Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jadwiga i Jagiełło, T.I - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jadwiga i Jagiełło, T.I - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

"Ja­dwi­ga i Ja­gieł­ło" – nie sta­łoż was, pięk­ne imio­na, na cen­niej­szą po­wieść o wa­szych lo­sach! Kar­ty książ­ki ni­niej­szej to chy­ba sza­ra przę­dza pa­ję­cza osnu­wa­ją­ca w mro­ku dwa nie­śmier­tel­ne gro­bow­ce, a dziw­nie wspa­nia­łym lo­som ży­cia wa­sze­go ja­kież inne do­rów­na­ją w hi­sto­rii?

"Ja­dwi­ga i Ja­gieł­ło" – w tych imio­nach po­ślu­bia­ją się dwa na­ro­dy, w związ­ku tych dwóch na­ro­dów wita hi­sto­ria jed­na z naj­pięk­niej­szych prób wią­za­nia się zgo­dą i swo­bo­dą od­le­głych lu­dów. Nad bło­go­sła­wień­stwo ta­kie­go po­bra­ta­nia się kie­dyś ca­łej ro­dzi­ny ludz­kiej ja­kież wyż­sze za­da­nie w dzie­jach? Nad hi­sto­rię przy­czy­nia­ją­cych się do tego tak świet­nie obu­dwóch imion na­szych ja­każ po­wieść pięk­niej­sza? Nim ją kar­ty na­stęp­ne z ty­sią­cem swo­ich szcze­gó­łów i opi­sów roz­snu­ją przed czy­tel­ni­kiem w trud­ną do ob­ję­cia sze­ro­kość, ogar­nij­my ją pier­wej jed­nym ogól­nym spoj­rze­niem oka, zbli­ża­ją­cym ku so­bie na­zbyt roz­rzu­co­ne jej rysy. Zdo­ła to może uwy­dat­nić po­nie­kąd tak har­mo­nij­nie od lo­sów na­kre­ślo­ną ca­łość na­szej po­wie­ści i uspra­wie­dli­wi tę nie­zwy­czaj­ną gra­ni­cę lat, któ­rą za­mknę­li­śmy jej wi­do­kręg.

Nie od razu prze­cież wscho­dzi na nim to słoń­ce po­cie­chy i na­dziei, któ­re co­raz we­se­lej świe­ci ku nam w dal­szym cią­gu po­wie­ści. U wstę­pu smut­na ona i peł­na mro­ku, a mro­ku tym bo­le­śniej­sze­go, że i dzi­siej­sze zna­ją go oczy. Otwie­ra ją wi­dok gwał­tow­ne­go wez­bra­nia cu­dzo­ziem­czy­zny, gwał­tow­nej toni teu­to­ni­zmu nad Pol­ską. I nie tyl­ko nad Pol­ską, ale nad wszyst­ki­mi przy­le­gły­mi kra­ja­mi pię­trzy się mo­rze teu­toń­skie, daw­ne nie­bez­pie­czeń­stwo sło­wiań­skich brze­gów. Od­kąd pa­mię­ci ludz­kiej, gro­zi ono wszyst­kim lu­dom Wschod­niej Eu­ro­py, ale nig­dy jesz­cze nie wzbi­ła się nad nimi tak wy­so­ko po­wódź nie­miec­czy­zny jak te­raz, w zło­wro­gim dla nich wie­ku XIV, po wy­ga­śnię­ciu kró­lów na­ro­do­wych z Ka­zi­mie­rzem Wiel­kim na tro­nie pol­skim, z Prze­my­sła­wa­mi w Cze­chach, z Ar­pa­da­mi w zie­mi wę­gier­skiej. Te­raz, jak da­le­ka prze­strzeń sło­wiań­ska od Elby poza Wi­słę i Du­naj, wszę­dzie mo­rze teu­toń­skie po­kry­wa bał­wa­na­mi swo­imi zie­mię, za­ta­pia osia­dłe na niej ludy. W od­le­głym Kró­lew­cu nad Nie­mnem sie­dzi­ba nie­miec­kich Ry­ce­rzy Mie­cza, są­sia­dów nie­miec­kie­go ku­piec­twa w Ry­dze i No­wo­gro­dzie. W nie­daw­no zbu­do­wa­nym Mal­bor­gu pysz­na sto­li­ca nie­miec­kich ry­ce­rzów Naj­święt­szej Pan­ny, władz­ców sze­ro­kie­go Po­mo­rza. Wzdłuż Odry sze­reg nie­miec­kich dwo­rów ksią­żę­cych, za­cząw­szy od gniaz­da sro­gich Sło­wia­nom mar­gra­biów bran­den­bur­skich aż do ro­iska zniem­cza­łych ksią­żąt na Szlą­sku. W Mo­ra­wach i cze­skiej Pra­dze wspa­nia­ły tron nie­miec­kiej dy­na­stii Luk­sem­bur­gów, zwierzch­nich pa­nów Szlą­ska i Bran­den­bur­ga, a od cza­sów kró­la Wa­cła­wa pre­ten­den­tów do ber­ła Pia­stów. Na­wet za gó­ra­mi ku Du­na­jo­wi nie­miec­kie gro­dy na Spi­żu, nie­miec­kie rzą­dy w mia­stach wę­gier­skich, nie­miec­kie Sak­soń­stwo w Sied­mio­gro­dzie, a na tro­nie Wę­gier mo­nar­cha "ko­cha­ją­cy się w Niem­czech i nie­miec­czyź­nie…" Moż­ny król Wę­grów, Lu­dwik, był oraz kró­lem Po­la­ków, a jego za­mi­ło­wa­nia teu­toń­skie do­peł­ni­ły mia­ry nie­do­li pol­skiej. Ze­wsząd teu­to­ni­zmem ob­la­na, ster­cza­ła oj­czy­zna Pia­stów o nad­kru­szo­nych brze­gach gdań­skich i szlą­skich jak sa­mot­ny nad da­le­kim mo­rzem przy­lą­dek, zu­peł­ne­mu po­chło­nię­ciu fa­la­mi bli­ski. Ze­wnątrz biły w nie­go bez prze­stan­ku fale za­chod­nie, we­wnątrz sta­ły wszę­dzie na­nie­sio­ne po­to­pem nie­miec­kim wody. Teu­to­nizm roz­pie­rał się prze­moc­nie we wsiach i mia­stach, teu­to­nizm ogar­nął klasz­to­ry i świą­ty­nie, teu­to­nizm oszpe­cił mu oby­cza­je, za­truł mu krew ro­dzi­mą w ży­łach kró­lew­skich. Daw­ny ród Pia­stów prze­siąkł na wskroś teu­to­ni­zmem, ska­lał się hoł­dem Niem­com na Szlą­sku, za­niósł hoł­dow­nic­two nie­miec­kie w samą ma­zo­wiec­ką głąb kra­ju. Dla­te­go to ostat­ni z wiel­kich Pia­stów, Ka­zi­mierz, od­ciął ska­żo­ną ga­łąź od pnia na­ro­do­we­go i we wło­sko­fran­cu­skiej krwi An­de­ga­weń­czy­ków wę­gier­skich mnie­mał zna­leźć śro­dek od­ro­dze­nia oj­czy­zny. Ale mło­dy An­de­ga­weń­czyk Lu­dwik zniem­czał po­dob­nież w Wę­grzech, jak Pia­sto­wie nad Wi­słą. Od­da­ny upodo­ba­niom teu­toń­skim i pie­czy oko­ło Wę­gier, za­po­mniał cał­ko­wi­cie o przy­dat­ko­wej ko­ro­nie pol­skiej. Nad­szczer­bio­ne od teu­to­ni­zmu, za­nie­dba­ne od kró­la wła­sne­go, sta­ło się moż­ne nie­gdyś pań­stwo Bo­le­sła­wów pod­nóż­kiem ob­cej po­tę­gi. Naj­pięk­niej­sze jego zie­mie prze­szły w moc cu­dzo­ziem­ców. Sta­ro­daw­ne Ku­ja­wy z Do­brzy­niem po­siadł zniem­cza­ły Szlą­zak z Opo­la, sro­gi nie­przy­ja­ciel pol­sz­czy­zny. Od­zy­ska­ną przez Ka­zi­mie­rza Wiel­kie­go Ruś Czer­wo­ną za­ję­li Wę­grzy. Na­wet po­zo­sta­łe po Ka­zi­mie­rzu Wiel­kim sie­ro­ty, ma­ło­let­nie kró­lew­ny, Annę z Ja­dwi­gą, wy­dar­to stro­nom ro­dzin­nym. Wraz z po­rwa­ną ze skarb­ca kró­lew­skie­go ko­ro­ną pol­ską uwiózł je król Lu­dwik na wy­gna­nie do Wę­gier. Tam, w da­le­kiej ob­czyź­nie, sta­ły się obie sie­ro­ty naj­smut­niej­szym ob­ra­zem tej nie­do­li, jaka całą gnio­tła oj­czy­znę.

Odar­ta ze wszyst­kich za­szczy­tów Pol­ska sta­ła na swo­im nad­brze­żu roz­war­tą fa­lom i wia­trom pust­ką, a nad jej dzia­twą kró­lew­ską od­by­wał się w Wę­grzech sąd obe­lży­wy. Cu­dzo­ziem­skich pra­ła­tów so­bór ogło­sił sie­ro­ty Ka­zi­mie­rzo­we po­tom­stwem ślu­bów nie­pra­wych, nie­god­ny­mi na­stęp­stwa na tro­nie przod­ków. Je­dy­nym dla nich lo­sem było tu­łac­two u pro­gów Lu­dwi­ko­wych i po­ni­że­nie w związ­ku sro­mot­nym. Jak wy­da­ną cu­dzo­ziem­czym wpły­wom ko­ro­nę pol­ską, tak i star­szą z kró­le­wien Annę wy­dał sa­mo­lub­ny opie­kun, Lu­dwik, wro­giej cu­dzo­ziem­czyź­nie w mał­żeń­stwo osła­wio­nym gra­fom cyl­lej­skim. Pod ich da­chem nie­miec­kim mia­ła krew Ka­zi­mie­rza Wiel­kie­go pójść w wie­czy­ste za­po­mnie­nie Po­la­kom, a ko­ro­nie Ka­zi­mie­rzow­skiej cał­kiem inna tym­cza­sem przy­szłość.

Pra­cu­je nad nią król Lu­dwik w po­noc­nym za­ci­szu swo­jej gwiaz­da­mi, przy świe­tle ba­da­nych na nie­bie zna­ków. I buj­ne lo­sów przy­szłych wi­dze­nia otwie­ra­ją się w gwiaz­dach kró­lo­wi. A jak pod­nó­ża obu­dwóch państw Lu­dwi­ko­wych teu­toń­skim ob­la­ne mo­rzem, tak i gwiaz­dy kró­la Lu­dwi­ka nie­miec­kim igra­ją świa­tłem. Jawi mu się w nich po­stać dwóch mło­dych zię­ciów nie­miec­kich dla dwóch có­rek mło­dzień­czych. Oba jego kró­le­stwa mają mu tyl­ko war­tość po­sa­gu dla obu có­rek, a oby­dwom jego cór­kom tyl­ko u boku Niem­ców za­siąść na tro­nie.

Za­czem, w teu­toń­skim są­siedz­twie szu­ka­jąc sy­nów, zna­cho­dzi ich Lu­dwik w dwóch są­sied­nich do­mach ksią­żąt ra­ku­skich i luk­sem­bur­skich. Pię­cio­let­niej cór­ce Ma­rii prze­zna­cza oj­ciec rów­nież nie­let­nie­go ce­sa­rze­wi­ca z Luk­sem­bur­ga, Zyg­mun­ta, czte­ro­let­niej Ja­dwi­dze ty­leż lat li­czą­ce ksią­żąt­ko z Ra­kuz, imie­niem Wil­helm. Luk­sem­bur­czyk Zyg­munt jako spad­ko­bier­ca urosz­czeń przod­ków swo­ich do tro­nu Pia­stów ma z ręką Ma­rii ob­jąć ko­ro­nę pol­ską, rku­sie­mu pa­cho­lę­ciu Wil­hel­mo­wi jako panu przy­le­głych ziem nad­du­naj­skich mają z Ja­dwi­gą bo­ga­te przy­paść Wę­gry. Tu, w Wę­grzech, żad­na prze­szko­da nie gro­zi na­stęp­stwu cór­ki i jej mał­żon­ka; w Pol­sce zwal­cza Lu­dwik taką prze­szko­dę zjaz­dem i przy­wi­le­jem swo­bód w Ko­szy­cach. Oba kró­le­stwa i obie cór­ki za­pew­nio­ne zię­ciom teu­toń­skim – teu­to­nizm, nie­daw­no do­pie­ro u pod­nó­ża państw Lu­dwi­ko­wych, ma je nie­ba­wem za­lać po szczy­ty, za­wład­nąć nad całą ich po­wierzch­nią.

Tak przy­najm­niej wró­żą gwiaz­dy kró­la Lu­dwi­ka. A rze­czy­wi­stość jesz­cze świet­niej­sze bu­dzi na­dzie­je. Jed­no­cze­śnie bo­wiem z spo­dzie­wa­ną in­tro­ni­za­cją nie­miec­czy­zny z Wil­hel­mem w nad­du­naj­skiej zie­mi wę­gier­skiej a z Zyg­mun­tem Luk­sem­bur­czy­kiem w Pol­sce nad Wi­słą przy­go­to­wu­je się teu­to­ni­zmo­wi trze­ci wiel­ki try­umf w tych wschod­nich stro­nach. Od­no­szą go ry­ce­rze za­ko­nu nie­miec­kie­go w po­gań­skiej Li­twie nad Nie­mnem. A jak Niem­ców z Ra­kuz i Luk­sem­bur­ga, tak i Niem­ców krzy­żac­kich wie­dzie do ich no­wej oj­czy­zny taż sama dro­ga spo­koj­nych na po­zór środ­ków, w isto­cie zaś ob­łu­dy i zdra­dziec­kich kon­szach­tów. Tam­ci bez wie­dzy i woli swo­ich przy­szłych pod­da­nych na­strę­cza­ją się w sza­cie ob­lu­bień­ców ko­ro­nom Lu­dwi­ko­wym, ci w ma­sce so­jusz­ni­ków i obroń­ców bio­rą górę na Li­twie.

Pa­no­wa­ło po­gań­stwu li­tew­skie­mu do nie­daw­na dwóch ksią­żąt, mło­dzień­czy sy­no­wiec Ja­gieł­ło w Wil­nie i sę­dzi­wy stryj Kiej­stut w Tro­kach. Mło­dzie­niec pra­gnął sa­mo­wła­dzy nad ca­łym kra­jem, a sta­rzec miał żal do mło­dzia­na za ozię­błość dla wia­ry przod­ków. Stąd po­kąt­ne mię­dzy nimi nie­sna­ski, w któ­rych Krzy­ża­cy wszel­ki­mi si­ła­mi pod­że­ga­li mło­dzień­ca prze­ciw star­co­wi. Przy­szło na ko­niec do jaw­ne­go przy­mie­rza mię­dzy Ja­gieł­łą a Za­ko­nem nie­miec­kim i do woj­ny mię­dzy krzy­żac­ko-po­gań­ski­mi sprzy­mie­rzeń­ca­mi a sta­rym księ­ciem na Tro­kach. Zwy­cię­żo­ny w niej Kiej­stut zgi­nął w wię­zie­niu, a nie­obacz­ny mło­dzie­niec zna­lazł się sam na sam wo­bec prze­moc­nych so­jusz­ni­ków krzy­żac­kich. Wy­pa­dło ugiąć kark ko­niecz­no­ści, od­stą­pić Krzy­ża­kom zie­mię żmudz­ką, uznać zwierzch­nic­two Niem­ców.I owo ma się speł­nić wróż­ba gwiazd Lu­dwi­ko­wych – wez­bra­nie mo­rza teu­toń­skie­go do­się­ga szczy­tu. Trzy naj­dal­sze ku wscho­do­wi po­brze­ża eu­ro­pej­skie wi­dzą się jed­no­cze­śnie za­gro­żo­ne to­nią teu­toń­ską. O jed­nym i tym­że sa­mym cza­sie, bło­go­sła­wio­nej dla teu­to­ni­zmu je­sie­ni roku 1382, przy­cho­dzi Ra­ku­sza­ni­no­wi Wil­hel­mo­wi po śmier­ci kró­la Lu­dwi­ka za­siąść na tro­nie Wę­gier, Luk­sem­bur­czy­ko­wi Zyg­mun­to­wi przy­wdziać osie­ro­co­ną ko­ro­nę pol­ską, a Krzy­ża­kom ode­brać przy­się­gę pod­dań­stwa od Ja­gieł­ły. Już w isto­cie Ja­gieł­ło na wy­spach Nie­mna za­przy­siągł zgo­dę z Krzy­żac­twem i za lat czte­ry przy­rzekł przy­ję­cie chrztu. Już o tej sa­mej po­rze Zyg­munt Luk­sem­bur­czyk wje­chał do Gnieź­na, a ra­ku­skie­mu Wil­hel­mo­wi w dro­gę nad Du­naj. Cały za­chod­nio­eu­ro­pej­ski teu­to­nizm ura­do­wa­nym okiem to­wa­rzy­szy try­um­fal­ne­mu po­cho­do­wi swo­ich sztan­da­ro­no­ś­ców na wschód. Do wy­wal­czo­nych pół­wie­ko­wą pra­cą No­wych Nie­miec mię­dzy Elbą i Odrą przy­być mają dru­gie Nowe Niem­cy da­le­ko za Du­na­jem, Wi­słą i Nie­mnem.Wtem ze zga­śnię­ciem kró­la Lu­dwi­ka jak­by i gwiaz­dy nie­miec­kie zga­sły. Ja­kaś nie­wi­dzial­na po­tę­ga sta­wi na­raz we wszyst­kich punk­tach prze­szko­dę po­stę­pom teu­to­ni­zmu. Zda się, iż sama zie­mia pod­no­si się u za­gro­żo­nych wez­bra­niem teu­toń­skim brze­gów i nie do­pusz­cza za­lać się fa­lom. Wę­grzy za­miast prze­zna­czo­nej so­bie Ja­dwi­gi pod­no­szą na tron trzy­na­sto­let­nią kró­lew­nę Ma­rią, czym usu­nio­ny zo­sta­je ob­lu­bie­niec Ja­dwi­gi Wil­helm, groź­niej­szy od Zyg­mun­ta po­bli­żem nad­du­naj­skich Ra­kuz i daw­ny­mi urosz­cze­nia­mi ra­ku­ski­mi do wła­dzy w Wę­grzech. Jed­no­cze­śnie Po­la­cy wzbra­nia­ją nie tyl­ko Zyg­mun­to­wi, ale i Ma­rii na­stęp­stwa w Pol­sce, opar­ci na daw­nym za­strze­że­niu, aby Pol­ska i Wę­gry nie skła­da­ły nadal jed­ne­go pań­stwa. W Li­twie zaś Ja­gieł­ło sta­ra się po­zor­ną ule­gło­ścią uśpić Krzy­ża­ków, a tym­cza­sem upa­tru­je chci­wie ścież­ki do wyj­ścia z mat­ni nie­miec­kiej.Za­czy­na tedy opa­dać mo­rze teu­toń­skie, a w miej­sce daw­nych za­my­słów kró­la Lu­dwi­ka inne wca­le wi­do­ki od­sła­nia­ją się lu­dom. Dla wę­gier­skiej kró­lo­wej Ma­rii za­miast daw­ne­go ob­lu­bień­ca

Zyg­mun­ta ocze­ki­wa­ny jest nowy mał­żo­nek z da­le­kiej Fran­cji. W Pol­sce po usu­nię­ciu Ma­rii z Zyg­mun­tem wscho­dzi gwiaz­da dwu­na­sto­let­niej Ja­dwi­gi, ale po­dob­nież bez teu­toń­skie­go ob­lu­bień­ca Wil­hel­ma. Upa­da­ją­cy pod przy­mie­rzem teu­toń­skim Ja­gieł­ło w in­nym przy­mie­rzu po­ta­jem­nie szu­ka ra­tun­ku, w in­nej stro­nie go­tów speł­nić za­przy­się­żo­ne Niem­com przy­ję­cie chrztu. W po­wszech­nej zmia­nie wi­do­ków na ga­sną­cym już ob­ra­zie naj­wyż­sze­go spię­trze­nia się teu­to­ni­zmu wid­nie­je w co­raz wy­raź­niej­szych za­ry­sach po­mysł wiel­kie­go, po­wszech­ne­go, wspól­ny­mi Pol­ski i Li­twy si­ła­mi pod­nie­sio­ne­go opo­ru teu­to­ni­zmo­wi. „Pol­ska z Li­twą! – Ja­dwi­ga dla Ja­gieł­ły!” Dnia no­we­go świ­ta­niem roz­bły­ska ta myśl na­ro­dom. Próż­no byś jed­nak py­tał, któ­ry z na­ro­dów pierw­szy ją po­dał dru­gie­mu. W obu­dwóch jed­no­cze­śnie jak­by przez mgłę po­ran­ną gra­ją jej bla­ski. W obu­dwóch dają się spo­strze­gać jed­no­cze­śnie śla­dy zbli­że­nia. Żąd­ny ra­tun­ku i sprzy­mie­rzeń­ców Ja­gieł­ło od­sy­ła La­chom do Ma­ło­pol­ski po­rwa­ną nie­daw­no świę­tość na­ro­du, re­li­kwię Krzy­ża Pań­skie­go, w znak przy­szłej życz­li­wo­ści Po­la­kom i krzy­żo­wi. Po­la­cy też wza­jem­nie po­ro­zu­mie­wa­ją się ta­jem­ny­mi po­sel­stwa­mi z Ja­gieł­łą, za­pra­sza­jąc go na kró­le­stwo. Zwłasz­cza ma­ło­pol­scy pa­no­wie po krwi i po­żo­gach zna­ją się bli­sko z Li­twą i ra­dzi by ją prze­jed­nać so­bie bra­ter­stwem. Pod ich to głów­nie opie­ką doj­rze­wa myśl zba­wie­nia, zdol­na nie­ba­wem naj­groź­niej­sze zła­mać prze­szko­dy. Bo jak każ­de­mu no­we­mu świa­tłu na zie­mi, tak i zba­wien­ne­mu po­my­sło­wi ze­spo­le­nia się Pol­ski z Li­twą nie unik­nąć pier­wej ko­niecz­ne­go boju z ciem­no­ścią. Oto za­le­d­wie w po­sta­ci prze­zna­czo­nej Ja­giel­le mło­do­cia­nej kró­lo­wej za­bły­snął nad obu­dwo­ma lu­da­mi, już ze­wsząd nie­przy­ja­zne ogar­nę­ły go mro­ki. Chmu­ra po chmu­rze za­stę­pu­je mu dro­gę, gro­żąc co­raz no­wym nie­bez­pie­czeń­stwem. Po trzy­kroć ma nasz zbaw­czy po­mysł upaść pod na­wa­łem prze­ci­wieństw, trzy­krot­nie po­na­wia­ją­cą się zwal­czo­ny bu­rzą.

Pierw­szą wal­kę mia­ło dzie­ło po­łą­cze­nia się obu na­ro­dów prze­być z chwi­lo­wym obłę­dem sa­mej­że Pol­ski. Owio­nął on Po­la­ków w unie­sie­niu szczę­śli­wie roz­po­czę­tych za­pa­sów z teu­to­ni­zmem. Kie­dy jesz­cze przed na­stą­pie­niem Ja­dwi­gi po­wio­dło się za­gro­żo­ne­mu od Zyg­mun­ta na­ro­do­wi prze­ciąć mu dro­gę do tro­nu, naj­lep­szym na­ten­czas za­stęp­cą od­par­te­go Teu­to­na zda­wał się wie­lu obroń­com spra­wy oj­czy­stej nie obcy ja­kiś przy­bysz z da­le­kich stron, lecz ksią­żę z po­ko­le­nia daw­nych ksią­żąt kra­jo­wych, krew z krwi i kość z ko­ści na­ro­du – Piast. Sta­ro­daw­ne to Pia­sty zbu­do­wa­ły po­tę­gę Ko­ro­ny Pol­skiej, im też naj­le­piej po­ru­czyć dzie­ło od­bu­do­wa­nia. Mło­de­mu więc Pia­sto­wi z Ma­zow­sza, Zie­mo­wi­to­wi, Ja­dwi­ga i ber­ło pol­skie! Ja­koż le­d­wie nie cała Pol­ska za­wrza­ła gwa­rem elek­cji Pia­sta. Naj­wyż­sze du­cho­wień­stwo, naj­wa­lecz­niej­sze ry­cer­stwo, wszyst­ko szla­chec­two wiel­ko­pol­skie i ma­zo­wiec­kie okrzyk­nę­ło się ra­do­śnie przy Zie­mo­wi­cie. Bez wzglę­du na opór pa­nów ma­ło­pol­skich i in­nych, prze­zna­cza­ją­cych Ja­dwi­gę komu in­ne­mu, do­ma­ga­no się co ry­chlej ko­ro­na­cji księ­cia ma­zo­wiec­kie­go. Po­nie­waż mia­sta Kra­ków i Gnieź­no za­mknę­ły bra­my Zie­mo­wi­to­wi, prze­to za­mie­rzo­no uko­ro­no­wać go w sta­ro­żyt­nym Sie­ra­dzu. Na­zna­czo­no już dzień ob­rzę­do­wi, ze­bra­ło się wal­ne zgro­ma­dze­nie szlach­ty na uro­czy­stość. Lubo pa­no­wie ma­ło­pol­scy prze­szko­dzi­li ak­to­wi, nie upa­dła na­dzie­ja in­tro­ni­za­cji elek­ta. W Sie­ra­dzu czy gdzie in­dziej, z Ja­dwi­gą czy bez Ja­dwi­gi za­siąść Zie­mo­wi­to­wi na tro­nie przod­ków, wró­cić daw­ne cza­sy Po­la­kom! Ale daw­ne cza­sy nie po­wra­ca­ją. Obec­ność albo o wie­le niż­szą, albo o wie­le świet­niej­szą od prze­szło­ści. Czym­że po­ło­żo­ne w mło­dym Pia­ście na­dzie­je wskrze­sze­nia kra­ju wo­bec tych nie­skoń­cze­nie wspa­nial­szych pla­nów, ja­kie pa­no­wie ma­ło­pol­scy dla przy­szłej snu­ją Pol­ski? Czym­że sama ga­łąź Pia­stów ów­cze­snych i jej – naj­młod­sza od­rośl – Zie­mo­wit? Bra­tan­ko­wie jego spól­ni­ka­mi wro­gich na­ro­do­wi za­ma­chów, a on sam do spo­dzie­wa­ne­go od­bu­do­wa­nia oj­czy­zny u Krzy­ża­ków szu­ka po­mo­cy, z skrzyń krzy­żac­kich po­ży­czo­nym krze­pi się my­tem. Krzy­ża­cy zaś chęt­nie po­ma­ga­ją mu do ko­ro­ny, bo Zie­mo­wi­to­we do­bi­ja­nie się o nią utrud­nia wi­do­ki Ja­gieł­ło­we, ni­we­czy przy­wią­za­ną do nich przy­szłą po­tę­gę Pol­ski. W tej mie­rze ży­cze­nia Krzy­ża­ków i Zie­mo­wi­ta w ści­słej ze sobą zgo­dzie, a z chwi­lo­we­go za­pa­łu szlach­ty dla Pia­sta tyl­ko teu­to­ni­zmo­wi po­cie­cha.Dla­te­go mimo mno­gich stron­ni­ków i za­bie­gów nie szczę­ści się spra­wie Zie­mo­wi­to­wej. Usil­ne prze­ciw­dzia­ła­nie pa­nów ma­ło­pol­skich nie­prze­by­tą wszę­dzie kła­dzie mu tamę. Za ich spra­wą obo­jęt­nie­je dlań du­cho­wień­stwo, mia­sta od­ma­wia­ją mu w swo­ich mu­rach przy­ję­cia, na nic zgieł­kli­we okrzy­ki szlach­ty. Na­re­ście sam Zie­mo­wit tra­ci na­dzie­je i po da­rem­nych zjaz­dach elek­cji i ko­ro­na­cji koń­czy zrze­cze­niem się Ja­dwi­gi. Zło­żo­ne w jej ręku dzie­ło zba­wie­nia dwóch lu­dów od teu­to­ni­zmu szczę­śli­wie pierw­szą prze­by­ło pró­bę; przy­cho­dzi ko­lej na dru­gą.

Ta gro­zi w stro­nie li­tew­skiej od nie­miec­czy­zny. Prze­stra­szo­ny upad­kiem Zyg­mun­ta w Pol­sce a praw­do­po­do­bień­stwem ob­ję­cia tro­nu pol­skie­go przez Ja­gieł­łę, za­mie­rzył teu­to­nizm prze­szko­dzić temu pod­stę­pem i orę­żem krzy­żac­kim w Li­twie. Zbiegł stam­tąd do Krzy­ża­ków syn zmar­łe­go Kiej­stu­ta, Wi­told, pra­gną­cy za ojca po­mścić się na Ja­giel­le. Przy­rze­ka­ją tedy Krzy­ża­cy Wi­tol­do­wi pań­stwo li­tew­skie, byle się ochrzcił co prę­dzej i do­po­mógł im do zwo­jo­wa­nia Ja­gieł­ły. Jeź­li się Za­ko­no­wi po­wie­dzie na­rzu­cić Li­twie ochrzczo­ne­go sprzy­mie­rzeń­ca Wi­tol­da, upad­nie wszel­ka po­trze­ba i chwa­ła chrztu Ja­gieł­ły w Kra­ko­wie. Cóż bo­wiem Po­la­kom po Ja­giel­le bez Li­twy, któ­ra i bez Ja­gieł­ły ochrzczo­na już z Wi­tol­dem? Po roz­bi­ciu zaś swadź­by Ja­gieł­ło­wej w Kra­ko­wie ła­twa spra­wa Krzy­żac­twu z Li­twą. Za­czem ile tyl­ko że­la­za i zło­ta w pań­stwie za­kon­nym, wszyst­ko ob­ra­ca­ją Niem­cy pru­scy na po­par­cie Wi­tol­da, a po­gnę­bie­nie Ja­gieł­ły. Zwie­dzio­ny syn Kiej­stu­tów przyj­mu­je w isto­cie chrzest u Krzy­ża­ków, ude­rza ogrom­na wy­pra­wa krzy­żac­ka w Li­twę. Cała zie­mia po­gań­ska za­la­na bu­rzą wo­jen­ną ja­kiej nig­dy jesz­cze nie do­zna­ły te stro­ny. Wiel­ki ksią­żę Ja­gieł­ło musi błęd­nie kryć się po kra­ju, wi­leń­ska jego sto­li­ca gore ogniem krzy­żac­kim. Mimo to wszyst­ko trud­niej Niem­com do celu, niż się zda­wa­ło. Po wszel­kich gwał­tach wy­pa­dło po­zo­sta­wić Ja­gieł­łę w Li­twie, a sa­mym wró­cić do Prus. Za je­dy­ną po­cie­chę sta­ła na­dzie­ja po­myśl­niej­szej wy­pra­wy w roku na­stęp­nym. Toć jesz­cze Ja­dwi­ga nie osia­dła na tro­nie pol­skim i nie zgło­si się o nią do tej pory Ja­gieł­ło. Z przy­szłą więc wio­sną za­drżeć sy­no­wi Ol­gier­do­we­mu. Tym­cza­sem syn Ol­gier­dów pra­co­wał da­lej nad wiel­kim dzie­łem przy­szło­ści. Ma­jąc być zgo­dą i po­jed­na­niem Ko­ro­ny z Li­twą, wy­ma­ga­ło to dzie­ło ko­niecz­nie zgo­dy i po­jed­na­nia z Wi­tol­dem. Ma­jąc ob­da­rzyć Ja­gieł­łę Pol­ską, strę­czy­ło ono ła­twy spo­sób uśmie­rze­nia wa­śni bra­ter­skiej. Jed­ne­mu z bra­ci Pol­ska, dru­gie­mu Li­twa – po czym obu­dwom ra­zem na Niem­ców. Prze­kra­dło się z tym po­sel­stwo ta­jem­ne do Wi­tol­da, któ­ry chęt­nie przy­stał na zgo­dę. W tej sa­mej po­rze, kie­dy Ja­dwi­ga osta­tecz­nie sta­nąć mia­ła w Kra­ko­wie, oka­zał się Wi­told z po­wro­tem w zie­mi li­tew­skiej. Trzy spa­lo­ne w uciecz­ce gro­dy za­kon­ne oświe­ci­ły Krzy­ża­ków o speł­znię­ciu pla­nów pod­stęp­nych. Wstręt­ne Niem­com dzie­ło bra­ter­stwa dwóch na­ro­dów są­sied­nich prze­by­ło szczę­śli­wie dru­gą ze swo­ich prób, pró­bę wa­śni bra­ter­skiej w Li­twie. Nie­zmor­do­wa­ny teu­to­nizm przy­go­to­wał mu trze­cią, naj­nie­bez­piecz­niej­szą, gdzie in­dziej.

W trzy mie­sią­ce po zgo­dzie bra­ci li­tew­skich przy­wdzia­ła Ja­dwi­ga ko­ro­nę pol­ską. Za­le­d­wie o tym wie­ści do­szły na Li­twę, wy­ru­szy­ło do Kra­ko­wa swa­dzieb­ne po­sel­stwo Ja­gieł­ło­we. To­wa­rzy­szy­ło swa­tom li­tew­skim nad Wi­słę przy­rze­cze­nie trzech naj­więk­szych da­rów we­sel­nych, ja­kie kie­dy­kol­wiek ob­lu­bie­niec skła­dał u nóg ob­lu­bie­ni­cy – chrzest Ja­gieł­ły i Li­twy, zwią­zek Li­twy z Ko­ro­ną, od­zy­ska­nie uszczerb­ków pol­skich. Czter­na­sto­let­nia Ja­dwi­ga ode­sła­ła swa­tów li­tew­skich po od­po­wiedz do mat­ki w Wę­grzech. Pa­no­wie pol­scy mie­li wpraw­dzie przy­zna­ną so­bie wol­ność roz­rzą­dza­nia ręką swo­jej kró­lo­wej, ale nie lę­ka­jąc się żad­nych trud­no­ści od Elż­bie­ty sami od­pro­wa­dzi­li swa­tów za góry. Nie­przy­ja­zna teu­toń­skim zię­ciom Elż­bie­ta przy­ję­ła z ra­do­ścią oświad­czy­ny li­tew­skie. Dla uwol­nio­nej od Zyg­mun­ta star­szej z swych có­rek, Ma­rii, spo­dzie­wa­ła się mat­ka cią­gle jesz­cze mał­żon­ka z Fran­cji, rów­nież wol­ną od Wil­hel­ma młod­szą Ja­dwi­gę ofia­ro­wa­ła chęt­nie ksią­żę­ciu Li­twy, Po ze­zwo­le­niu mat­ki na­stą­pi­ła bez trud­no­ści zgo­da Ja­dwi­gi. Swa­ty li­tew­skie przy­nio­sły Ja­giel­le po­myśl­ną ze­wsząd od­po­wiedź. Bra­ter­ski zwią­zek Pol­ski i Li­twy zda­wał się nie­wąt­pli­wym, gdy wtem na­raz za­chmu­rzy­ło się nie­bo ze wszyst­kich stron.Jest to nie­ja­ko chwi­la prze­si­le­nia się lo­sów na­szej po­wie­ści. Gó­ru­ją­cy u jej wstę­pu teu­to­nizm po­dej­mu­je te­raz ostat­nią pró­bę przy­wró­ce­nia swo­jej za­gro­żo­nej wszę­dzie prze­wa­gi. Wę­gry, Pol­ska i Li­twa sta­ją się wi­dow­nią trzech oso­bliw­szych wy­si­leń teu­to­ni­zmu ku zdo­by­ciu so­bie wszech­wła­dzy w każ­dym z tych kra­jów. Wszyst­kie te wy­si­le­nia dzie­ją się o jed­nym i tym­że sa­mym cza­sie, jed­nej i tej sa­mej je­sie­ni roku 1385. Jak przed trze­ma la­ta­mi, w je­sien­nej po­rze zgo­nu kró­la Lu­dwi­ka, wi­dzie­li­śmy teu­to­nizm na ca­łym wi­do­krę­gu na­szej po­wie­ści jed­no­cze­śnie w ze­ni­cie swo­ich po­wo­dzeń, tak obec­nie na tym­że wi­do­krę­gu, tej­że sa­mej chwi­li w trzech róż­nych punk­tach, jak­by za umó­wio­nym ha­słem, wy­stę­pu­ją trzy za­ma­chy teu­toń­skie do wal­ki o pa­no­wa­nie w Wę­grzech, w Pol­sce i w Li­twie. A przy tak dziw­nej wspól­no­ści cech jak­że dziw­nie od­mien­na po­stać każ­de­go z tych za­ma­chów teu­toń­skich! W Li­twie sta­je nie­miec­czy­zna do boju w po­sta­ci nie­zwy­czaj­nie świet­nej wy­pra­wy pod zna­kiem krzy­ża, zło­żo­nej z ry­cer­stwa wszyst­kich kra­in teu­toń­skich. Są w niej bra­cia za­kon­ni z Prus, ksią­żę­ta i gra­fo­wie ca­łej Rze­szy Nie­miec­kiej, tłu­my ry­cer­skich włó­czę­gów ze wszyst­kich za­kąt­ków Nie­miec. Z nie­zwy­czaj­ną uro­czy­sto­ścią wy­stę­pu­jąc do spo­dzie­wa­nych try­um­fów, wy­ru­sza ar­mia krzy­żo­wa śród dzi­wacz­nych ob­rzę­dów w dro­gę. Za­sia­da u sław­ne­go "sto­łu ho­no­ro­we­go", jak­by u sto­łu Wie­cze­rzy Pań­skiej, dwu­na­stu naj­wy­brań­szych ry­ce­rzów. Ci apo­sto­ło­wie wa­lecz­no­ści teu­toń­skiej pro­wa­dzą całą zgra­ję oręż­ną przy od­gło­sie śpie­wów po­boż­nych co­raz głę­biej w lasy li­tew­skie. Pro­wa­dzą ją prze­ciw osła­wio­ne­mu ksią­żę­ciu po­gan, któ­ry nie­miec­kie­mu… pa­niąt­ku z Ra­kuz wy­drzeć chce ob­lu­bie­ni­cę i ber­ło pol­skie. Aby tego Bóg nie do­pu­ścił, mio­ta ar­mia teu­toń­ska po­żo­gę i znisz­cze­nie na całą Li­twę, roz­sta­wia po ca­łym kra­ju sie­ci na księ­cia. Przed nie­speł­na mie­sią­cem otrzy­mał Ja­gieł­ło od swo­ich swa­tów szczę­śli­wą wieść o przy­rze­czo­nej so­bie Ja­dwi­dze i ko­ro­nie, a tu Niem­cy do­ko­ła si­dła­mi go osa­cza­ją.

O tej­że sa­mej po­rze wrze­śnio­wej, na dru­gim koń­cu na­sze­go wi­do­krę­gu hi­sto­rycz­ne­go, u pod­nó­ża gór w Wę­grzech, inny szer­mierz teu­toń­ski na kogo in­ne­go za­sta­wia si­dła. Cią­gnie tam nasz luk­sem­bur­ski mło­dzie­niec, Zyg­munt, na cze­le zbroj­nej ban­dy nie­miec­kiej ku jed­ne­mu z zam­ków kró­lew­skich, w któ­rym prze­by­wa wła­śnie kró­lo­wa Elż­bie­ta z uko­ro­no­wa­ną już cór­ką Ma­rią. Jak Krzy­ża­cy w tej sa­mej chwi­li uło­wić chcą Ja­gieł­łę, tak Zyg­munt po­rwać umy­ślił Ma­rię. Życz­li­wy Niem­com oj­ciec prze­zna­czył mu ją w mał­żeń­stwo z po­sa­giem Ko­ro­ny Pol­skiej, a dziś Po­la­cy od­mó­wi­li mu tro­nu, Wę­grzy zaś żony. Zgro­ma­dził więc Zyg­munt w przy­le­głych zie­miach nie­miec­kich zbroj­ną na­pręd­ce zgra­ję i sta­nąw­szy z nią nie­spo­dzia­nie pod owym zam­kiem kró­lew­skim, chce so­bie zdo­być w nim Ma­rią. I sztur­mu­je szer­mierz teu­toń­ski z nie­wy­mow­nym po­śpie­chem do przy­byt­ku dwóch nie­wiast, gdyż lada chwi­la przy­bę­dzie i po­ślu­bi Ma­rią ry­wal fran­cu­ski. Sztur­mu­je o ho­nor Nie­miec na zie­mi ob­cej, o sła­wę i pa­no­wa­nie teu­to­ni­zmu nad lu­dem nie­okrze­sa­nym. Wal­ka jego mniej ry­cer­ska od krzy­żo­wej wy­pra­wy w Li­twie, ale tym sa­mym za­mia­rem No­wych na wscho­dzie Nie­miec na­tchnio­na. Jesz­cze mniej ry­cer­skim po­zo­rem świe­ci trze­ci z te­raź­niej­szych za­ma­chów teu­to­ni­zmu na wschód.

Tym sa­mym po­żół­kłym li­ściem wrze­śnio­wym, któ­re szer­mie­rzom teu­toń­skim mia­sto waw­rzy­nów pa­da­ło na skro­nie w Li­twie i Wę­grzech, stą­pał jed­no­cze­śnie z nimi trze­ci za­pa­śnik nie­miec­ki do Kra­ko­wa. Był to pięt­na­sto­let­ni ksią­żę ra­ku­ski Wil­helm, spie­szą­cy tam po swo­ją ob­lu­bie­ni­cę Ja­dwi­gę. I jemu wro­gie zmia­ny ostat­nich cza­sów naj­pięk­niej­szą ska­zi­ły przy­szłość. Król Lu­dwik za­rę­czył mu Ja­dwi­gę z ber­łem wę­gier­skim, a dziś ber­ło to w ręku Ma­rii, Ja­dwi­ga zaś przy­rze­czo­na Ja­giel­le. Go­dzi się więc Wil­hel­mo­wi sta­nąć w obro­nie przy­szło­ści swo­jej i je­śli już nie na tro­nie wę­gier­skim, tedy przy­najm­niej za­siąść na pol­skim. Do­ma­ga się tego u mat­ki w Wę­grzech na­tar­czy­wie oj­ciec Wil­hel­mów, a kró­lo­wa Elż­bie­ta po­zwa­la sy­no­wi pró­bo­wać szczę­ścia w Kra­ko­wie. Jest tam zniem­cza­ły ksią­żę Ku­jaw i Opo­la, Wła­dy­sław, ten mu chęt­nie radą bę­dzie i wspar­ciem. Słusz­na jed­nak po­śpie­szać, gdyż nie­ba­wem sta­nie w Pol­sce Ja­gieł­ło.Na­głym tedy po­cho­dem ru­szy­li Niem­cy pru­scy po­wstrzy­mać Ja­gieł­łę w Li­twie, po­dą­żył mło­dy Nie­miec z Luk­sem­bur­ga po­rwać sio­strę wę­gier­ską i zdą­ża naj­młod­szy Nie­miec z Ra­kuz znie­wo­lić so­bie pol­ską. Wszyst­kie trzy za­ma­chy teu­toń­skie wspie­ra­ją się wza­jem­nie, do­po­ma­ga­ją so­bie świa­do­mie. Cały wschod­nio­eu­ro­pej­ski wi­do­krąg za­mie­nia się w jed­ną wiel­ką li­nię bo­jo­wą, na któ­rej w trzech róż­nych punk­tach ude­rza jed­no­cze­śnie teu­to­nizm. Ude­rza, czym tyl­ko może, orę­żem w Li­twie, gwał­tem nie­wie­ścim w Wę­grzech, mi­ło­ścią w Pol­sce. Sro­ga na wszyst­kich punk­tach wal­ka, ale spóź­nio­na już nie­co pora dla Niem­ców. Po­ga­sły już bo­wiem na dłu­go nie­miec­kie gwiaz­dy Lu­dwi­ka i jak­by ląd prze­ciw mo­rzu wzbie­ra­ją­ce­mu pod­nio­sły się wszę­dzie ludy uci­śnio­ne prze­ciw Teu­to­nom. I omdle­wa też ra­mię teu­toń­skie w boju, co­raz nie­bez­piecz­niej chwie­je się wal­ka. Na wszyst­kich punk­tach upa­da z ko­lei sztan­dar teu­toń­ski – prze­ma­ga­ją bogi do­mo­we.

Naj­nie­for­tun­niej­szą była Niem­com wal­ka orę­żem na skrzy­dle krzy­żac­kim w Li­twie. Mimo ty­sią­ce mie­czów nad kar­kiem Ja­gieł­ło­wym nie po­wio­dło się Teu­to­nom za­gnać go w mat­nię. Po stra­wio­nym w po­żo­gach wrze­śniu gruch­nę­ła za­trwa­ża­ją­ca po­gło­ska o przy­go­to­wa­niach do za­mknię­cia od­wro­tu z Li­twy. Nim z opóź­nio­ną je­sie­nią cięż­sze na­stą­pią nie­bez­pie­czeń­stwa, przy­szło woj­skom nie­miec­kim opu­ścić w paź­dzier­ni­ku zie­mię po­gań­ską. Toż samo uczy­nić mu­siał Zyg­munt po nie­dłu­giej wal­ce w zie­mi wę­gier­skiej. Po­da­rzy­ło mu się wpraw­dzie zdo­być gród ob­lę­żo­ny i znie­wo­lić so­bie w mał­żeń­stwo Ma­rią, ale nie­ba­wem po­wi­kła­ły się szy­ki. Oprócz za­we­zwa­ne­go z Fran­cji ksią­żę­cia ze krwi Wa­le­zych po­wo­ła­ła Elż­bie­ta prze­ciw Niem­com wło­skie­go księ­cia Ka­ro­la, a ten na­głym przy­by­ciem mógł o pew­ną zgu­bę przy­pra­wić Niem­ca. Ra­zem od Elż­bie­ty, Fran­cu­za, Wło­cha i Wę­grów za­gro­żo­ny, uj­rzał Zyg­munt je­dy­ne oca­le­nie w uciecz­ce. Po krót­kim więc try­um­fie w paź­dzier­ni­ku zwi­nął roz­to­czo­ny nad Wę­gra­mi sztan­dar teu­toń­ski i "pie­cho­tą" w li­sto­pa­dzie wró­cił do Nie­miec. Naj­dłu­żej, bo do stycz­nia, wa­ży­ło się szczę­ście trze­cie­go z za­pa­śni­ków teu­toń­skich, Wil­he lma, w Pol­sce.

Ten sta­wał do wal­ki bez woj­ska, bez po­gró­żek, bez zdra­dy. Je­dy­ną jego bro­nią był urok lat mło­do­cia­nych, uprzej­mo­ści ry­cer­skiej, oby­cza­jów przy­stoj­nych. Czym tyl­ko ująć mógł po­lor Za­cho­du, wszyst­kim teu­toń­ski świe­cił mło­dzie­niec. Wdzię­kiem zaś zbroj­ny, nie że­la­zem, go­dził Wil­helm nie w pan­ce­rzem odzia­ne pier­si mę­żów, lecz w bez­bron­ne ser­ce dzie­wi­cze. Róż­ny od oręż­nych za­pa­sów krzy­żac­twa w Li­twie, od zdra­dziec­kie­go gwał­tu Zyg­mun­ta w Wę­grzech, przy­brał za­mach teu­toń­ski w Kra­ko­wie po­stać cza­ru­ją­cej du­szę po­ku­sy. Cze­go też ani orę­żem spra­wić nie mógł teu­to­nizm, ani gwał­tem, tego bli­skim był wła­dzą słod­kiej ułu­dy. Zmie­rza­ją­ce już do kre­su dzie­ło zba­wie­nia Pol­ski i Li­twy, prze­byw­szy szczę­śli­wie nie­bez­pie­czeń­stwo urosz­czeń Zie­mo­wi­to­wych i brat­niej wa­śni Wi­tol­da, zna­la­zło się wo­bec no­wej, naj­nie­bez­piecz­niej­szej ze wszyst­kich prób.

Od cza­sów śmier­ci kró­la Lu­dwi­ka usta­ły wszel­kie związ­ki mię­dzy Ja­dwi­gą a Wil­hel­mem. Dwu­na­sto­let­nie wów­czas ser­ca nie mo­gły rze­czy­wi­stym pa­łać uczu­ciem. Wią­za­ła je tyl­ko pa­mięć wspól­nych ob­rzę­dów i za­baw w kole ro­dzin­nym. Za na­głym po­ja­wie­niem się mło­dzień­ca ra­ku­skie­go w Kra­ko­wie spoj­rza­ły na sie­bie jak­by cał­kiem nowe oczy i ser­ca. Oczy te i ser­ca pło­nę­ły pierw­szej wio­sny pro­mie­niem, rzad­kiej kra­sy po­wa­bem. Ja­kie tyl­ko naj­pięk­niej­sze wę­zły za­dzierz­gnę­ły się kie­dy mię­dzy serc dwoj­giem, ta­ki­mi po­cią­ga­li się wza­jem­nie ob­lu­bień­cy pięt­na­sto­let­ni. Ro­jem du­chów ku­szą­cych zle­cia­ły na nich z jed­nej stro­ny wspo­mnie­nia dzie­cin­nych lat, z dru­giej wi­do­ki obec­ne­go wra­że­nia i jak­by cza­ro­dziej­skim okrą­żyw­szy ich ko­łem chy­li­ły ku so­bie parę na­dob­ną. Chy­li­ły się ku so­bie w imię uro­czy­stych ślu­bów dzie­cięc­twa i dro­giej pa­mię­ci ojca, ku oj­cow­skich ży­czeń speł­nie­niu. I prze­mo­gły na­re­ście uro­cze du­chy po­ku­sy, zło­tą marą prze­szło­ści owład­nę­ły ser­ce dzie­wi­cy. Ręka w rękę z na­rze­czo­nym lat daw­nych go­to­wa zi­ścić wróż­bę gwiazd Lu­dwi­ko­wych. W gwiaz­dach kró­la Lu­dwi­ka świe­ci­ło nie­gdyś szczę­ście jego ulu­bień­ców teu­toń­skich – i świe­ci dziś szczę­ście Ja­dwi­gi.

Ale po­ga­sły już zo­rze kró­la Lu­dwi­ka. Dziś słoń­ce ja­giel­loń­skie na wi­do­krę­gu. Oto po szczę­śli­wym prze­by­ciu wo­jen­nej gro­zy krzy­żac­kiej wy­ru­sza już wiel­ki ksią­żę Li­twy ca­łym dwo­rem ku Pol­sce. Przed nim jego dary we­sel­ne, trzy wiel­kich czy­nów wróż­by, nie­skoń­cze­nie wspa­nial­sze od Lu­dwi­ko­wych. Jed­ną chrzest ludu po­gań­skie­go, dru­gą po­dwo­je­nie Ko­ro­ny Li­twą, trze­cią zwrot uszczerb­ków ko­ron­nych. Przy tak cen­nych na­ro­do­wi ofia­rach nie­pró­żen i sam Ja­gieł­ło sil­ne­go nad nie­wie­ścim ser­cem uro­ku. Szczę­śliw­sze to ser­ce nie­sie­niem niż przyj­mo­wa­niem łask, a daw­ca tak cen­nych da­rów bła­ga i po­trze­bu­je li­to­ści, że­bra­kiem oraz i daw­cą.

Toć tyl­ko li­tość Ja­dwi­gi nad Ja­gieł­łą może otwo­rzyć mu dro­gę do nie­ba. Toć tyl­ko li­tość Ja­dwi­gi nad Li­twą bał­wo­chwal­czą może dać jej zba­wie­nie. Tyl­ko też li­tość Ja­dwi­gi nad wła­snym na­ro­dem zdo­ła bli­zny jego za­go­ić. Wo­bec wień­ca ta­kiej za­słu­gi więd­nie mir­tów ra­ku­skich wie­niec. W bla­sku rze­czy­wi­sto­ści ja­giel­loń­skiej ga­śnie sa­mo­lub­na po­nę­ta po­kus teu­toń­skich. Ja­dwi­ga w Kra­ko­wie pol­ską zno­wu kró­lo­wą; ra­ku­skie­mu ob­lu­bień­co­wi do Ra­kuz z czo­łem schy­lo­nym!O pierw­szej wio­śnie sta­nął z po­wro­tem w pro­gach do­mo­wych. Z jego ustą­pie­niem znad Wi­sły roz­strzy­gnę­ła się na wszyst­kich punk­tach te­raź­niej­sza wal­ka teu­toń­stwa z lu­da­mi uci­śnio­ny­mi. Wszę­dzie po­bło­go­sła­wił Bóg uci­śnio­nym. Wszę­dzie wzbił się w nie­bio­sa dłuż­szy lub krót­szy okrzyk ra­do­ści z klę­ski Teu­to­nów. Naj­gło­śniej­sza była ra­dość w Kra­ko­wie. Po cza­sach upo­ko­rze­nia za­brzmia­ła tam pora bez­przy­kład­nie świet­nych uro­czy­sto­ści i go­dów. Na­stą­pił sze­reg wiel­kich ob­rzę­dów chrztu, za­ślu­bin, ko­ro­na­cji i hoł­dów.

Przy­stą­pi­ło naj­przód do chrzciel­ni­cy kra­kow­skiej gro­no ksią­żąt li­tew­skich, na ich cze­le Ja­gieł­ło – Wła­dy­sław, wkrót­ce król Pol­ski, i Wi­told-Alek­san­der, przy­szły wład­ca li­tew­ski. Po wiel­kim ob­rzę­dzie chrzest­nym na­stą­pił rów­nież wspa­nia­ły ob­rzęd we­sel­ny. Za­ślu­bi­nom wiel­kie­go księ­cia Li­twy z mło­dą kró­lo­wą pol­ską to­wa­rzy­szył sze­reg in­nych związ­ków we­sel­nych, ko­ja­rzą­cych krew kró­lew­ską Pol­ski i Li­twy. Daw­ny prze­ciw­nik Ja­gieł­łów, Zie­mo­wit ma­zo­wiec­ki, po­jął jego sio­strę ro­dzo­ną, Alek­san­drę, i stał się wier­nym zwo­len­ni­kiem no­we­go bie­gu rze­czy w Ko­ro­nie. Na­wet prze­zna­czo­ny nie­gdyś

Wil­hel­mo­wi w Pol­sce opie­kun, zniem­cza­ły Szlą­zak z Opo­la, nie wa­hał się w po­wszech­nej zmia­nie lo­sów za­wrzeć po­wi­no­wac­twa z Ja­gieł­łą po­ślu­bia­jąc je­dy­nacz­kę swo­ję, Ja­dwi­gę, ro­dzo­ne­mu Ja­gieł­ły, Wi­gun­do­wi. Pora ślub­ne­go po­łą­cze­nia Pol­ski i Li­twy sta­ła się porą po­wszech­ne­go bra­ta­nia się prze­ciw­ni­ków, porą po­wszech­ne­go na dłu­gie cza­sy we­se­la.

Boć któ­ryż prze­ciąg cza­sów go­dzien po­rów­na­nia z la­ta­mi, ja­kie za­ja­śnia­ły te­raz po­ślu­bio­nym z sobą na­ro­dom. Je­śli każ­da nie­mal sław­na w hi­sto­rii pora sły­nie głów­nie bu­rza­mi i gro­mo­bi­ciem, tedy obec­nej ja­giel­loń­skiej za­sły­nąć przy­szło po­go­dą i spo­ko­jem, ubło­go­sła­wić ludy ko­lej­nym speł­nia­niem się wszyst­kich spo­dzie­wa­nych po niej do­bro­dziejstw. Jak ob­la­ny zno­jem rol­nik w dzień żni­wa pra­co­wa­ły po­ko­le­nia ży­ją­ce na ni­wie zda­rzeń oko­ło do­ko­na­ne­go wła­śnie dzie­ła zba­wie­nia, a te­raz cała niwa ty­sią­ca­mi użę­tych zło­ci się kóp i pora sno­pom do gum­na. Ja­koż z bło­gim po­ko­jem tej ostat­niej pra­cy żni­wo­wej speł­nia się te­raz w oczach na­ro­du sze­reg przy­go­to­wa­nych do­tych­cza­so­wym tru­dem wy­pad­ków, zisz­cza z bez­przy­kład­ną rze­tel­no­ścią doba dzi­siej­sza, co za­mie­rza­ła wczo­raj­sza. Przy­rze­czo­ne zo­sta­ło speł­nie­nie trzech wiel­kich ślu­bów, trzech wiel­kiej przy­szło­ści wróżb, a te­raz jed­na po dru­giej w zło­ty doj­rze­wa owoc i w prze­wi­dzia­nej chwi­li spa­da do stóp na­ro­du.

Naj­pier­wej ze wszyst­kich speł­nia się wróż­ba na­wró­ce­nia po­gań­stwa. Tyl­ko czte­ry lata mi­nę­ły od owej po­myśl­nej dla teu­to­ni­zmu chwi­li, kie­dy Ja­gieł­ło na rze­ce Nie­mnie przy­się­gał Krzy­ża­kom ochrzcić się za lat czte­ry, i w ty­luż istot­nie la­tach do­trzy­mał on ślu­bu w Kra­ko­wie, a te­raz cią­gnie na­wró­cić Li­twę. Obok kró­la-ka­pła­na or­szak ksią­żąt i du­cho­wień­stwa pol­skie­go, sam król słu­gą bo­żym u swe­go ludu. Cała Li­twa po­gań­ska bia­łą chrze­ści­jań­stwa sza­tę przy­wdzie­wa, w ca­łym chrze­ści­jań­stwie ra­dość z na­wró­ce­nia ostat­nie­go z lu­dów po­gań­skich. Oj­ciec świę­ty go­tu­je bło­go­sła­wień­stwo i po­chwal­ne li­sty Wła­dy­sła­wo­wi, tyl­ko za­kon teu­toń­ski zgrzy­ta zę­ba­mi. Gdy Ja­gieł­ło z dro­gi na ślub z Ja­dwi­gą prze­słał wiel­kie­mu mi­strzo­wi za­pro­si­ny na chrzest w Kra­ko­wie, roz­gnie­wa­ła mi­strza proś­ba nie­wcze­sna. Za­miast do Kra­ko­wa na chrzci­ny po­śpie­szy­li Krzy­ża­cy za­pa­lić Ja­giel­le po­chod­nię we­sel­ną w Li­twie. Te­raz zaś, po ustą­pie­niu… z niej apo­stol­skiej wy­pra­wy lac­kiej, ude­rzy­li Niem­cy zno­wu na Li­twę dla po­no­wie­nia, jak mó­wią, Ja­gieł­ło­we­go chrztu z wody teu­toń­skim sa­kra­men­tem chrztu krwi. Pol­ska tym­cza­sem speł­nie­niem dru­giej wróż­by za­ję­ta. Wy­dar­te kró­le­stwu zie­mie sze­ro­kie wra­ca­ją do daw­ne­go związ­ku z Ko­ro­ną. Naj­pięk­niej­szą z nich, Ruś Czer­wo­ną, sama kró­lo­wa

Ja­dwi­ga od­bie­ra Wę­grom. Nada­ne przez Lu­dwi­ka ksią­żę­ciu na Opo­lu Ku­ja­wy zo­sta­ją od­ję­te zniem­cza­łe­mu Pia­sto­wi, mimo spo­wi­no­wa­ce­nie z Ja­gieł­łą przy­chyl­niej­sze­mu za­wsze Niem­com niż zie­mi przod­ków. Za­sta­wio­ne prze­zeń Krzy­ża­kom księ­stwo do­brzyń­skie oswo­ba­dza Ja­gieł­ło wy­kup­nem z rąk nie­miec­kich. Nim wkrót­ce przyj­dzie do ob­ra­chun­ku że­la­zem, każą so­bie Niem­cy hoj­nie na­li­czyć zło­ta.

Po­dob­nież i trze­cia obiet­ni­ca prze­cho­dzi w czyn. Po­łą­czo­ne tym sa­mym ber­łem na­ro­dy za­rę­cza­ją so­bie wie­czy­stą jed­ność i spół­kę. Sta­ją uro­czy­ste przy­się­gi na per­ga­mi­nie, a co per­ga­min przy­rzekł, to co­dzien­nie spraw­dza się w ży­ciu. Oba po­łą­czo­ne na­ro­dy dają so­bie raz po raz do­wo­dy rze­tel­ne­go bra­ter­stwa, nio­są so­bie wza­jem­nie po­moc w po­trze­bie. Po­la­cy spie­szą Li­twie na ra­tu­nek prze­ciw Krzy­ża­kom, Po­la­cy cią­gną z Li­twą w Dzi­kie Pola prze­ciw Ta­tar­stwu, Li­twa zbroi się do po­tęż­ne­go wspar­cia Po­la­ków w od­msz­cze­niu Po­mo­rza na Za­ko­nie. Cza­sy Ja­dwi­gi i Ja­gieł­ły kwit­ną nie tyl­ko da­ra­mi szczę­ścia, ale oraz cno­tą i po­świę­ce­niem. Toż bło­go­sła­wił Pan Bóg lu­dom owe­go cza­su i po­zwo­lił im się­gnąć na ko­niec po ostat­ni wie­niec wszyst­kich za­my­słów i usi­ło­wań na­szej po­wie­ści. Wie­niec to ostat­nie­go zwy­cię­stwa nad teu­to­ni­zmem w krwa­wym boju o wszyst­kie krzyw­dy wie­ków mi­nio­nych. Uwi­ła go lu­dom swo­im Ja­dwi­ga, ale nie chce pa­trzeć na strasz­ną chwi­lę, w któ­rej go so­bie zdo­bę­dą. Ona tyl­ko zgo­dę i bra­ter­stwo nie­sie na­ro­dom, ona i od wro­ga zgu­by od­wra­ca oczy. Dla­te­go za­sy­ła mo­dły do nie­ba, aby jej nie dano było drżeć wśród gro­mów tego sądu bo­że­go. A nie­ba wy­słu­cha­ły jej mo­dły i otwo­rzy­ły Ja­dwi­dze schro­nie­nie u sie­bie przed trwo­gą ziem­ską.

Peł­na za­sług i cier­pień zga­sła w kwie­cie ży­wo­ta, aby po wszyst­kie wie­ki świe­cić w pa­mię­ci. I jak­by znad gro­bu świę­tej roz­la­ła się do­ko­ła ja­sność znad jej gro­bow­ca. Ubo­gim i cier­pią­cym try­ska­ły zeń pro­mie­nie nie­wy­mow­nej po­cie­chy, ca­łe­mu na­ro­do­wi wze­szło znad jej mo­gi­ły nie zna­ne do­tąd świa­tło na­uki, słoń­ce szko­ły kra­kow­skiej. Wię­cej owszem od świa­tła mą­dro­ści ziem­skiej, bo nie­bie­skie na­tchnie­nie do czy­nu szla­chet­ne­go spły­nę­ło na­ro­do­wi z gro­bu Ja­dwi­gi. A jak cały jej za­wód na zie­mi, tak i ten wy­wo­ła­ny jej śmier­cią czyn na­pra­wia daw­ne krzyw­dy, nie­sie po­cie­chę daw­nym cier­pie­niom. Nowa to po­wieść w na­szej po­wie­ści. Ma­jąc osie­ro­co­ne ber­ło Ja­dwi­gi in­nej od­dać kró­lo­wej, prze­zna­cza je na­ród nie moż­nej wiel­kich mo­nar­chów có­rze, nie po­sa­gu bo­ga­te­go daw­czy­ni, lecz ubo­giej, za­po­mnia­nej wy­gnan­ce. W da­le­kim zam­ku nie­miec­kim w Sty­rii żyje sie­ro­ta po Ka­zi­mie­rzu, Anna, mał­żon­ka nie­miec­kie­go gra­fa na Cyl­li, mat­ka cór­ki w la­tach dzie­cię­cych. U pro­gów tego zam­ku sta­ją nie­zna­ni mę­żo­wie z od­le­głych stron nio­sąc szczę­śli­we po­sel­stwo miesz­kan­kom domu. Umar­ła kró­lo­wa w kró­le­stwie po­słów, a na­ród po­wo­ły­wa cór­kę cyl­lej­ską na tron sie­ro­cy. Bo mat­ka dzie­cię­cia cyl­lej­skie­go wy­szła ze krwi daw­nych kró­lów na­ro­du i do­zna­ła cięż­kiej krzyw­dy od ro­dzi­ca zga­słej kró­lo­wej. Ma więc dana jej być na­gro­da pod­nie­sie­niem cór­ki na tron Pol­ski i Li­twy. Wro­gim oj­czyź­nie Pia­stom od­jął na­ród ko­ro­nę, ale mimo prze­nie­wier­stwo po­tom­ków dro­ga na­ro­do­wi krew Pia­stów, czci i udo­stoj­nia ją na­ród w wnu­ce nie­win­nej.

Do­pie­roż ze śmier­cią Ja­dwi­gi znikł ostat­ni pro­myk li­to­ści nad Krzy­ża­ka­mi. Za­nio­sło się na tym sroż­szą prze­ciw nim bu­rzę, ile że zwy­cię­ska ostat­nich cza­sów wal­ka z teu­toń­stwem nie na wszyst­kich punk­tach rów­nie szczę­śli­we mia­ła na­stęp­stwa. Tyl­ko w Li­twie i w Pol­sce nie zdo­łał upo­ko­rzo­ny teu­to­nizm pod­nieść gło­wy po klę­sce. W Wę­grzech okrop­na bu­rza do­mo­wa za przy­by­ciem z Ne­apo­lu przy­wo­ła­ne­go od Elż­bie­ty ksią­żę­cia Wło­cha uła­twi­ła Zyg­mun­to­wi nową pró­bę for­tu­ny. Ko­rzy­sta­jąc z ko­lej­ne­go za­mor­do­wa­nia ksią­żę­cia i Elż­bie­ty a uwię­zie­nia Ma­rii, wdarł się Luk­sem­bur­czyk po raz dru­gi do bez­bron­ne­go nie­rzą­dem kra­ju i w po­wszech­nym za­mę­cie przy­wdział ko­ro­nę. Usi­ło­wał wpraw­dzie na­ród po kil­ka­kroć ze­drzeć mu ją ze skro­ni, ale nie­ustra­szo­na żad­ną to­nią ob­rot­ność Niem­ca umia­ła za­wsze na ko­niec do­rwać się grun­tu. Na­przód z przy­mu­szo­ną mał­żon­ką Ma­rią, na­stęp­nie bez niej, pod­trzy­my­wał Zyg­munt przez lat kil­ka­dzie­siąt sztan­dar teu­toń­ski w Wę­grzech.

Tym­ci grun­tow­niej na­le­ża­ło wy­trze­bić teu­to­nizm w Pol­sce. Głów­ną jego tam basz­tą byli Krzy­ża­cy. Z ty­miż od dwóch wie­ków przed­ni­mi wro­ga­mi Pol­ski i Li­twy nad­cho­dzi wre­ście spra­wa. Sta­je do niej z jed­nej stro­ny cały teu­to­nizm w po­sta­ci zbroj­nych huf­ców krzy­żac­kich i wy­lę­głe­go ze­wsząd ry­cer­stwa naj­dal­szych kra­jów Nie­miec, Za­cho­du. Z dru­giej nad­cią­ga­ją nie­przej­rza­ne za­stę­py pol­skie, li­tew­skie, ru­skie, z po­sił­ka­mi co­raz od­le­glej­szych stron Wscho­du. Na po­lach Grun­wal­du i Tan­nen­ber­ga sta­nę­li na­prze­ciw so­bie, jed­ni świe­cąc zbro­ją, zu­chwal­stwem i go­to­wą do osta­tecz­no­ści roz­pa­czą – dru­dzy ufa­jąc spra­wie­dli­wym wy­ro­kom bo­żym i pew­niej­szej sto­pie na wła­snej grzę­dzie. Na wiel­ki sąd boży sta­nę­li na­prze­ciw so­bie jako krzyw­dzi­cie­le i po­krzyw­dze­ni, na­jeźdź­cy i na­je­cha­ni, za­czep­ni­cy i do obro­ny zmu­sze­ni. W ta­kim też po­rząd­ku ma się te­raz to­czyć spra­wa przed Bo­giem; kto komu pierw­szy na­padł na dom, ten niech i na polu sąd­nym na­pa­da pierw­szy.

Dla­te­go mo­dli się król pol­ski i cze­ka, a Niem­com na słoń­cu lip­co­wym szy­sza­ki gorą. I gore nie­po­kój ser­ca win­ne­go, i dwa mie­cze wy­zwa­nia do boju szła z urą­ga­niem kró­lo­wi. Za­czem kie­dy chcą wal­ki, niech mają wal­kę. Trzy owszem wal­ki jed­na po dru­giej, trzy z ko­lei po­na­wia­ją­ce się bi­twy spa­dły na Niem­ców. W pierw­szej uśmiech­nę­ło się szczę­ście Teu­to­nom. W dru­giej sam król pol­ski uj­rzał się w nie­bez­pie­czeń­stwie, ale za­chwia­li się Niem­cy.

W trze­ciej ru­nę­ła py­cha teu­toń­ska. O za­cho­dzą­cym słoń­cu zdo­by­te sztan­da­ry teu­to­ni­zmu owie­wa­ły czo­ło spo­czy­wa­ją­ce­mu po zno­jach "wiel­kiej woj­ny" kró­lo­wi – roz­bie­gła się po ca­łym kra­ju wieść szczę­śli­wa o "wiel­kiej woj­nie" i o wiel­kiej wy­gra­nej. Z tym za­cho­dem lip­co­wym na dłu­go, dłu­go za­szło Niem­com słoń­ce na Wscho­dzie.I uzna­li wszy­scy w tych stro­nach zba­wien­ność bra­ta­nia się na­ro­dów. I zje­cha­li się po­bra­ty­mo­wie pol­sko-li­tew­scy u nad­bu­żań­skiej mie­dzy obu­dwóch kra­jów, aby so­bie za­przy­siąc w Ho­ro­dle jed­ność wie­czy­stą. Po­dzie­li­li się z sobą chle­bem swo­bo­dy i za­szczy­tów szla­chec­kich i po­ży­wa­li go przez dłu­gie lata w po­ko­ju i mi­ło­ści, co­raz ści­ślej jed­no­cząc wę­zeł. Taką to po­wieść o zjed­no­cze­niu się dwóch nie­przy­ja­znych nie­gdyś na­ro­dów wło­żył Pan Bóg w imio­na "Ja­dwi­ga i Ja­gieł­ło". A jak się to wszyst­ko szcze­gó­ło­wo dzia­ło i snu­ło, po­wa­żą się opo­wie­dzieć kar­ty na­stęp­ne.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: