Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jak się nie nudzić na emeryturze - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak się nie nudzić na emeryturze - ebook

Poradnik niezbędny dla emeryta, który pragnie się cieszyć życiem bez uszczuplenia zawartości portfela. Zachęca do działania, do walki z stereotypowym wyobrażeniem człowieka na emeryturze, który – jak mawiają satyrycy - nie wie, czy lepiej położyć się do łóżka wcześniej, by nie nudzić się przez cały wieczór, czy też przed północą, by nie nudzić się od rana. Strach przed kolejnym dniem, niepewność, nastrój przygnębienia, poczucie wyobcowania, pustka, samotność, utrata chęci do życia, mogą się przytrafić każdemu. Kiedy jesteśmy czynni zawodowo, nie mamy czasu, by drobiazgowo analizować stany emocjonalne. W uwalnianiu się od negatywnych emocji pomaga nam praca zawodowa, obowiązki, codzienny kontakt z ludźmi. Co począć w sytuacji, kiedy przeszliśmy na emeryturę, gdy odebrano naszej psychice i organizmowi wszystko, co daje aktywność zawodowa? Czy mamy poddać się losowi, zaakceptować biernie nowy etap naszego życia? „Być emerytem to bardzo trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się ze sobą” – powiadają twórcy mało życzliwych uwag. Autor poradnika Jak się nie nudzić na emeryturze wychodzi z innego założenia: - Inspiruje i zachęca do działania. - Sugeruje, co zrobić z nadmiarem czasu, którego na emeryturze nie umiemy sobie wypełnić. - Podpowiada, jak dostrzec jasne strony „nowego życia”, jak zaplanować codzienność, poranki i wieczory, kiedy człowiek budzi się z niechęcią i wieczorem nie może zasnąć. - Podaje wiele adresów, wskazuje miejsca, gdzie warto się udać, choćby na chwilę. Jego rady mogą okazać się lekarstwem na nudę, wskazówki – zachętą, bodźcem do zmiany sytuacji na lepsze. Poradnik został przygotowany tak, aby między czytelnikiem a doradcą nawiązały się sympatia i porozumienie oparte na zaufaniu. Zapoznajmy się najpierw ze spisem treści do poradnika Jak się nie nudzić na emeryturze, aby przekonać się do myśli Joanny Chmielewskiej: ”Lepiej grzeszyć i żałować. Niż żałować, że się nie grzeszyło”.

Spis treści

Wstęp Rozdział pierwszy Wolontariat Rozdział drugi Uniwersytety Trzeciego Wieku Rozdział trzeci W zdrowym ciele zdrowy duch. Tai-chi Rozdział czwarty Relaksacja i medytacja Rozdział piąty Kluby seniora Rozdział szósty Buszowanie cyberemeryta w sieci Rozdział siódmy Zajęcie na cztery sezony. Pomoc dla zwierząt i ptaków Rozdział ósmy Sprzątanie świata. Pomóż Ziemi! Rozdział dziewiąty Odwrócona hipoteka. Podroż luksusowym statkiem do tajemniczego Machu Picchu. Oferta adresowana wyłącznie do seniorów Rozdział dziesiąty Szukanie zatrudnienia Rozdział jedenasty Moje imię Emeryt. Lista złych uczynków Zakończenie

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7587-328-3
Rozmiar pliku: 1 019 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Zdrowi w wierze, w miłości, wytrwałości i w cierpliwości.

św. Paweł

Przystosowanie się do życia na emeryturze może nie być takie proste, jak się wydaje. Już św. Paweł Apostoł radził starszym mężczyznom zachowywać umiar w nawykach. A to wymaga dyscypliny wewnętrznej – opanowywania skłonności do troszczenia się nie tylko o własne wygody. Niewykluczone, że starsi panowie powinni nawet staranniej niż kiedyś planować swoją jesień życia i mocniej trzymać się w ryzach.

„Bądźcie zatem zajęci i miejcie zawsze mnóstwo pracy w dziele Pańskim, wiedząc, że wasz trud w związku z Panem nie jest daremny” – głosił w Pierwszym Liście do Koryntian (1 Kor 15,58). „Spróbujcie jeszcze więcej pomagać innym” – doradzał w kolejnym liście (2 Kor 6,13).

„Mimo upływu lat starajcie się być zdrowi w wierze, w miłości, w wytrwałości” – podpowiadał nam, maluczkim tego świata, którzy docierają do granicy wyznaczonej przez siły wyższe.

W Drugim Liście do swego najbliższego współpracownika Tytusa Apostoł Narodów – Paweł z Tarsu – udziela rad wierzącym różnej płci, różnego wieku i różnych zawodów. Ponieważ nie jesteśmy zainteresowani radami dla młodych kobiet, młodzieńców czy też niewolników, podajemy te, które dotyczą osób starszych.

Oto one:

Starcy, aby byli trzeźwi, poważni, roztropni, zdrowi w wierze, w miłości, w cierpliwości.

Także i stare niewiasty niech chodzą w ubiorze przystojnym, jak przystoi świętym; niech nie będą potwarliwe, nie kochające się w wielu winach, poczciwych rzeczy nauczające;

Aby młodych pań rozumów uczyły, jakoby mężów swoich i dziatki miłować miały.

Aby były roztropne, czyste, domu pilne, dobrotliwe, mężom swym poddane, aby słowo Boże nie było bluźnione (2 Tym 2,2-5).

Tytus – biskup gminy chrześcijańskiej na Krecie – miał głosić te rady wszem i wobec, łagodnie napominać swych wiernych, a nawet strofować ich z powagą. Od tego czasu minęło wiele, wiele lat. Ze zdrowych nauk głoszonych w tych niepamiętnych czasach o tym, że starcy powinni być ludźmi trzeźwymi, statecznymi, roztropnymi, o zdrowej wierze, odznaczać się miłością i cierpliwością, a starsze kobiety w zewnętrznym ułożeniu mają być jak najskromniejsze, dalekie od plotkarstwa, oszczerstw, upijania się winem – nasi słowiańscy przodkowie musieli wyciągnąć daleko idące wnioski.

Uniwersalne prawdy weszły nam w krew na zawsze. Żyjemy nimi aż do późnej starości, czasami w przekonaniu, jak łatwo innych uczyć dobra. Zdrowi w wierze, w miłości i w cierpliwości, w pełni aktywni zawodowo nie zauważamy albo nie chcemy zauważyć najważniejszego momentu w życiu, jakim jest emerytura. W gerontologii mówi się wiele o stresie przejścia na emeryturę, o nagłej pustce człowieka, o odebraniu psychice i organizmowi wszystkiego, co daje aktywność zawodowa. W chwili przechodzenia na emeryturę jeszcze nie wiemy, nie odczuwamy, nie jesteśmy świadomi, że ta decyzja o zakończeniu działalności zawodowej może prowadzić do szybkiego starzenia się, zniedołężnienia, załamania zdrowia czy też utraty chęci do życia.

Może. Aczkolwiek nie musi.

O wieku emerytalnym nie wolno myśleć z lękiem. To relatywnie krótki odcinek naszego życia, z którego – jak z kosza na śmieci – należy wyrzucić wszelkie stereotypy. Obraz zgarbionego staruszka siedzącego przed telewizorem już od wczesnych godzin porannych, sylwetka otyłej babci, próbującej dogonić uciekającego przed nią dorodnego wnuczka, niewidoczna dla klienta dorabiająca w kiosku teściowa-emerytka, której twarz zasłaniają kolorowe i błyszczące paczki slimów i lightów,nie oznaczają jednak, że tego rodzaju „rozrywki” muszą stanowić ich jedyne zajęcie. Stereotypów musimy pozbyć się sami. Nikt nam w tym nie pomoże. Zacznijmy więc od zmiany myślenia. Róbmy wszystko, aby miłe uczucie wywołane czymś dobrym, pozytywnym zadomowiło się w codziennym życiu na emeryturze. Nauczmy się sprawiać sobie na starość przyjemność wielką lub krótkotrwałą, znajdować w czymś przyjemność, odczuwać przyjemność, robić coś z przyjemnością, jednym słowem – czerpać z życia same przyjemności.

Z dużą więc przyjemnością będziemy Wam radzić. Wszystkim tym, którzy lubią słuchać rad innych. Ponieważ na poradnik Jak się nie nudzić na emeryturze?złożyły się przeżycia i doświadczenia kilkudziesięciu osób, będziemy się zwracać do Was w liczby mnogiej. Nikogo nie będziemy napominać, nikogo strofować; nasze rady kierujemy do tych, którzy potrafią zadawać sobie pytania, a nie zawsze znajdują na nie właściwe odpowiedzi lub rozwiązania. Podpowiemy, co zrobić z nadmiarem wolnego czasu, którego nie umiemy wypełnić. Zasugerujemy, co byłoby dobre, kiedy pojawia się niepewność, obawy, samotność. Będziemy mówić Wam, jak dostrzec jasne strony życia na emeryturze, jak zaplanować codzienność, poranki i wieczory, kiedy człowiek budzi się z niechęcią i wieczorem nie może zasnąć. Podamy wiele adresów, wskażemy miejsca, gdzie warto się udać, choćby na chwilę.

W większym gronie, bo przy Waszym udziale, spróbujemy omawiać czas emerytury, który może być szansą na zrealizowanie ciągle odkładanych marzeń, będziemy zastanawiać się nad tym, jak odnaleźć się w pełni w nowej sytuacji życiowej.

Życie emeryta to twardy orzech do zgryzienia. Skoro mamy go przed sobą, trzeba go rozłupać, aby okazał się pestką. Nie musimy już szukać stosownego narzędzia, mamy je bowiem w rękach. Jest nim niniejszy poradnik, obejmujący różne dziedziny.

Zachęcamy miliony polskich rencistów i emerytów do złożenia wizyty w nieznanym im czasami świecie pozytywnych myśli i pozytywnego myślenia. Każdy z Was będzie mógł znaleźć odpowiedni drogowskaz wskazujący kierunek zgodny ze swoimi oczekiwaniami.

Jesteśmy przekonani, że po lekturze tej książeczki niejeden z Was będzie wiedział i mógł podpowiedzieć innym, jak radzić sobie z samotnością, jak doświadczać czasu w całej jego rozciągłości, w jaki sposób dać szansę każdemu dniowi, aby nie był dniem straconym.

Z dobrym, emeryckim przesłaniem adresowanym do Was, wyrażonym w prostym zdaniu: „Na emeryturze można radzić sobie zupełnie nieźle”, zapraszamy wszystkich do lektury.

Rozdział pierwszy Wolontariat

Miej pomysly na starość,

tak jak wcześniej miałeś je na życie!

Kiedy mój kolega, powszechnie znany i lubiany profesor uniwersytetu, odszedł na emeryturę, był zupełnie wypalony, jak nagrobna świeczka. Lata walki o kolejne tytuły, zdobywanie coraz wyższych pozycji i stanowisk w pracy naukowej – nagle i bezwzględnie dały o sobie znać. Spędzenie czterdziestu lat na pisaniu artykułów i prac naukowych, recenzowaniu dziesiątek dysertacji, zarządzaniu katedrą i podlegającymi mu pracownikami wyczerpały jego energię i zapał, a nawet wiarę w to, co usilnie budował, tworzył, przekuwał i niszczył, próbując nadać rzeczywistości akademickiej nowy, odmienny kształt.

Postanowił więc zadbać o siebie. Pierwszym pomysłem, szybko zrealizowanym, były uzdrowiska. Tu można skoncentrować się na jednym – na odpoczynku. O ciało zadbają lekarze, pielęgniarki, masażyści. Pierwsze pół roku czasu emeryckiego profesor spędził na zapoznawaniu się z zasobami naturalnymi uzdrowisk. Profesorską herbatkę, serwowaną mu przez sekretarkę, zamienił na wody lecznicze, z których nieliczne tylko miały smak mało obrzydliwy. W górskim klimacie mocnobodźcowym wchłaniał podczas kąpieli, zawijań, okładów i tamponów peloidy, czyli borowiny. Masaże wirowe, wibracyjne i podwodne stosował w godzinach przedpołudniowych, zostawiając na wieczorne zabiegi bicze szkockie. Nie uchronił się ani przed ultradźwiękami, ani przed światłolecznictwem, ani przed ciepłolecznictwem.

Frontalny atak na ciało przyniósł oczekiwane i znaczące rezultaty, na jakie zresztą liczyły kolejne ekipy nim się zajmujące.

Jeden ze znajomych profesora, po wysłuchaniu zachwytów kuracjusza nad wyższością statusu emeryta nad osobą czynną zawodowo, w rozmowie telefonicznej skonstatował z goryczą w głosie: „Widzę, że nie brakuje ci pomysłów na starość, tak jak wcześniej nie brakowało ci ich na życie!”.

Nadeszła jednak nieuchronna chwila, kiedy profesor zaczął się nudzić. Półroczna kuracja uświadomiła mu, że zdrowe teraz ciało nie ma żadnych wyzwań. Żadnego zadania, żadnej rywalizacji. Puls miał stabilny, ciśnienie krwi oraz poziom cukrów i białek jak u rozkwitającego chłopca, a jego rdzeń nadnerczy, który przez tyle lat wytwarzał adrenalinę w reakcji na stres, w zdrowym ciele pozostał w uśpieniu. Zmęczony, wypalony niedawno emeryt nie mógł dłużej znieść słodkiej bezczynności.

W rozmowie z równie uczoną osobą powiedział tak: „Przez pół roku było niezwykle sympatycznie. Wreszcie ktoś się mną zajmował. Lubiłem to profesjonalne dotykanie, masaże, to wykalkulowane bicie i uciskanie mnie po mięśniach. Kiedy lekarze i pielęgniarki przywrócili moje ciało do dawnej świetności, kiedy nie odczuwałem już żadnego bólu ani w mięśniach, ani w krzyżach, uświadomiłem sobie, że nie mogę tygodniami pozostawać w łóżku w tak świetnej formie”.

Brak motywacji, aby wcześnie wstawać z łóżka, narastająca tęsknota za tymi, których lubił i nie cierpiał, tęsknota za dawnym życiem i dzwonkami trzech aparatów telefonicznych, które brzęczały onegdaj bez przerwy, a dziś milczały jak zaklęte – wszystko to coraz boleśniej dawało znać o sobie.

W głowie profesora rodził się kolejny pomysł na życie. Pomoc innym. W epoce katastrof – od ataków terrorystycznych po amerykańskie tornada i tsunami na Oceanie Indyjskim, trzęsienie ziemi na Haiti, które dotknęło trzy miliony ludzi – nie można pozostać obojętnym na ludzkie nieszczęścia. Te przerażające tragedie działy się jednak na odległych kontynentach. W kraju profesora prasa codzienna przynosiła może mniej wstrząsające wieści. A jednak były to tak samo poruszające ludzkie dramaty jak tamte, o których z biegiem czasu zapomniano.

Zbawienna myśl pojawiła się pod wpływem bezustannie włączonego telewizora. W reportażu o bezduszności mieszkańców jednej z wiosek, w której opuszczona przez zdesperowaną matkę autystyczna dziewczynka umarła z głodu, padło pytanie reporterki, skierowane do jednego z jej sąsiadów: „Pomógłby pan, gdyby pan wiedział o losie tej dziewczynki?” Zdziwiony, barczysty i dobrze odżywiony chłop zająknął się, a po chwili odburknął zdecydowanym głosem: „A co ja mogę?! Dlaczego ja, a nie ktoś inny? To nie moja sprawa. To sprawa lekarzy i władzy!”.

Odpowiedź mężczyzny z reportażu zrobiła na nudzącym się profesorze ogromne wrażenie. Pomyślał: „Przecież jestem zdrowy fizycznie, radzę sobie ze stresem, samorealizowałem się przez całe życie. W myśl teorii Aarona

Antonovsky'ego muszę przecież dostrzec sens życia – nawet na emeryturze; tworzyć coś nowego, podtrzymywać więzi społeczne i zdecydowanie oswoić, a potem ujarzmić czas zmiany. Przecież w stosownym czasie dokonałem bilansu swojej kariery zawodowej, zamknąłem jedną kartę; z pełną odpowiedzialnością mogę więc otworzyć drugą. Mam przecież olbrzymie poczucie koherencji, a to nie każdemu jest dane!".

Po chwili zadumy znowu zaczął roztrząsać w myślach swój problem: „Muszę się zmobilizować! Zmierzyć się z tym, co nie pozwala mi nawet na spokojną drzemkę. Nie poddawać się! Szukać wyjścia z sytuacji – bez nerwowego działania, bez stresu”.

Coś mu podszepnęło: „Zracjonalizuj nowy czas i nowe życie, a w ten sposób wejdziesz w nową rzeczywistość przez szeroko otwartą bramę”.

W ten sposób narodził się nowy wolontariusz.

Zanim zakończymy tę niezwykłą relację z życia Profesora X, poświęćmy kilka chwil elegancko brzmiącemu terminowi „wolontariat”.

Słowo „wolontariat” pochodzi z języka łacińskiego i oznacza „coś, co jest dobrowolne”. Ktoś, kto wykonuje dobrowolną i świadomą pracę na rzecz innych lub całego społeczeństwa bez wynagrodzenia materialnego, to wolontariusz.

Praca (pomoc) wykonywana przez wolontariusza nie dotyczy pomocy rodzinie (np. babci), kolegom lub przyjaciołom. Choć jest bezpłatna, w rzeczywistości wolontariusz uzyskuje niedające się przełożyć na wymierny zysk (pieniądze) wynagrodzenie niematerialne: satysfakcję, uznanie ze strony innych, podziękowania wyrażone gestem, uśmiechem, uściskiem dłoni, łzami szczęścia itd.

Wolontariat istniał od zamierzchłych czasów w formie niezinstytucjonalizowanej. Społeczeństwa prymitywne, plemiona, grupy etniczne nie byłyby w stanie przetrwać głodu, epidemii, zapewnić sobie bezpieczeństwa bez współdziałania i wzajemnej pomocy oraz motywacji wywołującej określone zachowanie w danej sytuacji. Z czasem pojawiły się grupy społeczne reprezentujące trwałą formę niepaństwowych stowarzyszeń: organizacje kościelne, chłopskie, branżowe (cechowe), szkolne. Któż z nas nie pamięta zgłaszania się na ochotnika do wykonania jakiejś pracy użyteczności publicznej w szkole, w harcerstwie czy w organizacjach młodzieżowych?

Każdy proces motywacyjny u człowieka, bez względu na stopień natężenia, powoduje pojawienie się stanu podniecenia, podekscytowania, zmian energetycznych w zachowaniu (wzrost lub spadek sił), różnorodnych pozytywnych emocji. Dzięki motywacji mobilizujemy się, działamy, a dobrze wykonana praca przynosi wyłącznie przyjemność i potęguje w nas poczucie dumy. Chęć bycia potrzebnym, zrobienia czegoś pozytywnego, pożytecznego jest dla nas czymś tak naturalnym, jak jedzenie i spanie. Jeśli zrobimy coś dobrego, oczekujemy, że ktoś to zauważy. Ten ktoś to drugi człowiek, od którego spodziewamy się pochwały.

Nieliczni tylko wykazują brak potrzeby kontaktu z ludźmi. Są to tak zwani samotnicy. Można ich nazwać egoistami, bo przecież z nikim niczym się nie dzielą. Nie potrzebują nawiązywać kontaktu z innymi, nie mają żadnej chęci ani okazji spłacenia dobra, które kiedyś otrzymali. Samotnicy, egoiści nigdy nie wybiorą wolontariatu jako sposobu na życie.

A nasz profesor nigdy nie był egoistą. Sam przyznaje, że w okresie działalności zawodowej był samotnikiem z wyboru i przekonania. Utwierdzony w swym wyborze powiadał, że samotność to pozytywne zjawisko dla tych, którzy chcą coś osiągnąć w życiu, i że samotnym jest się tylko wtedy, gdy się ma za dużo wolnego czasu.

Na ekranie komputera błyska wyczekiwana informacja. Profesor czyta na głos.

Pilnie poszukiwani wolontariusze do:

– animacji czasu wolnego w szpitalu rehabilitacyjnym dla dzieci,

– opieki nad osobami z niepełnosprawnością intelektualną,

– opieki paliatywnej,

– pomocy biurowej,

– pomocy w działaniach organizacji kulturalnej,

– pomocy w nauce dzieciom,

– pomocy w nauce w pogotowiu opiekuńczym,

– pracowni terapii zajęciowej,

– programu „Starszy Brat – Starsza Siostra”,

– prowadzenia warsztatów artystycznych,

– prowadzenia zajęć w świetlicy socjoterapeutycznej,

– przedszkola,

– zespołu szkół specjalnych.

My też klikniemy w odpowiednie okienko przyszłego wolontariusza, by zrekapitulować dalszy przebieg rozważań Profesora.

„Przecież przez tyle lat byłem znakomitym psychologiem uniwersyteckim – myśli sobie profesor. – Od ludzi, którymi kierowałem, oczekiwałem tego, co jest w nich najlepsze. Nie zdarzyło mi się nigdy, bym nie zauważał potrzeb swych pracowników. Poprzeczkę w doskonałości prowadzenia zespołu, kierowania nim, codziennego wspomagania ustawiłem jak najwyżej. Stworzyłem zespół, w którym rzadkie niepowodzenia nie mogły oznaczać przegranej prawie żadnego z jego członków. Wykorzystałem zachodnie, amerykańskie i francuskie wzorce, by zachęcić wszystkich do sukcesu, do parcia do przodu, do walki o uniwersytecki byt. Okazywałem od czasu do czasu uznanie dla podwładnych, którzy szli ze mną w jednym szeregu i nie wykazywali chęci skrętu ani w lewo, ani w prawo. Chwaliłem publicznie ich osiągnięcia. Cieszyłem się z ich sukcesów. Stosowałem technikę wzmacniania pozytywnego i negatywnego w stosunku do wszystkich podwładnych. Nagradzałem. A jednak… – westchnął profesor. – A jednak nie wydobyłem z podwładnych tego, co najlepsze”.

W życiu profesora zdarzały się chwile, kiedy ogarniało go uczucie zniechęcenia powodowane coraz głębszym przekonaniem, że los wyznaczył go do nieustającej opieki nad innymi.

Zapadła decyzja. Profesor wyartykułował ją głośno: „Tak. Wybiorę opiekę nad osobami niepełnosprawnymi”. Doskonale wiedział, że wybór jednej drogi nie oznacza rezygnacji z innych dróg, a podjęcie szybkiej decyzji uwalnia od męki zastanawiania się. „Niepełnosprawność” zawsze wydawała się mu pojęciem pozytywnym, szlachetnym i dystyngowanym, jednym słowem – nobliwym. W jego przekonaniu ktoś zajmujący się niepełnosprawnym, czyli człowiekiem o ograniczonej zdolności do wykonywania czegoś, co nie jest bliżej określone, styka się z istotą użyteczną. A tego rodzaju zajęcie może stać się fascynującą – nie tylko intelektualnie – przygodą.

Ostatnie pięć lat emerytury profesor poświęcił niepełnosprawnym. Działał na wiele różnych sposobów. Nie wystarczało czasu. Z dnia na dzień coraz bardziej przekonywał się, że jest potrzebny. W lot zrozumiał, że tragedią niepełnosprawności nie jest taka czy inna ułomność, lecz poczucie ogromnej samotności.Odczuł wyraźnie, że ci ludzie – pokrzywdzeni przez los, dzięki temu, co on robi dla nich, poznają prawdę o sobie i otaczającej ich rzeczywistości. Ten nowy rodzaj „wiedzy” wzmacnia ich i dodaje sił, aby łatwiej przejść przez życie.

Krok po kroku profesor-wolontariusz przenosił na podopiecznych swoje wieloletnie doświadczenie w przełamywaniu barier między dwoma światami, a oni reagowali na to promieniującą radością, którą wyrażały ich oczy. Dzięki radości, uśmiechowi, innemu spojrzeniu na rzeczywistość i ludzi odkrywali swój potencjał dobra, rozwijali go i wykorzystywali w konkretnych działaniach.

Ich cele, czyli likwidowanie strachu przed tzw. ludźmi normalnymi oraz otwarcie się na otaczającą ich rzeczywistość, były realizowane z taką samą intensywnością, jak zamieranie poczucia nudy i frustracji u profesora. Terapia zadziałała na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Wzajemne oddziaływanie na siebie dwóch układów, w którym relacja człowiek – człowiek powoduje wzmocnienie oczekiwanego efektu, przyniosło rezultaty. Ta, jakże naturalna, niczym nieuwarunkowana relacja: ja chcę być dla ciebie – ty też chcesz być dla mnie,rozbudziła dwa różne serca z dwu różnych światów. U profesora zrodziła nowe poczucie sensu życia i jego wartości; innego życia. W przypadku niepełnosprawnych sprawiła, że po raz pierwszy zaczęli oni postrzegać życie jako bezcenny i niepowtarzalny dar.

Wolontariat to kopalnia dobra. Jan Paweł II powiedział kiedyś: „Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi”. W tej kopalni dobra jest tak wiele możliwości wyborów. A to właśnie nasze wybory pokazują, kim naprawdę jesteśmy. Zechciejmy – choćby na chwilę – rzucić okiem na internetowy serwis sieci centrów wolontariatu w Polsce (www.wolontariat.org.pl). Serwis ten ułatwia szybkie odnalezienie adresów kilkunastu ośrodków regionalnych i lokalnych.

Jeśli mamy czas i odczuwamy nawet niewielką wolę pomocy innym i dzielenia się z innymi – pójdźmy za głosem serca, które wie wszystko.

Dzielenie się z innymi wiedzą, doświadczeniem, dobrocią czyni cuda – zarówno w naszym życiu, jak i ludzi niepełnosprawnych, uzależnionych, samotnych, starszych. Dróg i szlaków, na końcu których jest zawsze ktoś, kto na nas czeka – jest wiele. Adresy i opisy części z nich podajemy poniżej:

– www.bazy.ngo.pl (strona zawiera dane wszystkich fundacji i stowarzyszeń w Polsce).

– www.worldvolunteerweb.org (strona zawiera informacje o wolontariacie na całym świecie).

– www.4evs.net (strona wolontariuszy EVS z całej Europy).

– www.avso.org (strona Stowarzyszenia Organizacji Wolontariackich).

– www.eastlinks.net (regionalna sieć organizacji działających w różnych krajach Europy Środkowo-Wschodniej).

– www.sosforevs.org (oficjalna strona Wolontariatu Europejskiego utworzona przez Komisję Europejską).

Aby przybliżyć ludziom dobrej woli idee wolontariatu, autorzy strony www.wolontariat.org.pl informują potencjalnych wolontariuszy o zadaniach, które na nich czekają.

Co może robić wolontariusz?

Wolontariusz może pracować w organizacjach pozarządowych i instytucjach publicznych. Jest przydatny przede wszystkim w pracach biurowych – wpisywaniu tekstów do komputera, wysyłaniu faksów, kserowaniu, segregowaniu dokumentów itp. Może też tłumaczyć teksty z języków obcych lub administrować stroną internetową organizacji. Jeśli posiada odpowiednią wiedzę, może udzielać porad specjalistycznych (prawnych, księgowych itd.). Może też zająć się koordynacją projektów lub pisaniem wniosków. Może również czuwać przy telefonie zaufania lub mieć dyżury w recepcji. Wolontariusze mogą wesprzeć organizację uroczystości, festynów, konferencji, a także uczestniczyć w tworzeniu ulotek, folderów, pomagać przy ich dystrybucji. Można także wziąć udział w kampaniach społecznych, zbieraniu podpisów pod petycjami, kwestowaniu. Właściwie to, co można robić w organizacji zależy od tego, czym dana organizacja się zajmuje.

Wolontariusze mogą pomagać osobom bądź rodzinom, które z jakiś względów tej pomocy potrzebują. Główną grupą odbiorców pracy wolontariuszy są osoby niepełnosprawne. Pomoc tym osobom wiąże się przede wszystkim z przebywaniem z nimi, towarzystwem, wspieraniem i motywowaniem ich do aktywności. Można z nimi wychodzić na spacer, do kina, czy po prostu rozmawiać. Często są to osoby samotne, które otrzymują pomoc specjalistyczną, ale brakuje im zwykłego kontaktu z drugą osobą. Oprócz spędzania czasu z osobami niepełnosprawnymi możemy uczestniczyć w ich rehabilitacji czy terapii, oczywiście pod okiem osób przeszkolonych.

Wielu wolontariuszy pomaga osobom niewidomym, czytając im gazety lub książki. Chodzi również o prostą pomoc w załatwianiu spraw urzędowych, wypełnianiu kwitków na poczcie.

Równie dużą grupą odbiorców pomocy wolontariuszy są osoby starsze, często samotne. Tak samo, jak w przypadku osób niepełnosprawnych, wsparcie wolontariuszy polega przede wszystkim na towarzystwie, rozmowie.

Można więc pracować bezpośrednio z ludźmi – np. pomagać osobie starszej, czytać osobie niewidomej prasę lub książki, uczestniczyć w terapii dziecka autystycznego lub pracować z osobami niepełnosprawnymi.

Wolontariusz może pomagać dzieciom, zwłaszcza dzieciom niepełnosprawnym. Pomoc w zasadzie polega na zabawie z nimi, wypełnianiu im czasu wolnego. Można organizować różnego rodzaju zajęcia: teatralne, muzyczne, plastyczne, fotograficzne; współuczestniczyć w zajęciach z majsterkowania itp. Bardzo często dzieci w wieku szkolnym potrzebują pomocy w lekcjach, korepetycji z różnych przedmiotów.

Jeśli ktoś nie chce pracować bezpośrednio z ludźmi, może zajmować się zwierzętami. Może to być praca w schronisku dla psów, zajmowanie się końmi; praca w ogrodzie botanicznym, muzeum, galerii lub bibliotece (informacje dla wolontariuszy, http://www.wolontariat.org. pl/stronaphp?p=88).

Rozdział drugi Uniwersytety Trzeciego Wieku

Nie zawsze za młodu drży nam serce,

nie zawsze na starość drżą nam nogi.

Obecnie w naszym kraju jest 10 milionów rencistów i emerytów. Niedługo kolejne miliony Polek i Polaków przekroczą 65. rok życia. Ponad jedna czwarta społeczeństwa to seniorzy. Dzięki wyższej stopie życiowej obywateli Unii Europejskiej, lepszej medycynie, szybko rozwijającym się naukom, na przykład biochemii, wprowadzeniu badań profilaktycznych, większej świadomości prozdrowotnej itd. przedłuża się życie obywatela – nie tylko starej Europy, ale również środkowej i centralnej – średnio o 20-25 lat!

O nas, rencistach i emerytach rosnących w siłę, muszą myśleć inni. Kim oni są? Są politykami, wojewodami, starostami powiatowych miast. Za nimi idą rektorzy wyższych uczelni, psychologowie, socjolodzy i ludzie dobrej woli. Wśród nich są tacy, którzy zamartwiają się naszą przyszłością. Z ich rosnącego niepokoju o jutro seniorów rodzą się różne pomysły. Jedne okazują się niewykonalne, inne są wcielane w życie.

O zinstytucjonalizowanych pomysłach mówi się w telewizji, pisze w prasie. Niewątpliwym natomiast sukcesem ostatnich lat są Uniwersytety Trzeciego Wieku, które nieodwołalnie weszły do obiegu społecznego. Pierwszy uniwersytet tego typu, założony we Francji, obchodzi w tym roku 37. rocznicę powstania^(\ 1).

Działalność Uniwersytetów Trzeciego Wieku (UTW) wiąże się bezpośrednio z ideą wolontariatu. To właśnie dzięki wolontariuszom Uniwersytety Trzeciego Wieku dysponują świetną kadrą dydaktyczno-naukową i doświadczonymi organizatorami.

Marta Woźny – psycholog z Gdyni – w artykule zatytułowanym Wolontariat — radość z dawania pisze o swoich wrażeniach wyniesionych z pracy wykładowcy w Gdyńskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku^(\ 2).

Spotkania z seniorami są prawdziwym źródłem satysfakcji i powodem do dumy. Jak to miło słyszeć od swych słuchaczy, że wiedza i umiejętności przekazywane na zajęciach rzeczywiście dają wyniki. Krystyna Mochalska, studentka Gdyńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku (GUTW) od początku jego istnienia, z entuzjazmem stwierdza, że dzięki wykładom i warsztatom nie tylko poszerza swoje wiadomości, ale ciągle czuje się młoda, bo nie ma czasu się starzeć.

Czym są Uniwersytety Trzeciego Wieku? Jak wiele innych rzeczy – pomysłem zrodzonym na Zachodzie, w krajach bogatych (zob. przypis 1). Tam właśnie – od przynajmniej czterdziestu lat – systematycznie wzrastała i wzrasta do dziś długość życia ludzi, objętych dobrą lub bardzo dobrą opieką zdrowotną, zajadających różnokolorowe sałatki przez okrągły rok, popijających gęste soczki z pudru zamrażanego nad brazylijską Amazonką. Wyższa stopa życiowa społeczeństw bogatych krajów starej Unii Europejskiej, dynamiczny rozwój techniki, wynalazki nie ograniczyły innych potrzeb przeciętnego obywatela kontynentu. Zwrócili na to uwagę światli ludzie działający w Organizacji Narodów Zjednoczonych.

W 1982 roku w Międzynarodowym planie dział^ania w kwestii starzenia się społeczeństw, przyjętym przez Zgromadzenie Narodowe ONZ, wprowadzono następujący zapis:

Instytucje państwowe, organizacje pozarządowe i środki masowego przekazu mogą podjąć starania, aby osoby starsze miały dostęp do wiedzy na różnym poziomie, aby nie musiały żyć z piętnem upośledzenia fizycznego i psychicznego, a także nie były pozbawione zadań i uznania w swoim środowisku.

Jak już nadmieniliśmy – ludzi starzejących się przybywa z roku na rok. Starzenie nie jest już traktowane jako warunek biologiczny, ale jako proces zachodzący w psychice ludzkiej. Dlatego też z początkiem lat 80., jak gdyby w odpowiedzi na „plan działania w kwestii starzenia się społeczeństw”, specjaliści zachodni zaczęli debatować nad włączeniem osób starszych do systemu kształcenia ustawicznego. W debatach podkreślano znaczenie uczestnictwa kolejnych pokoleń emerytów w procesach zachodzących w społeczeństwie krajów coraz szybciej się rozwijających i wskazywano na konieczność aktualizacji wiedzy seniorów.

Osiąganie tego rodzaju celów jest możliwe jedynie dzięki zwiększeniu aktywności nie tylko intelektualnej, ale również psychicznej i fizycznej. W debatach nie zapomniano o potrzebach każdego człowieka, bez względu na jego wiek, takich jak:

– potrzeba bycia uznanym za część społeczeństwa (grupy);

– potrzeba poszerzania wiedzy i umiejętności;

– potrzeba samokształcenia;

– potrzeba poznawania środowiska;

– potrzeba uczestniczenia w użytecznych społecznie przedsięwzięciach;

– potrzeba wypełnienia wolnego czasu;

– potrzeba utrzymywania kontaktów towarzyskich, podtrzymywania więzi;

– potrzeba stymulacji psychicznej i fizycznej.

Ciągłe przemiany ekonomiczne, gospodarcze, postęp techniczny i ekonomiczny w naszym kraju sprawiły, że wiele osób z niektórych grup społecznych nierzadko musiało rezygnować z edukacji na rzecz pracy. Rezygnacja z młodzieńczych marzeń dla pogodzenia życia zawodowego z obowiązkami rodzinnymi nie oznacza jednak wyzbycia się na zawsze wyżej wymienionych potrzeb.

Jeszcze w czasach PRL-u (w 1982 r.) Uniwersytet Jagielloński w Krakowie podjął badania nad zaspokajaniem potrzeb intelektualnych i psychicznych starszego pokolenia, dzięki którym wprowadzono eksperymentalny program edukacyjny dla osób powyżej czterdziestego roku życia. Był to dobry początek do stworzenia modelu uniwersytetu, który da możliwość edukacji osobom o różnym profilu wykształcenia, wieku i o różnych doświadczeniach życiowych.

I stało się tak jak było zapisane w gwiazdach.

Wszyscy doskonale wiemy, że najważniejszy w każdym działaniu – nawet wspomaganym przez niebiosa – jest początek. Potem liczą się fakty.

Oto one.

Obecnie Uniwersytetów Trzeciego Wieku, według różnych szacunków, jest około stu czterdziestu, a słuchaczy – kilkanaście tysięcy. W samym Krakowie liczba uczestników zajęć w UTW zbliża się do dwu tysięcy! W stolicy naszego kraju mamy sześć znakomicie działających uniwersytetów^(\ 3). Fundacja dla Uniwersytetu Jagiellońskiego w czerwcu 2009 roku rozpoczęła starania o zorganizowanie Międzynarodowego Kongresu AIUTA zaplanowanego na wrzesień 2012 roku w Krakowie^(\ 4). Na stronach internetowych, blogach, w serwisach informacyjnych pojawiają się setki wypowiedzi i opinii studentów-seniorów o ich uczelniach w wielkich i mniejszych miastach oraz w nikomu nieznanych miasteczkach: w Gdyni, Łodzi, Lublinie, Wrocławiu, Białej Podlaskiej, Częstochowie, Lipnie, Mrągu, Rybniku, Słupsku, Strzelinie, Wejherowie.

Dzięki ludziom dobrej woli seniorzy mają gdzie rozwijać osobowość i swoje zainteresowania, tworzyć i umacniać więzi społeczne, uaktualniać zdobytą wcześniej wiedzę lub kompensować braki w posiadanym wykształceniu; brać udział w aktywnym życiu społecznym i… pobudzać szare komórki do twórczej aktywności (zob. tekst zatytułowany Drzewa, s. 27-28).

Warto przy okazji wspomnieć, że w ciągu ostatnich dziesięcioleci powstawały różne typy Uniwersytetów Trzeciego Wieku: jedne istniały w strukturach państwowych wyższych uczelni; inne powoływane były przez stowarzyszenia prowadzące działalność popularnonaukową (centra kultury, biblioteki), samorządy lokalne, ośrodki pomocy społecznej.

Wspomniany już Gdyński Uniwersytet Trzeciego Wieku jest jednym z nich. Jako przedsięwzięcie władz miejskich Gdyni, realizowane od 2004 roku, prowadzi działalność dydaktyczną: wykłady, seminaria, warsztaty z psychologii, historii, historii Gdyni, politologii, religii świata, polszczyzny pięknej i poprawnej, poezji, prozy współczesnej oraz praktyki (staże). W ofercie uniwersytetu znajdują się również lektoraty z języków: angielskiego, francuskiego, niemieckiego, szwedzkiego, rosyjskiego i włoskiego.

Sztab siedemdziesięciorga wykładowców-wolontariuszy przygotowuje seniorów do życia w nowej rzeczywistości – w świecie aktywności intelektualnej, twórczej, ruchowej; pełnym wyzwań i nowych możliwości. A ponieważ wolontariusze-profesorowie nie patrzą na zegarki, słuchacze uniwersytetu mają możliwość zadawania pytań wykładowcom po zajęciach lub uczestniczenia z nimi w dyskusjach poświęconych omawianej tematyce. Aż zazdrość bierze, kiedy wspominamy lata studiów dziennych i bezszelestne opuszczanie sal wykładowych po usłyszeniu mentorskiego sloganu: „To tyle na dzisiaj. Do widzenia”.

Dobre opinie o Uniwersytetach Trzeciego Wieku idą w świat dzięki Internetowi. Również w codziennej prasie pojawiają się notatki, informacje, artykuły o ich działalności. Zapewne niektórzy z was, a zwłaszcza zainteresowani seniorzy, mieszkający na terenie Częstochowy, ze zdumieniem zwrócili uwagę na tzw. lid (pierwszy akapit artykułu wyróżniony drukiem) w jednym z wydań „Gazety Wyborczej” (16 VI 2008):

Częstochowskie uczelnie mają kłopoty z naborem. Są jednak szkoły wyższe, na które jest dwa razy więcej chętnych niż miejsc. To Uniwersytety Trzeciego Wieku. Właśnie zaczynają nowy rok akademicki.

W 2008 roku częstochowska uczelnia dla seniorów liczyła aż 650 słuchaczy. To ogromna liczba jak na warunki lokalowe i możliwości finansowe tego miasta. Jednak piętnastoletnia tradycja nie pozwala na narzekania i obniżanie wyznaczonej przez zarządzające kolegium poprzeczki. Pozostałe uczelnie miasta nie ustępują tej największej: Politechnika Częstochowska ma 400 słuchaczy, niewiele mniej jest ich na Akademii Polonijnej.

Czym zająć starszych ludzi? Oto program proponowany przez jedną z częstochowskich uczelni.

W poniedziałek basen i tańce, we wtorek chór, w środę lektoraty z pięciu języków, w czwartek klub literacki. Piątek to wykłady, sobota joga, a w niedzielę śpiewamy na mszy – wylicza jednym tchem Leokadia Chrząstek, studentka UTW przy politechnice. – Poza tym odwiedzamy tych, którzy są samotni albo przebywają w szpitalu. Przecież my, studenci, musimy się trzymać razem („Studenci studiują dla higieny umysłu”, Gazeta Częstochowa", 16 X 2008, http://czestochowa.gazeta.pl).

W Częstochowie niektóre uczelnie dla seniorów proponują lektoraty języków obcych przez cały tydzień. Inne – choreoterapię, czyli leczenie przez taniec, basen, aerobik. Są również wykłady o tajemnicach ludzkiego mózgu, spotkania poświęcone racjonalnemu żywieniu, dyplomacji itd.

Wszyscy potwierdzają, że zainteresowanie UTW z roku na rok rośnie, a słuchaczom ubywa lat. – Nasz uniwersytet określamy jako 50+ – mówi Joanna Górna. Mamy grupę młodych emerytów, ale to chyba dobrze, że nie siedzą w domach, szukają kontaktu z ludźmi i wiedzą. Spotkania mają dla nas zupełnie inny wymiar – dodaje i opowiada, jak jeden z samotnych panów zjawił się kiedyś na zajęciach nieogolony i zaniedbany. Wystarczyła uwaga i teraz na każde spotkania przychodzi pachnący i w garniturze. – Tu tworzą się przyjaźnie, kojarzą się małżeństwa, nieformalne pary – śmieje się Jazłowiecka. – Bywa też, że po zajęciach jest wspólna herbatka albo grill u kogoś na działce („Seniorzy studiują dla higieny umysłu”, http://czestochowa.gazeta.pl).

Uniwersytety Trzeciego Wieku pobierają od słuchaczy opłaty. Zwykle 20-30 zł rocznie. Są to opłaty raczej symboliczne nawet dla tych, którzy czytali rządowy raport „Polska 2030” ogłoszony w „Gazecie Wyborczej” (19 VI 2009) i zwrócili uwagę na wniosek, że Polacy na starość będą biedować. Nie ma się jednak czego obawiać, na tak niskie opłaty będzie bowiem stać każdego obywatela oszczędzającego w chwiejących się filarach: pierwszym (ZUS), drugim (Otwarty Fundusz Emerytalny) i trzecim (Indywidualne Konto Emerytalne).

Oferta edukacyjna większości Uniwersytetów Trzeciego Wieku jest wszechstronna i zróżnicowania – zależnie od rodzaju placówki, w której dany uniwersytet się mieści. W większych miastach (Warszawa, Kraków, Wrocław) mamy, oczywiście, większe możliwości wyboru. Z niewielkimi oszczędnościami udajemy się na przykład do sekretariatu Uniwersytetu Trzeciego Wieku Politechniki Warszawskiej, proponującego zajęcia tym, którzy zakończyli okres działalności zawodowej i mają więcej niż pięćdziesiąt lat. Po złożeniu odpowiedniej deklaracji i wniesieniu ustalonej opłaty (tzw. wpisowego) oraz opłat za niektóre zajęcia – otrzymujemy status studenta. Dla umożliwienia działalności UTW Politechnika Warszawska udostępnia nieodpłatnie pomieszczenia i sprzęt do prowadzenia zajęć, zapewnia (również nieodpłatnie) obsługę administracyjną i finansową działań UTW, wspomaga finansowo jego konkretne działania.

Wykładowcami i prowadzącymi zajęcia w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku są aktywni i emerytowani pracownicy Politechniki Warszawskiej i innych uczelni oraz osoby ze środowiska nauczycieli akademickich, jeżeli zapewniają prowadzenie zajęć na odpowiednim poziomie. Wykłady i zajęcia mogą również prowadzić sami słuchacze UTW.

Przejdźmy teraz do opinii o Uniwersytetach Trzeciego Wieku. Najbardziej wiarygodnym gronem opiniodawczym są ich słuchacze. Z analizy zgromadzonych przez nas materiałów wynika, że te nowe instytucje działają znakomicie. Wystarczy przejrzeć kilka stron internetowych. Władze miast, w których działają Uniwersytety, są pełne dumy, organizacje wspomagające – pełne zaangażowania popartego konkretnymi działaniami, a nie tylko słowami. Prasa opisuje to, co się dzieje u seniorów, dobierając do relacji z ich uniwersyteckiego życia niebanalne tytuły:Zabawa trzech pokoleń, Na Trzecią Młodość, Trzeci etap życia, Jak dusza chce, ciało da radę, Seniorzy studiują dla higieny umysłu itd.

A sami seniorzy? Zadowoleni, szczęśliwi z uczestnictwa w różnych programach Uniwersytetów, z możliwości kontaktu z ludźmi. Niezadowolonych jest mało albo nie ma ich wcale. W zajęciach biorą udział ci, których dusza czegoś pragnie, wdzięczni za każdy gest; ludzie o ciałach powleczonych „szlachetną patyną”. Nasi znajomi, sąsiedzi, rodacy, których życie często nie rozpieszczało. Oddajmy im głos.

Czym jest dla mnie nasz Uniwersytet?

Każdy z nas miał swój rodzinny dom, który wspominamy i skąd wyrastały nasze korzenie. Później jednak dorastaliśmy. Coraz bardziej zadziwiał nas Wielki Świat. Po drodze spotykaliśmy i zmienialiśmy kolejne domy. Ta „uniwersytecka” sala, w której się spotykamy, jest wspaniała: przytulna i przyjemna, choć czasem rozkrzyczana. Gdy tylko przekraczam jej próg, zachwyca mnie; serce mi się otwiera, a dusza śpiewa jakieś melodie z młodszych lat. Bo gdy jako „starszy podlotek” z uśmiechem przychodzę, to mi się wydaje, że jestem znacznie młodszy i szczęśliwy. Głowa przestaje mnie boleć, cichnie „strzykanie” w kolanie i kręgosłup nie boli. Z mojego wnętrza dochodzi śpiew i opowiadanie, jakbym miał lat osiemnaście. Zmarszczki znikają, policzki zakwitają. Boże Ty mój, istne cuda! Wspaniałe są te przeżycia. Nigdy przedtem nie pomyślałem, że zbliżający się kres mojego życia z radością będę przeżywał. Znika samotność, bo z trosk swoich jest się komu zwierzyć, a w potrzebie pomogą ci „przyjazne dusze”. Więc na twarzy – częstym gościem bywa uśmiech. I jest radośnie! To zasługa UNIWERSYTETU! Uniwersytetu, który jest moim kolejnym DOMEM.

Ryszard Gajdziński

(http://sutwslupsk.nazwa.pl)

Każde spotkanie przynosi mi wielką radość. Codziennie rano i wieczorem dziękuję za to, co dzieje się w moim życiu. Jestem wdzięczna za sposób na radość, dzięki Uniwersytetowi moje samopoczucie jest bardzo pozytywne… Pomimo że życie mnie nie rozpieszczało i nie rozpieszcza, to tu właśnie znajduję zapomnienie oraz ładuję swoje akumulatory pozytywną energią. Walory tych wykładów dla mnie są duże, bo są to wykłady, gdzie ja pogłębiam wiedzę na różne tematy, np. zdrowotne, czerpię ogromną wiedzę o historii mego miasta Słupska. Rozwijam przede wszystkim sferę ducha, pogłębiam intelekt, myślę. Uważam, że wiedza, którą zdobywam, jest dla mnie najwyższą wartością, pomimo wieku…

Teresa Markiewicz

(http://sutwslupsk.nazwa.pl)

Miło jest przebywać w grupie osób w moim wieku, a jeszcze pełnych energii do życia, mieć z nimi żywy kontakt. Daje mi to radość życia. Przeszłam na emeryturę „z konieczności”, pełna sił witalnych. Nagle moje życie nabrało innego trybu, innego sensu – nad czym wcześniej nigdy się nie zastanawiałam. Zaczęłam szukać sensu życia poza pracą – na rzecz własnej rodziny. Stąd moja obecność w UTW. Obecnie moje życie traktuję jako wyzwanie do bycia szczęśliwym człowiekiem. Zaakceptowałam je takie, jakie jest, i ciągle powtarzam słowa pewnego filozofa: „Nie bój się życia swojego, bo tylko ty masz je przeżyć”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: