Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak umysł rośnie w siłę, gdy mózg się starzeje - ebook

Rok wydania:
2016
Ebook
64,00 zł
Audiobook
69,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
64,00

Jak umysł rośnie w siłę, gdy mózg się starzeje - ebook

Mózg człowieka starzeje się tak samo, jak całe jego ciało. Z biegiem czasu nieuchronnie zachodzą w nim zmiany: masa i objętość mózgu spada o ok. 2% na każde 10 lat. Komory powiększają się, a bruzdy stają się wyraźniejsze. Zmniejsza się gęstość synaps, słabnie przepływ krwi. A jednak osoby starsze często ujawniają zdolności nieobecne na wcześniejszych etapach rozwoju: dostrzegają na pozór trudne do uchwycenia zależności między rzeczami, ich intuicja bywa trafniejsza, rozumienie problemów – głębsze, a wiedza ekspercka budzi szacunek i podziw. Jak to się dzieje, że w miarę starzenia się mózgu umysł rośnie w siłę, a jego użytkownik zyskuje mądrość? Elkhonon Goldberg zaprasza w fascynującą podróż po świecie ludzkiego poznania.

Jak umysł rośnie w siłę, gdy mózg się starzeje to książka, która zmieni Twój sposób myślenia o starzeniu – i o myśleniu.

Elkhonon Goldberg jest profesorem neurologii na New York University School of Medicine. Studiował w Moscow University State pod kierunkiem Aleksandra Łurii. Swój czas dzieli pomiędzy praktykę kliniczną, prowadzenie badań w obszarze neuronauk oraz nauczanie. Jest dyrektorem Luria Neuroscience Institute. Mieszka w Nowym Jorku.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-19147-4
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Refleksje neuronaukowca z wyżu demograficznego

Zarówno nieszczęścia bohaterów Anny Kareniny Tołstoja, jak i kryzys wieku średniego przybierają różne formy. Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że mój własny kryzys zaczyna się niepostrzeżenie wkradać w moje życie, kiedy w połowie jego szóstej dekady zacząłem szukać katarktycznych doznań. Pojawiło się dziwaczne poczucie czasowej symetrii, kiedy to po raz pierwszy przeszłość wydała mi się równie ważna, jak przyszłość. Zjawisko to wywołało u mnie nieodpartą potrzebę jego zgłębienia. Poczułem gwałtowną chęć dokonania oceny mojego życia i połączenia różnych kawałków jego układanki, porozrzucanej tu i ówdzie przez życiowe okoliczności. Pierwszy raz od dwudziestu sześciu lat odwiedziłem kraj, w którym przyszedłem na świat, w poszukiwaniu starych przyjaciół, z którymi nie miałem kontaktu przez pół życia. I napisałem książkę, coś w rodzaju intelektualnego pamiętnika, próbując połączyć moją przeszłość, teraźniejszość i przeczucia związane z przyszłością w jedną, spójną perspektywę.

Z przyczyn bardziej egzystencjalnych niż naglących czy praktycznych zdecydowałem również ocenić fizyczne szkody, wygryzione w moim ciele zębem czasu. Po wielu latach rażącego zaniedbywania siebie przeszedłem kompleksowe badania lekarskie. Byłem zachwycony odkryciem, że wedle wszelkich obiektywnych medycznych kryteriów z moim zdrowiem było całkiem dobrze i mój wiek biologiczny wskazywał mniej niż metryka. Sprawiło mi to przyjemność, choć szczególnie nie zaskoczyło, ponieważ czułem się dobrze, a mój poziom energii nie zmniejszał się wraz z upływem czasu.

Ze znaczącą obawą postanowiłem także zrobić sobie badanie MRI – procedurę obrazowania własnego mózgu za pomocą rezonansu magnetycznego, umożliwiającą zobaczenie struktur wewnątrz mojej starzejącej się czaszki. Nie miałem żadnych powodów, by przypuszczać, że mój umysł zaczyna mnie zawodzić. Wręcz przeciwnie, miałem sporo powodów, aby sądzić, że moje procesy poznawcze przebiegają sprawnie: właśnie opublikowałem książkę, która odniosła niezły sukces. W różnych miejscach świata wygłaszałem wykłady, wciąż radząc sobie z tajemniczymi, technicznymi sprawami, przed wymagającą publicznością, bez konieczności korzystania z notatek. W każdej chwili mojego życia byłem zaangażowany w wiele równoległych działań, którymi sprawnie żonglowałem, przeważnie nie popełniając przy tym błędów. Moje życie umysłowe było bogate i pełne. Prywatna praktyka neuropsychologiczna kwitła, podobnie jak moja kariera. I czerpałem niewyobrażalną przyjemność z nadarzających się czasem sposobności droczenia się z moimi dużo młodszymi asystentami i doktorantami, że mam więcej fizycznej pary i mocy umysłowych niż oni.

Równocześnie wiedziałem, że jestem na swój sposób genetycznie obciążony. W mojej rodzinie, po obu stronach, nie było wprawdzie przypadków otępienia, jednak moja matka zmarła z powodu udaru, choć stało się to w godnym pozazdroszczenia wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat, a jej młodszy brat, choć ogólnie sprawny umysłowo, cierpiał z powodu dość zaawansowanej postaci choroby naczyń mózgowych, znanej jako otępienie wielozawałowe. Wiedziałem o tym, ponieważ to ja postawiłem tę diagnozę, oglądając skany MRI jego mózgu.

Ale do rzeczy. Przez wiele lat mój styl życia raczej nie był wzorcowy. Dorastałem w Rosji (żeby być akuratnym, w byłym Związku Radzieckim), do Stanów Zjednoczonych przyjechałem, mając dwadzieścia siedem lat. Odrzuciwszy system polityczny mojego starego kraju, wciąż jednak byłem przywiązany do wielu przejawów powszechnego tam, autodestrukcyjnego stylu życia. Paliłem nałogowo od wieku nastoletniego aż do wczesnej czterdziestki, kiedy ostatecznie rzuciłem nałóg. I przez lata piłem zdecydowanie więcej niż przeciętny żydowski intelektualista w średnim wieku, zamieszkujący tę stronę Atlantyku. Mówiąc wprost, miałem w sobie całe mnóstwo neurotoksyn, za które sam byłem odpowiedzialny.

Jako neuronaukowiec przywykłem do chłodnego i abstrakcyjnego patrzenia na mózg w laboratorium. Jako klinicysta jestem wyszkolony w wychwytywaniu najdrobniejszych nawet przejawów dysfunkcji czy uszkodzeń mózgu – to znaczy uszkodzeń mózgu innych ludzi. Druga strona medalu zrobienia sobie badania MRI to uzyskanie brutalnej świadomości wszelkich potencjalnych konsekwencji stanu mojego własnego mózgu, a perspektywa zdobycia tej wiedzy mnie przerażała.

Paradoks ten nie był niczym niezwykłym. Z rozmów z całkiem sporą grupą przyjaciół – w tym uznanych na świecie neurobiologów, neuropsychologów, neurologów i psychiatrów – wiedziałem, że ich ciekawość kondycji własnego ciała zatrzymywała się na wysokości szyi. Po prostu nie chcieli wiedzieć, co się dzieje w ich głowach. Wypowiadaniu tego agnostycznego oświadczenia zawsze towarzyszył neurotyczny chichot, a ja dokładnie rozumiałem, dlaczego.

Niemniej dla mnie niewiedza jest zazwyczaj źródłem lęku, podczas gdy jasność zagadnienia, niezależnie od treści, działa mobilizująco. W mnogości często mało pochlebnych zoologicznych określeń, przywoływanych zarówno przez przyjaciół, jak i wrogów w celu określenia głównych cech mojej osobowości, nigdy nie pojawił się struś. Zawsze szczyciłem się rozsądną dozą odwagi oraz tym, że stawiałem czoło wyzwaniom – a teraz moje czoło miało zostać wetknięte do tuby skanera MRI. Mój przyjaciel, neurochirurg Jim Hughes, którego poprosiłem o skierowanie na to badanie, najpierw obśmiał mój pomysł i próbował mnie od niego odwieść.

– A co się stanie, jeśli wykryjemy łagodny nowotwór? – kontynuował Jim. – Twoje życie zostanie zatrute dręczącymi myślami! Przypomniał przypadek Harveya Cushinga, bez wątpienia ojca amerykańskiej neurochirurgii, który sam miał łagodny guz mózgu.

Bezmyślnie odrzekłem, że ja na pewno mam wystarczająco mocny charakter i wewnętrzną siłę, żeby poradzić sobie racjonalnie z każdym tego typu odkryciem, a ponadto wiedza zawsze jest lepsza od niewiedzy.

– W takim razie moje życie zatruje udręka, jeżeli znajdziemy coś niepokojącego w twoim mózgu – powiedział poirytowany Jim.

Po wymianie argumentów uznaliśmy, że zrujnowanie życia Jima udręką jest ceną, jaką gotów jestem zapłacić, żeby zaspokoić własną niezdrową ciekawość, i Jim uległ.

Jako neuropsycholog kliniczny i neuronaukowiec badałem wpływ różnych postaci uszkodzeń mózgu na ludzki umysł przez trzydzieści pięć lat, widziałem i analizowałem setki skanów CT (tomografia komputerowa) i MRI (rezonans magnetyczny). Jednak po raz pierwszy miałem zobaczyć obrazy własnego mózgu. Wiedziałem znacznie lepiej niż większość ludzi, jak niszczące może być najmniejsze nawet uszkodzenie mózgu dla ludzkiego umysłu, a także dla duszy. Ale po dokonaniu ostatecznej analizy doszedłem do wniosku, że każde słowo, które wypowiedziałem podczas rozmowy z Jimem, było prawdziwe. Wierzyłem, że jestem w stanie poradzić sobie z każdą wiadomością, także złą, i że w każdych okolicznościach wiedza jest lepsza od ignorancji. Pewnego słonecznego, kwietniowego dnia wszedłem do pomieszczeń placówki Columbus Circle MRI w centrum Manhattanu.

Opis badania i zdjęcia (zazwyczaj niewydawane pacjentom, ale udostępnione mi jako znajomemu klinicyście) dotarły do mnie kilka dni później. To, co zobaczyłem, nie wyglądało strasznie, ale i jakoś szczególnie mnie nie zachwyciło. Moje bruzdy korowe (przypominające orzech włoski zawijasy na powierzchni mózgu) i komory (przestrzenie wewnątrz mózgu zawierające płyn mózgowo-rdzeniowy opływający mózg) zostały opisane przez radiologa jako „normalnej wielkości”. Według mojego osądu bruzdy zdecydowanie takie były, ale komory wydały mi się ogromne, nawet uwzględniając oczekiwaną, normalną dylatację pojawiającą się wraz z wiekiem (naukowe określanie rozszerzania). A to wskazywało na atrofię mózgu.

Ponadto w opisie wspomniano o dwóch maleńkich obszarach istoty białej w lewej półkuli (długie szlaki nerwowe łączące odległe części mózgu, otoczone białą, tłustą osłonką nazwaną mieliną), w których stwierdzono podwyższoną intensywność sygnałów. Też je widziałem. Znaczenie takiego odkrycia jest niepewne. W moim przypadku najprawdopodobniej odzwierciedlało zmiany niedokrwienne, miejscowe obumarcie tkanki mózgowej w związku z niewystarczającym zaopatrzeniem w tlen. Mogło też oznaczać utratę mieliny w pewnych obszarach – wyjaśnienie mniej prawdopodobne. Według mojej własnej definicji tego pojęcia, miałem łagodne uszkodzenia mózgu.

Wiadomość nie była taka zła. W mojej tętnicy szyjnej i podstawnej stwierdzono „normalny przepływ krwi”, a wyniki obrazowania dyfuzyjnego nie ujawniły nic nadzwyczajnego. To wszystko oznaczało, że moje główne tętnice były czyste jak łza, niezwężone, niepozatykane tłustymi złogami, a naczynia krwionośne wyglądały na mocne. Było to spójne z normalnym dopplerowskim USG mojej tętnicy szyjnej, które w ramach przeglądu przechodziłem parę miesięcy temu. W połączeniu z trochę podwyższonym, ale jednak normalnym ciśnieniem krwi wyniki te pozwalały zakładać, że ryzyko nagłego, poważnego i katastrofalnego w skutkach udaru czy pęknięcia tętniaka jest na szczęście bardzo niewielkie. Hipokamp (struktura przypominająca kształtem morskiego konika, ważna dla procesów pamięciowych) miał normalne rozmiary. Była to zdecydowanie dobra wiadomość, ponieważ zanik tkanki hipokampa jest częstym zwiastunem choroby Alzheimera.

W celu definitywnego rozprawienia się z obawami, złożyłem wizytę jednemu z najlepszych nowojorskich neurologów – a był nim doktor John Caronna – w znanym nowojorskim Szpitalu Prezbiteriańskim (gdzie dawno, dawno temu, kiedy niemalże dopiero co wysiadłem z łodzi pełnej imigrantów, dostałem pierwszą w Stanach Zjednoczonych pracę jako pracownik naukowy). Dr Caronna, genialny i towarzyski człowiek, starannie mnie zbadał, obejrzał skany mózgu, pokazał je również współpracownikowi – szefowi neuroradiologów na Cornell University’s Weil Medical School. Obaj uznali, że wszystko jest normalne i stosowne do mojego wieku, łącznie z dwoma „punktowymi” (mądry sposób powiedzenia „małe”) obszarami niedokrwienia.

– To jest po prostu porządnie używany i właściwie zużyty mózg, to wszystko – stwierdził Caronna ze swoim charakterystycznym, urzekającym poczuciem humoru.

Ja jednak, po obejrzeniu w swoim życiu setek skanów wciąż czułem, że moje komory są większe od tych, które widziałem u wielu ludzi w moim wieku. A te małe niedokrwienne uszkodzenia, które ujawniły się w skanach, nie są zwyczajnym przejawem starzenia się. Żeby zgłębić temat, pokazałem skany staremu przyjacielowi, doktorowi Sanfordowi Antinowi. Sandy jest jednym z najbardziej doświadczonych neuroradiologów w Nowym Jorku, współpracowałem z nim w przeszłości przy najbardziej znaczących projektach w mojej naukowej karierze.

Sandy popatrzył na skany MRI, natychmiast określając jedną z dwóch punktowych zmian mianem artefaktu, przekonująco i wyczerpująco tłumacząc mi, w jaki sposób takie artefakty powstają. Potem stwierdził, że drugie punktowe uszkodzenie jest „nieistotne”, ocenił bruzdy i zakręty mózgu jako „normalne dla mojego wieku” i skomplementował mnie za posiadanie „pięknego mózgu”.

Ostatecznie zostałem więc uwolniony od osobistych obaw. W retrospektywie uznałem to ćwiczenie ze zrobieniem skanów własnego mózgu za interesujące z dwóch powodów: neurologicznego i neurotycznego. Mówiąc neurologicznie i neuropsychologicznie to, co zrobiłem, powinno być częścią rutynowych badań, jakie przechodzą ludzie po przekroczeniu pewnego wieku, może nie rokrocznie, ale tak raz na trzy do pięciu lat. Wszyscy dostrzegamy przydatność badań profilaktycznych oraz to, że nasza podatność na liczne różne dolegliwości wzrasta z wiekiem. Stąd bierze się ogólna akceptacja, a w zasadzie promowanie przez środowiska medyczne, kolonoskopii jako metody walki z rakiem jelita grubego, testów na wykrywanie raka piersi czy prostaty itd. Ale utarło się, żeby z tej profilaktycznej analizy wyłączać mózg, jakby nie był on częścią ciała. Wydaje się to o tyle skrajnie wręcz nielogiczne, o ile odsetek chorób otępiennych w starzejącej się populacji dorównuje, a często przewyższa odsetki wielu innych schorzeń.

Umysł, mózg, ciało

Taki nielogiczny i nieszczęśliwy stan rzeczy wynika najprawdopodobniej z dwóch cichych założeń, z których jedno wywodzi się z szerokich kręgów społecznych, drugie zaś ma swoje źródła w kręgach medycznych. Do niedawna umysł nie był przez większość ludzi traktowany jako część biologicznego wyposażenia, poddająca się medycznym i quasi-medycznym analizom. Założenie to jest oczywiście błędną, wciąż utrzymującą się spuścizną kartezjańskiego dualizmu ciała i umysłu. Dziś ogólnie wykształcona opinia publiczna jest w coraz większym stopniu przekonana, że umysł jest wytworem pracy mózgu, a więc ciała. To właśnie będzie jednym z głównych wątków tej książki.

W oczach medyków i ludzi zajmujących się zdrowiem przydatność wczesnej diagnozy zachodzących w mózgu procesów potencjalnie prowadzących do otępienia jest podważana ze względu na przekonanie, że „tak czy siak nic się z tym nie da zrobić”. Rozumując w kategoriach pragmatycznych, skoro z tą informacją nic się nie da zrobić, to jest ona bezużyteczna, a jedynie zasmuci pacjenta; ponadto diagnoza bez terapii będzie tylko niepotrzebnym finansowym obciążeniem dla społeczeństwa. To ciche i czasami nie-takie-ciche założenie, tak przygnębiająco prawdziwe nawet jeszcze dziesięć lat temu, szybko traci na aktualności dzięki pojawieniu się różnych farmakologicznych i niefarmakologicznych sposobów ochrony mózgu przed zniszczeniem. Mówiąc wprost, twierdzenie, że nic się nie da zrobić, już nie jest prawdziwe.

Niemniej jednak dostrzegłem, że to, co zrobiłem, było przede wszystkim zachowaniem neurotycznym. Jestem pewien, że neurotyczne reakcje na starzenie się są powszechne u milionów moich rówieśników, niezależnie od tego, jak bardzo są oświeceni (choć niewykluczone, że im bardziej oświeceni, tym bardziej neurotyczni). Mogą one przybrać różne formy. Ponieważ jestem neuronaukowcem, natychmiast zaordynowałem sobie rezonans magnetyczny mózgu. Inni radzą sobie z nerwicą starzenia się na różne sposoby. Nerwica często przybiera postać zaprzeczania lub, mówiąc precyzyjniej, odmowy przyjęcia pewnych faktów do wiadomości, co widziałem u wielu moich kolegów.

Całe to doświadczenie było dla mnie punktem wyjścia do poważnego myślenia o losie starzejącego się umysłu w starzejącym się mózgu w nowoczesnym społeczeństwie. Jak większość zjawisk w życiu i przyrodzie, zdrowie mózgu i jego uszkodzenie nie są po prostu rozróżnieniem zero-jedynkowym. Istnieją odcienie szarości... nawet, jak by to powiedzieć, w kwestii istoty szarej.

Określenie baby boom jest typowo amerykańskie, ale zjawisko wyżu demograficznego samo w sobie jest uniwersalne. W ciągu dekady po zakończeniu II wojny światowej w Europie i Rosji, tak jak i w Ameryce Północnej, przyrost naturalny wzrósł gwałtownie. Dziś społeczeństwa coraz intensywniej wyrażają obawy związane z epidemią choroby Alzheimera, a moje lęki podzielają miliony współczesnych mi, mądrych ludzi na całym świecie. Wielu z nich, może większość, niesie bagaż w taki czy inny sposób podobny do mojego. Co w ich lękach jest neurotyczne, a co uzasadnione? Jest w tym trochę rzeczywistości i trochę nerwicy, ponieważ pewna doza lęku na temat stanu swoich możliwości umysłowych jest częsta i naturalna u każdego, kto zbliża się do zaawansowanego wieku średniego. W moim przypadku, co miało plusy i minusy, ten stan umysłu był zabarwiony posiadaną fachową wiedzą na temat różnych sposobów działania mózgu oraz wielu okoliczności, w których on nie działa. Różnię się od większości moich zmartwionych rówieśników właśnie tym, że jestem specjalistą od mózgu i klinicystą zawodowo diagnozującym i leczącym najróżniejsze skutki uszkodzeń mózgu, codziennie mającym do czynienia ze starzejącymi się umysłami i z otępieniem. To może uczynić mój wgląd we własne lęki szczególnie pożytecznym dla innych. I dlatego mam nadzieję, że refleksje starzejącego się neuronaukowca zawierają ciekawe informacje i okażą się przydatne dla starzejącego się pokolenia moich rówieśników ze wszystkich środowisk społecznych i zawodowych.

Gdy jesteśmy młodzi, kieruje nami żądza odkrywania tego, co niepoznane, pchając nas do przodu. Odważamy się. Według ludowej mądrości wraz z wiekiem dążymy do stabilizacji. Czy stabilizacja nierozerwalnie wiąże się ze stagnacją? Czy wszystkie zmiany związane z wiekiem, zachodzące w naszym umyśle, są równoznaczne ze stratą, czy może są też jakieś zyski? Kiedy tak bacznie zaglądam w zakamarki własnego umysłowego krajobrazu, dochodzę do wniosku, że, mimo moich lęków i coraz bardziej niepokojących danych epidemiologicznych, sprawy nie mają się wcale aż tak źle. Z pewną satysfakcją odkrywam, iż, ogólnie rzecz biorąc, w pewien intuicyjny sposób, nie jestem dziś głupszy, niż byłem trzydzieści lat temu. Mój umysł nie jest przyćmiony; pod pewnymi względami może nawet działać sprawniej. I w ramach psychologicznej (a mam nadzieję, że również rzeczywistej) ochrony przed skutkami starzenia się wciąż się napędzam i prę do przodu. Prowadzę niekończącą się, wewnętrzną walkę z zastojem. Zbyt uporządkowane życie nie jest już życiem, a wegetacją, a ja nie chcę, by stała się ona częścią moich doświadczeń.

Tym, co najbardziej mnie uderza w tym wewnętrznym dążeniu, jest fakt, że jeżeli rzeczywiście zachodzi jakaś zmiana, to nie można jej uchwycić metodą ilościowych porównań. Ogólnie, mój umysł nie jest ani mocniejszy, ani słabszy, niż był kilkadziesiąt lat temu. Jest inny. Coś, co było bardziej rozwiązywaniem problemów, teraz bardziej przypomina rozpoznawanie wzorców. Nie jestem nawet w połowie tak dobry w żmudnych, mozolnych, wymagających skupienia obliczeniach w myślach; ale znów nie doświadczam zbyt wielu sytuacji, w których byłoby to konieczne. Jako dwudziestolatek byłem niezmiernie dumny (było w tym trochę nonszalancji) z tego, że potrafiłem podążać za wykładem z wielce zagmatwanego tematu zaawansowanej matematyki bez robienia notatek, aby kilka miesięcy później z sukcesem zdać egzamin. Dziś, w dojrzałym wieku pięćdziesięciu siedmiu lat nawet nie próbowałbym powtórzyć tego osiągnięcia. To jest po prostu zbyt trudne!

Ale inne rzeczy stały się łatwiejsze. Z moim umysłem dzieje się coś intrygującego, coś, co nie miało miejsca w przeszłości. Często w obliczu czegoś, co z zewnątrz wydaje się problemem i wyzwaniem, żmudne procesy obliczeniowe w umyśle są jakoś omijane, jakby, w magiczny sposób, nie były wcale konieczne. Rozwiązanie pojawia się bezwysiłkowo, gładko, niejako samoistnie. Tym, co wraz z wiekiem utraciłem, jest zdolność do ciężkiej umysłowej pracy. Zyskałem zaś umiejętność natychmiastowego, niemal bezczelnie łatwego rozumienia.

I jeszcze jeden ciekawy wniosek z introspekcji: kiedy próbuję rozwiązać zagmatwany problem, nagle, deus ex machina, pojawia się pozornie odległe skojarzenie, na pierwszy rzut oka niezwiązane z bieżącym zagadnieniem, jednak ostatecznie stanowiące cudownie skuteczne rozwiązanie. Sprawy, które kiedyś wydawały się rozłączne, dziś ujawniają wzajemne powiązania. I to również zachodzi bez wysiłku, jakby samoistnie, a ja doświadczam siebie raczej w kategoriach biernego odbiorcy umysłowego przypływu idei niż aktywnego, wytężającego się podmiotu własnego życia umysłowego. Zawsze dążyłem do przekraczania granic zawodowych i intelektualnych możliwości, ale dziś, kiedy coraz częściej zachodzi owo zjawisko „wyskakiwania rozwiązań”, ta umysłowa magia jest twórcza i niebywale satysfakcjonująca – czuję się jak dzieciak, który znalazł ukryte pudełko z ciasteczkami i raczy się jego zawartością bezkarnie i radośnie.

Jest jeszcze coś, nawet jeszcze wyrazistszego, wręcz zbyt pięknego, by się do tego przyznać: poczucie kontroli nad własnym życiem, jakiego nie doświadczyłem nigdy wcześniej. W pełni świadom ryzyka, że zabrzmię teraz jak osoba hipomaniakalna (którą, co stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, nie jestem, i dlatego pozwalam sobie na takie stwierdzenie), dziś mam coraz silniejsze poczucie, że życie jest ucztą, podczas gdy w przeszłości najczęściej pojawiało się wrażenie, że jest walką. I mimo pełnej świadomości biologicznego imperatywu, że uczta się skończy, a precyzyjniej, właśnie ze względu na tę świadomość, w naturalny sposób pojawia się potrzeba, wraz z wiekiem coraz potężniejsza, by tę ucztę wydłużyć. Oto egzystencjalny paradoks starzenia się – zachwyt nad jego skutkami przy jednoczesnym, jakże silnym dążeniu do jego powstrzymania. Życie nie jest jednokierunkową drogą prowadzącą w stronę rozpadu. Pełne jest prądów targających w przeciwne strony, które należy przeżyć, poznać, zrozumieć i z których trzeba pełnymi garściami czerpać radość.

Czymże są te dziwne zjawiska umysłowych uniesień, kiedy rozwiązania pojawiają się natychmiast, jakby znikąd i bez widocznego wysiłku? Czy może to być upragniony atrybut starzenia się, właściwość mędrców, rzeczona mądrość? Początkowo miałem obawy, czy aby mnie nie poniosło, na wypadek, gdyby moja podróż w głąb tajemnic mądrości miała się okazać ćwiczeniem w głupocie. Chciałem trzymać się z dala od wylewnego języka poezji, w zamian używać surowej naukowej terminologii, którą posługiwałem się przez większość życia, i nie mówić o „mądrości”, a o „rozpoznawaniu wzorców”.

I choć wystrzegam się ekstrawaganckich stwierdzeń, odczuwam jednak ku nim silny pociąg, więc egzystencjalny paradoks, który tak bardzo mnie zaintrygował, stopniowo zyskał nowe miano: paradoks mądrości. Nasze umysły są funkcją działania naturalnego organizmu, czyli mózgu. I choć mózg może się starzeć i podlegać zmianom, każdy etap tego postępującego procesu dostarcza nowych i odmiennych przyjemności oraz korzyści, a także strat i kompromisów. Wszystkie one zachodzą w naturalnej kolejności, mając charakter następujących po sobie faz, podobnych do pór roku. Jeżeli nasiona naszych mocy umysłowych są wysiewane we wczesnym dzieciństwie dzięki ciekawości i potrzebie eksplorowania, a doświadczenie bardziej dojrzałych etapów życia pielęgnuje i wzmacnia wyrastającą sadzonkę naszego umysłu, to mądrość jest plonem, który zbieramy z radością i którym tak naprawdę szczerze możemy się cieszyć „w jesieni życia”, jak to ujął Frank Sinatra. Wziąwszy więc głęboki wdech, rzuciłem się jak szalony w mój nowy projekt, ten projekt, książkę o porach roku ludzkiego umysłu, o przechodzeniu od śmiałości do mądrości. I wraz z coraz większym zaangażowaniem w ów projekt nie mogę się pozbyć myśli, że mądrość, z jej poznawczym, etycznym i egzystencjalnym wymiarem, jest pojęciem zdecydowanie zbyt bogatym, żeby dać się opisać w całej swojej pełni za pomocą jednego rodzaju narracji – lub jednemu odkrywcy, takiemu śmiałkowi jak ja. Dlatego celowo ograniczam zakres tej książki do poznawczego wymiaru mądrości – perspektywy, która jest z pewnością wąska, a jednak nadzwyczaj warta eksplorowania.

Plan książki

Wielowymiarowa natura tematu znajduje odzwierciedlenie w eklektycznej treści książki i przeplatających się w niej wątkach. W przyjętych ramach, niektóre rozdziały skupiają się na historii i kulturze (rozdz. 3, 4, 5 i 12); inne na psychologii (rozdz. 1, 4, 5, 8–12); a jeszcze inne na nieco bardziej technicznych kwestiach, związanych z połączeniami wewnątrz mózgu, jego prawidłowym i nieprawidłowym funkcjonowaniem (rozdz. 2, 6, 7, 13 i 14). I w końcu odpowiadam na pytanie: co można zrobić, żeby zapobiec patologicznemu starzeniu się mózgu (rozdz. 14, 15 i Epilog. Cena mądrości). Te pozornie rozdzielne tematy łączy spójny, logiczny leitmotiv, u którego źródeł tkwią istotne pytania: co pozwala starzejącemu się mózgowi na niesamowite umysłowe dokonania i jak możemy tę zdolność wzmacniać? Wszystkie nazwiska moich pacjentów zostały zmienione, żeby chronić ich prywatność, ale ich historie są autentyczne i pozbawione upiększeń. Starałem się wyjaśniać wszystkie techniczne terminy w tekście tam, gdzie pojawiają się po raz pierwszy.

Zaczniemy od prostego spaceru po nie-tak-prostej maszynerii mózgowej, umożliwiającej realizowanie pozornie przyziemnych codziennych aktywności – rozdział 1: Życie twojego mózgu. W rozdziale 2: Fazy życia mózgu, prześledzimy rozwój, dojrzewanie i starzenie się mózgu. Ten rozdział doprowadza nas do podstawowego pytania książki: co sprawia, że starzejący się mózg zdolny jest do niesamowitych dokonań umysłu? W rozdziale 3: Starzenie się i potężne umysły w historii, wzmocnię ten punkt przeglądem życiorysów kilku historycznych postaci, które odegrały pierwszoplanową rolę w społeczeństwie, mimo zaawansowanego wieku i, w niektórych przypadkach, mimo otępienia. Odporność mózgu na skutki związanego z wiekiem „podupadania” jest potężniejsza, niż większość z nas przypuszcza, i zapewne kilka podanych tu przykładów uznacie za niesamowite.

Przejdziemy następnie do omówienia godnych pozazdroszczenia atrybutów starzenia się – mądrości, wiedzy eksperckiej i kompetencji (rozdz. 4: Mądrość na przestrzeni wieków). Potem będziemy gotowi na wprowadzenie jednego z podstawowych pojęć tej publikacji: rozpoznawania wzorców. Przyjrzymy się różnym postaciom rozpoznawania wzorców i ich roli w funkcjonowaniu ludzkiego umysłu. Język również jest pewną ich formą, choć sam mechanizm rozpoznawania wzorców dotyczy wielu różnych funkcji poznawczych (rozdz. 5: Siła wzorców).

Teraz nadszedł czas, by zobaczyć, w jaki sposób wzorce kształtują się w mózgu oraz jakie są zależności między wzorcami a wspomnieniami (rozdz. 6: Przygody w Alei Wspomnień). Jak się okazuje, wszystkie wzorce są wspomnieniami, ale nie wszystkie wspomnienia są wzorcami. Rozdział 7, czyli Wspomnienia, które nie blakną, traktuje o tym, co odróżnia wzorce od odmiennego rodzaju wspomnień oraz co czyni wzorce mniej podatnymi na skutki niszczenia mózgu niż inne wspomnienia.

W jaki sposób te doskonale rozwinięte mechanizmy rozpoznawania wzorców wspierają nas w codziennym życiu i co umożliwia ich powstanie? Zagadnienie to zostanie omówione w rozdziale 8: Wspomnienia, wzorce i mechanizmy mądrości. W tej części zostanie wprowadzone także ważne rozróżnienie między wiedzą deskryptywną (zajmującą się pytaniem: co to jest?) i wiedzą preskryptywną (szukającą odpowiedzi na pytanie: co powinienem zrobić?).

Wiedza preskryptywna (co powinienem zrobić) ma podstawowe znaczenie dla naszego sukcesu w niemal każdym przedsięwzięciu. Zdolność gromadzenia i przechowywania takiej wiedzy zależy od płatów czołowych mózgu, które są szczególnie podatne na niekorzystne zmiany, zachodzące wraz z wiekiem. Pierwszoplanowa rola płatów czołowych w procesach poznawczych będzie tematem rozdziału 9: Płaty czołowe i podejmowanie decyzji.

Dwoistość jest jedną z głównych charakterystyk budowy mózgu i jego wciąż nieodkrytą tajemnicą. Dlaczego mózg jest podzielony na dwie półkule? Powstały liczne teorie i spekulacje, usiłujące wyjaśnić tę fundamentalną cechę budowy mózgu, ale żadna z nich nie była w stanie rozwikłać zagadki. Przyjrzymy się radykalnie nowemu pomysłowi na dwoistość mózgu: prawa półkula jest półkulą nowości, lewa zaś – magazynem dobrze wykształconych wzorców. Oznacza to, że wraz z wiekiem i gromadzeniem coraz większej liczby wzorców zachodzi stopniowa zmiana w równowadze sił między półkulami: rola półkuli prawej maleje, natomiast znaczenie półkuli lewej rośnie. Im jesteśmy starsi, tym bardziej polegamy na półkuli lewej i bardziej ją wykorzystujemy. To całkowicie nowe rozumienie dwoistości mózgu na przestrzeni życia zostanie omówione w rozdziale 10: Nowość, rutyna i dwie półkule mózgu, oraz w rozdziale 11: Dwoistość mózgu w działaniu.

Podział pracy między obiema połówkami mózgu nie ogranicza się do procesów poznawczych. Emocje również są zlateralizowane: emocje pozytywne wiążą się z półkulą lewą, a te negatywne są powiązane z półkulą prawą. Jaki to ma związek z różnymi stylami poznawczymi i ze starzeniem się? Na tym problemie skupię się w rozdziale 12: Magellan na prozacu.

Starzenie się w różny sposób wpływa na dwie połówki naszego mózgu: wraz z wiekiem półkula prawa się kurczy, natomiast półkula lewa wykazuje wzrost odporności. Zagadnienie to zostało omówione w rozdziale 13: Pewnego deszczowego lata w Nowym Jorku. Co się kryje za tą tajemniczą rozbieżnością? Odpowiedzi należy szukać w trwającej całe życie plastyczności mózgu, opisanej w rozdziale 14: Wykorzystuj swój mózg i wyciśnij z niego więcej. W przeciwieństwie do tego, co do bardzo niedawna sądziła większość naukowców, komórki nerwowe (neurony) powstają w mózgu przez całe nasze życie. Narodziny nowych neuronów i to, gdzie w mózgu znajdują one swoje miejsce docelowe, reguluje aktywność umysłowa. Im bardziej wykorzystujemy nasz mózg, tym więcej powstaje w nim nowych neuronów, które trafiają do najintensywniej używanych części mózgu. Wraz z wiekiem coraz bardziej korzystamy z półkuli lewej, co z kolei chroni ją przed „upadkiem”.

Wszystko to prowadzi do fascynującego wniosku, jeszcze kilka lat temu uznawanego za fantastykę: można zwiększać żywotność własnego mózgu, ćwicząc go. W rozdziale 15: Wzmacniacze wzorców, zostaną pokazane różne sposoby utrzymywania mózgu w formie.

Podsumujemy naszą podróż w Epilogu. Cena mądrości. Starzenie się, po zastanowieniu, nie jest takie straszne. Właściwie może nawet być czymś, czego możemy z niecierpliwością wyglądać i z czego możemy czerpać radość. Jeżeli cenimy sobie mądrość, to starzenie się jest ceną, jaką warto za nią zapłacić.

Rozpocznijmy zatem zgłębianie towarzyszącego upływowi lat paradoksu mądrości.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: