Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jan z Tęczyna. Tom 3: powieść historyczna - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jan z Tęczyna. Tom 3: powieść historyczna - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 259 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ XVIII.

Już li­sty do pięk­ney Ce­cy­lii, do Chmie­low­skie­go, do Xię­dza War­sze­wic­kie­go, ma­ią­ce być na­za­iutrz umyśl­nym do Szto­kol­mu prze­sła­ne, po­koń­czył był Jan Tę­czyń­ski, gdy wi­dząc wie­czór po­god­ny, umy­ślił dnia iesz­cze tego pia­stun­kę swo­ią od­wie­dzić. Czcić i ko­chać ią uwa­żał on za­rów­nie świę­tą iak słod­ką ser­cu swe­mu po­win­ność. Wsiadł więc na ko­nia i z ied­nym tyl­ko gierm­kem udał się w to miey­sce. Gdy wszedł do domu nie zna­lazł iak małą Ja­gu­się: ta na wi­dok iego;

Ach! wszak to Pan nasz mło­dy! krzyk­nę­ła i wraz do ogród­ka wy­bie­gła, ra­do­śnym gło­sem do­no­sząc Teo­do­ro­wey o tak szczę­śli­wem przy­by­ciu. Acz głos Ja­gu­si był do­syć prze­ni­kłym, prze­cież Teo­do­ro­wa le­ni­wa tro­chę na uszy, nad­to za­trud­nie­niem swo­iem cała za­ię­ta, nie usły­sza­ła i sło­wa. Pod­le­wa­ła ona wła­śnie szoł­wię, boże drzew­ka i rutę z uko­sa; lecz z słod­kim uśmie­chem pa­trząc na pło­ną­cą się w kąt­ku różę po­lną. Już był Tę­czyn­ski o dwa kro­ki, gdy go sta­rusz­ka po­strze­gła." A sło­wo sta­ło się cia­łem! krzyk­nę­ła sta­wia­iąc gar­nek od po­le­wa­nia, wszak­że to móy Jaś ko­cha­ny" i wraz iak gdy­by Tę­czyń­ski był iesz­cze u pier­si za­czę­ła go ści­skać i ca­ło­wać. Nie­chże będą Bogu dzię­ki, ie was nam zdro­wo po­wró­cił. Bóg wie ia­kie tu nas o to­bie do­cho­dzi­ły wie­ści, ied­ni mó­wi­li że tam gdzieś pły­nąc po mo­rzach, le­d­wie nie by­łeś od wie­lo­ry­ba zje­dzo­ny, owi, żeś po­ie­chał na dwór ia­kie­goś Kró­la i ze tam cór­ka Kró­lew­ska (cze­mu się wca­le nie dzi­wię) po­ko­cha­ła się w to­bie, tam­ci, że ia­ko­wyś obcy Xią­że tak­że się w tey Kró­lew­nie ko­cha­ią­cy, bił się z wami i że móy Jaś po­ko­nał go. Ła­two temu wie­rzy­łam pa­mię­ta­iąc, iak iesz­cze w trze­cim roku iu­żeś do­brze sza­bel­ką wy­wiiał Jak­kol­wiek bądź szczę­śli­wam że przed śmier­cią wi­dzę cię iesz­cze ca­łe­go. I ia nie­mniey się cie­szę, od­po­wie­dział Tę­czyń­ski ści­ska­iąc tę do­brą ko­bie­tę, wi­dząc was zdro­wą i czer­stwą.

Z pysz­nem ukon­ten­to­wa­niem, iak gdy­by na dzie­ło wła­sne po­glą­da­iąc Teo­do­ro­wa na Tę­czyń­skie­go: za­wsze mi pięk­ny móy Jaś, rze­kła, chcia­ła­bym ied­nak że­byś na­brał tu­szy, gdyż na dziec­ko Se­na­tor­skie ie­steś nie­co za sma­gły. Przy­go­dy wa­sze mu­szą być oso­bli­we, mó­wi­ła da­ley, i u nas nie mało dziw­nych rze­czy za­szło, ale pó­ydź­my do izby tym cza­sem i móy z lasa na­dey­dzie. Ja­gu­siu przy­nieś co prę­dzey zsia­dłe­go mle­ka ze śmie­ta­ną i kil­ka ko­ła­czów, upiecz parę kur­cząt co prę­dzey, albo usiądź­my w tym bzo­wym chłod­ni­ku, wie­czór tak pięk­ny, że żal sie­dzieć w izbie. Na­sza ko­cha­na Pan­na Zo­fia iuz by może słu­ży­ła u ia­kie­go Ta­ta­rzy­na, gdy­by nie ów Nie­miec przy­ia­ciel wasz. Iest to Hisz­pan, rzekł Tę­czyń­ski. Hisz­pan czy Nie­miec, od­po­wie­dzia­ła Teo­do­ro­wa, to wszyst­ko ied­no, dość że nie Po­lak. Owoź, iż ów Nie­miec obro­nił ią, a po­tem Xięż­nicz­ka Eu­do­xya Czar­to­ry­ska i Pan Kra­kow­ski Jan z Tar­no­wa przy­bie­gli i ode­gna­li Ta­ta­rów: dziś mó­wią, że ów Nie­miec sta­ra się o Pan­nę Zo­fie, ale iak­że to bę­dzie kie­dy nie szlach­cic a co go­rzey lu­ter. Za­pew­nić was mogę mat­ko że i szlach­cic i z wiel­kie­go rodu i żar­li­wy ka­to­lik. Praw­da, rze­kła Teo­do­ro­wa, że po­stę­pu­ie so­bie iak Pan iaki. Nie masz na dwo­rze Pana Wo­ie­wo­dy czło­wie­ka, żeby go so­bie da­rem ia­kim nie zo­bo­wią­zał, a na­wet i tey prze­klę­tey cza­row­ni­cy, co to wszyst­ko wie i do wszyst­kie­go się mie­sza, dał cięż­ki szcze­ro­zło­ty łań­cuch, a od tey chwi­li baba ta pro­ro­ku­ie, że Pan­na Zo­fia pó­y­dzie za togo Niem­ca.

Ale móy Ja­siu, mó­wi­ła da­ley, czy do­praw­dy że­nisz się z tą tam Kró­lew­ną? Spo­dzie­wam się że nie pó­y­dziesz w przy­stę­py, ale ią nam do Tę­czy­na spro­wa­dzisz Jeź­li Bóg do­zwo­li po­znasz ią moia Teo­do­ro­wa, przy­wio­zę ią tu­tay do domu twe­go. Jak­że to być moie, rze­kła, żeby Kró­lew­ny wstę­po­wa­ły w li­che pro­gi moie? Sko­ro Kró­lew­na sta­nie się żoną moią uczy­ni to chęt­nie, zo­ba­czysz iak ią po­lu­bisz. Nie­chże przy­naym­niey wiem o tem wcze­śnie, żeby dom do­brze ogar­nąć, po­trząść ta­tar­skim zie­lem, przy­spo­so­bić mo­drzy­ków i ko­ła­czów. Ani mi się też śni­ło żeby kie­dy Kró­lew­na w domu moim być mia­ła. Że­by­ście zaś i wy moia mat­ko i Ja­gu­sia wa­sza oka­za­li się przy­stoy­nie, przy­y­miy­cie to na ubra­nie wa­sze, to mó­wiąc wy­iął kie­skę. Przez ża­den spo­sób! za­wo­ła­ła Teo­do­ro­wa; do­syć móy Ja­siu da­łeś mi przed ro­kiem. Dla nie­ura­że­nia sta­rusz­ki Tę­czyń­ski zjadł­szy co­kol­wiek śmie­ta­ny, po­że­gnał ią i wy­szedł. Wy­ież­dża­iąc z bra­my po – strzegł Tę­czyń­ski nie­wiel­ki z cu­dzo­ziem­ska zro­bio­ny po­iazd, go­ściń­cem pę­dzą­cy. Zdię­ty cie­ka­wo­ścią i nie­ia­kiemś prze­czu­ciem, po­sko­czył na­prze­ciw nie­mu i nie z ma­łem po­strzegł za­dzi­wie­niem, iż sie­dzą­cy w po­ieź­dzie był po­ufa­ły dwor­ski Kró­lew­ny Ce­cy­lii na­zwi­skiem Hen­ryk Gahn. Ja­kim­że spo­so­bem, za­wo­łał Hra­bia, oglą­dam cię w tych stro­nach przy­ia­cie­lu móy? Po­dróż­ny wy­sia­da­iąc z po­iaz­du i od­da­iąc Tę­czyń­skie­mu pakę li­stów, te li­sty, od­po­wie­dział Hen­ryk Gahn, przy­by­cia tu mego wy tłó­ma­czą wam po­wo­dy. Jak­że się ma Kró­lew­na, za­wo­łał Hra­bia str­wo­żo­ny smut­ną po­sta­cią po­słań­ca, Kró­lew­na zdro­wa iest, od­po­wie­dział Gahn, lecz strasz­ne od­mia­ny za­szły w Kró­le­stwie na­szem. Opo­wie­cie mi o nich, rzekł Tę­czyń­ski, w domu moim; po­trze­bu­ią­cy za­pew­ne spo­czyn­ku, chciey­cie za mną dą­żyć co prę­dzey.

To mó­wiąc w za­wod ko­nia pu­ściw­szy, po­wró­cił do zam­ku, i roz­ka­zaw­szy by dla ma­ią­ce­go przy­być za nim cu­dzo­ziem­ca, wszyst­kie przy­go­to­wa­no wy­go­dy, za­mknął się w kom­na­cie swo­iey, otwo­rzył z bi­ciem ser­ca ode­bra­ne li­sty, i za­war­te w nich wie­ści, czy­tał iak na­stę­pu­ie:

Kró­lew­na Ce­cy­lia tak do ob­lu­bień­ca swe­go pi­sa­ła:

"Dro­gi móy przy­ia­cie­lu: le­d­wie mam dość siły by ci oznay­mić o smut­nych i nad­zwy­czay­nych od­mia­nach, któ­re tu za­szły. Jak gdy­by nie do­syć na cięż­kiey tę­sk­no­cie, któ­ra du­szę moią od wy­iaz­du twe­go obar­cza, okrop­ne w wła­snym mym ro­dzie nie­zgo­dy, przy­by­ły mię drę­czyć. Król Eryk brat móy iuż nie pa­nu­ie; z tro­nu do wię­zie­nia zstą­pił. Xiądz War­sze­wic­ki i za­stęp­ca tu wasz Chmie­lew­ski, wię­cey na­de­mnie będą mieć mocy, skre­ślić ci okrop­ne sce­ny, któ­rych nie­ste­ty! by­li­śmy świad­ka­mi. Acz sro­gie w swych skut­kach były obłą­ka­nia Kró­la Ery­ka, prze­cież ża­ło­sny upa­dek iego, w nay­tward­szych ser­cach li­tość wzbu­dzać po – wi­nien. Ja do ostat­niey chwi­li nie­szczę­sne­go nie opu­ści­łam bra­ta. Pi­sał Eryk do bra­to­wey swo­iey In­fant­ki wa­szey, dzi­siey­szey iuź kró­lo­wey, żą­da­iąc wsta­wie­nia się iey do Kró­la pol­skie­go, by mu wol­ny prze­iazd do kró­le­stwa w któ­rem osiąśdź pra­gnie, był za­pew­nio­nym (1). Smut­nym iest ten rok dla Kró­lów, przy­da­ie Eryk, Fi­lip II. Król hisz­pań­ski wła­sne­mu sy­no­wi ży­cie od­bie­ra, Elż­bie­ta Kró­lo­wa An­giel­ska sio­strę swo­ią Ma­ryę Kró­lo­wę Szkoc­ka i Fran­cuz­ką, pod miecz ka­tow­ski po­sy­ła. Bóg wie iaki i ze mną ko­niec, od ber­ła do wię­zów i śmier­ci ła­twe iak wi­dzisz przey­ście. Nie pierw­szy raz, koń­czył Eryk, prze­śla­do­wa­ni Kró­lo­wie, Mo­nar­chom Pol­skim od­da­wa­li się w obro­nę. Iza­sław Bela, Ja­ro­mir, nie za­wie­dli się w uf­no­ści swo­iey u Bo­le­sła­wów.

–- (1) Hi­sto­rycz­ne patrz Oloff v. Da­lia T, III. p. 540. i t, d.

Okrop­ne, krwa­we cio­sy, któ­re i u nas i w in­nych kra­iach do­ty­ka­ią oso­by mie­nią­ce się wyż­sze­mi nad łu­dzi, każą mi móy przy­ia­cie­lu bło­go­sła­wię dzień,; w któ­rym ci rękę i wia­rę moią od­da­ła. Ach! iak wię­cey nad tę błysz­czą­cą ko­ro­nę go­dzien iest za­zdro­ści stan oby­wa­te­la, któ­ry pod tar­czą pra­wa spo­czy­wa spo­koy­ny. Ty mi to ulu­bio­ny móy zjed­nasz ten stan swo­bo­dy, spo­koy­no­ści i be­spie­czeń­stwa. Brat móy Jan Król dzi­siey­szy przy­rzekł nie co­fać da­ne­go przez po­przed­ni­ka swe­go ze­zwo­le­nia. Ode­bra­łam z Rygi wia­do­mość o wy­lą­do­wa­niu two­iem, i przy­chyl­niey­szych oyca two­ie­go dla mnie chę­ciach. Przy­by­way co prę­dzey wy­rwać mię z kra­iny, gdzie po­żar na­mięt­no­ści ogar­nął ser­ca wszyst­kich, gdzie po­to­ki łez mię­sza­ią się z krwi po­to­ka­mi, za­pro­wadź mię w swo­bod­ne Pol­ski ustro­nia, niech ro­dzi­ce twoi przy­y­mą mię za cór­kę, niech nie żyie iak dla cie­bie i dla nich."

Xiądz War­sze­wic­ki tak w li­ście swo­im opi­sy­wał te okrop­ne i waż­ne zda­rze­nia. "W cza­sie gdy Wasz­mość móy mi­ło­ści­wy pan, mó­wił on, na ło­nie mi­łych ro­dzi­ców słod­kich kro­to­fil uży­wasz, per­ci­cer­bum iest dla mnie do­no­sić mu o okrop­nych w tem kró­le­stwie even­tach ; ab ovo rze­czy za­cząć na­le­ży. Ten­że sam Jo­ran Pehr­son , któ­ry Kró­la pod­usz­cza­ne­mi przez sie­bie po­dey­rze­nia­mi do tak sro­gich przy­wiódł był daw­niey extre­mi­ta­tes, znów wy­per­swa­do­waw­szy Kró­lo­wi, iż bez tay­ney iego bacz­no­ści za ca­łość mo­nar­chy rę­czyć nie może, przy­wró­co­ny do ła­ski, zgu­by iego stał się przy­czy­ną. Pod­ły ten czło­wiek no­we­mi wid­ma­mi po­deyrz­li­wy umysł Ery­ka trwo­żyć za­czął, wy­sta­wu­iąc mu bra­ci iego, iako na wy­dar­cie mu ber­ła spik­nio­nych. By więc Xią­żąt tych spo­sob­no­ści szko­dze­nia po­zba­wić, do­ra­dził Jo­ran Pehr­son, aby Król pod po­zo­rem ob­cho­dze­nia we­se­la sio­stry swey Zo­fii z Xię­ciem Sa­skim Ma­gnu­sem, i swe­go z Ka­ta­rzy­ną Mans, za­pro­sił bra­ci swych na te gody, a po­tem do wię­zie­nia ich wtrą­cił. Wro­dzo­na do­broć Ka­ta­rzy­ny Mans nie do­pu­ści­ła by się to po­dey­ście speł­ni­ło, ostrze­gła ona bra­ci kró­lew­skich, by się nie sta­wi­li na za­pro­sze­nie.

Ze dzień ślu­bo­win iuż był prze­zna­czo­ny, nie moż­na go było od­da­lać. Od­pra­wił więc Eryk we­se­le swo­ie i ko­ro­na­cyą Ka­ta­rzy­ny Mans z nay­więk­szą oka­za­ło­ścią. Pa­no­wie rad­ni nie­śli pod bal­da­chi­mem dwóch przed we­se­lem spło­dzo­nych sy­nów Ery­ka: wszy­scy przed uwień­czo­ną Kró­lo­wą giąć ko­la­na mu­sie­li, i ła­two so­bie wy­sta­wić moż­na, iak hołd ten od­da­wa­ny pro­stey wie­śniacz­ce i oso­bom z krwi kró­lew­skiey, i ma­gna­tom pań­stwa, przy­krym bydź mu­siał.

Lecz gdy dwór i sto­li­ca brzmią nie­szcze­rem we­se­le­ni, gdy he­rol­dy roz­rzu­ca­ią mię­dzy po­spól­stwo wy­bi­te na uro­czy­stość tę pie­nią­dze (1), przy­cho­dzi wia­do­mość, ze Xią­żę­ta bra­cia kró­lew­scy zbie­ra­ią woy­ska, roz­rzu­ca­irj po kra­iu ode­zwy wy­rzu­ca­ią­ce prze­stęp­stwa prze­ciw Bogu i lu­dziom, mor­dy Sta­rów, okru­cień­stwa prze­ciw bra­ciom, ta­iem­ne prak­ty­ki z Ca­rem, by mu wy­dać po­ślu­bio­ną iuż Xię­ciu lnflandz­kie­mu In­fant­kę pol­ską, nie­god­ne sta­no­wi kró­lew­skie­mu mał­żeń­stwo, na­ko­niec przy­wró­ce­nie do ła­ski ohyd­ne­go Jo­ran Pehr­son (2).

Eryk unie­sio­ny gnie­wem zwo­łał sta­ny, te przy nim trwać i wszyst­kie iego roz­ka­zy wy­ko­ny­wać przy­rze­kły, for­tu­na iesz­cze na żad­ną stro­nę nie po­chy­li­ła była sza­li swey, każ­de­mu więc zda­ło się bez­piecz­niey stać przy trwa­ią­cey wła­dzy. Wy­li­cza­nie mno­gich mię­dzy Kró- – (1) Byt to nic wiel­ki me­dal, z ied­ney stro­ny wy­ra­ża­ją­cy po­pier­sie Ery­ka XIV. na dru­giey ber­ło spa­da­ią­ce z nie­ba i po­stać ko­bie­ty z na­pi­sem dat cui vult.

(2) Olof­fron, Da­liu tom 3. pag. 531.

lem a bra­cią iego ro­ko­wań, i utar­czek, prze­szły­by gra­ni­ce li­stu tego. Do­syć iest po­wie­dzieć, iż w wie­lu bi­twach woy­ska Kró­lew­skie były po­bi­te, lub z wo­dza­mi swe­mi prze­szły do Xią­żąt. Krew­ni na­wet i po­wi­no­wa­ci Ery­ka, wraz z szczę­ściem od­stę­po­wać go za­czę­li. Szwa­gier Kró­lew­ski Ma­gnus Lach­sen Lau­en­nen­burg , pod po­zo­rem wy­ie­cha­nia na łowy, udał się do obo­zu Fin­landz­kie­go Xią­żę­cia. Żona iego z sio­strą Elż­bie­tą i Kró­lo­wą wdo­wą wy­pły­nąw­szy niby dla roz­ryw­ki na ie­zio­ro Möl­lern, w pew­ney od­le­gło­ści wy­sia­dły na brzeg, gdzie iuż go koni Xią­zę­cych cze­ka­ło na nie, i śpiesz­nie do Upsa­li za­wio­dło.

W ten spo­sób nie­szczę­śli­wy Król nie tyl­ko od pod­da­nych, lecz od wła­snych swych krew­nych opusz­czo­nym uy­rzał się. Jed­na tyl­ko do­bra, tkli­wa Kró­lew­na Ce­cy­lia opusz­czo­ne­go opu­ście nie chcia­ła.

Na próż­no Król wszyst­kich uży­wał spo­so­bów by wlać w po­trwo­żo­ne ser­ca od­wa­gę. Już było za póź­no, iuż zbun­to­wa­ni Xią­żę­ta pod mu­ra­mi Szto­koh­nu sta­nę­li. Gdy Eryk wstą­pił na wy­so­ka wie­żę zam­ku Szto­kolm­skie­go, trze­ma ko­ro­na­mi zwa­ną, i uy­rzał po­wie­wa­ją­ce bra­ci swych cho­rą­gwie, rzekł do nie­go nie­od­stęp­ny Jo­ran Pehr­son:" Mi­ło­ści­wy pa­nie, gdy­byś był W. K. M. rady mey słu­chaj i gło­wę Xią­żę­cia Jana u nóg swych zło­żył, nie było by się to wszyst­ko sta­ło; Masz ra­cyę, od­po­wie­dział Król iak zwy­kle. Lecz przy­szedł ko­niec tym ra­dom tak nie­cnym. Za­czę­ły się ro­ko­wa­nia. Jo­ron Gere ie­den z pa­nów rad­nych, prze­jeż­dżał się ustaw­nie od obo­zu Xią­żąt do mia­sta. Xią­żę­ta ato­li w żad­ne umo­wy wcho­dzie nie chcie­li, aźby im Jo­ran Pehr­son wy­da­nym nie był. Król dłu­go opie­rał się temu, aż na­ko­niec za sil­nem na­le­ga­niem mia­sta i ca­łey zato – gi, ze­zwo­lić na to przy­mu­szo­nym się uy­rzał.

Scho­wał się był ten nie­cny do­radź­ca, ten wódz do­no­si­cie­li w tay­ne zam­ku ustę­py, lecz wzgar­dzo­ny, znie­na­wi­dzo­ny po­wszech­nie, zna­le­zio­ny przez Ddle­kur­czy­ków, zwią­za­ny i do przed­nich straż Xią­żąt za­pro­wa­dzo­ny. Gdy go ha­nieb­nie cią­gnię­to przez mia­sto: "ro­zu­mia­łem, rzekł, że mie wprzód nie­bo, niż Król Eryk opu­ści. O ty ludu! gło­śno za­wo­łał, patrz na co szpie­gom­jy i do­no­si­cie­lom przy­cho­dzi­ło W tym­że dniu zbrod­niarz od­dał gło­wę pod miecz ka­tow­ski. Przy śmier­ci na­wet rze­mio­sła swe­go nie za­po­mi­na­ią­cy, oskar­żył Kró­la i do­bro­czyń­cę swe­go, że Eryk chciał mia­sto Szto­kolm zra­bo­wać, za­pa­lić po­tem, i z skar­ba­mi do Na­rwy po­pły­nąć.

Tym cza­sem iuż wszy­scy pa­no­wie rad­ni od­stą­pi­li Ery­ka, co wię­cey po­da­li mu do pod­pi­sa­nia punk­ta zrze­cze­nia się ko­ro­ny, z przy­zwo­item na wy – spie Aland schro­nie­niem, i opa­trze­niem. Eryk aktu tego pod­pi­sać nie chciał, udał się do ka­te­dry z kąd w ostat­niey po­trze­bie ła­two do zam­ku mógł się schro­nić.

W tym przy­był Le­jon­huf­fwod z za­po­wie­dze­niem Kró­lo­wi, żeby się pod­dał. Eryk zda­wał się skła­niać do tego, gdy ie­den z dra­ban­tów kró­lew­skich prze­bił po­słań­ca mie­czem. Pon­tus de Ia Gar­die i inni po­dob­nież ra­nie­ni. Wśród tego zgieł­ku Król wy­mknął się do zam­ku, lecz wkrót­ce spro­wa­dzo­ny do ko­ścio­ła słu­chać mu­siał, iak sta­ny wy­li­czyw­szy wszyst­kie iego prze­stęp­stwa, wy­po­wie­dzia­ły przy­się­gę. Już Eryk w wię­zie­niu zam­ko­wym pod stra­żą po­tró­y­ne­mi ob­wa­ro­wa­ny kra­ta­mi. Jan Xią­że Fin­landz­ki wy­krzyk­nio­ny Kró­lem. Smut­ne to są za­pew­ne even­la, koń­czył xiądz War­sze­wic­ki, wie­le po­da­ią­ce uwag nad nie­sta­ło­ścią wiel­ko­ści świa­to­wych. Ja tę w nich tyl­ko znay­du­ie po­cie­chę, iż pa­nu­ią­cy dzi­siay Król Jan, Szwa­gier mi­ło­ści­we­go Kró­la na­sze­go, skłon­niey­szym iest od po­przed­ni­ka do od­da­nia się w po­słu­szeń­stwo sto­li­cy apo­stol­skiej, przy­chyl­niey­szym za­ko­no­wi na­sze­mu. Pierw­szem sta­ra­niem mo­iem be­dzie przez In­fant­kę na­szą otrzy­mać od pa­nu­ią­ce­go cer­lum ąu­an­tum na za­ło­że­nie w Szto­kol­mie Col­le­giu­ni So­cie­ta­tis Jseus."

List Chmie­lew­skie­go w cza­sie nie­byt­no­ści Tę­czyń­skie­go spra­wu­ią­ce­go w Szto­kol­mie spra­wy pol­skie, te iesz­cze oko­licz­no­ści za­wie­rał.

"Z nie­ma­łą trud­no­ścią, pi­sał Chmie­lew­ski, przy­szło mi otrzy­mać po­zwo­le­nie od­wie­dze­nia w wię­zie­niu zło­żo­ne-, go Kró­la Ery­ka. Przy­stoy­ność, wdzięcz­ność, sama na­wet li­tość nad upa­dłą wiel­ko­ścią, na­ka­zy­wa­ły mi tę po­win­ność. Nie mogę wam wy­ra­zie, ia­kim ża­lem ser­ce moie ści­śnię­tem było na wi­dok Kró­la, nie daw­no w ca­łym ma­ie­sta­cie po­tę­gi ia­śnie­ią­ce­go, dziś w po­ni­że­niu i wię­zach. Sie­dział opar­ty na sto­li­ku, otwar­tą bi­blię ma­iąc przed so – ba: twarz iego po­waż­na iesz­cze, nie stłu­mio­ną wiel­kość, lecz spo­koy­ne na los swóy wy­ra­ża­ła zda­nie się. Zdzi­wi­łem się ato­li, iak gę­ste wło­sy iego i zstę­pu­ią­ca do pasa bro­da, w tak krót­kim cza­sie si­wi­zną opę­dzo­ne zna­la­złem. Wy­cią­gnął mi rękę, kto­ra ia­nie iak nie­gdyś po­tęż­ną, lecz iak dziś nie­szczę­śli­wy z usza­no­wa­niem uca­ło­wa­łem. Dzię­ki ci do­bry mężu, rzekł Eryk, żeś… mnie nie za­po­mniał w nie­do­li. Nie­ste­ty! nie są ta­kie­mi ci, któ­rych ia ob­cią­ży­łem do­bro­dziey­stwa­mi, dla któ­rych pó­kim miał wła­dzę, każ­de sło­wo moie było świę­tem pra­wem, a któ­rzy dziś gdym opusz­czo­ny, łzy li­to­ści nie uro­nią na­de­mną. To mó­wiąc za­pła­kał sę­dzi­wy sta­rzec. Kro­cie mię ota­cza­ły wprzó­dy, dziś ie­stem sam ie­den, wier­na ma żona, dzie­ci, przy­wią­za­ny dok­tor móy Bengt, ku­charz móy na­wet od­ię­ci mi są. Je­że­li zno­sić mu­szę ze­mstę za wszyst­ko co się wprzód sta­ło, za­iste sam ie­den za wie­lu cier­pić mu­szę.

Wie­le bo­wiem bez mo­iey wie­dzy sta­ło się. – Mało ia dni po­god­nych w cza­sie pa­no­wa­nia mego do­zna­łem, nie się­gam wię­cey po ber­ło, po­zna­łem całą nik­czem­ność wiel­ko­ści. Niech mi przy­naym­niey brat móy lub się do Pol­ski schro­nie, lub w swo­bod­nem ustro­niu ży­wot za­koń­czyć do­zwo­li. Tkliw­szym iak stra­ta ko­ro­ny, iest dla mnie roz­dział z uko­cha­ną mą żoną i dzieć­mi. Pi­sa­łem do niey kil­ka­kroć, nie ode­bra­łem od­po­wie­dzi, za­pew­ne pi­sa­nie moie nie do­szło iey. Za­kli­nam cię do­bry mężu, sta­ray się ią wi­dzieć, po­wiedz iey, że gdzie­kol­wiek iest, niech nie za­po­mi­na o ko­cha­ia­cym ią Ery­ku, niech mi­łu­ie Boga i praw­dę, niech ią Bóg strze­że od po­dob­ne­go wię­zie­nia iak moie. Po­wiedz, ie moią nay­uko­chań­szą Kró­lo­wę Ka­ta­rzy­nę, i dzie­ci moie (1) pra­we i nie­pra­we z ser­ca do – (1) Dzie­ci te byty Hen­ryk, Syg­frid, Gu­staw, Ar­nold, Lu­kre­cya, Wir­gi­nia i Kon­stan­cym wszyst­kie nędz­nie z świa­ta tego ze­szłe. Smut­ny byt tak­że ko­niec sa­me­go Ery­ka, prze­no­szo­ny przez lat kil­ka z wię­zie­nia do wię­zie­nia, nie prze­sta­wał wzbu­dzać bo­iaź­ni w tym co mu ber­to wy­rwał, tru­ci­zną daną mu w zu­pie gro­cho­wey w wię­zie­niu, w Or­by­hus ży­cia do­ko­nał . Patrz Oloff von Da­flin Tom III. pag. 546. it… d… i T. IV. pag. 67. i dal­sze.

śmier­ci ko­chać będę. Po­zdrów tak­że ko­cha­ną sio­strę moią Ce­cy­lię. Jesz­cze raz wy­cią­gnął mi rękę, skro­pi­łem ią łza­mi: im wy­nio­śley­sza oso­by do­stoy­ność, tem speł­nio­ne na niey za­wzię­tey for­tu­ny cio­sy, tkliw­szą w nas li­tość wzbu­dza­ią: z prze­stra­chem mie­rzy oko prze­dział mię­dzy szczy­tem wiel­ko­ści, a głę­bią prze­pa­ści i bar­dziey iesz­cze ni­cość swą czu­ie.

Miło mi iest do­nieść wasz­mo­ści, memu mi­ło­ści­we­mu panu, iż Kró­lew­na Jmość Ce­cy­lia w tey ca­łey tra­ie­dyi po­stą­pi­ła so­bie iak cno­tli­wa nie­wia­sta i tkli­wa sio­stra, nie od­stę­po – wata bra­ta aż do koń­ca. Pani ta przy­kład­ną za­po­wia­da mał­żon­kę. Czę­sto ona przy­sy­ła do mnie do­wia­du­iąc się o wasz­mo­ści."

Li­sty te ty­sią­cz­nem po­ru­sze­niem na­peł­ni­ły du­szę Tę­czyń­skie­go: nie mógł się wstrzy­mać od li­to­ści nad nie­do­lą Kró­la od któ­re­go tyle do­znał wzglę­dów, któ­re­go w pry­wat­nem na­wet po­ży­ciu po­znał cno­ty i do­broć. Lubo przy­iaźń któ­rą mu oka­zy­wał Xią­że Fin­landz­ki za­pew­nia­ła mu speł­nie­nie ślu­bów iego z ulu­bio­ną Ce­cy­lią, prze­cież wy­sta­wu­iąc ią so­bie wśród tylu okrop­nych za­bu­rzeń, żywo zga­dy­wał uczu­cia któ­re ser­ce iey drę­czyć mu­sia­ły. Cze­muż, rzekł, nie ie­stem z nią? dzie­lił­bym iey tro­ski i niósł po­cie­sze­nia. Dłu­go po­dob­ne­mi za­ię­ty był my­śla­mi, gdy uy­rzał wcho­dzą­ce­go do sie­bie Don Alon­dzo dl Me­di­na Cze­li. Po­cie­sza­ią­cą wieść, rzekł mu Hisz­pan, przy­no­szę ci przy­ia­cie­lu. Ode­bra­łem goń­ca z Hisz­pa­nii, spo­dzie­wam się iż ra­dość mo – ią dzie­lić bę­dziesz, patrz co ta pli­ka za­wie­ra. Tę­czyń­ski otwo­rzyw­szy pa­kiet zna­lazł w nim list od Xią­żę­cia Alby, do­no­szą­cy przy­ia­cie­ló­wi iego iż Ce­sarz na proź­by Don Alon­dzo, nie­mniey iak przez pa­mięć waż­nych za­sług iego w woy­nach wło­skich, wsta­wia się za nim do Hra­bi Tę­czyń­skie­go by mu cór­kę swą… od­dał w mał­żen­stwo. "Ce­sarz, pi­sał Xią­że przy­po­mniaw­szy so­bie, iak mile wi­dział na dwo­rze Ma­dryc­kim Hra­biów Tę­czyń­skich, oyca w mło­do­ści swey a syna po­źniey, pa­mięt­ny dziel­nych ich czy­nów, chcąc sta­ro­żyt­ne­mu do­mo­wi temu dać do­wód sza­cun­ku swe­go, po­sy­ła Wo­ie­wo­dzie or­der zło­te­go runa. Nie chciał Ce­sarz, wy­ra­żał da­ley Xią­że Alby, by­ście i wy bez do­wo­du ła­ski iego zo­sta­li, pa­su­ie was ry­ce­rzem i krzyż Kal­la­tra­wy przy tych li­stach przy­łą­cza. Spo­dzie­wa się J. C. Mość, koń­czył Xią­żę, iż czuć żywo bę­dzie­cie tę ła­skę pana wa­sze­go, i mimo związ­ków wa – szych w tem ob­cem pań­stwie, nie prze­sta­nie­cie być pra­wym Hisz­pa­nem i wier­nym J. C. Mo­ści pod­da­nym. "

Tę­czyń­ski rzu­cił się na łono przy­ia­cie­la i czu­le go uści­skał. Wszyst­ko rzekł, przy­ia­cie­lu, co tyl­ko dla was po­myśl­ne­go wy­da­rzyć się może, iuż i mnie ra­dość przy­no­si; nie wąt­pię, iż gdy­by ia­kie­kol­wiek iesz­cze wa­ha­nie się zo­sta­wa­ło w umy­śle ro­dzi­ców mo­ich, te tak zna­ko­mi­te do­wo­dy po­wa­ża­nia Ce­sa­rza dla oyca mego i dla was, nie usu­nę­ły ich na za­wż­dy. Nie mnie­may, od­po­wie­dział Don Fer­di­nan­des, bym proź­by moie do Ce­sa­rza nie wspar­ty na­dzie­ią za­no­sił. Nic nie chcia­łem być wi­nien wpły­wo­wi i po­wa­dze moż­nych, wszyst­ko od do­brey woli i skłon­no­ści pięk­ney Zo­fii otrzy­mać pra­gną­łem; za iey tyl­ko ze­zwo­le­niem proź­by moie za­nio­słem do Ma­dry­tu, ze­zwo­le­nie to pierw­szym było słod­kich na­dziei mo­ich za­dat­kiem. Zo­fia bo­wiem acz czę­sto wy­ra­ża­ła mi wdzięcz­ność swo­ią, wy­raz każ­de­go tkliw­sze­go uczu­cia uwa­ża­ła iesz­cze iak ob­ra­zę cie­niów pierw­sze­go ko­chan­ka swe­go. Tyle łez wy­la­nych, od­po­wie­dział Tę­czyń­ski, tak dłu­ga ża­ło­ba, iuż pa­mię­ci tego wa­lecz­ne­go męża wy­pła­ci­ły hołd win­ny; mi­łość tak sta­ła, rady ro­dzi­ców, na­ko­niec prze­ło­że­nia bra­ta ła­two ią skło­nią do od­da­nia ręki swey temu, któ­re­mu i ona i ród nasz cały tyle wi­nien i sza­cun­ku i wdzięcz­no­ści. Ach bliż­szym iest za­pew­ne, dzień speł­nie­nia szczę­ścia twe­go, niż móy.

Sło­wa te smęt­nym wy­rze­czo­ne gło­sem prze­ra­zi­ły Hisz­pa­na. Cóż zna­czy, za­wo­łał, smu­tek twóy? Ode­brał­żeś nie­po­myśl­ne wie­ści? mów, uspo­kóy mą bo­iaźń.

Tę­czyń­ski udzie­lił mu li­stów z Szto­kol­mu…. Wiel­kie, strasz­ne zda­rze­nia, rzekł Don Alon­dzo prze­czy­taw­szy ie, skut­ki po­deyść zdra­dli­wych za­usz­ni­ków, i nad­użyć nie­ogra­ni­czo­ne­go pra­wa­mi wszech­władz­twa. Cięż­ko nie ubo­le­wać nad upad­kiem Kró­la Ery­ka, ufać ato­li na­le­ży iż ten, co mu ber­ło ode­brał nad po­ko­na­nym i nie­szczę­śli­wym pa­stwić się nie bę­dzie. Jak­kol­wiek bądź, przy­go­dy te żad­ney w lo­sie wa­szym nie spra­wią od­mia­ny. Kró­lew­na ko­cha was, Król Jan rów­nie iak Król Eryk sprzy­ia wam sta­tecz­nie; dane sło­wo cof­nię­tem nie bę­dzie. Praw­da, od­po­wie­dział Tę­czyń­ski, wszyst­ko za­spo­ka­iać by mię po­win­no, lecz im droż­szem iest nam do­bro ia­kie, im go go­rę­ciey pra­gnie­my, tem naym­niey­sza zwło­ka po­więk­sza nie­spo­koy­no­ści na­sze. Smut­ne ia­kieś prze­czu­cia nie od­stę­pu­ią mię nig­dy. Ta nie­po­wró­co­na stra­ta por­tre­tu Ce­cy­lii, mimo wszel­kiey dla złych wieżdżb po­gar­dy, trwo­gi ia­kie­goś nie­szczę­ścia z ser­ca nie­go wy­gła­dzić nie może. Go za traf prze­kor­ny, ten seym unii w Lu­bli­nie i roz­kaz Kró­lew­ski bym się na nim znay­do­wał. Oby­wa­tel­stwo, urząd móy Se­na­tor­ski, na­ka­zu­ią bym się na tak waż­nym tak uro­czy­stym dla dwóch na­ro­dów zjeź­dzie znay­do­wał; ied­nak wstyd mi po­wie­dzieć, chciał­bym się dziś iesz­cze wi­dzieć w Szto­kol­mie. Bądź do­brey my­śli przy­ia­cie­lu, od­po­wie­dział Hisz­pan, i oby­wa­tel­stwa i mi­ło­ści do­go­dzisz. Ufam temu, rzekł Tę­czyń­ski, gdyż in­a­czey nie był­bym ni szczę­śli­wym ni spo­koj­nym.

Dłu­go iesz­cze roz­ma­wia­iąc przy­ia­cie­le uło­ży­li, iż na­za­iutrz do­pie­ro udzie­lą Wo­ie­wo­dzie wie­ści ode­bra­nych z dwóch koń­czyn Eu­ro­py. Don Alon­dzo udał się do sie­bie, Tę­czyń­ski po­szedł do sio­stry i dłu­go z nią za przy­ia­cie­lem swym mó­wił. Zna­la­zł­szy ią przy­chyl­ną dla nie­go, zwy­cię­żyw­szy ostat­nie iey ku no­wym ślu­bom wa­ha­nie, spo­koy­niey­szy udał się do spo­czyn­ku.ROZ­DZIAŁ XIX.

Pierw­sze za­ru­mie­nie­nie po­ran­ney zo­rzy iuż sny lek­kie z po­wiek ko­chan­ków na­szych spę­dzi­ło. Otwo­rzy­li oczy z tem mi­łem uczu­ciem ist­nie­nia, któ­re­go czło­wiek w mło­do­ści tyl­ko do­zna­ie. Lubo ob­raz Ce­cy­lii smęt­ny wśród tylu za­bu­rzeń, za­sę­piał ma­rze­nia Tę­czyń­skie­go, wy­po­go­dzi­ło ie pierw­sze świa­tło iu­trzen­ki, do­da­ło sił świe­żych, nowe po­wa­by na całą roz­la­ło na­tu­rę.

Waż­nym był dzień ten dla Don Alon­dzo di Me­di­na Cze­li, w nim to los iego osta­tecz­nie miał się roz­trzy­gać. Ubrał się co ry­chley, a uię­ty świe­żo­ścią po­ran­ku wy­szedł do ogro­du. Tchnę­ło po­wie­trze mi­łym za­pa­chem roz­wi­nię­tych ia­śmi­nów, róż i po­ma­rańcz, przy­po­mniał so­bie Hisz­pan oy­czy­stą Gre­na­dę i Al­ham­brę i wes­tchnął; wkrót­ce ato­li ob­raz ulu­bio­ney Zo­fii sil­nie do wspo­mnień tych mie­szać się za­czął. Jak­że­bym był szczę­śli­wym po­my­ślał so­bie, gdy­bym cie­płe i po­god­ne nie­bo Hisz­pa­nii, iey prze­pych, iey bo­gac­twa mógł iey po­ka­zać, gdy­bym ten wzór cnot i pięk­no­ści mógł sta­wić przed sza­now­ną mat­ką moią, mógł się nią pysz­nić w oczach ca­łey Ka­sty­lii. W ta­kich za­nu­rzo­ny my­ślach, ob­szedł iuż ogród cały, gdy uy­rzał mię­dzy ga­ia­mi roz­kwi­tłych bzów uko­cha­ną Zo­fię swo­ią. Ran­ny nie­dba­ły ubior zda­wał się iesz­cze wdzię­ki iey po­więk­szać. Bia­ła mu­śli­no­wa sza­ta okry­wa­ła hożą iey po­stać, roz­wia­ne krę­cą­ce się czar­nych wło­sów pier­ście­nie na w pół od­kry­te pier­si śnież­ne spa­da­ły, drob­na nóż­ka w żół­te mesz­ty wśliź­nię­ta tyl­ko: bia­ła iey twarz iak gdy­by pro­mie­niem zo­rzy zlek­ka za­ru­mie­nio­na, trzy­ma­ła w ręku kity bzów pur­pu­ro­wych i bia­łych oto­czo­ne mir­tów ga­łąz­ka­mi. Ja­kież szczę­śli­we spo­tka­nie! rzekł Don Alon­dzo przy­bli­ża­iąc się do niey. Od daw­na o pięk­na Zo­fio uczu­cia ser­ca mego są ci zna­io­me, czas ży­wo­ści ich nie zmniey­szył; po­chle­bia­łem so­bie że wy­trwa­łość i po­świę­ce­nie się moie zmięk­czy­ły dłu­go ozię­ble twe ser­ce, po­zwo­li­łaś bym do mat­ki i mo­nar­chy mego o ze­zwo­le­nie i przy­czy­nie­nie się do ro­dzi­ców twych pi­sał. Dłu­go ocze­ki­wa­na przy­szła od­po­wiedź, mat­ka moia uści­skać i bło­go­sła­wić cię pra­gnie. Król móy pi­sze do oyca wa­sze­go i w do­wód wy­so­kich wzglę­dów swo­ich, pierw­szy Kró­le­stwa swe­go za­szczyt przy­sy­ła mu. Lecz nie do­syć tak wy­so­kich wsta­wiań się, nie do­syć ze­zwo­le­nia ro­dzi­ców, nie uży­ię ich aż z pięk­nych ust two­ich nie usły­szę wy­ro­ku mo­ie­go. Pa­nie, rze­kła Zo­fiia po nie­ia­kiem mil­cze­niu, nie taię że czyn przez któ­ry na­ra­ża­łeś swe ży­cie, by mnie, by cześć moią oca­lić do­tknął mnie żywo. Two­ia wy­trwa­łość, twe za­cne po­stęp­ki, przy­iaźń któ­ra cię z bra­tem mym łą­czy, wy­znam, wła­sna na­wet ku wam przy­chyl­ność, każą mi ufać że się nie za­wio­dę gdy te do­cze­sne losy moie, ieź­li się tak ro­dzi­com moim zda­wać bę­dzie, po­wie­rzę to­bie. Z po­mie­sza­niem wy­rze­kła te sło­wa, z po­mie­sza­nia za­pew­ne wy­pu­ści­ła trzy­ma­ne w ręku kwia­ty.

Na te sło­wa prze­ię­ty ra­do­ścią Don Alon­dzo schy­lił przed nią ko­la­no, po­dey­mu­iąc kwia­ty i ca­łu­iąc iey rękę, dzień ten, za­wo­łał, iest naysz­czę­śliw­szym w bie­gu ży­cia mo­ie­go, a mir­ty te rów­nie dla mnie dro­gie­mi iak nay­pysz­niey­sze lau­ry.

Upo­io­ny swem szczę­ściem udał się Don Alon­dzo do przy­ia­cie­la swe­go, do­no­sząc mu o ze­zwo­le­niu Zo­fii. Umó­wi­li się iż Tę­czyń­ski pó­y­dzie nay­przód do oyca swe­go, udzie­lić mu li­stów ia­kie ze Szwe – cyi ode­brał, oznay­mić po­tem o tych, któ­re przy­szły z Hisz­pa­nii.

Tę­czyń­ski za­stał iuż oyca ubra­ne­go i sie­dzą­ce­go na krze­śle; mał­żon­ka iego tuż przy nim sie­dzia­ła. Dzień do­bry móy Ja­nie, rzekł sta­rzec sę­dzi­wy; cóż to tam za cu­dzo­ziem­skie goń­ce przy­by­li do cie­bie i do twe­go Hisz­pa­na? wi­dzę ze dom móy, przy­dał z uśmie­chem, od tego cza­su ia­keś się z Kró­lew­na­mi po­ku­mał, stał się iak gdy­by mo­nar­chicz­nym ia­kim dwo­rem, gdzie się ia­kieś ro­ko­wa­nia pro­wa­dzić maią. Nic to po­tem szlach­ci­co­wi Pol­skie­mu, czy ze swe­mi, czy z ob­ce­mi czyń­my za­wsze otwar­cie nie niał­pu­iąc tych in­tryg ga­bi­ne­to­wych. Ka­za­łem by ci Jch­mość mie­li w domu moim wy­go­dę, lecz po cóż przy­ie­cha­li?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: