Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jana Długosza kanonika krakowskiego Dziejów polskich ksiąg dwanaście. Tom 1, ks. 1, 2, 3, 4 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jana Długosza kanonika krakowskiego Dziejów polskich ksiąg dwanaście. Tom 1, ks. 1, 2, 3, 4 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PO­CZET RZE­CZY W TO­MIE I. ZA­WAR­TYCH.

Przed­mo­wa tłu­ma­cza.

Przy­pi­sa­nie dzie­ła Zbi­gnie­wo­wi Ole­śnic­kie­mu… I.

Księ­ga pierw­sza… 1

Po­cząt­ko­we dzie­je rodu ludz­kie­go… 1

Wy­wód ple­mien­ny spo­łe­czeństw ludz­kich… 3

Sło­wia­nie i ich pier­wot­na sie­dzi­by… 5

Lech i Czech… 6

Po­la­ka, po­ło­że­nie kra­ju, przy­ro­da… 8

Rze­ki w Pol­sce… 9

Gra­ni­ce Pol­ski… 22

Roz­ma­ite na­zwi­ska Po­la­ków. 23

Je­zio­ra w Pol­sce… 25

Góry w Pol­sce… 34

Bał­wo­chwal­stwo u Po­la­ków. 39

Mia­sta znacz­niej­sze w Pol­sce… 41

Pier­wiast­ko­we rzą­dy w Pol­sce… 45

Roz­ma­ite osa­dy w Pol­sce… 47

Na­stęp­cy Le­cha… 48

Dwu­na­stu wo­je­wo­dów. 50

Krak czy­li Grak… 53

Lech syn Kra­ka… 57.

Wan­da… 58

Dwu­na­stu wo­je­wo­dów po raz dru­gi… 62

Prze­my­sław c. Le­szek I… 63.

Le­szek II… 66

Le­szek III… 69

Po­tom­stwo Lesz­ka III… 69

Dziel­ni­co Pol­ski… 71

Po­piel… 72

Po­piel II… 73

Piast… 83

Zie­mo­wit… 89

Le­szek syn Zie­mo­wi­ta… 91

Zie­mo­mysł… 91

Mie­czy­sław I… 95

Księ­ga dru­ga… 97

Bo­le­sław Chro­bry… 138

Mie­czy­sław II… 208

Ryxa i bez­kró­le­wie… 215

Księ­ga trze­cia… 229

Ka­zi­mierz I… 244

Bo­le­sław II… 282

Księ­ga czwar­ta… 345

Wła­dy­sław Her­man… 345

Bo­le­sław III. Krzy­wo­usty… 402Pia­secz­no, je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, bli­sko wsi Lu­bo­chy­nie, wzdłuż na milę, wszerz na pół mili. Z tego je­zio­ra wy­pły­wa rze­ka Krze­mion­ka.

Sy­nów (Szi­now), je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, tak zwa­ne od wsi przy­le­głej; do­ko­ła oto­czo­ne gó­ra­mi, okrą­głe, ro­ścią­ga się bo­wiem na wszyst­kie stro­ny jed­na­ko.

Krzem­no, je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, przy wsi te­goż na­zwi­ska, okrą­gla­we, wzdłuż i wszerz rów­ne. Rze­ka Krze­mian­ka z je­zio­ra Pia­secz­na pły­ną­ca wpa­da do nie­go, a wy­do­byw­szy się z je­zio­ra, łą­czy się z Pry­pe­cią.

Lu­kie, wiel­kie je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, koło wsi Du­becz­na (Du­biec­ka), okrą­głe, ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.

Wiel­kie, je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, bli­sko wsi Po­ląp, okrą­głe, ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.

Czar­ne, je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, przy wsi Szac­ku, ro­scią­ga się na ćwierć mili wzdłuż i wszerz.

Ry­ma­cze (Ri­macz), je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, przy wsi te­goż na­zwi­ska, pół mili wzdłuż, a ćwierć mili wszerz wy­no­si.

Oku­nin, je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, bli­sko wsi Ostro­wa, wzdłuż ćwierć mili, wszerz pół ćwier­ci.

Pło­ciec, wiel­kie je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, bli­sko wsi Wie­tli, pól mili wzdłuż, ćwierć wszerz.

Stry­borz, wiel­kie je­zio­ro zie­mi Chełm­skiej, bli­sko wsi Szczo­dro­chio­wiec; za­si­la je rze­ka Pry­peć środ­kiem pły­ną­ca. Okrą­głe, ro­śćią­ga­ją­co się jed­na­ko na wszyst­kie stro­ny.

JE­ZIO­RA ZIE­MI RU­SKIEJ.

No­bli (No­bel), wiel­kie je­zio­ro zie­mi Ru­skiej, w po­wie­cie Piń­skim; za­si­la je rze­ka Pry­peć i za­pład­nia ry­ba­mi.

Ol­biasz, wiel­kie je­zio­ro zie­mi Ru­skiej, tak­że w po­wie­cie Piń­skim, któ­re taż sama Pry­peć wodą i ry­ba­mi za­po­ma­ga.

Orze­chow, wiel­kie je­zio­ro zie­mi Ru­skiej, w po­wie­cie Brze­skim, inne od po­prze­dza­ją­ce­go. Za­si­la je Brna, rze­ka wiel­ce ryb­na.

JE­ZIO­RA ZIE­MI PRU­SKIEJ.

Draus­sen (Dru­szen), wiel­kie je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, bli­sko mia­sta El­blą­ga, ma czte­ry mile wzdłuż, dwie wszerz.

Spir­ding (Spo­rden), ogrom­ne je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, koło mia­stecz­ka Löt­zen (Ly­ecz), ma siedm mil wzdłuż, pół mili wszerz.

Ha­nus­borg, je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, tak zwa­ne, od przy­le­głe­go mia­stecz­ka te­goż, na­zwi­ska, ma czte­ry mile wzdłuż, pół­to­rej mili wszerz.

Wiec­ni­no (Wy­ecz­ni­no), je­zio­ro zie­mi Cheł­miń­skiej, w po­bli­żu mia­ste­czek Chełm­ży i Ko­wa­le­wa, dłu­gie mi pół­to­rej mili, sze­ro­kie pól mili.

Par­te­ci­no (Par­the­czi­no), je­zio­ro Cheł­miń­skie, bli­sko zam­ku Bra­ty­nu trzy mile dłu­gie, dwie sze­ro­kie.

Mal­de­see, je­zio­ro zie­mi Cheł­miń­skiej, mie­dzy mia­stecz­ka­mi Ra­dzy­niem i Ro­goż­nem, milę dłu­gie, ćwierć mili sze­ro­kie.

Dą­brow­no (Dam­brow­no), je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, ob­le­wa mury mia­stecz­ka te­goż na­zwi­ska; mile, wzdłuż, ćwierć mili ma wszerz.

Mel­no, je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, bli­sko mia­stecz­ka Gryn­fel­du; milę dłu­gie, ćwierć mili sze­ro­kie.Łub­no, je­zio­ro tej­że zie­mi, bli­sko po­mie­nio­ne­go mia­stecz­ka Gryn­feld, ma milę wzdłuż, ćwierć mili wszerz. Oba to je­zio­ra Mel­no i Łub­no prze­klę­te u Krzy­ża­ków Pru­skich i wszyst­kich Niem­ców, wśrod­ku bo­wiem mię­dzy nie­mi do­zna­li wiel­kiej klę­ski od Po­la­ków i kró­lu ich Wła­dy­sła­wa dru­gie­go.

Schil­ling (Schey­lang), je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, w po­bli­żu mia­stecz­ka Oste­ro­de; po­czy­na się u wsi Szin­ber­gu, a cią­gnie się wzdłuż na mil pięć, wszerz na ćwierć mili.

Ge­se­rich (Ge­szrzicz, Ge­szruch), je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, cią­gnie się od wsi Ik­sza­ne aż do mia­stecz­ka Iła­wy, wzdłuż na pięć mil, wszerz na mile.

Ska­mant, je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, bli­sko mia­stecz­ka Ko­ger, pólw­to­rej mili wzdłuż, ćwierć wszerz.

Lik (Lyk), je­zio­ro zie­mi Pru­skiej, dłu­gie na dwie, mile, ćwierć mili sze­ro­kie.

JE­ZIO­RA ZIE­MI LI­TEW­SKIEJ.

Ber­sty, je­zio­ro Li­tew­skie, pół mili dłu­gie; wy­pły­wa z nie­go rze­ka zwa­na Ko­tra. Je­zio­ro to nad wszyst­kie inne w Li­twie w ryby za­moż­niej­sze. Tu po­lo­wa­nia kró­lew­skie na żu­bry (ve­na­tio­nes bi­son­tium) i je­le­nie, oraz dwo­rzec tego na­zwi­ska.

Du­bi­ce, je­zio­ro zie­mi Li­tew­skiej, od któ­re­go mia­stecz­ko po­bli­skie po­dob­nież jest na­zwa­ne; a cho­ciaż czte­ry na po­zór wi­dzisz je­zio­ra, jed­nę tyl­ko mają na­zwę, bo acz prze­cię­te ba­gna­mi, wody jed­nak swo­je wspól­nie mie­sza­ją.

Wspo­mnieć prócz tego na­le­ży, że z je­zio­ra znacz­ne­go czy­li ba­gni­ska, trzy­dzie­ści mil po­wy­żej mia­sta Smo­leń­ska ku No­wo­gro­do­wi, wy­pły­wa­ją trzy wy­żej po­mie­nio­ne rze­ki. Pierw­sza Dźwi­na dą­żą­ca do Rygi ku mo­rzu. Dru­ga Woł­ga, któ­rą mają nie­któ­rzy za rze­kę zwa­ną flu­vius Po­ri­cus; pły­nie po­wy­żej rze­ki Donu (Ta­na­is) i wpa­da do mo­rza Ka­spij­skie­go. Scy­to­wie zwą ją Po­ra­ta, Gre­cy Pi­ro­ton, Po­la­cy i Ruś Woł­gą. Trze­ci Dniepr, u Gre­ków i Ła­cin­ni­ków Bo­ry­sthe­nes, wpa­da do mo­rza Czar­ne­go koło zam­ku Czer­no­gro­du (Czyr­nie­grod). Po­tem Dniestr, u Gre­ków i Ła­cin­ni­ków zwa­ny The­ri­sa­nus, prze­dzie­la Sa­ri­na­cyą od Da­cyi, któ­rą Świę­ty Au­gu­styn sta­rą na­zy­wa, a któ­ra nie­gdyś była kró­le­stwom Go­tów. Po­tem góry Pan­no­nii niż­szej, któ­ra ro­ścią­ga się oko­ło Du­na­ju, zwa­ne Sar­mac­kie­mi; po­czy­na­ją się od góry Kar­pe­ty­nu i Me­ta­na­sty zwa­nej u nas Wo­ło­szą (Va­la­chia). I tem sa­mem imie­niem na­zy­wa­ją wszyst­kie góry Ger­mań­skie aż do Renu, ze wzglę­du na ich po­czą­tek. Z tych gór Sar­mac­kich po­czą­tek bio­rą trzy inne rze­ki zna­ko­ini­te: Istu­la czy­li Wi­sła; Gul­la­tus in­a­czej Odra, i Elba (Al­bia), u sta­ro­żyt­nych Al­bis albo Łaba. Z tej­że Sar­ma­cyi wy­szły na­ro­dy, któ­re po­sia­da­ły Skan­dyą i nową Da­cyą, zkąd po­czą­tek wzię­li Teu­to­no­wie, Wan­da­lo­wie, Go­to­wie, Lon­go­bar­do­wie, Ru­gia­nie i Ge­pi­do­wie (Je­pi­do­wie), zwa­ni od nie­któ­rych Cym­bra­mi, a u nas Po­mo­rza­na­mi. Ta rów­nie Sar­ma­cya za­chod­nia po­szła z Sar­ma­cyi wschod­niej, któ­ra jest po­ni­żej mo­rza Ka­spij­skie­go i po­cho­dzi od Sa­ru­tha czwar­te­go przed Abra­ha­mem od Sema.

JE­ZIO­RA ZIE­MI DO­BRZYŃ­SKIEJ.

Gorz­no, je­zio­ro zie­mi Do­brzyń­skiej, na­le­żą­ce do bi­sku­pia Płoc­kie­go, zna­ko­mi­te jest ob­szer­no­ścią swo­ją i ryb ob­fi­to­ścią. Za­si­la je wpa­da­ją­ca do nie­go rze­ka…

Mo­ko­wo, je­zio­ro zie­mi Do­brzyń­skiej, nie­da­le­ko mia­sta Do­brzy­nia.

Skąp­sko (Skap­sko), je­zio­ro zie­mi Do­brzyń­skiej w oko­li­cy mia­stecz­ka Lip­na.

JE­ZIO­RO ZIE­MI BEŁZ­KIEJ.

Kry­ni­ce, je­zio­ro zie­mi Bełz­kiej, pół mili wzdłuż, ćwierć w szerz. Ry­bo­łów­stwo w niem trud­no dla wiel­kiej głę­bi­zny, ale oso­bliw­sią nad inne je­zio­ra ma wła­sność, że w pew­nych cza­sach, co trzy lub co dwu lata, bu­rząc się z wiel­kim szu­mem, w po­bli­ska, górę ska­li­stą pod­ziem­ne­mi i ukry­te­mi wsią­ka utwo­ra­mi, i mało co wody zo­sta­wu­jąc w ło­ży­sku, po­da­je spo­sob­ność do ła­twe­go ryb po­ło­wu.

OPI­SA­NIE GÓR W POL­SCE.

Lubo zaś kró­le­stwo Pol­skie rów­no i pła­sko po­ło­żo­ne, i ztąd głów­nie pier­wiast­ko­wo na­zwa­ne, mniej ma gór niż inne kra­je, ma ich jed­na­kie, nie­ma­ło, tak ska­li­stych jako i ziem­nych, z któ­rych cel­niej­sze opi­sze­my. Ły­sej gó­rze (Kal­wa­ryi) dla jej gło­śnej sła­wy pierw­szeń­stwo damy, jako przod­ku­ją­cej in­nym gó­rom. Po niej pój­dzie Wa­wel, przy nim bo­wiem i rzą­dów skład naj­wyż­szy i kró­lów sto­li­ca.Łysa góra, w zie­mi San­do­mier­skiej, bli­sko mia­stecz­ka Opa­to­wa, wy­so­ka, pra­wie za­wsze zim­nem skrze­pła, czę­sto za­mglo­na, lub sy­pią­ca śnie­ga­mi albo desz­cza­mi; w wie­lu miej­scach wy­pusz­cza z sie­bie kry­ni­ce. Je­że­li wie­rzyć moż­na sta­re­mu po­da­niu gmin­ne­mu, sław­na była nie­gdyś ol­brzy­ma­mi, któ­rzy na niej zbu­do­wa­li za­mek, jak świad­czą ogrom­ne kupy gru­zów i gła­zów. Te­raz zna­ko­mi­ta miesz­ka­niom mni­chów za­ko­nu Świę­te­go Be­ne­dyk­ta. Nie­wia­do­mo któ­ry z ol­brzy­mów i kie­dy zbu­do­wał ów za­mek z tak dłu­gie­mi ścia­na­mi, z tak ogrom­nych i nie­po­ży­tych gła­zów, i tak wiel­kim tru­dem. Po­twor­nych zwa­lisk tej ol­brzy­miej bu­do­wy, ogrom­nych kup gru­zów i ka­mie­ni, ani cier­nie, ani kol­czy­ste ro­śli­ny, ani gę­sto drze­wa i mchy za­kryć nie mo­gły. W klasz­to­rze za­ło­żo­nym na miej­scu daw­ne­go zam­ku, a nie­gdy przez Bo­le­sła­wa Wiel­kie­go, pierw­sze­go kró­la Po­la­ków, zbu­do­wa­nym z ka­mie­nia, znaj­du­je się znacz­na cząst­ka Krzy­ża Pań­skie­go, wiel­kie­mi lu­dzi do­bro­dziej­stwa­mi ob­da­rza­ją­ca, któ­rą tu zło­żył za upo­mnie­niem aniel­skiem bło­go­sła­wio­ny Eme­ryk, syn Ś. Ste­fa­na kró­la Wę­gier­skie­go. Ztąd miej­sce to jest wiel­ce sław­ne, i sza­no­wa­ne, usta­wicz­nie uczęsz­cza­ne od lu­dzi szu­ka­ją­cych po­mo­cy w utra­pie­niach, za ła­ską Krzy­ża świę­te­go. Wiel­ką w tem opatrz­ność Bo­ską i da­rów jej cu­dow­ność uzna­wać trze­ba, że Ten, któ­ry dla zba­wie­nia rodu ludz­kie­go cier­pieć ra­czył na gó­rze Kal­wa­ryi, umie­ścić po­zwo­lił na gó­rze te­goż na­zwi­ska drze­wo swo­jej Męki, dla zba­wie­nia i po­cie­chy Po­la­ków. Nie ma­łe­go i to god­ne jest po­dzi­wie­nia, że kie­dy Li­twi­ni wów­czas bał­wo­chwal­cy na­pa­dli nie­spo­dzia­nie na kró­le­stwo Pol­skie, złu­pi­li klasz­tor po­mie­nio­ny i za­bra­li z nie­go drze­wo Krzy­ża świę­te­go dla uwię­zie­nia go w swo­je stro­ny, nim wy­szli z zie­mi San­do­mier­skiej, wóz, na któ­rym wie­zio­no prze­naj­święt­sze drze­wo, sta­nął w miej­scu, tak, że bar­ba­rzyń­cy zdu­mie­ni, ani koń­mi, ani woł­mi ru­szyć go nie mo­gli; oprócz tego za­ra­za… strasz­li­wa pa­dła na lu­dzi i by­dło. Przo­stra­sze­ni tem Li­twi­ni, za po­ra­dą. Po­la­ków w nie­wo­la, wzię­tych, drze­wo Pań­skie na daw­no miej­sce od­wieź­li z wiel­kie­mi da­ra­mi, a wnet i za­ra­za usta­ła, nie in­a­czej jak nie­gdyś po wzię­ciu i od­da­niu arki u Fi­li­sty­nów.

Wa­wel (Wą­wel), góra ska­li­sta, któ­rą, rze­ka Wi­sła w by­strym bie­gu ob­my­wa. Tu jest zna­ko­mi­ty ko­ściół naj­sław­niej­sze­go Mę­czen­ni­ka Ś. Sta­ni­sła­wa, i naj­pierw­szy, naj­przed­niej­szy za­mek w Pol­sce, gród Kra­kow­ski i sto­li­ca kró­lew­ska. W sa­mej gó­rze wid­no po dziś dzień wie­le pie­czar ciem­nych, w któ­rych po­dług, pi­śmien­ne­go i ust­ne­go po­da­nia miesz­kał nie­gdyś smok, po­twór dziw­ne­go ogro­mu, lu­dziom wiel­kie szko­dy czy­nią­cy.

Czę­sto­cho­wa, słusz­nie na­zwa­na Ja­sną górą, tak dla klasz­to­ru na… niej wy­sta­wio­ne­go, jako i dla ko­ścio­ła Naj­święt­szej Ma­ryi Pan­ny, do któ­re­go co rok od­pra­wia­ją, licz­ne piel­grzym­ki, z przy­czy­ny znaj­du­ją­ce­go się w nim ob­ra­zu Najśw. Ma­ryi, o któ­rym są­dzą ze jest ręki Ś. Łu­ka­sza, albo na wzór ob­ra­zów przez nie­go ma­lo­wa­nych.

Ko­niu­sza góra, po ła­ci­nie Equ­irea, bli­sko mia­stecz­ka Pro­szo­wic, z ko­ścio­łem pa­ra­fial­nym; tak na­zwa­na dla rzad­kie­go i cu­dow­no­go zda­rze­nia. Ry­cerz nie­ja­ki, Po­lak, szlach­cic z rodu i domu Szre­nia­wi­tów, imie­niem Przy­by­sław, wy­sta­wiw­szy so­bie dwo­rzec, miesz­kał tu z żoną i dzieć­mi; aż jed­nej nocy przy­bie­żał koń ogrom­ny, któ­re­go ten­że ry­cerz przed trze­ma laty sprze­dał był do sta­da jed­ne­mu panu Wę­gier­skie­mu, i przy­pro­wa­dził z sobą z Wę­gier wiel­kie sta­do kla­czy, wio­dąc je, jak się do­wie­dzia­no, no­ca­mi, aby nie do­strze­żo­no uciecz­ki. Przy­byw­szy bił ko­py­ta­mi do wrót domu i rżał, do­pó­ki mu nie otwo­rzo­no. Przy­by­sław bi­ciem we wro­ta i zna­nem so­bie rże­niem prze­bu­dzo­ny, za­trwo­żył się z razu, aza­li to nie był jaki nie­przy­ja­ciel­ski na­pad: ale prze­ko­naw­szy się, że żad­ne­go nie było nie­bez­pie­czeń­stwa, otwo­rzył go­ścio­wi wro­ta i przy­jął go wraz z sta­dem kla­czy i źre­biąt; z cze­go wkrót­ce zbo­ga­co­ny, za­wdzię­cza­jąc dar przy­sła­ny Bogu, ko­ściół z ce­gły wy­sta­wił i upo­sa­żył.

Ty­niec, góra wi­szą­ca nad rze­ką Wi­słą, na niej za­mek i klasz­tor za­kon­ni­ków Ś. Be­ne­dyk­ta, mię­dzy wszyst­kie­mi klasz­to­ra­mi kró­le­stwa Pol­skie­go naj­pierw­szy i naj­zna­ko­mit­szy.

Go­lesz, góra nad rze­ką Wi­słą; na niej za­mek klasz­to­ru Ty­niec­kie­go, o któ­rym do­pie­ro się na­mie­ni­ło.

Li­wocz, góra w po­bli­żu mia­stecz­ka Ko­ła­czyc.

Mru­ków, góra ka­mie­ni­sta i wy­so­ka, na­prze­ciw mia­stecz­ka Żmi­gro­du; na niej są śla­dy sta­re­go zam­ku.

Chę­ci­ny, góra z zam­kiem, od mia­stecz­ka przy­le­głe­go tak zwa­na. W niej i oko­ło niej ob­fi­te ko­pal­nie mar­mu­rów (la­zu­ru) i mie­dzi.

Rabsz­tyn, góra ska­li­sta, zam­kiem zna­ko­mi­ta, pod­le mia­stecz­ka Ol­ku­sza (Il­kusz). Do­ko­ła bo­ga­te żyły oło­wiu.

Peł­czy­ska, góra o mile od mia­stecz­ka Wi­śli­cy; na niej ko­ściół z ka­mie­nia, a obok wieś bi­sku­pa Kra­kow­skie­go, te­goż na­zwi­ska.

Baba, góra bar­dzo wy­so­ka nad rze­ką Sołą, bo­ga­ta w roz­ma­ite zio­ła, bli­sko mia­stecz­ka Żyw­ca.

Dziew­ka (Dzew­ka), góra nad tąż rze­ką Sołą.

Ja­wor­nik, góra w zie­mi Oświę­cim­skiej, wy­cho­wu­je wie­le łani i je­le­ni.

Skrzecz­no, góra w zie­mi Oświę­cim­skiej, nad po­to­kiem Ko­zio­ro­wą; na niej róż­ne pta­stwo sta­da­mi usia­da.

Szad­nisz (Schad­nisch) wy­so­ka góra w Oświe­cim­skiem; z niej wy­pły­wa stru­mień Ko­zio­ro­wa.

Su­cha góra nad rze­ką. Sołą, nie­da­le­ko mia­stecz­ka Żyw­ca.Żar­nów­ka, góra w zie­mi Oświę­cim­skiej; od niej na­zwa­ny stru­mień pod­le pły­ną­cy, Żar­now­ka.

Oso­bi­ta, góra w zie­mi Oświe­cim­skiej; z niej wy­pły­wa stru­mień te­goż na­zwi­ska Oso­bi­ty.

Góra Wiel­ka Pusz­cza, w tej­że zie­mi, bli­sko mia­stecz­ka Kęt.

Wo­łek, pod nią dwa stru­mie­nie, a na wierz­chu za­mek moc­ny i obron­ny.

GÓRY ZIE­MI RU­SKIEJ.

Ko­bryń, góra wy­so­ka w zie­mi Ru­skiej, ob­le­wa­ją wko­ło rze­ka Mu­cha­niec, bli­sko mia­stecz­ka Ko­bry­nia.

Chełm, góra wy­so­ka z zam­kiem. Od niej zie­mia oko­licz­na Chełm­ską się zo­wie.

Krze­mie­niec, góra wy­so­ka w zie­mi Po­dol­skiej, na jej wierz­choł­ku za­mek moc­ny; cała ska­li­sta i krze­mie­ni peł­na, ztąd tak na­zwa­na; Po­la­cy bo­wiem i Ru­si­ni skał­kę (si­lex) krze­mie­niom zo­wią.

Ha­licz, góra wy­so­ka, gli­nia­sta, w zie­mi Ha­lic­kiej. U jej stóp pły­nie Dniestr, na wierz­chu za­mek. Zie­mi oko­licz­nej i zam­ko­wi dała na­zwi­sko.Łysa góra, wy­so­ka, w zie­mi Ru­skiej, nad mia­stem Lwo­wem. Na niej po­tęż­ny za­mek i dwo­rzec kró­lew­ski, wy­so­kim zwa­ny.

Po­ty­lic, góra wy­so­ka w zie­mi Bełz­kiej nad rze­ką Po­ty­li­cą i mia­stecz­kiem te­goż na­zwi­ska. Był tu daw­niej za­mek znacz­ny, jak to jesz­cze głę­bo­kie prze­ko­py oka­zu­ją.

GÓRA ZIE­MI SIE­RADZ­KIEJ.

Chełm, góra w zie­mi Sie­radz­kiej, inna od po­prze­dza­ją­cej, cała ska­li­sta, nad wsią te­goż na­zwi­ska, nie­da­le­ko mia­stecz­ka Przed­bo­rza, tak wy­so­ka, że z niej w dniu ja­snym wi­dać San­do­mierz, Olsz­tyn, Mie­chów, Czę­sto­cho­wę, Piotr­ków, Łysą górę i wie­le mia­ste­czek. Na niej ko­ściół zmu­ro­wa­ny przez Pio­tra panu na Skrzyn­nie, i sied­mią ro­wa­mi głę­bo­kie­mi ob­wie­dzio­ny.

GÓRY WIEL­KIEJ POL­SKI.

Rze­rzu­cho­wa, góra Wiel­ko­pol­ska, nie­da­le­ko rze­ki i mia­stecz­ka War­ty; wy­so­ki ma szczyt, zkąd wi­dok na po­bli­skie mia­sta.

Tu­rza, góra Wiel­ko­pol­ska, nie­da­le­ko mia­stecz­ka Gro­mad­na, za­ro­sła la­sa­mi; pa­mięt­na obo­zem woj­ska Wiol­ko­po­lan przez kil­ka ty­go­dni cza­tu­ją­cych tu na ko­ro­ny, któ­re Zyg­munt król Rzym­ski i Wę­gier­ski z ujmą kró­le­stwa Pol­skie­go po­sy­łał Wi­toł­do­wi wiel­kie­mu ksią­żę­ciu Li­tew­skie­mu i jego żo­nie Ju­lian­nie.Żyr­ków, wy­so­ka góra w Wiel­kiej Pol­sce, nie­da­le­ko mia­stecz­ka Pyz­der, nad rze­ką Lu­ty­nią (Lut­nia). Z niej w dniu ja­snym wi­dać Po­znań i inne mia­sta Wiel­ko­pol­skie.

Giec (Ge­th­cza), góra wy­so­ka i ob­szer­na mię­dzy Gnie­znem i Po­zna­niem, gdzie daw­niej był za­mek ksią­żę­cy; dziś jest ko­ściół.

Bie­skid (By­esz­kod), góra w po­bli­żu zam­ku Sob­nia, roz­gra­ni­cza­ją­ca zie­mie Pol­skie od Wę­gier: na jej bo­wiem wierz­choł­ku wi­dzieć ka­mień Ru­skie­mi gło­ska­mi za­pi­sa­ny, ozna­cza­ją­cy gra­ni­ce kró­lestw Pol­skie­go i Wę­gier­skie­go, a po­ło­żo­ny tam przez Lwa nie­gdyś ksią­żę­cia Rusi. W tej góry i u jej szczy­tu wy­try­ska­ją znacz­ne i wal­ne rze­ki, jako to: Dniestr, San, Stryj i Cis­sa, i spa­da­ją do kra­jów ni­żej le­żą­cych, Pol­ski, Rusi i Wę­gier, z sa­me­go wierz­chu góry.

Nic­ko, góra zie­mi Ma­zo­wiec­kiej, Mi­sko mia­ste­czek Sar­no­wa i Ra­dza­no­wa, nad rze­ką Wkrą, pod­czas wo­jen umoc­nio­na od Krzy­ża­ków, ale przez ry­cer­stwo zie­mi Ma­zo­wiec­kiej zdo­by­ta, przy­czem całą za­ło­gę krzy­żac­ką czę­ścią wy­cię­to czę­ścią w nie­wo­lą za­bra­no.

LECH ZA­KŁA­DA STO­LI­CĘ GNIE­ZNO, A W NIEJ SIE­DZI­BĘ SWO­JĘ KSIĄ­ŻĘ­CĄ. JA­KICH BO­GÓW CZCI­LI PO­LA­CY, JESZ­CZE POD ÓW CZAS BAŁ­WO­CHWAL­CY.

Po nie­ja­kim tedy cza­sie, Lech, oj­ciec Le­chi­tów, mąż ce­lu­ją­cy mą­dro­ścią, ob­rot­nym dow­ci­pem i pra­wo­ścią ży­cia, wszyst­kie bo­wiem naj­zac­niej­sze przy­mio­ty wziął od przy­ro­dze­nia po­sa­giem, ksią­że, na­ro­du i gło­wa, krą­żąc my­ślą i roz­pa­tru­jąc się w tym no­wym kra­ju, a w czę­stych ze swe­mi to­wa­rzy­sza­mi na­ra­dach i ro­ko­wa­niach ba­da­jąc, któ­re­by miej­sce na sie­dzi­bę sta­łą dla nie­go i za­ło­że­nie sto­li­cy mo­gło być naj­spo­sob­niej­sze, na­tra­fił i wy­brał ku temu rów­ni­ny otwar­te, za­le­ga­ją­ce się ży­zno­ścią roli i ła­god­no­ścią po­wie­trza, ob­la­ne licz­ne­mi, ro­dzi­me­mi i z bli­ska przy­ty­ka­ją­ce­mi je­zio­ra­mi, z któ­rych jak z po­wszech­ne­go źró­dła nie­ustan­ne są­czy­ły się stru­gi, nio­sąc z sobą do­sta­tek ryb zdro­wych i po­żyw­nych. Tu prze­to za­trzy­mał się w po­cho­dzie; a za wła­sną jego wolą, jako też zgod­ną uchwa­łą star­szy­zny, bę­dą­cej pod jego zwierzch­nic­twem, to miej­sce wy­bra­ne zo­sta­ło i ozna­czo­ne na głów­ne kró­le­stwa mia­sto i sto­li­cę, a od usa­do­wio­nia się w niem­czy­li roz­gnież­dże­nia nada­no mu Le­chic­kie na­zwi­sko Gnie­zno, co w na­ro­do­wym ję­zy­ku zna­czy gniaz­do. Ja­koż w tem miej­scu Lech, ksią­że i oj­ciec Po­la­ków, sta­łe wy­tknąw­szy so­bie sie­dli­sko, prze­stał ko­czu­ją­cej włó­czę­gi i sam z dru­ży­ną star­szych po­sta­no­wił osie­dli­li się i ksią­żę­cą za­ło­żyć sto­li­cę, kędy też zna­lazł na wy­nio­słych i ol­brzy­mie­go roz­ro­stu drze­wach gniaz­do orle. Tu więc sta­rym oby­cza­jem z po­bi­tej hoj­nie zwie­rzy­ny bo­gom oj­czy­stym zło­żył obie­tę, aby jemu i po­tom­stwu jego trwa­le za­miesz­kać do­zwo­li­li, a przy­chyl­ną po­mo­cą tak jego jak i na­ród cały wspie­ra­li we wszyst­kich spra­wach, woj­nach i do­brych za­my­słach. Na­sia­no wnet zbo­ża w zie­mi no­wej, dzie­wi­czej, pierw­szy raz wte­dy so­chą do­tknię­tej, gdy wprzó­dy nie zna­ła jesz­cze ra­dła ani le­mie­sza. Po za­ło­że­niu wresz­cie mia­sta i osa­dze­niu go wy­bo­rem zna­ko­mit­szych ro­dzin, wy­sta­wie­niu tu­dzież dla ksią­żę­cia osob­ne­go zam­ku, któ­ry­by samą wspa­nia­ło­ścią przy­byt­ku pa­nu­jąc mię­dzy in­ne­mi wra­żał tem więk­sze dla wła­dzy po­sza­no­wa­nie, wszy­stek lud z roz­ka­zu Le­cha po­dzie­lo­ny na osa­dy roz­ło­żo­no po róż­nych miej­scach, ma­ją­cych grunt ży­zniej­szy i do­god­niej­sze do ży­cia po­ło­że­nie: dla roz­le­gło­ści bo­wiem mniej ży­znych prze­strze­ni, nowi osad­ni­cy mu­sie­li sze­ro­ko się roz­po­strzeć.

W któ­rym­by zaś roku po owem po­mie­sza­niu ję­zy­ków Lech, wy­żej wspo­mnia­ny ksią­żę, ze Sła­wo­nii i Kro­acyi wy­szedł, i kie­dy naj­pier­wej Pol­skie za­miesz­kał zie­mie, o tem w żad­nym pi­sa­rzu do­sta­tecz­ne­go nie ma po­da­nia. Czy­ta­my prze­cież, że Sar­ma­to­wie to­czy­li woj­ny z są­sied­nie­mi, nie­kie­dy i od­le­glej­sze­mi na­ro­da­mi, a ce­sa­rze Rzym­scy, jako to Wa­len­ty­nian, Ty­be­ry­usz i inni, pod­no­si­li na nich drug­dy swój oręż. A gdy

Sar­ma­ci po­czę­li się roz­pie­rać po kra­jach Pan­noń­skich, Rzy­mia­nom pod ów czas pod­le­głych, i swe­mi na­ro­da­mi je pu­sto­szyć, Wa­len­ty­nian ce­sarz, spo­so­bią­cy się prze­ciw nim do woj­ny, umarł na krwo­tok w Ostrzy­ho­miu (Stri­go­nium), a Mar­cin Gal­lus (Gal­li­cuss) po­da­je, że Ka­rol Wiel­ki wo­jo­wał z Po­la­ka­mi i wo­dza, ich Le­cha zwy­cię­żył, jak o tem ni­żej opo­wie­my.

Wia­do­mo zaś, że Po­la­cy w pierw­szych swe­go na­ro­du za­wiąz­kach byli bał­wo­chwal­ca­mi, i czci­li wiel­ką licz­bę bo­gów i bo­giń, jako to Jo­wi­sza, Mar­sa, We­ne­rę, Plu­to­na, Dy­anę, Ce­re­rę, za­ra­ziw­szy się błę­da­mi in­nych lu­dów po­gań­skich.

Na­zy­wa­li zaś Jo­wi­sza w swo­im ję­zy­ku Jes­se (Yesza), wie­rząc i mnie­ma­jąc, że od nie­go jako naj­wyż­sze­go boga wszyst­kie do­bra do­cze­sne i wy­pad­ki tak po­myśl­ne jako i prze­ciw­ne po­cho­dzi­ły. Jemu też przed in­ne­mi bo­ga­mi więk­szą cześć od­da­wa­li i częst­sze skła­da­li obie­ty.

Mar­sa, któ­re­go po­etów ma­rze­nia zro­bi­ły bo­giem woj­ny, na­zy­wa­li Ladą. Mo­dli­li się, do nie­go o od­wa­gę i zwy­cięz­twa nad nie­przy­ja­cioł­mi, czcząc go na­der dzi­kie­mi ob­rząd­ki.

We­ne­rę zwa­li Dzie­dzi­lią ( Dzy­dzi­le­lya), któ­rą uwa­ża­jąc za bo­gi­nią, mał­żeń­stwa bła­ga­li o uży­cze­nie licz­ne­go w sy­nach i cór­kach po­tom­stwa.

Plu­to u nich na­zy­wał się Nija (Nya). Tego mie­li za stró­ża pie­kieł i za­cho­waw­cę dusz po ich wyj­ściu z cia­ła; bła­ga­li go za­tem, aby po śmier­ci za­pro­wa­dził ich do lep­szych sie­dlisk pod­ziem­ne­go świa­ta.

Wy­bu­do­wa­li im też naj­pierw­szą w Gnieź­nie świą­ty­nię, do któ­rej się ze wszyst­kich stron zgro­ma­dza­li.

Dy­anę prze­są­dom po­gań­skim wy­obra­ża­li so­bie jak nie­wia­stę i dzie­wi­cę, do jej prze­to po­są­gu mę­żat­ki i pan­ny zno­si­ły wień­ce w ofie­rze.

Ce­res czczo­na była od zie­mian i rol­ni­ków, któ­rzy w za­wo­dy skła­da­li na jej cześć obie­ty z zbo­ża i ziar­na.

Mie­li też za bó­stwo po­god­ną porę, któ­rą w mo­wie swo­jej na­zy­wa­li Po­go­dą, ja­ko­by daw­czy­nie po­god­ne­go cza­su. Nie­mniej boż­ka ży­cia, któ­re­go na­zy­wa­li Ży­wie.

A że władz­two Le­chi­tów za­ło­żo­ne było w kra­ju roz­le­głym, prze­ro­słym la­sa­mi i ga­ja­mi, o któ­rych sta­ro­żyt­ni mnie­ma­li, ja­ko­by były miesz­ka­niem i kra­iną pa­no­wa­nia Dy­any; Ce­re­rę zaś wy­obra­ża­li so­bie ja­ko­by mat­kę i bo­gi­nią uro­dza­jów po­lnych, któ­rych kraj po­trze­bo­wał; prze­to Dy­ana w ich ję­zy­ku Dzie­wan­ną, a Ce­res Ma­rzan­ną zwa­na, w oso­bliw­szej u nich były czci i po­sza­no­wa­niu.

Tym prze­to bo­gom i bo­gi­niom Po­la­cy bu­do­wa­li świą­ty­nie i po­są­gi, usta­na­wia­li ka­pła­nów i roz­ma­ite ob­rzę­dy, po­świę­ca­li gaje w miej­scach cel­niej­szych i ład­niej­szych do od­da­wa­nia im czci i po­kło­nów. Tam zgro­ma­dza­ją­cy się męż­czyź­ni i ko­bie­ty wraz z dzieć­mi czy­ni­li ofia­ry i ca­ło­pa­le­nia z trzód, by­dła i zwie­rzy­ny, a nie­kie­dy z lu­dzi po­ima­nych w bi­twie. Mie­li też prze­sąd­ne na­bo­żeń­stwo wy­le­wa­nia ofiar na ubła­ga­nie mno­gich bo­żyszcz kra­jo­wych, i w pew­nych dniach i po­rach roku usta­no­wio­ne igrzy­ska, na któ­re zwo­ły­wa­no do miast lud obo­jej płci z siół i osad. To igrzy­ska ob­cho­dzi­li roz­pust­nie śpie­wa­niem i roz­wią­złe­mi ru­chy, nie­kie­dy kla­ska­niem, wy­krę­ca­niem się lu­bież­nem i inną swa­wo­lą w pie­śniach, igrasz­kach i spro­śnych uczyn­kach; przy­czem wzy­wa­li po­mie­nio­ne bó­stwa przy­ję­tym zwy­cza­jem. Ob­rząd­ki ta­ko­we i nie­któ­re ich za­byt­ki, lubo od pię­ciu set lat, jak wia­do­mo, Po­la­cy wia­rę chrze­ściań­ską przy­ję­li, aż do dzi­siej­szych cza­sów po­wta­rza­ją, się co­rocz­nie w dni Zie­lo­nych Świą­tek, przy­po­mi­na­jąc bał­wo­chwal­stwo po­gań­skie igrzy­skiem zwa­nem w ich ję­zy­ku Sta­do, po­nie­waż na nie gro­ma­dy zbie­ra­ją się lu­dzi, któ­rzy po­dzie­le­ni na sta­da czy­li rze­sze sza­leń­ców i ro­skosz­ni­ków, ra­dzi ob­cho­dzą one świąt­ki go­do­wa­niem i swo­bod­ne­mi wcza­sy.

O USPO­SO­BIE­NIU I OBY­CZA­JACH PO­LA­KÓW.

Szlach­ta Pol­ska, sła­wy chci­wa, do łu­pie­ży skłon­na, nie­bez­pie­czeń­stwy i śmier­cią, gar­dzą­ca, w obiet­ni­cach nie­słow­na, pod­da­nym i niż­szym cięż­ka w mo­wie nie­roz­waż­na, nad moż­ność roz­rzut­na, pa­nu­ją­ce­mu wier­na, rol­nic­twu i ho­do­wa­niu by­dła z za­mi­ło­wa­niem od­da­na, dla ob­cych i go­ści ludz­ka i uprzej­ma, ce­lu­je nad in­ne­mi na­ro­da­mi go­ścin­no­ścią. Gmin wiej­ski skłon­ny do pi­jań­stwa, kłót­ni, ze­lży­wo­ści i za­bój­stwu, tak iż trud­no zna­leźć na­ród inny rów­nie ska­la­ny za­bo­ja­mi i do­mo­we­mi klę­ski. Nie wzdry­ga się żad­nych tru­dów i pra­cy, głód i zim­no cier­pli­wie zno­si, ko­cha się w za­bo­bo­nach i gu­słach, no­wo­ści chci­wy, w bu­dow­lach nie­dba­ły, prze­sta­je na sprzę­tach pod­łych; lek­ko­myśl­ny i śmia­ły, umy­słu go­rą­ce­go, nie­ukró­co­ny, w po­sta­wie i ru­chu przy­stoj­ny, siły wiel­kiej, wzro­stu do­rod­ne­go i wy­nio­słe­go, bu­do­wy cia­ła sil­nej, człon­ków zręcz­nych, bar­wy mie­sza­nej, ciem­nej i bia­łej.

Po­wie­trze Po­la­cy mają ostre, nie­bo zim­ne, wia­try moc­ne, śnie­gi i mro­zy dłu­go trwa­ją­ce. Przy­by­szów ob­cych i lu­dzi cu­dzych rzad­ko przy­pusz­cza­ją do rzą­du i urzę­dów, cho­ciaż­by na­wet ce­lo­wa­li dow­ci­pem lub oby­cza­ja­mi; a je­że­li to się tra­fi, to chy­ba po dłu­gim cza­su prze­cią­gu i nig­dy bez za­wi­ści. Oby Po­la­cy na­śla­do­wa­li w tem Hisz­pa­nów, któ­rzy nie gar­dzą żad­nym ro­dza­jem lu­dzi, gdy cno­tę spo­strze­gą, i chęt­nie na­wró­co­nych Ży­dów i Sam­ców do bi­sku­pich do­sto­jeństw i wyż­szych przy­pusz­cza­ją urzę­dów, przez co ich rzecz­po­spo­li­ta wzma­ga się i kwit­nie. Nie­po­dob­ni w tej mie­rze do Cze­chów, któ­rzy za sro­mo­tę so­bie po­czy­tu­ją, urzę­dy swe­go kró­le­stwa prze­no­sić z jed­nej ro­dzi­ny na dru­gą, cho­ciaż­by je nie­zdat­ni i nie­po­czci­wi po­sia­dać mie­li, ma­jąc je owszem za ska­la­ne gdy­by prze­szły w inną. Prze­zor­ni po­spo­li­cie w czem in­nem, w tem jed­nak zda­ją się wiel­ce błą­dzić, że ja­ko­by chcie­li gwałt czy­nić Opatrz­no­ści, i roz­daw­nic­two jej łask i da­rów przy­własz­czać so­bie, nie mi­łu­ją ani cno­ty ani na­uki, ale zle­ca­ją god­no­ści i urzę­dy tym, któ­rzy więk­sze bo­gac­twa mają, lub umysł zu­chwa­łej śmier­cią gar­dzą­cy i do za­gła­dy dru­gich sko­ry.

MIA­STA I MIA­STECZ­KA ZNACZ­NIEJ­SZE W POL­SCE.

Mia­sta w Pol­sce i na­le­żą­cych do niej kra­jach te są znacz­niej­sze i god­niej­sze wzmian­ki:

Kra­ków, za­ło­żo­ny na brze­gu rze­ki Wi­sły przez Gra­cha ksią­żę­cia Po­la­ków, i z groc­kie­go za zmia­ną gło­ski G na K Kra­ko­wem na­zwa­ny. Tu kró­lów i ksią­żąt Pol­skich na­ro­dzi­ny, tu dzie­cię­ce za­baw­ki, tu od­ro­dze­nia się, w Chry­stu­sie pier­wiast­ki. Tu ca­łe­go ich rodu po­pio­ły, wiel­kim na­kła­dem w oka­za­łych zło­żo­ne gro­bow­cach. Tu dla do­go­dy i spo­sob­no­ści miej­sca naj­zna­ko­mit­szy za­mek Po­la­ków i sto­li­ca, tak kró­lów jak ka­pła­nów uzac­nio­na sie­dzi­bą. Na trzy zaś dzie­li się mia­sta. Kra­ko­wem na­zy­wa się mia­sto środ­ko­we; w niem za­mek na wznio­słem i ska­li­stem wzgó­rzu, od sta­ro­żyt­nych Wa­wel (Wą­wel) na­zwa­nem, nad Wi­słą, na opo­ce w wie­lu miej­scach zcio­sa­nej, i w kształ­cie ko­ro­ny mu­ra­mi, pa­ła­ca­mi, wie­ża­mi i in­ne­mi twier­dza­mi za­bu­do­wa­ny. W tym zam­ku kró­lów miesz­ka­nie i grób Ś. Sta­ni­sła­wa Mę­czen­ni­ka, bi­sku­pa Kra­kow­skie­go, oraz ko­ściół ka­te­dral­ny z cio­so­we­go ka­mie­nia, sza­now­ny ko­ść­mi, cia­ła­mi i re­li­kwia­mi wie­lu Świę­tych, a zwłasz­cza gwoź­dziem z Krzy­ża Chry­stu­so­we­go, szczę­ką Ś. Jana Chrzci­cie­la i cia­łem Ś. Flo­ry­ana Mę­czen­ni­ka. Dru­gie mia­sto od stro­ny po­łu­dnio­wej Ka­zi­mierz, za­ło­żo­ne przez Ka­zi­mie­rza dru­gie­go, kró­la Pol­skie­go, któ­ry mu dał imię swo­je; uzac­nio­ne mę­czeń­stwem Ś. Sta­ni­sła­wa Mę­czen­ni­ka, za­moż­niej­sze w miesz­ka­nia za­kon­ni­ków niż oby­wa­te­li. Ko­ścio­ły w niem wyż­sze miej­sca zaj­mu­ją. Trze­cie mia­sto Flo­ren­cyą zwa­ne od ko­ścio­ła Ś. Flo­ry­ana w tem miej­scu zbu­do­wa­ne­go, nim Ka­zi­mierz dru­gi król Pol­ski mia­sto za­ło­żył. Mia­sto Kra­ków, róż­ne­mi do­god­no­ścia­mi ce­lu­ją­ce, tem jest zna­ko­mi­te, że leży w bli­sko­ści wszyst­kich są­sied­nich kra­jów, jako to Wę­gier, Czech, Mo­ra­wy, Rusi, Po­do­la, Li­twy, zkąd bio­rąc to­wa­ry róż­ne, da­lej je po­da­je ku użyt­ko­wi po­wszech­ne­mu. Oprócz togo zna­ko­mi­te jest ko­ro­na­cy­ami, gro­ba­mi, ko­leb­ka­mi i po­grze­ba­mi kró­lów, oraz czte­re­ma kol­le­gia­ta­mi. Ma w po­bli­żu do­sta­tek ka­mie­nia, drze­wa i in­nych ma­te­ry­ałów bu­dow­la­nych. Środ­kiem mia­sta, po­mię­dzy Ka­zi­mie­rzow­skie­mi i Kra­kow­skie­mi mu­ra­mi pły­nie Wi­sła, rze­ka spław­na, do­god­na do spła­wia­nia wszel­kich rze­czy po­trzeb­nych. Przy­tem bli­skie są gra­ni­ce znacz­niej­szych na­ro­dów, któ­rych han­del wza­jem­ny do tego szcze­gól­niej przy­wykł miej­sca.

Gnie­zno, dru­ga sto­li­ca Pol­ska, zna­ko­mi­ta, ra­czej imie­niem i daw­ną świet­no­ścią ni­że­li bla­skiem te­raź­niej­szym, bo gdy­by nie ko­ściół me­tro­po­li­tal­ny, od wie­lu by­ła­by nie­zna­ną. Mat­ka wszyst­kich miast Pol­skich, od gniaz­da na­zwa­na Gnie­znem, a za­ło­żo­na, od Le­cha, pierw­sze­go ksią­żę­cia Po­la­ków, któ­ry się tu z swo­ją dru­ży­ną za­trzy­mał i za­ło­żył głów­ne sie­dli­sko i mia­sto, gniaz­dem na­zwa­ne od pier­wot­ne­go za­gnież­dże­nia się czy­li osie­dle­nia. Mniej w tem szczę­śli­we, że gdy inne mia­sta Pol­skie z nie­go po­czą­tek wzię­ły, samo znik­czem­nia­ło i upa­dło. Ma je­zio­ra i znacz­ne zie­mi prze­strze­nie, i szczy­ci się cia­łem Ś. Woj­cie­cha z Prus do ko­ścio­ła ka­te­dral­ne­go spro­wa­dzo­nym.

Lwów, trze­cia sto­li­ca Pol­ska, któ­ra, za Wła­dy­sła­wa trze­cie­go kró­la Pol­skie­go z Ha­li­cza do tego mia­sta prze­nie­sio­no. Zna­ko­mi­te jest dwo­ma zam­ka­mi, za­moż­ne w to­wa­ry, któ­re mo­rzem Czar­nem spła­wia­ne tu lu­dem przy­wo­żą. Nie do­sta­je mu tyl­ko rze­ki spław­nej, tak wiel­kiej dla miast do­god­no­ści.

Po­znań, daw­ny kró­lów Pol­skich za­mek, sie­dzi­ba, sto­li­ca i po­grze­bów miej­sce; bi­sku­piaą god­no­ścią, za­szczy­co­ny; leży nad rze­ką War­tą; za­moż­ny w ko­ścio­ły i klasz­to­ry.

Wro­cław, za­ło­żo­ny przez Mie­czy­sła­wa pierw­sze­go, ksią­żę­cia Pol­skie­go, któ­ry pierw­szy z bał­wo­chwal­stwa na­wró­cił Po­la­ków do wia­ry chrze­ściań­skiej; za­szczy­co­ny ka­te­drą bi­sku­pią, cia­ła­mi świę­tych Mę­czen­ni­ków i ko­ścio­ła­mi pięk­nej bu­do­wy. Leży nad rze­ką Odrą.

Wło­cła­wek (Vla­di­sla­via) nad Wi­słą, za­ło­żo­ny przez Wła­dy­sła­wa kró­la Pol­skie­go, syna Ka­zi­mie­rza pierw­sze­go, i jego imie­niem na­zwa­ny. Ten król tak­że dla za­po­mo­że­nia mia­sta prze­niósł tu jak twier­dzą sto­li­cę bi­sku­pią z Krusz­wi­cy, je­dy­ną jego ozdo­bę, bez któ­rej był­by pra­wie nie­zna­ny; al­bo­wiem mia­sto ze­wsząd otwar­te, żad­ną nie umoc­nio­ne twier­dzą ani mu­rem, na łup każ­de­mu nie­przy­ja­cie­lo­wi jest wy­sta­wio­ne.

Płock, zna­ko­mi­ty sto­li­cą bi­sku­pią i zam­kiem do mia­sta przy­ty­ka­ją­cym, oraz Wi­słą rze­ką, któ­ra tu sze­ro­ko się, roz­le­wa.

Chełm, dla róż­ni­cy od no­we­go Cheł­mu nad Wi­słą Chełm­żą zwa­ny. Sto­li­cą tyl­ko bi­sku­pią zna­ko­mi­ty.

Ka­mień, tak zwa­ny od ka­mie­ni, któ­rych gdy mia­sto bu­do­wa­no wiel­kie tu były kupy: głaz bo­wiem po pol­sku zo­wią ka­mie­niem. Szczy­ci się ka­te­drą bi­sku­pią.

Lu­busz, zna­ko­mi­te bar­dziej sta­ro­daw­nym na­zwi­skiem niż świet­no­ścią dzi­siej­szą. Mia­ło daw­niej sto­li­cę bi­sku­pią, ale tę dla ma­łej lud­no­ści i za­moż­no­ści prze­nie­sio­no do Für­sten­wal­du, mia­stecz­ka le­piej zbu­do­wa­ne­go i utwier­dzo­ne­go: daw­ne jed­nak za­trzy­mu­jąc na­zwi­sko, dy­ece­zya zo­wie się Lu­bu­ską nie Für­sten­waldz­ką.

Prze­myśl, za­ło­żo­ny od Prze­my­sła­wa, zna­ko­mit­szy bi­sku­pią sto­li­cą, zam­kiem i ko­ścio­łem w zam­ku z cio­so­we­go ka­mie­nia, oraz rze­ką Sa­nem pod­le nie­go pły­ną­cą, niż czem­kol­wiek in­nem.

Ka­mie­niec, opa­sa­ny i utwier­dzo­ny do­ko­ła na­kształt ko­ro­ny ska­łą wy­so­ką, stro­mą i ostrą. Ob­le­wa go rze­ka Smo­trycz za­trzy­mu­ją­ce­mi się tu nie­co wo­da­mi. Tak ma rzad­kie i oso­bli­we z przy­ro­dze­nia po­ło­że­nie, że każ­de­go w po­dziw wpra­wia. Za­mknię­ty jest bo­wiem ze­wsząd ska­la­mi prze­pa­ści­ste­mi, bez oko­pów, bez ro­wów jak inne mia­sta, ale wisi na głę­bo­kich urwi­skach, któ­ra pa­trzą­ce­go trwo­gą pra­wie prze­ra­ża­ją, i tak jest ukry­ty w przy­ro­dzo­nem ogro­dze­niu swo­jem, że nikt mia­sta nie wi­dzi, póki woń nie wstą­pi. Je­den tyl­ko jest do nie­go przy­stęp od stro­ny wschod­niej, ale przy­kry i wy­so­ki. Mia­sto za­szczy­co­ne bi­sku­pią sto­li­cą i zam­kiem przy­le­głym; za­moż­ne w mio­dy, wo­ski i by­dło.

Ki­jów, zbu­do­wa­ny przez jed­ne­go z Pol­skich i po­gań­skich ksią­żąt, na­zwi­skiem Kija, i od nie­go na­zwa­ny. Mia­sto nie­gdyś wiel­kie i sław­ne, zna­ko­mi­te trze­ma set ko­ścio­ła­mi, acz z tych nie­któ­re czas ze­pso­wał. Szczy­ci się sto­li­cą bi­sku­pią i wal­ną rze­ką Dnie­prem, zam­kiem wy­so­kim na gó­rze z dę­bów zbu­do­wa­nym, oraz bli­sko­ścią mo­rza. Ryb tak wiel­ką ma ob­fi­tość, że nie wy­no­szą­ce pół łok­cia ryby Dnie­pro­we rzu­ca­ją zwie­rzę­tom dzi­kim na pa­stwę.

Wil­no, zna­ko­mi­te sto­li­cą bi­sku­pią, zam­kiem wy­nio­słym i dwie­ma rze­ka­mi Wil­ną i Wi­lią, któ­re z obu stron je ob­le­wa­ją.

Mied­ni­ki, zna­ko­mi­te sto­li­cą bi­sku­pią i wy­nio­słym zam­kiem; od­zna­cza się je­dy­nie rze­ką te­goż na­zwi­ska pod­le pły­ną­cą.Łuck (Łuc­ko), słyn­ne oso­bliw­szą zie­mi ży­zno­ścią oraz pięk­ną rze­ką Sty­rem. Ma sto­li­cę bi­sku­pią i za­mek znacz­ny. Zbu­do­wa­no przez Wło­dzi­mie­rza ksią­żę­cia.

Chełm, zna­ny tyl­ko z bi­sku­piej sto­li­cy i zam­ku. Mia­sto tak nędz­ne i li­che, że owa sto­li­ca mo­gła­by słusz­nie mu być od­ję­tą i prze­nie­sio­ną do Hru­bie­szo­wa, mia­stecz­ka nie­rów­nie lud­niej­sze­go i po­rząd­niej­sze­go.

So­cza­wa, zna­ko­mi­ta ka­te­drą bi­sku­pią i ku­piec­twem. Leży nad rze­ką te­goż na­zwi­ska So­cza­wą.

I te są mia­sta Pol­skie, za­szczy­co­ne sto­li­ca­mi bi­sku­pie­mi. Te­raz wspo­mni­my inne, mniej znacz­ne, ale szczy­cą­ce się kol­le­gia­ta­mi.

San­do­mierz, sto­li­ca ob­szer­nej zie­mi San­do­mier­skiej, nad Wi­słą, sław­ny od­pu­sta­mi, na któ­re dnia dru­gie­go Czerw­ca tłu­ma­mi lu­dzie spie­szą.

Wi­śli­ca, za­ło­żo­na w cza­sach po­gań­skich przez Wi­sła­wa, moż­ne­go pana, daw­ne­go wo­jow­ni­ka Pol­skie­go, któ­ry na­zwał ją swo­jem imie­niem. Ob­la­na rze­ką Nidą, ze­wsząd oto­czo­na ba­gna­mi. Wieść nie­sie, że pe­wien bo­go­boj­ny ka­płan tego miej­sca na­ka­zał mil­cze­nie ża­bom prze­szka­dza­ją­cym służ­bie Bo­żej, i od owe­go cza­su żaby tu nie skrze­czą.

Kiel­ce, zbu­do­wa­ne przez Ge­de­ona bi­sku­pa Kra­kow­skie­go.

Opa­tów, słyn­ny jar­mar­ka­mi i przy­wo­zem to­wa­rów. Sław­niej­szym był­by, gdy­by po­sia­dał więk­szą rze­kę niż Łu­ko­wa, nad któ­rą leży.

Sącz (San­decz), zbu­do­wa­ny w miej­scu wznio­słem, gdzie się scho­dzą dwie rze­ki, Du­na­jec, i Ka­mien­na. Za­ło­ży­cie­lem jego był Wa­cław, król Pol­ski i Cze­ski, bo w ów czas obie­ma kró­le­stwa­mi rzą­dził.

Skar­bi­mierz, nad rze­ką Ni­dzi­cą, w ży­znej oko­li­cy.

Tar­nów, za­ło­żo­ny przez Spi­cy­mi­ra kasz­te­la­na Kra­kow­skie­go.Łę­czy­ca, nad wiel­kiem ba­gni­skiem, trud­nem do prze­pra­wy, ota­cza­ją­cem pół­noc­ną jej stro­nę.

Ka­lisz, z miast naj­daw­niej­szy. Mię­dzy Pol­skie­mi mia­sta­mi, któ­re Pto­le­meus w swo­jej Ko­smo­gra­fii opi­sał, Ka­li­sza tyl­ko na­zwy do­strzedz moż­na. Leży nad rze­ką Pro­sną, któ­ra tu ba­gno two­rzy.

Wie­luń, od któ­re­go cała zie­mia nie­gdyś Rudz­ka zwać się po­czę­ła Wie­luń­ską, gdy tu prze­nie­sio­no kol­le­gia­tę i miesz­czan Rudz­kich. Za­ło­żo­ny przez Ka­zi­mie­rza dru­gie­go kró­la Pol­skie­go, stoi po­nad stru­ga­mi na­dob­nie z ta­mecz­nych wy­try­ska­ją­ce­mi źró­deł.

Ku­rze­lów, w oko­li­cy ka­mie­ni­stej i nie­płod­nej; mało ma miesz­kań­ców.Ło­wicz, za­ło­żo­ny przez Ja­ro­sła­wa ar­cy­bi­sku­pa Gnieź­nień­skie­go, nad rze­ką Bzu­rą. Mia­sto lud­ne.

Głu­szyn (Glu­chi­no), nie ma nic zna­ko­mi­te­go prócz kol­le­gia­ty ka­no­ni­czej.

Nis­sa (Nys­sa) nad rze­ką te­goż na­zwi­ska, za­ło­żo­na przez zwy­cięz­kie­go ksią­żę­cia i mo­nar­chę Po­la­ków Bo­le­sła­wa Krzy­wo­usto­go.

Opo­le, zna­ko­mi­te dwo­ma pięk­ne­mi zam­ka­mi.

Brzeg, nad brze­giem rze­ki Odry le­żą­cy, i ztąd tak po pol­sku na­zwa­ny.

Gło­gów wiel­ki, ozdob­ny dwo­ma zam­ka­mi i rze­ką Odrą, któ­ra już w tem miej­scu znacz­nie ura­sta.

Gło­gów mały, tyl­ko zam­kiem i rze­ką Osso­bło­gą znacz­ny.

Li­gni­ca (Le­gni­cza) zna­ko­mi­ta zam­kiem, ko­ścio­ła­mi i mu­ra­mi.

Ra­ci­borz nad Odrą, zam­kiem ozdob­ny.

Od­mu­chów, ma pod­le sto­ją­cy za­mek, ale bra­ku­je mu rze­ki.

Krusz­wi­ca, sta­ro­żyt­na sto­li­ca, ob­la­na je­zio­rem Go­płem, w zie­mi ży­znej.

Puł­tusk (Po­łthow­sko), zna­ko­mi­ty ko­ścio­łem kol­le­giac­kim i du­cho­wień­stwem przy nim za­miesz­ka­łem. Zdo­bi go pięk­ny za­mek, zbo­ga­ca do­wóz ryb, zbo­ża i in­nych to­wa­rów; ob­le­wa rze­ka Na­rew.

Wino rzad­ko tu uży­wa­ne, a upra­wa win­nic nie zna­na. Ma jed­nak kraj Pol­ski na­pój wa­rzo­ny z psze­ni­cy, chmie­lu i wody, po pol­sku pi­wem zwa­ny; a gdy nic na­deń lep­sze­go do po­krze­pie­nia cia­ła, jest nie tyl­ko ro­sko­szy miesz­kań­ców, lecz i cu­dzo­ziem­ców wy­bor­nym sma­kiem wię­cej niż w in­nych kra­jach za­chwy­ca.

War­sza­wa.

So­cha­czow.

Ma oprócz tego kraj Pol­ski nie­któ­re zna­ko­mi­te mia­sta, choć się nie szczy­cą ani sto­li­ca­mi bi­sku­pie­mi, ani kol­le­gia­ta­mi. A naj­przód:

Gdańsk, nie tyl­ko u Po­la­ków ale i u in­nych na­ro­dów są­sied­nich sław­ny, a nie tak wiel­ko­ścią zna­ko­mi­ty jako ra­czej skła­dem roz­ma­itych rze­czy, któ­rych Wi­sła jed­nem z trzech ujść tu wpa­da­ją­ca mo­rzu Sar­mac­kie­mu i znacz­niej­szym na­ro­dom do­star­cza. Tu z róż­nych kra­jów na wza­jem­ny uży­tek lą­dem, rze­ka­mi i mo­rzem zwo­żą to­wa­ry.

To­ruń, ozdob­ne­mi bu­dow­la­mi i po­kry­ciem z ce­gla­nych da­chó­wek tak cud­nie ja­śnie­je, że nie wie­le miast może mu wy­rów­nać pięk­no­ścią i wspa­nia­ło­ścią. Leży nad Wi­słą, na któ­rej ma most zbu­do­wa­ny z wiel­ką sztu­ką i na­kła­dem.

El­bląg (El­bing), dla bli­sko­ści mo­rza wie­le ma­ją­cy do­god­no­ści. Mu­ra­mi i wie­ża­mi mniej znacz­ny, ale słyn­ny wier­no­ścią ku Ka­zi­mie­rzo­wi trze­cie­mu kró­lo­wi Pol­skie­mu w cza­sie woj­ny.

Są wzmian­ki oprócz tego, na­zwi­ska i opi­sa­nie w Ko­smo­gra­fii Pto­le­me­usza po­ło­że­nia in­nych miast Pol­skich, jako to: Ka­lis­sia (Ca­lis­sia), Se­ti­da­va, Lu­gi­du­num, Bu­do­ri­gum, Leu­ca­ri­stus, Scur­gum, Li­mo­sal­cum, Ascau­ca­lis, R u gium, Vi­ru­num, Vi­ri­tium i Ar­so­nium, któ­rych, oprócz jed­ne­go Ka­li­sza, ani z miejsc ani z na­zwisk nie mo­gli­śmy od­gad­nąć.

PO­LA­CY NIE­GDYŚ PRZE­STA­JĄ­CY NA MA­ŁEM, NIE­ŚWIA­DO­MI PRAW, BO­GACTW I BO­JAŹ­NI OD NIE­PRZY­JA­CIÓŁ, SŁU­CHA­LI ZWIERZCH­NIE­GO PANA I SKŁA­DA­LI DA­NI­NY.

Przez dłu­gie cza­sy i wie­ki Pol­ska bez­piecz­nie uży­wa­ła po­ko­ju i swo­bo­dy, nic tyl­ko pod wo­dzą i prze­ło­żeń­stwem Le­cha, pierw­sze­go Po­la­ków ksią­żę­cia, któ­ry god­nym był stać się ich rodu na­czel­ni­kiem i gło­wą, ale i za pa­no­wa­nia sy­nów i wnu­ków jego, z któ­rych każ­dy obej­mu­jąc wła­dzę po przod­kach i ojcu mia­no­wał się Le­chem. Oto­czo­na Al­pa­mi i mo­rzom, rzad­ko od­por­ne, rza­dziej jesz­cze za­czep­no pro­wa­dzi­ła boje, a o woj­nach, któ­re wio­dły mię­dzy sobą inne na­ro­dy gra­ni­czą­ce ze stro­ny lądu, do­wia­dy­wa­ła się ra­czej z wie­ści niż z wła­sne­go udzia­łu. Miał na­ród Pol­ski na ob­szer­nej ziem swo­ich prze­strze­ni wsie i są­siedz­twa, lecz ani mo­rzem ani lą­dem nie uczęsz­czał zwy­cza­jem cu­dzo­ziem­skim na tar­gi, nie bie­gał za han­dlem i mał­żeń­stwy do za­mor­ców i za­gra­nicz­nych. Prze­sta­jąc na po­kar­mie pro­stym, jaki ro­dzin­na wy­da­wa­ła zie­mia, a odzie­ży gru­bej i la­da­ja­kiej, kra­jo­wym wy­ra­bia­nej prze­my­słem, da­le­ki wszel­kiej mię­ko­ści i wy­tw­no­ści, za­spo­ka­jał pra­gnie­nie wodą, a głód zbo­żem, mię­si­wem, rybą, mle­kiem, mio­dem i ja­rzy­ną. Nie miał za­tem żad­nych do­stat­ków, któ­re­mi­by są­sied­nie i po­gra­nicz­ne na­ro­dy po­cią­gał i wa­bił bądź do osia­da­nia na swo­jej zie­mi, bądź do jej od­wie­dza­nia. Praw zaś ludz­kich obcy i nie­świa­do­my, wolę i na­ka­zy ksią­żąt uwa­żał za pra­wo. Co­kol­wiek więc ksią­żę uchwa­lił, za­le­cił i po­sta­no­wił, po­wol­nie i z ści­słem wy­ko­ny­wa­ne było po­słu­szeń­stwem. A iż krnąbr­nych i opor­nych su­ro­wa kara spo­ty­ka­ła, bez zo­sta­wie­nia, im na­wet cza­su do upa­mię­ta­nia się i po­pra­wy, prze­to roz­kaz ksią­żę­cia słu­żył za pra­wo i mo­dłę; zkąd nie go­dzi­ło się nic po­ryw­czo, nic zu­chwa­le po­czy­nać, wola bo­wiem wład­ną­ce­go orze­ka­ła o złem i do­brem, i wy­ro­ki jej żad­ne­go nie mia­ły ogra­ni­cze­nia. Wszy­scy zaś w ozna­czo­nym po­rząd­ku i cza­sie peł­ni­li na­leż­ne ksią­żę­ciu po­win­no­ści i usłu­gi, i zno­si­li w da­ni­nie do jego sto­łu i dwo­ru zbo­że, mię­so z swoj­skie­go by­dła i zwie­rzy­nę, ryby, miód i inną żyw­ność po­trzeb­ną, we­dle uzna­nia ksią­żę­cia; skła­da­li nie­mniej w po­dat­ku pew­ną ilość fu­ter zwie­rzę­cych, jako to kun, bo­brów, gro­no­sta­jów i li­sów, w któ­re Pol­ska zie­mia na ów czas ob­fi­to­wa­ła. I w ta­kich-to dat­kach, ro­bo­ci­znach i po­win­no­ściach rocz­ne od­da­wa­li pocz­ty. Zło­ta, sre­bra, mie­dzi (tej naj­gor­szej za­ra­zy) i in­nych krusz­ców nie uży­wa­li, prócz że­la­za zdat­ne­go na dzi­dy, płu­gi i inne na­rzę­dzia. Cha­ty po­szy­wa­jąc sło­mą, i le­ga­jąc na go­łej zie­mi, za­moż­ni w by­dło i zbo­że, nie­zwy­czaj­ni spo­rów, nie­zgód i są­dów, wszel­kie sprzę­ty zbyt­ko­we mie­li w po­gar­dzie: dla­cze­go ża­den do nich wę­drow­ny nie przy­by­wał cu­dzo­zie­miec, ża­den suk­na, ko­rze­ni, wina i in­nych tego ro­dza­ju rze­czy zbyt­ko­wi i mię­ko­ści słu­żą­cych, któ­re lu­dzi naj­su­row­szych na­wet sła­by­mi i znie­wie­ścia­ły­mi czy­nią, nie przy­wo­ził, wie­dząc, że na­ród przy­wy­kły do skrom­ne­go ży­cia i pro­sto­ty, nie ce­nił ich, ale ra­czej ze wstrę­tem je od­rzu­cał. Ja­koż nie zna­li wte­dy Po­la­cy zbyt­ku i nad­uży­cia. Kup­no w ko­niecz­nej po­trze­bie od­by­wa­ło się u nich je­dy­nie przez za­mia­nę; nie było bo­wiem ani wła­snych ani za­gra­nicz­nych pie­nię­dzy; a je­że­li się ja­kie po­ka­za­ły, wca­le ich nie przyj­mo­wa­no, lecz bra­no i da­wa­no na za­mian rze­czy do ży­cia po­trzeb­ne, i w ten spo­sób ra­czej niż za pie­nią­dze przeda­wa­no i ku­po­wa­no. Nie było wte­dy nie­przy­ja­cie­la żad­ne­go ani nie­na­wi­ści, nie było wo­jen z po­stron­ne­mi na­ro­da­mi, zry­wa­nia so­ju­szów, po­krzyw­dzeń i gwał­tów mię­dzy oby­wa­te­la­mi: wszy­scy żyli w po­ko­ju i swo­bo­dzie, szczę­śli­wi i bez­piecz­ni, tak, że ów wiek pa­no­wa­nia Le­cha, sy­nów i wnu­ków jego zło­tym ra­czej niż Le­cho­wym na­zwać moż­na. Ka­ra­no wte­dy lek­kie, na­wet i drob­no wy­kro­cze­nia, aby ła­god­ność nie ośmie­la­ła do więk­szych, i tłu­mio­no wy­stęp­ki w sa­mym za­ro­dzie, aby się inni złym nie gor­szy­li przy­kła­dem. Kró­lo­wie i ksią­żę­ta Pol­scy byli sami więk­szym ni­że­li pra­wa po­stra­chem.

DWIE RZE­CZY OSO­BLI­WE W POL­SCE.

Dwie zaś rze­czy ma Pol­ska cu­dow­ne i po­dzi­wie­nia god­ne, o któ­rych nie poj­mu­ję dla­cze­go mil­czy So­li­nus, opi­su­ją­cy bar­dzo sta­ran­nie inne cie­ka­wo­ści świa­ta, ile że są praw­dzi­we i za­słu­gu­ją na wzmian­kę, jako dzie­ła twór­czej po­tę­gi przy­ro­dze­nia, nie po­śled­niej­sze by­najm­niej od tych, któ­re rze­czo­ny So­lin wy­mie­nia. Na­przód, iż na po­lach wsi No­cho­wa, bli­sko mia­stecz­ka Szre­mu, w dy­ece­zyi Po­znań­skiej, tu­dzież we wsi Ko­ziel­sku, w ob­wo­dzie Pa­łuk, nie­da­le­ko mia­stecz­ka Łęk­na, ro­sną garn­ki wsze­la­kie­go ro­dza­ju, samo przez się, sztu­ką wy­łącz­ną przy­ro­dy, i bez wszel­kiej po­mo­cy ludz­kiej, kształ­tów roz­ma­itych, po­dob­no do tych, ja­kie lu­dziom słu­żą do do­mo­we­go uży­cia; sła­be wpraw­dzie i mięk­kie, do­pó­ki spo­czy­wa­ją w zie­mi i w swo­ich ja­mach ro­dzin­nych, ale gdy z nich wy­do­by­te na wie­trze albo słoń­cu stward­nie­ją, do­syć moc­ne. Są one roz­ma­itej po­sta­ci i ob­ję­to­ści, nie­mal jak­by sztu­ką garn­car­ską wy­ra­bia­ne; a co mi jesz­cze dziw­niej­szem się wy­da­je, że płod­ność ich przy­ro­dzo­na, jak uwa­ża­no, nig­dy się nie zmniej­sza, cho­ciaż zie­mia nie bywa otwie­ra­ną. Po­wtó­re, że w la­sach, po­lach i bo­rach mia­stecz­ka Po­ty­li­ca, tu­dzież wsi Hra­bie­ni i Pro­sni, w oko­li­cy Bełz­kiej, dy­ece­zyi Chełm­skiej, drze­wa so­sno­we taką wła­sność mają i przy­ro­dę, że je­że­li się z nich część jaka, np. ga­łąź lub prą­tek utnie albo odła­mie, bądź całe drze­wo spu­ści, po kil­ku la­tach, to co było drze­wem z ży­ciem ro­ślin­nem, przy­bie­ra po­stać i wła­sno­ści krze­mie­nia, i jak krze­mień ro­dzi­my za ude­rze­niem ogień wy­da­je, za­cho­wu­jąc ob­ję­tość i kształt, w ja­kim było ucię­te, przy­ro­dę zaś gła­zu i krze­mień­ca.

ROZ­MA­ITE PO­LA­KÓW NA­ZWI­SKA OD MIEJ­SCA ICH ZA­MIESZ­KA­NIA.

Przy tej jak się po­wie­dzia­ło skrom­no­ści, oszczęd­no­ści i swo­bo­dzie, Po­la­cy tak się wzmo­gli i w po­tę­gę uro­śli, że nie tyl­ko zie­mie, któ­re po­sta­no­wi­li osie­dlić, uczy­ni­li płod­ne­mi i do za­miesz­ka­nia spo­sob­ny­mi, ale po­się­gli na­wet, nie­któ­rych wysp mor­skich, roz­po­starł­szy osa­dy swo­je aż do kra­iny Nie­miec­kiej te­raz Mi­śnią (Mysz­na) zwa­nej: prze­to wie­lu z tych, któ­rzy się na pu­stych i osob­nych roz­ło­ży­li zie­miach, po­przy­bie­ra­li roz­ma­ite na­zwi­ska, jako to: Drew­la­nie od mno­go­ści la­sów, w któ­rych naj­przód ob­ra­li sie­dli­ska pierw­si za­ło­ży­cie­le miast zna­ko­mit­szych, ja­kie­mi są: Bu­ko­wi­ce, te­raź­niej­sza Lu­be­ka (Lu­byk), Ham te­raz Ham­burg, Bre­ma, Sle­zwik (Slesz­nyk), Cie­śni­na (Czesz­ni­na). Po­tem Ka­sza­bia­nie, od ukła­da­nia w fał­dy odzie­ży, jaką z po­cząt­ku no­si­li: huba bo­wiem w Pol­skim czy­li Sło­wiań­skim ję­zy­ku zna­czy fałd, a kasz zna­czy w spo­so­bie roz­ka­zu­ją­cym fał­duj. Traw­nia­nie, od ob­fi­to­ści tra­wy tak na­zwa­ni: zie­mia bo­wiem, któ­rą osie­dli, buj­ne pło­dzi­ła tra­wy. Po­tem Po­mo­rza­nie, że na po­brze­żach mo­rza pół­noc­ne­go sie­dzie­li; od nich zie­mia Po­mor­ska wzię­ła na­zwi­sko. Ser­bia­nie, od swe­go sta­ro­sty Ser­ba tak na­zwa­ni. Ci wszy­scy, cho­ciaż od po­ło­że­nia miejsc, albo imion sta­ro­stów, roz­ma­ite po­przy­bie­ra­li na­zwy, jed­nym prze­cież Le­chic­kim czy­li Pol­skim mó­wi­li ję­zy­kiem, acz­kol­wiek zmie­szaw­szy się z Teu­to­na­mi i Sa­sa­mi, któ­rzy ich zie­mie opa­no­wa­li, te­raz, z przy­czy­ny po­mie­sza­nia, ję­zy­ków, wy­ma­wia­ją źle i nie­wła­ści­wie. Dru­dzy zaś, któ­rzy so­bie sie­dli­ska w in­nych ob­ra­li stro­nach, bez zmia­ny po­wsze­dnie­go na­zwi­ska Po­la­ka­mi się zo­wią, lubo są mię­dzy nimi pew­ne dziel­ni­ce, we­dług ziem któ­re za­miesz­ku­ją, a któ­rym od miast sto­łecz­nych, póź­niej­sze­mi cza­sy po­wsta­łych, osob­ne po­nada­wa­no imio­na. Wszy­scy prze­cież, tak bli­scy jak i od­le­glej­si, po­dat­ki na­zna­czo­ne od­no­si­li Le­cho­wi ksią­żę­ciu, sy­nom jego i wnu­kom na­stęp­nym, bez żad­ne­go zży­ma­nia się i opo­ru, skła­da­jąc im na­wet hoj­ne da­ni­ny w szcze­gó­ło­wych po­dar­kach i upo­min­kach z pło­dów kra­jo­wych.

NAJ­STAR­SZY Z SY­NÓW LE­CHA, PO ZGO­NIE OJCA, WSTĘ­PO­WAŁ NA WŁADZ­TWO POL­SKI BEZ ŻAD­NEJ SPRZECZ­KI, DO­PÓ­KI NIE ZE­SZŁO CAŁ­KO­WI­TE LE­CHA PO­KO­LE­NIE, I WRAZ Z CZY­NA­MI SWE­MI, DLA BRA­KU DZIE­JO­PI­SÓW, NIE ZA­GI­NĘ­ŁO W NIE­PA­MIĘ­CI. JAK PO­TRZEB­NE JEST SPI­SY­WA­NIE DZIE­JÓW ROCZ­NYCH.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: