Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jasiek z Kniei: sporo kupa łgorstw kaszabściech - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jasiek z Kniei: sporo kupa łgorstw kaszabściech - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 199 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP­NE SŁO­WO AU­TO­RA.

Przy­chyl­ne przy­ję­cie, ja­kie­go do­zna­wa­ły w szer­szych ko­łach pu­blicz­no­ści pol­skiej do­tych­cza­so­we dwa moje więk­sze utwo­ry li­te­rac­kie w na­rze­czu ka­szub­skiem, za­chę­ci­ło mnie do dal­szej pra­cy na su­ro­wej ni­wie pi­śmien­nic­twa ka­szub­skie­go, le­zą­cej po śmier­ci śp… dr. Cey­no­wy pra­wie zu­peł­nie odło­giem; dłu­go jed­nak­że nie mó­głem zna­leźć te­ma­tu na­da­ją­ce­go się do ob­ra­zów hu­mo­ry­stycz­nych, ja­kie mnie naj­wię­cej do pi­sa­nia po­bu­dza­ją. Wresz­cie przed dwo­ma mie­sią­ca­mi, po­wró­ciw­szy z krót­kiej po­dró­ży do mo­jej wsi ro­dzin­nej Wie­la, na Ka­szu­bach po­łu­dnio­wych, gdzie od­świe­ży­ło mi się w pa­mię­ci wie­le bło­gich wspo­mnień z lat mło­dzień­czych, po­sta­no­wi­łem przy­stą­pić do pi­sa­nia ni­niej­sze­go dzieł­ka w jędr­nem na­rze­czu, ja­kie­go mnie na­uczy­ła moja Naj­droż­sza Mat­ka.

Prze­nió­słem się w my­śli nad góry cheł­mic­kie, przy­tar­ską knie­ją i je­zio­ro wdzydz­kie, prze­dzierz­gną­łem się na­po­wrót w wiej­skie­go pro­stacz­ka, gwa­rzy­łem z dru­cha­mi po na­sze­mu, z uwa­gą słu­cha­łem ich ba­śni i róż­nych za­baw­nych aneg­do­tek o Jaś­ku z knie­ji, po­sta­ci bar­dzo po­pu­lar­nej w pa­ra­fiach wie­lew­skiej, bru­skiej i li­pu­skiej, wspól­nie z nimi pra­co­wa­łem, jeź­dzi­łem na ich wóz­kach, z nimi ra­zem się smu­ci­łem, cie­szy­łem i dzi­wi­łem, a po­tem wra­że­nia do­zna­ne z tego ima­gi­na­cyj­ne­go po­ży­cia po­mię­dzy bliż­szy­mi ziom­ka­mi mo­imi wy­le­wa­łem na pa­pier i z roz­ma­itych scen sie­lan­ko­wych, to zdję­tych z na­tu­ry, to wy­two­rzo­nych w fan­ta­zyi, ze­sta­wi­łem ob­raz, ma­ją­cy być od­zwier­cie­dle­niem du­szy ludu ka­szub­skie­go, a przedew­szyst­kiem pro­sto­dusz­no­ści i na­iw­no­ści tych po­czci­wych dzie­ci na­tu­ry, nie za­ra­żo­nych do­tąd tak zwa­ną cy­wi­li­za­cyą.

Nie tak ła­two pi­sać na­rze­czem, jak może nie­je­den my­śli. Ka­szu­bi zwłasz­cza roz­po­rzą­dza­ją nie­wiel­kim za­so­bem wy­ra­zów. Co by w pol­skim ję­zy­ku książ­ko­wym wy­ra­zić moż­na w kil­ku sło­wach, na to trze­ba cza­sem w na­rze­czu ka­szub­skiem zdań kil­ku. Sa­lo­no­we­go spo­so­bu wy­ra­ża­nia się i wo­gó­le wy­ra­zów ta­kich, któ­rych nie uży­wa­ją wie­śnia­cy, trze­ba uni­kać zu­peł­nie, a nad­to au­tor pi­szą­cy ję­zy­kiem gmin­nym usta­wicz­nie musi mieć się na bacz­no­ści, by nie po­paść w try­wial­ność. Spra­wia tak­że pi­szą­ce­mu w na­rze­czu ka­szub­skiem wie­le trud­no­ści or­to­gra­fia; nie po­dob­na pra­wie po­zo­stać so­bie zu­peł­nie kon­se­kwent­nym. I śp… dr. Cey­no­wa do sa­mej śmier­ci błą­kał się w or­to­gra­fii po­dob­nie, jak pi­sa­rze pol­scy z XVI. stu­le­cia, wal­czy­li z nią tak­że i zmie­nia­li raz po raz sys­te­my au­to­rzy nie­miec­cy pi­szą­cy w na­rze­czu plat­t­deutsch, jak n… p… sław­ny pi­sarz me­klem­burg­ski Fritz Reu­ter. Nie bę­dzie in­a­czej, do­pó­ki gra­ma­ty­ka na­rze­cza nie bę­dzie wy­kła­da­ną w szko­łach ele­men­tar­nych, a do tego pew­nie nig­dy nie przyj­dzie ani na Ka­szu­bach, ani w Me­klem­bur­gu.

W oko­li­cach, gdzie lud mówi na­rze­czem, co parę mil zmie­nia się gwa­ra, trud­no więc pi­sa­rzo­wi ka­szub­skie­mu do­go­dzić wszyst­kim ziom­kom. Musi raz do­bie­rać form i wy­ra­zów z jed­nej, raz z dru­giej oko­li­cy, a je­że­li pi­sze wier­sze, wol­no mu za­pew­ne dla rymu na koń­cu dru­gie­go wier­sza do­brać wy­ra­zu lub for­my uży­wa­nej w in­nej oko­li­cy, ani­że­li po­cho­dzi­ło za­koń­cze­nie pierw­sze­go wier­sza na­le­żą­ce­go do pary: wol­no w na­rze­czu Ka­szub po­łu­dnio­wych do­bie­rać na rym do je­dze – le­dze (lu­dzie), do ce­cho (ci­cho) – le­cho (li­cho), choć „le­dze” i „le­che mó­wią tyl­ko na Ka­szu­bach pół­noc­nych.

I ja, pi­sząc po ka­szub­sku, uwzględ­niam wszyst­kie pa­ra­fiańsz­czy­zny i po­wia­towsz­czy­zny, sta­ra­jąc się być zro­zu­mia­łym dla wszyst­kich Ka­szu­bów, a po­nie­waż cho­dzi mi o to, aby dzieł­ka moje przy­stęp­ne były tak­że dla ro­da­ków z nad War­ty, Wi­sły, Sanu i Nie­mna, pi­szę głów­nie po­drze­czem po­łu­dnio­wo – ka­szub­skiem, naj­wię­cej zbli­żo­nem do książ­ko­we­go ję­zy­ka pol­skie­go, do­bie­ram wszak­że wie­le z gwar pół­noc­nych, któ­re tak­że wszyst­kie mi są zna­ne; zmie­rzam bo­wiem do po­łą­cze­nia wszyst­kich pa­ra­fiańsz­czyzn w pew­ną jed­no­li­tą ca­łość or­ga­nicz­ną.

W ten spo­sób po­jął mnie tez pan Leon Bi­skup­ski, bar­dzo zdol­ny fi­lo­log i lin­gwi­sta, któ­ry w swej roz­pra­wie dok­tor­skiej pod ty­tu­łem „Be­iträge zur sla­vi­schen Dia­lek­to­lo­gie. Die Spra­che der Brod-nit­zer Ka­schu­ben im Kre­ise Kar­thaus” (od­bi­tej w Lip­sku w dru­kar­ni Bre­it­kop­fa i Här­tla) pi­sze po­mię­dzy in­ne­mi co na­stę­pu­je:

„O Ka­szu­bach moż­na­by mó­wić: Quot vil­lae, tot lin­gu­ae; każ­da oko­li­ca ma swój dy­alekt miej­sco­wy. Naj­głów­niej­sze­mi po­drze­cza­mi są: pół­noc­ne i po­łu­dnio­we.A Pół­noc­ne roz­pa­da na a) po­me­rań­skie i b) mowę po­wia­tu wej­he­row­skie­go oraz pół­noc­nej czę­ści po­wia­tu kar­tu­skie­go. B. Po­łu­dnio­we roz­pa­da na a) mowę po­mię­dzy Kar­tu­za­mi % Ko­ście­rzy­ną i b) mowę po­mię­dzy Ko­ście­rzy­ną a naj­skraj­niej­szą gra­ni­cą Ka­szub, Mę­ci­ka­łem. Miej­sco­wość ta leży oko­ło 14 ki­lo­me­trów na pół­noc Choj­nic! W na­rze­czu ka­szub­skiem pi­sa­li Hil­fer­ding, dr. Cey­no­wa i Der­dow­ski. Ostat­ni uło­żył swą ko­micz­ną epo­pe­ję O Panu Czor­liń­ścim co do Puc­ka po sece ja­choł w na­rze­czu po­łu­dnio­wem. Chce on nam przed­sta­wić zwy­cza­je i oby­cza­je Ka­szu­bów, przy tem być zro­zu­mia­łym dla każ­de­go Ka­szu­by, dla tego czę­sto uży­wa wy­ra­zów i zwro­tów za­cho­dzą­cych tyl­ko w pół­noc­nych czę­ściach Ka­szub”.

Po­wyż­szy ustęp, do­słow­nie prze­tłó­ma­czo­ny z nie­miec­kie­go ory­gi­na­łu, może uspo­koi fi­lo­lo­gów kra­kow­skich, któ­rzy nie do­wie­rza­li, by ję­zyk, ja­kim ja pi­szę, był czy­sto ka­szub­skim, po­nie­waż cza­sem znacz­nie się róż­ni od na­rze­cza po­wia­tu wej­he­row­skie­go, ja­kiem pi­sał dr. Cey­no­wa.

Pan dr. Bi­skup­ski, roz­bie­ra­jąc kry­tycz­nie w swej roz­pra­wie dok­tor­skiej co ja na­pi­sa­łem po ka­szub­sku, nie wy­tknął mi żad­ne­go błę­du, na­to­miast za­rzu­ca mi roz­ma­ite nie­do­kład­no­ści, lubo po czę­ści nie­słusz­nie. Za­zna­cza, ze nie­po­praw­nie pi­szę: wszę­de, ręka, pręd­ko, zam… wszan­de, prand­ko, ran­ka. Przy­zna­ję, ze czy­sto pol­skie ę brzmi tro­chę in­a­czej, ani­że­li moje ę ka­szub­skie, przy­zna­ję i to, ze znak po­da­ny przez p. Bi­skup­skie­go na ę (a z ha­czy­kiem w dole) był­by stó­sow­niej­szym niż od­po­wied­nia gło­ska z al­fa­be­tu pol­skie­go, za­rów­no jak o z ha­czy­kiem w dole le­piej­by ozna­cza­ło brzmie­nie mo­je­go ą, lecz nie chcę po­rzu­cić al­fa­be­tu pol­skie­go, do któ­re­go je­dy­nie lud ka­szub­ski jest przy­zwy­cza­jo­nym. Gdy­bym pi­sał al­fa­be­tem wy­my­ślo­nym przez p… dr. Bi­skup­skie­go, lud pro­sty wca­le by mo­ich dzie­łek nie czy­tał, a na­wet oko czło­wie­ka wy­kształ­co­ne­go znu­ży­ło­by się zbyt dłu­giem spo­glą­da­niem na li­te­ry, do któ­rych nie przy­wy­kło od mło­du. Sam nie zdo­łał­bym gład­ko czy­tać dłuż­sze­go ustę­pu pi­sa­ne­go gra­fi­ką p… dr. Bi­skup­skie­go.

Z tego sa­me­go po­wo­du nie kre­sko­wa­łem nig­dy e; Brzmie­nie e przed­sta­wia się w na­rze­czu ka­szub­skiem w czte­rech róż­nych od­cie­niach, a w al­fa­be­cie pol­skim mamy tyl­ko e bez kre­ski i e kre­sko­wa­ne, gdy­bym więc, uży­wa­jąc al­fa­be­tu pol­skie­go, był nad jed­nym ga­tun­kiem e kładł kre­skę, mu­siał­był­bym tak­że osob­no zna­czyć dwa inne ga­tun­ki tej gło­ski, użyć więc od­ręb­ne­go al­fa­be­tu.

Dwóch in­nych sys­te­ma­tycz­nie w Panu Czor­liń­ścim prze­pro­wa­dzo­nych od­ręb­no­ści or­to­gra­ficz­nych, ja­kie mi p… dr. Bi­skup­ski i inni po­czy­ta­li za wadę, ni­ni­niej­szem dzieł­ku czy­tel­nik już nie spo­tka. W Czor­liń­ścim nie kre­sko­wa­łem nig­dy gło­ski o, lecz już w Ka­szu­bach pod Wid­nem, na­pi­sa­nych jesz­cze przed wy­da­niem roz­pra­wy dok­tor­skiej p. Bi­skup­skie­go, za­czą­łem kre­sko­wać o wszę­dzie tam, gdzie zwy­kle stoi na niem kre­ska w pol­skim ję­zy­ku książ­ko­wym. W Czor­liń­ścim i w Ka­szu­bach pod Wid­nem pi­sa­łem jesz­cze: mnia­sto, mnie­dza, mniech, smnierc (jak mó­wią Ka­szu­bi w po­wia­tach choj­nic­kim i ko­ścier­skim), tu­taj w Jaś­ku z kniei pi­szę: mia­sto, wie­dza, miech, śmierć; mu­sia­łem bo­wiem przy­znać słusz­ność panu dr. Bi­skup­skie­mu, ze wsu­wa­nie n po­mię­dzy m a sa­mo­gło­skę i nie jest w uży­wa­niu po ca­łych Ka­szu­bach. Oso­bi­ście prze­ko­na­łem się w oko­li­cy wsi Po­łczy­na pod Puc­kiem, ze tam mó­wią: pudę „do mia­sta”, a nie „do mnia­sta”.

Je­że­li zno­wu kie­dyś na­pi­szę co po ka­szub­sku, zmie­nię – do­tych­cza­so­wą or­to­gra­fią moją jesz­cze pod in­nym wzglę­dem. Po­nie­waż w al­fa­be­cie pol­skim nie ma zna­ku ani na a po­chy­lo­ne, ani na e wy­mie­nio­ne z y, prze­to czę­sto za­cho­dzi­ły­by w pra­cach mo­ich dwu­znacz­no­ści ta­kie, jak na lo­dzę, prze­bo­cec, porę. (Pierw­sze może zna­czyć na lo­dzie i na la­dzie, dru­gie prze­ba­czyć komu i przy­ba­czyć, przy­po­mnieć so­bie, trze­cie porę (ac­cus. od pora i parę.) W ni­niej­szem dzieł­ku po­da­łem wszę­dzie, gdzie­by w tej mie­rze mo­gła za­cho­dzić dwu­znacz­ność, od­no­śne ob­ja­śnie­nia pod tek­stem, lecz za­wsze by­ło­by le­piej, gdy­by na po­chy­lo­ne a, któ­re w na­rze­czu ka­szub­skiem jest mo­du­la­cyą brzmie­nia o, tu­dzież na e wy­mio­nio­ne z y, były osob­ne zna­ki, n… p… o z pa­łąż­kiem u góry i e rów­nież z pa­ląż­kiem, tak iżby te nie­znacz­ne od­ręb­no­ści al­fa­be­tycz­ne nie ra­zi­ły oka przy­żwy – cza­jo­ne­go do al­fa­be­tu pol­skie­go. Tym­cza­sem nie po­sia­dam fun­du­szów na spro­wa­dze­nie czcion­ków dla rze­czo­nych dwóch li­ter, lecz mam na­dzie­ję, że i te wkrót­ce się znaj­dą, a wte­dy już i or­to­gra­fia moja sta­nie wresz­cie na pew­nych trwa­łych pod­sta­wach, i czy­tel­nik nie bę­dzie się po­trze­bo­wał do­my­ślać tak czę­sto, jak może obec­nie.

Po­dob­nie jak pan dr. Bi­skup­ski wy­tknął mnie kil­ka nie­do­kład­no­ści or­to­gra­ficz­nych i gra­ma­tycz­nych, tak i ja jemu po­zwo­lę so­bie zwró­cić uwa­gę na nie­któ­re nie­do­stat­ki, ja­kie spo­strze­głem w jego roz­pra­wie dok­tor­skiej: Ka­szu­bi nie mó­wią alej! (przy­nieś), lecz ha­lej! Po­ję­cie łgarz u Ka­szu­bów nie jest iden­tycz­nem z nie­miec­kiem der Lügner; trze­ba było tłu­ma­czyć der Au­fsch­ne­ider. Mest, z niem… me­ist, nie zna­czy w na­rze­czu ka­szub­skiem za­wsze, wjed­no, lecz zwy­kle, może, a czę­sto wsu­wa­ne bywa w zda­nie tyl­ko jako wy­raz na­ło­go­wy, mniej wię­cej, jak w książ­ko­wym ję­zy­ku pol­skim so­bie. (Zob… ob­ja­śnie­nia na str. 13). Ka­szub­ski szczep Be­lo­ków pod Puc­kiem, naj­czę­ściej uży­wa­ją­cy słów­ka mest, mówi: On mest pu­dze do Puc­ka (On może pój­dzie do Puc­ka). Pan dr. Bi­skup­ski myli się, pi­sząc, iż w dy­alek­cie po­łu­dnio­wo-ka­szub­skim mówi się szcze­ka zam… szczu­ka; prze­ciw­nie: w pół­noc­nych Ka­szu­bach mó­wią szcze­ka, a do­pie­ro w naj­skraj­niej­szych pa­ra­fiach po­łu­dnio­wych, li­pu­skiej, bo­rzysz­kow­skiej, bru­skiej i t… d… szczu­ka. Ża­den Ka­szu­ba nie mówi pe­tac sę, tyl­ko py­tać się, a jeź­li mi któ­ry po­wie po­że­czec lub n… p… żeje, to ja mu oświad­czę w oczy, ze źle mówi po ka­szub­sku, jak tylu i tylu in­nych Po­la­ków po za Ka­szu­ba­mi miesz­ka­ją­cych nie­po­praw­nie wy­ra­ża się w swym ję­zy­ku oj­czy­stym. Na­wet Ka­szu­ba z pod Wej­he­ro­wa i Słup­ska po­wi­nien mó­wić: py­tac sę „ po­ży­czec, żyje (y sa­miast e). Ka­szu­ba z pod sa­me­go Puc­ka po­wie: On py­tol sę za dro­gą do Darz­le­wia (py­tał się o dro­gę do Darz­lu­bia). Lud pol­ski ani na Ka­szu­bach, ani w żad­nej in­nej oko­li­cy nic po­wie: pan­ne na­sze po­szłe za mąż (Conf. Bi­skup­ski, Be­iträge z sl. Dial. Str. 36), lecz: pan­ny na­sze się oże­ni­ły; Ka­szu­ba po­wie­dział­by: pan­ne na­sze sę oże­ni­łe. Wo­gó­le pro­sty Ka­szu­ba nig­dy nie uży­wa wy­ra­zu mąż, tyl­ko chłop (pod Puc­kiem chłop). Mę­żat­ka z pół­noc­nych stron po­wia­tu wej­he­row­skie­go po­wie, wska­zu­jąc na, męża: to muj (mój) chlop), a mąż na­zy­wa żonę swo­ją biał­ką.

Mam na­dzie­ję, że pan dr. Bi­skup­ski po­wyż­szych uwag nie weź­mie mi za złe, może na­wet ra­czy sko­rzy­stać z ja­kiej wska­zów­ki przy dal­szych swych mo­no­gra­fiach o po­szcze­gól­nych gwa­rach na­rze­cza ka­szub­skie­go, ja­kich w swej dy­ser­ta­cyi dok­tor­skiej za­po­wie­dział dłuż­szy sze­reg. Ser­decz­nie go wi­tam w szczu­płem gro­nie przo­dow­ni­ków przy pie­lę­gno­wa­niu na­rze­cza ka­szub­skie­go i czo­łem ude­rzę przed jego ta­len­tem jako fi­lo­lo­ga, je­że­li rów­nie zręcz­nie, gład­ko i do­kład­nie roz­wią­że resz­tę splo­tów w węź­le gor­dyj­skim, po­wi­kła­nej gma­twa­ni­nie mno­gich gwar ka­szub­skich, jak mu się to traf­nie po­wio­dło z gwa­rą Ka­szu­bów brod­nic­kich.

Je­że­li tak zna­ko­mi­ty fi­lo­log bę­dzie to­ro­wał dro­gę ka­szub­skim pi­sa­rzom, to li­te­ra­tu­ra ka­szub­ska wnet z po­wi­ja­ków wy­ro­śnie. Po­waż­ną pew­nie nig­dy się nie sta­nie, ale wła­śnie z po­wo­du swej ży­wo­ści i na­iw­nej pro­sto­ty mo­gła­by się z cza­sem przy­dać do po­więk­sze­nia hu­mo­ry­stycz­ne­go dzia­łu po­wa­gą prze­waż­nie tchną­cej li­te­ra­tu­ry pol­skiej.

Hie­ro­nim Der­dow­ski.

TO­RUŃ, w dniu 17 grud­nia 1884 r.I.

Z KĄD I JAK­SĘ ŁGO­RZO­WI SOS FI­GLE WE ŁBIE LĘGĄ I CO ON MO DO JAŚ­KA Z KNIE­JI .

We­bocz­ta, pro­szę, pa­no­wie Ka­sze­bi *),

Szlach­ta i chło­pi, fej­ni jak i gre­bi.

Że mimo waju *) gło­sne­go szem­ra­nio

Zno­wu sę bie­rzę do grzesz­ne­go łga­nio.

Wi­dzy­ta bie­da moc­no mnie do­ku­czo,

W żo­łąd­ku żabe nie­cer­pli­wie mru­czą,

A ciej*) tym­cza­sem ni ma na to le­ków,

Trze­ba sę chwy­tac sta­rech łgo­ściech ne­ków *)

I zmesz­lac róż­ne fi­gle jak i żar­te:

Tej *) ne ga­dze­ne ucech­ną umar­te

I uwo­ża­ją utro­pień­ce żabe,

Jako przę­dzą­ce prze ko­min­ku bab –

Jed­na co pa­mięć no­lepsz­są mo w gro­nie

Boj­cie po­wio­do: O sta­ry ję­dzo­nie,

Co do kor­mi­ka za­my­ka­ła dze­ce

O wiesz­czym *), chtó­ren i na tam­tym swie­ce -

*) W po­wie­cie wej­he­row­skim i pół­noc­nej czę­ści po­wia­tu kar­tu­skie­go chłop po­wie, że jest Ka­sze­bą, da­lej na po­łu­dnie wie­śnia­cy mie­nią się sami Ka­szu­ba­mi. Fejn-Ka­sze­ba­mi są głów­nie Ka­szu­bi z po­wia­tów słup­skie­go, lę­bor­skie­go i wej­he­row­skie­go, któ­rzy dzi­siaj jesz­cze mó­wią pra­wie tą samą mową po­mor­ską, jaką za Bo­le­sła­wa Krzy­wo­uste­go mó­wi­li Sło­wia­nie na ca­łem po­łu­dnio­wem wy­brze­żu mo­rza Bał­tyc­kie­go po­mię­dzy uj­ścia­mi Wi­sły a wschod­nią gra­ni­cą dzi­siej­sze­go Me­klem­bur­ga. Greb-Ka­sze­ba­mi są Ka­szu­bi miesz­ka­ją­cy na po­łu­dnie gór Szym­bar­skich, któ­rych mowa znacz­nie już ule­gła wpły­wo­wi książ­ko­we­go ję­zy­ka pol­skie­go, tak iż dzi­siaj na­wet Wiel­ko­po­la­nin z ła­two­ścią ich zro­zu­mie. Pan Go­win, szlach­cic z po­wia­tu wej­he­row­skie­go, po­wie­dział mi… że Ka­szu­bi po­łu­dnio­wi nie, po­win­ni się na­zy­wać Greb-Ka­sze­ba­mi, tyl­ko Gref-Ka­sze­ba­mi, bo na­zwa ta po­wsta­ła ztąd, że po­mię­dzy nimi bar­dzo wie­le jest gre­fów, czy­li gro­fów (hra­biów). Może i to mą co za sobą.

*) Waju: ge­ni­ti­vus dual… od was ; tu­taj w zna­cze­niu wa­sze­go.

*) Ciej: kiej, kie­dy.

*) Neka, nęka, na­rów, sztucz­ka.

*) Tej: wte­dy.

*) Wiesz­czy: upiór.

Miru nie na­loz, wró­ceł w swo­je stro­ne,

Wloz do ko­sco­ła, wsze­ście wzru­szeł zwo­ne,

A jak da­le­ce głos jech do­szed z wie­ży,

Wszę­de smier­tel­no za­ra­za sę sze­rzy;

0 roz­bu­ju­iku Re­mią­nie *) co noże

I ostre go­dze*) w pie­kle mioł za łoże;

Tej o sto­le­mie *), co łbem sy­goł w chmu­re

I z nad­mor­ście­go pio­sku se­poł góre;

Róż­ne jesz kro­sniąt*) opo­wio­do sztuć­cie,

Na umor­twie­nie le stwo­rzo­nech ludź­cie *),

Abo *) o Mar­ku, co sę tłuk po pie­kle,

Jaż go na­resz­ce niem­ce ztąd we­wle­kle,

I be po że­brach dziod nie ła­zeł z zwor­ciem,

Ku­pie­le jemu gruń­ta pod Lę­bor­ciem *),

A na pa­miąt­kę, jak to w pie­kle bie­se

Mar­ka mę­cze­łe, zaro prze zo­pi­se

Na wiecz­ne cza­se da­rząc do fol­war­ciem,

Onę po­sa­dłosc prze­zwa­le Bie­smar­ciem.

Tak opo­wio­do mą­dro prząd­ka w koło

I wsze­ścim ji­dze ro­bo­ta we­so­ło;

Póci le pięk­nech boj­ków biał­kąm star­czy,

Czas nik­nie chi­że, kół­ko gło­sno war­czy.

Doch za­ma­nów­szy jaci mło­dy kmosz­ce

Zda­je sę boj­ka zmesz­lo­ną po­trosz­ce,

Więc ony mą­dry trze raze sę koże

Ude­rzec w pier­se, jak ną­moc­nij może,

I „spra­wie­dli­wie!” rzec za każ­dą razą,

Co jed­nak nie je dlo tam­ty ob­ra­zą;

Bije sę w pier­se ze schy­lo­ną gło­wą,

Że spra­wie­dli­wie prow­dą koż­de sło­wo, -

*) Re­miąn: ka­szub­ski Ma­dej.

*) Goz­dze: gwoź­dzie.

*) Sto­lem: ol­brzym.

*) Kro­snię­ta: kar­ły.

*) Ludź­cie: ludz­kie.

*) Ado: albo.

*) Lę­bork: Mia­sto po­wia­to­we w Po­me­ra­nii.

A mest *) łże jed­nak, że sę wło­se jeżą,

Doch *) po za­klę­cu kmosz­cie ju *) jij wie­rzą.

Ale jak jo wąm, moji bra­co mili,

We­snu­ję ze łba po­wiost­kę w ty chwi­li,
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: