Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jazda polska - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 grudnia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jazda polska - ebook

W czasie poślizgu lepiej kręcić kierownicą jak najwięcej, czy jak najmniej? Czy jazda ekologiczna może być ekonomiczna? Kto jest lepszym kierowcą - mężczyzna czy kobieta (i dlaczego tak często mamy na ten temat błędne mniemanie)? Jak zminimalizować ryzyko utraty koła w ziejącej pośrodku drogi dziurze? Dlaczego najwięcej wypadków zdarza się latem i co możemy zrobić, żeby nam się to nie przytrafiło?

Odpowiedzi na te pytania najlepiej poszukać w książce Kuby Bielaka. Doświadczony instruktor i prowadzący programu „Jazda polska" w TVN Turbo od lat uczy polskich kierowców, jak jeździć bezpieczniej, wygodniej i bardziej oszczędnie. Jego książka to dowód, że nauka bezpiecznej jazdy nie musi kojarzyć się ze stresem. Korzyść z lektury odniesie każdy - kierowca TIR-a i motocyklista, doświadczony kierowca i ten, który właśnie odebrał prawo jazdy. Fachowe porady Bielak przekazuje w przystępny, często też żartobliwy sposób. Obala motoryzacyjne mity, pokazuje, jak wiele możliwości ma kierowca w trudnej sytuacji, daje mnóstwo praktycznych wskazówek w każdym zakresie - od najlepszej wysokości zagłówka aż po sposoby na wydostanie się z głębokiej koleiny, a przy tym nie szczędzi czytelnikowi ciekawostek z historii motoryzacji.

Nauka jazdy jeszcze nigdy nie była tak dobrą rozrywką.

 

W jednym z odcinków programu „Jazda polska" sprawdzaliśmy efektywność gotowych preparatów i innych, „domowych" sposobów, które miały zapobiegać parowaniu szyb. Testowaliśmy profesjonalny preparat zakupiony na stacji benzynowej, szampon do włosów dla dzieci, alkohol metylowy z gliceryną, piankę do golenia. Nacieraliśmy szybę surowym ziemniakiem i cebulą. Okazało się, że najlepszy efekt dał szampon do włosów. Bardzo skutecznie usunął wszelkie zanieczyszczenia, na których para wodna mogłaby się osadzić. W przypadku cebuli efekt był taki, że dwóch operatorów kamer, dźwiękowiec, producent i ja uciekaliśmy z samochodu, ocierając łzy.

(fragment)

 

Kuba Bielak stale próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak przetrwać na polskich drogach.

„Szkoła Jazdy"

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7747-337-5
Rozmiar pliku: 8,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Sza­now­ny Czy­tel­ni­ku, trzy­masz w ręku książ­kę, któ­ra jest efek­tem mo­ich licz­nych do­świad­czeń zwią­za­nych z pro­wa­dze­niem sa­mo­cho­du. Pięt­na­ście lat pra­cy w Aka­de­mii Bez­piecz­nej Jaz­dy, po­nad sto od­cin­ków pro­gra­mu „Jaz­da pol­ska”, wy­emi­to­wa­nych na an­te­nie TVN Tur­bo, po­świę­co­nych bez­pie­czeń­stwu na na­szych dro­gach oraz kil­ka mi­lio­nów ki­lo­me­trów prze­je­cha­nych au­tem w róż­nych wa­run­kach za­owo­co­wa­ły wie­dzą, któ­rą chciał­bym się po­dzie­lić. Trud­na sztu­ka pro­wa­dze­nia sa­mo­cho­du wy­ma­ga od kie­row­ców sta­łej na­uki i od­świe­ża­nia wia­do­mo­ści… Świat nie stoi w miej­scu, a szcze­gól­nie świat mo­to­ry­za­cji. Pro­blem w tym, że ktoś, kto ukoń­czył kurs na­uki jaz­dy, zdał eg­za­min i otrzy­mał po­trzeb­ne do­ku­men­ty, jesz­cze do nie­daw­na nie miał jak roz­wi­jać swo­ich umie­jęt­no­ści. Nadal nie jest z tym naj­le­piej. Kie­row­ca, któ­ry nie za­mie­rza star­to­wać w raj­dach czy wy­ści­gach, ale po pro­stu chce się uczyć, by bez­piecz­nie jeź­dzić i stać się świa­do­mym uczest­ni­kiem ru­chu, ma duży kło­pot ze zna­le­zie­niem wia­ry­god­nych źró­deł in­for­ma­cji.

Jesz­cze w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych w Pol­sce po­wsta­ły pierw­sze ośrod­ki do­sko­na­le­nia jaz­dy wy­cho­dzą­ce na­prze­ciw tym ocze­ki­wa­niom. Gru­pa za­pa­leń­ców, zda­ją­ca so­bie spra­wę z nie­do­sta­tecz­ne­go po­zio­mu edu­ka­cji na kur­sach na­uki jaz­dy, za­czę­ła otwie­rać szko­ły dla kie­row­ców chcą­cych uczyć się cze­goś wię­cej niż par­ko­wa­nia. Ta­kie szko­le­nie musi za­tem ofe­ro­wać coś in­ne­go niż jaz­dę po pły­cie lot­ni­ska. Ale co do­kład­nie? Na czym mia­ło­by po­le­gać? I jak oce­nić jego ja­kość? Te wąt­pli­wo­ści do­pro­wa­dzi­ły do po­wo­ła­nia or­ga­ni­za­cji, któ­ra dba o rze­tel­ność prze­ka­zy­wa­nej wie­dzy. W paź­dzier­ni­ku 2001 roku z ini­cja­ty­wy So­bie­sła­wa Za­sa­dy po­wsta­ło Pol­skie Sto­wa­rzy­sze­nie Mo­to­ro­we Do­sko­na­le­nia Tech­nik i Bez­pie­czeń­stwa Jaz­dy zrze­sza­ją­ce szko­ły, w któ­rych trud­nej sztu­ki pro­wa­dze­nia auta mogą się uczyć kie­row­cy po­sia­da­ją­cy pra­wo jaz­dy.

Jed­nym z pod­sta­wo­wych źró­deł wia­do­mo­ści z róż­nych dzie­dzin ży­cia od daw­na były wszel­kie­go ro­dza­ju książ­ki i po­rad­ni­ki. Nie­ste­ty ofer­ta wy­daw­ni­cza do­ty­czą­ca mo­to­ry­za­cji jest bar­dzo ubo­ga. Dla­te­go po­sta­no­wi­łem przy­go­to­wać pu­bli­ka­cję prze­zna­czo­ną dla wszyst­kich, któ­rzy do­strze­ga­ją po­trze­bę po­głę­bia­nia swo­jej wie­dzy, zwłasz­cza na te­mat bez­piecz­nej jaz­dy sa­mo­cho­dem. My­ślę, że z in­for­ma­cji i wska­zó­wek za­war­tych w tej książ­ce mogą sko­rzy­stać za­rów­no mło­dzi, nie­do­świad­cze­ni kie­row­cy, jak i ci z wie­lo­let­nim sta­żem. Wiel­bi­cie­le jaz­dy i oso­by, któ­re je­dy­nie od cza­su do cza­su sia­da­ją za kół­kiem.

Nie jest to zwy­kły pod­ręcz­nik wy­ja­śnia­ją­cy za­wi­ło­ści tech­ni­ki pro­wa­dze­nia sa­mo­cho­du. Nie jest to rów­nież en­cy­klo­pe­dia mo­to­ry­za­cji. W trak­cie pi­sa­nia za­uwa­ży­łem, że nie wszyst­kie waż­ne rady zdo­łam za­wrzeć w jed­nym to­mie. Dla­te­go zde­cy­do­wa­łem się na przy­go­to­wa­nie ca­łe­go cy­klu, któ­re­go pierw­szą część sta­no­wi ta pu­bli­ka­cja. Znaj­du­je się w niej wie­le od­nie­sień do pro­gra­mu „Jaz­da pol­ska”, w któ­rym z przy­czyn tech­nicz­nych nie za­wsze mo­że­my wy­czer­pać po­ru­sza­ny te­mat. Pro­gram trwa za­le­d­wie trzy­dzie­ści mi­nut i musi się pod­po­rząd­ko­wać nie­ubła­ga­nym re­gu­łom ra­mów­ki te­le­wi­zyj­nej. Po­rad­nik ten jest za­tem do­sko­na­łą oka­zją do roz­wi­nię­cia i uzu­peł­nie­nia pro­ble­ma­ty­ki po­szcze­gól­nych od­cin­ków.

Na ko­niec chciał­bym wy­ra­zić wdzięcz­ność oso­bom, bez któ­rych książ­ka ta z pew­no­ścią by się nie uka­za­ła. Ol­brzy­mie po­dzię­ko­wa­nia prze­ka­zu­ję Wło­dzi­mie­rzo­wi Zien­tar­skie­mu, któ­ry na­mó­wił mnie do za­ję­cia się te­ma­ty­ką bez­pie­czeń­stwa ru­chu dro­go­we­go i z któ­rym wspól­nie za­ło­ży­li­śmy Aka­de­mię Bez­piecz­nej Jaz­dy. Dzię­ku­ję wszyst­kim współ­pra­cow­ni­kom Aka­de­mii oraz jej in­struk­to­rom, sta­cji TVN, któ­ra zde­cy­do­wa­ła się emi­to­wać pro­gram trak­tu­ją­cy w dość nie­sza­blo­no­wy spo­sób o bez­pie­czeń­stwie na dro­gach, Kac­pro­wi Wy­rwa­so­wi, pro­du­cen­to­wi „Jaz­dy pol­skiej”, i wszyst­kim, któ­rzy two­rzą ten pro­gram. Naj­więk­sze po­dzię­ko­wa­nia na­le­żą się mo­je­mu ta­cie, któ­ry jako pierw­szy po­ka­zał mi, na czym po­le­ga sztu­ka od­po­wie­dzial­nej jaz­dy sa­mo­cho­dem.Kierowca, samochód, droga, czyli trzy czynniki decydujące o bezpieczeństwie. Czy tylko trzy?

Duży fiat to pierw­szy sa­mo­chód, ja­kim jeź­dzi­łem pod okiem ojca na nad­wi­ślań­skiej łące. Tam­ten eg­zem­plarz był zie­lo­ny, ale rdzy było pra­wie tyle samo.

Gdy po­dró­żu­je­my sa­mo­cho­dem, rzad­ko się za­sta­na­wia­my, jak dużo czyn­ni­ków wpły­wa na na­sze bez­pie­czeń­stwo. Zwy­kle ta­kie re­flek­sje przy­cho­dzą nam do za­ję­tej„waż­niej­szy­mi spra­wa­mi” gło­wy, kie­dy omi­ja­my miej­sce wy­pad­ku albo ko­li­zji. Na­stęp­ne trzy lub pięć ki­lo­me­trów je­dzie­my tro­chę wol­niej, a na­sze my­śli krą­żą wo­kół bez­pie­czeń­stwa na dro­dze. Jed­nak bie­rze­my wte­dy pod uwa­gę je­dy­nie małą część wiel­kie­go zbio­ru czyn­ni­ków, od któ­rych za­le­ży, czy uda nam się cało i bez przy­gód do­je­chać do celu.

W pierw­szej ko­lej­no­ści kon­cen­tru­je­my się na in­nych użyt­kow­ni­kach ru­chu i w nich upa­tru­je­my za­gro­że­nia. Bo prze­cież to oni źle jeż­dżą! Ogrom­nie waż­ne w tej kon­fron­ta­cji my-oni jest na­sze po­czu­cie wyż­szo­ści po­par­te prze­ko­na­niem, że to nie my po­peł­ni­my błąd. Przy okre­śla­niu po­tknięć, ja­kie mogą nam się zda­rzyć, za­wę­ża­my ich za­kres. Od cza­su do cza­su przy­po­mi­na­my so­bie o utrzy­my­wa­niu od­po­wied­niej od­le­gło­ści od in­nych po­jaz­dów (zwy­kle tych ja­dą­cych przed nami). Głów­nie sku­pia­my się na pręd­ko­ści uza­leż­nio­nej od wa­run­ków dro­go­wych, bar­dzo czę­sto my­lo­nych z wa­run­ka­mi at­mos­fe­rycz­ny­mi. Na wa­run­ki dro­go­we skła­da się wie­le czyn­ni­ków, ta­kich jak wi­docz­ność, po­go­da, stan i typ na­wierzch­ni, na­tę­że­nie ru­chu, in­fra­struk­tu­ra, prze­pi­sy ru­chu dro­go­we­go, pora dnia lub nocy. A i to tyl­ko nie­któ­re z nich. Przy­dat­na jest rów­nież umie­jęt­ność roz­po­zna­wa­nia przy­czep­no­ści na­wierzch­ni. Więk­szość kie­row­ców roz­róż­nia je­dy­nie dwa jej typy: mo­kra i su­cha. Ewen­tu­al­nie w zi­mie – śli­ska. Ale żeby oce­nić przy­czep­ność w ja­kim­kol­wiek stop­niu, mu­si­my sta­rać się przy­najm­niej pa­trzeć na jezd­nię.

Na kur­sie na­uki jaz­dy nie je­ste­śmy w sta­nie na­uczyć się wszyst­kie­go, co jest przy­dat­ne w trud­nej sztu­ce pro­wa­dze­nia sa­mo­cho­du, mnó­stwo wie­dzy każ­dy kie­row­ca czer­pie z do­świad­cze­nia co­dzien­nej jaz­dy.

Wy­obraź­my so­bie taką sy­tu­ację. Wjeż­dża­my w za­kręt z dość dużą pręd­ko­ścią, je­dzie­my prze­cież po od­cin­ku świe­żo wy­re­mon­to­wa­nym za unij­ne pie­nią­dze. Czar­ny, pach­ną­cy no­wo­ścią as­falt za­chę­ca do szyb­kiej jaz­dy, przy­czep­ność – bez za­rzu­tu, żad­na dziu­ra nam nie gro­zi, jest rów­no, sło­necz­nie i su­cho. Moż­na gnać. A że wcze­śniej były zna­ki ostrze­ga­ją­ce o ro­bo­tach dro­go­wych i ogra­ni­cze­niu pręd­ko­ści, to nam nie prze – szka­dza. Wo­kół pu­sto, ani jed­ne­go auta na ho­ry­zon­cie. Na­gle w sa­mym środ­ku za­krę­tu za­uwa­ża­my, że na jego koń­cu ko­par­ka za­ta­ra­so­wa­ła prze­jazd, lecz mamy jesz­cze tro­chę miej­sca, żeby wy­ha­mo­wać. Pro­blem w tym, że lewą część dro­gi po­kry­wa piach wy­sy­pa­ny z wy­wrot­ki, a dru­gą po­ło­wę – gru­bo­ziar­ni­sty żwir. Py­ta­nie brzmi: na czym szyb­ciej się za­trzy­ma­my? Od­po­wiedź jest pro­sta: oczy­wi­ście na ko­par­ce. Ale je­śli rze­czy­wi­ście miał­bym ura­to­wać auto przed zde­rze­niem z czym­kol­wiek, to wy­brał­bym ra­czej­piach, któ­ry ce­chu­je mniej­sza ziar­ni­stość. Gru­by żwir za­cho­wał­by się jak kul­ki ło­ży­ska i spo­tę­go­wał efekt po­śli­zgu.

Na­tu­ral­nie cała sy­tu­acja jest czy­sto hi­po­te­tycz­na, ale w po­dob­nej zna­la­złem się, gdy w mło­dym wie­ku

Na na­szych dro­gach moż­na spo­tkać wie­le żwi­ro­wych nie­spo­dzia­nek.

po­dró­żo­wa­łem po krę­tych dro­gach War­mii i Ma­zur. Oprócz wło­sów sta­ją­cych dęba i fali krwi na­pły­wa­ją­cej do mó­zgu pa­mię­tam dy­le­mat, z któ­rym się wte­dy zma­ga­łem: piach czy żwir? Po­sta­wi­łem na piach, my­śląc: „Niech się dzie­je wola nie­ba”. Czas na ana­li­zy przy­szedł do­pie­ro póź­niej, kie­dy opa­dły emo­cje i wy­po­wie­dzia­łem do zzie­le­nia­łe­go ze stra­chu ko­le­gi sie­dzą­ce­go na fo­te­lu pa­sa­że­ra zna­ne sło­wa: „Cu­dem się uda­ło”. Pa­mię­tam jed­nak, że w ułam­ku se­kun­dy do­tar­ła do mnie in­for­ma­cja, że mogę wy­brać mię­dzy dwo­ma ro­dza­ja­mi przy­czep­no­ści na­wierzch­ni. Fakt, że w ogó­le mia­łem wy­bór, za­wdzię­czam temu, że pa­trzy­łem na dro­gę, sta­ra­jąc się ana­li­zo­wać jej stan.

Bar­dzo czę­sto szcze­gól­nie mło­dzi, nie­do­świad­cze­ni kie­row­cy ob­ser­wu­ją jezd­nię w spe­cy­ficz­ny spo­sób na­zy­wa­ny di­gi­ta­li­za­cją dro­gi. Po­le­ga on na tym, że kie­row­ca ogra­ni­cza ob­ser­wa­cję do ana­li­zy toru, jaki two­rzy dro­ga. Zu­peł­nie jak­by wi­dział ją na ekra­nie kom­pu­te­ra. Waż­ne jest, żeby je­chać po szo­sie, a nie po­bo­czem, utrzy­my­wać sa­mo­chód mię­dzy gra­ni­ca­mi wy­zna­czo­ny­mi przez skraj as­fal­tu, do­sto­so­wy­wać pręd­kość je­dy­nie do ukła­du za­krę­tów. Krót­ko mó­wiąc, suk­ces za­le­ży od tego, czy i jak dłu­go utrzy­mu­je­my się „na czar­nym”. To duży błąd. War­to sko­rzy­stać z więk­szej licz­by in­for­ma­cji, jaką moż­na wy­czy­tać z jezd­ni, po któ­rej je­dzie­my.

Wszy­scy na­rze­ka­my na na­sze dro­gi. Są dziu­ra­we, peł­ne ko­le­in, bez po­bo­cza, źle ozna­ko­wa­ne itd. Jest jak jest i na­gle się to nie zmie­ni, więc al­ter­na­ty­wa wy­glą­da tak: jadę po nie­rów­nej, mo­krej na­wierzch­ni, do­bie­ra­jąc pręd­kość od­po­wied­nią do wa­run­ków i sta­ra­jąc się mi­ni­ma­li­zo­wać ry­zy­ko uszko­dze­nia auta oraz utra­ty przy­czep­no­ści, lub gnam na za­bój po wer­te­pach, klnąc pod no­sem na dro­go­wców, któ­rzy mie­li wy­bu­do­wać au­to­stra­dy. Tym­cza­sem na­sze za­wie­sze­nie woła o opa­mię­ta­nie, śrub­ki nad­wo­zia roz­krę­ca­ją się od drgań, a na­sze ABS i ESR ewen­tu­al­nie inne sys­te­my ak­tyw­ne­go bez­pie­czeń­stwa, gdy­by mo­gły, za­pew­ne pu­ka­ły­by się w czo­ło, mó­wiąc: „Gość jest chy­ba nie­źle wal­nię­ty?

Je­den z mo­ich ulu­bio­nych pla­nów zdję­cio­wych – sta­cja de­mon­ta­żu po­jaz­dów Zo­mis. To tu prze­pro­wa­dza­my do­mo­wym spo­so­bem róż­ne eks­pe­ry­men­ty.

My­śli, że my mu tu po­mo­że­my?”. Prze­sad­na wia­ra w nie­znisz­czal­ne auto, w któ­re di­ler na­wkła­dał ki­lo­gra­mów elek­tro­ni­ki i ba­je­rów ma­ją­cych wspo­móc nas w opre­sji, sta­no­wi jed­ną z przy­czyn ob­ni­ża­nia gra­ni­cy ry­zy­ka, ja­kie je­ste­śmy skłon­ni po­dej­mo­wać pod­czas jaz­dy.

Żeby co­kol­wiek mo­gło dzia­łać, musi po pro­stu być spraw­ne. Zbyt rzad­ko za­sta­na­wia­my się nad sta­nem tech­nicz­nym na­sze­go auta. Okre­so­we prze­glą­dy i wzrost bez­a­wa­ryj­no­ści sa­mo­cho­dów, dzię­ki osią­gnię­ciom mo­to­ry­za­cji XXI wie­ku, po­zwa­la­ją nam ulec wra­że­niu, że nasz po­jazd jest su­per­bez­piecz­ny, nie­zu­ży­wal­ny i na­fa­sze­ro­wa­ny elek­tro­nicz­ny­mi asy­sten­ta­mi kie­row­cy, któ­rzy w ra­zie cze­go „za­ła­twią za nas spra­wę”. Wy­da­je się, że część pro­wa­dzą­cych ogra­ni­cza spraw­dze­nie sta­nu auta, któ­rym jeż­dżą, do roz­po­zna­nia re­je­stra­cji, mo­de­lu i ko­lo­ru. „Wie­czo­rem zo­sta­wia­łem je w tym miej­scu. Rano tu stoi i nadal jest czer­wo­ne. Nic się nie zmie­ni­ło, więc nadal musi być spraw­ne”.

Taka kon­tro­la nie wy­star­czy. Aby bez­piecz­nie po­dró­żo­wać sa­mo­cho­dem, war­to wie­dzieć wię­cej o tym, czym tak na­praw­dę jeź­dzi­my. Dba­łość o nasz wóz za­zwy­czaj wy­ra­ża się za­mon­to­wa­niem spoj­le­ra, alu­felg i in­nych ba­je­rów oraz re­gu­lar­nym my­ciem. A tym­cza­sem za­po­mi­na­my o pod­sta­wach zwią­za­nych ze sta­nem tech­nicz­nym. W no­wych sa­mo­cho­dach sys­tem prze­glą­dów i ko­niecz­ność otrzy­ma­nia od­po­wied­niej pie­cząt­ki nie­raz za­ła­twia całą spra­wę i roz­grze­sza na­sze su­mie­nie. Ale po dro­gach nie jeż­dżą tyl­ko nowe auta.

O czym za­po­mi­na­my naj­czę­ściej? Przede wszyst­kim o amor­ty­za­to­rach. To one de­cy­du­ją o pew­no­ści w pro­wa­dze­niu sa­mo­cho­du i kon­tak­cie kół z na­wierzch­nią. Gwał­tow­ne ma­new­ry, nie­rów­na na­wierzch­nia na za­krę­cie, ha­mo­wa­nie na „tar­ce” przed świa­tła­mi. Tu­taj sku­tecz­ność amor­ty­za­to­rów ma nie­ba­ga­tel­ne zna­cze­nie. Zu­ży­te nie tłu­mią wy­star­cza­ją­co efek­tyw­nie i koła od­ry­wa­ją się od na­wierzch­ni, co wy­dłu­ża dro­gę ha­mo­wa­nia. A na za­krę­cie? Jesz­cze go­rzej. Je­śli na­sze koła od­ry­wa­ją się od jezd­ni, to wy­la­tu­je­my poza dro­gę.

Cze­go się bo­imy, ja­dąc sa­mo­cho­dem? Naj­czę­ściej utra­ty przy­czep­no­ści. Na przy­czep­ność wpły­wa­ją oczy­wi­ście na­wierzch­nia i ro­dzaj opon, ale rów­nie waż­nym czyn­ni­kiem są amor­ty­za­to­ry. Od nich za­le­ży nie tyl­ko to, czy w ogó­le tra­fia­my w dro­gę, lecz tak­że, czy i jak ha­mu­je­my.

Żeby móc ha­mo­wać, mu­si­my oczy­wi­ście mieć spraw­ne ha­mul­ce. Ten ele­ment to, poza kloc­ka­mi, rów­nież tar­cze, prze­wo­dy i naj­waż­niej­sze: płyn ha­mul­co­wy.

O tym ostat­nim kie­row­cy za­po­mi­na­ją naj­czę­ściej, a to wła­śnie on od­po­wia­da za sku­tecz­ne ha­mo­wa­nie.

Ko­lej­na ogrom­nie istot­na rzecz, rów­nie czę­sto ba­ga­te­li­zo­wa­na przez ro­dzi­mych kie­row­ców, to opo­ny.

Nie cho­dzi tu je­dy­nie o pa­mię­ta­nie, że póź­ną je­sie­nią na­le­ży zmie­niać let­nie na zi­mów­ki. Opo­ny sta­no­wią na­szą wi­zy­tów­kę. Wszy­scy wie­my oczy­wi­ście, że są waż­ne, bo za­pew­nia­ją kon­takt sa­mo­cho­du z na­wierzch­nią. Wła­śnie na przy­kła­dzie opon naj­le­piej wi­dać, jak kie­row­cy dba­ją o swo­je bez­pie­czeń­stwo. Kie­dy ostat­nio przy­glą­da­li­ście się swo­im opo­nom? Jak czę­sto spraw­dza­cie ci­śnie­nie w opo­nach? A prze­cież to pod­sta­wa. Nie­wiel­ki uby­tek po­wie­trza może po­wo­do­wać za­rzu­ca­nie auta przy ha­mo­wa­niu. Prze­pi­sy wspo­mi­na­ją, że naj­mniej­sza wy­so­kość bież­ni­ka wy­no­si 1,6 mi­li­me­tra, ale taka war­tość nie za­pew­nia na­wet mi­ni­mum bez­pie­czeń­stwa, szcze­gól­nie na mo­krej na­wierzch­ni. Sze­rzej o opo­nach opo­wiem w osob­nym roz­dzia­le, bo wy­ma­ga­ją szcze­gól­nej uwa­gi. To wła­śnie one świad­czą o wła­ści­cie­lu sa­mo­cho­du, zgod­nie z za­sa­dą: „Po­każ mi swo­je opo­ny, a po­wiem ci, ja­kim je­steś kie­row­cą”.

Wra­ca­jąc do spraw zwią­za­nych ze sta­nem tech­nicz­nym na­sze­go auta, trud­no nam oczy­wi­ście za każ­dym ra­zem, kie­dy wy­ru­sza­my rano do pra­cy, urzą­dzać mi­ni­prze­gląd wszyst­kich pod­ze­spo­łów, aby wy­tro­pić uster­kę. Szcze­gól­nie w no­wych au­tach wy­da­je się to zbęd­ne. War­to jed­nak słu­chać sa­mo­cho­du pod­czas jaz­dy. Nowy dźwięk to za­zwy­czaj za­po­wiedź awa­rii. Każ­de auto do nas mówi. Zwłasz­cza gdy zmu­sza­my je do jaz­dy po dziu­ra­wych dro­gach. Je­śli bę­dzie­my słu­chać je­dy­nie ryku mu­zy­ki w sa­mo­cho­dzie, to nie do­trze do nas skrzy­pie­nie amor­ty­za­to­ra, z któ­re­go wła­śnie za­czy­na wy­cie­kać olej, stu­ka­nie drąż­ków sta­bi­li­za­to­ra, wa­ha­czy itp. O awa­rii do­wie­my się, do­pie­ro gdy prze­sta­nie­my utrzy­my­wać tor jaz­dy albo w mo­men­cie gdy pod­czas ha­mo­wa­nia pe­dał ha­mul­ca wpad­nie nam w pod­ło­gę.

Nie cho­dzi je­dy­nie o świa­do­mość sta­nu tech­nicz­ne­go po­jaz­du, któ­rym się po­ru­sza­my, lecz tak­że o to, jak trak­tu­je­my na­sze auto.

Każ­de auto na swój spo­sób do nas „mówi”. Po­dob­no na pol­skich dro­gach wło­skie auta za­czy­na­ją krzy­czeć po trzech mie­sią­cach, nie­miec­kie po pół roku, a fran­cu­skie trzy­sta me­trów po opusz­cze­niu sa­lo­nu de­ale­ra.

Sa­mo­chód. Co to ta­kie­go, do cze­go słu­ży i jaką funk­cję peł­ni w na­szym ży­ciu?

Przez mo­ment spró­buj­my za­sta­no­wić się, czym jest dla nas sa­mo­chód. Od­po­wiedź na to na po­zór ba­nal­ne py­ta­nie wy­da­je się pro­sta. Tak pro­sta jak jaz­da au­tem – przy­spie­sza­my, zwal­nia­my i skrę­ca­my. Na­tu­ral­nie je­śli roz­pa­tru­je­my tę czyn­ność z punk­tu wi­dze­nia fi­zy­ki. Do­pie­ro po głęb­szej ana­li­zie do­cie­ra do nas, że ta jaz­da wca­le nie jest taka ła­twa. To, co czy­ni ją za­gma­twa­ną i trud­ną, to nie­skoń­cze­nie wie­le po­my­słów kie­row­ców, jak przy­spie­szać, zwal­niać i ste­ro­wać. Ludz­ki mózg jest nie­prze­wi­dy­wal­ny, a każ­dy czło­wiek – inny. Stąd wy­ni­ka­ją pro­ble­my. Tak samo wy­glą­da spra­wa z od­po­wie­dzią na na­sze „ba­nal­nie pro­ste” py­ta­nie.

Po co czło­wiek wy­na­lazł sa­mo­chód? Oczy­wi­ście w ce­lach trans­por­to­wych. Pier­wot­ną funk­cją auta było szyb­kie i wy­god­ne prze­miesz­cza­nie lu­dzi i ich ba­ga­ży z punk­tu A do punk­tu B. Wkrót­ce od­kry­to jed­nak inne funk­cje, ja­kie może speł­niać sa­mo­chód.

Jak wi­dać, sa­mo­chód może rów­nież słu­żyć jako ka­na­pa, krze­sło lub fo­tel. Szcze­gól­nie na po­trze­by pro­gra­mu „Jaz­da pol­ska”.

Tram­po­li­na w hie­rar­chii spo­łecz­nej

Już w cza­sach pierw­szych we­hi­ku­łów spa­li­no­wych ich wła­ści­cie­le szczy­ci­li się mia­nem „bo­ga­cza”, bu­dzi­li za­chwyt i po­dziw w spo­łecz­no­ści. Obec­nie samo po­sia­da­nie auta nie win­du­je nas tak szyb­ko do wyż­szych sfer, ale prze­cież czło­wiek wy­my­ślił róż­ne typy po­jaz­dów, któ­re za­czął kla­sy­fi­ko­wać na lep­sze i gor­sze. Są­siad ma ma­lu­cha, więc my ku­pu­je­my po­lo­ne­za i już daje nam to gwa­ran­cję do­bre­go sa­mo­po­czu­cia za każ­dym ra­zem, gdy zo­ba­czy­my z bal­ko­nu jego za­zdrość, kie­dy par­ku­je obok swój „złom”. Ba­nal­ne py­ta­nie: „Czym jeź­dzisz?”, rzu­co­ne niby mi­mo­cho­dem w to­wa­rzy­stwie, usta­wia re­la­cję od­po­wia­da­ją­ce­go z po­zo­sta­ły­mi roz­mów­ca­mi. Oczy­wi­ście jest ona ści­śle uwa­run­ko­wa­na mar­ką, któ­rą wy­mie­ni, lub po­jem­no­ścią sil­ni­ka, jaką się chwa­li.

Azyl

Z bie­giem lat samo jeż­dże­nie sa­mo­cho­dem za­czę­ło do­star­czać kie­row­com co­raz to in­nych emo­cji. Tem­po roz­wo­ju cy­wi­li­za­cyj­ne­go za­bra­ło czło­wie­ko­wi dużo tak zwa­ne­go wol­ne­go cza­su. Każ­da mi­nu­ta wy­rwa­na z po­go­ni za ka­rie­rą, pra­cą, pie­nią­dzem jest te­raz na wagę zło­ta. Sko­ro i tak spę­dza­my spo­rą część ży­cia w au­cie, na­uczy­li­śmy się trak­to­wać je jako swe­go ro­dza­ju pa­ra­sol ochron­ny przed ota­cza­ją­cą nas pę­dzą­cą rze­czy­wi­sto­ścią. Za­mknię­cie drzwi w sa­mo­cho­dzie au­to­ma­tycz­nie prze­no­si nas w inny, lep­szy świat… Świat na­szych za­pa­chów, dźwię­ków ulu­bio­nej­mu­zy­ki, świat, któ­ry złud­nie kon­tro­lu­je­my.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: