Jednoaktówki - ebook
Jednoaktówki - ebook
"Spotykałam się często z twierdzeniem, że czytelnicy wolą powieść na co najmniej 200 stron od krótkiej formy opowiadania" mówi Pani Małgorzata Chaładus.
Jednoaktówka jest rodzajem teatralnej noweli. Składa się z krótkich i zwięzłych form, przypominających opowiadanie. Nie pętają się po niej tłumy nie zawsze łatwych do zapamiętania postaci. W moich „Jednoaktówkach” pojawiają się najczęściej dwie, wyjątkowo trzy. Ograniczenie ilości wypowiadanych słów i osób, które je wypowiadają nie oznacza wcale, że brak w nich treści. Przeciwnie. Zachęcam czytelników, żeby sami się o tym przekonali.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7900-199-6 |
Rozmiar pliku: | 754 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osoby:
Janusz
Bartosz
(Bartosz siedzi przy stoliku w pustej knajpie, na stoliku dwa piwa, butelka wódki, wina, kieliszki. Bartosz wierci się, spogląda na zegarek, rozlewa alkohol, podnosi niezdecydowanie kieliszek, odstawia, sięga po kufel, popija kilka łyków, wstaje. Janusz wpada do knajpy z gitarą na ramieniu. Odstawia do kąta, rozpina kurtkę).
Janusz
Tosz? Czekałeś?
Bartosz
Jak widzisz.
Janusz
Przypomniałem sobie, że nie wolno i popaliłem przed wejściem.
Bartosz
Nie wiedziałem, że palisz. Teraz czuję. Prawie nic o tobie nie wiem. O, grasz! Może śpiewasz?
Janusz
Przy goleniu. Często się zacinam. A to pudło noszę dla efektu.
Bartosz
Dobra, dobra. Ludzie próbują swojego powołania w różnym czasie. Siedzę w jury „Nigdy nie jest za późno”.
Janusz
Od pierwszego wejrzenia znasz moje powołanie? I chcesz mnie protegować? Imponować? Po jaką cholerę?
Bartosz
Sorry, sorry! Głupio wyszło. Miałem cholerną tremę przed naszym spotkaniem. Działam odruchowo. Jak ludzie najczęściej ode mnie oczekują. Sorry. Zacznijmy od nowa. Jak się masz?
Janusz
Jak zwykle. Co tam ja. Ty jesteś ważny. Ja się nie liczę.
Bartosz
Dla mnie się liczysz. Dla rodziny. Dla przyjaciół.
Janusz
Nie lej wody. Rozlałeś już ognistą? No to siup!
Bartosz
Tak na stojąco? Czemu nie siadasz? Wkurwiłem cię? To walnij piąchą w stół i usiądź. Gdzieś ci się spieszy? Przecież wiedziałeś...
Janusz
I co z tego? Dlaczego w tej spelunie? Nie chcesz się pokazać ze mną wśród tych oczekujących?
Bartosz
Nie opędzilibyśmy się. Stadko kretynek wisiałoby nad stolikiem.
Janusz
Mógłbyś mi którąś odstąpić.
Bartosz
Nawet wszystkie. Nudzą mnie.
Janusz
Chętnie bym się tak ponudził. Po kielonku za twoje cierpienia?
Bartosz
Ironizujesz a ja naprawdę mam czasem dość. Zaszyłbym się...
Janusz
Nie pierdol!
Bartosz
Moje życie wcale nie jest takie, jak Tobie się wydaje.
Janusz
Chciałeś mnie widzieć, żeby to powiedzieć? Niczyje nie jest takie, jak się innym wydaje.
Bartosz
Dawno chciałem się z tobą spotkać. Dzisiejszy dzień szczególnie pasuje. Trzydziestka. Nasze pożegnanie z młodością.
Janusz
Dzisiaj możemy wypić za twoje. Pożegnałem się wczoraj.
Bartosz
Jak to? Przecież urodziliśmy się w tym samym dniu. Prawie równocześnie.
Janusz
Urodziłem się dzień przed tobą.
Bartosz
Dziwne, dziwne, byłem przekonany. To jak mogli nas pomylić?
Janusz
Co za różnica? Jednodniowy czy dwudniowy nowosmrodek. Twój tak urósł przez tydzień?
Bartosz
Zamówiłem badania DNA. Zdarzyło się raz, może się zdarzyć drugi. Po co stwarzać problemy, których można uniknąć.
Janusz
Niedługo przeczytamy w jakimś brukowcu, że podejrzewasz żonę o zdradę.
Bartosz
Interesujesz się mną!
Janusz
Ja? Nie, matka. Zbiera wycinki z gazet. Wasze ślubne zdjęcie ma w ramce. Teraz prawie poczuła się babcią.
Bartosz
Kiedy ci opowiedziała? Co czułeś jak się dowiedziałeś?
Janusz
Nie pamiętam. Słyszałem naszą historię tysiąc i jeden raz. Oprócz mnie krewni i sąsiedzi. Wszystkich zdążyła znudzić oprócz matki. Twoja naprawdę nic ci nie opowiadała? Nic nie wiedziałeś? Mnie się zawsze wydawało, że wszystko pamiętam. Uznałem pewnie opowieści matki za swoje. Naprawdę nic nie wiedziałeś?
Bartosz
Coś tam wiedziałem od babci. To było jak bajka. Nie byłem pewien, w co mam wierzyć. Babcia zakazała pytać mamy. To była nasza tajemnica. Pamiętam jak raz obudziłem się w nocy. Śniło mi się coś okropnego. Strach czaił się w ciemności. Ojciec nie pozwalał zostawiać zapalonej lampki nocnej w moim pokoju. Miałem być odważny. Owinąłem się kołdrą i schowałem pod łóżkiem. Bałem się, że mnie zamienią. Dostało mi się za ubrudzenie poszwy. Ty się nie bałeś?
Janusz
Nie. To była fajna przygoda. Podobno chwaliłem się w przedszkolu. Matka mówiła, że z początku bardzo płakałem. Tego nie pamiętam. Nie miałem jeszcze czterech lat. Co można pamiętać z tego czasu?
Bartosz
Co z tego, że nie uświadamiamy sobie całej pamięci? Zapomniane przeżycia też mają znaczenie. Może nawet większe niż te zapamiętane.
Janusz
Matka mówiła mi, że chciała, żeby nasze rodziny się spotykały. Uważała, że wszystkim byłoby łatwiej. Twoja nie chciała o tym słyszeć.
Bartosz
Wydaje mi się, że mama czuła się winna. Były jakieś komplikacje po porodzie i nie mogli mnie przynieść do pierwszego karmienia we właściwym czasie a potem przynieśli ciebie. Jak twoja matka mogła mnie nie rozpoznać jako obcego? Musiała cię już widzieć skoro jest dzień różnicy między nami.
Janusz
W dacie. Ja się urodziłem pięć minut przed północą a ty pięć po. Musieli nas od razu zamienić. Nasze matki nie miały szans, żeby nas rozpoznać. Moja ma wszystkie papiery, przebieg dochodzenia, wnioski, orzeczenia sądu. Na pewno pożyczyłaby ci, jeżeli ta sprawa wciąż cię interesuje.
Bartosz
Chętnie zobaczę cię z twoją matką. Była moja przez ponad trzy lata.
Janusz
Matka zawsze ciepło cię wspominała. Podobno byłeś strasznym żarłokiem. Chciałeś ssać co godzinę. Ja wyrosłem na butelce.
Bartosz
Skąd wiesz?
Janusz
Twoja matka prowadziła rodzaj pamiętnika na temat rozwoju dziecka. Mojego rozwoju. Oddała go razem ze mną.
Bartosz
Dziwne. Moim rozwojem aż tak bardzo się nie przejmowała. W każdym razie nie wiem nic o notatkach na temat moich postępów. Nie były ważne, czy jak?
Janusz
Bredzisz. Napijmy się teraz za zdrowie naszych matek.
Bartosz
Ale narzuciłeś tempo!
Janusz
Ja?! Kto pozamawiał składniki na grom Teksasu? To niby ja mam być alkoholikiem?
Bartosz
Nie wiedziałem, co pijesz.
Janusz
Ty na co dzień nie pijasz gorzały? Na czym jedziesz? Kokainka? Marycha?
Bartosz
Na razie idzie mi bez. Nie zarzekam się. Może nadejść chwila, że będę potrzebował. Otworzę tę flachę. In vino veritas. Za co chciałeś wypić?
Janusz
Nie zgrywaj się. Zdrowie naszych matek!
Bartosz
Zdrowie! Nie chowaj gitary w kącie. Zagraj coś. Jestem ciekawy, co grasz. Muzyczny smak dużo mówi o człowieku.
Janusz
Nie śmiałbym przy mistrzu.
Bartosz
Mam ci przyłożyć? Mistrz! Jedna fanka napisała do mnie, żebym częściej śpiewał tyłem do mikrofonu, bo uwielbia moje pośladki.
Janusz
Też bym pamiętał taki komplement.
Bartosz
Moja żona zbiera wszystkie pierdoły. Zapobiegają podobno zazdrości bezdenną głupotą.
Janusz
Twoja żona ma przecież swoich fanów, no nie?
Bartosz
Ma. Tylko, że oni podziwiają głębie jej uczuć. To niezupełnie to samo.
Janusz
Matka kupiła jeden jej zbiorek. Był tłumaczony na kilka języków, ale i tak niewiele zrozumiała. Ja nawet nie próbowałem. Żona mogłaby ci napisać jakiś tekst.
Bartosz
Nie chce. Ktoś musi zarabiać na życie. Poza tym sam napisałem dobry tekst.
Muzyka na razie trochę się zacina. Przyjdzie, przyjdzie. To o nas. Tytuł roboczy - „Podrzutek”. Chcesz posłuchać? Budzę się w nie swoich snach, czuję...
Janusz
Gówno mnie obchodzi, co czujesz! I nie próbuj mnie wciągać! Czuj sobie! Mam to wszystko w dupie! Było, minęło. A ty pewnie czujesz, że możesz zarobić. Bidny artysta! Będą cię żałować, płyty kupować, w telewizji pokazywać. Beze mnie!
Bartosz
Dlaczego? Przecież wszyscy, którzy się dla ciebie liczą, wiedzą.
Janusz
Chcesz robić kasę naszym kosztem? Kasa dla ciebie, koszta dla mnie?
Bartosz
Jakie koszta?! Myślisz, że chcę na tobie zarabiać? Człowieku! Podzielimy się wszystkim!
Janusz
Sranie gębą. Wszystkim? Wszystkim?!
Bartosz
Widzisz! Widzisz! Ciebie to też męczy! Też się budzisz w nie swoich snach!
Janusz
Ty się raczej budzisz szczęśliwy. Dbali o ciebie. Pomogli rozwijać talenty. Tłumy panienek za tobą szaleją. Pieniążki się turlają do banku.
Bartosz
Chciałbyś być na moim miejscu?
Janusz
Gówno! No dobrze! Nigdy się nie zastanawiałeś?
Bartosz
Mówisz jakby to była moja wina. Pomyłka roztargnionej kretynki. Nemezis w poplamionym fartuchu. Kurwa! Czego ja temu babsztylowi nie życzyłem! Nalać?
Janusz
Chorego pytają. Nasze zdrowie i żeby ją pokręciło.
Bartosz
Widzisz, że ciebie też to męczy. Do mnie zaczęło wracać we śnie. Odkąd mały się urodził.
Janusz
Nie pamiętam moich snów. A raczej wyjątkowo. I nigdy nie rozmyślam nad nimi. Dość mam problemów na jawie.
Bartosz
Jakich? Nic o tobie nie wiem.
Janusz
Powtarzasz się. Trudno zrozumieć, po co chcesz się dowiedzieć.
Bartosz
Zawsze chciałem mieć brata. My jesteśmy, w jakimś sensie...
Janusz
Oj, chyba nie. Ssałeś wprawdzie moją matkę, ale twoja zapychała mnie flachą. Nie jesteśmy więc nawet braćmi mlecznymi.
Bartosz
Moja żona ma za mało mleka i bardzo się tym gryzie. Nie wszystkie kobiety...
Janusz
Wiem. Twoja matka też się gryzła.
Bartosz
Skąd wiesz? Mówiłeś, że nic nie pamiętasz!
Janusz
Zapominasz o jej pamiętniku. Wklejała nawet zdjęcia. Takie z pierwszym zębem czy stanie na własnych nogach. Etapy.
Bartosz
Twoja matka też oddała moje zdjęcia. Moja poodcinała z nich inne osoby. Z boku majaczy czasem odcięta dłoń albo kilka palców. Te zdjęcia krwawią. Bałem się brać je do ręki. Byłem pewien, że zacznie z nich kapać. Raz zaczęło. Przeciąłem sobie palec brzegiem. Narobiłem rabanu. Rodzice byli przerażeni. Czułem się ważny. Potem ojciec miał ze mną męską rozmowę, ale pamiętam, że przez dłuższy czas pozwolił mi zasypiać przy zapalonej lampce. Twoje zdjęcia były całe?
Janusz
Co z tego? Nasze matki miały odmienne nastawienie do problemu. Ludzie różnie reagują, chociaż sytuacja jest identyczna.
Bartosz
A ty? Jak reagowałeś na widok kobiety, która trzyma cię na rękach jak matka, ale mówią ci, że nią nie jest? Nie miałeś wrażenia, że wisisz w powietrzu? Że wiatr cię może porwać w każdej chwili i rzucić tobą w nieznane?
Janusz
Zawsze miałem zamiłowanie do nauk ścisłych. Brak mi wyobraźni artysty.
Bartosz
Ojciec mówił, że od początku wykazywałeś zamiłowanie do muzyki. Podobno uśmiechałeś się z beciku jak nastawiał płytę z Mozartem.
Janusz
Życzeniowe myślenie artysty. No i podobno nie rozmawialiście o mnie.
Bartosz
To nie było wprost. A ja i tak rozumiałem, że o tobie.
Janusz
Wmawiasz sobie. Jest chyba zadowolony, że poszedłeś w jego ślady?
Bartosz
Często wspominał jak jeden mały chłopczyk stawał przy pianinie z rozanieloną buzią. Zagraj! Nie odmawiaj! Nad czym pracujesz?
Janusz
„Fontanny Aranjuezu”. Pudło wyląduje ci na łbie jak się choćby uśmiechniesz.
(Gra)
Bartosz
Nieźle, nieźle.
Janusz
Teraz ty.
Bartosz
Nie grywam klasycznych kawałków.
Janusz
Ty?! Wyrosłeś na klasykach, no nie? Mogłem ja, możesz ty. Nie wygłupiaj się. Bierz i zasuwaj!
Bartosz
Żeby ci zrobić przyjemność, że postawiłeś na swoim. Z wykonania nie gwarantuję.
Janusz
Brawo! Rozumiem, że tamto dla chleba. Stary nie mógłby ci pomóc na właściwe tory?
Bartosz
Może mam pitolić z tobą w duecie? Uszczęśliwić tatusia? Nie odziedziczyłem jego talentu. Wiem to z najlepszego źródła. Od niego! Stać cię na głębszą ocenę?
Janusz
Zapędziłem się. Nie mnie dawać ci rady. Ojczulek marzył pewnie, że pójdziesz w jego ślady. I pewnie za dużo przeskoczyłeś go w zarobkach.
Bartosz
Jego motywy przestały mnie od dawna interesować. Ty się podobno lepiej zapowiadałeś.
Janusz
Skąd wiesz, że mówił o mnie. Właził ci pewnie na ambicję. Mój stary często dziwnie na mnie patrzył. Jego wzrok ciążył mi na głowie jak cegła. Kurczyłem się.
Bartosz
Twój ojciec kiedyś mnie odszukał. W początkach mojej tzw. kariery. Przedstawił się i dał mi to zdjęcie. On i ja. Niewiele mówił, życzył mi sukcesów, takie tam pierdoły, nic ważnego, tylko to zdjęcie... noszę je w kieszeni na szczęście. Głupio, nie?
Janusz
Tatuś był pewnie pod gazem. Brał mnie na kolana i obcałowywał. Synku, synku! Pamiętam jak śmierdział. Nie śmiałem się ruszyć. Pokaż to zdjęcie. No nie! Skurwiel! To przecież ja! Mnie ściska!
Bartosz
Skąd wiesz? Poruszyłem głową, twarz rozmazana...
Janusz
Poznaję sweterek. Mama wydziergała go na powitanie. Wędrował potem po młodszych kuzynach z opowieściami o mnie.
Bartosz
Nie masz rodzeństwa?
Janusz
Nie. Jak ty.
Bartosz
Możesz mi oddać to zdjęcie?
Janusz
Bierz! Co mi po obrazku? Stary zniknął z mojego życia wcześnie i bez śladu.
Bartosz
Takiego ojca jak mój nie musisz mi zazdrościć.
Janusz
Pewnie! Mój był lepszy. Ratował rozbitków z tonącego promu. Wykopywał terrorystów na księżyc. Smarował masłem chleb dla wszystkich głodnych dzieci. Kameleon zmieniający na moje życzenie rodzaj potęgi. Tylko nie miał mnie kto złapać za kołnierz, jak moja wydawała mi się nie do pokonania.
Bartosz
Fantazjowałeś, co by było, gdybyś został?
Janusz
A ty nie?
Bartosz
Czasami. Teraz bardziej interesują mnie fantazje naszych ojców. Żałowali, że pomyłka wyszła na jaw? Pogodzili się z zamianą?
Janusz
Matka mówiła mi, że ojciec lubił popijać od początku ich znajomości. Myślała, że go uratuje. Wiesz jak to jest. Kocha to będzie chciał się zmienić. Tak, coś mi kiedyś majaczył o zamianie. Bez znaczenia. Alkoholik zawsze znajdzie powód.
Bartosz
Mówisz o nim, jakby był sztajmesem. Skąd wiesz? Był zupełnie trzeźwy, jak go spotkałem. Zadbany, więcej, elegancki. Pokazał mi też zdjęcie rodziny. Żona, dwie córeczki.
Janusz
Skurwysyn! I te honory matki! Powinna się domagać alimentów!
Bartosz
Można się domyślać, co oni wszyscy czuli. Trzeba starać się ich zrozumieć.
Janusz
No! Słyszę jak rozumiesz swojego starego!
Bartosz
Może zaczynam rozumieć, ale nie jestem jeszcze na etapie wybaczania.
Janusz
Ojciec podejrzewał, że matka go zdradzała. Z wiekiem zacząłem kojarzyć jego aluzje. To musiały być echa szoku z czasu, kiedy się dowiedział, że nie jesteś jego synem.
Bartosz
Jak to wyszło na jaw?
Janusz
Miałeś jakiś wypadek. Nic więcej nie wiem.
Bartosz
Potrzebna była transfuzja?
Janusz
Naprawdę nie wiem.
Bartosz
To wszystko wymaga jeszcze wyjaśnienia. Powinniśmy się wszyscy spotkać. Wyciągnąć zjawy przeszłości na światło dzienne. Będzie lżej. Jestem przekonany.
Janusz
Moja matka chciała się spotykać. Mówiła mi, że przeprowadziliście się na drugi koniec świata.
Bartosz
Tylko do innej dzielnicy. Babcia pokazała mi nasze stare mieszkanie z autobusu. Jeździło się tamtędy do szkoły. Odprowadzała mnie przez pierwszy rok. Mieszkaliśmy też przez rok naprawdę na drugim końcu świata, w każdym razie mnie się tak zdawało. Ojciec dyrygował ćwierćamatorami, jego określenie, w jednej angielskiej dziurze. Żeby podreperować finanse. Matka była przez jakiś czas bez angażu. Teraz myślę, że rzuciła śpiewanie, żeby być ze mną.
Janusz
Ja musiałem chodzić do przedszkola.
Bartosz
Wiesz, do jakiego wniosku doszedłem? Matka starała się ze wszystkich sił, ale jej nie wyszło. Stąd poczucie winy.
Janusz
Nie rozumiem, o czym mówisz.
Bartosz
Starała się, żeby mnie kochać tak, jak kochała ciebie przez trzy lata. Macierzyństwo z rozsądku... Kurwa! Nalej jeszcze!
Janusz
Nie dopuszczałem takich myśli. Pewnie brak mi wyobraźni.
Bartosz
Wszystko wróciło, jak mały się urodził. Potrzebowski 24 godziny na dobę. Czasem wkurwia, ale więcej rozczula. Kruszyna. Człowiek się przywiązuje. Kukułka czy nie.
Janusz
Po co więc DNA?
Bartosz
Nie dla mnie. Dla niego.
Janusz
Uważasz, że byłoby lepiej, żeby nas zostawili na miejscu, bez wymiany?
Bartosz
Gdyby była gwarancja, że nigdy się nie dowiemy. Bo gdyby to do nas później dotarło rozmyślalibyśmy pewnie nad ich nonszalancją. Było im wszystko jedno? Nie zależało im na nas? Coś z nami nie tak?
Janusz
Myślisz, że nasze życie mogłoby wyglądać inaczej? Co z tego? I tak szukalibyśmy. Jesteśmy nienażarci. Zawsze chcemy mieć więcej możliwości niż to możliwe.
Bartosz
Nigdy sobie nie wyobrażałeś, co i jak mogło być?
Janusz
Pewnie, że wyobrażałem. Jak miałem te naście lat. Uciec od trądziku i nocnych zmaz w piękny świat. Być ukochanym synkiem znanego dyrygenta.
Bartosz
Przesadzasz. Z ojca nigdy nie był Maksymiuk ani Salonen.
Janusz
W mojej wyobraźni był. A ciebie okładali watą cukrową, żebyś się nie uderzył.
Bartosz
Ojciec długo mylił moje imię. Jasiu! Jasiu! Nie wiedziałem, kogo woła. Potem specjalnie nie reagowałem. Byłem pewien, że robi mi na złość.
Janusz
Dziadek ojca nazywał się Bartosz. Urodził się 21 kwietnia i przyniósł sobie to imię.
Bartosz
A ja ukradłem imię jego potomkowi.
Janusz
Chyba lepiej, że nie zamienili nas razem z imionami. Człowiek przyrasta do imienia. Ojciec chciał zmienić moje, ale matka się nie zgodziła. Przez długi czas byłem przekonany, że rozwiedli się z mojego powodu. Nadal tak myślę, częściowo. Jak twój synek ma na imię?
Bartosz
Nie możemy się zdecydować. Z kilkunastu zostały nam cztery opcje. Stanęło w miejscu, nie wiemy, które zredukować. Miron, Cezary, Albin i Ksawery.
Janusz
To zostawcie wszystkie.
Bartosz
Nie będziemy robić z dzieciaka hiszpańskiego granda.
Janusz
Znasz kawał o grandzie, który dobijał się w nocy do drzwi gospody?
Bartosz
A, ten z kupą imion? Żeby ostatni zamknął za sobą drzwi? Nie mogę tego zrobić małemu. W szkole podśmiewali się z mojego imienia. Bartoszu, Bartoszu, schowaj gacie w koszu. Babcia opowiadała mi o Bartoszu Głowackim. Podobno kiedyś napisałem do Mikołaja, żeby mi przyniósł kosę.
Janusz
Sukinsyn nie umiał chyba czytać.
Bartosz
Nie. Dostałem cymbałki.
Janusz
Zawsze dostawałem coś praktycznego. Czapkę, szalik, rękawiczki, pulower, lekturę szkolną. Szybko przerwałem korespondencję. Skoro rower nie mieścił się do worka...
Bartosz
Tęsknota bywa więcej warta od spełnienia.
Janusz
A ja ciągle się cieszę, że nie muszę obracać każdego grosza przed wydaniem.
Bartosz
Fajnie. Na czym zarabiasz?
Janusz
Niby nie wiesz, na czym można zarobić? Tylko i wyłącznie na bliźnich. Na mojej stronie wymienisz wszystko. A dla mnie drobny grosik za pośrednictwo.
Bartosz
Krokodyla daj mi luby, a ty sprowadzasz?
Janusz
Tylko pośredniczę. Zakładam też strony potrzebującym.
Bartosz
Magia. Internet to nie moja działka.
Janusz
Nie bądź taki skromny. Wielbicielki oblegają twój blog. Matka do reszty psuje oczy przy komputerze. Wierciła mi dziurę w brzuchu póki jej nie podłączyłem i nie nauczyłem.
Bartosz
A, blog! Zapomniałem ostatnio, żeby tam zajrzeć. Stamtąd płynie w sieć mój image. Właściwie niezupełnie mój. Kreowany przez jedną siksę z agencji. Ma dziewczyna wyobraźnię. Jej chłopak projektuje ciuchy dla mnie. Ma swój butik w centrum, w galerii. Mój styl dobrze się sprzedaje.
Janusz
Tobie też coś z tego kapnie?
Bartosz
Niby nie, wiesz, jak to jest?
Janusz
Jak się im narazisz, to ci spierdolą image. Upieszczaj panienkę.
Bartosz
Aż tak mi nie zależy. Upieszczam umiarkowanie. Żonaty jestem i zmęczony. Na zmianę chętnie postoję w tyle orkiestry i będę robił plim na takim małym, metalowym trójkąciku. Ojciec chyba zaufa, że na tyle jeszcze mnie stać.
Janusz
Pokończyłeś przecież wszystkie muzyczne szkoły.
Bartosz
Chcieli mnie wysłać na doszkolenie do Amsterdamu czy może Kopenhagi. Co tu wspominać? Wybrałem własną drogę.
Janusz
Planujesz coś dla małego?
Bartosz
Sam wybierze. Masz mnie za hipokrytę?
Janusz
Zastanawiam się czy byliśmy przewrażliwieni na oczekiwania rodziców. Bardziej niż dzieci z normalnym startem? Wyobrażaliśmy sobie, że musimy się specjalnie starać o ich miłość? Z początku musieliśmy ich nienawidzić. Jednocześnie nie mogliśmy się obyć bez ich opieki.
Bartosz
Dzieciństwo to jeden wielki syf. Jesteś pewien, że nie studiowałeś psychologii?
Janusz
W jakimś sensie. Studiowałem terapeutę, który studiował mnie.
Bartosz
Opowiesz, po co?
Janusz
Strasznie rozrabiałem. Podobno byłem nadpobudliwy. Koło szesnastki zdecydowałem, że będę jednak normalny. Nauczyciele byli zachwyceni. Stopnie dostałem aż za dobre. Nie było problemów ze studiami.
Bartosz
Jesteś zadowolony z tego, co robisz? Postanowiłem, że jak mały podrośnie, wybierzemy się w podróż dookoła świata. Gdzie jest mało ludzi, jak najmniej... natura, próba swoich sił, wytrzymałości... Nigdy nie chciałeś zacząć od nowa?
Janusz
Jeszcze mnie nie stać na takie zabawy.
Bartosz
A ta gitara?
Janusz
Mój terapeuta był muzyczny. Uczył mnie koncentracji przy pianinie. Coś z tego zostało.
Bartosz
Zawsze coś zostaje. Jak tu zaczynać od nowa? Wyjście z klatki jest w ogóle możliwe?
Janusz
Zwiałem kiedyś z domu.
Bartosz
Raz też chciałem zwiać. Patrzyłem na tory. Widziałem jakieś rozczłonkowane ciało. Czułem prawie zapach krwi. Zemdlałem. Lekarz powiedział, że serce nie nadąża z rośnięciem za ciałem. Strzelił w dychę. Dostałem ataku śmiechu.
Janusz
Też mi się czasem wydaje, że patrzę na siebie z boku. Co ten kretyn robi? O co tak zabiega? Po kiego grzyba? Napiłbym się wody. Halo! Gdzie ten cieć? Knajpa-widmo czy co?
Bartosz
Spoko. Przyniosę.
Janusz
Gdzie my właściwie jesteśmy? U ciebie?
Bartosz
Prawie. Często tu przychodzę. Już nie pamiętam jak się to zaczęło. Lubimy się z Tolkiem, z właścicielem. Umówiłem się z nim, żeby cię wpuścił. Potem miał wyskoczyć do urzędu. Otwiera później. A nawet, gdyby ktoś wpadł, to potrafię obsłużyć.
Janusz?
Żartujesz sobie? Ty tutaj? Po co?
Bartosz
Dobrze się czuję z ferajną. Mój image mogę powiesić tam na kołku.
Janusz
Wydaje ci się. Zakładasz nowy, odpowiedni tutaj. Co ty z tego masz? Na pewno cię naciągają. Po minie widzę, że trafiłem.
Bartosz
A co? Kumplowi nie można pomóc?
Janusz
Pewnie, że można. Jeżeli wiadomo, że w razie czego, możesz liczyć na rewanż.
Bartosz
Mam dość kasy, żeby aż tak nie liczyć.
Janusz
Zgrywasz się na brata Alberta? Czy pijesz z tutejszymi? A potem znowu w image? Bezpiecznie.
Bartosz
To aluzja, że się staczam? Taki z ciebie ekspert od poziomu? Wczepiłeś się w swój pazurami i wydaje ci się, że nigdy nie spadniesz? Może. Wiesz chociaż, ile trzymanie się na poziomie wymaga energii? Uwagi? Ostrożności?
Janusz
Jezu! Nie stać mnie na małoletnią spontaniczność. W pewnym wieku przechodzi zresztą w zgrywę, maskę. Jestem biznesmenem a nie artystą. Znalazłem swoje miejsce. Muszę być dorosły.
Bartosz
Wygadałeś się. Musisz. Znaczy nie wybierasz. Jesteś w garści. Własnej czy cudzej, co za różnica.
Janusz
Życie nas wszystkich trzyma w garści. Ciebie też. Może nie przydusza, ale trzyma.
Bartosz
Prochu nie wymyśliłeś. Tutaj garść trochę się rozluźnia. Lubię słuchać opowieści o ich pojebanym życiu. To nie moje określenie. Sami tak o nim mówią. Wypadli na którymś zakręcie. Nie zapuścili korzeni.
Janusz
Ściemniają, żebyś postawił jeszcze jedną kolejkę. A ty się wzruszasz.
Bartosz
Tylko słucham. Te opowieści mnie wciągają. Pomogły mi napisać kilka tekstów. Najlepszych. I nie ja się chwalę, krytycy.
Janusz
Spotkałem spontanicznego kumpla na gigancie. Pozwolił mi przenocować u siebie. Rano okazało się, że mieszkanie należało do jego ciotki. Wróciła od matki i zastała w nim złodzieja, czyli mnie. Brakowało za to gotówki, kilku pierścionków i wideo. Nie mówiąc o tym, że złodziej też został okradziony. Oni dobrze wiedzą, kim jesteś i zabawiają się znajomością. Do czasu. Póki im nie strzeli do łba, że mogą uzyskać więcej.
Bartosz
Czy to takie dziwne? Wszyscy chcą więcej. Rodzice, dzieci, fani, kobiety. Jesteś żonaty?
Janusz
Nie.
Bartosz
Dlaczego? Nie spotkałeś wyśnionej czy boisz się związać?
Janusz
Nudzisz jak moja matka. Może nie lubię kobiet.
Bartosz
Niedawno przyznałeś, że lubisz.
Janusz
Ja?! A! To! Żebyś mi odstąpił jaką fankę? Powiedziałem, żeby ci zrobić przyjemność.
Bartosz
Raz tak a raz siak. Lubisz się bawić w chowanego.
Janusz
Ty niby nie? Po co ci image w takim razie?
Bartosz
Kochałem się w niej. Nie rozumiesz? Tej od image’u. Żadna nie umywała się i nie umywa do niej w łóżku. Tylko, że nigdy nie byliśmy sami. Albo jedno albo drugie zapraszało image do zabawy. Żona akceptuje mnie takim, jakim jestem.
Janusz
Wydaje ci się. Każdy, z kimkolwiek mamy do czynienia, szyje dla nas kostium według własnego designu.
Bartosz
Wolisz być sam.
Janusz
Wolę być projektantem a nie manekinem.
Bartosz
To też musi być cholerny wysiłek. Wątpię czy coś na tym zyskujesz.
Janusz
Święty spokój. Za dużo jest nieuniknionych pociągaczy za sznurki. Mam jeszcze zapraszać dobrowolnie?
Bartosz
Przesadzasz. W normalnym układzie szarpiemy na zmianę. Raz jeden raz drugi. Raz w jedną stronę raz w przeciwną.
Janusz
Co kogo bawi. Nie chcę się zaplątać. Gram na gitarze nie na harfie. I to nie za dobrze. Nasza rozmowa robi się bezsensowna. Jak to po alkoholu.
Bartosz
Nie jesteś przecież abstynentem.
Janusz
Prawie. Lubię alkohol, ale jeszcze bardziej lubię zachowanie kontroli nad sobą.
Bartosz
Image, image! Za jego zdrówko!
Janusz
Wygląda na to, że nie wiesz, czego się spodziewałeś po naszym spotkaniu.
Bartosz
Niczego się nie spodziewałem. Od dawna byłem ciekaw jak ci się wiedzie. Jest mocny sznur między nami. Jest. Nie zaprzeczaj.
Janusz
Zgoda. Mieliśmy poplątany start w życie. Ale musieliśmy się odciąć, żeby przeżyć. Pociekło trochę krwi, zgoda. Warto się zajmować strupem? Zastanawiać, jacy bylibyśmy bez niego? I tak się nie dowiemy.
Bartosz
Mały nieraz patrzy jakby wszystko wiedział. Buźkę ma pomarszczoną jak staruszek. I spojrzenie nie z tego świata pełne kosmicznej wiedzy.
Janusz
Chyba wszystkie noworodki tak wyglądają. Słyszałem, że one naprawdę wszystko wiedzą. I chcą nam od razu powiedzieć. Wtedy anioł kładzie im palec na ustach. Stąd rowek biegnący od górnej wargi do nosa. Skąd znam tę bajkę?
Bartosz
Świetna. Opowiem małemu jak podrośnie. Może matka ci opowiadała?
Janusz
Która?
Bartosz
Tym pytaniem przyznajesz, że trzeba się dowiedzieć.
Janusz
Nie poganiaj. Następny ruch mnie się należy. Pójdę już. Ty zostajesz? Mogę cię opuścić bez obaw? Butelki są prawie pełne.
Bartosz
Coś mi świta. Pożycz gitarę. Zapomnę o butelkach.
Janusz
Chcesz brać zastaw?
Bartosz
Nie. Następny ruch jest twój. Odeślę ci jeszcze dzisiaj. Nie chce mi się iść do domu. Potrzebuję odrobiny wolności póki się nie przekonam czy świta mi coś zasługującego na dzienne światło.
Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.
Wydawnictwo Psychoskok