Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Józef Bendziecha - potrzeba tworzenia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 lutego 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Józef Bendziecha - potrzeba tworzenia - ebook

Czytelnik otrzymuje do ręki pozycje niezwykłą, niosącą łącznie potężny ładunek wiedzy merytorycznej, z kunsztowną, osobistą oraz intymną zarazem narracją. Potrzeba tworzenia jest błyskotliwym esejem o naukowych ambicjach, w którym podjęta  została próba interpretacji dokonań artysty – Józefa Bendziechy. Autorką jest Martyna Łukasiewicz, historyk sztuki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Autorce jest dane zrealizować poniekąd niedoszłe marzenia postaci, o której przyszło jej pisać, czyli  plastyka i poety, ponieważ pomimo przeprowadzonych prób, Bendziecha nie podjął studiów. Nie pierwszy i nie ostatni zapewne to przypadek, iż do bycia artystą nie wystarczy posiadać w kieszeni odpowiedni dyplom, ale to „coś”, co potocznie nazywamy talentem lub darem losu czy niebios. Niewątpliwie odpowiedni pokład wtłaczanej wiedzy nie szkodzi, ale nie stanowi niezbędnego warunku, aby takowym zostać, o czym świadczy wiele znakomitych nazwisk ze świata filmu, muzyki czy plastyki.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8041-000-8
Rozmiar pliku: 958 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Wie­leż lat cze­kać trze­ba, nim się przed­miot świe­ży
Jak fi­ga ucu­kru­je, jak ty­tuń ule­ży?

Po­wyż­sze py­ta­nie za­dał na kar­tach III czę­ści „Dzia­dów” Adam Mic­kie­wicz. Mar­ty­na Łu­ka­sie­wicz prze­ko­nu­je nas, że zbyt dłu­gi upływ cza­su nie jest ko­niecz­ny, by czy­jaś twór­czość sta­ła się te­ma­tem książ­ki. Z nie­sa­mo­wi­tą swa­dą, a za­ra­zem wy­jąt­ko­wą zna­jo­mo­ścią te­ma­tu, pi­sze bo­wiem o jed­nym z przed­sta­wi­cie­li ostrow­skiej sztu­ki współ­cze­snej, a lek­tu­ra jej książ­ki wcią­ga – i to na­wet oso­by nie­spe­cjal­nie gu­stu­ją­ce w naj­now­szych tren­dach sztu­ki.

Po­mi­mo mło­de­go wie­ku Au­tor­ki, pu­bli­ka­cja ta przy­bie­ra for­mę opra­co­wa­nia o za­cię­ciu mo­no­gra­ficz­nym, kom­plek­so­wo przed­sta­wia­ją­cym twór­czość jed­ne­go z naj­wy­bit­niej­szych spo­śród współ­cze­snych ostrow­skich ar­ty­stów.

Oby na ryn­ku wy­daw­ni­czym po­ja­wia­ło się wię­cej te­go ro­dza­ju pu­bli­ka­cji…

dr Ma­ciej Ko­wal­czykOd au­to­ra

Echo z dna ser­ca, nie­uchwyt­ne,
Wo­ła mi: „Schwyć mnie, nim prze­pad­nę,
Nim zbled­nę, sta­nę się błę­kit­ne,
Sre­brzy­ste, prze­zro­czy­ste, żad­ne!”
Ło­wię je spiesz­nie jak mo­ty­la,
Nie abym świat dziw­no­ścią zdu­miał,
Lecz by się kształ­tem sta­ła chwi­la .

Po­trze­ba two­rze­nia i pra­gnie­nie uwiecz­nie­nia. Do­cho­dzi do ich spo­tka­nia na kar­tach ni­niej­szej książ­ki. Spla­ta­ją się w niej dwa świa­ty, dwa spoj­rze­nia na sztu­kę. Pierw­sze na­le­ży do ar­ty­sty, na­da­ją­ce­go for­mę swym my­ślom w ak­cie kre­acji dzie­ła. Dru­gie ro­dzi się w mo­men­cie kon­fron­ta­cji z wy­two­ra­mi ar­ty­stycz­ne­go pro­ce­su. Ich dia­log sta­no­wi po­czą­tek.

Do­strze­że­nie pa­sji ma­ją­cej swo­je źró­dło w we­wnętrz­nej ko­niecz­no­ści two­rze­nia i ob­co­wa­nie z nie­zwy­kle bo­ga­tym spek­trum dzieł, skło­ni­ło do głęb­szej re­flek­sji nad syl­wet­ką ar­ty­sty. Z pod­ło­ża roz­wa­żań nad pra­ca­mi sy­gno­wa­ny­mi na­zwi­skiem Jó­ze­fa Ben­dzie­chy, roz­kwi­tło pra­gnie­nie utrwa­le­nia je­go do­ko­nań.

Dro­gi sa­me­go ar­ty­sty i au­tor­ki tej pu­bli­ka­cji wy­bie­ga­ją ze wspól­ne­go grun­tu, bo­wiem ich ko­rze­nie zwią­za­ne są z Ostro­wem Wiel­ko­pol­skim. To z tych ko­rze­ni wy­ra­sta ów mię­dzy­po­ko­le­nio­wy dia­log. To one mię­dzy in­ny­mi umoż­li­wi­ły wie­lo­go­dzin­ne wy­mia­ny my­śli, bę­dą­ce punk­tem wyj­ścia dla pra­cy ba­daw­czej.

Książ­ka ta po­wsta­ła tak­że w opar­ciu o licz­ne wy­wia­dy prze­pro­wa­dzo­ne z twór­ca­mi ogól­no­pol­skiej sce­ny kul­tu­ral­no-ar­ty­stycz­nej, ga­mę róż­no­rod­nych ma­te­ria­łów pra­so­wych i pu­bli­ka­cji po­świę­co­nych ar­ty­ście, jak rów­nież wła­sne do­świad­cze­nia i re­flek­sje spo­wo­do­wa­ne kon­tak­tem z dzie­ła­mi.

Wszyst­ko to za­de­cy­do­wa­ło o mo­no­gra­ficz­nej for­mie tek­stu, trak­tu­ją­ce­go o sa­mej tyl­ko twór­czo­ści Ben­dzie­chy. Pew­ne fak­ty bio­gra­ficz­ne i hi­sto­rycz­ne nie­zbęd­ne by­ły je­dy­nie w nada­niu chro­no­lo­gicz­ne­go to­ku roz­wa­ża­niom. Po­słu­ży­ły wy­zna­cze­niu ko­lej­no­ści eta­pów do­ko­ny­wa­nej cha­rak­te­ry­sty­ki, w ce­lu przy­bli­że­nia prze­bie­gu ar­ty­stycz­nej dro­gi Jó­ze­fa Ben­dzie­chy i pró­by oce­ny je­go dzia­łań.

Dla­te­go też pra­ca ta po­win­na być po­strze­ga­na ja­ko oso­bi­sta, su­biek­tyw­na me­to­da jed­ne­go z moż­li­wych od­czy­tań twór­czo­ści Ben­dzie­chy. Upo­rząd­ko­wa­nie wie­lu roz­pro­szo­nych do­tąd in­for­ma­cji, w po­łą­cze­niu z in­ter­pre­ta­cyj­nym exem­plum, to za­le­d­wie przy­czy­nek do ar­ty­stycz­nej dys­ku­sji.

Ma­te­ria­li­za­cja idei nie by­ła­by moż­li­wa bez wspar­cia osób oraz in­sty­tu­cji, któ­rym w tym miej­scu pra­gnę po­dzię­ko­wać.

Za ob­ję­cie pa­tro­na­tu nad tą pu­bli­ka­cją ser­decz­nie dzię­ku­ję Re­fe­ra­to­wi Pro­mo­cji Mia­sta Urzę­du Miej­skie­go w Ostro­wie Wiel­ko­pol­skim oraz Sta­ro­stwu Po­wia­to­we­mu. Wy­ra­zy wdzięcz­no­ści kie­ru­ję rów­nież dla Mi­ro­sła­wa Mać­ko­wia­ka i Jó­ze­fa Łu­ka­sie­wi­cza za współ­fi­nan­so­wa­nie umoż­li­wia­ją­ce re­ali­za­cję te­go pro­jek­tu.

Ser­decz­nie dzię­ku­ję tak­że Ma­cie­jo­wi Ko­wal­czy­ko­wi, Pre­ze­so­wi Ostrow­skie­go To­wa­rzy­stwa Ge­ne­alo­gicz­ne­go, za życz­li­we otwar­cie dro­gi dla urze­czy­wist­nie­nia idei. Po­nad­to dzię­ku­ję Ma­rii Jar­nec­kiej, nie­oce­nio­nej w pro­wa­dze­niu me­an­dra­mi sztu­ki sło­wa, pro­fe­so­ro­wi Mi­cha­ło­wi Jar­nec­kie­mu za re­cen­zję oraz Woj­cie­cho­wi Ma­tusz­cza­ko­wi za nie­zwy­kle war­to­ścio­we ra­dy i cen­ną po­moc. Z ca­łe­go ser­ca dzię­ku­ję wresz­cie mo­im bli­skim za stwo­rze­nie świa­ta peł­ne­go mi­ło­ści i wspar­cia, co sprzy­ja­ło twór­czej pra­cy nad ni­niej­szą książ­ką.

Mar­ty­na Łu­ka­sie­wiczI Po­trze­ba two­rze­nia

1.1. Za­gad­ka Sfink­sa

Sfink­sem jest i Edy­pem duch nie­spo­koj­ny czło­wie­ka
Sam dla sie­bie za­gad­ką, sie­bie sa­me­go zga­du­je,
wiat mu ca­ły za­gad­ką, któ­rą zga­du­je pół wie­ka.

Oto­czo­ny au­rą ta­jem­ni­czo­ści, uzbro­jo­ny w za­gad­ki, mi­tycz­ny Sfinks od wie­ków in­spi­ro­wał ko­lej­ne po­ko­le­nia ar­ty­stów. Nie bez przy­czy­ny ta enig­ma­tycz­na po­stać to­wa­rzy­szyć mo­że wpro­wa­dze­niu w ob­szar re­flek­sji nad twór­czo­ścią jed­ne­go z ko­ry­fe­uszy współ­cze­snej sztu­ki gra­ficz­nej i ry­sun­ko­wej – Jó­ze­fa Ben­dzie­chy. Ar­ty­sta to za­gad­ko­wy, zaś dro­ga po­zna­nia je­go twór­czej enig­my, za­po­śred­ni­czo­na win­na być ob­co­wa­niem z wy­two­ra­mi ar­ty­stycz­nych pro­ce­sów. One bo­wiem – oży­wio­ne każ­do­ra­zo­wo w ak­cie per­cep­cji – ujaw­nia­ją zmy­słom i wy­ob­raź­ni od­bior­cy zna­mio­na oso­bo­wo­ści twór­cy. Za­rów­no sam ar­ty­sta, jak i je­go twór­czość wy­my­ka­ją się jed­no­znacz­nej oce­nie i pro­ste­mu wpi­sa­niu w ra­my in­ter­pre­ta­cyj­ne, skła­nia­jąc tym sa­mym – ni­czym ów mi­to­lo­gicz­ny stwór – do znacz­nie głęb­szych roz­wa­żań.

Uni­ka­nie ar­ty­stycz­nych klisz, na­wet w przy­pad­ku wy­ko­rzy­sta­nia w dzie­le mo­ty­wów tak sil­nie za­ko­rze­nio­nych w iko­no­gra­fii, jak Sfinks, cze­go przy­kła­dem bę­dzie je­den z pierw­szych au­to­por­tre­tów, a tak­że nie­ustan­ne od­kry­wa­nie no­wa­tor­skich roz­wią­zań tech­nicz­no-sty­li­stycz­nych spo­wo­do­wa­ły, iż ścież­ka twór­czej dzia­łal­no­ści Ben­dzie­chy prze­bie­ga­ła od me­an­drów tra­dy­cji ku no­wo­cze­sno­ści. Za­rów­no sty­li­stycz­ne, jak i warsz­ta­to­we prze­mia­ny do­ko­nu­ją­ce się w ob­rę­bie je­go sztu­ki, słu­żyć bę­dą mo­gły po­nad­to zo­bra­zo­wa­niu ewo­lu­cji tech­nik gra­ficz­nych i ry­sun­ko­wych w znacz­nie szer­szej per­spek­ty­wie. Po­cząw­szy od prac wy­ko­ny­wa­nych za po­mo­cą piór­ka i czar­ne­go tu­szu, uwi­kła­nych w swe­go ro­dza­ju edu­ka­cyj­ne sche­ma­ty, po­przez po­szu­ki­wa­nie in­dy­wi­du­al­nych środ­ków wy­ra­zu, prze­ja­wia­ją­cych się w ca­łym spek­trum eks­pe­ry­men­tal­nych dzieł, po wy­ko­rzy­sta­nie no­wych tech­no­lo­gii, umoż­li­wia­ją­cych prze­ło­że­nie tra­dy­cyj­ne­go ję­zy­ka gra­fi­ki na płasz­czy­znę gra­fi­ki kom­pu­te­ro­wej. Tak prze­bie­ga­ją­ca dro­ga ar­ty­stycz­ne­go roz­wo­ju do­pro­wa­dzi­ła do wy­kształ­ce­nia naj­now­szej tech­ni­ki – pli­ko­gra­fii – stwa­rza­ją­cej moż­li­wość łą­cze­nia od­mien­nych kon­wen­cji w ob­rę­bie jed­ne­go dzie­ła.

Przej­ście do roz­wa­żań nad sty­li­stycz­ny­mi i warsz­ta­to­wy­mi prze­mia­na­mi, war­to jed­nak po­prze­dzić przy­bli­że­niem pew­nych cech twór­cze­go tem­pe­ra­men­tu ar­ty­sty, któ­ry po­przez dą­że­nie do tech­nicz­nej per­fek­cji i cią­głe od­kry­wa­nie ory­gi­nal­nych środ­ków wy­ra­zu, zdo­łał wy­pra­co­wać in­dy­wi­du­al­ny styl, nie za­prze­sta­jąc jed­no­cze­śnie po­dej­mo­wa­nia no­wych pro­ble­mów ar­ty­stycz­nych. Po­sta­wa ta­ka de­ter­mi­nu­je swo­iste oscy­lo­wa­nie mię­dzy tra­dy­cją i no­wo­cze­sno­ścią, któ­re – wraz z prze­pla­ta­niem się pier­wiast­ków re­ali­zmu i fan­ta­sty­ki, wąt­ków au­to­bio­gra­ficz­nych z ko­men­ta­rzem wo­bec ota­cza­ją­ce­go świa­ta – na­kre­ślać bę­dzie kie­ru­nek cha­rak­te­ry­sty­ki tej twór­czo­ści, umoż­li­wia­jąc w kon­se­kwen­cji jej uję­cie w ka­te­go­riach współ­brz­mią­cej dwo­isto­ści, na­da­ją­cej dzie­łom har­mo­nij­ny, a za­ra­zem nie­kon­wen­cjo­nal­ny ton, co zna­mien­ne jest dla ca­ło­kształ­tu ar­ty­stycz­nych do­ko­nań Ben­dzie­chy. Wów­czas wy­pra­co­wa­nie so­lid­nych pod­staw warsz­ta­to­wych, u za­ląż­ka któ­rych zna­la­zło się zgłę­bia­nie aka­de­mic­kich tech­nik gra­ficz­nych, sta­no­wić bę­dzie o bie­gu­nie po­wią­za­nym z aspek­tem tra­dy­cji, zaś duch no­wo­cze­sno­ści prze­ja­wiać mo­że się w in­dy­wi­du­al­nych po­szu­ki­wa­niach, na­ce­cho­wa­nych dą­że­niem do in­no­wa­cyj­no­ści i po­trze­bą eks­pe­ry­men­to­wa­nia na gra­ni­cy tak wy­zna­czo­nych bie­gu­nów.

Twór­czość Ben­dzie­chy wy­brzmie­wa za­tem oso­bli­wą me­lo­dią ze­stro­jo­nych to­nów tra­dy­cji i no­wa­tor­sko­ści, choć ża­den pio­nier­ski krok nie był­by moż­li­wy bez uprzed­nie­go opa­no­wa­nia pod­staw tech­nicz­nych. Dla każ­de­go pro­ce­su ar­ty­stycz­ne­go roz­wo­ju nie­zbęd­ny jest bo­wiem fun­da­ment, czy to w po­sta­ci ta­len­tu, szko­ły, w któ­rej na­by­wa się pod­sta­wo­wych umie­jęt­no­ści, aby na­stęp­nie kre­ować wła­sny styl, czy też nur­tu, obec­ne­go w da­nej dzie­dzi­nie sztu­ki, bę­dą­ce­go nie­rzad­ko im­pul­sem do po­szu­ki­wań od­ręb­no­ści sty­li­stycz­nej. Fun­da­men­tem ta­kim by­ła dla Ben­dzie­chy – roz­po­czę­ta w 1972 ro­ku – edu­ka­cja w Li­ceum Pla­stycz­nym w Po­zna­niu. Zdo­by­wa­jąc wie­dzę i prak­tycz­ne do­świad­cze­nie w za­kre­sie tech­nik ry­sun­ku oraz ma­lar­stwa, ar­ty­sta od­no­sił rów­nież pierw­sze suk­ce­sy, do któ­rych z pew­no­ścią za­li­czyć na­le­ży uczest­nic­two w III Mię­dzy­na­ro­do­wym Kon­kur­sie Pla­stycz­nym IN­SEA’74, ma­ją­cym miej­sce w Ju­go­sła­wii.

W tym też cza­sie uwi­dacz­nia się za­mi­ło­wa­nie do li­nii, bę­dą­cej pod­sta­wo­wym kom­po­nen­tem póź­niej­szych dzieł i po­wią­za­ne z tym kształ­to­wa­nie nie­ja­ko ry­sun­ko­we­go spo­so­bu po­strze­ga­nia ota­cza­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści. Bar­ba­ra Za­błoc­ka – ma­lar­ka i ab­sol­went­ka po­znań­skie­go Li­ceum Pla­stycz­ne­go – w pra­cach z te­go okre­su za­uwa­ża za­cząt­ki kla­ro­wa­nia in­dy­wi­du­al­ne­go sty­lu ar­ty­sty po­przez przy­wią­za­nie do kre­ski ja­ko głów­ne­go środ­ka ar­ty­stycz­ne­go wy­ra­zu i bar­dziej gra­ficz­ne niż ma­lar­skie wi­dze­nie świa­ta.

Kon­ty­nu­acją tak roz­po­czę­tej dro­gi twór­czej mia­ły być stu­dia na kra­kow­skiej Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych. Po ukoń­cze­niu li­ceum, ar­ty­sta wziął udział w pro­ce­sie re­kru­ta­cyj­nym, skła­da­jąc na ASP tecz­kę pre­zen­tu­ją­cą je­go osią­gnię­cia, co jed­nak nie przy­nio­sło ocze­ki­wa­ne­go re­zul­ta­tu. Prze­by­wa­jąc w Kra­ko­wie w dniu ogło­sze­nia li­sty osób do­pusz­czo­nych do ko­lej­nej czę­ści eg­za­mi­nów prak­tycz­nych, od­bił się men­tal­nie – jak sam wspo­mi­na – od aka­de­mic­kich bu­dyn­ków przy­kry­tych ku­rzem i pa­ty­ną oraz at­mos­fe­ry sa­me­go mia­sta. Ma­jąc po­czu­cie, iż Kra­ków nie jest miej­scem, w któ­rym mógł­by się twór­czo od­na­leźć, z uśmie­chem na twa­rzy przy­jął wia­do­mość o nie­do­pusz­cze­niu do ko­lej­ne­go eta­pu re­kru­ta­cji.

Po­wra­ca­ją­ce my­śli o po­now­nym pod­ję­ciu pró­by do­sta­nia się na ASP, tym ra­zem w Po­zna­niu lub Gdań­sku, szyb­ko zo­sta­ły jed­nak skon­fron­to­wa­ne z rze­czy­wi­sto­ścią, a ta nio­sła ze so­bą ko­niecz­ność od­by­cia służ­by woj­sko­wej. Brak moż­li­wo­ści do­sko­na­le­nia warsz­ta­tu i pra­cy nad ko­lej­ny­mi dzie­ła­mi spra­wił, iż pla­ny zwią­za­ne z ASP sta­ły się je­dy­nie echem daw­nych ma­rzeń.

Po po­wro­cie do ro­dzin­ne­go Ostro­wa, Ben­dzie­cha pod­jął pra­cę ja­ko pla­styk w Za­kła­dach Au­to­ma­ty­ki Prze­my­sło­wej (1976-1985). W je­go kom­pe­ten­cjach za­wo­do­wych le­ża­ło wów­czas wy­ko­ny­wa­nie pro­jek­tów na po­trze­by za­kła­du, któ­re znacz­nie od­bie­ga­ły od aspi­ra­cji mło­de­go twór­cy za­in­te­re­so­wa­ne­go gra­fi­ką warsz­ta­to­wą. Do re­ali­za­cji ar­ty­stycz­nych am­bi­cji nie­zbęd­ne by­ło jed­nak od­po­wied­nie za­ple­cze tech­nicz­ne, trud­no bo­wiem wy­ob­ra­zić so­bie pra­cę nad gra­fi­ką warsz­ta­to­wą bez warsz­ta­tu, a ta­ko­we­go w Ostro­wie wten­czas nie by­ło. Ogra­ni­cze­nia stric­te tech­nicz­ne, w po­wią­za­niu z nie­ustan­ną chę­cią po­dej­mo­wa­nia no­wych roz­wią­zań for­mal­nych, zro­dzi­ły cha­rak­te­ry­stycz­ną skłon­ność do eks­pe­ry­men­to­wa­nia z róż­no­rod­ną ma­te­rią i na­rzę­dzia­mi. W efek­cie ar­ty­sta po­szu­ku­ją­cy moż­li­wo­ści stwo­rze­nia swo­iste­go za­mien­ni­ka dla pro­fe­sjo­nal­ne­go warsz­ta­tu gra­ficz­ne­go, po­zna­wał i roz­wi­jał od­mien­ne me­to­dy twór­cze, do­świad­cza­jąc spek­trum al­ter­na­tyw­nych tech­nik, jak bo­wiem wno­si Wła­dy­sław Lam: „W za­leż­no­ści od ro­dza­ju ma­te­rii zmie­nia się ca­ły pro­ces two­rze­nia”.

Po­cząt­ko­wo oso­bli­wym sub­sty­tu­tem pra­cy warsz­ta­to­wej był dla ar­ty­sty pro­ces wy­ko­ny­wa­nia dzieł su­chą igłą na pły­tach dru­ko­wa­nych, po­kry­tych mie­dzią, po­wle­ka­nych na­stęp­nie far­bą i od­bi­ja­nych przy po­mo­cy kost­ki in­tro­li­ga­tor­skiej.

W tym cza­sie po­wsta­wa­ły tak­że pra­ce w tak róż­no­rod­nych tech­ni­kach, jak: se­pia, na po­trze­by któ­rej wy­ko­rzy­sty­wa­ny był brą­zo­wy tusz, la­wów­ka (przy uży­ciu pa­ty­ka bądź pędz­la, tu­szu oraz wo­dy), gwasz (łą­czą­cy bia­łą far­bę emul­syj­ną z tem­pe­rą, da­jąc efekt roz­bie­lo­nych barw) czy też sza­blo­no­we ry­sun­ki spo­rzą­dza­ne dłu­go­pi­sem. Pod­ło­żem każ­de­go dzie­ła by­ła z jed­nej stro­ny pod­sta­wo­wa wie­dza z za­kre­su tech­nik ar­ty­stycz­nych, z dru­giej zaś stro­ny kre­atyw­ność po­łą­czo­na z umie­jęt­nym wy­ko­rzy­sta­niem osią­gal­nych ma­te­ria­łów, ja­ko że do­stęp do pro­fe­sjo­nal­nych two­rzyw ar­ty­stycz­nych był w ów­cze­snej Pol­sce w znacz­nym stop­niu ogra­ni­czo­ny. Być mo­że to wła­śnie te czyn­ni­ki za­de­cy­do­wa­ły za­rów­no o eks­pe­ry­men­tal­nym ry­sie twór­czo­ści, jak i nie­ustan­nej chę­ci po­szu­ki­wa­nia no­wa­tor­skich roz­wią­zań.

G. Eh­ren­berg, Sfinks te­goż, Dźwię­ki mi­nio­nych lat, Pa­ryż 1848, s. 29.

Na pod­sta­wie wy­wia­du prze­pro­wa­dzo­ne­go z Bar­ba­rą Za­błoc­ką (Ostrów Wiel­ko­pol­ski, 29.06.2013).

Na pod­sta­wie wy­wia­du prze­pro­wa­dzo­ne­go z Jó­ze­fem Ben­dzie­chą (Ostrów Wiel­ko­pol­ski, 03.03.2013).

W. Lam, Twór­czość prze­ja­wem in­stynk­tu ży­cia, Gdańsk 1977, s. 7.JÓ­ZEF BEN­DZIE­CHA

ar­ty­sta uro­dzo­ny w Ostro­wie Wiel­ko­pol­skim w 1956 ro­ku. Wy­kształ­co­ny w Li­ceum Ogól­no­kształ­cą­cym w Ple­sze­wie (1971-1972), na­stęp­nie w Pań­stwo­wym Li­ceum Sztuk Pla­stycz­nych w Po­zna­niu (1972-1976). Zaj­mu­je się ry­sun­kiem, gra­fi­ką oraz ilu­stra­cją pra­so­wą. Je­go za­in­te­re­so­wa­nia twór­cze do­ty­ka­ją tak­że ob­sza­rów ko­mik­su oraz ani­ma­cji. Ma na swo­im kon­cie oko­ło stu pięć­dzie­sie­ciu mię­dzy­na­ro­do­wych wy­staw a tak­że licz­ne pu­bli­ka­cje na ła­mach pre­sti­zó­wych pism.

MAR­TY­NA MA­RIA ŁU­KA­SIE­WICZ

hi­sto­ryk sztu­ki, re­dak­tor­ka pism na­uko­wych "Wo­lę Oko" i "Re­flek­sje", prow­dzą­ca au­tor­skie wy­kła­dy z hi­sto­rii sztu­ki w Mu­zeum Na­ro­do­wym w Po­zna­niu. Ko­or­dy­na­tor­ka Mię­dzy­na­ro­do­we­go Pro­gra­mu Re­zy­den­cji Ar­ty­stycz­nych, uczest­nicz­ka licz­nych kon­fe­ren­cji na­uko­wych, au­tor­ka pu­bli­ka­cji po­świę­co­nych sztu­ce współ­cze­snej oraz za­gad­nie­niom ryn­ku sztu­ki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: