Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Karta Prekariatu - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Karta Prekariatu - ebook

W swojej bestsellerowej książce z 2011 roku Guy Standing wprowadził do powszechnego obiegu pojęciu „prekariatu” – nowej klasy społecznej, której życie odznacza się daleko posuniętą niepewnością. Prekariat to wszyscy ci, którzy pozbawieni są stabilności: pewnego zatrudnienia, ubezpieczeń społecznych, praw obywatelskich, w końcu gwarancji przeżycia. Przez ostatnie lata obserwowaliśmy liczne nowe ruchy społeczne, które za swój główny cel obrały walkę z niepewnością. Od ruchów Occupy po rozproszone grupy oburzonych, prekariusze wszystkich krajów rozpoczęli polityczną walkę o prawa, których im się odmawia. Także w Polsce
Karta prekariatu to kolejny głos Standinga w dyskusji o przyszłości naszych sprekaryzowanych czasów. Autor rozwija w książce wizję dobrego społeczeństwa, które zapewnia każdej jednostce minimum niezbędne do życia i rozwoju. Przygląda się zarówno tym mechanizmom, które pogarszają prawną i społeczną sytuację prekariuszy, jak i nowym, progresywnym rozwiązaniom, które starają się zaradzić pogłębiającej się prekaryzacji

Spis treści

Słowo wstępne (Jacek Żakowski) IX
Przedmowa

Rozdział 1. Zbywatele i prekariat

Obywatele i prawa
Zbywatele i ograniczone prawa
Prawo do pracy i „prawa pracownicze”
Wyłaniająca się struktura klasowa
Prekariat
Odmiany prekariatu
Dlaczego prekariat jest „niebezpieczną klasą”

Rozdział 2. Era zaciskania pasa

Koniec faustowskiego paktu
Era zaciskania pasa
Wielka Konwergencja
Restrukturyzacja zatrudnienia
Globalizacja pracy migranckiej
Bogate kraje jako gospodarki „rentierskie”

Rozdział 3. Prekariat rośnie

Bieda i bezdomność
Nieograniczona nierówność
Dług i prekariat
Przyśpieszone utowarowienie edukacji
Rezultaty rynku pracy
Bezrobocie i niepełne wykorzystanie siły roboczej
Gwałtowny spadek płac
Stratyfikacja świadczeń pozapłacowych
Fragmentacja świadczeń państwowych
Rozważania podsumowujące

Rozdział 4. W obliczu utylitarystycznego konsensusu

Mikropolityka regresywnych reform
Ureligijnienie polityki społecznej
Dzielenie społeczeństwa na „Nich” i na „Nas”
„Nasza kultura” i „wartości liberalne”
Migranci – „nielegalni, brudni, obcy, terroryści”
Pracowici kontra nygusy
Młodzi – „leniwi i nic niewnoszący”
Niepełnosprawni – „udający”
„Królowe zasiłków żyjące w posiadłościach”
Skłotersi jako wrogowie publiczni
„Philpottowie”
Osoby starsze – „przyjdzie i wasza kolej”
Strajkujący jako „nygusy”
Utylitarystyczna karta debetowa
Instynkt postępowy
Drugi, socjaldemokratyczny faustowski pakt
Zasady sprawiedliwości społecznej
Refleksje końcowe

Rozdział 5. W stronę Karty prekariatu

Karta jednocząca
W obliczu kryzysu globalnej transformacji
Wyłaniająca się klasa jako awangarda
Nowe formy zbiorowego działania
Trzy nakładające się walki
Włoski Ruch Pięciu Gwiazd: interpretacja
A teraz..
Artykuł 1. Zredefiniujmy pracę jako działalność produkcyjną i reprodukcyjną
Artykuł 2. Zreformujmy statystyki pracy
Artykuł 3. Oprzyjmy praktyki rekrutacji na krótkich spotkaniach 162 Artykuł 4. Uregulujmy elastyczne zatrudnienie
Artykuł 5. Promujmy wolne stowarzyszenia
Artykuły 6–10. Odbudujmy wspólnoty zawodowe
Artykuł 6. Ustanówmy międzynarodowy system akredytacji zawodowej
Artykuł 7. Zrezygnujmy z systemu licencji
Artykuł 8. Uczyńmy regulacje zawodowe efektem wzajemnych porozumień
Artykuł 9. Promujmy negocjacje zbiorowe
Artykuł 10. Propagujmy zawodowe formy opieki społecznej
Artykuły 11–15. Powstrzymajmy politykę migracyjną opartą na dyskryminacji klasowej
Artykuł 11. Okiełznajmy reżimy eksportu siły roboczej
Artykuł 12. Przestańmy traktować migrantów jak zbywateli
Artykuł 13. Powstrzymajmy politykę migracyjną opartą na dyskryminacji klasowej
Artykuł 14. Traktujmy migrantów na równi z innymi podmiotami na rynku pracy
Artykuł 15. Zaprzestańmy dyskryminacji przy przyznawaniu świadczeń
Artykuł 16. Zagwarantujmy wszystkim prawo do uczciwego procesu sądowego
Artykuł 17. Zlikwidujmy pułapkę ubóstwa i pułapkę prekarności 236 Artykuł 18. Wrzućmy w ogień testy kwalifikujące do otrzymania świadczeń
Artykuł 19. Przestańmy demonizować niepełnosprawnych
Artykuł 20. Natychmiast powstrzymajmy workfare!
Artykuł 21. Uregulujmy chwilówki i kredyty studenckie
Artykuł 22. Wprowadźmy prawo do wiedzy finansowej i porad finansowych
Artykuł 23. Doprowadźmy do odtowarowienia edukacji
Artykuł 24. Wrzućmy w ogień subwencje
Artykuł 25. Zmierzajmy w stronę powszechnego dochodu podstawowego
Artykuł 26. Podzielmy kapitał za pomocą suwerennych funduszy majątkowych
Artykuł 27. Ożywmy dobra wspólne
Artykuł 28. Ożywmy demokrację deliberatywną
Artykuł 29. Ponownie zmarginalizujmy dobroczynność

Rozdział 6. Istnieje przyszłość
Plaga niepewności
Ważne sojusze
Od petentów-zbywateli do obywateli posiadających prawa
Odzyskajmy język postępu
Wskrzeszając przyszłość

Bibliografia

Indeks nazwisk

Kategoria: Socjologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-18646-3
Rozmiar pliku: 874 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Słowo wstępne

Kto czytał Prekariat Guya Standinga musi również przeczytać Kartę prekariatu. Nie tyle po to, by zaspokoić ciekawość, co w celach terapeutycznych. Bo największą siłą psującej świat i wpędzającej społeczeństwa w depresję ideologii prekaryzacji życia jest mit jej naturalności i nieuchronności rozwiązań, które proponuje.

Największą siłą tej książki jest wola. Czytelnik pierwszej części może mieć wrażenie, że Standing wciąż się intelektualnie i moralnie buntuje, ale politycznie – jak większość – już skapitulował. Nie zniechęcajcie się, nie odkładajcie w połowie, nie traćcie nadziei. Dalej dostaniecie coś nieporównanie więcej niż poprawiony i uzupełniony koncept prekariatu, który pod wpływem debat i refleksji Standing solidnie pogłębił i udoskonalił. Dalej otrzymacie tytułową Kartę prekariatu, czyli 29 artykułów zaczynających się różnymi wezwaniami. Od „zredefiniujmy”, „zreformujmy”, „oprzyjmy”, po „wprowadźmy”, „ożywmy”, „podzielmy”, „zmierzajmy”.

Na kilkudziesięciu stronach dostaniecie więc wyczerpujący katalog kierunków działania, które ma prowadzić do stworzenia lepszego lub wręcz dobrego świata. Tu łatwo jest się ze Standingiem zgodzić, choć poza tymi oczywistymi wskazuje również problemy, których przeważnie sobie w Polsce (a może nie tylko) nie uświadamiamy.

Projekt Standigna jest przekonujący. Wszystko, o czym pisze, warto robić i realizować. W niemal wszystkim na moje oko ma rację. Ale, ale, ale... Jedno pytanie wisi nad całą tą książką: jak przeprowadzić te zmiany? Jak mają się dokonać? Muszę tu te pytania postawić nie po to, by prymitywnym ciosem rozłożyć autora na łopatki, uwolnić się od problemu i pozwolić sprawom toczyć się dalej swoim biegiem, ale po to, byśmy mogli zrobić kolejny krok i dopełnić transgresji, którą on rozpoczął i do której zachęca.

Siedem lat po wybuchu wielkiego kryzysu, który z lokalnego tąpnięcia rynku hipotecznego przemienił się w kryzys geopolityczny o nieprzewidywalnym przebiegu i nieobliczalnych skutkach, znaleźliśmy się w dość dziwnej sytuacji. W zasadzie wszystko już rozumiemy, mamy dość głębokie i trafne diagnozy, mamy dość szczegółowo opracowane terapie, mamy techniczne narzędzia ich urzeczywistnienia – brakuje nam tylko woli, by tego dokonać. Nasze społeczeństwa są jak abuliczny pacjent, który już trzyma w ręce garść lekarstw do połknięcia, ale nie ma dość woli, by włożyć je do ust i połknąć.

Nauki społeczne stworzyły wiele opisów i objaśnień deficytu woli, który sprawia, że narzekamy na świat, boimy się kierunku, w którym ewoluuje, i choć wiemy, jak go zmienić, to tego nie robimy. Ale to też są tylko opisy i objaśnienia. Także tu nie ma przełożenia między wiedzą i wolą oraz między działaniami i umiejętnościami. Jedną z opisywanych przez Standinga cech prekariatu jest nadwyżka kompetencji w stosunku do wykonywanej pracy. Między innymi w tym sensie społeczeństwa pierwszej połowy XXI wieku nie tylko w rosnącej części składają się z prekariuszy, ale same stają się zbiorowymi prekariuszami. Nie mogąc wykorzystać zgromadzonej wiedzy i umiejętności, skazują się na niepewność cywilizacyjnego dryfu wyznaczanego przez niekontrolowane prądy.

Karta prekariatu jest nie tylko opisem, ale też przejawem tego dryfu, choć werbalnie, emocjonalnie i intelektualnie mu się przeciwstawia. W gruncie rzeczy leży bowiem na czubku gigantycznego zasobu nieaplikowanej wiedzy i niezastosowanych kompetencji. Na trzy pytania Standing bowiem nie próbuje nawet odpowiedzieć.

Po pierwsze: kto ma być siłą sprawczą (podmiotem) jego „zredefiniujmy”, „zreformujmy”, „oprzyjmy”?

Po drugie: dlaczego ten ktoś (ta grupa) miałby się podjąć zainicjowania i przeprowadzenia zmian proponowanych w Karcie?

Po trzecie: jak powinna wyglądać sekwencja potrzebnych zmian i działań?

Krytyka i sprzeciw wobec rzeczywistości to warunki konieczne naprawiania świata. Ale dalece niewystarczające. Bez planu, lub choćby jego wizji, nic się dobrego nie zdarzy, bo nie wyrwiemy się z dryfu. A najważniejszy (choć też nie wystarczający) jest dobry początek, dający odpowiedź na trzy pominięte przez Standinga pytania.

Marks, którego analizy miały podobną przenikliwość, rozległość i głębię, zaopatrzył je w taką odpowiedź. Brzmiała ona: „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!”. Masowa samoorganizacja pokrzywdzonych przez system była bowiem najlepszym początkiem pozytywnej zmiany u zarania epoki masowej. Największą słabością Standinga i Karty prekariatu jest brak wskazania na kluczowe narzędzie postulowanej zmiany, sprawczą siłę tego narzędzia i motyw reformatorskiego, a w istocie rewolucyjnego działania zmiany, którą ma ono wprowadzić. Marksowskie narzędzie jest bowiem bezużyteczne w epoce wciąż rosnącego indywidualizmu, nieporównywalnego z rzeczywistością XIX wieku egzystencjalnego dostatku, zaniku zbiorowych tożsamości i rozrywki wypierającej inne społeczne aktywności oraz kulturowe więzi. Gdy znika masa i świadomość przynależności do masy, masowa samoorganizacja traci zastosowanie jako narzędzie długotrwałej zmiany systemowej.

Dobrze znam ten problem, bo sam się na niego natknąłem, gdy rok temu na zlecenie Krajowej Izby Gospodarczej zebrałem konsylium czołowych polskich osobistości nauk społecznych od ekonomii po psychologię i antropologię kultury, by wspólnym wysiłkiem zaproponować Polsce lepszą ścieżkę długofalowego rozwoju.

Dla konsylium od początku było oczywiste, że jeśli zmiana ma mieć istotny, a nie kosmetyczny charakter, to jej motorem, a nawet głównym podmiotem nie mogą być nawet bardzo szeroko pojęci prekariusze, ani żadna inna tak czy inaczej upośledzona grupa. Bo żadna taka grupa nie ma dziś wystarczającej zdolności do samoorganizacji. System jest skonsolidowany nie tylko formalnie, ale też – jak pokazały losy ruchów oburzonych, wkurzonych etc. – kulturowo i świadomościowo. Motorem zmiany muszą więc być ci, którzy w obecnym systemie są i czują się uprzywilejowani, chcą żyć jeszcze lepiej, a zwłaszcza nie chcą tracić obecnej jakości życia. Paradoksalność takiego założenia jest tylko pozorna.

Historia pokazuje, że kiedy powstaje napięcie opisywane przez Marksa lub Standinga, warstwy uprzywilejowane mają do wyboru dwie drogi. Mogą bronić status quo, czyli gromadzić coraz więcej bogactwa, otaczać się coraz potężniejszymi murami i czekać za nimi w strachu, aż legną pod którąś falą rosnącego naporu. Wtedy tracą wszystko albo niemal wszystko, jak duża część francuskich warstw uprzywilejowanych na przełomie XVIII i XIX wieku, lub niemal cała rosyjska czy chińska warstwa uprzywilejowana w pierwszej połowie XX wieku. W takim wariancie wszyscy ponoszą gigantyczne straty, a korzyści są późne i niepewne. Uprzywilejowani mogą też jednak próbować tak przedefiniować i przeorganizować system, by niewiele tracąc, a nawet w dłuższym okresie istotnie zyskując, zasadniczo poprawić sytuację reszty społeczeństwa.

Społeczeństwo i gospodarka nie są grami o sumie zerowej. Nie są też wprawdzie stawem, na którym małe i duże łódki podnoszą się równomiernie. Na ogół możliwe są jednak strategie typu win-win, lub przynajmniej takie, w których jedni zyskują, a drudzy nie tracą lub unikają bardziej bolesnej straty.

W Europie taki manewr kilka razy się udał. Najbardziej budującymi przykładami są legendarne reformy wiktoriańskie i bismarckowskie. W obu przypadkach motorem zmiany były warstwy uprzywilejowane, które zrozumiały, że obrona status quo jest zbyt ryzykowna, ale mogą zachować pozycję, jeśli podzielą się dobrobytem, życie niższych warstw uczynią znośniejszym i pozwolą im dojść do głosu. Rosja, gdzie podobny zamysł się nie powiódł, bo przyszedł zdecydowanie zbyt późno, do dziś cierpi z tego powodu.

Mam wrażenie, że model takiej odgórnej ewolucji i prowadzonej przez grupy uprzywilejowane zmiany ma w polskiej rzeczywistości XXI wieku dużo większe szanse powodzenia niż projekty zakładające masową mobilizację eksploatowanych przez system. Bo oni się nie mobilizują. A w każdym razie nie mobilizują się na tyle masowo i trwale, żeby na ich mobilizacji opierać długookresowe projekty. Przynajmniej na razie. Gdyby udało się wprowadzić zmiany zbliżone do modelu „Reformy kulturowej”, postawy obywatelskie i dłuższe, a może nawet trwałe, względne mobilizacje stałyby się z czasem możliwe i prawdopodobne. To jednak nie znaczy, że praca Standinga i innych krytyków rzeczywistości pójdzie na marne. Przeciwnie.

Zarówno Standing, jak i dysydenci nauk ekonomicznych w rodzaju Krugmana czy Varoufakisa oraz polemiczni wobec głównego nurtu przedstawiciele innych nauk społecznych, jak choćby Wilkinson czy Chomsky, oddziałują głównie na przedstawicieli środowisk względnie uprzywilejowanych. Słuchają ich nie Oburzeni na coraz mniej licznych wiecach, ale czyta ich głównie klasa średnia w takich dziennikach jak „New York Times” czy „Guardian”. Ich odbiorcy nigdy nie pójdą za krytycznymi intelektualistami do końca, ale gdy rzeczywistość skrzypi, przesuwają się w ich stronę krok za krokiem. Idą zawsze zbyt wolno i zbyt późno jak na cierpienia ofiar panującego systemu, ale jednak realnie zmniejszają skalę cierpienia w przyszłości. Banalnym przykładem może być przeciwstawienie się Platformy Obywatelskiej, czyli najbardziej rynkowej dużej partii w Polsce, koncernom spożywczym (sklepiki szkolne) i branży finansowej (OFE), czy opór wobec korporacji biotechnologicznych (GMO). Trudno przypuszczać, że stało się to pod wpływem śladowych protestów niezauważalnych politycznie mniejszości. Raczej stało się to pod wpływem argumentów.

Nasz raport wydaje mi się dość dobrym przykładem tego mechanizmu. W rozdziale gospodarczym napisanym przez prof. Elżbietę Mączyńską, prezeskę Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, zaproponowaliśmy m.in. powszechne obywatelskie ubezpieczenie zdrowotne i jednolity system zabezpieczeń społecznych (urlopy, emerytury, etc.) dla wszystkich pracujących bez względu na rodzaj zatrudnienia. Kilka miesięcy później w programie PO znalazła się wariacja naszej propozycji pod nazwą „jednolitego kontraktu o pracę”. Nie jest to to samo, ale propozycja Platformy idzie w podobnym kierunku.

W obliczu społecznych niepokojów wychodząca ze względnie radykalnych założeń krytyka społeczna prędzej przebudowuje programy rządzącego centrum, niż może tworzyć własne polityczne czy społeczne zaplecze. Politycy centrowi reprezentujący głównych beneficjentów obecnego systemu bardziej bowiem boją się narastania niszczycielskiej fali szowinistycznego i ksenofobicznego populizmu niż ewolucji systemu, którym zarządzają. Pod tym względem sytuacja w Polsce w 2015 roku nieco przypomina początki epoki wiktoriańskiej albo bismarckowskiej. Na szczęście głównie pod tym.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: