Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kazania czyli nauki do uczniów, głoszone w kościele Św. Aleksandra w Warszawie - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kazania czyli nauki do uczniów, głoszone w kościele Św. Aleksandra w Warszawie - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 433 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Na­uki do uczniów.

AP­PRO­BA­TUR.

Var­sa­viae die 1/13 Octo­bris 1898 a.

Ju­dex Sur­ro­ga­tus,

Cu­bi­cu­la­rius In­ti­mus Suae Sanc­ti­ta­tis

Le­opol­dus Łysz­kow­ski.

Se­cre­ta­rius

J. Pod­biel­ski.

Nr 1967.

ОДO­БPE­НO

Ba­pшa­вa 1/13 Oктябpя 1898 гoдa.

Cy­дья Cyp­po­гa­тъ Ba­pшa­вcкoй P. – K. Дyх. Ko­нcиcтo­pи,

Ka­нo­никъ Mитpo­пo­литa­льнa­гo Ka­питy­ля.

Kc. Л. Лышкo­вcкий.

Ce­кpe­тa­pь

Kc. Пo­дбльcкий.

Ks. F. Kru­pin­ski.OD WY­DAW­CY.

Zna­na jest nie­jed­ne­mu z Sz. Czy­tel­ni­ków dzia­łal­ność ś… p… ks. Fran­cisz­ka Kru­piń­skie­go, mię­dzy in­ne­mi, na polu wy­cho­wa­nia mło­dzie­ży szkol­nej.

Zna­ko­mi­ty ten pre­fekt, oprócz na­ucza­nia w gim­na­zy­um, wy­kła­dał swym uczniom na­uki wia­ry i mo­ral­no­ści chrze­ści­jań­skiej w ko­ście­le św. Alek­san­dra w War­sza­wie. Na­uki owe mogą być uwa­ża­ne za praw­dzi­we w swym ro­dza­ju per­ły, z któ­rych ko­rzy­sta­li i bo­ga­ci­li swój umysł i ser­ce wszy­scy obec­ni w ko­ście­le słu­cha­cze. Po­waż­ny mów­ca nie­tyl­ko uszla­chet­niał oby­cza­je i umy­sły swych uczniów, ale nie­raz wska­zy­wał po­stę­po­wa­nie i obo­wiąz­ki na­uczy­cie­li i ro­dzi­ców wzglę­dem mło­de­go po­ko­le­nia.

Żywe to sło­wo ks. Kru­piń­ski chciał prze­ka­zać po­tom­no­ści; dla­te­go też wy­gła­sza­ne ( od r. 1869) na­uki spi­sy­wał i ta­ko­we w ma­nu­skryp­tach zo­sta­wił.

Wy­da­jąc dru­kiem w książ­ce ni­niej­szej te jego cen­ną pra­cę, chciał­bym za­dość uczy­nić jego woli.

Są­dzę, że wy­daw­nic­two to dla wszyst­kich, tak świec­kich jako i du­chow­nych, przy­nie­sie nie­oce­nio­ne ko­rzy­ści. – Ucznio­wie ks. Kru­piń­skie­go, czy­ta­jąc na­uki po­da­wa­ne so­bie nie­gdyś od uko­cha­ne­go pre­fek­ta uprzy­tom­nią je so­bie te­raz w swo­jej pa­mię­ci, ci zaś któ­rzy nie mie­li szczę­ścia sły­szeć go mó­wią­ce­go, po­we­zmą z tej książ­ki sło­wa jego dla wła­sne­go zbu­do­wa­nia. Jed­ni i dru­dzy będą mie­li cen­ną pa­miąt­kę, jako spu­ści­znę du­cho­wą, po zna­ko­mi­tym mów­cy, któ­re­go sze­ro­kie koła ce­ni­ły.

Oby ta pra­ca przy­czy­ni­ła się ku więk­szej chwa­le Bo­żej, a czy­tel­ni­kom do zba­wie­nia.

Ks. W. Br..

War­sza­wa dnia 12 Paźdź. 1898 r.NA NIE­DZIE­LĘ I-ą AD­WEN­TU. O ŚWIE­CIE I JEGO KOŃ­CU.

A któ­rzy uży­wa­ją świa­ta tego

(niech będą), ja­ko­by nie uży­wa­li:

bo prze­mi­ja kształt świa­ta

tego. (Do Ko­rynt. I, 7 – 31).

1. Roz­po­czy­na­my ad­went, t… j… pa­miąt­kę przyj­ścia Chry­stu­sa Pana wi­do­mie na ten świat; a jak świat przed­chry­stu­so­wy ocze­ki­wał tego przyj­ścia przez 4 ty­sią­ce lat, tak my mamy w cią­gu 4 ty­go­dni przy­go­to­wy­wać się do ob­cho­du pa­miąt­ki Jego Na­ro­dze­nia. Oprócz tam­te­go, pier­wot­ne­go przyj­ścia, czy­li Na­ro­dze­nia, za­po­wia­da nam re­li­gja przyj­ście Pana Je­zu­sa przy koń­cu świa­ta na sąd osta­tecz­ny. Wprzód jed­nak świat ten musi być znisz­czo­ny, i ztąd św. Pa­weł mówi, że kształt tego świa­ta prze­mi­ja. Żal nam go, bo bywa pięk­ny, a prze­cież zgi­nąć musi. Ewan­ge­lia dzi­siej­sza tak­że to za – po­wia­da; więc i my po­mów­my o świe­cie i jego koń­cu.

2. Cóż tedy jest świat? Wszyst­ko, co pod zmy­sły pod­pa­da, ale i to, co zmy­słom nie­do­stęp­ne, gdy oczy w szkła uzbro­imy, sta­je się do­stęp­nem i na­le­ży do świa­ta; i da­lej jesz­cze wie­my, że są cia­ła, któ­rych przy po­mo­cy szkieł nie moż­na było doj­rzeć, bo szkła były za sła­be; gdy wy­na­le­zio­no lep­sze, do­strze­żo­no znów nowe cia­ła. A cia­ła to ol­brzy­mie, wiel­kie. I zno­wuż czło­wiek wy­na­lazł inne szkła, któ­re po­zwa­la­ją mu doj­rzeć nie­sły­cha­nie drob­ne rze­czy. Gdzie­kol­wiek za­tem czło­wie­cze zwró­cisz oko, wszę­dzie świat to jest cia­ła albo bar­dzo wiel­kie, albo bar­dzo drob­ne. Świat ten na­zy­wa­my wi­do­mym, ale wie­rzy­my, że oprócz nie­go jest świat du­cho­wy, nie­wi­do­my. Mało jed­nak­że lu­dzi sły­sza­ło, że świat jest tak ol­brzy­mi; dla wie­lu z nich, tak jak i dla daw­nych lu­dzi, świat obej­mu­je tyl­ko zie­mię i nie­bo, a na niem gwiaz­dy. Świat jest tak wiel­ki, że gra­nic jego żad­nym spo­so­bem wy­obra­zić so­bie nie mo­że­my. Gdy więc po­my­śli­my o wiel­ko­ści świa­ta mar­twe­go, o mnó­stwie ro­ślin, zwie­rząt, lu­dzi, po­dziw nas ogar­nia dla po­tęż­nej ręki Bo­żej.

3. Na­stęp­nie py­ta­my sami sie­bie lub in­nych: zkąd się ten świat wziął? Po­wia­da­li nie­któ­rzy i dzi­siaj tak utrzy­mu­ją, że świat po­cząt­ku nie miał i koń­ca mieć nie bę­dzie. Ale ta­kie twier­dze­nie sprze­ci­wia się na­uce chrzę­ści – jań­skiej, bo prze­cież w Skła­dzie Apo­stol­skim co­dzień po­wta­rza­my: Wie­rzę w Boga Ojca, Stwo­rzy­cie­la nie­ba i zie­mi. Te­raz zno­wuż na­su­wa się py­ta­nie: a co jest stwo­rzyć? Po­wia­da­ją nam, że jest to z ni­cze­go cóś zro­bić, i znów nowe py­ta­nie: a co to jest nic? Na to już nie­ma od­po­wie­dzi. Więc na po­cząt­ku spo­ty­ka nas cud. Ni­co­ści zro­zu­mieć nie mo­że­my. Mo­gła się rzecz roz­sy­pać w proch, mo­gły pro­chy dla oczu znik­nąć; ale nie mo­że­my po­wie­dzieć, że ich nig­dzie nie­ma; stra­ci­ły kształt, w ja­kim były sku­pio­ne, jed­nak nie prze­sta­ły ist­nieć gdzieś we świe­cie. Za­tem tak stwo­rze­nie, jak i znisz­cze­nie cał­ko­wi­te rze­czy, są dla nas nie­zro­zu­mia­łe. Więc też są to ar­ty­ku­ły wia­ry, mia­no­wi­cie, że Pan Bóg stwo­rzył świat z ni­co­ści w cza­sie, że nim rzą­dzi i że, gdy czas na­zna­czo­ny przyj­dzie, zo­sta­nie w ni­cość ob­ró­co­ny; że du­sza, jako nie­śmier­tel­na, żyć bę­dzie na wie­ki. Ta­kie oto do­gma­ta i ta­jem­ni­ce wia­ry przy­po­mi­na dzi­siej­sza Ewan­ge­lia.

Przy­wią­za­nie tedy na­sze do świa­ta, czy­li do rze­czy świat skła­da­ją­cych, jest kru­che, jak i on sam, bo Pi­smo świę­te mówi, że mija kształt tego świa­ta. W mło­dzień­czym wie­ku zda­je nam się, że świat trwa nie­zmien­ny, ale i to złu­dze­nie, bo wi­dzi­my, że for­my, kształ­ty jego ule­ga­ją nie­ustan­nej zmia­nie, ale zda­je nam się, że on sam, isto­ta jego trwa wiecz­nie. Nie­wie­le upły­wa lat, gdy się i co do tego o błę­dzie prze­ko­ny­wa­my. O zni­ko­mo­ści świa­ta tyle już na­ubo­le­wa­no, że ubo­le­wań nie star­czy, a mimo tego wszyst­ko pły­nie w wiecz­ność, i lu­dzie i rze­czy, wszyst­ko jak było. Na wi­dok tej zni­ko­mo­ści ogar­nia czło­wie­ka smu­tek; a nie mo­gąc się za­pi­sać w pa­mię­ci swo­ich bliź­nich, rów­nie jak on zni­ko­mych, niech się za­pi­su­je u Boga do­bre­mi uczyn­ka­mi na wiecz­ność. Oto, ja­kie my­śli przy­cho­dzą, gdy ni­cość rze­czy ludz­kich roz­pa­mię­ty­wa­my, gdy so­bie przyj­ście Chry­stu­sa przy­po­mi­na­my. Ma On przyjść z wiel­ką mocą i ma­je­sta­tem.

4. Mamy za­tem wie­rzyć, iż Bóg stwo­rzył świat z ni­cze­go; że wła­ści­wie są dwa świa­ty, ma­te­ry­al­ny i du­cho­wy; że świat ma­te­ry­al­ny zo­sta­nie kie­dyś znisz­czo­ny. Ale jesz­cze nie wie­my, jaką mocą czę­ści świa­ta są ze sobą zwią­za­ne? Jed­ni my­ślą, że Pan Bóg, stwo­rzyw­szy świat, dał mu pra­wa nie­zmien­ne na całe wie­ki, a po­tem usu­nął się od nie­go, niby ze­gar­mistrz od ze­gar­ka. Taki po­gląd na­zy­wa­ją de­izmem (*). Wia­ra na­sza prze­ciw­nie uczy, że Pan Bóg cią­gle prze­by­wa we świe­cie, czy­li że nim rzą­dzi, co in­a­czej na­zy­wa­my Opatrz­no­ścią Bo­ską. A gdy lu­dziom mó­wią o Opatrz­no­ści Bo­skiej, za­raz im przy­cho­dzą na myśl roz­ma­ite oso­bi­ste nie­szczę­ścia, któ­re uwa­ża­ją za nie­za­słu­żo­ne i niby – (*) Se­mel jus­si, sem­per pa­reo.

prze­czą­ce temu ar­ty­ku­ło­wi wia­ry, ja­ko­by Bóg spra­wie­dli­wy rzą­dził świa­tem i go­to­wi ra­czej wie­rzyć, iż temi rzą­da­mi zaj­mu­je się przy­pa­dek, los, for­tu­na, ha­zard, szczę­ście, fa­tum, sło­wem, czcze wy­ra­zy, do któ­rych nie­wia­do­mo ja­kie przy­wią­zać zna­cze­nie?

Ta­kie oto, oprócz wie­lu in­nych, na­su­wa­ją się py­ta­nia przy roz­wa­ża­niu za­gad­nień o po­cząt­ku i koń­cu świa­ta. Od­po­wie­dzieć na nie bez po­mo­cy Ob­ja­wie­nia nie­po­dob­na; po­ko­le­nia ludz­kie ro­dzą się i umie­ra­ją, a dla tych i ko­niec świa­ta za­raz na­stę­pu­je. To wi­dzi­my, a co po za­tem, tyl­ko wia­rą mu­si­my uznać, bo da­lej ro­zum nie się­ga: mu­si­my so­bie cią­gle po­wta­rzać: prze­mi­ja kształt świa­ta tego i jak zbu­twia­ła sza­ta z cia­ła opa­da. Wo­bec tego po­wszech­ne­go znisz­cze­nia rze­czy i form prze­pięk­nych, wo­bec żalu, jaki du­szę na­szą ści­ska, po­zo­sta­je uciecz­ka je­dy­na, Bóg, jako nie­ru­cho­my, nie­zmien­ny trzon i fun­da­ment świa­ta. – Na Bogu się opie­raj­cie po wszyst­kie dni ży­cia wa­sze­go w swo­ich kło­po­tach dzie­cię­cych, i gdy sta­nie­cie póź­niej z in­ny­mi do pra­cy, w szczę­ściu i nie­szczę­ściu, gdy zni­ko­mość świa­ta sta­nie wam przed ocza­mi, gdy zro­zu­mie­cie ni­cość ludz­kich za­bie­gów, gdy ręce opa­da­ją i gdy czło­wiek pyta sam sie­bie: po co to i na co to? – Bóg tak chciał i do­syć!

5. Ale nie­tyl­ko prze­mi­ja kształt świa­ta tego, lecz i my ra­zem się zmie­nia­my, co już daw­no lu­dzie za­uwa­ży­li. A gdy tak jest, po­win­no­by cho­dzić czło­wie­ko­wi, je­że­li nie o uwiecz­nie­nie, to o utrwa­le­nie imie­nia swo­je­go na zie­mi. Ja­koż tak ono by­wa­ło u daw­nych lu­dów, po któ­rych zo­sta­ły szcząt­ki ich bu­dow­li i na­pi­sów; tak się i te­raz dzie­je. Nie jest to tyl­ko próż­ność, ale ra­zem i świa­do­mość, że byt nasz nad­zwy­czaj nie­trwa­ły, chcie­li­by­śmy się nie­ja­ko za­kuć w mar­mur lub me­tal, bo­imy się za­po­mnie­nia i ni­co­ści. Otóż, w tem pra­gnie­niu trwa­nia leży, moi mło­dzi bra­cia, nie­ja­ka wska­zów­ka, do cze­go ma­cie dą­żyć obec­nie, w po­rze na­uki. Ma­cie dą­żyć na­przód do speł­nie­nia su­mien­ne­go wa­szych szkol­nych obo­wiąz­ków, pa­mię­ta­jąc cią­gle, że kształt świa­ta tego mija bez­pow­rot­nie, a z nim i ży­cie na­sze, że cze­go nie zro­bi­my w tym cza­sie, kto wie, czy zro­bi­my kie­dy­kol­wiek, czy tym­cza­sem nie prze­mi­nie­my jako dym gna­ny wia­trem? W ży­ciu wszyst­kich lu­dzi, a szcze­gól­niej uczniów, to za­bi­ja­nie cza­su frasz­ka­mi, to od­kła­da­nie z dnia na dzień od­ra­biań za­da­nych lek­cyi, wszyst­ko to świad­czy, że lu­dzie wie­rzą w trwa­łość świa­ta; że za­wsze będą przy si­łach, że się oko­licz­no­ści nie zmie­nią, wczo­raj mi­nio­ne da się do­ści­gnąć. Ztąd bra­ki w wa­szem ukształ­ce­niu, bo każ­dy z nas obie­cu­je so­bie, że chy­bio­ne na­pra­wi, a zbie­głe do­go­ni. Mi­nio­nych a zmar­no­wa­nych go­dzin, dni, mie­się­cy i lat już nikt nie zgo­ni, kształt tego świa­ta jako cień mi­nął. Moż­na wpraw­dzie przy wy­sił­ku nie­jed­no nad­ro­bić, ale jak­że to się rzad­ko zda­rza; czło­wiek ma cią­gle ja­kąś ro­bo­tę, nad­ro­bić opusz­czo­ne nie­zmier­nie trud­no i tak zwy­kle bywa, że od­kła­da­jąc do ju­tra, sta­je­my się do­jutr­ka­mi, po­śmie­wi­skiem ludz­kiem.

A więc weź­mij­cie to w uszy, moi mło­dzi bra­cia, i po­mnij­cie, że i kształt świa­ta mija, i my wszy­scy mi­ja­my; nie­chaj­że wa­sze ży­cie nie mija bez śla­du, jako bieg strza­ły, albo lot pta­ka po po­wie­trzu. Amen.NA NIE­DZIE­LĘ I-ą AD­WEN­TU. O SĄ­DZIE SPRA­WIE­DLI­WYM.

Nie sądź­cie we­dług wi­dze­nia

ale sądź­cie są­dem spra­wie­dli­wym.

(Jo­ann. VII – 24.)

1. Czas, któ­ry się z dzi­siej­szą nie­dzie­lą za­czy­na, nosi na­zwę ad­wen­tu, czy­li przyj­ścia. A przyj­ście to od­no­si się do Chry­stu­sa. Wpraw­dzie Chry­stus już daw­no przy­szedł, ale Ko­ściół ka­to­lic­ki ob­cho­dzi co rok pa­miąt­kę tego waż­ne­go fak­tu w hi­sto­ryi. Dla­te­go to i Ewan­ge­lia dzi­siej­sza sto­su­je się w czę­ści do owe­go pierw­sze­go przyj­ścia, czy­li Na­ro­dze­nia Chry­stu­sa. Ale oprócz tego mamy za­po­wie­dzia­ne w księ­gach świę­tych po­wtór­ne przyj­ście Zba­wi­cie­la na sąd osta­tecz­ny. Do tego to po­wtór­ne­go przyj­ścia Chry­stu­sa wła­ści­wie od­no­si się Ewan­ge­lia, któ­rą­ście sły­sze­li. Ma to być dzień strasz­ny, jak Chry­stus za­po­wie­dział, dzień taki, ja­kie­go zie­mia jesz­cze nie wi­dzia­ła. I w isto­cie, wy­obraź­my so­bie na chwi­lę, że je­ste­śmy już na tym są­dzie. Oto Bóg, Stwór­ca i Sę­dzia spra­wie­dli­wy, w ca­łym bla­sku i ma­je­sta­cie swo­im, a przed Nim mi­lio­ny po­ko­leń, ty­sią­ce na­ro­dów, kró­lo­wie i pod­da­ni, sę­dzio­wie i są­dze­ni! Naj­taj­niej­sze po­bud­ki i my­śli, naj­skryt­sze czy­ny, któ­re uszły spra­wie­dli­wo­ści ziem­skiej, wy­stą­pią, na jaw i od­są­dzo­ne już spra­wy jesz­cze raz są­dzić bę­dzie Ten, co nie­bo i zie­mię, czło­wie­ka i my­śli jego zwa­żył na sza­li swo­jej.

2. Czy­jaż wy­obraź­nia, py­tam się was, zdo­ła so­bie przed­sta­wić ten wi­dok, czyj pę­zel po­tra­fi od­ma­lo­wać ten ob­raz, czyj ję­zyk wy­ra­zić wiel­kość i prze­strach tego sko­na­nia świa­ta? Wszyst­kie prze­no­śnie, w ja­kie bo­ga­tą jest mowa ludz­ka, już zo­sta­ły uży­te dla okre­śle­nia tego ob­ra­zu, ale to wszyst­ko jest za sła­be dla od­da­nia tej gro­zy.

Ale w tym po­nu­rym ob­ra­zie ni­co­ści, jaki ma na­stą­pić, gdy zga­sną słoń­ca i gro­by się otwo­rzą, jest jed­na oko­licz­ność, któ­ra tę gro­zę rów­no­wa­ży – jest na­dzie­ja, że sąd osta­tecz­ny na­pra­wi sądy ludz­kie. Tak jest, chrze­ści­ja­nie wie­rzą, iż to, co prze­oczy­ła spra­wie­dli­wość ludz­ka, na­pra­wi sąd Boży, i to jest po­cie­chą dla spra­wie­dli­wych i uci­śnio­nych, a z dru­giej stro­ny po­stra­chem i groź­bą dla nie­spra­wie­dli­wych i cie­mięz­ców. Dla­te­go też źli po­wia­da­ją, że nie bę­dzie sądu. Ale gdzież­by był Bóg, i to Bóg spra­wie­dli­wy? Al­boż spra­wie­dli­wość ludz­ka, sądy i opi­nie ludz­kie mogą nas za­do­wo­lić? Al­boż nie mó­wią, że spra­wie­dli­wość ludz­ka jest kosz­tow­na i dla sła­bych ob­my­ślo­na? Tak, moi bra­cia, w tej nie­do­sta­tecz­ność są­dów i spra­wie­dli­wo­ści ludz­kiej leży ko­niecz­ność sądu Bo­że­go i osta­tecz­ne­go!

Jest to ar­ty­ku­łem wia­ry u wszyst­kich wy­znań chrze­ści­jań­skich, że sąd osta­tecz­ny bę­dzie i że on jest ko­niecz­nym dla oka­za­nia Bo­skiej spra­wie­dli­wo­ści, oraz na­pra­wie­nia są­dów ludz­kich. A kie­dy tak jest, py­ta­nie: jak mamy żyć i po­stę­po­wać, by ten sąd nie był… dla nas strasz­nym, by nie wy­padł na na­sze po­tę­pie­nie? Oto je­dy­na ku temu dro­ga żyć spra­wie­dli­wie i spra­wie­dli­wie są­dzić bliź­nich swo­ich. Dla­te­go zo­bacz­my, jak mamy sie­bie wza­jem są­dzić, jak two­rzyć opi­nię o po­stę­po­wa­niu bliź­nich. Jest to przed­miot, bę­dą­cy w bar­dzo bliz­kim związ­ku z dzi­siej­szą Ewan­ge­lią, a za­ra­zem moc­no ob­cho­dzą­cy każ­de­go my­ślą­ce­go czło­wie­ka.

3. Naj­cel­niej­szym cha­rak­te­rem, róż­nią­cym czło­wie­ka od zwie­rząt, i naj­cen­niej­szym da­rem Stwór­cy dla nie­go, jest moż­ność sądu, wy­ra­żo­ne­go w sło­wach, czy­li, jak mó­wi­my, moż­ność two­rze­nia zdań o rze­czach i lu­dziach. Gała war­tość na­szej na­uki za­le­ży od zdań, czy­li są­dów praw­dzi­wych. I prze­ciw­nie, wszel­ka na­uka na nic się nie zda­ła, gdy sądy na­sze o rze­czach i lu­dziach są myl­ne. Gdy­by kto wy­pił całe mo­rze mą­dro­ści, gdy­by ogar­nął wszel­ką wie­dzę, a nie po­wią­zał ze sobą tych szcze­gó­łów, nie wy­na­lazł istot­nej przy­czy­ny dla zja­wisk, to jest, gdy­by so­bie nie utwo­rzył praw­dzi­we­go sądu o rze­czach, był­by nie­ukiem.

Z tego wi­dzi­cie, jak nie­ła­two jest so­bie utwo­rzyć sąd rze­tel­ny o mnó­stwie rze­czy i szcze­gó­łów, skła­da­ją­cych świat fi­zycz­ny. Ale da­le­ko trud­niej utwo­rzyć so­bie sąd rze­tel­ny o lu­dziach. Bo ileż to po­bu­dek, ileż ta­jem­nych sprę­żyn, ile oko­licz­no­ści skła­da­ją­cych się na czyn czło­wie­ka! Oto jest wi­no­waj­ca przed nami i wszy­scy wo­ła­ją: go­dzien jest śmier­ci! A ileż to oko­licz­no­ści, skła­da­ją­cych się na to, aby on zo­stał wi­no­waj­cą. Kto jest w sta­nie zaj­rzeć do głę­bi ser­ca ludz­kie­go i zli­czyć cały sze­reg uczuć, my­śli, po­bu­dek, wio­dą­cych do złe­go lub do­bre­go? Tyl­ko Bóg je­den, co prze­ni­ka skry­to­ści serc ludz­kich. Sądy zaś na­sze są i będą za­wsze ułom­ne, nie­zu­peł­ne, czę­sto myl­ne mi­mo­wo­li, a cza­sa­mi stron­ne z peł­ną świa­do­mo­ścią. Dla­te­go Chry­stus ostrze­ga nas: "Nie sądź­cie, aby­ście nie byli są­dze­ni" (Matth. VII – 1). Nie zna­czy to, aby­śmy się mie­li wy­rzec zu­peł­nie sądu o spra­wach ludz­kich, lecz tyl­ko, aby sądy na­sze były roz­waż­ne, roz­sąd­ne, nie­po­chop­ne i nie­sko­re.

Gdy więc tak trud­no jest utwo­rzyć so­bie rze­tel­ny sąd o lu­dziach i ich spra­wach, ła­two ztąd wnie­sie­cie, ile są war­te wo­gó­le sądy i opi­nie, ja­kie lu­dzie wza­jem­nie o so­bie two­rzą.

Z ta­kich to są­dów do­raź­nych, nie­roz­waż­nych, bez­myśl­nych skła­da się opi­nia, przed któ­rą drżą lu­dzie i ko­rzą się, jak­by przed bó­stwem. Czy­liż więc mamy gar­dzić opi­nią? Ucho­waj Boże! Ile razy opi­nia skła­da się z są­dów i zdań praw­dzi­wych, tyle razy trze­ba ją usza­no­wać, jako sąd wy­da­ny przez su­mie­nie pu­blicz­ne. Bia­da czło­wie­ko­wi, któ­ry za­mknął oczy i za­tkał uszy na ten głos pu­blicz­ny: już on na po­chy­ło­ści, któ­ra w prze­paść wie­dzie! – Tak więc sza­no­wać trze­ba opi­nię, ile razy skła­da­ją się na nią gło­sy lu­dzi po­waż­nych, ro­zum­nych i po­czci­wych. Ale jak­że to trud­no o taką opi­nią! Naj­czę­ściej nie­chęć, za­zdrość, nie­na­wiść pod­su­ną krzyw­dzą­ce zda­nie o bliź­nim, a wieść stu­ję­zycz­na roz­nie­sie je po świe­cie i utwo­rzy opi­nią, a ta jak miecz za­wi­śnie nad nie­szczę­śli­wym. Lecz czy­liż czło­wiek pra­wy po­trze­bu­je się lę­kać ta­kiej opi­nii? Czy­liż nie wię­cej war­te zda­nie kil­ku ro­zum­nych i uczci­wych lu­dzi, ani­że­li sąd po­spól­stwa, któ­re po­wta­rza bez­myśl­nie rów­nie bez­myśl­ny sąd o bliź­nim? Prze­ciw ta­kiej opi­nii po­wi­nien czło­wiek śmia­ło wy­stą­pić, a zbroj­ny w czy­ny swo­je, we­zwać Boga i su­mie­nie na świad­ki i spo­koj­nie ode­pchnąć naj­gra­wa­nia bez­ro­zum­nej tłusz­czy. A je­że­li tak jest, je­że­li sądy ludz­kie, czy­li opi­nia z nich utwo­rzo­na, bywa tak bez­za­sad­na, co nam, chrze­ści­ja­nom, czy­nić na­le­ży? Ma­myż się wy­rzec sądu i zda­nia? Ale prze­cież to naj­cen­niej­szy dar

Boży dla czło­wie­ka! Nie, sądu wy­rze­kać się nie go­dzi, w ta­kim bo­wiem ra­zie trze­ba­by się wy­rzec na­tu­ry ludz­kiej; ale trze­ba sąd swój o dru­gich miar­ko­wać i na byle zda­niu nie po­prze­sta­wać, czy­li nie są­dzić z po­zo­ru. Dla­te­go to Chry­stus Pan po­wia­da: "nie sądź­cie we­dług wi­dze­nia, ale sądź­cie są­dem spra­wie­dli­wym" (Joan. VII – 24). In­ne­mi sło­wy, nie trze­ba być ani sko­rym, ani po­chop­nym czy to do chwa­le­nia, czy do po­tę­pia­nia czy­nów bliź­nie­go. Tym­cza­sem wi­dzi­my, że prze­ciw­nie się dzie­je. Nie­ma po­dob­no nic po­wszech­niej­sze­go, jak sąd do­raź­ny, zwłasz­cza gdy cho­dzi o po­tę­pie­nie bliź­nie­go, o po­ni­że­nie go u in­nych lu­dzi, o ode­bra­nie mu do­brej sła­wy. Bo ta jest fa­tal­na sła­bość ser­ca ludz­kie­go, że chęt­niej wie­rzy złe­mu, niż do­bre­mu, gdy o bliź­nich idzie. Nie do­syć na­tem. Sądy na­sze po­win­ny być nie­tyl­ko roz­waż­ne, ale i wy­ro­zu­mia­łe, jak tego uczy sam Pan Je­zus. Kie­dy Mu fa­ry­ze­usze przy­wie­dli nie­wia­stę jaw­no­grzesz­ni­cę, któ­rą pra­wo na­ka­zy­wa­ło ka­mie­no­wać, i py­ta­li Go, coby z nią na­le­ża­ło zro­bić, Chry­stus mil­czał: a gdy Go nie prze­sta­wa­li py­tać, rzekł im: "Kto z was bez grze­chu jest niech na nią pierw­szy rzu­ci ka­mień" (Joan. VIII – 7). Świat nie­wie­le się pod tym wzglę­dem zmie­nił od cza­su fa­ry­ze­uszów, i dziś lu­dzie ka­mie­nu­ją jed­ni dru­gich, je­że­li nie ka­mie­nia­mi, to sło­wa­mi, ale do­tkli­wiej, bo na sła­wie, ho­no­rze. Sądy na­sze o po­stęp­kach bliź­nich nie­tyl­ko są do­raź­ne, lecz i su­ro­we. Zda­wa­ło­by się, że ci mnie­ma­ni, su­ro­wi czci­cie­le cno­ty, co ję­zy­kiem jak mie­czem szer­mu­ją, są ist­ny­mi anio­ła­mi, że to cho­dzą­ce po grzesz­nej zie­mi świę­to­ści. Na­próż­no lu­dzie mó­wią w co­dzien­nej mo­dli­twie: I od­puść nam na­sze winy, jako i my od­pusz­cza­my. Gdy bo­wiem przyj­dzie osą­dzić bliź­nie­go, mamy go­to­wy wy­rok po­tę­pie­nia. Za­wsze się po­wta­rza to samo, że we wła­snych oczach bel­ki nie wi­dzi­my, a w cu­dzych naj­mniej­szy py­łek nas razi. Ztąd po­wsta­ją ob­mo­wy, plot­ki, fał­szy­we po­są­dze­nia, po­dej­rze­nia, nie­zgo­dy w ko­le­żeń­skiem kole, nie­na­wi­ści mię­dzy są­sia­da­mi. – Przy­wy­kaj­cie za­tem od mło­do­ści, moi bra­cia, do są­dów roz­waż­nych, ro­strop­nych i wy­ro­zu­mia­łych, zwłasz­cza, gdy cho­dzi o lu­dzi. Nikt po­dob­no nie ża­ło­wał tego, że się nie śpie­szył z wy­da­niem zda­nia o bliź­nim swo­im. I gdy­by lu­dzie mie­li cią­gle to na my­śli, mniej­by się trud­ni­li cu­dze­mi spra­wa­mi, a wię­cej pil­no­wa­li swo­ich. Cią­gła bacz­ność na swo­je czy­ny i my­śli, su­ro­we oce­nia­nie wła­snych zdroż­no­ści i ułom­no­ści, za­ję­cie się swo­je­mi spra­wa­mi uchro­nią nas od tych są­dów nie­roz­waż­nych, za­kłó­ca­ją­cych zgo­dę mię­dzy ludź­mi, i przy­zwy­cza­ją do ce­nie­nia swo­je­go sło­wa i zda­nia, bo do­brze po­wie­dzia­no, że zda­nie, to czło­wiek.

Gdy zda­nie czło­wie­ka jest lek­ko­myśl­ne, gdy on sam go nie waży i nie ceni, jest to wska­zów­ką jego war­to­ści mo­ral­nej. Kto chce mieć po­sza­no­wa­nie u lu­dzi, musi wy­stę­po­wać tak w domu, jak i pu­blicz­nie z są­dem doj­rza­łym i wy­ro­zu­mia­łym, aże­by sam zna­lazł u Boga sąd na sie­bie ła­ska­wy, gdy mu przyj­dzie zdać ra­chu­nek w on dzień osta­tecz­ny. Amen.

NA NIE­DZIE­LĘ II-ą AD­WEN­TU.O CHA­RAK­TE­RZE.

Co­ście wy­szli na pusz­czę wi­dzieć?

trzci­nę chwie­ją­cą się od

wia­tru? Pro­ro­ka?… wię­cej niż

pro­ro­ka.

(Ś. Ma­te­usza, XI – 7 i 9).

1. Św. Jan Chrzci­ciel, bę­dąc w wię­zie­niu, gdy usły­szał o na­uce i dzie­łach Pana Je­zu­sa, wy­słał dwu uczniów swo­ich z za­py­ta­niem, czy On jest obie­ca­nym Me­sy­aszern? Wów­czas-to Chry­stus Pan wy­po­wie­dział po­chwa­łę Jana tak wspa­nia­łą, ja­kiej nie do­cze­kał się aż do­tąd ża­den z sy­nów ludz­kich. Pan Je­zus na­zy­wa Jana wię­cej niż pro­ro­kiem, chwa­li go za to… że nie był trzci­ną chwie­ją­cą się od wia­tru, że w mięk­kich sza­tach się nie ko­chał.

Roz­wa­ża­jąc te po­chwa­ły, mo­gli­by­śmy mó­wić albo o pro­ro­kach i pro­roc­twach, albo o cha­rak­te­rze ludz­kim; bo za­pew­ne uwa­ża­li­ście, że i Pan Je­zus chwa­li w św. Ja­nie jego cha­rak­ter, mia­no­wi­cie: jego moc du­szy, że się nie ko­ły­sał jako trzci­na od wia­tru; jego pro­sto­tę, że w mięk­kich, kosz­tow­nych sza­tach nie cho­dził i wy­kwint­nych po­kar­mów nie uży­wał; że praw­dę mi­ło­wał nad te wy­go­dy ży­cia i dla niej dany był do wię­zie­nia. Mów­my więc o cha­rak­te­rze.

2. Naj­przód, uwa­żaj­cie so­bie, moi mło­dzi bra­cia, na po­spo­li­tą mowę star­szych lu­dzi, jak to oni przy zda­rzo­nej spo­sob­no­ści chwa­lą in­nych za to, że np. śmier­ci się nie lę­ka­li, praw­dę mó­wi­li nie­ustra­sze­nie, brzy­dzi­li się po­chleb­stwem, na ma­łem po­prze­sta­wa­li; chwa­lą ich za to. "Wi­docz­nie te za­le­ty du­szy nie mu­szą być zwy­czaj­ne, po­spo­li­te, mu­szą się rzad­ko zda­rzać mię­dzy ludź­mi. Tym­cza­sem więc za­pa­mię­taj­cie, że lu­dzi chwa­lą za oka­zy­wa­nie cha­rak­te­ru i za­raz też przyj­rzyj­my się, czem jest cha­rak­ter?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: