Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Konflikty - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
8 września 2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,84

Konflikty - ebook

Piętnastoletni Ken Meyers ma już dość. Żyje w ciągłym konflikcie ze swoimi rodzicami. Mówi, że oni go nigdy nie słuchają i nieustannie krytykują – wręcz czuje się jak obcy we własnym domu. Co więcej, nie najlepiej układają się też jego stosunki z najbliższym kumplem Toddem, który w ich przyjaźni jest skupiony wyłącznie na sobie. Jak można zaradzić takiej sytuacji?

Czy znasz takich uczniów jak Ken, skłóconych z innymi ludźmi, szczególnie z rodzicami? Co możesz powiedzieć lub zrobić, żeby pomóc takim osobom? Czego oni potrzebują w takich chwilach najbardziej? Podpowiedź znajdziesz w tej książeczce z serii PIERWSZA POMOC. Dowiesz się z niej, jak stać się dla swoich przyjaciół prawdziwym źródłem otuchy i wsparcia w ich zmaganiach z życiem.

A jeśli sam właśnie uświadomiłeś sobie, że w związkach z innymi ludźmi jesteś uwikłany w mnóstwo konfliktów, z tej broszury dowiesz się, jak zażegnywać konflikty, nie zrywając relacji. Co więcej, odkryjesz, jak doświadczać pociechy, zachęty i wsparcia, których potrzebujesz, zarówno od Boga, jak i od przyjaciół.


SERIA PIERWSZA POMOC

W naszym życiu często dochodzi do trudnych sytuacji, w których czujemy się bezradni i osamotnieni. Nie potrafimy sobie z nimi poradzić i rozpaczliwie potrzebujemy pomocy w przetrwaniu tego, co nas spotkało.

Taką PIERWSZĄ POMOC oferują nasze broszury napisane wspólnie przez Josha McDowella i Eda Stewarta. Są one skierowane zarówno do osób, które przechodzą przez trudne chwile, jak i do ich przyjaciół, którzy pragną im pomóc. Przywołując poruszające historie różnych osób, autorzy krok po kroku pokazują jak przejść przez ciężkie doświadczenia i proponują praktyczne metody pomocy.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7829-024-7
Rozmiar pliku: 431 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

PIERWSZA POMOC

Tytuły części tej serii:

- Konflikty
- Śmierć ukochanej osoby
- Jak poznać prawdziwą miłość
- Myśli samobójcze
- Nieplanowana ciąża
- Rozwód rodziców
- Jak poznać wolę Bożą
- Wykorzystywanie seksualne

Chcielibyśmy podziękować: Davidowi Fergusonowi, dyrektorowi Intimate Life Ministries w Austin w Teksasie za jego wkład w ten cykl; Dave’owi Bellisowi, który współpracował z nami nad kształtem każdej książki. Wszystkie historie w cyklu „Pierwsza Pomoc” zaczerpnęliśmy z odcinków słuchowiska „Youth in Crisis Resource”, które Dave osobiście napisał. Jesteśmy Dave’owi niezmiernie wdzięczni za jego talent i zaangażowanie. Dziękujemy też Joeyowi Paulowi, który nie tylko wierzył w ten projekt, ale także konsekwetnie go przeprowadził.

HISTORIA KENA ODSŁONA PIERWSZA

Kiedy tata wszedł do jego pokoju, piętnastoletni Ken Meyers wiedział już, co usłyszy. Taka rozmowa zdarzała się w ciągu roku szkolnego co najmniej raz w tygodniu, czasami dwa razy.

— Myślałem, że masz zadanie domowe do odrobienia — powiedział tata, zdejmując słuchawki z uszu Kena i umieszczając je na stoliku przy łóżku. Ken obruszył się w duchu. Czuł się jak małe dziecko, kiedy tata w taki sposób mu coś zabierał.

Wcześniej leżał na łóżku, słuchając muzyki, teraz usiadł.

— Mam zadanie domowe — powiedział, pokazując ćwiczenia z gramatyki, które miał w ręce — i odrabiam je. — Był mniej więcej w połowie ćwiczenia polegającego na rysowaniu wykresów zdań.

— Wiesz, że lepiej się skoncentrujesz bez tego hałasu przeszywającego ci mózg. –Tata ruszył w kierunku słuchawek Kena, podłączonych do jego discmana. Muzyka wciąż grała, ale brzmiała cicho i słabiutko z maleńkich słuchawek leżących na stole.

— To nie hałas, tato, to muzyka. Chrześcijańska muzyka — powiedział Ken z szacunkiem. Nienawidził owych wykładów taty, ale gdyby pozwolił sobie na spontaniczną reakcję, byłoby jeszcze gorzej.

Tata oparł ręce na biodrach, co było jego klasyczną pozycją w trakcie takiej połajanki. — To nie jest muzyka, Kenneth. Brzmi to jak garść łyżek zamkniętych w młynku na odpady. Sam fakt, że zespół nazywa coś chrześcijańskim, nie oznacza, że jego przesłanie pochodzi od Boga.

Ken chciał przedstawić argumenty w tej kwestii. „Posłuchaj słów, tato. Są równie biblijne jak te kasety z hymnami, których słuchasz ty z mamą. Jeśli chodzi o muzykę, to jest to ’radosny dźwięk’. Masz jakąś obsesję, że mógłbym słuchać satanistycznej muzyki.” Tej metody jednak już wcześniej próbował i osiągał tylko tyle, że wykład trwał jeszcze dłużej. Zachował więc swoje myśli dla siebie.

— Poza tym, ja nigdy nie mógłbym odrabiać lekcji przy włączonym radiu lub telewizorze — mówił dalej tata. — To niweczy twoją koncentrację.

„To może niweczy twoją koncentrację, tato, ale nie moją. Ta muzyka właśnie utrzymuje mnie w stanie odprężenia i pomaga mi się skoncentrować. Czy nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że moje nawyki związane z nauką mogą się różnić od twoich?” Ken czuł, jak narasta w nim złość, ale milczał.

— Nie możesz sobie pozwolić na stratę czasu przy nauce, Kenneth. Twoje stopnie są coraz niższe. To już nie jest gimnazjum, synu. Musisz wytrwać, jeśli chcesz uzyskać oceny, które zapewnią ci wstęp na uniwersytet stanowy.

„Próbowałem ci powiedzieć, że nie chcę iść na uniwersytet stanowy, tato” — Ken sprzeczał się w duchu. „Właściwie nie sądzę, żebym chciał iść do jakiegokolwiek college’u tuż po szkole. Chcę zrobić sobie co najmniej rok przerwy, żeby jeździć z chrześcijańskim zespołem muzycznym albo odbyć krótką podróż misyjną. Może wtedy będę wiedział, co chcę robić ze swoim życiem. Gdybyś choć czasami mnie słuchał, mógłbyś zrozumieć, co się ze mną dzieje, ale ty potrafisz myśleć tylko o moich stopniach”.

— A to co znowu? — naciskał tata. Zdjął lewą rękę z biodra, żeby wskazać nią pudełko po butach leżące na łóżku obok Kena.

— To są moje karty z baseballistami.

— Widzę, że to karty z baseballistami, Kenneth — odpalił tata — ale miałem na myśli to, co one robią tutaj, obok ciebie, kiedy się uczysz.

— Nie spędzam na nauce każdej chwili, tato — odbił piłeczkę Ken. — Trzymam je tutaj, żeby móc na nie spojrzeć, kiedy potrzebuję wytchnienia.

— To po prostu kolejna pokusa, żeby tracić czas — powiedział tata stanowczo. Potem sięgnął po pudełko, tak jakby miał je zabrać.

Ken chwycił je, gotów ciągnąć do siebie. — To moje hobby, tato — przekonywał. — Nie martw się, nie zawalę angielskiego przez to, że od czasu do czasu spojrzę na karty. — Ken pozwolił sobie na zbytnią dawkę ironii. Najchętniej cofnąłby tę wypowiedź.

Przez chwilę Ken i jego ojciec mierzyli się wzrokiem w milczeniu, a każdy z nich trzymał rękę na pudełku z kartami.

— Odłożę te karty, żeby cię nie rozpraszały — powiedział tata i pociągnął pudełko w swoją stronę.

Zdrowy rozsądek podpowiadał Kenowi, żeby puścił pudełko i dał sobie spokój z tą sprzeczką. Ken był jednak zbyt wściekły, żeby usłuchać jego głosu.

— One mnie nie rozpraszają, tato. Mogę z powodzeniem uczyć się z...

Bok pudełka po stronie Kena rozerwał się w trakcie tej skrywanej przepychanki i ponad trzysta kart z baseballistami rozsypało się po łóżku i podłodze. Jego tata został z rozerwanym i nagle pustym pudełkiem w ręku. Ken wolałby nie być tak uparty, ale miał już dość dawania za wygraną, kiedy rodzice usiłowali przykrawać go do swoich wyobrażeń o tym, jaki powinien być uczeń. Nigdy wcześniej nie stawiał tacie oporu tak jak teraz, więc trochę się obawiał możliwych konsekwencji.

Tata przez chwilę przypatrywał się rozsypanym kartom, potem spojrzał na syna. Ken obawiał się, że jego kolekcja kart z baseballistami to już przeszłość. Tata jednak upuścił pudełko na podłogę, podniósł ze stolika nocnego discmana i przenośne opakowanie płyt.

— Nie chcę więcej tego widzieć, Kenneth — obwieścił, wskazując palcem rozsypane karty — i nie będziesz słuchał tej tak zwanej muzyki, dopóki twoja średnia nie podniesie się o cały punkt. — Potem wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Ken był tak wściekły, że prawie płakał. Mama i tata, jeśli nie czepiali się akurat jego stopni czy muzyki, to wyrażali dezaprobatę dla jego ubioru, fryzury albo przyjaciół. Jego kolekcja kart z baseballistami była „niepoważna”, jak to określili (powinien był zająć się jazdą na rowerze lub wspinaczką po skałkach, czymś, co dałoby mu trochę ruchu). Kiedy Ken próbował wyjaśnić im swoje preferencje, zdawało się, że wcale go nie słuchają. Kiedy chciał im pokazać swoją najnowszą kartę z baseballistą albo płytę z muzyką chrześcijańską, mama i tata nie okazywali zainteresowania. Ken sam nie wiedział, co bardziej go gnębiło: ich aktywna dezaprobata czy bierny brak zainteresowania.

Utrata discmana i płyt to kiepska sprawa, ale Ken czuł ulgę, że tata nie skonfiskował mu również kolekcji kart z baseballistami. Nie kazał też się jej pozbyć — powiedział tylko, że nie chce jej więcej widzieć. Wyciągnąwszy z szafy kolejne solidne pudło po butach sportowych, zaczął zbierać rozrzucone karty i ze złością upychać je w środku. Będzie je odtąd trzymał schowane, kiedy tata będzie w domu, i wyciągał, kiedy tata wyjdzie. Ta myśl sprawiała, że czuł się niczym śledzony szpieg we własnym domu. A fakt, że ojciec zgarnął jego muzykę, sprawiał, że czuł się niczym więzień.

Tuż przed dziesiątą wieczorem Ken poszedł spać. Nie dokończył zadania domowego. Wieczorne starcie z ojcem pozbawiło go nawet tej odrobiny motywacji, którą jeszcze miał. Wiedział, że kolejne nieodrobione zadanie jeszcze bardziej obniży mu stopnie, ale co z tego? Jak by się nie starał, i tak z nimi nie wygra, więc po co się starać?

Mama i tata jak zwykle byli w salonie i oglądali telewizję, więc Ken wiedział, że nie zauważą, że już zgasił światło. Teraz już prawie nigdy z nim nie rozmawiali przed snem. Ken w żadnym wypadku nie chciał powrotu do tych czasów, kiedy był młodszy i zawsze któreś z rodziców otulało go, czytało mu do snu, odmawiało modlitwę i zasypywało go pocałunkami. To dobre dla jego młodszej siostry Hillary, ale stanowczo nie dla niego. Jednak zupełny brak kontaktu przed snem też nie wydawał mu się właściwy. Zdawało się, że rodzice, jeśli w ogóle z nim rozmawiają, to tylko po to, żeby go krytykować lub przynaglać do poprawy, a jeśli go dotykają, to tylko wtedy, kiedy zdejmują jego stopy z kanapy.

Leżąc w ciemności, Ken modlił się po cichu: „Boże, wiem, że Ty mnie kochasz, ale nie jestem zbyt pewien, czy kochają mnie mama i tata. Dlaczego zdają się być przeciwko wszystkiemu, cokolwiek robię? Dlaczego nie obchodzi ich moje życie, moje uczucia, moje pomysły i zainteresowania? Wiem, że niektóre moje postępki naprawdę ich wkurzają, ale oni zdają się potępiać wszystko, co robię. Tak jakby mieli już dość bycia moimi rodzicami. Dlaczego nie mogę żyć z nimi w zgodzie, Boże?”

Kiedy tak się modlił, uświadomił sobie, że dom nie jest jedynym miejscem, gdzie jego związki z innymi ludźmi są zagrożone. Nagle zobaczył w myśli twarz Todda Wallace’a, przyjaciela z kościoła. „Taak, przyjaciel” — pomyślał cynicznie. „Todd chętnie jest przy mnie, kiedy robimy to, na co on ma ochotę, ale kiedy go proszę, żeby poszedł ze mną do sklepu po karty ze sportowcami albo kiedy potrzebuję jego pomocy w organizacji jakiejś imprezy dla grupy młodzieżowej, nagle jest zbyt zajęty. To tak jakbym był jego przyjacielem, kiedy dostosowuję się do jego planów albo kiedy on czegoś ode mnie potrzebuje. Kiedy indziej nic go nie obchodzę”.

Ken szybko dodał postscriptum do swojej modlitwy: „I, Panie Boże, dlaczego z Toddem nie możemy być prawdziwymi przyjaciółmi?”

W ostatniej chwili, zanim zapadł w sen, Ken pomyślał o Dougu Shawie. Doug i jego żona Jenny jako wolontariusze prowadzili grupy młodzieżowe przy kościele, do którego chodziła rodzina Kena. Kilka lat wcześniej Doug bardzo pomógł Kenowi w przejściu od biernego przejmowania wiary rodziców do osobistego zaufania Chrystusowi. Ken uwielbiał swoją biblijną grupę młodzieżową, a Douga uważał za duchowego starszego brata. Doug Shaw często mówił dzieciakom w grupie, że on i jego żona zawsze chętnie z nimi porozmawiają na każdy temat. Po raz pierwszy, odkąd znał Douga, Ken uświadomił sobie, że jest coś, o czym naprawdę chce porozmawiać.

Następnego dnia po lekcjach poszedł do małej firmy poligraficznej w śródmieściu, którą założyli i prowadzili Doug i jego żona. Nie było to dokładnie po drodze do domu, ale nadłożył drogi w nadziei, że zastanie tam Douga i że ten będzie miał chwilę na rozmowę.

Wchodząc do sklepu, Ken poczuł się nieco dziwnie. Nigdy wcześniej nie robił czegoś takiego. Czy nie powinien był się wcześniej umówić? Co miałby powiedzieć? „Hej, Doug, mam problem. Czy mógłbyś przerwać pracę i rozwiązać go za mnie?” — to nie brzmiało zbyt dobrze. Okazało się jednak, że nie musiał się o to martwić. Doug, który łamał właśnie jakiś tekst na jednym z komputerów, zauważył go jeszcze we drzwiach.

— Cześć, Ken — powiedział wesoło — jaka to miła niespodzianka, że wpadłeś.

Jenny, która czekała przy ladzie na klienta, również skinęła mu dłonią i uśmiechnęła się. Ken odwzajemnił powitanie.

— Daj mi parę minut, Ken — zawołał Doug poprzez ladę — potem zrobię sobie przerwę. Mam ci coś do powiedzenia. Możemy razem pójść po coś do picia.

— Pewnie — powiedział Ken, skinąwszy głową. Doug potraktował go jak mile widzianego gościa, a nie jak kogoś, kto zakłóca mu plan zajęć. To było odczucie, którego brakowało mu w domu, gdzie czasami czuł się jak intruz albo jakaś plaga.

Pięć minut później Doug i Ken zostawili sklepik pod opieką Jenny i poszli chodnikiem w stronę sklepu ze zdrową żywnością zwanego The Blender. Kiedy szli, Doug objął Kena ramieniem i delikatnie go uścisnął.

— Chcę ci podziękować za pomoc przy dźwięku w czasie naszej imprezy dla młodzieży w poprzedni weekend — powiedział. — Widziałem, jak taszczyłeś wszędzie sznury od mikrofonów i głośniki, i cenię sobie twoją pomoc.

Kenowi miło było, dla odmiany, zostać zauważonym, kiedy robił coś dobrego. Ciężko się napracował podczas tej imprezy z ekipą dźwiękowców, a nie sądził, żeby ktokolwiek to dostrzegł.

— Podobało mi się — powiedział. — Chętnie bym jeszcze czasem popracował przy dźwięku.

Każdy z nich zamówił zimny napój owocowy, a potem usiedli. Rozmawiali o świetnej muzyce i pełnym energii konferansjerze na imprezie, która miała przyciągnąć młodzież, i o liczbie uczniów, którzy tamtej nocy zaufali Chrystusowi jako swojemu Zbawicielowi. Ken wiedział, że Doug musi wkrótce wrócić do sklepu. Łatwo byłoby mu pominąć prawdziwy powód swojej wizyty, ale obawiał się, że w domu sprawy przybiorą jeszcze gorszy obrót, jeśli szybko z kimś nie porozmawia.

— Mam pewną sprawę, o której chciałbym z tobą porozmawiać i poprosić cię o modlitwę, jeśli nie masz nic przeciwko — powiedział, bawiąc się słomką w swojej szklance.

— Absolutnie nie mam nic przeciw, Ken — zapewnił go Doug. — O co mogę się z tobą pomodlić?

O tym, co miał za chwilę wyjawić Dougowi, Ken wcześniej rozmawiał jedynie z Bogiem. Na myśl, że ma naprawdę powiedzieć komuś o złości i urazie, jakie odczuwał wobec swoich rodziców i przyjaciela Todda, musiał gwałtownie przełknąć ślinę, bo gardło nagle ścisnęło mu się z nadmiaru emocji.

— Ja... mam kłopoty z rodzicami. Nie za bardzo się ostatnio zgadzamy.

Krótko opisał ostatnie starcie z tatą o karty z baseballistami.

— Wydaje się, że wszystko, co robię, jest głupie lub złe. Ciągle się na mnie wściekają za ciuchy, muzykę albo stopnie. Chyba w ogóle ich nie obchodzi, kim jestem ani co lubię. Czasem czuję się tak, jakbym mieszkał sam. Nie wiem, czy naprawdę mnie kochają. — Ken miał łzy w oczach, kiedy kończył to wyjaśnienie.

Na twarzy Douga odbił się smutek.

— Ken, widzę, że naprawdę cię to rani. Przykro mi, że wątpisz w miłość rodziców do ciebie. Serce mi się kraje, kiedy patrzę, jak cierpisz.

Ken poczuł się, jakby zrzucił z siebie część przygniatającego go ciężaru. Sama świadomość, że Doug zrozumiał, z czym do niego przychodzi, i że mu współczuł w cierpieniu, dała mu ulgę, jakiej się nie spodziewał. Czując, jak wzbiera w nim zaufanie, opowiedział Dougowi również o trudnościach, jakie miał ostatnio w stosunkach z Toddem Wallacem.

Po kilku chwilach Doug poprosił:

— Powiedz mi więcej o swoich relacjach z rodzicami.

— Co chciałbyś wiedzieć?

— Jak byś opisał swoje stosunki z tatą?

Ken wyciągnął słomkę z napoju i patrzył, jak sok skapuje do szklanki.

— Kiedy nie rozmawiamy o mnie — o tym, co złego robię i tak dalej — zwykle wcale nie rozmawiamy. Tata jest zajęty pracą i swoim hobby.

— Czy twój tata kiedykolwiek ma dla ciebie czas?

Ken powoli potrząsnął głową.

— Nie.

— Czy czujesz się tak, jakby wszystko, co zrobisz, nie było jego zdaniem wystarczająco dobre?

— Wszystko, co robię, nigdy nie jest dla niego dość dobre — podkreślił Ken, ocierając z oka ślad maleńkiej łzy.

Doug zadał Kenowi jeszcze kilka pytań dotyczących jego stosunków z rodzicami. Potem delikatnie starał się zbadać jego przyjaźń z Toddem. Każdej smutnej odpowiedzi towarzyszył cień smutku na jego twarzy.

Na koniec Doug powiedział:

— Muszę wracać do sklepu, ale moglibyśmy wkrótce znowu się spotkać, żeby porozmawiać trochę dłużej o konfliktach, które przeżywasz w relacjach z innymi, i pomodlić się razem. Czy to by ci odpowiadało?

— Tak, byłoby dobrze.

Ponieważ obaj chodzili w niedzielę na nabożeństwo o wpół do dziesiątej rano, postanowili spotkać się przy kościele po nabożeństwie o jedenastej. Doug powiedział, że wie, iż jedna z klas szkółki niedzielnej jest wtedy pusta, więc mogliby w niej porozmawiać. Ken zgodził się bardzo chętnie.

— Do tego czasu — powiedział Doug — chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie ważny, Ken. Wiem, że boli cię poczucie, iż rodzice cię nie rozumieją, a Todd jest w waszej przyjaźni tak bardzo skoncentrowany na sobie. Chcę być przy tobie wśród tych problemów. Będę się za ciebie modlił. A właściwie, pozwól, że od razu się za ciebie pomodlę.

Ken walczył z kolejną łzą, kiedy Doug po cichu prosił Boga, by mu udzielił swego pocieszenia. Kiedy Doug pożegnał się i poszedł do sklepu, Ken nie miał zbyt wielkiej ochoty wracać do domu. Wiedział, że prawdopodobnie będzie przepytywany i krytykowany za późny powrót. I z pewnością nie mógł powiedzieć o tej rozmowie z Dougiem Toddowi. Świadomość, że nie jest sam w cierpieniu, odrobinę go jednak pocieszała i dodawała otuchy. Doug wiedział i obchodziło go to, a to bardzo wiele dla Kena znaczyło. Dawało mu przebłysk nadziei, że może kiedyś zdoła poprawić relacje z trzema najważniejszymi osobami w swoim życiu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: