Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kotwice pewności - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kotwice pewności - ebook

Książka opowiada o różnych epizodach walk o to, aby nasze przekonania zakotwiczyć w pewności zbiorowo wyznawanych poglądów odnoszących się do tradycji, rodziny, seksualności, popnacjonalizmu i pamięci kulturowej. Żyjemy w czasach interregnum. Tradycyjne wzory życia społecznego ustępują coraz to nowym, alternatywnym pomysłom jak zorganizować zbiorowy byt w sposób uregulowany normami, ale nie ograniczający autonomii jednostek. Na tym tle rodzą się fronty sporów nazywane wojnami kultur dlatego, że toczą się w rejestrze moralności.

Kategoria: Socjologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-244-0219-9
Rozmiar pliku: 842 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Pa­trząc na nie­by­wa­łą dzi­siaj ka­rie­rę sło­wa „kul­tu­ra”, aż nie chce się wie­rzyć, iż przez wie­ki lu­dzie świet­nie so­bie ra­dzi­li w świe­cie ma­te­rial­nym i spo­łecz­nym, zu­peł­nie nie ma­jąc świa­do­mo­ści, że re­pre­zen­tu­ją/two­rzą/okre­śla­ją rze­czy­wi­stość, któ­ra dzi­siaj mie­ści się w tym po­jem­nym po­ję­ciu… spo­łecz­no­ści i jed­nost­ki ro­dzi­ły się, do­ra­sta­ły i umie­ra­ły w hi­sto­rycz­nym i ko­smo­lo­gicz­nym cy­klu struk­tu­ry trwa­nia. Do­pie­ro w XIX wie­ku, głów­nie za spra­wą an­tro­po­lo­gów ba­da­ją­cych eg­zo­tycz­ne for­my ży­cia, stwier­dzo­no, że lu­dzie ży­ją­cy w zbio­ro­wo­ściach mają róż­ne kul­tu­ry, od­ręb­ne sty­le ży­cia, ale do­świad­cze­nie po­ka­zu­je, że dana gru­pa może żyć zgod­nie z wła­snym kul­tu­ro­wym mo­de­lem, wca­le go nie zna­jąc.

Są tyl­ko dwa mo­men­ty, w któ­rych kul­tu­ra nie­ja­ko się ujaw­nia, zo­sta­je pod­da­na me­ta­ję­zy­ko­we­mu na­my­sło­wi. Po pierw­sze, kie­dy zo­sta­je zde­rzo­na z kry­tycz­ną ana­li­zą, któ­ra po­ka­zu­je, jak ona funk­cjo­nu­je; albo, po dru­gie, kie­dy po­ja­wia się kon­ku­ren­cyj­ny mo­del ma­ją­cy swe źró­dło rów­nie do­brze we­wnątrz kul­tu­ry, jak i poza nią… te kul­tu­ry, któ­rych do­świad­cze­nia z in­ny­mi, ob­cy­mi kul­tu­ra­mi nie sta­ły się po­wo­dem spo­łecz­nej trau­my, nie po­strze­ga­ją sie­bie na po­zio­mie me­ta­kul­tu­ro­wym (jako od­ręb­ne kul­tu­ry), ale jako czy­sty i pro­sty mo­del czło­wie­czeń­stwa. Tu­taj spra­wa jest pro­sta – poza gra­ni­ca­mi ich świa­ta wszyst­ko jest bar­ba­rzyń­skie, ergo jest nie-kul­tu­rą. Daw­ne to cza­sy ja­sno­ści i pew­no­ści.

Roz­ple­nie­nie się sen­sów wią­za­nych z co­raz bar­dziej róż­ni­cu­ją­cym się po­ję­ciem kul­tu­ry i jego nie­zbęd­no­ścią we współ­cze­snym słow­ni­ku wszyst­kich nie­omal dzie­dzin ży­cia po­wo­du­je, że na do­bre przy­szło nam się po­go­dzić z nie­usu­wal­ną wie­lo­znacz­no­ścią i mgli­sto­ścią zna­czeń, ja­kie z kul­tu­rą wią­że­my. Nikt już dzi­siaj nie może być w tym wzglę­dzie pra­wo­daw­cą i au­to­ry­ta­tyw­nie orzec: kul­tu­ra to jest to, tyl­ko to, iz tym wła­śnie na­le­ży ją iden­ty­fi­ko­wać. Kul­tu­ra to po­ję­cie kse­no­ga­micz­ne w tym ro­zu­mie­niu, że nie­ustan­nie jest „za­py­la­ne” przez róż­ne dzie­dzi­ny spo­łecz­nej prak­ty­ki. Naj­pierw są to od­mien­ne tra­dy­cje na­uko­we, mo­de­lu­ją­ce kul­tu­rę na wła­sne po­trze­by ba­daw­cze i na­da­ją­ce jej w związ­ku z tym sen­sy ana­li­tycz­ne, a nie tyl­ko w cha­rak­te­rze heu­ry­stycz­ne­go or­na­men­tu. Ale kul­tu­rę za­py­la­ją dzi­siaj w głów­nej mie­rze róż­nią­ce się ide­olo­gie i wi­zje po­li­ty­ki, dla któ­rych kul­tu­ra jest nade wszyst­ko orę­żem i ar­gu­men­tem w wal­ce o okre­ślo­ne war­to­ści. Jest to star­cie nie­da­ją­cych się uzgod­nić ak­sjo­lo­gii. Mul­ti­kul­tu­ra­lizm, et­no­na­cjo­na­lizm, myśl kon­ser­wa­tyw­na, li­be­ral­na i le­wi­co­wa znacz­nie prze­mo­de­lo­wa­ły na­uko­wo-teo­re­tycz­ny sens kul­tu­ry po to, by uży­wać jej do osią­gnię­cia prak­tycz­nych ce­lów eman­cy­pa­cyj­nych albo wspie­rać kon­ku­ren­cyj­ne ide­olo­gie ładu spo­łecz­no-po­li­tycz­ne­go. Swo­ją pra­cę rze­tel­nie wy­ko­nu­ją tak­że ad­mi­ni­stra­cje pań­stwo­we i lo­kal­ne, grom­ko wo­ła­jąc, że „kul­tu­ra się li­czy”, i pro­du­ku­jąc ko­lej­ne re­gu­la­cje, jak ją wziąć w ryzy, pro­po­nu­jąc „kre­acyj­ność” albo wy­zna­cza­jąc ob­sza­ry szcze­gól­nie po­dat­ne na upra­wia­nie „prze­my­słów kul­tu­ry”.

Jed­nym sło­wem – ury­wa­jąc się ze smy­czy na­uki, kul­tu­ra-jako-ar­gu­ment „wę­dru­je” po świe­cie i za­do­ma­wia się we wszyst­kich ni­szach spo­łecz­ne­go bytu. Do znu­dze­nia mo­że­my czy­tać, słu­chać i oglą­dać róż­no­rod­ne ema­na­cje tego sło­wa, co­raz bar­dziej tra­cą­ce­go ja­ki­kol­wiek sens w ogó­le. Kul­tu­ry jest dzi­siaj za dużo, ale dziw­nym tra­fem im wię­cej się o niej roz­pra­wia, tym mniej wi­dać lu­dzi, bez któ­rych ten abs­trak­cyj­ny byt był­by wszak przed­mio­tem li tyl­ko fi­lo­zo­ficz­ne­go spo­ru jako ko­lej­ne po­ję­cie ze sfe­ry on­to­lo­gii i epi­ste­mo­lo­gii.

Tra­we­stu­jąc bio­lo­gicz­ną mak­sy­mę Je­ana Ro­stan­da „Teo­rie mi­ja­ją. Żaba zo­sta­je”, po­wie­dział­bym, że zmien­no­ści mód my­śle­nia o kul­tu­rze od­po­wia­da nie­zmien­na rze­czy­wi­stość spo­łecz­ne­go mi­lieu, w któ­rym za­wie­ra się to wszyst­ko, co lu­dzie in­ten­cjo­nal­nie czy­nią, jak my­ślą i jak or­ga­ni­zu­ją sens wła­sne­go ży­cia. Kul­tu­ra to for­ma pra­xis, po­dob­nie jak dzia­łal­ność po­le­ga­ją­ca na pró­bie jej opi­su i in­ter­pre­ta­cji. Przyj­mij­my, że owa pra­xis ozna­cza tu­taj ca­łość dzia­łań in­dy­wi­du­al­nych i gru­po­wych, któ­re two­rzą spo­łecz­ną eg­zy­sten­cję czło­wie­ka. Ta­kie jej ro­zu­mie­nie znaj­dzie­my u tak róż­nych ską­di­nąd my­śli­cie­li, jak Luis Al­thus­ser, An­to­nio Gram­sci czy Sta­ni­sław Brzo­zow­ski. Każ­de dzia­ła­nie prak­tycz­ne jest nie tyl­ko prze­kształ­ce­niem przed­mio­tu, ale tak­że two­rze­niem sen­su, war­to­ści kul­tu­ro­wej, a re­zul­tat to rów­nież uze­wnętrz­nie­nie pod­mio­to­wo­ści czło­wie­ka jako „miesz­kań­ca kul­tu­ry”. Każ­de dzia­ła­nie jest – jak wie­my – ko­mu­ni­ko­wa­niem, a jego re­zul­tat, o ile zo­sta­nie od­czy­ta­ny przez in­nych lu­dzi i o ile włą­czą się oni ak­tyw­nie w jego współ­two­rze­nie, sta­je się ele­men­tem świa­ta spo­łecz­ne­go.

O taki kształt spo­łecz­nej pra­xis to­czy się dzi­siaj bój, na tym grun­cie sta­re zma­ga się z no­wym, kla­sycz­ne de­mar­ka­cje, co jest kul­tu­rą war­to­ścio­wą, a co sta­ło się w ja­kiś spo­sób zde­gra­do­wa­ne, zo­sta­ją una­ocz­nio­ne i po­da­ne w wąt­pli­wość. Ży­je­my w cza­sach me­ta­kul­tu­ro­wej świa­do­mo­ści, któ­rej treść prze­peł­nia to wszyst­ko, co dzie­je się tu i te­raz w sfe­rze prak­tyk ży­cia zbio­ro­we­go.

Książ­ka, któ­rą pro­po­nu­ję czy­tel­ni­kom, zaj­mu­je się jed­nym tyl­ko, my­ślę jed­nak że klu­czo­wym dzi­siaj, aspek­tem owe­go spo­ru o kul­tu­ro­we ramy ży­cia spo­łecz­ne­go. Woj­ny kul­tu­ro­we, to­czą­ce się na wie­lu fron­tach, bę­dą­ce kon­se­kwen­cją po­wszech­nej ak­cep­ta­cji tezy, że „wszyst­ko jest kul­tu­rą”, za­sad­ni­czo zmie­nia­ją opty­kę po­strze­ga­nia spo­ru o war­to­ści, któ­re win­ny kie­ro­wać ludź­mi w ich ży­ciu in­dy­wi­du­al­nym, a już z pew­no­ścią być re­spek­to­wa­ne w ska­li spo­łecz­nej… jak traf­nie dia­gno­zu­je tę sy­tu­ację Ter­ry Eagle­ton:

Okre­śle­nie „woj­ny kul­tu­ro­we” ko­ja­rzy się z otwar­tą woj­ną po­pu­li­stów z eli­ta­ry­sta­mi, po­wier­ni­ków ka­no­nu i wy­znaw­ców r ó ż n i c y oraz mar­twych bia­łych fa­ce­tów z nie­spra­wie­dli­wie ze­pchnię­ty­mi na mar­gi­nes in­ny­mi… zde­rze­nie Kul­tu­ry z kul­tu­rą jed­nak nie jest już tyl­ko wal­ką o de­fi­ni­cje – to glo­bal­ny kon­flikt, w któ­rym cho­dzi o po­li­ty­kę re­al­ną, nie aka­de­mic­ką¹.

In­ny­mi sło­wy – cho­dzi o mo­ral­ne pod­sta­wy po­li­tycz­nie sta­no­wio­ne­go ładu spo­łecz­ne­go, ładu, któ­ry był­by wy­ra­zem Do­bra w tym sen­sie, że pro­mo­wał­by „nor­mal­ność”, a nie „idio­syn­kra­zję”, war­to­ści „praw­dzi­we”, a nie te, któ­re re­pre­zen­tu­ją mniej­szo­ści i inni bo­jow­ni­cy kul­tur toż­sa­mo­ścio­wych. Jest to woj­na to­czo­na w imię afir­ma­cji tra­dy­cyj­nych kon­cep­cji ży­cia, zde­rzo­nych z tym, co Ro­ger Scru­ton na­zy­wa „kul­tu­rą od­rzu­ce­nia”. Ten bój czę­sto bywa na­zy­wa­ny star­ciem uni­wer­sa­li­zmu i re­la­ty­wi­zmu. Scru­ton po­wia­da więc, że ha­sła wy­su­wa­ne przez zwo­len­ni­ków mul­ti­kul­tu­ra­li­zmu, fe­mi­nist­ki czy pły­ną­ce ze stro­ny my­śli li­be­ral­nej, „aby­śmy ni­ko­go nie wy­łą­cza­li poza na­wias”, aby­śmy „nie dys­kry­mi­no­wa­li my­ślą, mową i uczyn­kiem mniej­szo­ści et­nicz­nych, sek­su­al­nych lub oby­cza­jo­wych”, pro­wa­dzą w kon­se­kwen­cji (i ta­kie jest ich per­fid­nie ukry­te za­ło­że­nie) do za­chę­ty „do umniej­sza­nia tego, co jest od­czu­wa­ne jako szcze­gól­nie n a s z e”². Pa­ra­dok­sem póź­nej no­wo­cze­sno­ści jest bo­wiem to, że wpraw­dzie świat zo­stał zdo­mi­no­wa­ny przez neo­li­be­ral­ne­go Le­wia­ta­na, któ­ry uryn­ko­wił całe na­sze ży­cie, ale tym, co się wy­my­ka glo­bal­ne­mu pa­no­wa­niu neo­kon­ser­wa­tyw­nej kon­cep­cji spo­łe­czeń­stwa, są in­dy­wi­du­al­nie re­ali­zo­wa­ne sty­le ży­cia i róż­no­rod­ność po­my­słów, jak moż­na bu­do­wać jego sens poza tra­dy­cyj­ny­mi in­sty­tu­cja­mi i sys­te­ma­mi nor­ma­tyw­ny­mi pro­mu­ją­cy­mi to, co zwie się cno­tą tra­dy­cji. Dla­te­go za po­wszech­nie stwier­dza­ny kry­zys wszel­kich tra­dy­cyj­nych in­sty­tu­cji, au­to­ry­te­tów, norm i war­to­ści, albo przy­najm­niej ich zde­rze­nie z al­ter­na­tyw­ny­mi kon­wen­cja­mi (jak choć­by w sfe­rze re­la­cji sek­su­al­no-ro­dzin­nych), wini się tych, któ­rzy przy­czy­ni­li się do nad­wą­tle­nia pod­staw tra­dy­cyj­ne­go ładu. A wszyst­ko mia­ło się za­cząć w dłu­gich la­tach sześć­dzie­sią­tych, epo­ce praw­dzi­we­go po­cząt­ku „kul­tu­ry sprze­ci­wu”. To w tych, od­le­głych już dzi­siaj, cza­sach tkwią źró­dła le­wi­co­wo-li­be­ral­nej re­wo­lu­cji w sfe­rze oby­cza­jo­wej i po­li­tycz­na sa­mo­świa­do­mość le­żą­ca u źró­deł wszech­stron­nej kry­tycz­nej wi­wi­sek­cji kul­tu­ry Za­cho­du, trwa­ją­cej nie­ustan­nie od pięć­dzie­się­ciu już lat. Dzi­siaj mamy się jed­no­znacz­nie opo­wie­dzieć, za jaką wi­zją spo­łe­czeń­stwa je­ste­śmy; taką, któ­ra jest rze­ko­mo re­pre­zen­to­wa­na przez więk­szość („nor­mal­ną więk­szość”), czy taką, któ­ra trak­to­wa­na jest wpraw­dzie jako mniej­szo­ścio­wa, ale – i o to cho­dzi – może uzy­skać sta­tus nor­my w nie­da­le­kiej przy­szło­ści. W świe­tle spo­ru Do­bra i Zła nie­wie­le miej­sca po­zo­sta­je na szla­chet­ne ha­sło to­le­ran­cji, co zresz­tą do­ty­czy wszyst­kich za­an­ga­żo­wa­nych w woj­ny kul­tu­ro­we, nie­za­leż­nie od tego, z któ­rą ze stron się so­li­da­ry­zu­je­my.

Cza­sy naj­now­sze to jed­nak tak­że bar­dzo swo­isty re­ne­sans wszel­kich sen­ty­men­tów na­cjo­na­li­stycz­nych, swo­isty dla­te­go, że bę­dą­cy „od­pry­skiem” in­nych spo­rów, ale wią­żą­cy się wszech­stron­nie z ko­lej­ny­mi kło­po­ta­mi na­szych bliź­nich – kry­zy­sem toż­sa­mo­ści. Po­pna­cjo­na­lizm, ryn­ko­wy i spon­ta­nicz­ny wy­kwit my­śle­nia zo­gni­sko­wa­ne­go wo­kół „nas”, „na­sze­go na­ro­du i pań­stwa”, jest tego naj­do­bit­niej­szym przy­kła­dem. Toż­sa­mość na­ro­do­wa to spo­sób my­śle­nia opar­ty na pa­mię­ci kul­tu­ro­wej, któ­ra pro­mu­je po­zy­tyw­ną, li­ne­ar­nie poj­mo­wa­ną wi­zję dzie­jów każ­de­go et­no­su, więc na­wet nie­śmia­ła pró­ba wska­za­nia rys na tym ide­al­nym ob­ra­zie spo­ty­ka się z ostrą re­ak­cją i sta­no­wi za­rze­wie ko­lej­nej woj­ny o war­to­ści zbio­ro­we. W Pol­sce ostat­niej de­ka­dy w oko­pach bo­jo­wych usa­do­wi­ły się ogrom­ne rze­sze wal­czą­cych – od po­li­ty­ków, księ­ży i sa­mo­zwań­czych pro­ro­ków, po tłu­my po­pna­cjo­na­li­stów, a w oko­pach na­prze­ciw­ko – li­be­ral­nie i le­wi­co­wo my­ślą­cy „re­wi­zjo­ni­ści” na­ro­do­wej mi­to­lo­gii.

O tych wła­śnie spra­wach chcę opo­wie­dzieć w książ­ce. Bę­dzie to za­tem in­ter­pre­ta­cyj­ny ra­port z rze­czy­wi­sto­ści kul­tu­ro­wej, w któ­rym za­pra­szam do przyj­rze­nia się róż­nym spo­so­bom ro­zu­mie­nia jak­że po­pu­lar­ne­go ha­sła, że „kul­tu­ra się li­czy”. To ba­nal­nie oczy­wi­ste, ale mniej ja­sne jest to, ja­kie są kon­se­kwen­cje twar­de­go ob­sta­wa­nia przy kul­tu­ro­wej wy­kład­ni nie­mal wszyst­kich na­szych spo­so­bów my­śle­nia i dzia­ła­nia… sami za­tem mu­si­my so­bie osta­tecz­nie od­po­wie­dzieć, w ja­kim świe­cie chcie­li­by­śmy żyć. A może jed­nak nie wszyst­ko jest kul­tu­ro­we?

Po kil­ku la­tach zaj­mo­wa­nia się tymi za­gad­nie­nia­mi, któ­rych efek­tem są ko­lej­ne roz­dzia­ły tej pra­cy, bę­dą­ce od­sło­na­mi wo­jen­nych ku­lis współ­cze­sno­ści, spi­sa­ne tak­że na pod­sta­wie wcze­śniej­szych przy­mia­rek i przy­bli­żeń róż­nych te­ma­tów (ze­staw tych tek­stów znaj­dzie Czy­tel­nik w bi­blio­gra­fii), pro­po­nu­ję pe­wien ogól­niej­szy, nie­do­sko­na­ły i z de­fi­ni­cji nie­do­koń­czo­ny fresk an­tro­po­lo­gicz­no-kul­tu­ro­znaw-czy, któ­ry, po­dob­nie jak moją po­przed­nią książ­kę Świat jako wię­zie­nie kul­tu­ry, naj­chęt­niej za­opa­trzył­bym pod­ty­tu­łem: Po­my­śle­nia II.

Mi­la­nó­wek, li­sto­pad 2012 rokuOd kontestacji do neoliberalnego Lewiatana

W prze­pięk­nej i mą­drej książ­ce Pen­sjo­nat pa­mię­ci Tony Judt roz­li­cza się mię­dzy in­ny­mi z okre­su lat sześć­dzie­sią­tych, cza­sów re­wo­lu­cji, kon­te­sta­cji i kontr­kul­tu­ry, waż­nych, for­mu­ją­cych lat wła­snej stu­denc­kiej mło­do­ści. Ko­niecz­nie mu­szę za­cy­to­wać ob­szer­ny frag­ment, jako że to, co wy­bit­ny hi­sto­ryk i in­te­lek­tu­ali­sta w nim po­ru­sza, wią­że się bez­po­śred­nio z tre­ścią ni­niej­sze­go roz­dzia­łu. Judt nie ma wąt­pli­wo­ści, że w la­tach sześć­dzie­sią­tych do­brze było być mło­dym, wszyst­ko zda­wa­ło się zmie­niać z nie­zna­ną do­tąd szyb­ko­ścią, a świat zdo­mi­no­wa­ny był przez mło­dych lu­dzi do­ko­nu­ją­cych re­wo­lu­cji na wszyst­kich moż­li­wych po­lach ży­cia. Ali­ści:

Spo­glą­da­jąc wstecz, nie mogę się po­zbyć uczu­cia, że coś prze­ga­pi­li­śmy. Uwa­ża­li­śmy się za mark­si­stów? Dla­cze­go więc nie było nas w War­sza­wie, dla­cze­go nie dys­ku­to­wa­li­śmy z wiel­kim Lesz­kiem Ko­ła­kow­skim i jego stu­den­ta­mi o ostat­kach ko­mu­ni­stycz­ne­go re­wi­zjo­ni­zmu? By­li­śmy bun­tow­ni­ka­mi? W ja­kiej spra­wie? Za jaką cenę? Na­wet ci nie­licz­ni od­waż­ni spo­śród mo­ich zna­jo­mych, któ­rzy mie­li na tyle pe­cha, że spę­dzi­li noc w aresz­cie, wra­ca­li prze­waż­nie na obiad do domu. Co wie­dzie­li­śmy o tym, ja­kiej od­wa­gi wy­ma­ga­ło wy­trzy­ma­nie ty­go­dni prze­słu­chań w war­szaw­skich wię­zie­niach, a po­tem wy­ro­ki – rok, dwa lub trzy lata dla stu­den­tów, któ­rzy od­wa­ży­li się upo­mnieć o rze­czy dla nas oczy­wi­ste?

Choć zna­li­śmy wiel­kie teo­rie hi­sto­rii, nie za­uwa­ży­li­śmy jed­ne­go z jej do­nio­słych zwro­tów. To w Pra­dze i War­sza­wie la­tem 1968 roku mark­sizm sam do­pro­wa­dził do tego, że osia­dał na mie­liź­nie. To zbun­to­wa­ni stu­den­ci z Eu­ro­py Środ­ko­wej pod­ko­pa­li, zdys­kre­dy­to­wa­li i oba­li­li nie tyl­ko kil­ka wa­lą­cych się re­żi­mów ko­mu­ni­stycz­nych, ale samą ideę ko­mu­ni­zmu. Gdy­by­śmy nie­co bar­dziej trosz­czy­li się o los idei, o któ­rych tak gład­ko de­ba­to­wa­li­śmy, zwró­ci­li­by­śmy może wię­cej uwa­gi na dzia­ła­nia i opi­nie lu­dzi do­ra­sta­ją­cych w ich cie­niu.

Ni­ko­go nie po­win­no drę­czyć po­czu­cie winy za to, że uro­dził się we wła­ści­wym miej­scu w od­po­wied­nim cza­sie. My z Za­cho­du by­li­śmy szczę­śli­wym po­ko­le­niem. Nie zmie­nia­li­śmy świa­ta – to on usłuż­nie zmie­niał się dla nas. Wszyst­ko wy­da­wa­ło się moż­li­we. W od­róż­nie­niu od dzi­siej­szej mło­dzie­ży nig­dy nie wąt­pi­li­śmy, że znaj­dzie­my cie­ka­we za­ję­cie, nie mu­sie­li­śmy więc mar­no­wać cza­su na coś tak de­gra­du­ją­ce­go jak „szko­ła biz­ne­su”. Więk­szość z nas pod­ję­ła po­ży­tecz­ną pra­cę w oświa­cie albo służ­bie pu­blicz­nej. Po­świę­ca­li­śmy ener­gię na dys­ku­sje o tym, co jest nie tak ze świa­tem i jak tę sy­tu­ację zmie­nić. Pro­te­sto­wa­li­śmy, i słusz­nie, prze­ciw temu, co nam się nie po­do­ba­ło. We wła­snych oczach by­li­śmy re­wo­lu­cyj­nym po­ko­le­niem. Szko­da, że prze­ga­pi­li­śmy re­wo­lu­cję²⁹.

Istot­nie, kie­dy my­śli się o „dłu­gich la­tach sześć­dzie­sią­tych”, któ­rych sym­bo­licz­ny kres na­stał w roku 1974, ma się na my­śli re­alia Sta­nów Zjed­no­czo­nych i Eu­ro­py Za­chod­niej. Tyl­ko nie­wie­lu z ów­cze­snych dzia­ła­czy po­li­tycz­nych No­wej le­wi­cy w ogó­le in­te­re­so­wa­ło się tym, co dzia­ło się po dru­giej stro­nie że­la­znej kur­ty­ny. Ta hi­sto­ria do­pie­ro bę­dzie opo­wie­dzia­na z per­spek­ty­wy dwóch róż­nych form kontr­kul­tu­ry i kon­te­sta­cji, z ja­ki­mi mie­li­śmy w isto­cie do czy­nie­nia w tam­tej go­rą­cej de­ka­dzie. Jed­ną ze stra­te­gii swo­iste­go „wy­pi­sa­nia się” z na­rzu­co­nej wi­zji rze­czy­wi­sto­ści w kra­jach tzw. blo­ku wschod­nie­go, obok jaw­nych pro­te­stów, o ja­kich wspo­mi­na Judt, było ba­ga­te­li­zo­wa­nie na­ka­zów i za­ka­zów wła­dzy, a tak­że tak­ty­ka mak­sy­mal­ne­go na­sy­ca­nia co­dzien­no­ści zna­ka­mi i sym­bo­la­mi iden­ty­fi­ko­wa­ny­mi z ową za­chod­nią rze­czy­wi­sto­ścią, o któ­rej ka­za­no lu­dziom my­śleć wy­łącz­nie w ne­ga­tyw­nych ka­te­go­riach ide­olo­gicz­nych. Anna Pel­ka słusz­nie za­tem za­uwa­ża, że to dzię­ki ta­kim po­sta­wom:

Do szczel­nie od­izo­lo­wa­nej Pol­ski prze­ni­ka­ły wzor­ce ży­cia z Za­cho­du, w szyb­kim tem­pie roz­po­wszech­nia­jąc się w spo­łe­czeń­stwie. Mło­dzi lu­dzie, któ­rzy po­ta­jem­nie słu­cha­li rock and rol­la, two­rzy­li wzo­rem Za­cho­du gru­py mu­zycz­ne i ubie­ra­li się po­dob­nie jak ich eu­ro­pej­scy ró­wie­śni­cy, or­ga­ni­zo­wa­li za­ba­wy, sprze­ci­wia­jąc się na­rzu­co­ne­mu sys­te­mo­wi³⁰.

Jak na­pi­sa­ła z ko­lei Al­do­na Jaw­łow­ska w swo­im tek­ście w książ­ce Wol­ność w sys­te­mie znie­wo­le­nia:

Ruch, któ­ry moż­na by po­rów­nać do kon­te­sta­cji ogar­nia­ją­cej kra­je za­chod­nie w la­tach sześć­dzie­sią­tych, po­ja­wił się u nas z pew­nym opóź­nie­niem. W Pol­sce jego roz­kwit przy­pa­da na pierw­szą po­ło­wę lat sie­dem­dzie­sią­tych. Zja­wi­sko to nie zo­sta­ło do tej pory sys­te­ma­tycz­nie zba­da­ne i opi­sa­ne. Brak rów­nież opar­tej na szer­szych ma­te­ria­łach pró­by ca­ło­ścio­we­go spoj­rze­nia na jego zna­cze­nie kul­tu­ro­we i kon­se­kwen­cje po­li­tycz­ne. Prze­sło­ni­ły je dra­ma­tycz­ne wy­da­rze­nia lat 1968 i 1970, któ­re wła­śnie dla­te­go, że były dra­ma­tycz­ne, za­pi­sa­ły się wy­raź­nie w pa­mię­ci zbio­ro­wej³¹.

I tak wła­ści­wie jest do dzi­siaj, wy­star­czy przyj­rzeć się wy­sy­po­wi pu­bli­ka­cji w czter­dzie­sto­le­cie mar­ca ’68 – aspekt po­li­tycz­ny cał­ko­wi­cie prze­sło­nił to, co dla an­tro­po­lo­ga naj­istot­niej­sze, a więc pro­ces osmo­tycz­ne­go prze­ni­ka­nia war­to­ści, norm i wy­obra­żeń sym­bo­licz­nych (a tak­że tę­sk­no­ty za kul­tu­rą ucie­le­śnio­ną w przed­mio­tach kon­sump­cji), z jaką mie­li­śmy do czy­nie­nia w po­wo­jen­nych re­aliach. W la­tach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych pro­ces ten obej­mo­wał wła­ści­wie wszyst­kie gru­py spo­łecz­ne i nie dało się już go po­wstrzy­mać jako fe­no­me­nu ma­so­we­go.

Nie wy­po­wia­dam się w tym miej­scu o kontr­kul­tu­rze (a więc nie bę­dzie mowy o - mi­to­lo­gi­zo­wa­nych dzi­siaj – pol­skich hi­pi­sach, o zja­wi­skach te­atral­nych, z krę­gu nauk hu­ma­ni­stycz­nych), ale o po­sta­wach kon­te­sta­cyj­nych, któ­re na­ra­sta­ły wraz z roz­sze­rza­niem się pro­ce­su osmo­zy kul­tu­ro­wej. Czym by­ła­by tak ro­zu­mia­na kon­te­sta­cja? Jed­na z de­fi­ni­cji po­wia­da, że kon­te­sta­cja (z fran­cu­skie­go con­te­sta­tion, z ła­ci­ny con­te­sta­tio – oświad­cze­nie, wzy­wa­nie na po­moc) to wszel­kie for­my kwe­stio­no­wa­nia słusz­no­ści bądź pra­wo­moc­no­ści przy­ję­tych tra­dy­cyj­nie po­glą­dów lub za­sad, na ogół oka­zy­wa­ne w spo­sób ma­ni­fe­sta­cyj­ny. Kon­te­sta­cja jako zja­wi­sko spo­łecz­ne po­ja­wia się w ru­chach po­li­tycz­nych i re­li­gij­nych. Znaj­du­je też czę­sto swój wy­raz w twór­czo­ści ar­ty­stycz­nej, np. li­te­rac­kiej, fil­mo­wej, te­atral­nej. Naj­czę­ściej ter­min kon­te­sta­cja ozna­cza pro­test, zwłasz­cza mło­dzie­ży, za­po­cząt­ko­wa­ny w Eu­ro­pie Za­chod­niej pod ko­niec lat sześć­dzie­sią­tych, prze­ciw­ko pa­nu­ją­cym sto­sun­kom spo­łecz­nym, in­sty­tu­cjom ta­kim jak np. Ko­ściół, ro­dzi­na, szko­ła, ar­mia oraz kon­sump­cyj­ne­mu sty­lo­wi ży­cia. Kon­te­sta­cja zwy­kle utoż­sa­mia­na jest z kontr­kul­tu­rą.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: