Kruger. Tygrys. Tom II - ebook
Kruger. Tygrys. Tom II - ebook
Marcin Ciszewski, autor bestsellerowego cyklu Wojna.pl (WWW) przedstawia Wilhelma Krügera.
Stworzono go, by zadziwiał Świat, lecz on ten Świat postanowił podbić.
Inteligentny, bezwzględny, drapieżny. Złodziej.
Doskonale przystosowany do czasów, w których przyszło mu żyć.
Rok 1919 na Ukrainie to był dziwny rok. Zmieniały się rządy, Ukraińców wypierali bolszewicy, tych - Biali Denikina,
potem Biali uciekali a do władzy ponownie dochodzili bolszewicy...
Krüger, uwikłany w sprawy rodzinne stara się uciec od polityki. Zostaje jednak zmuszony do opowiedzenia się po jednej ze stron.
W efekcie staje naprzeciw najbardziej złowrogiej i bezwzględnej organizacji policyjnej na świecie - wszechwładnej Czeka...
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64523-68-7 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To niesprawiedliwe, myślę.
On wie wszystko, zna każdy mój ruch, każdy gest i zamiar. Ja nie wiem niczego.
Po co tu jestem? Z jakiego powodu opowiadam nawet o takich wydarzeniach, o których za wszelką cenę chciałbym nie pamiętać? Kim jest mój rozmówca? Wędrowcem, jak ja? Przeznaczeniem? Klucznikiem do innego świata?
Starzec patrzy w płomienie. Drewno trzaska sucho. Gdyby nie to, cisza byłaby niemal absolutna. Nie słychać najcichszego szmeru. Jestem nigdzie. I wszędzie. Poza czasem i przestrzenią.
– Nasza wyprawa od początku wydawała mi się pozbawiona sensu – mówię półgłosem. Nie przychodzi mi to łatwo.
Starzec nadal wydaje się zafascynowany ogniem. Nic nie wskazuje, by doceniał mój wysiłek. Czeka. Zaczynam czuć złość, choć przez całe życie chlubiłem się tym, że niełatwo wyprowadzić mnie z równowagi.
– Nie dlatego, że Ewelina nie zasługiwała na pomoc – kontynuuję, tym razem nieco głośniej. Może wyrwę go z letargu. Może pójdę na skróty i skończę szybciej tę spowiedź. Zaczyna mnie ona męczyć. Dziwne, zważywszy, że nigdzie nie powinno mi się spieszyć. – Przeciwnie. Była członkiem zespołu.
– Więc czemu? – pyta, nadal na mnie nie patrząc. Płomień strzela iskrami. Noc jest głęboka i czarna. Siedzimy tu już wiele godzin, a nie sądzę, by miała skończyć się prędko.
– Przede wszystkim dlatego, że obliczałem szanse odzyskania dziewczyny jako minimalne. Ukraina jest wielka, Rosja wielokrotnie większa. Jeśli ktoś chce się schować, zniknie i nie znajdzie go nikt. Kończyła się wielka wojna, rozpalała wojna domowa, masy ludzkie przemieszczały się ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Dwoje ludzi w tym stogu siana nawet nie przypominało igły. Byli może jak sam jej czubek, tak mikroskopijny, że właściwie nie do zauważenia, drobinka kurzu porwana przez huragan.
– Krüger zdawał sobie sprawę z twojej nielojalności?
– Nie byłem nielojalny – protestuję, starając się nie okazać, jak bardzo boli mnie to określenie. – Bez wahania zaoferowałem mu pomoc. Uruchomiłem wszystkie kontakty.
– Ale w sercu czułeś żal.
Przez chwilę w milczeniu przeżuwam złość. Muszę się opanować, co nie jest łatwe. Z perspektywy takiej nocy jak dzisiejsza pewne, nawet odległe sprawy widać ze szczególną ostrością. Czy nie o to chodzi temu dziwnemu człowiekowi, który nagle stanął na mej drodze, gdy zdezorientowany i zrozpaczony błądziłem w ciemności?
– Nie wiem dlaczego – przyznaję.
– Wpadłeś na to później?
– Dużo później, choć sam nie wiem kiedy dokładnie. Czułem po prostu, że Krüger wymyka mi się z rąk. Szukałby Eweliny ze mną czy beze mnie. Podejmowałby takie decyzje, jakie tylko on uznawał za stosowne.
– To oczywiste.
– W tej sytuacji być może. W innych nie.
– Doroślał. A ty nie ułatwiłeś mu sprawy, opowiadając o rodzicach.
– Byłem mu to winny.
– Nie to mam na myśli. Wyjaśnienia mu się należały. Ale nadały inny sens jego życiu. Musiał zacząć się określać w nowych okolicznościach. Musiał zacząć myśleć o rzeczach, które dotychczas nawet nie przychodziły mu do głowy. Od momentu porwania Eweliny i twojej opowieści o rodzicach był zmuszony do wymyślenia się na nowo. A to nigdy nie przychodzi bez bólu.
Zastanawiam się. A Starzec, nietypowo, nie czeka, aż skończę.
– Czułeś bezsens poszukiwań – mówi. – I miałeś niewielką ochotę na podróż w towarzystwie człowieka, który pokazywał ci swą nową twarz. Traciłeś kontrolę, a na to nie byłeś przygotowany.
– To nie tak. Niezbyt wierzyłem w skuteczność poszukiwań, po prostu, ale ruszyłem w drogę i starałem się ze wszystkich sił. Można działać nawet bez wiary w sukces.
– Można. – Kiwa głową. Nie musi dodawać, że uważa takie działanie za sztukę dla sztuki. – Tylko zasadne pozostaje wtedy pytanie, kto wobec kogo był nielojalny, prawda? ■