Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Księgi Ewy. Pogranicze. Tom II - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
20 maja 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Księgi Ewy. Pogranicze. Tom II - ebook

Druga część cyklu Księgi Ewy – to przewrotne połączenie powieści dla nastolatków, dystopii i romansu.

Świat jest skuty lodem. Każdy członek społeczności, w której żyje nastoletnia Ewa, musi ściśle przestrzegać roli wyznaczonej przez tradycję. Nadane przez bogów prawo jest okrutne i bezwzględne, a każdy, kto ośmieli się je złamać, poniesie surową karę… Ewa dołącza do grona Archontów – kapłanów-przywódców Aerie – jako pierwsza kobieta od stu pięćdziesięciu lat. Pragnie znaleźć zabójców jej brata bliźniaka, Eamona, który zginął, próbując wyjaśnić tajemnice przeszłości Nowej Północy. Jako Archont dziewczyna wyrusza na poszukiwanie Reliktów – śladów minionych, mrocznych dziejów...

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-2223-2
Rozmiar pliku: 588 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Lukas stoi w najwyższym punkcie Pierścienia. Znajduje się na widoku, w miejscu bardzo ryzykownym za dnia, ale nie ma wyboru. Nie, jeśli chce widzieć Ewę. Sili się, by dojrzeć cokolwiek przez małe pęknięcie w lodowym dachu Basiliki. Jeżeli ustawi się pod odpowiednim kątem, być może podejrzy ceremonię, która odbywa się za kolorowymi witrażami lodowych okien. Możliwe, że ujrzy fragment srebrzystego płaszcza Kawalera. Może będzie to nawet rąbek białej sukni Ewy.

Przygotowując się na podmuch przenikliwego wiatru, Lukas zbliża się do krawędzi i spogląda na śnieżny gzyms. Podchodzi zbyt blisko, przez co qetrar obsuwa się po ścianie Pierścienia. Spadające kawałki lodu uderzają o siebie, powodując hałas, którego nie zignorowałby żaden ze Strażników Pierścienia. Nawet ten najbardziej leniwy.

Kucając za hałdą śniegu, Lukas spowalnia swój oddech i zastyga w bezruchu. Pochyla się nad zagłębieniem w nadziei, że jego czarna opończa z foczej skóry i ciemne włosy nie będą widoczne w cieniu. Poły okrycia trzepoczą na wietrze unalaq. Lukas chwyta opończę i przyciąga ją do ciała. W oczach Strażników Pierścienia, którzy są słabo wyszkoleni w pogranicznych metodach rozróżniania lodu i śniegu, będzie tylko cieniem. W końcu i tak nie jest dla nich niczym więcej.

Coraz głośniej słychać dudnienie niezdarnych kroków. Po tysiącach siników spędzonych na lodzie Lud Orlego Gniazda powinien być bardziej zwinny, jednak kroki przypominają raczej niedźwiedzie, nawet w tak ważnym dniu jak ten. Jest to jeden z przykładów na ich zależność od Pogranicza. Lud Orlego Gniazda musiałby głodować, gdyby nikt dla nich nie polował; jego członkowie wystraszyliby nawet całkiem głuchego królika.

Dźwięki kroków cichną w pobliżu kryjówki Lukasa.

Lukas wysuwa ze swojego plecaka łuk i kieruje go ku ziemi, by umieścić w nim strzałę. Jednym cichym ruchem napręża łuk i zbliża go do swojej twarzy. Trzyma go w ten sposób, przysłuchując się rozmowie Strażników Pierścienia.

– Wygląda na to, że lód odpadł z tego miejsca.

– Gzyms wydaje się słaby. Zapewne nie utrzymał pokrywy lodowej.

– A więc kawałki lodu odłamały się i odpadły same?

– Tak mi się wydaje.

– To możliwe, lecz Triada wydała ścisłe rozkazy dotyczące dzisiejszego dnia.

– Daj spokój. Musimy patrolować również całą pozostałą część obrzeża.

Głosy oddalają się, a kroki cichną. Lukas wydycha powietrze i opuszcza łuk, patrząc, jak jego oddech przemienia się w mroźne chmurki.

Odważa się wejść z powrotem do Pierścienia i spogląda w dół na Orle Gniazdo. Otwarte przestrzenie w centrum Pierścienia – zwykle gwarne – świecą pustkami. Wszyscy ludzie z Orlego Gniazda znajdują się wewnątrz Basiliki. Dla Lukasa to okrutne przypomnienie o tym, iż ceremonia nie jest dla tych z Pogranicza. Pogranicznicy są zawsze ellami, czyli na zewnątrz. Wyjątek stanowią ci, którzy przygotowują biesiadę.

Lukas czeka, patrząc przez swoje zlutowane metalowe cylindry. Blask słońca nasila się bez ostrzeżenia. Dzięki jasnym promieniom Lukas może spojrzeć przez szczelinę w dachu Basiliki. Widok jest ograniczony, ale dla niego zupełnie wystarczający.

Korowód Kawalerów, Panien, Lordów i Dam rozpoczyna rytualny pochód w Basilice – ten widok przypomina mu powolną wędrówkę góry lodowej po Zamarzniętych Morzach. Zimną i nieludzką. Lukas może dojrzeć jedynie białe i srebrzystoszare stroje, nie widzi twarzy. Ledwo słyszy ich śpiew. Przypomina mu on brzęczenie owadów w niezwykłą letnią noc. Nie jest pewny, jak uda mu się rozpoznać Ewę.

Rośnie w nim gniew, gniew na samego siebie. To on jest winien temu wszystkiemu. To przez jego zachowanie Ewa znalazła się w tej sytuacji. Wina spoczywa na jego barkach; nie ma znaczenia to, iż jego działania były ajurnama, nieuniknione. Kłamstwa nie dały mu innego wyboru. Niczego nie pragnie bardziej niż tego, by posłać jedną ze swych strzał prosto w lodową paradę i zatrzymać tym samym ceremonię zaślubin z nudnym Kawalerem. Jednakże teraz może być tylko świadkiem całego wydarzenia.

W tym momencie widzi je. Długie kasztanowe włosy opadające kaskadą na tył białej sukni. Ewa. Jego Ewa.

Nie, ona jest kimś więcej. Należy nie tylko do niego. Jest angakkuq. Tą, która zapoczątkuje prawdziwe Uzdrowienie, tą, która stopi morza kłamstw i zniszczy to miejsce raz na zawsze.I Junius 20 Rok 242 p. U.

Stoję na tyłach Basiliki i czekam. Obserwuję, jak wszyscy moi przyjaciele, wszyscy dobrze urodzeni mieszkańcy Orlego Gniazda, idą w kierunku nawy. Wyglądają przy tym jak olśniewające morze bieli i srebra. Wyszukane męskie szaty ze zwierzęcych futer wybielone są przez Matkę Słońce; okazałe kobiece suknie uszyte z niefarbowanych materiałów, oczyszczane kością słoniową, ozdobione są niezwykłą srebrną nicią, która błyszczy jak nowa.

Stroje te mogą być noszone jedynie na tę szczególną okazję, ceremonię Zaręczyn.

Z wyłączeniem Dnia Unii, gdy Panna i jej Kawaler noszą jedynie ubrania w kolorze niebieskim, Zaręczyny są jedyną okazją, kiedy Prawo zezwala całemu Ludowi Orlego Gniazda na odstąpienie od zwyczajnych, ponurych czerni i brązów. Tylko wtedy Prawo pozwala skupić się na przyszłości – Uniach i dzieciach – zamiast wspominania okrutnej przeszłości. Tego wyjątkowego dnia my, Lud Orlego Gniazda, zbieramy się na połaci najczystszego śniegu, błagając bogów o kolejną szansę dla ludzkości.

Promienie Słońca wlewają się przez lodowe okna wymalowane w symbole Ojca, Matki i Uzdrowienia. Ten dzień jest niezwykle ciepły, nawet jak na wiosnę. Ciepło sprawia, że ściany topnieją, zupełnie jakby to sama Słońce płakała kolorowymi łzami.

Oto ja w centrum całego wydarzenia, jak gdybym była ofiarą składaną bogom. Spętany, mlecznobiały symbol nadziei na drugą szansę dla ludzkości. Ale ja jestem oszustką.

Posyłam mój panieński uśmiech mieszkańcom Orlego Gniazda – wiem, że oni wszyscy na mnie patrzą – lecz tak naprawdę mam ochotę płakać razem ze Słońcem. Nie dlatego, że moim Narzeczonym jest Jasper. Jest on najlepszym z Kawalerów i jestem pewna tego, iż mnie kocha. Mam szczęście, ponieważ miłość nie jest żadnym warunkiem, jeśli chodzi o Unię. W rzeczywistości jest to rzadkość i mam nawet poczucie winy, wiedząc, co czuje do mnie Jasper. W końcu całe nasze Zaręczyny zaczęły się od podstępu.

Prawdziwym powodem mojego płaczu jest to, iż mam żałobę po dawnej Ewie. Kiedyś byłam szczerym dzieckiem, bawiłam się z moim bratem bliźniakiem, Eamonem, zanim zginął, spadając z Pierścienia. Byłam ufną Panną dążącą do chwały podczas Prób, których podjęłam się w imię zmarłego brata. Stawałam w tych świętych murach i czciłam bogów całą moją duszą.

Nigdy więcej. Jedna noc z Lukasem na ziemiach Pogranicza stopiła całą tę niewinność.

Zmiana muzyki powoduje, że otrząsam się z ponurych myśli. Donośny śpiew Basilikonów zyskuje więcej wymiarów, staje się bardziej intensywny. Kierowane do bogów wielogłosowe prośby o błogosławieństwo dla tej Unii – same głosy, w Basilice nie ma instrumentów – są coraz głośniejsze. Spoglądam na Wielkiego Basilikona, który kiwa głową w moją stronę.

To znak dla mnie.

Zbieram całą swoją odwagę, unoszę fałdy mojej białej sukni, ciężkiej od haftów i paciorków, i robię pierwszy krok w kierunku nawy. Srebrna i złota kula – symbole Ojca Ziemi i Matki Słońce – patrzą na mnie z prezbiterium. Nagle mam wrażenie, jakby bogowie przejrzeli mój podstęp na wylot. Na samą myśl o tym, że mogliby mnie osądzić, przechodzi mnie dreszcz.

W tym momencie wkradają się wątpliwości. Strach znika, a zamiast niego pojawia się coś, czego nie potrafię nazwać. To nowe uczucie przyprawia mnie o mdłości. Czy bogowie w ogóle istnieją? Wierzyłam w Ojca i Matkę przez tak długi czas, a teraz mam wątpliwości.

Gdy kroczę nawą, widzę uśmiechy moich przyjaciół i sąsiadów, a także nieznajomych mieszkańców Orlego Gniazda. Setki, a może nawet tysiące twarzy wpatrzonych we mnie z radością. Jestem kamieniem węgielnym dla ich nadziei. Za chwilę stanę się nową Narzeczoną Panną, a przecież już jestem dla nich najnowszym Archonem. Jestem kimś wyjątkowym, nowym. Jestem darem od bogów.

Nie zwalniając kroku, obdarowuję morze twarzy nieśmiałym uśmiechem. Pamiętam przy tym, by wzrok trzymać spuszczony z panieńską skromnością. Prawdę mówiąc, nie mam odwagi spojrzeć nikomu w twarz. Boję się, że oczy ujawnią moje prawdziwe intencje, powód, dla którego brnę w ten podstęp. Jedynie ja znam swoją prawdziwą misję: muszę dowiedzieć się, kto z nich zabił mojego brata.II Junius 24 Rok 242 p. U.

Ciasne wiązania mojej sukni się rozluźniają. Wzdycham z ulgą, a moja Towarzyszka Katja rozwiązuje gorset. Byłam zasznurowana w ponurą suknię z Basiliki od pierwszego dzwonu o poranku i cierpiałam w niej aż do ostatniego podczas nabożeństw, które błogosławiły mnie jako Archona. W końcu mogę oddychać.

Wrzosowo-szara suknia opada na podłogę, a ja sięgam po mój uniform Archona z czarnej foczej skóry. Tunika, spodnie i płaszcz wyglądają prawie tak samo jak podczas Prób, poza tym, że teraz są dużo czystsze i zostały ozdobione symbolem Triady.

Przesuwam palcem po czerwonym ściegu. Wygląda jak doskonałe rękodzieło mojej matki. Ma Archona, którego tak bardzo pragnęła. Jednak nie tego, którego się spodziewała.

Jak wyglądałby ten dzień, gdyby Eamon nie zginął? Czy pomagałabym mu w przygotowaniach przed pierwszym dniem szkolenia na Archona? Czy byłabym zaręczona z Jasperem i gotowa na wkroczenie w życie takie, jakie wiedzie moja matka? Mimo iż nigdy nie chciałam w niczym przypominać mojej matki, wybrałabym tę drogę, gdyby to miało zwrócić mi brata.

Widząc, że przystaję, Katja podchodzi do mnie. Wytrzepując uniform, przytrzymuje spodnie, abym mogła je włożyć. Zabieram je od niej.

– W porządku, Katju. Poradzę sobie sama.

– O nie, Pani Margret nigdy by mi tego nie wybaczyła.

– Jesteś Towarzyszką Pani Margret czy moją, Katju?

Jej ciało sztywnieje.

– Twoją.

– Jeśli nie powiesz Pani Margret, że ubrałam się sama, to ja też jej tego nie powiem – wtrąciłam.

Ton mojego głosu jest surowy, ale się uśmiecham.

Katja się waha. Moja prośba z pewnością wykracza poza granice Prawa. Sekrety nie są nigdy, przenigdy dozwolone. Ale teraz jestem Archonem i rozporządzam również Prawem.

Kiwając głową, zaczyna się kłaniać.

– Dobrego dnia, Panno – przerywa nagle.

Nie jest pewna tego, jak powinna się do mnie zwracać. Nikt nie jest pewny.

Próbuje więc znowu:

– Dobrego dnia… Archonie.

Zmuszam się do śmiechu. Muszę rozluźnić tę sytuację.

– Po prostu nazywaj mnie Ewą. Tak będzie dużo prościej.

Wycofując się z pokoju ze spuszczoną głową, Katja mamrocze:

– Nie mogłabym tego zrobić.

Oczywiście to ona ma rację, a ja spowodowałam jedynie to, że stała się jeszcze bardziej skrępowana. Takiej poufałości pomiędzy ludźmi z Pogranicza i ludźmi z Orlego Gniazda zabrania Prawo. Katja zostałaby ukarana zarówno przez mieszkańców Pogranicza, jak i Orlego Gniazda, gdyby ktokolwiek ją usłyszał. Nie wspominając już o tym, że poufałość między mną a Lukasem była dużo większa.

Starając się nie zwrócić do mnie w żaden sposób, Katja zamyka drzwi za sobą.

Będąc sama przez kilka tyknięć, klękam na podłodze obok mojego łóżka. Wsuwam rękę pod luźną deskę w podłodze i przesuwam palce przez szczelinę pod spodem, aż wyczuwam mój skarb: amulet Elizabet. Lukas nauczył mnie, że właściwa nazwa tego naszyjnika to pendrive, ale dla mnie będzie to zawsze amulet, ponieważ Elizabet miała go na szyi tej nocy, gdy umarła. Włożyła w niego swoje nadzieje i marzenia, przez co stał się magiczny.

Wkładam amulet na szyję. Nie zważając na ryzyko, chcę, aby Elizabet była ze mną podczas mojego pierwszego dnia w roli Archona. W końcu to dzięki niej jestem teraz w tym miejscu. A tak naprawdę to dzięki niej i Eamonowi.

Wciągając czarną tunikę przez głowę, zakrywam dekoltem moją sekretną zdobycz. Później wkładam spodnie z foczej skóry i płaszcz. Wydają się tak lekkie i wygodne po długich sinikach spędzonych w sukniach. Pamiętam, jak dziwnie czułam się w uniformie, gdy miałam go na sobie po raz pierwszy podczas Prób. Teraz wolę nosić właśnie uniform.

Tylko ten jeden raz chciałabym mieć lustro, aby móc zobaczyć swoje odbicie. Czuję się zupełnie inaczej niż wtedy, gdy stałam na początku tej drogi. Jestem pewna, że mam to wypisane na twarzy. Jednak od kiedy po powrocie z Prób zwróciłam mojemu ojcu jedyne lustro w Orlim Gnieździe, po raz kolejny mogę jedynie zgadywać, jak wyglądam. Ojciec zdecydował się nie odkładać go na półkę nad kominkiem w naszym domu, zamiast tego zamknął je w swoim prywatnym skarbcu. Ostatecznie to jego drogocenny Relikt zapewnił mu świętą pozycję Wielkiego Archona. Mimo że nigdy o tym nie rozmawialiśmy, zarówno ojciec, jak i ja wiemy, że lustro pomogło mi podczas Prób, a wszystko to dzięki Lukasowi. To on nalegał, bym je wzięła, wiedząc, że może być dla mnie narzędziem, a nie tylko świadectwem próżności. Ojciec się zgodził, naruszając wszystkie prawa, w które wierzymy. Wiedział, że lustro może uratować mi życie. Zastanawiam się, jak wiele jeszcze wie o mądrościach Pogranicza.

Biorę głęboki wdech, stojąc na górze schodów. Moi rodzice będą czekali na dole, pragnąc wysłać mnie z błogosławieństwem na mój pierwszy dzień treningu na Dworze Archonów. Schodzę po schodach z przeświadczeniem, że ani nie czuję się, ani też nie jestem zaskoczona tym, iż Jasper również na mnie czeka.

– Twój Narzeczony chciał się pożegnać – ogłosiła moja matka w imieniu Jaspera, tak jakby to on był pomysłodawcą tego spotkania.

Oczywiście to ona je zaaranżowała. Wykorzystuje każdą szansę, by uwięzić mnie w roli Narzeczonej, a nie Archona.

Spoglądam na Jaspera, jest tak przystojnym i szarmanckim blondynem. Posyła mi mały, znaczący uśmiech – rozumie moją matkę prawie tak dobrze jak ja – i bierze mnie za rękę. Teraz, gdy jesteśmy Narzeczonymi, wolno nam dotykać się w taki ograniczony sposób.

– Cieszę się, że przyszedłeś – mówię.

Naprawdę się cieszę. Po odgrywaniu tak wielu niepasujących do mnie ról w ciągu ostatnich tygodni odczuwam ulgę, będąc z kimś, kto rozumie co nieco z prawdy. Tylko on wie, jak naprawdę doszło do naszego Narzeczeństwa, które zostało ustalone pod migoczącym światłem gróźb Strażników Pierścienia, a nie narodziło się z namiętnej chwili na wieżyczce, jak opowiadaliśmy naszym rodzicom. Oni uwierzyli nam lub przynajmniej udawali, że wierzą. Dla nich była to ulga albo radość. Albo i to, i to. Dla nas zresztą również. Po tym wydarzeniu Jasper i ja wpadliśmy w wir uczt i nabożeństw w Basilice, które uwieńczone zostały ceremonią Zaręczyn tak huczną, że w porównaniu z nią uczty z okazji Unii mogą wydać się rozczarowujące.

Ściskam jego rękę. Obecność Jaspera dodaje mi dzisiaj otuchy. On rozumie również, że niezależnie od tego, jak ciężko walczyłam w imieniu Eamona o Wawrzyn Archona podczas Prób, wciąż mam mieszane uczucia. Sądzi jednak, że moja konsternacja wynika z żałoby po bracie. Nie wie nic na temat strachu, który odczuwam jako angakkuq. Jak miałam mu powiedzieć o tym, że ludzie z Pogranicza wierzą w moją świętą rolę, nie wyjawiając przy okazji zbyt wiele? Ledwie sama przed sobą mogę przyznać, że ich wierzenia są prawdziwe lub co tak właściwie mogą one znaczyć.

Moje myśli wracają do tej dziwnej nocy – sekretna wyprawa do ziem Pogranicza, do babki Lukasa. To, co powiedziała, wciąż wydaje się szalone: że jestem angakkuq, szamanem i mediatorem między Ziemią a światem duchów. I że Pogranicze czekało na mnie, na poszukiwacza prawdy, od ponad jednego pokolenia. Zwykle nie sprzeciwiam się Starszym – prawo jest jasne, jeśli chodzi o szacunek – ale w chwili, kiedy przyjmuję obowiązek odkrycia prawdy i dokonania zmian, jeśli zajdzie taka potrzeba, muszę odmówić przyjęcia tytułu angakkuq.

Jeśli wierzenia religijne mieszkańców Orlego Gniazda są nieprawdziwe, w co zaczynam wierzyć, czy nie znaczy to, że wierzenia ludzi z Pogranicza również mogą być fałszywe? Znów myślę o lustrze mojego ojca. Wierzy w coś, w co wierzą również oni, mimo że nigdy nie mógłby się do tego przyznać. Jakie sekrety jeszcze ukrywa?

Jednak nawet jeśli nie wierzę w to wyobrażenie angakkuq, nie znaczy to, że Pogranicze również zrezygnuje z tego pomysłu. Liczą na mnie, nawet jeśli ich motywy oparte są na jakimś szalonym marzeniu. Na swoich barkach czuję ich oczekiwania tak samo mocno jak swoje.

– Niech bogowie będą z tobą – powiedział Jasper.

Jego słowa na początku mnie zaskoczyły. Składały się na rytualne błogosławieństwo tych kilku, którym wolno podróżować poza Pierścieniem. Kieruję się w stronę Dworu Archonów. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jego słowa są trafne. To początek pielgrzymki, która równie dobrze może mnie pozbawić wygód i poczucia bezpieczeństwa, jakie daje Orle Gniazdo.

– Niech bogowie będą również z tobą – odpowiedziałam.

Dzisiaj rozpoczyna się także jego podróż. Zacznie trenować do Kuźni, konkursu, który ma wyłonić nowego Strażnika Prawa. Jeśli wygra, dołączy do jednej z trzech rządzących grup w Triadzie, tej odpowiedzialnej za egzekwowanie Prawa. Przychodzi mi na myśl, nie po raz pierwszy, że nasza Unia będzie silna.

Stoimy razem przez dłuższą chwilę.

Mój ojciec odkasłuje.

– Ewo, musimy iść. Twoi towarzysze Archoni oczekują ciebie. I mnie.

– Twój brat nie spóźniłby się pierwszego dnia jako Archon – wtóruje moja matka.

Ona najwyraźniej świetnie wie, jak do mnie dotrzeć. Na wspomnienie o Eamonie próbuję puścić rękę Jaspera, ale jego palce wciąż oplatają moje. Nie chce mnie zostawić.

– Bądź ostrożna, Ewo – szepcze.

Uśmiecham się do niego.

– Prawdopodobnie zobaczymy się w tym tygodniu – odszeptuję.

Nic nie jest jednak pewne. Mogę przez miesiące trenować na Dworze Archonów za dnia i jeść kolację w domu wieczorami, lub mogę zostać wysłana na wykopaliska na Zamarznięte Brzegi jeszcze w najbliższy południowy dzwon.

– Ewo – powtarza mój ojciec tonem niecierpiącym zwłoki.

Jasper puszcza moją rękę. Mój ojciec i ja kierujemy się do drzwi. Spoglądam za siebie i uderza mnie niespotykana natura tej chwili. To pierwszy raz w historii Orlego Gniazda, gdy Panna zostawia swojego Kawalera w domu, by udać się na szkolenie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: