Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Leningrad. Oblężenie i symfonia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 stycznia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Leningrad. Oblężenie i symfonia - ebook

Jak za pomocą zoomu kamery filmowej [Moynahan] przybliża czytelnikom oblężonych cywilów, oddziały żołnierzy zamarzające na obrzeżach miasta i wysiłki Szostakowicza, by osadzić wojenne doświadczenia w muzyce tworzonej we względnym bezpieczeństwie ewakuacji […]. Leningrad. Oblężenie i symfonia przywraca do życia miasto, które nie zgodziło się umrzeć. – „The New York Times Books Reviews

Niezwykłe okoliczności powstania VII Symfonii, jednego z najsłynniejszych dzieł Dymitra Szostakowicza, tworzonego w oblężonym
w
1942 roku przez Niemców Leningradzie i jego mieszkańcach umierających masowo z głodu. Opowieść o utworze, który stał się symbolem nieugiętego miasta i propagandową wizytówką ZSRR. To także historia genialnego kompozytora, żyjącego w strachu zarówno przed wrogimi wojskami, jak i funkcjonariuszami własnej ojczyzny, oraz artystów prześladowanych przez siepaczy stalinowskiego reżimu.

Moynahan sugestywnie i plastycznie obrazuje dramat oblężonego miasta i ludzi, mistrzowsko łącząc losy pojedynczych postaci
z
doskonale nakreślonym tłem historycznym.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-2391-8
Rozmiar pliku: 6,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dramatis personae

Achmatowa Anna (1889–1966) – genialna poetka, której poemat Requiem w przejmujący sposób przedstawia tragedię stalinowskiego terroru. Jej pierwszy mąż Nikołaj Gumilow, z którym miała syna Lwa, został rozstrzelany przez tajną policję (Czeka). Syn oraz trzeci mąż Nikołaj Punin zostali zesłani do łagrów. Przyjaciółka Szostakowicza, któremu zadedykowała kilka wierszy.

Bergholc Olga (1910–1975) – poetka, niezwykle silna kobieta; mimo że była w ciąży, została aresztowana w okresie czerwonego terroru w 1936 roku; bita w trakcie przesłuchań, straciła dziecko. Podczas oblężenia Leningradu prowadziła audycje radiowe, które w najtrudniejszych miesiącach podtrzymywały na duchu mieszkańców i umacniały ich morale.

Beria Ławrientij (1899–1953) – szef NKWD w latach 1938–1953. Sadysta i gwałciciel. Podobnie jak jego poprzednik Nikołaj Jeżow, został w końcu usunięty ze stanowiska, poddany torturom i stracony.

Bogdanow-Bieriezowski Walerian (1903–1971) – kompozytor i muzykolog, student Konserwatorium. Bliski przyjaciel Szostakowicza, zwłaszcza w latach dwudziestych. Autor wspomnień z czasów oblężenia.

Chaczaturian Aram (1903–1978) – wraz z Szostakowiczem i Siergiejem Prokofiewem zaliczany do trójki wielkich kompozytorów radzieckich oskarżanych o „formalizm”.

Charms Daniił (1905–1942) – surrealista, absurdysta, autor opowiadań humorystycznych i fantastycznych. Aresztowany w 1931 roku, następnie zwolniony; później, pisując jedynie do czasopism dla dzieci, żył w skrajnej biedzie i cierpiał głód. W roku 1941 aresztowany ponownie za „zdradę ojczyzny”, zmarł z wycieńczenia i głodu w więzieniu.

Eliasberg Karł (1907–1978) – dyrygent Orkiestry Symfonicznej Leningradzkiego Radia. „Nigdy tego nie zagramy”, powiedział, kiedy partytura VII Symfonii trafiła (drogą lotniczą) do oblężonego miasta. W ciągu zimy stracił bowiem połowę swoich muzyków, którzy zginęli w wyniku ostrzału artyleryjskiego lub zmarli z głodu; reszta utrzymywała się przy życiu wyłącznie dzięki specjalnym racjom żywnościowym. Premiera symfonii okazała się wielkim sukcesem.

Glikman Izaak (1911–2003) – bliski i zaufany przyjaciel Szostakowicza, czasami nieoficjalnie występujący w roli jego prywatnego sekretarza; obaj prowadzili ze sobą bardzo ożywioną korespondencję. Krytyk, profesor Konserwatorium Leningradzkiego.

Glinka Władisław (1903–1983) – elegant, naukowiec, kurator i archiwista w leningradzkim Ermitażu; udało mu się przeżyć, mimo że wywodził się z jednej z najbardziej znanych w carskiej Rosji rodzin.

Głazunow Aleksandr (1865–1936) – kompozytor, dyrektor Konserwatorium w latach 1906–1928 (po wybuchu I wojny światowej Sankt Petersburg zmienił nazwę na Piotrogród, a następnie, w 1924 roku, na Leningrad). Nauczyciel i protektor młodego Szostakowicza; w okresie głodu, jaki zapanował po wybuchu wojny domowej, wystarał się dla niego o specjalne racje żywnościowe. W 1928 roku wyemigrował do Paryża.

Inber Wiera (1890–1972) – córka wydawcy, mieszkała między innymi w Paryżu. Pisarka i poetka, autorka wspomnień z okresu oblężenia, kiedy to jej wiersze były regularnie czytane w leningradzkim radiu.

Izwiekow Boris (1891–1942) – profesor, dziekan wydziału geofizyki w Państwowym Instytucie Politechnicznym w Leningradzie, znany klimatolog. Aresztowany przez NKWD 3 lutego 1942 roku, przesłuchiwany na konwejerze, skazany na śmierć za działalność kontrrewolucyjną i zdradę.

Jagoda Gienrich (1891–1938) – szef NKWD w latach 1934–1936. W grudniu 1934 roku, wkrótce po zamordowaniu Kirowa, razem ze Stalinem rozpętał w Leningradzie czerwony terror. Nadzorował procesy pokazowe starych bolszewików, aż sam został stracony w rezultacie podobnego procesu, jaki mu wytoczono.

Jeżow Nikołaj (1895–1940) – szef NKWD w latach 1936–1938. Zielonooki, niski mężczyzna – zaledwie sto pięćdziesiąt trzy centymetry wzrostu – nazywany „Krwawym Karłem”. Za jego czasów stalinowski terror przybrał największe nasilenie i zyskał miano jeżowszczyzny. Tak jak on kazał torturować i rozstrzelać swojego poprzednika na tym stanowisku, tak samo obszedł się z nim jego następca Ławrientij Beria.

Kriukow Andriej (1929–2015) – profesor i muzykolog. W czasie oblężenia jako uczeń jednej z leningradzkich szkół prowadził zapiski w dzienniku. Główny autorytet w kwestiach dotyczących okoliczności premiery VII Symfonii.

Krużkow Nikołaj (1911–1966) – oficer leningradzkiego NKWD prowadzący przesłuchania w Wielkim Domu.

Majakowski Władimir (1893–1930) – poeta futurysta, dramaturg, aktor. W 1929 roku, współpracując z reżyserem Wsiewołodem Meyerholdem, Szostakowicz napisał muzykę do jego sztuki teatralnej Pluskwa. W roku następnym Majakowski zabił się strzałem z pistoletu.

Meyerhold Wsiewołod (1874–1940) – aktor i reżyser teatralny o niezwykłej energii i pomysłowości. W 1928 roku, podczas wspólnej pracy nad operą Szostakowicza Nos, zaprosił kompozytora do Moskwy i z żoną, aktorką Zinajdą Rajch, gościł go w ich mieszkaniu. Bronił Szostakowicza przed atakami na inną jego operę, Lady Makbet mceńskiego powiatu. Następnie aresztowany, torturowany i rozstrzelany. Zinajda Rajch została zamordowana.

Mierieckow Kiriłł (1897–1968) – generał, dowódca armii, któremu udało się przeżyć wojnę. Aresztowany po jej wybuchu i torturowany, „przyznał się do winy”, obciążając również tych, których Beria kazał wcześniej rozstrzelać. Zwolniony z więzienia, został dowódcą 4. Armii walczącej w okolicach Leningradu. W grudniu 1941 roku udało mu się odbić Tichwin, nie zdołał jednak zapobiec masakrze swoich oddziałów na Froncie Wołchowskim wiosną i latem 1942 roku.

Mrawinski Jewgienij (1903–1988) – dyrygent, niedoświadczony i mało znany przed tym, jak powierzono mu poprowadzenie wykonania przez orkiestrę Akademickiej Filharmonii Leningradzkiej entuzjastycznie przyjętej V Symfonii Szostakowicza. W czasie wojny został ewakuowany wraz z orkiestrą na Syberię.

Oborin Lew (1907–1974) – bliski przyjaciel Szostakowicza z lat studenckich. Pianista i kompozytor.

Słonim Ilja (1906–1973) – rzeźbiarz, przyjaciel Szostakowicza. Pracował nad popiersiem kompozytora, kiedy ten pisał VII Symfonię.

Sollertinski Iwan (1902–1944) – lingwista, klasycysta i erudyta, dyrektor artystyczny Filharmonii; wygłaszane przezeń przed koncertami mowy często zachwycały publiczność bardziej niż sama muzyka. Pokrewna dusza Szostakowicza, z którym pozostawał w „zwariowanej przyjaźni”, jak mawiała młodsza siostra kompozytora, i z którym zawsze „żartowali i śmiali się”.

Szostakowicz Maria (1903–1973) – starsza siostra kompozytora. „Cały nasz świat zawalił się w ciągu jednej nocy”, powiedziała, kiedy w 1936 roku NKWD przyszło po jej męża Wsiewołoda Frederiksa. Ten wybitny fizyk został zesłany do łagru, gdzie podupadłszy na zdrowiu, wkrótce zmarł. Marii zabroniono dalej mieszkać w Leningradzie. W tym samym czasie aresztowana została także Sofia Warzar, teściowa kompozytora, matka jego pierwszej żony, Niny.

Szostakowicz Sofia (1878–1955) – matka kompozytora. Urodzona na Syberii. Jako młoda dziewczyna tańczyła dla carewicza. Utalentowana pianistka, zaczęła uczyć swojego syna gry na fortepianie, kiedy skończył dziewięć lat.

Szostakowicz Zoja (1908–1990) – młodsza siostra kompozytora.

Tuchaczewski Michaił (1893–1937) – marszałek, wybitny strateg wojskowy. Zajmował się po amatorsku konstruowaniem skrzypiec i grą na tym instrumencie; wielki admirator Szostakowicza i jego bliski przyjaciel. Aresztowanie Tuchaczewskiego, jego torturowanie i egzekucja ściągnęły na kompozytora wielkie zagrożenie.

Żdanow Andriej (1896–1948) – od zamordowania Kirowa aż do okresu powojennego absolutny władca partyjny w Leningradzie, w którym organizował liczne czystki. Prywatnie interesował się muzyką – szef tajnej policji Ławrientij Beria nazywał go „Pianistą” – co oczywiście nie mogło wyjść na dobre Szostakowiczowi. Żdanow prześladował kompozytora za jego „formalizm” – zarzut ten mógł doprowadzić do zesłania do łagru lub skazania na śmierć.

Uwertura

Premiery muzycznej, która mogłaby się z nią równać, nie było nigdy przedtem ani potem. I oby Bóg dał, żeby nie było jej już nigdy więcej.

Wojska niemieckie znajdowały się w odległości niecałych dwunastu kilometrów od gmachu Filharmonii, kiedy późnym popołudniem w niedzielę, 9 sierpnia 1942 roku, wykonano po raz pierwszy VII Symfonię Dmitrija Dmitrijewicza Szostakowicza w mieście, któremu była ona dedykowana. Leningrad znajdował się w stanie oblężenia od czasu, kiedy 14 września 1941 roku Niemcy odcięli ostatnie połączenie lądowe z miastem.

Szostakowicz przystąpił do pisania symfonii w połowie lipca 1941 roku, gdy Niemcy zaczęli zaciskać pierścień wokół miasta. Na początku października został z żoną, dwójką małych dzieci i dwiema pierwszymi częściami symfonii ewakuowany drogą lotniczą z Leningradu do Moskwy. Stamtąd wszyscy udali się na wschód, do Kujbyszewa nad Wołgą.

Po ukończeniu symfonii, która otrzymała nazwę Leningradzka, dzieło wykonywano w Związku Radzieckim, a także w Londynie i Nowym Jorku, wszędzie spotykało się z entuzjastycznym przyjęciem. Podczas koncertu w Moskwie pisarka Olga Bergholc zobaczyła na estradzie wątłą, chłopięcą postać kompozytora, który kłaniał się widowni, nagradzany burzą oklasków. „Spojrzałam na niego – pisała – małego, drobnego mężczyznę w dużych okularach, i pomyślałam: «Przecież ten człowiek jest potężniejszy od Hitlera»”.

Ale muzyka Szostakowicza mogła wzbudzić największy rezonans, stać się rzeczywistą siłą zdolną stawić opór nazistom – których Rosjanie nazywali „hitlerowcami” – tylko wówczas, gdyby została wykonana w udręczonym i krwawiącym Leningradzie. Wobec tego władze wydały odpowiednie rozkazy, zgodnie z którymi taki koncert miał się tam odbyć „za wszelką cenę”.

Partyturę dostarczono ponad niemieckimi liniami do Leningradu specjalnym samolotem, który podszedł do lądowania od strony jeziora Ładoga, lecąc tuż nad jego falującymi wodami. Ten wielki zbiornik wodny, położny na wschód od miasta, stanowił jego jedyne połączenie z Kontynentem^(I) – jak leningradczycy nazywali resztę swojego kraju – zimą po jego zamarzniętej powierzchni jeździły ciężarówki, kiedy zaś lód ustąpił, transport odbywał się za pomocą barek.

„Kiedy zobaczyłem partyturę – powiedział Karł Eliasberg, któremu powierzono zorganizowanie koncertu – pomyślałem: «Nigdy nie uda nam się tego zagrać», miałem bowiem przed sobą cztery grube tomy muzyki”. Rzeczywiście, dzieło było ogromne: 252 strony partytury i 2500 stron orkiestracji; całość trwała godzinę i dwadzieścia minut. Wymagało ono orkiestry złożonej ze stu pięciu muzyków, pośród nich batalionu instrumentów smyczkowych. Eliasberga najbardziej niepokoiła jednak kwestia obsady instrumentów dętych, zarówno drewnianych, jak i blaszanych, ze względu na słabe płuca wygłodzonych muzyków.

Muzycy Filharmonii Leningradzkiej, najwybitniejszej orkiestry w mieście, byli niedostępni. Przed oblężeniem zostali ewakuowani do Nowosybirska na Syberii. Wraz z nimi miasto opuścił Jewgienij Mrawinski, który wcześniej prowadził premierowe wykonania V i VI Symfonii Szostakowicza. W Leningradzie pozostali jedynie muzycy podległej Radiokomitetowi orkiestry radiowej, którą dyrygował Eliasberg.

Zimą 1941–1942 straciła ona ponad połowę muzyków. Ci, którym udało się przeżyć, byli osłabieni i skrajnie zestresowani. Podczas trzech zimowych miesięcy w mieście – w którym dzienna racja żywnościowa wynosiła mniej niż kromkę chleba złej jakości, a temperatura spadała do –28 stopni Celsjusza – z głodu i zimna zmarło ćwierć miliona osób. Wiele innych zginęło od odłamków pocisków artyleryjskich i bomb. Ciała, często umieszczane na pomalowanych na kolorowo małych dziecięcych sankach, zwożono do masowych grobów. Saperzy za pomocą dynamitu przygotowywali w zmrożonej ziemi doły, do których wrzucano zwłoki. Ci mieli szczęście.

Kiedy nadeszła wiosna i zrobiło się cieplej, na ulicach i chodnikach spod topniejącego śniegu zaczęły wyłaniać się ciała tych, których nie zdołano pochować. Dochodziło do aktów kanibalizmu. „Oderwane od zwłok nogi, z których ktoś powycinał mięso – wspominał klarnecista Wiktor Kozłow. – Fragmenty zwłok z odciętymi piersiami. Przez całą zimę znajdowały się pod śniegiem, teraz jednak miasto mogło naocznie przekonać się o tym, w jaki sposób udało mu się przeżyć”. Pewnego razu do drzwi mieszkania oboistki Ksieni Matus zaczęła dobijać się sąsiadka, błagając o udzielenie schronienia, ponieważ jej mąż chciał ją zabić i zjeść.

Coś znacznie gorszego czekało Ksienię Matus, kiedy zjawiła się na pierwszej próbie Siódmej w studiu Radiokomitetu. „Byłam tak wstrząśnięta, że o mało nie upadłam – wspomina. – Ze stuosobowej orkiestry zostało nas raptem piętnaście osób. Nikogo nie poznawałam. To były istne kościotrupy...” Eliasberg uniósł ręce, dając znak do rozpoczęcia gry. Żadnej reakcji. „Muzycy trzęśli się i dygotali. Trębacz był tak wycieńczony, że nie dał rady zagrać solo. Cisza. «Dlaczego pan nie gra?», spytał Eliasberg. «Przepraszam, maestro, ale nie mam siły w płucach»”.

Eliasberg zaczął ściągać brakujących muzyków z pierwszej linii frontu. Znajdował ich w resztkach tego, co kiedyś było orkiestrami wojskowymi. Jednym z nich okazał się puzonista Michaił Parfionow. Otrzymał specjalną przepustkę z oznaczeniem „Członek orkiestry Eliasberga”, żeby nie zostać rozstrzelanym jako dezerter, kiedy szedł przez zrujnowane miasto na próby. Gdy rozlegało się wycie syren alarmowych, musiał natychmiast wychodzić ze studia i wracać na swój posterunek, gdzie obsługiwał działko przeciwlotnicze. Nikołaj Nosow, dawny trębacz w zespole jazzowym, który nie miał doświadczenia w wykonywaniu muzyki klasycznej, był przerażony, gdy dowiedział się, że to właśnie jemu przypadło w symfonii trudne solo na trąbkę. Pierwszy trębacz orkiestry cierpiał na odmę opłucnową i był za słaby, żeby zagrać.

„Na próbach, kiedy tylko zaczynaliśmy grać, od razu robiło nam się słabo – mówił Kozłow. – Dęcie w instrument wywoływało zawroty głowy. Symfonia była za długa. Niektórzy w jej trakcie omdlewali, spadali z krzeseł. Z osobą siedzącą obok ciebie zawsze można było porozmawiać. Nigdy jednak nie mówiliśmy o muzyce, a tylko o jedzeniu i głodzie”. Jeśli któryś z muzyków spóźnił się na próbę albo grał źle, tracił swoją porcję chleba. Któregoś razu jeden z muzyków spóźnił się na popołudniową próbę, ponieważ rano musiał pochować żonę. Eliasberg nie uznał tego za dostateczne usprawiedliwienie i mężczyzna wrócił do domu głodny.

„Kilka osób z orkiestry zmarło – mówi Parfionow. – Pamiętam na przykład jednego flecistę, Karielskiego. Ludzie padali jak muchy, to dlaczego nie miałoby to dotyczyć muzyków? Wszędzie straszliwy głód i ziąb. Kiedy jesteś głodny, cały czas jest ci zimno, bez względu na temperaturę. Zdarzało się, że w trakcie grania ludzie z wycieńczenia po prostu upadali na podłogę”.

Nadeszło lato. „W końcu, liście, trawa, znów chce się żyć”; jednak Niemcy nadal trzymali miasto w takim samym żelaznym uścisku jak dotychczas. Wszelkie próby przerwania blokady kończyły się niepowodzeniem i pociągały za sobą mnóstwo ofiar. Jeden z przyczółków na wschodnim brzegu Newy, który Rosjanie starali się za wszelką cenę utrzymać, w końcu padł w rezultacie wielokrotnie ponawianego i tak intensywnego ostrzału, że do dziś na tej ziemi podziurawionej od kul niczym rzeszoto nie rośnie nic z wyjątkiem lichych kęp trawy.

Jedna z rosyjskich armii, 2. Armia Uderzeniowa, przeżywała swoją kalwarię w sosnowych lasach, na torfowiskach i mokradłach na południe od Leningradu. Podobnie jak miasto, ta otoczona zewsząd, wymęczona i głodująca armia walczyła desperacko o przetrwanie. Ostatnia próba wyrwania się z okrążenia została podjęta 28 czerwca. Nikomu się nie udało. Tamtego dnia Niemcy wzięli 20 tysięcy jeńców: „wielu było rannych wyglądali okropnie, tylko z trudem można było rozpoznać w nich istoty ludzkie”. Ów zryw, mający na celu przerwanie okrążenia, kosztował Armię Czerwoną 149 tysięcy zabitych i okazał się prawdziwą katastrofą. „Przed nami, tam gdzie kiedyś stał gęsty las, ciągnął się aż po horyzont olbrzymi pas samych tylko kikutów drzew – zanotował pewien niemiecki sierżant sztabowy – ciała Ruskich, a raczej ich części, gęsto zaścielały podziurawioną pociskami ziemię. W powietrzu unosił się fetor nie do opisania”.

Kiedy blade północne słońce rozświetlało czerwcowe noce, niestrudzony Eliasberg kontynuował poszukiwania muzyków. Przed wstąpieniem do wojska cekaemista M. Smolak grywał w małej orkiestrze tanecznej występującej w kinie. Ze zdumieniem zatem przyjął rozkaz natychmiastowego powrotu do Leningradu z miejsca, w którym stacjonował jego oddział. „Miałem się stawić do dyspozycji Radiokomitetu, żeby wziąć udział w wykonaniu VII Symfonii D.D. Szostakowicza – powiedział. – Tym razem zostałem «uzbrojony» w puzon”.

Po pewnym czasie orkiestra przeniosła się do gmachu Filharmonii. Muzycy zaczęli odgrywać kolejne małe fragmenty symfonii. Z wolna ich liczba rosła. „Nigdy jednak nie zagraliśmy całego utworu. Stało się to dopiero na próbie kostiumowej, trzy dni przed koncertem – mówi Ksienia Matus. – Był to pierwszy i jedyny raz, kiedy mieliśmy dość siły, żeby przećwiczyć wszystko od początku do końca”.

Miasto zdawało się znajdować w jeszcze gorszym położeniu niż dotychczas. Na południu kraju, po ośmiu miesiącach bombardowania, Niemcy zdobyli zrujnowany Sewastopol. Hitler rozkazał przerzucenie z Krymu pod Leningrad pięciu dywizji szturmowych – odnoszone zwycięstwa utwierdziły w niemieckich żołnierzach „wiarę w to, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych”. Blokada Leningradu przestała wystarczać Hitlerowi. Chciał zdobyć miasto szturmem, w ramach operacji pod kryptonimem „Nordlicht”, czyli „Zorza Polarna”. Był pewny swego. 6 sierpnia podczas wegeteriańskiego obiadu oświadczył, że Leningrad „musi całkowicie zniknąć z powierzchni ziemi. Tak samo jak Moskwa. A wtedy Rosjanie wycofają się na Syberię”.

Codziennie, całymi godzinami, Niemcy prowadzili niczym niezakłócony ostrzał artyleryjski różnych części miasta, wyszukując miejsc, w których gromadziła się ludność – przystanków tramwajowych, skrzyżowań ulic, bram fabrycznych w porze wychodzenia ludzi z pracy, kolejek przed punktami racjonowania chleba. Pomysł ze zorganizowaniem koncertu, na który miały ściągnąć tłumy melomanów, wydawał się więc czystym szaleństwem, czymś, co mogło tylko ułatwić Niemcom zabicie jeszcze większej liczby mieszkańców.

Jednak miał się zdarzyć cud. Godzinę przed koncertem rosyjska artyleria zaczęła prowadzić wyjątkowo silny, zmasowany ogień zaporowy nad miastem. Schemat ostrzału został precyzyjnie rozpisany, niczym skomplikowana partytura Szostakowicza, przez utalentowanego dowódcę Armii Czerwonej, pułkownika Siergieja Sieliwanowa^(II), który w owym czasie był zaznajomiony z rozlokowaniem baterii niemieckich dział do tego stopnia, że znał nawet niektórych z ich dowódców z imienia i nazwiska. Niemcy schronili się w swoich bunkrach. W trakcie całego koncertu żaden z ich pocisków nie spadł na centrum miasta.

Osoby, które tłumnie przybyły do Filharmonii, ubrały się jak najbardziej odświętnie i elegancko, niektóre zapewne po raz ostatni w życiu. Kobiety skrywały swoje wychudzone ciała pod bogatymi, przedwojennymi sukniami, mężczyźni pod płowiejącymi ze starości ciemnymi marynarkami. „Wszyscy byli tacy chudzi i wymizerowani – powiedział Parfionow. – Nie wiedziałem jednak, że aż tyle osób było tak bardzo spragnionych muzyki w tym głodującym mieście. To była chwila, w której postanowiliśmy, że damy z siebie naprawdę wszystko i zagramy najlepiej, jak tylko potrafimy”.

Wychudzony Eliasberg miał na sobie wyraźnie zbyt obszerny frak. Dlatego wyglądem przypominał nieco stracha na wróble. Członkowie orkiestry, żeby nie marznąć, poubierali się w kilka warstw ubrań. „Było za zimno, żeby grać bez rękawiczek – mówi oboistka Ksienia Matus. – Poobcinaliśmy im tylko palce, tak że wyglądały jak mitenki”. Choć temperatura powietrza w sali Filharmonii wynosiła około 24 stopni Celsjusza, wszystkim było zimno, co jest typową oznaką chronicznego niedożywienia.

Orkiestra zaczęła grać.

„Finale było tak głośne i potężne, że pomyślałem, iż właśnie osiągamy granicę naszych możliwości i że za chwilę wszystko zawali się i rozpadnie. Dopiero później zdałem sobie sprawę z tego, co tak naprawdę zrobiliśmy, i dosłyszałem całe niezwykłe piękno tej symfonii – mówi Parfionow. – Kiedy utwór się skończył, na sali zapanowała kompletna cisza, nie zakłócał jej najmniejszy dźwięk. A potem ktoś z tylnych rzędów zaczął bić brawo, potem ktoś jeszcze i jeszcze, tak że w końcu rozpętała się prawdziwa burza oklasków... Kiedy było już po wszystkim, obejmowaliśmy się, ściskali i całowali. Byliśmy bardzo szczęśliwi”.

Symfonia szybko stała się sławna na całym świecie. Wydarzyło się to w najlepszym z możliwych momentów; tak jakby czuwała nad nią boska opatrzność. Przez pierwsze dwadzieścia dwa miesiące wojny Hitlera, kiedy oddziały niemieckie zajęły Francję, Niderlandy i Bałkany, Rosjanie mogli spać spokojnie, mając podpisany z nazistami pakt o nieagresji. Niemieckie U-Booty i bombowce, które uczestniczyły w bitwie o Anglię i walczyły na Atlantyku, wykorzystywały radzieckie paliwo, a ich załogi były ubrane w mundury uszyte z radzieckiej bawełny i jadły płatki zbożowe z radzieckiej mąki.

Wcześniej Hitler ze Stalinem dokonali rozbioru Polski; poza tym Sowieci wchłonęli państwa bałtyckie i zajęli część Finlandii. Biorąc pod uwagę liczbę aresztowań i egzekucji, ludzi zsyłanych do obozów pracy, zakres i skalę terroru, bolszewicy – przynajmniej w czerwcu 1941 roku, podczas niemieckiej inwazji – znacznie przewyższali nazistów.

Wszystko przemawiało za tym, by uznać tych nowych radzieckich sojuszników za równie bezbożnych, fanatycznych i wrogo nastawionych do zachodnich wartości barbarzyńców, jak ich niedawni nazistowscy przyjaciele.

Symfonia Leningradzka okazała się na to doskonałym antidotum. Alianci za wszelką cenę chcieli uwierzyć w Rosjan, w to, że uda im się wytrwać wobec niemieckiego zagrożenia, oraz w to, że w gruncie rzeczy są oni przyzwoitymi i cywilizowanymi ludźmi. Ich własne kampanie wojskowe traciły impet lub całkowicie się załamywały – wczesnym rankiem 9 sierpnia marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych doznała największej katastrofy w swoich dziejach, w ciągu kilku minut tracąc cztery ciężkie krążowniki i 1270 żołnierzy w ciemnych wodach u wybrzeży wyspy Guadalcanal na Oceanie Spokojnym, podczas gdy Brytyjczycy próbowali odzyskać równowagę po tym, jak niemiecki Afrika Korps zdobył Tobruk – w tej sytuacji muzyka Szostakowicza przynosiła ze sobą pociechę i nadzieję, których tak bardzo potrzebowano. Leningrad wciąż żył i walczył, a zagłuszając mechaniczny zgrzyt i chrzęst gąsienic wrogich czołgów wzniosłymi, podnoszącymi na duchu dźwiękami, zdawał się w oczach wnikliwego obserwatora dostarczać przekonującego świadectwa rosyjskiej siły oporu i woli przetrwania oraz humanizmu. „Niczym wielki zraniony wąż – pisał dziennikarz czasopisma «Time» – który powoli i z trudem wlecze swoje długie cielsko, ta muzyka rozwija się i ciągnie przez osiemdziesiąt minut. Jej tematami są radość, cierpienie. W ostatniej części dęte instrumenty blaszane obwieszczają triumfalnie to, co Szostakowicz opisuje jako «zwycięstwo światła nad ciemnością, humanizmu nad barbarzyństwem»”. Był to rodzaj moralnego odkupienia dla Stalina i radzieckiego reżimu.

W samym sercu pierwszej części znajduje się osiemnastotaktowy temat z dwunastoma narastającymi powtórzeniami. Został on nazwany „epizodem inwazji”; była to odpowiedź dana nazistom przez kompozytora, który – zdaniem recenzentów – ujawnia „nagie zło w całej jego potwornej, aroganckiej nieludzkości, przerażającą, brutalną nawałnicę spadającą na Rosję”. Świat jak zauroczony przyglądał się temu dramatowi.

W artykule w „Washington Post” amerykański poeta Carl Sandburg zwracał się bezpośrednio do Szostakowicza:

W całej Ameryce... miliony słuchają malowanego przez Pana muzycznego portretu Rosji, zalanej krwią i ciemnościami... Świat zewnętrzny patrzy i wstrzymuje oddech. I wszędzie się o Panu mówi, Dmitriju Szostakowicz... A w Berlinie... w Paryżu, Brukseli, Amsterdamie, Kopenhadze, Oslo, Pradze, Warszawie, wszędzie tam, gdzie panoszą się naziści... nowe symfonie... Pańska pieśń opowiada nam o rozśpiewanym narodzie, którego nie da się pokonać ani podbić i który za parę lat będzie miał swój jakże znaczący udział i wkład w sprawę rozwoju i kultywowania ludzkiej wolności i godności.

Partytura została skopiowana na mikrofilmie i wywieziona drogą lotniczą ze Związku Radzieckiego do Teheranu. Stamtąd samochodem z eskortą przewieziono ją do Kairu, a następnie wzdłuż afrykańskiego wybrzeża, wokół Hiszpanii i dalej przez Zatokę Biskajską, poza zasięgiem stacjonujących we Francji niemieckich myśliwców dostarczono dalej, do Londynu. Pod koniec czerwca, prawie dokładnie w rocznicę inwazji Hitlera na Związek Radziecki, w stolicy Wielkiej Brytanii odbyło się pierwsze wykonanie symfonii na Zachodzie. W Royal Albert Hall orkiestrą dyrygował sir Henry Wood.

W Ameryce czołowi dyrygenci – Kusewicki w Bostonie, Stokowski w Filadelfii, Rodziński w Cleveland – walczyli o prawo jej amerykańskiego prawykonania. Arturo Toscanini w Nowym Jorku miał za sobą pieniądze NBC. I to on w końcu zwyciężył. Koncert prowadzonej przez niego studziesięcioosobowej orkiestry, który odbył się w Radio City, spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem słuchaczy. W pierwszym sezonie symfonię Szostakowicza wyemitowały na swojej antenie 1934 amerykańskie stacje radiowe; poza tym sześćdziesiąt dwa razy wykonywano ją na koncertach na żywo.

Historia powstania symfonii – napisanej pod ostrzałem w oblężonym mieście, z którego następnie ją wywieziono i ukazano światu – była sensacyjna sama w sobie. Zdjęcie Szostakowicza pojawiło się na okładce prestiżowego czasopisma „Time”; honor ten nie spotkał nigdy wcześniej żadnego muzyka. Szostakowicz ubrany jest w mundur strażaka, ma na głowie hełm i ze zmarszczonymi brwiami i surowym wyrazem twarzy spogląda na płonące miasto. Podpis pod zdjęciem głosi: „Strażak Szostakowicz. Pośród eksplodujących w Leningradzie bomb usłyszał pierwsze akordy zapowiadające zwycięstwo”.

W istocie jednak sprawy nie przedstawiały się tak, jak się na pozór wydawało. Na przykład owa słynna fotografia Szostakowicza została wykonana w trakcie specjalnej sesji, znacznie wcześniej, niż na miasto zaczęły spadać pierwsze bomby. Szostakowicz był zbyt ważną postacią, by narażać go na jakiekolwiek ryzyko; kiedy walki o Leningrad zaczęły się zaostrzać i życie stawało się coraz bardziej niebezpieczne, został samolotem ewakuowany z miasta.

Światu umknął również pewien znacznie istotniejszy szczegół. Rosyjskie wątki w Symfonii Leningradzkiej były równie ciemne i mroczne, jak te odnoszące się do szturmujących bramy miasta hitlerowców. A także nawiązywały do dawniejszych wydarzeń.

Tak jak miasto było terroryzowane z zewnątrz przez Hitlera, oblężone, bombardowane i ostrzeliwane, tak samo było terroryzowane od wewnątrz przez Stalina. Czystki, które w przedwojennym Leningradzie były na porządku dziennym – aresztowania, przesłuchania, „przyznawanie się do winy”, egzekucje – wcale nie ustały.

Przed wojną Leningrad był centrum stalinowskiego okrucieństwa i terroru, najbardziej zbrukanym i zhańbionym ze wszystkich radzieckich miast. Stalin żywił do tego miasta wyjątkową nienawiść; z powodu elegancji jego budynków, których nieskazitelnie proste linie fasad zdobionych zielonymi, różowymi i błękitnymi stiukami odbijały się w wodzie Newy i licznych kanałów, za jego niezależność umysłową i geniusz artystyczny, za jego wyrafinowanie, tak bardzo różne od dusznej atmosfery panującej w seminarium w Tyflisie^(III), do którego uczęszczał w młodości, za jego powiązania i sympatie z Trockim. Stalin pastwił się nad Leningradem bardziej niż nad jakimkolwiek innym miastem.

Po wybuchu wojny stalinowski terror nie ustawał. Niemiecka blokada Leningradu stanowiła jedynie przeszkodę natury technicznej: wywózka skazanych do łagrów na Syberii lub w rejonach Arktyki przestała być sprawą łatwą. Na drodze stanęli Niemcy.

Mimo to organy bezpieczeństwa nadal wysuwały całkowicie wydumane oskarżenia wobec podejrzanych, wykrywały wyjątkowo groźne, skomplikowane i rozgałęzione „spiski”. Miasto nadal bało się samego siebie, swoich mieszkańców z fioletowymi legitymacjami tajnej policji, NKWD, w kieszeniach: „Spałeś sobie w swoim nieogrzewanym leningradzkim mieszkaniu, a nad tobą przez cały czas wisiała złowieszcza czarna dłoń z ostrymi pazurami”.

Donosiciele dalej donosili. Śledczy w znajdującej się w centrum miasta, niecałe piętnaście minut piechotą od Radiokomitetu i Filharmonii, głównej siedzibie NKWD, tak zwanym Wielkim Domu, mieli pełne ręce roboty. Jedna z wielu ofiar: profesor Ignatowski, widziany w wychodzącym na Newę oknie swojego biura z białą chusteczką w dłoni. Podczas tortur „przyznał się”, że w ten właśnie sposób dawał znaki niemieckim agentom. Podał nazwiska członków „organizacji” dywersyjnej, do której należał. Ignatowski był specjalistą w dziedzinie optyki. W rezultacie NKWD aresztowało wielu pracowników Państwowego Instytutu Politechnicznego, a ci przyznali się do wszystkiego.

Cele, w których ich przetrzymywano, zbudowane jeszcze za czasów carskich, były pierwotnie przeznaczone dla jednego więźnia. Teraz siedziało w nich „po dziesięciu, czternastu, a nawet dwudziestu ośmiu” aresztowanych, w oczekiwaniu na egzekucję. Wśród nich był Konstantin Strachowicz. Dzięki zbiegowi okoliczności jemu udało się przeżyć, tak że po wojnie został jednym z pierwszych konstruktorów silników turboodrzutowych.

Zarzuty, jakie mu postawiono, były całkowicie niedorzeczne: został jakoby zwerbowany przez Ignatowskiego w wieku zaledwie dziesięciu lat. W więzieniu ze Strachowiczem obchodzono się po bestialsku. Pewnego razu do jego celi przyszedł lekarz więzienny. Wskazywał palcem na aresztowanych i stwierdzał: „Umarlak! Umarlak! Umarlak!”. Trzymanie ich w takich strasznych warunkach nie ma sensu; oburzony doktor zwrócił się do strażnika: „Już lepiej od razu ich wszystkich rozstrzelać i będzie spokój!”.

Szostakowicz kochał swoje miasto. „Godzinę temu ukończyłem pisanie drugiej części mojego najnowszego, dużego utworu na orkiestrę – powiedział w radiu 17 września 1941 roku. – Moje życie i moja praca są ściśle związane z Leningradem. To moja ojczyzna, moje rodzinne miasto, mój dom”.

Serce VII Symfonii wypełnia skowyt z powodu przetaczającego się przez miasto zła. W danej chwili sprawcami owego zła byli wyłącznie naziści. Poprzedził go jednak czerwony terror, który miał trwać dalej. Szostakowicz wiedział o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Czerwony terror zabrał mu bliskich przyjaciół i członków rodziny; zmasakrowane ciało jednego z nich znaleziono na wysypisku śmieci w Moskwie, inni zginęli w łagrach GUŁagu. O mały włos – co jeszcze zobaczymy – taki sam los nie spotkał także jego.

Ta trudna, złożona i wspaniała symfonia, a także muzycy, którzy przetrwawszy prawdziwe piekło, byli w stanie ją zagrać, dali odpór brutalnemu złu dręczącemu Leningrad zarówno od wewnątrz, jak i z zewnątrz. Szostakowicz stworzył requiem dla swojego ukochanego, szlachetnego miasta, nieludzko udręczonego przez dwóch największych potworów XX wieku.Rozdział 1 Terror

Terror – do dziś Rosjanie mówią o „represjach”, posługując się tym nieznośnie nijakim, urzędowym słowem, tak jakby wspomnienie o prawdziwym złu, jakie w przeszłości wyrządzali sobie nawzajem, było dla nich zbyt ciężkie do udźwignięcia – otóż terror zaczął się od morderstwa oraz policzka wymierzonego na peronie dworca kolejowego.

Zamordowany nazywał się Siergiej Kirow i był najbardziej znanym działaczem bolszewickim w Leningradzie^(IV). Dla uczczenia jego pamięci jego imieniem nazwano sześć miast, klasę krążowników, kilka jezior i fabryk, a także czołowy leningradzki zespół baletowy^(V). Otrzymała je również szeroka aleja – przy niej mieszkał – nieco zaniedbana, lecz wciąż wyjątkowo piękna, ze swoimi czerwonymi granitami i delikatnymi pastelowymi stiukami domów, która biegnie od mostu Troickiego nad Newą przez całą Dzielnicę Piotrogrodzką i połyskuje płomiennie w zimnym północnym świetle. Dziś znów nosi ona dawną carską nazwę, prospekt Kamiennoostrowski, podobnie jak samo miasto – ponownie stało się ono bardziej „Piotrowe” i nazywa się Sankt Petersburg, na cześć cara, który dwa wieki wcześniej kazał wybudować je na porośniętych lasami bagiennych rozlewiskach u ujścia Newy. Jednak mieszkanie Kirowa pod numerem 26–28 pozostało dokładnie takie, jakie było 1 grudnia 1934 roku, kiedy jego lokator wyszedł rano do pracy i na spotkanie ze śmiercią.

Już same jego rozmiary świadczą o statusie lokatora: osiem wielkich pokoi z wysokim sufitem, tam, gdzie w jednym takim pokoju, poprzedzielanym zasłonami lub zwykłymi prześcieradłami, gnieździły się trzy rodziny. Telefony, tak zwane wiertuszki, z bezpośrednim połączeniem z Kremlem umieszczono po cztery na specjalnych pulpitach ustawionych w salonie i jadalni. Aparat, który łączył ze Stalinem, został oznaczony czerwoną gwiazdką. W sypialni, z dwoma bliźniaczymi łożami z jasnego drewna w stylu art nouveau, na stylowym niskim stoliku stała jeszcze jedna wiertuszka z czerwoną gwiazdką. Stalin często dzwonił do Kirowa nocą. Na honorowym miejscu na ścianie wisiały oprawione w ramki fotografie Lenina i Stalina.

Wystrój pokojów zdradza zainteresowania Kirowa, który był zapalonym myśliwym. W salonie na podłodze leży wyprawiona skóra niedźwiedzia polarnego (prezent), na ścianie zaś wisi podobna skóra niedźwiedzia brunatnego (trofeum). Kirow miał dwa wypchane bażanty i jednego dużego jastrzębia, a także model rybackiego trawlera, któremu nadano jego imię, by w ten sposób uczcić jego zamiłowanie do wędkarstwa. W bibliotece znajduje się kilka tysięcy tomów; są tam też globus i kolekcja rzadkich książek – z niej był wyjątkowo dumny. Kirow był wielkim smakoszem w mieście, w którym panował głód; w jego kuchni stała ogromna lodówka General Electric, jedno z dziesięciu tego rodzaju urządzeń sprowadzonych do Związku Radzieckiego; spiżarnia była wyposażona w niewielki, lecz głęboki basen do przechowywania świeżych ryb, w kuchni znajdowały się kamienne blaty służące do krojenia mięsa i filetowania ryb.

Kirow uwielbiał muzykę. Specjalna przepustka w skórzanej oprawie, ze stemplem „Numer 1”, zapewniała dwa wolne miejsca na każdym przedstawieniu któregoś z ośmiu miejskich teatrów operowych, baletowych i dramatycznych, na koncertach w Filharmonii i teatrze rewiowym, a także na występach cyrku państwowego. Mimo nawału pracy Kirow regularnie korzystał z tej przepustki: on i jego żona nie mieli dzieci, jemu zaś – jak mówiono – wyjątkowo podobały się baleriny. W mieszkaniu znajdował się również aparat telefoniczny, przez który dzięki specjalnemu łączu mógł słuchać na żywo muzyki z przedstawień baletowych i operowych. Kirow starannie przechowywał zaproszenie do loży numer 1 na pierwszym balkonie w Teatrze Małym^(VI) na premierę opery Szostakowicza Lady Makbet mceńskiego powiatu, która odbyła się 24 stycznia 1934 roku. Były to dlań niezwykle cenne chwile kontaktu z muzyką kompozytora, którego szczerze podziwiał. W domu przechowywał również plakat zapowiadający to wydarzenie.

Kirow roztaczał wokół siebie specyficzną, pogodną aurę, budził sympatię, jak żaden inny członek stalinowskiego reżimu. Potrafił być jednak okrutny. Podczas wojny domowej, która w wyniku rewolucji ogarnęła kraj, jako młody komisarz rozkazał w trakcie tłumienia rebelii w Astrachaniu „bezlitośnie rozprawić się z tymi białogwardyjskimi świniami”¹. Ta krwawa rozprawa kosztowała życie czterech tysięcy ludzi; takie były jednak koszty kariery, jaką w hierarchii partyjnej robił Kirow. W końcu osobiście poznał Stalina i – co najważniejsze – poróżnił się z Trockim.

Co więcej, był przystojny, otwarty na innych i sympatyczny; należał do tej kategorii ludzi, którzy łatwo zdobywają przyjaciół. Przez osiem lat rządził Leningradem, przy czym jego popularność w mieście była prawdziwa i niewymuszona. Kirow pozostawał blisko Stalina, bliżej niż ktokolwiek inny; był dlań kimś więcej niż tylko partyjnym towarzyszem, pocieszał go i odnosił się doń wyjątkowo ciepło, zwłaszcza po tym, jak dwa lata wcześniej żona Stalina, Nadieżda Alliłujewa, popełniła samobójstwo, strzelając do siebie z pistoletu. „Mój Kirycz – mawiał o nim Stalin – mój przyjaciel i ukochany brat”. Letnie wakacje często spędzali razem, ich dacze na Krymie stały blisko siebie. Wspólnie bywali w bani (łaźni parowej) – mimo że skóra Stalina nosiła ślady po przebytej ospie i łuszczycy, co starał się skrzętnie ukrywać przed innymi – kiedy zaś Kirow szedł popływać w morzu, Stalin czekał na niego na plaży². Przyjeżdżając do Moskwy, Kirow zatrzymywał się zwykle w apartamencie Stalina na Kremlu i bawił się z jego dziećmi, które za nim przepadały; mała Swietłana urządzała dla niego przedstawienia kukiełkowe.

Obaj widzieli się po raz ostatni 28 listopada w Moskwie. Wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku. Stalin osobiście odprowadził wracającego do Leningradu Kirowa do jego przedziału w nocnym ekspresie „Czerwona Strzała”.

Oczywiście zdarzały się między nimi również napięcia. Na XVII Zjeździe Partii, który odbył się na początku 1934 roku, Stalin został określony mianem „ukochanego wodza”. Lew Trocki, pogardzający Stalinem, przebywał na emigracji. Inni wysocy rangą bolszewicy starannie odgrywali swoje role, burzliwie oklaskując Stalina. A jednak to Kirowowi urządzono owację na stojąco, całkowicie spontaniczną i szczerą. Na zakończenie Zjazdu, w trakcie wyboru członków Komitetu Centralnego, nazwisko Stalina zostało skreślone na kartach do głosowania co najmniej przez stu, a być może nawet aż przez trzystu delegatów. Tymczasem Kirow otrzymał tylko trzy czy cztery głosy przeciwne. Choć oficjalnie wyniki głosowania były utajnione, Stalin dowiedział się o wszystkim i nie kryjąc swojego niezadowolenia, postanowił brutalnie zareagować. Spośród 1966 delegatów na Zjazd 1108 zostało następnie aresztowanych; dwie trzecie z nich miało zostać rozstrzelanych, podobnie jak wszyscy ci spośród wyższych funkcjonariuszy partyjnych, którzy okazali Stalinowi choćby cień wrogości albo też byli mu w taki czy inny sposób nieprzychylni. Leningrad ucierpiał pod tym względem bardziej niż inne miasta. Wszyscy z siedmiu pochodzących z Leningradu członków Komitetu Centralnego, najwyższego organu partyjnego, a także dyrektorzy wszystkich tamtejszych największych zakładów przemysłowych, padli ofiarą stalinowskich czystek. Spośród stu pięćdziesięciu czterech delegatów z Leningradu na XVII Zjazd jedynie dwóch przeżyło i zostało ponownie wybranych do tego gremium na kolejnym, XVIII Zjeździe. Tymczasem z sześćdziesięciu pięciu członków leningradzkiego komitetu miejskiego partii swoje stanowiska zachowało tylko dziewięciu.

Popularność Kirowa niepokoiła Stalina. Mówił o odwołaniu go z bastionu w Leningradzie, ale napotykał opór. W tych okolicznościach została podjęta próba usunięcia szefa NKWD w Leningradzie Fiodora Miedwiedia i zastąpienia go jednym z zaufanych uczestników pijatyk Stalina. Ponieważ jednak Kirow lubił Miedwiedia i miał do niego zaufanie, odmówił spełnienia tego żądania. Po pewnym czasie osobista ochrona Kirowa, która zawsze była nieliczna, bez pytania została powiększona o czterech enkawudzistów z Moskwy.

Przedpołudnie 1 grudnia Kirow spędził w domu, pracując nad przemówieniem, później zaś udał się pieszo do swojego biura. Znajdowało się ono w gmachu Instytutu Smolnego – który był niegdyś częściowo klasztorem, a częściowo szkołą dla dziewcząt, Instytutem Szlachetnie Urodzonych Panien – z imponującymi propylejami z błękitnymi i złotymi barokowymi obramowaniami oraz elegancką fasadą w stylu palladiańskim, pokrytą tynkiem w kolorze bieli i ochry. W okresie Rewolucji Lenin uczynił zeń kwaterę główną władzy bolszewickiej. Kiedy rząd przeniósł się do Moskwy na Kreml, budynek stał się siedzibą komitetu miejskiego Partii.

Kirowowi towarzyszył ochroniarz Borisow, który został na chwilę zatrzymany przez czekistów z Moskwy. Tymczasem Kirow główną klatką schodową ruszył na górę, po czym na drugim piętrze skręcił w korytarz, gdzie znajdował się jego gabinet. Minął w nim młodego, ciemnowłosego, szczupłego, niskiego mężczyznę, który następnie podążył za nim. Leonid Nikołajew, nerwowy, lekko niezrównoważony człowiek, był kimś w rodzaju politycznego nieudacznika i intryganta. Wykluczony z Partii, po pewnym czasie został do niej ponownie przyjęty, gdy poskarżył się na długi i swoje nieszczęśliwe małżeństwo. Już kilka tygodni wcześniej zauważono go, jak przechadza się po korytarzach Smolnego z nabitą bronią w kieszeni, nie zatrzymano go jednak, a tylko nakazano niezwłoczne opuszczenie budynku.

Nikołajew strzelił Kirowowi w kark z rewolweru nagan, po czym skierował go w swoją stronę. Pracujący w pobliżu elektryk zdołał mu jednak podbić rękę, tak że druga kula trafiła w sufit. Ranny Kirow padł twarzą na podłogę.

Wezwano trzech lekarzy. Sztuczne oddychanie nie odniosło jednak żadnego skutku. Stalina powiadomiono o wszystkim przez telefon. Jeden z lekarzy był Gruzinem, tak jak i sam Stalin, więc obaj rozmawiali ze sobą o zabójcy w swoim ojczystym języku. Reakcja Stalina była natychmiastowa. Wydał dekret nakazujący niezwłoczne skazywanie na śmierć wszystkich osób oskarżonych o działalność terrorystyczną i wykonywanie wyroków w trybie przyspieszonym. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Stalin specjalnym pociągiem udał się do Leningradu.

Na miejscu zjawił się następnego dnia rano, około 7.30. Na peronie Dworca Moskiewskiego witał go Miedwied’. Stalin podszedł do niego i bez słowa spoliczkował dłonią w rękawiczce. Następnie pojechał do Smolnego. Kluczowy świadek morderstwa, Borisow, zginął w dość tajemniczych okolicznościach; miał mianowicie wypaść ze skrzyni ciężarówki NKWD, która wiozła go na przesłuchanie. Miedwied’ oraz kilku innych wysokiej rangi leningradzkich enkawudzistów zostało zesłanych do obozów pracy przymusowej w kopalniach i łagrów.

Przed powrotem do Moskwy Stalin osobiście przesłuchał Nikołajewa. Do dziś nie jest jasne, czy to właśnie on zlecił zabójstwo Kirowa. Wiele zdarzeń związanych z tą sprawą miało charakter na tyle zagadkowy – dlaczego Nikołajew nie został wcześniej aresztowany? dlaczego zmniejszono ochronę Kirowa? jakie były prawdziwe okoliczności śmierci Borisowa? – że Walerian Kujbyszew, główny ekonomista Stalina, przewodniczący Komisji Planowania Gospodarczego, zażądał wdrożenia specjalnego śledztwa. Ale miesiąc później Kujbyszew już nie żył, według oficjalnego komunikatu zmarł w wyniku zawału serca. W późniejszym czasie rozstrzelani zostali żona i brat Kujbyszewa, choć Stalin, wykazując się poczuciem czarnego humoru – z czego zresztą słynął – kazał uhonorować go pochówkiem w murze kremlowskim, tym bardziej że był on jednym z tych, którzy na pogrzebie nieśli trumnę Kirowa, a także zmienić na jego cześć nazwę Samary, dużego miasta przemysłowego nad Wołgą. Tak się złożyło, że to właśnie w Kujbyszewie Szostakowiczowi przyszło kończyć partyturę VII Symfonii.

Stalin wykorzystał zabójstwo Siergieja Kirowa, leningradzkiego przywódcy partyjnego, żeby spuścić ze smyczy NKWD i rozpocząć terror. Tutaj (pierwszy z prawej) niesie trumnę z ciałem Kirowa na miejsce spoczynku w kremlowskim murze. Rządy w Leningradzie objął Andriej Żdanow (piąty z prawej, w jasnym płaszczu), co oznaczało zagrożenie dla Szostakowicza.

Nie ulega wątpliwości, że zabójstwo Kirowa było Stalinowi na rękę. Pod koniec miesiąca Nikołajewowi urządzono tajny proces, na którym został on oczywiście skazany, po czym jeszcze tego samego dnia wieczorem na mocy nowego dekretu rozstrzelany. Oprócz niego zgładzono jeszcze trzynaście innych osób. Wykryto „leningradzkie centrum”, w którym mieli się skupiać zwolennicy przebywającego na emigracji Lwa Trockiego; członkostwo w nim można było przypisać każdemu, kto tylko nie podobał się Stalinowi. Wdowa po Borisowie została umieszczona w zakładzie dla obłąkanych.

Stracono również trzy osoby spośród nielicznej delegacji funkcjonariuszy towarzyszących Stalinowi w drodze z Moskwy do Leningradu. Na rozkaz Stalina został rozstrzelany Gienrich Jagoda, wszechmocny szef NKWD, podobnie jak jego zastępca oraz pierwszy sekretarz Komsomołu (Komunistycznego Związku Młodzieży) Aleksandr Kosariew, który, tak jak Szostakowicz, był zagorzałym kibicem piłkarskim Spartaka Moskwa (kompozytor podczas pobytu w Moskwie zawsze chodził na mecze tego klubu).

Czwartym członkiem delegacji był Andriej Żdanow. Stalin wyznaczył go wkrótce na następcę Kirowa w Leningradzie. Można powiedzieć, że Żdanowowi się udało. Niemal do końca życia miał rządzić tym miastem, przeprowadzać w nim liczne czystki i nękać Szostakowicza.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: