Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Limeryki i inne wariacje - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Limeryki i inne wariacje - ebook

Zabawne limeryki, kolędy, piosenki, pozdrowienia z pocztówek i wiele innych wariacji autorstwa Michała Rusinka. W serii ukazały się: „Błysk rewolwru” Wisławy Szymborskiej, „Moskaliki, czyli O wyższości Sarmatów nad inszymi nacjami” Joanny Szczęsnej.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-832-681-671-0
Rozmiar pliku: 3,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Gdyby Rusinek był Anglikiem...

Gdyby Michał Rusinek był Anglikiem albo choćby Amerykaninem, to jego życiorys w Wikipedii mógłby się zaczynać tak: „Poeta, znany ze swoich »light verse«”^(). W Polsce jednak „poeta” nie przejdzie i Rusinek musi się zadowolić skromniejszymi tytułami: wykładowcy uniwersyteckiego, literaturoznawcy, adiunkta, tłumacza, felietonisty, autora książek dla dzieci, prezesa Fundacji Wisławy Szymborskiej.

Poza tym – a kto wie, może przede wszystkim – Rusinek od blisko dwudziestu lat układa limeryki i ułożył ich już – bagatela! – kilkaset, co powinno zapewnić mu miejsce w kadrze narodowej (piszę to na wypadek, gdyby układanie limeryków stało się konkurencją olimpijską). Publikował je w różnych miejscach i przy różnych okazjach, a regularnie ukazywały się w „Gazecie Krakowskiej” (2004–2008) i – te odważniejsze – w „Playboyu” (2006–2009).

Tu od razu fundamentalne pytania. Co to znaczy odważniejszy limeryk? Czy grzeczny limeryk to w ogóle limeryk? Czy limeryk musi być nieprzyzwoity, obsceniczny, perwersyjny, wulgarny, świński?

Pytania może są fundamentalne, ale odpowiedzi już nie. Jedni się upierają, że limeryk ma być plugawy, bo taka jego natura, a inni, że nawet świntuszyć da się w sposób wyrafinowany i elegancki.

Ci pierwsi odwołują się do twórczości limerycznej Macieja Słomczyńskiego, a także słynnej typologii limeryków z początku ubiegłego stulecia, wedle której dzielą się one na takie, które: 1. można recytować w obecności dam; 2. można recytować w obecności duchownych (ale już bez dam); 3. limeryki.

Ci drudzy powołują się na limeryki Wisławy Szymborskiej, raczej frywolne niż sprośne, charakteryzujące się – jak to określił Michał Rusinek – „pikanterią w atłasowych rękawiczkach”.

Limeryki Rusinka bywają mocne, ale bliżej im do konceptów Szymborskiej niż dosadności Słomczyńskiego.

Pierwszy zbiór kilkudziesięciu limeryków wydał Rusinek w 2006 roku, a blurb^() do tej książeczki napisała Szymborska: „Burmistrz miasta Limerick od dłuższego już czasu cierpi na głęboką depresję i tylko wtedy, kiedy czytam mu limeryki Michała Rusinka, wybucha perlistym, hałaśliwym śmiechem. Jest to tym ciekawsze, że ów czcigodny dygnitarz nie rozumie ani słowa po polsku”.

Drugi zbiór Rusinkowych limeryków to ten właśnie, który, drogi czytelniku, trzymasz w ręku. Jest ich tu grubo ponad setka, a to znaczy, że autor eskaluje. Przyznał się zresztą (publicznie), że popadł w nałóg limerykowania. Gdy tylko zobaczy/usłyszy nazwę jakiejś miejscowości, odczuwa przymus znalezienia rymu. Jego obsesja rymowania – jak się wkrótce okaże – nie ogranicza się do limeryków.

Spytałam go, czy pisałby limeryki, gdyby los nie zetknął go z Szymborską, a on bez wahania odpowiedział, że poetka odegrała bardzo poważną rolę w jego niepoważnej twórczości. Choć akurat z limerykami zapoznał się już w dzieciństwie. Wychowywał się na wierszykach Brzechwy i Tuwima, aż tu nagle... w jego życie wkroczył stryj, od którego usłyszał pierwszy w życiu limeryk.

Żyła raz młoda dama w Egipcie,

której nos stale rósł razem z pypciem;

aż rzekła (gdy po roku

straciła go z widoku):

„Żegnaj, pypciu! Nie ujrzy już nikt cię”.

Zaraz, zaraz, a gdzie świntuszenie? W wykonaniu tego autora nie ma i nie będzie. Edward Lear z uporem godnym lepszej sprawy pisywał absolutnie przyzwoite limeryki. Do czytania dzieciom (a także damom i duchownym). Niektórzy dorośli ze względu na tę uporczywą cenzuralność odmawiają Learowi miana limerysty, proponując, by jego wierszyki nosiły nazwę learicki.

– I mój stryj, i mój ojciec byli anglofilami – opowiadał mi Rusinek. – To któryś z nich podarował mi w pewnym momencie wybór wierszyków Leara w tłumaczeniu Nowickiego „Dong, co ma świecący nos”. Stąd od dziecka wiedziałem, co to limeryk. Do dziś zresztą poczytuję sobie tego Donga.

– A limeryki Szymborskiej publikowane w latach 90., ale jeszcze przed Noblem, w „NaGłosie” i „Dekadzie Literackiej” czytałeś?

– Czytałem.

– I co?

– Zachwyciłem się limerykami pisanymi o różnych krakowskich wspólnych znajomych, jak zaprzyjaźniona z poetką promotorka mojej pracy magisterskiej Teresa Walas czy profesor Stanisław Balbus. I postanowiłem też spróbować. Jednak mój pierwszy limeryk się nie zmieścił...

– ???

– Nie zmieścił się w formacie... Treści było tyle, że pięć wersów okazało się za mało...

– Puenta wypadła w ósmej linijce?

– Mniej więcej.

Kolejny limeryk Rusinka nie tylko zmieścił się w formacie, ale nie ustępował ani na jotę innym limerykom ułożonym na cześć świeżo upieczonej noblistki przez jej rymujących od lat (po amatorsku, ale i zawodowo) przyjaciół, którzy w listopadzie 1996 roku wystąpili na wieczorze autorskim Szymborskiej w Starym Teatrze w Krakowie.

Kiedy Nobla dostała poetka z Krakowa,

wiersze czytać poczęła Polaków – z połowa,

i tylko lud z okolic Płocka

sądził, że Nobla dostała... Wisłocka.

Ot, typowa Freudowa czynność pomyłkowa.

– To mój debiut sceniczny, by nie powiedzieć obsceniczny – wyjaśnia Rusinek, który miał już wtedy pewne, choć niewielkie, doświadczenie w limerykowaniu. Był mianowicie członkiem Admiracyjnej Loży Limerycznej. Sam ją zresztą – to jest wraz z koleżankami z polonistyki na UJ, Magdą Heydel i Ewą Mrowczyk –założył. Żeby się tam dostać, trzeba było ułożyć limeryk na cześć Teresy Walas (wtedy docent, dziś profesor na UJ)^(). Nie miał wyjścia – gdyby nie sprostał zadaniu, musiałby sam siebie z Loży wyrzucić.

Pewien nędzny muzykolog rodem z Dallas

w muzykalność wątpić śmiał Teresy Walas,

jednak gdy jej głos usłyszał,

w uwielbienia wpadł istny szał,

krzycząc: „Ach, niech schowa się Maria Callas”.

Limeryki adoracyjne autorstwa członków Loży złożyły się na książeczkę „Liber Limericorum, to jest Wielka Xięga Limeryków i Innych Utworów Ku Czci Jej Wysokości Królowej Loży Teresy Walas jako też przy Innych Okazjach Sposobnych przez Limeryczną Lożę Jej Admiratorów Ułożonych”, która ukazała się w 1997 roku w wydawnictwie Universitas.

– Michałku, biorę pierwsze z brzegu przykłady z pierwszego zbioru twoich limeryków: „Erbalunga – bunga – Nibelunga”, „Krety – podniety – o rety”, „Torino – andantino – domino”, „Tucholi – pierdoli – atoli”, „Goudzie – hołdzie – żołdzie”, „Kapadocji – emocji – genius loci”. Chyba nie ma takiej miejscowości, której nazwy nie potrafiłbyś zrymować, i to dubeltowo.

– Długo nie wiedziałem, że w ogóle umiem rymować, mało tego – uważałem, że nikt normalny, znaczy nikt, kto nie jest prawdziwym poetą, nie może posiadać takiej umiejętności.

– Przecież swojej żonie Basi oświadczyłeś się wierszem, a było to jeszcze, zanim poznałeś Szymborską...

– Fakt, można powiedzieć, że to był mój debiut na niwie poezji okolicznościowej.

Michałowi raz Basia tak rzekła: „Kochanie!

Ja już studia skończyłam, mam swoje mieszkanie,

Pięć lat razem jesteśmy... Jeśli nie chcesz zguby

Mej – z pierścionkiem i kwiatkiem przyjdź no do mnie, luby.

Do nóg mamie mej padnij, pokłoń się przed tatem,

A mnie miłość swą wyznaj. Wysłucham cię. Zatem –

Wszystko postanowione”. Na te straszne słowa

Jego dyplomatycznie jęła boleć głowa...

Wszystko na nic. Ów biedak był w punkcie krytycznym.

Wpadł jednakże na pomysł – wprost filologiczny.

Postmodernistycznej modzie by hołdować

Czyn swój wnet postanowił stekstualizować.

Jął przeglądać słowniki, zebrał bibliografię,

Fiszki zrobił, odnalazł też ikonografię.

I tak zbrojny w dom Basi wkroczył pewnym krokiem,

Przed rodziną jej stanął, ustawił się bokiem

Jak Cycero. I zaczął mowę erotyczną

Wnet trzynastozgłoskowcem, autoironiczną,

Rymowaną wygłaszać (w kartkę wciąż zerkając).

A w tej mowie się podstęp krył – jak w trawie zając!

Retorykę (co służyć może do oświadczyn)

Z poetyką wymieszał w sposób świętokradczy

Ów filolog (śpiewając pieśń o zaręczynkach

Pewnego filologa – Michałka Rusinka...)

Przez to nikt problemowi temu nie mógł sprostać:

Kto się w końcu oświadcza – on czy jego postać?

Gdzie jest więc rzeczywistość? Gdzie się tekst zaczyna?

Czy Basia to jest Basia, czy inna dziewczyna?

Zgroza. Skandal. Przesada. Przestań już nas dręczyć.

Przejdźmy wreszcie do rzeczy: Chcesz się ty zaręczyć?

Tu przerwał, lirę trzymał. Wszystkim się zdawało,

Że coś powie znów wierszem, że mu ciągle mało.

Lirę jednak odłożył, styl zmienił na średni:

„Kocham Basię – rzekł – będę dla niej odpowiednim

Mężem. I opiekować obiecuję się nią,

Kran naprawiać, przytulać, ogrzewać jesienią,

Latem brać ją nad morze, zimą zaś na narty.

Kiedy smutna – pocieszać, kupować chrzan tarty,

Uśmiechać się, sprawić toster, nie być autokratą,

Czasem kwiatki przynosić...

I co Państwo na to?”.

Nieźle, jak na osobę, która nie wiedziała, że umie rymować (coś jak Molierowski pan Jourdain, co to nie wiedział, że mówi prozą). I od razu taki sukces: „Poema sponsalis” przekonują przyszłych teściów, że kandydat jest poważny, oświadczyny zostają przyjęte. Wkrótce po ślubie Rusinek zostaje asystentem na uczelni, a Wisława Szymborska proponuje mu sekretarzowanie. I co teściowie na to? A jak myślicie?

– Umowę z Wisławą Szymborską miałem taką – opowiadał dalej Rusinek – że ja się nie wypowiadam na temat jej poezji, ale limeryki czy inne rymowanki, proszę bardzo, mogę nawet krytykować. Sama też zwracała uwagę na formalne niedociągnięcia w moich limerykach, na przykład pomyłki w ilości sylab. Nie lubiła niechlujstwa, uważała, że w poezji niepoważnej trzeba poważnie traktować reguły. No ale co z tego, że mogłem krytykować, skoro nie bardzo było się czego czepiać. Raz przyłapałem ją na tym, że ostatni wers jej limeryku był – niezgodnie z zasadami gatunku – krótszy od pozostałych. Od razu jej to wytknąłem, ale usłyszałem, że tak ma być, że to jej świadoma modyfikacja gatunkowych reguł, dla efektu zaskoczenia.

Szymborska rymowanki swego sekretarza nie tylko popierała, ale wręcz propagowała. Doszło do tego, że na swoim wieczorze autorskim przeczytała kiedyś oprócz własnych limeryków również limeryk Rusinka.

Pewien Greczyn na Peloponezie

jeśli pił już, to pił ile wlezie.

Aojdowie z antycznej Hellady

ułożyli o nim dwie ballady

(tak rozbieżne, jak bywa przy zezie).

Zdarzyło się też kilkakroć, że układali limeryki wspólnie, a nawet i w większym gronie.Limeryki

czyli przykład obsesji, która nakazuje podróżować wyłącznie do takich miejsc, których nazwy ciekawie się rymują, i to dwukrotnie

Greczynka spod Agia Pelagia

raz rzekła: „Mam dość już twych blag ja.

Ciut przyłóż się, proszę,

lub weź jakiś proszek,

a nie mów, że winna tu magia”.

Sternik-liberał w Amsterdamie,

gdy postanawiał: „Dam ster damie”,

to miewał z tego kiepski zysk,

bowiem obrywał zaraz w pysk

i słyszał: „Świntuch! Powiem mamie!”.Wariacje biograficzne

czyli drobne fakty z życia wielkich kompozytorów, a zarazem wariacje na temat klasycznego angielskiego gatunku literackiego zwanego clerihew

Tomaso Albinoni

1671–1751

Był kompozytor Albinoni.

Ludzie mówili „Albin” o nim,

albo niektórzy wręcz „Tomaso”,

bo ni to sado, ni to maso-

chistyczne miewał on skłonności

wobec łykanej wciąż żywności.

Gdy raz zjadł penne con formaggio,

mlasnął i skrobnął swe ADAGIO.Pocztówki i esemesy

bo wcale nie jest powiedziane, że okazjonalna korespondencja musi mieć formę: „Serdeczne pozdrowienia z wakacji” lub „Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku”

Z Chorwacji

Polak, pośród wielu nacji,

się wyróżnia tu – w Chorwacji:

na śniadanie przełknie troszku

kawy inki z mlekiem w proszku,

by w bieliźnie lec nad wodą

(gorsząc się na topless modą).

Koło drugiej robi przerwę,

by zjeść zupkę lub konserwę.

Potem leży aż do zmroku

na wznak i na każdym z boków.

Gdy na niebie księżyc jasny,

on je szprotkę w sosie własnym.

W końcu żubróweczki liźnie,

by śnić słodko – o ojczyźnie...Kolędy zagraniczne

czyli co zrobić, żeby obcojęzyczne pieśni śpiewane w czasie świąt brzmiały swojsko i zrozumiale dla rodaków

Adeste fideles

KOLĘDA ŁACIŃSKA NAPISANA PRAWDOPODOBNIE W POŁOWIE XVIII WIEKU PRZEZ JOHNA FRANCISA WADE’A, ŚPIEWANA NAJCZĘŚCIEJ W ANGIELSKIM PRZEKŁADZIE „OH COME ALL YE FAITHFUL”.

Adeste, fideles,

laeti triumphantes;

Venite, venite

in Bethlehem

Natum videte

Regem angelorum.

Venite adoremus,

venite adoremus,

venite adoremus,

Dominum.Piosenki

a ściślej tylko ich teksty, bo autor nie potrafi komponować, aranżować ani śpiewać, więc zostawił to innym

Pakoska piosenka

MUZ. GRZEGORZ TURNAU, WYK. GRZEGORZ TURNAU

Wokoło pełno pustki.

Wypełnia pustka sobą

zakładki i wypustki

bluzki, co pachnie tobą.

Odeszłaś, mówiąc „Łuski

mi z oczu spadły, łotrze!”.

Zostały twoje bluzki

i wonie ich najsłodsze.

Psiakość!

bez ciebie wokół mnie nijakość.

Psiakość!

Jakość zmieniłaś w bylejakość.

Psiakość!

Gdyś mi uciekła aż pod Pakość!

Psiakość!

Choć łez mych słyszysz pluski,

w bezduszną wsiądziesz szóstkę,

przyjedziesz, weźmiesz bluzki,

strzepnąwszy wpierw z nich pustkę.Przypisy

Zamiast wyjaśniania, cóż to te „lekkie wersy”, polecam lekturę „Fioletowej krowy” – antologii angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej w wyborze S. Barańczaka wydanej przez a5.

Blurb to notka na czwartej stronie okładki, rodzaj przynęty, na którą ma się złapać potencjalny nabywca książki; często jest to cytat ze znanej osoby, która lekturę poleca.

Członkom założycielom udało się do fan klubu Teresy Walas skaptować doborowe grono: poeci (Wisława Szymborska, Ewa Lipska, Czesław Miłosz, Stanisław Barańczak), filozofowie (Leszek Kołakowski, Władysław Stróżewski), profesorowie (Stanisław Balbus, Jacek Baluch, Andrzej Borowski, Roman Laskowski, Henryk Markiewicz, Leopold Neuger), a nawet pianistka (Ewa Bukojemska).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: