Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Lukrecja w ciele Krzyśka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 maja 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lukrecja w ciele Krzyśka - ebook

Jak odkryć i zrozumieć siebie? Wielu z nas zadaje sobie pytanie, kim jestem. W przypadku osoby trans pytanie to nabiera szczególnego znaczenia. Właśnie o tym, jak trudny, ale jednocześnie pełen niezwykłych przeżyć, jest to proces, próbuję opowiedzieć przedstawiając swoją drogę do bycia sobą.
Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65543-74-5
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Urodziłam się 47 lat temu w dwudziestotysięcznym mieście na północy Wielkopolski. W akcie urodzenia i na chrzcie rodzice nadali mi imię Krzysztof. Bo dla nich wyglądałam jak chłopiec.

Ale to nie było tak. Tego dnia tak naprawdę przyszła na świat transpłciowa dziewczynka.

Czy mam pretensje o to, że zostałam uznana za kogoś innego i fakt ten wytyczył kierunek mojego życia na najbliższe 42 lata? Nie, bo moi rodzice nie zrobili tego specjalnie. Bo skąd mieli o tym wiedzieć.

Przez te 42 lata próbowałam żyć zgodnie z wzorcem, jakie przypisało mi wychowanie i społeczeństwo. Cały czas dostawałam jednak sygnały, że coś jest nie tak. Ja jednak ich nie rozumiałam.

Aż do listopada 2011 roku.

Wtedy zobaczyłam w lustrze kogoś tak innego od tego, co widziałam dotychczas, że wreszcie otworzyła się klepka w moim mózgu, która bezskutecznie próbowała to zrobić od wczesnych lat dzieciństwa. Następne cztery lata to był najbardziej niezwykły okres w moim życiu. Teraz mam 47 lat i wreszcie jestem sobą.

Jakiś czas temu jedna z moich przyjaciółek powiedziała, oglądając moje zdjęcia sprzed wielu, wielu lat, że wyglądam na nich jak Lukrecja przebrana za chłopaka.

Ona tym jednym zdaniem podsumowała 42 lata mojego życia. I zrobiła to bardzo celnie. Sama lepiej bym tego nie ujęła.Dzieciństwo Krzysia

Rozkoszny bobas

Moja transpłciowość była ukryta bardzo głęboko. Wiem, że są osoby, które od początku wiedzą, że są kimś innym. Ze mną było inaczej.

Większość wspomnień, jakie mam w odniesieniu do wczesnego dzieciństwa, pojawia się, gdy oglądam album ze zdjęciami. Byłam małym, rozkosznym bobasem i w tamtych pierwszych latach na pewno bardzo szczęśliwym. Kochana przez rodziców. Rozpieszczana. Jedynaczka. Oczko w głowie. Pierwsza wnuczka moich dziadków. I nie miałam problemu ze swoją tożsamością. Bo wtedy byłam sobą. Bawiłam się, jadłam, jeździłam w wózku na spacery. Zapewne wiele miałam z tym frajdy, jak na sankach tata ciągnął mnie po śniegu. Lub jak mama wiozła mnie w wózku na dużych kołach (wtedy takie były modne). Oglądając te zdjęcia, nie ma na nich płci. Mogę być zarówno dziewczynką, jak i chłopcem. Podobam się sobie na tych zdjęciach. Nie ma na nich nic, co by mi nie pasowało, bo nawet nago jestem po prostu małym bobasem. Nie ma dla mnie znaczenia, że coś tam dynda między nogami.

Pierwsze zgrzyty pojawiły się w wieku 3 lat, gdy poszłam do żłobka.

Skąd wiem?

Także dzięki zdjęciom.

Jest ich parę i na każdym płaczę jako jedyne dziecko w grupie. A są to zdjęcia zbiorowe, pozowane. Dlaczego byłam taką beksą? Nie pamiętam. Mogę tylko wysnuć wnioski na podstawie późniejszych wydarzeń. W całym swoim nastoletnim i dorosłym życiu byłam bardzo wrażliwa. Łzy pojawiały się na zawołanie, a jeszcze częściej, wbrew woli. Pamiętam, jak pod koniec mego małżeństwa, próbowałam na siłę wstrzymywać łzy. I nie dawałam rady, to było silniejsze ode mnie. Dopiero teraz jestem w stanie nad tym zapanować. Nawet, jak wskutek bardzo emocjonalnych i bolesnych rozmów o moim życiu, łzy zaczynają się kręcić pod powiekami, jestem w stanie nad nimi zapanować. I wiem, czemu wcześniej nie potrafiłam, bo nie byłam w stanie odpowiedzieć na oczekiwania względem mnie. Im bardziej wymuszano na mnie, bym zachowywała się tak, jak powinien zachowywać się chłopak, a potem facet i ojciec, tym mocniej reagowałam odwrotnie do oczekiwań. Próbowałam, i to jak bardzo. Chciałam nie ryczeć przy byle okazji, chciałam być męska, ale nie potrafiłam…

Przez pierwsze trzy lata swego życia byłam radosnym, pogodnym dzieckiem. Na zdjęciach ciągle się śmieję. Mam wielkie, ciekawe świata oczy i zero trosk. I nagle pierwsze zdjęcie ze żłobka. Płaczę. Dłoń rozmazuje łzy na poliku. Dlaczego. Co takiego się stało. Nie twierdzę, że już wtedy nie potrafiłam się dostosować, ale coś było przyczyną moich reakcji. Coś je wywoływało. Sama wychowywałam syna. On co prawda do żłobka nie chodził, dopiero do przedszkola, ale był zupełnie moim przeciwieństwem. Jak już ktoś płakał, to inne dziecko z jego powodu, bo potrafił rozrabiać. Mogę tylko przypuszczać, że w jakiś sposób odstawałam od reszty dzieci, a to zawsze powoduje ataki rówieśników. Dzieci na prawdę potrafią być okrutne.

Byłam chłopcem, a zapewne zachowywałam się, przynajmniej pod względem emocjonalno-uczuciowym, jak dziewczynka. I na pewno nie zastanawiałam się ani ja, ani inne dzieci, ani wychowawczynie, co może być przyczyną takich zachowań. Po prostu miągwa, beksa. Jak byłabym starsza, to zapewne usłyszałabym, że zachowuję się jak baba. I miałoby to wydźwięk bardzo negatywny, bo zawsze taki ma, jak się używa takich zwrotów w takich sytuacjach. Wiem o tym, bo wielokrotnie to słyszałam w swoim życiu.

Innym przebłyskiem z tego okresu jest reakcja na moje imię. To akurat pamiętam bardzo dobrze. Od momentu, gdy zrozumiałam, co to jest imię i że moje to Krzysiu, nie lubiłam go. I nigdy nie polubiłam. Oczywiście daleka jestem od tego, by twierdzić, że chciałam nazywać się Ania. Ale nie lubiłam swojego imienia i pamiętam, że od zawsze podobało mi się właśnie imię Ania. Nie w odniesieniu do siebie. Ale dlaczego akurat ona? Może dlatego, że następnego dnia są jej imieniny?

Wiedziałam, że nie podoba mi się moje imię, ale nie wymyśliłam sobie nigdy innego, które by mi bardziej pasowało. Dopiero przy bierzmowaniu wybrałam sobie Piotra. I tu, mam wrażenie, że poszłam po najlżejszej linii oporu, bo jakieś musiało być, a że siedziałam w jednej ławce z kolegą, który miał na imię Piotr…

Ania towarzyszyła mi stale. Nie wiem dlaczego, ale czułam jakiś pociąg do tego imienia, nie do dziewczyn, które je nosiły, chociaż i one pojawiały się w moim życiu. I zazwyczaj je zauważałam. To imię tak mocno wbiło się w mój mózg, że jak urodziła się moja siostra, to koniecznie chciałam, by miała na imię Ania. Niestety, rodzice wybrali inne. To ja wtedy prosiłam, by na drugie imię miała Ania. I pamiętam, że miałam pewność, że tak rodzice zrobili. Dopiero wiele lat potem okazało się, że nie…

Z przedszkola nic nie pamiętam. Przypuszczam, że wtedy udało mi się, dzięki większej świadomości, a może nauczkom ze żłobka, dostosować. Byłam chłopcem w grupie rówieśników.

I do pewnego stopnia był to ponownie szczęśliwy okres mojego życia. Na zdjęciach widać, że nie miałam ze sobą problemów. Pierwsza klasa, potem pierwsza komunia. Same te wydarzenia były na tyle emocjonalne, że potrafiłam się z nich cieszyć w pełni. Tak przypuszczam. Oczywiście, podobały mi się sukienki dziewczynek, ale i ja w garniturku nie czułam się obco. Przypuszczam, że wtedy nastąpiło pierwsze, i tak na prawdę jedyne, całkowite przystosowanie się do narzuconej mi funkcji społecznej. Nie odczuwałam żadnego konfliktu, bo zapamiętałabym to.

Czy wtedy już objawiałam jakieś fascynacje damskimi częściami garderoby? Nie wiem, nie pamiętam. Dopiero, gdy miałam około 10 lat, odkryłam w mamy szufladach prawdziwe skarby.

Wtedy po raz pierwszy odkryłam świat kobiet i zanurzyłam się w nim na jakiś czas bez reszty.

Nie wiem, czym to wytłumaczyć, ale w ogóle nie interesowały mnie rzeczy wierzchnie, tylko bielizna. Rajstopy, halki, gorsety, pasy do pończoch, staniki. W tamtych latach ta bielizna była bardzo klasyczna w kroju. Wiem, że obecnie wraca ten fason do łask. Była cielista, ze śliskiego materiału, co mi najbardziej się podobało. I nie była tak elastyczna, jak dzisiejsza. Była jak dzisiejsza bielizna modelująca. Uwielbiałam ją zakładać, czuć ucisk, który wywierała na ciało. To był już czas, gdy zaczynałam dojrzewać, ale w czasie ubierania tej bielizny nie miałam problemów z tym, że coś pobrudzę. Nigdy to się nie stało. Obecnie także nie podniecałam się tym, że ubierałam się w kobiecą bieliznę. Ten fakt pozwala mi wierzyć, że w tym pierwszym zachłyśnięciu nie było erotycznego podłoża. Nie służyło to podniecie, tak przecież naturalnej w momencie, gdy zaczynamy dojrzewać.

W tamtym okresie pojawił się jeszcze jeden niezwykle ciekawy moment. Dziesięcioletni chłopiec zakłada damską bieliznę, i to nie tylko pojedynczą sztukę, ale całe komplety, stanik, body, pas, majtki, pończochy albo rajstopy. Zakładałam po kilka sztuk na siebie (były oczywiście za duże na mnie, ale niewiele, bo moja mama zawsze była drobna) by poczuć to, co zakładam. Ale to mi nie wystarczało. Znalazłam biżuterię. Wtedy pierwszy raz miałam założone klipsy. Zakładałam korale, pierścionki, bransoletki…

Dzisiaj jestem pewna, że był to najlepszy moment, by mnie zdiagnozować. Chyba w tamtym momencie byłam najbardziej otwarta na to, by taka analiza została przeprowadzona i zakończyła się prawidłową diagnozą. Tak się jednak nie stało.

Już wtedy szczęśliwe dzieciństwo powoli odchodziło do lamusa. Coraz więcej było łez, smutku, bólu…

Było zbyt wiele przykrych, traumatycznych sytuacji, które skutecznie zdusiły szansę na szukanie odpowiedzi w tej tak skomplikowanej sprawie.

Ale jeszcze potrafiłam wtedy znaleźć sposób na to, by cieszyć się nowo odkrytą pasją. Byłam tak wciągnięta w te zabawy z bielizną, że wcale nie chowałam tego, co używałam, z powrotem do mamy szuflad, tylko trzymałam u siebie w łóżku. I raz mama mnie zaskoczyła, bo postanowiła zmienić pościel szybciej, niż zazwyczaj. I znalazła „lalkę”. Bo ja zdejmowałam z siebie to wszystko jednocześnie, nie rozdzielałam. I całość po zdjęciu wyglądała jak lalka. Nie wiem, co pomyślała mama. Nigdy mi tego nie powiedziała. Nie wyzwała mnie też od zboczeńców. Więcej, nie powiedziała nawet ojcu, co skończyłoby się niezłym laniem. Nie wiem, dlaczego tak zrobiła. Może w tym konkretnym przypadku bała się o mnie. Bo nie zawsze stawała po mojej stronie, gdy ojciec mnie bił. Ale wtedy wyraźnie ochroniła mnie i w dodatku nie spowodowała, bym poczuła się zboczona, nienormalna. To na pewno bardzo mi pomogło. Nie spowodowało jakichś trudnych do zwalczenia blokad psychicznych. Oczywiście od tego momentu o mojej pasji musiałam zapomnieć. Ale to, co odkryłam, już nie dawało się zapomnieć. Dopiero teraz rozumiem, dlaczego niszczyłam niemieckie katalogi z odzieżą, które miała moja mama i babcia. Wyrywałam i gromadziłam strony z bielizną, i to głównie z tą bardzo klasyczną, a nie erotyczną. Wiele katalogów tak uszkodziłam, ale zawsze wyrywałam tylko parę kartek, by nie było tego widać.

Do tego okresu mego życia mogę jeszcze zaliczyć mój jedyny obóz harcerski. Bo miałam chyba 12 albo 13 lat, gdy byłam na nim. Pamiętam, jak moja żona opowiadała, jak jeździła na kolonie i obozy praktycznie co roku i jak się świetnie na nich czuła. Jak wypoczywała. Wtedy ja pytałam siebie, dlaczego ja tak strasznie przeżyłam ten obóz, jedyny, na którym byłam. W połowie obozu, gdy przyjechali rodzice mnie odwiedzić, z płaczem prosiłam, by mnie zabrali. Nie zrobili tego. Dlaczego tak reagowałam?

Darmowy fragment
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: