Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

„Mao Star. Instynktowne zanikanie w przestrzeni”. Listy i materiały do biografii Małgorzaty Starowieyskiej (1953-2006) - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,00

„Mao Star. Instynktowne zanikanie w przestrzeni”. Listy i materiały do biografii Małgorzaty Starowieyskiej (1953-2006) - ebook

„Spośród materiałów przygotowanych do druku przez Kapsydę Kobro najbliższe są mi listy Mao Star i materiały z lat osiemdziesiątych, najbardziej bowiem intensywna działalność artystyczna Mao Star przypadła właśnie na lata osiemdziesiąte zeszłego stulecia. Ważne tu jest jej miejsce: Berlin Zachodni. […]  Wtedy kłębiły się w Berlinie nurty nowoczesnej sztuki i ruchy kulturowe: Neue Wilde, nowa fala, punk rock, awangarda. Mao Star była ważną częścią tego pulsującego życia, ikoną Kreuzberga. Kreuzberg był centrum rewolucyjnej rewolty. Artyści, performerzy, szalone koncerty, teatry, demonstracje polityczne, tureckie knajpy, kebaby i polska emigracja stapiały się w fascynujący amalgamat. Mao Star brała udział w dziesiątkach performansów, sztukach teatralnych i wystawach. Sama wielokrotnie była twórczynią rozbudowanych performance art. […]
Książka Kapsydy Kobro o całym tym artystyczno-tragicznym splocie, jakim było życie Małgorzaty Starowieyskiej jest fascynującym świadectwem życia nieprzystosowanej artystki końca XX wieku, m.in. w demonicznym mieście, jakim był Berlin Zachodni. […] Książka Kapsydy Kobro ratuje od zapomnienia artystkę, której tragiczny los, zakończony na poły samobójczą śmiercią mało jest znany nawet historykom i krytykom sztuki. Kapsyda też w swej bardzo szczegółowo faktograficznie opracowanej książce ocala częściowo ową artystyczną atmosferę, jaka towarzyszyła Paryżowi czy Berlinowi Zachodniemu w tamtych czasach. Czuje swym zmysłem badaczki metafizyczne fluidy, które to miasto wówczas wydzielało…”
Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7908-028-1
Rozmiar pliku: 29 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kamil Sipowicz Twój pogrzeb w podwarszawskich Laskach

Dziś jest maj 2006 i Twój pogrzeb
w podwarszawskich Laskach.
Kościół pełen ludzi,
delikatne wiosenne światło,
kwiatki na zewnątrz
zasadzone przez czułe zakonnice.
Twoja ostatnia droga: Warszawa, Paryż, Berlin,
jakaś dziwna mieścina w północnej Polsce
i Ursynów.
A dziś Laski.
Cmentarz elitarny.
Będziesz obok
Słonimskiego, Małachowskiego, Mikołajskiej.
Zawieyskiego litościwie pochowanego
z kochankiem.
Twoja ostatnia droga.
Przed śmiercią
alkoholizm leczyłaś spidami.
Spidy czerwonym winem,
które kochałaś nad życie.
Ulga dla Ciebie
i dla innych

Pieśni solarne, Biblioteka „Nowej Okolicy Poetów”, t. 21, Rzeszów 2009, s. 33–51.

Napisałem ten poemat jakieś trzy albo cztery lata temu. Bardzo długo wisiał na mojej stronie internetowej i nikt kompletnie nie zwrócił na niego uwagi. Później, kiedy napisałem inne wiersze w Egipcie, solarne, miałem pomysł, by wydać dwa oddzielne tomiki – Mao Star w Czułym Barbarzyńcy. Miał do tego dać zdjęcia z Berlina Wiesław Sadurski, który też ją znał, malarz berliński, poeta, Polak. Jednak on zniknął, przestał się odzywać. W związku z tym Nowa Okolica Poetów postanowiła wydać tomik. Na początku miał się nazywać Mao Star, ale sugerowali, że lepszy tytuł to Pieśni solarne. Mao Star to kilkunastoczęściowy poemat, do którego pretekstem była nasza znajomość z Małgosią, ale nie tylko. Przede wszystkim jest to poemat o Berlinie Zachodnim, o mieście, w którym wtedy mieszkaliśmy. Bardzo dziwnym mieście, najbliżej Polski położonym, takim wolnym skrawku ziemi, gdzie Polacy przebywali w najróżniejszych warunkach, otoczonym przez komunistyczne Niemcy Wschodnie, przepołowione miasto, mur… Także jest to zapis naszego wspólnego bytowania w tym mieście. Próbowaliśmy tam przebić się ze swoją sztuką, mieliśmy wystawy wspólne i indywidualne, ale się nie dało. Nie było łatwo, choćby dlatego że Niemcy głównie promują samych siebie, nie oszukujmy się, a my jednak byliśmy Polakami. Ona załatwiła sobie jakieś stypendia, z których żyła. Na­tomiast ja miałem na początku stypendium naukowe jako student, a później najzwyczajniej w świecie pracowałem jako robotnik w fabryce, żeby żyć, żeby ona miała między innymi na wino. My w tym Berlinie nie mieliśmy pieniędzy na opalenie mieszkania, przesiadywaliśmy w kawiarniach. Pamiętam, że nie miałem pieniędzy na kebab. Dwie marki to był problem. Jeździło się na gapę. Nie było łatwo.

Myślę, że z niej da się zrobić legendę, bo ona była wielką artystką. Małgosia zostawiła po sobie trwałe wartości artystyczne, dzieła sztuki. Uważam, że mogłyby być wystawiane przez najlepsze na świecie galerie.

Cierpiała na chorobę alkoholową i nie była w stanie wyprowadzić tej sztuki na szersze wody… Jednak teraz ludzie zaczynają się nią interesować, co jest istotne, bo jej twórczość jest ciekawsza niż wielu artystów, którym poświęca się uwagę

Nasze pokolenie z lat sześćdziesiątych jest pokoleniem właściwie za­pomnianym. Moja książka Hipisi w PRL-u odsłoniła ludziom zjawisko hipisów. Ludzie w ogóle nie wiedzieli, że coś takiego istniało – że istnieli hipisi, że istniała awangarda, podziemie artystyczne w Polsce. Ta książka wywołała tak nieproporcjonalny szok do moich oczekiwań, byłem zdziwiony, podobnie jak Ty jesteś zdziwiona losem sztuki Mao Star, której obecność jako artystki będzie dopiero teraz zauważana.

Ty, dochodząc kilka pokoleń później, masz do czynienia z materiałem, który budujesz w całość z fragmentów.

Mao Star ma szansę po raz pierwszy zaistnieć w panoramie polskiej sztuki współczesnej. Miejmy nadzieję, że uzyska należne jej miejsce w świecie sztuki.

Fragment rozmowy Kapsydy Kobro z Kamilem Sipowiczem, zarejestrowanej w sierpniu 2009 roku w Warszawie.O podróży „za Mao Star i po Mao Star”

Łupina mojego ciała, nie będzie mogła wytrzymać żaru mojego ducha.

Stanisław Ignacy Witkiewicz

Jak napisałam w podziękowaniach zawartych w tej książce, o losach Małgorzaty Starowieyskiej dowiedziałam się z poematu Mao Star poświęconego artystce z tomiku Pieśni solarne Kamila Sipowicza¹. Był rok 2009 roku, wraz z Sipowiczem i hermeneutą, profesorem Michałem Januszkiewiczem, braliśmy udział w dyskusji poświęconej szeroko rozumianej performatyce, która odbywała się w ramach projektu naukowego mojego autorstwa oraz antropologa kulturowego Waldemara Kuligowskiego z Instytutu Etno­logii i Antropologii Kulturowej Wydziału Historycznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Sipowicz w trakcie tego spotkania wspominał o Mao Star – swojej przyjaciółce z okresu berlińskiego, przed samym spotkaniem zaś przysłał mi jeszcze niepublikowany poemat poświęcony Małgorzacie Starowieyskiej, znajdujący się tylko na stronie internetowej Sipowicza. Poemat ten zaciekawił mnie, ponieważ przedstawiał ciemny Berlin, przede wszystkim zaś zafascynowała mnie enigmatyczna postać Mao Star – Małgorzaty Starowieyskiej, o której nigdzie, poza wierszami, nie mogłam znaleźć informacji. Dosłownie nigdzie – w Internecie, w żadnej książce, w żadnych rejestrach sztuki – nie było o niej choćby wzmianki. Tak też osoba Mao Star stała się tematem moich rozmów z Sipowiczem, który to sukcesywnie opowiadał mi o artystce, o sobie, a także ich wspólnym życiu w Berlinie Zachodnim oraz o ostatnich, alkoholowych latach życia i o śmierci artystki.

Historia życia Mao Star jednocześnie przeraziła mnie i zafascynowała.

Przy okazji wizyty w marcu 2009 roku w Warszawie, związanej z rocznicą śmierci Anny Micińskiej² oraz wydaną pośmiertnie książką Micińskiej Wędrówki bez powrotu³, odwiedziłam znajomą Mao Star – Agnieszkę Osak-Rejmer⁴ oraz matkę – Helenę Starowieyską. Przekazy obu pań były krańcowo różne i bardzo emocjonalne. Miałam wrażenie, że wspominają dwie różne osoby. Wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że już w niedalekiej przyszłości spotkam ludzi, którzy będą opowiadać mi o dokumentnie różnych, jakby zmultiplikowanych Mao Star. Szybko zrozumiałam, jakże znamienne jest zdanie, które w jednym z pierwszych listów napisała do mnie Agnieszka Osak-Rejmer o Małgosi: „Nosiła pod powiekami tysiące imion i chyba do końca nie wiedziała, które z nich należy tylko do Niej”.

Podczas wizyty na Żoliborzu matka Mao Star pokazała mi część zdjęć i prac artystki. Pamiętam, że pod sam koniec spotkania moją uwagę przykuła duża biała teczka znajdująca się pod stołem w pokoju, w którym rozmawiałyśmy. Zapytałam, czy mogę ją obejrzeć. Byłam wstrząśnięta tym, co ujrzałam – były to ksera zdjęć artystki z działań artystycznych z okresu berlińskiego. Właśnie to, co znajdowało się w tej teczce zaciekawiło mnie najbardziej. Chwilę tę traktuję jako symboliczną, nadała bowiem zwrot akcji. Myślę, że wtedy rozpoczęła się moja podróż „za Mao Star i po Mao Star”, podróż, która teraz wykraczała już poza słowa, wiersze. Potem, nie wiedząc jak, zwiedziłam w Jej sprawie „Berlin, świat”…

W rocznicę śmierci Mao Star, 2 maja 2009 roku, pojechałam z matką artystki na Jej grób, na cmentarz w Laskach, czując potrzebę zmierzenia się z tym, co będę musiała pokonać, przez co będę musiała się przedzierać przez następne miesiące w tej wędrówce „za Nią, po Nią” – miałam rozpocząć burzenie muru zapomnienia. Chyba właśnie wtedy już świadomie podjęłam się tej pracy. Właśnie wtedy – stojąc nad jej grobem. Przykleiłam do niego anioła. Z biegiem czasu polubiłam słowo „tonaż”, czy raczej: stało się mi po prostu niezwykle bliskie. Doskonale oddawało ciężar emocjonalny, jaki przyszło mi dźwigać, podróże były bowiem dla mnie niezrozumiale bolesne. Przypominało to stan godzenia się z czyimś odejściem, swoistą żałobę.

W tym miejscu muszę zaznaczyć, że zaczynając projekt poświęcony Mao Star, nie miałam w planach napisania o niej jakiejkolwiek książki. Konieczność taką dostrzegłam w toku pracy. Początkowo moja rola polegała na ocaleniu twórczości artystki nie tyle od zapomnienia, ile, w pierwszej kolejności, od zniszczenia. Tak też odnajdywałam spuściznę artystyczną Mao Star, głównie obrazy, wywoziłam je z piwnic, gdzie przechowywane były w fatalnych warunkach. Wiele z odnalezionych prac udało mi się odkupić bądź otrzymać od znajomych i przyjaciół artystki. Kiedy już powzięłam zamiar stworzenia niniejszej książki, zależało mi, by Mao Star niejako sama dała świadectwo, by ukazała się czytelnikowi w pełni. Z tego też powodu zrezygnowałam z napisania standardowej biografii, a postanowiłam przygotować do druku jej listy do matki z lat 1975–1987 z Paryża, Szwecji (Sztokholmu, Visingsö), Monachium, Berlina, Kilonii, Wuppertalu, Frankfurtu, Amsterdamu, Düsseldorfu czy Wenecji, listy z lat dziewięćdziesiątych pisane do Darii Danuty Lisieckiej ze wsi Skudzawy Stare i Warszawy oraz zebrać ślady – między innymi materiał potwierdzający udział w wielu wydarzeniach artystycznych, a tym samym przyjąć rolę (i dolę) edytora. Na jakiś czas schować się w cień, aby zbojkotować absurd konieczności stawania się rzecznikiem, jej obrońcą.

Zachowane listy pisane przez Małgorzatę były dla mnie mapą. Odnalazłam wielu przyjaciół i współpracowników Mao Star z całego świata, których artystka wymieniła w tych listach. Podobnie jak miejsca, o których pisała, jak i wydarzenia, o których wspominała, a w których brała udział. To zadanie było o tyle trudniejsze, że zazwyczaj wszystkie instytucje w Europie, do których zwracałam się z pytaniami o Nią, nie miały Jej już w swoich rejestrach, mimo że często na przykład posiadałam plakaty, na których widniała jako uczestnik bądź autor działań. Co ciekawsze, by uzyskać jakąkolwiek odpowiedź, musiałam interweniować niekiedy po kilka razy, by usłyszeć to, co potem stało się znanym mi sloganem: „że nic nie mają, że nie kojarzą, że nie pamiętają, że… nie ma, nie było”. Tymczasem ja wiedziałam już bardzo dobrze, że… była.

Tak też przeprowadziłam dziesiątki rozmów na temat Mao Star. Większość z odnalezionych osób informowałam, jak się okazywało, o tym, że Jej już nie ma. W tym sensie stałam się Jej listonoszem, o czym napisał Peter Lachmann w swoim liście napisanym po Jej śmierci do Niej, a w zasadzie do Was i do mnie, bo Jej już nie ma, Ona tego listu nie przeczyta, Ona na ten list nie czekała…

„Dziś odpowiadam na ten list już bez wykrętów. Dotarł do mnie z twoich zaświatów – choć jego pośrednikiem była osoba, która ma w sobie coś z upadłego anioła, która stała się twoim listonoszem, a teraz próbuje cię wskrzesić, bo nie może pogodzić się z faktem, że miałabyś zostać zapomniana w tej kulturowej próżni, która Cię wessała…”

W takich osobach jak śp. Mario Wirz, Gotthard von Montgelas, Daria D. Lisiecka, Ela Mielczarek, Michalina Taczanowska, Haśka – Joanna Perzanowska czy Kamil Sipowicz dostrzegałam jakiś fragment (z) Niej.

„Interesting is our idea about someone, our images. To love someone means to invent him with tenderness. We can talk about our images about someone, and when we talk about our images of somebody else, we always talk about us. You write this book about M. S. because something in you is her sister…”

Mario Wirz

„Czasem, Kasiu, mam wrażenie, że właśnie to samotne zanikanie, to życie i działanie hojnie rozdawane, było najpełniejszym performancem Gośki. Wszystko inne było tylko próbą, przymiarką, wędrówką artysty, warsztatem. Żaden szanujący się artysta, jeśli nim naprawdę jest, nie uzewnętrznia, nie nagłaśnia swojego warsztatu, nie krzyczy o nim. W wypadku Gośki być może to, co robiła, ciągle nie było tym, co chciała osiągnąć. Myślę, że ona ciągle liczyła na to, że kiedyś się stanie, kiedyś będzie. A to, co robiła, zapewne traktowała jako próby dojścia do tego kiedyś…

Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek mówiła o sławie, by dokumentowała swoją twórczość, gromadziła jakieś teczki z wycinkami, epatowała skończonymi studiami w Paryżu, zadręczała opowieściami o swojej wielkości. Zawsze natomiast powracał w rozmowach temat chęci działania i niemożności działania w pełni, a więc przeszkód i barier, niszczących poczucie pełni, półśrodków. Gośka była nie z tego świata, gdzie z byle duperelą leci się do prasy, telewizji, w najgorszym wypadku samemu buduje swój wspaniały wizerunek na stronie internetowej. Nie była z tego świata nie dlatego, że takimi środkami, ułatwieniami nie dysponowała, ale dlatego że inaczej pojmowała sztukę, bezustannie stapiała się z własnym dziełem, przekraczała dystanse…

Nie wiem, może trzeba by o niej sztukę napisać, a przynajmniej gdzieś głośno cytować jej przemyślenia. Przecież Artaud został dopiero odkryty po śmierci, gdy zaczęto wydobywać i wydawać jego pisma. Może nie jest tak beznadziejnie, może da się przemówić z tamtej strony…

Co do milczenia innych w sprawie współpracy z M. S., może mają coś na swoim sumieniu, skradzioną, podchwyconą myśl czy rozwiązanie, może bronią siebie, własnej «oryginalności», może bardziej niż Gośka dbają o artystyczne CV Ktoś już kiedyś powiedział, Kasiu, «Nie znam tego człowieka»”.

Daria Danuta Lisiecka

Spotkania z tymi osobami były dla mnie niezwykle budujące, gdyż wszystkie, zsumowane doświadczenia spowodowały, że zaczęłam w sposób zbyt trywialny oceniać ludzi jako tych uważnych i przenikliwych, mających dobrą wolę i – by zacytować Witkacego – spłyciarzy. Taka refleksja mogłaby być banalna, gdyby moja praca trwała na przykład miesiąc, ale nie niemal trzy lata. W pewnym momencie trzeba bardzo trzeźwo zacząć patrzeć na materiał badawczy, którego przybywa. Pracuję przecież na faktach, operuję tymi faktami, odtwarzam jakąś rzeczywistość, pracuję w przeszłości transformowanej na rzeczywistość w regiony faktów dokonanych. Bardzo łatwo zapuścić się w region nadpisanego, szczególnie jeśli coś jest nienapisane, niezapisane.

Pamiętam chwile, w momentach skrajnego przemęczenia intensywną pracą i nieustannym dociekaniem skutkującym nie lada odkryciami w temacie Mao Star, którego przedwcześnie nie chciałam zakończyć, a który uniemożliwiał mi zajęcie się innymi projektami, kiedy nie potrafiłam już z siebie wykrzesać emocji, aby się czymś, choćby jakąś drobną informacją na temat artystki cieszyć, a nie tylko chronicznie smucić niedocenieniem jej za życia. Tak stało się na przykład w październiku 2010 roku, kiedy to profesor Lech Sokół⁵ zadzwonił do mnie z informacją, że otrzymałam Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za autorski projekt badawczy poświęcony Małgorzacie Starowieyskiej. Z trudem wydobyłam z siebie, kurtuazyjnie, kilka zdań zaskoczenia i podziękowań. Jednak pamiętam bardzo dobrze, co działo się ze mną, kiedy rozmowa się zakończyła: zaniemówiłam, stałam bezczynnie w miejscu przez dłuższą chwilę. Wiedziałam, otrzymanie tej nagrody jest zasadniczym zwrotem w mojej pracy badawczej, bo sytuującym ją gdzieś w obszarze spraw priorytetowych, koniecznych do wykonania oraz uznanych, przyjętych do świadomości przez Instytucje. Niejako zmieniono odgórnie status mojego projektu na „przyjęte do wiadomości”. Osiągnęłam coś, o co walczyłam od początku – aby sprawa Mao Star nie była ignorowana. W tym czasie uznałam za konieczne stworzenie Archiwum Mao Star, co też zaczęłam czynić.

Konsekwencja była i jest podstawą w mojej pracy. Ponieważ wyszłam z tym projektem poza uniwersytet, na którym w zasadzie nikt tematu nie traktował dostatecznie poważnie, i przeniosłam się do Warszawy w celu nawiązania kontaktu z profesorem Lechem Sokołem z Instytutu Sztuki PAN, wiedziałam, że – znając siebie – nie spocznę, dopóki nie zakończę. Byłam Jej wierna.

Nie będę ukrywać, że z wielkim przejęciem oddaję czytelnikowi przygotowany przeze mnie materiał – listy i materiały do biografii obiektu mojej troski, niezwykle fascynującej postaci Małgorzaty „Mao Star” Starowieyskiej, licząc, że odczaruję wersy z wiersza Sipowicza, tak iż choć trochę „pokocha ją Berlin, świat”.

Kapsyda Kobro-Okołowicz
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: