Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Marzenie Zuzanny - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Grudzień 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Marzenie Zuzanny - ebook

Zuza przeżywa miłość z wzajemnością. Ma wspaniałych przyjaciół i cudowną rodzinę. Świetną pracę i własne mieszkanie. Spełnienie wszystkich marzeń. Oprócz jednego. Nie może poślubić mężczyzny, którego kocha najbardziej na świecie. Czy mimo wszystko odnajdzie swoje szczęście?
Miłość, która pokona nawet czas.
Przyjaźń, która wybaczy nawet zdradę.
Namiętność, która przysłoni prawdziwe uczucie.
Nadzieja, która nie gaśnie.
Wzruszająca i wciągająca historia. Zabawne dialogi. Barwne postacie. Szczęście i dramat. Radość i łzy. Namiętność i zdrada. Odrobina sensacji.
Polecam wszystkim czytelnikom i życzę miłej lektury!

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-430-7
Rozmiar pliku: 3,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CZĘŚĆ I. JANUSZ

Rozdział 1. Ślub Ciotki Hanki

– Och, Suzie, jakie to cudowne, że moja mama jest szczęśliwa i że wszystko się tak wspaniale układa – powiedział John.

Był piękny kwietniowy wieczór. Siedziałam w pokoju z moim kuzynem Johnem. Właściwie miał na imię Janusz, ale mówiłam na niego John. On nazywał mnie Susan, Suzie, Sue, obojętnie, byle nie Zuzanna.

Właśnie zjedliśmy przepyszny obiad ugotowany przez moją obdarzoną wielkim talentem kulinarnym mamę. Świętowaliśmy zaręczyny matki Johna, ciotki Hanki z Markiem. Był on właścicielem sieci hoteli we Francji.

Nasze mamy były siostrami bliźniaczkami, a my z Johnem też byliśmy dla siebie zawsze jak bliźniacze rodzeństwo. Jego ojciec – wujek Remigiusz zmarł na nowotwór, kiedy John miał dziewiętnaście lat i studiował na pierwszym roku Politechniki Wrocławskiej. Mój kuzyn musiał przenieść się ze studiów dziennych na zaoczne, żeby utrzymać siebie i mamę.

– Kiedy zmarł mój ojciec – wspominał John – to wiesz, że były to straszne chwile dla nas obojga, a mama w ogóle nie mogła się pozbierać.

– Tak, pamiętam, że straciła pracę i że ty musiałeś pracować, żeby zarobić na życie i studia. Ale teraz bieda wam nie grozi, będziecie się pławić w luksusach i opływać w bogactwa...

– Auu! – krzyknęłam, bo John dał mi kuksańca w bok. – To nie było miłe!

– Wiesz dobrze, że to nie o to chodzi – sprostował John. – Marek jest szalenie miły i sympatyczny. To zupełnie normalny facet. Mama jest zakochana jak nastolatka i wygląda na to, że on też.

– Ale to, że się poznali na wycieczce po Ziemi Kłodzkiej, to już w ogóle brzmi fantastycznie – westchnęłam. – Chyba zacznę jeździć na wycieczki...

– Nie mów, że na studiach nie wpadł ci w oko żaden przystojniak – przekomarzał się ze mną John.

– Może i wpadł, ale ja nie wpadłam w oko jemu. A tobie przypadkiem nie wpadła w oko moja przyjaciółka Żaneta? – odgryzłam się. – I pewnie żałujesz, że ma chłopaka.

– Już się wyleczyłem! Ale wracając do tej wycieczki, to też nie mogłem w to uwierzyć. Moja mama nie chciała nigdzie jechać, namówiła ją jakaś koleżanka. Podczas zwiedzania kościoła mama poczuła się słabo i wpadła Markowi prosto w objęcia. Historia jak z filmu.

– Też muszę zacząć wpadać w czyjeś objęcia... – zaczęłam, ale przerwało mi wołanie z pokoju:

– Zuzia, Janek, chodźcie na deser!

Tort zrobiła ciocia Hanka – specjalistka od przepysznych ciast, a Marek przyniósł szampana, żeby uczcić ich zaręczyny.

Data ślubu ustalona była na początek sierpnia i mogliśmy z Johnem przyjechać wcześniej do posiadłości Marka pod Paryżem i zostać, jak długo byśmy chcieli. Marek obiecał nam też carte blanche na zakupy w Paryżu i zaproponował, żebyśmy zaprosili kilkoro swoich przyjaciół, żeby się nie nudzić ze „starymi zgredami”.

– Marek jest przecież Francuzem. Skąd on zna takie określenia? – zastanawiałam się, kiedy znowu siedzieliśmy z Johnem w moim pokoju.

– Jego matka była Polką – przypomniał mi John.

– Ale ojciec był Francuzem! Po nim Marek odziedziczył tą sieć hoteli. Całe życie mieszkał we Francji.

– Jednak zachował kontakt z językiem polskim i często odwiedzał rodzinę swojej matki i jeździł na wycieczki po Polsce. A kiedy poznał moją mamę, to zaczął się intensywnie uczyć polskiego!

– I to jest prawdziwa miłość – orzekłam. – Ale słuchaj, to szalenie ekscytujące, że pojedziemy do Francji i będziemy zwiedzać Paryż i robić tam zakupy...

John przyglądał mi się z rozbawieniem i czymś jeszcze, czego nie mogłam zidentyfikować. Jakieś zupełnie nowe spojrzenie. Nie miałam jednak ochoty się nad tym zastanawiać. Zanadto byłam zemocjonowana.

– To brzmi jak spełnienie marzeń każdej nastolatki!

– Tylko, że ty nie jesteś już nastolatką, Suzie – przypomniał mi John. – Masz dwadzieścia trzy lata i kończysz czwarty rok studiów, a zachowujesz się, jakbyś miała piętnaście.

– Ty zachowujesz się jakbyś miał sześćdziesiąt! – odgryzłam się. – Nawet Marek wydaje się być młodszy od ciebie! Co cię dzisiaj ugryzło? Najpierw mówisz, że jesteś taki szczęśliwy, a potem nie pozwalasz mi się cieszyć i ekscytować.

– Dobrze już. Przepraszam cię. Może ciągle jeszcze nie dociera do mnie, że jest wspaniale, że lepiej być nie może. Oczywiście, kiedy mama przedstawiła mi Marka, ostrzegłem go, że jeśli ją skrzywdzi, to popamięta.

– I co on na to?

– Powiedział, że właśnie na to liczył i że zawsze chciał mieć takiego syna, jak ja. Tylko, że nigdy nie spotkał tej właściwej kobiety. Aż do czasu, jak poznał moją mamę.

– Romantyk z niego! – westchnęłam.

– Ale, ale – przypomniałam sobie – muszę zadzwonić do Żanety. Już ją widzę, jak piszczy z radości.

– Właśnie. Jest tak, jak mówiłem. Obie zachowujecie się jak nastolatki! – podsumował nas John.

***

– Popatrz! – Żaneta wyciągnęła w moją stronę prawą rękę.

Na palcu miała piękny złoty pierścionek z brylantem. Uśmiechała się radośnie i ledwo mogła ukryć podniecenie.

Siedziałyśmy w małej kafejce w Paryżu i czekałyśmy na Johna i Maćka. Przylecieliśmy wszyscy tydzień temu i przez ten czas codziennie godzinami zwiedzaliśmy Paryż i odwiedzaliśmy sklepy w poszukiwaniu wymarzonych kreacji na ślub ciotki Hanki i Marka.

– O mój Boże! – Też się podekscytowałam.

Zerwałam się z krzesła, wyściskałam przyjaciółkę, a potem zapytałam:

– Kiedy to się stało?

– Dzisiaj koło południa – wyznała Żaneta. – Poszliście z Johnem wybierać dla niego garnitur, a my z Maćkiem wjechaliśmy w tym czasie na wieżę Eiffla. Niczego się nie spodziewałam, zupełnie niczego. Patrzyłam sobie spokojnie na Sekwanę, kiedy on wyciągnął pudełeczko z pierścionkiem i uklęknął przede mną. To było niesamowite, totalnie romantyczne!

– Oświadczyny na wieży Eiffla! – westchnęłam. – O czymś takim zawsze marzyłam! John mówi, że zachowujemy się jak nastolatki.

– On natomiast zachowuje się strasznie poważnie odkąd tu przyjechaliśmy. Wcześniej taki nie był.

– No właśnie to mnie niepokoi. Coś przede mną ukrywa. Zawsze wszystko o sobie wiedzieliśmy, a teraz musi mieć jakieś kłopoty, a nie chce powiedzieć, o co chodzi.

– Z tą powagą też mu do twarzy – orzekła Żaneta. – Ogólnie fajny z niego facet, nie uważasz?

– To mój kuzyn, właściwie jak brat, nie patrzę na niego w taki sposób – odpowiedziałam chyba trochę za ostro. – Poza tym myślałam, że cały czas będziesz mówić tylko o swoim narzeczonym. Ten to dopiero jest zabójczo przystojny!

– Pewnie, że to ciacho! Dlatego jest moim narzeczonym. Ale John też jest interesujący. Niby taki niepozorny, raczej mało przystojny, ale ma swój urok. I te błękitne oczy, takie głębokie i przejrzyste...

– Tylko się za bardzo nie zagłębiaj – mruknęłam ironicznie. – Też mam błękitne oczy, możesz patrzeć w moje.

Żaneta spojrzała na mnie z politowaniem, ale nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo właśnie wrócili John i Maciek. Pogratulowałam Żanecie i Maćkowi zaręczyn i uściskałam ich serdecznie.

Tworzyli uroczą parę. Żaneta wysoka, z naturalnie kręconymi kasztanowymi włosami i brązowymi oczami i Maciek – wysoki, przystojny brunet.

– Za rok spotykamy się na naszym ślubie – powiedział Maciek.

– W lipcu – dodała Żaneta. – Akurat oboje skończymy studia i będziemy mogli zacząć nową drogę życia.

– A ty, John, już obroniłeś pracę, prawda? – zapytał Maciek.

John kiwnął głową, a Maciek kontynuował:

– To co będziesz teraz robił? Masz już jakąś robotę na oku, czy będziesz się pławił w luksusach? W zasadzie nie musisz pracować.

– Oczywiście – odpowiedział John ironicznie. – Będę się wylegiwał na plaży i podrywał panienki w bikini. Weź, stary, to nie jest życie dla mnie. Wolę być taki jak Marek – skromny i nie obnoszący się z bogactwem. Korzystać z pieniędzy, ale nie podporządkowywać im swojego życia. Zresztą pieniądze to nie wszystko – zakończył patrząc na mnie jakimś smutnym wzrokiem.

– Jasne – mruknął Maciek. – Dla tych, co je mają.

***

– Zuziu, wyglądasz cudownie – rozczuliła się moja mama, przytulając mnie delikatnie, żeby nie pognieść mojej kreacji.

Sama wyglądała olśniewająco, ale ja zawsze widziałam, że jest piękną kobietą. Podobno odziedziczyłam po niej urodę. Szczupła blondynka z niebieskimi oczami. Męski ideał. Ciekawe… Dlaczego w takim razie nie zakochał się we mnie żaden z tych przystojnych chłopaków, za którymi oglądałam się w liceum i na studiach? Taki na przykład Paweł, kolega z uczelni, marzenie każdej dziewczyny. Studia kończą się za rok i jeśli teraz nikogo nie poznam, może być już tylko gorzej. Zawsze pozostaną mi serwisy internetowe – pocieszałam się – no i może dzisiaj wykorzystam swój wygląd i poznam Francuza, z którym do końca życia będę jeść ślimaki i popijać szampana pływając jachtem dookoła świata.

– Jesteś niepokojąco przystojną niewiastą, Zuzieńko – powiedział mój, jak zawsze szarmancki tato i roześmiał się na widok miny mamy.

– Ty też, kochanie – dodał uspokajająco.

W doskonałych humorach udałyśmy się z mamą do garderoby cioci Hanki, żeby pomóc jej w ubieraniu. Właśnie wyszła od niej stylistka, która wcześniej czesała i malowała też mnie, moją mamę i Żanetę.

– Zawsze chciałam mieć garderobę – powiedziała do mnie mama. – A teraz będziemy ją mieć w naszym nowym domu.

– Nowym domu? – Zamrugałam oczami. – O czymś mi nie powiedziałaś, mamo! – Wlepiłam w nią oskarżycielsko wzrok.

– Och, właśnie ci mówię – broniła się. – Marek kupił nowy dom pod Wrocławiem, z dwiema dużymi sypialniami, pokojem gościnnym, wielkim salonem, potężną łazienką i garderobą. On i Hanka będą przyjeżdżać tylko na wakacje i święta, więc my będziemy tam mieszkać.

– To cudownie! – wykrzyknęłam, ale zaraz się zastanowiłam. – Dwie duże sypialnie – powtórzyłam. – A ja co? Będę spała w salonie przy kominku, czy w pokoju gościnnym?

– Właśnie tę najlepszą wiadomość zostawiłam na koniec. – Mama uśmiechała się promiennie. – Zostawimy ci nasze mieszkanie. Będziesz miała sypialnię, salon, a w trzecim pokoju możesz urządzić gabinet, albo…

– Garderobę – uzupełniłam słabym głosem. – Mamo, chyba zaraz zemdleję – westchnęłam, a potem chwyciłam moją mamę w objęcia i odtańczyłyśmy taniec radości przed pokojem cioci Hanki.

Możliwe, że trochę pogniotła mi się piękna suknia, którą miałam na sobie, ale to nie na mnie będę zwracać uwagę wszyscy goście, tylko na nowożeńców. Oczywiście oprócz tego nieprzyzwoicie przystojnego Francuza, największego ciacha wśród ciach, którego wkrótce poznam i który uraczy mnie najgorętszym francuskim pocałunkiem na świecie.

– To prawdziwy cud, że ciocia Hanka zemdlała w tym kościele – powiedziałam nabożnie. – Powinniśmy może ufundować tam jakąś figurę, albo obraz. Przecież gdyby nie to, własne mieszkanie kupiłabym za dziesięć lat i to z potężnym kredytem, a nie garderobą.

Śmiejąc się wpadłyśmy do garderoby cioci, która miała szalenie wymyślną fryzurę i wygląd zakochanej bez pamięci nastolatki.

– Och, jestem taka szczęśliwa! – zawołała na nasz widok. – Po śmierci Remka nie myślałam, że jeszcze kiedykolwiek będę – dodała poważnie.

– Ciociu – powiedziałam uroczyście – chciałam ci gorąco podziękować, że raczyłaś zemdleć w tym małym kościółku i uczynić też nasze życie jeszcze szczęśliwszym.

Roześmiałyśmy się głośno i uściskałyśmy serdecznie.

Rozdział 2. Wyznanie

Ciocia Hanka i Marek brali ślub w polskiej parafii w Paryżu, a wesele odbyło się w ogrodzie w posiadłości Marka.

– Coś ci jest, prawda? – zapytałam Johna, kiedy po szalonym tańcu usiedliśmy przy stoliku.

Byliśmy przy nim sami i mogliśmy szczerze porozmawiać.

– Jesteś chory i nic mi nie powiedziałeś? – zaniepokoiłam się.

– Nic mi nie jest – uspokajał mnie mój kuzyn. – Jestem zupełnie zdrowy i świetnie się bawię.

– To mnie wcale nie przekonało. Znam cię od zawsze i widzę, że coś jest nie tak.

Naprawdę wyglądał niewyraźnie, odkąd tu przyjechaliśmy, a w kościele był taki blady. Przypomniałam sobie, jak w kawiarni w Paryżu Żaneta zachwycała się urokiem Johna i nagle mnie olśniło.

– To przez te zaręczyny Żanety i Maćka, tak? – zaczęłam mówić jak nakręcona, nie dopuszczając go do słowa. – Żaneta ci się podoba. Miałeś nadzieję, że może coś będzie między wami, a teraz ona wychodzi za Maćka i tobie jest żal. A może spotykasz się z nią potajemnie?

Podniosłam głos i parę osób się obejrzało.

– Nie spotykam się z Żanetą. Nie spotykam się z żadną dziewczyną. Uspokój się, ludzie patrzą.

John wziął mnie za rękę.

– Chodź, pójdziemy na spacer. Pogadamy spokojnie.

Szłam za nim i nabierałam coraz większej pewności, że żałuje, iż nie może być z Żanetą. Wbrew temu, co usiłuje mi wmówić. To przecież niezwykle piękna dziewczyna, musiało coś być na rzeczy. Nie rozumiałam, dlaczego mnie to tak rozstroiło.

– Zakochałeś się w niej? – zapytałam, dla odmiany cicho, kiedy odeszliśmy kawałek od domu i zatrzymaliśmy się w altance na skraju ogrodu.

– Zakochałeś się w Żanecie? – powtórzyłam.

John westchnął cicho i popatrzył mi w oczy. Serce we mnie zamarło, sekundy trwały wieczność. Powoli rodziła się we mnie świadomość czegoś, na co czekałam, co chciałam usłyszeć, o czym zawsze marzyłam.

– Zakochałem się w tobie – powiedział John drżącym głosem, a ja nagle znalazłam się w siódmym niebie.

Cały świat zniknął. Byliśmy tylko my dwoje. Zrozumiałam, że ja też od dawna czułam do niego to samo, tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Patrzyłam na Johna i wiedziałam, że jest to najpiękniejsza chwila mojego życia.

– Ja też cię kocham – szepnęłam.

Ledwo wymówiłam ostatnie słowo, John mnie pocałował. Ziemia się zatrzęsła, a ja czułam się tak, jakbym frunęła, unosiła się nad ziemią. To był z pewnością najbardziej namiętny i najcudowniejszy pocałunek na ziemi, a nawet we wszechświecie!

***

Przez kilka dni spacerowaliśmy po Paryżu upajając się bezmiarem miłości, ale euforia powoli ustępowała miejsca rzeczywistości. Odwiedziliśmy parafię, w której ciotka Hanka i Marek brali ślub, żeby poradzić się znajomego księdza. Szczerze nam współczuł, to było widać, ale był nieubłagany. Nie ma możliwości, żeby związek małżeński mogły zawrzeć osoby ze sobą spokrewnione, nawet w czwartym pokoleniu, a cóż powiedzieć o nas, kiedy nasze matki były siostrami i to siostrami bliźniaczkami.

– A może jesteśmy adoptowani, ty albo ja? – pytałam z nadzieją.

Oczywiście nie chciałam tego, ale dałoby nam to jakąś szansę, jakieś wyjście.

Siedzieliśmy na ławce w parku i jedliśmy pieczone kasztany.

– Nie jestem, ani ty nie jesteś – powiedział John bardzo stanowczo.

– Skąd wiesz? – nalegałam. – Zrobiłeś badanie DNA?

– Tak! – odpowiedział. Zadziwił mnie tym bardzo.

– Mam kumpla, który pracuje w laboratorium – dodał, widząc moją minę.

– Ale skąd wziąłeś próbki? I dlaczego to zrobiłeś? – Miałam tyle pytań.

– Suzie – zaczął John biorąc mnie za rękę – kocham cię już od dawna. Chciałem to sprawdzić, na wypadek, gdybyś choć trochę podzielała moje uczucia. Pamiętasz, jak wmówiłem tobie i twojej mamie, że potrzebuję próbek dla kolegi, który pisze pracę o testach DNA? A kiedy mój ojciec chorował na białaczkę i potrzebny był dawca szpiku, miałem badanie zgodności tkankowej. Nie zostałem dawcą, bo miałem inne antygeny, ale pewne było, że jestem jego synem. Jesteśmy dziećmi naszych rodziców i to jest super, ale w naszym wypadku to klęska.

Łzy napłynęły mi do oczu. Zgasła ostatnia nadzieja.

John przytulił mnie i powiedział:

– Możemy wyjechać gdzieś i być razem.

– Wiesz, że nie – wydusiłam przez łzy. – Nie będziemy mogli wziąć ślubu kościelnego, nie będziemy mogli mieć dzieci, rodzina się od nas odwróci…

John wiedział o tym równie dobrze jak ja.

– W takim razie musimy próbować jakoś żyć dalej – powiedział zrezygnowany.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: