Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mata Hari - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 września 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Mata Hari - ebook

Któż nie słyszał o najpiękniejszej kobiecie szpiegu, na widok której żołnierzom z plutonu egzekucyjnego drżały ręce? Jej postać budzi niegasnące zainteresowanie. Twierdzono, że bezwzględnie wykorzystywała mężczyzn. Prawda jest bardziej skomplikowana. To właśnie oni ją wielokrotnie ranili, zdradzali, w końcu zabili. I o tym opowiada ta książka.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7700-133-2
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Mata Hari. Komu choć raz w życiu nie zadźwięczało w uszach to tajemnicze imię? Któż nie słyszał o skąpo odzianej, egzotycznej tancerce, która przed I wojną światową zawładnęła europejskimi scenami i masową wyobraźnią? Pierwszej striptizerce. Ostatniej wielkiej kurtyzanie. Pięknym szpiegu, na widok którego żołnierzom z plutonu egzekucyjnego ponoć drżały ręce. Jej sława ciągle trwa, a postać budzi niegasnące zainteresowanie.

Nie olśniewała urodą, ale miała magiczny wdzięk. I tuziny kochanków. Była kobietą ambitną i dumną, o silnie rozwiniętym poczuciu własnej wartości i niezależności. A jednocześnie naiwną. Brała pozory za prawdę, gubiła się w meandrach polityki...

Jej życie przypominało diabelski młyn. Wielokrotnie bywała na szczycie, aby potem gwałtownie spadać głową w dół. Wielkie sukcesy i bolesne porażki w jej przypadku następowały po sobie z zadziwiającą regularnością. Tak samo uczucia – oscylowały pomiędzy stanem wrzenia a zupełnym chłodem. Była kobietą pełną przeciwności.

Przez całe życie poszukiwała prawdziwej miłości. Daremnie. Napotykała tylko jej złudzenie. Twierdzono z uporem, że bezwzględnie żerowała na mężczyznach i bezlitośnie ich wykorzystywała. Prawda była bardziej skomplikowana. To właśnie mężczyźni ją wielokrotnie ranili, cynicznie zdradzali, w końcu zabili. Największy ból zadali najbliżsi – ojciec i mąż, a więc ci, których najbardziej kochała. Były mąż na dodatek odebrał jej córkę. Wspomnienie ich zdrady tkwiło w niej do końca. I czasami odzywało się potrzebą zemsty na innych. Przez lata towarzyszyło jej powodzenie materialne, podziw tłumów, zainteresowanie prasy. I podążające za nią równie wielkie, dojmujące poczucie klęski. Bo nie chciano dojrzeć w niej prawdziwej artystki. Publiczność przede wszystkim widziała jej ponętne ciało.

Margareth Gertrude Zelle, późniejsza Mata Hari, zapłaciła za swoją sławę wysoką cenę. Nim jeszcze spojrzała w lufy wymierzonych w siebie karabinów.

CUDOWNE DZIECIŃSTWO

Leeuwarden. Niewielkie miasteczko w holenderskiej Fryzji, leżące nieopodal wybrzeża Morza Północnego. Głośniej na jego temat zrobiło się w 2009 roku. Bo wtedy skradziono z tamtejszej biblioteki wyjątkową kolekcję pornografii z lat 60. i 70. Wcześniej tę często zasnutą mgłą mieścinę kojarzono tylko z jednym – tutaj 7 sierpnia 1876 roku przyszła na świat najsłynniejsza kobieta szpieg, Mata Hari.

Naprawdę nazywała się Margareth Gertrude Zelle. Jej rodzicami byli Adam Zelle, z pochodzenia Niemiec, i Antje van der Meulen, Holenderka. Poza córką państwo Zelle mieli jeszcze trzech synów, z których żaden nie zapisał się w jakiś szczególny sposób na kartach historii. Przodkowie Adama przybyli z Westfalii w XVIII wieku. On sam był człowiekiem oryginalnym i pod względem urody, i zachowania. Wysoki, o mocno ciemnej cerze, czarnych oczach i bujnej brodzie, niewątpliwie przyciągający spojrzenia kobiet – w niczym nie przypominał Niemca. Był kapelusznikiem, któremu powiodło się w interesach, a chciał osiągnąć jeszcze więcej. Wiadomo, w miarę jedzenia apetyt rośnie. Jemu powiększył się kapitał, przez co i wzrosły aspiracje. Marzył o wkroczeniu do finansowo-towarzyskiej elity rodzimego miasta. Większość pieniędzy zainwestował z dużym zyskiem w roponośne złoża w Indonezji i niemal z dnia na dzień stał się jednym z najbardziej szanowanych obywateli Leeuwarden. Zaczęto go nawet nazywać baronem. Czemu nie? Z kapelusznika zostać arystokratą – sama rozkosz! A więc nie prostował, wręcz przeciwnie – robił wszystko, aby potwierdzić swoje błękitne pochodzenie. Ba, nawet zadbał o drzewo genealogiczne rodziny, oczywiście z odpowiednim wianuszkiem przodków. Nie zabrakło wśród nich i koronowanych głów.

O tak, pan Zelle miał gest i wyobraźnię. Lecz to nie była tylko zabawa żałosnego w swoich zapędach parweniusza. Były kapelusznik myślał całkowicie poważnie o założeniu własnej dynastii, i to co najmniej książęcej. Z jego jedyną córką w roli głównej. To ona, a nie któryś z trzech synów, zaprzątała wszystkie jego myśli i stanowiła oś, wokół której zaczęło się kręcić całe jego życie. Adam Zelle był wpatrzony w Margareth niczym w najszlachetniejszy diament i szykował dziewczynce niezwykły los. Od urodzenia rozpieszczał ją i przekonywał, że jest wyjątkowa. Zresztą Margareth, w przeciwieństwie do braci, odziedziczyła po ojcu urodę. I odznaczała się nią nie tylko w gronie rodzinnym. W tamtych okolicach przeważał typ bladolicego, wypłowiałego Nordyka. Ona natomiast miała śniadą cerę i wielkie czarne oczy, a do tego gęste ciemne włosy. Była nie tylko oryginalna, w miarę dojrzewania z taką urodą mogła uchodzić również za wyzywającą. Dlatego szybko, wspierana komplementami ojca, zaczęła sobie zdawać sprawę ze swojej nadzwyczajności. Adam zapewniał ją na dodatek, że wywodzi się w prostej linii od mitycznych przodków. Mieli to być jacyś wojownicy, budzący przed wiekami powszechną grozę i najeżdżający holenderskie wybrzeże. Bitni, groźni i zawsze zwycięscy. Wikingowie? Taką miała stać się w przyszłości Margareth – waleczną Walkirią.

Na wyobraźnię dziewczynki działały nie tylko mitologiczne opowieści. Także rosnący z dnia na dzień materialny status. Kiedy była jeszcze mała, rodzina przeniosła się do najlepszej dzielnicy miasta, gdzie ojciec kupił piękny dom, przypominający niewielki, acz wysmakowany pod względem architektonicznym pałacyk. Jednak małemu dziecku musiał się wydać prawdziwym, wielkim i tajemniczym pałacem, będącym wraz z otaczającym go ogrodem najcudowniejszym miejscem na ziemi. Właśnie tam zrodził się świat wyobraźni małej Margareth, w którego krętym labiryncie będzie się poruszać już do końca swoich dni. Spoglądając z okna sypialni na stary dom stojący w pobliskim ogrodzie, należący niegdyś do bogatej, cieszącej się poważaniem rodziny, wymyśliła sobie zamek Camingha. Oczywiście to był jej zamek! Pełen dam dworu, służby i zakochanych w niej rycerzy. Dzieci mają tego typu marzenia, ale w przypadku Margareth skłonność do mieszania mitu z rzeczywistością i zacierania granic między prawdą a kłamstwem stanie się jej główną cechą charakteru. Na szóste urodziny ojciec da jej bajkowy prezent: maleńki powóz ciągniony przez dwie kózki. To była prawdziwa karoca księżniczki, budząca zazdrość wszystkich dzieci. A mieszkańcy Leeuwarden będą pamiętali ją jeszcze po półwieczu.

Pragnąc uszczęśliwić córkę – ojciec w rzeczywistości ją krzywdzi. Margareth zostaje posłana do najbardziej elitarnej szkoły w mieście i, jakżeby inaczej, wyróżnia się zdecydowanie na tle innych dziewczynek. Egzotycznym wyglądem, ubiorem oraz poczuciem wyższości. Jest odmieńcem. Przyciąga do siebie te z koleżanek, którymi może manipulować, a odstręcza te, które nie mogą znieść jej pięknych kolorowych strojów oraz kapryśnego zachowania. Zepsuta do szpiku kości, opowiadająca na swój temat niestworzone bajdy – budzi w nich oczywisty odruch nienawiści. Po latach jedna z nich stwierdzi: „Margareth była królewska, naprawdę inna od wszystkich! Wyglądała wśród nas jak orchidea zabłąkana wśród skromnych jaskrów…”.1 To bardzo łagodne porównanie.

Lecz rzadko podobne historie kończą się dobrze. Ojciec podarował córce trzynaście lat takiego życia. A potem wszystko runęło – niczym zamek na piasku.

W 1889 roku Adam Zelle bankrutuje. Jak wielu mu podobnych inwestorów, którym nie opłaciło się spekulacyjne ryzyko. Z dnia na dzień życie jego rodziny zmienia się całkowicie. Trzeba opuścić luksusowy dom i rozstać się ze zdobytym prestiżem. Zrezygnować z przyjemności i kaprysów. A tymczasem rzeczywistość zagląda w oczy coraz boleśniej: matka zaczyna chorować i potrzebuje pomocy. Podobnie bracia. Za oknem już nie ma zamku Camingha, jest tylko smutne podwórko. Piękna czerwona sukienka, w której paradowała przed zdumionymi jej wyzywającą ekstrawagancją koleżankami, ląduje na dnie skrzyni. Na jak długo? Margareth święcie wierzy, że na bardzo krótko.

Jednak to nie nagły upadek finansowy ojca i konieczność przeprowadzki do skromnego mieszkania w niezbyt reprezentacyjnej dzielnicy Leeuwarden najboleśniej rani księżniczkę. To jest w stanie jeszcze przełknąć, a nawet pogodzić się ze zmianą stylu życia. Wie przecież, że za chwilę wszystko się na powrót odmieni, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Prawdziwą tragedią okaże się co innego. Otóż ten kochany, uwielbiany, noszący na rękach swą księżniczkę tatuś porzuci rodzinę. Nie tylko żonę i trzech synów, których przecież nigdy nie darzył zbyt wielką namiętnością. Ale również ją – najpiękniejszą i najmądrzejszą Margareth! Nie wytrzymał presji nowej sytuacji i najzwyczajniej w świecie opuścił rodzinę. Wyjechał do Hagi, by tam szukać szczęścia w kolejnych interesach. Po kilku miesiącach spędzonych poza domem powrócił z zapewnieniem, że ma nowe kontakty, dając tym żonie i dzieciom nadzieję. Lecz nadzieję krótką i złudną. Wkrótce znów bez słowa wytłumaczenia ucieka, jak tchórz obawiający się konfrontacji z prawdą i najbliższymi. Następuje formalna separacja, a kilka miesięcy później nieszczęsna Antje umiera. Rodzina Zelle przestaje istnieć.

To pierwsza zdrada w życiu Margareth. I jakże bolesna, bo popełniona przez najukochańszą osobę. Przez tego, który jej obiecał, że zostanie królewną. Nastąpią i kolejne zdrady, a każda z nich będzie mieć w sobie jakiś pierwiastek tej pierwszej.

„NADUŻYTA”

Piętnastoletnia Margareth jest sierotą. Rozdzielona na dodatek z braćmi, trafiła pod opiekę ojca chrzestnego, który mieszkał w Leiden, rodzinnym mieście Rembrandta. Ale nie mistrz malarstwa niderlandzkiego stanie się obiektem jej zainteresowania. Chrzestny wysyła ją do studium nauczycielskiego dla dziewcząt, gdzie ma zdobyć uprawnienia przedszkolanki. Dyrektor tej zacnej placówki, pięćdziesięcioletni mężczyzna, dosyć szybko zainteresuje się oryginalną uczennicą. Wyróżniała się wśród rówieśnic nie tylko ponętnymi kształtami przedwcześnie rozwiniętej dziewczyny. Dla wnikliwego obserwatora, a pan dyrektor Wybrandus Haanstra umiał obserwować swoje podopieczne, było oczywiste, iż jest urodzoną przywódczynią. Wyrośnięta i silna, potrafiła skupiać na sobie zainteresowanie. I podgrzewać je umiejętnie snutymi przez siebie opowieściami. Wciąż pojawia się w nich mityczny zamek Camingha i zasiedlające go, wymyślone w jej bujnej wyobraźni, postacie. Podobnie jak w Leeuwarden, podzieliła klasę na swoje wielbicielki i zaprzysięgłe przeciwniczki. Na pierwsze patrzy z góry, drugimi ani trochę się nie przejmuje. Lekceważy je. Znów jest na piedestale, choć tym razem bez całego poprzedniego entourage’u pięknych sukien i luksusowych przedmiotów. Margareth bawi się koleżankami, z coraz większą satysfakcją przekonując się, jak silnie potrafi wpływać na otoczenie.

W wieku szesnastu lat wygląda już na dojrzałą kobietę. Dyrektor też to widzi. On niewątpliwie ulega jej magicznemu czarowi. Ona być może szuka ojca… W nim zagotowała się krew i oszalał na punkcie wychowanki, co jedni z niesmakiem skwitują jako karesy podstarzałego mężczyzny wobec prawie dziecka. Inni pomyślą, iż przedwcześnie dojrzała dziewczyna, wyczuwająca rodzącą się w niej kobiecość i świadomie grająca na uczuciach dyrektora, nie jest bez winy. W każdym razie wybuchł skandal. Bogobojne Leiden zatrzęsło się od plotek. Nauczyciel i uczennica trafiają na języki purytańskich obywateli, którzy szepcą, iż doszło do jej… „nadużycia” przez belfra. Cóż oznacza ten zwrot, możemy się łatwo domyślić. Ale pamiętajmy, że wciąż jest mowa o czasach wiktoriańskich, a więc zarzut nadużycia może oznaczać bardzo wiele, równie dobrze, być może, zaledwie kilka wymownych spojrzeń. W każdym razie robi się wokół sprawy głośno i nieprzyzwoicie.

Jednak Margareth zdaje się nie przejmować sytuacją. Dla niej romans z kilkakrotnie starszym mężczyzną to możliwość zdobycia szerszego zainteresowania. Jest chyba dumna, że to właśnie jej przydarzyła się tak podniecająca i niezwykła przygoda. Potwierdzająca jej atrakcyjność. Według Margareth wstyd jest zarezerwowany wyłącznie dla maluczkich i niepewnych swojej wartości. Nie martwi jej wcale usunięcie z placówki i nie krępuje gęsta atmosfera towarzysząca całemu wydarzeniu. Zresztą odejścia ze szkoły dla opiekunek, guwernantek i nauczycielek wszelkiej maści nie traktuje bynajmniej jako karę. Wręcz przeciwnie – jak wyzwolenie i szansę na odmianę.

RUDOLF MAC LEOD

Po głośnym epizodzie z panem dyrektorem, który też swoje za karesy z uczennicą odcierpiał, Margareth musi opuścić dom ojca chrzestnego. Ale jest jeszcze dosyć liczna dalsza rodzina. Zostaje więc przygarnięta przez jednego z wujków i przeprowadza się do Scheveningen, niewielkiego kurortu morskiego pod Hagą. W jej życiu pojawia się nowe uczucie – nuda. Dziewczyna nie uczy się i nie pracuje. Poza spacerami i oglądaniem wystaw sklepowych jedyną jej przyjemnością są książki. Z wypiekami na policzkach czyta o zamorskich wyprawach, egzotycznych wyspach i przygodach nieustraszonych bohaterów. To najlepsza recepta na ucieczkę od szarej codzienności. Ale ta nieznośnie powraca i w coraz mniej przyjemny sposób o sobie przypomina. Po każdym spacerze i każdej przeczytanej książce Margareth musi stawić czoło smutnej rzeczywistości: jest ubogą krewną, a utrzymanie kosztuje. Atmosfera zagęszcza się coraz bardziej i trudno tego nie wyczuć. Choć nie padają jeszcze żadne wyrzuty, dziewczyna zaczyna odczuwać coraz większą presję. Więc marzy: a gdyby tak tylko mogła wyrwać się w świat i rozpocząć własne życie…? Ta myśl stale ją nachodzi i za każdym razem zostaje odpędzona. Bo jak to marzenie zrealizować bez pieniędzy, pracy, mając dziewiętnaście lat?

Jednak Margareth Gertrude Zelle to dziecko szczęścia. Tak się w każdym razie może wydawać pewnego marcowego ranka 1895 roku.

Nagłą odmianę losu przynoszą „Wiadomości Dnia”. Elektryzującą wiadomość Margareth znajduje w rubryce z ogłoszeniami. Dostrzega tam anons matrymonialny zamieszczony przez oficera służącego w Indiach Holenderskich. Poszukiwał żony o miłym usposobieniu, zaznaczając, że sytuacja majątkowa ewentualnej kandydatki jest mu całkowicie obojętna. W krótkim ogłoszeniu spodobało jej się wszystko. Zwłaszcza że bardzo chciała się uwolnić spod kurateli krewnego. Zamążpójście dawało szansę, że zacznie decydować o swoim losie. A chodziło przecież o oficera. Margareth już od pewnego czasu z upodobaniem wodziła oczami za mundurami, szczególnie gdy zdobiły je oficerskie epolety. Na dodatek to nie był zwykły oficer. Przybywał z tajemniczej, odległej krainy, o której Margareth marzyła, rozczytując się w książkach przygodowych. I rzecz najważniejsza, w jej sytuacji absolutnie fundamentalna – ów oficer musiał być człowiekiem bogatym, skoro od przyszłej wybranki nie wymagał majątku. Krótko mówiąc – nadawca ogłoszenia mógł się okazać człowiekiem, który zmieni jej życie. Na zawsze!

Najśmieszniejsze w całej tej sytuacji było to, że on sam długo nie miał o tym najmniejszego pojęcia. Bowiem anons prasowy okazał się żartem jego przyjaciół. Właściwie nie przyjaciół, bo to za mocne słowo, raczej dobrych znajomych, poznanych przy stoliku kawiarnianym. Otóż zauważyli, że Rudolf Mac Leod, wysłużony weteran z kolonii i niezły kompan przy kieliszku, cierpi na tajemniczą chorobę. Objawiała się ponuractwem i nadmierną zgryźliwością. Z postawieniem diagnozy nie mieli żadnych kłopotów. Ich proste rozumienie porządku świata i męskich tęsknot podpowiedziało nieomylne rozwiązanie: Rudolfowi potrzeba kobiety, która uporządkuje jego życie i tchnie w nie radość. A że sam zainteresowany nie był ich zdaniem wystarczająco świadom swego stanu, uczynili dość ryzykowny krok, wysyłając w jego imieniu ogłoszenie do gazety. Nawet się za bardzo pomysłem nie obruszył, wychodząc z założenia, że ewentualne oferty wylądują w koszu na śmieci.

A jednak stało się inaczej, przynajmniej z tą ofertą. Bo do listu zostało dołączone zdjęcie. Dziewczyny na tyle młodej i zachwycającej urodą, że każdy mężczyzna na jej widok zareagowałby podobnie – chęcią poznania osobiście. Rudolf Mac Leod był zaskoczony i zaintrygowany. Nie tylko faktem, iż na ogłoszenie odpowiedziała tak atrakcyjna dziewczyna, również tym, że przesłała zdjęcie. To nie był wówczas praktykowany zwyczaj. Niezależnie od opinii znajomych na swój temat, znał się doskonale na kobietach. A ta kobieta spodobała mu się od pierwszego wejrzenia. Doszedł do wniosku, że Margareth Gertrude Zelle ma nie tylko atrakcyjną, pociągającą fizjonomię, lecz również niezwykłą osobowość.

Niewinny żart miał się okazać początkiem historii z konsekwencjami. Nie domyślała się ich żadna z zainteresowanych osób. Gdyby tak było, ciąg dalszy nie mógłby się wydarzyć.

Podekscytowany Rudolf odpisał, a Margareth z radością przystała na zaproponowane przez niego spotkanie. Miejsce, które wskazał, nie było zbyt romantyczne: przed Królewskim Muzeum Malarstwa w Amsterdamie. W niczym to jednak nowej znajomości nie zaszkodziło. Podobnie jak konstatacja, że jest od niej niemal dwukrotnie starszy. Coś, co wielu nazywa chemią uczuć, szarego marcowego dnia 1895 roku rozlało się pomiędzy nimi szeroką falą. Wystarczyło kilka wspólnie spędzonych godzin, aby poczuli, że są dla siebie stworzeni. Jej nie wadził jego wiek, trochę kostyczne zachowanie ani dość wyraźnie rysująca się łysina. Takie drobiazgi w przypadku zauroczonej kobiety schodzą na dalszy plan, zwłaszcza w przypadku kobiety, która już raz została posądzona o romans z mężczyzną trzykrotnie starszym. Najwyraźniej pragnęła kontaktu z kimś, kto stanowiłby choćby namiastkę ojca.

A jemu zadrżało serce na widok śniadolicej, strzelistej dziewczyny, która na ulicach Amsterdamu mogła uchodzić niemal za zjawiskową piękność. Przeżył dodatkową i jakże miłą niespodziankę: była jeszcze powabniejsza niż na zdjęciu. Pan oficer równie szybko przekonuje się, że ma i inne zalety: niezłe wykształcenie, obycie, znajomość kilku języków i umiejętność gry na fortepianie. Do tego jest zaskakująco rezolutna jak na swój wiek.

Rudolf, jak przystało na prawdziwego żołnierza z doświadczeniem wieloletniej służby, jest zdecydowany i szybki w działaniu. Już po tygodniu dochodzi do zaręczyn, a zachwycona Margareth cieszy się drogim pierścionkiem z brylantem. Jest naprawdę dumna i szczęśliwa. Te pierwsze dni znajomości spędzają jakby w amoku. Elektryzujący, podniecający dotyk dłoni, gorące spojrzenia, namiętne pocałunki. Spotykają się i odkrywają siebie w przypadkowych miejscach. Podczas spacerów, w nieuczęszczanych zaułkach, wciśnięci w najbardziej skryty przed cudzymi oczami kąt kawiarni. Rudolf dużo o sobie mówi. Opowiada o swojej służbie, siedemnastu latach spędzonych w koloniach. Ma dar koloryzowania. Margareth słucha z wypiekami na twarzy, wyobrażając sobie pełne egzotycznych uroków życie w opisywanych przez niego zakątkach Azji. Sama jest wstrzemięźliwa i stara się mówić jak najmniej. Zdradza mu niewiele swoich tajemnic. Pogrzebała ojca w swoim sercu, teraz uśmierca go w rozmowach z Rudolfem, opowiadając, że jest sierotą.

Żadne z nich nie ma własnego mieszkania, Rudolf pomieszkuje u swojej siostry Louise. Zarówno ona, jak i wujek Margareth, Taconis, nie sprzeciwiają się ich związkowi. Przyklaskują mu z całych sił, widząc w tym własny interes. W przekonaniu Louise kobieta, chociażby tak młoda i niedoświadczona jak Margareth, nada samotnemu życiu Rudolfa nowy sens. No i brat przestanie być starym kawalerem. Oczywiście gdyby naiwna Louise znała siłę charakteru Margareth i jej poczucie niezależności, nigdy podobne myśli nie przyszłyby jej do głowy! Motywacja wujka Taconisa była o wiele bardziej prozaiczna. Dla niego związek Margareth oznaczał pozbycie się podopiecznej z domu. Rudolf Mac Leod – można powiedzieć – spadł mu z nieba. Nie był to zresztą byle kto. Stanowił dobrą partię, nie tylko dzięki oficerskiej randze, ale przede wszystkim ze względu na pochodzenie. Jego przodkowie, szkoccy górale ze znanego bitnego klanu, przybyli do Niderlandów w końcu XVII wieku. I dali przybranej ojczyźnie sześć pokoleń doskonałych żołnierzy. Matką Rudolfa była prawdziwa baronówna, dwaj kuzyni admirałami, a stryj generał piastował swego czasu obowiązki adiutanta króla Wilhelma III. Cóż za cudowny, budzący podziw rodzinny fundament, z którego wyrósł Rudolf. Jak celnie stwierdził biograf Maty Hari, Philippe Collas: „Jest w tym coś, co budzi zaufanie, korzenie, których brak dziewczynie wykorzenionej…”.2

Bez dwóch zdań, Rudolf Mac Leod z całym swoim drzewem genealogicznym idealnie wręcz pasował do zamieszkania w zamku Camingha. Zamku dziecięcych wyobrażeń Margareth. Teraz oboje mogli stąpać po jego marmurowych posadzkach.

Okres narzeczeński trwa. Młodzi możliwie często spotykają się ze sobą, a kiedy coś staje im na przeszkodzie i nie mogą się zobaczyć, piszą do siebie listy. Poczta przeżywa złote czasy i można liczyć na szybką przesyłkę. Nawet zakochani nie mogą narzekać. Margareth trudno uznać za mistrzynię sztuki epistolarnej, ale myśli wyraża jasno i dobitnie. Może nawet zbyt dobitnie… W jednym z listów do Rudolfa jest do bólu szczera, składając szokującą erotycznie zapowiedź: „Pytasz mnie, czy byłabym gotowa zrobić głupstwo? Prędzej dziesięć razy niż raz! Możesz robić, co tylko zechcesz, bo za kilka tygodni będę i tak Twoją żoną. Czy to nie cudowne, że oboje mamy taki sam ognisty temperament? Nie obawiaj się, że będę niedysponowana. To się stało dokładnie w spodziewanym czasie, kilka dni temu, tak że jutro możesz mnie prosić o absolutnie wszystko, czego chcesz!”.3 Współcześnie taka deklaracja młodej, powabnej dziewczyny wobec starszego mężczyzny, o ile jest szczera, może tylko dobrze rokować. W końcu XIX wieku, kiedy rola kobiety została ściśle określona, niemal wyłącznie jako strażniczki ogniska domowego i matki dzieci swego męża, treść listu musiała zdumiewać. Bez wątpienia Margareth podejmowała wielkie ryzyko, wabiąc narzeczonego zapowiedzią przedślubnych igraszek. Możesz wszystko… Lecz on też miał przecież ognisty temperament, jak twierdziła. Był żołnierzem, i to w Indiach słynących z Kamasutry. Podczas służby musiał miewać kontakty z dziewczętami lekkich obyczajów, co w koszarach było na porządku dziennym.

Ślub odbył się w amsterdamskim ratuszu 11 lipca 1895 roku. Lecz z początku wynikła nieprzewidziana trudność. Jak się okazało, pannie młodej brakowało dwóch lat do pełnoletniości, czyli do ukończenia dwudziestu jeden lat. Istniała pewna możliwość wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji – gdyby przyszli małżonkowie otrzymali zgodę prawnego opiekuna, a więc ciągle żyjącego ojca Margareth. Jednakże odnalezienie go, a tym samym potwierdzenie, że żyje, oznaczało przyznanie się do wcześniejszego kłamstwa i rysę na budowanej konsekwentnie przez dziewczynę legendzie. Mimo to jego zgoda dawała najszybszą gwarancję na zawarcie ślubu, więc należało wyznać prawdę. Wiadomość o przyszłym teściu nie osłabiła miłości Rudolfa. W każdym razie nie na tyle, aby zrezygnował z ożenku. Odnalezienie Adama Zelle okazało się dość łatwe, a skłonienie do wyrażenia zgody na ślub – ku zaskoczeniu Margareth – jeszcze prostsze. Papa pomieszkiwał w jakimś zatęchłym zaułku Amsterdamu, u boku dużo młodszej towarzyszki dość smutnego życia, i bez oporów zgodził się na wydanie za mąż jedynaczki. Ale ominęło go zaproszenie na wesele. Kiedy już zrobił swoje i przestał być do czegokolwiek potrzebny, młoda para sprytnie zgubiła go gdzieś w drodze do sali weselnej.

Zawiedziony i rozsierdzony w najwyższym stopniu pan Zelle zagryzł wargi, międlił w ustach bezgłośne przekleństwa i zakarbował sobie doznany despekt w pamięci. A tę miał wyjątkowo dobrą. W przyszłości dostanie szansę na rewanż.

PIERWSZA RYSA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

GEHENNA W DŻUNGLI

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

OTO PRZYSZŁA MATA HARI

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ŚMIERĆ SYNA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

WRESZCIE WOLNA!

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Z DESZCZU POD RYNNĘ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ZNÓW W PARYŻU

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.BOSKA BAJADERA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

SŁOŃCE ROZBŁYSŁO

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ROZWÓD

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NA PODBÓJ EUROPY

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

PIĘKNY OFICER

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

TRUDNY POWRÓT

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

FATALNY ROK

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NA ROZDROŻU

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

INNY PARYŻ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

BERLIN

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.WOJNA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

BARON CAPELLEN I POŻEGNANIE ZE SCENĄ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

CARL KRÄMER

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ANGIELSKIE OSTRZEŻENIE

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

MIASTO ŚWIATŁA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ZABAWA W SZPIEGA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NIEPOKOJĄCE INCYDENTY

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NAD SEKWANĄ RAZ JESZCZE

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

W SIECI

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

CZAS NA PRAWDZIWĄ MIŁOŚĆ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.DLA WADIMA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

W SŁUŻBIE FRANCJI

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

PUŁKOWNIK DENVIGNES

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

AGENT DO ODSTRZAŁU

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

W MATNI

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

OSTATNIA TAKA NOC

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

JEST PANI ARESZTOWANA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ŚLEDZTWO

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

PROCES

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

TO SŁOŃCE MUSIAŁO ZGASNĄĆ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

OSTATNI AKT

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NIEŚMIERTELNA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Adamczewska Halina, W cieniu belle epoque, Warszawa 1998.

Borowička Václav, Mata Hari i inne, Warszawa 1988.

Butler Michael, Mata Hari. Walka wywiadów, Warszawa 1997.

Collas Philippe, Mata Hari. Jej prawdziwa historia, Warszawa 2006.

Crowdy Terry, Historia szpiegostwa i agentury, Warszawa 2010.

Karpiński Marek, Historia szpiegostwa, Warszawa 2003.

Keay Julia, Szpieg, który nie istniał. Życie Maty Hari, Warszawa 1994.

Murphy Yannick, Podpisano: Mata Hari, Katowice 2008.

Reitz Manfred, Szpiedzy, którzy wstrząsnęli światem. Od faraonów do Maty Hari, Warszawa 2011.

Skinner Richard, Mata Hari. Legenda szpiegów, Wydawnictwo Mireki 2006.

Skinner Richard, Tancerka w czerwieni, Kraków 2002.

Stradling Jan, Złe kobiety. Kleopatra… Mata Hari… Pani Mao… a może Ty kochanie?, Warszawa 2010 r.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: