Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mniej złości, więcej miłości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 lipca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Mniej złości, więcej miłości - ebook

Kinga pracuje w redakcji pisma modowego „Pearl”. Jej życie jest idealnie poukładane i pozbawione problemów. Fajna praca i zakochany w dziewczynie po uszy fotograf Daniel są cudownym uzupełnieniem sielanki. Nic nie zapowiada nagłego załamania…

Życie Kingi zmienia się jednak diametralnie, gdy dziewczyna dowiaduje się, że jej ukochany wyjeżdża na międzynarodowy kontrakt do Afryki i zostawia ją na kilka miesięcy. Ale nie jest to jedyna szokująca wiadomość…

Uczucia Kingi zostaną wystawione na ciężką próbę. Będzie musiała znaleźć w sobie odwagę, by stawić czoła przeciwnościom. Na szczęście może liczyć na wsparcie rodziny i niezawodnej przyjaciółki. Czy z taką pomocą Kinga zdoła odnaleźć utracone szczęście i spełnić swoje marzenia?

„Mniej złości, więcej miłości” to historia o przyjaźni, uczuciach, rodzinnych więziach, nierozwikłanych zagadkach, niedopowiedzeniach i ogromnym poświęceniu. Burzliwe emocje biorą tu górę, złość pojawia się niejednokrotnie, a miłość odgrywa jak zwykle bardzo ważną rolę.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7976-442-6
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Dzień rozpoczął się nad wyraz pogodnie. Ciepłe słońce wyglądało zza chmur, obdarzając przechodniów nieśmiałymi promieniami. Co prawda zimny wiatr wciąż przypominał, że wiosna dopiero nadchodziła, jednak można było już zaobserwować jej pierwsze zwiastuny. Budzące się do życia, wypuszczające pierwsze pączki kwiaty, zwierzęta coraz żwawiej biegające po parkach i zieleniąca się trawa niezaprzeczalnie świadczyły o tym, że zima niedługo minie na dobre.

Kinga siedziała przy swoim biurku w redakcji magazynu modowego „Pearl”. W zamyśleniu spoglądając przez okno, stukała ołówkiem w blat. Była tak rozkojarzona, że nie potrafiła skupić się na pracy nawet przez minutę. Obserwowała ptaki przelatujące nad dachami budynków, odgadywała kształty, jakie przybierały sunące po niebie obłoki, liczyła nawet, ile razy dźwięk klaksonu rozbrzmiał na ulicy. Nie potrafiła wytłumaczyć swojego stanu, wiedziała jednak, że ten dzień będzie bardzo długi i wyczerpujący.

Spojrzała na stojące naprzeciwko puste biurko i głośno westchnęła. Hania już przeszło miesiąc temu odeszła z pracy i od tego momentu Kinga czuła potworną pustkę nie tylko w ich wspólnym kiedyś biurze, ale także w życiu. Wcześniej nawet gdy zdarzało im się sprzeczać, gdy nie odzywały się do siebie, sama obecność Hani w pewien sposób zapobiegała tej pustce.

Pogrążona we własnych myślach Kinga nie zauważyła, że na korytarzu zrobił się szum. Nagle do biura z impetem wparowała Marta. Naczelna obrzuciła ją lodowatym wzrokiem, po czym beznamiętnie spojrzała w stronę pustego biurka. Wciągnęła głośno powietrze i zwróciła się do Kingi:

– Od jutra będziesz miała nowego współpracownika w biurze. Zrób tu jakiś porządek – powiedziała i ruszyła w stronę drzwi. – Aha – zatrzymała się w pół kroku – twój artykuł ma być skończony na jutro rano. – Odwróciła ostentacyjnie głowę i wyszła.

Kinga nie odezwała się słowem, spojrzała tylko przed siebie na idealnie uporządkowane stanowisko pracy jej przyjaciółki. Prychnęła pod nosem. Nawet fotel stał tak prosto, jakby był ustawiany od ekierki. Łza mimowolnie pociekła jej po policzku. Wytarła ją szybko, ganiąc się w myślach za sentymentalizm. Pokręciła głową z dezaprobatą i zmusiła się do zajrzenia w notatki.

– Cześć, cukiereczku! – usłyszała spokojny głos Daniela, gdy w końcu zdecydowała się odebrać dzwoniący od dłuższej chwili telefon.

– Cześć – westchnęła.

– Co się dzieje? Jesteś nie w humorze…

– No jestem…

– Byłaś już na lunchu? – spytał, nie drążąc tematu.

– Nie.

– W takim razie będę za piętnaście minut i porywam cię. Nie przyjmuję odmowy – rozłączył się, nie dając Kindze czasu na odpowiedź.

Uśmiechnęła się pod nosem. Spotykała się z Danielem dopiero od trzech miesięcy, nie był to więc długi staż, czuła się jednak przy nim wyjątkowo dobrze. Mimo swojej artystycznej natury i burzliwego charakteru dawał jej spokój i poczucie bezpieczeństwa, o jakich zawsze marzyła. Dopisała ostatnie zdanie do zaległego artykułu, po czym udała się do gabinetu Marty. Położyła gotowy tekst na biurku naczelnej i nie czekając na jakiekolwiek uwagi, wyszła na lunch.

Daniel był punktualny jak nigdy. Dokładnie piętnaście minut po swoim telefonie zajechał pod redakcję i z uśmiechem otworzył swojej ukochanej drzwi samochodu.

– Powiesz mi, co się dzieje? – zapytał w końcu, gdy kolejną minutę jechali w nieznośnej ciszy.

– Nie potrafię sobie miejsca znaleźć.

– A co jest tego przyczyną?

– Jakbyś nie wiedział… – skarciła go delikatnie. – Od kiedy Hania odeszła, jest dziwnie i nieswojo. Niby minął miesiąc, ale i tak wydaje mi się to nadal takie świeże.

– I będzie świeże jeszcze bardzo długo. Kochanie, znacie się od studiów, pracowałyście ze sobą ładnych kilka lat. Podświadomie na pewno wiedziałaś, że nie będziecie nierozłączne do końca życia. A że jej odejście przebiegło właśnie w takich okolicznościach… Wiem, że jest ci trudno i to, co teraz powiem, to banał, ale zobaczysz, wszystko się ułoży.

– Już się powoli układa – powiedziała z przekąsem. – Marta mnie dziś poinformowała, że od jutra będę miała nowego współpracownika. Już chyba wolałam siedzieć w biurze sama.

– Głowa do góry, marudo! – odparł i pocałował ją w czoło, po czym wysiadł z samochodu, by otworzyć jej drzwi i zaprosić do ich ulubionej, węgierskiej restauracji.

Posiłek jedli w niemal całkowitej ciszy, bo przygnębiona Kinga – jak nigdy – była niezbyt rozmowna. Na zadawane przez Daniela pytania odpowiadała półsłówkami, gdy zaś on opowiadał dłuższą anegdotę, odpływała myślami w nieznane.

– Nie współpracujesz – powiedział w końcu, odkładając sztućce na pusty talerz.

– Słucham? – zamrugała szybko, wyrwana z zamyślenia.

– Kinga, po raz pierwszy widzę cię w takim stanie i zaczynam się niepokoić. Co się stało z tą żywiołową kobietą, która swoją energią i temperamentem zwaliła mnie z nóg już podczas pierwszego spotkania?

– Chyba zaczęła się wypalać.

– Raczej wmawiać sobie, że się wypala. Wiem, że ci ciężko z powodu odejścia Hani, ale mam wrażenie, że jest jeszcze coś, o czym mi nie mówisz.

– Co takiego?

– Ty mi powiedz.

– Wydaje ci się. Zwyczajnie mnie to wszystko przerosło.

W tym momencie rozdzwonił się telefon Daniela leżący na blacie stolika. Kinga rzuciła kątem oka na wyświetlacz.

– Wiktor? – spytała, niedowierzając.

– Kinguś, realizujemy wspólnie projekt, muszę się z nim kontaktować. Pozwolisz? – zapytał, podnosząc telefon, i odebrał, nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.

Kinga grzebała widelcem w talerzu, wyławiając z potrawy resztki zimnego już kurczaka. Z niecierpliwością czekała, aż jej mężczyzna skończy rozmawiać, lecz ten wygodniej rozsiadł się w fotelu – wyglądało na to, że ta rozmowa jeszcze trochę potrwa. Rozdrażniona wstała więc od stolika i ruszyła w stronę toalety. Stanąwszy przy umywalce, spoglądnęła w duże, zajmujące całą ścianę lustro. Niezadowolona z tego, co zobaczyła, pokręciła z dezaprobatą głową i wyprostowała się. Chciała odkręcić ciepłą wodę, by szybko umyć ręce i móc odwrócić się od swojego odbicia, nagle jednak fragment baterii został jej w dłoni, a woda zaczęła tryskać na wszystkie strony jak fontanna, mocząc jej ubrania i włosy. Kinga z zamkniętymi oczami starała się zatamować strumień, lecz po omacku nie mogła znaleźć jego źródła.

– Cholera! – krzyknęła krótko, zanim woda zakneblowała jej usta.

– Poczekaj, pomogę ci! – usłyszała za plecami.

Po chwili poczuła, że bicze wodne już nie biją jej w twarz. Delikatnie otarła oczy i ujrzała rozbawioną dziewczynę, która stała przy umywalce, ręcznikiem tamując wyciek.

– Na dole, pod umywalką, powinien być taki mały kurek, spróbuj go znaleźć i zakręcić – powiedziała blondynka, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.

Kinga spojrzała na swoje ubrania i dochodząc do wniosku, że gorzej już nie będzie, uklęknęła na brudnej posadzce. Odnalazła pokrętło i tak jak radziła jej wybawicielka, przekręciła do oporu.

– W drugą stronę! – usłyszała nagle histeryczny krzyk i szum tryskającej wody.

Czym prędzej zaczęła kręcić w przeciwnym kierunku. Tym razem udało jej się odciąć dopływ wody. Gdy wygrzebała się spod umywalki, spojrzała na roześmianą dziewczynę.

– Co cię tak bawi? – powiedziała na wpół oburzona.

– Myślałam do dziś, że nikt nie może mieć w życiu większego pecha niż ja – dziewczyna ponownie wybuchła śmiechem.

Kindze nie było jednak wesoło. Stała jak słup soli, wpatrując się w nią jak w wariatkę.

– Przepraszam – dziewczyna zaczęła się uspokajać. – Po prostu doświadczam déjà vu. Mam wrażenie, że już przeżyłam tę scenę, tylko byłam wtedy na twoim miejscu. Wybacz mi.

– Nie pozwoliłaś, bym wywołała potop w restauracji, więc nie mogę być na ciebie za bardzo zła – odparła Kinga, rozluźniając się w końcu.

– Mam nadzieję, że wybaczysz mi mój nietakt, jeśli teraz powstrzymam cię również przed wywołaniem popłochu na sali – znów się zaśmiała.

Kinga spojrzała w lustro. Rozmazany makijaż, tak zwana panda pod oczami, zmoczone włosy, z których skapywały ciężkie krople wody, przemoczona jedwabna bluzka oraz równie mokre i brudne cygaretki powodowały, że wyglądała jak demoniczna Samara Morgan z horroru Krąg.

– Będę ci dozgonnie wdzięczna, jeśli pomożesz mi się stąd teleportować prosto do najciemniejszego zakątka na ziemi – odparła zrezygnowana Kinga i otarła ściekającą z twarzy wodę.

– Mam lepszy pomysł. Chodź – powiedziała dziewczyna i podając Kindze kilka papierowych ręczników, pociągnęła ją za sobą.

Obok toalety znajdowało się przejście do kuchni i na zaplecze. Blondynka, skradając się, przemknęła przez pomieszczenia dla personelu. Cały czas trzymała Kingę za rękę. Wciągnęła ją do jednego z kantorków i zatrzaskując drzwi, zaświeciła bijącą lodowatym światłem świetlówkę. Kinga usiadła na wskazanym przez blondynkę krześle i obserwowała, jak ta zwinnie porusza się po pomieszczeniu, szukając czegoś w szafkach. W końcu podała Kindze lusterko znalezione w jednej z nich, po czym sięgnęła do torebki i wręczyła jej małą kosmetyczkę.

– Poprawiaj się – uśmiechnęła się i wróciła do przeszukiwania schowków.

– Pracujesz tutaj? – spytała Kinga, ścierając resztki tuszu do rzęs z policzków.

– Pracowałam do niedawna i lepiej, żeby mój były szef mnie tutaj nie zastał – odpowiedziała i wyciągnęła z jednej z metalowych szafek jakieś ubrania. – Tak, to jest właśnie jeden z powodów, dla których uważałam, że nie ma większego pechowca ode mnie – dodała, widząc malujący się twarzy Kingi wielki znak zapytania. – Jestem Mira. Mirka. Mirosława. Moja mama chyba miała chwilowy zanik rozsądku podczas nadawania mi imienia – dziewczyna wyciągnęła do Kingi rękę, ta zaś odwzajemniła uścisk.

– Kinga. Dziękuję – oddała lusterko i kosmetyczkę.

Mira podała jej czarne, męskie spodnie od służbowego uniformu, firmową koszulkę polo i bluzę z kapturem.

– Nie są tak gustowne jak twoje, ale przynajmniej suche. Przebierz się, a ja zobaczę, czy uda mi się jakoś przemycić cię tylnym wyjściem – powiedziała i wyszła, zostawiając Kingę samą.

Ta zaczesała włosy w kucyk i szybko zmieniła ubranie. W oczekiwaniu na nową znajomą nerwowo potrząsała nogami ze świadomością, że na sali wciąż czeka na nią Daniel.

– Okej, jest czysto, możemy iść – powiedziała Mira po powrocie.

– Mogłabyś zrobić dla mnie jeszcze jedną rzecz? Na sali siedzi mój chłopak. Przystojny blondyn, z kilku… kilkunastodniowym zarostem. Ma takie wysokie, jasnobrązowe buty, niezasznurowane oczywiście. Powiedziałabyś mu, by zabrał moje rzeczy i wrócił do samochodu?

– Oczywiście, ale najpierw wyjdźmy z budynku – Mira uśmiechnęła się uprzejmie i szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia.

– Jeszcze raz ci dziękuję. Uratowałaś moją godność – podziękowała Kinga, gdy już znalazły się przy samochodzie, i serdecznie uścisnęła jej dłoń.

– Nie ma sprawy. Tak jak mówiłam, dla mnie to było dość budujące, więc obie skorzystałyśmy. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy.

– Oby w bardziej sprzyjających okolicznościach – zaśmiała się w końcu Kinga.

– Do zobaczenia – pożegnały się i Mira ruszyła w stronę głównego wejścia do restauracji.

Nie minęło pięć minut, gdy zdenerwowany Daniel szybkim krokiem wyszedł z lokalu. Zwolnił, kiedy zobaczył swoją ukochaną opartą o jego auto. Zdziwił go też jej strój.

– Co się stało? – spytał od razu.

– Później – Kinga płonęła ze wstydu.

Kiedy wsiedli do samochodu i Kinga szarpała się z pasem bezpieczeństwa, Daniel ponowił pytanie.

– Powiesz mi czy będziesz się wściekać do końca dnia?

– Urwałam kran w toalecie i zalała mnie woda, a dziewczyna, która powiedziała ci, gdzie jestem, pomogła mi doprowadzić się do porządku.

– I to jej ubrania masz na sobie?

– Jasny gwint! Zostawiłam swoje ciuchy na zapleczu! – zreflektowała się Kinga, uderzając dłonią w czoło.

– Wracamy?

– Nie, nie mam czasu. Zawieź mnie proszę do domu, muszę się szybko przebrać i wrócić do redakcji. I tak jestem już spóźniona. Ubrania odbiorę po pracy – odparła stanowczo.

Daniel uśmiechnął się, ponownie słysząc w głosie Kingi zdecydowanie. Ona zaś nerwowo zaczęła przeszukiwać torebkę. Była głodna, choć obiad zjadła dosłownie kilkanaście minut wcześniej. Spory apetyt nie raz dawał się jej we znaki, gdy znajdowała się w stresowej sytuacji, a ta z pewnością taka była. Co więcej, jej organizm w takich sytuacjach domagał się głównie czekolady. Rozpogodziła się więc wyraźnie, gdy odnalazła ulubionego batonika i zabrała się za jego rozpakowywanie. Nie spotkało się to jednak z aprobatą Daniela. Nie lubił, gdy ktoś jadł w jego aucie – była to świątynia, prawie tak ważna jak studio. Nawet najmniejszy okruszek był starannie odkurzany, by samochód lśnił nieskazitelnie w każdej sytuacji. Kinga często się z tego naśmiewała, co Daniel komentował zawsze jednym zdaniem: „O samochód, kobietę i aparat dbam lepiej niż matka o własne dziecko, nic tego nie zmieni”. I faktycznie, jego samochód był zawsze wypucowany, kobieta dopieszczona, a aparatu nawet Kinga nie miała prawa dotykać poza wyjątkowymi sytuacjami. Z szacunku więc zarówno do ukochanego, jak i do jego auta, znając jednocześnie swoje roztrzepanie, w wyniku którego najprawdopodobniej połowa batonika wylądowałaby na tapicerce, schowała go z powrotem do torebki. Daniel spojrzał na nią z wdzięcznością i wyraźnie rozluźniony ruszył w kierunku jej mieszkania.

Przebranie się zajęło Kindze zaledwie piętnaście minut, więc pół godziny później była już w redakcji. Agnieszka z recepcji uspokoiła ją, mówiąc, że Marta nawet nie zwróciła uwagi na jej dłuższą nieobecność. Weszła więc do swojego pokoju i usadowiwszy się przy biurku, zabrała do pisania kolejnego artykułu. Starała się nie spoglądać na puste biurko przyjaciółki. Miała jedynie nadzieję, że osoba, która zasiądzie za nim następnego dnia, będzie ludzka i atmosfera w tym małym gabinecie nie zgęstnieje.

Gdy Kinga tuż po siedemnastej wyszła z biurowca, postanowiła od razu pojechać do restauracji. Weszła do środka i rozejrzała się po sali. W tym momencie uświadomiła sobie, że nie bardzo wie, jak ma poprosić o zwrot ubrań. Nie mogła przecież po prostu podejść do kogoś z personelu, ponieważ wówczas wydałoby się, kto jej pomagał, a z tego, co mówiła Mira, wynikało, że nie była już mile widziana w restauracji. Nie chcąc więc pogrążać nowej znajomej, podeszła do kelnera.

– Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc? – zapytała niewinnie.

– W czym mogę służyć? – odparł grzecznie.

– Szukam Miry. Wie pan, gdzie mogłabym ją znaleźć?

Młody mężczyzna przestąpił z nogi na nogę i zbliżył się do niej o kilka kroków.

– Mirka już tu nie pracuje – powiedział półszeptem.

– Tak, wiem, ale mam do niej pilną sprawę. Niestety nie mam pojęcia, jak się z nią skontaktować… – Kinga również ściszyła głos.

– Dobrze, proszę mi zostawić swój numer telefonu, postaram się go przekazać.

Kinga zapisała swój numer na wizytówce restauracji. Kelner wsunął ją do kieszeni fartucha, rozglądając się, czy aby na pewno nikt nie widział tego gestu. Kinga zmarszczyła brwi, zdziwiona zachowaniem kelnera, nie wdawała się jednak w szczegóły, podziękowała i wyszła z restauracji. W drodze do domu zatrzymała się jeszcze w sklepie, by kupić kilka niezbędnych produktów, w tym butelkę słodkiego, czerwonego wina. Następnie udała się prosto do mieszkania Daniela. Chciała spędzić ten wieczór w ramionach ukochanego, w których zawsze znajdowała ukojenie.

Daniel już w progu objął ją ciepło i powitał namiętnym pocałunkiem. Tego właśnie oczekiwała. Podała mu wino.

– Jesteś głodna? – zapytał, gdy weszli do salonu.

– Jak wilk – odpowiedziała i rozgościła się na ogromnej sofie.

Po raz kolejny omiotła wzrokiem całe mieszkanie, studiując każdą z fotografii zawieszonych na ścianach. Mnóstwo zdjęć o przeróżnej tematyce zdobiło cały pokój, wypełniając go dziesiątkami twarzy, malujących się na nich uczuć, sytuacji i miejsc.Kinga lubiła ten prawie codzienny rytuał, dzięki któremu już niemal na pamięć znała położenie każdej z fotografii. Była w stanie wychwycić, gdy któraś została przewieszona oraz wyłapać nowości pojawiające się w pustych jeszcze niedawno miejscach. Od czasu do czasu Daniel specjalnie przewieszał zdjęcia, organizując Kindze zabawę pamięciową, ale ona zawsze bezbłędnie wskazywała wszystkie zmiany. Tego wieczoru jednak nie było na ścianach takich niespodzianek. Jedyne, co zauważyła, to swoje kolejne portrety. Daniel lubił ją fotografować w każdej sytuacji, więc jej zdjęć przybywało każdego dnia.

– Proszę, wilku. – Daniel podał jej talerz z sałatką grecką, po czym nalał wino do kieliszków.

– Dziękuję – odpowiedziała i w pierwszej kolejności upiła łyk wina.

– To był chyba ciężki dzień?

– Wyjątkowo.

– Dlaczego po prostu do niej nie zadzwonisz?

– Bo to ona powinna...

– Skarbie, masz jej za złe, że odeszła, bo dostała propozycję lepszej pracy? Sama namawiałaś ją do zmiany, porzucenia, cytuję, „tego cyrku”. Nie powinnaś się złościć, że skorzystała z twojej rady. To twoja przyjaciółka, ciesz się z jej sukcesu zamiast obrażać za to, że ty zostałaś w redakcji – Daniel trafił w czuły punkt.

– Ale tu nie chodzi o to, że ja zostałam!

– Właśnie o to chodzi. Możesz mydlić oczy i sobie, i mnie argumentami, że jest ci trudno samej w biurze, że tęsknisz, ale tak naprawdę masz żal do Hani, że odeszła, a ty zostałaś. I wiesz doskonale, że nie powinnaś tak myśleć, tylko życzyć swojej przyjaciółce wszystkiego, co najlepsze. Kłuje cię jej sukces.

– Jak możesz tak mówić! – oburzona podniosła głos. – Mylisz się! Boli mnie to, że muszę sama siedzieć w tym okropnym biurze, a nie to, że Hania awansowała, a ja nie! Wiem, na czym polega przyjaźń, a już na pewno wiem lepiej niż ty, na czym polega moja przyjaźń z Hanią!

– Więc dlaczego się do siebie nie odzywacie?

– Bo gdy odchodziła, padło zbyt wiele raniących słów!

– Jakich? – zapytał spokojnie Daniel.

Kinga otworzyła usta, ale zdała sobie sprawę, że jeśli mu powie, co wykrzyczała przyjaciółce, kiedy dowiedziała się o jej odejściu, tylko potwierdzi jego przypuszczenia. Kinga faktycznie powiedziała kilka słów za dużo, jednak nie było to podyktowane zawiścią, lecz strachem przed samotną pracą pod rządami Marty. Chciała w przypływie emocji wpłynąć jakoś na decyzję przyjaciółki, dlatego też uciekła się do najbardziej bolesnych argumentów. W głębi duszy wiedziała, że powinna zrobić pierwszy krok i przeprosić za swoje zachowanie, wyciągnąć rękę na zgodę. Bała się jednak reakcji Hani, bowiem tym razem tłumaczenie się wybuchową naturą mogło nie wystarczyć.

Kinga poczuła ogromną gulę w gardle, a w jej oczach wezbrały łzy. Daniel odstawił trzymany przez Kingę kieliszek i z całej siły ją przytulił. Gładząc ją po plecach, starał się uspokoić ukochaną, która zaczęła rzewnie łkać.

– Zamówić ci taksówkę? – zapytał, patrząc w jej załzawione oczy.

Pociągnęła nosem i skinęła głową. Najwyższy czas, by zakończyć ten bezsensowny spór. Miesięczna rozłąka z Hanią i tak była zbyt uciążliwa i z pewnością najdłuższa w ich wieloletniej przyjaźni.

– Jesteś pewna, że chcesz jechać sama? – zapytał Daniel, gdy wsiadała już do taksówki.

– Tak, nie martw się, jakoś sobie poradzę.

– No właśnie o to „jakoś” się martwię – westchnął.

– Gorzej nie będzie – pocałowała go na pożegnanie i zamknęła drzwi samochodu.

Podczas podróży przez miasto nie oglądała oświetlonych witryn sklepowych czy migoczących w budynkach okien. Wzrok utkwiła w splecionych dłoniach, starając się ułożyć jakąś racjonalnie brzmiącą przemowę. Miała już nawet nakreślony plan, ale zapomniała o wszystkim, co chciała powiedzieć, gdy taksówka zatrzymała się przed domem Wiktora i Hani. Drżały jej nogi, gdy wysiadła z auta. Chwilę później nacisnęła domofon przy furtce.

– Tak, słucham? – po kilku sekundach usłyszała męski głos.

– Tu Kinga, mogę wejść? – wydukała.

Usłyszała tylko brzęczenie zamka, pchnęła więc furtkę i niepewnym krokiem ruszyła w stronę wejścia. Gdy dotarła na ganek, drzwi otworzyły się, a w progu stanął Wiktor. Minę miał niezbyt zadowoloną, nie był jednak zły ani nadąsany. Raczej wyglądał na kogoś, kto chciałby powiedzieć: „Długo kazałaś na siebie czekać”.

– Cześć – zaczęła niepewnie. – Jest Hania?

– Jest, usypia Mikołaja – odparł niewzruszony.

– Mogłabym wejść? Chciałabym z nią porozmawiać… przeprosić… – Kinga spuściła wzrok.

– Dobrze, że przyjechałaś – zmienił w końcu ton na bardziej przychylny i wziąwszy Kingę pod ramię, zaprosił ją do środka. – Napijesz się czegoś? – zaproponował.

– Nie, dziękuję – odpowiedziała i rozejrzała się po wnętrzu.

Coraz więcej szczegółów świadczyło o tym, że w tym domu na stałe zagościła kobieta. Po chwili usłyszeli kroki na schodach.

– Cześć… – Kinga prawie ruszyła w stronę oniemiałej z zaskoczenia Hani, ale w ostatniej chwili zatrzymała się.

– Cześć – wydukała Hania po chwili.

Obie przez dłuższą chwilę wpatrywały się w siebie. Wiktor tymczasem wspaniałomyślnie ulotnił się z salonu, by dać im trochę prywatności.

– Haniu, ja… – zaczęła Kinga – ja przepraszam. Wiem, że to może nie wystarczyć, byś mi wybaczyła, ale nie jestem w stanie dłużej ciągnąć tej kłótni. Powiedziałam wtedy zbyt wiele krzywdzących słów. Chcę, byś wiedziała, że nie byłam do końca świadoma tego, co mówię. Byłam zła, zdezorientowana i przestraszona. W sumie nadal jestem w szoku. Wiem, że to egoistyczne i infantylne podejście, ale od studiów byłyśmy nierozłączne i nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłoby być kiedyś inaczej… Zaskoczyłaś mnie swoją decyzją do tego stopnia, że przestałam racjonalnie rozumować. Chodzi mi jedynie o to, że wszystko stało się tak szybko, bez uprzedzenia. Cieszę się z twojego sukcesu, jestem szczęśliwa, że osiągnęłaś upragniony cel i zaczniesz pisać swoje artykuły dla porządnego czasopisma. Od początku byłam z ciebie dumna, po prostu nie umiałam tego okazać… – Kinga spuściła wzrok.

Zapadła kilkuminutowa cisza.

– Kinga… Wiedziałaś, że chciałam pisać, sama namawiałaś mnie do zawalczenia o swoje marzenia. Dla mnie propozycja od „Brigitte” również była zaskoczeniem, ale powiedziałam ci o niej, gdy tylko się dowiedziałam. Musiałam podjąć decyzję szybko, bo gdybym zaczęła się zastanawiać, wiesz, że z różnych względów mogłabym mieć wątpliwości… – Hania podeszła bliżej. – Odeszłam z „Pearl”, ale to nie znaczy, że nasza przyjaźń musi przez to ucierpieć. Nie będziemy razem pracować, to jedyna zmiana – dodała łagodnie i chwyciła Kingę za rękę.

– Wiem… I przepraszam, że musiało minąć tak dużo czasu, bym to w końcu zrozumiała.

– Przeprosiny przyjęte. – Hania nie kryła zadowolenia i przytuliła przyjaciółkę. – Napijesz się czegoś?

– Nie chciałabym przeszkadzać…

– Nie przeszkadzasz. Czekałam na tę wizytę bardzo długo. Mamy dużo zaległości do nadrobienia. – Uśmiechnęła się uprzejmie i poszła nastawić wodę na herbatę.

– Jak wam się układa? – zapytała Kinga, gdy już usiadły przy stole.

– Nigdy bym nie powiedziała, że w związku może być tak dobrze – Hania uśmiechnęła się beztrosko.

– Gdybym usłyszała od ciebie te słowa pół roku temu, zapytałabym, czy na pewno dobrze się czujesz – zaśmiała się.

– Sama postukałabym się w czoło. Ale teraz… lepiej chyba być nie może.

– A ślub?

– Nie wszystko na raz! – tym razem zaśmiała się Hania.

– Wiktor pośpieszył się z zaręczynami, więc myślałam, że będzie chciał jak najszybciej zaciągnąć cię do ołtarza.

– Może by i chciał, ale wie, że jak na razie mam inne sprawy na głowie. Nie podołałabym nowym obowiązkom, gdybym miała w międzyczasie planować ślub.

– Skoro tak mówisz… Chciałam się tylko upewnić…

– Tak, zostaniesz pierwszą druhną, nie musisz się o to martwić. Jednocześnie póki co możesz spać spokojnie, bo będziesz miała dużo czasu na przygotowanie się do tej roli.

– Kamień z serca! – zażartowała Kinga.

– A co u ciebie i Daniela? Czy nasz artysta sprawdza się w roli czułego i namiętnego kochanka? – Hania spojrzała na przyjaciółkę, uśmiechając się wymownie, i podała jej kubek z herbatą.

– Tak i… tak. Jest spełnieniem moich marzeń, fantastycznym wsparciem i głosem rozsądku. Po części to dzięki niemu zrozumiałam, że to ja jestem winna naszej kłótni. I jak na artystę przystało, zaskakuje mnie na każdym kroku. Ostatnio zaproponował, abyśmy razem zamieszkali.

– Och! I co ty na to?

– Zgodziłam się. Musimy tylko ustalić, do kogo się przeprowadzamy i kiedy dokładnie to nastąpi.

– No, no…

– Co?

– Wszystko chyba zaczyna się powoli układać – Hania spojrzała na przyjaciółkę porozumiewawczo.

Miała na myśli zarówno życie uczuciowe własne i Kingi, jak i ich relację. Kinga pokiwała głową, napiła się herbaty, po czym utkwiła wzrok w zdjęciu stojącym na komodzie w salonie. Kiedyś to był salon Wiktora, a teraz także Hani. Fotografia przedstawiała ją na spacerze z dziećmi, jej narzeczony zapewne stał za obiektywem. Szczęście bijące z tego ujęcia było niemal namacalne.

– A co z adopcją? – spytała Kinga nagle.

– Po ślubie. Doszliśmy do wniosku, że chcemy załatwić wszystko formalnie i po kolei.

Nadrabiały stracony czas – plotkowały po prostu o wszystkim. Kinga nie pominęła informacji, że następnego dnia miał się w redakcji pojawić nowy pracownik na miejsce Hani. Opowiedziała o niefortunnych wydarzeniach w węgierskiej knajpie oraz o nowo poznanej Mirze. Rozmawiały do późnego wieczoru. Kinga dopiero przed północą niechętnie opuściła nowy dom Hani. Wróciła do swojego mieszkania zmęczona, ale było to bardzo pozytywne zmęczenie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, nawet gdy zasypiała.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: