Mój niesforny szczeniak. Dom dla Urwisa - ebook
Mój niesforny szczeniak. Dom dla Urwisa - ebook
Gdy Ela nadaje nowemu szczeniakowi imię Urwis, nie zdaje sobie sprawy, że trafiła w sedno.
Nieposłuszeństwo Urwisa daje się wszystkim we znaki, więc mama i tata postanawiają, że pora zabrać go na szkolenie dla psów. Ela uważa, że pomysł jest genialny. Ale gdzie tylko pojawia się Urwis, zaczynają się kłopoty...
Wszystkich fanów książek Holly Webb i miłośników czworonogów zapraszamy na stronę:
Świetna zabawa dla wirtualnych opiekunów, forum i wiele konkursów!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7895-406-4 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wspaniałe wieści
– Naprawdę? Prawdziwego szczeniaka? – szepnęła Ela, uśmiechając się tak szeroko, że niemal zabolały ją usta. Prosiła o psa od wieków, a konkretnie od swoich szóstych urodzin, które były nieco ponad dwa lata temu. Ciocia Grażyna dała jej album o psach ze zdjęciami rozmaitych ras. Od tamtej pory Ela bardzo chciała mieć psa. Ale rodzice ciągle powtarzali zdania w stylu „chyba nie mamy dosyć miejsca” albo „musisz być starsza”. Więc była to dla niej absolutna niespodzianka.
Po tej ważnej deklaracji w kuchni zapanował taki rozgardiasz, że tata nawet nie słyszał, co mówi Ela, chociaż nie mógł nie zauważyć jej uśmiechu.
– Teraz musimy tylko zdecydować, jakiego psa chcemy – powiedział.
Starszy brat Eli, Maks, krzyczał i podskakiwał.
– Musimy mieć bardzo dużego psa! Takiego, z którym będzie można biegać w parku.
A jej starsza siostra Lilka ciągnęła tatę za rękaw.
– Setera irlandzkiego. One są śliczne i mają rudą sierść, taką jak moje włosy!
Ela zmarszczyła brwi. To było podobne do Lilki – chce psa po to, by ładnie z nim wyglądać, jakby pies to była nowa bransoletka czy coś w tym rodzaju! Tak czy owak, Lilka i tak była piękna. Wiele osób mających rude włosy wcale ich nie lubi, a inni ich wyśmiewają – wszyscy chłopcy w szkole Eli nazywali ją Rudzielcem, ale Lilki nikt nie przezywał. Nikt nie miał odwagi.
– Porozmawiamy o tym, kiedy wrócę z pracy – oświadczył tata. – Muszę już iść, bo się spóźnię. Cześć wszystkim! Nie grajcie mamie na nerwach!
– Dopiero kończył się pierwszy tydzień ferii, a mama Eli już żartowała, że nie może się doczekać, kiedy dzieci znów pójdą do szkoły.
Ela popatrzyła na rysunek, nad którym pracowała. Na okładce jej magazynu o psach widniał piękny Jack Russell Terrier i próbowała go narysować. Szkoda, że zarówno Lilka, jak i Maks chcieli mieć dużego psa. Ela wolałaby psiaka, którego łatwo przytulić. Małego, żeby dało się go podnieść. Może nawet spałby na skraju jej łóżka? A seter irlandzki z trudem zmieściłby się w jej maleńkim pokoiku!
Lilka zaczęła grzebać w piórniku Eli.
– Proszę, narysuj mi setera irlandzkiego. Zobacz, jeśli użyjesz razem pomarańczowej i brązowej kredki, uzyskasz odpowiedni kolor.
– Nie pamiętam, jak one wyglądają – mruknęła Ela.
– Wiem, że umiesz narysować wszystko! Jesteś taka mądra! – Lilka uśmiechnęła się do siostry. – Proszę! Mogę ci opisać takiego psa. Hmm... Ma długą sierść i kudłaty ogon.
Ela zaczęła rysować psa, który w zasadzie nie przypominał żadnej konkretnej rasy.
– Nie, sierść jest bardziej kasztanowa – Lilka złapała się za kucyk. – Prawie takiego samego koloru, zobacz.
Maks zerknął na rysunek.
– Bardzo ładnie, Elu. Ale nie chcemy takiego kudłatego psa. Pomyślcie tylko o ciągłym wyczesywaniu sierści!
Lilka westchnęła.
– Niektórzy z nas nie mają nic przeciwko czesaniu włosów. Tylko ty nie wiesz, jak wygląda grzebień.
Ela przestała zwracać na nich uwagę, gdy zaczęli się kłócić. Między Lilką a Maksem był tylko rok różnicy i bez przerwy się sprzeczali, chociaż sytuacja trochę się poprawiła, odkąd Lilka poszła do gimnazjum. Ela dalej rysowała, choć nadal miała wrażenie, że jej wyobrażenie setera irlandzkiego nie jest do końca właściwe. Później sprawdzi to w książce o psach. Mimo wszystko rysunek najwyraźniej podobał się Lilce, która wzięła go i przypięła do korkowej tablicy w swoim pokoju.