Moje sacrum - ebook
Moje sacrum - ebook
Tomik poezji "MOJE SACRUM" zawiera wybór wierszy o tematyce religijnej. W części zatytułowanej "Kolory modlitwy" poruszam zagadnienia dotyczące modlitwy, budowania relacji człowiek-Bóg, postrzegania świata jako dzieła Stwórcy. Niektóre utwory poświęcone są Maryi, Matce Jezusa. W drugiej części ("W listopadowy wieczór") znajdują się wiersze dotykające spraw życia i śmierci, refleksji nad umieraniem i przemijaniem.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7900-026-5 |
Rozmiar pliku: | 816 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KOLORY MODLITWY
Modlę się wierszem. Oczywiście, nie zawsze. Czasem tylko milczę. Moja modlitwa ma różne kolory, jak życie: czasem wesoła, promienna, pogodna i lekka; czasem szara, milcząca, ciężka.
Modlę się wierszem mając Słuchacza, który rozumie i czyta między wierszami.
I wiem, że jest w tym naprawdę dobry! Jest cierpliwy i choćbym wyrecytował Mu najbardziej pokraczny wiersz, On zrozumie.
Kiedyś słyszałem opowieść o pewnym zakonniku, który modlił się… tańcem! Nie mógł się wpasować w regularną, monotonną modlitwę psalmów, którą wspólnota nabożnie odmawiała w myśl przyjętej reguły. Jedno, co potrafił robić dobrze, to taniec. Przychodził więc do zakonnej kaplicy, gdy jego współbracia leżeli w objęciach Morfeusza i tańczył. Chciał w ten sposób ofiarować Bogu swoją najlepszą cząstkę.
Słyszałem też inną historię i nie ma znaczenia, czy jest prawdziwa, czy zmyślona na użytek niedzielnego kazania. Chodzi o przekaz, o prawdę zawartą w tej opowieści. Kolejny modlitewny nieudacznik nie mogąc sklecić pięknej modlitwy, recytował alfabet, a Bóg sam miał sobie z tych literek ułożyć modlitwę.
Przekaz jest oczywisty: Boga nie interesuje w naszej modlitwie składnia, gramatyka, interpunkcja, a nawet styl. Język przecież też jest bez znaczenia. O co zatem chodzi? O obecność! Być z Tym, którego się kocha. Czyż nie o to właśnie chodzi w miłości?
A zatem modlę się w ciszy, rozmawiam z Nim o codziennych moich sprawach. Przysłowiowe „zdrowaśki”? Oczywiście, że są. Modlitwa, którą wypracował Kościół przez wieki swojego istnienia jest cenna i niesie poczucie wspólnoty. Nie jestem sam, modlę się słowami, które płynęły do nieba od stuleci, szeptane w różnych zakątkach świata, przez uczonych i prostaczków. Ale bywa, że modlitwą moją jest wiersz
z paletą barw jesiennego lasu o zachodzie słońca.
To, co Bóg stworzył jest przecież poezją.Modlitwa moja
Moja modlitwa zabłąkana
Krąży pośród gwiazd,
Próbuje drogę znaleźć
W przestworzach.
Czasem obija się o ludzi,
Potyka się o kamienie zmęczenia.
Bywa, że marznie
Na ośnieżonych szczytach
Mojej dumy,
Lub pławi się
W obłokach zapomnienia.
Moja modlitwa czasem ziewa,
Bywa, że śpiewa.
Czasem skacze jak młody jeleń,
A czasem wlecze się jak żółw.
Tak często szukam Cię daleko,
A gdy tak idę po wilgotnym
Piasku mego życia,
Zastanawiam się
Nad tym drugim śladem
Obok moich – odciśniętych
Na ziemi stóp.
Moja modlitwa zabłąkana jest,
Bo zbyt daleko ją posyłam.Noc zbawiciela
Chciałbym zgłębić noc niezgłębioną,
Pojąć to, co niepojęte,
Objąć myślami nieobjętą miłość Zbawiciela.
Wielka moc na krzyżu rozdarta,
Potęga zelżona, siła zbita, wyszydzona.
O Panie!
Gdzie byłem, aby Cię bronić?
Nie było mnie jeszcze?
Ależ skąd!
Przecież Cię Panie krzyżują co rano,
Przez dzień cały, o zmroku i nocą.
Wciąż słychać ochrypłe „ukrzyżuj”.
„Ukrzyżuj” – niesione przez wieki.
Nienawiść przytępiła już jasność
Spojrzenia,
Już nawet nie widzimy Tego,
Którego krzyżujemy.Pora kolorów
Gdy zielenią sypniesz
Jak garścią piasku,
Przyszła wiosna – mówimy.
Gdy umalujesz
Twarz świata
Białym kremem – zima.
A gdy ciepłym
Promieniem
Zalejesz doliny – to lato.
A teraz?
Teraz paleta z rąk
Ci wypadła,
Wielki świata malarzu.
Po każdym drzewie
Jakiś kolor spływa.
Tu czerwień głęboka,
Tam żółty, brązowy,
Z zielenią się łączy
Jasny pomarańcz.
Kolorów gama,
Bałagan – rzec można.
Nie!
To barwy jesieni.
To Bóg się przechadza.Bóg w trzech kolorach
Bóg Ojciec na szarej ziemi
Rozłożył swój płaszcz błękitny,
Lecz nie wygładził fałd.
I stworzył morze
Wzburzone czasem.
Słowo, co ludzki przybrało kształt,
By zmierzyć miarą Boga świat i łzę.
Na wysuszonym piasku za miastem
Widziano czerwone ślady stóp.
A ponad wszystkim unosiła się
Moc płynąca od Boga.
I Bogiem była Moc.
A biały gołąb
Trzepotem swych skrzydeł
Początek dał wiatrom.
Widziałem też Matkę.
Jej tęczowy, delikatny,
Nieuchwytny kolor
Rozlał się ponad
Rozkołysanym lasem.
I te oczy,
Jak błękit morskiej wody.
Ten blask...