Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Monachomachia i Antimonachomachia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 kwietnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Monachomachia i Antimonachomachia - ebook

Tematem utworu jest walka pomiędzy mnichami dwóch zakonów: karmelitów i dominikanów. Przedstawienie sporu mnichów w utworze naznaczone jest groteskowym humorem. Jednocześnie Monachomachia jest ostrą satyrą, krytyką ukrytą pod kostiumem zabawnych postaci. Utwór jest dynamiczny, pełen komizmu – przykładem jest choćby scena batalistyczna, kiedy to idą w ruch naczynia i trepy, postać ojca Hilarego czy też fakt, że zwaśnionych godzi mocny trunek i wspólna namiętność do kielicha. Monachomachia wywołała skandal – występowała przeciw zakonom, zasobnemu życiu duchownych, próżniactwu i zacofaniu. Stanowi utrzymaną w duchu oświecenia krytykę wad społecznych, obecnych również w Kościele, czego Krasicki nigdy nie ukrywał. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Monachomachia,_czyli_Wojna_mnichów)
Antymonachomachia (z gr. monachos – mnich, machia – walka) – poemat heroikomiczny autorstwa Ignacego Krasickiego wydany po raz pierwszy anonimowo w 1780 roku. Antymonachomachia powstała jako odpowiedź na liczne głosy krytyki. Autor stworzył ją jako pozorne przeciwieństwo Monachomachii, dokonując w sposób ironiczny pochwały życia zakonników. Treścią poematu jest historia klasztoru, do którego wiedźma podrzuca egzemplarz Monachomachii, która wywołuje oburzenie mnichów. Podobnie jak poprzednie dzieło, Antymonachomachia zawiera 6 pieśni podzielonych na oktawy i posługuje się jedenastozgłoskowcem. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Antymonachomachia)

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-168-7
Rozmiar pliku: 611 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Monachomachia, czyli wojna mnichów

Pieśń I.

Niezgoda zazdrośna spokojności zakonnej, wznieca rozruch w klasztorze synów Dominika. Zebrani ojcowie radzą o daniu odporu zawistnym, i uchwalają wyzwać ich na dysputę.

Nie wszystko złoto co się świeci z góry,

Ani ten śmiały, co się zwierzchnie sroży:

Zewnętrzna postać nie czyni natury,

Serce, nie odzież, ośmiela lub trwoży,

Dzierżały miejsce szyszaków kaptury:

Nie raz rycerzem bywał sługa boży.

Wkrada się zjadłość i w kąty spokojne;

Taką ją śpiewać przedsięwziąłem wojnę.

Wojnę domową śpiewam więc i głoszę,

Wojnę okrutną, bez broni, bez miecza;

Rycerzów bosych i nagich potrosze;

Samo ich tylko męztwo ubezpiecza:

Wojnę mnichowską. Nie śmiejcie się proszę,

Godna litości ułomność człowiecza!

Śmiejcie się wreszcie: mimo wasze śmiéchy,

Przecież ja powiem, co robiły Mnichy.

W mieście, którego nazwiska nie powiem,

Nic to albowiem do rzeczy nie przyda;

W mieście, ponieważ zbiór pustek tak zowiem,

W godnem siedlisku i chłopa i żyda;

W mieście (gród, ziemstwo trzymało albowiem,

Stare zamczysko, pustoty ohyda).

Były trzy karczmy, bram cztery ułomki,

Klasztorów dziewięć, i gdzieniegdzie domki.

W tej zawołanej ziemiańskiej stolicy

Wielebne głupstwo od wieków siedziało:

Pod starożytnem schronieniem świątnicy

Prawych czcicielów swoich utuczało.

Zbiegał się wierny lud; a w okolicy

Wszystko odgłosem uwielbienia brzmiało.

Święta prostoto! ach! któż cię wychwali!

Wiekuj szczęśliwie!... ale mówmy daléj.

Bajki pisali o dawnym Saturnie,

Ci, co za niego tworzyli wiek złoty.

Szczęśliwszy Przeor jadący poczwórnie,

Szczęśliwszy Lektor mistycznej roboty.

Szczęśliwszy ojciec po trzecim nokturnie,

W puchu topiący chórowe kłopoty.

Szczęśliwszy z braci, gdy kaganek zgasnął,

Bo w słodkiem miodu wytrawieniu zasnął.

W tym było stanie rozkoszne siedlisko

Świętych próżniaków. Ach! losie zdradliwy!

Ty! co z niewczesnych odmian masz igrzysko,

I nieszczęść ludzkich jesteś tylko chciwy,

Ma świat z dziwactwa twego widowisko,

Jęczy pod ciężkiem jarzmem człek cnotliwy.

Mniejsza, żeś państwa, trony, berła skruszył:

Będziesz tak śmiałym, żebyś kaptur ruszył?

Już były przeszły owe sławne wojny,

Którym się niegdy świat zdumiały dziwił.

Już seraficzny zakon był spokojny,

Już Karmelowi nikt się nie przeciwił.

Już Kaznodziejski wzrok mniej bogobojny

Oka na kaptur śpiczasty nie krzywił:

Dawnych niechęci mgłę rozniosły wiatry,

Szczęśliwe nawet były Bonifratry.

Ta, która nasze padoły przebiega,

I samem tylko nieszczęściem się pasie;

Jędza niezgody, co Parysa zbiega

Znalazła niegdyś na górnym Idasie;

Słodki raj mnichów gdy w locie postrzega,

Jęknęła w złości i zatrzymała się;

Widząc fortunny los spokojnych mężów.

Świsnęła żądły najeżonych wężów.

Wstrzęsła pochodnie, natychmiast siarczyste

Iskry na dachy i wieże wypadły;

Wskróś przebijają gmachy rozłożyste,

Już się w zakąty najciaśniejsze wkradły:

A gdzie milczenie bywało wieczyste,

Wszczyna się rozruch i odgłos zajadły.

Rażą umysły jędze rozjuszone,

Budzą się mnichy letargiem uśpione.

Wtenczas nie mogąc znieść tego rozruchu,

Ojciec Hilary obudzić się raczył.

Wtenczas xiądz Przeor, porwawszy się z puchu,

Pierwszy raz w życiu jutrzenkę obaczył.

Klął ojciec doktor czułość swego słuchu,

Wstał, i widokiem swym ojców uraczył:

I co się rzadko w zgromadzeniu zdarza,

Pędem niezwykłym wpadł do refektarza.

Na taki widok zbiegłe braci trzody,

Pod rzędem kuflów garcowych uklękły:

Biegli ojcowie za mistrzem w zawody.

Ten strachem zdjęty i srodze przelękły,

Wprzód otarł z potu mięsiste jagody.

Siadł, ławy pod nim dubeltowe jękły.

Siadł, strząsnął mycką, kaptura poprawił,

I tak wspaniałe wyroki objawił:

«Bracia najmilsi: Ach! cóż się to dzieje?

«Cóżto za rozruch u nas niesłychany?

«Czy do piwnicy wkradli się złodzieje?

«Czy wyschły kufle, gąsiory i dzbany?

«Mówcie!... cóżkolwiek bądź, srodze boleję;

«Trzeba wam pokój wrócić pożądany...»

Wtem się zakrztusił, jęknął, łzami zalał;

Przeor tymczasem pełny kubek nalał.

Już się zdobywał na perorę nową

Doktor, gdy postrzegł likwor przezroczysty.

Wódka to była, co ją zwą kminkową,

Przy niej Toruński piernik pozłocisty.

Sucharki massą oblane cukrową,

Dar przeoryszy, niegdyś uroczysty.

Zachęca przeor w urzędzie chwalebny;

«Racz się posilić, ojcze przewielebny!»

O! rzadki darze przedziwnej wymowy,

Któż ci się oprzeć, któż sprzeciwić zdoła?

Tak łagodnemi zniewolony słowy,

Wziął doktor kubek w pocie swego czoła,

Łyknął dla zdrowia posiłek gotowy:

Lecz żeby jeszcze myśl przyszła wesoła,

W świętym orszaku, w gronie miłych dzieci,

Raczył się napić raz, drugi i trzeci.

Jako po smutnej chwili, która mroczy,

W pierwszem świtaniu, rumieni się zorze,

Uwiędłe ziołka wdzięczna rosa moczy,

I rzeźwi kwiatki w tak przyjemnej porze;

Wyiskrzyły się przewielebne oczy

Po słodko dzielnym wódczanym likworze.

Odchrząknął żwawo, niby się uśmiéchnął,

Przymrużył oczy, nadął się i kichnął.

Na takie hasło, ojcowie, co rzędem

Według godności i starszeństwa stali,

Najprzyzwoitszym poruszeni względem,

Wiwat! chórowym tonem zawołali.

Ojciec Honorat najbliższy urzędem,

Którego bracia wielce szanowali:

Niegdyś promotor sławny różańcowy,

Temi najpierwszy, aplaudował słowy:

«Pisze Chryzyppus o Alfonsie królu,

«Kiedy prowadził wojnę z Baktryany,

«Iż wpośród bitwy, na Licyjskiem polu

«Od wojska swego będąc odbieżany,

«Stanął: a wody czerpnąwszy z Paktolu,

«Tak się orzeźwił, iż zgnębił pogany.

«Stąd poszło lemma na marmurze ryte,

«Pereat umbra! Lemma znamienite.

«Wiem, bom to czytał w uczonym Tostacie,

«Po ciemnej nocy, że jasny dzień wschodzi.

«Na godnym kiedy cnota majestacie

«Siędzie, o szczęściu wątpić się nie godzi.

«Czegoż się, mili bracia, obawiacie?

«Z nami jest ojciec doktor i dobrodziéj.

«Dał szczęsne hasło, orzeźwił swym wzrokiem;

«Cieszmy się pewnym fortuny wyrokiem.»

Skończył; natychmiast skosztowawszy trunku

Ojciec Gaudenty z urzędu sie wtoczył.

A znieść nie mogąc swojego frasunku,

Napół drzymiące oczy łzami zmoczył.

Rzekł: «Okoliczność złego jest gatunku:

«Nie chcę ja, żebym pochlebstwem wykroczył;

«Rozruch dzisiejszy smutne wieści głosi.»

«Wiem ja, ojcowie, na co się zanosi.»

«Zazdrość od wieków na nas się oburza,

«Zgnębić niewinnych pragnie w tych krainach.

«Już jad z pokątnych kryjówek wynurza,

«Chce się sadowić na naszych ruinach.

«Od gór Karmelu niebo się zachmurza,

«Równa zajadłość w Augustyna synach:

«I tym, co zcicha działają, nie wierzmy:

«Pókiśmy w siłach, na wszystkich uderzmy.»

Ojciec Pankracy, Nestor różańcowy,

Co trzykroć braci i siostry odnowił:

Nim puścił strumień łagodnej wymowy,

Naprzód starszyznę i braci pozdrowił:

Słodkiemi serca zniewalając słowy,

Miękczył umysły, i nadzieje wznowił.

«Wierzcie, rzekł, bracia, zgrzybiałej siwiznie,

«Rzadko się płochość z ust starych wyśliznie.

«Od tylu czasów siedząc na urzędzie,

«Znam, co są ludzie, wiem, co są zakony,

«Wkrada się zazdrość, wkrada niechęć wszędzie;

«I święty kaptur, chociaż uwielbiony,

«Nigdy tak mocnym, tak dzielnym nie będzie,

«Żeby człek pod nim był ubezpieczony.

«Choć w zacność, mądrość, każdy z was zamożny,

«Niech będzie czuły, niech będzie ostrożny.

«O! mili bracia, gdybyście wiedzieli,

«Jakie to były niegdyś wasze przodki!

«Inaczej wtenczas, niż teraz myśleli;

«Insze sposoby były, insze środki.

«Lepiej się działo: byliśmy weseli;

«Teraz nieczułe i gnuśne wyrodki,

«Albo zbyt trwożni, albo zbyt zuchwali,

«Nie ważym rzeczy na roztropnej szali.

«Moja więc rada wyzwać na dysputę

«Tych, co się nad nas gwałtownie wynoszą.

«Niech znają bronie jeszcze nie zepsute;

«Niechaj litości zwyciężeni proszą;

«A za najsroższą hardości pokutę,

«Niech oni sami nasze laury głoszą.

«Wyjdziemy sławni z niesłusznej potwarzy,

«Zgnębim potwarców:... tak robili starzy.»

Rzekł; i natychmiast doktor się obudził,

Przeor odetchnął, lektor przetarł oczy:

Makary, co się słuchaniem utrudził,

Wymknął się cicho, i ku celi toczy,

Ojciec Ildefons, co równie się znudził,

Bryknął, jak rzeźki rumak na poboczy.

Morfeusz, patrząc na dzieci kochane,

Siał słodkie spania i sny pożądane.Antimonachomachia

Pieśń I.

Jędza niezgody dostawszy xięgę wojny mnichów, rzuciła ją do mieszkania doktora. Mędrzec czyta ją z uśmiechem; lecz ojciec Honorat ciężkim zapala się gniewem, który w nim napróżno doktor łagodzić usiłuje.

Często pozory łudzą słabe oczy,

Zwłaszcza, gdy staną na widok gromadnie:

Często i malarz w dziele zbyt ochoczy

Zmyli się, obraz chcąc wydać dokładnie;

I w kunszcie nie raz rzemieślnik wykroczy,

Kiedy się w złoto szych podły zakradnie;

Nie traci przeto kruszec swej korzyści,

Szych pełznie w ogniu, a złoto się czyści.

Jędzo niezgody! twoje to są sztuki:

Ty, co się w dziełach zjadliwych objawiasz,

Mieszasz się w kunszta, mięszasz i w nauki,

Słodycze żółcią mięszasz i zaprawiasz:

Wkładasz obmierzłe jarzmo twej przynuki,

A gdy się tylko niesnaski zabawiasz;

Nie dość dla ciebie państw, narodów klęski,

W cienie zakonne rzucasz grot zwycięski.

Twójto kunszt zdradny, żeś zacisze święte,

Nowem podejściem mięszać zamyślała:

Jużeś poczęła dzieło przedsięwzięte,

Jużeś na poły z twych sztuk korzystała.

Niebo sług swoich niewinnością tknięte,

Niedopuściło, byś tryumfowała.

Opowiem, jakeś padła z piekieł łona,

Opowiem, jakeś była zwyciężona.

Nie podła gnuśność rządziła klasztorem,

Gdzie się te sceny wydały tragiczne:

Klasztor był cnoty zawołanym wzorem,

Klasztor obfity w dzieła heroiczne,

Klasztor od wieków wsławiony wyborem,

Budował wszystkie miejsca okoliczne.

Dzielny przykładzie! ach któż cię wychwali!

Tyś tarczą twoich, co ciebie dawali.

Święte więzienia miłość cnoty wzniosła,

Niewinność twierdzą otoczyła wieczną.

Żarliwość z świeckiej marności uniosła,

Pokora skryciem czyniła bezpieczną,

Przykładność dzielna w ich cieniu urosła,

Wiara obronę znalazła waleczną.

Ukryte światło stanęło na korcu,

W nauczycielu świętym cudotworcu.

W takiem schronieniu, lepszy, niż wiek złoty,

Trawiły prawe dla Boga ofiary,

W straży ubóstwa, posłuszeństwa, cnoty,

W zaszczycie pewnej nadziei i wiary,

W czułych zapędach żarliwej ochoty;

A niebieskiemi obdarzona dary

Miłość, rękojmia cnoty i załoga,

Słodziła prace dla bliźnich i Boga.

Te Jędza przerwać zabawy gdy chciała,

Zbliża się, kędy w głębokiem ukryciu

Xięga zakonnej wojny zostawała,

Płód żartobliwy. Chcąc ją mieć w użyciu,

Tyle przewrotnych kunsztów używała,

Że wpadł w jej ręce; a w klasztornem życiu

Chcąc wzniecić pożar, raduje się zjadła,

Że dzieło przyszłej niezgody wykradła.

Wzbiła się w górę, a jak jabłko owe

Co poróżniło i ludzi i bogi,

Niesie płód żartów; gmachy klasztorowe

Skoro zoczyła, wydała krzyk srogi.

Cieszy się, widząc klęsk przyszłą osnowę.

Forty warownej już przebyła progi.

A myśląc wściekła o przyszłym pożarze,

Przebiega szybkim krokiem kurytarze.

Staje przed drzwiami mieszkania doktora,

Pewna, że starzec rozkosznie spoczywa:

Omyliła się; najpierwszy z klasztora

Do służby bożej śpieszy i przybywa:

W chórze północna trzymała go pora,

W chórze wraz z bracią chwały boże śpiéwa.

Wielka rzecz! z zasług być od prawa wolnym,

Większa! z zasługą być prawu powolnym.

Weszła: a widząc i sprzęty i łoże,

Jęknęła z złości, czując baśnie płonne:

Zamiast kotary wytarte rogoże,

Wszędzie ubóstwo zastała zakonne.

Xiąg mnóstwo których zrachować nie może,

Ledwo objęły pokoje przestronne:

Sprzęt godny mędrca, godny zakonnika,

Jadem ją nowym żarzy i przenika.

Rzuciła pismo: a zawywszy wściekła,

Powróciła się do swego łożyska;

Z nią zazdrość zjadła i zemsta przewlekła,

Fanatyzm straszny zdaleka i zbliska.

Wpadły, zkąd wyszły, Jędze w otchłań piekła,

Wpadły w zwyczajne sobie stanowiska;

Tam z źródła jady nanowo czerpały,

Aby tym dzielniej truły, zarażały,

Wrócił się doktor; a gdy pismo czyta,

Rozśmiał się, taka zemsta wielkiej duszy;

Trwoga występnym tylko przyzwoita;

Kto się złym czuje, tego zarzut wzruszy,

Cienia się swego boi hipokryta,

Gdy go wewnętrzne przeświadczenie głuszy.

Ubezpieczona w niewinności swojéj

Prawdziwa cnota, krytyk się nie boi.

Tak brzeżna skała, gdy niebo się chmurzy,

I groźne coraz zbliżają obłoki,

Wzrusza się morze, grzmi chmura wśród burzy;

A choć uderza bałwan w brzeg wysoki,

Chociaż się w fluktach zapienionych nurzy,

Chociaż szturm srogi rwie twarde opoki;

Trwa niewzruszona pełzną wiatry chyże,

A bałwan hardy, piasek pod nią liże.

Wchodzi Honorat, a pismo podane

Z rąk od doktora, kiedy czytać bierze,

Na pierwszą strofę znać po nim odmianę;

Mięsza się, płoni, blednieje w cholerze,

Karty nie skończył, już rzuca o ścianę.

Chce drzeć; lecz doktor hamuje w tej mierze.

Sroży się starzec dziki i surowy,

Temi nakoniec obwieszcza gniew słowy:

«Tażto nam korzyść za tyle podjętych

«Prac, trudów! takie wdzięczności zadatki!

«Targa się śmiałość na mądrych i świętych;

«Wyszydza zjadła i ojce i matki:

«A niekontenta z bluźnierstw przedsięwziętych

«Hańbi różaniec. Jeżeli ostatki

«W nas jeszcze cnoty żarliwej zostały,

«Niechaj jej dozna bluźnierca zuchwały.

«Heretyk sprośny, Turczyn, Jansenista,

«Ateusz piekła zarażony jadem,

«Oszczerca, z cudzych defektów korzysta,

«Godzien największej być kary przykładem;

«Niechaj go hańba ogarnie wieczysta,

«I wszystkich, którzy tym będą iść śladem,

«Niech go -» Dech ustał ojcu żarliwemu;

Wtem tak się doktor odezwał ku niemu:

«Złorzeczyć, nie wiem, jeżeli przystoi

«Tym, którzy tylko winni błogosławić.

«Jad bardziej ranę rozjątrza, niż goi.

«Na cóż się próżnem narzekaniem bawić?

«Nie z zemsty pozna Bóg, którzy są swoi,

«Jeśli należy? jemu ją zostawić;

«A choć nas boleść najsrożej dotyka,

«Cierpieć, a milczeć, podział zakonnika.

«Ten, który swoim naśladowcom wiernym,

«Za złe, stokrotnie dobrem kazał płacić,

«Potrafi ulżyć troskom choć niezmiernym,

«Potrafi oddać, co możem utracić.

«Zyskiem się zemsty nie zmożem mizernym,

«Cierpliwość lepiej nas zdoła zbogacić.

«Darujmy.» - Uciekł Honorat, i mruczał,

A doktor westchnął, który go nauczał.

Mógł był ukarać, ile przełożony,

Ale, że starszy, nie śpieszył się z karą.

Starzec był laty i pracą zwątlony,

A zwykłą wieku swemu tchnąc przywarą,

Nadto był w zdaniu swojem uprzedzony,

Gdy kładł zakonność w równej szali z wiarą.

Choć zdrożność widział, ale że przy cnocie,

Przebaczył doktor żarliwej prostocie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: