Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Moskaliki. Czyli O wyższości Sarmatów nad inszymi nacjami - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Moskaliki. Czyli O wyższości Sarmatów nad inszymi nacjami - ebook

Grecja ma sielanki, Japonia haiku, Anglia limeryki. My mamy moskaliki, które zawdzięczamy mistrzyni Wisławie Szymborskiej. Kto pierwszy rzucił hasło do zabawy w przerabianie zwrotki popularnego, napisanego w czasie powstania listopadowego wiersza Rajnolda Suchodolskiego „Patrz, Kościuszko, na nas z nieba”, tego dokładnie nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że w szranki stanęli Szymborska i Barańczak, wymyślając coraz zabawniejsze i szalone moskaliki. Moskaliki, bo słynna zwrotka Suchodolskiego brzmiała: „Kto powiedział, że Moskale Są to bracia nas, Lechitów, Temu pierwszy w łeb wypalę Przed kościołem Karmelitów”. Drugi tom serii „Zabawy Literackie” – po bestsellerowym „Błysku rewolwru” Wisławy Szymborskiej – prezentuje kolejną odsłonę talentu polskiej noblistki. Autorka książki, Joanna Szczęsna, opisuje kulisy narodzin moskalików, poetyckie potyczki moskalikowe Szymborskiej, Barańczaka czy Rusinka, a także słynną akcję „Gazety Wyborczej”, w której zachwyceni nowym gatunkiem poezji czytelnicy przysyłali swoje porywające wierszowane utwory.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-832-681-565-2
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP,

czyli o pewnych narodzinach,

które poprzedziło poczęcie,

skądinąd o pół wieku wcześniejsze

Narodziny nowego gatunku literackiego to zwykle sprawa tajemnicza i pełna pytań bez odpowiedzi.

Czy sielanka istniała przed greckim poetą Teokrytem, czy też to on pierwszy w IV wieku przed naszą erą stworzył idylliczne, wierszowane obrazki z życia pasterzy i rolników? Gdzie szukać źródeł eposu opiewającego walki legendarnych herosów sprzed setek, a nawet tysięcy lat? W Chinach, Indiach, Babilonii, Persji czy raczej w starożytnej Grecji epoki Homera? Czy paszkwil, zazwyczaj anonimowy, a zawsze skierowany przeciwko konkretnej osobie, rzeczywiście został wymyślony w XVI wieku przez rzymskiego krawca Pasquino, który złośliwymi wierszykami piętnował współczesne sobie osobistości? A może to tylko legenda? Gdzie, kiedy i przez kogo wymyślony został limeryk, to – jak pisała o nim Wisława Szymborska – „niesforne ziółko z ogrodu literatury angielskiej”?

Czasem znamy miejsce narodzin, wiadomo, że ojczyzną haiku jest Japonia. Czasem znamy nie tylko miejsce, ale i czas: Włochy, a ściślej: Sycylia, XIII wiek – tam i wtedy ujrzały światło dzienne pierwsze sonety.

Bywa, że historia odsłania nam nawet nazwisko twórcy jakiegoś gatunku literackiego. Czasem wręcz to nazwisko staje się nazwą gatunku. Zapewne Anakreont, grecki poeta żyjący na przełomie VI i V wieku p.n.e. nie miał świadomości, że pisze anakreontyki (tak jak bohater Molierowskiej komedii „Mieszczanin szlachcicem” pan Jourdain nie miał świadomości, że mówi prozą). Jednak urok jego pieśni biesiadnych sławiących uczty, wino, kobiety, mężczyzn i śpiew sprawił, że podejmując przez następne dwadzieścia pięć stuleci te jakże kuszące wątki, poeci mieli już świadomość, że zapożyczają się u niego i piszą anakreontyki.

Z Anakreonta

Skoro w rękę wezmę czaszę,

Wnet ze łba troski wystraszę;

Więc iż mnimam, że mam wiele,

Stąd mi łacno o wesele.

Wieniec musi być na głowie,

A fraszka wszyscy panowie.

Kto się chce bić, obuj zbroje,

Ja przy kuflu przedsię stoję,

Bo tak mnimam, iż upitym

Lepiej leżeć niż zabitym.

Jan Kochanowski, Fraszki, Księgi trzecie

Im bliżej naszych czasów, tym więcej okoliczności powstawania nowych gatunków daje się ustalić. Oto humorystyczne czterowiersze o nierównych linijkach, nieoczekiwanych rymach (aabb), naumyślnie nieudolnym metrum i ekstrawaganckiej puencie. Tyle forma. Jeśli chodzi o treść, to zawierają tzw. bezpodstawną biografię, to znaczy absurdalne, całkowicie wymyślone fakty z życia historycznych postaci, których nazwisko powinno się znaleźć w pierwszej linijce w pozycji rymowej. Nazwę przyjęły od swego twórcy Edmunda Clerihew Bentleya, angielskiego dziennikarza i pisarza (1875–1956)^(). Nie jest to jednak ani edmund, ani bentley, jeno clerihew, co jak zauważył onże sam jest jedynym w historii literatury przykładem terminu gatunkowego utworzonego na drodze wykorzystania drugiego z dwojga imion autora – twórcy gatunku.

Jakkolwiek George Bernard Shaw

Pokrzykiwał: „Hej ho, hej ho, na wojnę by się szło”,

Póki mu ktoś nie wskazał, że będąc kombatantem,

Nie otrzymałby takich jak za dramaty tantiem.

Bentley stworzył całą kolekcję clerihews i zaszczepił tego bakcyla nawet tak poważnym poetom jak W.H. Auden. W Polsce pałeczkę przejął Stanisław Barańczak, a zaprzyjaźniony z nim poeta i teoretyk literatury profesor Edward Balcerzan zaproponował dla tych czterowierszy wdzięczną nazwę biografioły.

Ktokolwiek stawał w jednym hotelu z Homerem,

Zwłaszcza pod albo nad jego numerem,

Wymeldowywał się rano w gorączkowym pośpiechu,

Mając dość całonocnych wybuchów homeryckiego śmiechu.

Jeśli zaś chodzi o moskalika, nic nie musimy ustalać. Wiemy wszystko, moskalik bowiem rodził się na naszych oczach. Między Krakowem, gdzie mieszkała Wisława Szymborska, a miasteczkiem Newtonville w okolicach Bostonu w stanie Massachusetts, miejscem zamieszkania Stanisława Barańczaka. Na przełomie 1998 i 1999 roku.

Poczęty został jednak o wiele wcześniej, gdzieś w latach pięćdziesiątych XX wieku w należącym do Związku Literatów Polskich domu przy ulicy Krupniczej 22. Jego rodowód zaś sięga jeszcze dalej: do jesieni roku 1830, kiedy to w Warszawie wybuchło powstanie.

Kto pierwszy rzucił hasło do zabawy w przerabianie jednej ze zwrotek szalenie popularnego, napisanego właśnie w czasie powstania listopadowego na melodię „Poloneza Kościuszki” przez Rajnolda Suchodolskiego wiersza „Patrz Kościuszko na nas z nieba”, tego dokładnie nie wiadomo. W każdym razie w towarzystwie z Krupniczej, które radośnie podchwyciło tę rymotwórczą igraszkę, była Wisława Szymborska oraz nieżyjący już poeta, krytyk i tłumacz, jej ówczesny mąż Adam Włodek.

Zabawa polegała na tym, że każdy kolejny wers jednej ze zwrotek wiersza Suchodolskiego

Kto powiedział, że Moskale,

Są to bracia nas, Lechitów,

Temu pierwszy w łeb wypalę

Przed kościołem Karmelitów.

należało przekształcać, zmieniając nację, sposób wykańczania głosiciela wzbudzającej sprzeciw opinii oraz lokalizację kościelną, zachowując jednak konstrukcję, układ rymów, rytm, jednym słowem formę, która zresztą w dużym stopniu narzuca i treść.

– Niestety – opowiadała Wisława Szymborska – my tego nie zapisywaliśmy, jakby życie miało trwać wiecznie i jakbyśmy mieli na to jeszcze czas. A teraz już nikt tego nie pamięta. Szkoda, że wtedy nikomu nie śniło się o magnetofonie.

Taka właśnie sucha informacja – bez przykładów, bo te, jak uważała poetka, się nie zachowały – ukazała się w bożonarodzeniowym numerze „Magazynu” „Gazety Wyborczej” w artykule z cyklu „Zabawy literackie” ^() (pisałam go wspólnie z Anną Bikont). Niestety, nikogo do kontynuowania zabawy wedle tej instrukcji nie zapłodniła. Tyle tylko, że przeczytał o tym dawny redaktor „Przekroju” Andrzej Klominek i przypomniał sobie, iż przecież on przechowuje gdzieś w domu notatki z tamtych zabaw. Umówiłam się z nim i z prawdziwym wzruszeniem obejrzałam zapisane na odwrocie pożółkłej kartki PAP-owskiego „Biuletynu Specjalnego” z sierpnia 1956 roku („w tamtych czasach oszczędzało się papier” – skomentował redaktor) trzy czterowiersze.

Jeśli powie ktoś, że Turek

Ma przyjaciół w nas, Słowianach,

Krwią i mózgiem splami murek

Przy klasztorze na Bielanach.

Kto o Baskach mylnie sądzi,

Że kochają Wawel stary,

Udowodnię mu, że błądzi

Pod obrazem świętej Klary.

Kto mi powie, że Czuwasze,

Mają ku nam afekt czuły,

Temu się napluje w kaszę

W celi ojca kameduły.

Oto dowód, że „rękopisy nie płoną...”, że zacytuję Wolanda z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa. Zwłaszcza że, jak się okazało po latach, Wisława Szymborska też zapisywała tamte zabawy, a co więcej – notatki te przetrwały w jej słynnych, przepastnych szufladach. Po śmierci poetki odnalazł je Michał Rusinek. Wśród kilkunastu czterowierszy był też inny wariant moskalika z Czuwaszami^().

Kto powiedział, że Czuwasze

Jedzą z nami z jednych misek,

Temu się napluje w kaszę

W refektarzu sióstr klarysek.

Ze względu na tych Czuwaszy redaktor Klominek uznał, że rzecz pochodzi dopiero z początku lat sześćdziesiątych, bo wcześniej świat jakoś o istnieniu Czuwaszy nic nie wiedział. Uświadomił zaś sobie ich istnienie dopiero wtedy, kiedy pewien Czuwasz został kosmonautą^(). Cytowane utwory nie mogą być starsze niż z roku 1956. Zapamiętał, że powstały jako plon wizyty Wisławy Szymborskiej i Adama Włodka u niego w domu, kto jednak jest autorem poszczególnych wierszyków, tego po latach oczywiście nie potrafił sobie przypomnieć.

Tak czy inaczej – choć początki moskalików sięgają czasów sprzed ponad pół wieku – o narodzinach nowego gatunku mówić jeszcze nie było można. Nie zaistniały bowiem w świadomości społecznej. No i nie miały nazwy.

ROZDZIAŁ PIERWSZY,

w którym pojawia się

powstaniec listopadowy

Rajnold Suchodolski i pisze

patriotyczną piosenkę,

którą we wdzięcznej

pamięci przechowają

potomni

Wedle świadectw epoki rankiem 30 listopada 1830 roku na stopniach sklepu przy ulicy Podwale w Warszawie stanął młodzieniec dwudziestopięcioletni, słusznego wzrostu, szczupły, o delikatnym obliczu, ale wydatnym nosie, i pełnym patriotycznego uniesienia głosem zaczął śpiewać zgromadzonym tam warszawiakom na melodię „Jeszcze Polska nie zginęła”^():

Tak oto narodził się bard powstania listopadowego Rajnold Suchodolski. Służył najpierw w akademickiej Gwardii Honorowej, a później w pułku strzelców pieszych. Należał do radykalnego Towarzystwa Patriotycznego. Był bywalcem słynnej warszawskiej Honoratki, ulubionej kawiarni młodych radykałów. Miał w niej nawet własny fotel, na którym nikt oprócz niego nie siadał. Tam właśnie często śpiewał swoje pisane do znanych melodii wiersze, a zebrani powtarzali je za nim chórem. Pieśni Suchodolskiego łatwo wpadały w ucho, nuciła je Warszawa, z nimi na ustach żołnierze szli do boju. Słowa brzmiały zresztą niczym szlagworty: „Nie zabraknie nam wisielców,/Jeszcze żyje Nowosielców” albo „Wiwat maj, piękny maj/Wiwat wielki Kołłątaj!” czy „Krew nam polska w żyłach krąży,/Ognia w sercu nikt nie zgasi./Akademik, podchorąży/– Oto są wybawcy nasi” lub „Jedne serce ma Sarmata/jedna w żyłach krew nam płynie”.

Popularne melodie zwiększały wzięcie piosenek wśród patriotycznie nastawionej publiczności. Nie dziwota, że Suchodolski pokusił się o ułożenie słów do prawdziwego szlagieru tamtej epoki – „Poloneza Kościuszki”. Legenda głosi, że towarzysze broni i przyjaciele żegnali udającego się na przymusową emigrację Kościuszkę tą właśnie melodią, śpiewając mu tak: „Podróż twoja nam niemiła/Lepsza przyjaźń w domu była/Kochalim cię nad swe życie/Szanowali należycie...”.

Wedle wieści gminnej zresztą to sam Kościuszko miał skomponować melodię „Poloneza”^(). A Suchodolski na tę melodię zagrzmiał:

Patrz, Kościuszko, na nas z nieba,

Jak w krwi wrogów będziem brodzić,

Twego miecza nam potrzeba,

By ojczyznę oswobodzić!

Wolność droga w białej szacie

Złotym skrzydłem w górę leci,

Na jej czole, patrzaj, bracie,

Jak swobody gwiazdka świeci!

Ref: Oto jest wolności

Śpiew, śpiew, śpiew!

My za nią przelejem

Krew, krew, krew!

Kto powiedział, że Moskale

Są to bracia nas, Lechitów,

Temu pierwszy w łeb wypalę

Przed kościołem Karmelitów.

Kto nie uczuł w gnuśnym bycie

Naszych kajdan, praw zniewagi,

To jak zdrajcy wydrę życie

Na nie mszczonych kościach Pragi.

Ref: Oto jest wolności

Śpiew, śpiew, śpiew!

My za nią przelejem

Krew, krew, krew!

Z naszym duchem i orężem

Polak ziemię oswobodzi,

Zdrajca pierzchnie, my zwyciężem,

Bo Wódz śmiały nam przewodzi!

Tylko razem, tylko w zgodzie,

A powstańców będziem wzorem.

Wszak dyktator przy narodzie,

Cały naród z dyktatorem!

Ref: Oto jest wolności

Śpiew, śpiew, śpiew!

My za nią przelejem

Krew, krew, krew!^()

Ten „Polonez” śpiewany był z wielką ochotą również przez następne pokolenia, a zwrotka o Moskalach szczególnie wbiła się w pamięć i możliwe, że to dzięki niej nie został zapomniany. Pamiętano też, że miejsce zemsty na Moskalach bynajmniej nie zostało wybrane przez autora przypadkowo: w pokarmelickim klasztorze na Lesznie trzymano przed powstaniem więźniów stanu. Nawiasem mówiąc, kiedy w czasach PRL-u drukowano „Poloneza” w wysokonakładowych śpiewnikach, to pomijano tę akurat zwrotkę o Moskalach.

Natomiast wypada zaznaczyć, że sam Suchodolski nie był żadnym zakutym ksenofobem, przeciwnie – był szlacheckim demokratą, miał szczery podziw dla dekabrystów i kilka miesięcy przed powstaniem współorganizował w Warszawie pochód na ich cześć. Na tych Moskali po prostu mu się „ulało”.

Ze wspomnień z epoki wynika, że Suchodolski zmarł w tym samym stylu, w jakim pisał swoje piosenki. Ranny na szańcach Pragi, gdzie bronił Warszawy przed Moskalami, zrozpaczony po jej kapitulacji porwał bandaże i zmarł z upływu krwi. Kazimierz Brodziński poświęcił mu epitafium:

W niewoli ciche dni trawił;

Ocucon słońcem swobody,

Jak ton, jak iskra się zjawił,

Jak ton, jak iskra zgasł młody.

Przypominamy tutaj piękną postać Rajnolda Suchodolskiego, bo przecież prawda jest taka, że gdyby nie ten – jak go nazywali przyjaciele – „Litwin serdeczny”, kawaler Orderu Virtuti Militari, który potrafił układać strofy tak nadzwyczajnie trzymające się pamięci, że przetrwały blisko dwa stulecia, moskaliki nigdy by się nie narodziły^().

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: