Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Myśli o literaturze polskiej - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Myśli o literaturze polskiej - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 184 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ży­je­my w cza­sach, w któ­rych to wszyst­ko, co się spo­łecz­no­ści ludz­kiej ty­czy, po­śred­nio czy bez­po­śred­nio jest ści­śle wa­żo­ne na sza­li ro­zu­mu. Ani zna­la­zła­by się rzecz tak drob­na na po­zór, któ­ra by nie była albo nie mo­gła być wzię­ta pod roz­wa­gę. Ile po­trzeb, ile upodo­bań w każ­dym wzglę­dzie, tyle pra­wie jest nauk; a te na­uki i umie­jęt­no­ści po więk­szej czę­ści mają te­raz swo­ją fi­lo­zo­fię; kunsz­ta i rze­mio­sła swo­je teo­rie; same na­wet dzia­ła­nia i po­ru­sze­nia umy­słu, któ­re­mu tyle wy­na­laz­ków i od­kryć win­ni je­ste­śmy, sta­ły się u oświe­ceń­szych na­ro­dów przed­mio­tem uczo­nych po­szu­ki­wań. Zda­je się więc, że ogól­ny kie­ru­nek oświa­ty w tym wie­ku ro­zu­mo­wań, sys­te­mów i teo­rii nie tyl­ko uka­zu­je po­trze­bę, aby­śmy i my tak­że grun­tow­niej niż do­tąd za­sta­na­wiać się za­czę­li nad na­szą li­te­ra­tu­rą, ale na­wet jest pod­nie­tą do ob­wiesz­cze­nia śmiel­szych ży­czeń w tym wzglę­dzie.

Rzuć­my tyl­ko okiem na obec­ny stan na­szej kul­tu­ry na­uko­wej. Jej wzro­sto­wi i roz­ga­łę­zie­niu sprzy­ja te­raź­niej­sze umy­słów uspo­so­bie­nie. Rzec moż­na, nie po­chle­bia­jąc by­najm­niej współ­cze­snym, że za cza­sów naj­świet­niej­szych daw­nej li­te­ra­tu­ry na­szej za­le­d­wo mie­li­śmy tyle pism, co te­raz, i tyle zna­mie­ni­tych ta­len­tów, bądź uczo­nych, bądź kunsz­tow­nych. Co tyl­ko jest pięk­ne, wznio­słe i po­ży­tecz­ne, w kra­ju na­szym licz­nych znaj­du­je na­śla­dow­ców, albo czci­cie­li. Wszyst­ko, co roz­nie­ca myśl i uczu­cie, co zaj­mu­je ro­zum i ima­gi­na­cję, jest po­żą­da­ne dla miesz­kań­ców tej zie­mi. Wresz­cie, cóż wno­sić, cze­go do­ro­zu­mie­wać się z tego za­mi­ło­wa­nia pra­cy, z tych mno­gich po­szu­ki­wań, z tej wspa­nia­łej ocho­ty do my­śle­nia, pi­sa­nia i roz­mna­ża­nia przez czy­ta­nie wia­do­mo­ści? A kie­dy myśl na­szą ku daw­niej­szym cza­som ob­ra­ca­jąc przej­rzy­my przez mgłę za­kry­wa­ją­cą na­sze do­stat­ki pi­śmien­ne i licz­niej­szej jak zna­jo­me dow­ci­pu oj­czy­ste­go pło­dy, ja­kież uczu­cia w du­szy z uśpie­nia obu­dzą źrze­ni­cę, tak świet­nym i taką chlu­bą uno­szą­cym olśnio­ne wi­do­kiem? „Z dzie­wię­ciu có­rek pa­mię­ci – mówi Osso­liń­ski, któ­ry na swym dzie­le o pi­sa­rzach pol­skich po­ło­żył pa­mięt­ne go­dło z ła­ciń­skie­go po­ety: o for­tu­na­tos ni­mium sua si bona no­rint – nie po­strze­głem żad­nej, któ­ra by nie ota­cza­ła się w Pol­sz­cze or­sza­kiem czci­cie­li, a temu i owe­mu uprzej­mym wdzię­kiem wza­jem­nej nie wy­mie­rza­ła czu­ło­ści. Za­iste, nie masz na­uki, któ­rej by swo­im dow­ci­pem Po­lak nie do­siągł. Nie­jed­ne okra­sił, wy­do­sko­na­lił. Wznie­śmy ku ob­ło­kom źrze­ni­cę, któż ob­ro­ty nie­bios wy­śle­dził? Kto oka, co ich do­pi­na, pra­wi­dła okre­ślił, aza nie nasz ro­dak? Je­że­li za­cią­ga­li u ob­cych iści­zny, po­mna­ża­li je wła­snym do­rob­kiem: wy­prze­dze­ni, opóź­nio­nej chwi­li, na­tę­żo­nym we­to­wa­li za­wo­dem, z wcze­śniej­szy­mi rów­no do­mie­rza­li do kre­su; by­wa­ło, że ich i prze­ści­ga­li. Nig­dzie świet­niej nie pa­no­wa­ły na­uki, jak u nas. Też same na Par­na­sie pol­skim ja­śnie­ją po­sta­cie, któ­re obok tro­nu w se­na­cie wa­ży­ły oj­czy­zny losy, też skro­nią wie­niec waw­rzyn­ny i opa­ska mir­to­wa za­szczy­ca, taż ręka pia­stu­je pió­ro, co do­pie­ro pu­ści­ła była sław­ną bu­ła­wę. Hi­sto­ria li­te­ra­tu­ry na­szej za­wie­ra po­li­tycz­ną". – Ta­kie zda­nie ogła­sza o sta­nie oświe­ce­nia w daw­nej Pol­sz­cze naj­zna­ko­mit­szy z pi­sa­srzów na­szych. Jak­kol­wiek ato­li za­szczyt­ne są te pa­miąt­ki i nie mniej świet­ne w dzi­siej­szych cza­sach usi­ło­wa­nia, nie mo­że­my tego ukry­wać przed sa­my­mi sobą, że pew­na twór­cza spo­sob­ność, roz­la­na w ca­łym na­ro­dzie, i co­dzien­nie pra­wie na jaw wy­nu­rza­ją­ca się zdol­ność do wszyst­kie­go, sil­niej jesz­cze po­ry­wa­ją na­sze na­dzie­je, niż spra­wy i dzie­ła ich owo­cem bę­dą­ce. Je­że­li więc ucich­ną i speł­zną na ni­czym te po­cząt­ki, czy­jąż to winą bę­dzie?

Kie­dy fi­lo­zo­fia za­sto­so­wa­na do ogó­łu po­zna­wań, a za­tem wszech­stron­na w za­ło­że­niach i re­zul­ta­tach swo­ich, zgod­na z praw­da­mi re­li­gij­ny­mi i od nich wspie­ra­na, nie wtó­ru­jąc ani prze­są­dom spół­cze­snych, ani li­te­rac­kie­mu sek­ty­cy­zmo­wi, ste­rem pu­blicz­ne­go oświe­ce­nia kie­ru­je, a na­ów­czas ukształ­ce­nie mło­dzie­ży pod wzglę­dem na­uko­wym, mo­ral­nym i es­te­tycz­nym mniej za­le­ży na przy­pad­ko­wych oko­licz­no­ściach, ale jest spra­wą ro­zu­mu, spra­wą we­wnętrz­nej wol­no­ści je­stestw nim ob­da­rzo­nych. Taki stan oświe­ce­nia kra­ju był­by już nie­ja­ko a prio­ri okre­ślo­ny. Cho­ciaż ato­li do­świad­cze­nie po­ka­zu­je, że to naj­czę­ściej z ma­ły­mi gdzie­nieg­dzie wy­jąt­ka­mi em­pi­rycz­nie dzie­je się; za­wsze prze­cież mnie­ma­łem być rze­czą dla czło­wie­ka naj­zasz­czyt­niej­szą i wszel­kie inne ro­dza­je chwa­ły prze­cho­dzą­cą, kie­dy sam, z wła­sne­go przej­rze­nia, dro­gi, któ­ry­mi na­przód, ku wyż­szej do­sko­na­ło­ści dą­żyć usi­łu­je, pier­wej ozna­cza, z prze­szkód dal­szy po­stęp ta­mu­ją­cych uwal­nia, to­ru­je; kie­dy w roz­licz­nych ga­łę­ziach wia­do­mo­ści sam dla sie­bie pew­ne wy­ty­ka cele, pil­nie wy­strze­ga­jąc się zbo­czeń od­wo­dzą­cych od pręd­sze­go ich osią­gnie­nia, kie­dy na osta­tek wła­snym dow­ci­pem szu­ka spo­so­bów uła­twić mo­gą­cych naj­ko­rzyst­niej­sze, naj­sku­tecz­niej­sze uży­cie wła­dzy i sił umy­sło­wych. Nie wiem, co ta myśl ma w so­bie szcze­gól­ne­go, lecz samo spo­mnie­nie, że we wzglę­dzie na­uko­wym, jak mo­ral­nym, w na­szej jest mocy po­wie­dzieć do sie­bie: ta­ki­mi być chce­my – upa­ja roz­ko­szą i praw­dzi­wą uno­si chlu­bą. Czło­wiek z przy­ro­dze­nia nie­do­łęż­ny, drob­ny i wą­tły jest rze­czy­wi­ście wiel­kim, gdy tego do­ka­zać zdo­ła. Toż samo da­ło­by się roz­cią­gnąć do ca­łych spo­łe­czeństw. Jak­że spa­nia­ły wi­dok sta­wia­ła­by przed oczy­ma hi­sto­ria oświe­ce­nia, z ogól­nych za­sad ro­zu­mu i za­ło­żeń wy­wie­dzio­ne­go, nie bez wzglę­du na miej­sco­we po­trze­by, cha­rak­ter miesz­kań­ców i in­sty­tu­cje tak po­li­tycz­ne, jak re­li­gij­ne! W swo­im po­stę­pie i roz­wi­nie­niu, je­że­li więk­sze rze­czy do mniej­szych przy­rów­ny­wać moż­na, zda­ło­by się wy­obra­żać po­dróż śmia­łe­go wę­drow­ca przed­się­wzię­tą w celu od­kry­cia nie­zna­nych za­mor­skich kra­in, któ­ry nim od­bi­je od lądu, wprzód na ma­pach geo­gra­ficz­nych praw­dzi­we za­kre­śla szla­ki, nie­bez­piecz­ne od mniej pew­nych i myl­nych od­róż­nia, wy­ty­ka mie­li­zny, pod­wod­ne ska­ły i prą­dy, wresz­cie pu­ściw­szy sta­tek na mo­rze gwiazd ra­dzi się, a bie­giem jego we­dług kom­pa­su i igły ma­gne­so­wej kie­ru­je.

Wiem, że zisz­cze­nie tej po­wab­nej my­śli, ze wzglę­du na ogół po­zna­wań, wy­pa­da­ło­by umie­ścić w rzę­dzie nie­po­do­bieństw, bo tak ucze­ni w szcze­gól­no­ści, jak całe na­ro­dy w ko­lei swe­go oświe­ce­nia za­wsze mniej wię­cej przy­pad­ko­wym pod­le­gać mu­szą oko­licz­no­ściom; trud­no prze­cież nie ży­czyć so­bie, po­nie­waż temu nic na prze­szko­dzie nie sta­je, że­by­śmy jej, w czę­ści przy­najm­niej, to jest ze wzglę­du sa­mej li­te­ra­tu­ry kunsz­tow­nej i po­etyc­kiej, do skut­ku przy­wieść nie mie­li. Je­że­li w mocy na­szej nie jest jesz­cze do­ka­zać tego na polu ści­słych nauk i umie­jęt­no­ści, czy­li w my­śle­niu i ro­zu­mo­wa­niu, przy­najm­niej uczu­cia na­sze i na­tchnie­nia, a z nimi two­ry ima­gi­na­cji, nie­chaj będą roz­trzą­sa­ne i ce­nio­ne przed są­dem fi­lo­zo­ficz­nej kry­ty­ki we­dług za­ło­żeń ogól­nej teo­rii, we­dług za­sad sta­tecz­nych, bez­wa­run­ko­wych.

Li­te­ra­tu­ra po­etyc­ka i kunsz­tow­ną w każ­dym wie­ku i u każ­de­go pra­wie na­ro­du jest waż­ną ga­łę­zią pu­blicz­ne­go oświe­ce­nia. Z da­wien daw­na praw­dzi­wi fi­lo­zo­fo­wie byli czci­cie­la­mi po­ezji. Pla­ton, ów bo­ski Pla­ton, sam był po­etą. Za na­szych cza­sów za­sa­dy sma­ku, kry­ty­ki i es­te­tycz­ne­go sądu pil­nie roz­trzą­śnio­ne zo­sta­ły i wcie­lo­ne w ob­ręb nauk fi­lo­zo­ficz­nych. Z em­pi­rycz­nej psy­cho­lo­gii wy­wie­dzio­no tę praw­dę, że umysł ludz­ki z przy­ro­dze­nia swe­go Uspo­so­bio­ny jest do twór­czych na­tchnień, a tym sa­mym do po­ezji. Z hi­sto­rii zaś wie­my, że w sta­ro­żyt­no­ści pierw­si pra­wo­daw­cy, pierw­si wy­znań re­li­gij­nych usta­no­wi­cie­le na ten przed­miot swo­ją bacz­ność zwra­ca­li. Pie­śni i hym­ny zdo­bi­ły ob­rzę­dy re­li­gij­ne, kształ­ci­ły mło­dzież, roz­rzew­nia­ły star­ców, prze­to uży­tecz­ność ma­te­rii, któ­rą roz­trzą­snąć przed­się­wzię­li­śmy, sama przez się zda­je się być wi­docz­na.

We wzglę­dzie li­te­ra­tu­ry pol­skiej wie­le jest obie­cu­ją­ca, peł­na otu­chy przy­szłość, któ­ra się z te­raź­niej­szo­ści wy­wią­że, ale ko­niecz­nie po­trze­ba i sama roz­trop­ność ra­dzi, aby wy­nik­nę­ła z roz­wa­gi i nie­ja­ko była owo­cem na­sze­go na­my­słu, po­nie­waż źle się dzie­je, kie­dy lu­dzie spra­wę mą­dro­ści i prze­zor­no­ści swo­jej śle­pe­mu zle­ca­ją tra­fo­wi. Po­trze­ba więc, aby fi­lo­zo­fia i teo­ria kie­ro­wa­ły u nas po­stę­pa­mi li­te­ra­tu­ry. Co, że nie jest rze­czą tak trud­ną i nie­po­dob­ną ro­zu­mo­wi, po­ka­zu­je się do­sta­tecz­nie z przy­kła­du ościen­nych i po­stron­nych lu­dów. Ten przy­kład na­strę­cza uwa­dze na­szej dwa ogól­ne po­strze­że­nia. U wszyst­kich oświe­co­nych na­ro­dów li­te­ra­tu­ra po­etyc­ka i kunsz­tow­na jest dzie­łem albo mło­dzień­czej ima­gi­na­cji, na­tchnie­nia i wro­dzo­nych uspo­so­bień, albo też plo­nem do­świad­cze­nia, roz­wa­gi i póź­niej­szych usi­ło­wań. Albo ją stwa­rza we wsz­cząt­ku spo­łe­czeń­stwa sama na­tu­ra, jak nie­gdyś w Gre­cji, jak w now­szych cza­sach we Wło­szech,

Hisz­pa­nii i po więk­szej czę­ści w An­glii; albo wy­kształ­ca i udo­sko­na­la teo­ria, jak np. w sta­ro­żyt­nym Rzy­mie i dzi­siej­szych Niem­czech. Gdzie­nieg­dzie tyl­ko twar­da rola stru­dzi­ła ro­bot­ni­ka, a pra­cy na niej w do­brym żni­wie znać-nie było. W któ­rym­że więc z dwóch wspo­mnia­nych przy­pad­ków my, Po­la­cy, znaj­du­je­my się? Czy­liż mo­że­my wraz z miesz­kań­ca­mi po­łu­dnio­wych kra­in za­wo­łać w unie­sie­niu: to nie­bo nad nami, o! ta zie­mia, te góry i te do­li­ny pierw­szych wiesz­czów na­szych na­tchnę­ły! Gdzie in­dziej po­ezja po­prze­dzi­ła wschód rzę­sist­szej przez głów­ne umie­jęt­no­ści oświa­ty. U nas prze­ciw­nie się sta­ło. Z za­pa­dłych cza­sów do­szły nas tyl­ko świe­go­ta­nia apol­li­no­we za­miast har­mo­nij­nych pie­śni. Bo­le­sła­wom tyl­ko Osja­na nie do­sta­wa­ło!

Gdzież są oj­co­wie na­szej po­ezji? Na próż­no szu­ka­li­by­śmy ich w omglo­nej prze­szło­ści, kie­dy z śmia­łych przed­się­wzięć, ry­cer­stwa i mą­dro­ści w prze­ło­żeń­stwie dziel­ne Pia­stów ple­mię na sła­wiań­skiej zie­mi sły­nę­ło. Do­pie­ro za Zyg­mun­tów, z po­wsze­dniej­szą zna­jo­mo­ścią ła­ciń­skie­go ję­zy­ka, za­czę­to u nas na­śla­do­wać rzym­skich ry­mo­twór­ców. Po­li­tycz­ne in­sty­tu­cje wy­kształ­ci­ły pro­zę i kra­so­mów­stwo. Tych nie­po­rów­na­ne wzo­ry te­raz jesz­cze wzbu­dza­ją za­dzi­wie­nie. Gdy w Eu­ro­pie dźwi­gnę­ły się z upad­ku na­uki, i u nas nie zby­wa­ło na ro­da­kach oka­za­le w nich bie­głych. Nikt nas wten­czas nie prze­wyż­szył w wy­bo­rze i licz­bie pi­sa­rzów. Owszem, z naj­okrze­sań­szy­mi na­ro­da­mi ca­łe­go świa­ta mo­gli­by­śmy grać o lep­szą w tej mie­rze., Ale w po­ezji, nie mó­wię w sztu­ce ob­ra­zo­wej, owe po­cząt­ki, któ­re za na­szych cza­sów, przez mi­łość kra­jo­wych rze­czy, może bez po­miar­ko­wa­nia wiel­bio­no, wkrót­ce uci­chły. Za­le­d­wie co pier­wo­twor­ne­go i na­ro­do­we­go w tym wzglę­dzie oca­la­ło. Resz­tę głu­cha za­tar­ła nie­pa­mięć. Ogła­sza­jąc po­dob­ne zda­nie nie uj­mu­je­my czci ani prze­czy­my za­słu­dze Jana i Pio­tra Ko­cha­now­skich. Zro­bi­li oni bez wąt­pie­nia pierw­szy, ol­brzy­mi krok w trud­nej ry­mo­wa­nia sztu­ce; ale na­wet i pod tym wzglę­dem któż dzi­siaj zgo­dzi się z Kra­sic­kim, że ostat­ni tłu­ma­cząc Wy­zwo­lo­ną Je­ro­zo­li­mę To­rqu­ata Tas­sa le­d­wo nie prze­szedł wdzię­ku wło­skie­go ory­gi­na­łu? Albo nie po­li­czy Fe­liń­skie­mu na karb cno­tli­we­go za­mi­ło­wa­nia oj­czy­stych za­szczy­tów, że go na­zwał wiel­kim po­etą? Wszak­że ten sam Fe­liń­ski, za­wo­ła­ny wier­szo­pis, od­da­jąc spra­wie­dli­wą cześć oso­bom, dzieł ich za wzo­ro­we uwa­żać nie każe. – Jak­kol­wiek rzew­ne są tre­ny Ko­cha­now­skie­go i do­syć czę­sto smęt­nych kry­ty­ków na­szych roz­tkli­wia­ły, trud­no tę płacz­li­wość nie­śmier­tel­nych przy­ozdo­bić wień­cem. Że do ci­che­go, go­ścin­ne­go Czar­no­la­su ustro­nia zgro­ma­dzi­li się po­boż­ny król Izra­elu, we­so­ły tej­skiej zie­mi lut­ni­sta i ulu­bie­niec dwo­ru rzym­skie­go Au­gu­sta, nie­la­dać to po­chwa­ła, ale może wy­cho­dzi z przy­zwo­itej mia­ry, tak po­trzeb­nej kry­ty­ko­wi, czy po­chwa­ły, czy na­ga­ny pi­sze. Po­mi­nąw­szy Gro­chow­skich, Mia­skow­skich itd. ceń­my w Szy­mo­no­wi­czu sło­dycz ję­zy­ka i dziw­ną ła­twość wy­ra­ża­nia się, nie za­po­mi­na­jąc, że to po więk­szej czę­ści na­śla­do­wa­nym z Teo­ko­ry­ta dźwię­kiem siel­skie jego pie­nia brzmia­ły. Nie zry­waj­my się tak­że, w gor­liw­szym jak bie­głą umie­jęt­ność są­dze­nia o rze­czach zna­mio­nu­ją­cym za­pę­dzie, przy­rów­ny­wać ory­gi­nal­niej­sze­go, choć mniej gład­kie­go Zi­mo­ro­wi­cza, do Osja­na i Ho­me­ra. Po­dob­ne zda­nia po­cho­dzą z ja­ło­wych, o pew­nym kwie­ty­zmie, lan­nen­ta­cyj­nej, nie­mę­skiej tę­sk­no­cie i siel­stwie w na­szej po­ezji wy­obra­żeń, któ­re jed­no­staj­no­ścią swo­ją, jak­by nar­ko­tycz­nym na­po­jem, w sen nie­prze­spa­ny miał­kie wpra­wu­ją umy­sły.

Róż­no­ko­lej­ne w na­stęp­nych cza­sach na­chy­la­nie się do upad­ku po­spo­li­tej rze­czy po­cią­gnę­ło za sobą ze­psu­cie ro­do­wi­te­go ję­zy­ka i Pol­skę sze­ro­ko za­le­gła mgła nie­wia­do­mo­ści.. Dłu­go trwał ten stan opła­ka­ny. Dłu­żej, niż po­trze­ba było do zu­peł­ne­go za­ćmie­nia przy­świe­ca­ją­cej chwa­ły z daw­nych cza­sów. Na­resz­cie z klasz­tor­ne­go ustro­nia roz­szedł się po ca­łej Pol­sz­cze od­głos Ko­nar­skie­go, daw­ną świet­ność oj­czy­stej mowy, a z nią i wy­obra­żeń na­ro­do­wych, wy­wo­łu­ją­cy z za­po­mnie­nia, wprzód jesz­cze, nim Sta­ni­sław Au­gust wstą­pił na tron Pia­stów i Ja­gieł­łów. Za spra­wą tego wskrze­si­cie­la nauk zno­wu za­czę­to u nas i z lep­szym skut­kiem upra­wiać odło­giem pusz­czo­ną niwę. Bie­law­ski, Mi­na­so­wicz, Bo­ho­mo­lec – prze­tar­li ra­mo­ta­mi swy­mi zdzi­cza­ły ję­zyk, któ­ry te­raź­niej­szy po­lor i wy­kształ­ce­nie swo­je w pro­zie i licz­nych ry­mo­twór­stwa ro­dza­jach wi­nien ich na­stęp­com na pol­skim Par­na­sie: Kra­sic­kie­mu, Wę­gier­skie­mu, Na­ru­sze­wi­czo­wi, a szcze­gól­niej Trem­bec­kie­mu, Szy­ma­now­skie­mu i Niem­ce­wi­czo­wi. Ci za­słu­że­ni zna­mie­ni­ci pi­sa­rze okry­li się onie­prze­mien­ną chwa­łą, nie­po­ży­tą cza­sem. Ich imio­na wdzięcz­ność na­ro­du wiecz­nej po­świę­ci­ła pa­mię­ci. Ale sła­wa tych mę­żów czy­liż na­stęp­com żad­ne­go' w tym wzglę­dzie za­szczy­tu nie prze­ka­za­ła? Za­py­taj­my się dzi­siej­sze­go po­ko­le­nia: ci pi­sa­rze by­liż po­eta­mi w tym sa­mym zna­cze­niu, w ja­kim poj­mu­je­my po­ezją By­ro­na i Go­ethe­go? W ja­kim ra­dzi przy­zna­je­my to mia­no i in­nym spół­cze­snym? W ja­kim ją te­raz mieć chce­my? Dzi­siej­sza kry­ty­ka i fi­lo­zo­fia, z któ­rej wy­wie­dzio­no ogól­ną teo­rią pięk­no­ści, w od­mien­nym świe­tle uka­zu­ją nam owe uwień­czo­ne wzo­ry. Na cześć spo­mnio­nych pi­sa­rzy i nie­za­prze­czo­nej ich za­słu­dze, czy to z wy­kształ­ce­nia ję­zy­ka, czy­li też z po­mno­że­nia, przez sza­cow­ne pra­ce li­te­ra­tu­ry, sta­wia­li po­mni­ki, nie przy­zna­jąc im bez­wa­run­ko­wo wszel­kich za­let.

Ten cały okres zna­mio­nu­ją­cą jest ce­chą, że zbiór pism owcza­so­wych ma zna­mie­ni­tą war­tość, lubo po­je­dyn­cze roz­ma­itych po­etów dzie­ła, same przez się, mniej są wy­dat­ne; a nie masz żad­ne­go, któ­re by oka­za­ło­ścią swo­ją wszyst­ko prze­cho­dzi­ło. Jak pier­wej rzym­skich, tak za Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta fran­cu­skich na­śla­do­wa­no ry­mo­twór­ców. W tym zło­tym wie­ku li­te­ra­tu­ry pol­skiej po­ezja u pod­nóż­ka tro­nu ła­ską moż­nych i me­ce­na­sów wznio­sła się. Dwor­skim prze­to ja­śnie­je bla­skiem. Zdo­bi ją po­lor i okra­sa. Zna­mio­nu­je dow­cip. Za wzo­ro­wą nie­mal uwa­żać każe tok kunsz­tow­ny, wy­twor­niej­szy niż daw­niej. Lecz tnie zle­wa­jąc w jed­ną ca­łość roz­ma­itych i od­mien­nych te­goż sa­me­go przed­mio­tu wi­do­ków, po­trze­ba usta­no­wić roz­sąd­ną róż­ni­cę mię­dzy tym, co rze­czy­wi­ście zdzia­ła­no, a tym, co jesz­cze do ży­cze­nia po­zo­sta­ło. Jed­no i dru­gie pil­nie roz­wa­żyw­szy, ani prze­sa­dzi­my w po­chwa­łach, ani za­ostrzy­my na­ga­ny. Cała ów­cza­so­wa usil­ność ob­ró­co­na była na udo­sko­na­le­nie me­cha­ni­zmu wier­sza i przy­czy­nie­nie świet­no­ści ze­wnętrz­ne­mu ko­lo­ry­to­wi. Zaj­mo­wa­ły się igrasz­ka­mi dow­ci­pu zna­mie­nit­sze ta­len­ta. Wyż­szo­ści w tym wzglę­dzie nie­raz po­świę­co­no istot­niej­sze rze­czy. Wresz­cie, czy­liż: śmiel­szych, szla­chet­niej­szych unie­sień nie tłu­mił wpływ fi­lo­zo­fii – fran­cu­skich XVIII wie­ku pi­sa­rzy, któ­ry się… był tak prze­moż­nie roz­po­starł na na­szej zie­mi? W oce­nia­niu cza­su i lu­dzi ogól­ną dąż­ność na pierw­szym wzglę­dzie mieć po­trze­ba. I po­ezja, i wszel­kie kunsz­tow­ne mi­ster­stwo ma swo­ją fi­lo­zo­fię. Lecz z gru­bych ma­te­ria­łów em­pi­ry­zmu i scep­ty­cy­zmu ani po­dob­na było wy­kro­ić sza­ty po­trzeb­nej do ro­bót sztuk­mi­strza i po­ety. Wiek Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta był wie­kiem kra­so­mów­stwa i po­ezji opi­so­wej, wie­kiem sa­tyr, ba­jek, epi­gra­ma­tów. I na przed­po­dwo­jo­wym nie scho­dzi­ło ry­mo­twór­si­twie. Chrzci­nom, jak mówi. K. Bro­dziń­ski, dniom imie­nin, ślub­nym ko­bier­com, prze­mia­nom, krze­seł se­na­tor­skich i in­fuł win­ni je­ste­śmy, że ks. Ju­szyń­skie­go Dyk­cjo­narz… po­etów pol­skich do dwóch, ty­się­cy wier­szo­pi­sów (tyl­ko do epo­ki Sta­ni­sła­wa. Au­gu­sta) za­wie­ra. Póź­niej już nie oso­by i ich za­szczy­ty, ale zwie­rzyń­ce, oran­że­rie, ka­ska­dy, rynsz­tun­ki, czap­ki na ko­niec me­ce­na­sów bał­wo­chwal­czą od­bie­ra­ły ad­o­ra­cją.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: