Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Na fali uczuć - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 czerwca 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Na fali uczuć - ebook

Gdy syn doktor Kelly Eveldene uległ wypadkowi, musiała stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, którego przysięgła unikać do końca życia. Po spotkaniu z nim sprzed kilkunastu lat pozostał w niej głęboki uraz, on zaś nie mógł wybaczyć sobie swojego zachowania. By oczyścić sumienie, zaproponował Kelly, by na czas rekonwalescencji syna zamieszkała w jego domu. Nie dopuszczał do siebie myśli, że jej pragnie...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-1318-9
Rozmiar pliku: 644 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Wciśnięta w głęboki fotel w pozycji prawie embrionalnej siedziała w najodleglejszym kącie recepcji domu pogrzebowego. Wysuszone przez słońce, potargane włosy i ucięte nad kolanem i wystrzępione dżinsy jak wyjęte z pojemnika na niechcianą odzież, do tego podkrążone oczy i brudne bose stopy.

W normalnych okolicznościach Matt Eveldene patrzyłby na nią ze współczuciem, może nawet dałby jakieś drobne na coś do jedzenia. Ale nie tutaj. I nie tej dziewczynie. Wiedział o niej tyle tylko, że nazywa się Kelly Myers. Nie, Kelly Eveldene. Ma siedemnaście lat i jest wdową po jego bracie.

Na jego widok wstała. Było jasne, że przyszedł zidentyfikować ciało brata.

– T-to… straszne – wyjąkała, ale nie podeszła bliżej. Być może powstrzymał ją wyraz malujący się na jego twarzy, bo nie potrafił ukryć gniewu. Wręcz wściekłości.

Taka strata… Jessie, uwielbiany starszy brat, który śmiał się z nim, żartował, chronił przed atakami ze strony ojca, nie żyje, a miał dopiero dwadzieścia cztery lata. I nie wiadomo dlaczego dwa tygodnie przed śmiercią ożenił się z tą dziewczyną.

– Jakim cudem wzięłaś z nim ślub? – Zabrzmiało to brutalnie, ale nic innego nie przyszło mu do głowy. Od kilku lat nikt nie wiedział, co działo się z bratem. – Masz siedemnaście lat.

– To on chciał, żebyśmy się pobrali – odparła szeptem. – Uparł się. Nawet odnalazł mojego ojca i wymusił na nim zgodę. Bo ojciec jest moim prawnym opiekunem, chociaż… – Opadła na fotel, jakby zabrakło jej sił.

Ale nie był skłonny jej współczuć. Uwielbiał starszego szalonego brata, nade wszystko miłującego wolność, który mimo to rozjaśniał jego codzienną egzystencję. Tylko Jess potrafił tchnąć życie w ogromną, elegancką, z widokiem na słynną plażę Bondi rezydencję, gdzie królował wiecznie niezadowolony ojciec.

Ale nad swoim życiem Jess nie panował. Po raz ostatni Matt widział go na oddziale psychiatrycznym. Jess miał wtedy dwadzieścia dwa lata, a Matt osiemnaście. Stan brata go przeraził.

– Matt, nie mogę wrócić do domu – powiedział wtedy Jess. – Wiem, co ojciec o mnie myśli, a to zawsze pogarsza sytuację. Ten czarny pies, depresja… Może jak będziesz starszy, to zrozumiesz. Kiedy stąd wyjdę, wyniosę się z Australii. Polecę za falami. Nic nie działa na moją głowę tak kojąco jak pływanie na desce. Tego mi trzeba, jeżeli mam się uwolnić od narkotyków.

Potem były dwa lata sporadycznie dochodzących pocztówek, wycinków z gazet na temat jego sukcesów na zawodach oraz próśb, by rodzice nie próbowali się z nim kontaktować, dopóki się nie „odnajdzie”.

Odnalazł się teraz w kostnicy na Hawajach? Jess… Po raz ostatni widział go w roli wychodzącego z uzależnienia narkomana. A teraz stoi twarzą w twarz z dziewczyną, która mieni się jego żoną. Ledwie panował nad złością. Miał ochotę podciągnąć jej rękawy, by obnażyć ślady świadczące o nadużywaniu narkotyków, po czym daleko ją od siebie odepchnąć.

– Chciał zostać spopielony – powiedziała cicho. – I żeby jego prochy rozsypać z Diamond Head przy najlepszej fali. O zachodzie słońca. Jego przyjaciele…

Jasne. Tacy sami jak ta dziewczyna, ta…

Nie, tego nie powie. Żona Jessa! Ojciec ma rację: trzeba jej zapłacić i jak najszybciej pozbyć. Gdyby matka się o niej dowiedziała, może nawet sprowadziłaby ją do domu, a wtedy wszystko zaczęłoby się od nowa. „Proszę, idź na odwyk. Proszę, lecz się, proszę…”

Jest na to za młody. Ma dwadzieścia lat, a czuje się jak dziecko. Na jego miejscu powinien być ojciec. Dałby upust złości i zrobiłby to, co zlecił jemu. Ogarnęło go znużenie i poczucie bezradności.

– Stać cię na kremację? – zapytał, a ona pokręciła głową. Z jej oczu biła zaskakująca szczerość.

– Nie. Miałam nadzieję, że mi pomożesz…

Miałby pomóc kobiecie, która patrzyła, jak jego brat podąża drogą samozniszczenia? Nawet jeżeli sprawia wrażenie… Nie, nie myśl o tym, jak wygląda. Załatw sprawę i spływaj.

– Zabieram brata do domu – oznajmił. – Rodzice pochowają go w Sydney.

– Proszę…

– Nie. – Boże, Jess… Chciał być sam, bo czuł, że zaraz się udusi. Jak ojciec może tego od niego wymagać?

Być może chce go ukarać za to, że kochał brata. Dosyć tego. Musi wyjść. Sięgnął po książeczkę czekową, dziewczyna tymczasem siedziała, tępo patrząc przed siebie. Podał jej czek, a raczej chciał to zrobić. Nie wyciągnęła ręki, więc go położył na jej brudnym kolanie.

– Ojciec założył bratu polisę ubezpieczeniową. Mimo że mamy wątpliwości co do ważności waszego ślubu, ojciec uznał, że możesz mieć jakieś roszczenia. Ten czek ma ten ruch uprzedzić. Dostajesz go pod warunkiem, że nie będziesz się kontaktować z moimi rodzicami, że nigdy nie powiesz naszej matce, że Jess miał żonę, że będziesz trzymać się od nas z daleka. Teraz i zawsze.

– Chciałam napisać do waszej matki.

– Jest tysiąc powodów, dla których nie wolno ci się z nią kontaktować – ostrzegł ją. – Przede wszystkim miała dużo zmartwień, więc należy jej oszczędzić przejmowania się twoim zmarnowanym życiem. Ojciec postanowił nic jej nie mówić o ślubie, a ja go rozumiem.

Gdy zacisnęła powieki, jakby ją spoliczkował, poczuł, że jego gniew słabnie. Tak nie można, uznał. Ta dziewczyna ma problemy, ale Jess też nie umiał pokierować życiem. Nie powinien się na niej wyżywać.

– Skorzystaj z tych pieniędzy – dodał, czując, że musi wyjść jak najprędzej. – Zacznij nowe życie.

– Nie chcę twojego czeku.

– To jest twój czek – warknął – nie mój. Oczekuję od ciebie jako wdowy… – zaakcentował to słowo, jak zrobiłby to ojciec – że podpiszesz zgodę na wywóz ciała. Chcę zabrać go do domu.

– On by nie chciał…

– On nie żyje, a my musimy go pochować. To prawo jego matki.

Nagle dziewczyna zgięła się wpół, łapiąc się za brzuch. Zaskoczony chciał ją podtrzymać, ale się opanowała. Podniosła głowę i rzuciła mu lodowate spojrzenie.

– Zabieraj go do domu. Oddaj matce.

– Dziękuję.

– Nie dziękuj. Lepiej odejdź.

– Nie musimy się więcej spotykać. Powodzenia, panno Myers. – Kurczę, tak by to powiedział ojciec. Już nie czuł się jak dziecko, a jak stuletni starzec.

– Jestem Kelly Eveldene – syknęła. – Dla ciebie i reszty świata.

– Ale nie dla moich rodziców.

– No nie. – Spochmurniała. – Jess by nie chciał jeszcze bardziej krzywdzić matki. Jeśli nie chcecie jej powiedzieć, to nie mówcie. – Spuściła głowę, a on poczuł, że pragnąłby wziąć ją w ramiona i utulić niczym zranione dziecko.

Ale to nie dziecko. Ta dziewczyna jest członkiem grupy, która zniszczyła jego brata. Narkotyki, deska, narkotyki, deska… Zawsze tak było.

Wychodź, nic z tą dziewczyną cię nie łączy. Czek zwalnia cię od wszelkiej odpowiedzialności.

Czyż nie tak powiedział ojciec?

– Podpisz dokumenty. I nie wpuść sobie w żyłę całej wartości tego czeku.

– Wracaj do Australii – wycedziła przez zęby. – Już rozumiem, od czego Jess uciekał.

– To nie ma żadnego…

– Gadaj zdrów. Podpiszę te kwity. Spadaj.

Nie ruszyła się z miejsca jeszcze długo po jego wyjściu. Recepcjonistka wolałaby się jej pozbyć. To zrozumiałe. Ale jest wdową. Dom pogrzebowy zorganizuje transport zwłok do Australii, a to sporo kosztuje, więc musi być grzeczna, nawet jeśli Kelly psuje wystrój wnętrza.

Powinna się umyć. Co więcej, przebrać, coś zjeść i się wyspać, ale ze zmęczenia nie miała siły się ruszyć. Ostatnie dni były koszmarne. Czuła, że depresja Jessa się pogłębia, ale nie zdawała sobie sprawy, że tak bardzo. Jednak kiedy zniknął, zaczęła przeczuwać najgorsze. A teraz… Siedziała tu tyle czasu i czekała. Nie na niego, na jego ojca. Nie spodziewała się faceta parę lat od niej starszego.

Matt Eveldene. Co to za nazwisko?

Popatrzyła na lśniącą obrączkę, którą Jess wsunął jej na palec ledwie dwa tygodnie temu.

– Teraz będziesz bezpieczna – powiedział. – Tylko tyle mogę zrobić, ale ona cię ochroni.

Wiedziała, że jest bardzo chory. Nie powinna była za niego wychodzić, ale się bała. Jess ją przygarnął, a ona do niego przylgnęła. Za słabo, bo ostatecznie wylądowała w tym okropnym miejscu.

– Gdyby coś mi się stało, to rozsypiesz moje prochy nad morzem? – zapytał tydzień temu, a jakby minął rok.

Tu też zawiodła. Dała się Mattowi zdominować.

Jaki ojciec, taki syn? Jess jej mówił, jakim potworem jest ich ojciec. Przygotowała się na spotkanie z Henrym, ale pojawienie się Matta zbiło ją z tropu. Zawiodła.

– Przepraszam – szepnęła w stronę drzwi, za którymi leżał Jess. – Przepraszam.

Nic więcej nie mogła zrobić. Wstała i odetchnęła głębiej, zastanawiając się, czy wystarczy jej sił, by wyjść i wsiąść do autobusu, by uciec z tego miejsca. Znowu poczuła mdłości, ale nie miała siły wymiotować.

– Pani Eveldene… – odezwała się recepcjonistka.

– Słucham.

– Upadł pani czek. – Wyszła zza biurka, podniosła go i podała Kelly. Przy okazji zerknęła na sumę. – Oo! Chyba lepiej go nie gubić.

Z rękami w kieszeniach stał bez ruchu przed domem pogrzebowym, czekając, aż zapanuje nad złością i smutkiem. Jess, jego kochany starszy brat. Jess, wychudzony, zimny, w kostnicy. Czuł, jak wzbiera w nim wściekłość, ale wiedział jednocześnie, że tylko ona może wyciszyć rozpacz. Gdyby dopuścił do głosu złość, zawróciłby, chwycił tę ćpunkę i tak by nią potrząsnął, że aż by jej zęby zadzwoniły. Tylko co by to dało?

Bo to tylko śmieć, który się przyczepił do i tak zmarnowanego życia Jessa. Nieoczekiwanie jego myśli pobiegły do tej dziewczyny, jej pełnych rozpaczy oczu. Kolejne życie do zmarnowania. Ale te oczy, ten błysk gniewu… To coś więcej niż strata, pomyślał. Jest tam coś, co Jess kochał, może nawet piękno, które dostrzegł pod maską buntu. Mógłby spróbować pomóc.

Aha, tak jak próbował pomagać Jessowi. Bezcelowe, bezcelowe, bezcelowe. Dał jej pieniądze.

– Nie zmarnuj wszystkiego – powiedział na głos. Do nikogo, do dziewczyny w budynku za plecami, do jaskrawego słońca Hawajów. Złudna nadzieja, tak jak wszelkie nadzieje, jakie pokładał w bracie.

Dosyć. Pora zająć się swoimi sprawami, pora zapomnieć o pięknym elfie w tym upiornym budynku, pora towarzyszyć nieżyjącemu bratu w drodze powrotnej do domu. Pora żyć dalej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: