Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nie myśl, że książki znikną - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
Wrzesień 2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nie myśl, że książki znikną - ebook

 

Wywiad przeprowadził Jean-Philippe de Tonnac.

Czy świat bez książek to tylko futurystyczna wizja czy realne zagrożenie i efekt daleko idącej technizacji życia? Czy rzeczywiście grozi nam „bibliocaust", a jeśli nawet, czy byłoby to wydarzenie bez precedensu? Wiadomo przecież, że od dawien dawna książki dławił pożar, palono je na stosach i poddawano ingerencji cenzury. Słowo pisane było także wydane na pastwę ludzkiej ignorancji i głupoty. To zaś, co zastało jako spuścizna, jest ledwie strzępem twórczości minionych pokoleń.
Dwaj bibliofile, Umberto Eco i Jean-Claude Carrière, diagnozują zjawiska współczesnej kultury, to znaczy internet i elektroniczne nośniki pamięci. Według autorów Nie sądź, że książki znikną, nowe formy, choć coraz bardziej powszechne, nie wyprą tradycyjnych woluminów. Czy taka dość optymistyczna wizja nie jest jednak tylko marzeniem intelektualistów?
W dyskusji z udziałem Jeana-Claude'a Carrière i Umberta Eco nie chodzi o to, by obaj autorytatywnie wypowiedzieli się, jakiego rodzaju zmiany i zagrożenia zwiastować może zastosowanie na masową skalę (albo i nie) książki elektronicznej. Ci wytrawni bibliofile, kolekcjonerzy starych i unikatowych egzemplarzy, badacze i poszukiwacze inkunabułów, skłonni są uważać książkę, podobnie jak koło, za wynalazek doskonały, którego nic nie jest w stanie zastąpić. Gdy człowiek skonstruował koło, został niejako skazany na posługiwanie się nim ad nauseam. Niezależnie od tego, czy pierwowzorem książki będą dla nas pierwsze kodeksy (około II w. n. e.), czy też wcześniejsze od nich zwoje papirusowe, pozostaje ona narzędziem, które niezależnie od jego zmieniających się na przestrzeni wieków form okazało się zadziwiająco wierne swojej pierwotnej funkcji. Książka postrzegana jest tu jako swego rodzaju „koło ludzkiej wiedzy i wyobraźni": nadchodzące ultranowoczesne technologie, które mogą napawać nas lękiem, nie zdołają powstrzymać jego biegu. Gdy już poczyniliśmy tę optymistyczną uwagę, możemy rozpocząć debatę o książce.
(ze wstępu)

Uczta w towarzystwie apologetów czytania.
„Le Magazine Littéraire"

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7747-135-7
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

„To zabije tamto. Księga zabije budowlę” ¹( Ten i następne cytaty Wiktora Hugo w tym akapicie podano w przekładzie Hanny Szumańskiej-Grossowej (Katedra Marii Panny w Paryżu, Szczecin 1986, s. 125, 131, 133-134) ). Victor Hugo wypowiada swoją słynną formułę ustami Klaudiusza Frolla, archidiakona paryskiej katedry Notre-Dame. Architektura z pewnością nie zginie, lecz nie będzie już symbolem kultury, która ulega przemianom. „ kiedy ją porównamy z myślą, która staje się książką i której wystarczy trochę papieru, odrobina atramentu i pióro, czyż możemy się dziwie, że rozum ludzki porzucił architekturę dla druku?” Nasze „Biblie z kamienia” ostały się wprawdzie, jednakże słowo pisane w postaci niezliczonej liczby manuskryptów, a w późniejszym okresie tekstów drukowanych – owo „mrowisko umysłów, ul, dokąd wszystkie wyobraźnie, te pszczoły złote, przylatują ze swoim miodem” – nieoczekiwanie zdewaluowało u schyłku średniowiecza ich dawne znaczenie. Podobnie jeśli książka elektroniczna zastąpi w końcu książkę tradycyjną, jest mało prawdopodobne, że ta ostatnia zniknie z naszych domów i naszego życia. E-booki nie wyeliminują książek. Genialny wynalazek Gutenberga nie wyparł przecież od razu kodeksów, ani te – zwojów papirusowych, czyli wolumenów. Gusta i przyzwyczajenia mamy różne, a jednocześnie ciągle poszukujemy nowych rozwiązań. Czy film zabił malarstwo, a telewizja kino? Witamy zatem w świecie e-czytników i nośników danych, które za pośrednictwem niewielkiego ekranu gwarantują nam dostęp do uniwersalnej biblioteki cyfrowej.

Należałoby raczej postawie pytanie, jakie zmiany wprowadzi lektura na ekranie w porównaniu z tym, z czym mieliśmy dotychczas do czynienia, przewracając stronice książki. Co zyskamy, posługując się tymi nowymi białymi książeczkami, a przede wszystkim – co stracimy? Być może porzucimy przestarzałe już dziś nawyki; zniknie owa otoczka świętości towarzysząca książce w naszej cywilizacji, która wyniosła ją na ołtarze; istniejąca między autorem i odbiorcą niepowtarzalna więź, której z pewnością zagrozi pojęcie hipertekstualności; atmosfera intymności, jaką zapewniała nam książka, a tym samym – pewne tradycyjne zachowania czytelnika. „Rewolucja cyfrowa, sprawiając, że zanika istniejący od dawien dawna związek pomiędzy tekstem a jego materialną formą – stwierdził Roger Chartier, wygłaszając wykład inauguracyjny w College de France – zmusza nas do gruntownej rewizji działań i pojęć kojarzonych ze słowem pisanym”. U progu rewolucji technologiczno-komunikacyjnej czekają nas nowe wyzwania, którym trzeba będzie sprostać.

W dyskusji z udziałem Jeana-Claude'a Carriere'a i Umberta Eco nie chodzi o to, by obaj autorytatywnie wypowiedzieli się, jakiego rodzaju zmiany i zagrożenia zwiastować może zastosowanie na masową skalę (albo i nie) książki elektronicznej. Ci wytrawni bibliofile, kolekcjonerzy starych i unikatowych egzemplarzy, badacze i poszukiwacze inkunabułów, skłonni są uważać książkę, podobnie jak koło, za wynalazek doskonały, którego nic nie jest w stanie zastąpić. Gdy człowiek skonstruował koło, został niejako skazany na posługiwanie się nim ad nauseam.Niezależnie od tego, czy pierwowzorem książki będą dla nas pierwsze kodeksy (około II wieku n.e.), czy też wcześniejsze od nich zwoje papirusowe, pozostaje ona narzędziem, które mimo jego zmieniających się na przestrzeni wieków form okazało się zadziwiająco wierne swojej pierwotnej funkcji. Książka postrzegana jest tu jako swego rodzaju „koło ludzkiej wiedzy i wyobraźni”: nadchodzące ultranowoczesne technologie, które mogą napawać nas lękiem, nie zdołają powstrzymać jego biegu. Gdy już poczyniliśmy tę optymistyczną uwagę, możemy rozpocząć debatę o książce.

Książkę czeka prawdziwa rewolucja technologiczna. Lecz czymże jest książka? Czym są znajdujące się w naszych domach i bibliotekach całego świata tomy zawierające wiedzę człowieka i ukazujące jego marzenia, odkąd zaczął posługiwać się pismem? W jakim stopniu przybliżają nam one wieczną odyseję ludzkiego umysłu? Jaki wizerunek świata nam przekazują? Kierując swą uwagę głównie ku najwartościowszym pozycjom, ku arcydziełom, w których niczym w soczewce skupiają się wzorce kulturowe, czy nie zapominamy o zasadniczej funkcji książki, polegającej najzwyczajniej w świecie na zachowaniu tego, co nasza złudna pamięć może raz na zawsze pominąć? A może powinniśmy pogodzić się z mniej chwalebną cechą ludzkiej natury, zwracając również uwagę na niesłychane ubóstwo myśli cechujące masową produkcję literacką? Czy książka jest nieodłącznym symbolem postępu, jaki stał się naszym udziałem? W powszechnej bowiem opinii wymazuje ona z ludzkiej pamięci mroki barbarzyństwa, z których – jak ciągle sądzimy – już się wydobyliśmy. Co właściwie przekazują nam książki?

Człowiek nie tylko docieka, w jakim stopniu zbiory naszych bibliotek wzbogacają wiedzę o nas samych. Stawia również pytania, co właściwie z owych zasobów przetrwało do naszych czasów. Czy książki są wiernym odzwierciedleniem tego wszystkiego, co stworzył geniusz ludzki, kierując się mniej lub bardziej szlachetnymi pobudkami? Pytanie to skłania do smętnych refleksji. Wszak dziś jeszcze palone są liczne księgozbiory – symbolizujące wolność słowa książki powołały więc także do życia cenzorów, którzy kontrolowali ich druk i kolportaż, a czasem je konfiskowali. Kolejnym śmiertelnym niebezpieczeństwem, jeśli metodyczne niszczenie książek nie wchodziło w grę, były pożary. Pastwą ognia, tego nienasyconego żywiołu obracającego wszystko w zgliszcza, padały całe biblioteki, a buchające w niebo płomienie zdawały się mówić, że owa nieuznająca jakichkolwiek granic produkcja literacka wymaga odpowiedniej selekcji. Tak więc historia książki to niekończący się „bibliocaust”. Cenzura, ignorancja, głupota, inkwizycja, auto da fe,zaniedbania, nieuwaga, pożary – wszystko to stanowiło dla książki zagrożenie, niekiedy z fatalnym dla niej skutkiem. Nawet nieustanne zabiegi konserwatorskie i archiwizacje księgozbiorów nie zdołały ocalić niektórych arcydzieł literatury światowej. Zapewne niejednej Boskiej komedii nigdy nie było nam dane poznać.

Pośród wielu zagadnień dotyczących książki i książek, które mimo tylu przeciwności losu zachowały się do naszych czasów, na plan pierwszy wysuwają się dwie zasadnicze kwestie, stanowiące główny wątek zaprezentowanych tu rozmów, przeprowadzonych w paryskim mieszkaniu Jeana-Claude'a Carriere'a i w domu Umberta Eco w Monte Cerignone. To, co nazywamy kulturą, jest w istocie długotrwałym procesem selekcji i kontroli. Liczne księgozbiory, obrazy, filmy, komiksy, dzieła sztuki padły łupem inkwizytorów, płomieni lub zaginęły w wyniku najzwyklejszego niedbalstwa. Czy była to najcenniejsza część naszego wielowiekowego, niezmierzonego dziedzictwa? A może były to rzeczy bezwartościowe? Czy w tych dziedzinach ludzkiej twórczości zgromadziliśmy samorodki złota, czy też ostał nam się w dłoniach tylko muł? Dziś jeszcze czytamy Eurypidesa, Sofoklesa i Ajschylosa, którzy uważani są za trzech wielkich tragediopisarzy greckich. Gdy jednak Arystoteles w Poetyce,dziele poświęconym tragedii, wymienia najwybitniejszych przedstawicieli tego gatunku dramatycznego, nie wspomina o żadnym z powyższych twórców. Czyżby to, co nie dotrwało do naszych czasów, było lepsze i bardziej reprezentatywne dla teatru greckiego aniżeli to, co zdołaliśmy zachować? Czy ktokolwiek jest w stanie rozstrzygnąć dziś te wątpliwości?

Czy pocieszeniem dla nas może być to, że wśród zwojów papirusowych, które w wyniku pożarów jakże licznych bibliotek, w tym również Biblioteki Aleksandryjskiej, uległy zniszczeniu, znajdowały się prawdopodobnie rzeczy całkowicie bezwartościowe, arcydzieła złego gustu i głupoty? Zważywszy na nieprzebrane złoża ludzkiej tępoty, jakie zalegają w naszych księgozbiorach, czy potrafimy zdobyć się na to, by nie rozdzierać zbytnio szat z powodu owego ogromu strat na przestrzeni wieków, owego świadomego lub mimowolnego tłamszenia naszej pamięci, zadowalając się tym, co udało nam się ocalić i co nasycone wszelkiego rodzaju technologiami dzisiejsze społeczeństwa z tak wielkim trudem starają się zachować? Pomimo naszych wysiłków, by do głosu dochodziła przeszłość, w bibliotekach, muzeach czy też kinotekach natrafiać będziemy tylko na te dzieła, których nie unicestwił czas. Obecnie silniej niż kiedykolwiek uświadamiamy sobie, że kultura jest w gruncie rzeczy tym, co pozostaje, gdy wszystko inne uległo zapomnieniu.

W niniejszej debacie o książce być może najbardziej zachwyca hołd, jaki dyskutanci oddają głupocie, owej dyskretnej towarzyszce wiekopomnych dokonań człowieka, bynajmniej nietłumaczącej się z tego, że potrafi być czasem nader apodyktyczna.

Ten aspekt dyskusji między dwoma kolekcjonerami i miłośnikami książek, semiologiem i scenarzystą, jest szczególnie ważny. Umberto Eco zgromadził zbiór unikatowych dzieł traktujących o fałszu i błędzie jako czynnikach warunkujących, według niego, wszelkie próby stworzenia teorii prawdy. „Człowiek jest istotą doprawdy wyjątkową – stwierdza. – Odkrył ogień, wznosił miasta, pisał wspaniałe poezje, wyjaśniał świat na rozmaite sposoby, tworzył opowieści mitologiczne i tak dalej. Równocześnie jednak toczył ciągłe wojny przeciwko bliźnim, nieustannie popełniał błędy, niszczył środowisko naturalne, et cetera. Ogólny zatem bilans, jeżeli wziąć pod uwagę najszlachetniejsze przymioty umysłu człowieka i jego bezdenną głupotę, nie jest właściwie ani dodatni, ani ujemny. A więc postanawiając przeprowadzić dyskusję na temat głupoty, w pewnym sensie oddajemy hołd owej istocie: geniuszowi i imbecylowi zarazem”. Jeśli książki uważa się za wierne odzwierciedlenie aspiracji i predyspozycji człowieka dążącego do realizacji swych celów w sferze materialnej i duchowej, powinny one ukazywać cały ten bezmiar ludzkiej pychy i niegodziwości. Tak więc nie sądźmy również, że znikną te wszystkie książki, w których roi się od fałszywych i błędnych informacji, a nawet – o czym jesteśmy święcie przekonani – kompletnych idiotyzmów. Towarzyszyć nam one będą niczym wierne cienie aż po kres ludzkości, mówiąc nam wprost, kim byliśmy niegdyś, a przede wszystkim, kim jesteśmy dzisiaj – a mianowicie namiętnymi, niestrudzonymi badaczami, którym jednak obce są jakiekolwiek skrupuły. Błądzenie jest rzeczą ludzką w tym sensie, że jest ono udziałem jedynie tych, którzy poszukują i popełniają pomyłki. Na każde rozwiązane równanie, każdą zweryfikowaną hipotezę, udoskonaloną metodę, wiarygodną wizję – ileż przypadało dróg wiodących donikąd? Tak oto książki realizują marzenia ludzkości wyzwolonej wreszcie z więzów obskurantyzmu, choć jednocześnie obraz ten nie jest pozbawiony skaz.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: