Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nieprzyzwoite marzenia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Listopad 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nieprzyzwoite marzenia - ebook

Miranda postanawia napisać powieść erotyczną. Opuszcza Los Angeles i zatrzymuje się w odludnej posiadłości, której właścicielem jest przystojny Damien. Niepostrzeżenie bohater jej książki w scenach erotycznych coraz bardziej upodabnia się do Damiena…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-2495-6
Rozmiar pliku: 774 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

– Jest tu ktoś? – zawołała Shaelynn, stukając do jedynego domu, który napotkała po długiej wędrówce przez mroźną zaśnieżoną ciemność. Jej skuter śnieżny padł szmat drogi od hotelu, zarywając się dziobem w zamarzniętym strumieniu. Na domiar złego zgubiła telefon.

Ucieczka do Kolorado przestawała być zabawna, powoli zamieniając się w koszmar. Nie czuła palców u stóp. Musi się ogrzać. I to szybko…

– Halo?- Znów załomotała w drzwi.

Oderwałam palce od klawiatury, by przeczytać to, co napisałam. Podczas gdy moja fikcyjna bohaterka drżała z zimna w górach, ja siedziałam w pustym mieszkaniu w Los Angeles. Cały swój ziemski dobytek spakowałam już do SUV-a. Nazajutrz opuszczałam miasto.

Tego wieczoru należała mi się odrobina rozrywki. Odkąd zaczęłam pisać pikantną powieść, doskonale bawiłam się z moimi bohaterami.

Świat erotycznej fikcji okazał się bardziej zajmujący niż karkołomne zabiegi, by zostać aktorką. W końcu pojęłam, że aktorstwo nie jest moim przeznaczeniem. Pisanie było o wiele ciekawsze i mniej stresujące, niż doświadczenia wiążące się z udziałem w cyklu popularnego reality show, który na dokładkę przysporzył mi kłopotliwego rozgłosu w całym mieście. A co najważniejsze, miałam poczucie, że napisanie takiej książki pozwoli mi pokonać demony, które dręczyły mnie, odkąd w wieku osiemnastu lat opuściłam dom rodzinny w Nebrasce. Najwyższy czas zamknąć ten ponury rozdział w moim życiu.

Przesuwając palcami po klawiaturze, skupiłam uwagę na najbliższych scenach. Od czasu do czasu zerkałam na wyświetlacz komórki, ponieważ czekałam na odpowiedź dotyczącą nieruchomości, którą chciałam następnego dnia obejrzeć. Potrzebowałam czasu i wolności, by pisać. Teraz, gdy wygrałam główną nagrodę w konkursie telewizyjnym, miałam wreszcie pieniądze, by zacząć realizować marzenia.

Wróciłam do swojej powieści.

– Jest tu ktoś? – Shaelynn zawołała po raz ostatni, zanim na drżących nogach zaczęła brnąć przez głęboki śnieg. Może przy tylnych drzwiach się jej poszczęści.

Przecisnąwszy się przez żywopłot, zajrzała za róg domku. Paliło się tam zewnętrzne światło, ale w środku panowała ciemność. Zastukała w tylne drzwi.

– Pomocy! – Jej głos odbił się echem w mroźnym powietrzu. Cofając się o krok, by ogarnąć krzykiem większą przestrzeń, wpadła na niewysoki murek. – Ooch! – Straciła równowagę. Złapała za krawędź, aby uniknąć upadku. Wtedy zorientowała się, że to nie był murek, tylko zbiornik z gorącą wodą.

Wbudowana w podwyższony taras balia została zaizolowana grubą skórą. Ze spoiny, gdzie pokrycie łączyło się z sidingiem z cedrowego drewna, uchodziła wąska strużka pary.

Gorąco. Ciepło. Gwarancja przeżycia.

Wystarczy wskoczyć pod płachtę brezentu. Naruszenie cudzej własności? Kto by się tym przejmował, gdy grozi mu zamarznięcie. Shaelynn sztywnymi palcami zdjęła kurtkę i rozpięła bluzkę…

Wyobraziłam sobie, jak w przejrzystym powietrzu Gór Skalistych zanurzam się w wannie z gorącą wodą. Chyba połowa przyjemności, jaką czerpałam z tej pisaniny, polegała na tym, że kreowałam życie pełne zmysłowości i wyrafinowanego seksu, o jakim zawsze marzyłam. Cóż, rzeczywistość wyglądała inaczej. Co prawda od czasu liceum schudłam dobrych parę kilo, ale wbrew nadziejom zmiana zewnętrznej powłoki nie pomogła mi pokonać zahamowań. Może teraz, utożsamiając się z tą uwodzicielską i godną pożądania kobietą, zdołam stawić im czoła.

Najpierw fikcja. Potem prawdziwe życie.

A zatem…

Para otulała policzki Shaelynn niczym dotyk niewidzialnego kochanka. Po półgodzinie wreszcie zrobiło jej się ciepło. Przestała podskakiwać na każdy dźwięk dochodzący z lasu i odkręciła dysze na pełną moc. Nagie ciało masowane podwodnymi prądami z wolna się odprężało. Odchyliła głowę i głęboko oddychając, zapatrzyła się w gwiazdy.

Zelektryzowało ją dopiero szczekanie psa.

Nasłuchując, zakręciła kurki. Czyżby się przesłyszała?

Znów ten dźwięk. Bliżej. A potem trzask gałęzi i skrzypienie śniegu, gdzieś niedaleko w lesie.

Gdy dostrzegła cień człowieka, zdjęła ją panika. Co robić? Cicho siedzieć i modlić się, by sobie przeszedł? Wołać o pomoc, tutaj, w kompletnej głuszy?

Zanim uporządkowała myśli, wysoki mężczyzna wyłonił się zza drzew, z każdym krokiem wzbijając w mroźne powietrze chmurkę białego pyłu. Wielki Boże, a jeśli on tu mieszka?

Szedł prosto w jej kierunku. Gdyby nie była naga, może wyskoczyłaby z wanny, by się ukryć. Ale była goła jak ją Pan Bóg stworzył, w dodatku ubranie zostawiła po drugiej stronie tarasu.

Wielki jak niedźwiedź pies spostrzegł ją pierwszy i zaczął ujadać.

– Reks, do nogi! – rozległ się męski głos. – Kto tu jest?

W świetle księżyca pojawił się barczysty mężczyzna w szarej kurtce, rozpiętej pomimo mrozu.

– Uhm. – Shaelynn odchrząknęła, ale jej głos ze zdenerwowania zabrzmiał bardzo słabo. – Utknęłam w śniegu. Zwabiły mnie światła, jedyne w okolicy…

Umilkła zakłopotana. W blasku lampy powoli rozróżniała jego rysy. Orzechowe oczy, ciemne brwi, wyrazista arystokratyczna twarz w typie śródziemnomorskim. Twarz, która przykuwa uwagę.

Silny. Przystojny. Ciepło wydychanego powietrza tworzyło wokół jego ust biały obłoczek, który szybko ulatniał się na zimnie.

– Musiałaś się ogrzać – dokończył za nią, omiatając wzrokiem taras, gdzie leżały na stosiku jej rzeczy, a potem jakby z ociąganiem wracając do niej spojrzeniem.

Serce biło jej szybko. Z trudnością przełknęła ślinę.

– Bardzo przepraszam. Zgubiłam telefon i…

– Możesz skorzystać z mojego. – Podszedł bliżej. Taras znajdował się ponad metr nad ziemią, ale z powodu grubej warstwy śniegu stopy mężczyzny znajdowały się niemal na wysokości wanny. – I z moich ręczników – dodał.

Uniósł kąciki ust w leniwym uśmiechu. Jego przenikliwe spojrzenie poruszało w jej sercu jakąś strunę. Może powinna się bać? Ale strach był ostatnią rzeczą, jaką teraz odczuwała.

Czy on wie, że jest naga? Zerknęła w dół, zadowolona, że nie włączyła podwodnego oświetlenia. Gdy wyciągała z wody rękę, puls jej walił. Za chwilę dotknie tego potężnego seksownego mężczyzny…

Bing! Sygnał przychodzącego esemesa oderwał mnie od przygód Shaelynn akurat w momencie, gdy naprawdę zaczynało się robić ciekawie. Spojrzałam na wiadomość.

„Mogę się spotkać”. Damien Fraser, Fraser Farm. 18.00.

Okej. A więc jutro wyruszam. Ciężko pracowałam, by zostać aktorką, ale teraz, po pięciu latach harówki, dojrzałam do zmiany. Nie pasowałam do Hollywood, ale gdy ma się osiemnaście lat i rozpaczliwie pragnie się wyrwać z małej farmy w Nebrasce, świat wygląda inaczej. Skończyło się na tym, że bardziej niż sceniczne występy cieszyła mnie praca kelnerki w herbaciarni. Zaprzyjaźniłam się z jej właścicielką. Joelle nauczyła mnie gotować i czerpać przyjemność z delektowania się jedzeniem.

Z chęcią zostałabym w tej herbaciarni na najbliższe lata, ale rozgłos, jaki zyskałam, uczestnicząc w „Przebojowej dziewczynie”, skomplikował sprawę. Reporterzy z tabloidów zaczęli grzebać w mojej przeszłości i dokopali się niemiłych dla mnie szczegółów. Mój ekschłopak, a jednocześnie były mąż mojej siostry, wykonał kilka telefonów, po których zapragnęłam znów zniknąć. Nie mogłam sobie pozwolić, żeby Rick – który swego czasu zdruzgotał moją pewność siebie i zniszczył moją rodzinę – stanął na moim progu i znów zamieszał mi w głowie. Teraz, gdy Nina wreszcie go wyrzuciła, wydawał się jeszcze groźniejszy.

Musiałam wyjechać z Los Angeles i napisać tę książkę. Bohater mojego romansu będzie dla mnie punktem zwrotnym. Jeśli zdołam go sobie wymarzyć, może naprawdę zapuka do moich drzwi?

Zapisałam tekst i zgasiłam komputer. Musiałam wymyślić stosowne imię dla faceta w rakietach śnieżnych. Wydawał mi się taki bliski, jakby znajomy… Prawdziwa opoka w moim zwariowanym świecie.

Położyłam laptop na podłodze obok śpiwora. Jakże musiałam czuć się samotna, skoro zakochałam się w postaci z własnej książki…

Ech, lepiej o tym nie myśleć.ROZDZIAŁ PIERWSZY

Mówi się, że życie naśladuje sztukę.

Byłoby fajnie, gdybym naprawdę poznała takiego zniewalającego faceta jak Shaelynn. Ale nic z tego. Moje życie naśladowało sztukę w zupełnie innym miejscu. Następnego dnia w drodze do Sonomy zepsuł mi się samochód.

Co gorsza, zamek w SUV-ie nie działał, ponieważ w zeszłym tygodniu wyłamali go chuligani, a ja nie zadbałam o naprawę, tak więc cały mój dobytek znalazł się na poboczu głównej drogi stanowej, tuż za Bodegą na południu Kalifornii. Złodziej miałby ułatwione zadanie – oczywiście, jeśli przypadkiem zainteresowałaby go moja bezcenna kolekcja bonsai albo klapki w rozmiarze osiem we wszystkich kolorach tęczy.

Ale, gdy maszerowałam drogą, a wyjątkowo gorące zimowe słońce przypiekało moją jasną skórę, nie martwiłam się zbytnio o samochód. Gorzej, że w mojej komórce padła bateria i nie mogłam zadzwonić po pomoc ani upewnić się, czy do Damiena Frasera dotarła wiadomość, którą zdążyłam jeszcze wysłać, że spóźnię się na spotkanie. Do licha, tylko tego na dodatek brakowało, bym nie spotkała się z właścicielem nieruchomości, którą tak bardzo chciałam kupić. Był to niewielki kawałek ziemi z niedużym domem: idealne miejsce, z którym wiązałam swoją przyszłość.

Jechałam sześć i pół godziny obładowana całym dobytkiem w nadziei, że od razu wprowadzę się do uroczego domku, gdzie dawniej prowadzono sklepik z płodami rolnymi, i zacznę go adaptować na herbaciarnię marzeń. Śmiały plan? Być może.

Na internetowym portalu ogłoszeniowym Damien Fraser wydawał się zdecydowany na sprzedaż, a ja dzięki wygranej w „Przebojowej dziewczynie” miałam w plecaku czek na dziesięć tysięcy dolarów.

A teraz przez rozładowany telefon cały plan może wziąć w łeb! Właściciel, nie wiedząc, że się spóźnię, gotów zlecić sprzedaż pośrednikowi, a to oznacza większe koszty i dłuższe formalności. Niech to szlag!

Początkowo zignorowałam duży samochód, który nagle zatrzymał się po drugiej stronie szosy. Przypomniawszy sobie o czeku, wzmogłam jednak czujność.

Gdy drzwi ogromnego pikapa otworzyły się z piskiem, spojrzałam w tamtą stronę. I ujrzałam najprzystojniejszego faceta, jakiego widziałam w życiu.

W panującym upale jego ramiona lśniły od potu, a koszulka przyklejona do ciała podkreślała muskulaturę torsu. Gdy wytarł rąbkiem spranego T-shirta czoło, moim oszołomionym oczom ukazały się jego żebra. Wyglądał jak model z okładki – smukły, a jednoczenie tak umięśniony, jakby wykonał w życiu miliony pompek. Co więcej, opalony na brąz.

Poczułam się tak, jakbym dostała bilet na show stulecia. Niezły prezent w tym pechowym dniu. Nawet moja heroina Shaelynn nie mogłaby wybrzydzać.

– Miranda Cortland?

Potrząsnęłam głową, by rozpędzić fantazje. Ten boski facet po drugiej stronie drogi chyba nie mówi do mnie?

Zdałam sobie sprawę, że przystanęłam i gapiłam się na niego jak wół na malowane wrota, a on mnie na tym przyłapał. Uśmiechnęłam się krzywo. Skąd, na Boga, wie, jak się nazywam?

– Słucham? – krzyknęłam, ponieważ akurat rozdzieliły nas dwa samochody.

– Miranda? – Zatrzasnąwszy drzwi pikapa, zmierzał w moim kierunku.

Zmieszana, zamrugałam oczami. Zrobiło mi się sucho w ustach. Twarz mężczyzny przykuwała uwagę jeszcze silniej niż muskulatura. Spocony i pokryty lekką warstewką kurzu, ubrany w dżinsy i koszulkę, wyglądał jak robotnik. Jednak wieloletnie buszowanie po sklepach z odzieżą vintage zrobiło swoje i rozpoznawałam dobre marki jak mało kto. Jeden rzut oka, a już wiedziałam, że ma na sobie drogie ciuchy. Zarówno buty, jak i spodnie, były zdecydowanie nie na moją kieszeń.

– Dobrze się pani czuje?

Był ode mnie kilkanaście centymetrów wyższy, miał ciemne włosy obcięte prawie na jeża, a na szczęce świeży zarost. Wysokie kości policzkowe upodabniały go do Indianina. Wydatny nos i pełne wargi potęgowały to wrażenie. Przypomniałam sobie słowa, jakimi opisałam bohatera mojej powieści. Twarz, która przykuwała uwagę. Silny. Przystojny. Wyglądał dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam wymarzonego kochanka.

Teraz już zawsze będę widziała jego twarz, gdy wrócę do opisywania przygód Shaelynn. Ta to miała szczęście!

– Fantastycznie! – odparłam z entuzjazmem.

Przyglądał mi się zmrużonymi oczami, jakbym miała problemy z głową. Starałam się wyrwać z niebezpiecznego zauroczenia. Ale cóż mogłam na to poradzić, że już na pierwszy rzut oka wyglądał jak bohater mojego romansu.

– To znaczy… popsuł mi się samochód kawałek drogi stąd, ale myślę, że zbliżam się do celu.

Poniewczasie przyszło mi do głowy, że powinnam poprosić o użyczenie telefonu.

– Miranda Cortland, nie mylę się?

Jasny gwint! Naprawdę mnie poznał. Czyżby skojarzył mnie z „Przebojową dziewczyną”? Ale nie, nie pasował do tego segmentu widzów. Wreszcie złożyłam wszystko do kupy i poczułam się jak idiotka.

– O Boże! Damien Fraser? Czy dotarł do pana mój ostatni esemes?

– Odczytałem go przed chwilą. Pracowałem na pastwisku. – Nie musiał potwierdzać swojej tożsamości. Przesunął po mnie taksującym wzrokiem, tak jakbym to ja była spocona i brudna po dniu pracy w polu.

Tak czy owak, Damien Fraser był sprzedawcą nieruchomości, którą chciałam kupić. Wyprostowałam się z całą godnością, na jaką było mnie stać, żałując, że nie prezentuję się jak poważny nabywca. Wyglądałam raczej jak studentka na wakacjach albo uciekinierka z Krainy Snów. Godzinę temu zdjęłam bluzkę z koronki w jadowicie zielonym kolorze, ponieważ było mi w niej za gorąco, i owinęłam nią głowę. Turban chronił mnie ponadto przed zbyt szybkim zdemaskowaniem.

Pozostałam w kusej różowej koszulce w kwiatki, która od czasu do czasu odsłaniała kolczyk w pępku – węża z szafirowym okiem, którego sobie sprezentowałam, gdy po ucieczce z domu i przeprowadzce do L.A. wreszcie osiągnęłam optymalną wagę.

– Cieszę się, że do pana dotarłam – wypaliłam, zrywając z głowy koronkę, przez co moje kręcone włosy stanęły dęba. – Zamartwiałam się, że nie zdążę na spotkanie i sprzeda pan dom komuś innemu. Albo odmówi mi pan, bo zmarnowałam pana cenny czas, nie dotrzymując terminu…

Tak oto złamałam wszystkie zasady wytrawnego nabywcy, okazując sprzedającemu, jak bardzo zależy mi na transakcji.

– Chciałaby pani teraz obejrzeć nieruchomość? – Najwyraźniej nie zamierzał tracić czasu, słuchając paplaniny jakiejś zwariowanej laski z Hollywood, która ma więcej włosów niż rozumu.

– Oczywiście. Mogę się z panem zabrać? – Sprawdziłam go w internecie i okazało się, że miał mnóstwo sukcesów w hodowli drogich koni wyścigowych pełnej krwi.

– Gdzie zostawiła pani samochód? – Mrużąc oczy przed popołudniowym słońcem, popatrzył na drogę za moimi plecami. – Nie tarasuje przypadkiem drogi?

– Stoi na poboczu – zapewniłam, odczuwając niezrozumiałą potrzebę zaprezentowania się przed nim jako odpowiedzialna obywatelka. – Tylko że…

– Tylko co? – Orzechowe oczy zmierzyły mnie badawczym spojrzeniem.

– Hmm… Mam zepsuty zamek.

– No to ruszamy. – Gestem wskazał swój wielki samochód. – Wożę w bagażniku łańcuchy.

Nie powiem, dokąd poszybowały moje myśli, gdy dowiedziałam się o tych akcesoriach. Może za dużo czasu poświęcałam wymyślaniu scen erotycznych?

Wdrapałam się na siedzenie forda 450 – rozpoznałam model tylko dlatego, że z boku widniał chromowany napis.

Damien Fraser wcisnął gaz i zakręcił kierownicą. Chwyciłam się za oparcie, gdy potężny silnik wbił mnie w siedzenie.

– Dzięki. – Wiedziałam, że jeśli on nie przerwie ciszy, nie wytrzymam i zacznę paplać. – Wyjeżdżałam w takim pośpiechu, że chyba nie przygotowałam się jak należy.

Wciągnęłam zieloną koronkową bluzkę na różowy top, zakrywając kolczyk w pępku. Wyglądałam teraz nieco przyzwoiciej.

– To ten samochód? – Wskazał na SUV-a porzuconego przeze mnie na zakręcie.

– Tak. Ooch! – Uderzyłam w drzwi pasażera, gdy zawracał i parkował przed moim wozem.

Bez słowa otworzył drzwi. Pospiesznie rozpięłam pasy i ruszyłam za nim. Damien uporał się szybko z mocowaniem linki i łańcuchów.

– Proszę włączyć luz i światła awaryjne – polecił.

– Oczywiście. – Byłam mu wdzięczna za ściągnięcie z drogi mojego starego highlandera. Oby tylko nie zraził się do mnie w wyniku tego zamieszania. Niczego bardziej nie pragnęłam, niż osiąść wreszcie w swoim nowym domu, zwłaszcza że innego obecnie nie posiadałam.

Wykonałam polecenie i pospiesznie wróciłam do pikapa, ponieważ Damien zasiadł już za kierownicą. Odniosłam wrażenie, że nie traci ani sekundy z życia.

Wszystko, co mówił i robił, świadczyło, że denerwuje go ludzka głupota. A ja, niestety, od urodzenia byłam trochę postrzelona. Uważałam to za część swojego uroku. To znaczy do niedawna, gdy zdałam sobie sprawę, że biorąc udział w reality show, wystawiłam się na widok publiczny, a przez to ściągnęłam na siebie uwagę ludzi, przed którymi od lat uciekałam.

Rick, mój główny prześladowca, nie był już mężem mojej siostry. Małżeństwo z Niną trzymało tego łajdaka na dystans przez jakiś czas, ale po rozwodzie znów zaczął mnie nękać.

– Ruszamy? – Zapinając pas, uśmiechnęłam się do swego wybawcy, ale wysiłek był daremny, ponieważ włączył już bieg i skupił się na prowadzeniu.

Cisza.

– A więc, panie Fraser…

– Damien – poprawił, zerkając w lusterko.

– A więc Damien, przeczytałam w internecie, że jesteś hodowcą rasowych koni… – Jeśli skłonię go do mówienia, to może wtedy nie powiem niczego, co mogłoby zaprzepaścić moje szanse na kupno domku.

– Hodujemy konie wyścigowe pełnej krwi i sprzedajemy udziały w potencjalnych czempionach.

Czekałam, aż rozwinie temat, ale wyglądało na to, że powiedział już wszystko. Dorastając w Nebrasce, miałam pewne pojęcie o farmerstwie, ale rodzinna farma specjalizująca się w uprawie kukurydzy nie umywała się do hodowli rasowych wierzchowców.

– A ta nieruchomość, którą sprzedajesz, jest ci niepotrzebna?

– Działka jest bardzo dobrze położona, w pobliżu głównej drogi, poza tym jest zabudowana. Wolę ją sprzedać, niż szukać dla niej jakiegoś innego zastosowania.

– Macie tu dużo turystów? – Nie zasięgnęłam jeszcze informacji na temat potencjalnych klientów herbaciarni.

– Jesteśmy blisko głównej drogi nadmorskiej. Niektórzy odwiedzają Kalifornię tylko po to, żeby zobaczyć widoki, więc tędy przejeżdżają.

W moich oczach okolica wyglądała sielsko. Były tu drzewa i wzgórza, w powietrzu unosił się zapach morza. Od czasu do czasu na zakrętach wyłaniał się widok na Pacyfik, tak niebieski, że aż bolały oczy.

Będzie mi tu o wiele lepiej niż w Los Angeles, dokąd się przeniosłam, uciekając z Nebraski i od Ricka. Flirtował ze mną, pozbawił mnie dziewictwa, a potem przerzucił się na moją siostrę. Czułam się jak ofiara losu. Ten facet dokonał ogromnego spustoszenia w mojej psychice.

Reakcja siostry na wiadomość, że jej przyszły mąż zachował się wobec mnie jak łajdak i miewał przerażające wybuchy wściekłości, była w stylu „trzymaj się z dala od mojego faceta”. Nina była przekonana, że to ja uwiodłam jej narzeczonego.

Duże miasto, jak Los Angeles czy Nowy Jork, wydawało się odpowiednie, by zniknąć w tłumie i zapomnieć o rodzinie. Dosłownie rzuciłam monetą. Nikt nie był rozczarowany, gdy nie pokazałam się na ślubie Niny.

Teraz lepiej siebie znałam. Naprawdę polubiłam pracę w herbaciarni Melrose. Doszłam do wniosku, że otwarcie podobnego lokalu w spokojniejszej okolicy byłoby znakomitym rozwiązaniem. W Los Angeles zdobyłam wątpliwy rozgłos, tutaj byłabym mniej widoczna. Poza tym ciągle śniły mi się otwarte przestrzenie. Część mnie zawsze będzie tęsknić za Nebraską.

Ale nauczyłam się kochać Pacyfik i poczucie spokoju, jakie dawało mi zachodnie wybrzeże. Gdy szukałam przez internet miejsc, gdzie mogłabym otworzyć herbaciarnię, rejon Sonomy wydał mi się idealny.

Damien włączył kierunkowskaz i skręcił w prawo, zaraz za znakiem Fraser Farm. Od razu znalazłam się w krainie koni; piękne zwierzęta machały ogonami na zielonych łąkach w cieniu drzew.

– To tutaj. – Zahamował przed budynkiem, który widziałam w sieci. W rzeczywistości wyglądał na mniejszy, zapewne dlatego, że otaczały go rozległe pastwiska.

Nie byłam rozczarowana. Wyskoczyłam z pikapa w przeczuciu, że znalazłam swoje przeznaczenie.

Budynek przypominał mały bungalow z szeroką werandą, gdzie można by wystawić kilka stolików. Było dość miejsca na niewielki parking, a jeśli mądrze wykorzystam przestrzeń, być może uda się wyczarować kameralny ogródek na patio.

Gdy weszłam do środka, oczami wyobraźni zobaczyłam na ścianach półki z puszkami herbat, którymi będę raczyć szczęśliwych turystów, podróżujących po tej winnej krainie. Nagle usłyszałam, że stojący za moimi plecami Damien chrząknął. Jak długo oddawałam się marzeniom?

– Czy to pani odpowiada, pani Cortland? – Jego fizyczna bliskość była elektryzująca. Gdybym zamknęła oczy, wyobraziłabym sobie, jak się o niego opieram, jak otula mnie ta męskość. Co w nim było, że z taką łatwością wyzwalał u mnie seksualne myśli?

– Mam na imię Miranda. Tak. Bardzo.

Na górze znajdowało się studio, w którym mogłam zamieszkać. Żadna mara z przeszłości nie będzie mnie tu niepokoić, nikt mnie nie odnajdzie w stadninie koni położonej wśród winnic Sonomy.

Będę parzyć gościom herbatę, piec ciasteczka, a w wolnym czasie pisać pod pseudonimem moją powieść. A jeśli zabraknie mi inspiracji, wystarczy, że wyjrzę przez okno i poczekam na pojawienie się Damiena…

Och, naprawdę nieźle się zapowiada.

– Napisałaś w mejlu, że chcesz otworzyć tu herbaciarnię? – sondował.

– Tak. – Starałam się porzucić zdrożne myśli i skupić na biznesie, ale wyobraźnia płatała mi figle i teraz zastanawiałam się, jak Damien prezentuje się na koniu.

– Stawiam jednak pewne warunki. W kontrakcie będzie klauzula, że mam prawo decydować o rodzaju prowadzonej tu działalności. Opracujemy szczegóły z prawnikami, ale muszę cię uprzedzić.

Nie miałam pojęcia, czy to zgodne z prawem, ale rozumiałam, że chce zachować jakąś kontrolę, skoro jej posesja będzie otoczona jego terenem.

– Oczywiście. – Położyłam plecak na zniszczonej drewnianej podłodze, która zalśni, gdy ją wyczyszczę, i zaczęłam szukać portfela, by od razu wręczyć Damienowi czek. Z zewnątrz dobiegł czyjś głos.

– Panie Fraser?

– Tu jestem, Scotty. – Otworzył skrzypiące drzwi, wpuszczając do wnętrza strumień słonecznego światła.

Muskularny młody człowiek wszedł do środka. Miał na głowie czapkę z daszkiem oraz parę ogromnych słuchawek na uszach. Dobiegał z nich stłumiony brzęk gitary oraz zawodzenie skrzypiec. Nie miałam pojęcia, jak mógł słyszeć cokolwiek innego.

Uśmiechnęłam się na powitanie, ale gdy nasze spojrzenia się zwarły, zrozumiałam.

Zostałam rozpoznana. Poczułam ucisk w sercu.

– Miranda Cortland? – Twarz chłopaka pojaśniała. Zsunął słuchawki i podszedł do mnie tak bezceremonialnie, jakbyśmy się znali. – Coś podobnego! Lisica z Nebraski w naszych progach!

Nienawidziłam tej głupiej ksywy, której uczepiła się prasa i tego grzebania w mojej przeszłości.

– Scotty! – W głosie Damiena nie słychać było rozbawienia. Jego oczy pociemniały. – Co to za maniery?

Byłabym zachwycona jego rycerskością, gdyby nie przekonanie, że sam za chwilę przyłączy się do ataku.

– W porządku – zapewniłam pospiesznie. – To tylko takie przezwisko, które przyczepiły mi media po tym, jak wygrałam reality show w TV. – Jeśli zbagatelizuję sprawę, może porzuci temat.

Oczywiście Joelle już tego próbowała, gdy po zakończeniu programu wróciłam do pracy w herbaciarni. Początkowo miała nawet nadzieję, że jej lokal skorzysta na blasku mojej sławy. Ale po dwóch tygodniach miała dość paparazzich nagabujących pracowników, by szepnęli o mnie choć słówko, oraz rozmaitych ciekawskich z Hollywood, którzy kłębili się w lokalu, podczas gdy stali klienci nie mogli znaleźć miejsca.

W końcu wysłała mnie na płatny urlop. Oczywiście, nie wzięłam czeku, na który nie zapracowałam.

– Niech pan nie pozwoli się zwieść, panie Fraser. Wszyscy ją znają. – Scotty wyłączył muzykę i sięgnął po iPoda. – Widzi pan? Lisica z Nabraski wygrała ostatnią edycję „Przebojowej dziewczyny”, udając, że się wycofuje i pozwalając, żeby inne się gryzły. To było naprawdę chytre posunięcie.

Damien nie spuszczał ze mnie wzroku, choć Scotty podsuwał mu ekran pod nos.

– Może później obejrzę – odparł od niechcenia. – Tymczasem zajmij się ogrodzeniem na północnym pastwisku, okej? Został jeszcze ten kawałek przy strumieniu.

– Już się robi, szefie. Tylko napiszę o tym mojej dziewczynie. – Wychodząc, wystukiwał esemesa.

Poniewczasie przypomniałam sobie o czeku, który trzymałam w ręce. Szczęśliwa ze zmiany tematu, zaproponowałam Damienowi płatność z góry.

– Jestem pewna, że jakkolwiek sformułujesz tę klauzulę, będzie dobrze. – Mocno zaciskałam kciuki.

No, weź ten czek, myślałam gorączkowo. Weź!

Ale on go nie wziął.

– Mirando, będziemy mieli problem.

Niestety, wiedziałam, co to oznacza.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: