Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nieustające pożądanie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Marzec 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nieustające pożądanie - ebook

„Odkąd poznała Ethana, żyła w stanie nieustannego podekscytowania. Chociaż stanowił jej krańcowe przeciwieństwo, nieodparcie ją pociągał. To tylko seks, powiedziała sobie. Owszem, wspaniały, najlepszy, jakiego kiedykolwiek zaznała, ale poza tym nic ich nie łączy. Ona żyje na walizkach, w ciągłym ruchu, w podróżach, on wiedzie życie ustabilizowane. Niepokoiła ją myśl, że dla niego byłaby gotowa zrezygnować z części marzeń...”

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-0489-7
Rozmiar pliku: 682 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

A więc jego matka żyje.

Ethan Masters szedł ulicami Adelaide, nie mogąc otrząsnąć się z tej myśli. Wciąż nie pogodził się z nieoczekiwaną śmiercią ojca. Sądził, że już nic gorszego go nie spotka. Ale dzisiejsze odkrycie, że człowiek, którego darzył bezgranicznym uwielbieniem i szacunkiem, przez minionych dwadzieścia pięć lat okłamywał go i jego siostrę, okazało się o wiele cięższym ciosem.

Na nowo przeszyły go bolesny żal i poczucie zdrady. Chwilami żałował, że w ogóle poznał prawdę. W istocie, gdyby nie zauważył nieprawidłowości na koncie bankowym ojca, nadal pozostawałby nieświadomy niczego. Niechęć adwokata do udzielenia mu wyjaśnień tylko podsyciła determinację Ethana, by dowiedzieć się, do kogo trafia wypłacana co miesiąc suma.

A więc teraz już wie. Kobieta, która porzuciła Ethana i jego siostrę Tamsyn, przyjmowała pieniądze w zamian za trzymanie się na uboczu. Zgodziła się, by jej dzieci sądziły, że zginęła w wypadku, z którego one uszły z życiem.

Co gorsza, rodzeństwo ojca – wuj Edward i ciotka Cynthia – wspierało owo kłamstwo. To naruszało wszelkie zasady dotyczące rodziny, jakie wpojono Ethanowi. Nie dość, że jego pamięć o rodzicach została nieodwracalnie splamiona, to jeszcze na domiar złego okazało się, iż oszukiwali go ludzie, którym ufał. Nie potrafił się z tym pogodzić. Może po tym dzisiejszym spotkaniu powinien był pójść prosto do domu – zażądać wyjaśnień od ciotki i wuja, wyjawić Tamsyn prawdę. Ale skoro nim tak wstrząsnęła ta rewelacja, jak mógłby obarczyć nią siostrę?

Tamsyn jest z natury dobra i opiekuńcza. Już w dzieciństwie troszczyła się o szczęście innych, i dalej taka była. Między innymi dzięki temu kierowany przez nią oddział rodzinnej firmy tak świetnie prosperuje. Ta wiadomość zdruzgotałaby siostrę. Nie, musi sam uporać się z tym problemem i obmyślić następne posunięcie, zanim stawi czoło rodzinie.

Jego wzrok przykuł jakiś ruch i jaskrawa plama koloru. Spostrzegł kobietę wyróżniającą się w szarym tłumie urzędników wylewających się pod koniec dnia z pobliskich biurowców. Niska szczupła blondynka w obcisłej różnobarwnej sukience trzepoczącej na wietrze dźwigała absurdalnie wielki plecak, ale szła tak lekko, jakby nic nie ważył. Zaintrygowany przyglądał się, jak znikła w drzwiach pubu.

Niewiele myśląc, podążył za nią. Kiedy wszedł do lokalu pełnego turystów, studentów i urzędników, przez moment chciał się wycofać. Pomyślał jednak, że może wypicie drinka rozjaśni mu umysł.

Ruszył w kierunku baru, omiatając wzrokiem tłum gości, lecz nigdzie nie dostrzegł owego barwnego motyla, z powodu którego się tu znalazł.

Po chwili siedział już przy barze. Przysłuchiwał się rytmicznej muzyce i obserwował tańczących na parkiecie, obracając w palcach kieliszek czerwonego wina.

– Nie smakuje panu? – zagadnął barman.

– Ależ skąd, jest w porządku – odparł Ethan.

Zapatrzył się w odbicie tłumu w lustrze nad barem i pogrążył się w niewesołych rozmyślaniach o tym, że jego życie od czasu tamtej kraksy opierało się na fałszu.

Przypomniał sobie, że po wypadku ojciec się zmienił. Stał się chłodniejszy, surowszy, bardziej zamknięty w sobie i wymagający wobec dzieci. Lecz sześcioletni wówczas Ethan, gdy już wyleczył się z odniesionych ran, wytłumaczył to sobie żalem i smutkiem taty, który podzielali on i Tamsyn. Dlatego odtąd starał się ze wszystkich sił sprostać oczekiwaniom ojca. I po co to wszystko? Aby w końcu odkryć, że John Masters przez dwadzieścia pięć lat żył w kłamstwie i w dodatku zmusił wszystkich wokół siebie, by je podtrzymywali.

Wypił łyk wina i zanim je przełknął, przez chwilę badał na języku smak jagód i goździków. Niezłe, przyznał w duchu, jednak nie dorównywało produkowanemu przez niego winu shiraz, które ostatnio zdobyło międzynarodowe laury. Potem alkohol dotarł do żołądka, co przypomniało Ethanowi, że nic nie jadł, odkąd rano wyszedł z rezydencji rodziny Mastersów, będącej zarazem siedzibą ich słynnej firmy winiarskiej.

– Zamyślony? – usłyszał zmysłowy kobiecy głos.

Odwrócił się i ujrzał drobną blondynkę, która usiadła obok niego. To ten barwny motyl. Z bliska dostrzegł, że jest trochę starsza niż studentki, ale nie wyglądała też na urzędniczkę. Miała niebieskie oczy i lekką miodową opaleniznę. Nieznacznie uniosła brwi, czekając na odpowiedź.

– Coś w tym rodzaju – odrzekł.

– Podobno dobrze jest czasem zrzucić kamień z serca – powiedziała z miłym uśmiechem. – Chcesz o tym porozmawiać?

Miała na ustach delikatny błyszczyk, idealnie harmonizujący z cerą, lśniące jasne włosy spływały na ramiona odsłonięte przez dekolt kwiecistej sukienki bez pleców. Ethana przebiegł erotyczny dreszcz, lecz zaraz po nim nadeszła trzeźwa refleksja. Choć przyszedł tu za tą kobietą, nie był typem faceta nawiązującego flirty w barze. Poderwanie nieznajomej nie rozwiąże jego problemu.

– Nie, dziękuję – odparł.

Zabrzmiało to bardziej szorstko, niż zamierzał. Już miał dodać coś, co złagodziłoby tę odmowę, ale zobaczył, że blondynka uśmiechnęła się z przymusem, a jej oczy posmutniały. Odwrócił się nieco, absurdalnie zawstydzony, podczas gdy ona zamawiała drinka. Nie zamierzał być wobec niej nieuprzejmy.

Przyglądał się jej kątem oka. Bębniła po drewnianym blacie palcami o zaskakująco krótko obciętych paznokciach i kołysała się lekko w rytm dudniącej muzyki. Owionął go kuszący delikatny zapach nieznajomej, przywodzący na myśl słoneczną woń lata.

Powinien ją przeprosić. Ale gdy odwrócił się ku niej, by to zrobić, zorientował się, że już opróżniła swój kieliszek i przeciska się przez tłum.

Poczuł ulgę zmieszaną z osobliwym rozczarowaniem. Wypił następny łyk wina, obrócił się na barowym stołku i oparł plecami o kontuar. Odszukał wzrokiem tę blondynkę pośród ciżby tańczących. Poruszała się w rytm muzyki z naturalnym wdziękiem. Nagle pożałował, że tak pochopnie zbył jej zaproszenie do rozmowy.

Jakiś facet podniósł się chwiejnie od stolika zastawionego pustymi butelkami, przy którym siedziała grupka korporacyjnych typków. Przepchnął się przez tłum na parkiecie, znalazł się za blondynką, położył dłonie na jej biodrach i zaczął wić się w tańcu za nią. Ethan poczuł ukłucie gniewnej zazdrości, lecz natychmiast ją stłumił. To nie moja sprawa, rzekł do siebie. Niemniej nie potrafił odwrócić wzroku, zwłaszcza gdy kobieta ostrożnie ujęła dłonie tamtego gościa i oderwała je od swojego ciała.

Facet zatoczył się nieco, a potem złapał ją za ramię i odwrócił ku sobie. Nachylił się blisko i powiedział jej coś do ucha. Na twarzy kobiety odbiła się odraza. Potrząsnęła głową, jednocześnie usiłując się wyswobodzić. W Ethanie zawrzała krew. Odmowa to odmowa!

Wstał i przedarł się przez tłum tańczących.

– Przepraszam, że się spóźniłem – rzekł i pocałował zaskoczoną blondynkę w policzek. – Ona jest ze mną, stary – rzucił do faceta.

Ku jego uldze mężczyzna posłał mu pijacki przepraszający uśmiech i wrócił do stolika.

– Nic ci nie jest? – zapytał Ethan blondynkę.

– Nie musiałeś tego robić. Potrafię się o siebie zatroszczyć – odrzekła wyniośle, lecz po chwili nieoczekiwanie uśmiechnęła się. – Niemniej chyba powinnam ci podziękować. – Wyciągnęła rękę. – Isobel Fyfe.

– Ethan Masters. – Gdy ujął jej drobną dłoń, ogarnął go przypływ opiekuńczych uczuć. – Czy mogę postawić ci drinka albo zaprosić cię na kolację gdzie indziej? – zapytał, gdy nie wypuszczając jej ręki, torował im obojgu drogę przez ciżbę. – Trochę tu tłoczno.

Przez chwilę myślał, że odmówi, ale skinęła głową.

– Wybieram kolację – oświadczyła – tylko muszę odebrać od barmana plecak.

Ethan, trzymając Isobel za rękę, poprowadził ją do baru. Gdy wyjmowała zza kontuaru plecak, odruchowo chciał jej pomóc.

– Poradzę sobie – rzekła. – Przywykłam do tego.

– Dobrze, ale ocaliłabyś moją dumę, gdybyś przynajmniej pozwoliła mi go ponieść. Obiecuję, że go nie zgubię.

– No cóż, skoro tak to ujmujesz. – Z uśmiechem podała mu zakurzony plecak z nadal przyklejonymi nalepkami linii lotniczej. – Poza tym w gruncie rzeczy nie pasuje mi do pantofli.

Ethan zerknął na jej sandałki na wysokich obcasach i w duchu przyznał Isobel rację.

– Możesz w nich iść czy mamy wziąć taksówkę?

– A dokąd się wybieramy?

Wymienił nazwę greckiej restauracji przy Rundle Street.

– To niedaleko – dodał.

– Zatem chodźmy pieszo – zdecydowała i ujęła go pod rękę. – Wieczór jest piękny.

Zarzucił plecak na drugie ramię, nie dbając o to, że pogniecie swój elegancki garnitur od Ralpha Laurena.

– Rzadko bywasz w tym lokalu, prawda? – zagadnęła Isobel, wskazując głową pub, z którego wyszli.

– To aż tak widać? – zapytał z uśmiechem.

Przez moment przyglądała mu się uważnie, co przyprawiło go o mocniejsze bicie serca.

– Tak – odrzekła zwięźle.

Zaintrygowany, spytał dlaczego.

– Z kilku powodów – odparła, gdy przystanęli na skrzyżowaniu i czekali na zielone światło. – Ale głównie chodzi o twój sposób bycia, o aurę, jaką roztaczasz. Niektórzy nazwaliby to pewnie atmosferą bogactwa i uprzywilejowania, ale ja myślę, że jest w tym coś więcej. Wyglądasz na kogoś, kto nie boi się ciężkiej pracy. – Ujęła obie jego dłonie i obejrzała je ze wszystkich stron, a potem puściła i znowu wsunęła rękę pod ramię Ethana. – Tak, dobrze utrzymane, lecz nie przesadnie wypielęgnowane. A jednak emanujesz pewnością siebie lub, jeśli wolisz, władczą stanowczością. Lubisz ciężko pracować, ale nawykłeś do wydawania poleceń i tego, by je niezwłocznie wypełniano.

Ethan parsknął krótkim śmiechem.

– I potrafisz to wszystko dostrzec, jedynie patrząc na mnie?

Wzruszyła lekko ramionami.

– Spytałeś, więc odpowiedziałam.

Przeszli przez skrzyżowanie i ruszyli dalej chodnikiem. Czując dłoń Isobel wciśniętą pod swoje ramię, Ethan zastanawiał się oszołomiony, jak do tego doszło. Wstąpił tylko na drinka, by się odprężyć, a oto teraz prowadzi na kolację dopiero co poznaną kobietę. Kiedy to zrobił coś pod wpływem impulsu?

Odpowiedź na to pytanie była prosta. Nigdy.

Czuła pod palcami muskularne przedramię Ethana – w hałaśliwym pubie nie dosłyszała jego nazwiska – i upajała się dreszczykiem oczekiwania, jaki budził w niej ten dotyk. Przeżywała taki sam rodzaj ekscytacji jak wówczas, gdy wiedziała, że udało jej się zrobić szczególnie dobre zdjęcie. Lekko podniecające przeczucie, iż jest u progu odkrycia czegoś wspanialszego, niż doświadczyła kiedykolwiek wcześniej. A ponieważ wybrała sposób życia polegający na chwytaniu na fotografiach każdej ulotnej chwili i czynieniu jej przez to intrygującą i niepowtarzalną, więc kolacja z Ethanem doskonale do tego pasowała.

Nie była osobą folgującą łatwo swym zachciankom, ale też nie taką, która zrezygnowałaby z okazji spędzenia miłego wieczoru z atrakcyjnym mężczyzną.

Przeczucie mówiło jej, że Ethan jest uczciwym człowiekiem i nie musi z jego strony niczego się obawiać – a ów instynkt jeszcze jej nie zawiódł. Zresztą, nie miała powodów sądzić, że zdarzy się cokolwiek poza wspólnym posiłkiem. Ten facet nie był w jej typie. Zanadto pewny siebie, nazbyt apodyktyczny i na pewno zbyt przystojny jak na jej potrzebę duchowej równowagi. Mimo to wieczór zapowiadał się interesująco.

Gdy weszli do restauracji, natychmiast uderzyła ją atencja, z jaką personel odnosił się do Ethana. Gdy posadzono ich przy stoliku, a jej plecak umieszczono na podłodze między nimi, mimo woli się uśmiechnęła.

– Co cię tak rozbawiło? – zapytał.

– Zadziwiające. Uważasz to po prostu za oczywiste, prawda?

Wyraz zdumienia na jego twarzy wystarczył jej za odpowiedź.

– Nie rozumiem – odrzekł.

– Traktują cię jak udzielnego księcia – stwierdziła – a ty tego nawet nie zauważasz.

– Jestem stałym klientem i daję dobre napiwki – wyjaśnił lekko zirytowany.

– To nie była krytyka – zauważyła łagodnie. – Oni niewątpliwie doceniają twoją hojność.

Ethan zaskoczył ją, parskając śmiechem.

– Walisz prosto z mostu, co?

Wzruszyła ramionami.

– Zwykłam mówić to, co myślę.

– To ryzykowne. A więc masz naturę hazardzistki?

– Podejmuję grę tylko wtedy, gdy wiem, że wygram – odrzekła i zajrzała do menu, by uniknąć jego wzroku.

Przez chwilę rozmyślała o swoim ostatnim zleceniu. Zawód fotoreporterki stwarzał jej okazję chwytania i uwypuklania zarówno tego, co w ludziach najlepsze, jak i najgorsze. Była dobra w jednym i drugim – i nie każdego zachwycały rezultaty jej pracy.

Jej ostatnie zadanie zrobiło się niebezpieczne, gdy władze państwa, które odwiedziła, zażądały uprzejmie, lecz stanowczo, by niezwłocznie opuściła jego granice. Wiedziała, że jeśli nie usłucha, następna prośba nie będzie już tak grzeczna.

W trakcie tej ostatniej misji rozpoczęła grę, ale zrezygnowała i rzuciła karty na stół, zanim sytuacja stałaby się groźniejsza. Lecz wróci tam, gdy tylko ukończy swoją obecną pracę – jedno z tych nudnych, ale łatwych zleceń, które zapewniają jej pieniądze.

Wykonanie zdjęć do nowego katalogu będzie spacerkiem w porównaniu z jej zwykłymi zadaniami – a chociaż nie stanowi ono takiego wyzwania zawodowego, społecznego ani emocjonalnego jak jej ulubione projekty, dostarczy dostatecznych środków finansowych, by mogła wrócić do tamtego pustoszonego przez wojnę kraju i dokończyć to, co zaczęła.

– Często wygrywasz? – zapytał Ethan.

– Tak często, jak mogę.

– Trudno nazwać to ryzykiem, skoro ma się pewność wygranej – zauważył.

– Nie możesz obwiniać mnie o to, że gram bezpiecznie – powiedziała. Wskazała głową menu. – Co polecasz?

– Wszystko jest tu smaczne, ale szczególnie jagnięcina, moje ulubione danie.

– Dobrze, a więc ją wezmę.

– Ja też – oświadczył, przywołał kelnera i złożył zamówienie obejmujące także butelkę wina.

I znowu Isobel zobaczyła, że personel odnosi się do niego z ogromnym szacunkiem.

– Musisz dawać naprawdę duże napiwki – zakpiła ze śmiechem. – Przysięgłabym, że ten facet byłby gotów zaoferować ci swoje pierworodne dziecko.

– Wątpię – odparł sucho i dopiero po chwili zorientował się, że Isobel żartuje. – Ach, rozumiem, droczysz się ze mną? Dobrze, więc zrewanżuję się tym samym. Skoro nie masz w zwyczaju przekupywać personelu restauracji, żeby zostać należycie obsłużoną, to na co wydajesz pieniądze?

Zrobiła zaskoczoną minę.

– Z tego, co zostanie po opłaceniu podróży, staram się wspierać warte tego sprawy.

– Naprawdę? – Ethan zmarszczył czoło. – To bardzo szlachetne z twojej strony.

– Zazwyczaj niewiele to daje – rzekła z nutą smutku, przypomniawszy sobie daremność niektórych swoich usiłowań, by pomóc ludziom. – Własne potrzeby nauczyłam się ograniczać do minimum.

– A co będzie, kiedy się zestarzejesz? Z czego będziesz żyć?

– Zacznę się martwić, jak przyjdzie na to pora – odparła, a widząc, że zmarszczka na czole Ethana się pogłębia, zapytała: – Nie aprobujesz takiego podejścia?

– Tego nie powiedziałem. Po prostu mamy odmienne nastawienia. Ja działam w rodzinnej firmie. Razem pracujemy i razem udzielamy się towarzysko. Dążymy wszyscy do wspólnego celu. Interesy, jakie prowadzimy, wymagają, abyśmy stale spoglądali w przyszłość. Po prostu nie potrafię sobie wyobrazić życia z dnia na dzień, bez planowania naprzód. Ale kierując firmą, odpowiadam za los wielu ludzi, a nie jedynie za swój.

– Moje decyzje dotyczą tylko mnie – rzekła z prostotą Isobel – co niewątpliwie ma swoje dobre strony.

Ethan odpowiedział jej uśmiechem, a ona pojęła, że poniekąd zazdrości jej swobody. Podobnie jak większość ludzi, którzy jednocześnie nie zdają sobie sprawy, że ona płaci cenę za tę wolność. Ethan niewątpliwie może liczyć na pomoc i wsparcie mnóstwa osób, podczas gdy ona musiała przywyknąć do polegania wyłącznie na sobie.

Zapadło między nimi przyjazne milczenie, które wykorzystała, by lepiej mu się przyjrzeć. Miał prosty arystokratyczny nos, pełne zmysłowe wargi i krótko ostrzyżone, starannie uczesane włosy. Zastanowiła się, jak wyglądałby trochę potargany. Korciło ją, by wyjąć z plecaka aparat i zrobić mu serię zdjęć.

Jego widok wzbudził w niej również inne, bardziej zmysłowe doznania. Zarost na szczęce Ethana świadczył, że pewnie musi się golić dwa razy dziennie. Ale to jej się podobało. Czyniło go mniej gładkim, bardziej pierwotnym. Ciało Isobel przeniknęła fala pożądania i w tym momencie pojęła, że dzisiejszej nocy prześpi się z tym Ethanem o nieznanym jej nazwisku. I co więcej, że ogromnie tego pragnie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: