Obłokobujanie - ebook
Obłokobujanie - ebook
Patti Smith zastanawiała się, czy nie zostać malarką, ale ostatecznie uznała, że nie ma do tego drygu. A jednak Obłokobujanie to obraz namalowany słowami – jest w nim czułość i wrażliwość poetki, bogactwo szczegółów właściwe dziełom flamandzkich mistrzów i odrobina szaleństwa nowojorskiej bohemy.
Autorka Poniedziałkowych dzieci zastrzega, że również w tej książce wszystko jest prawdą. Pierwszy egzemplarz podarowała ojcu. Zdążył przeczytać, zanim umarł. Powiedział swej córce, że dobrze się spisała.
Obłokobujanie to prozatorsko-poetycka opowieść o stawaniu się artystką.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7536-713-3 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W roku 1991 mieszkałam na przedmieściach Detroit z mężem i dwojgiem dzieci w starym kamiennym domu nad kanałem wpadającym do jeziora Saint Clair. Po kruszących się ścianach pięły się bluszcze i powoje. Balkon oplatały winorośle oraz dzikie róże, a w ich gęstwinie gnieździły się synogarlice. Podwórze było trochę zarośnięte, co poważnie niepokoiło sąsiadów, którzy często próbowali je ujarzmić podczas naszej nieobecności. Ten nasz niesforny zagon mógł się pochwalić mnóstwem polnych kwiatów, bzem, dwiema wiekowymi wierzbami i gruszą. Bardzo kochałam swoją rodzinę i nasz dom, lecz tamtej wiosny popadłam w jakąś straszliwą, niepojętą melancholię. Spełniwszy wszystkie swoje domowe obowiązki, gdy dzieci były już w szkole, całymi godzinami przesiadywałam właśnie pod tymi wierzbami, zatopiona w myślach. W takim nastroju zaczęłam pisać Obłokobujanie.
Raymond Foye, który wraz z Francesco Clementem założył wydawnictwo Hanuman Books, przysłał mi list z prośbą, żebym coś dla niego napisała. Książeczki publikowane przez Hanuman Books mierzyły zaledwie trzy na cztery cale i przypominały maleńkie, kieszonkowe modlitewniki indyjskie. Zauroczona propozycją, przystąpiłam do pracy wczesną jesienią, kiedy zaczynały dojrzewać gruszki. Z początku szło mi niesporo, Raymond często więc telefonował, by dodać mi otuchy. Któregoś popołudnia zadzwonił z prośbą od Williama Burroughsa. Wszystkie książki wydawnictwa Hanuman były numerowane na grzbietach, a moja miała nosić numer 46 – urodziłam się w 1946 roku. William jednak chciał mieć ten numer dla siebie, była to bowiem jego podwojona ulubiona liczba, czyli 23. Uwielbiałam Williama i dlatego się z nim zamieniłam.
Pisałam odręcznie na papierze w kratkę. Skończyłam 30 grudnia 1991 roku, w dniu moich czterdziestych piątych urodzin. Wtedy posłałam tę książeczkę Raymondowi, który przepisał ją na maszynie i wysłał do drukarni, do Madrasu. Okazało się, że 45 to dla mnie idealny numer.
Pierwszy egzemplarz autorski podarowałam ojcu, ale czas mijał, a tata nic nie mówił. Był wspaniałym człowiekiem, niełatwo było mu jednak zaimponować, miałam więc niewielką nadzieję, że przeczyta moje Obłokobujanie. Dopiero kilka lat później, niedługo przed śmiercią, powiedział mi: „Patricio, przeczytałem twoją książkę”. Byłam przygotowana na słowa krytyki, toteż zdumiałam się, że ojciec taką skromną propozycję w ogóle nazywa „książką”. „Jesteś dobrą pisarką”, powiedział i zrobił mi kawę. Był to jedyny tego rodzaju komplement, jakim mnie w życiu obdarzył.
Ktoś zapytał kiedyś, czy byłabym skłonna uznać Obłokobujanie za bajkę. Zawsze uwielbiałam i nadal uwielbiam bajki, obawiam się jednak, że ta książeczka do nich nie należy. Wszystko w niej jest autentyczne i całkowicie zgodne z prawdą. Praca nad nią wyrwała mnie z dziwnej apatii, żywię zatem nadzieję, że Obłokobujanie choć do pewnego stopnia napełni także czytelnika podobnie nieokreśloną, niecodzienną radością.
Niedziela Palmowa,
2011, Barcelona