Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Obraz literatury średniowiekowych ludów, a mianowicie Słowian i Niemców. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Obraz literatury średniowiekowych ludów, a mianowicie Słowian i Niemców. Tom 1 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 388 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OB­RAZ LI­TE­RA­TU­RY ŚRE­DNIO­WIE­KO­WYCH LU­DÓW A MIA­NO­WI­CIE SŁO­WIAN I NIEM­CÓW

Prze­kład z dzie­ła F. G. Eich­hof­fa

Se­we­ry­ny z Żo­chow­skich Pru­sza­ko­wej .

Z do­dat­ka­mi i po­pra­wą co do li­te­ra­tu­ry Sło­wian

W. A. Ma­cie­jow­skie­go.

Tom I.

War­sza­wa.

Na­kła­dem G. Sen­ne­wal­da Księ­ga­rza, przy uli­cy Mio­do­wej Nro 481,

1856.

Wol­no dru­ko­wać, z wa­run­kiem zło­że­nia w Ko­mi­te­cie Cen­zu­ry, po wy­dru­ko­wa­niu pra­wem prze­pi­sa­nej licz­by exem­pla­rzy.

War­sza­wa 17 (29) Wrze­śnia 1855 r. Star­szy Cen­zor,

Rad­ca Dwo­ru, J. Pa­płoń­ski.

W Dru­kar­ni J. Unger.

PRZED­MO­WA.

W licz­bie na­kła­dów, któ­re­mi księ­gar­nia pana Gu­sta­wa Sen­ne­wal­da pi­śmien­nic­twu oj­czy­ste­mu zna­ko­mi­te uczy­ni­ła przy­słu­gi, zaj­mu­je nie­po­spo­li­te miej­sce wy­cho­dzą­ce obec­nie na jaw dzie­ło (1). Było ono bar­dzo, w dzi­siej­szych zwłasz­cza cza­sach, po­żą­da­ne. Przed­sta­wia­jąc bo­wiem ob­raz li­te­ra­tu­ry śre­dnio­wie­ko­wych lu­dów, jest niby wstę­pem do hi­sto­ryi li­te­ra­tu­ry oj­czy­stej, któ­rej roz­wa­ża­niu od­da­ją się dziś z nie­sły­cha­ną gor­li­wo­ścią sło­wiań­scy pi­sa­rze. Wiel­ka więc wdzięcz­ność na­le­ży się sza­now­nej au­tor­ce na­szej, Se­we­ry­nie z Żo­chow­skich Pru­sza­ko­wej, za za­ję­cie się prze­kła­dem dzie­ła, a księ­ga­rzo­wi za po­da­nie go do dru­ku. Po­chle­biam so­bie, że mi nikt nie weź­mie za złe gdy i ja upo­mnę się w tym wzglę­dzie za sobą: mnie­mam al­bo­wiem, że bez do­dat­ków po­ro­bio­nych prze­zem­nie do dzie­ła, by­ło­by ono dla nas Sło­wian nie­tyl­ko mało, ale na­wet wca­le bez­u­ży­tecz­ne, jako peł­ne ra­żą­cych błę­dów. Au­tor bo­wiem na­wet wy­obra­że­nia nie miał i nie ma o li­te­ra­tu­rze sło­wiań­skiej i na sto­su­nek jej do li­te­ra­tu­ry lu­dów Eu­ro­py za­cho- – (1) Ta­ble­au de la lit­te­ra­tu­re du Nord au moy­en age, en Al­le­ma­gne et en An­gle­te­ne, en Scan­di­na­vie et en Sla­vo­nie, par F. G. Eich­hoff. Wy­szło w Pa­ry­żu 1853 r.

dniej z myl­ne­go za­pa­try­wał się sta­no­wi­ska. Pro­stu­jąc więc go w tem co myl­nie po­wie­dział, tu­dzież do­peł­nia­jąc cze­go nie po­wie­dział, po­mi­ną­łem jed­ne roz­dzia­ły dzie­ła w czę­ści lub zu­peł­nie (1), a w ich miej­sce co in­ne­go po­sta­wi­łem, inne uzu­peł­ni­łem, inne na­ko­niec prze­ro­bi­łem (2). Za ta­kie z cu­dzą wła­sno­ścią obej­ście się, za go­spo­da­ro­wa­nie nie w swo­im domu do­wol­ne, sa­dze że mi nikt nie na­ła­je, sa­me­go au­to­ra a dzie­ła tego wła­ści­cie­la, nie wy­jąw­szy. Wszak czy­niąc tak, nie sie­bie, lecz do­bro jego mia­łem na uwa­dze, albo ra­czej wspól­ne do­bro dwóch li­te­ra­tur sło­wiań­skiej i nie­miec­kiej, głów­ną w dzie­le od­gry­wa­ją­cych rolę, mia­łem na wzglę­dzie wy­ka­zu­jąc, jak jed­nę roz­wi­ja­ją­cą się od­ręb­nie od dru­giej zbli­żył przez pieśń serb­ską nie­znacz­nie do sie­bie, da­le­ki sta­ro­żyt­nych Swe­wów po­to­mek, wie­ko­pom­ny Gete (3).

–- (1) Roz­dział I, VIII, XL i inne.

(2) Roz­dział II, III, VII, XI, XV, XIX, XXI, XXVII, XXVIII, XXXIV, XXXVI, XXXVIII, XXXIX.

(3) Jan Wol­fgang Göthe uro­dził się r. 1749 w Frank­fur­cie nad Me­nem w kra­ju Szwa­bii daw­nej, a umarł r. 1832.

Pi­sa­łem w War­sza­wie w mie­sią­cu Grud­niu 1855 r.

Wa­cław Ale­xan­der Ma­cie­jew­ski.SPIS ROZ­DZIA­ŁÓW W TO­MIE I.

I. Wschód – Gre­cya. – Pań­stwo Rzym­skie… str. 1

II. Cel­to­wie, Ger­ma­nie, Sło­wia­nie… str. 8

III. Cy­wi­li­za­cya Sło­wian a Niem­ców, i po­mni­ki jej… str. 18

IV. Nor­ma­no­wie. – Po­emat Eddy… str. 27

V. Edda. – Wi­dze­nie Woli… str. 35

VI. Edda. – Mi­to­lo­gia Skan­dy­naw­ska… str. 44

VII. Edda. – Pieśń Ha­wa­ma­la (Od­ina)… str. 56

VIII. Mi­to­lo­gia sło­wiań­ska, Li­tew­ska i Fiń­ska… str. 65

IX. Bar­do­wie, Ga­lii i Ir­lan­dyi… str.

X. An­glo-Sak­so­no­wie. – Po­emat Be­owul­fa… str. 83

XI, Fran­ko-Swe­wi i pieśń Hil­de­bran­da… str. 91

XII. Pa­no­wa­nie Ka­ro­la Wiel­kie­go… str. 100

XIII. Po­ezya sta­ro­nie­miec­ka (tu­de­sque) – Ksią­żę­ta Ka­ro­lo­win­gi… str.108

XIV. Pieśń Ra­gna­ra. – Oby­cza­je Pi­ra­tów. str. 116

XV. Po­wsta­nie Sło­wian i ob­ja­wie­nie się po­ezyi ich. Cze­cho­wie… str. 426

XVI. Al­fred Wiel­ki. – Nor­man­do­wie… str. 443

XVII. Ce­sar­stwo i ko­ściół. – Ot­ton I. – Grze­gorz VII… str. 154

XVIII. Le­gen­da o Anno ar­cy­bi­sku­pie ko­loń­skim. str. 166SPIS ROZ­DZIA­ŁÓW W TO­MIE II.

XIX. Cy­wi­li­za­cyi Po­la­ków a mia­no­wi­cie ich po­ezyi po­czą­tek… str. 1

XX. Cza­sy wo­jen krzy­żo­wych, Fran­cya, An­glia, Niem­cy… str. 14

XXI. Ruś i po­ezya jej naj­daw­niej­sza… str. 25

XXII. Pie­śni Tru­ba­du­rów. – Na­rze­cze d'oc… str. 33

XXIII. Pie­śni Tru­we­rów. – na­rze­cze oi… str. 45

XXIV. Pie­śni Min­ne­syn­ge­rów nie­miec­kich… str. 54

XXV. Dal­szy ciąg pie­śni Min­ne­syn­ge­rów nie­miec­kich… str. 61

XXVI. Min­ne­syn­ge­rów wal­ka po­etycz­na w Wart­bur­gu… str. 69

XXVII. Ko­niec o Min­ne­syn­ge­rach, za­sa­dy mo­ral­no­ści w ich wy­ra­żo­ne dzie­łach… str. 81

XXVIII. Pie­śni mi­ło­sne Sło­wian, sto­su­nek ich do Min­ne­syn­ge­rów po­ezyi, i po­ezyi tej na Ru­gian, Cze­chów i Szlą­za­ków wpły­wy… str. 95

XXIX. Okres bo­ha­ter­ski Fran­ków i Bre­ta­nów. str. 109

XXX. Okres bo­ha­ter­ski Lon­go­bar­dów i Sak­so­nów. str. 124

XXXI. Okres bo­ha­ter­ski Go­tów i Bur­gun­dów. str. 135

XXXII. Po­emat Ni­be­lun­gów. str. 145

XXXIII. Po­emat Ni­be­lun­gów. str. 163

XXXIV. Ob­raz bo­ha­ter­skiej Sło­wian a mia­no­wi­cie serb­skiej po­ezyi i jej do za­chod­nio­eu­ro­pej­skiej sto­su­nek… str. 175

XXXV. Dant we Wło­szech. – Ko­niec wy­praw Krzy­żo­wych… str. 201

XXXVI. Wpły­wy li­te­ra­tu­ry Wło­skiej na Sło­wian… str. 211

XXXVII. Bal­la­dy ang., pie­śni szkoc­kie i wo­jen­ne Szwaj­ca­rów pie­nia… str. 219

XXXVIII. Wszyst­ko to jest w lu­do­wej Sło­wian pie­śni, któ­rej sto­su­nek do ta­kiej­że nie­miec­kiej wska­zu­je się… str. 227

XXXIX. Sa­ty­ra za­po­wia­da cy­wi­li­za­cyi i na­ukom zwrot nowy… str. 233

XL. Zwro­tu tego wska­za­ne głów­ne ob­ro­ty kła­dąc ko­niec dzie­łu, prze­no­szą ob­raz li­te­ra­tu­ry z wie­ków śred­nich w no we i naj­now­sze cza­sy… str. 248I. WSCHÓD – GRE­CYA. – PAŃ­STWO RZYM­SKIE.

Wza­jem­ne po­mię­dzy sobą sto­sun­ki na­ro­dów, czy­to na dro­dze woj­ny, czy po­ko­ju, waż­ny wpływ wy­wie­ra­ją na dzie­je lu­dów i ich ist­nie­nie, są głów­nem źró­dłem, zkąd wy­try­ska po­tok cy­wi­li­za­cyi. Ruch ta­ko­wy jed­na­ko od­świe­zża ży­cie in­tel­lek­tu­al­ne ludz­ko­ści, jak wiatr oży­wia po­wie­trze, jak przy­pływ oczysz­cza wody oce­anu. Siła nie­prze­par­ta pcha wciąż ludy ku no­wym stre­som, a jak­kol­wiek usi­ło­wa­nia ich czę­sto­kroć by­wa­ją zla­ne krwi po­to­kiem, stra­ty wszak­że, na­gra­dza rzu­co­ne w nową gle­bę ziar­no współ­za­wod­nic­twa i po­stę­pu. Tym spo­so­bem w dłu­gim po­cho­dzie wie­ków, wpo­śród walk i zwy­cięztw, klęsk i spu­sto­szeń spo­wo­do­wa­nych tar­ciem się wza­jem­nem tylu róż­no­rod­nych ży­wio­łów; spo­łecz­ność ludz­ka wzro­sła, roz­wi­nę­ła się, zol­brzy­mia­ła, zbie­ga­jąc pół­ku­lę ziem­ską w nie­ustan­nych piel­grzym­kach na Za­chód.

Od Wscho­du przy­szło świa­tło. Jak świt po­ran­ny ru­mie­ni na­przód szczy­ty gór wień­czą­cych środ­ko­wą Azyę, tak też i czło­wiek, bliż­szy swej nie­mow­lę­cej ko­leb­ki, na­zna­czo­ny na czo­le świe­żem pięt­nem wznio­słe­go swe­go po­cho­dze­nia, zwró­cił umysł ku ide­ało­wi naj­wyż­szej… pięk­no­ści. Przej­rzyj­my dzie­jo­we źró­dła, po­nie­śmy myśl na róż­ne stro­ny kuli ziem­skiej, a uj­rzy­my wszel­kie ludz­kie tra­dy­cye, ze­strze­lo­ne ku je­dy­ne­mu ogni­sku, ku na­dob­ne­mu a ta­jem­ni­cze­mu Ede­no­wi, gdzie świa­tło z nie­bios opro­mie­nia­ło gło­wę czło­wie­ka. Zda się, ja­ko­by owym pier­wot­nym ple­mio­nom, któ­re z ży­znych do­lin Tau­ru­su, El­bo­ru­su i Hi­ma­lai, pu­ści­ły się z bie­giem rzek na brze­gi Śród­ziem­ne­go mo­rza, da­nem było ja­sne przej­rze­nie naj­wyż­szych prawd przy­ro­dy. Nie­ma wąt­pie­nia, że wyż­szy in­stynkt od­sło­nił ich oku pier­wo­wzo­ry wszel­kich sztuk, a czy­ste po­ję­cia o Bogu, su­mie­niu i nie­śmier­tel­no­ści, prze­wod­ni­czy­ły sta­ro­żyt­nym pa­try­ar­chom w za­kła­da­niu pierw­szych spo­łecz­nych za­sad.

Ale w mia­rę jak ich ple­mio­na pusz­cza­ły się na da­le­kie wę­drów­ki, jak cięż­ka a nie­ustan­na wal­ka z upo­rczy­wą przy­ro­dą sta­ła się wa­run­kiem ich bytu; w mia­rę, jak roz­kieł­zna­ne na­mięt­no­ści dały po­pęd mę­żo­bój­czym spo­rom; myśl ludz­ka ćmi­ła się zwol­na, wia­ra re­li­gij­na za­mą­ca­ła, a wiel­kie zja­wi­ska na nie­bie i zie­mi ude­rza­jąc wy­obraź­nią i uspo­sa­bia­jąc ją do ma­rzeń, za­stą­pi­ły w po­ję­ciu lu­dów wy­obra­że­nie Naj­wyż­sze­go Bó­stwa. Po­wsta­wa­ły wszę­dy ta­jem­ni­cze go­dła, przed­mio­ty uwiel­bie­nia lub zgro­zy; duch ludz­ki mio­ta­ny trwo­gą lub po­cią­ga­ny wdzięcz­no­ścią na wi­dok no­wych stres, pod wpły­wem nie­po­ko­na­nych ży­wio­łów, ko­rzył się przed ze­wnętrz­ną a groź­ną po­tę­gą nie­zna­nych mu cu­dów.

To sta­no­wi wła­śnie wy­bit­ną ce­chę sta­ro­żyt­nej azy­atyc­kiej cy­wi­li­za­cyi w As­sy­ryi, Fe­ni­cyi, Egip­cie, Per­syi, In­dy­ach i Chi­nach. Wszę­dzie po­tęż­na ka­sta stresz­cza­jąc sama w so­bie czyn­no­ści ogó­łu, po­chła­nia ży­cie jed­no­stek, na­rzu­ca wia­rę re­li­gij­ną i uosa­bia na­ród. Wszę­dzie za­rów­no po­je­dyn­czość to­nie w wszech­bó­stwie (pan­te­izmie), a ma­te­rya ubó­stwio­na, czy­li duch zma­te­ry­ali­zo­wa­ny, przy­bie­ra­jąc ty­sią­ce zwod­ni­czych kształ­tów, pod­bi­ja zmy­sły czło­wie­ka. Z jed­nej stro­ny wi­dzieć się daje nie­sły­cha­na płod­ność po­my­słów, ob­ja­wio­na w pra­cach ludz­kich, w po­stę­pie, w za­dzi­wia­ją­cych wy­na­laz­kach; z dru­giej zaś stro­ny, wi­dzi­my ubó­stwo my­śli czło­wie­ka, nu­rza­ją­ce­go wła­sną oso­bi­stość w przy­ro­dzie; ubó­stwo du­cho­we spół­e­czeń­stwa za­tar­te­go cał­ko­wi­cie, wo­bec ziem­skiej po­tę­gi. Rzuć­my okiem na pysz­ne obe­li­ski, wspa­nia­łe gma­chy, ko­lo­sal­ne pi­ra­mi­dy Egip­tu, na ol­brzy­mie in­dyj­skie s'wiąt­ni – ce, na sta­ro­żyt­ne po­mni­ki Chiń­czy­ków, al­bo­li na cen­ne pa­miąt­ki Ni­ni­wy, wy­rwa­ne dziś z wie­ko­we­go pyłu. I cóż w nich do­strze­że­my? Oto cu­dow­ne pięk­no­ścią kształ­ty, peł­ne sma­ku ozdo­by, wy­myśl­ny zby­tek, sło­wem wszel­kie de­li­kat­ne od­cie­nia sztu­ki; a tuż obok uj­rzy­my wy­ry­te na nich zło­wiesz­cze pięt­na, prze­ra­ża­ją­ce go­dła. My­śli ludz­kiej brak swo­bo­dy w owych pa­ła­cach i świą­ty­niach, okrą­ża więc nie­wol­ni­czo kół­ko mi­stycz­nych for­mu­łek, nie śmie­jąc zba­dać ich zna­cze­nia, a znie­chę­co­na, pod­da­je się zro­dzo­nym z niej sa­mej, a trwo­żą­cym ją wid­mom. – Ta­kim, jest za­rów­no cha­rak­ter sta­ro­żyt­nej wschod­niej li­te­ra­tu­ry. Ryte na ka­mie­niu na­pi­sy, mak­sy­my i apo­lo­gi, po­boż­ne hym­ny, księ­gi re­li­gij­ne, ol­brzy­mie epo­pe­je, nie­skoń­czo­ne ko­men­ta­rze, sło­wem wszyst­ko w niej nie­mal tchnie prze­ra­ża­niem zmy­słów i trwo­gą du­cha; po­ły­ski wy­obraź­ni wal­czą z gru­bym po­mro­kiem ciem­no­ści, a uczu­cie ser­ca nie śmie się na­wet ob­ja­wić wo­bec nie­odwo­łal­nych wyż­szej po­tę­gi wy­ro­ków.

Tym spo­so­bem ro­dzą­ca się ludz­kość peł­na szczyt­nych i szla­chet­nych po­pę­dów, ale na­zbyt ści­śle spo­jo­na z ło­nem wi­do­mej przy­ro­dy, aby się wy­rwać zpod jej wpły­wu, żyła dłu­gie wie­ki ro­ślin­nem nie­mal ży­ciem, rzą­dzo­na wy­łącz­nie pra­wem fa­tal­no­ści, któ­rej ta­jem­ni­cze go­dła od­bi­ja­ły we wszel­kich dzie­łach ludz­kiej my­śli. Je­dy­na tyl­ko księ­ga, kre­ślo­na przez Moj­że­sza pod wpły­wem wyż­sze­go na­tchnie­nia, w uro­czy­stej ci­szy pu­sty­ni, gło­si­ła świę­tą praw­dę lu­do­wi od­osob­nio­ne­mu, prze­śla­do­wa­ne­mu od dru­gich, a tem sa­mem po­wo­ła­ne­mu do prze­cho­wa­nia w ło­nie swo­jem wznio­słej ta­jem­ni­cy.

Trze­ba było aby mi­sty­cyzm sta­ro­żyt­nej Azyi, płod­ny lecz bez­wład­ny, do­tknął dzie­wi­cze­go grun­tu zie­mi, z któ­rej mia­ła wy­try­snąć myśl oży­wia­ją­ca, po­żą­da­ny za­kład przy­szłe­go zwy­cięz­twa. Do­pie­ro gdy pro­mień Wscho­du roz­ża­rzo­ny w As­sy­ryi, Egip­cie i na krań­cach In­dyi, od­bił się na wierz­choł­kach Idy, Par­na­su i Olim­pu, czło­wiek oce­nił sam sie­bie, uznał się w pra­wach swo­ich, a wo­bec czy­ste­go i po­god­ne­go nie­ba, wo­bec mo­rza śkl­nią­ce­go mo­drym la­zu­rem, stwo­rzył so­bie bo­gów czyn­nych, na­mięt­nych, dziel­nych jak on, i pu­ścił się ich to­rem w nie­bez­piecz­ne za­pa­sy ży­wo­ta. Od­tąd więc pod wpły­wem szla­chet­ne­go obłę­du, go­niąc świet­ne wi­dzia­dła wła­snych ma­rzeń, czło­wiek sta­wia czo­ło za­po­rom, szu­ka walk, opro­mie­nia je bo­gac­twem go­rą­cej wy­obraź­ni, i wy­ci­ska na nich pięt­no bo­ha­ter­skiej wiel­ko­ści. Słyn­ny upa­dek Troi po­trą­ca stru­ny nie­śmier­tel­nej liry, – Ho­mer otwie­ra peł­ną chwa­ły dro­gę, po któ­rej w nie­skoń­czo­ne wie­ki kro­czyć będą przy­szłe jen­ju­sze świa­ta. Za­miast su­ro­wych a ta­jem­ni­czych sym­bo­lów Wscho­du, na­stę­pu­je na­tchnie­nie swo­bod­niej­sze, nie­za­leż­ne, oso­bi­ste, wy­ra­żo­ne w naj­pięk­niej­szej i naj­ży­wot­niej­szej ludz­kiej mo­wie. Ob­ja­wia się za­rów­no w po­ezyi, sztu­kach pięk­nych, na­ukach wy­zwo­lo­nych i ści­słych; od­bi­ja nie­mniej w wiel­kich czy­nach, w wy­bor­nych usta­wach, w nie­zrów­na­nych ar­cy­dzie­łach. Py­ta­go­res bada przy­ro­dę; So­lon sta­no­wi pra­wa; He­ro­dot hi­sto­ryą, uwiecz­nia nie­śmier­tel­ne ludz­kie czy­ny. Rzecz dziw­na, iż w owej epo­ce du­cho­we­go ock­nie­nia Eu­ro­py, i w Azyi tak­że do­peł­nił się głę­bo­ki prze­wrót po­jęć, al­bo­wiem pod­czas gdy mę­dr­ce Gre­cyi gło­si­li swe mą­dre za­sa­dy, Zo­ro­aster po­ja­wił się w Per­syi, Go­ta­mas w In­dy­ach, Kon­fu­cy­usz w Chi­nach, a Da­niel gło­sem na­tchnio­nym wy­ja­śnia­jąc pro­roc­twa Da­wi­da i Iza­ja­sza, okre­ślał czas, w któ­rym świat miał uj­rzeć przyj­ście Zba­wi­cie­la.

Kto wy­po­wie cuda Gre­cyi, po­mni­ki jej nie­śmier­tel­nej chwa­ły? jej gro­dy, po­są­gi, wspa­nia­łe świą­ty­nie, owe ody i dram­ma­ta ob­ja­wia­ją­ce praw­dę w naj­wznio­ślej­szem jej po­ję­ciu? imio­na Pin­da­ra, So­fo­kle­sa, So­kra­te­sa, oto­czo­ne wspa­nia­łym or­sza­kiem uczniów i na­śla­dow­ców? fi­lo­zo­fią lśnią­cą od­bla­skiem nie­ba w po­etycz­nej du­szy Pla­to­na, ogar­nia­ją­cą taj­ni­ki zie­mi po­tęż­nym je­niu­szem Ary­sto­te­le­sa? a na­ko­niec wy­mo­wę uoso­bio­ną w De­mo­ste­ne­sie? A gdy swo­bo­da Gre­cyi, upa­da przy­ci­śnio­na brze­mie­niem jej wo­jen­nej chwa­ły, kto opi­sze miecz zwy­cięz­ki Ale­xan­dra, roz­no­szą­cy w da­le­kie stro­ny kuli ziem­skiej od­blask świa­tła, któ­re lubo roz­ło­żo­ne na licz­ne pier­wiast­ki, nie tra­cąc prze­cież ze­wnętrz­nej siły, roz­wi­ja wszę­dy buj­ne ziar­no no­wej cy­wi­li­za­cyi!

Ziar­no to roz­ra­sta się we Wło­szech, gdzie dłu­go oświa­ta wnik­nąć nie mo­gła, mimo do­bro­czyn­ne­go dzia­ła­nia osad he­leń­skich i etru­skich, któ­rych wpływ od­trą­ca­ły dzi­kie oby­cza­je Rzy­mian. Rzym oku­ty bo­jo­wym pan­ce­rzem, dep­tał sto­pa­mi ludy, nie­dba­ło zwy­cięz­twa du­cha, ule­ga­jąc prze­cież mimo wie­dzy ich po­tęż­ne­mu dzia­ła­niu. Ale gdy po­tę­ga Romy oku­pio­na dro­go tyla po­to­ka­mi krwi, ogar­nę­ła wresz­cie Kar­ta­gi­nę, Ibe­ryą, Gre­cyą, Sy­ryę i Egipt; gdy ra­mie Romy za­cię­ży­ło nad ca­łym zna­nym świa­tem; won­czas i je­niusz Romy dłu­go nie­sfor­ny, za­pa­lił się wresz­cie szla­chet­nym ogniem. Mowa La­ty­nów wznio­sła i do­sad­na, peł­na męz­kiej siły, na­gi­na­ła się za­rów­no do zmy­śleń po­etycz­nych, do ora­tor­skich unie­sień, jako też do po­waż­ne­go sty­lu w przed­mio­cie dzie­jów i pra­wo­daw­stwa. Wir­gi­lii Ho­ra­cy, Cy­ce­ron i Ta­cyt za­pra­gnę­li wy­drzeć Gre­cyi pal­mę pierw­szeń­stwa w li­te­ra­tu­rze, co im się na­wet nie­kie­dy uda­wa­ło: pod­czas gdy pra­wo­daw­cy rzym­scy skre­śla­li pra­wa za­sad­ni­cze świa­tu. Rzym, zbli­ża­jąc ku so­bie ludy zwal­czo­ne zwy­cięz­kim jego orę­żem, na­rzu­cał im wia­rę, pra­wa, oraz współ­dzia­ła­nie w speł­nie­niu dzieł ol­brzy­mich a wie­ko­pom­nych; a sko­ro blask ziem­skiej chwa­ły oto­czył ber­ło Ce­za­rów, gdy mimo ze­wnętrz­nej świet­no­ści, oka­za­ły się w głę­bi nie­zli­czo­ne ska­zy, zro­dzo­ne z błęd­ne­go nad­uży­cia zmy­sło­wej mi­to­lo­gii; gdy dłu­go wy­dzie­dzi­czo­ne bar­ba­rzyń­skie na­ro­dy, wy­par­te wresz­cie z dzi­kich ostę­pów, spól­ne­mi gło­sy do­ma­ga­ły się swo­bo­dy i ze­msty nad Roma; won­czas pro­mien­na zo­rza, czy­sta, nie­śmier­tel­na, nie­po­ję­ta, za­bły­sła Eu­ro­pie ze Wscho­du; z łona ka­ta­kumb wy­szła zwy­cięz­ką wia­ra, Mes­sy­asz się ob­ja­wił, świat zo­stał zba­wio­nym.

Jak­że sze­ro­ki wid­no­krąg, jak nie­ogra­ni­czo­na sfe­ra dzia­ła­nia otwie­ra się ludz­ko­ści, wy­rwa­nej wresz­cie z za­sta­rza­łej a zgrzy­bia­łej po­sa­dy, prze­nie­sio­nej na­gle na nowe pole na je­żo­ne mnó­stwem za­pór i nie­bez­pie­czeństw! Jak cu­dow­nem jest to zjed­no­cze­nie lu­dów, do­ko­na­ne wśród wza­jem­nych za­pa­sów pod cy­wi­li­za­cyj­nym wpły­wem chrze­ścia­ni­zmu, któ­ry za­ra­zem wy­zwa­la ludy z wię­zów nie­wo­li, ugod­nia nie­wia­stę, koi nie­na­wiść, uśmie­rza bo­leść, wska­zu­je udo­sko­na­le­nie jako cel, wiecz­ność jako na­gro­dę. Re­li­gia to peł­na mi­ło­ści i po­ko­ju, po­świę­ce­nia i bo­ha­ter­stwa, za­wsze prze­śla­do­wa­na, za – wsze zwy­cięz­ką, czę­sto­kroć zla­na krwią, wśród za­wi­chrzeń wy­wo­ły­wa­nych nie­mal w każ­dym wie­ku siłą sza­lo­nych na­mięt­no­ści, ale nie­mniej pa­nu­ją­ca nie­usta­nie nad roz­hu­ka­ną ludz­ko­ścią, gło­sem naj­szczyt­niej­szej praw­dy, od­zy­wa­ją­cym się wiecz­nie w serc głę­bi; re­li­gia, peł­na wznio­słej po­ezyi, mimo obłęd­nych prze­są­dów tłu­mu, al­bo­wiem na­prze­ciw nie­do­łęż­nych bo­żysz­czów, oto­czo­nych czczą ułu­dą, świet­nych ze­wnętrz­nym bla­skiem a ska­żo­nych w grun­cie, sta­wia wspa­nia­łe go­dło nie­bie­skie­go do­bra i pięk­na; wbrew na­mięt­no­ści sta­wia po­win­ność, wbrew śle­pe­mu lo­so­wi, mą­drość Bożą, wbrew ni­co­ści nie­śmier­tel­ność; al­bo­wiem sama przez się zdol­ną jest za­peł­nić wszel­kie szla­chet­ne po­pę­dy du­cha, pod­no­sząc kor­ną isto­tę, zni­ko­my proch zie­mi, do poj­mo­wa­nia Stwór­cy!

Wśród ogrom­ne­go na­pły­wu któ­ry za­lał sta­ro­żyt­ną, Romę, z łona zwa­lisk i gru­zów, po spu­sto­sze­niu od­wiecz­ne­go gro­du, roz­kwi­ta­ją na­ro­dy peł­ne ży­wot­nej siły, usta­wy za­po­wia­da­ją­ce dłu­go­trwa­łą przy­szłość. Wo­dzo­wie ple­mion za­kła­da­ją pań­stwa, po­boż­ni Mis­sy­ona­rze rzu­ca­ją w nie ziar­no oświa­ty; na­ro­dy har­tu­ją siły w wal­ce, duch ludz­ki wy­cho­dzi zwy­cięz­ko z ognio­wej pró­by nie­bez­pie­czeń­stwa. Wpraw­dzie li­te­ra­tu­ra, for­mą i od­da­niem tak świet­na i har­mo­nij­na W mo­wie sta­ro­żyt­nych; w two­rzą­cych się le­d­wie na­rze­czach, wy­da­ła się szorst­ką i nie­okrze­sa­ną; zło­żo­na bo­wiem była z dwóch sprzecz­nych so­bie ży­wio­łów: z go­rącz­ko­we­go wy­czer­pa­nia du­cha, i cho­ro­bli­we­go roz­kła­du ska­żo­nej Romy, i z dzi­kiej a gru­bej ży­wot­no­ści no­wo­pow­sta­ją­cych na­ro­dów. Dłu­go ży­wio­ły te wal­czy­ły z sobą na­wza­jem, na­rzu­ca­jąc ludz­kie­mu du­cho­wi pęta, w któ­rych miał ję­czyć przez wie­ki. Wie­ki te, z nie­słusz­nęm lek­ce­wa­że­niem, zwa­ne śred­nie­mi, były wła­śnie wie­ka­mi tru­dów i usi­ło­wań, oraz bo­le­sne­go przy­go­to­wa­nia do wiel­kich a szczę­śliw­szych prze­zna­czeń. Słu­chaj­my co wy­rzekł o nich słyn­ny fran­cuz­ki kry­tyk (1):

"Do­pó­ki w peł­nej sile ist­nie­je mowa Gre­ków i Rzy­mian, jak­kol­wiek wszyst­ko zresz­tą ule­gło znisz­cze­niu, – w tem – (1) Vil­le­ma­in.

upo­rczy­wem prze­trwa­niu sta­ro­żyt­nych form, mamy głów­ną prze­szko­dę do oce­nie­nia twór­czej sa­mo­dziel­no­ści, zro­dzo­nej wraz z my­ślą chrze­ściań­ska. Póź­niej wszak­zże, gdy sta­re ple­mio­na zni­kły z zie­mi, a ra­czej gdy uto­nę­ły w na­pły­wie zwy­cięz­kich przy­by­szów, gdy się cał­kiem wy­ro­dzi­ły, by­le­by otrzy­mać przy­wi­lej na dal­szy zy­wot, gdy z wza­jem­ne­go star­cia się bar­ba­rzyń­ców po­wsta­ły nowe na­rze­cza; won­czas prze­jaw – ludz­kie­go du­cha oka­zu­je się w ca­łej sile. Ogrom­ne pań­stwo Rzym­skie zmie­nia zu­peł­nie po­stać: nie­znać tam ju zro­ma­ni­zo­wa­nych Gal­lów i Ibe­rów, ale w miej­scu ich po­wsta­ją nowe ple­mio­na, z róź­no­li­tą mową i ob­li­czem. Z owe­go ujed­no­staj­nie­nia po­czę­te­go pod­bo­ja­mi Rzy­mu, któ­re­go we­dług do­mnie­mań do­ko­nać miał chry­sty­anizm, po­wstał na nowo od­męt. Taką jest po­stać ów­cze­sne­go świa­ta, w któ­ry wnik­nąć na­le­ży głę­bo­ko, chcąc roz­po­znać pier­wiast­ki li­te­ra­tu­ry i za­ro­dy jen­ju­szu przy­świe­ca­ją­ce­go głów­nym na­ro­dom eu­ro­pej­skim. "

Roz­wi­ja­jąc je­dy­ną stro­nę tego ob­ra­zu, ze­bra­li­śmy tu wszyst­ko co ob­ja­śnia oby­cza­je, na­rze­cza i pier­wot­ną re­li­gij­ną wia­rę owych dziel­nych ger­mań­skich ple­mion, któ­rych wpływ zmie­nił po­stać Eu­ro­py, i zbie­giem sprzecz­nych wy­pad­ków, wy­dał tak sza­cow­ne owo­ce w prze­cią­gu lat ty­sią­ca, po­cząw­szy od pią­te­go aż do pięt­na­ste­go wie­ku. Jak­kol­wiek czcząc głę­bo­ko Ho­me­ra i Wir­gi­le­go, umie­my oce­niać całą pięk­ność sta­ro­żyt­nych wzo­rów, nie­mniej wy­znać mu­si­my, że li­te­ra­tu­ra sta­ro­żyt­na, za­rów­no jak i spo­łe­czeń­stwo sta­ro­żyt­ne, wy­czer­pa­ne do dna, speł­niw­szy swo­je za­da­nie, tknię­te w ostat­ku ska­ze­niem, po­trze­bo­wa­ły wstrzą­śnie­nia, aby od­zy­skać ży­wot­ną siłę; że wal­ka upo­rczy­wa Pół­no­cy z Po­łu­dniem, tak zgub­na zra­zu, oka­za­ła się w dal­szym po­cho­dzie wie­ków, istot­nie zba­wien­ną, i wpły­nę­ła prze­waż­nie na dal­szy roz­wój cy­wi­li­za­cyi Eu­ro­py.II. CEL­TO­WIE, GER­MA­NIE, SŁO­WIA­NIE.

Sta­ro­żyt­ne po­da­nia Pół­no­cy, któ­re w po­cząt­ko­wych wie­kach na­szej ery sta­nę­ły w prze­ci­wień­stwie świet­nych my­tów Gre­cyi i Rzy­mu, wy­ko­ły­sa­ne zo­staw­szy w lo­do­wa­tej Skan­dy­na­wii, ze­tknę­ły się z sło­wiań­skie­mi na ob­sza­rze zie­mi, któ­ra od Renu do Kar­pat, od Du­na­ju do Bał­ty­ku, w prze­strze­ni za­ro­słej pusz­cza­mi, prze­rżnię­tej rze­ka­mi, roz­cią­ga­jąc się, mia­ła od pół­no­cy gra­ni­cą koń­czy­ny nad­mor­skie, pu­sto i ja­ło­wo wśród pia­sczy­stych ław odło­giem le­żą­ce. Stro­me ska­ły na prze­ciw­nem wy­brze­żu poza mor­skie­mi fa­la­mi ster­cząc, od­po­wia­da­ły dziw­nie przy­ro­dzie tej bez­u­ro­dzaj­nej zie­mi.

W owych to oko­li­cach osia­dło ple­mie Ger­ma­nów, peł­ne dziel­no­ści i siły, po­sta­wy ro­słej, wło­sów ru­dych, oczu błę­kit­nych a dzi­kich, jak ich opi­su­je Ta­cyt ich wy­mow­ny pa­ne­gi­rzy­sta. Przed nim jesz­cze Ce­zar zwy­cięz­ca Ga­lii, ozna­czył ich te­miż sa­me­mi ce­chy, a na czte­ry wie­ki wprzód, He­ro­dot W peł­nym ży­cia ob­ra­zie Scy­tów, na wschód Eu­ro­py osia­dłych, rzu­cił­by! pier­wot­ny za­rys ich oby­cza­jów, wy­peł­nio­ny po­tem dziel­nem pió­rem Ta­cy­ta.

Gru­be i szorst­kie oby­cza­je, obok szcze­ro­ści i pro­sto­ty; wia­ra śle­pa ale żywa i głę­bo­ka; wier­ność ludu w do­cho­wa­niu mał­żeń­skich wę­złów obok wie­lo­żeń­stwa ksią­żąt; nie­ogra­ni­czo­na po­wol­ność wo­dzom; na­tchnie­nie po­etycz­ne i bo­ha­ter­skie; go­rą­ce pra­gnie­nie chwa­ły i zwy­cięztw; oto były głów­ne za­le­ty ple­mion bar­ba­rzyń­skich, któ­rych było za­da­niem: trzy­mać w czuj­no­ści po­myśl­no­ścią zmięk­czo­ną Romę, za­po­wia­da­jąc jej ry­chło zło­wiesz­czą, nie­omyl­ną, a ostat­nią go­dzi­nę.

Ta­cyt któ­ry zda się czy­tać pro­ro­czym du­chem nie­chyb­ny wy­rok wy­pięt­no­wa­ny już na czo­le zbrod­ni­czej Romy, kre­śli z uczu­ciem ta­jem­nej trwo­gi ob­raz tego nie­zna­ne­go ple­mie­nia. Uwa­ża on Ger­ma­nów za na­ród od­wiecz­nie osia­dły na swej zie­mi. – W rze­czy sa­mej, mówi on, po­mi­ja­jąc już nie­bez­pie­czeń­stwa mor­skiej prze­pra­wy, kto­by my­ślał opusz­czać Wło­chy, Afry­kę lub Azyę, dla ta­kie­go kra­ju?" (1). – Prze­po­mniał znać słyn­ny hi­sto­ryk, że Azya w ogrom­nym swo­im ob­rę­bie za­wie­ra roz­licz­ne stre­fy i roz­ma­ite ple­mio­na. Z jej to wy­żyn uwień­czo­nych pa­smem ol­brzy­mich gór, zwil­żo­nych nur­ta­mi wspa­nia­łych rzek, ze­stą­pi­li w nie­pa­mięt­nych cza­sach pra­oj­ce Gre­ków, Rzy­mian, Cel­tów, Sło­wian, Niem­ców, Li­twi­nów, Fi­nów, na­ko­niec Scy­tów i Sar­ma­tów, nie li­cząc w to wie­lu in­nych lu­dów, w cza­sach hi­sto­rycz­nych… z czę­ści świa­ta, któ­rą pi­smo ś… za ko­leb­kę rodu czło­wie­cze­go po­da­ło, do Eu­ro­py wy­le­głych.

Tak po­mni­ki ję­zy­ko­we jak i ba­da­nia fi­zy­olo­gicz­ne, prze­ko­ny­wa­ją nas, iż Eu­ro­pa od naj­pierw­szych wie­ków za­lud­nio­ną była przez róż­ne zna­ne dziś i nie­zna­ne po­ko­le­nia, któ­re że z Azyi, czy­li jak się wy­ra­żać zwy­kli­śmy, z In­dyi wy­szły, indo-eu­ro­pej­skie­ini na­zy­wa­my po­wszech­nie. Ztam­tąd wy­szedł lud nie­zna­ne­go na­zwi­ska, po któ­rym się żad­na nie po­zo­sta­ła pa­miąt­ka, prócz wy­ra­zów ojca, mat­kę, syna, cór­kę, bra­ta i sio­strę ozna­cza­ją­cych, do­tąd w ję­zy­kach eu­ro­pej­skich pod róż­ną po­sta­cią wy­stę­pu­ją­cych, któ­re, nowo-wę­drow­ne in­do­eu­ro­pej­skie ludy za­staw­szy w Eu­ro­pie, przy­swo­iły so­bie i prze­ka­za­ły mo­wie dzi­siej­szych lu­dów; we wszyst­kich bo­wiem eu­ro­pej­skich ję­zy­kach wy­stę­pu­ją wy­ra­zy owe pod róż­ną po­sta­cią, i mają w nich swój byt aż do obec­nej chwi­li. Te nowo przy­by­łe i na­zwi­ska­mi swe­mi opa­trzo­ne już ludy, szły róż­ne­mi że wscho­du na za­chód dro­ga­mi: jed­ne czy­ni­ły po­chód wodą przez He­le­spont, któ­re dla­te­go Pe­la­zga­mi, ja­ko­by za­morsz­czy­ka­mi (od ne­lay­oz mo­rze) na­zy­wa­no w sta­ro­żyt­no­ści, dru­gie szły lą­dem.

Przez owych to wła­śnie Pe­la­zgów, pierw­sze a do­brze urzą­dzo­ne to­wa­rzy­skie Eu­ro­py spo­łecz­nie, bę­dąc za­ło­żo­ne w Gre­cyi i Wło­szech, mia­ły za są­sia­dów od za­cho­du Cel­tów, od wscho­du Tra­ków. Tak ci jak i tam­ci z Azyi po owych Pe­la­zgach wy­le­gł­szy, sta­nę­li zno­wu w róż­nym sto­sun­ku do – (1) Ta­cyt. Ger­ma­nia 2, 4.

nowo ztam­tąd na­pły­wa­ją­cych lu­dów, to jest do owych Tra­ków i wspól­nej z nimi uży­wa­ją­cych mowy Ge­tów i Da­ków, pra­oj­ców Sło­wian. Gdy z nimi w jed­nej czę­ści da­lej na za­chód za Pe­la­zga­ini po­cią­gnę­li, a w dru­giej po­zo­sta­li nad Du­na­jem rze­cze­ni Tra­ko-Ge­to­wie, wnet po­tom­ko­wie tych­że w dzi­siej­szych Nie­miec wschod­niej i po­łu­dnio­wej, a Włoch pół­noc­nej osie­dle­ni stro­nie, ze­tknę­li się w spo­sób nie­przy­ja­zny z prze­ma­ga­ją­cy­mi tamz'e, za­si­lo­ny­mi pocz­tem Ibe­rów, Cel­ta­mi; ci zaś któ­rzy po­zo­sta­li na miej­scu, do­sta­li się wraz z Li­twi­na­mi pod pa­no­wa­nie Scy­tów i w dłu­gie cza­sy obce zno­si­li jarz­mo. Zrzu­ci­ły go na chwi­lę z sie­bie jed­ne i dru­gie (tra­ko-geto-dako-sło­wiań­skie) ludy, za spra­wą Teu­to­nów tu­dzież Sar­ma­tów, nowo na­pły­wo­wych w dzie­sią­tym po­czcie in­do­eu­ro­pej­skich (po Fi­nach, Gre­kach, Rzy­mia­nach, Cel­tach, Sło­wia­nach, Teu­to­nach, Li­twi­nach, Ibe­rach, Scy­tach) wy­stę­pu­ją­cych lu­dów. Po­nie­waż te ludy nic na owej nie zy­ska­ły prze­mia­nie, al­bo­wiem z ręki jed­ne­go wy­dar­te za­bor­cy, do­sta­ły się pod dru­gie­go wła­dzę, prze­to chwi­lo­we to zrzu­ce­nie z sie­bie ob­ce­go jarz­ma, kła­dąc na karb krót­ko­trwa­łej ich, za pa­no­wa­nia w Ger­ma­nii rze­szy Su­ewów, uzy­ska­nej wol­no­ści, rze­czy­wi­stą ich swo­bo­dy porę upa­tru­ję do­pie­ro w epo­ce za­ło­że­nia państw sło­wiań­skich, o czem się ni­żej w roz­dzia­le XV roz­wo­dzić za­cznę. Tu zaś, trzy­ma­jąc się po­chwy­co­ne­go raz wąt­ku, mam za­miar obznaj­mić czy­tel­ni­ka z owy­mi Teu­to­na­mi, za­my­ślam mu Ger­ma­nią, a w niej rze­szę Swe­wów uka­zać, i obu, tak Ger­ma­nii jak i owej rze­szy sto­su­nek do cy­wi­li­za­cyi Niem­ców i Sło­wian, krót­ko a ja­sno przed­sta­wiw­szy, chcę przy­go­to­wać go do zro­zu­mie­nia tego, co w prze­glą­dzie nie­miec­kiej a sło­wiań­skiej po­ezyi opo­wia­dać będę.

Nie­ma po­wo­du utrzy­my­wać, że nie­jed­no­cze­śnie wy­ro­iły się z Azyi te ludy, od któ­rych po­szli, tak ma­ją­cy być od­tąd dla krót­ko­ści prze­zem­nie na­zy­wa­ni Niem­cy i Sło­wia­nie, gdyż i owszem spół­cze­śnie oba, a po nich do­pie­ro Li­twi­ni tu­dzież Scy­to­wie i Sar­ma­to­wie wy­szli. Po­nie­waż nie­miec­kie po­da­nia, któ­re ze­brał Snor­re Stur­le­son gło­szą, że w zim­nej Szwe­cyi (w głę­bi dzi­siej­szej Ros­syi a daw­ne­go mo­skiew­skie­go pań­stwa) wo­jo­wał nie­gdyś Odin, prze­to wnieść ła­two, że ludy nie­miec­kie­mi na­zy­wa­ne, prze­sie­dla­jąc się lą­dem czy­li przez Kau­kaz do Eu­ro­py, nie szły wprost na za­chód, lecz po­nad rze­ką Woł­gą i Woł­cho­wą do Fin­lan­dyi, a ztąd do dzi­siej­szej Szwe­cyi uda­jąc się, osia­dły w niej i ob­ra­nyc­li so­bie sie­dzib trzy­ma­ły się aż do czwar­te­go przed Chr. wie­ku. Snadź za­stą­piw­szy im dro­gę ów za­gad­ko­wy, z kil­ku wy­ra­zów po so­bie po­zo­sta­wio­nych, pa­mięt­ny lud, zmu­sił osieść w zlo­do­wa­cia­łej Skan­dy­na­wii, zkąd po usu­nię­ciu nie­zna­nym nam spo­so­bem prze­szkód, wy­ro­iło się, przed owym wie­kiem ich naj­dziel­niej­sze, to jest goc­kie ple­mie, i po­nad Bał­ty­kiem z tej stro­ny mo­rza osia­dło. Wte­dy bo­wiem za­stał go tu Pi­te­asz mar­syl­ski że­glarz, i pierw­szy ob­ja­wił świa­tu. Po Go­tach wy­stą­pi­li w pierw­szym przed Chr. wie­ku Teu­to­no­wie, któ­rzy we­spół z Cym­bra­mi, do­tąd wąt­pli­wej na­ro­do­wo­ści bę­dą­cym lu­dem, na Cel­tów i na Rzy­mian na­cie­ra­jąc, za­po­wie­dzie­li przez to dal­sze swe na­pa­dy na kra­je od Renu do Kar­pat, od Bał­ty­ku do Du­na­ju roz­cią­ga­ją­ce się. Za­miesz­ki­wa­ły je róż­nej na­zwy ludy, któ­re ogól­nem, nie­daw­no we­dług Ta­cy­ta po­wsta­łem, Ger­ma­nów mia­nem ozna­czo­no. Lubo do­tąd nie­od­gad­nio­ny jest w swo­jem zna­cze­niu ten wy­raz, pew­ną ato­li jest rze­czą, że nie jest nie­miec­kim ale cel­tyc­kim, że słu­żąc za mia­no wo­jow­ni­ków mas­sie, był zbio­ro­wym, rów­nie jak sta­wia­ne mu na­prze­ciw na­zwi­sko Su­ewów. Oba wy­ra­zy ze­sta­wił ra­zem Ju­liusz Ce­zar, kto­ry pierw­szy z Rzy­mian zwy­cięz­ko prze­kro­czył rze­kę Ren, i po­zna­nych od sie­bie Ger­ma­nów wy­osob­nił od Su­ewów, za­uwa­zżyw­szy to o dru­gich, że w stu po­wia­tach osia­dłą, rol­ni­czo-woj­sko­wą sta­no­wi­li rze­szę. Ja­ki­by to był, czy jed­no­li­ty czy róż­no­li­ty lud? o tem nic nie po­wie­dział. Do­pie­ro Ta­cyt upew­nił nas, że to nie­jest osob­ny na­ród, lecz skła­da się z wie­lu róż­nych od sie­bie ro­dem i na­zwi­ska­mi, lubo się wszy­scy po­wszech­nem imie­niem Su­ewów na­zy­wa­ją; źe z na­ro­dów tych, mają się za naj­daw­niej­szych i naj­zac­niej­szych że wszyst­kich ci, któ­rzy się Sem­no? nami(Ze­mno­na­mi, zie­mi czci­cie­la­mi) na­zy­wa­jąc, miesz­ka­ją w stu po­wia­tach, i czcią bó­stwa Ner­tlius czy­li zie­mi, po­wszech­nej śmier­tel­nych ro­dzi­cy są po­łą­cze­ni z oka­la­ją­ce­mi sie­bie lu­da­mi.

Wi­dać ztąd, że Su­ewo­wie nie byli i byli Ger­ma­na­mi; czy­li że osob­ną dla sie­bie, a zno­wu ogól­ną w sto­sun­ku do resz­ty Ger­ma­nów sta­no­wiąc rze­szę, mie­li zu­peł­ne po­do­bień­stwo do owej Ger­ma­nii, któ­ra się we­dług Egin­har­da (spół­cze­snym był Ka­ro­lo­wi W.) od Renu do Wi­sły, od Du­na­ju do brze­gów pół­noc­ne­go roz­cią­ga­ła mo­rza. Jak w tej, iź tak rze­kę, Ka­ro­lo­wej Ger­ma­nii, róż­nej na­ro­do­wo­ści miesz­ka­ły ludy, tak i w Ta­cy­to­wej prze­by­wa­ła róż­na, ubio­rem i zwy­cza­ja­mi wza­jem­nie wy­osob­nia­ją­ca się lud­ność. Ja­kieś nie­zna­ne nam dziś oko­licz­no­ści zmu­siw­szy Su­ewów do po­łą­cze­nia się w je­den zwią­zek, znie­wo­li­ły ich na­stęp­nie do ze­spo­le­nia się z dru­gim związ­kiem, i do utwo­rze­nia tym spo­so­bem z dwóch związ­ków, jed­ne­go. Gdy więc za Ju­liu­sza Ce­za­ra zwią­zek Su­ewów był dla sie­bie, prze­ciw­nie za Ta­cy­ta, był dla Ger­ma­nii i dla sie­bie: czy­li była wte­dy ta­każ sama Ger­ma­nia, jak za Ka­ro­la W. cza­sów. Za­miesz­ki­wa­ły ją wszyst­kie ludy, któ­re on zhoł­do­wał, lub nad któ­re­mi zwierzch­nią roz­cią­gał wła­dzę, i zno­wu każ­dy z tych lu­dów osob­ną sta­no­wił rze­szę. Jak prze­to w Ta­cy­to­wej Ger­ma­nii sie­dzie­li Cha­to­wie, Tench­te­ro­wie, Bruk­te­ro­wie, do jed­nej na­le­żą­cy rze­szy, a za nimi Su­ewo­wie, dru­giej rze­szy uczest­ni­cy prze­by­wa­li, obie zaś te rze­sze, jed­nę mia­nem ger­mań­skiej na­zy­wa­ją­cą się, sta­no­wi­ły; tak i w Egin­har­do­wej Ger­ma­nii były: Fry­zo­nów, Hes­sów, Sak­so­nów, a obok nich Cze­chów, Po­la­nów (Po­la­ków) i t… p… udziel­ne, i zno­wu, a przy­najm­niej w opi­nii Ka­ro­la Wiel­kie­go, lu­dów tych mnie­ma­ne­go władz­cy, jed­nę po­wszech­ną sta­no­wią­ce, rze­sze.

Cóż zwią­zek Su­ewów i Ger­ma­nów spo­wo­do­wa­ło? Cóż za jed­ni byli owi Sem­no­no­wie, któ­rzy się mie­ni­li być gło­wą pierw­szych? zką­dże ów, z róż­nych od sie­bie ro­dem i na­zwi­ska­mi lu­dów skła­da­ją­cy się, a po­wszech­nem Su­ewów mia­nem na­zy­wa­ją­cy się po­wstał zwią­zek? był­że on tym sa­mym, o któ­rym Ju­liusz Ce­zar i Ta­cyt wspo­mnie­li? Są to py­ta­nia wiel­kiej, i tem więk­szej dla dzie­ła na­sze­go wagi, gdy na nich oprzeć za­my­ślam, co o li­te­ra­tu­rze lu­dów sło­wiań­skich opo­wie­dzieć ni­żej przed­się­wzią­łem. A po­nie­waż od­po­wiedź na nie da­łem już w pi­smach wła­snych po­przed­nio wy­da­nych, prze­to stresz­cza­jąc obec­nie, co się tam­że ob­szer­nie wy­ło­ży­ło, spro­wa­dzam ją do na­stę­pu­ją­ce­go ogól­ni­ka.

Kie­dy na trac­kie i t… p., w dzi­siej­szych Niem­czech jak rze­kłem, miesz­ka­ją­ce ludy, prze­moż­ni orę­żem Cel­to­wie na­cie­rać za­czę­li, wte­dy z nich te, któ­re w stu po­wia­tach sie­dząc jed­no wspól­ne czci­ły bó­stwo, zro­biw­szy z swe­mi są­sia­dy zwią­zek, wspól­ne­mi si­ła­mi od­pie­ra­ły prze­moc. Od czci owe­go bó­stwa zie­mię wy­obra­ża­ją­ce­go (1), Ze­mno­na­mi, ja­ko­by zie­mia­na­mi czy­li zie­mi czci­cie­la­mi, a od sło­wa czy­li wspól­nej so­bie mowy Swe­wa­mi, Swo­wa­mi, ja­ko­by sła­wa­mi, sło­wa­mi (w i ł jed­no ważą w mo­wie sło­wiań­skich lu­dów), może od Go­tów są­sia­dów swych na­zy­wa­ni bę­dąc, wzro­śli w po­tę­gę, gdy się z cza­sem w nowy po­łą­czy­li zwią­zek, przy­braw­szy do swej rze­szy wie­le róż­nych od sie­bie ro­dem i na­zwi­ska­mi lu­dów. Wy­mie­nia­jąc je Ta­cyt wy­li­cza ta­kie, któ­re teu­toń­skie­go, i ta­kie któ­re sło­wiań­skie­go tu­dzież li­tew­skie­go, a może i fiń­skie­kie­go po­cho­dze­nia bę­dąc, mia­ły z owy­mi Su­ewa­mi od­wiecz­ną, lub mo­gły mieć za­ży­łość. Świad­czą bo­wiem o tem pół­noc­ne Sagi, że od nie­pa­mięt­nych cza­sów ob­co­wa­li z Teu­to­na­mi Wa­no­wie czy­li We­ne­do­wie, to jest wła­śnie owe wspól­ne­go sło­wa ludy, na co i hi­sto­rya ję­zy­ków na­pro­wa­dza, uka­zu­jąc wspól­ność mowy sło­wiań­skiej z nie­miec­ką, li­tew­ską, fiń­ską, w za­mierz­chłej sta­ro­żyt­no­ści. Ten nowy zwią­zek z po­wia­tów stu rów­nież skła­da­ją­cy się, wy­stą­pił do wal­ki z Ju­liu­szem Ce­za­rem, obok dru­gie­go związ­ku, kto­ry po­nie­waż się z lu­dów Ger­ma­na­mi od Cel­tów, jak rze­kli­śmy na­zy­wa­nych skła­dał, ger­mań­skim mia­no­wał wódz rzym­ski. Za Ta­cy­ta, oba, swew­ski i ger­mań­ski ze­spo­li­ły się związ­ki tak, iż pierw­szy pod­rzęd­ną, dru­gi głów­ną grał rolę. Dla­te­go też hi­sto­ryk ten, od Ger­ma­nii i Ger­ma­nów za­cząw­szy swe opo­wia­da­nie, przy­stą­pił po nich do Su­ewów, i opi­saw­szy ich, a w opi­sie swym Sem­no­nów rze­szę zno­wu wy­szcze­gól­niw­szy, roz­wiódł się na­stęp­nie nad daw­nem tych­że Sem­no­nów zna­cze­niem, z re­li­gij­no­ści te­raz wy­łącz­nie słyn­nem. Cho­ciaż bo­wiem i wte­dy z stu po­wia­tów skła­da­ła się sem­noń­ska rze­sza, pod­rzęd­ną ona jed­nak­że tak w swew­skiej w szcze­gó­le, – (1) Ner­thus pół­noc­ne bó­stwo, Ni­ördh od Skan­dy­naw­ców zwa­ne, z rodu Wa­nów (Sło­wian)i jak mnie­ma młod­sza Edda, po­cho­dzić ma­ją­ce.

jak ger­mań­skiej w ogó­le, od­gry­wa­ła rolę, bę­dąc maią cząst­ką ca­ło­ści obok in­nych, z trac­kiej, teu­toń­skiej, li­tew­skiej lud­no­ści zło­żo­nych, a rów­nież od­ręb­ne dla sie­bie sta­no­wią­cych rze­sze. Już wte­dy moż­na było prze­wi­dzieć, że je­że­li na­ro­do­wość lu­dów swew­skich w tym nadal sto­sun­ku sta­wać bę­dzie do nie­miec­kiej, w ja­kim po­li­tycz­ne ich zna­cze­nie do ger­mań­skie­go sta­nę­ło, roz­pły­nie się pierw­sza w dru­giej, czy­li że zniem­cze­ją Su­ewy, i na­ro­do­wość swą, aż do imie­nia za­trą. Sta­ło się tak, ale nie zu­peł­nie; do­tąd bo­wiem w na­stęp­cach Ger­ma­nów Ta­cy­to­wych dwa pier­wiast­ki, szwab­ski i nie­miec­ki od­róż­nić moż­na; do­tąd inna jest fi­zy­ono­mią i duch inny, lu­dów dzi­siej­sze po­łu­dnio­we, a pół­noc­ne za­miesz­ku­ją­cych Niem­cy. Rzuć­my okiem i na ten, gdzie­in­dziej od nas do­ty­ka­ny szcze­gół (1), i po­wiedz­my, ja­kie­ko­le­je­lo­su prze­szły te z lu­dów sło­wiań­skie­mi póź­niej na­zy­wa­nych, któ­re zro­biw­szy z sobą zwią­zek, a na­stęp­nie z teu­toń­skie­mi ze­spo­liw­szy się ple­mio­na­mi, sły­nę­ły w Ger­ma­nii pod na­zwą swew­skie­go związ­ku. Leży to w cha­rak­te­rze Niem­ców, że nie lu­bią sie­dzieć – (1) Rzecz tę dla hi­sto­ryi śre­dnio­wie­ko­wej Eu­ro­py na­der waż­ną, ba­dać w Pier­wot­nych dzie­jach Pol­ski i Li­twy prze­zem­nie wy­da­nych, roz­po­cząw­szy, ba­da­łem da­lej w Bi­blio­te­ce War­szaw­skiej z r. 1846 i lat na­stęp­nych, i jesz­cze da­lej w no­wem wy­da­niu Hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich, kto­rą do dru­ku go­tu­ję, ba­dać będę. Tę samą rzecz ba­dał Ka­zi­mierz Szu­le w roz­pra­wie: De ori­gi­ne et se­di­bus ve­te­rum llly­rio­rum, któ­rą ce­lem uzy­ska­nia stop­nia aka­de­mic­kie­go, wy­dzia­ło­wi fi­lo­zo­ficz­ne­mu uni­wer­sy­te­ta wro­cław­skie­go, po­dał. Na ten sam wnio­sek o Swe­wach co ja, wpaść miał w Wied­niu prof. Szem­be­ra w fi­lo­zo­ficz­nych swych nad sło­wiań­skim ję­zy­kiem ba­da­niach; o czem udzie­lił mi ust­nie wia­do­mo­ści w r. 1855 pro­fes­sor pru­ski Wo­cel. Za mną mówi i dzie­ło P. A. Mun­cha, (w Kry­sty­anii r. 4 851 po szwedz­ku ogło­szo­ne, a na ję­zyk nie­miec­ki przez G. F. Claus­sen prze­ło­żo­ne: Die nor­disch ger­ma­ni­schen Völ­ker. Lu­beck 1854), w któ­rem Nort­na­nów czy­li pół­noc­nych, od Ger­ma­nów czy­li po­łu­dnio­wych Niem­ców, od­róż­niw­szy au­tor, ma dru­gich za mie­sza­ni­nę róż­nej na­ro­do­wo­ści lu­dów, i wy­ka­zu­je, jak Ger­ma­no­wie ci, pier­wot­ne in­sty­tu­cye nie­miec­kie u sie­bie prze­two­rzyw­szy, wła­śnie się przez to tak w ży­ciu pu­blicz­nem jak i pry­wat­nem, od wła­ści­wych wy­osob­ni­li Niem­ców.

na miej­scu, lecz włó­czą się po świe­cie, "cho­dząc, " jak ma­wia­ją, "za chle­bem" a prze­ciw­nie mają to so­bie wła­ści­wem Sło­wia­nie, że nie opusz­cza­ją swej zie­mi chy­ba w naj­gwał­tow­niej­szej po­trze­bie, przed nie­przy­ja­cie­lem się chro­niąc. Przy­ro­dze­nie za­miesz­ki­wa­nej od tam­tych, ubo­giej w ży­zną gle­bę zie­mi, da­lej prze­lud­nie­nie kra­ju, na­ko­niec na­łóg, krót­ko mó­wiąc nie­do­god­no­ści, któ­rych nig­dy nie do­zna­wa­li Sło­wia­nie, spra­wi­ły w obu lu­dach tę nie­czu­łość i współ­czu­cie dla ro­dzin­nej zie­mi, któ­rej skut­ków do­zna­li Tra­ko-geto-da­ko­wie schro­niw­szy się do kra­jów, dzi­siej­sze Niem­cy sta­no­wią­cych, przed na­cie­ra­ją­cy­mi na sie­bie na­przód Scy­ta­mi, a na­stęp­nie Sar­ma­ta­mi. Sko­ro się oni raz wda­li z pół­noc­ny­mi, rej w Ger­ma­nii wio­dą­cy­mi Niem­ca­mi, włó­czyć się z nimi mu­sie­li usta­wicz­nie po Ga­lii, Hisz­pa­nii, Por­tu­ga­lii i t… d. Nig­dy ato­li nie opusz­czał swych po­wia­tów lud cały; część tyl­ko szła na wy­chodz­two, resz­ta po­zo­sta­wa­ła w kra­ju, co tez ura­to­wa­ło na­ród od zgu­by, ale nie że wszyst­kiem. Za­trzy­ma­li bo­wiem za­ję­tą przez sie­bie od wie­ków w Ger­ma­nii zie­mię, a utra­ci­li na­ro­do­wość swą, cho­ciaż nie o tyle aze­by się z niej cał­kiem wy­zuć mie­li. Za­po­mi­na­li na­przód ję­zy­ka swoj­skie­go, na­wy­kli do słu­cha­nia mowy prze­wo­dzą­cej w swej rze­szy Niem­ców, aż go zu­peł­nie za­po­mnie­li w epo­ce, któ­rą, prze­cią­giem cza­su ozna­czyć nie­po­dob­na. Na­stęp­nie jako słab­si, po­mia­ta­ni od wła­ści­wych Niem­ców, sta­li się dla nich przed­mio­tem urą­go­wi­ska. Sław, Swaw, Swab, (przez za­mia­nę w na b we­dług wła­sno­ści sło­wiań­skiej mowy) Szwab, staw­szy się po­śmie­wi­skiem, słu­chał od­tąd po­dob­nej, od Niem­ca opo­wia­da­nej o so­bie gad­ki, ja­kiej się do­syć od Po­la­ka na­słu­chał Ma­zur, któ­ry upew­niał o tem każ­de­go co mu chciał wie­rzyć, "że Szwa­bi się śle­po jak psię­ta ro­dzą. "

Bliz­ko się nie­gdyś po­znał że Su­ewem Got, do jed­nej z nim na­le­żąc rze­szy; wszak­że nie do­trzy­mał mu są­siedz­twa: nie lu­biąc bo­wiem sie­dzieć na miej­scu, po­szedł na włó­czę­gę. Po­nie­waż zaś za­stą­pi­li mu od Renu Rzy­mia­nie do Ga­lii dro­gę, prze­to zmu­szo­ny w prze­ciw­ną wę­dro­wać stro­nę, po­szedł w dru­gim po Chr. wie­ku nad Du­naj, gdzie się ze­spo­lił z Ge­tem. Ztąd kro­ni­karz goc­ki Jor­nan­des, w szó­stym ży­ją­cy wie­ku, myl­nie twier­dził "że Goci a Geci byli jed­nej na­ro­do­wo­ści lu­dem, " i na tej za­sa­dzie oparł­szy swe mnie­ma­nia, dzi­siej­si za­wo­ła­nej sła­wy lii­sto­iy­cy jesz­cze myl­niej utrzy­my­wa­li i utrzy­mu­ją "że z Azyi wprost nad Du­naj prze­sie­dliw­szy się Go­to­wie, dali Ge­torn i Da­kom po­czą­tek". Jed­ni z Go­tów ma­jąc na cze­le kró­la imie­niem Er­ma­na­ry­ka pod­bi­li w czwar­tym po Chr. wie­ku Sar­ma­cyc, a dru­dzy ucie­ka­jąc przed Hu­na­mi prze­nie­śli się do Włoch, zkąd do po­łu­dnio­wej Ga­lii, a ztąd zno­wu do Hisz­pa­nii prze­szli. Za­kła­da­li oni wszę­dzie pań­stwa, któ­re się z cza­sem na ostro­goc­kie we Wło­szech i wi­zy­goc­kie w Hisz­pa­nii po­dzie­liw­szy, upa­dły w szó­stym po Chr. wie­ku, przez oręż Ce­sa­rzów bi­zanc­kich i kró­lów Fran­ków.

Po­cho­dze­nia tych Fran­ków nie wy­śle­dzo­no do­tąd do­kład­nie i zna­cze­nia na­zwi­ska ich nie od­gad­nio­no jesz­cze. Do­wie­dzia­no się ato­li z pew­no­ścią o tem, że lud Fran­ków miał że Su­ewa­mi za­ży­łość, z du­cha zaś jego dzie­jów uczy­nio­no wnio­sek, "że miał w prze­zna­cze­niu za­stę­po­wać prze­cho­dom lu­dów że wscho­du na za­chód dro­gę przy uj­ściu Renu do mo­rza, że za­ło­żyw­szy po le­wym tej rze­ki brze­gu pań­stwo, miał po­chło­nąć róż­no­ję­zycz­ne (su­ew­skie, czę­ścią nie­miec­kie a czę­ścią sło­wiań­skie), li­tew­skie, fiń­skie ludy któ­re tu za­stał z daw­nych prze­cho­dów; na­stęp­nie zaś sam w za­mę­cie na­ro­do­wo­ści ich uto­nąć mu­siał, " co się tez speł­ni­ło.

Kie­dy za­ra­zem umil­kło w pół­noc­nej Ger­ma­nii imię Su­ewów że szczę­tem, po­zo­staw­szy za­le­d­wie w na­zwie ma­łe­go Sa­som pod­wład­ne­go ludu, któ­ry się Szwa­ba­mi (Schwa­ben­gau) na­zy­wał, wte­dy wy­stę­po­wać za­czę­ła co­raz gło­śniej na po­łu­dniu i wscho­dzie, sku­pia­jąc się oko­ło gór­ne­go Du­na­ju i nad Re­nem, w Ba­wa­ryi, Szwa­bów rze­sza. Na­to­miast za­czę­ło sły­nąć wpoł­noc­nej Ger­ma­nii imię We­ne­dów, któ­re­go źró­dło­słów do­tąd od­gad­nio­ny nie jest. To pew­na że zna­czył Sło­wian za krań­ca­mi Ta­cy­to­wej miesz­ka­ją­cych Su­ewii, któ­rych te­raz arab­scy zwłasz­cza pi­sa­rze, za jed­no bra­li z Niem­ca­mi. Prze­ciw­nie Niem­cy nie in­a­czej ich jak We­ne­da­mi zo­wiąc, mie­li za Sło­wian. Zro­bio­no za­krój na znisz­cze­nie ich na­ro­do­wo­ści, cze­go spraw­ca­mi byli Sasi, su­ewi­zmu pół­noc­ne­go wy­nisz­czy – cie­le. Ci to Sasi przed Pto­lo­me­uszem (żył w dru­gim po Chr. wie­ku) w Ger­ma­nii nie­wi­dzia­ni, gdy mię­dzy Su­ewa­mi, przez nie­szczę­ścia moc­no sko­ła­ta­ne­mi, osie­dli, mo­gli ła­two w ich… rze­szy swo­ję roz­po­ście­rać wła­dzę, i w krót­kim cza­sie wła­sne w niej do­brze uor­ga­ni­zo­wać rzą­dy: wszyst­ko już bo­wiem do nich przy­go­to­wa­ne zna­leź­li. Ła­two więc wy­tłu­ma­czyć so­bie moż­na przy­czy­nę, nad któ­rą so­bie gło­wę ła­mią dzi­siej­si ucze­ni nie­miec­cy, py­ta­jąc, czem się to sta­ło, że tak pręd­ko pod­ro­śli w siłę owi Sak­so­no­wie, że za­le­d­wie się w Ger­ma­nii po­ka­za­li, wy­stą­pi­li wnet po­tęż­nie? Lecz jak­że nie mie­li być sil­ni, gdy przy­szli na go­to­we, gdy or­ga­ni­za­cyę to­wa­rzy­skiej spo­łecz­no­ści tak w ogó­le Su­ewów, jak w szcze­gó­le Sło­wian przy­swo­ili so­bie, wsparł­szy ją nie­miec­kie­mi in­sty­tu­cy­ami. Jed­nak­że zno­si­ły się jak­kol­wiek Sak­so­nów i We­ne­dów ludy, aż do cza­su Ka­ro­la W., któ­ry na ce­sa­rza za­chod­nio­rzym­skie­go uko­ro­no­wa­ny bę­dąc, gdy chciał we wszyst­kiem Rzy­mian, swych mnie­ma­nych po­przed­ni­ków, po­li­ty­kę na­śla­do­wać, użył szlach­ty sa­skiej do swych wi­do­ków, po­dob­nie jak nie­gdyś Rzy­mia­nie Mar­ko­ma­nów do in­tryg uży­li. Roz­po­czę­te prze­zeń wy­tę­pie­nie nad­ła­bań­skich Sło­wian, pro­wa­dzi­li da­lej jego na­stęp­cy, w czem na­wet, do­brem oma­mie­ni chrze­ściań­stwa, bra­li udział Po­la­cy. Rzecz tę, sze­ro­ce już w roz­pra­wie o Su­ewach opo­wie­dziaw­szy, uci­nam tą uwa­gą, że gdy na­stęp­nie ko­ro­na ce­sar­ska od Fran­ków do Sa­sów, a od nich do Ale­ma­nów prze­szła, wte­dy, ochy­dza­ne przez tych­że Sa­sów i piosn­kę ich śpie­wa­ją­cych Cze­chów i Po­la­ków, imię Szwa­bów prze­szedł­szy w po­śmie­wi­sko, jest niem po dziś, ale z tą róż­ni­cą, że u nas, każ­de­go bez wy­jąt­ku ozna­cza przez urą­go­wi­sko Niem­ca.

Przy­czep­ką Sa­sów są An­glo­sak­so­no­wie i Nor­ma­no­wie. Wy­łusz­cza­jąc po­ło­żo­ne przez oba dla cy­wi­li­za­cyi za­słu­gi, opo­wie­my tez ich dzie­je, któ­re dla­te­go w tem tu opusz­cza­my miej­scu. Za­ro­dy roz­nie­co­nej tak od tych jak i od in­nych Niem­ców i Sło­wian cy­wi­li­za­cyi, mało nie zmar­nia­ły za spra­wą Hu­nów. Ci dali się naj­wię­cej we zna­ki Za­cho­do­wi pod Aty­lą, któ­ry po­przy­jaź­niw­szy się z Sło­wia­na­mi i Li­twi­na­mi, miał przez to za­ży­łość ze Szwa­ba­mi, co po­mni­ki ich poe – zyi (1) stwier­dza­ją. Głów­nem le­go­wi­skiem Hu­nów był dzi­siej­szy Sied­mio­gród, gdzie so­bie siedm obo­zów, gro­da­mi póź­niej na­zy­wa­ją­cych się, przed r. 433 (jest to rok śmier­ci Aty­li) za­ło­ży­li. Na­pa­dli na­przód Hu­no­wie na Er­ma­na­ry­ko­we sar­mac­ko-goc­kie pań­stwa. Reszt­ki w Sar­ma­cyi po­zo­sta­łych Go­tów wy­tę­pił Aty­la w nad­wi­ślań­skich, snadź oko­ło Pi­li­cy le­żą­cych ga­jach. Po­czem po­pro­wa­dziw­szy pod swe­mi sztan­da­ra­mi nie­zli­czo­ne do Ga­lii huf­ce, cof­nął się zno­wu do Wę­gier. Oca­la­ła przez to za­chod­nio­eu­ro­pej­ska cy­wi­li­za­cya, któ­ra, w czem­by się tak od daw­niej­szej czy­li grec­kiej i rzym­skiej, jak now­szej czy­li scy­tyj­skiej, sar­mac­kiej, trac­kiej, gec­kiej, dac­kiej, ger­mań­skiej, róż­ni­ła, wy­ka­zać te­raz na­le­ży, zwłasz­cza, gdy od przed­sta­wie­nia róż­nic tej­że cy­wi­li­za­cyi, za­le­ży od­po­wiedź na py­ta­nie: na czem rze­czy­wi­ście duch sło­wiań­skiej a nie­miec­kiej li­te­ra­tu­ry po­le­gał?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: