Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Odgadnij Kim Jestem. Tom 2 Bez Ciebie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Listopad 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Odgadnij Kim Jestem. Tom 2 Bez Ciebie - ebook

Yanira ma dwadzieścia pięć lat. Nie spotkała jeszcze mężczyzny, który dorównywałby jej temperamentem i ciekawością nowych doznań. Pływa na statku wycieczkowym po Morzu Śródziemnym jako kelnerka. Wieczorami śpiewa dla gości. Przystojny Dylan jest marynarzem na tym statku…

Zmysłowa gra między nimi zmienia się w szaloną, namiętną miłość. Yanira ciągle jednak nie wie, kim jest mężczyzna, którego kocha. Nie zna jego prawdziwego zawodu, jego przeszłości i przyszłości. Co będzie, kiedy dowie się prawdy?

Czy los ich rozdzieli, czy się odnajdą? Czy ich pełna, gorąca miłość będzie silniejsza niż ludzka niechęć i zawiść, które potrafią zabić?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-5683-2
Rozmiar pliku: 483 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. Śpiąc z tobą

Powrót na statek jest trudny, zwłaszcza kiedy przed wejściem do portu musimy się rozdzielić, żeby nikt nie zobaczył nas razem. Wiem, że Dylan idzie parę metrów za mną, i jestem niespokojna. Nie widzę go, ale wiem, że na mnie patrzy, i muszę oddychać głęboko i uważać, żeby się nie potknąć. Telefon mi dzwoni. Wiadomość:

„Cudownie się z Tobą spało”.

Odpisuję rozbawiona:

„Z Tobą też, chociaż chrapiesz”.

Uśmiecham się i wyobrażam sobie, że on też się uśmiecha, i znowu dzwoni mój telefon.

„Ledwie wróciliśmy na statek, a ja już za Tobą tęsknię”.

Ale miłooooooo!

„Będę tu dla Ciebie zawsze, kiedy tylko będziesz chciał”, odpisuję.

Odzywa się telefon.

„Zawsze?!”

Śmieję się i odpowiadam:

„Możesz być pewny”.

Telefon znów dzwoni.

„Pragnę znów rozkoszować się tymi sześcioma fazami. Zwłaszcza zabójczą. Hm… Twoje spojrzenie było takie podniecające…”

Parskam śmiechem.

„Twoja zabójcza faza też jest bardzo seksowna. Uwielbiam, kiedy przygryzasz dolną wargę”.

Moja komórka znów dzwoni.

„Jeżeli jeszcze raz mi to powiesz, natychmiast wrócimy do hotelu!”

Nasza gra mnie bawi, rozpala, ale w końcu odpisuję:

„Teraz muszę się zająć pracą”.

Jestem zachwycona tym, że czuję go tak blisko, chociaż dzieli nas kilka metrów. Spędziłam najlepsze dwadzieścia cztery godziny mojego życia. Dylan jest spełnieniem moich marzeń, jest nawet romantyczny! Komórka znów się odzywa.

„Mój tata zawsze opowiada, że matkę ujął słowami: »Luisa, nie cierpię patrzeć, jak odchodzisz, ale uwielbiam patrzeć, jak idziesz«. Jak twierdzi, uwielbiał się przyglądać, jak chodzi”.

Parskam śmiechem i zaskakuje mnie to, że wyjawia mi coś tak intymnego na temat swoich rodziców. Chcę się odwrócić, ale nie powinnam. Powstrzymuję się i piszę:

„Mój tata mówi, że zakochał się w mojej matce, kiedy mu powiedziała: »Ty blady Holendrze, wracaj do swojego kraju«. Twierdzi, że tego dnia zrozumiał, że jest kobietą jego życia”.

Wyobrażam sobie, że Dylan się uśmiecha. Docieram na przystań i wpadam na Coral, która chwyta mnie za rękę.

– Jak tam, Zakochciuszku? – szepcze.

Nie jestem w stanie się nie odwrócić, widzę Dylana zaledwie kilka metrów od nas. Przechodzi obok mnie, dyskretnie muska mnie w pasie, a ja wdycham jego zapach. Uwielbiam go. Podnieca mnie. Kiedy się oddala, spoglądam na przyjaciółkę.

– Było niesamowicie – odpowiadam.

Wchodzimy na pokład, każdy wraca do swoich obowiązków, a ja przez kilka godzin nie robię nic, tylko myślę o nim. Jedynie o nim. Po południu na próbie z orkiestrą proszę, żebyśmy do wieczornego repertuaru włączyli melodię, na którą od razu się zgadzają. Po skończonej próbie, kiedy wychodzę na pokład, żeby pójść do mojej kajuty, słyszę, że ktoś mnie woła.

Odwracam się i widzę Tony’ego, a trochę dalej paru innych mężczyzn w garniturach. Oj, świeże mięcho! Podchodzę szybko z uśmiechem.

– Jak ci minął wolny dzień? – pyta Tony. – Nie kłam, bo wczoraj o ciebie pytałem i jeden z twoich kolegów powiedział, że poszłaś z Coral.

Uśmiecham się i nie wyprowadzam go z błędu.

– Świetnie. Marsylia jest piękna – odpowiadam.

– Co widziałaś?

Nieźle… nieźle… nieźle… Ma mnie!

Prawdę mówiąc, widziałam tylko piękny pokój i wspaniałego mężczyznę, ale nie mam zamiaru opowiadać mu, dlaczego nie zwiedziłam miasta.

– To i owo – mówię. – To, co dla miasta charakterystyczne, ale jeżeli chodzi o nazwy ulic, zabytków i tak dalej, jestem bardzo kiepska – dodaję.

Rozmawiamy przez chwilę.

– A właśnie, w Marsylii dołączył do nas mój brat – oznajmia nagle Tony. – Chodź, chcę ci go przedstawić.

Mina mi rzednie.

Jeszcze pamiętam miłe słówka, którymi zasypałam go przez telefon, i te, które on powiedział mi, ale nie mam dokąd uciec. Podchodzimy do grupy mężczyzn w garniturach. Widzę, że jeden z nich opiera się o burtę i patrzy w morze. Jest wysoki, ma ciemne włosy i ciemny garnitur.

– Omar! – woła go Tony.

Kiedy się odwraca, okazuje się, że wygląda zupełnie inaczej, niż myślałam. Byłam przekonana, że jest mężczyzną w starszym wieku, a tymczasem mam przed sobą czterdziestoparolatka, bardzo, ale to bardzo atrakcyjnego. W odróżnieniu od Tony’ego, który ma jasne oczy, ten ma orzechowe. Przez kilka chwil przyglądamy się sobie z zaciekawieniem.

– Kim jest ta piękna dama? – pyta w końcu szorstkim głosem.

Dama?

Ależ on rycerski!

– To Yanira – odpowiada Tony. – Z tego, co wiem, nie byłeś dla niej zbyt miły w Barcelonie.

Zaczynam się dusić.

Pamiętam, że nazwałam go pajacem, i powiedziałam mu najgorsze rzeczy. Nie sądzę, że o tym zapomniał, ale wbrew wszelkim oczekiwaniom chwyta mnie za rękę i całuje mnie w dłoń.

– Bardzo mi przykro, że byłem dla ciebie taki niemiły – szepcze. – Wyżyłem się na tobie i…

– Nic się nie stało – przerywam mu, żeby go zbyć.

– Mam nadzieję, że pozwolisz, żebym zrobił dla ciebie coś, co zmieni złe wrażenie, jakie na tobie wywarłem.

Moja ręka cały czas znajduje się w jego dłoniach, a ja nie wiem, co powiedzieć.

– Yanira śpiewa w orkiestrze na statku – wyjaśnia Tony. – Świetnie jej to wychodzi.

Omar kiwa głową. Mierzy mnie wzrokiem, a potem pochyla się lekko, żeby znaleźć się na mojej wysokości.

– Jaką muzykę śpiewasz? – pyta.

– Wszystkiego po trochu – odpowiadam, lekko speszona. – Śpiewając z orkiestrą, trzeba się odnaleźć w szerokim repertuarze.

Uśmiecha się i w tej chwili Tony’ego woła Tito, a my zostajemy sami. Przez kilka sekund milczymy, aż w końcu odzywa się on.

– Yanira, chciałbym, żebyś zmieniła o mnie zdanie.

– Naprawdę nic się nie stało – mówię. – Rozumiem, że się martwiłeś. Mówiłam ci, że ja też mam braci, i przez nich czasami musiałam robić rzeczy, które nie bardzo mi się podobają.

Omar się uśmiecha, a ja odwzajemniam uśmiech. Rozmawiamy przez kilka minut, głównie o statku i morzu. Czuję, że mnie słucha, że jest na mnie skupiony i to mi się podoba. W końcu spoglądam na zegarek.

– Przepraszam, muszę cię zostawić – mówię szybko, widząc, która godzina. – Za godzinę zaczynam pracę, a jeszcze nie jadałam kolacji i się nie umalowałam.

– Malujesz się? Ty się malujesz?

Ucieszona komplementem, odpowiadam, oddalając się:

– Możesz wierzyć lub nie, z makijażem sporo zyskuję.

Widzę, że się uśmiecha, a ja ruszam biegiem w stronę kajuty. Śpieszę się. Pod kajutą zastaję Dylana. Nie ma wesołej miny. Przeciwnie, wygląda, jakby był zły. Rozgląda się na boki.

– Otwieraj i wejdźmy, zanim ktoś nas zobaczy – mówi.

W kajucie rzucam mu się w ramiona, chcąc go pocałować, ale odsuwa mnie od siebie obcesowo.

– Dlaczego rozmawiałaś z tym facetem? – pyta.

Wiem, o kogo mu chodzi.

– To brat Tony’ego. Wsiadł na statek w Marsylii i… – odpowiadam.

– Trzymaj się od niego z daleka, jasne?

– Chwileczkę, co się z tobą dzieje, kochanie? – pytam, słysząc jego głos i widząc obrażoną minę i wściekłość.

Dylan nie ma jak się ruszyć. Kajuta jest tak mała, że gdyby się poruszył, uderzyłby się o coś.

– Masz się trzymać od niego z daleka – powtarza.

– Na miłość boską! – protestuję. – Związaliśmy się ze sobą, ale nie traktuj tak dosłownie tego, że jestem twoja, bo jestem osobą bardzo towarzyską i lubię rozmawiać ze wszystkimi, jasne?

– Co takiego?!

– To, co słyszałeś, Dylan. Proszę cię, nie rozwalmy tego, co mamy.

Mój śniady mężczyzna patrzy na mnie. Jego spojrzenie krzyczy do mnie, ale nie jestem w stanie dociec, co chce mi powiedzieć. Oddycha głęboko i nabiera powietrza do płuc. Nic nie mówi, aż w końcu go obejmuję.

– Podobasz mi się, ja ci się podobam i między nami jest dobrze – szepczę. – Nie potrzebuję nikogo więcej. Tylko ciebie, zrozumiałeś?

Kiwa głową i widzę, że z jego ramion ustępuje napięcie. Chyba dociera do niego to, co mówię. Całuje mnie.

– Otwórz drzwi i wyjrzyj, czy nikogo nie ma – mówi. – Muszę wracać do pracy.

Robię to, o co mnie prosi, nie widzę zagrożenia, więc daję mu znać, a on wychodzi, całując mnie przelotnie. Uśmiecham się, chociaż martwi mnie jego niepokój.2. Wśród wspomnień

Mijają trzy dni, a Dylan jest w coraz gorszym humorze. Wszystko go denerwuje. Nie zdarza się, żebyśmy się widzieli i nie kończyło się to kłótnią, chociaż przyznaję, że on wybucha prędzej niż ja. Eksploduje jak bomba, ale po chwili zapomina o tym i kocha się ze mną namiętnie i czule. Jestem skołowana, bo ja, jeżeli się wściekam, to na dobre. Czasami odnoszę wrażenie, że jest coś, co nie pozwala mu żyć. Nie mówi mi o tym, a dopóki tego nie zrobi, nie jestem w stanie mu pomóc. Chociaż chcę. Próbuję podpytywać go o jego życie, ale zamyka się w sobie. Nie ma szans przebić się przez jego twardy pancerz. Tego wieczoru na statku odbywa się białe przyjęcie. Wszyscy jesteśmy ubrani na biało, pracownicy, załoga i pasażerowie. Chcąc wywołać uśmiech na twarzy mojego przystojniaka, wysyłam mu wiadomość na komórkę.

„Przyjdź mnie zobaczyć o 23.30. Piosenka, którą zaśpiewam, jest dla Ciebie”.

Przez godzinę śpiewam z orkiestrą i zespołem. Świetnie się bawimy. Śmiejemy się, tańczymy, ludzie są zachwyceni. Za pięć wpół do dwunastej, kiedy widzę wchodzącego Dylana, uśmiecham się. Nie zawiódł mnie. Przychodzi posłuchać piosenki, którą mu dedykuję. Piosenka, którą śpiewa Berta, kończy się parę minut później i po oklaskach publiczności rozbrzmiewają pierwsze akordy utworu, który mam śpiewać ja. Światła gasną, a na mnie skupia się blask reflektora. Zaczynam poruszać biodrami w zmysłowym rytmie.

Zamykam oczy, kiedy wyobrażam sobie Dylana trzymającego mnie w pasie, i zaczynam śpiewać Sabor sabor Rosario Flores. Piosenka jest połączeniem bossa novy, flamenco i popu. Uwielbiam ją i zawsze, kiedy ją śpiewam, staram się robić to artystycznie, zmysłowo.

Poruszam biodrami i dłońmi, śpiewając, a ludzie tańczą przytuleni. Daję się ponieść melodii, czuję spojrzenie mojego ukochanego i wyobrażam sobie, że całuję jego słodką skórę, a on obsypuje pocałunkami całe moje ciało.

Światło zaczyna zalewać salę balową w miarę, jak muzyka przybiera na intensywności, a ja się uśmiecham, widząc mojego chłopaka, który przygląda mi się zachwycony, skupiając wzrok na ruchach mojego ciała, kiedy z głośników rozlega się mój głos. Chcę, żeby poczuł się tak, jakbym mimo odległości się z nim kochała, i po jego minie widzę, że tak właśnie się czuje. Jestem zachwycona i podniecona.

Nasze oczy spotykają się na ułamek sekundy i widzę, że kąciki jego warg się unoszą. Uśmiecha się. Podoba mu się ta piosenka. Rozumie przekaz. Wie, że śpiewam ją dla niego, i dla nas obojga wiele to znaczy.

Jestem szczęśliwa! Uśmiechnął się!

Przesuwam dłonie w górę, dotykam włosów i też się uśmiecham. Poruszam biodrami i ramionami w rytm muzyki i rozkoszuję się doznaniem, które wywołują we mnie Dylan i piosenka.

Kiedy kończę, zostaję nagrodzona oklaskami. To zapłata za moją pracę. Spoglądam w stronę, gdzie stoi mężczyzna, w którym jestem szaleńczo zakochana, ale już go nie ma. Co się stało z moim ukochanym?

Kiedy robimy pierwszą przerwę na odpoczynek, Omar, brat Tony’ego, podchodzi do mnie i podaje mi wodę. Jest drobiazgowy.

– Masz niesamowity głos, Yanira.

– Dziękuję – mówię z uśmiechem.

– Zawsze występowałaś na statkach?

– Nie. To mój pierwszy raz. W zasadzie pracuję w hotelach.

– Masz nagrane jakieś demo?

Rozśmiesza mnie. Nigdy nie było mnie na to stać.

– Nie – odpowiadam.

Kiwa głową.

– Mam w Los Angeles przyjaciół, którzy są producentami muzycznymi, i chyba byliby zadowoleni, gdyby cię posłuchali – wyjaśnia, wprawiając mnie w osłupienie. – Po powrocie z nimi porozmawiam. Byłabyś zainteresowana?

Mój Booooooożeeeee…

Producenci muzyczni?

Jak mogłabym nie być zainteresowana? Uśmiecham się i zadowolona mówię mu, że tak. Przesłuchanie przez kogoś z przemysłu muzycznego byłoby dla mnie wielką szansą.

– Byłabym ci bardzo wdzięczna, Omar. Bez względu na wynik.

Omar się uśmiecha i oboje wychodzimy na pokład, żeby rozmawiać dalej. Jestem świadoma tego, że jeżeli zobaczy mnie Dylan, będzie zły. Ostatnio jest w takim nastroju, że złości się, kiedy widzi, że ktokolwiek przy mnie oddycha. Ale rozmowa z Omarem mnie interesuje i powinien to zrozumieć, czy mu się to podoba, czy nie. Przez chwilę rozmawiamy o muzyce. Mało nie padnę z wrażenia, kiedy mówi, że zna producentów Ricky’ego Martina, Marca Anthony’ego i Seala.

Zbieram szczękę z podłogi. Sam fakt, że wspomniał tych idoli, wywołuje u mnie zdenerwowanie – przebiega mnie dreszcz od stóp do głów i dostaję gęsiej skórki. Omar, kiedy to widzi, zdejmuje białą marynarkę i szarmancko zarzuca mi ją na ramiona.

– Lepiej?

Kiwam głową.

– Tak, dziękuję – odpowiadam.

Przez kilka sekund patrzymy na siebie w milczeniu. Jego spojrzenie mnie niepokoi i kogoś mi przypomina.

W tej chwili, nie wiadomo skąd, pojawia się Dylan i rzuca się na niego. Daje mu parę ciosów, a ja zaczynam krzyczeć przerażona. Omar nie stoi z założonymi rękami i zaczynają okładać się bez litości.

Na szczęście szybko zjawia się kilku pasażerów, a za nimi Tito i Tony, którzy, widząc, co się dzieje, stają między nimi i ich rozdzielają. Nie wiem, co robić, jestem zdezorientowana.

– Podejdź do niej jeszcze raz, a przysięgam, że cię zabiję! – krzyczy nagle Dylan jak oszalały.

Kilku pasażerów ich przytrzymuje. Parę chwil później zjawia się Zgred i kierownik Dylana. Cholera… cholera… cholera… Katastrofa gotowa!

Przerażona widzę, że Zgred patrzy na mnie zły i zaczyna domagać się ode mnie wyjaśnień. Nie wiem, co powiedzieć. Dylan się nie odzywa, patrzy tylko na Omara z nienawiścią, a wszyscy komentują sytuację. Nagle widzę, że kierownik Dylana wymienia z nim parę zdań, chwyta Zgreda za łokieć i go od nas odciąga. Na szczęście!

Chwilę później Tito prosi gapiów, żeby się rozeszli. Przedstawienie skończone. Jestem oszołomiona. Co się stało? Zostajemy tylko Omar, Tony, Dylan, Tito i ja. Patrzę na nich zdezorientowana. Nie wiem, co robić!

Czuję się winna, że doprowadziłam do tej sytuacji. Dylan, z zakrwawioną wargą, nie chce się uspokoić. Co rusz klnie i krzyczy na Omara, że sam tego chciał.

Jego zaborczość mnie przeraża. Wyraża się o mnie przy innych w taki sposób, jakbym była jego całkowitą własnością, której nie można tknąć. Nie. Zdecydowanie nie podoba mi się to, co słyszę. Nagle dociera do mnie, że jestem dla nich niewidzialna. Kłócą się po angielsku i po hiszpańsku i chociaż rozumiem oba języki, muszę się wysilać, żeby zrozumieć coś z ich rozemocjonowanych krzyków.

– Myślałeś, że cię nie znajdę? – Słyszę w końcu głos Omara.

– Idź do diabła, Omar… Mówiłem ci, żebyś mnie zostawił w spokoju.

Marszczę brwi. Znają się?

Ale jak to? Jak to możliwe, że się znają?!

– Ja mu nie powiedziałem – oznajmia Tony. – Tito też nie. Przysięgam, Dylan.

Mój przystojniak z dzikim błyskiem w oku oblizuje krew, którą ma na wardze. Odpowiada ze złowrogą miną:

– Wierzę ci, Tony, nie martw się. Ale zrób coś dla mnie, zejdźcie mi wszyscy z oczu, i to już. Zwłaszcza on.

Omar parska śmiechem.

– Jesteś dupkiem, Dylan – cedzi.

Święty Boże, nazwał go dupkiem? Nie wiem, co robić.

Niech mi ktoś wytłumaczy, co się tu dzieje!

Tony, który do tej pory milczał, robi krok do przodu.

– Jeżeli ktoś może go skłonić do powrotu do domu, to Tito – mówi. – Na pewno nie ty, Omar.

Dylan rzuca wiązankę, którą unosi wiatr. Patrzę na niego. Chyba mnie nie widzi. Spogląda na Tito i zaczyna krzyczeć, unosząc palec.

– Mówiłem ci tysiąc razy, że nie wrócę do domu!

– Twój ojciec i my wszyscy cię potrzebujemy, Dylan.

Co takiego?! Znają jego ojca?

Chcę się odezwać, ale słowa nie wychodzą mi z ust. Jestem coraz bardziej skołowana. Potrzebuję, żeby ktoś mi wyjaśnił, co się dzieje. Cierpliwość mi się kończy i mam wrażenie, że biorę udział w tasiemcu, który moja babcia Nira oglądałaby z zachwytem.

– Trzeba to w końcu rozwiązać, chłopaki – mówi Tito, a ja jeszcze bardziej nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. – Ta sytuacja trwa już prawie dwa lata. Jeżeli nie przestaniecie, wpędzicie waszego ojca do grobu.

Waszego ojca? Powiedział: waszego ojca?

– Z tatą rozmawiam przez telefon kilka razy w miesiącu, Tito – burczy Dylan.

Omar, słysząc to, odsuwa zakrwawioną chusteczkę, którą trzymał przy nosie.

– To tata nas poprosił, żebyśmy ściągnęli cię z powrotem do domu, idioto! – syczy.

Zaraz… zaraz… coś mnie trafi!

– Ty się do mnie nie odzywaj, Omar… – mówi wściekły Dylan.

Omar kopie z wściekłością plastikowy stolik, który leci na drugą stronę pokładu.

– Wszyscy za tobą tęsknimy, dlatego tu jesteśmy – syczy w końcu.

– Powiedziałem, żebyś się do mnie nie odzywał! – krzyczy Dylan.

Widzę, że mój przystojniak znów chce się na niego rzucić, i próbuję go przytrzymać, ale w tej chwili interweniuje rozsierdzony Tony.

– Kiedy z tym skończycie?! – Spogląda na nich. – Wstyd mi za was – dodaje. – Jesteśmy braćmi. Jesteśmy braćmi, do cholery!

O Boże, słabo mi. Czuję, że lada moment padnę jak długa.

Wypuszczam Dylana i siadam na leżaku, bo inaczej, przysięgam, że zemdleję. Do Dylana nagle dociera, że tu jestem i wszystkiego słucham.

– Przyrodnimi braćmi – uściśla.

Zapada cisza.

Nie słychać nic oprócz szumu morskiej bryzy. Dylan i ja patrzymy na siebie bez słowa.

– Gdyby słyszała to moja siostra Luisa, umarłaby z żalu – mówi Tito.

Luisa. Tak chyba miała na imię matka Dylana. W takim razie Tito jest wujem ich wszystkich? Nie jest kochankiem Tony’ego?

Coraz bardziej oszołomiona, prawie nie mogę oddychać. To surrealistyczne.

– Co się z wami stało, chłopaki? – ciągnie Tito. – Wy, Ferrasowie, byliście przykładem rodziny, więzi braterskiej. Aż tak się różnicie, że nie da się tego pogodzić?

– Tak! – krzyczy wściekły Dylan.

Omar wstaje i celuje w niego palcem.

– Jesteś tak pamiętliwy jak ojciec i… – syczy.

Nie może dokończyć zdania, bo Dylan znów się na niego rzuca, chwyta go za klapy i wrzeszczy, zupełnie wyprowadzony z równowagi:

– Zamknij gębę, imbecylu!

Wzdrygam się.

O Boże… O Boże… Coraz mniej z tego rozumiem. Jednak zapominam o sobie, wstaję z leżaka i pomagam Tony’emu i Tito ich rozdzielić.

To nie pora na omdlenia. Dylan mnie przeraża. Widać, że zupełnie stracił panowanie nad sobą. Chcę tylko, żeby się uspokoił. Musi się uspokoić.

W końcu Tito z trudem odciąga Omara i zostajemy tylko Tony, Dylan i ja. Nie jestem w stanie dłużej milczeć.

– To twoi bracia? – pytam ledwie słyszalnym głosem.

– Przyrodni – podkreśla Dylan.

– Bracia od urodzenia. Skończ z tymi bzdurami, Dylan, do cholery – warczy Tony.

Jestem oniemiała. Oszołomiona. Zszokowana.

Dylan wstaje i nie dając mi powiedzieć nic więcej, odchodzi, a ja nie wiem, co robić. Zostaję sam na sam z Tonym.

– Natychmiast mi powiedz, o co w tym wszystkim chodzi – syczę, patrząc mu w oczy.

Siada na jednym z krzeseł i wzdycha. Chwyta się za głowę i się kuli. Robi mi się go żal, podbiegam, żeby go przytulić, a on zaczyna płakać. Trwamy tak kilka minut, aż udaje mi się go uspokoić.

– Moja mama, Rosa, umarła przy moich narodzinach – mówi. – Omar miał wtedy dwa lata. Parę miesięcy później w naszym życiu pojawiła się Luisa. Mój ojciec i ona zakochali się w sobie i pobrali. Kiedy Omar miał cztery lata, a ja dwa, urodził się Dylan. Zawsze byliśmy ze sobą związani, łączyła nas wszystkich mama, mimo ciągłych rozstań z tatą i częstych wyjazdów. A kiedy umarła… wszystko się zawaliło. Mama była… – Wzrusza się. – Uparła się na operację, ale coś poszło źle przy narkozie i…

– Przykro mi, Tony. – Dotykam jego ręki, żeby nie mówił nic więcej.

On zalewa się łzami.

– Dylan… Jest lekarzem – dodaje, spoglądając na mnie.

– Co takiego?!

– Chirurgiem.

– Chirurgiem?!

– Konkretnie: chirurgiem kardiologiem.

Widząc moje zaskoczenie, Tony kiwa głową.

– Mężczyzna, którego poznałaś jako pracownika obsługi statku, który maluje burty, naprawia prysznice, wymienia żarówki, to doktor Dylan Ferrasa. Jeden z najbardziej znanych kardiologów w Los Angeles. Był w podróży, kiedy mama zdecydowała się na operację, i Omar obwinia go o jej śmierć bo, nie było go tego dnia przy niej. Wiem, że Dylan sam siebie też o to wini.

Zapada pełna napięcia cisza, a ja staram się przyswoić te informacje.

– Mój brat, zrozpaczony po śmierci matki, rzucił wszystko i zniknął – dodaje Tony. – Znalazłem go rok temu na statku na Antarktydzie, ale nie chciał wrócić. Ojciec się starzeje i dla wszystkich byłoby najlepiej, gdyby wrócił do domu, żeby nasze życie mogło wrócić do normalności. Dylan nie powinien czuć się winny czegoś, z czym nie miał nic wspólnego. Omar też to wie, ale są tacy sami i nie potrafią o tym porozmawiać i rozwiązać konfliktu.

Kiwam głową i czuję, że jestem biała jak prześcieradło. Okazuje się, że chłopak, w którym jestem zakochana, który wymienia żarówki na statku i który nazywa mnie kapryśną damą, mówi, że należę do niego, który tańczy ze mną po ciemku i któremu kilka minut temu dedykowałam piosenkę, jest znanym chirurgiem. Nagle, kiedy przypominam sobie, jak o siebie dba i chroni dłonie, zaczynam wszystko rozumieć. W tej chwili zjawia się moja koleżanka Berta, która gani mnie wzrokiem.

– Yanira, na miłość boską, czekamy na ciebie od dziesięciu minut. Co ty robisz?

Występ!

Przez tę całą zadymę zupełnie o nim zapomniałam. Zerkam na Tony’ego, daję mu przelotnego buziaka w policzek.

– Jak skończę śpiewać, poszukam Dylana i z nim porozmawiam – mówię i biegnę za Bertą.

– Ostatnia rzecz, Yanira – dodaje Tony. – To w tej chwili najmniej istotne, ale chcę, żebyś wiedziała, że ani Tito, ani Dylan, ani ja nie jesteśmy gejami.

Te słowa wywołują uśmiech na mojej twarzy. Daję mu buziaka i oddalam się biegiem.

Wchodzę na scenę, rozbrzmiewa muzyka, a ja usiłuję się skupić, ale mi się nie udaje. To, co przed chwilą odkryłam na temat mojego chłopaka, jest tak niewiarygodne, że śpiewam jak automat i po raz pierwszy w życiu to, co robię, nie sprawia mi radości.

Koniec wersji demonstracyjnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: