Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ogniem pisana - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
10 sierpnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ogniem pisana - ebook

Zabójczy finał bestsellerowej trylogii o agencie Nicku Cooperze.

Przez trzydzieści lat ludzkość starała się jakoś współistnieć z obdarzonymi ? jednym procentem populacji ludzi o niezwykłych zdolnościach. Przez trzydzieści lat próbowała zapobiec wyniszczającej wojnie domowej. Bez powodzenia.

Biały Dom to dymiące zgliszcza. Madison Square Garden jest obozem dla internowanych. W stanie Wyoming tysiące bojowników zbrojnej milicji maszerują ku ostatecznej, apokaliptycznej bitwie.

Nick Cooper spędził życie na walce o życie własnych dzieci i przetrwanie kraju. Teraz, gdy świat jest tak bliski katastrofy, musi zaryzykować utratę wszystkiego, co kocha, by stawić czoło arcywrogowi: genialnemu terroryście, który tak głęboko wierzy w swoje ideały, że jest gotów poświęcić dla nich nawet przyszłość rodzaju ludzkiego.

Jeden z naszych najlepszych narratorów” (wg Michaela Connelly’ego) przedstawia epicki finał „historii tak wciągającej, że zapomnicie kupić mleko, podlać rośliny, a nawet jeść. - Gillian Flynn.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8062-740-6
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zatem tak to jest być bogiem.

Jedno spojrzenie na wyciągniętą rękę i już wiem, ile włosków rośnie na grzbiecie mojej dłoni. Wiem też, ile z nich to ciemniejszy, męski zarost, a ile ów ledwie widoczny vellus, włos pierwotny.

A vellus to po łacinie wełna.

Pamiętam tę stronę w Gray’s Anatomy, dzięki której poznałem to słowo. Był na niej także schemat mieszka włosowego. Ale nie tylko to. Pamiętam też teksturę i splot włókien papieru. Blask lampy, która oświetlała tę stronicę. Woń drzewa sandałowego, którą wyczuwałem od dziewczyny siedzącej trzy krzesła dalej. Mogę przywołać te obrazy z doskonałą ostrością, a przecież była to chwila niewarta zapamiętania, a nawet zapomniana. Niemniej jednak odcisnęła swój ślad w grupie komórek mózgowych gdzieś w hipokampie, podobnie jak wszystkie inne chwile i doświadczenia mojego życia. Jeśli zechcę, mogę aktywować te neurony, przeglądać wspomnienia w tę i z powrotem, raz jeszcze przeżywając dawno minione chwile w niezatartych barwach.

Nieistotny dzień w Harvardzie, trzydzieści osiem lat temu.

A konkretniej: trzydzieści osiem lat, cztery miesiące, piętnaście godzin, pięć minut i czterdzieści dwie sekundy temu. Czterdzieści trzy. Czterdzieści cztery.

Opuszczam rękę, wyczuwając napięcie albo rozluźnienie każdego z mięśni uczestniczących w tym ruchu.

Świat atakuje moje zmysły.

Manhattan, róg Czterdziestej Drugiej i Lexington. Samochody, odgłosy z placu budowy, tłumy ludzi-lemingów zimne grudniowe powietrze, melodia Silver Bells Binga Crosby’ego z otwartych drzwi kawiarni, do tego mieszanina woni spalin, falafelu i moczu. Szturm bodźców, nieprzefiltrowanych, przytłaczających.

Jakbym zbiegł ze schodów i trafił w pustkę tam, gdzie spodziewałem się ostatniego stopnia.

Jakbym siedział w fotelu i nagle zorientował się, że to fotel pilota odrzutowego myśliwca pędzącego trzy razy szybciej niż dźwięk.

Jakbym podniósł porzucony kapelusz i dopiero spostrzegł, że tkwi na uciętej głowie.

Panika sprawia, że jestem mokry; panika ogarnia całe moje ciało. Gruczoły dokrewne pompują adrenalinę, źrenice się rozszerzają, zwieracz się spina, palce zaciskają w pięści...

Kontrola.

Równowaga.

Oddech.

Mantra: jesteś doktorem Abrahamem Couzenem. Pierwszym człowiekiem w dziejach, któremu udało się przekroczyć granicę między normalnymi a nienormalnymi. Twoje serum RNA niekodującego radykalnie zmieniło ekspresję genów. Geniuszem byłeś zawsze; teraz jesteś kimś więcej.

Jesteś obdarzonym.

Ludzie płyną wokół mnie, a ja stoję na rogu ulicy i widzę wektor każdego z nich, potrafię przewidzieć, w którym momencie miną się albo zderzą, wiem, kiedy zwolnią, kiedy podrapią się w łokieć, wiem to wszystko, zanim się wydarzy. I mogę, jeśli tylko zechcę, ujrzeć to jako schemat przemieszczeń i sił, jako interaktywną mapę, jako tkaninę, która sama się plecie.

Jakiś mężczyzna szturcha mnie w ramię i przez chwilę mam ochotę skręcić mu kark. Natychmiast wyobrażam sobie, jak bym to zrobił: dłoń na jego podbródku, drugą ręką chwytam za włosy, zapieram się nogą, by zyskać dźwignię, i wykonuję szybki ruch z bioder, by osiągnąć maksymalną siłę.

Ale pozwalam mu żyć.

Mija mnie kobieta i odczytuję jej sekrety ze skulonych ramion, zwisających luźno włosów, które ograniczają jej pole widzenia, z tego, jak wytrzeszcza oczy, wystraszona klaksonem taksówki, z workowatego żakietu, palca bez obrączki i wygodnych butów. Sierść na nogawkach jej spodni pochodzi od trzech różnych kotów; już sobie wyobrażam mieszkanie, w którym żyje samotnie, może przyjechała tu metrem z Brooklynu, ale nie z tej modnej części. Widzę też, że ktoś ją wykorzystywał w dzieciństwie – wujek albo przyjaciel rodziny, nie ojciec – i to właśnie stało się przyczyną izolacji. Niezdrowa, blada cera oraz drżące ręce zdradzają, że wieczorami pije, najpewniej wino, sądząc po stanie zębów. Fryzura wskazuje na zarobki rzędu co najmniej sześćdziesięciu tysięcy dolarów rocznie, ale nie więcej niż osiemdziesięciu, o czym świadczy torebka. Zapewne pracuje w biurze, rzadko ma do czynienia z ludźmi, częściej z liczbami. Prawdopodobnie jest księgową w dużej korporacji.

Zatem tak to jest być bogiem.

Nagle zauważam dwie sprawy. Z nosa leci mi krew. I ktoś mnie obserwuje.

To jakby delikatne mrowienie, coś, co głupcy łączą z pojęciem „zbiorowej nieświadomości”. W rzeczywistości to tylko wskazania moich zmysłów nieprzetworzone przez płat czołowy: zmarszczka cienia, ulotny odblask w szkle, nie do końca wyczuwalne ciepło i dźwięk cudzego ciała, które nagle znalazło się w pobliżu.

Dla mnie te pierwotne bodźce to materiał, który bez trudu analizuję, wyostrzam niczym rozmazany obraz w okularze mikroskopu. Przywołuję pamięć zmysłową ostatnich kilku chwil, badam teksturę tłumu, zapach ludzi, ruchy pojazdów. Wektory sił wiele mi mówią, tak jak zmarszczki na wodzie zdradzają obecność skał pod powierzchnią. Nie mylę się.

Jest ich wielu, są uzbrojeni, przyszli po mnie.

Okrężnym ruchem głowy rozciągam kark i strzelam kostkami palców.

Powinno być ciekawie.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: