Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej A. D. 1760-1767 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2009
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej A. D. 1760-1767 - ebook

Opowieści pana Wita Najrwoja przenoszą nas w czasy schyłku osiemnastego stulecia. Są to trzymające w napięciu powieści o pruskich werbownikach, wojnach, podjazdach, pojedynkach, złoczyńcach, szlachciurach, ale też o alchemikach, zbójcach, rycerzach i pięknych kobietach na tle dziejów chylącej się ku upadkowi Rzeczpospolitej.

Władysław Łoziński, pseudonimy Wojtek ze Smolnicy, Władysław Lubicz (ur. 29 maja 1843 w Oparach pod Samborem, zm. 20 maja 1914 we Lwowie) - polski powieściopisarz i historyk, badacz przeszłości kultury polskiej, sekretarz Ossolineum, kolekcjoner dzieł sztuki.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-009-3
Rozmiar pliku: 980 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DWUNASTY GOŚĆ

Wigilia Bożego Narodzenia!… Piękny to dzień, piękny i radosny dla chrześcijańskiego serca, a tak jakoś dziwnie, uroczyście, przemawia do duszy, że człowiek i płakałby zarazem i radował się: płakał od rzewności i wspomnień, co nie wiedzieć jak i skąd nawałem cisną się do głowy i serca, radował się od wesela i szczerej otuchy, którą to wielkie w chrześcijaństwie święto, pamiątka zmiłowania bożego dla ludzkości, napawa wierzących…

„Chwała Panu na wysokościach a pokój ludziom dobrej woli na ziemi”. Dożyłem i ja pokoju pod resztki żywota mego, który rozmaity bywał, zmienny i w przygody nieskąpy, częściej grzeszny i rozpustny, niżeli stateczny, częściej przykry i twardy, niż szczęśliwy. Człek miał duszę rogatą, więc i rogato mu życie wypadało; przeżyło się lat wiele; bywało się na wozie i pod wozem; jadło się chleb z niejednego pieca, tułało się po rozmaitych kątach i własnej ziemi i obcej, i tam, kędy było potrzeba, i tam, kędy człeka nie posiano; przebyło się opłakane czasy dla miłej tej a biednej ziemi naszej, a teraz czeka się cierpliwie, kiedy Bóg miłosierny pozwoli odpocząć wiekuiście…

Widzę was koło siebie wszystkich, i synów, i wnuków; wiankiem otoczyliście dziadka i nalegacie, aby sięgnął do pamięci swej biednej i opowiedział co z dawnych czasów. „Gadaj, dziadu!” — słuszne to domaganie, bo i czymże stary bogaty, jak nie wspomnieniami długiego żywota? Kiedy taka serdeczna wola wasza, i kiedy radzi słuchacie dawnych dziejów, więc opowiem wam przygodę, która głęboko wpisała się w pamięć moją i, nigdy niezatarta, na dnie serca spoczywa. Wiele się zapomniało, wiele wspomnień zblakło lub całkowicie zginęło w pamięci, ale ten wypadek z mego życia, który teraz usłyszycie, tak żywo mi stoi przed oczyma, jakby się stał wczoraj, jakby się stał dzisiaj, przed chwilą.

I nie dziw, że go dzisiaj właśnie opowiedzieć się zabieram. Wszak to dzisiaj wigilia Bożego Narodzenia, a w dzień ten przygoda moja zawsze mimowolnie z taką siłą na pamięć mi się nasuwa, że daremnie bym próbowało czymś innym pomyśleć i coś innego opowiedzieć. Spożyliśmy już wieczerzę, wesołe kolędy umilkły na chwilę, a skoro po starym zwyczaju przeczuwać chcecie aż do mszy św. pasterskiej, to wysłuchajcież tego ustępu cierpliwie, aby zachował się w kronice naszej rodziny.

Anno Domini 1752 byłem wyrostkiem siedemnastoletnim Rodzice moi, z dobrej szlacheckiej krwi ale nędznej bardzo fortunki, żyli na bardzo skromnej i ubogiej własności. Dworek stary, Bóg wie, jakie jeszcze czasy pamiętający, i szmat ziemi, to całe było mienie, z którego żyć trzeba było uczciwie. Było nas troje rodzeństwa w domu. Ja byłem najstarszy, za mną szedł brat Andrzej, o lat pięć młodszy ode mnie, a za nim najmłodsza siostra, Hania, mająca wówczas lat dziesięć zaledwie, dziecko dobre i śliczne, jak aniołek.

W domu była bieda wielka, i nami, chłopcami, a już to najbardziej mną, frasował się ojciec ustawicznie. Wyrosłem był już, jak młody dąb, wąs się poczynał sypać pod nosem, a w głowie było pusto i ciemno. Umiałem zaledwie czytać i pisać, a poczciwy ksiądz pleban, staruszek bardzo zacny — Panie, świeć nad duszą jego! — trochę mnie w łacinie przećwiczył, bo na owe czasy ani rusz było szlachcicowi bez łaciny. Rosłem, nie wiedzieć na co: duchownemu stanowi oddać się było już za późno, do palestry nie było o czym się aplikować, więc utrapienie było nie lada Jakby na domiar złego, byłem chłopak krnąbrny i narowisty, jak młody źrebak z tabunu, i ani powaga śp. rodzica mego, ani słodkie przestrogi matki uchodzić mnie nie mogły.

Matka moja liczyła zawsze na krewnych, którzy posiadali znaczną fortunę, a najwięcej na wdowę bogatą, swą stryjenkę, panią podczaszynę Żołyńską, ale ta z sukursem wcale się nie spieszyła. Pisywała do niej matka często, uciekała się do jej pomocy w gorzkich aflikcjach niedostatku, prosząc już nie dla siebie, ale dla dzieci o pomoc jakowąś, ale pani podczaszyna wszystkie te prośby nawet responsem honorować nie raczyła. W głowę więc zachodź z wyrostkiem, jak ja! W domu nie wysiedzi niczego, do statutu i pióra niezdatny, a rzemiosła lub pospolitej służby imać się nie pozwala szlachecka kondycja!

Tak stały rzeczy, kiedy rodzice moi po długiej naradzie z sobą przecież coś stanowczego począć ze mną zdecydowali. Ojciec zawołał mnie do siebie i tonem poważnym w takie się ozwał słowa:

– Wicie, przerosłeś już mnie, wąsa jeno co nie widać; jużeś chłop, co się zowie; czas by pomyśleć, co dalej będzie. Po polu na szkapie harcować, z ptaszniczki do wron strzelać i z innymi urwisami na szable się rąbać, to dotąd uchodziło, ale teraz serio pomyśleć trzeba o tem, co waść jeść będziesz i czym żebra szlacheckie okryjesz. W domu pozostać nie możesz, bo waść wiesz, że niema o co się zaczepić i żem chudy pachołek. Dotąd jak było, tak było, ale teraz trzeba się zacząć przegryzać przez życie i forytować do uczciwego stanu. Dam ci list do pani podczaszyny Żołyńskiej; choć dotąd nie była łaskawą dla chudej swej familii, to może, gdy ciebie samego obaczy, krewieństwa pamiętniejszą będzie. Nie żądam w liście żadnej jałmużny dla ciebie, ale sumituję się tylko pani podczaszynie dobrodziejce, aby cię wpływem swoim (bo ma znakomite i możne koligacje) umieściła przy dworze jakiego magnata i pomogła do klamki pańskiej. Jest właśnie dobra okazja w te strony: sąsiad nasz, pan podsędek Orszyński, jedzie w te okolice, przysiędziesz się waść i dalej w świat za wolą bożą!

Jak ojciec chciał, tak się stało. Opatrzono mnie jako tako w drogę: ojciec sprawił mi uczciwy kontusik i żupanik od święta, własny swój pas najlepszy i dość pokaźną szablinę darował, a do tego wszystkiego kilka, Bóg dobry wie, skąd wydobytych, czerwonych dorzucił; matka ukochana postarała się o bieliznę i drobniejsze potrzeby i obdarzyła tem, co największym i najświętszym jest skarbem dziecka, opuszczającego progi domowe — błogosławieństwem swoim serdecznym.

Przy rozstaniu żal trochę serce ścisnął i markotno było na duszy, i byłbym też zapłakał szczerymi łzami, gdybym się nie był wstydził ojca i pana podsędka, na którego wózku tę pierwszą wyprawę w świat boży odbyć miałem. Matka moja, jako mnie miłowała bardzo, łzami mnie swymi oblała, a za jej przewodem i brat, i siostrzyczka Hania od żałości głośno płakali. Coraz bardziej mi serce miękło, i byłbym może także uległ rzewności, osobliwie, gdy mnie moja najmilsza siostrzyczka Hania, drobnymi rączęty ująwszy, z płaczem całowała — ale pan podsędek ruszyć kazał i, nim jedno Ave Maria ujechaliśmy, już mi zniknęły z oczu i strzecha rodzinna, i matka droga, co długo za mną patrzyła, z daleka śląc mi błogosławieństwo.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: