Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Opowiem o niej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 lutego 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Opowiem o niej - ebook

Losy, pragnienia i marzenia o miłości trzech kobiet uwikłane w burzliwą historię Polski. 

Największą miłością Heleny był teatr. Najdotkliwiej przekonała się o tym jej córka. Choć Helena pragnęła stworzyć małej Glorii prawdziwy dom, nie potrafiła być matką. Marzyła o graniu wielkich ról na najświetniejszych scenach, a dziecko było tylko przeszkodą w drodze do sławy. Gloria, odtrącona przez mamę, całą swoją miłość przelała na babcię Różę – silną i kochającą kobietę, która przeżyła dwie wojny i powstanie warszawskie. Pani Róża stała się dla wnuczki najlepszą matką, najbliższą przyjaciółką i mentorką. To właśnie jej ciepłe i mądre słowa były dla dziewczynki otuchą w ciężkich chwilach. Czy jednak rady babci wystarczą, by Gloria odnalazła siebie i swoje szczęście?

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-425-8
Rozmiar pliku: 377 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1955

– Nie pójdę do szkoły, nie chcę! – krzyczała Gloria, zalewając się łzami. – Babuniu, ratuj! – wołała, gdy mama wplatała białe, wykrochmalone wstążki w jej krótkie, płowe warkoczyki.

– Uspokój się nareszcie – skarciła córkę. – Wszystkie dzieci chodzą do szkoły, więc i ty musisz iść – dodała łagodniej, delikatnie głaszcząc dziewczynkę po głowie.

– Ale ja chcę do mojej babuni! – Gloria nie dawała za wygraną. Tupnęła nogą.

– Obiecuję, że zaraz po lekcjach pójdziemy do babci – powiedziała mama. – A teraz bierz tornister i wychodzimy – nakazała zirytowana.

Mała Gloria uczepiła się tej nadziei jak gałęzi bezpiecznego drzewa. Odetchnęła z wyraźną ulgą. Już za kilka godzin spotka się z ukochaną babcią i będzie mogła się wyżalić. Nieco uspokojona, lecz z wyraźnym ociąganiem podniosła z podłogi tornister i otworzyła. Kątem oka zerknęła na białego, pluszowego misia, prezent od babci. Kurczowo zacisnęła piąstkę na zabawce i z opuszczoną głową powlokła się do znienawidzonej szkoły.

Wychowawczyni klasy najwidoczniej minęła się z powołaniem; już drugiego dnia lekcji publicznie wyśmiała imię dziewczynki.

– Gloria1?! A kto ciebie tak nazwał? Może ksiądz? – zadrwiła wielce z siebie zadowolona.

Klasa zawtórowała jej śmiechem. Zakłopotana dziewczynka skuliła się w sobie i zapragnęła z całych sił stać się niewidzialną. Natychmiast! A zawstydziła się jeszcze bardziej, gdy pani Wiesława, wychowawczyni pierwszej A, zaczęła z niej kpić przy całej klasie.

– Księżniczko, podejdź do tablicy – poleciła. – Szybciej! Czy czekasz na powóz? A może jaśnie pani woli karetę? – zachichotała z ironią.

Nauczycielka nie znosiła takich dzieci jak Gloria. Wprawdzie nie mogła tej małej nic zarzucić, jednak niesłychanie drażniła ją babcia dziewczynki. Jej wytworne maniery i wrodzona dystynkcja onieśmielały Wiesławę. Ciemnowłosa dama, zawsze ubrana na czarno i starannie uczesana w gładki kok, przypominała pogrążone w żałobie kobiety z obrazów Grottgera.

Przed wojną moi dziadkowie musieli pracować ponad siły i byli na każde skinienie takich jak ta hrabina, rozpamiętywała rozgoryczona. Usadzę tę smarkulę jeszcze w pierwszej klasie, zapłaci za upokorzenia moich bliskich, obiecała sobie.

Wykrzywiła się złośliwie.

– Siadaj, skoro nic nie umiesz – nakazała zirytowana i pomyślała: Czasy się zmieniły, mała panienko. Mamy równość społeczną. Nastała Polska Ludowa! – Upajała się tym zdaniem, spoglądając na Glorię z pogardą.

Tego jednak dziewczynka wtedy jeszcze nie rozumiała. Siedziała cichutko w drewnianej szkolnej ławce z umieszczonym pośrodku szklanym kałamarzem. Przez nieuwagę zaczepiła go rękawem granatowego fartuszka i rozlała atrament. Czarne krople spływały na podłogę, tworząc coraz większą, błyszczącą kałużę. Wystraszona Gloria przygarbiła się i rozejrzała dookoła. Z ulgą stwierdziła, że nikt w klasie niczego nie zauważył. Zerknęła na pluszowego misia. Drżącą dłonią sięgnęła do tornistra, by wyjąć kanapki. Wcale nie była głodna, ale przecież mamusia obiecała, że zaraz po drugim śniadaniu odbierze ją ze szkoły i pójdą odwiedzić babunię. Nie zdążyła rozwinąć papieru śniadaniowego, gdy usłyszała nieprzyjazny głos nauczycielki.

– Glorio, kanapki zjadamy w czasie długiej przerwy. Ile razy mam powtarzać? – zbeształa dziewczynkę. – Za karę do kąta – dodała ostro.

Gloria posłusznie wstała z ławki i z opuszczoną głową stanęła, tak jak jej nakazano, tyłem do klasy. Łzy kapały jej po policzkach, nerwowo zaciskała piąstki. Wreszcie rozległ się upragniony dzwonek. Popędziła do ławki i złapała tornister, ocierając zapłakane oczy mankietem fartuszka. Po kilku sekundach zbiegała schodami prowadzącymi do szatni. W drzwiach czekała na nią matka.

– Co się znowu stało? – zapytała Helena; w jej głosie słychać było rozdrażnienie.

Dziewczynka zacisnęła usta. Milczała. Nie chciała sprawić mamusi przykrości, wyznając, że po prostu nie daje rady, nie potrafi być taka silna jak ona. Przytuliła się bezradnie do matki i starała się uśmiechnąć. Helena westchnęła zniecierpliwiona i wzięła córkę za rękę. Po dwudziestu minutach jechały trolejbusem do babki. Pani Róża czekała na nie na przystanku.

– Córeczko, przyjadę po ciebie wieczorem – oznajmiła z roztargnieniem Helena. – I bądź grzeczna – upomniała ją półszeptem.

Oddaliła się, nie patrząc na małą. Nie zauważyła, że dziewczynka odprowadza ją smutnym wzrokiem. Helena spieszyła się na próbę do teatru – była aktorką. Pani Róża wzięła wnuczkę za rękę i zaproponowała lody. Gloria z radością klasnęła w dłonie i skierowały się do pobliskiej cukierni. Po kilkunastu minutach miała przed sobą lody śmietankowe w metalowym pucharku. Jej ulubione. Natychmiast świat dookoła wydał jej się bardziej przyjazny. W jednej sekundzie zdecydowała, że jak tylko dorośnie, otworzy lodziarnię i będzie zapraszać koleżanki, których, niestety, ciągle nie miała. Pani Wiesława dostanie wafelki, postanowiła wspaniałomyślnie. Jej marzenia przerwał głos babci.

– Dlaczego nie chcesz chodzić do szkoły, Glorciu? – zapytała pani Róża.

W tym pytaniu nie słychać było cienia nagany. Dziewczynka spojrzała babci w oczy i po chwili wahania szepnęła:

– Później powiem, babuniu.

W odpowiedzi pani Róża uśmiechnęła się łagodnie, lecz jej spojrzenie posmutniało.

– Dobrze, Glorciu, poczekam – odpowiedziała z namysłem.

Zmarszczyła czoło, jakby nad czymś się głęboko zastanawiała, a potem pogłaskała dziewczynkę po policzku. Po zjedzeniu lodów poszły do ogródka jordanowskiego, na plac zabaw. Rozmawiały, śmiały się i dziewczynka poczuła się prawie szczęśliwa. W pewnej chwili zeskoczyła z rozbujanej huśtawki, stanęła przed babcią i bardzo poważnym tonem zapytała:

– Dlaczego tylko ja nazywam się Gloria? To takie głupie imię – dodała zawstydzona.

– Skąd ci to przyszło do głowy? Przecież to piękne imię – zdziwiła się babcia. – Sama je wybrałam – wyjaśniła z dumą.

– Pani w klasie tak powiedziała.

– Co takiego? – Zdumienie pani Róży nie miało granic.

– Tak! Pani jest dla mnie niedobra, wyśmiewa się ze mnie przy dzieciach – odrzekła prawie szeptem dziewczynka. W jej głosie zabrzmiało upokorzenie.

Pani Róża aż przystanęła, wyraźnie wzburzona.

– Dlaczego nic nie powiedziałaś mamie? – spytała.

– Przecież mówiłam, że nienawidzę szkoły – odparła rozżalona dziewczynka, walcząc ze łzami.

Babcia przytuliła ją mocno. Po chwili skręciły w boczną alejkę, zmierzając w kierunku domu.

Trzeba coś z tym zrobić! Koniecznie, zdecydowała pani Róża. Postanowiła następnego ranka wybrać się do szkoły i pomówić z nauczycielką. Zachowanie wychowawczyni jest niedopuszczalne, myślała, starając się nie okazać zdenerwowania. Spojrzała ukradkiem na wnuczkę. Wiedziała, jak sprawić jej radość.

– Zjesz pielmieni, maleńka? – zapytała z uśmiechem.

– Taak! – zawołała dziewczynka. – Przecież to moje ulubione pierożki! – Oblizała się łakomie.

Zapachniało tajemnicą przeszłości. Kiedy rodzinę pani Róży zesłano na Syberię, pielmieni były tam najwspanialszym daniem, opowiadała. Lepili je razem, siadając wokół olbrzymiego, drewnianego stołu, i zamrażali w woreczkach przesypywanych kryształkami lodu i śniegu.

Gloria uwielbiała chwile, kiedy babcia snuła swoje opowieści, wspominając tamte odległe czasy. A robiła tak zawsze, gdy w kuchni w dużym garnku na palniku bulgotał rosół. Dziewczynka przenosiła się wtedy w inną epokę. Nie potrafiła jednak sobie wyobrazić babuni z warkoczykami i umorusaną buzią, chociaż bardzo się starała.

– Zapamiętaj, wnusiu – tłumaczyła jej pani Róża. – Jak już dorośniesz i będziesz miała własny dom, męża i dzieci, najpierw gotuj te pierożki w bulionie. Dopiero po ugotowaniu, już na talerzu, zalej gorącym rosołem, który zrobisz wcześniej. Nie gotuj pielmieni w tym rosole, bo zmętnieje od mąki – pouczała ją. – Jednak najważniejsze jest, żebyś wszystko, co będziesz w życiu robić, robiła z sercem! I nigdy nie wstydź się okazywania uczuć – mówiła z przejęciem.

Te słowa dziewczynka zapamiętała na zawsze...

1 Gloria (łac.) – chwała.1946–1956

Helena, matka Glorii, jako dziecko bawiła się beztrosko, pod opieką guwernantki, w dworku rodziców, Róży i Witolda, w Konstancinie. Przed wrześniem tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku nie wiedziała, co to bieda. Po wojnie stracili cały majątek. Tamtego dnia, kiedy dziewczyna skończyła siedemnaście lat, pani Róża odbyła z nią pamiętną rozmowę.

– Córeczko, musisz poszukać pracy – oznajmiła ze smutkiem. Tylko nie wiem, gdzie ani jak ją znajdziesz, dodała w myślach. – Nie mamy już nic – wyznała półszeptem, bezradnie załamując ręce. – Został mi tylko pierścionek zaręczynowy. – Wskazała na prawą dłoń.

Helena podbiegła do matki, ucałowała ją i objęła wpół.

– Ależ, mamusiu, nie mów tak. Przecież mamy siebie – powiedziała stanowczo. – Damy sobie radę, zobaczysz. – Starała się pocieszyć matkę.

– Córeczko, gdyby twój ojciec żył, gdyby ci z bezpieki go nie wykończyli, jakby był kryminalistą, inaczej potoczyłyby się nasze losy – powiedziała ze smutkiem Róża.

Spojrzały na siebie pełne żalu. Helena przytuliła się do matki.

– Znajdę pracę, na pewno coś znajdę – oświadczyła. – Tylko się nie zamartwiaj, mamo.

– Dziecko moje, ale ty przecież poza śpiewaniem i grą na pianinie nic nie umiesz. – Ja też nie, przyznała w myślach. – Kształciliśmy cię z ojcem, jak w tamtych czasach przystało, na pannę z dobrego domu i...

Helena wpadła jej w słowo.

– Jak to, nic nie umiem? Coś przecież potrafię. A ponadto... – zająknęła się.

– Ponadto co? – Pani Róża spojrzała pytająco na córkę.

– Ja chcę zostać aktorką! – wyrzuciła z siebie jednym tchem Helena.

– Aktorką? – powtórzyła za nią jak echo pani Róża, tonem, który oznaczał porażkę życiową.

– Tak – potwierdziła skwapliwie dziewczyna. – Marzyłam o tym jeszcze w dzieciństwie. Teraz jednak mam nadzieję, że się nie sprzeciwisz, mamo! – zawołała z wypiekami na policzkach.

Pani Róża opadła ciężko na krzesło, oparła łokcie o blat stołu i wyszeptała półgłosem:

– Moje jedyne dziecko aktorką – to straszne!

Po chwili podeszła do okna i otworzyła je szeroko. Oddychała z trudem. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Zamyśliła się nad niedaleką przeszłością i przyszłością, które teraz się zderzyły. Po dłuższej chwili odezwała się na pozór spokojnym tonem:

– To twoje życie, Helenko, i ty jesteś za nie odpowiedzialna. Ja już nic więcej dać ci nie mogę. Jedyne, co nam pozostało z tamtych wspaniałych lat, to cudowne wspomnienia. Jednak wspomnieniami żyć się nie da, one nas nie wykarmią.

Ogarnęło ją przygnębienie. Przez moment Róża poczuła się tak, jakby właśnie wysyłała na ulicę swoją jedyną córkę, by w ten sposób zapewnić sobie i jej materialnie spokojną przyszłość. Targały nią mieszane uczucia. Zawód aktorki kłócił się z wychowaniem, jakie otrzymała, i kojarzył z wędrowną trupą komediantów. Róża bezwiednie wykrzywiła się z niesmakiem.

Helena, jakby czytając w myślach matki, starała się ją przekonać.

– Przecież aktorstwo to wspaniały zawód! Nie ma w nim nic niegodziwego ani niemoralnego – dodała z jawnym wyrzutem, zerkając na nią.

– A nie chciałabyś robić czegoś innego? – spytała pani Róża. – Może poszłabyś na medycynę albo na farmację, jak twój ojciec? Piękne powołanie – starała się ją przekonać.

– Nie! Ja chcę zostać aktorką! – krzyknęła Helena i tupnęła nogą.

Pani Róża nieraz już zdążyła się przekonać, że jej córka jest niezwykle uparta.

Z rozmyślań wyrwał ją poirytowany głos dziewczyny.

– Mamo, czasy się zmieniły. Zrozum to wreszcie. Życie pędzi szybciej od naszych zamierzeń, czy tego pragniemy czy też nie – dodała z determinacją.

– Może i masz rację, Helenko, ale istnieją przecież inne, równie ciekawe zajęcia – próbowała ją przekonać. – I godne mojej córki – dodała gwałtownie.

– Zmieńmy temat, proszę. Ja i tak pozostanę przy swojej decyzji – odpowiedziała Helena tonem, jakim nigdy dotąd nie zwróciła się do matki.

Pani Róża bezradnie opuściła ramiona. Już nic nie mówiła. Miała jednak nikłą nadzieję, że jej ukochana jedynaczka z czasem się opamięta i zmieni decyzję, która zaważy na jej życiu.

Och, gdybyśmy żyły w czasach przedwojennych, ubolewała w duchu, pełna obaw i żalu. Wydalibyśmy Helenkę bogato za mąż i głupoty nie chodziłyby jej po głowie. Gdyby Witold żył, nie dopuściłby do takiego wstydu.

Z tych smutnych myśli wyrwał ją głos córki.

– Mamo, od jutra zacznę szukać pracy, żebyśmy miały z czego żyć. I jak najszybciej przystąpię do matury. Zdam egzaminy, a potem będę się przygotowywać do szkoły teatralnej – oznajmiła kategorycznym tonem. – I uważam ten temat za zamknięty – dodała ze złością.

Co za uparta dziewczyna. Po kim ona odziedziczyła tę cechę?, zastanawiała się Róża.

Zamyśliła się nad losem swoim i córki...

Kilka tygodni później Helena rozpoczęła pracę jako pomoc w gabinecie dentystycznym u syna dawnych znajomych rodziców. Wychodziła rankiem z domu i wracała późnym popołudniem. Uczyła się nocami. Matce serce się ściskało, gdy widziała jej podkrążone z przemęczenia oczy.

Pani Róża od świtu dziergała obrusy z kordonka, a potem sprzedawała w soboty na pobliskim targu. Kupujących było jednak coraz mniej.

Zmienia się moda, stwierdziła przygnębiona.

Pewnego zimowego popołudnia pomyślała, że spróbuje szyć pościel.

Może lepiej się sprzeda i będzie większy zbyt?, zastanawiała się. Tylko skąd zdobyć płótno?

Następnego popołudnia wybrała się do sklepu z materiałami. Podeszła do lady i zapytała z nadzieją:

– Czy dostanę płótno na pościel?

– Nie ma – brzmiała lakoniczna odpowiedź.

– A kiedy można się spodziewać dostawy?

– Nie wiem – odburknęła ekspedientka, z zawiścią lustrując pierścionek na serdecznym palcu klientki.

Pani Róża wstrzymała oddech.

– Podoba się? – spytała wprost.

Młoda kobieta zmrużyła oczy i przytaknęła z lekkim grymasem przypominającym uśmiech. Pani Róża rozejrzała się po sklepie. Upewniwszy się, że są same, nachyliła się nad kontuarem. Po kilku sekundach powiedziała z lekkim wahaniem:

– Chętnie go zostawię w prezencie. – Wbiła w sprzedawczynię znaczące spojrzenie.

– Proszę przyjść pojutrze, po jedenastej. Będzie nowa dostawa – odparła ledwo słyszalnie ekspedientka.

Pani Róża odetchnęła z ulgą.

– Dziękuję – szepnęła.

Lekkim krokiem wróciła do domu, przepełniona nadzieją na lepsze jutro. Zaparzyła sobie filiżankę rumianku, a potem schyliła się do komody, wyjęła ocalały z pożogi wojennej album ze zdjęciami i usiadła z nim na sofie. Przez kilka minut wpatrywała się w zdjęcie ukochanego męża, a później zapaliła świeczkę.

– Witoldzie – szepnęła do zdjęcia. – Powinnam dać tej kobiecie mój zaręczynowy pierścionek? To ostatnia pamiątka po tobie. Uważasz tak samo, jedyny mój? – Jej oczy napełniły się łzami. – Muszę zdobyć materiał, szyć i sprzedawać pościel i obrusy. Nie mogę znieść myśli, że nasza córka ciężko pracuje, że musi szorować spluwaczki w gabinecie syna Jerzego. Pamiętasz go? To ten młodzieniec, któremu uratowałeś życie, wtedy, w czasie łapanki. Och, żebyś ty był tu z nami – szeptała, tuląc do siebie zdjęcie. Załkała cichutko. Po chwili wytarła zapuchnięte od płaczu powieki, ucałowała zdjęcie męża i oświadczyła zdecydowanie:

– Oddam jej ten pierścionek. Kupię materiał i zacznę szyć. – Ze zdumieniem spostrzegła, że w tym samym momencie płomień świeczki zamigotał jaśniej.

Dwa dni później znów poszła do sklepu. Pomimo że przyszła przed dziesiątą, wokół drzwi kłębił się tłum poirytowanych klientów. Róża rozejrzała się, wyraźnie zniechęcona, a potem grzecznie stanęła w kolejce. Spojrzała na zegarek. Jeszcze ponad godzinę do otwarcia sklepu, pomyślała zmartwiona. W tej samej chwili z tyłu rozległ się znajomy głos. Pani Róża odwróciła się gwałtownie. Stała za nią sprzedawczyni, z którą rozmawiała tamtego dnia.

– Proszę iść ze mną – usłyszała jej piskliwy głos.

Pani Róża rzuciła jej pełen wdzięczności uśmiech. Kolejka zawrzała z oburzenia.

– Wszyscy czekamy, aż otworzą! – zawołała któraś z kobiet.

Podniósł się gwar. Ludzie zaczęli się przepychać, tarasując wejście.

– Ta obywatelka od dzisiaj tu pracuje – oświadczyła sprzedawczyni kategorycznym tonem. – Proszę nas przepuścić – dodała stanowczo.

Ludzie rozstąpili się niechętnie, pomrukując z niezadowoleniem. Po kilku minutach obie weszły schodami na zaplecze. Ekspedientka nie omieszkała spojrzeć na dłoń pani Róży. A gdzie pierścionek?, zdawały się mówić jej oczy. Wydęła usta.

– Pierścionek mam w kieszeni płaszcza – szeptem wyjaśniła pani Róża.

Na twarzy kobiety pojawił się wyraz chciwości. Po sekundzie namysłu powiedziała cicho:

– Chodźmy do magazynu.

Pani Róża rozglądała się po półkach, na których leżały bele różnych materiałów. Zapewne znajdowały się tutaj nie od dzisiaj. A na ladach sklepowych pustki. Co za czasy, pomyślała rozgoryczona i upokorzona.

Energicznym krokiem podeszła do jednej z półek i wskazała na płótna. Z kieszeni płaszcza wyjęła drogi jej sercu zaręczynowy pierścionek.

– Niech się dobrze nosi – powiedziała drżącym głosem.

Przygryzła usta do bólu. Ekspedientka rozejrzała się po pomieszczeniu, jednocześnie usiłując wcisnąć pierścionek na serdeczny palec. Obrączka była za ciasna. Pani Róża przestraszyła się, że całe jej poświęcenie na nic.

– Proszę spróbować nosić go na małym palcu jak sygnet, to modne – szybko powiedziała wbrew samej sobie.

Pierścionek pasował idealnie. Nie usłyszała słowa „dziękuję”.

Zapłaciła za materiał i po półgodzinie wyszła tylnymi drzwiami z napisem „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Po drodze minęła nadjeżdżający samochód dostawczy. Niczym bezcenne trofeum dźwigała w przepastnej torbie pokaźny zapas białego płótna. Była umówiona ze sprzedawczynią, że w następnym tygodniu zgłosi się po kolorową bawełnę.

Od tamtego popołudnia Róża całymi dniami szyła na starej maszynie z korbką pościel, którą w soboty sprzedawała na targu. Po pół roku mogła sobie pozwolić na kupno używanej nożnej maszyny firmy Singer. Wypielęgnowane niegdyś dłonie, obecnie pokłute igłą i szpilkami, już nie przypominały o jej pochodzeniu. Ale teraz sprzedawała tyle pościeli, ile tylko zdołała uszyć. Pewnego wieczoru stanowczo oznajmiła córce:

– Helenko, wszystko przemyślałam. Najwyższy czas, żebyś przygotowała się do egzaminów maturalnych i poszła na studia aktorskie.

Helena spojrzała na nią pytająco.

– Posłuchaj mnie, córeczko – ciągnęła Róża. – Od jutra nie będziesz pracować, lecz zajmiesz się wyłącznie nauką. – Położyła nacisk na ostatnie słowo.

– Ależ mamo, nie wystarczy nam pieniędzy na życie – zaoponowała Helena.

– Nie przerywaj, tylko mnie wysłuchaj – skarciła córkę. – Udało mi się odłożyć pewną sumkę. Ostatnimi czasy żyłyśmy wyłącznie z twojej pensji. Było nam ciężko, przyznaję.

Szybkim krokiem podeszła do nocnej szafki i z kłębka owczej wełny wyjęła zwitek banknotów.

– Proszę, córeczko, to dla ciebie – zawołała z radością. – Wydaj je roztropnie. Opłać nimi korepetycje! – nakazała.

– Dziękuję, mamusiu. Jak udało ci się aż tyle zaoszczędzić? – zawołała zdumiona dziewczyna.

Pani Róża milczała. Nie chciała wyjawić córce, że te pieniądze pochodzą z ciężkiej, żmudnej pracy i wielu wyrzeczeń.

Helena podbiegła do matki uszczęśliwiona.

– A więc nie masz już nic przeciwko temu, żebym została aktorką? – upewniła się, zerkając jednocześnie na banknoty, które trzymała w dłoni. Promieniała radością.

Pani Róża popatrzyła na nią ciepło.

– Przemyślałam wszystko raz jeszcze. Skoro to twoje marzenie... Trzeba walczyć o swoje marzenia! Wiesz, ja też kiedyś miałam swoje cichutkie, ukryte pragnienie – dodała onieśmielona.

– Jakie, mamo?

Pani Róża zignorowała pytanie.

– Rodzice mi zabronili – wyjaśniła z ociąganiem.

– A kim chciałaś zostać? – dopytywała Helena zaintrygowana.

– Baletnicą – odparła pełnym emocji głosem.

Helena wybuchnęła głośnym śmiechem. Matka spojrzała na nią z wyrzutem.

– Nie rozumiem, co w tym śmiesznego. – Obruszyła się lekko.

– Przepraszam. Nie chciałam cię urazić, ale nie wyobrażam sobie mojej mamy w roli łabędzia, w baletkach – tłumaczyła dziewczyna.

Pani Róża wyprostowała się z godnością i przygładziła włosy, starannie upięte w kok.

– A dlaczego nie? Przecież ja też kiedyś byłam młodziutka i szczupła jak ty – odparła z nutą urazy.

Po chwili jednak roześmiała się szczerym śmiechem, jakiego Helena nie słyszała u niej od wielu lat.

– Masz rację, moja droga, dzisiaj byłabym groteskowa w tej roli.

Teatralnym gestem wskazała dłonią na obwód biustu i obie jednocześnie wybuchnęły śmiechem, przytulone do siebie.

Wieczorem przed pójściem spać pani Róża jak zwykle zmówiła pacierz i ucałowała zdjęcie męża.

– Dobranoc, mój jedyny, ukochany – szepnęła w przestrzeń.

Po raz pierwszy od wielu lat usnęła spokojnym, głębokim snem.

Mijały tygodnie. Wbrew naleganiom matki Helena nadal chodziła do pracy, lecz tylko na kilka godzin dziennie, a popołudniami uczyła się do egzaminu maturalnego.

Nadeszła wiosna. Wokoło kwitły kasztany, zapachniały bzy. Tamtego dnia szczęśliwa Helena przybiegła do matki, aby podzielić się z nią swoją radością. Zdała maturę! Potem przystąpiła do egzaminów wstępnych do szkoły teatralnej. Została przyjęta.

Ufała, że kiedyś przyjdzie ten upragniony dzień, gdy ukończy studia i otrzyma wreszcie wymarzoną rolę. Rolę Ofelii. Po nocach uczyła się tekstu, po miesiącu znała wszystkie kwestie na pamięć. Wybłagała etat suflerki. Teatr stał się jej pasją. Wieczorami przesiadywała pod schodami sceny, podpowiadając kwestie aktorom, gdy zapominali tekstu.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: