Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Opowieści niezwykłe - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
14,90

Opowieści niezwykłe - ebook

W kolejnej już powieści Aleksandra Janowskiego sensacja goni sensację… z zawrotną szybkością! Hiszpania, Kanada, Polska, Rosja, Szwajcaria, Stany Zjednoczone, przestrzeń kosmiczna… Porwania, okupy, przestępstwa międzynarodowe, oszustwa, przekupstwa, wymuszenia i rozboje, przemyt i przemoc w aferze szpiegowskiej z wysokim brunetem i seksownymi blondynami w przeźroczystym negliżu… w tle. O tej książce dyskutuje się od Lizbony do Władywostoku… i dalej. Autor, jak na niego przystało, „Opowieści niezwykłe” stworzył wyrazistym, bezkompromisowym i interesującym stylem: „Czytałem sobie, jak zawsze, ulubioną gadzinówkę przy porannej kawie i grzankach z dżemem, przyglądając się przy okazji zdjęciom rozebranych w różnym stopniu gwiazd, gwiazdek i podgwiazdek. Nie powiem, stanowiły jakieś urozmaicenie do tytułów w rodzaju ”Niemowlę o dwóch głowach zastrzeliło swoją opiekunkę, nielegalną imigrantkę z Haiti”. Obok zamieszczono wywiad z matką tego utalentowanego dziecka, pobierającą długoletni zasiłek dla bezrobotnych, jej obecnym przyjacielem, nielegalnym imigrantem z Meksyku, oraz babcią w dalekim Santo Domingo -„takie słodkie maleństwo... Nigdy nie płakała, jak ją przewieszałam przez plecy w chuście podczas zbioru truskawek na plantacjach”. Ojciec pociechy - nieznany, to znaczy matka nie potrafiła go wskazać. Nuda”.

Przy lekturze „Opowieści niezwykłych” nuda nam nie grozi!

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-158-3
Rozmiar pliku: 765 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

MIKRO

W wysokiej sali o ścianach z białego marmuru barokowy zegar na kominku dyskretnie wydzwonił godzinę dziewiątą. W otwartych drzwiach ukazał się średniego wzrostu tęgawy brunet o oliwkowej cerze, posiwiałej czuprynie i zmęczonym spojrzeniu. Ciemny garnitur, kontrastujący z białą koszulą, wyglądał tak jakby jego właściciel spędził noc na służbowej kanapce w gabinecie.

Siedzący przy długim, dębowym stole mężczyźni w granatowych mundurach policyjnych wstali, pochylając z szacunkiem głowy. Prefekt spojrzał przelotnie na usłużnie podsuniętą mu przez sekretarza teczkę z papierami, odsunął ją na bok niecierpliwym gestem. Rozpoczął dobrze postawionym głosem nawykłym do wydawania poleceń:

- Dziękuję panom za stawienie się na moje wezwanie. Ubolewam, że stało się to w trybie tak nagłym. Za chwilę panowie zrozumieją powody tej decyzji.

Serdecznie witam zebranych w imieniu Pana Premiera oraz Ministra Administracji Wewnętrznej, którzy zechcieli przysłać na nasze spotkanie swoich przedstawicieli – kontynuował.

Nadzwyczajne okoliczności, proszę panów, wymagają nadzwyczajnych środków. Nie muszę was przekonywać o roli turystyki w naszym pięknym kraju. Mimo potężnego przemysłu ciężkiego i prężnego rolnictwa, wpływy z turystyki zagranicznej pozostają największym źródłem dochodów w budżecie państwa. Niemała jest w tym nasza zasługa, jako że potrafiliśmy zapewnić naszym drogim gościom sprzyjające i bezpieczne warunki do wydawania pieniędzy. „Zadowolony turysta wielokrotny – oto jest nasz cel” - cytuję słowa pana Premiera, które mają stanowić dla nas wskazówkę do działania.

Pan Minister, z kolei, był uprzejmy dobitnie zwrócić moją uwagę na zatrważający fakt, że wpływy z turystyki za ostatni kwartał ubiegłego roku spadły aż o całe trzy procent. Jest to dzwon alarmowy. Nie może stać się dzwonem pogrzebowym. Nie wolno nam w żaden sposób dopuścić do utrwalenia się tej deprymującej tendencji.

Po godnym pożałowania zaginięciu małej Brytyjki Madelaine, co stwierdzam z należytym smutkiem, tysiące rezerwacji w hotelach i motelach nadmorskich zostało skasowanych w ostatniej chwili. Prasa nie szczędzi nam niezasłużonej krytyki, niepotrzebnie podsycając panikarskie nastroje wśród turystów. Restauratorzy i hotelarze codziennie ponoszą niepowetowane straty, moi panowie. Budżety miast się kurczą. Przypomnę, że w dużej części jesteście opłacani z tych właśnie pieniędzy. Oczywiście, wykryjemy sprawców i przywrócimy tak potrzebny spokój. Pan Premier w to nie wątpi. Nie możemy zawieść jego zaufania.

Mamy informacje ze sprawdzonych źródeł, że Brytyjczycy – najliczniejsza grupa naszych gości - masowo przerzucają się na nowe kraje Unii Europejskiej. Chorwacja, Czechy, a ostatnio nawet Polska z tym ich pięknym miastem... Jak mu tam?.. Krakowem – usłużnie podpowiedział asystent – reklamuje się jako gościnne i w pełni bezpieczne państwo turystyki rodzinnej. Bezpieczeństwo – oto jest hasło dnia dzisiejszego. Bezpieczeństwo naszych drogich gości musi być zapewnione.

Wypił łyk kawy z porcelanowej filiżanki z herbem miasta.

- Ratunek leży w waszym ręku, panowie. To wy musicie przywrócić utracone przejściowo zaufanie do naszego przemysłu turystycznego, naszych pięknych plaż, hoteli, moteli i pensjonatów, ich znakomitej, fachowej i przyjaznej obsługi. Dzieci obcokrajowców nie mogą znikać bez śladu. W tym sensie, że nie mogą w ogóle znikać. Taka jest wola Pana Premiera i polecenie służbowe Pana Ministra.

Zgodnie z ich sugestią, powołuję niniejszym Radę Nadzwyczajną do Spraw Turystyki. Jesteście panowie jej członkami. Na czele tego organu postawiono znanego wam wszystkim komisarza Daniela Alejandro. Oczekuje się, że przedstawi jutro rano stosowne wnioski i propozycje działania. Czy są pytania? Nie widzę. Dziękuję panom za uwagę. Oddaję głos panu komisarzowi. Wprowadzi was w niezbędne szczegóły. Dziękuje za uwagę.

Wstał i miarowym krokiem zawodowego żołnierza opuścił pomieszczenie, w towarzystwie asystenta.

***

Komisarz Alejandro musiał być uprzedzony o tej zaszczytnej decyzji, gdyż ani jednym gestem czy mrugnięciem powiek nie zdradził swego zaskoczenia. Podobnie – czterej pozostali. Byli przecież tymi, kogo się przywołuje w chwili nagłej potrzeby. „Strażakami”, w ich własnym żargonie. Przyzwyczaili się do tego swoistego zaszczytu w ciągu długich lat służby. Na swój sposób, byli z tego wątpliwego wyróżnienia nawet dumni. No cóż, najlepiej - w końcu - znają sytuację na powierzonym im terenie. Najwidoczniej władze w stolicy nie radzą sobie z powstałą sytuacją, skoro zwracają się o pomoc.

Zwierzchnicy policji z Costa del Parasol, Vista Mar, Concha Vieja i Monte del Oro. To do ich małych kurortów ciągnęły przed wszystkim rzesze bladolicych i bladoudych Angielek z takim iż mężami i pociechami. Panie spędzały zazwyczaj czas przy basenie, czytając, popijając kawę lub rozmawiając, powierzając dzieci fachowej opiece guwernantek lub niań. Ich małżonkowie zwykle siedzieli przy brydżu lub przyklejali się do ekranów telewizyjnych w czasie, kiedy słynny Real czy Barcelona dawały brutalną lekcję futbolu tym zadufanym w sobie Wyspiarzom. Statystyki wykazywały niezwykły wzrost konsumpcji piwa w takim okresie, co też było dobre dla lokalnego biznesu. A teraz krzywa stromo spada, jak mawia jeden z podwładnych, w cywilu były księgowy.

Nie, większych kłopotów z Brytyjczykami nie było. Skądże znowu. To znaczy, nie wychodziły poza zwykłe ramy drobnych wykroczeń w stanie wskazującym na przegraną potyczkę z cierpkimi miejscowymi winami. Opatrzność, czuwająca widocznie dotychczas nad komisarzami, kierowała poważne sprawy typu morderstwa, wymuszanie, fałszerstwa czy znaczne partie narkotyków do większych skupisk ludzkich, gdzie policja jest lepiej wyposażona do walki z tymi plagami.

Po porwaniu jednak małej Brytyjki Madelaine z moteliku w sennej nadmorskiej wioseczce, co roztrąbiła naraz cała prasa światowa, sytuacja zmieniła się krańcowo. Wszechwidzące oczy samego Pana Premiera i Pana Ministra jak potężne reflektory zwróciły się w kierunku lokalnej służby mundurowej. Już lepiej było by, gdyby naraz niebiosa się rozstąpiły i wielki palec pogroził im stamtąd oskarżycielsko. Skutki byłyby łagodniejsze, zapewne. Gniew Boży przemija przecież. I jest sprawiedliwy.

Z tymi przybyszami zawsze jest kłopot. Nie pilnują swego potomstwa, a potem zwalają winę na biedny – dosłownie – lokalny posterunek w składzie jeden komisarz, jego zastępca i dwóch policjantów. Jeden, dwa, trzy. I wszystko. Koniec. Na końcu tego szeregu już nikt nie stoi.

Prawdę mówiąc, nie było dotychczas potrzeby w liczniejszej obsadzie policyjnej. Zaginiony w tłumie malec odnajdywał sie śpiący pogodnie za piaskownicą ze swoim psem, zagubiony portfel leżał nietknięty przy stoliku pod kontuarem, miejscowa piękność zwracała nadmiar gotówki wyciągniętej z kieszeni jakiegoś podpitego Johna Browna i wszystko wracało do sennej normy. Dało się żyć.

I naraz – tuzin piorunów z jasnego nieba. Natychmiast. Niezwłocznie. Już. Postawić wszystkich na nogi. Przetrząsnąć. Przeszukać. Przeczesać. Zmobilizować wszystkie zasoby. Jakie, pytam? Wykryć. Nie dyskutować, wykonać. Zapobiec. Zameldować. Biegiem.

- Mamy, proszę panów, do naszej dyspozycji wszystkie niezbędne środki. To znaczy, mamy obiecane. Mamy mieć. Wszystko, co będziemy uważali za niezbędne. Zdaniem Pana prefekta, mogą to być helikoptery, czołgi, grupa antyterrorystyczna, komandosi, łodzie pościgowe, specjalne środki łączności. A propos, łącznikiem między nami a Centralą będzie kapitan Torrero - skinął głową w stronę szczupłego, krótko ostrzyżonego, opalonego młodego człowieka w dżinsach i koszulce trykotowej z napisem LOVE siedzącego skromnie w tylnym rzędzie pod olejnym portretem króla w złoconych ramach. Młodzieniec uśmiechnął się przyjaźnie. Szczery uśmiech wilka - odnotowali dla siebie.

W drodze ze stolicy mieliśmy z kapitanem okazję przedyskutować kilka spraw praktycznych, mających bezpośredni związek z powierzonym nam zadaniem. Sądzę, że wszyscy się zgodzimy ze stwierdzeniem, iż niezależnie od przyczyn samego zjawiska porywania nieletnich, co do których opinie się różnią – obszary poszukiwań należy sprowadzić do kręgów związanych z pornografią dziecięcą i pedofilią z jednej strony... -zawiesił głos, popił wody ze szklaneczki... - a czymś znacznie poważniejszym, naszym zdaniem... Wszystkie oczy nagle utkwiły w jego twarzy: „mianowicie... handlem narządami dziecięcymi..”.

Powszechne zdumienie graniczące z niedowierzaniem, prawie fizycznie odczuwalne, odmalowało się na wszystkich twarzach.

- Niestety, – kontynuował komisarz Alejandro – my, zawodowcy mamy do czynienia wyłącznie z mroczną stroną natury ludzkiej. Zaczyna mi się czasami wydawać, iż nie ma ona żadnych ograniczeń w tym względzie. Ale to jest tylko dygresja.

Otrzymałem również zalecenie, by nie zaprzątać sobie głowy działaniami na dużą skalę. Od tego jest stolica. Władze stołeczne i wielkie ośrodki municypalne mają swoje znaczne możliwości, zarówno ludzkie, jaki i finansowe. Oni tam mają obecnie niezbitą pewność, że przestępcy – poza nielicznymi wyjątkami, naturalnie – będą się koncentrować na przypadkach łatwiejszych, na mniejszych ośrodkach, mających otwarty charakter, takich rodzinnych pensjonacikach o rustykalnej atmosferze. Czyli, na naszym terenie.

Proszę, więc panów o przemyślenie sytuacji i przedstawienie mi indywidualnych wniosków na piśmie, dziś jeszcze, powiedzmy, o dziesiątej wieczorem. Jutro rano mam zameldować się u Pana Prefekta z konkretnym planem działania. Nie zatrzymuję panów dłużej.”

***

Siedzieli na tarasie niewielkiego hoteliku przy nabrzeżu, ukryci w głębokim cieniu płóciennej markizy. Jeden z nich, zwrócony tyłem do ulicy, nalał do kieliszka ciemne Chilean Reserve 2008 i pytająco spojrzał na swego kompana. Tamten, w białej koszuli, o śniadej cerze, cienkim wąsiku i kruczych włosach upiętych z tyłu w warkoczyk toreadora, uniósł szkło i powąchał aromatyczny płyn. Posmakował odrobinę. Aprobująco skinął głową.

- Nigdy bym nie sądził, że oni tam potrafią wyprodukować coś tak doskonałego. Gdzie żeś to znalazł?

- Uśmiejesz się, jak ci powiem. Kupiłem okazyjnie na wyprzedaży. Dwie skrzynki. Jedną dla ciebie.

- Dziękuję. Doceniam. Wracając do twojego pytania... W dużych miastach, w każdym hotelu co najmniej jedna trzecia personelu jest na usługach policji. Poczynając od chłopca windowego, poprzez barmanów, kelnerów i na pokojowych kończąc. Do tego dochodzą te wszystkie ich ukryte kamery, prywatni detektywi i inne śmiecie... Zamiar nie jest niewykonalny, ale ryzyko będzie niewspółmiernie wyższe. Po co się niepotrzebnie narażać? Czy nie lepiej zorganizować coś na zapadłej prowincji, gdzie na plaży baraszkują setki tych rozwrzeszczanych bachorów, a ich mamusie gapią się zauroczone w modne żurnale? Dzieciakami opiekują się – teoretycznie tylko - jakieś wynajęte za grosze nieprzytomne studentki. Tam jest łatwiej. O wiele. Przecież jest obojętne, czy taki maluch pochodzi z metropolii czy jakiejś zapadłej wiochy? Chodzi o skutki, prawda?

- Jeszcze trochę? Naprawdę świetne wino. Chyba promocyjna cena... Jak wiesz z praktyki, w tłumie łatwiej się ukryć. W małym miasteczku, natomiast, tkwisz na widoku jak szubienica na rynku.

Partner poruszył się niespokojnie na krześle.

- Oryginalne porównanie, przyznam. Niepozbawione racji... Chyba, że... jesteś tam znany, w sensie pozytywnym... od dawna zakorzeniony... pochodzisz stamtąd... nikt się nie dziwi, że cię widzi... albo...

- Albo co, na przykład?

- Jesteś gościem takiego moteliku... będąc wtedy poza wszelkim podejrzeniem. A najlepiej jeszcze wejść w porozumienie z kimś z personelu.

- Ludzie się zawsze w końcu wygadują. Po co niepotrzebnie się narażać?

- Żywi – owszem, mogą się wygadać... Spod wody nikt jeszcze gęby nie otworzył...

- Rozumiem. Twoje zdrowie - tęgawy mężczyzna, o przerzedzonych, tłustych włosach, z cienkim wąsikiem i niezdrowej bladej cerze uniósł kieliszek. Południowe słońce prawie sięgało zenitu. Chyba czas na sjestę.

***

Przejrzałem notatki panów komisarzy. Z zadowoleniem stwierdzam wysoki poziom profesjonalizmu i kompetencji, jaki panowie wykazali po raz kolejny. Zapewne nie ostatni. Dochodzą panowie do podobnych konkluzji i w związku z tym – do zbieżnych wniosków i propozycji – komisarz Alejandro podniósł do oczu zadrukowana kartkę papieru.

Zgadzam się, że nie możemy polegać wyłącznie na rzeszach płatnych informatorów, jak te wielkie sieci hotelowe z nieograniczonym budżetem. Musimy wobec tego postawić na sprawdzone, staromodne metody, czyli żmudną obserwację, analizę i dedukcję. Można, oczywiście w sposób spektakularny porozstawiać agentów na każdym rogu, ale czy to pomoże na dłuższą metę? Nie, oczywiście. Odstraszy przestępców chwilowo, nic poza tym. Uderzą potem w innym miejscu i czasie. Nie zapobiegniemy ich przyszłym czynom.

Zebrani nie odezwali się nieproszeni. Wiedzieli, ze na dyskusje przyjdzie czas.

- Proszę, więc do jutra wieczór przedłożyć informację, – kto ze znanych nam przestępców z Kartoteki Narodowej, znany z rozbojów, fałszerstw, napadów i rabunków, zamierza zaszczycić nas swoją niepożądaną obecnością lub już pasożytuje na naszym terenie. Lub kontaktuje się z miejscowymi opryszkami – zadecydował prowadzący naradę.

Pan, komisarzu Torres, zechce uruchomić swych agentów w środowisku pedofilskim i rozpowszechnić pogłoski, że pewien podstarzały Brytyjczyk – oni mają pewne predylekcje, prawda? – pilnie zapłaci określoną, dość znaczną sumę za nieletniego chłopczyka. Dziewczynkę też – interesuje się nią pewien niemiecki przemysłowiec, powiedzmy. Zobaczymy, w którym miejscu zadrga nasza pajęczyna.

Kapitan w milczeniu skłonił strzyżona głowę.

- Proszę też posadzić do roboty stażystów ze szkoły policyjnej, by przesiali tysiące pensjonatów, motelików i innych zajazdów na całym wybrzeżu. Mają ustalić, kto z właścicieli ma krewnych – kryminalistów bądź utrzymuje z nimi bliskie kontakty. Oraz jeszcze jedno – mają przejrzeć wszystkie rezerwacje i ustalić, czy do znanych ośrodków rodzinnych wybiera się osoba samotna. Albo bezdzietne pary. Niech ustalą tożsamość, naturalnie. Czego szukamy? Pojedyńczych osób lub całej sieci. Jak ich uchwycimy? Nie wiem jeszcze. Spotykamy się rano, na śniadaniu. Dobranoc. I jeszcze coś. Wyselekcjonujcie mi parę ośrodków z regularnie przyjeżdżającymi Brytyjczykami. Dziękuje panom. Jesteście wolni.

Komisarz wstał dając znak, ze nikogo dłużej nie zatrzymuje

***

- A dokąd najczęściej jeżdżą? - dopytywał się brunet o rzadkich włosach, odsuwając się głębiej w cień.

- Costa del Parasol jest najbardziej oblegane. Rodzinna atmosfera, czysta i ciepła zatoczka, piaszczysta plaża, absolutny spokój. Do najbliższego miasteczka ponad siedem kilometrów. Idylla. W innych miejscowościach albo daleko do cywilizacji albo nie przyjmują dzieci do lat dziesięciu. A tu biorą nawet trzylatków. Po to zatrudniają panienki do opieki. Niby pielęgniarki czy inne wychowawczynie. Idealnie – informował „toreador”.

- Pielęgniarki, powiadasz? A czy któraś z twoich dziewczyn nie jest pielęgniarką?

- Była. Helena. Blondynka z nogami pod szyję. Zerwałem z nią. Chciała koniecznie wyjść za mąż – rozmówca pokręcił głową z rozbawieniem.

- Robiła wrażenie bardzo oddanej – zauważył starszy.

- Tak, to Poleczka. Klasa. Przyjechała tu, bo się obraziła na swój rząd. I walczy o przetrwanie.

- Możesz się z nią jeszcze skontaktować?

- Nic łatwiejszego. Tylko, w jakim celu? – młodszy znieruchomiał na ławce, w cieniu okazałej akacji, z widokiem na malowniczą zatoczkę.

- Dowiesz się. A gdzie ta twoja kuzynka ma ten pensjonat? Jak się nazywa?

- Tuż za miasteczkiem. Tam ziemia była wtedy tańsza, to kupiła. Wzięła kredyt w Banku Rolnym i wybudowała tam pensjonacik. Nazwała go Bristol, by Angole się swojsko czuli. Ona ma już ustaloną klientelę i swoją renomę. Ogłasza się w londyńskiej prasie. Regularnie. Rezerwacje ma na cały rok naprzód. Przyjmuje tylko rodziny lub matki z dziećmi. Ale już ma skompletowany personel i nie potrzebuje nikogo więcej – szczupły wyciągnął z kieszeni białej koszuli paczkę Marlboro. Zaproponował swojemu rozmówcy. Tamten odmówił przeczącym ruchem głowy.

- Jedna z tych opiekunek dziecięcych nieszczęśliwie zwichnie nogę, rozumiesz? Albo pechowo zderzy się z rowerzystą...Zwolnienie lekarskie na tydzień, nie więcej. Czy nie mógłbyś odwiedzić swojej kuzyneczki i sprawdzić listę gości? Niby szukasz swoich znajomych, co mieli przyjechać? A we właściwym czasie polecisz jej tę Polkę...- zakomunikował tęgi bezapelacyjnym tonem.

I tak tam bywam co roku, bo sama mieścina jest przyjemna i kuchnia wspaniała. Ich zupa gaspacho i paelia a la rustica są znane w okolicy. Pływanie jest też dobre. A ryby biorą na goły haczyk, - mówię ci. Musisz kiedyś pojechać – po raz pierwszy w całej rozmowie na pociągłej twarzy „toreadora” zagościł przelotny uśmiech.

***

- Kto rozpocznie, panowie? Komisarz Martinez, proszę – komisarz skinął przyzwalająco ręką, w której ściskał tandetny służbowy długopis.

- Wygląda na to, że otwieranie hoteli w renomowanych kurortach poprzez podstawionych członków rodziny jest ulubionym zajęciem gangsterów i innych naszych klientów...panie komisarzu – rozpoczął siedzący po prawej stronie mężczyzna, wyraźnie zakłopotany.

- Cóż na to poradzimy... żyjemy w kraju demokratycznym i wolnorynkowym, cokolwiek to obecnie znaczy... Ile takich hoteli naliczyłeś? - zachęcił prowadzący.

- Grubo ponad setkę. Potrzebujemy kilka dni, by się temu przyjrzeć.

- Ściągnij do tego emerytowanych policjantów, niech sobie dorobią. Stolica zapłaci za nadgodziny. Wyniki mają być jutro... wieczór. Czy jeszcze coś?

Podwładny spuścił głowę.

- W ramach cichego nadzoru nad zwalnianymi z więzień kryminalistami ustaliliśmy, że niejaki Franco Carreros... ten od porwań... wyszedł przed miesiącem... Dostał w miarę łagodny wyrok, bo się tłumaczył, że nic nie wiedział o dziecku na tylnym siedzeniu, tylko kradł samochód... Mercedesa

- I litościwe panie na ławie przysięgłych wzruszone jego anielskim wyglądem i zabójczym wąsikiem domagały się niewielkiego wyroku... - łagodnie przerwał przewodniczący.

- Ten sam. Mieszka, oczywiście, u siostry, pracy się nie ima. To, co zarobił w miejscu odosobnienia, wyplatając koszyki, wystarczy na papierosy i piwo jeszcze na dwa tygodnie. Pytanie, co dalej? – postawił pytanie retoryczne referujący.

- Dobra robota. Z kim się kontaktuje? – nie tracił wątku komisarz.

- I to jest ciekawe. Z Antonio Montero. Miejscowy. Włamywacz hotelowy. Zwolniony kilka miesięcy temu za dobre sprawowanie. Przy pieniądzach. Funduje tamtemu cygara i wino. Jeździ mercedesem 550. Widocznie, gdzieś ukrył łupy, do których nie dotarliśmy – przyznał policjant.

- Może mu się forsa już kończy i potrzebuje nowej? I co ten Antonio? - równy głosem spytał pan Alejandro.

- Otóż, jego kuzynka jest właścicielką pensjonatu rodzinnego na wybrzeżu.

- Ha! Coś za dużo tych przypadków, jak mawiał pewien ginekolog w dziewięć miesięcy po zabawie w wiejskiej remizie strażackiej? Kto to jest, ta kuzyneczka? – spojrzał na rozbawionych podwładnych.

- Wzorowa obywatelka! Żadnych fałszywych zeznań podatkowych, machlojek czy nawet skarg od klientów. Taka bardziej anioł... – zgodnie przytakiwały łysawe i łyse głowy przy stole.

- Głupia czy... – zastanawiał się na głos zwierzchnik.

- Też początkowo nie wierzyłem, ale nic na nią nie mamy… - ośmielił się wpaść mu w słowo policjant po prawej ręce.

- Jaką ma klientelę? – przejął inicjatywę komisarz.

- Głównie Brytyjczycy, ostatnio Niemcy i Polacy. Rodziny z dziećmi. Dlatego zatrudnia dwie opiekunki do dzieci na stałe, a w szczycie sezonu jeszcze jedną dodatkowo – referujący spojrzał na papierek – ściągawkę.

Prowadzący naradę zatrzymał na moment wzrok na dalekim horyzoncie, rozświetlonym ostrym przedpołudniowym słońcem. Ani jednej chmurki na wysokim błękicie. Kolejny, tak zwany „wczasowy” dzień na morskim wybrzeżu. Istny raj dla wypoczywających.

- Obstawcie ten trop. Wyślijcie do niej niby inspekcję sanitarną, niech przetrząsną wszystkie kąty. Rozejrzyjcie się też po okolicy. Zastanówcie się, gdzie można ulokować stały punkt obserwacyjny - polecił.

Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: