Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Otchłań pożądania - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 czerwca 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
28,99

Otchłań pożądania - ebook

 

Mam na imię Mary, Brandy, Honey, Amy - co miesiąc inaczej. Czasami Joe nawet nie pyta mnie o imię. Ale zawsze umie sprawić, bym płonęła, kiedy poczuję na ciele dotyk jego ust i rąk. Nieważne, kim jestem i gdzie mnie poznał. Seks z nim jest zawsze wspaniały. Nigdy nie mam dość i niecierpliwie czekam na następne spotkanie.

Tak naprawdę nazywam się Sadie. Raz w miesiącu Joe opowiada mi o swoich ostatnich podbojach. Ja tylko słucham. Nie domyśla się, że w wyobraźni gram rolę każdej dziewczyny, z którą spędził noc. Te seksualne fantazje stały się moją obsesją. Wciągają mnie w mroczną otchłań…

Wiem, że to złe, mój mąż by tego nie zrozumiał, ale nie umiem przestać. Jeszcze nie teraz…

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-9504-6
Rozmiar pliku: 575 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Styczeń

W tym miesiącu mam na imię Mary i wygląda na to, że jestem równie przekorna, jak bohaterka starego wierszyka dla dzieci. Najpierw powiedziałam, że chcę się pieprzyć, a teraz odmawiam wyjścia z łazienki. Nie wiem jednak, że Joe nie toleruje takich, co uwielbiają podpuszczać, nie znosi też tracić czasu. Już mnie czarował, kupił drinki, prawił komplementy, ale zostało mi nie więcej niż pięć minut. Jeśli nadal będę się ociągać, włoży płaszcz i wyjdzie.

Nie wiem tego, bo poznałam go zaledwie trzy godziny temu w śródmiejskim barze. Ze wszystkich spotkanych dzisiejszego wieczoru mężczyzn Joe był tym jedynym, któremu chciało się ze mną pogadać. Dlatego go wybrałam. A także dlatego, że jest przystojny i świetnie ubrany. Na dodatek bardzo się stara, żeby jego krzywy uśmieszek był nie tylko czarujący – a taki jest zawsze – ale by również wyglądał na szczery, choć z reguły nic z tego nie wychodzi.

– Mary, przekorna Mary, jak rośnie twój ogródek? – recytuje po drugiej stronie drzwi łazienki.

Słyszałam ten wierszyk tysiące razy. Nazywano mnie już Dumną Mary, Krwawą Mary, Mary Poppins. Rodzice nadali mi to imię w nadziei, że nie uda się zrobić z niego złośliwego przezwiska, ale ludzie zawsze znajdą sposób, aby komuś dokuczyć.

Dotykam chłodnej gałki u drzwi, czuję, jak łatwo się przekręca. Pojawiam się w progu, bo chcę pokazać Joemu, że jestem na niego gotowa, więc warto było czekać. Rozebrałam się do koronkowych białych fig i białego stanika. Robię, co mogę, żeby nie krzyżować rąk, nie zasłaniać się przed wzrokiem Joego.

Otwiera nieco szerzej oczy, a jego język przesuwa się po ustach, których jeszcze nie poznałam. Chcę je pocałować, Joe wygląda na kogoś, kto dobrze smakuje.

– Cholera.

Niewątpliwie jest to komplement, nie przekleństwo.

Mój uśmiech staje się pewniejszy. Powoli się obracam i osiągam ten cel, że Joe ogląda mnie ze wszystkich stron. Kiedy znów stoimy twarzą w twarz, sięga po moją rękę i lekko ją przyciąga, w efekcie czego robię krok, potem drugi, aż nasze ciała przylegają do siebie jak magnesy.

Gdy Joe rozpiął koszulę, jego włosy rosnące na torsie drapią mnie, a że jestem miękka i delikatna, więc się wzdrygam. Sutki wypychają koronkę, czuję ciepło w brzuchu. Palce Joego poruszają się na moim biodrze. Nagle robi mi się wstyd, nie mogę spojrzeć mu w oczy.

Prowadzi mnie do łóżka, a właściwie ogromnego łoża. Zażądał go od recepcjonistki, posługując się tym samym krzywym uśmieszkiem, który przyciągnął mnie do niego.

– Nie jestem przyzwoitym facetem – zdaje się mówić ten uśmiech – ale tak dobrze gram w te klocki, że nie będzie ci to przeszkadzało.

Podziałało na mnie, podziałało również na recepcjonistkę, bo zadała sobie sporo trudu, żeby znaleźć Joemu pokój z łożem nadającym się na orgię.

Nie ma jednak żadnej orgii, jestem tylko ja, no i Joe. Słyszę szum dmuchawy grzewczej, która porusza zasłonami. Gorące powietrze śmierdzi stęchlizną, ale przecież nie spodziewałam się mirry i kadzidła.

– No chodź. – Joe zaczyna się niecierpliwić.

Ciągnie mnie w stronę łóżka i w końcu całuje szyję, piersi, ramię. Wyprężam się, czując na skórze jego usta, nie dociera jednak nimi do moich warg, choć je rozchylam.

Gładzi mnie po bokach i brzuchu, wędruje dłonią między moje nogi, a wtedy znów się wzdrygam. Jednak tego nie zauważa albo ma to gdzieś. Wciąż mnie głaszcze, aż rozpływam się pod wprawnym dotykiem niczym cukier na rozgrzanej patelni. Rozrzucone kryształki topnieją i łączą się w płynny syrop. Tak właśnie jest ze mną.

Wszystko przebiega szybciej, niż sobie wyobrażałam, ale nie wiem, jak poprosić Joego, żeby zwolnił. Palcem odnajduje mały, przykryty koronką guzek, i zaczyna powoli zataczać kółka. Wtedy dochodzę do wniosku, że szybkie tempo wcale nie jest takie złe.

– Podoba ci się?

Potakuję, a on z uśmiechem rozpina stanik. Gdy moje piersi wydostają się na wolność, cicho pojękuję. Pragnę poczuć usta Joego na sobie, chcę, by jego język delektował się sterczącymi różowymi sutkami. Niech je ssie, najpierw jeden, potem drugi, a jednocześnie niech porusza ręką między moimi nogami. Już jestem wilgotna od tych pieszczot. Czuję to, przestępując z nogi na nogę.

Przerywa na chwilę, żeby zrzucić koszulę. Joe idealnie prezentuje się w ubraniu, ale bez niego jeszcze lepiej. Ramiona wydają się szersze, brzuch jest płaski i napięty, jednak nieprzeorany mięśniami, ręce silne. Włosy na klatce, ramionach i brzuchu są ciemniejsze niż te złociste na głowie. Zastanawiam się, czy Joe farbuje się na blond, czy też u wszystkich mężczyzn występuje taka różnica.

Już jestem na łóżku, a Joe zsuwa spodnie razem z bokserkami. Nie mogę na to patrzeć. Odwracam głowę, oddech utyka mi w gardle, a serce wali jak oszalałe. Łóżko się ugina, gdy Joe klęka obok mnie. Jego dłoń powraca do miejsca między udami i znów robi kółeczka, a drugą ponownie mnie głaszcze. Unoszę biodra, a z moich niecałowanych przez Joego ust wydobywa się niepewny krzyk.

– Zdejmij to – szepcze.

Nawet nie mam czasu zareagować, gdyż zahacza palcem o gumkę i sam ściąga ze mnie figi.

Jestem obnażona, Joe może więc patrzeć na starannie wywoskowane i przystrzyżone bikini, twardy guzik łechtaczki, wrażliwe na dotyk ciało, miękkie z podniecenia i wilgotne od jego dotyku. Rozchyla moje uda, rozwiera mnie, a ja jęczę. Joemu musi się to podobać, bo zaczyna głośniej i szybciej oddychać, tak jak ja. Przesuwa wszędobylskim palcem po fałdach i znowu dociera do łechtaczki. Po prostu niesamowite! Rozprowadza moją wilgoć po zdrętwiałym guzku, a biodra same mi podskakują.

Czuję obcy ciężar w pochwie, pustkę i pragnienie. Po brzuchu i piersiach rozpływa się kolejna fala ciepła, docierając do szczeliny między nogami. Joe masuje łechtaczkę, płyn sączy się między udami łaskocze mnie.

A na sutku jego usta... Tak mi dobrze, że znowu jęczę. Gdy kładę dłoń na plecach Joego, czuję pod palcami miękkie blond włosy. Joe ssie, ja zaciskam palce. Coś mruczy, ale nie przestaje ssać sutka i pocierać łechtaczki, a ja oddycham tak szybko, że w końcu zaczyna mi się kręcić w głowie.

Byłam już z chłopcami, całowałam się, pieściłam. Na tylnej kanapie samochodu fundowałam im nawet robótki ręczne, głaskałam i szarpałam, zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodzi. Byłam z chłopcami, ale nigdy z mężczyzną, z kimś, kto nie błaga i nie jest nieporadny. Joe nawet nie prosi, po prostu robi swoje. Jest w tym coś wspaniałego, coś, czego szukałam. Gdy to do mnie dociera, przestaję się wstydzić.

Usta Joego ześlizgują się po mnie, lądują między nogami. Zamieram ze zdumienia, ale mój protest przeradza się w jęk, gdy język dotyka łechtaczki.

Matko święta!

Wyobrażałam to sobie, gdy dłońmi albo strumieniem prysznica doprowadzałam się do orgazmu, nic jednak nie przygotowało mnie na rzeczywistość. Język Joego jest miękki i ciepły, delikatniejszy niż palce. Jest niczym woda, gdy muska mnie subtelnie jak fale rozpływające się po brzegu. Wyprężam się, a on mnie liże. Drżę. Znów mnie liże, lecz mogę tylko szerzej rozłożyć nogi i oddać mu całą siebie.

Czuję coraz większe napięcie, sutki są twarde niczym kamyki. Nie przestaję cicho jęczeć. Joe przerywa, żeby podmuchać na łechtaczkę, a gorący oddech sprawia, że zaczynam się wić. Jeszcze nigdy nie miałam orgazmu, gdy byłam z kimś, a nie sama, i nie wiem, czy z Joem tego dokonam. Kilka razy byłam blisko, ale orgazm zawsze umykał w ostatniej chwili.

Joe ponownie przerywa, a ja jestem pewna, że znów będzie tak samo. Uda mi drżą, mięśnie brzucha napinają się i rozluźniają. Wystarczyłby właściwy dotyk, żebym przekroczyła niewidzialną barierę, ale Joe mi tego nie daje.

Robi coś, czego nie widzę. Słyszę szelest, łóżko się porusza. Joe kładzie się na mnie, jego włosy na piersi drażnią moje mokre od śliny sutki, uda i brzuch naciskają na moje uda, na mój brzuch. Zanim Joe zacznie się ruszać, myślę o pewnym przydomku. Również i w ten sposób mnie nazywano. Przydomek trafiał w samo sedno, jeśli chodzi o moją osobę, ale i tak złościł mnie okropnie.

– Jasna cholera! – wybucha zdumiony moim piskiem. – Jesteś dziewicą?!

Czuję się zażenowana tym mimowolnym okrzykiem.

– Taa...tak – jąkam się.

– Cholera.

Nie zsuwa się jednak ze mnie, chociaż bym się nie zdziwiła, gdyby to zrobił. Ból ustał, czuję się wypełniona, rozciągnięta. To nie jest nieprzyjemne. Wprawdzie ma się nijak do opowieści przyjaciółek o niesłychanej rozkoszy, ale nie jest tak strasznie, jak w opowieściach zakonnic o grzesznej drodze do śmierci i wieczystego potępienia. Zawsze się zastanawiałam, skąd zakonnice wiedziały, jak wygląda ta droga.

– Przepraszam – mówię. – Miałam nadzieję, że nie zauważysz.

Joe opiera się na rękach, by na mnie spojrzeć, uśmiecha się przy tym leciutko, gdy wyjaśnia:

– Krzyk cię zdradził.

– Byłam zdumiona.

– Powinnaś była mi powiedzieć. – Gdy całuje mnie w policzek, w jego oczach widzę czułość. – Byłbym delikatniejszy.

Pora wyznać, po co tu w ogóle jestem.

– Po prostu chciałam mieć to z głowy.

– Dlaczego? – pyta zdumiony.

– Bo mam dwadzieścia trzy lata i nie chcę już być dziewicą. Wszystkie moje przyjaciółki to robiły. Po prostu chciałam mieć to z głowy.

Nadal jest we mnie. Nie boli, ale czuję się niezbyt komfortowo. Nie rozwija się to tak, jak zaplanowałam. Na razie zgadza się tylko ta część, w której podrywam faceta w barze, a on zabiera mnie gdzieś i pozbawia cnoty.

Wbija się głębiej. Choć robi to łagodnie i ostrożnie, bardzo się spinam, czekając na ból, który nie nadchodzi. Joe nachyla głowę i wodzi językiem po moim uchu.

– Tylko mieć z głowy to za mało – szepcze cicho. – Nie za pierwszym razem.

Podkłada rękę pod moje włosy, które rozsypały się na poduszce. Całuje mnie w ucho, potem w szyję, jego zęby wciskają się we wrażliwą skórę barku. Wsuwa się i wysuwa, centymetr po centymetrze, i raz jeszcze. Następnym razem, gdy się porusza, oddycham głęboko i unoszę biodra, staram się współpracować.

– Dobrze? – pyta z uśmiechem.

Jest dobrze, ale raczej mu nie przeszkadza, że tego nie mówię. Porusza się nieco szybciej i opiera na rękach. Widzę ścięgna na jego ramionach. Mogę spojrzeć między nami, tam gdzie nasze ciała się połączyły. Ciemne loki Joego plączą się z moimi jaśniejszymi włosami. Wysuwa się i wtedy widzę czubek jego erekcji, lśniący lateks, który go opina. Znowu się wsuwa, a ja patrzę zafascynowana, jak znika w moim ciele.

Seks nie jest taki, jak sobie wyobrażałam, ale trudno mi powiedzieć, czy jest lepszy, czy gorszy. Na moim dekolcie pojawiają się wypieki, które pewnie docierają aż do szyi, bo tam też mi gorąco. Patrzę, jak Joe porusza się we mnie, i myślę o tym, że jesteśmy połączeni. Ma skupioną minę, przymknięte oczy i zaciśnięte usta. Na linii włosów pojawia się pot. Czuję zapach Joego, wyrazistą woń mydła przemieszaną z czymś piżmowym i ziemistym, jak gleba przerzucona w ogrodzie po rzęsistym deszczu. Jak krew. To pewnie żądza. Przesuwam dłońmi po torsie Joego, czuję poruszające się mięśnie. Dotykam dwóch sutków, zupełnie innych niż moje. Eksperymentalnie szczypię jeden z nich, a Joe jęczy, więc robię to ponownie. Teraz jego pchnięcia już nie są takie delikatne, przeszywa go dreszcz. Joe nieruchomieje i patrzy na mnie. Ja też na niego patrzę. Bez słowa przetacza nas oboje i teraz ja jestem na górze, nogami obejmuję go w pasie. Kładę rękę na jego piersi, żeby nie stracić równowagi, a on chwyta mnie za biodra. Narzuca nam rytm z łatwością wynikającą z lat praktyki. Po chwili wzdycham głośno, gdyż w tej nowej pozycji wchodzi we mnie jeszcze głębiej.

– Pochyl się i oprzyj ręce na moich ramionach – mówi.

Robię tak, a gdy zaczyna się znowu ruszać, cieszę się, że mam się czego trzymać. Cholera, jest dobrze. Ja pieprzę... Joe wypełnia mnie po brzegi, wsuwa się i wysuwa. Uderzam łechtaczką o jego brzuch za każdym razem, gdy się we mnie zagłębia. Powraca ciężar, ciepło i przyjemny ból, kiedy Joe rozpycha mnie od środka.

Wsuwa dłoń między nas, sprawnie manewruje kciukiem, co sprawia, że przetaczają się przeze mnie fale rozkoszy, potężne i gwałtowne jak błyskawice.

– No już – szepcze. – Chcę, żebyś doszła.

Tym razem naprawdę mi się wydaje, że jestem blisko.

Pieprzy mnie coraz szybciej. Przy każdym pchnięciu uderzam łechtaczką o jego kciuk, Joe głaszcze mnie od środka i od zewnątrz. Czuję drżenie ud, oddycham nierówno i gwałtownie. Jednocześnie płonę i trzęsę się jak na mrozie.

Joe pojękuje i wbija się we mnie jeszcze mocniej. Nasze ciała uderzają o siebie, walę tyłkiem w jego uda, zderzamy się brzuchami. Mocno chwytam go za ramiona, dłonie dociskam do obojczyków. Czuję mocne i szybkie tętno w szyi Joego. Nie mogę się powstrzymać, krzyczę. Jest mi tak dobrze, że nie czuję już ani rąk, ani nóg, ani pleców. Wszystko we mnie się pręży, jakbym zmieniła się w sprężynę nakręconą kluczem. Wiem, że niedużo brakuje, aby to się stało, jeszcze chwila, a eksploduję.

Ale jeszcze nie teraz, bo Joe mnie popycha, żebym się wyprostowała. Kiedy się unoszę i opadam, podskakują mi piersi. Joe nie przyciska już mojej łechtaczki, tym razem stymuluje mnie palcem, zataczając nim kółka w rytmie pchnięć. To jest nawet lepsze, nieznośnie lepsze. Tak dobre, że pewnie już nie wytrzymam. Tak cudowne, że aż boli.

– Joe! – krzyczę. – Boże, Joe!

Już wiem, że dialogi w romansach wcale nie są aż tak dalekie od rzeczywistości, jak dotąd sądziłam. Mam ochotę pokrzyczeć jeszcze głośniej, wyrzucić z siebie słowa o miłości i wdzięczności. W takiej chwili łatwo byłoby mi się zakochać, bo rozkosz pulsuje w żyłach i uderza do głowy skuteczniej niż wino. Nigdy tak się nie czułam. Znowu krzyczę jego imię, a potem usiłuję się przymknąć. Mam łechtaczkę mokrą od soków, a palec Joego wślizguje się we mnie i przesuwa. Kołyszę się i razem podskakujemy, jakimś cudem zachowując jednakowe tempo. Nie jestem pewna, jak to możliwe, ale wyraźnie czuję, że robi się we mnie coraz grubszy. Joe zamyka oczy, jego brwi marszczą się, kiedy skupia uwagę, ale wolałabym, żeby rozchylił powieki i patrzył na mnie, jak będę dochodziła. Chcę znowu czuć z nim jedność, ale on się wzbrania, i muszę zadowolić się spoglądaniem w dół, tam, gdzie jego ciało łączy się z moim.

Po moich udach przebiegają iskierki, docierające aż do podkulonych palców u stóp. Drżę i płonę od rozprzestrzeniającego się ciepła. Rozkosz narasta, pogłębia się i nasila, aż wreszcie wypełnia mnie całą, rozpiera, rozsadza z taką mocą, że już nie jestem w stanie tego znieść – i eksploduję. Nie, nie krzyczę, nie jestem w stanie, od wielkiej ekstazy brak mi tchu. Odchylam głowę tak mocno, że włosy łaskoczą mnie po plecach, i cała rozsypuję się w drobny mak, ale przy wdechu ponownie staję się całością. Za drugim razem rozpadam się i scalam szybciej, nie aż tak dramatycznie.

Oddycham powoli i patrzę na Joego, który w końcu otworzył oczy. Jeśli spodziewałam się ujrzeć coś szczególnego w jego spojrzeniu, to jestem rozczarowana. Zatracił się w swoim orgazmie. Oddycha głośno i wtłacza się we mnie tak mocno, że aż się unoszę, a jego kutas pulsuje. Joe sapie i pojękuje nerwowo, wreszcie cichnie i wyczerpany opada na poduszkę.

Kiedy mogę już normalnie oddychać, unoszę się, by zejść z niego. Gdy wysuwa się ze mnie, czuję, jakby mi czegoś zabrakło. Pustka powróciła, ale inna niż wcześniej. Miejsce między nogami pobolewa, ale tak jak całe ciało po solidnym treningu, gdy wykorzystuje się mięśnie do granic możliwości. Właściwie to nie jest nieprzyjemne.

W myślach robię przegląd, sprawdzam, czy wszystko działa, czy nic się nie popsuło. Myślałam, że po pierwszym seksie będę się czuła inaczej, odmieniona ja w nowym ciele, jednak jestem tylko zadyszana i senna.

Leżę obok Joego z głową na jego ramieniu, poufale kładę rękę na torsie. Joe być może śpi, ale nie jestem tego pewna. Oddycha regularnie, klatka piersiowa rytmicznie wznosi się i opada. Ośmielona nowym statusem porządnie obrobionej kobiety zerkam w dół, patrzę na penisa. Leży na udzie, nadal w prezerwatywie, i wydaje się równie zmęczony jak ja. Mam ochotę zachichotać, ale się powstrzymuję.

– Było lepiej, niż tylko mieć to z głowy. – Patrzę na Joego ciekawa, jak zareaguje.

Nadal ma zamknięte oczy, jednak się uśmiecha.

– Cieszy mnie to – pomrukuje.

Szkoda, że nie mówi więcej. Namiętność mija, chcę, by mnie jakoś pokrzepił, powiedział, że dobrze się spisałam jak na pierwszy raz albo przynajmniej na mnie spojrzał. Nie oczekuję miłosnych wyznań, w ogóle żadnych wyznań, łatwych po seksie, często ulotnych i nieważnych, zdawkowych. Oczekuję czegoś więcej. Przecież oddałam mu dziewictwo. Owszem, chciałam się go pozbyć, niemniej był to dar, tak przynajmniej uważam. Może Joe nie podziela mojego zdania. Może liczy minuty, kiedy będzie mógł się ubrać i wyjść.

Może powinnam zrobić to pierwsza?

Siadam i opuszczam nogi na wykładzinę. Czuję pod stopami, że jest sfilcowana, gdy teraz na nią patrzę, wydaje mi się jakaś taka... brudna. Nie chcę myśleć o tym, kto jeszcze po niej chodził, ani o tym, ile par pieprzyło się na tym łóżku. A jednak ta myśl już przyszła do mnie, więc się wzdrygam. Podnoszę stanik, szukam majtek. Biała koronka zniknęła gdzieś w zmiętej pościeli, więc przekopuję się przez tę niechlujną gmatwaninę, która powstała podczas naszego pieprzenia.

Joe sennie otwiera oko i przetacza się na bok, żeby na mnie patrzeć. W końcu znajduję figi i chwytam je triumfalnie. Chcę się umyć, pozbyć lepkości. Na szczęście nie ma krwi, więc dziękuję w duchu prawdziwej Dziewicy Maryi, chociaż raczej nie ucieszyłoby jej to, co przed chwilą wyprawiałam.

Idę do łazienki, chwytam ręcznik i puszczam na niego gorący strumień. Wkrótce wchodzi Joe, a ja nadal wpatruję się w wodę w umywalce.

Joe ściąga prezerwatywę, wrzuca ją do kosza na śmieci, a następnie podnosi klapę sedesu i oddaje mocz długą mocną strugą. Jestem zażenowana do szpiku kości. Gdy odkręca prysznic, para wypełnia pomieszczenie.

– Chcesz do mnie dołączyć?

– Nie! – wykrzykuję głośniej, niż zamierzałam.

Wkładam figi i zapinam stanik, po czym chwytam bluzkę i spódnicę z wieszaka na drzwiach. Wkładam je szybciej, niż zdjęłam, choć drżą mi ręce i krzywo zapinam guziki.

Joe tylko się gapi. Jest nagi. Przygładzam włosy, w obłoku pary spoglądam na swoją twarz w lustrze. Oczy – to rozmazane ciemne plamy, usta – to czerwona krecha. Nie mam twarzy, i bardzo dobrze, bo jakoś akurat teraz wolałabym nie patrzeć na siebie.

Nie potrafię niczego wywnioskować z miny Joego, nawet nie jestem pewna, czy chcę. Kilka minut temu marzyłam o bliskości, teraz nie mogę się doczekać, kiedy stąd zniknę.

– O co chodzi? – pyta.

– O nic. Muszę już iść.

– Na pewno?

Jestem rozdarta między wdzięcznością, że zachowuje spokój, a rozpaczą, że nie jest bardziej przejęty.

– Na pewno.

– Okej. – Wchodzi pod prysznic. – Jedź ostrożnie.

Gdy z piskiem chwytam torebkę z łazienkowej półki, Joe spogląda ma mnie przez ramię, na którym widać ślady moich palców, unosi brwi i znów pyta:

– Na pewno wszystko w porządku?

– Tak! – wrzeszczę, chociaż wcale nie jest w porządku. Wrzeszczę piskliwie jak ktoś, kto z trudem powstrzymuje się od łez. Przyciskam torebkę do piersi. – Dzięki za przysługę!

Odwraca się do mnie całym frontem i kładzie ręce na biodrach. Wolałabym, żeby zasłonił się ręcznikiem.

– Posłuchaj, nie bardzo wiem, w czym problem...

– Pewnie, że nie wiesz! – Nie zamierzam aż tak się upokarzać, tłumacząc, w czym tkwi ten... problem.

– Mary... – Joe nadal mówi spokojnie, bez żadnej emocji. – Czyżbym źle odczytał twoje intencje w barze Pod Zarżniętym Jagniątkiem, kiedy położyłaś mi rękę na tyłku i wyszeptałaś: „Mam prezerwatywę z twoim imieniem”?

To był pomysł mojej przyjaciółki Bett, nie mój. Sprawdził się, ale...

– Hej. – Łapie ręcznik z wieszaka i zakrywa się, po czym robi krok w moim kierunku. Wyciąga rękę, żeby odgarnąć mi włosy na plecy. – Myślałem, że o to ci chodziło. Mówiłaś, że tego chcesz.

Nie da się z nim polemizować. Z radością zwaliłabym na niego winę, oskarżyła o to, co się stało, ale prawda jest oczywista. Zdjął ze mnie brzemię dziewictwa, i zrobił to w spektakularny sposób. Okazałam się idiotką, skoro oczekiwałam czegoś więcej. Bo oczekiwałam. Nie czegoś konkretnego, ale po prostu... więcej.

– Chciałam. – Nadal mówię tak, jakbym miała się rozpłakać, choć oczywiście tego nie zrobię.

– Wiedziałaś, czego chcesz, i to dostałaś – mówi Joe. – Co w tym złego?

– Nic! – wrzeszczę.

– Na pewno do mnie nie dołączysz? – Odrzuca ręcznik, wraca pod prysznic i uśmiecha się kusząco. Gdy mimo to przecząco kręcę głową, dodaje: – W porządku. Na pewno nic ci nie jest?

– Na pewno. – Niby jest to kłamstwo, ale nie do końca. – Muszę już iść.

– Jedź ostrożnie – powtarza.

Kiedy zaciąga zasłonę prysznicową, niemal zmieniam zdanie, ale jednak kończę się ubierać i uciekam z pokoju hotelowego, zostawiając w nim nieznajomego mężczyznę, który zrobił ze mnie kobietę.

– Przyjemna opowiastka – powiedziałam. – Zwłaszcza podoba mi się fragment o tym, jak zrobiłeś z niej kobietę.

Joe sięgnął po papierowy kubek z napojem i upił spory łyk, jakby od mówienia zaschło mu w gardle.

– Przecież zrobiłem.

– Interesująca koncepcja. Kobieta, by stać się kobietą, musi uprawiać seks.

Wzruszył ramionami i rozdarł papier, którym owinięta była kanapka. Joe najpierw opowiada mi historię z bieżącego miesiąca, co pobudza jego apetyt, bo zaraz potem bierze się do jedzenia. Dziś przyniósł to co zwykle, czyli indyka na pszennym pieczywie, choć tym razem z pomidorem, których nie znosi. Dlatego starannie pozdejmował wszystkie plasterki, po czym spytał:

– A nie jest tak?

W milczeniu patrzyłam, jak je. Potrzebowałam czasu, żeby moje ciało powróciło do rzeczywistości, a tętno i oddech zwolniły. Poprawiłam sweter na ramionach, udając, że mi chłodno, ale tak naprawdę chciałam ukryć stwardniałe sutki. Gdy już wrócę do domu, przypomnę sobie tę historię w najdrobniejszych szczegółach. Będę się dotykała i doprowadzę się do orgazmu. Teraz jednak odgrywałam rolę chłodnej obserwatorki, jak co miesiąc, kiedy spotykaliśmy się na tej ławce w atrium albo na innej, w ogrodzie.

– Nie wiem, o co jej chodziło. – Joe przeżuł i przełknął.

W kąciku ust została mu kropelka majonezu, więc popchnęłam ku niemu serwetkę.

– Straciła dziewictwo z nieznajomym. Może czuła się niezręcznie? – zasugerowałam.

Oczywiście nie mogłam wiedzieć, jak naprawdę czuła się Mary, tak samo jak nie znałam myśli ani uczuć innych partnerek Joego. To moja wyobraźnia uzupełniała te erotyczne incydenty o szczegóły. Wykorzystywałam to, co mi Joe opowiadał, by ujrzeć sytuację oczami kobiety.

– Kleiła się do mnie jak pszczoła do miodu. Niby skąd miałem wiedzieć, że to był jej pierwszy raz? Nie zachowywała się jak dziewica.

– A jak zachowują się dziewice?

– Nie mam pojęcia. – Wzruszył ramionami. – Ale po Mary było widać, że dobrze wie, czego chce. Więc dlaczego, kiedy to dostała, była tak przygnębiona?

– Może poczuła się rozczarowana – odparłam po chwili namysłu.

– Sadie... – Wyszczerzył zęby. Była to kwintesencja uśmiechu niegrzecznego chłopca. – Naprawdę jej nie rozczarowałem.

– Tak, tak! – prychnęłam. – Uczyniłeś z niej kobietę.

– Nie odpowiedziałaś na poprzednie pytanie – stwierdził ze zmarszczonymi brwiami.

– Nie stałam się kobietą dzięki temu, że straciłam dziewictwo. A ty temu zawdzięczasz to, że stałeś się mężczyzną?

Gdy zerknął na mnie z ukosa, pomyślałam, że jego spojrzenie nie powinno być tak urocze.

– Przestałem być prawiczkiem z Marcią Adams, najlepszą przyjaciółką matki. Właśnie wtedy stałem się mężczyzną. Inaczej byłoby ze mną kiepsko.

Tej historii nie słyszałam, co pewnie było widać po mojej minie. Joe roześmiał się i nadal mrużąc oczy, wystawił twarz ku szklanemu sufitowi atrium.

– Opowiesz mi o tym? – zapytałam.

Dziwne, ale przez krótką chwilę sprawiał wrażenie onieśmielonego, choć dotąd sądziłam, że takie reakcje są mu całkowicie obce. Joe nerwowo poprawił się na ławce, a ja byłam pewna, że ten jeden jedyny raz nic mi nie powie.

A jednak się myliłam.

– Miałem siedemnaście lat. Marcia poprosiła, żebym zadbał o jej ogród. Zbierałem pieniądze na college, więc chętnie się zgodziłem. Mówiła, że codziennie mogę korzystać z jej basenu, jeśli wcześniej skoszę trawę.

– Nie tylko koszeniem trawy się zajmowałeś...

– Owszem, nie tylko. – Potarł dłonią kark.

– I to zrobiło z ciebie mężczyznę? – Ta kwestia naprawdę mnie zaintrygowała.

– Tak – odparł z powagą. – Dzięki temu wiedziałem już, czego mam się spodziewać.

– Sama nie wiem, Joe... Ale to chyba nie jest to samo.

– Nie jest? No dobra, więc coś mi powiedz. Skoro nie stałaś się kobietą dzięki utracie dziewictwa, to dzięki czemu?

Milczałam. Owszem, temat był ważny i intrygujący, ale nie chciałam dyskutować o nim, rozważać co i jak, argumentować i kontrargumentować. Bo z Joem nie gadaliśmy teoretycznie, tylko nawiązywaliśmy do własnych doświadczeń, a w moim życiu było coś takiego... Dlatego właśnie milczałam.

Po chwili Joe wzruszył ramionami, po czym wyznał niechętnie:

– Mary zachowywała się tak, jakbym dał jej dwadzieścia dolców i wykopał za drzwi.

– Pewnie uznała, że jesteś z tych facetów, którzy podrywają kobiety w barach i zapraszają do hotelu, by uprawiać seks, a gdy jest już po wszystkim, oczekują od nich, że po prostu znikną.

– Najpierw pozwoliłbym jej wziąć prysznic! – wykrzyknął z oburzeniem. – Jezu, nie jestem totalnym dupkiem.

Nie zaprzeczył jednak, że jest jednym z tych, którzy podrywają kobiety w barach, śpią z nimi, a po wspólnej nocy kończą znajomość.

W milczeniu sączyłam napój. Promienie słońca przedzierały się przez szkło i gigantyczne paprocie nad naszymi głowami, tworząc cieniste paski na włosach Joego koloru ciemny blond.

– No mów. – Grymas sprawił, że jego pełne usta przemieniły się w cienką kreskę. Gdy udawałam, że nie wiem, o co mu chodzi, powtórzył: – Mów. Przecież wiem, że tego chcesz. Widzę to w twoich oczach.

– Co mam powiedzieć? – odparłam z westchnieniem. – Że jesteś takim właśnie facetem?

– Mów dalej. – Usiadł wygodniej i skrzyżował ręce.

– Że zdradzasz? – Uśmiechnęłam się. – Że jesteś rozpustny i nie masz pojęcia, co znaczy wierność? Że zmieniasz kobiety jak rękawiczki?

– Koniecznie dodaj, że jestem złotoustym diabłem, który powie wszystko, co trzeba, byle tylko dobrać się kobiecie do majtek. Że cipka to mój święty Graal. Że przeorałem więcej bruzd niż gwiazdor porno.

– Przeorałem więcej bruzd? – Zaśmiałam się. – To coś nowego.

Joe jednak nie był rozbawiony.

– No już, powiedz to, Sadie. Powiedz, że jestem męską dziwką. Że się puszczam.

Patrzyłam na niego przez bardzo długą chwilę, wreszcie powiedziałam tylko:

– Joe... – A on owinął kanapkę i wstał, po czym wrzucił ją do śmietnika tuż obok mnie. Poruszał się niczym marionetka tańcząca w dłoni niewprawnego lalkarza, nerwowo i gwałtownie. Był zły, naprawdę zły. Też wstałam. – Joe, przestań – niemal szepnęłam.

Odwrócił się do mnie. Miał na sobie czarny garnitur i jasnoniebieską koszulę, a do niej czarny krawat w maleńkie niebieskie kropki. Oparł ręce na biodrach, psując linię marynarki, która zapewne kosztowała tyle, ile wynosiła rata za mój samochód. W jego niebieskozielonych oczach pojawiły się cienie, podobnie jak na kościach policzkowych i nosie. Patrzył na mnie wrogo, bez uśmiechu, lekko opuścił powieki. W kącikach oczu porobiły mu się zmarszczki, ale o dziwo, wyglądał przez to jeszcze lepiej, a nie starzej.

– Wiem, że tak myślisz, więc równie dobrze możesz to powiedzieć.

– Joe, przecież to prawda – odparłam łagodnie.

– Nie zawsze tak będzie! – Jego krzyk rozniósł się echem po atrium.

Miałam wrażenie, że rośliny wokół nas się wzdrygnęły, poruszone hałasem, który zakłócił ich spokój, do którego przywykły. Nie powinnam była kpić, ale gniewna reakcja Joego sprawiła, że też się wkurzyłam.

– Daj spokój.

Joe podszedł do mnie, a ja się nie wycofałam. Był zaledwie o kilka centymetrów wyższy ode mnie, lecz w złości wydawał się potężniejszy. Nawet nie drgnęłam, gdy pochylił się, a gdyby tylko chciał, mógłby mnie pocałować. Nadal odgrywałam rolę obojętnej obserwatorki, on zaś był beztroskim hulaką. Zachowywałam się jak gdyby nigdy nic, choć tak naprawdę z tej odległości mogłam policzyć rzęsy Joego, poczuć jego zapach, a także gorący oddech. W głębi duszy jednak się bałam. Bałam się i jednocześnie byłam podniecona.

– To prawda, nie musi tak być – upierał się, zaciskając zęby.

– Słyszałam to już wcześniej, ale co miesiąc wracasz tutaj i opowiadasz nową historyjkę o jakiejś kobiecie, czasem nawet więcej niż jednej. Wybacz zatem, że wizja twojej przyszłej wierności nie wydaje mi się szczególnie realna.

Gwałtownie się cofnął, wycelował we mnie palec i oznajmił:

– A ty co miesiąc mnie wysłuchujesz!

– Nie moja wina, że masz co opowiadać. – Znów zabrzmiało to jak drwina.

Prychnął z niesmakiem i zamachał rękami, jakby próbował się czegoś pozbyć. Nie byłam pewna, czy przypadkiem nie chodzi o mnie.

– Nie muszę niczego przed tobą udowadniać.

– Nie, oczywiście, że nie. Więc dlaczego tak strasznie się starasz?

Nigdy się nie kłóciliśmy. Kłótnie są dla ludzi, których łączą relacje o wiele bliższe niż nasza. Serce biło mi szybko, na policzkach wykwitły rumieńce. Poczułam ucisk w brzuchu, a ostry ból dłoni uświadomił mi, że zaciskam pięści i wbijam paznokcie w skórę. Tyle tytułem chłodnego opanowania. Zmusiłam się, żeby rozluźnić palce, co przyciągnęło do nich spojrzenie Joego. Popatrzył na moje dłonie, potem na twarz.

– A co z tobą? Co ty chcesz udowodnić?

– Ja? – Zdumiało mnie to pytanie. – Nie wiem, o co ci chodzi.

– Po co mnie słuchasz?

Teraz ja pozbierałam śmieci i wrzuciłam je do kosza. Odwróciłam się plecami do Joego, świadoma, że choć go nie widzę, to on na mnie patrzy.

– Już nie jest tak miło, kiedy ciebie ktoś przepytuje, co? – mruknął z przekąsem.

Znów na niego popatrzyłam.

– Słucham twoich opowieści od tak dawna, Joe. Zupełnie jakbym wpadła w nałóg.

Nawet nie drgnął, ale lekko zmrużył oczy.

– Z nałogami należy walczyć, prawda? – Odwrócił się na pięcie i odszedł.

A mnie ogarnęła panika. Zniszczył nasz układ, unieważnił, zniszczył role, które odgrywaliśmy od dwóch lat. O co mu chodziło? Że już nie przyjdzie? A może nie będzie miał następnej historii?

– Joe!

Nie odwrócił się, a ja byłam zbyt dumna, żeby zawołać ponownie. Poczekałam, aż Joe zniknie za paprociami, a kiedy zostałam sama w całkowitej ciszy, usiadłam na ławce i położyłam obolałe dłonie na kolanach.

Kwiaty próbowały mnie zawstydzić, ale ponieważ nie miały głosu, nie musiałam ich słuchać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: