Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Palące pytania na temat Boga - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
23 września 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Palące pytania na temat Boga - ebook

To zbiór najważniejszych pytań, jakie zadają sobie dziś młodzi ludzie: Po co się modlić, skoro Bóg wie wszystko? Dlaczego Bóg dopuszcza cierpienie?

To także zbiór odpowiedzi, które pozwolą lepiej zrozumieć zawiłości wiary katolickiej, skłaniających do refleksji cytatów oraz modlitw ożywiających serce.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7516-946-1
Rozmiar pliku: 754 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Je­steś wie­rzą­cy, ale chcesz umoc­nić swo­ją wia­rę? Chcesz wie­rzyć bar­dziej, le­piej, głę­biej? Bóg chce dać to­bie ten dar. Jest to dar bez­cen­ny, po­nie­waż otwie­ra nam wro­ta wiecz­no­ści. Aby go otrzymać, wy­star­czy po­pro­sić, a kie­dy po­ja­wi się – umieć go roz­po­znać i przy­jąć.

Pierw­sza trud­ność: wąt­pli­wo­ści, któ­re prze­sła­nia­ją nam wia­rę… Dla­cze­go brak mi nie­za­chwia­nej pew­no­ści w praw­dy wia­ry? Dla­cze­go są w moim życiu okre­sy peł­ne świa­tła – i peł­ne ciem­no­ści? Dla­cze­go wia­ra jest tak bar­dzo nie­uchwyt­na? Wąt­pli­wo­ści, któ­re nam to­wa­rzyszą, mogą oka­zać się przy­dat­ne. W jaki spo­sób? Je­śli re­al­nie uzna­my wo­bec Boga swo­je ogra­ni­cze­nia, swo­ją „skoń­czo­ność” – czy tym sa­mym nie zgo­dzi­my się z tym, że wąt­pli­wo­ści sta­no­wią część na­tury ludz­kiej; tej sa­mej, któ­ra dąży do osią­gnię­cia peł­ni i do­sko­na­ło­ści a jed­no­cze­śnie jest nie­zdol­na do osią­gnię­cia tego ide­ału sama z sie­bie?

Za­rów­no wie­rzą­cy, jak i nie­wie­rzą­cy są spra­gnie­ni: spra­gnie­ni praw­dy. W tym są do sie­bie po­dob­ni. Ani po­zytywizm, ani ludz­ki umysł nie po­tra­fią udo­wod­nić ist­nie­nia lub nie-ist­nie­nia Boga. Za­tem za­rów­no wie­rzą­cy, jak i nie­wie­rzą­cy mu­szą być uczci­wi wzglę­dem sie­bie. Ża­den z nich nie po­wi­nien „oko­pywać się” w ba­stio­nie swo­jej wła­snej praw­dy.

Wie­rzysz i ak­cep­tujesz praw­dę wia­ry, to zna­czy wie­rzysz, że Je­zus Chrystus jest „dro­gą praw­dzi­wą do życia” (J 14,6), a jed­no­cze­śnie chciał­byś zgłę­bić jej ta­jem­ni­cę. W tym sen­sie moż­na po­wie­dzieć, że two­je wąt­pli­wo­ści (choć nie tyl­ko one) po­ma­ga­ją ci sta­wiać ko­lej­ne kro­ki na dro­dze wia­ry. „Świę­ty To­masz jest wiel­kim apo­sto­łem zmar­twych­wsta­nia, dla­te­go że nie uwie­rzył, do­pó­ki nie zo­ba­czył. Dzię­ki temu, któ­ry chciał «do­tknąć», ob­ja­wia się chwa­ła Boża. Bóg po­sługuje się wszyst­ki­mi. I przez tego, któ­ry wąt­pił, nie­sie do­brą no­wi­nę wszyst­kim wąt­pią­cym”.

Wąt­pli­wo­ści za­chę­ca­ją cię do tego, abyś szukał od­po­wie­dzi w Bogu, abyś jesz­cze bar­dziej „za­głę­bił się” w Nie­go. In­nymi sło­wy – abyś wzra­stał w wie­rze. „Stwo­rzyłeś nas bo­wiem jako skie­ro­wa­nych ku To­bie i nie­spo­koj­ne jest ser­ce na­sze, do­pó­ki w To­bie nie spo­cznie” – po­nad ty­siąc pięć­set lat temu pi­sał Świę­ty Au­gustyn.

Wi­dzia­ne z tej per­spek­tywy, na­sze wąt­pli­wo­ści po­bu­dza­ją na­szą in­te­li­gen­cję i po­ma­ga­ją nam dą­żyć do Boga. Nie bój­my się ich! Uczyń­my z nich po­żytek, aby zro­bić wiel­ki krok w stro­nę Boga. Sta­raj­my się spoj­rzeć na nie w praw­dzie. „Z po­ko­rą” – po­nie­waż oso­ba, któ­ra za­myka się w twier­dzy wła­snej pychy, nie zbli­ża się do Boga. Bóg jest więk­szy od nas. Nigdy nie zro­zu­mie­my Go w peł­ni. Nig­dy też nie umniej­szymy Go na mia­rę na­szej cia­snej in­te­li­gen­cji czy ma­łe­go ser­ca. Całe życie nie wy­star­czy, aby w peł­ni po­znać ta­jem­ni­cę Boga. Mo­że­my zbli­żyć się do Nie­go je­dynie wów­czas, gdy mamy ser­ce dziec­ka, go­to­we wszyst­ko otrzymać. Wo­bec Boga nie na­le­ży „się wy­wyż­szać”, ale po­zwo­lić Jemu, aby nas wy­wyż­szył. „Je­że­li się nie na­wró­ci­cie i nie sta­nie­cie się jak dzie­ci, nie wej­dzie­cie do kró­le­stwa nie­bie­skie­go” (Mt 18,3).

Uzbro­je­ni w po­ko­rę i uf­ność, otwórz­my na­sze ser­ca przed Bo­giem, któ­ry po­zwa­la, abyśmy Go do­tknę­li!

***

Rady od­no­śnie do lek­tury:

– Mo­żesz oczywi­ście czytać ni­niej­szą książ­kę „na wy­ryw­ki”, wy­bie­ra­jąc te za­gad­nie­nia, któ­re in­te­re­sują cię naj­bar­dziej. Pyta­nia i od­po­wie­dzi zo­sta­ły jed­nak uło­żo­ne w okre­ślo­nym po­rząd­ku. Każ­dy ko­lej­ny roz­dział sta­no­wi lo­gicz­ną kon­tynua­cję po­przed­nie­go. Dla­te­go do­brze jest czytać tę książ­kę „od de­ski do de­ski”.

– Na koń­cu każ­de­go roz­dzia­łu znaj­dziesz pyta­nia, któ­re po­mo­gą ci za­sta­no­wić się głę­biej nad omó­wio­nym te­ma­tem. Sta­no­wią one za­pro­sze­nie do oso­bi­stej re­flek­sji.

To zna­czy kie­runek fi­lo­zo­ficz­ny gło­szą­cy, że je­dynie praw­dzi­wą wie­dzą jest wie­dza na­uko­wa, któ­ra może być zdo­byta tyl­ko dzię­ki po­zytyw­nej we­ryfi­ka­cji teo­rii za po­mo­cą em­pi­rycz­nej me­to­dy na­uko­wej (przy­pis tłumacz­ki).

Ma­rie-Noël, No­tes in­ti­mes. 1933–1934, Stock 2011I
Wia­ra – co to ta­kie­go?

Za­iste, głupi­mi z na­tury lu­dzie, któ­rzy nie po­zna­li Boga i z nie­wi­dzial­nych dóbr nie po­tra­fi­li po­znać, że On ist­nie­je, ani wi­dok dzieł nie od­krył im Mi­strza. Lecz za bo­gów rzą­dzą­cych Świa­tem uwa­ża­li ogień lub wiatr, krąg gwiazd lub po­tęż­ne wody, albo też Świa­tła nie­ba. Je­że­li ocza­ro­wa­ni pięk­nem tych rze­czy uwa­ża­li je za bó­stwa, to po­win­ni byli po­znać, o ile wspa­nial­szy jest ich Wład­ca; stwo­rzył je prze­cież Ten, któ­ry jest źró­dłem pięk­na. Je­że­li na­to­miast za­chwyci­ła ich siła i moc, to po­win­ni byli z nich po­znać, o ile po­tęż­niej­szy jest ich Twór­ca. Z wiel­ko­ści bo­wiem i pięk­na stwo­rzeń przez po­rów­na­nie po­zna­je się ich Stwór­cę.

Mdr 13,1–51. Czy czło­wiek jest zwie­rzę­ciem, po­dob­nym do in­nych zwie­rząt?

Bez wzglę­du na swo­je po­cho­dze­nie, re­li­gię czy wy­kształ­ce­nie, czło­wiek za­wsze za­sta­na­wia się nad fun­da­men­tal­nymi kwe­stia­mi do­tyczą­cymi jego eg­zysten­cji: Kim je­stem? Skąd po­cho­dzę? Do­kąd zmie­rzam? Cze­mu służy życie? Czy ist­nie­je życie po śmier­ci?

Na próż­no chce­my uciec od tych na­glą­cych pytań. One bo­wiem po­dą­ża­ją na­szym śla­dem i w koń­cu do­pa­da­ją nas, prę­dzej czy póź­niej. Ze stra­chu przed sa­mot­no­ścią, nę­ka­ni wi­zją bez­sen­su ota­cza­ją­cej nas rze­czywi­sto­ści, mo­że­my mimo wszyst­ko pró­bo­wać za­mieść te pa­lą­ce kwe­stie pod dy­wan. Ale nie­waż­ne, co byśmy ro­bi­li, one w nas po­zo­sta­ją, a uciecz­ka od nich po­wo­du­je je­dynie smu­tek i du­cho­wy głód, wy­ni­ka­ją­cy z po­czucia ab­sur­du ist­nie­nia.

Co od­róż­nia czło­wie­ka od zwie­rzę­cia? Ję­zyk? Szym­pan­sy mogą po­sługi­wać się pew­nymi sym­bo­la­mi, któ­rych cier­pli­wie je na­uczo­no. Zdol­ność po­sługi­wa­nia się na­rzę­dzia­mi? Mał­py po­ma­ga­ją so­bie ga­łąz­ka­mi, aby wy­cią­gnąć mrów­ki z dziu­pli. Al­truizm? Zdol­ność do od­da­nia życia za ko­goś, kogo się ko­cha? Del­fi­ny są do tego zdol­ne. Obec­nie ist­nie­je fi­lo­zo­ficz­no-na­uko­wa ten­den­cja zmie­rza­ją­ca do zde­pre­cjo­no­wa­nia po­zycji czło­wie­ka, do wy­ka­za­nia, iż w grun­cie rze­czy jest on tyl­ko nie­co udo­sko­na­lo­nym zwie­rzę­ciem. Do­świad­cze­nie wy­ka­zuje jed­nak, że czło­wie­ka wy­róż­nia jemu tyl­ko wła­ści­wa, uni­kal­na ce­cha: bez­względ­ne pra­gnie­nie od­na­le­zie­nia głęb­sze­go sen­su swo­ich czynów.

Jean Stau­ne (1963–), fi­lo­zof na­uki

Praw­dzi­we po­szuki­wa­nie sie­bie może być owoc­ne i peł­ne je­dynie wów­czas, gdy sta­no­wi czę­ści bar­dziej wszech­stron­nych i do­głęb­nych po­szuki­wań do­tyczą­cych sen­su ist­nie­nia czło­wie­ka jako isto­ty wie­lo­wymia­ro­wej. Moż­na by rzec, że owe po­szuki­wa­nia pro­wa­dzą nas poza gra­ni­ce na­sze­go umysłu i cia­ła. Wy­ra­ża­ją pra­gnie­nie wy­kra­cza­ją­ce poza gra­ni­ce ludz­kie­go ser­ca. Do­pusz­cza­jąc do sie­bie pyta­nia, któ­re nie­sie życie, do­pusz­cza­my rów­nież moż­li­wość uzyska­nia od­po­wie­dzi i głęb­sze­go zro­zu­mie­nia tego, co nas spo­tyka. Pyta­nia pro­wa­dzą do wnio­sku, że miesz­ka w nas ktoś więk­szy niż my sami, a kogo nie­któ­rzy na­zywa­ją trans­cen­den­cją: ro­dzi się po­czucie ist­nie­nia nie­wi­dzial­nej siły, któ­ra nas prze­ra­sta i któ­ra jest bli­sko nas. Ko­bie­ta i męż­czyzna są nie­ja­ko zmu­sze­ni do szuka­nia od­po­wie­dzi poza gra­ni­ca­mi ich sa­mych i poza gra­ni­ca­mi tych, po­śród któ­rych żyją. Dziw­ne z nas zwie­rzę­ta, za­wsze spra­gnio­ne, za­wsze nie­na­sy­co­ne…

W ko­lej­nych, na­stę­pują­cych po so­bie dniach czło­wiek ma róż­no­ra­kie na­dzie­je, małe i więk­sze – róż­ne w róż­nych okre­sach życia. Cza­sa­mi może się wy­da­wać, że speł­nie­nie jed­nej z tych na­dziei za­do­wo­li go cał­ko­wi­cie i że nie bę­dzie po­trze­bo­wał in­nych na­dziei. W mło­do­ści może to być na­dzie­ja na wiel­ką i za­spo­ka­ja­ją­cą mi­łość; na­dzie­ja na zdo­bycie po­zycji, od­nie­sie­nie ta­kie­go czy in­ne­go suk­ce­su okre­śla­ją­ce­go przy­szłe życie. Kie­dy jed­nak te na­dzie­je speł­nia­ją się, oka­zuje się z całą wy­ra­zi­sto­ścią, że w rze­czywi­sto­ści to nie było wszyst­ko. Sta­je się ewi­dent­ne, że czło­wiek po­trze­bu­je in­nej na­dziei, któ­ra idzie da­lej. Sta­je się ja­sne, że może za­spo­ko­ić go je­dynie coś nie­skoń­czo­ne­go, co za­wsze bę­dzie czymś wię­cej niż to, co kie­dykol­wiek może osią­gnąć (…).

Tą wiel­ką na­dzie­ją może być je­dynie Bóg, któ­ry ogar­nia wszech­świat i któ­ry może nam za­pro­po­no­wać i dać to, cze­go sami nie mo­że­my osią­gnąć.

Be­ne­dykt XVI

Je­ste­śmy spra­gnie­ni. Pra­gnie­my praw­dy. Sen­su. Ab­so­lu­tu. Nie­prze­mi­ja­ją­cej mi­ło­ści. Mi­ło­ści to­tal­nej, moc­nej, wiecz­nej. Dla wie­rzą­ce­go to pra­gnie­nie nie jest pra­gnie­niem nie­uga­szo­nym. Ono ma swo­je imię: Bóg.

Czło­wiek sam w so­bie nie jest do­sko­na­ły, po­trze­bu­je wię­zi z in­nymi, jest bytem re­la­cyj­nym. Jego co­gi­to nie może co­gi­ta­re ca­łej rze­czywi­sto­ści. Po­trze­bu­je słuchać, słuchać drugie­go czło­wie­ka, zwłasz­cza Drugie­go — z du­żej li­te­ry, Boga. Tyl­ko w ten spo­sób po­zna­je sa­me­go sie­bie, tyl­ko w ten spo­sób sta­je się sobą.

Be­ne­dykt XVI

- • Ja­kie pyta­nia eg­zysten­cjal­ne za­da­ję so­bie?
- • Gdzie szukam od­po­wie­dzi? Czy od­po­wie­dzi, któ­re otrzymu­ję, są sa­tys­fak­cjo­nują­ce?
- • Ja­kie na­dzie­je wią­żę z moim życiem obec­nym i przy­szłym?

Mo­dli­twa

O Trój­cy XV, 28

Pa­nie, mój Boże! Moja je­dyna na­dzie­jo! Spraw, abym na­wet zmę­czo­ny nie prze­stał Cię szukać, ale że­bym za­wsze szukał Twe­go ob­li­cza z żar­li­wo­ścią. Daj mi siłę, bym szukał, Ty, któ­ry da­łeś się spo­tkać i da­łeś mi na­dzie­ję, by co­raz bar­dziej Cię spo­tykać. Przed Tobą jest moja siła i moja sła­bość. Za­cho­waj tę, ulecz tam­tą. Przed Tobą jest moja wie­dza i moja nie­wie­dza. Gdzie mnie otwar­łeś, przyj­mij mnie, kie­dy będę wcho­dził, gdzie mnie za­mkną­łeś, otwórz mi, kie­dy za­pukam. Spraw, że­bym pa­mię­tał o To­bie, że­bym Cię ro­zu­miał i ko­chał. Amen.

św. Au­gustyn (354–430)

Jean Stau­ne, No­tre exi­sten­ce a-t-elle un sens? , Pres­ses de la Re­na­is­san­ce, 2007, s. 407..

Be­ne­dykt XVI, En­cykli­ka Spe Sa­lvi, n° 30 i 31.

Be­ne­dykt XVI, Za­słucha­ne ser­ce Ma­ryi, prze­mó­wie­nie na za­koń­cze­nie re­ko­lek­cji dla Pa­pie­ża i Kurii Rzym­skiej, 27 lu­te­go 2010 roku (www.opo­ka.org.pl).2. Co to zna­czy „wie­rzyć”?

Wie­rzą­cym nie jest czło­wiek, któ­ry po­siadł od­po­wie­dzi na wszyst­kie pyta­nia. Jego życie bo­wiem po­le­ga na tym, że musi od­po­wia­dać na pyta­nia, któ­re to życie przy­no­si, i na pyta­nia, któ­re przy­no­si wia­ra. Dzię­ki temu za­wsze jest w dro­dze, nig­dy nie spo­czywa na lau­rach. Po­nie­waż wia­ra jest nie­ustan­ną dro­gą, a życie wciąż przy­no­si nam nowe pyta­nia, to wła­śnie po­śród re­aliów co­dzien­no­ści w głę­bi nas sa­mych mogą otwo­rzyć się wro­ta, przez któ­re spłynie na nas Boże świa­tło. A wraz z nim – je­śli nie od­po­wiedź… to przy­najm­niej prze­czucie, wska­za­nie kie­run­ku, in­tui­cja. Cią­gła nie­pew­ność mo­gła­by do­pro­wa­dzić czło­wie­ka do sza­leń­stwa i roz­pa­czy. Lecz ist­nie­je coś, co przy­no­si od­po­wie­dzi. To wia­ra chrze­ści­jań­ska: w niej ob­ja­wia się Bóg, któ­ry daje sie­bie czło­wie­ko­wi. On na­da­je sens temu, kim je­ste­śmy. Na­da­je sens na­sze­mu ist­nie­niu. Dzię­ki wie­rze prze­kra­cza­my „ba­rie­rę dźwię­ku”, czyli gra­ni­ce wła­snych moż­li­wo­ści i ogra­ni­czeń. Do­wia­du­je­my się, że Bóg łowi nas w swo­ją sieć:

Nie je­ste­śmy przy­pad­ko­wym i po­zba­wio­nym zna­cze­nia pro­duk­tem ewo­lu­cji. Każ­dy z nas jest owo­cem za­mysłu Bo­że­go. Każ­dy z nas jest chcia­ny, każ­dy mi­ło­wa­ny, każ­dy nie­zbęd­ny. Nie ma nic pięk­niej­sze­go niż wpaść w sie­ci Ewan­ge­lii Chrystusa.

Be­ne­dykt XVI

Tak, dzię­ki wie­rze Chrystus ob­ja­wia swo­ją ta­jem­ni­cę czło­wie­ko­wi i uzdal­nia go do udzie­le­nia od­po­wie­dzi Bogu, któ­ry chce zło­wić nas w swo­ją sieć. Od­po­wiedź ro­dzi się z wia­ry i jest owo­cem oso­bi­stej, in­tym­nej de­cyzji, do pod­ję­cia któ­rej nic nie może nas zmu­sić.

Ską­di­nąd, wia­ra nie jest czymś, co zdo­bywa­my raz na za­wsze. Wia­ra bu­du­je się i umac­nia pod­czas ca­łe­go na­sze­go życia, w po­szcze­gól­nych jego eta­pach. Po­szuki­wa­nie Boga to oso­bi­ste do­świad­cze­nie każ­de­go czło­wie­ka, za­leż­ne od ko­lei jego losu. Nie­któ­rzy utwier­dza­ją się w wie­rze. Inni od­da­la­ją się od niej lub ją gubią.

Nie­mniej, dzię­ki wie­rze wzno­si­my się po­nad rze­czywi­stość dnia co­dzien­ne­go, otwie­ra­my oczy na świat, któ­re­go nig­dy wcze­śniej nie po­dzi­wia­li­śmy; świat, o któ­re­go ist­nie­niu może na­wet nie mie­li­śmy po­ję­cia. Wia­ra po­ma­ga nam wnik­nąć w nie­wi­dzial­ną rze­czywi­stość Boga, ale uwa­ga: „nie­wi­dzial­ne” nie ozna­cza „nie­re­al­ne” czy „ir­ra­cjo­nal­ne”. Do tego te­ma­tu wró­ci­my póź­niej.

- • Od kie­dy wie­rzę?
- • Jaka jest moja wia­ra? Żywa, roz­iskrzo­na, nie­pew­na, zmien­na, roz­pro­szo­na, uśpio­na, buń­czucz­na…?
- • Ja­kie wy­da­rze­nia wpłynę­ły na moją dro­gę wia­ry?
- • Co wia­ra przy­no­si mi dzi­siaj? Co chciał­bym, aby mi przy­nio­sła?

Mo­dli­twa

Przyjdź do mnie

Przyjdź, Świa­tło­ści Praw­dzi­wa!

Przyjdź, Życie Wiecz­ne!

Przyjdź, Ukryta Ta­jem­ni­co!

Przyjdź, Bez­i­mien­ny Skar­bie!

Przyjdź, Rze­czywi­sto­ści Nie­wy­sło­wio­na!

Przyjdź, Szczę­śli­wo­ści bez koń­ca!

Przyjdź, Świa­tło nie­zna­ją­ce za­cho­du!

Przyjdź, Nie­za­wod­ne Ocze­ki­wa­nie tych wszyst­kich, któ­rzy chcą być zba­wie­ni!

Przyjdź, Prze­bu­dze­nie spo­czywa­ją­cych!

Przyjdź, Zmar­twych­wsta­nie umar­łych!

Przyjdź, o Po­tęż­ny, Któ­ry za­wsze wszyst­ko czynisz, od­na­wiasz i prze­twa­rzasz swo­ją wolą!

Przyjdź, o Nie­wi­dzial­ny, ze wszech miar Nie­uchwyt­ny i Nie­do­tykal­ny (…).

Przyjdź, Ty, Któ­re­go pra­gnę­ła i pra­gnie moja bied­na du­sza!

Przyjdź Sam do mnie sa­me­go, po­nie­waż wi­dzisz, że je­stem sam.

Przyjdź Ty, Któ­ry od­dzie­li­łeś mnie od wszyst­kie­go i uczyni­łeś sa­mot­nym na tej zie­mi!

Przyjdź Ty, Któ­ry sam we mnie sta­łeś się pra­gnie­niem i spra­wi­łeś, że pra­gnę Cie­bie, cał­ko­wi­cie Nie­do­stęp­ne­go!

Przyjdź, moje Tchnie­nie i moje Życie!

Przyjdź, po­cie­sze­nie mo­jej bied­nej du­szy!

Przyjdź, moja Ra­do­ści, Chwa­ło i Roz­ko­szy bez koń­ca!

Szymon Nowy Teo­log (949–1022)

Be­ne­dykt XVI, Msza na in­au­gura­cję pon­tyfi­ka­tu, 24 kwiet­nia 2005 (www.dk.oaza.pl).

Cyt. za: www.li­tur­gia.org.pl.3. Czy wia­ra jest ra­cjo­nal­nym ak­tem ro­zu­mu?

Wia­ra na­da­je praw­dzi­wy sens ludz­kie­mu życiu. Aby jed­nak od­kryć ten sens, trze­ba się uciec do in­te­li­gen­cji, któ­rą Bóg nas ob­da­rzył. Otrzyma­li­śmy ją jed­nak nie po to, aby za­kne­blo­wać jej usta, lecz by ją w so­bie roz­wi­jać i do­sko­na­lić. W życiu i w do­świad­cze­niu wie­rzą­ce­go jak naj­bar­dziej znaj­du­je się miej­sce na re­flek­sję i używa­nie ro­zu­mu. Wia­ra nie ozna­cza na­iw­no­ści ani peł­nej ak­cep­ta­cji wszyst­kie­go. Ro­zum wie­rzą­ce­go nie zrze­ka się swo­ich praw. Wia­ra wy­ma­ga in­te­li­gen­cji, dzię­ki któ­rej zbli­ża­my się do tego, cze­go nie zna­my: do sed­na ta­jem­ni­cy.

Cza­sow­ni­ka „wie­rzyć” używa­my nie­ustan­nie, po­dob­nie jak co dnia prak­tykuje­my cno­tę wia­ry. Na przy­kład: oglą­da­jąc wia­do­mo­ści, „wie­rzymy”, że ob­raz na ekra­nie jest praw­dą, mimo iż fi­zycz­nie nie uczest­ni­czymy w re­la­cjo­no­wa­nych wy­da­rze­niach. Albo czyta­jąc etykie­ty na pro­duk­tach żyw­no­ścio­wych, „wie­rzymy”, że je­dze­nie za­wie­ra taką czy inną licz­bę ka­lo­rii, mimo iż nie je­ste­śmy w sta­nie tego zwe­ryfi­ko­wać. Za­tem co­dzien­nie do­ko­nuje­my „ak­tów wia­ry”. Są to akty ro­zu­mo­we i ra­cjo­nal­ne, w ta­kim zna­cze­niu, że pod­le­ga­ją we­ryfi­ka­cji – te­raz lub póź­niej.

Pójdź­my nie­co da­lej. Ile­kroć mó­wi­my ko­muś: „Wie­rzę ci” – otwie­ra się mię­dzy nami dro­ga do wza­jem­nej re­la­cji. Ob­da­rza­my tego ko­goś cał­ko­wi­tym za­ufa­niem, któ­re jest pod­sta­wą wia­ry. Za­ufa­nie to coś, cze­go nie moż­na skal­kulo­wać ani pod­dać we­ryfi­ka­cji na­uko­wej. A jed­nak po­dej­mu­je­my ryzyko, ob­da­rza­my za­ufa­niem, wie­rzymy drugie­mu czło­wie­ko­wi! W za­mian za to otrzyma­my od przy­ja­cie­la do­wód przy­jaź­ni. A za­tem – ob­da­rze­nie za­ufa­niem jest ak­tem ro­zu­mo­wym i ra­cjo­nal­nym.

Wie­rzyć w Boga to zło­żyć w Nim całą swo­ją uf­ność. To za­an­ga­żo­wać się w re­la­cję przy­jaź­ni. Czy tę re­la­cję moż­na zwe­ryfi­ko­wać na­uko­wo? Nie bar­dziej niż przy­jaźń z drugim czło­wie­kiem. To zna­czy, że przy­jaźń z Bo­giem przej­dzie pró­bę we­ryfi­ka­cji z chwi­lą, gdy Bóg da nam do­wód swo­je­go ist­nie­nia, przy­jaź­ni i wier­no­ści. Dla wie­rzą­ce­go ta we­ryfi­ka­cja w pe­wien spo­sób trwa już te­raz, a zo­sta­nie do­peł­nio­na po śmier­ci. Dla­cze­go nie od razu? Wró­ci­my do tego te­ma­tu w na­stęp­nym roz­dzia­le.

Ską­di­nąd roz­sąd­ne i ra­cjo­nal­ne zda­je się myśle­nie, że mo­że­my za­ufać Bogu, po­nie­waż: po pierw­sze – jest na­szym przy­ja­cie­lem, a po drugie – jest Bo­giem! Sko­ro jest Bo­giem, to jest i praw­dą. Praw­da nie może kła­mać, oszuki­wać, w prze­ciw­nym ra­zie prze­sta­ła­by być… praw­dą. Za­tem wia­ra w Boga jak naj­bar­dziej kie­ruje się lo­gi­ką.

Wcho­dząc do ko­ścio­ła, zdej­mu­ję ka­pe­lusz, nie gło­wę.

Gil­bert K. Che­ster­ton (1874–1936)

Myśl, że mo­że­my wszyst­ko zro­zu­mieć i wszyst­ko wy­ja­śnić je­dynie za po­mo­cą in­te­li­gen­cji i ro­zu­mu, to błąd: było­by to jed­no­znacz­ne z uzna­niem sa­mych sie­bie za pa­nów praw­dy; z za­po­mnie­niem o tym, że je­ste­śmy śmier­tel­ni i ogra­ni­cze­ni; z po­sta­wie­niem sie­bie w miej­scu Boga. Z drugiej stro­ny wia­ra nie po­win­na za­mykać nas w do­gma­tyzmie. Jej ce­lem jest to­wa­rzysze­nie nam na dro­dze ku temu, co nas wzywa, a do cze­go nig­dy nie doj­dzie­my w tym życiu. Mó­wiąc krót­ko, w dro­dze ku Temu, któ­ry po­zo­sta­je ta­jem­ni­cą: ku Bogu.

Za­tem wia­ra i ro­zum sta­no­wią nie­ro­ze­rwal­ny dwumian. Słyn­na for­mu­ła Świę­te­go Au­gustyna jed­no­znacz­nie wy­ra­ża tę re­la­cję: „Cre­de ut in­tel­li­gas (Wierz, aby zro­zu­mieć) – wia­ra otwie­ra dro­gę do prze­kro­cze­nia drzwi praw­dy – ale rów­nież, i to w spo­sób nie­roz­dziel­ny: In­tel­li­ge ut cre­das (Sta­raj się zro­zu­mieć, aby uwie­rzyć) – po­szukuj praw­dy, aby móc zna­leźć Boga i uwie­rzyć” (Ser­mo­nes, 43, 9). Czy mój ro­zum go­tów jest uwie­rzyć w ist­nie­nie i wiel­kość Boga?

- • Czy po­dą­żam dro­gą wia­ry, skła­da­jąc całą uf­ność w Bogu?
- • Czy używam ro­zu­mu, aby wzra­stać w wie­rze – czy za­da­ję pyta­nia i po­szukuję od­po­wie­dzi w lek­turze du­cho­wej?

Cyt. za: Be­ne­dykt XVI, Wia­ra i ro­zum w na­ucza­niu św. Au­gustyna, au­dien­cja ge­ne­ral­na, 30 stycz­nia 2008 roku (www.te­ze­usz.pl).4. Je­śli na­uka wy­ja­śnia wszyst­ko, to po co nam wia­ra?

Ta kwe­stia na pierw­szy rzut oka zda­je się ujaw­niać sprzecz­ność za­cho­dzą­cą po­mię­dzy na­uką i Bi­blią. Bo ja­kim cu­dem Bi­blia gło­si, że Bóg stwo­rzył świat w sześć dni, sko­ro dzię­ki na­uce wie­my, że po­wstał on oko­ło 14 mi­liar­dów lat po Wiel­kim Wy­bu­chu? I jak Bóg stwo­rzył ko­bie­tę i męż­czyznę, sko­ro – we­dług teo­rii ewo­lu­cji – czło­wiek po­cho­dzi od mał­py?

Przede wszyst­kim prze­czytaj­my raz jesz­cze, co na ten te­mat zo­sta­ło na­pi­sa­ne w pierw­szym roz­dzia­le Księ­gi Ro­dza­ju:

Na po­cząt­ku Bóg stwo­rzył nie­bo i zie­mię.

A zie­mia była zupeł­nym pust­ko­wiem, ciem­ność za­le­ga­ła głę­bię wód, a tchnie­nie Boże uno­si­ło się nad wo­da­mi.

I rzekł Bóg: Niech po­wsta­nie świa­tło! I świa­tło po­wsta­ło.

I wi­dział Bóg, że do­bre jest świa­tło. I roz­dzie­lił Bóg świa­tło i ciem­ność;

na­zwał świa­tło dniem, a ciem­ność nocą. I tak na­stał wie­czór, i na­stał po­ra­nek, dzień pierw­szy.

I rzekł Bóg: Niech po­wsta­nie skle­pie­nie po­śród wód, i roz­dzie­lił wody – jed­ne od drugich! I sta­ło się tak.

I uczynił Bóg skle­pie­nie, i roz­dzie­lił wody, któ­re były po­ni­żej skle­pie­nia, od wód nad skle­pie­niem.

A skle­pie­nie na­zwał Bóg nie­bem. I tak na­stał wie­czór, i na­stał po­ra­nek, dzień drugi.

I rzekł Bóg: Niech się zbio­rą wody spod nie­ba w jed­no miej­sce i niech się uka­że ląd! I sta­ło się tak.

I ląd na­zwał Bóg zie­mią, a ze­bra­ne wody na­zwał mo­rzem. I wi­dział Bóg, że to jest do­bre.

I rzekł Bóg: Niech się zie­mia okryje zie­le­nią, ro­śli­na­mi wy­da­ją­cymi na­sio­na i drze­wa­mi owo­co­wymi ro­dzą­cymi wła­ści­we so­bie owo­ce, w któ­rych za­wie­ra się ich na­sie­nie na zie­mi. I sta­ło się tak.

Zie­mia wy­da­ła więc zio­ła, ro­śli­ny wy­da­ją­ce wła­ści­we so­bie na­sio­na i drze­wa owo­co­we z wła­ści­wymi so­bie na­sio­na­mi. I wi­dział Bóg, że to jest do­bre.

I tak na­stał wie­czór, i na­stał po­ra­nek, dzień trze­ci.

I rzekł Bóg: Niech po­wsta­ną ja­sne świa­tła na skle­pie­niu nie­ba, aby od­dzie­la­ły dzień od nocy i sta­ły się zna­ka­mi Świąt, dni i lat!

Niech będą ja­snymi świa­tła­mi na skle­pie­niu nie­ba, aby oświe­ca­ły zie­mię. I sta­ło się tak.

Uczynił więc Bóg dwa wiel­kie ja­sne świa­tła: świa­tło więk­sze, aby pa­nem było dnia, i świa­tło mniej­sze, by pa­nem było nocy; a tak­że i gwiaz­dy.

I umie­ścił je Bóg na skle­pie­niu nie­ba, aby oświe­ca­ły zie­mię, a pa­nując nad dniem i nocą, od­dzie­la­ły świa­tło od ciem­no­ści. I wi­dział Bóg, że to jest do­bre.

I tak na­stał wie­czór, i na­stał po­ra­nek, dzień czwar­ty.

I rzekł Bóg: Niech się za­ro­ją wody mnó­stwem istot żywych, a pta­ki niech la­ta­ją nad zie­mią pod skle­pie­niem nie­ba! I sta­ło się tak.

Stwo­rzył więc Bóg wiel­kie po­two­ry mor­skie i wszel­kie pływa­ją­ce isto­ty żywe róż­ne­go ro­dza­ju, któ­rymi za­ro­iły się wody, i wszel­kie ptac­two skrzydla­te, róż­ne­go ro­dza­ju. I wi­dział Bóg, że to jest do­bre.

I bło­go­sła­wił im Bóg, mó­wiąc: Bądź­cie płod­ne i mnóż­cie się, za­peł­niaj­cie wody w mo­rzach, a ptac­two nie­chaj się roz­mna­ża na zie­mi.

I tak na­stał wie­czór, i na­stał po­ra­nek, dzień pią­ty.

I rzekł Bóg: Niech zie­mia wyda róż­ne ga­tun­ki istot żywych: zwie­rzę­ta do­mo­we, pła­zy i róż­ne ga­tun­ki dzi­kich zwie­rząt! I sta­ło się tak.

Uczynił więc Bóg róż­ne dzi­kie zwie­rzę­ta, zwie­rzę­ta do­mo­we i pła­zy ziem­ne. I wi­dział Bóg, że to jest do­bre.

I rzekł Bóg: Uczyń­my lu­dzi na ob­raz nasz, po­dob­nych do nas, a niech wła­da­ją ryba­mi mo­rza i ptac­twem nie­ba, i do­mo­wymi zwie­rzę­ta­mi, i wszel­ki­mi pła­za­mi, peł­za­ją­cymi po zie­mi.

I stwo­rzył Bóg lu­dzi na ob­raz swój, na ob­raz Boga stwo­rzył ich: stwo­rzył męż­czyznę i ko­bie­tę.

Rdz 1,1–27

Kie­dy Bi­blia opo­wia­da o stwo­rze­niu świa­ta, na­sza wy­obraź­nia – ko­biet i męż­czyzn XXI wie­ku – pod­suwa nam na­iw­ny ob­raz Boga-„ma­gi­ka”. Tym­cza­sem hi­sto­ria bi­blij­na wy­raź­nie pod­kre­śla trzy rze­czy. Po pierw­sze, Bóg stwo­rzył świat z ni­cze­go, mocą swo­je­go sło­wa. Po­wie­dział: „Niech po­wsta­nie świa­tło” – i świa­tło po­wsta­ło, itd. Po drugie, do­wia­du­je­my się, że Bóg stwo­rzył nie­bo i zie­mię. I po trze­cie, stwo­rzył ro­śli­ny wy­da­ją­ce na­sio­na i drze­wa, stwo­rzył też zwie­rzę­ta i – co naj­waż­niej­sze – czło­wie­ka: męż­czyznę i ko­bie­tę.

A co mówi na­uka? Że Wszech­świat po­wstał ja­kieś czter­na­ście mi­liar­dów lat temu w wy­ni­ku ogrom­nej eks­plo­zji, Wiel­kie­go Wy­bu­chu, któ­ry wy­zna­cza po­czą­tek ma­te­rii, prze­strze­ni i cza­su. Trzy mi­liar­dy lat temu po­wsta­ło życie. Wy­szło z wody. Na­stęp­nie ewo­lu­o­wa­ły ryby, pta­ki i zwie­rzę­ta czwo­ro­noż­ne. I wresz­cie, ja­kieś 125 000 lat temu – po­ja­wił się czło­wiek.

Jak do tej pory nie wi­dać tu żad­nych sprzecz­no­ści po­mię­dzy Księ­gą Ro­dza­ju a ostat­ni­mi od­krycia­mi na­uko­wymi. Nie­po­ro­zumie­nia wy­ni­ka­ją z tego, że czyta­my Bi­blię w spo­sób, w jaki czyta­li­byśmy en­cyklo­pe­dię: za­ob­ser­wo­wa­li­śmy skut­ki, więc się­ga­my do Bi­blii, aby po­znać przy­czyny. Tym­cza­sem opo­wieść bi­blij­na nie jest trak­ta­tem na­uko­wym czy dy­dak­tycz­nym, jest ra­czej – sym­bo­licz­nym za­pi­sem aktu stwo­rze­nia czło­wie­ka – aktu, któ­ry był prze­myśla­ny i za­ini­cjo­wa­ny przez Boga.

Dziś zmysł krytycz­ny czło­wie­ka i jego skłon­ność do ra­cjo­na­li­zmu mu­szą uwol­nić się od licz­nych a prio­ri na te­mat re­li­gii, na­gro­ma­dzo­nych przez stule­cia. Współ­cze­sny czło­wiek nie jest znaw­cą Bi­blii. Je­śli chce wzra­stać w wie­rze, musi się za­głę­bić w Pi­śmie Świę­tym.

Je­śli czło­wiek chce jed­no­cze­śnie za­cho­wać spój­ność, musi też uwol­nić się od po­wszech­ne­go a prio­ri wo­bec na­uki. Dla­cze­go? W prze­ci­wień­stwie do tego, w co „wie­rzy” świat na­uki – sama na­uka nig­dy nie zgłę­bi wszyst­kich ta­jem­nic wszech­świa­ta. Im moc­niej się sta­ra, tym bar­dziej od­krywa swo­ją nie­moc:

Nie­pew­ność, nie­okre­ślo­ność, nie­prze­wi­dywal­ność, nie­peł­ność, nie­roz­wią­zywal­ność: na­uka już wie, że nie wie wszyst­kie­go. Aby od­kryć sed­no, aby do­trzeć do osta­tecz­nej praw­dy, mu­si­my od­wo­łać się do in­nych me­tod po­zna­nia, ta­kich jak do­świad­cze­nie mi­stycz­ne i du­cho­wa in­tui­cja, któ­re od­czyta­my w świe­tle współ­cze­snej na­uki. Na­uka i du­cho­wość sta­no­wią dwie wza­jem­nie uzupeł­nia­ją­ce się ścież­ki po­zna­nia, przez któ­re czło­wiek może doj­rzeć rze­czywi­stość.

Trinh Xuan Thu­an (1948–), astro­fi­zyk

Bi­blię in­te­re­suje „sens”: Dla­cze­go ist­nie­je świat? Dla­cze­go ist­nie­je czło­wiek? Kto jest źró­dłem wszyst­kie­go? Czy Bóg ist­nie­je? Krót­ko mó­wiąc, Bi­blia do­star­cza nam klu­czy, dzię­ki któ­rym mo­że­my od­czytać i zro­zu­mieć nasz świat i na­szą ludz­ką hi­sto­rię. Gdyby na­uka umia­ła od­po­wie­dzieć na te pyta­nia, sama sta­ła­by się re­li­gią. W obec­nej do­bie na­uka i wia­ra mogą pod­jąć dia­log – pod wa­run­kiem, że przyj­mą do wia­do­mo­ści wła­sne ogra­ni­cze­nia.

- • Czy je­stem go­tów uznać, że praw­dzi­wy dia­log wia­ry z na­uką jest moż­li­wy?
- • Ja­kie ste­reo­typy na te­mat Boga i re­li­gii nie po­zwa­la­ją mi na głęb­szą re­flek­sję?

Trinh Xuan Thu­an, Préfa­ce au li­vre de Jean Stau­ne, No­tre exi­sten­ce a-t-elle un sens? , Pres­ses de la Re­na­is­san­ce, 2007.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: