Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pamiątka z Krzeszowic czyli Zbiór wszystkich opisów tego ustronia wierszem i prozą ze wspomnieniem Artura hrabi Potockiego połączony - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiątka z Krzeszowic czyli Zbiór wszystkich opisów tego ustronia wierszem i prozą ze wspomnieniem Artura hrabi Potockiego połączony - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 315 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

II. WSPO­MNIE­NIE AR­TU­RA HR. PO­TOC­KIE­GO.

Na pro­gu two­im nę­dzarz i sie­ro­ta, Na­dzie­je swo­je zło­ży­li.

Fr. Ja­ku­bow­ski.

Ar­tur Hra­bia Po­toc­kI z Jana Po­toc­kie­go i Ju­lii z ksią­żąt Lu­bo­mier­skich zro­dzo­ny, – w pierw­szej za­raz mło­do­ści utra­ciw­szy ro­dzi­ców, prze­szedł pod opie­kę swej bab­ki księż­nej Iza­bel­li z ksią­żąt Czar­to­ry­skich Lu­bo­mir­skiej, mar­szał­ko­wej wiel­kiej ko­ron­nej. – Hoj­nie od szczę­ścia w do­stat­ki i na­dob­ność uda­ro­wa­ny, mógł był na ło­nie mięk­ko­ści i ro­sko­szy swo­bod­ne prze­pę­dzać ży­cie; – lecz gwar świa­to­we­go zgieł­ku i wszyst­kich łu­dzą­cych jego po­wa­bów, nie­mo­gły w ser­cu szla­chet­nem za­głu­szyć tych świę­tych po­win­no­ści, ja­kie nań wznio­ślej­sze prze­zna­cze­nie wkła­da­ło. –

Nie dla czczej sła­wy, – nie dla sta­nia się… gło­śnym, lecz dla mi­ło­ści kra­ju, do któ­re­go szcze­rze był przy­wią­za­ny, – na pierw­szy od – głos trą­by wo­jen­nej w roku 1806, któ­ra pod­ów­czas całą Eu­ro­pę za­głu­sza­ła, wy­ry­wa się z ob­ję­cia piesz­czą­ce­go, nad­ska­ku­ją­ce­go mu szczę­ścia, – roz­kosz­nych chwil mło­do­ści, – od­rzu­ca je z urą­ga­niem, – i bie­gnie na pole chwa­ły. Po­wszech­nie jest wia­do­mo, że nie­zga­słej pa­mię­ci wódz na­czel­ny wojsk księ­stwa War­szaw­skie­go ksią­że Jó­zef Po­nia­tow­ski, póź­niej mar­sza­łek Fran­cyi, do­świad­czyw­szy w naj­trud­niej­szych ko­le­jach losu woj­ny, nie­za­chwia­nej od­wa­gi i męz­twa w mło­dym Ar­tu­rze, po­wo­łał go do swe­go szta­bu za ad­ju­tan­ta po­lo­we­go. On to w ol­brzy­miej bi­twie pod Mo­zaj­skiem, z jaw­ną po­gar­dą śmier­ci, rzu­ca­jąc się w naj­gwał­tow­niej­szy od­męt boju, w ob­li­czu swe­go wo­dza chlub­ne­mi okrył się bli­zna­mi, – któ­re mu już resz­tę ży­cia bo­le­snie za­sę­pia­ły, – a pod ten czas tak były do­ku­cza­ją­ce, że sam zwą­tlo­ny uzno­jem wódz na­czel­ny, prze­siadł­szy się do po­jaz­du u prze­pra­wy na Be­re­zy­nie, po­sa­dził go przy so­bie, – przy­tu­lił cier­pią­ce­go, – i tak oba­dwa za­le­d­wie po trzech dnio­wem ocze­ki­wa­niu, z nie­bez­pie­czeń­stwem ży­cia, zgub­ny most na tej rze­ce prze­by­li. –

Za do­sta­niem się do War­sza­wy, po­dzie­lał Ar­tur Po­toc­ki wszyst­kie ów­cze­sne tru­dy swo­je­go wo­dza, ja­kie re­or­ga­ni­za­cja puł­ków, z któ­rych więk­sza część w licz­bie za­le­d­wie kil­ku­dzie­siąt lu­dzi z ura­to­wa­nym sztan­da­rem po­wró­ciw­szy, nie­odzow­ne­mi czy­ni­ła. (1) –

Po wyj­ściu wojsk ów­cze­sne­go księ­stwa War­szaw­skie­go za gra­ni­cę, Ar­tur hr. Po­toc­ki znaj­do­wał się we wszyst­kich bi­twach, a mia­no­wi­cie w mor­der­czej roz­pra­wie pod Lip­skiem, któ­ra los Eu­ro­py roz­strzy­gnę­ła. Wie­ko­pom­nej pa­mię­ci Ce­sarz Ale­xan­der I. da­rząc po­ko­jem Eu­ro­pę, szcząt­kom za­stę­pów pol­skich po­zwo­liw­szy wró­cić do kra­ju, mło­de­go tego wo­jow- – (1) Ko­muż z ży­ją­cych pod­ów­czas, nie przy­po­mni się ów smut­ny wi­dok 12 puł­ku pie­cho­ty, jak ten w kil­ka­dzie­siąt lu­dzi znę­ka­nych mar­szem i ra­na­mi wró­ciw­szy do Kra­ko­wa w Grud­niu 1812 r. bo­le­snym swym wi­do­kiem za­sę­pił wszyst­kie ob­li­cza? Żoł­nie­rze ci, pra­wie wszy­scy ra­nie­ni, z po­odm­ra­ża­ne­mi rę­ko­ma i no­ga­mi, wcho­dząc z osie­ro­co­nym swym stan­da­rem, po­wszech­ne łzy wy­ci­snę­li, wi­ta­ją­cym ich Kra­ko­wia­nom.

nika, szcze­gól­niej­szych łask swo­ich ozna­ka­mi za­szczy­cił, i ad­ju­tan­tem swo­im w nowo uor­ga­ni­zo­wa­nem pod­ów­czas woj­sku pol­skiem mia­no­wał. Wzglę­dy tego do­bro­czyn­ne­go Wład­cy, oce­nia­jąc rzad­kie przy­mio­ty du­szy i ser­ca w Ar­tu­rze, sko­ja­rzyw­szy dlań szczę­śli­wy zwią­zek mał­żeń­ski z damą tak po­wszech­nie po­wa­ża­ną, Zo­fią z Hra­biów Bra­nic­kich, – z uwa­gi na sko­ła­ta­ny stan jego zdro­wia, do­zwo­li­ły mu na­stęp­nie prze­nieść się na spo­czy­nek do­mo­wy. –

Od­tąd za­czy­na się roz­wi­jać sze­reg pięk­nych do­mo­wych cnot hra­bie­go Ar­tu­ra, czy­nów ludz­ko­ści, szla­chet­ne przy­mio­ty ser­ca jego od­zna­cza­ją­cych, – i ra­zem nie­ste­ty! sze­reg cier­pień, któ­re­mi go tra­pi­ły do­le­gli­wo­ści zruj­no­wa­ne­go zdro­wia. Na­próż­no usi­ło­wał od­zy­skać je w cie­plej­szym kli­ma­cie Eu­ro­py, pod pie­czą naj­zna­ko­mit­szych le­ka­rzy; – czcze pro­my­ki na­dziei, któ­re wraz z za­bły­snie­niem zni­ka­ły!…… – i jak­by jesz­cze nie do­syć było na­tem, – za­wist­ny los po­zaz­dro­ścił mu na­wet ostat­niej po­cie­chy dla każ­de­go ojca ro­dzi­ny, po­zba­wia­jąc go dwoj­ga uko­cha­nych dzia­tek, z któ­rych jed­no w sto­li­cy Fran­cyi, dru­gie we Wło­szech, śmierć nie­ubła­ga­na z ob­ję­cia mu wy­dar­ła! – Wy­pa­dek ten zmier­ził mu do resz­ty po­byt na ob­cej zie­mi; – tę­sk­no­tą ku oj­czy­stej cią­gnio­ny, po­wró­cił na jej łono, – a ma­jąc znacz­ną część swo­ich wło­ści w okrę­gu rze­czy­po­spo­li­tej Kra­kow­skiej po bab­ce swej księż­nie Iza­bel­li Lu­bo­mier­skiej, po­sta­no­wił na za­wsze osiąśdź w Kra­ko­wie. –

Wszyst­ko zda­wa­ło się z po­cząt­ku sprzy­jać mi­łym jego wi­do­kom; – wzra­sta­nie pod bło­gą wieszcz­bą uśmie­cha­ją­cej się przy­szło­ści, je­dy­ne­go któ­ry mu po­zo­stał syna, – za­czy­na­ło po­wo­li roz­ja­śniać, za­mglo­ne tylu do­le­gli­wo­ścia­mi jego ob­li­cze; – a pra­gnąc resz­tę ży­cia po­świę­cić szczę­ściu swo­ich sie­la­nów i do­bru ogól­ne­mu tego kra­ju, do któ­re­go ser­decz­nie się przy­wią­zał, – na­był pięk­ny dom w Kra­ko­wie i wspa­nia­le przy­ozdo­biw­szy, za­ło­żył naj­przód w nim bi­blio­te­kę, – a na­stęp­nie miał za­miar, przez na­by­cie są­siedz­kie­go gma­chu przy uli­cy ś. Anny, i po­łą­cze­nie go z pa­ła­cem, urzą­dzić ga­le­ry­ją ob­ra­zów z dzieł naj­cel­niej­szych mi­strzów ma­lar­stwa; – pięk­na ofia­ra na cześć sztuk wy­zwo­lo­nych, – nie­zmier­ne sum­my kosz­to­wać mo­gą­ca, i ni­czem nie­za­prze­czo­ny do­wód przy­lgnie­nia jego z całą du­szą do Kra­ko­wa, do tej hi­sto­rycz­nej sto­li­cy daw­nej Pol­ski, – dziś wraz ze swo­im okrę­giem osob­ną kra­inę, od burz wo­jen­nych po­tę­gą trzech wiel­kich Mo­carstw za­sło­nio­ną, sta­no­wią­cej, – naj­wła­ściw­sze­go dla muz sie­dli­ska, – mi­łe­go za­ci­sza po­ko­ju, – przy­tuł­ku dla serc czu­łych, ko­le­ją za­wist­nych lo­sów sko­ła­ta­nych. –

Dom Ar­tu­ra hr. Po­toc­kie­go w Kra­ko­wie stał się od­tąd przy­byt­kiem praw­dzi­wie po­pu­lar­nej, i szcze­rej go­ścin­no­ści, – nie­ska­żo­nej naj­mniej­szym na­wet od­cie­niem owej cierp­kiej ja­skra­wej dumy, jaka ma­łych i tyl­ko, po­zio­mych pan­ków od­zna­cza. – W wy­bo­rze uczest­ni­ków tych mi­łych, we­so­łych, wol­nych od wszel­kie­go przy­mu­su wie­czo­rów, za­baw, – nie­py­ta­no kto z ja­kie­go rodu po­cho­dzi? – ja­kim się her­bem pie­czę­tu­je? – Ale ra­czej ja­kim jest? czem się pięk­nem, szla­chet­nem, wznio­słem w spół­e­czeń – stwie od­zna­czył? – Dla tego też na ze­bra­niach po­dob­nych, z oso­ba­mi w po­ufal­szych sto­sun­kach ży­ją­cych z uprzej­mym go­spo­da­rzem, wi­dzieć moż­na było po­mie­sza­nych bez róż­ni­cy, miej­sco­wych ar­ty­stów, li­te­ra­tów, lu­dzi uczo­nych i pod roz­ma­itym wzglę­dem zna­nych z zna­ko­mi­tej uży­tecz­no­ści kra­jo­wi.

Były to bło­gie chwi­le – do­tąd ser­decz­nie, z rzew­nem wes­tchnie­niem wspo­mi­na­ne, – ale nie­ste­ty! krót­ko­trwa­łe; nie­dłu­go bo­wiem cie­szył, ra­do­wał się Kra­ków po­sia­da­niem w swych mu­rach do­bro­czyń­cy i przy­ja­cie­la lu­dzi, – że nikt roz­sąd­ny i pra­wy nie za­rzu­ci mi tu prze­sa­dy, kie­dy po­wiem: opie­ku­na, po­cie­szy­cie­la ubo­gich wdów, – za­po­mnia­nych sie­rot, – znę­ka­nych nie­do­lą i wie­kiem star­ców!… –. Czu­jąc się co­raz do­tkli­wiej cho­ciaż zwol­na upa­da­ją­cym na zdro­wiu, po za­sią­gnie­niu rady swo­ich le­ka­rzy, zmu­szo­nym był Ar­tur hr. Po­toc­ki, jesz­cze raz spró­bo­wać szczę­ścia, – jesz­cze raz, – jak to miał mó­wić z nad­ludz­ką, pra­wie spo­koj­no­ścią du­szy: – "jesz­cze ten ostat­ni raz roz­łą­czyć się z uko­cha­nym Kra­ko­wem" – i uciec się pod pięk­ne nie­bo Wioch, – aza­li tam nie­znaj­dzie ja­kie­go po­lep­sze­nia?…. – Po­dróż ta była na czte­ry lata za­mie­rzo­ną, – po któ­rej szczę­śli­wem od­by­ciu, – miał już nig­dy nas nie­opu­ścić. – Wszy­scy peł­ni byli bło­giej na­dziei, że go zno­wu zo­ba­czą, – i wię­cej za nim już tę­sk­nić… – o nie­go smu­cić się, nie­bę­dą mie­li po­wo­du. Ko­muż nie­sta­wi się w ży­wej pa­mię­ci, – pe­łen nie­zwy­czaj­ne­go ru­chu, słod­kie­go gwa­ru, – ży­cia, – we­so­ło­ści, – ów po­że­gnal­ny, uro­czy fe­styn 28 lu­te­go, na sa­lach Knot­za, prze­szło na 600 osób wy­pra­wio­ny? – Kto za­po­mni tę mi­łość brat­nią, tę szcze­rość, uprzej­mość, ma­lu­ją­ce się na ca­łem ob­li­czu uko­cha­ne­go go­spo­da­rza? – bo nie tu miej­sce mó­wić o świet­no­ści, wspa­nia­ło­sci fe­sty­nu: (1) – było to po­że­gna­nie Kra­ko­wa… i już na za­wsze!!!… – Wie­lu tą my­ślą nie­po­ko­jo­nych – ba­wi­li się w praw­dzie, – tań­czy­li, tym ży­wiej, tym ocho­czej, – im żyw­szym i ochot­niej- – (1) Czy­taj opis wy­ję­ty z Goń­ca Kra­kow­skie­go, od­dziel­nie w przy­pi­sach lit. A. za­miesz­czo­ny.

szym znaj­do­wa­li mi­łe­go go­spo­da­rza… lecz łza tę­sk­nę­go prze­czu­cia, żeto jest po­że­gna­nie, – po­że­gna­nie może ostat­nie – uwi­ja­ła się nie­jed­ne­mu w oczach, – i ża­ło­śnie pro­mie­ni­ła się w od­bla­sku ja­rzą­cych świa­teł!… Prze­czu­wał to sam Ar­tur hr. Po­toc­ki, – bo kie­dy ob­stą­pi­ło go na głów­nej sali gro­no po­ufa­łych przy­ja­ciół, oświad­cza­jąc, że pra­gną speł­nić życz­li­wy to­ast za Zdro­wie jego ,… – on mi­mo­wol­nie, – ci­chym, żeby prze­ni­kli­wa, czu­wa­ją­ca nad każ­dem ru­sze­niem jego nie­do­sły­sza­ła mał­żon­ka, – lecz rzew­nym od­po­wie­dział im gło­sem: " Dzię­ku­ję wam, – ale może to już ostat­ni!…" – Wie­lu z bli­żej sto­ją­cych do­sły­sze­li tych słów bo­le­snych; – strę­twia­łe­mi usty, – mi­mo­wol­nie udzie­li­li ich dru­gim, – i już po­sęp­ność za­czy­na­ła roz­wi­jać swo­je zło­wiesz­cze skrzy­dła nad ca­łem ze­bra­niem uczest­ni­ków fe­sty­nu: – lecz gdy nie­ba­wem za­brzmiał na wiel­kiej sali po­waż­ny i uro­czy ta­niec nasz na­ro­do­wy, i uj­rza­no na jego cze­le uko­cha­ne­go , – bo Iak go wszy­scy na­zy­wa­li Ar­tu­ra, – z roz­we­se­lo­nym, ży­wym, ma­lu­ją­cym na­dzie­ją po­krze­pio­ny stan du­szy jego uśmie­chem: – roz­ra­do­wa­li się… wszy­scy, – nie­my­śląc, nie­chcąc już my­śleć, prze­czu­wać, wie­rzyć na­wet w smut­ne prze­czu­cia, – i otrzą­snąw­szy się na­tręt­ne­mu po­wąt­pie­wa­niu, rzu­ci­li się w ob­ję­cie słod­kiej na­dziei, – i nic już do koń­ca balu nie­za­chwia­lo po­krze­pio­nych serc aniel­skiem, bo­skiem tchnie­niem, lej cór­ki nie­bios. –

Z na­dej­ściem wio­sny, – po­że­gnał się Ar­tur hra­bia Po­toc­ki z mi­łym so­bie Kra­ko­wem – i wię­cej go jaż nie zo­ba­czył. –

W trzy lata – wóz czte­ro­kon­ny – ki­rem czar­nym okry­ty, przy­wró­cił­nam już tyl­ko szcząt­ki jego! (1) – du­sza Ar­tu­ra ule­cia­ła w lep­sze kra­iny. –

Stra­ciw­szy on resz­tę na­dziei, od­zy­ska­nia zdro­wia we Wło­szech, – po­rzu­cił nie­ba­wem ten kraj, – przy­był, po­wro­tem ku do­mo­wi do Wied­nia, – i tam po­mi­mo cale wy­si­le­nie sztu­ki le­kar­skiej, na rę­kach stra­pio­nej mał­żon­ki i nie­le- – (1) Patrz opis tego smut­ne­go dnia w przy­pi­sach lit, B. z ga­ze­ty Kra­kow­skiej, do­słow­nie wy­ję­ty.

tnie­go syna, wśród nie­utu­lo­nych łez tych dwóch naj­droż­szych so­bie istot, za­koń­czył wpól­prze­pła­ka­ne ży­cie.

Zo­sta­wił po so­bie Ar­tur hra­bia Po­toc­ki tyle wspo­mnień, tyle rzew­nych uczyn­ków mi­ło­sier­dzia, – że do­syć z nich kil­ka przy­to­czyć, aże­by pa­mięć jego za wzór przy­szłym po­ko­le­niom prze­ka­zać, – a chcąc się na­wet i od tych przy­to­cze­nia uwol­nić, – do­syć­by może było nad­mie­nić: Że był od wszyst­kich ko­cha­ny, któ­rzy go tyl­ko zna­li, – a to jest naj­pięk­niej­szy typ czło­wie­ka któ­ry żył na tej zie­mi; – ta­kich lu­dzi, po­dob­no naj­mniej wspo­mnia­ły dzie­je świa­ta. –

Dłoń jego do­bro­czyn­na szu­ka­ią tyl­ko praw­dzi­wie cier­pią­cej nie­do­li, aby ją wes­przeć i po­cie­szyć; nie­py­tał on ni­ko­go ja­kie­go jest wy­zna­nia, – nie­ba­dał na­wet o przy­czy­nę upad­ku, do­syć mu było wi­dzieć go że był nie­szczę­śli­wym, za­po­mnia­nym od resz­ty lu­dzi. – W przy­krej po­rze zi­mo­wej sam wy­szu­ki­wał bied­nych, wspo­ma­ga­jąc ich opa­lem i pie­niędz­mi. Nie­uszła jego ser­ca i nie­do­la ludu izra­el­skie­go, – nie­raz oso – bi­ście na ręce ra­bi­na, udzie­lał as­sy­gna­cye na opał – i pie­nięż­ne za­sił­ki, dla roz­da­nia mię­dzy ubo­gich i ka­le­ki. Nikt z proś­bą na uli­cy, na dro­dze na­po­tka­ny, lub do jego uda­ją­cy się domu, nie zo­stał bez po­cie­chy i wspar­cia od­pra­wio­nym. Wło­ścia­nie licz­nych dóbr jego, ucie­ka­li sio do nie­go… – jak dzie­ci stra­pio­ne o po­moc i opie­kę do swe­go ojca. –

Przy­to­cze­nia te, szla­chet­nych uczyn­ków Ar­tu­ra hr. Po­toc­kie­go, nie są czczym ro­man­sem pi­sa­rzy ne­kro­lo­gów; – żyją licz­ni świad­ko­wie, – żyje jesz­cze wie­lu po­dźwi­gnio­nych z nie­do­li, któ­rzy ze łzą wdzięcz­no­ści w oku, – wspo­mi­na­ją go do­tąd, i pa­mię­ci jego bło­go­sła­wią; – a naj­pięk­niej­sze dlań świa­dec­two prze­ka­żą po­tom­no­ści Krze­szo­wi­ce. Ła­zien­ki dla ubo­gich, szpi­tal, i urzą­dze­nie ich znacz­nym kosz­tem, – udzie­la­na po­moc le­kar­ska i le­kar­stwa dla cho­rych, – nie­daw­no skoń­czo­ny Dom przy­tuł­ku, – wy­go­dy na­wet zbyt­ko­we naj­skrzęt­niej nie­raz im czy­nio­ne, naj­le­piej świad­czyć będą – jak on ko­chał lu­dzi. –

Znaj­du­ją się na­wet oso­by, któ­re on nie­wi­dzial­ną dło­nią z gro­żą­ce­go im upad­ku dźwi­gnął; a ca­łej po­wszech­no­ści wia­do­mo, że oszczę­dzo­ną sum­mę od bu­do­wy po­mni­ka Ta­de­uszo­wi Ko­ściusz­ce, na po­sag dla dwóch jego sio­strze­nic prze­zna­czo­ną, przyj­mu­jąc na hi­po­te­kę hrab­stwa ten­czyń­skie­go, hoj­no­ścią swo­ją po­dwo­ił, – i tym spo­so­bem dwom sie­ro­tom nie­gdy bo­ha­te­ra pol­skie­go w za­stęp­stwie ca­łe­go na­ro­du, przy­szłość ich za­bez­pie­czył. –

Pięk­ne sztu­ki, po­sia­da­ły w nim szcze­gól­ne­go znaw­cę, mi­ło­śni­ka i opie­ku­na. Za­my­ślał on jak wy­żej już wspo­mnie­li­śmy, ku miej­sco­we­mu wzro­sto­wi li­te­ra­tu­ry i po­ezyi oj­czy­stej, za­ło­żyć w swo­im domu bo­ga­tą bi­blio­te­kę, i uczy­nić go za­ra­zem po­żą­da­nym dla ar­ty­stów ma­lar­stwa i rzeź­biar­stwa, przez za­ło­że­nie ga­le­ryi ob­ra­zów i po­są­gów, i tym koń­cem dzie­ła naj­cel­niej­szych mi­strzów za­czy­nał już na­by­wać; – mło­dzież zaś uta­len­to­wa­ną wy­szu­ki­wał i swo­im kosz­tem na do­sko­na­le­nie się w tych wznio­słych umie­jęt­no­ściach za gra­ni­cę wy­se­lał. – Ileż więc pięk­nych na­dziei, w stra­cie jego śmierć, nie­li­to­ści­wą po­zba­wi­ła Kra­ko­wian!…

Jed­no­my­sl­ne­mi gło­sy wdzięcz­nych oby­wa­te­li ob­ra­ny re­pre­zen­tan­tem jed­nej z gmin miej­skich na sejm w roku 1828, pra­gnął z ca­łem wy­la­niem ser­ca, po­słan­nic­twu temu god­nie za­do­sy­ću­czy­nić. – Ni­ko­mu nie­uszedł z pa­mię­ci, głos Ar­tu­ra hr. Po­toc­kie­go na tym sej­mie, praw­dzi­wą du­szę pol­ską w nim zna­mio­nu­ją­cy: "Za po­dzwi­gnie­niem i za­cho­wa­niem od upad­ku gma­chów pu­blicz­nych przez Ka­zi­mie­rza W. i wie­ko­pom­nych na­stęp­ców jego wznie­sio­nych, któ­re co­raz wi­docz­niej za­wa­le­niem gro­zi­ły." (1)

I ja­kiejż­by po­cie­chy dziś ser­ce jego nie­do-zna­ło, że to szla­chet­ne przy­mó­wie­nie się, nie­by­ło gło­sem wo­ła­ją­ce­go na pusz­czy, – gdy­by – (1) Obec­nie sta­ra­niem Rzą­du, w znacz­nej czę­ści już od­no­wio­ne, – z roz­ra­do­wa­nem ob­li­czem zda­ją się po­glą­dać na gor­li­wość na­sze­go do­stoj­ne­go Pre­ze­sa Se­na­tu, swo­je­go wskrze­si­cie­la, – z jaką od jed­nych do dru­gich dźwi­gnie­nia przy­stę­pu­je, – ła­miąc nie­zli­czo­ne trud­no­ści. – Jest to praw­da – bez in­te­res­su wy­rze­czo­na, za­mie­nia­ją­ca się dziś w przy­sło­wie, – za­tem jej nikt bez­stron­ny słusz­no­ści nie­odmó­wi.

mógł te­raz być uczest­ni­kiem speł­nio­nych już w znacz­nej czę­ści tak pięk­nych jego ży­czeń? Ale Opatrz­ność, w wy­ro­kach swych nie­zgłę­bio­na, in­a­czej roz­rzą­dzi­ła, – od­ma­wia­jąc mu na­wet cie­sze­nia się wi­do­kiem tej ze wspa­nia­ło­ścią mo­nar­szą zbu­do­wa­nej świą­ty­ni w Krze­szo­wi­cach, – któ­rej był za­ło­ży­cie­lem!… –

Już temu lat szes­na­ście jak ten do­bro­czyn­ny me­te­or, – za­bły­snąw­szy uro­kiem naj­pięk­niej­szych na­dziei, znik­nął z na­sze­go ho­ry­zon­tu; – lecz żyje w ludz­kiej pa­mię­ci, – w ludz­kich ser­cach, i nie­um­rze, – bo zo­sta­ło jego wspo­mnie­nie, – wspo­mnie­nie cno­tli­we­go czło­wie­ka, przy­ja­cie­la i ko­chan­ka ludz­ko­ści. (1)

O! kto­kol­wiek zwie­dzisz Krze­szo­wi­ce, – i sa­mot­nie błą­kać się po nich bę­dziesz, nie­oprzesz się temu wspo­mnie­niu, – bo ci je każ­de ustro­nie, każ­de drzew­ko wle­je do du­szy! – Bez wspo­mnień cno­tli­wych łu­dzi, – czem­że by­ło­by ży­cie na­sze, – czem ser­ce?

A za­bie­ra­jąc z sobą tyle mi­łych, tyle wy­pie- – (1) Czy­taj Ele­gią F. Ja­ku­bow­skie­go, w przy­pi­sach lit. C.

sczo­nych ob­ra­zów z tego sie­dli­ska przy­jem­no­ści, tych ulu­bio­nych Krze­szo­wic, tej za­wsze mło­dej, za­wsze kwit­ną­cej dzie­wi­czą świe­żo­ścią cór­ki peł­ne­go wspo­mnień Kra­ko­wa, – nie­chcie­liż­by­ście unieść w du­szy wy­obra­że­nia świe­cą­cej nad nią gwiazd­ki? – Bo mó­gł­że­by wy­dać się wam in­ak­szym cień Ar­tu­ra, na­po­tka­ny w przy­sion­ku tej wspa­nia­łej świą­ty­ni, na cześć Boga w my­śli jego zro­dzo­nej, i dziś z po­god­nem czo­łem, peł­nem rzew­no­ści wzro­kiem, szu­ka­ją­cej go w nie­bie?

* * *III. KRZE­SZO­WI­CE.

Znaj­dziesz tu wszyst­ko, co tyl­ko gdzie o tej pięk­nej wło­ści na­pi­sa­no.

Do mo­ich Czy­tel­ni­ków.

Pięk­ne Krze­szo­wi­ce trzy mile od Kra­ko­wa od­le­głe – dziś na­zwać moż­na sto­li­cą hrab­stwa len­czyń­skie­go, skła­da­ją­ce­go się z dwu­dzie­stu czte­rech wsi, fan­ta­stycz­nie do koła roz­rzu­co­nych, i z mia­stecz­ka No­wej góry. –

W daw­niej­szych cza­sach sta­no­wił ją wła­ści­wie Ten­czyn, – za­mek któ­re­go dziś tyl­ko ru­iny wi­dzieć moż­na; dla tego też daw­ni pi­sa­rze nasi, pra­wie nie­wspo­mi­na­ją Krze­szo­wic; – do­pie­ro gdy przed­ostat­nia tych dóbr dzie­dzicz­ka, xięż­na Iza­bel­la Lu­bo­mir­ska, w koń­cu ze­szłe­go stu­le­cia, po uzna­niu uży­tecz­no­ści wód mi­ne­ral­nych któ­re­mi je upo­sa­ży­ła przy­ro­da, – za­ję­ła się Krze­szo­wi­ca­mi, i nadaw­szy tej mi­łej z po­ło­że­nia swo­je­go wio­sce, przez po­czy­nio­ne w niej za­kła­dy i upięk­nie­nia, tak uro­czą po­stać i bar­wę", jaka dziś wszyst­kich za­chwy­ca, – uczy­ni­ła ją, ustro­niem peł­nem wdzię­ku, miej­scem naj­przy­jem­niej­sze­go po­by­tu: – włość ta, zwró­ci­ła za­raz na sie­bie po­wszech­niej­szą uwa­gę. –

Z wię­cej zna­nych au­to­rów pi­sa­li o Krze­szo­wi­cach To­masz Swiec­ki i Am­bro­ży Gra­bow­ski. Pierw­szy z nich, nie­co daw­niej­szy, w dzie­le swo­im: " Opis sta­ro­żyt­nej Pol­ski, " – od­no­sząc się wy­łącz­nie do Ten­czy­na, mówi o Krze­szo­wi­cach jako o rze­czy pod­rzęd­nej; – dru­gi nasz Kra­ko­wia­nin, wię­cej do niej zbli­żo­ny, – bli­żej więc z tą wło­ścią ser­cem i du­szą obe­zna­ny, – uwa­ża ją bar­dziej za punkt środ­ko­wy, i da­le­ko ob­szer­niej, ser­decz­niej ma­lu­je, nam wdzię­ki i po­wa­by Krze­szo­wic, w sza­cow­nem dzie­le swo­jem: Kra­ków i jego Oko­li­ce .

Wier­na prze­zna­cze­niu swo­je­mu ksią­żecz­ka na­sza, wier­nie wam tu przed­sta­wi wszyst­ko to, co oba­dwaj sza­now­ni ci mi­ło­śni­cy rze­czy oj­czy­stych po­da­li nam w tej mie­rze. – Że zaś wszyst­ko co w bliż­szem Krze­szo­wic i Ten­czy­na znaj­du­je się są­siedz­twie, co z nie­mi jed­ność ma­low­ni­czą sta­no­wi, nie może bydź dla czy­tel­ni­ków obo­jęt­nem, pa­miąt­ka więc z Krze­szo­wic by­ła­by nie­zu­peł­ną, gdy­by nie­obej­mo­wa­ła w so­bie owej wznio­słej roz­ta­cza­ją­cej na kil­ka­na­ście mil dum­ny swój wzrok Al­wer­ni, – za­cie­nio­ne­go stu­let­ne­mi bu­ka­mi, na urwi­skach skał ster­czą­ce­go ere­mu Czer­ny, i okwi­te­mi skar­ba­mi róż­no­bar­wych mar­mu­rów pysz­nią­ce­go się Dęb­ni­ka; – bo cho­ciaż miej­sca te, pra­wo wła­sno­ści ich dzie­dzi­ców, po­mię­dzy sobą roz­gra­ni­cza; ale żad­nym usta­wom ludz­kim nie­ule­gła przy­ro­da, nig­dy nie­ro­ze­rwa­nem złą­czy­ła je bra­ter­stwem, –

W po­wy­żej przy­to­czo­nem dzie­le Swięc­kie­go (1) taki znaj­du­je­my opis, bar­dziej Ten­czy­na niż Krze­szo­wic:

"Ten­czyn, za­mek wiel­ki i nie­gdyś wspa­nia­ły, mówi au­tor, dziś ster­czą­ce na wy­so­kiej gó­rze la­sem ob­ro­słej ru­iny; – gniaz­do nie­gdyś sław­nej w dzie­jach na­ro­du na­sze­go fa­mi­lii Ten- – (1) Opis sta­ro­żyt­nej Pol­ski, wy­da­nie dru­gie, z roku 1828 kar­la 123-124.

czyń­skich, oko­ło roku 1325 ży­ją­cej. Na­woj kasz­te­lan kra­kow­ski gmach ten naj­przód fun­do­wał w miej­scu zwa­nem Prze­gi­nia, róż­nem od tej Prze­gi­ni, gdzie jak świad­czy Nie­siec­ki na kar­cie 338 Tom IV. inny na gó­rze ska­li­stej wi­dzieć się da­wał za­mek; w na­pa­dzie od Szwe­dów, jak świad­czy Cel­la­riusz w r. 1656 zbu­rzo­ny. Sztych tej wa­row­ni przy dzie­le Puf­fen­dor­fa de re­bus ge­stis Ca­ro­li Gu­sta­vi , oka­zu­je moc­ną po­sa­dę na ska­le wśród la­sów, do któ­rej przy­stęp je­den od po­łu­dnia za­sło­nio­ny bar­dzo wy­so­ką wie­żą, do sa­me­go zaś zam­ku ob­sła­nia­ła wej­ście wie­ża okrą­gła i ob­szer­na; na po­chy­ło­ściach, ku po­łu­dnio­wi wi­dzieć się dają ogro­dy i win­ni­ca, przy któ­rej do­mek dla pil­nu­ją­cych wi­no­ro­śli, – było to dzie­dzic­twem pod ten­czas Osso­liń­skie­go hra­bi z Ten­czy­na, mar­szał­ka na­dwor­ne­go; – ostat­ni bo­wiem z imie­nia Ten­czyń­skich w kwit­ną­cym wie­ku mło­dzie­niec, pe­łen przy­szłych na­dziei, na po­lo­wa­niu od dzi­ka nie­szczę­śli­wie zgi­nął. Pod górą na któ­rej ten sta­ro­żyt­ny wzno­si się gmach, roz­le­ga naj – przy­jem­niej­sza do­li­na obej­mą­ca w so­bie Ten­czy­nek i Krze­szo­wi­ce. To ostat­nie miej­sce sław­ne mi­ne­ral­ne­mi lecz dziś nie­co osła­bio­ne­mi wo­da­mi, (?) ma pięk­ne dom­ki dla wy­go­dy go­ści po­bu­do­wa­ne, przy­jem­ną nad stru­mie­niem z skat Czer­ny z szu­mem to­czą­cym wody, prze­chadz­kę… – dom go­ścin­ny w któ­rym sa­lon por­tre­ta­mi sta­ro­żyt­nych Po­la­ków wiel­kie­mi dzie­ła­mi w na­ro­dzie wsła­wio­nych ozdo­bio­ny, mię­dzy (temi znaj­du­je się Ko­niec­pol­skie­go i Czar­nec­kie­go het­ma­nów), i fa­bry­kę na­czyń mar­mu­ro­wych w pięk­no­ści za­gra­nicz­nym rów­na­ją­ca."

"O ćwierć mili leży Czer­na, ko­ściół i klasz­tor 00. Kar­me­li­tów przez Annę z Ten­czyń­skich Fir­le­jo­wę 1628 roku fun­do­wa­ny, wpo­śród la­sów i skał, praw­dzi­wie pu­stel­ni­cze miesz­ka­nie; w tem tu miej­scu u wsi Demb­ni­ka i przy­le­głych miej­scach w gó­rach, do­by­wa­ją roz­ma­ite­go ko­lo­ru mar­mu­ry; – pod Min­ki­nią wy­ko­pu­ją mar­mur czer­wo­ny czy­li por­fir. Zwie­dzał te ko­pal­nie ś… p. Sta­ni­sław Au­gust w roku 1787, jak świad­czy Dy­ary­usz po­dró­ży jego. Od Krze­szo­wic i Ten­czyn­ka aż ku Szlą­sko­wi, za­le­ga­ją w wie­lu miej­scach ko­pal­nie wę­gla ka­mien­ne­go. "

W krót­kiem na­po­mknie­niu o Al­wer­ni, utrzy­mu­je Swiec­ki, że ustro­nie to wśród skał i la­sów klasz­to­rem ber­nar­dyń­skim od­zna­cza­ją­ce się, do­sta­ło tę na­zwę na pa­miąt­kę Al­wer­ni we Wło­szech, nie­da­le­ko Flo­ren­cji w miej­scu zwa­nem Va­lom­bro­sa, na po­chy­ło­ściach Ape­ni­nów bę­dą­cej, – gdzie za­kon ten pier­wiast­ko­we był za­ło­żo­ny. –

To co­śmy już gdzie in­dziej (1) wy­rze­kli o Al­wer­ni, nie­wa­cha­my się rów­nie i tu po­wie­dzieć: że nic pięk­niej­sze­go, nic bar­dziej nie­mo­że bydź ma­low­ni­cze­go, – jak tu jest wi­dok roz­le­głej oko­li­cy, nad któ­rą ta pu­sty­nia się wzno­si. Wio­ski po­roz­rzu­ca­ne do­ko­ła, dą­bro­wy usre­brzo­ne mnó­stwem po­ły­sku­ją­cych piesz­czą­cych się z pro­mie­nia­mi słoń­ca, rzu­ca­ją­cych się w ob­ję­cie Wi­sły, – cho­żych, we­so­łych stru­my­ków, – (zmiej­sca tego wy­da­ją­cej się małą rzecz- – (1) Patrz opis Al­wer­ni w dzieł­ku: "Wi­dok mia­sta Kra­ko­wa i jego oko­lic – wy­da­nie Frie­dle­ina z 24 ry­ci­na­mi na kar­cie 12.

ką) – szczy­ty kar­pa­tów od­wiecz­ne­mi śnie­ga­mi ubie­lo­ne, – skła­da­ją ob­raz wspa­nia­ły, któ­ry ci mi­mo­wol­nie na­ka­zu­je uwiel­bie­nie cu­dów przy­ro­dy.

Gra­bow­ski w nie­mniej krót­kiem opi­sa­niu tego cza­ru­ją­ce­go kra­jo­wi­du na­ucza nas, że za­ło­ży­cie­lem klasz­to­ru ber­nar­dy­nów w Al­wer­ni był Krzysz­tof Ko­ry­ciń­ski kasz­te­lan Woj­nic­ki roku 1630 zmar­ły j tu po­cho­wa­ny. –

Lecz ob­szer­niej na­to­miast roz­pi­sał się o Krze­szo­wi­cach, Ten­czy­nie, Czer­ny i Dęb­ni­ku. –

"Ko­muż są nie­zna­ne, mówi ten miły zbie­racz pa­mią­tek oj­czy­stych, pięk­ne Krze­szo­wi­ce? Miej­sce to, sław­ne ką­pie­la­mi siar­cza­nem i źró­dłem wody że­la­znej, gło­śniej­sze jesz­cze jest z przy­jem­ne­go po­ło­że­nia, i zwie­dza­ją­cym je, po­wszech­nie się po­do­ba.

"Ta pięk­na wieś z ko­ścio­łem, na za­chód Kra­ko­wa o mil 3 od­le­gło­ści, jed­na z 24 wio­sek (i z mia­stecz­kiem Nową-górą) skła­da­ją­cych hrab­stwo, ten­czyń­skie, leży w po­śród niw uro­dzaj­nych w do­li­nie opa­sa­nej do koła wzgó­rza­mi. Mi­ne­ral­ne wody tu­tej­sze oko­ło roku 1780 dok­tor Lo­on­har­dy po­znał, i wła­sno­ści ich le­kar­skie cho­rym za­le­cał. Ksią­że Au­gust Czar­to­ry­ski wo­je­wo­da ru­ski, w ów­czas dzie­dzic miej­sca, ka­zał tu nie­któ­re wznieść bu­dow­le dla chcą­cych wód tych" uży­wać; lecz zu­peł­ne upięk­nie­nie Krze­szo­wic dzie­łem jest księż­nej Iza­bel­li Lu­bo­mir­skiej mar­szał­ko­wej ko­ron­nej, cór­ki jego, któ­rej kosz­tem sta­nę­ły po­rząd­ne ła­zien­ki, pięk­ne dwor­ki, wy­god­ne domy go­ścien­ne, dla przy­zwo­ite­go po­miesz­cze­nia go­ści, let­nią porą ką­pie­le te od­wie­dza­ją­cych.

"Pa­łac tu­tej­szy zwa­ny Vau­xhal, po­świę­co­ny jest roz­ryw­kom i za­ba­wom go­ści, a mury sali gór­nej w tym­że, zdo­bią por­tre­ty na­tu­ral­nej wiel­ko­ści sław­nych wo­jow­ni­ków pol­skich. (1)

–- (1) Do­tąd jesz­cze dwie mar­mu­ro­we ta­bli­ce wmu­ro­wa­ne przy głów­nych drzwiach togo gma­chu, świad­czą, że wie­lu tu gosz­czą­cych od­zy­ska­li zdro­wie, i tu do­wód swej wdzięcz­no­ści uwiecz­nio­nym mieć chcie­li. – Pierw­szą po­ło­żył d. 3 Wrze­śnia 1802 r. Ta­de­usz Ka­miń­ski nie­gdy ka­pi­tan wojsk pol­skich, – od lat ośmiu jak po­wia­da cho­ro­ba­mi tra­pio­ny; – dru­gą dał wmu­ro­wać Win­cen­ty Tur­ski, dnia 13 Sierp­nia

"Gdy przy uży­wa­niu ką­pie­li prze­chadz­ka jest nie­odzow­nym wa­run­kiem ku­ra­cyi; Krze­szo­wi­ce prze­to pod tym wzglę­dem w naj­szczę­śliw­szem znaj­du­ją się po­ło­że­niu, bo­wiem oko­li­ca ta po­łą­cza wszyst­ko, co pięk­nem na­zy­wać się może. Góry uwień­czo­ne la­sa­mi, na­gie ska­ły, buj­ne łąki, uśmie­cha­ją­ce się do­li­ny, nęcą oko; uli­ce z drzew roz­ło­ży­stych, la­bi­ryn­ty cie­ni­ste, za­chę­ca­ją do uży­cia przy­jem­no­ści spa­ce­ru; skle­pie­nia z gę­stych li­ści od­pie­ra­ją skwar sło­necz­ny, a po­wiew chłod­ne­go wie­trzy­ku roz­no­si bal­sam oży­wia­ją­cy. – Środ­kiem prze­cha­dzek tych pły­nie rzecz­ka, two­rząc w bie­gu swym wo­do­spa­dy; a most­ki rzu­co­ne przez nię z wy­god­ne­mi sie­dze­nia­mi, uła­twia­ją wy­tchnie­nie po utru­dze­niu.

"Lecz któż zdo­ła opi­sać wra­że­nie, ja­kie na po­dróż­nym dzia­ła cud­ny wi­dok, Krze­szo­wic?….

1808, i na niej wy­ry­to­wać na­stę­pu­ją­cy czte­ro­wiersz:

"Niech ten ka­mień zo­sta­nie ku wiecz­nej pa­mię­ci,

Za pięk­ne czy­ny xięż­ny i naj­lep­sze chę­ci; –

Ludz­kość tu za­wsze wspar­ta z jej wspa­nia­łej dło­ni,

Wznió­sł­szy ręce ku nie­bu, łzy wdzięcz­no­ści roni."

P. A. Pa­miąt­ki.

"Tu się schodź­cie bo­ga­cze! któ­rzy an­giel­skie ogro­dy za­kła­dać my­śli­cie, i niech ta wiel­ka mi­strzy­ni na­tu­ra, wa­szą bę­dzie na­uczy­ciel­ką… Pa­trząc na ten ob­raz za­wo­ła­łem: do­brze twier­dził an­giel­czyk ten, któ­ry rzekł: Bóg stwo­rzył wieś, a czło­wiek zbu­do­wał mia­sto." (Na­chrich­ten über Po­hlen II. pag. 109.)

"W po­rze ką­piel­nej zjeż­dża­ją tu czę­sto w znacz­nej licz­bie miesz­kań­cy Kra­ko­wa, a wte­dy miej­sce to oży­wia się tą krót­ko trwa­łą lud­no­ścią. Ba­wią­cy tu go­ście, prze­rwę po­mię­dzy ką­pie­la­mi po­świę­ca­ją grom i roz­ryw­kom roz­ma­itym, krót­szym prze­chadz­kom lub dal­szym prze­jażdż­kom, w celu po­zna­nia pięk­nych po­bli­skich oko­lic, któ­re się tu wy­mie­nia­ją.

"Bu­du­ją­cy się te­raz ko­ściół w Krze­szo­wi­cach, na­kła­dem Zo­fii z Bra­nic­kich hra­bi­ny Po­toc­kiej, we­dług pla­nu ar­chi­tek­ta Dwo­ru Najj. Kró­la Pru­skie­go C. F. Schin­kla, co do mu­rów, fa­cy­aty z cio­sów i na­kry­cia mie­dzią, już jest pra­wie ukoń­czo­ny, tyl­ko jesz­cze we­wnętrz­ne urzą­dze­nie czas nie­ja­kiś po­trwa. Dom ten boży, gu­stem i wspa­nia­ło­ścią bu­do­wy mógł­by obok naj­pięk­niej­szych świą­tyń w mia­stach na­leż­ne so­bie za­jąć miej­sce.

"Czer­na, ko­ścioł pod we­zwa­niem ś. Elia­sza, i klasz­tor OO. Kar­me­li­tów bo­sych (pu­stel­ni­ków), na gó­rze wśród po­nu­rej pu­sty­ni, fun­do­wa­ła r. 1628 Agnesz­ka z hra­biów z Ten­czy­na Fir­le­jo­wa, cór­ka An­drze­ja Ten­czyń­skie­go, a wdo­wa po Mi­ko­ła­ju Fir­le­ju, obu wo­je­wo­dach krak (1) i do­sta­tecz­nie opa­trzy­ła fun­du­szem kil­ku wio­sek, to jest: Sie­dlec, Pa­czoł­to­wic, Zbik, Du­bie &. z tym wy­raź­nym na prze­ło­żo­ne­go kon­wen­tu i zgro­ma­dze­nie wło­żo­nym wa­run­kiem: "aby dóbr tych ni­ko­mu ani spo­so­bem aren­dy, ani za­sta­wu lub za­mia­ny, ani żad­nym in­nym spo­so­bem wy­my­ślo­nym w ad­mi­ni­stra­cyę ani w po­ses­syą cu­dzą nie da­wa­li, ale one sami przez się, i bra­cią, albo – (1) Nie­siec­ki IV. p. 244. pi­sze: "Agniesz­ka z Ten­czyń­skich Fir­le­jo­wa Ere­mi­to­rium OO . Kar­me­li­tom bo­sym o 3 mile od Kra­ko­wa nie tyl­ko że wspa­nia­le z grun­tu wy­mu­ro­wa­ła w roku 1628; ale też do­sta­tecz­nie upo­sa­ży­ła pod tyt. Ś. Elia­sza pro­ro­ka etc – Wi­dzia­łem abrys jego na bla­sze szty­cho­wa­ny. (Pruszcz).

przez swo­je słu­gi i włó­da­rze, urzęd­ni­ki i go­spo­da­rze, trzy­ma­li i spo­rzą­dza­li, ani do wier­nych rąk żeby ni­ko­mu nie pusz­cza­li. " – (Przy­wi­lej fun­da­cyi dany w r. 1631) – Po­mie­nio­na pani r. 1644 zmar­ła, na za­wdzię­cze­nie do­bro­dziej­stwa, w gro­bie klasz­tor­nym zo­sta­ła po­cho­wa­ną.

OO. Kar­me­li­ci na Czer­ny, re­gu­łą wska­za­ne mie­li wy­kup­no jeń­ców, jak to kon­sty­tu­cya roku 1059 opie­wa: "Upa­tru­jąc szczu­płość pro­wen­tów tych­że-oj­ców, a przy­tym obo­wią­zek wy­ku­po­wa­nia więź­niów z rąk nie­przy­ja­ciel­skich; wsie Pa­czoł­to­wi­ce ż Sie­dl­cem i Żbi­kiem, od sta­cyj, chle­bów żoł­nier­skich tak­że sta­no­wisk i prze­cho­dów wsze­la­kich, po­wa­gą te­raź­niej­sze­go sej­mu do lat trzech uwal­nia­my." (Vol. Leg. IV. p. 634.) – Król Jan Ka­zi­mierz; wy­zna­czył im pen­syą sol­ną w żu­pach Wie­lic­kich: "OO. Sie­dlec­kim rocz­nie bał­wa­nów 3." (Lustr. żup. r. 1661.)

"Kto­kol­wiek ko­ściół na Czer­ny od­wie­dził, przy­zna jak mi­łem jest skrom­ne urzą­dze­nie jego. Nie cię­żą tu żad­ne ozdo­by, z po­mię­dzy któ­rych czę­sto­kroć Pana Boga nie­wi­dać: a czar­ne mar­mu­ro­we oł­ta­rze przy świet­nej bia­ło­ści mu­rów, na­da­ją mu tę uro­czy­stość tak przy­zwo­itą miej­scu chwa­ły Boga.

"Od­wie­dza­ją­cy pu­sty­nię tę, mu­rem opro­wa­dzo­ną, na któ­re­go ukoń­cze­nie Piotr Gem­bic­ki bi­skup krak… ty­siąc złp… te­sta­men­tem od­ka­zał; zwy­kli oglą­dać most ka­mien­ny kil­ka­dzie­siąt łok­ci wy­so­ki, te­raz już środ­kiem za­wa­lo­ny, któ­ry dwie góry 1878 stóp wy­so­kie z sobą po­łą­czał, i dzi­wić się wiel­ko­ści na­kła­du na wy­sta­wie­nie go. Spodem prze­dzie­ra się ło­że­ni urwi­ska­mi skał za­wa­lo­nem by­stry po­tok, w gó­rach tu­tej­szych źró­dło swe ma­ją­cy.

"Dęb­nik na grun­cie tej wło­ski do Pa­czał­to­wic na­le­żą­cej, a prze­to Oj­ców Kar­me­li­tów na Czer­ny wła­snej, po­sia­da ko­pal­nie mar­mu­ru tward­sze­go niż szwedz­ki zbi­te­go i świet­ny przyj­mu­ją­ce­go po­łysk, licz­nej roz­ma­ito­ści ko­lo­rów, a przez swą kil­ku-sto­po­wą miąższ­ność ła­wic zdat­ne­go do wszel­kich rzeź­biar­skich ro­bót, ja­kie­mi świą­ty­nie kra­kow­skie są za­peł­nio­ne. Rów­nież i domy boże (1), gma­chy… pu­blicz­ne i pa­ła­ce moż­nych w Pol­sce, zwy­kle ztąd po­mni­ki i ozdo­by swe spro­wa­dza­ły, a mar­mu­ry kra­kow­skie w ca­łym kra­ju są i były słyn­ne. Wy­do­by­wa­nie ich z ło­mów tu­tej­szych da­le­kiej za­się­ga prze­szło­ści. Mar­mu­ro­we po­mni­ki ka­te­dry kra­kow­skiej na cześć zna­ko­mi­tych mę­żów, któ­re tam nie­gdyś ist­nia­ły, już od naj­daw­niej­szych cza­sów za­sta­na­wia­ły uwa­gę cu­dzo­ziem­ców, jak to wi­dać z dzie­ła Hart­ma­na Sche­del. – Zyg­munt I. utrzy­my­wał po­ży­tecz­ne ko­pal­nie krusz­ców ol­ku­skich, mar­mu­rów i ka­mie­ni, pi­sze Na­ru­sze­wicz Dyar, podr. król. II. p. 264, a nie na­le­ży wąt­pić, że tu mowa o mar­mu­rach demb­nic­kich. W ra­chun­kach Ju­sta De­cy­usza (od r. 1552 do r. 1582) za­pi­sa­ną jest expens złp. 226 gr. 5, na przy­wóz mar­mu­rów z Kra­ko­wa do Wil­na, prze­zna­czo­nych na gro­bo­wiec kró­lo­wej Elż­bie­ty, (żony Zyg­mun­ta Au­gu­sta r. 1545 zmar­łej), któ­ry po­sta­wio­ny był w ko­ście­le ś. Fran­cisz­ka. – Król – (1) W r. 1680 ztąd za­ma­wia­no mar­mu­ry na upięk­nie­nie ko­ścio­ła OO. Ka­me­du­łów w Wi­grach, w W. X. Lit.

Jan Ka­zi­mierz wy­da­nym w Kra­ko­wie przy­wi­le­jem, po­zwo­lił tu­tej­szym ro­bot­ni­kom oko­ło mar­mu­rów, w ca­łym kra­ju wszel­kich po­dej­mo­wać się ro­bót, jako to: sta­wia­nia oł­ta­rzów mar­mu­ro­wych, na­grob­ków, por­ty­ków, ko­min­ków i wszel­kich ozdób pa­ła­co­wych i t.d., a na prze­szka­dza­ją­cych im, kary atu czerw. zł… na­zna­czył, któ­ry­to przy­wi­lej król Au­gust III. w roku 1752 po­twier­dził. – Lecz i za gra­ni­cą zna­ne były tu­tej­sze ko­pal­nie, i ościen­nych kra­jów mia­sta z tąd po­trzeb­nym mar­mu­rem opa­try­wa­ły się, jako to Wie­deń, gdzie w ko­ście­le ś. Szcze­pa­na wiel­ki oł­tarz z czar­ne­go pol­skie­go mar­mu­ru jest zbu­do­wa­ny, – oraz Wro­cław, gdzie w ko­ście­le ś. Ma­ryi Mag­da­le­ny sar­go­fag w na­grob­ku ro­dzi­ny Arzat, tak­że z czar­ne­go kra­kow­skie­go mar­mu­ru wy­ro­bio­ny jest".

"Pod­nie­sie­nie fa­bry­ki mar­mu­rów w Krze­szo­wi­cach, gdzie do­tąd wło­ścia­nie na­le­ży­cie uspo­so­bie­ni róż­ne z tego… ka­mie­nia sprzę­ty i ozdo­by wy­ra­bia­ją, dzie­łem jest kró­la Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta, któ­ry po zwie­dze­niu tych miejsc w r. 1787, łomy mar­mu­ro­we demb­nic­kie od OO. Kar­me­li­tów w dzier­ża­wę wziął za kwo­tę złp. 4000 rocz­nie; maj­strów bie­głych w sztu­ce do­by­wa­nia (Do­mi­nik Schian­ta) dłu­tem wy­ra­bia­nia, (Le­onar­do Ga­lii) i po­le­ro­wa­nia (Edw. Gi­gli) z Włoch spro­wa­dził, urzą­dze­nie i kie­ru­nek tą fa­bry­ką zle­ciw­szy Mar­cel­le­mu Bac­cia­rel­li. Prócz mar­mu­ru znaj­du­je się jesz­cze w oko­li­cy Krze­szo­wic w wie­lu miej­scach, a mia­no wi­cie przy wsiach Mię­ki­nia, San­ka, Po­rę­ba Że­go­ta, pięk­ny ciem­no­czer­wo­ny, twar­dy, za­tem po­li­tu­rę do­brze przyj­mu­ją­cy por­fir (Por­fi­ro roso an­ti­co, Eu­ril­por­phyr), zdol­ny do wy­ra­bia­nia z mego (acz kosz­tow­nie) ozdób i róż­nych sprzę­tów, tym bar­dziej, że w wiel­kich ka­wa­łach wy­do­by­wać go moż­na.

"Ten­czyn za­mek któ­re­go ru­iny szczyt wy­so­kiej góry za­le­ga­ją, a fun­da­men­ta zda­ją się być wro­słe­mi w ska­łę, zbu­do­wał w roku 1319 Na­woj z Prze­gi­ni her­bu To­por (syn Ze­go­ty To­por­czy­ka), wo­je­wo­da San­do­mier­ski, a po­tem kasz­te­lan Kra­kow­ski. Po śmier­ci jego Ten­czyn przy­padł dzia­łem sy­no­wi jego Ję­drze­jo­wi woje – wo­dzie kra­kow­skie­mu, i od­tąd fa­mi­lia ta przy­bra­ła imię Ten­czyń­skich i cią­gle go uży­wa­ła, a po wy­ga­śnie­niu jej, Iza­bel­la cór­ka ostat­nie­go z Ten­czyń­skich, do­bra te zna­ko­mi­te wnio­sła przez mał­żeń­stwo w dom Opa­liń­skich. – "Z wie­lu wzglę­dów gród ten waż­nym jest dla dzie­jów na­szych, był bo­wiem gniaz­dem zna­ko­mi­te­go ple­mie­nia, któ­re­go imie obok dzieł prze­waż­nych za­wsze wspo­mi­na­ne bywa, a o któ­rym pi­sze Nie­siec­ki w to­mie IV. p. 338: "Dom ten (Ten­czyń­skich) w ko­ro­nie pol­skiej bez wąt­pie­nia je­den z naj­cel­niej­szych, jak za­wsze w god­nych krze­wił się lu­dzi, tak też naj­przed­niej­sze za­sia­dał w na­gro­dę za­sług swo­ich w tej Oj­czy­znie krze­sła. " Z po­śród mu­rów zam­ku… tego, wie­lu mę­żów mi­ło­ścią nauk, dziel­no­ścią w boju, a zdro­wą radą u ste­ru rzą­du sław­nych, po­cho­dze­nie swe wy­wio­dło; a jak mówi Jan Ko­cha­now­ski w pa­miąt­ce Ja­no­wi Ten­czyń­skie­mu wo­je­wo­dzie Bełz­kie­mu, któ­re­mu śmierć wcze­sna mał­żen­stwo z Ce­cy­lią kró­lew­ną Szwedz­ką za­wrzeć prze­szko­dzi­ła:

Wió­dłeś swój ród wy­so­ki z domu Ten­czyń­skie­go,

Zkąd usta­wicz­nie, jako z ko­nia tro­jań­skie­go,

Je­den po dru­gim lu­dzie wiel­cy wy­cho­dzi­li,

Któ­rzy doma y w polu god­ni w Pol­sce byli.

"Mię­dzy in­ny­mi ztąd po­cho­dził Wa­cław z Ten­czy­na, syn wy­żej wspo­mnio­ne­go Ję­drze­ja wo­je­wo­dy krak… oko­ło r. 1366. Ob­raw­szy o so­bie stan du­chow­ny, bie­głym prócz tego był bu­dow­ni­czym: i Ka­zi­mierz W. umie­jęt­no­ścią i radą jego wspie­rał się, czy­li mu w rzę­dzie obron­nych mia­sto ja­kie po­sta­wić, czy­li też za­mek bu­do­wać prze­zor­ność do­ra­dza­ła; a na­wet na śmier­tel­nej już zło­żo­ny po­ście­li, jesz­cze do­koń­cze­nie bu­do­wy zam­ku wło­dzi­mier­skie­go sta­ra­niu jego po­ru­czał".

"W r. 1410 po bi­twie grun­wald­skiej, w któ­rej Wła­dy­sław Ja­gieł­ło Krzy­ża­ków na gło­wę po­ra­ził, gdzie sam W. Mistrz Ulryk de Jun­gin­gen z znacz­ną licz­bą Ka­wa­le­rów na pla­cu po­legł, mnó­stwo wo­dzów i zna­ko­mi­tych Krzy­ża­ków w nie­wo­lę do­sta­ło się; wie­lu tych jeń­ców w róż­nych wa­row­nych miej­scach, a przy­tem i w Ten­czy­nie osa­dze­ni byli.

"Daw­na bu­dow­la zam­ku tego, nie wia­do­mo jaką być mo­gła; bo Pa­proc­ki Her­by ryc… pol. p. 42 pi­sze: Jan hra­bia. Ten­czyń­ski (1) wiel­kim kosz­tem zmu­ro­wał pra­wie zno­wa za­mek na Ten­czy­nie, mil tyl­ko czte­ry od Kra­ko­wa:" i na­stęp­ne… wier­sze do­da­je:DO GÓRY TEN­CZYŃ­SKIEJ.

Ciesz się tym góro, iżeś się zdo­bi­ła

Pany moż­ny­mi, któ­rych przod­ków siła

Na two­im grzbie­cie gniaz­do so­bie sła­li,

A imię Ten­czyn na wiecz­ny czas dali.

Ale się już ciesz wię­cej z Jana tego,

Któ­ry cię z mułu a pro­chu daw­ne­go

Otar­szy, z pra­cą zoz­do­bił twe czo­ło,

Mury i wały tak oto­czył w koło,

–- (1) Jan Ten­czyń­ski kasz­te­lan woj­nic­ki i pod­ko­mo­rzy w. kor. był to ten sam, któ­ry ucie­ka­ją­ce­go z Pol­ski Hen­ry­ka Wa­le­zy­usza, na gra­ni­cy Szląz­ka do­pę­dził i do po­wro­tu bez­sku­tecz­nie na­kta­niał, i któ­re­mu Hen­ryk pier­ścień na pa­miąt­kę da­ro­wał. Umarł bez­po­tom­nie w roku 1593.

Że w krót­kim cza­sie, po­zo­rem, ozdo­bą,

Sław­na Wa­wel­na nie po­rów­na z tobą.

(Wa­wel).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: