Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pamiętniki do panowania Augusta II - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętniki do panowania Augusta II - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 562 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA.

Po świet­nem co do czy­nów wo­jen­nych pa­no­wa­niu Jana So­bie­skie­go wstą­pił na tron pol­ski Fry­de­ryk Au­gust, elek­tor sa­ski, pod któ­re­go ber­łem przod­ko­wie nasi spo­dzie­wa­li się szczę­ścia i świet­no­ści wie­ków ja­gie­loń­skich. In­a­czej prze­cież Opatrz­ność zrzą­dzi­ła, i pa­no­wa­nie tego mo­nar­chy ozna­czo­ne było klę­ska­mi i nie­szczę­ścia­mi wszel­kie­go ro­dza­ju, jako to, na­pa­ścią nie­przy­ja­ciel­ską, woj­ną do­mo­wą, gło­dem, po­wie­trzem mo­ro­wem, a co gor­sza zu­peł­nym w kra­ju nie­rzą­dem i wpły­wem ob­cych; sło­wem, tem wszyst­kiem co spo­koj­ność i szczę­ście na­ro­du ni­we­czy. Los za­wist­ny Pol­sce chciał na­wet, aby się wten­czas nikt w na­ro­dzie nie zna­lazł, któ­ry­by cier­pie­nia jego za Au­gu­sta II po­nie­sio­ne skre­ślił i do wia­do­mo­ści przy­szłych wie­ków po­dał; bądź­to, że wy­sta­wie­nie opła­ka­ne­go Sta­nu Rze­czy­po­spo­li­tej ob­ra­ża­ło mi­łość wła­sną Po­la­ka, bądź, że prze­zor­ność nie­ra­dzi­ła uchy­lać za­sło­nę, smut­niej­szej jesz­cze przy­szło­ści, bądź też, co po­dob­niej­szy do praw­dy, że w upad­ku nauk, wśrod po­wszech­ne­go za­mię­sza­nia i odu­rze­nia za­gi­nął był wszel­ki po­pęd do nauk, któ­ry po­bu­dzał daw­niej­szych na­szych przod­ków do za­pi­sy­wa­nia zda­rzeń po­tocz­nych i spraw pu­blicz­nych kra­ju swe­go. Wszak­że i w tym opła­ka­nym cza­sie zna­lazł się pi­sarz, któ­ry w za­ci­szu do­mo­wem, a może i pod na­mio­tem, za­pi­sał zda­rze­nia, któ­rych prze­cież dru­kiem nie­ogło­sił. Tym jest au­tor rę­ko­pi­smu, któ­ry dziś na wi­dok pu­blicz­ny wy­da­je. Kto on był, nie­wia­do­mo; nie wy­mie­nia bo­wiem na­zwi­ska swe­go w ca­łem tem dzie­le (1), Au­tor ten nie jest pro- – (1) Na okład­ce rę­ko­pi­smu współ­cze­sne­go, któ­ry­śmy oglą­da­li po­ło­żo­ne jest na­zwi­sko: Erazm Otwi­now­ski, stym kro­ni­ka­rzem, za­pi­su­ją­cym po­je­dyń­cze zda­rze­nia, jak jed­ne po dru­gich na­stę­po­wa­ły, lub jak o nich za­sły­szał. Zgłę­bia on ich przy­czy­ny, wy­ka­zu­je skut­ki, od­su­wa za­pło­nę wie­lu ta­jem­nic i od­kry­wa sprę­ży­ny, któ­re do złych lub do­brych czy­nów oso­by dzia­ła­ją­ce po­bu­dza­ły. Wziąw­szy so­bie za ha­sło go­dło rzym­skie­go au­to­ra: Tros Ty­riu­sque mihi nul­lo di­scri­mi­ne age­tur (Vir­gil Aen.I) nie­prze­pusz­cza ni­ko­mu i nie sprzy­ja wy­łącz­nie żad­ne­mu z pa­nu­ją­cych w ów­czas stron­nictw; przy­ci­na pió­rem w żół­ci ma­cza­nem za­rów­no Au­gu­sto­wi i Lesz­czyń­skie­mu, kon­fe­de­ra­cyi san­do­mier­skiej i war­szaw­skiej a oraz lu­dziom prze­ciw­nych zu­peł­nie po­mię­dzy sobą zdań i wi­do­ków. Bez­stron­ność, rzad­ki a nie­zbęd­ny przy­miot hi­sto­ry­ka, ce­chu­je wszę­dzie dzie­ło tego au­to­ra. Ob­ra­zy jego nie są po­chleb­ne, ale, lubo cierp­kie, prze­cież w więk­szej czę­ści wier­ne. Głów­nem prze­cież pięt­nem pi­sma jego jest śle­pe przy- – któ­ry za­pew­ne byt wła­ści­cie­lem, albo też i au­to­rem rę­ko­pi­smu.

wią­za­nie do nie­szczę­sne­go gmi­no­władz­twa sta­nu śla­chec­kie­go, któ­rem, że tak po­wiem, au­tor prze­sią­kł­szy ukró­ce­nie swy­wo­li, roz­sze­rze­nie wła­dzy mo­nar­chicz­nej, za­pro­wa­dze­nie ulep­szeń w woj­sku i rzą­dzie po­czy­tu­je za zbrod­nie. I ztąd­to tar­ga się czę­sto­kroć na imio­na sław­ne w rocz­ni­kach Pol­ski, jako to: Ja­bło­now­skich, Lesz­czyń­skich, Lu­bo­mir­skich, Po­nia­tow­skich i wie­lu in­nych, nie uspra­wie­dli­wia­jąc by­najm­niej czy­nio­nych im za­rzu­tów. Zda­nie ato­li jego o in­dy­wi­du­ach nie wy­pły­wa by­najm­niej z zło­ści lub nie­na­wi­ści, al­bo­wiem tę samę oso­bę tu chwa­li, owdzie po­tę­pia, w mia­rę jak w jego mnie­ma­niu do­brze lub źle dzia­ła­ła. Cierp­kość i żółć jego po­cho­dzi je­dy­nie z po­wszech­ne­go w ów­czas ca­łe­go na­ro­du za­śle­pie­nia i tej nie­za­chwia­nej wia­ry, że dla Pol­ski nie było in­ne­go zba­wie­nia, jak w ści­słem utrzy­ma­niu daw­nej for­my rzą­du.

Oto jest głów­na ce­cha księ­gi, któ­rą dru­kiem ogła­szam. O sty­lu i spo­so­bie wy­kła­da­nia rze­czy za­mil­czam. Któ­ryż bo­wiem z czy­tel­ni­ków wy­ma­gać bę­dzie po pi­sa­rzu z wie­ku Au­gu­sta II. sty­lu i ukła­du hi­sto­ryi Na­ru­sze­wi­cza? Ko­muż nie­zna­jo­mą jest z tego cza­su mowa szum­na i ła­ciń­skie­mi wy­ra­za­mi na­pcha­na, oraz styl ciem­ny, za­wi­ły? Ale za te wady, któ­re na wiek zło­żyć na­le­ży, wy­na­gra­dza au­tor czy­tel­ni­ka wy­sta­wie­niem wier­ne­go i bar­dzo szcze­gó­ło­we­go ob­ra­zu pa­no­wa­nia Au­gu­sta II. Wie­lu zda­rzeń, któ­re tu czy­ta­my, nada­rem­nie­by­śmy szu­ka­li w pi­sa­rzach hi­sto­ryi Ka­ro­la XII. Nord­ber­gu i Ad­ler­fel­dzie; w pi­sa­rzach ży­cia Pio­tra wiel­kie­go Rab­ne­rze, Wol­te­rze; w pi­sa­rzach ży­cia Au­gu­sta II. Par­the­na­ju, Fa­sma­nie i in­nych, i w wszel­kich in­nych pi­smach ścią­ga­ją­cych się do tej epo­ki dzie­jów pol­skich. Pi­sa­rze za­gra­nicz­ni opi­su­ją nam bi­twy, kon­fe­de­ra­cye, po­cho­dy wojsk; o tem zaś co kraj pol­ski za pa­no­wa­nia Au­gu­sta II. ucier­piał, każą się tyl­ko do­my­ślać, lub też z lek­ka na­mie­nia­ją. Czy­ta­jąc zaś dzie­ło ni­niej­sze zda­je nam się, że wi­dzi­my łuny pło­ną­cych miast i wsi, że sły­szy­my jęki mor­do­wa­nych bez­kar­nie oby­wa­te­li, lub pę­dzo­nych w jas­syr od ob­ce­go żoł­dac­twa tłu­mów ludu pol­skie­go; zda­je nam się, że wi­dzi­my kto i kie­dy na­sze pięk­ne mia­sta, na­sze wspa­nia­łe za­ni­ki w stó­sy ruin za­mie­nił, kto kraj wy­lud­nił i na ob­sza­rach upraw­nych ła­nów la­som rość ka­zał.

WY­DAW­CA.ROK PAŃ­SKI 1696.

§. 1. Fa­tal­na na Rzecz­po­spo­li­tą na­szę pol­ską na­stą­pi­ła roku tego oka­zya przez śmierć kró­lew­ską pri­mu­sque dies cri­ti­cus erat se­qu­en­tium (i pierw­szy dzień był kry­ty­kiem na­stęp­nych). A jako Rzym, urbium, gen­tium Dea Ca­to­nem suum pa­rvum pu­ta­vit, (miast, na­ro­dów gło­wa po­czy­ty­wał swe­go Ka­to­na za ma­łe­go) tak Pol­ska na­sza stra­ciw­szy wiel­kie­go Scy­pio­na, Jana trze­cie­go, kró­la pol­skie­go, do­pie­ro po­zna­ła, jak wiel­kie za­szczy­ty i obro­ny utra­ci­ła. Co za tur­ba­cye, ru­iny i kon­fu­zye po śmier­ci tego nie­wy­ża­ło­wa­ne­go Pana kli­mak­te­rycz­ne na­ro­bi­ły fata, tu po­nie­kąd, ile moż­ność moja każe wy­ra­żę i po­tom­nym do wia­do­mo­ści po­dam wie­kom,

§. 2. Umarł ten Pan, So­bie­ski, Jan trze­ci, król pol­ski, cum sum­ma glo­ria gen­tis (z naj­więk­szą sła­wą na­ro­du) pa­nu­ją­cy w Pol­sz­cze lat 22. i dni 19. R. P. 1696. dnia 10. Czerw­ca w Wi­la­no­wie, mila od War­sza­wy w sam dzień Trój­cy S.; ale to pięk­na i god­na uwa­gi, że też w toć Świę­to kró­lem był ob­ra­ny w R. P. 1674. dnia 21. Maja. Re­spon­dent Ul­ti­ma pra­mis, (Po­cząt­ki od­po­wia­da ją koń­co­wi) gdy sub iis­dem sa­cra­tis­si­mis au­spi­ciis (pod tąż samą naj­święt­szą wróż­bą) i do ziem­skiej i do nie­bie­skiej za­wo­ła­ny ko­ro­ny. Król za­cny i nie­wy­ża­ło­wa­ny, ter­ror gen­tium, cli­peus pa­triae (po­strach na­ro­dów, tarcz oj­czy­zny) któ­re­go po­chwa­ły, do­syć wiem, wy­en­co­mi­zo­wa­li wdzięcz­ne­go ser­ca prze­ciw­ko nie­mu dzie­jo­pi­so­wie. Ja o tego Pana nie­wy­chwa­lo­nych nig­dy za­do­syć czy­nach nie śmiem mó­wić, zna­jąc nie­zdol­ność moję, bo bar­dziej sup­pri­me­rem (ujął­bym) a niż suf­fi­ce­rem (zdo­łał­bym) do­sta­tecz­nie wy­ra­zić. Do­syć mitu przy­po­mnieć wiel­kie­go Pry­ma­sa Ol­szew­skie­go o nim zda­nie , któ­ry po­wie­dział: Non sur­re­xit ma­jor Jo­an­ne in­ter Po­lo­niae na­tos (nie­by­ło więk­sze­go od Jana po­mię­dzy Po­la­ka­mi). Sam też ten Pan na­pi­sał o so­bie jako per gra­dus (po stop­niach) wstę­po­wał na tron, mi­les eram, post si­gna fe­rens, Dux , Sci­pio, Re­xque (by­łem żoł­nie­rzem, po­tem do­wódz­cą, wo­dzem, Scy­pio­nem, kró­lem.) Kto się w hi­sto­ryi czy­nów tego wiel­kie­go kró­la przej­rzy, może mó­wić, że miał fe­li­ci­ta­tem Ca­esa­ris, po­ten­tiam Au­gu­sti, ju­sti­tiam Tra­ja­ni, af­fa­bi­li­ta­tem Titi, ma­gni­tu­di­nem Con­stan­ti­ni, pie­ta­tem Gra­tia­ni, sa­pien­tiam The­odo­sii, qu­orum omnium iste unus expres­sit de­co­ra (szczę­ście Ce­za­ra, po­tę­gę Au­gu­sta, spra­wie­dli­wość Tra­ja­na, ludz­kość Ty­tu­sa, wiel­kość Kon­stan­ty­na, po­boż­ność Gra­cy­ana, mą­drość Teo­do­zy­usza, któ­rych wszyst­kich za­le­ty on sam wy­ra­ził).

§. 3. Pra­esa­gium (prze­po­wied­nia) śmier­ci kró­lew­skiej in­ter alia (mię­dzy in­ne­mi) któ­re opusz­cza­ni zgo­rze­nie pa­ła­cu ka­zmi­row­skie­go w War­sza­wie, w dzień Młó­dzian­ków w Wto­rek R. P. 1695. Miesz­kał w nim syn naj­star­szy kró­lew­ski Ja­kób, któ­ry miał żono Xięż­na Neo­burg­ską, sio­strę ro­dzo­ną Ce­sa­rzo­wej Le­opol­do­wej.

§ . 4. Po śmier­ci kró­lew­skiej po­szło woj­sko kwar­cia­ne w zwią­zek za Bu­ła­wy Sta­ni­sła­wa Ja­bło­now­skie­go ; Au­tho­res jego byli Pa­no­wie Lu­bo­mier­scy, ży­cząc so­bie tym spo­so­bem osiąść któ­ry z nich tron kró­lew­ski. Sto­li­cę re­zy­den­cyi mar­szał­kow­skiej za­ło­żył Mar­sza­łek związ­ko­wy, Ba­ra­now­ski, w Sam­bo­rze. Nie­próż­no­wa­ło jed­nak woj­sko i w owej re­bel­lii, bo od­pie­ra­li moc­no na­jaz­dy Ta­tar­skie w zi­mie. Trwał ten zwią­zek do elek­cyi kró­lew­skiej, gdzie się roz­wią­zał.ROK PAŃ­SKI 1697.

§. 1. Roku tego na­stą­pi­ła elek­cya kró­lew­ska pod War­sza­wą, na któ­rej mar­szał­ko­wał Ka­zi­mirz Lu­dwik Bie­lin­ski, pod­ko­mo­rzy ko­ron­ny. Mię­dzy ośm­na­sta kan­dy­da­ta­mi był też Xią­że de Con­ti, sy­no­wiec kró­la fran­cu­skie­go Lu­dwi­ka XIV-go Tego in­te­res wy­ra­biał pod­czas elek­cyi Po­li­gnac Opat i Nun­cy­usz; z Pol­skich zaś Pa­nów Ra­dzie­jow­ski Mi­chał, Pri­mas Re­gni, któ­ry był i Kar­dy­na­łem, z wie­lu in­szy­mi pro­mo­wał owe­go Xię­cia de Con­ti, i przy­szło­by było po­dob­no do tego, żeby byli owe­go Fran­cu­za utrzy­ma­li. Lecz Het­man, ko­ron­ny, Sta­ni­sław Ja­bło­now­ski, kon­tro­wał temu dużo, ma­jąc znacz­ną par­tyą po so­bie, a chciał ko­niecz­nie dom kró­lew­ski utrzy­mać, żeby było któ­re­go z kró­le­wi­czów na tron wsa­dzić (któ­rych było trzech). Ja­kób; ten pod­czas elek­cyi na Ja­snej Gó­rze w Czę­sto­cho­wie miesz­kał, i wie­le pie­nię­dzy roz­dał róż­nym chcąc bydź kró­lem; Ale­xan­der i Kon­stan­ty. Ale je­że­li nie tych, to przy­najm­niej zię­cia kró­lew­skie­go, Xią­żę­cia ba­war­skie­go usi­ło­wał kró­lem uczy­nić, a gdy w tej ma­te­ryi expo­stu­lo­wał z Pry­ma­sem pry­wat­nie, ob­ru­szył się na to Ra­dzie­jow­ski i tem moc­niej po­czął pro­mo­wać na tron pol­ski Xię­cia de Con­ti, a tym cza­sem wle­kła się elek­cya na owych tyl­ko dis­sen­sach; aż (jeź­li się nie mylę): na dzień, czy­li na dwa przed wyj­ściem cza­su elek­cyi, wsz­czął się nowy kan­dy­dat na kró­le­stwo, Fry­de­ryk, Elek­tor Xią­żę sa­ski (ten Pan uro­dzo­ny 12. dnia Maja. R. P. 1670.) od któ­re­go przy­je­chał Je­ne­rał Fle­ming, a przez Pre­ben­dow­skie­go, kasz­te­la­na na ów czas el­bląg­skie­go (któ­ry po­tem był Wo­je­wo­dą mal­bor­skim a na ostat­ku Pod­skar­bim ko­ro­nym) pro­mo­wał in­te­res pryn­cy­pa­ła swe­go Xią­żę­cia sa­skie­go. Het­man w kontr idąc Pry­ma­so­wi, chwy­cił się za­raz owej fak­cyi na złość

de Con­ti­stów po­czął for­ti­si­me (naj­usil­niej) pro­mo­wać Elek­to­ra sa­skie­go, i ztąd po­czę­ło się wszyst­ko złe, bo owi dwóch, Pry­mas i Het­man, prze­ciw­iąc się je­den dru­gie­mu, zro­bi­li in cam­po elec­to­ra­ti (na polu elek­cyj­nem) scys­syą i w tym owym kró­ciu­sień­kim cza­sie przy expi­ra­cyi elek­cyi ob­ra­li dwóch kro­lów. Pry­mas no­mi­no­wał Xią­żę­cia de Con­ti, a bi­skup ku­jaw­ski, Sta­ni­sław Dąb­ski, bę­dąc jed­nej fak­cyi z Het­ma­nem, no­mi­no­wał Elek­to­ra sa­skie­go. Ztąd przy­cho­dzi­ło mię­dzy pry­wat­ne­mi oso­ba­mi do za­bój­stwa, bo je­den dru­gie­go po­tkaw­szy py­tał kogo trzy­ma, a gdy je­den Niem­ca, a dru­gi po­wie­dział że się Fran­cu­za trzy­ma, za­bi­ja­li się po dro­gach, uli­cach i na­mio­tach. Oko­ło szo­py sto­jąc le­d­wie do for­mal­nej ba­ta­lii mię­dzy Wo­je­wodz­twa­mi nie przy­szło, i za­bi­to tam szlach­ci­ca Wo­je­wodz­twa sie­radz­kie­go, P. Pa­pie­skie­go.

§. 2. Het­man W. ko­ron­ny Sta­ni­sław Ja­bło­now­ski, kasz­te­lan kra­kow­ski po­czął był tro­chę va­cil­la­re (wa­chać się) od­da­la­jąc ser­ce od Elek­to­ra sa­skie­go, nie­chcąc Ger­ma­ni­smum do Pol­ski wpro­wa­dzać; lecz syn jego Wo­je­wo­da ru­ski, Sta­ni­sław Ja­bło­now­ski ani­ma­vit (za­chę­cał) ojca w tem, że się de­kla­ro­wał przy nim stać. Co po­tem fa­ta­lis­si­me (fa­tal­nie) P. Bóg od­dał temu Wo­je­wo­dzie ru­skie­mu.

§ 3. I tak po no­mi­na­cyi dwóch kró­lów roz­je­cha­li się z pola elek­to­ral­ne­go w wiel­kiem za­mie­sza­niu, a że bli­żej pol­skich gra­nic leży Sa­xo­nia niż Fran­cya, zbiegł Fry­de­ryk, nowy Elekt, Elek­tor sa­ski, bar­dzo pręd­ko na góry tar­now­skie (mia­stecz­ko jest szlą­skie 12. mil od

Kra­ko­wa); tam do nie­go po­je­chał Sta­ni­sław Ja­bło­now­ski, Wo­je­wo­da ru­ski in­vi­tan­do (za­pra­sza­jąc) go do ko­ro­ny, a tak po­przy­sią­gł­szy Pac­ta co­nven­ta w Pie­ka­rach (gdzie ob­raz cu­dow­ny pod stra­żą OO. Je­zu­itów był), mila od gór tar­now­skich, tam­że przy wy­zna­niu wia­ry ka­to­lic­kiej kró­lem mia­no­wa­ny był nowy Elekt. Ztam­tąd je­chał do Kra­ko­wa ma­jąc z sobą 6. ty­się­cy woj­ska sa­skie­go, gdzie sta­nął na Łob­zo­wie.

§. 4. A dru­ga par­tya, któ­rzy Xią­żę­cia de Con­ti pro­mo­wa­li na tron, ob­wo­ła­li ro­kosz pod la­ską Hu­miec­kie­go, Wo­je­wo­dy po­dol­skie­go, pół­kow­ni­ka ar­ty­ler­ji ko­ron­nej prze­ciw­ko Elek­to­ro­wi sa­skie­mu ar­ma­ta as­si­sten­tia (w zbroj­nem to­wa­rzy­stwie) do tro­nu idą­ce­mu.

W tym ro­ko­szu było kil­ka Wo­je­wodztw a oso­bli­wie płoc­kie, a Prin­ci­pa­lis Mi­chał Ra­dzie­jow­ski, Pry­mas, przy nim Het­man W. Li­tew­ski Sa­pie­ha i z bra­tem swo­im Pod­skar­bim W. X. Lit. Kąc­ki Wo­je­wo­da ki­jow­ski, ge­ne­rał ar­ty­le­ryi, i Lu­bo­mir­scy.

§ . 5. Tym cza­sem Sta­ni­sław Dąb­ski, bi­skup ku­jaw­ski, ko­ro­no­wał Au­gu­sta w Kra­ko­wie dnia 15. 7 bris, po­nie­waż Ar­cy­bi­skup gnie­znień­ski w ro­ko­szu był. As­sy­sto­wa­li ko­ro­na­cyi Het­ma­ni w kil­ka ty­się­cy woj­ska sto­jąc w szy­ku po pra­wej ręce. Zaś pod­czas sa­mych ce­re­mo­nii przy ko­ro­na­cyi się od­pra­wu­ją­cych, oso­bli­wie gdy król wszedł na the­atrum w ryn­ku kra­kow­skim, lubo sta­ły pol­skie cho­rą­gwie oko­ło ryn­ku, jed­nak Sasi nie­do­wie­rza­jąc Po­la­kom, wszyst­kie uli­ce swo­imi raj­ta­ra­mi opa­no­wa­li i za­mek in­fan­te­ryą osa­dzi­li, A że nig­dy ko­ro­na­cyi pu­blicz­nej nie wi­dzie­li Sasi dzi­wo­wa­li się ce­re­mo­niom i szpe­ci­li Lu­te­ra­nie Po­la­ków, mó­wiąc, że dzi­wa nie­zwy­czaj­ne z ich Pa­nem ro­bią. Żona kró­lew­ska nie­chcia­ła z kró­lem do Pol­ski je­chać, nie­chcąc wia­ry lu­ter­skiej po­rzu­cić i nie była ko­ro­no­wa­ną, po­nie­waż pra­wo mieć chce: rex et re­gi­na ca­tho­li­ci sun­to (król i kró­lo­wa po­win­ni bydź ka­to­li­ka­mi); król też nie­dbał ma­jąc in­sze. Przy­je­cha­ła by – łaz nim nie­ja­ka Es­ter­le, któ­ra męża mia­ła w Sa­xo­nii, ale i bez tej i tu ich miał król do­syć, bo i same Fol­ki lgnę­ły do nie­go.

(No­tan­dum. Lubo pre­ro­ga­ty­wą ko­ro­no­wa­nia kró­lów pol­skich Ar­cy­bi­sku­pom jest daną, ale de­kre­tem Sta­nów anni 1576. 25. Apri­lis po­zwo­lo­no ko­ro­no­wać kro­lów pol­skich bi­sku­pom ku­ja­skim, je­że­li­by ar­cy­bi­skup nie­chciał, albo był czem im­pe­di­tus (w trud­ność wpra­wio­ny). Dla tego Ste­fa­na, Ba­to­re­go ko­ro­no­wał bi­skup ku­jaw­ski, Sta­ni­sław Karn­kow­ski, gdyż ar­cy­bi­skup gnie­znień­ski, Ja­kób Uchań­ski, nie­chciał na ko­ro­na­cyą zje­chać, trzy­ma­jąc stro­no Ma­xy­mi­lia­na Arcy-Xią­żę­cia Ra­ku­skie­go i bra­ta ce­sar­skie­go. O czem vide Pia­sec­kie­go fol. 2. Ten­że świad­czy sub anno (pod ro­kiem) 1605. o in­szej pre­ju­dy­ka­cie, że gdy Ma­cie­jow­skie­mu, ar­cy­bi­sku­po­wi gnie­znień­skie­mu sa­cra z Rzy­mu nie przy­szła tak pręd­ko, Piotr Ty­lic­ki bi­skup ku­jaw­ski, Kon­stan­cyi kró­lo­wej ko­ro­nę na gło­wę kładł, żo­nie Zyg­mun­ta 3go)

§. 6. Sejm Co­ro­na­tio­nis od­pra­wił się pod la­ską Za­wi­szy Sta­ro­sty min­skie­go, na któ­rym król moc­no się sta­rał, żeby było woj­sko jego sa­skie na zimę w Pol­sz­cze zo­sta­ło, pod pre­te­xtem że de Con­ti­ste w ro­ko­szu trwa­li. Ja­koż po­zwo­lo­no na to, a król na wio­snę miał z tymi ludź­mi iść na Tur­czy­na pod Ka­mie­niec, gdzie mie­li mieć po do­brach kró­lew­skich lo­ka­cyą; opi­sa­no ich moc­no, żeby cer­tum tec­tum (pew­ne schro­nie­nie) tyl­ko ma­iąc pro­prio aere (za wła­sne pie­nią­dze) żyli na kon­sy­sten­cy­ach; w mar­szu tak­że , aby za pie­nią­dze ku­pu­jąc bez naj­mniej­sze­go ucią­że­nia lu­dzi spra­wo­wa­li się. Lecz się nie spra­wi­li Sasi we­dług cir­cum­skryp­cyi: w mar­szu do­bra wszel­kie ag­gra­wo­wa­li, na kon­sy­sten­cy­ach po­zwa­la­li so­bie jako chcie­li, a zrzu­ciw­szy z sie­bię owczą skó­rę, któ­rą byli wil­cza swo­ją na­tu­rę okry­li, pod­czas ko­ro­na­cyi po­ka­za­li ja­do­wi­te kły swo­je. Do sej­mu co­ro­na­tio­nis tak się skrom­mie ob­cho­dzi­li, ja­ko­by do­pie­ro z nie­ba zstą­pi­li, opła­ci­li wszyst­ko, tra­wy dla koni, lasy, kto­re­mi w obo­zie pa­li­li, ścier­nią na­wet gdzie obo­zy ich sta­ły, Po­la­kom niz­ko się kła­nia­li, z dróg ustę­po­wa­li, ale po ko­ro­na­cyi nie usły­szał nikt z pasz­czę­ki ich, sło­wa in­sze­go tyl­ko: Szelm Po­lak i sto­do­ły, ko­mo­ry ra­bo­wa­li i za­bie­ra­li wszyst­ko lu­dziom ubo­gim gwał­tem, ni­ko­mu nic nie pła­cąc, a to był pierw­szy za­da­tek przy­jaź­ni sa­skiej.

§. 7. Tra­fi­ła się śmiesz­na rzecz OO. Je­zu­itom. Gdy z Prom­ni­ka kró­la pro­wa­dzo­no na za­mek, sta­ły woj­ska w dwóch li­niach ku Kle­pa­rzo­wi, pol­skie po pra­wej ręce, któ­re kom­men­de­ro­wał te­raź­niej­szy Wo­je­wo­da wo­łyń­ski, prze­szły Pi­sarz ko­ron­ny, Po­toc­ki, a sa­skie po le­wej ręce. Przy­szło Sa­som sta­nąć na rze­pie je­zu­ic­kiej. Że Oj­co­wie pod czas ko­ro­na­cyi nie mo­gli mieć przy­stę­pu upo­mnieć się o za­pła­tę owej rze­py ztre­to­wa­nej koń­mi, a gdy po ko­ro­na­cyi już ni­ko­mu za szko­dy nie­chcia­no nic dać i OO. Je­zu­itów zby­to kom­ple­men­tem; za­czem oni uda­li się do sa­me­go kró­la, trak­tu­jąc przez Je­zu­ito Wło­cha, Xię­dza Wotę, kró­lew­skie­go spo­wied­ni­ka, któ­ry wi­dząc ich nie­słusz­ną pre­ten­syą wszedł do an­ty­ka­me­ry, a wy­szedł­szy w go­dzi­no po­wie­dział im: " Nun­tia­vi Se­re­nis­si­mo, sed modo non est de tem­po­re. Po­stqu­am Se­re­nis­si­mus rex, ab­so­lve­rit ne­go­tia pu­bli­ca de­in­de co­nvo­ca­bit Se­na­tum et in­ci­piet co­gi­ta­re de ve­stris ra­pis. (Do­nio­słem o tem IV. Panu, ale te­raz nie­ma cza­su. Gdy N. Pan od­bę­dzie spra­wy pu­blicz­ne, na­ten­czas zwo­ła Se­nat i po­my­śli o wa­szej rze­pie).

§. 8. Gdy się to w Kra­ko­wie dzia­ło, aż też przy­był Xią­żę de Con­ti mo­rzem pod Oli­wo. Tam się zbie­gli do nie­go par­ty­zan­ci jego, mia­no­wi­cie Je­rzy Lu­bo­mir­ski te­raź­niej­szy Oboź­ny ko­ron­ny, ma­jąc z sobą zbie­ra­nej dru­ży­ny oko­ło ty­sią­ca koni, oini­no­wa­li Xią­żę­ciu de Con­ti wszyst­ko do­brze, in­wa­li­do­wa­li dys­kur­sa­mi ko­ro­na­cyą Au­gu­sta, że nie przez Pry­ma­sa ko­ro­no­wa­ny; lecz to za nic były te mowy pod­chleb­ne, bo było trze­ba na zgła­dze­nie owej tran­zak­cyi kra­kow­skiej z 15. ty­się­cy zbroj­nych ju­ry­stów po­sta­wić, toby byli mo­gli w nic ob­ró­cić ko­ro­na­cyą Au – gu­sta, a de Con­ti bar­dzo mało miał lu­dzi z sobą, bo tu był miał za­siać w Pol­sz­cze nowe woj­ska dla sie­bie za­cią­gnio­ne, na któ­re Po­li­gnac roz­dał kil­ka mi­lio­nów; ja­koż za­cią­ga­li de Con­li­ste w roż­nych miej­scach, ale ich wszę­dy Het­man roz­ga­niał, i pod­czas sa­mej ko­ro­na­cyi po­czę­ła się była po­ka­zy­wać par­tya nie mała lu­dzi oko­ło Pin­czo­wa, któ­rych Lanc­ko­roń­ski, Pod­ko­mo­rzy kra­kow­ski, ze­brał, ale i tych roz­pło­szo­no. Ato­li cie­szy­li Lu­bo­mir­scy de Con­te­go, że idą su­kur­sy nowo za­cięż­ne, do tego i Ta­ta­rów obie­cy­wa­li, a ssa­li tym­cza­sem Fran­cu­za do­brze. Opat oliw­ski tu­en­do par­tes (trzy­ma­jąc stro­nę) Au­gu­sta kró­la, da­wał se­kret­nie znać o wszyst­kiem do Kra­ko­wa. A w tem gdy w oliw­skim klasz­to­rze czę­sto­wał owych swo­ich przy­ja­ciół Xią­żę de Con­ti, le­d­wie co ku wie­czo­ro­wi wszedł na okręt swój po trak­ta­men­cie, przy­szedł wy­sła­ny od Het­ma­nów Ge­ne­rał Brandt z par­tyą moc­ną kwar­cia­nych, ude­rzył w nocy na ową dy­wi­zyą Lu­bo­mir­skich bez­piecz­nie so­bie w karcz­mie i po chło­pach sto­ją­cych, ro­ze­gnał, dru­gich dez­ar­mo­wał a Kon­de­usz też za­raz w nocy ru­szył od brze­gów i po­szedł spiesz­no do Fran­cyi na­zad, stra­ciw­szy kil­ka mi­lio­nów w Pol­sz­cze, któ­re wy­dał na fak­cye,

§. 9. Stro­na jed­nak Xią­żę­cia de Con­ti, choć Prin­ci­pa­lis do Fran­cyi wró­cił, nie­chcia­ła pójść i uznać za kró­la Au­gu­sta, aż Oj­ciec S. przy­słał umyśl­ne­go Able­ga­ta swe­go Pau­lu­cie­go; ten do­pie­ro per­swa­zyą swo­ją le­d­wie u Pry­ma­sa wy­mógł, że się ów ro­kosz uspo­ko­ił, aż R. P. 1699. na Sej­mie pa­ci­fi­ca­tio­nis.

§. 10. Te­goż roku na Sej­mie sta­nę­ły Pac­ta Ri­świc­kie już w je­sie­ni, mię­dzy Fran­cyą a Rzym­skiem Pań­stwem, Hisz­pa­nią, An­glią, Hol­lan­dyą, któ­rzy w li­dzę prze­ciw­ko Fran­cyi byli.

§. 11. Praw­do mó­wiąc ła­kom­stwo wiel­kie uwio­dło Po­la­ków, kró­la Au­gu­sta po­sa­dzi­li na tron, bo wiel­ka była sła­wa o jego skar­bach, uda­wa­no że miał mieć tak wiel­kie sztu­ki sre­bra w skar­bie swo­im jako ka­mie­nie młyń­skie; a na ko­ro­na­cyą obi­ciów, łóż­ka, pa­wi­lo­nu i wszel­kich ap­pa­ren­cyi po­ży­czo­no u Pani Stol­ni­ko­wej Wo­dzic­kiej dla kró­la. Pie­nię­dzy też, na któ­re to so­bie fak­cy­an­ci ostrzy­li zęby, mało od Au­gu­sta wzię­li, bo choć ko­niu de­kla­ro­wa­no 10. ty­się­cy ta­la­rów bi­tych, le­d­wie po­tem ty­siąc dano, albo nic. Co się do­brze dzia­ło po­tom­nym wie­kom na re­fle­xyą, żeby Po­la­cy nie przeda­wa­li tro­nu kró­lew­skie­go. Obie­cał też był król Au­gust za­pła­cić kil­ka ćwier­ci woj­sku ko­ron­ne­mu, ale z tego nie było nic, le­d­wie nie­któ­rzy prin­ci­pa­les woj­sko­wi wzię­li byli coś nie wie­le, bo pie­nię­dzy ta­kich nie było u Au­gu­sta, jako o nich po­wia­da­no, i owszem sam król po­ży­czał się u róż­nych w Pol­sz­cze, któ­rym wie­le po­prze­pa­da­ło. Go­mo­lin­ski, bi­skup ki­jow­ski, ten do­bra dość wiel­kie po­zo­sta­wiał i da­wał kró­lo­wi pie­nię­dzy, co mu się nig­dy nie­wró­ci­ło.ROZ­DZIAŁ III, ROK PAŃ­SKI 1698,

§. 1. Au­gust król ma­jąc na ten rok Sa­sów w Pol­sz­cze, my­ślał pod ja­kim pre­te­xtem na dru­gi rok mógł­by ich trzy­mać, oba­wia­jąc się jesz­cze Kon­de­uszow­skiej par­tyi; a że mu było Sej­mem Co­ro­na­tio­nis po­zwo­lo­no pro­wa­dzić Sa­sów pod Ka­mie­niec na Tur­ków, i Se­na­tus Con­sil­lo R . P. 1698. w Kra­ko­wie agi­tu­ją­cym się, toż po­twier­dzo­no, więc we­szło Sa­sów wię­cej do Pol­ski na wio­snę, że ich miał do 15, ty­się­cy król, i ar­ty­le­ryą bar­dzo pięk­ną, ci wol­niu­sień­kim mar­szem jako żół­wie z okrut­ną wy­nio­sło­ścią a ru­iną nie­zno­śną kra­ju ku Ru­skiej pro­win­cyi po­my­ka­li się, pod kom­men­dą Feld­mar­szał­ka Wit­ten­ber­ga.

§. 2. Po­szło tez woj­sko kwar­cia­ne na kam­pa­nią bar­dzo wcze­śnie, bo się Het­ma­ni spo­dzie­wa­li, że król szcze­rze ze­chce po­cząć i złą­czyć swo­je woj­ska z nimi, a słusz­nie się chwy­cić woj­ny z nie­przy­ja­cie­lem Krzy­ża Ś. Sta­li dłu­go Wo­dzo­wie pol­scy pod Mo­na­ste­rzy­ska­mi; na­osta­tek nie­mo­gąc się do­cze­kać kró­lew­skie­go woj­ska, gdy usły­sze­li że Han krym­ski w 80. ty­się­cy wy­szedł z or­da­mi, ru­szy­li się prze­ciw­ko nim ma­jąc do 40000. woj­ska bar­dzo pięk­ne­go. Li­tew­skie też woj­sko sta­nę­ło na kam­pa­nią bar­dzo wcze­śnie i cze­ka­li na kró­la. A gdy woj­ska kwar­cia­ne szły pod Pod­haj­ce po po­łu­dniu w dzień Naj­święt­szej Pan­ny Na­ro­dze­nia, ude­rzy­li Ta­ta­ro­wie na nich okrut­nym tłu­mem., wła­śnie gdy oboz sta­wał, wpa­dli mię­dzy ta­bor ob­ces, ale od­bi­ci z wiel­ką szko­dą ich po­szli na­zad, tyl­ko cze­la­dzi na cza­tach bę­dą­cych na­bra­li dużo.

§. 3. A król po­rzu­ciw­szy swo­jo Es­ter­lę chwy­cił się żony Pod­sto­le­go ko­ron­ne­go; przy­wiodł ją był po­tem król do roz­wo­du z mę­żem, a spło­dziw­szy z nią syna po dwóch ro­kach po­rzu­cił, opa­trzyw­szy ją znacz­ną sum­mą pie­nię­dzy, któ­re duł na Xię­stwo Cie­szyń­skie Ce­sa­rzo­wi na za­staw. Gdy po­czy­nał swo­je przy­jaź­ni król z ową damą, ba­wił się dłu­go amo­ra­mi z nią na lato, a Sa­skie woj­ska po­sta­wa­jąc co­raz, po­wo­li się wle­kły ku Rusi. In Au­gu­sto do­pie­ro się ru­szył król do Lwo­wa, nie za­stał nic go­to­we­go w swo­jej ar­mii, lubo byli Sasi za­ło­ży­li ma­ga­zyn w Ha­li­czu, po­czę­li pie­ce pie­kar­skie bu­do­wać, zbo­ża sku­po­wać, ztam­tąd mie­li pro­wian­ty Dnie­strem pro­wa­dzić pod Ka­mie­niec; lecz to wszyst­ko było tyl­ko ad ap­pa­ren­tiam (na po­zor) a szcze­rze nic. Do tego uczy­ni­li Sasi exku­zę, że im ko­nie pod ar­ma­ta­mi dłu­giem cią­gnie­niem na go­rą­cach szwan­ko­wa­ły; a tak król miał zno­wuż oka­zyą niby ko­nie sku­po­wać dla ar­ty­le­ryi i z tej ra­cyi sie­dział dłu­go we Lwo­wie i aż do­pie­ro zby­wa­jąc się su­spi­cyi (po­dej­rze­nia) in N-bri ru­szył się z owy­mi swy­mi Sa­sa­mi ku Po­do­lo­wi, ale nie da­lej tyl­ko w Brze­za­nach od­pra­wił kam­pa­nią, o czem zgro­za i wspo­mnieć, bo gdy­by był do­brym po­rząd­kiem a nie ob­łud­nie po­stą­pił, mógł­by był z tak pięk­ne­mi woj­ska­mi pol­skie­mi i li­tew­skie­mi, ma­jąc do tego i swo­ich Sa­sów, pod Du­naj z rąk tu­rec­kich oswo­bo­dzić kra­je. I tak nie zro­biw­szy nic, tyl­ko na­nisz­czyw­szy kra­jów przy­szło nul­la ha­bi­ta va­tio­ne (bez żad­nej przy­czy­ny) wró­cić sio z kam­pa­nii, nie­do­szedł­szy ani do celu za­mie­rzo­ne­go pod Ka­mie­niec, na­pu­sto­szyw­szy ostat­ków ru­skich kra­jów (co od po­gań­skiej jesz­cze zo­sta­ło ręki) fu­ra­ża­mi i ra­bun­ka­mi. Ale i ta­mecz­ni ru­scy chło­pi, świe­żą woj­ną z bi­sur­ma­na­mi wy­ćwi­cze­ni, do­syć Niem­ców na­bi­li i na­to­pi­li; że prę­dzej w sta­wach Sasa, niż rybę nie­wo­dem wy­cią­gnął.

§. 4. Tu owych próż­nia­ków dar­mo­je­dzów Sa­sów trze ba było po ni­ja­kiej kam­pa­nii do Sa­xo­nii wy­pro­wa­dzić, cze­go się kró­lo­wi żad­ną mia­rą uczy­nić nie­chcia­ło, chcąc ich ko­niecz­nie na dru­gą zimę utrzy­mać w Pol­sz­cze. Więc zło­żył Se­na­tus Con­si­lium w Brze­zi­nach, na któ­rem po­zwo­lo­no część mi­li­cyi Sa­skiej zo­sta­wić in vi­sce­ri­bus (we­wnątrz) Państw Rze­czy­po­spo­li­tej, a król wy­my­ślił pre­text, że do­bra Ra­dzi­wi­łow­skie, Kre­tyn­ga i in­sze w Li­twie le­żą­ce, wiel­kie gra­va­mi­na od Pa­nów li­tew­skich cier­pią, a mia­no­wi­cie od Sa­pie­hów, do któ­rych niby pro­szo­ny był król o za­ło­gę, od Xią­żę­cia Neo­burg­skie­go, bra­ta Ce­sa­rzo­wej Le­opol­do­wej, męża dzie­dzicz­ki dóbr owych. I tak sub spe­cio­so no­wi­ne (pod pięk­nem na­zwi­skiem) o wej za­ło­gi po­słał król kil­ka ty­się­cy Sa­sów do Li­twy, a to tyl­ko byle było Sa­sów utrzy­mać in vi­sce­ri­bus Rci­pub. (we­wnątrz Rze­czy­po­spo­li­tej). Wiel­kie tam exces­sa czy­ni­li Sasi, ko­ścio­łom sa­mym nie prze­pusz­cza­jąc, w or­na­ty się ubie­ra­li, w nich tań­co­wa­li i in­sze wiel­kie pro­fa­na wy­ra­bia­li.

§. 5. Gdy o tem Wo­ły­nia­nie sły­sze­li, że Sasi pój­dą do Li­twy pro­sto z pod Brze­za­nów, a trakt nie może bydź in­szy z Po­do­la tyl­ko przez Wo­łyń, przy­je­cha­li wie­lu ex Ma­gna­ti­bus Wo­ły­nia do kró­la, expo­stu­lu­iąc de se­cu­ri­ta­te et im­mu­ni­ta­te (o be­spie­czeń­stwo i nie­ty­kal­ność) dóbr ich, po­nie­waż nie­wy­mow­nie har­dzi a swy­wol­ni byli Sasi. Za­sta­li Pre­ben­dow­skie­go, już na­ten­czas Wo­ie­wo­dę mal­borg­skie­go, pierw­sze­go kró­lew­skich fak – cyi pro­mo­to­ra i kon­sy­lia­rza, przed na­mio­ta­mi kro­lew­skie­mi; po­czę­li w owej ma­te­ryi z nim trak­to­wać o mar­szu Sa­sów, gdzie Mi­chał Po­toc­ki, na­ów­czas Sta­ro­sta kra­sno­staw­ski, syn Fe­li­cy­ana Po­toc­kie­go, Het­ma­na w ten­czas po­lne­go, owe­go Pre­ben­dow­skie­go sło­wa­mi zgro­miw­szy obu­chem ude­rzył, któ­ry ucho­dząc wpadł do na­mio­tu kró­lew­skie­go wo­ła­jąc po fran­cuz­ku: "kró­lu na Cie­bie czy­nią gas" ztąd się tak wiel­ki tu­mult stał, że aż kró­lew­skie na­mio­ty po­obry­wa­no. Woj­sko kwar­cia­ne usły­szaw­szy o owym ha­ła­sie (ża­ło­śni bo­dąc, że ich tak przez kam­pa­nią da­rem­ną nisz­czo­no) gwał­tem do związ­ku chcie­li iść, gdy­by ich byli Het­ma­ni wiel­ką pra­cą od tego nie od­wie­dli. Król zaś te­goż mo­men­tu po owej ak­cyi ka­zał woj­ska swo­je szy­ko­wać, chcąc Po­la­ków zno­sić, a nie­wie­dział, że już na jego lu­dzi zęby kwar­cia­ni ostrzy­li i tra­fił­by był na go­to­wą. I le­d­wie kró­le­wicz Kon­stan­ty z Szczu­ką Re­fe­ren­da­rzem li­tew­skim, sta­wia­jąc przed oczy pe­ri­cu­lum (nie­be­spie­czeń­stwo) tak da­le­kie­go w cu­dzy kraj wej­ścia; któ­rę­dy (czy tak, czy owak los for­tu­ny pad­nie) wy­niść na­zad? tóż samo ge­ne­ra­lis­si­mus wojsk kró­lew­skich per­swa­do­wał, i dla tego woj­ska umyśl­nie po­wo­li szy­ko­wał, aż król z gnie­wu opło­nie.

§. 5. Po­wra­ca­jąc król z owej kam­pa­nii Brze­zań­skiej na wiel­kie nie­szczę­ście Rzp­tej na­szej, w ru­skiej Ra­wie po­tkał się z Ca­rem mo­skiew­skim Pio­trem Ale­xo­wi­czem, po­wra­ca­ją­cym z Hol­lan­dyi. Tam z sobą pod­pi­ja­jąc wiecz­nej przy­jaź­ni za­wzię­li zwią­zek umó­wiw­szy mię­dzy sobą se­kret­nie woj­nę z Szwe­dem. Choć w tym roku na wio­snę wy­pra­wił był król Wo­je­wo­dę ino­wro­cław­skie­go Ga­lec­kie­go do Szwe­cyi , z oświad­cze­niem, że zo­staw­szy kró­lem pol­skim, nie­tyl­ko ex nexu vi­ci­ni­ta­tis (z związ­ków są­siedz­twa) ale z obo­wiąz­ku po­kre­wień­stwa bar­dzo bli­skie­go, jako ofia­ru­je Szwe­do­wi przy­jaźń swo­ję. Co król szwedz­ki mile ak­cep­to­wał, o wza­je­mo­ści upew­nił i na­mie­nił po­sło­wi na­sze­mu o woj­nie prze­ciw­ko Mo­skwie; ja­koż słusz­niej się było Mo­ska­lo­wi upo­mnieć o swo­je, niż Szwe­da za­cze­piać nie­win­nie.ROK PAŃ­SKI 1699.

§. 1. Na­stą­pił tego roku za­raz na po­cząt­ku po­kój z Tur­czy­nem, bo in Ja­nu­ario zkon­klu­do­wa­ny, szes­na­sto­let­niej woj­ny, któ­ra się była po­czę­ła od Wie­deń­skie­go ob­lę­że­nia Tur­ków w R. P. 1683. do któ­re­go wy­sia­ła była Rzp­ta Sta­ni­sła­wa Ma­ła­chow­skie­go, Wo­je­wo­dę na­ten­czas ka­li­skie­go. Ten wiel­ki Pan, lubo nie zkon­klu­do­wał po­ko­ju, lecz tak wie­le u Por­ty wy­ro­bił, że trak­tat z Tur­ka­mi miał się w Stry­ju agi­to­wać, na co Ce­sarz i We­ne­cya po­zwo­lić mu­sie­li, któ­rzy w tej woj­nie w ligę z Pol­ską prze­ciw­ko Tur­czy­no­wi wcho­dzi­li. Ale jako va­nae sunt spes ho­mi­num (czcze są na­dzie­je ludz­kie) tak i temu wiel­kie­mu Wo­je­wo­dzie za­zdro­sne Par­ki za­gro­dzi­ły dro­gę do koń­cze­nia z wie­ko­pom­na na­ro­du Pol­skie­go sła­wą, na umó­wio­nem miej­scu trak­ta­tu. Zfa­ty­go­wa­ny bo­wiem to dzien­nem i noc­nem oko­ło sa­me­go aktu sta­ra­niem, to da­le­ką i nie­wy­god­ną dro­gą, po­wró­ciw­szy do Pol­ski, le­d­wie co re­la­cya nie­śmier­tel­nych prac swych uczy­nił, ul­ti­mum pe­rio­dum vi­tae clau­sit (ostat­ni kres ży­cia skoń­czył). A jak wie­le w oj­czy­znie zkon­cy­lio­wał so­bie cno­ta­mi mi­ło­ści, tak wiel­kie wzbu­dził po śmier­ci swo­jej w ser­cach ludz­kich żale.

§. 2. Za kró­la Au­gu­sta od­mie­ni­ło się to wszyst­ko bo ten Pan nie cią­gnąc ni­cze­go ad glo­riam gen­tis (na sła­wę na­ro­du) po­zwo­lił snad­no na to, że dys­po­zy­cyą umó­wio­ne­go miej­sca do trak­ta­tów w Stry­ju od­mie­nio­no, i w Wę­grzech, w mia­stecz­ku Kar­ło­wi­ce na­zwa­nem, skoń­czo­no trak­tat z Tur­ka­mi za me­dy­acyą An­glii i Hol­lan­dyi. Po ra­ty­fi­ka­cyą trak­ta­tu z na­szej stro­ny wy­sła­ny był Lesz­czyń­ski, Ge­ne­rał Wiel­ko­pol­ski, któ­ry po­tem Pod­skar­bim ko­ron­nym zmarł; jeź­dził ten Pan do Kon­stan­ty­no­po­la w tym­że roku. Temi pak­ta­mi Kar­ło­wic­kie­mi ustą­pio­no Tur­kom Wo­łosz­czy­zny, Dniestr za gra­ni­cę umó­wi – wszy. Tur­cy wy­rze­kli się Ukra­iny, do któ­rej so­bie (vi­go­re trak­ta­tu Zu­ra­wiń­skie­go w R. P. 1675. spi­sa­ne­go) pra­wo ro­ści­li. Ka­mie­niec od­da­li dnia 22. 7bris, któ­ry byt w ich roku (od R. P. 1672. za kró­la Mi­cha­ła wzię­ty) lat 27. Po­czę­ło sio po po­ko­ju uczy­nio­nym Po­do­le osa­dzać, do­kąd wie­le ty­się­cy po­szło chło­pów od Wi­sły, a oso­bli­wie od Prze­my­śla i Sa­no­ka, że pra­wie całe wsi pust­ka­mi po­zo­sta­wa­ły w Pod­gó­rzu. Ze­szło się toż tam i Rusi po­tro­sze a ci nasi Ma­zu­ro­wie suc­ces­su tem­po­ris (z bie­giem cza­su), w Ruś się po­obra­ca­li, i może się tam te­raz na­zwać ten kraj pol­sko­ru­ski. Szlach­ta wra­ca­li się do swo­ich an­te­ces­so­rów dóbr, ale nie­wie­dząc gra­nic dóbr swo­ich wiel­kie pra­wo­wa­nia i kłót­nie wie­dli z sobą osia­da­jąc w owych pu­sty­niach. Bo lubo Tur­cy tak sa­cro­sanc­te akta kan­ce­la­ryi w Ka­mień­cu zo­sta­wi­li, jak wła­sne swo­je skryp­ta kon­ser­wu­jąc, ale cóż że gra­ni­ce zrzad­ka były czy­je opi­sa­ne, ta­mecz­ni oby­wa­te­le z daw­no­ści w złem są­siedz­twie z Po­ga­na­mi miesz­ka­jąc, bar­dziej woj­ny niż pra­wa pil­no­wa­li; dru­ga że exi­lium (wy­gna­nie) ta­mecz­nej szlach­ty już 50 lat trwa­ło od bun­tów Chmiel­nic­kie­go. Wa­ro­wa­li też to so­bie Tur­cy, żeby im Wo­ło­chów w Rusi osia­dłych od­da­wa­no, po­nie­waż im się Wo­łosz­czy­zna do­sta­ła, a tak gdzie byli pod­czas woj­ny na Wo­ły­niu przy mia­stach Pa­nów wiel­kich osie­dli, wszyst­kich od­dać mu­sia­no. In­sta­bat Re­spli­ca (Na­le­ga­ła Rzecz­po­spo­li­ta) przez po­sła swe­go se­rio, żedy Bu­dziak, jako wła­sny kraj Wo­ło­ski, od­da­no Wo­ło­chom do osia­da­nia, a Ta­ta­rów z nie­go wy­pę­dzo­no, o co Wo­ło­sza bar­dzo Po­sła pol­skie­go pro­si­li mó­wiąc: gdy nas ludu Chrze­ściań­skie­go od­stę­pu­je­cie i Tur­kom w ręce od­da­je­cie, przy­najm­niej to nam wy­świadcz­cie i wy­móż­cie trak­ta­tem, żeby ordy ta­tar­skie spę­dzo­no z Bu­dzia­ku, a nam od­da­no kraj tam­ten jako nasz wła­sny. Za­czem wiel­kie miał Po­seł nasz na to uwa­gi, żeby Bu­dziac­kie ordy wy­pę­dzo­no z Bu­dzia­ku, a naj­bar­dziej z tej ra­cyi, że­by­śmy tak bli­sko pol­skich gra­nic nie mie­li złych są­sia­dów Po­ga­nów. Po­zwo­li­li na to Tur­cy, ale do skut­ku nie przy­wie­dli, czy to z umy­słu, czy też nie mo­gąc tego do­ka­zać. Pierw­szej zimy po trak­ta­cie po­siał był Ce­sarz tu­rec­ki do owych­że Bu­dzac­kich or­dów, aby wy­cho­dzi­li do Kry­mu i tam osia­da­li, cze­go gdy uczy­nić nie­chcie­li, or­dy­no­wał dru­gie ordy róż­ne, aby ich wy­gna­li, ale Bu­dziac­cy Ta­ta­ro­wie wsiadł­szy na ko­nie, tak moc­ny od­por owym dali, że ich za­gna­li aż do Na­cha­ju, a wpę­dziw­szy ich za lody, kil­ka dni w ob­lę­że­niu trzy­ma­li, gdzie im mu­sie­li tam­ci Ta­ta­ro­wie przy­siądz, że nig­dy za Emi­rem tu­rec­kim po­ry­wać się na nich nie będą, i tak z try­um­fem wró­ci­li na Bu­dziak, gdzie do­tych­czas sie­dzą.

§. 3. Mie­li też Tur­cy na pra­esi­dium (za­ło­dzę) w Ka­mień­cu oprócz Jan­cza­rów, Ta­ta­rów, Lip­ków, któ­rzy mię­dzy go­ra­mi nad Smo­try­czą w sa­mej for­te­cy miesz­ka­li. Ci pra­wie wszy­scy byli z na­szych Chrze­ścia­nów a z Cze­re­mi­sów Ta­tar­skie­go na­ro­du. Był mię­dzy nimi je­den Mu­rza z Lwo­wa ro­dem, świe­czar­czyk na­zy­wa­ny, jego mat­ka świe­ce w Lwo­wie w piw­ni­cy przeda­wa­ła, a ten przez wie­le lat nie­wy­mow­ne na­jaz­dy czy­nił w ru­skich kra­jach. Ci Lip­ko­wie naj­bar­dziej pu­sto­szy­li kra­je przy Po­do­lu le­żą­ce, bo ich nikt ani z mowy, ani z stro­ju uznać nie mógł, gdyż się stro­ili i mó­wi­li jako i nasi Po­la­cy, wy­pa­da­li z Ka­mień­ca w ma­łej kwo­cie, a świa­do­mi bo­dąc kra­ju, mia­sta, wsi wy­bie­ra­li z lu­dzi i pa­li­li miesz­ka­nia, a naj­bar­dziej pod­czas jar­mar­ków wpa­da­li do mia­ste­czek, tak da­le­ce, że wiel­kich or­dów ta­tar­skich in­cur­sia (na­paść) ta­kich szkód wiel­kich uczy­nić w lu­dziach nie­mo­gła, jako Lip­ko­wie, bo o wiel­kich tłu­mach Ta­ta­rów wcze­śnie wie­dzia­no, i lu­dzie za­wcza­su przed nimi po­ucie­ka­li do miast i zam­ków ukry­wa­jąc się. Po od­da­niu Ka­mień­ca, na­zna­czy­li Tur­cy tym Lip­kom do osia­da­nia miej­sca mię­dzy od­no­ga­mi Du­na­jo­we­mi, gdzie ta rze­ka sied­miu fluk­sa­mi w czar­ne mo­rze wpa­da, i tam do­tych­czas sie­dzą.

§. 4. Zło­żył też tego roku król Au­gust w zi­mie w War­sza­wie Sejm pa­ci­fi­ca­tio­nis, przez któ­ry ufun­do­wał i umoc­nił tron swój i pa­no­wa­nie, gdzie mar­sza­łek Izby po­sel­skiej Szczu­ka, Re­fe­ren­darz li­tew­ski wiel­ka pra­cą i fa­ty­gą wszyst­kie dis­sy­den­cye za­cho­dzą­ce mię­dzy sta­na­mi uśmie­rzył. De Con­ti­ste wszy­scy przy­szli do jed­no­ści i Pry­mas Ra­dzie­jow­ski. Di­plo­ma­ta et in­vi­cem a Ma­je­sta­te i Ma­je­sta­ti po­od­da­wa­ne były. Naj­więk­sza na tym Sej­mie ma­te­rya była, któ­rą kró­lo­wi wy­peł­nić dla jego skry­tych in­ten­cyi bar­dzo było trud­no, żeby sa­skie woj­ska wy­szły z Pol­ski, po­nie­waż nie sta­wa­ło już pre­te­xtu do trzy­ma­nia ich dłu­żej, gdy i par­tya Xią­żę­cia de Con­ti trzy­ma­ją­ca przy­szła in ad­o­ra­tio­nem (do uzna­nia) Pana. Lecz po dłu­gich wzbra­nia­niach się po­zwo­lił król na ewa­ku­acyą exo­ti­cae mi­li­tiae (za­gra­nicz­ne­go woj­ska) ma­jąc swo­je sztu­ki w ser­cu. Opi­sa­no tedy moc­no kon­sty­tu­cyą, aby sa­skie woj­ska in spa­tio (w prze­cią­gu) dwóch nie­dziel z Pol­ski i Li­twy wy­szły za gra­ni­co, ale cxe­cu­tio san­ci­to­rum nul­la suc­ces­sit (ale nie przy­szło do wy­ko­na­nia uchwał) bo król po Sej­mie szu­kał prze­cie spo­so­bów, ja­kie­mi­by zo­sta­wić Sa­sów gdzie­kol­wiek in vi­sce­ri­bus (we­wnątrz) kró­le­stwa. Miał też do tego po­chleb­ców rady Rzp­tej zdraj­ców wła­snych Po­la­ków, któ­rzy kró­lo­wi usta­wicz­nie in­su­sur­ra­bant (pod­szep­ty­wa­li) że nie jest se­cu­rus (bez­piecz­ny), sta­wia­li przed oczy prze­szło­rocz­nią tra­ge­dyą Pre­ben­dow­skie­go z Po­toc­kim, i sami przy­po­chle­bia­jąc się (dla ro­bie­nia so­bie kre­dy­tu u dwo­ru, da­wa­li spo­so­by do trzy­ma­nia sa­skich tru­pów (wojsk) w Pol­sz­ce, albo Li­twie. Tra­fi­ła się też była ak­cya pod­czas owe­go Sej­mu, że przy kost­kach żoł­nierz sa­ski za­bił jed­ne­go wy­rost­ka po­sła li­tew­skie­go, zkąd wiel­ki wsz­czął się tu­mult, Sa­sów wie­lu po uli­cach na­za­bi­ja­no a owe­go tru­pa chłop­cy li­tew­scy, i war­tom się kró­lew­skim nie daw­szy uha­mo­wać, do Izby Po­sel­skiej przy­nie­śli i le­d­wie ów ha­łas uspo­ko­jo­no. Tem bar­dziej ti­ne­ae au­lae (mole dwor­skie) po­chle­bia­jąc i ak­kom­mo­du­jąc się kró­lew­skim in­ten­cy­om po­świad­cza­li, aby nie alie­no­wać Sa­sów z gra­nic kró­le­stwa, a gdy król nie­wie­dział spo­so­bu sami go po­da­li, bo na Se­na­tus Con­si­lium (ra­dzie se­na­tu) post­ko­mi­cy­al­nym (po sej­mie) po­sta­no­wio­no, aby na re­pa­ra­cyą por – tu w Po­łą­dze woj­ska sa­skie­go część zo­sta­wić, a to na macy (1) kon­sty­tu­cyi roku 1690. o na­pra­wie­niu tam­te­go por­tu, i tak pod tym po­zo­rem zo­sta­ło sa­skie­go woj­ska kil­ka ty­się­cy w Li­twie. Praw­da jest, że to było w tym­że roku 1690. na Sej­mie po­zwo­lo­no kom­pa­nii an­giel­skich kup­ców wy­sta­wić ten port, ale że ci za­nie­dba­li, zo­sta­ło to tak, aż to do­pie­ro król Au­gust dla utrzy­ma­nia wójsk sa­skich w Li­twie pod­jął się owe­go por­tu bu­do­wać; lecz to była ma­ska, we­wnątrz zaś wszyst­ko prze­ciw­nie. A je­że­li ten Port tak bar­dzo był po­trzeb­ny, mo­gła­by go była in­fan­te­rya li­tew­ska re­stau­ro­wać, nie­po­trze­ba było cu­dzych do tego za­cią­gać.

§. 5. Na tym Sej­mie pa­ci­fi­ca­tio­nis gdy już po­kój sta­nął z Tur­czy­nem, zwi­ja­no woj­sko i mi­li­cyi ko­zac­kiej wy­po­wie­dzia­no służ­bę przez sej­mo­wą kon­sty­tu­cyą, zkąd o tro­che nie­wy­buch­nął wiel­ki po­żar, gdy­by temu była nie za­po­bie­gła prze­zor­ność W. Het­ma­na. Pod­czas woj­ny tu­rec­kiej oswo­bo­dziw­szy król nasz Jan 3. Ukra­inę Bra­cław­ską, od­da­ną Tur­kom żo­ra­wiń­skim trak­ta­tem R. P. 1676. a utrzy­mu­jąc Ko­za­ków lud swa­wol­ny, żeby bun­tów, zwy­czaj­nych im, nie pod­no­si­li, i na po­moc prze­ciw­ko nie­przy­ja­cie­lo­wi ca­łe­go Chrze­ściań­stwa sta­wa­li, gdy się mię­dzy nimi nie­ja­ki Pa­lej wo­dzem ob­rał, kon­fir­mo­wał go król i po­zwo­lo­no mu do­bra do bi­skup­stwa ki­jow­skie­go na­le­żą­ce, Chwa­stów z at­ty­nen­cy­ami osa­dzić so­bie, do­pó­ki woj­na z Tur­czy­nem trwać bę­dzie, a po­słu­gę Rzp­tej czy­nić pew­ną kwo­tą Ko­za­ków; co ten Pa­lej i bar­dzo do­brze czy­nił, przez całą woj­nę tu­rec­ką przy­wo­dząc po kil­ka ty­się­cy woj­ska ko­zac­kie­go na kam­pa­nie do Obo­zów ge­ne­ral­nych, w zi­mie zaś pod­czas in­kur­syi ta­tar­skich w Po­do­le i in­sze kra­je, zno­sił nie­przy­ja­cie­la na prze­pra­wach i róż­nych miej­scach. Po za­koń­czo­nej woj­nie z Tur­czy­nem – (1) Za­cho­waw­szy w pierw­szym ar­ku­szu, dla po­ka­za­nia czy­tel­ni­kom sty­lu au­to­ra, wszyst­kie jego ma­ka­ro­ni­zmy, w dal­szych zda­ło mi się rze­czą po­trzeb­ną opu­ścić ta­ko­we, al­bo­wiem to nie zmie­nia­iąc by­najm­niej rze­czy, czy­ni ją dla wszyst­kich zro­zu­mial­szą.

po­słu­gi Pa­le­ja tak bar­dzo nie po­trze­bo­wa­ła Rzp­ta, a do tego nie­be­spiecz­nie było owe­go są­sia­da chło­pa trzy­mać, któ­ry nie­tyl­ko or­dy­nan­sów Het­mań­skich nig­dy słu­chać nie­chciał, ale też i do­bra róż­nych Pa­nów w oko­ło Chwa­sto­wa le­żą­ce do swo­ich in­trat ak­kom­mo­do­wał, i le­d­wie co z wiel­kich Pa­nów ko­nin z nich in­tra­ty po­zwo­lał brać, a swo­im na kon­sy­sten­cye ich ob­ra­cał Ko­za­kom. Za­czem za­bie­ga­jąc wszel­kie­mu nie­be­spie­czeń­stwa ka­za­no Pa­le­jo­wi kon­sty­tu­cyą owe­go sej­mu pa­ci­fi­ca­tio­nis wstrzy­mać się od bro­ni i do­bra Chwa­stów od­dać. Gdy tam bi­skup ki­jow­ski kom­mis­sa­rzów swo­ich xię­ży wy­słał na ode­bra­nie dóbr swo­ich, Pa­lej xię­ży do wię­zie­nia wsa­dził a po­tem wy­gnał precz, i z Chwa­sto­wa nie ustą­pił, po­wia­da­jąc: że on w wol­nej Ukraj­nie ko­zac­kiej osa­dził się, do cze­go nic nie ma Rzp­ta, tyl­ko on jako praw­dzi­wy Ko­zak i Het­man tego na­ro­du. Het­man ko­ron­ny Ja­bło­now­ski z obo­wiąz­ku swe­go ma­jąc straż Rzp­tej w ręku, za­bie­ga­jąc owe­mu złe­mu, chciał ten ani­musz char­de­go chło­pa uskro­mić bez wiel­kie­go ognia, daw­szy or­dy­nans Ge­ne­ra­ło­wi Brand­to­wi w Bia­łej Cer­kwi kon­sy­stu­ją­ce­mu, żeby Pa­le­ja zła­pać a do Het­ma­na od­pro­wa­dzić. Ze­słał Brandt kil­ka­dzie­siąt lu­dzi, któ­rzy się w le­sie oko­ło pa­siek przy­cza­ili a do Chwa­sto­wa żyda jed­ne­go wy­sła­li, któ­ry czę­sto han­dle swo­je pro­wa­dził z Pa­le­jem, na­mó­wiw­szy go i wten­czas żeby mio­dy tar­go­wał a Pa­le­ja wy­wiódł do pa­siek; lecz ten bę­dąc pod­pi­ty wy­słał tyl­ko pa­sier­ba swe­go Sie­masz­ka z ży­dem do pa­siek swo­ich, a gdy już o ćwierć mili byli od mia­sta, tym­cza­sem pa­siecz­nik je­den dał Pa­le­jo­wi znać o lu­dziach w le­sie za­sa­dzo­nych, któ­rzy ko­nie i sie­bie ga­łę­zia­mi po­na­kry­wa­li. Za­czem Pa­lej czem­prę­dzej po­słał chłop­ca da­jąc o tem in­for­ma­cyą Sie­masz­ko­wi, któ­ry jak o tem usły­szał, żyda na­tych­miast w polu ściął a sam wró­ciw­szy do mia­sta, wy­padł w kil­ka­set koni i zniósł ową w za­sadz­ce bę­dą­cą raj­ta­ryą Brand­tow­ską. A tak Het­man za­bie­ga­jąc rze­czom, żeby roz­draż­nio­ny Pa­lej cze­go złe­go nie wy­ro­bił, po­słał czte­ry ty­sią­ce łu­dzi z re­gi­men­ta­rzem Cień­skim już w je­sie­ni pod Chwa­stów , a Pa­lej do­wie­dziaw­szy się o tem, ka­zał z wszyst­kich oko­licz­nych mia­ste­czek lu­dziom z żo­na­mi i dzieć­mi ucie­kać do Chwa­sto­wa, i ni­żej sta­re­go mia­sta uro­bił z pa­li­sa­dów przy­gro­dek, gdzie wie­le zbóż i sian na­wie­zio­no i w ster­ty po­ukła­da­no, chcąc się dłu­go bro­nić. Lecz gdy woj­sko kwar­cia­ne pod­stą­pi­ło a dru­giej nocy Obe­rsz­ter­lent­nant Goltz z dwie­ma sty gre­na­dy­erów w nocy przy­szedł­szy, za­pa­lił gra­na­ta­mi ster­ty w przy­grod­ku, gdzie i ko­zac­twa wie­le na­go­rza­ło, w kil­ka dni oku­pił się Pa­lej daw­szy kil­ka be­czek pie­nię­dzy Het­ma­no­wi (1), a woj­ska pol­skie oko­ło Chwa­sto­wa po mia­stecz­kach na zimo roz­ło­żo­no. Pa­lej zaś nie­tyl­ko Chwa­sto­wa nie od­dał, ale i oko­licz­ne róż­nych Pa­nów do­bra na­okół Chwa­sto­wa w jego pro­tek­cyi trzy­mał i in­tra­ty z nich za­bie­rał. Su­spi­ko­wa­no o Het­ma­nie W. Ja­bło­now­skim, że on po uczy­nio­nym po­ko­ju z Tur­czy­nem, chciał nową woj­nę zro­bić z oka­zyi tego Pa­le­ja z Mo­skwą; ja­koż da­wał mu Car pro­tek­cyą i Ma­zep­pa, na­ten­czas gdy nasi obie­gli Chwa­stów, po­słał był na od­siecz Pa­le­jo­wi 10. ty­się­cy Ko­za­ków z Za­dnie­pru, ale się wró­ci­li gdy się Pa­lej oku­pił. Je­że­li słusz­nie cen­zo­ro­wa­ny był w tem Het­man, wi­dzieć to bę­dzie­my na do­li­nie Jó­ze­fa­ta.

§ 6. Gdy te woj­nę fa­bry­ko­wał Het­man Wiel­ki w Rusi, król też tu dru­gą w Pol­sz­cze, ale nie tak do­brą in­ten­cyą jako tam­ten; bo Het­man zro­zu­miaw­szy in­ten­cye kró­lew­skie z ak­cyi, któ­re król tego roku wy­ra­biał, chciał prze­szko­dzić li­dze kró­lew­skiej z Mo­ska­lem i ra­czej na nie­go ob­ró­cić sza­blo pol­ską, niż z nim wcho­dzić w przy­jaźń. Król bo­wiem tego roku my­śląc ja­ko­by i na czwar­tą zimę gdzie­kol­wiek utrzy­mał Sa­sów swo­ich w gra­ni­cach kró­le­stwa z rady nie­któ­rych zdraj­ców Se­na­to­rów, umy­ślił – (1) Po­wta­rza się tu, co się w prze­mo­wie o nie­po­wścia­gli­wo­ści pio­ra au­to­ra po­wie­dzia­ło. To, co w tem miej­scu o Ja­bło­now­skim mówi jest po­twa­rzą i sprze­ci­wia się świa­dec­twa wia­ro­god­nych au­to­rów współ­cze­snych, któ­rzy cno­tom W. H. Ja­bło­now­skie­go hołd od­da­ją.

woj­nę za­cząć z Szwe­dem o Inf­lan­ty pod płasz­czy­kiem punk­tu w pak­tach kon­wen­tach opi­sa­ne­go o przy­wró­ce­niu ode­rwa­nych czę­ści. Gdy o tem se­kret­nie moc­no ra­dzo­no w War­sza­wie , wtem dia­beł (po­dob­no) spo­rzą­dził kró­lo­wi więk­szy su­scy­ta­ment do woj­ny owej. Ślach­cic je­den inf­lant­ski, Pat­kul, zwa­dził się z ko­men­dan­tem Rygi o pew­ne amo­ry, a że był do­bre­go ob­ro­tu i moż­ny, zbun­to­wał tak Inf­lan­ty, że mu się po­pod­pi­so­wa­li ta­mecz­ni oby­wa­te­le na skrypt szu­ka­jąc pro­tek­cyi w uci­sku ich, któ­ry był taki: Gdy przez pak­ta oliw­skie ustą­pi­ła Szwe­dom Rzp­ta na­sza Inf­lan­tów, król szwedz­ki Ka­ról XI. w r. P. 1694. go­spo­da­ru­jąc jako ab­so­lut­ny Pan, po­od­bie­rał tam­tecz­nej szlach­cie do­bra wszyst­kie, któ­re oni pod­czas ich roz­ru­chu od sto­łu kró­lew­skie­go po­szar­pa­li mie­dzy sie­bie; i mało w tem prze­stą­pił. Ale to był gwałt, że tak­że sta­ro­stwa i róż­ne ju­sti­liae di­stri­bu­ti od dzie­rza­wy, któ­re za przy­wi­le­ja­mi od daw­nych kró­lów trzy­ma­li, po­sses­so­rom po­od­bie­rał, a co naj­więk­sza, że za­le­gło­ści daw­ne in­trat za upły­nio­ne lata od cza­sów da­nych im przy­wi­le­jów na owe do­bra pła­cić im ka­zał, co su­ro­wo exe­kwo­wał, tak da­le­ce że szlach­ta inf­lant­ska do­bra swe wła­sne dzie­dzicz­ne mu­sia­ła kró­lo­wi w owym dłu­gu da­wać, nie­ma­jąc in­sze­go spo­so­bu do wy­pła­ce­nia, że już bar­dzo mało zo­sta­ło dóbr szla­chec­kich w ca­łych Inf­lan­tach i wszyst­ko na kró­la za­gar­nio­no. Szlach­ta mu­sia­ła, nie­ma­jąc spo­so­bu do ży­cia, pod re­gi­men­ty iść za pie­chu­rów, żony ich zo­sta­ły mar­kie­tan­ka­mi, sy­no­wie do­bo­sza­mi. Szu­kał ów Pat­kul pro­tek­cyi u róż­nych, u Duń­czy­ka, Mo­ska­la i u Bran­de­bur­czy­ka. Ci wszy­scy de­kla­ro­wa­li się, ale tą kon­dy­cyą, żeby je­chał do kró­la pol­skie­go i pre­te­xtem z pak­tu w kon­wen­tów o od­zy­ska­nie ode­rwa­nych czę­ści, naj­pierw­szy z Szwe­da­mi o Inf­lan­ty za­czął.

(No­tan­dum. Pro­win­cyą inf­lant­ską król duń­ski Wal­de­mar II. pod­bił w czę­ści w. r. P. 1220. Tam dla na­wró­ce­nia Po­ga­nów fun­do­wał ry­ce­rzów de Da­ne­bro­ge na­zwa­nych; tych pro les­sy a była wo­jo­wać z Po­ga­na­mi, któ­rzy Inf­lan­ty od kró­la duń­skie­go Wal­de­ma­ra III. ku­pi­li r. P. 1349. a po­tem pa­no­waw­szy w nich lat 300. prze­szło, gnę­bie­ni od Mo­skwy, pod­da­li się do­bro­wol­nie kró­lo­wi pol­skie­mu, Au­gu­sto­wi II. za mi­strza ich Go­thar­da de Ket­tler, a to r. P. 1561. o któ­re po­tem wiel­kie woj­ny z Mo­skwą, Duń­czy­kiem i Szwe­da­mi z nie­ma tem krwi roz­la­niem Rzp­ta pro­wa­dzi­ła. Na­osta­tek za prze­ciw­ne­mi fa­ta­mi w r. P. 1660. oliw­skim trak­ta­tem ustą­pi­ła In­fla­tów Szwe­do­wi Rzp­ta po Dzwi­nę rze­kę.)

§. 7. Przy­je­chał Pat­kul do War­sza­wy trak­tu­jąc z kró­lem i Pry­ma­sem, obie­cu­jąc Rzp­tej sto ty­się­cy ta­la­rów bi­tych od Inf­lant­czy­ków za pod­ję­tą fa­ty­gę, żeby ich eli­be­ro­wać z jarz­ma cięż­kie­go szwedz­kie­go. Na tę pro­po­zy­cją były róż­ne rady mię­dzy Se­na­to­ra­mi, naj­bar­dziej uwa­ża­li sła­be zdro­wie kró­la hisz­pań­skie­go, któ­re­go śmierć wiel­kiej woj­ny w Eu­ro­pie była oka­zyą. Z tej i z wie­lu in­szych ra­cyi ża­den z do­brze ży­czą­cych Oj­czy­znie nie ży­czył tej woj­ny za­szcze­piać. Pry­mas Ra­dzie­jow­ski z Sa­pie­ha­mi i Lu­bo­mir­skim, Pod­skar­bim ko­ron­nym, któ­ry po­tem był Het­ma­nem Wiel­kim, ci na­ma­wia­li kró­la, aby tak po­god­nej nie opusz­czał oka­zyi, gdy miesz­kań­cy sami inf­lant­scy su­pli­ku­ją o po­moc.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: