Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pamiętniki Julliana Ursyna Niemcewicza 1809-1820. Tom 2, 1813-1820: po raz pierwszy z autografów wydane - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętniki Julliana Ursyna Niemcewicza 1809-1820. Tom 2, 1813-1820: po raz pierwszy z autografów wydane - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 553 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA.

Uro­dzo­ny w roku 1757 – zmar­ły w 1841… Niem­ce­wicz tra­gicz­nej epo­ki, w któ­rej roz­strzy­ga­ły się ty­le­kroć losy nie­szczę­śli­wej Pol­ski, był ży­wym i czyn­nym świad­kiem… Po­seł na sejm czte­ro­let­ni, je­niec z pod Ma­cie­jo­wie; nie­zmor­do­wa­nie pra­cu­ją­cy dla Pol­ski sło­wem i dło­nią, w kra­ju i za gra­ni­cą: zbli­żo­ny i ści­śle zwią­za­ny ze wszyst­kie­mi, któ­rzy dla kra­ju pra­co­wa­li, naj­go­ręt­szy z pa­trio­tów, je­den z tych, któ­rych sło­wo naj­po­tęż­niej­szy wpływ wy­wie­ra­ło na współ­cze­snych. – Niem­ce­wicz wta­jem­ni­czo­ny był w spra­wy kra­jo­we, jak może nikt z jego współ­cze­snych. Je­śli na kogo, to na nie­go spa­dał obo­wią­zek po­zo­sta­wie­nia po so­bie pa­mięt­ni­ka: bo on upraw­nio­ny był i uspo­so­bio­ny nie­ja­ko naj – le­piej do mó­wie­nia w imię kra­ju, gło­sem jego – bę­dąc naj­lep­szym z pew­no­ścią re­pre­zen­tan­tem opin­ji – tego, co naj­szla­chet­niej­szem było w na­ro­dzie, wszyst­kich jego cnót, po­ry­wów i – nie­ste­ty – sła­bo­ści na­wet i omy­łek pa­trio­ty­zmu. – Od mło­dych też lat ma­jąc po­czu­cie tego obo­wiąz­ku, Niem­ce­wicz tro­skli­wie spi­sy­wał nie­mal co­dzien­nie wra­że­nia wła­sne i wy­pad­ki, któ­rych był świad­kiem. Na nie­szczę­ście znacz­niej­sza część owych dzien­ni­ków, dłu­go przez nie­go sa­me­go mia­na była za stra­co­ną.

Ksią­że Adam Czar­to­ry­ski opi­su­jąc ten ży­wot, któ­ry znał naj­le­piej, po­wia­da (Wyd. Bibl… polsk. 1860 r. str. 192):

"Niem­ce­wicz pi­sał swo­je pa­mięt­ni­ki, dzien­nik swo­je­go ży­cia, swej po­dró­ży po świe­cie, w któ­rym no­to­wał wszyst­ko, co mu się przy­tra­fi­ło, co ro­bił, czem się zaj­mo­wał i wy­pad­ki waż­niej­sze świa­ta do­szłe do jego wia­do­mo­ści każ­de­go dnia. – Ten skład jego co­dzien­nych przez całe ży­cie wra­żeń i my­śli nie jest w na­szem ręku. – Od­jeż­dża­jąc ostat­ni raz z War­sza­wy, nie mógł i nie­chciał ob­cią­żyć się licz­bą swych ma­nu­skryp­tów i po­wie­rzył je czę­ścia­mi róż­nym oso­bom, ma­ją­cym jego za­ufa­nie. Nie wiem, czy do cią­gu jego pa­mięt­ni­ków na­le­ża­ły inne za­pie­czę­to­wa­ne paki, zło­żo­ne w bi­blio­te­ce Pu­ław­skiej, z wa­run­kiem, że do­pie­ro za kil­ka­dzie­siąt lat, nie­któ­re aż w r. 1900 będą otwo­rzo­ne.

Gorz­ko po­źniej Niem­ce­wicz ża­ło­wał, że wszyst­kie­go z sobą nie za­brał; bo­le­sną mu była wąt­pli­wość, czy zo­sta­wio­ne ma­nu­skryp­ta kie­dy od­zy­ska­ne będą.

"Chcąc jak bądź, ile moż­no­ści, tę stra­tę so­bie i przy­ja­cio­łom wy­na­gro­dzić, i roz­pa­cza­jąc już, żeby po­zo­sta­łe w kra­ju źró­dło­we pa­mięt­ni­ki mo­gły być od­zy­ska­ne, przed­się­wziął on, na na­le­ga­nia przy­ja­ciół, szcze­gól­nie Mic­kie­wi­cza i Wi­twic­kie­go, na nowo z pa­mię­ci je na­pi­sać. Niem­ce­wicz roz­po­czął tę pra­cę i do­ko­nał jej pod­czas emi­gra­cji w ostat­nich la­tach swe­go ży­cia. – "

Da­lej pi­sze ksią­żę Czar­to­ry­ski (stro­na 196): "Zresz­tą nie wy­ra­zi­łem się ści­śle, gdym po­wie­dział… że pa­mięt­ni­ki Niem­ce­wi­cza przez całe ży­cie, co wie­czór, każ­de­go dnia pi­sa­ne, są dla nas stra­co­ne. – Mamy część ostat­nich jego ży­cia lat do­tąd nie­dru­ko­wa­ną, gdzie praw­dzi­wy Niem­ce­wicz le­piej jest od­da­ny i wię­cej ja­kim był ma­lu­je się. – Czy­ta­jąc tę za­cho­wa­ną część ów­cze­sne­go dzien­ni­ka, jesz­cze bar­dziej przy­cho­dzi nam ża­ło­wać, że nie po­sia­da­my jego ca­ło­ści. – Za­czy­na się on od wy­jaz­du jego z roz­ka­zu Rzą­du Na­ro­do­we­go do An­gl­ji, i za­wie­ra nie­prze­rwa­ne no­tat­ki wszyst­kich wra­żeń aż do ostat­nie­go dnia, pra­wie do ostat­niej go­dzi­ny ży­cia au­to­ra."

Ta część pa­mięt­ni­ków, o któ­rej mówi ksią­że Adam Czar­to­ry­ski, znaj­du­je się w po­sia­da­niu To­wa­rzy­stwa hi­sto­rycz­no­li­te­rac­kie­go w Pa­ry­żu. Lecz w isto­cie, pierw­sza a za za­tra­co­ną mia­na, była naj­waż­niej­szą. Sam Niem­ce­wicz wspo­mi­na tak­że o niej w pa­mięt­ni­ku, któ­ry na­pi­sał na żą­da­nie przy­ja­ciół, wy­da­nym w r. 1848 w Pa­ry­żu.

Mó­wiąc w nim o po­dró­ży po Ame­ry­ce (str. 363) – przed ostat­nim wy­jaz­dem do Pol­ski, po­wia­da: – "Po­dróż ta cała, opi­sa­na zo­sta­ła w War­sza­wie z in­ne­mi memi rę­ko­pi­sma­mi." Tam­że (str. 364. Roźdz. VII.) mówi: "Z opo­rem praw­dzi­wie sta­ję się po­wol­nym na­le­ga­niom przy­ja­ciół mo­ich, w za­pi­sy­wa­niu zda­rzeń dłu­gie­go ży­cia mo­je­go. – Zwy­cza­jem mym było w bie­gu dni mo­ich skre­ślać co było waż­niej­szem, wszyst­ko to dziś, czy za­tra­co­ne, czy­li pa­stwą bar­ba­rzyń­skich Mo­ska­lów sta­ło się. – Znaj­dęż to dzi­siaj w znę­ka­nej pa­mię­ci mo­jej? Co w niej jed­nak zo­stać mo­gło, sta­rać się będę wy­do­być." – I jesz­cze mó­wiąc o wnij­ściu Au­str­ja­ków do Księz­twa War­szaw­skie­go w r. 1809 – do­da­je:

"Lubo w sa­mym cza­sie pro­wa­dzo­nej tej woj­ny zo­sta­wi­łem no­tat­ki przed­niej­szych jej wy­pad­ków w War­sza­wie, prze­cież że w po­wszech­nem dziś roz­bi­ciu za­gi­nąć mo­gły, po­krót­ce po­wtó­rzę je tu­taj." – Pod ro­kiem 1812 jesz­cze jest wzmian­ka o tych rę­ko­pi­smach, gdy mowa o wi­zy­to­wa­niu szkół. – "Opi­sa­nie wi­zy­ty tej i miejsc wszyst­kich zo­sta­ło wraz z in­ne­mi po­dró­ża­mi memi hi­sto­rycz­ne­mi, rów­nie co do sta­nu szkół w rap­por­tach mo­ich do ko­mi­sji edu­ka­cyj­nej, po­krót­ce więc, ile zgrzy­bia­ła pa­mięć moja zdo­ła, na­mie­nię o nich. –" Toż samo jesz­cze w roku 1829 (str. 408). – "W zo­sta­wio­nych pa­pie­rach w War­sza­wie był dzien­nik tego niby to sej­mu ko­ro­na­cyj­ne­go, pew­nie za­gi­nął."

Z tych pa­mięt­ni­ków tedy wie­my dziś o pa­pie­rach opie­czę­to­wa­nych w Pu­ła­wach, o prze­ka­za­nych To­wa­rzy­stwu hi­sto­rycz­no-li­te­rac­kie­mu, się­ga­ją­cych od wy­sła­nia do An­gl­ji w 1831 do 1841 r.; mamy dru­ko­wa­ny rys po­dró­ży po Ame­ry­ce, w wia­do­mo­ści o Wa­shing­to­nie, w zbio­rze Mo­stow­skie­go, po­dróż z Pe­ters­bur­ga przez Szwe­cję do Ame­ry­ki (Po­znań, 1858) i po­dró­że hi­sto­rycz­ne po zie­miach pol­skich od r. 1811 do 1828., wy­da­ne w Pe­ters­bur­gu i pa­mięt­ni­ki w jed­nym to­mie, dru­ko­wa­ne w r. 1848.

Z za­gi­nio­nych owych pa­pie­rów zo­sta­wio­nych w kra­ju przez Niem­ce­wi­cza, szczę­śli­wy traf do­syć znacz­ną część do­zwo­lił od­kryć i oca­lić. Zna­la­zła się ona w War­sza­wie i ta wła­śnie dziś ma wyjść na świat. Były one, jak mó­wią, za­mu­ro­wa­ne gdzieś i przy­pad­kiem wy­do­by­te… Ca­łość skła­da się z prze­szło ty­sią­ca pi­sa­nych stron­nic, obej­mu­ją­cych czas od roku 1809, (dnia 10. Mar­ca) do roku 1820. – Nie jest to wszak­że wszyst­ko i mamy na­dzie­ję, że kie­dyś po­prze­dza­ją­cy r. 1809 dzien­nik, oraz od r. 1820 do 1831 wy­na­le­zio­ne i wy­da­ne zo­sta­ną. Tym­cza­sem to, co dziś od­zy­ska­li­śmy, może naj­wię­cej zaj­mu­ją­cą część sta­no­wi a peł­nem jest szcze­gó­łów, ja­kich gdzie­in­dziej próż­no­by szu­kać. Na­de­wszyst­ko Niem­ce­wicz daje w tych no­tach żywą fi­zjo­gnom­ję ca­łe­go du­cha cza­sów i wy­raz naj­do­sko­nal­szy opin­ji współ­cze­snej o wy­pad­kach. Pi­sząc o tych sa­mych la­tach póź­niej, gdy pod cię­ża­rem no­wych po­jęć i no­wych zda­rzeń wy­ro­bi­ły się sądy inne, sam Niem­ce­wicz już je in­a­czej oce­nia. Tu wra­że­nia każ­de­go dnia, każ­de­go fak­tu są świe­że, go­rą­ce i prze­no­szą nas w epo­kę, do któ­rej dzie­jów są nie­oce­nio­nym ma­ter­ja­łem.

Nowe te pa­mięt­ni­ki Niem­ce­wi­cza, któ­re szczę­śli­wie uda­ło się na­być panu J. K. Żu­pań­skie­mu, są rze­czy­wi­ście dro­go­cen­ną zdo­by­czą, a dla dzie­jów epo­ki choć nie­da­le­kiej, ale może naj­mniej nam zna­nej: bo ją świet­niej­sze lub nie­szczę­śliw­sze przy­ćmi­ły, przy­no­szą nie­spo­dzie­wa­ne i nie­osza­co­wa­ne ob­ra­zy… pi­sa­ne pod wra­że­niem chwi­li go­rą­cem, czer­pa­ne nie z po­słu­chów i wie­ści, ale z wła­snej dzia­łal­no­ści, na­tchnio­ne naj­czyst­szem uczu­ciem mi­ło­ści dla Pol­ski, kre­ślo­ne ręką swo­bod­ną, mają całą świe­żość, cały urok, jaki im cha­rak­ter au­to­ra i jego sta­no­wi­sko w ów­cze­snem spo­łe­czeń­stwie na­da­je.

W isto­cie, nikt tak szczę­śli­wie po­sta­wio­nym nie był jak on, by dać ob­raz praw­dzi­we­go ży­wo­ta kra­ju. Sto­sun­ki ści­słe łą­czy­ły go ze wszyst­kie­mi ludź­mi czy­nu, ode­gry­wa­ją­ce­mi ja­ką­kol­wiek rolę po­li­tycz­ną i spo­łecz­ną: mile wi­dzia­ny w ko­łach naj­wyż­szych to­wa­rzy­stwa, zna­ny cu­dzo­ziem­com wpły­wa­ją­cym na losy Pol­ski, lu­bio­ny od szlach­ty, wzię­ty w li­te­rac­kich i ar­ty­stycz­nych sfe­rach, czyn­ny, żywy, wie­dzą­cy o wszyst­kiem, wmie­sza­ny do wszyst­kie­go, zaj­mu­jąc sam po­sa­dy urzę­do­we. Niem­ce­wicz był z lu­dzi swe­go cza­su pew­nie naj­le­piej oświa­do­mio­nym o tem, co się w Pol­sce dzia­ło, mó­wi­ło i my­śla­ło.

Nikt nad nie­go le­piej nie uosa­bia tej epo­ki, któ­rą prze­żył; do ostat­niej chwi­li nie­zmor­do­wa­nie czyn­ny. – Za sej­mu czte­ro­let­nie­go jest du­szą stron­nic­twa pa­trio­tycz­ne­go; pi­sze, rzu­ca pam­fle­ty, dow­ci­pu­je, bie­ga, po­pie­ra zbaw­czą re­for­mę; po za­wią­za­niu się Tar­go­wi­cy wy­da­je frag­men­ta bi­bl­ji Szczę­sno­wej i sy­pie oko­licz­no­ścio­we­mi wier­sza­mi; w 1794 ad­ju­tant Ko­ściusz­ki, ran­ny do­sta­je się w nie­wo­lę pod Ma­cie­jo­wi­ca­mi. Dwa lata wię­zie­nia w Pe­ters­bur­gu, po­tem po­dróż do Ame­ry­ki, dłu­gi po­byt na ob­czyź­nie, nie wy­czer­pu­ją go, lecz uspo­sa­bia­ją do no­wej pra­cy. W nowo usta­no­wio­nem Księz­twie War­szaw­skiem se­kre­tarz se­na­tu, czło­nek czyn­ny ko­mi­sji edu­ka­cyj­nej, za Kró­le­stwa pre­zes To­wa­rzy­stwa Przyj. Nauk, na­osta­tek zno­wu tu­łacz i emi­grant, dzie­li wszyst­kie losy kra­ju, jego na­dzie­je, tru­dy i nie­do­le…

Nie opusz­cza go nig­dy ani otu­cha od­ro­dze­nia Pol­ski, ani chęć do świę­ce­nia się dla niej, ani dow­cip, któ­rym nie­li­to­ści­wie sma­ga od­stęp­ców, obo­jęt­nych i lu­dzi dwu­li­co­wych….

Od "Po­wro­tu po­sła" i "Bi­bl­ji Szczę­sno­wéj", od "Li­stów Li­tew­skich" (1812), do Ba­jek, do Śpie­wów, do ostat­nie­go Pa­mięt­ni­ka, co za zmia­ny! ja­kie prze­wro­ty… jak nowe po­ję­cia, lu­dzie, dą­że­nia, cha­rak­ter wie­ku? Niem­ce­wicz wszak­że umie się zżyć z tem, co pol­skie, tak do­brze w r. 1831 jak w 1789 – w r. 1812 za­rów­no i w 1840. – Mło­dy po­seł inf­lanc­ki rów­nie ro­zu­mie swój czas i jego wy­ma­ga­nia, jak sę­dzi­wy wy­sła­niec do An­gl­ji 1831. Ten rzad­ki przy­miot ży­cia po­stę­po­we­go ra­zem z wie­kiem ten dar nie­sta­rze­nia się na du­chu i umy­śle, na­da­je Niem­ce­wi­czo­wi na­masz­cze­nie wy­łącz­ne na pi­sa­rza pa­mięt­ni­ka. Po­gląd jego jest za­wsze wier­nem od­bi­ciem opin­ji wie­ku, jest świa­dec­twem hi­sto­rycz­nem chwi­li obec­nej. – Mó­wiąc sam o so­bie w krót­kim pa­mięt­ni­ku (wy­da­nym w roku 1848), że jest zgrzy­bia­łym, skła­da w nim wszak­że świa­dec­two mło­dzień­czych praw­dzi­wie uczuć, nie­wy­sty­głych i ży­cia peł­nych. Cu­dow­nym eli­xy­rem, któ­ry utrzy­my­wał w nim ową du­cha świe­żość, jest mi­łość oj­czy­zny i po­czu­cie krzywd jej wy­rzą­dzo­nych. W la­tach mło­do­ści pa­trząc na pierw­sze gwał­ty, ja­kich się do­pusz­cza­no na oj­czyź­nie, no­sił na du­szy wy­ry­ty na wie­ki ob­raz ich, któ­ry się nie za­tarł do zgo­nu. – Kto­kol­wiek są­dzić się po­wa­ży Niem­ce­wi­cza, czy jako po­etę, czy jako hi­sto­ry­ka, czy jako ar­ty­stę (co uczy­ni­ło po­wie­ści jego mó­wiąc hra­bia Tar­now­ski) – nie osą­dzi go słusz­nie, je­śli przedew­szyst­kiem nie bę­dzie w nim wi­dział tego, czem był – pa­trio­ty, Po­la­ka, pra­cu­ją­ce­go dla oj­czy­zny. Pod­rzęd­nem było dlań wszyst­ko, oprócz tego naj­wyż­sze­go celu ży­cia – słu­że­nia Oj­czy­znie. Słu­ży on jej krwią, ży­ciem, wię­zie­niem, pam­fle­tem, epi­gram­ma­tem, hi­stor­ją, po­wie­ścią, dra­ma­tem, pa­mięt­ni­kiem, pie­śnią. Nie idzie mu o to, by stwo­rzył ar­cy­dzie­ło; lecz by w da­nej chwi­li, choć na go­dzi­nę ser­ca po­ru­szył, pa­trio­tyzm obu­dził, pol­skość od­ży­wił, ob­umar­łych wskrze­sił. To dlań cel je­dy­ny… któ­re­mu po­świę­ca wszyst­ko.

Mie­li­śmy w ręku i w po­sia­da­niu nie­gdyś wiel­ką licz­bę li­stów cza­su czte­ro­let­nie­go sej­mu do Niem­ce­wi­cza pi­sa­nych, któ­rą­śmy od­da­li Kon­stan­te­mu Świ­dziń­skie­mu. Wśród mnó­stwa cie­ka­wych ko­re­spon­den­cyj był tam zna­czą­cy list księ­cia Ada­ma do "Pana Ju­lia­na." Za­kli­nał go w nim ksią­że, aby z więk­szą sta­ran­no­ścią swe pra­ce wy­koń­czał, swe stu­dja do­ko­ny­wał, chce li so­bie na imię za­ro­bić u świa­ta…. Próż­ne to były, acz oj­cow­ską pie­czo­ło­wi­to­ścią na­tchnio­ne rady, pan Ju­lian nie sła­wy szu­ka­łi nie do­sko­na­ło­ści pi­sar­skiej – pió­ro dlań było dru­gą sza­blą na po­słu­gach Pol­ski. – W ten spo­sób tyl­ko poj­mu­jąc Niem­ce­wi­cza, zro­zu­mieć go i słusz­nie oce­nić moż­na. Żył on i umarł dla oj­czy­zny… z kil­ką po­ko­le­nia­mi dzie­ląc usi­ło­wa­nia, opła­ku­jąc za­wo­dy i na nowo od­ra­dza­jąc się próż­ną na­dzie­ją.

Nie mamy wszak­że na celu są­dzić tu czło­wie­ka, chcąc tyl­ko pod­nieść waż­ność pa­mięt­ni­ków owych źró­dło­wych, któ­re się dziś tak szczę­śli­wie wy­na­la­zły i na świat wy­cho­dzą.

To, co­śmy o nim i o jego pra­cach po­wie­dzie­li, star­czy już na ozna­cze­nie za­szczyt­ne­go miej­sca, ja­kie zaj­mą w hi­sto­rycz­nej li­te­ra­tu­rze na­szej lat ostat­nich…. Z ja­kiem uczu­ciem rzu­co­ne one były na pa­pier, niech po­wie ury­wek ze­szy­tu z 1809 roku, któ­ry się koń­czy temi sło­wy:

"Nie­zmor­do­wa­na na kraj nasz fa­tal­ność zno­wu okrop­ne za­wie­sza swe cio­sy. – Woj­sko peł­ne uf­no­ści – wo­dzo­wie nie bar­dzo do­świad­cze­ni, mia­sto str­wo­żo­ne – przy­bli­ża się go­dzi­na!

Te pa­mięt­ni­ki nie­przej­rza­ne, na­wet na­gle, aż do ostat­niej chwi­li pi­sa­ne, po­wie­rzam star­sze­mu księ­dzu szpi­ta­la Dzie­ciąt­ka Je­zus.. Oby Bóg za­cho­wał jesz­cze oj­czy­znę, po­zwo­lił po­myśl­ne w nich za­pi­sy­wać zda­rze­nia. W War­sza­wie, d. 16. Kwiet. 1809. J. U. N."

Imie­niem tej oj­czy­zny za­czy­na on i koń­czy… to go­dło jego….

Ja­ki­kol­wiek wy­rok wyda es­te­tyk i kry­tyk o dzie­łach Niem­ce­wi­cza, po­spiesz­nie pi­sa­niu, nie­wy­koń­czo­nych czę­sto, za­wsze jed­nak ta­len­tu zna­ko­mi­te­go i sma­ku nie­po­spo­li­te­go do­wo­dzą­cych – pa­mięt­ni­ki po­win­ny być po­sta­wio­ne od­ręb­nie. – Był to ro­dzaj dla jego im­pro­wi­za­cyj­ne­go uspo­so­bie­nia naj­wła­ściw­szy: bo w nim szcze­ro­ta i ła­twość jest przy­mio­tem nie wadą. – Dość już, by się o tem prze­ko­nać, czy­tać krót­ki pa­mięt­nik jego na­pi­sa­ny dla przy­ja­ciół, pe­łen ży­cia… i bar­wy. Te, któ­re dziś wy­da­je p. Żu­pań­ski, pi­sa­ne są nie­co od­mien­nym sty­lem. Są to no­ta­ty co­dzien­ne, w któ­re wcie­lo­no wie­le urzę­do­wych wia­do­mo­ści i ak­tów; ale też i wra­żeń i dwu sło­wy skre­ślo­nych ob­ra­zów. ude­rza­ją­cych praw­dą. Niem­ce­wicz miał ten dar por­tre­ci­sty cza­sów, że za­wsze chwy­tał stro­nę wy­pad­ków taką, z któ­rej się resz­ty ich ła­two było do­ba­dać. Są ma­la­rze, któ­rzy dają niby wier­ny wi­ze­ru­nek czło­wie­ka lub epo­ki, a prze­cież z nie­go ani ob­li­cza ani cha­rak­te­ru nie po­znać. Tu ma się wca­le in­a­czej. Niem­ce­wicz rzu­ca sło­wo jed­no, lecz sło­wo wła­śnie, któ­re treść całą uję­ło i z nie­go roz­wi­nąć ła­two peł­ne po­ję­cie ca­ło­ści. – Brak sztu­ki, pro­sto­ta, na­iw­ność, rzekł­bym nie są tu wadą, są naj­wyż­szym przy­mio­tem… są po­rę­ką praw­dy. – Je­ste­śmy pew­ni, że pa­mięt­ni­ki te na­le­ży­cie oce­nio­ne zo­sta­ną.

J. I. Kra­szew­ski.PRA­GA.

Dnia 25. Maja. Ob­cho­dzę po­tęż­ne mia­sto Pra­gę. – By­tem w pu­blicz­nej bi­bl­jo­te­ce po­je­zu­ic­ki­éj, gdzie w daw­nych rę­ko­pi­smach i pierw­szych edy­cjach wiel­kie są skar­by: Nowy Te­sta­ment po cze­sku w 1488, sine loco. Post­il­la Hus­si­ta i inne daw­ne bi­blie w We­ne­cji etc… etc… dru­ko­wa­ne. Psal­ta­rium po cze­sku w rę­ko­pi­śmie, jak mó­wią z dwu­na­ste­go wie­ku. Co­dex uni­ver­sa­lis, gdzie za­pi­sa­ni stu­den­ci ręka Hus­sa. Ży­cie Oj­ców świę­tych: świę­te­go Hie­ro­ni­ma po cze­sku na par­ga­mi­nie z pysz­ne­mi mi­nia­tu­ra­mi. Jest to naj­pięk­niej­szy rę­ko­pism, któ­ry mi się wi­dzieć zda­rzy­ło. Kan­cjo­narz tak­że po cze­sku. Bi­bl­ja pierw­sza mo­gunc­ka Fau­sta 1482, naj­pięk­niej dru­ko­wa­na. Bi­bl­ja cze­ska 1456, daw­ność pra­wie nie do wia­ry.

Bi­bl­jo­te­ka wiel­ce uczęsz­cza­na. Jest na gó­rze szko­ła ma­lar­ska, zbiór naj­przed­niej­szych po­są­gów z gip­su.

Bi­bl­jo­te­ka Nor­ber­ta­nów na Stra­cho­wie, za­wie­ra zbio­ry rzad­kie., ksiąg i hi­stor­ji na­tu­ral­nej.

Tam nasz Bo­le­sław Chro­bry stał z woj­skiem swo­jem.

Her­barz Pa­proc­kie­go i Mi­scel­la­na Bal­bi­ni cie­ka­we. Pa­proc­ki po pol­sku i po cze­sku pi­sał. Czesz­czy­znę jego ato­li po­pra­wiać mia­no.

Na gó­rze Gra­decz jest za­mek kró­lów cze­skich, mała tyl­ko część zo­sta­ła zam­ku daw­ne­go, zbu­do­wa­na przez Ka­ro­la IV., naj­lep­sze­go z kró­lów cze­skich. Był to tu­tej­szy Ka­zi­mierz Wiel­ki, rów­nie jak on dla kra­ju, świa­tły, sta­ran­ny, do­bry.

W r. 1541 za Fer­dy­nan­da I. zgo­rzał za­mek wznie­sio­ny, przez Ka­ro­la a z nim dro­gie skar­by, sprzę­ty, ar­chi­wa.

Ce­sarz Ma­ciej od­bu­do­wał znacz­ną część, Mar­ja Te­re­sa do­koń­czy­ła resz­ty.

Gmach nie­zmier­ny, naj­pięk­niej­szy ze­wsząd wy­sta­wia­ją­cy wi­dok. Oprócz sali Wła­dy­sła­wo­wej, gdzie się hołd od­bie­ra i dru­giej, gdzie gro­ma­dzą się sta­ny, wszyst­ka resz­ta jest nowa. Por­tre­tów peł­no, z naj­więk­szą nie­zna­jo­mo­ścią po­ka­zy­wa­no je, jak się po­do­ba­ło. Jest tak­że mnó­stwo ob­ra­zów, w licz­bie ich wy­bor­ne nie­któ­re.

Przy zam­ku ka­te­dra, tak­że dzie­ło Ka­ro­la IV., gmach pysz­ny go­tyc­ki. Za­wie­ra pierw­sze jesz­cze gro­by ksią­żąt cze­skich i pysz­ny gro­bo­wiec Fer­dy­nan­da I., co był po­jął Annę Ja­giel­lon­kę, cór­kę Wła­dy­sła­wa kró­la, i ztąd dom au­stry­ac­ki pra­wa do ko­ro­ny cze­ski­éj na­był rów­nie jak i do wę­gier­skiej. Grób św. Jana Ne­po­mu­ce­na, pa­tro­na Pra­gi cały ze sre­bra. Na­bo­żeń­stwo Cze­chów do tego świę­te­go się­ga bał­wo­chwal­stwa. Tam­że jest ko­ściół je­den z naj­daw­niej­szych, św. Je­rze­go, nie­gdyś Be­ne­dyk­ty­nek. Tam leżą cia­ła kró­lów, Bo­le­sła­wa sro­gie­go i do­bro­tli­we­go. – Wszę­dzie wie­le ob­ra­zów naj­wy­bor­niej­szych pierw­szej szko­ły nie­miec­kiej.

Z okien zam­ku wi­dać mia­sto nie­zmier­ne, pa­mięt­ne tylą woj­na­mi Hus­sy­tów, utra­kwi­stów; wię­cej fa­na­tyzm re­li­gij­ny, jak po­li­tycz­ne nie­zgo­dy tra­pi­ły to nie­szczę­sne kró­le­stwo. Wy­żej po pra­wej ręce, jest sław­ny We­iss­berg, gdzie pod nie­zdat­nym wy­bra­nym kró­lem Fry­de­ry­kiem Pa­la­ty­nem Renu, sko­na­ły wol­ność i nie­pod­le­głość Cze­chów. Fer­dy­nand II. ska­ził swe imię okrop­ne­mi okru­cień­stwa­mi, któ­re wy­rzą­dzał nad ro­ko­sza­ny, 48 ży­cie stra­ci­ło, nie­któ­rym przed śmier­cią przy­bi­ja­no ję­zyk do szu­bie­ni­cy, kto tyl­ko nie był ka­to­lik, wszyst­kich wy­gna­no i do­bra wy­dar­to.

Od­tąd dom au­stry­jac­ki ob­ró­cił Cze­chy w pro­win­cją nie­miec­ką, pa­no­wie po­gar­dza­ją ję­zy­kiem swo­im, lud zniem­czał po mia­stach. Sami tyl­ko wie­śnia­cy za­cho­wu­ją jesz­cze mowę oj­czy­stą. Taki los może i kraj nasz cze­ka.

Gma­chy pa­nów są nie­zmier­ne, naj­czę­ściej pu­ste, sami bo­wiem w Wied­niu miesz­ka­ją od cza­su, gdzie ję­zyk nie­miec­ki ogło­szo­ny za ję­zyk rzą­do­wy, tak, że sądy i wszyst­ko w nim się od­pra­wia, od de­kre­tu Jó­ze­fa II., gdzie dzie­cię nie przy­ję­te jest do szkół ła­ciń­skich, gdy wprzód po nie­miec­ku nie umie, wszyst­ko zniem­czeć mu­sia­ło, od lat ato­li kil­ku­na­stu obu­dzi­ło się kil­ku Cze­chów i li­te­ra­tu­rę ję­zy­ka swe­go pod­nieść sta­ra się. Jest to­wa­rzy­stwo li­te­rac­kie, ma­ją­ce ogól­nie za pierw­szy i je­dy­ny przed­miot pod­nie­sie­nie i wy­do­sko­na­le­nie ję­zy­ka swe­go. Dwóch bra­ci pa­nów Ne­ge­dly ce­lu­ją pi­smy swe­mi, je­den z nich za­czął tło­ma­czyć Ho­me­ra, dru­gi pra­cu­je nad ory­gi­nal­nym epicz­nym po­ema­tem Ka­ro­la IV. Inni tak­że ogrom­ne po­wy­da­wa­li dzie­ła. Ję­zyk cze­ski nie jest tyle wy­pra­co­wa­nym, co nasz. Za wy – pę­dze­niem pro­te­stan­tów, je­zu­ici spa­li­li wszyst­kie naj­wy­bor­niej­sze dzie­ła. Szko­ła Głów­na Ka­ro­liń­ska i Kle­men­tyń­ska, nie w naj­więk­szym jest kwie­cie. Wszyst­kie na­uki da­wa­ne są po nie­miec­ku, jest jed­nak ka­te­dra li­te­ra­tu­ry cze­skiej, na któ­rej koło 20. mło­dzie­ży zna­la­złem. Ksiądz Do­brow­ski bar­dzo się trud­ni ję­zy­ka­mi sło­wiań­skie­mi: dzieł­ko jego: Hi­stor­ja ję­zy­ka cze­skie­go, rzad­kiej do­bro­ci, ale go już do­stać nie moż­na. Ba­da­nia nad Sło­wiańsz­czy­zną są dziś w mo­dzie mię­dzy sa­wan­ta­mi nie­miec­kie­mi. Szle­cer, Grim i inni, pra­cu­ją nad tem.

W Dal­ma­cji wy­szedł Dyk­cjo­narz il­li­ryj­skie­go ję­zy­ka pod ty­tu­łem: Rze­co­slo­vie Do­boc­sa­ni­na Swe­sten­ni­ka Reda S. Fran. Se­raf. Jo­achi­ma Stul­li.

CZER­WIEC.

Dnia 3. Czerw­ca. Po bi­twie pod Baut­zen i Hoch­kir­chen, gdzie dla nie­do­stat­ku jaz­dy Na­po­le­on ni jeń­ców za­bie­rać, ni wiel­kich ko­rzy­ści od­nieść nie mógł, Mo­ska­le i Pru­sa­cy cof­nę­li się do Swid­ni­cy, Na­po­le­on przez Li­gnitz ku Wro­cła­wo­wi cią­gnie, tym cza­sem w woj­sku fran­cuz­kiem nie­do­sta­tek naj­więk­szy, je­ne­rał pru­ski Bülow z ko­za­ka­mi włó­czy się w tyle wojsk fran­cuz­kich, że nie­raz Dre­zno­wi za­gra­ża. Je­ne­rał au­stry­jac­ki Bub­na, po trzy­kroć od Na­po­le­ona do Wied­nia, i znów na­po­wrót z wa­run­ka­mi po­ko­ju jeź­dził. 80, 000 woj­ska au­stry­jac­kie­go pod ko­men­dą księ­cia Szwart­zen­berg na gra­ni­cy cze­skiej sta­nę­ło. Sam ce­sarz Fran­ci­szek zbiegł dziś do Git­zin, miej­sca o mil sześć od Pra­gi, już ku te­atro­wi woj­ny, dla osta­tecz­ne­go za­pew­ne po­par­cia ne­go­cja­cji. Woj­sko jego jak za­wsze przed woj­ną, wre chę­cią po­msz­cze­nia się nad Fran­cją.

Na­po­le­on w cięż­kim jest ra­zie mimo dwóch zwy­cięztw. Dal­sze pro­wa­dze­nie woj­ny trud­niej­sze dla nie­go, niż dla sprzy­mie­rzo­nych. Jeź­li Au­stry­ja tego się po­sta­wi, cięż­kie wa­run­ki przy­jąć mu przyj­dzie; lecz i tu zu­chwa­łość prze­mo­że po­dob­no roz­są­dek.

Lę­kam się, by­śmy w pierw­szym rzę­dzie ofiar nie sta­nę­li; już nas po­są­dza i czer­ni.

Ksią­żę Jó­zef z woj­skiem na­szem strze­żo­ny od Au­stry­ja­ków, do­zna­ją­cy ty­sią­cz­nych przy­kro­ści, cią­gnie po­wo­li dro­gą prze­pi­sa­ną przez Au­stry­ja­ków i tak okrą­ża­ją­cą że le­d­wie w koń­cu mie­sią­ca sta­nął­by w Dreź­nie. Po­ło­że­nie naj­przyk­szej­sze, a w przy­pad­ku gdy­by Au­stry­ja za­bra­ła się do woj­ny i woj­sko na­sze roz­bro­ić chcia­ła, zgi­nąć po­trze­ba w obro­nie, by sła­wę po­wtór­nie ko­na­ją­ce­go na­ro­du oca­lić. Dziś i woj­sko na­sze i rząd cały jest w au­stry­jac­kich ręku.

Co­dzien­nie przy­by­wa­ją do Pra­gi oso­by rzą­do­we. Ka­za­li je­chać Fran­cu­zi kon­fe­de­ra­cji i ko­mis­sji li­tew­ski­éj za sobą, pro­wa­dząc wid­mo, któ­re­go rze­tel­ność w du­szy po­świę­ci­li od daw­na. Uwo­dze­nia Na­po­le­ona Po­la­ków, wy­ma­ga­nia od nich wszyst­kich ofiar, wszyst­kie­go po­świę­ce­nia się, wten­czas gdy dla in­nych w sys­te­ma swo­im ko­rzy­ści, był po­świę­cać go­tów, są okrop­ne i ty­sią­cz­ne są tego do­wo­dy. Je­den do­syć jest przy­wieść.

Gdy car Alek­san­der znaj­do­wał się w Byd­gosz­czy, w domu pani pre­fek­to­wéj Glisz­czyń­ski­éj, w roz­mo­wie z nią, po­wie­dział: nie poj­mu­ję za­śle­pie­nia wa­sze­go dla Na­po­le­ona, mogę wam sło­wem po­czci­wem i im­pe­ra­tor­skiem za­rę­czyć, że mam w ręku mo­ich do­wo­dy, oka­zu­ją­ce ja­sno, że po dwa­kroć Na­po­le­on chciał mi was po­świę­cić.

Trud­no wno­sić, by im­pe­ra­tor bez żad­néj po­trze­by, miał kłam­stwem ho­nor swój ka­lać.

Prze­cież Po­la­cy do koń­ca trwa­ją w swej wie­rze. Ja­kem po­wie­dział, opusz­cza­ją kra­inę, cią­gną na roz­kaz Na­po­le­ona. Z kon­fe­de­ra­cji, z ko­mis­sji li­tew­ski­éj: Sol­tan, sta­ry i cho­ry Jel­ski, Pro­zor, Sie­ra­kow­ski; – z mi­ni­strów: pre­zes Po­toc­ki, Łu­biń­ski, Ma­tu­se­wicz, Mo­stow­ski, So­bo­lew­ski, Wie­lo­hor­ski, wszy­scy roz­ka­zów kró­lew­skich w Karls­ba­dzie cze­kać będą. Stra­ciw­szy 74, 000 lu­dzi w da­le­kich sza­lo­nych wy­pra­wach Na­po­le­ona, stra­ciw­szy ma­jąt­ki i zdro­wie wy­gnań­cy, za gra­ni­cą wy­ro­ku na­sze­go ocze­ki­wać bę­dzie­my.

Dnia 5. Czerw­ca. Fran­cu­zi skut­kiem umo­wy opa­no­wa­li Wro­cław, sprzy­mie­rzeń­cy cią­gną od Swid­ni­cy, ma­jąc w tyle łań­cuch twierdz i góry cze­skie. Chcia­no za­wrzeć za­wie­sze­nie bro­ni, nie zgo­dzo­no się na ter­min. Mo­ska­le chcie­li tyl­ko do 5. Lip­ca, to jest do cza­su, gdzie się spo­dzie­wa­ją no­wych po­sił­ków. Na­po­le­on chciał go do 25. prze­dłu­żyć; bo wten­czas swo­ich spo­dzie­wał się: rzecz nie­do­szła i co dzień bi­twy spo­dzie­wać się na­le­ży. Fo­uche za­wo­ła­ny z ca­łym dwo­rem do Dre­zna. Pre­zes rady na­szej mi­ni­strów, dziś tam wy­jeż­dża.

Mo­ska­le wy­dru­ko­wa­li w ga­ze­cie licz­bę tru­pów ludz­kich i koń­skich, któ­re w prze­szło­rocz­néj woj­nie po róż­nych miej­scach ze­bra­no i spa­lo­no. War­ta jest rzecz za­pi­sać to, jako do­wód okrop­nych strat dla ludz­ko­ści, téj sza­le­nie pro­wa­dzo­nej wy­pra­wy. Spa­lo­no więc w ogó­le po róż­nych gu­ber­niach. Licz­ba ta ogól­na wy­no­si:

Tru­pów ludz­kich… 213, 516.

Tru­pów koń­skich… 95, 816.

Nie­li­czy się w to wprzód po­za­ko­py­wa­nych lub po rze­kach i ba­gnach uto­pio­nych tru­pów.

Dnia 6. Czerw­ca. By­łem na te­atrum cze­skiem na­ro­do­wem. Nie mają oni po­rząd­néj trwa­ją­céj ko­me­dy­an­tów kom­pan­ji, i lu­bow­ni­cy gra­ją cza­sem na wspar­cie ubo­gich. Gra­no tra­ge­dję Brze­ty­sła­wa, w nie­miec­kim gu­ście na­pi­sa­ną i wy­sta­wio­ną dość do­brze.

Miło było Po­la­ko­wi sły­szeć brac­ką mowę. Lubo Cze­si nie mają tyle ma­ka­ro­ni­zmów, co my; ję­zyk ich ato­li nie jest tak wy­do­sko­na­lo­ny jak nasz; dziw­no, że do­tąd cał­kiem nie zgi­nął, gdy rząd i szlach­ta do tego tyl­ko dążą. Wszyst­kie loże były pu­ste. W po­zio­mie tyl­ko po­spól­stwo, czu­łe, gdy co pa­try­otycz­ne dla Cze­chów po­wie­dzia­no.

Rów­nie chcia­łem być na ka­za­niu cze­skiem, na próż­no; o 6 1/2 prze­trze­pie je gdzie­nieg­dzie ksiądz dla prze­ku­pek, póź­niej wszyst­ko po nie­miec­ku. Pa­no­wie, szlach­ta, kup­cy już nie ro­zu­mie­ją ję­zy­ka swe­go, nie­ste­ty, taki może los i nas cze­ka!

Że w pa­mięt­ni­kach tych sta­ram się umie­ścić co tyl­ko god­ne­go jest pa­mię­ci w cza­sach dzi­siej­szych, choć po­prze­dza­ją­ce ko­lej cza­su, waż­ne jed­nak kła­dę tu pi­sma.

Gdy Na­po­le­on w Maju 1812 roku przed­się­wziął wy­pra­wę na Mo­skwę, gdy ka­zał zło­żyć sejm i Pol­skę ogło­sić, na­le­ga­no na mło­de­go ksią­żę­cia Czar­to­ry­skie­go, dla po­mo­cy Oj­czy­znie swo­jéj w ści­słej dłu­go z ca­rem Alek­san­drem bę­dą­ce­go przy­jaź­ni, by do kon­fe­de­ra­cji przy­stą­pił. Ma­tu­se­wicz sil­nym li­stem na­glił go do tego. Cno­tli­wy ten czło­wiek, po­sta­wio­ny mię­dzy obo­wiąz­ka­mi przy­jaź­ni i po­win­no­ścia­mi dla oj­czy­zny, tak do Ma­tu­se­wi­cza od­pi­sał:
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: