Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Paranormalność. Dlaczego widzimy to, czego nie ma - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
19 września 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Paranormalność. Dlaczego widzimy to, czego nie ma - ebook

 

Jak przesuwać przedmioty siłą woli? Na czym polega kontrolowanie cudzego umysłu?

Czy przedmioty faktycznie mogą przynosić szczęście? Czy można zobaczyć przyszłość w snach i czemu niektórzy ludzie twierdzą, że potrafią sami zdecydować, o czym będą śnić? Jak przesuwać przedmioty siłą woli? Na czym polega kontrolowanie cudzego umysłu? Dlaczego osiemdziesiąt procent Amerykanów zapewnia, że doświadczyło zjawisk paranormalnych? Jak zahipnotyzować kurczaka? Richard Wiseman daje odpowiedzi na te pytania i na wiele innych. Naukowiec, który w książce 59 sekund pokazał, jak siła sugestii może zmienić nasze życie na lepsze, tym razem postanowił rozprawić się z mitami na temat nadnaturalnego aspektu rzeczywistości.

Wiseman udowadnia, jak cienka granica dzieli rzeczywistość od świata nadnaturalnego. Dzięki wymyślonym przez niego eksperymentom od dziś każdy z nas będzie miał możliwość wywołać ducha albo przekonać obcą osobę, że wie o niej prawie wszystko - a to za sprawą niewiarygodnych zdolności umysłu, z których na co dzień mało kto zdaje sobie sprawę.

 

Eksperymenty ze zjawiskami paranormalnymi są niezwykłe i zajmujące, a Wiseman to dowcipny przewodnik po zagadnieniach, które mogą przyprawić o zawrót głowy. Wreszcie dowiecie się, dlaczego wasz mózg jest znacznie bardziej niesamowity niż wszystkie paranormalne zjawiska opisane w tej książce.

„New Scientist"

 

Przekaz książki Wisemana jest pozytywny. Zapomnijcie o szukaniu cudów w zjawiskach paranormalnych, one bowiem nie istnieją. Zamiast tego skupcie się na cudach, które otaczają nas na co dzień.

„Mail on Sunday"

 

Mistrz w wymyślaniu nadzwyczajnych eksperymentów, człowiek, którego nazywam pogromcą mitów myślenia magicznego.

„Scientific American"

 

 

 

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7747-459-4
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Tagi interaktywne

W kil­ku miej­scach książ­ki znaj­dzie­cie ta­kie iko­ny:

www.ri­char­dwi­se­man.com/pa­ra­nor­ma­li­ty/We­lco­me.html

Są to tak zwa­ne tagi QR, umoż­li­wia­ją­ce do­stęp do krót­kich fil­mów i pli­ków dźwię­ko­wych, któ­re mo­że­cie od­twa­rzać na swo­im smart­fo­nie. W tym celu wy­star­czy otwo­rzyć ja­ką­kol­wiek apli­ka­cję ska­nu­ją­cą, skie­ro­wać ka­me­rę te­le­fo­nu na iko­nę, a wasz te­le­fon au­to­ma­tycz­nie po­bie­rze do­dat­ko­wy ma­te­riał uzu­peł­nia­ją­cy treść książ­ki. Dla tych, któ­rzy nie dys­po­nu­ją smart­fo­nem, pod każ­dą tego ro­dza­ju iko­ną za­miesz­czo­no ad­res in­ter­ne­to­wy pro­wa­dzą­cy do da­ne­go ma­te­ria­łu.WPROWADZENIE

W któ­rym do­wie­my się, co się sta­ło, gdy pod­da­no te­stom pew­ne­go psa ob­da­rzo­ne­go rze­ko­mo zdol­no­ścia­mi pa­rap­sy­chicz­ny­mi, i roz­pocz­nie­my na­szą wy­pra­wę do kra­iny, w któ­rej wszyst­ko wy­da­je się moż­li­we i nic nie jest do­kład­nie ta­kie, ja­kie się wy­da­je.

Kie­dy z uwa­gą spo­glą­da­łem w oczy Jay­tee, przez gło­wę prze­mknę­ło mi kil­ka py­tań. Czy ten ślicz­ny mały te­rier rze­czy­wi­ście ma zdol­no­ści pa­rap­sy­chicz­ne? A je­śli nie, to w jaki spo­sób tra­fił na pierw­sze stro­ny ga­zet na ca­łym świe­cie? Je­śli na­praw­dę po­tra­fi prze­wi­dy­wać przy­szłość, to czy już wie, jak za­koń­czy się nasz eks­pe­ry­ment? Do­kład­nie w tym mo­men­cie Jay­tee za­ka­słał, po­chy­lił się w moją stro­nę i zwy­mio­to­wał mi na buty.

Po­zna­łem Jay­tee ja­kieś dzie­sięć lat temu. By­łem tuż po trzy­dzie­st­ce i pro­wa­dzi­łem eks­pe­ry­ment, któ­ry miał spraw­dzić, czy ten te­rier, ob­da­rzo­ny po­noć zdol­no­ścia­mi pa­rap­sy­chicz­ny­mi, rze­czy­wi­ście po­tra­fi prze­wi­dzieć, kie­dy jego wła­ści­cie­le wró­cą do domu. Mia­łem już wte­dy za sobą po­nad dzie­sięć lat roz­ma­itych ba­dań nad rze­ko­my­mi zja­wi­ska­mi pa­ra­nor­mal­ny­mi. Spę­dzi­łem wie­le bez­sen­nych nocy w do­mach na­wie­dza­nych przez du­chy, te­sto­wa­łem oso­by ob­da­rzo­ne zdol­no­ścia­mi pa­rap­sy­chicz­ny­mi i me­diu­micz­ny­mi, prze­pro­wa­dza­łem la­bo­ra­to­ryj­ne eks­pe­ry­men­ty do­ty­czą­ce te­le­pa­tii.

Moja fa­scy­na­cja zja­wi­ska­mi nie­wy­tłu­ma­czal­ny­mi za­czę­ła się, gdy mia­łem osiem lat i po raz pierw­szy zo­ba­czy­łem ma­gicz­ną sztucz­kę. Dzia­dek ka­zał mi za­pi­sać na mo­ne­cie moje ini­cja­ły, po czym spra­wił, że mo­ne­ta znik­nę­ła, a na­stęp­nie po­ka­zał, że w ta­jem­ni­czy spo­sób zna­la­zła się w za­pie­czę­to­wa­nym pu­deł­ku. Kil­ka ty­go­dni póź­niej wy­ja­śnił mi se­kret tego rze­ko­me­go cudu i... cóż, po­łkną­łem bak­cy­la. W cią­gu na­stęp­nych kil­ku lat gor­li­wie gro­ma­dzi­łem wie­dzę na te­mat mrocz­nej sztu­ki ma­gii i ilu­zji. Prze­cze­sy­wa­łem an­ty­kwa­ria­ty w po­szu­ki­wa­niu za­po­mnia­nych ksią­żek na te­mat ma­gicz­nych tri­ków, wstą­pi­łem do miej­sco­we­go klu­bu ilu­zjo­ni­stów i po­pi­sy­wa­łem się swo­imi umie­jęt­no­ścia­mi przed przy­ja­ciół­mi i ro­dzi­ną. Jako na­sto­la­tek mia­łem już za sobą set­ki wy­stę­pów i zo­sta­łem jed­nym z naj­młod­szych człon­ków pre­sti­żo­we­go Ma­gic Circ­le.

Aby sku­tecz­nie oszu­ki­wać pu­blicz­ność, ilu­zjo­ni­ści mu­szą ro­zu­mieć za­sa­dy kie­ru­ją­ce ludz­kim my­śle­niem i za­cho­wa­niem. Mu­szą umieć spra­wić, żeby czło­wiek nie do­strze­gał tego, co dzie­je się tuż przed jego no­sem, nie po­my­ślał o pew­nych na­su­wa­ją­cych się wy­ja­śnie­niach róż­nych tri­ków i błęd­nie pa­mię­tał to, co przed chwi­lą wy­da­rzy­ło się na jego oczach. Po kil­ku la­tach spę­dzo­nych na nie­mal co­dzien­nym na­bi­ja­niu lu­dzi w bu­tel­kę za­czą­łem pa­sjo­no­wać się tymi aspek­ta­mi ludz­kich za­cho­wań i w koń­cu po­sta­no­wi­łem za­pi­sać się na stu­dia psy­cho­lo­gicz­ne na Uni­wer­sy­te­cie Lon­dyń­skim.

Po­dob­nie jak więk­szość ilu­zjo­ni­stów, bar­dzo scep­tycz­nie od­no­si­łem się do ist­nie­nia zja­wisk pa­ra­nor­mal­nych i za­li­cza­łem je do ka­te­go­rii za­gad­nień opa­trzo­nych ety­kiet­ką: „stek bzdur, ale wdzięcz­ny te­mat do roz­mów przy sto­le”. Gdy koń­czy­łem wła­śnie pierw­szy rok stu­diów psy­cho­lo­gicz­nych, na­gle zda­rzy­ło się jed­nak coś, co spra­wi­ło, że uj­rza­łem całą spra­wę w zu­peł­nie no­wym świe­tle. Pew­ne­go dnia przy­pad­ko­wo włą­czy­łem te­le­wi­zor sto­ją­cy w mo­jej stu­denc­kiej klit­ce i tra­fi­łem aku­rat na ko­niec pro­gra­mu po­świę­co­ne­go na­uce i zja­wi­skom nad­przy­ro­dzo­nym. Na ekra­nie po­ja­wi­ła się mło­da psy­cho­loż­ka Sue Black­mo­re i wy­ja­śni­ła, że ona tak­że fa­scy­nu­je się „du­cha­mi”, któ­re po­noć ha­ła­su­ją po no­cach. Po­tem po­wie­dzia­ła coś, co wy­war­ło ogrom­ny wpływ na całą moją ka­rie­rę za­wo­do­wą. Oświad­czy­ła, że za­miast usta­la­nia, czy zja­wi­ska tego ro­dza­ju są au­ten­tycz­ne, o wie­le bar­dziej sen­sow­ne wy­da­je jej się za­sta­no­wie­nie się, dla­cze­go lu­dzie prze­ży­wa­ją tego ro­dza­ju dziw­ne do­świad­cze­nia. Dla­cze­go mat­ki są prze­świad­czo­ne o tym, że po­tra­fią te­le­pa­tycz­nie po­ro­zu­mie­wać się ze swo­imi dzieć­mi? Dla­cze­go lu­dzie wie­rzą w to, że wi­dzie­li du­cha? Dla­cze­go nie­któ­rzy są głę­bo­ko prze­ko­na­ni, że ich los zo­stał za­pi­sa­ny w gwiaz­dach? Na­gle klam­ka za­pa­dła. Wcze­śniej nig­dy po­waż­nie nie my­śla­łem o pro­wa­dze­niu ba­dań nad zja­wi­ska­mi pa­ra­nor­mal­ny­mi. Po co miał­bym mar­no­wać czas na do­cie­ka­nia nad ewen­tu­al­nym ist­nie­niem rze­czy, któ­re przy­pusz­czal­nie w ogó­le nie ist­nie­ją? Jed­nak sło­wa Sue uświa­do­mi­ły mi, że taka pra­ca mo­gła­by mieć istot­niej­szy sens, gdy­bym nie tyle za­jął się sa­mym ist­nie­niem ta­kich fe­no­me­nów, ile skon­cen­tro­wał się na głęb­szych i fa­scy­nu­ją­cych zja­wi­skach na­tu­ry psy­cho­lo­gicz­nej, kry­ją­cych się za ludz­ki­mi wie­rze­nia­mi i do­świad­cze­nia­mi.

Zaj­mu­jąc się bli­żej tą kwe­stią, wkrót­ce od­kry­łem, że Sue wca­le nie była od­osob­nio­na w ta­kim po­dej­ściu ba­daw­czym do zja­wisk pa­ra­nor­mal­nych. Oka­za­ło się, że już wcze­śniej wie­lu uczo­nych sta­ra­ło się od­kryć, co rze­ko­me zja­wi­ska pa­ra­nor­mal­ne mó­wią nam o na­szych za­cho­wa­niach, wie­rze­niach i o dzia­ła­niu na­sze­go mó­zgu. Po­dej­mu­jąc wy­zwa­nie, ja­kie sta­no­wił świat zja­wisk pa­ra­nor­mal­nych, ci nie­zwy­kli ba­da­cze prze­pro­wa­dza­li jed­ne z naj­dziw­niej­szych eks­pe­ry­men­tów w dzie­jach na­uki: zde­ka­pi­to­wa­li zwło­ki sław­ne­go mi­strza te­le­pa­tii, prze­ni­ka­li w sze­re­gi wy­znaw­ców sekt, pró­bo­wa­li zwa­żyć du­szę osób umie­ra­ją­cych i pod­da­wa­li te­stom mó­wią­cą man­gu­stę. I tak jak ta­jem­ni­czy Czar­no­księż­nik z kra­iny Oz oka­zał się je­dy­nie ukry­tym za kur­ty­ną czło­wie­kiem, któ­ry na­ci­ska gu­zi­ki i po­cią­ga dźwi­gnie, tak ich pra­ce przy­nio­sły wie­le za­ska­ku­ją­cych i waż­nych od­kryć na te­mat dzia­ła­nia ludz­kiej psy­chi­ki.

Do­brym przy­kła­dem ta­kiej po­sta­wy są tak­że moje ba­da­nia nad te­rie­rem o imie­niu Jay­tee, ob­da­rzo­nym po­dob­no nad­przy­ro­dzo­ny­mi zdol­no­ścia­mi.

Paul McKen­na, za­nim zo­stał nie­zwy­kle po­pu­lar­nym eks­per­tem w za­kre­sie tech­nik sa­mo­do­sko­na­le­nia, pro­wa­dził pro­gram te­le­wi­zyj­ny po­świę­co­ny zja­wi­skom pa­ra­nor­mal­nym. Jako je­den ze sta­łych na­ukow­ców ko­men­ta­to­rów za­pro­szo­nych do udzia­łu w tym pro­gra­mie mia­łem oka­zję do wy­ra­ża­nia swo­ich opi­nii na te­mat naj­roz­ma­it­szych nie­zwy­kłych po­pi­sów, zda­rzeń i eks­pe­ry­men­tów. A dzia­ły się tam rze­czy prze­róż­ne. Pew­ne­go razu w stu­diu po­ja­wił się czło­wiek, któ­ry rze­ko­mo po­tra­fił krze­sać iskry z czub­ków pal­ców, kie­dy in­dziej Paul po­pro­sił mi­lio­ny te­le­wi­dzów, żeby za po­mo­cą swo­ich sił psy­chicz­nych wy­war­li wpływ na wy­ni­ki ogól­no­kra­jo­wej lo­te­rii, sku­pia­jąc się pod­czas lo­so­wa­nia na kil­ku wy­bra­nych licz­bach (trzy z nich rze­czy­wi­ście pa­dły).

W jed­nym z od­cin­ków po­ka­za­no szcze­gól­nie in­te­re­su­ją­cy film na te­mat te­rie­ra o imie­niu Jay­tee. We­dług au­to­rów fil­mu Jay­tee po­sia­dał nie­zwy­kłą zdol­ność prze­wi­dy­wa­nia, kie­dy jego wła­ści­ciel­ka, Pam, wró­ci do domu. Pam miesz­ka­ła z ro­dzi­ca­mi, któ­rzy za­uwa­ży­li, że Jay­tee naj­wy­raź­niej po­tra­fi bez­błęd­nie wska­zać mo­ment po­wro­tu ich cór­ki do domu, sia­da­jąc przy oknie. Jed­na z ogól­no­kra­jo­wych ga­zet za­mie­ści­ła ar­ty­kuł po­świę­co­ny zdu­mie­wa­ją­cym ta­len­tom ma­łe­go te­rie­ra, a pew­na au­striac­ka sta­cja te­le­wi­zyj­na prze­pro­wa­dzi­ła pierw­szy eks­pe­ry­ment z jego udzia­łem. Za­pis tego eks­pe­ry­men­tu po­ka­za­no w pro­gra­mie Pau­la McKen­ny. Zo­ba­czy­li­śmy, jak jed­na eki­pa te­le­wi­zyj­na idzie śla­dem Pam, któ­ra spa­ce­ru­je po cen­trum swo­je­go mia­stecz­ka, a w tym cza­sie dru­ga eki­pa nie­ustan­nie fil­mu­je Jay­tee. Kie­dy Pam po­sta­no­wi­ła wró­cić do domu, Jay­tee pod­szedł do okna i po­zo­stał tam do chwi­li po­ja­wie­nia się swo­jej wła­ści­ciel­ki. Ra­zem z Pam i Jay­tee wy­stą­pi­łem w pro­gra­mie McKen­ny i ucię­li­śmy so­bie przy­ja­zną po­ga­węd­kę na te­mat przed­sta­wio­ne­go ma­te­ria­łu. Po­wie­dzia­łem wte­dy, że hi­sto­ria wy­da­je mi się bar­dzo in­try­gu­ją­ca, a Pam uprzej­mie za­pro­si­ła mnie do pod­da­nia pa­rap­sy­chicz­nych zdol­no­ści jej psa ko­lej­ne­mu te­sto­wi, w bar­dziej kon­tro­lo­wa­nych oko­licz­no­ściach.

Kil­ka mie­się­cy póź­niej ra­zem z moim asy­sten­tem Mat­thew Smi­them po­je­cha­łem do Rams­bot­tom w pół­noc­no-za­chod­niej An­glii, aby pod­dać Jay­tee sto­sow­nej pró­bie. Na­sze spo­tka­nie wy­pa­dło bar­dzo do­brze i wszyst­ko zmie­rza­ło we wła­ści­wym kie­run­ku. Pam oka­zy­wa­ła nam życz­li­wość, my po­lu­bi­li­śmy Jay­tee, a Jay­tee naj­wy­raź­niej od­wza­jem­niał tę sym­pa­tię.

Pod­czas pierw­sze­go te­stu Mat­thew po­je­chał z Pam do pubu po­ło­żo­ne­go oko­ło trzy­na­stu ki­lo­me­trów od jej domu. Kie­dy zna­leź­li się na miej­scu, za po­mo­cą urzą­dze­nia do lo­so­we­go ge­ne­ro­wa­nia liczb wy­bra­li go­dzi­nę, o któ­rej mia­ła wró­cić do domu: dzie­wią­tą wie­czo­rem. W tym cza­sie ja nie­ustan­nie fil­mo­wa­łem ulu­bio­ne okno Jay­tee, dzię­ki cze­mu mie­li­śmy peł­ny fil­mo­wy za­pis jego za­cho­wa­nia. Kie­dy Pam i Mat wró­ci­li z baru, prze­wi­nę­li­śmy film i z nie­cier­pli­wo­ścią ob­ser­wo­wa­li­śmy za­cho­wa­nie Jay­tee. Co cie­ka­we, te­rier zna­lazł się przy oknie o wy­zna­czo­nej po­rze. A za­tem na ra­zie wszyst­ko szło do­brze. Jed­nak kie­dy przej­rze­li­śmy po­zo­sta­łą część na­gra­nia, po­wo­li za­czę­ła od­sła­niać się przed nami praw­da na te­mat rze­ko­mych zdol­no­ści Jay­tee. Oka­za­ło się, że okno naj­wy­raź­niej sta­le przy­ku­wa­ło jego uwa­gę. Pod­czas na­sze­go eks­pe­ry­men­tu był przy nim trzy­na­ście razy. Pod­czas dru­giej pró­by, na­stęp­ne­go dnia, Jay­tee pod­cho­dził do okna dwa­na­ście razy. Wy­glą­da­ło na to, że jego wy­pra­wy do okna wca­le nie były tak jed­no­znacz­nym sy­gna­łem, jak moż­na by są­dzić na pod­sta­wie frag­men­tu fil­mu au­striac­kiej te­le­wi­zji. Pam wy­ja­śni­ła, że być może lato nie jest naj­lep­szą porą na po­dob­ne eks­pe­ry­men­ty, po­nie­waż zbyt wie­le rze­czy przy­ku­wa wte­dy uwa­gę jej te­rie­ra, mię­dzy in­ny­mi miesz­ka­ją­ca po są­siedz­ku suka, któ­ra mia­ła ciecz­kę, oraz wi­zy­ty sprze­daw­cy ryb.

W grud­niu wró­ci­li­śmy do Rams­bot­tom i prze­pro­wa­dzi­li­śmy dwie ko­lej­ne pró­by. Pod­czas pierw­szej z nich Jay­tee czte­ro­krot­nie pod­cho­dził do okna i raz było to oko­ło dzie­się­ciu mi­nut przed tym, jak Mat­thew i Pam wy­ru­szy­li w stro­nę domu. Nie­wie­le bra­ko­wa­ło, ale to jesz­cze nie to. Pod­czas ostat­niej pró­by Jay­tee osiem razy pod­cho­dził do okna. Jed­na z tych wy­cie­czek wy­pa­dła aku­rat w chwi­li, gdy Mat­thew i Pam roz­po­czę­li po­wrot­ną dro­gę do domu, ale pies spę­dził u okna tyl­ko kil­ka se­kund, po czym po­biegł do ogro­du i zwy­mio­to­wał na moje buty.

W su­mie nie było to spe­cjal­nie prze­ko­nu­ją­ce świa­dec­two ist­nie­nia zdol­no­ści pa­rap­sy­chicz­nych u zwie­rzę­cia.¹ Jed­nak in­te­re­su­ją­ce w tym wszyst­kim jest nie py­ta­nie o to, czy zwie­rzę­ta rze­czy­wi­ście są ob­da­rzo­ne ta­ki­mi umie­jęt­no­ścia­mi, ale ra­czej py­ta­nie, jak to się dzie­je, że lu­dzie do­cho­dzą do prze­ko­na­nia o ist­nie­niu ja­kiejś pa­rap­sy­cho­lo­gicz­nej wię­zi łą­czą­cej ich z ich ulu­bień­ca­mi. Od­po­wiedź na to py­ta­nie mówi nam wie­le na te­mat jed­ne­go z naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych spo­so­bów na­sze­go my­śle­nia o ota­cza­ją­cym nas świe­cie.

Film przed­sta­wia­ją­cy test z udzia­łem Jay­tee

www.ri­char­dwi­se­man.com/pa­ra­nor­ma­li­ty/Jay­tee.html

W 1967 roku para psy­cho­lo­gów z uni­wer­sy­te­tu w Wi­scon­sin, Lo­ren i Jean Chap­ma­no­wie, prze­pro­wa­dzi­ła pe­wien kla­sycz­ny eks­pe­ry­ment.² Chap­ma­no­wie po­słu­ży­li się wer­sją po­pu­lar­ne­go w la­tach sześć­dzie­sią­tych te­stu sto­so­wa­ne­go przez psy­chia­trów, zwa­ne­go „Na­ry­suj czło­wie­ka”. We­dług ów­cze­snych kli­ni­cy­stów wszel­kie moż­li­we za­bu­rze­nia oso­bo­wo­ści, ta­kie jak pa­ra­no­ja, za­ha­mo­wa­nia sek­su­al­ne czy de­pre­sja, moż­na było wy­kryć na pod­sta­wie tego, w jaki spo­sób dana oso­ba ry­so­wa­ła ty­po­wą po­stać czło­wie­ka. Jed­nak Chap­ma­no­wie wca­le nie byli tacy pew­ni, czy test za­cho­wa swo­ją war­tość, je­śli pod­da­my go sta­ran­nej ana­li­zie. W koń­cu wie­le z tych rze­ko­mych za­leż­no­ści, ta­kich jak to, że oso­by o skłon­no­ściach pa­ra­no­icz­nych ry­su­ją po­sta­cie z du­ży­mi ocza­mi, wy­da­wa­ło się za­ska­ku­ją­co do­kład­nie po­twier­dzać po­tocz­ne ste­reo­ty­py, dla­te­go też Chap­ma­no­wie za­sta­na­wia­li się, czy owe za­leż­no­ści nie ist­nie­ją przy­pad­kiem je­dy­nie w umy­słach sa­mych le­ka­rzy i psy­cho­lo­gów. Aby spraw­dzić swo­ją hi­po­te­zę, przed­sta­wi­li gru­pie stu­den­tów ry­sun­ki osób z za­bu­rze­nia­mi psy­chicz­ny­mi, wraz z krót­ki­mi opi­sa­mi symp­to­mów, na ja­kie cier­pią ich au­to­rzy, na przy­kład: „Jest po­dejrz­li­wy”, „Mar­twi się, że nie jest dość mę­ski”, „Nie­po­koi się, że jest im­po­ten­tem”. Uczest­ni­cy ba­da­nia przyj­rze­li się ze­sta­wom ry­sun­ków i tek­stów, po czym za­py­ta­no ich, czy do­strze­gli w przed­sta­wio­nych da­nych ja­kieś za­leż­no­ści. Co cie­ka­we, stu­den­ci wska­zy­wa­li na te same ro­dza­je za­leż­no­ści, ja­ki­mi od lat po­słu­gi­wa­li się pro­fe­sjo­na­li­ści. Mó­wi­li na przy­kład, że oso­by o skłon­no­ściach pa­ra­no­icz­nych ry­su­ją po­sta­cie z nie­ty­po­wy­mi ocza­mi, oso­by ma­ją­ce pro­ble­my ze swo­ją mę­sko­ścią ry­su­ją po­sta­cie o sze­ro­kich ra­mio­nach, a małe or­ga­ny sek­su­al­ne na ry­sun­ku wska­zu­ją na pro­ble­my zwią­za­ne z im­po­ten­cją.

Był tyl­ko je­den mały szko­puł. Chap­ma­no­wie lo­so­wo po­łą­czy­li ry­sun­ki z opi­sa­mi symp­to­mów, to­też dane przed­sta­wio­ne uczest­ni­kom ba­da­nia nie za­wie­ra­ły żad­nych re­al­nych za­leż­no­ści. Ochot­ni­cy wi­dzie­li to, cze­go nie ma. Eks­pe­ry­ment Chap­ma­nów cał­ko­wi­cie zdys­kre­dy­to­wał test „Na­ry­suj czło­wie­ka”, ale co waż­niej­sze, przy­niósł nam waż­ne od­kry­cie na te­mat dzia­ła­nia ludz­kiej psy­chi­ki. Na­sze prze­ko­na­nia nie spo­czy­wa­ją bier­nie w na­szych mó­zgach w ocze­ki­wa­niu na to, że zo­sta­ną na­stęp­nie po­twier­dzo­ne albo pod­wa­żo­ne przez na­pły­wa­ją­ce in­for­ma­cje. Prze­ciw­nie. Od­gry­wa­ją klu­czo­wą rolę w kształ­to­wa­niu na­sze­go po­strze­ga­nia świa­ta. Do­ty­czy to zwłasz­cza sy­tu­acji, w któ­rych mamy do czy­nie­nia z ko­in­cy­den­cja­mi. Po­tra­fi­my nie­zwy­kle spraw­nie sku­piać uwa­gę na zda­rze­niach, któ­re za­cho­dzą jed­no­cze­śnie, zwłasz­cza gdy po­twier­dza­ją na­sze prze­ko­na­nia. Uczest­ni­cy eks­pe­ry­men­tu Chap­ma­nów już wcze­śniej wie­rzy­li w to, że oso­by cier­pią­ce na pa­ra­no­ję będą ry­so­wa­ły po­sta­cie z du­ży­mi ocza­mi, i dla­te­go wy­chwy­ty­wa­li przy­pad­ki, w któ­rych po­stać na ry­sun­ku ja­kiejś oso­by o skłon­no­ściach do pa­ra­noi rze­czy­wi­ście mia­ła więk­sze oczy, a igno­ro­wa­li ry­sun­ki in­nych cho­rych na pa­ra­no­ję, na któ­rych po­sta­cie mia­ły oczy nor­mal­nej wiel­ko­ści.

Ta sama za­sa­da od­no­si się do zja­wisk pa­ra­nor­mal­nych. Wszy­scy je­ste­śmy skłon­ni uwie­rzyć w to, że po­sia­da­my pe­wien nie­zgłę­bio­ny po­ten­cjał zdol­no­ści pa­rap­sy­chicz­nych, i sta­je­my się bar­dzo pod­eks­cy­to­wa­ni, kie­dy aku­rat w chwi­li, gdy my­śli­my o jed­nym z na­szych przy­ja­ciół, dzwo­ni te­le­fon i oka­zu­je się, że to wła­śnie ta oso­ba wy­krę­ci­ła nasz nu­mer. Za­po­mi­na­my w tym mo­men­cie o wszyst­kich wcze­śniej­szych sy­tu­acjach, w któ­rych my­śle­li­śmy o tym przy­ja­cie­lu, roz­le­gał się dzwo­nek te­le­fo­nu i oka­zy­wa­ło się, że to an­kie­ter z biu­ra ba­da­nia opi­nii pu­blicz­nej, oraz o wszyst­kich in­nych sy­tu­acjach, w któ­rych w ogó­le nie my­śle­li­śmy o przy­ja­cie­lu, a on wła­śnie nie­ocze­ki­wa­nie za­dzwo­nił. Po­dob­nie, je­śli mie­li­śmy sen, w któ­rym po­ja­wi­ło się ja­kieś od­nie­sie­nie do wy­da­rzeń na­stęp­ne­go dnia, szyb­ko do­cho­dzi­my do wnio­sku, że mamy dar prze­wi­dy­wa­nia przy­szło­ści, ale w tym sa­mym mo­men­cie po­mi­ja­my wszyst­kie wcze­śniej­sze sy­tu­acje, w któ­rych na­sze sny się nie spraw­dzi­ły. To samo do­ty­czy rze­ko­mo nad­przy­ro­dzo­nych zdol­no­ści prze­ja­wia­nych przez nie­któ­re zwie­rzę­ta. Je­śli wie­rzy­my, że wła­ści­cie­li łą­czy ja­kaś te­le­pa­tycz­na więź z ich ulu­bień­ca­mi, zwra­ca­my uwa­gę na sy­tu­acje, w któ­rych wy­da­je się, że zwie­rzę swo­im za­cho­wa­niem prze­wi­du­je po­wrót swo­jej pani, i za­po­mi­na­my o wszyst­kich po­zo­sta­łych, w któ­rych zwie­rzę błęd­nie prze­wi­dzia­ło mo­ment jej po­wro­tu albo dało się cał­ko­wi­cie za­sko­czyć.

O wie­le waż­niej­sze wy­da­je się jed­nak, że ten sam me­cha­nizm po­tra­fi wy­pro­wa­dzić nas w pole w spra­wach do­ty­czą­cych na­sze­go zdro­wia. W po­ło­wie lat dzie­więć­dzie­sią­tych ubie­głe­go wie­ku Do­nald Re­del­me­ier i Amos Tver­sky po­sta­no­wi­li zba­dać ist­nie­nie ewen­tu­al­ne­go związ­ku mię­dzy bó­lem reu­ma­tycz­nym a po­go­dą.³ Przez ty­sią­ce lat lu­dzie utwier­dza­li się w prze­ko­na­niu, że ich ar­tre­tyzm za­ostrza się wraz z pew­ny­mi zmia­na­mi tem­pe­ra­tu­ry, ci­śnie­nia ba­ro­me­trycz­ne­go i wil­got­no­ści po­wie­trza. Aby spraw­dzić, czy tak jest w rze­czy­wi­sto­ści, Re­del­me­ier i Tver­sky po­pro­si­li gru­pę osób cier­pią­cych na bóle sta­wów o to, żeby przez po­nad rok dwa razy w mie­sią­cu oce­nia­li po­ziom do­świad­cza­ne­go bólu. Ze­spół ba­da­czy zgro­ma­dził na­stęp­nie szcze­gó­ło­we in­for­ma­cje na te­mat tem­pe­ra­tu­ry, ci­śnie­nia ba­ro­me­trycz­ne­go i wil­got­no­ści po­wie­trza w tym sa­mym okre­sie. Wszy­scy pa­cjen­ci byli prze­ko­na­ni, że ist­nie­je pe­wien zwią­zek mię­dzy po­go­dą a ich do­le­gli­wo­ścia­mi bó­lo­wy­mi. Jed­nak dane uzy­ska­ne przez ba­da­czy po­ka­za­ły, że stan cho­rych nie miał żad­ne­go związ­ku ze zmia­na­mi po­go­dy. Rów­nież w tym przy­pad­ku cho­rzy sku­pia­li się na sy­tu­acjach, w któ­rych na­si­le­nie bólu wy­stę­po­wa­ło w okre­sie szcze­gól­nie za­ska­ku­ją­cych zmian po­go­dy, i za­po­mi­na­li o wszyst­kich mo­men­tach, gdy tak się nie dzia­ło, po czym błęd­nie wno­si­li, że od­czu­cia bó­lo­we mają zwią­zek z po­go­dą.

Na tej sa­mej za­sa­dzie sły­szy­my cza­sem, że ktoś zo­stał cu­dow­nie uzdro­wio­ny dzię­ki mo­dli­twie. Za­po­mi­na­my o tych wszyst­kich, któ­rzy zo­sta­li wy­le­cze­ni bez po­mo­cy mo­dli­twy albo nie zo­sta­li wy­le­cze­ni, cho­ciaż się mo­dli­li, i błęd­nie do­cho­dzi­my do prze­ko­na­nia o sku­tecz­no­ści mo­dli­twy. Albo czy­ta­my, że ktoś zo­stał wy­le­czo­ny z raka po tym, jak zjadł mnó­stwo po­ma­rań­czy – nie my­śli­my więc o tych, któ­rzy zo­sta­li wy­le­cze­ni, choć nie je­dli po­ma­rań­czy, i o tych, któ­rzy je­dli dużo po­ma­rań­czy i nie zo­sta­li wy­le­cze­ni, tyl­ko do­cho­dzi­my do wnio­sku, że po­ma­rań­cze są sku­tecz­nym środ­kiem w le­cze­niu raka.

Ten sam efekt może od­gry­wać pew­ną rolę w utrwa­la­niu ste­reo­ty­pów na­ro­do­wo­ścio­wych: lu­dzie oglą­da­ją sce­ny z udzia­łem człon­ków mniej­szo­ści et­nicz­nych, któ­rzy do­pusz­cza­ją się ak­tów prze­mo­cy, i za­po­mi­na­ją o tych wszyst­kich człon­kach mniej­szo­ści, któ­rzy są pra­wo­rząd­ny­mi oby­wa­te­la­mi, oraz o ucie­ka­ją­cych się do prze­mo­cy oby­wa­te­lach nie­na­le­żą­cych do mniej­szo­ści, po czym do­cho­dzą do wnio­sku, że człon­ko­wie mniej­szo­ści mają więk­szą skłon­ność do po­peł­nia­nia prze­stępstw.

W mo­ich ba­da­niach nad Jay­tee za­czą­łem od ana­li­zo­wa­nia przy­pad­ku psa ob­da­rzo­ne­go rze­ko­mo zdol­no­ścia­mi pa­rap­sy­chicz­ny­mi, by w re­zul­ta­cie po­sze­rzyć swo­ją wie­dzę na te­mat jed­ne­go z naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych błę­dów znie­kształ­ca­ją­cych na­sze po­strze­ga­nie świa­ta. To po­ka­zu­je, dla­cze­go ba­da­nia nad zja­wi­ska­mi nad­przy­ro­dzo­ny­mi są dla mnie tak fa­scy­nu­ją­ce. Każ­da wy­pra­wa tego ro­dza­ju jest po­dró­żą w nie­zna­ne, do kra­iny, w któ­rej ni­cze­go nie da się z góry prze­sa­dzić – ani kogo mo­że­my w niej spo­tkać, ani co mo­że­my w niej od­na­leźć.

Wkrót­ce roz­pocz­nie­my na­szą eks­pe­dy­cję w głąb ukry­te­go do­tąd świa­ta ba­dań nad zja­wi­ska­mi nad­przy­ro­dzo­ny­mi. W se­rii nie­zwy­kłych opo­wie­ści spo­tka­my wie­le barw­nych po­sta­ci, wraz z do­świad­czo­ny­mi ilu­zjo­ni­sta­mi zaj­rzy­my za ku­li­sy zdu­mie­wa­ją­cych po­ka­zów, przyj­rzy­my się po­czy­na­niom cha­ry­zma­tycz­nych przy­wód­ców sekt re­li­gij­nych i weź­mie­my udział w osza­ła­mia­ją­cych se­an­sach spi­ry­ty­stycz­nych. Każ­da z tych przy­gód przy­nie­sie nam nie­zwy­kłe i za­ska­ku­ją­ce od­kry­cia do­ty­czą­ce me­cha­ni­zmów psy­cho­lo­gicz­nych kry­ją­cych się pod po­wierzch­nią co­dzien­ne­go ży­cia, jak choć­by od­po­wiedź na py­ta­nie, jak to się sta­ło, że w toku ewo­lu­cji lu­dzie na­uczy­li się lę­kać ta­jem­ni­czych ha­ła­sów roz­le­ga­ją­cych się nocą. Do­wie­my się, że na­sza pod­świa­do­mość kry­je w so­bie o wie­le więk­szą moc, niż so­bie wcze­śniej wy­obra­ża­li­śmy, i że inni mogą wy­wie­rać wpływ na dzia­ła­nie na­sze­go umy­słu. Pod­czas na­szej po­dró­ży nie bę­dzie­cie ogra­ni­cza­li się je­dy­nie do roli bier­nych ob­ser­wa­to­rów. Po dro­dze po­pro­szę was o za­ka­sa­nie rę­ka­wów i wzię­cie udzia­łu w kil­ku eks­pe­ry­men­tach. Każ­dy z nich stwa­rza nam spo­sob­ność do eks­plo­ra­cji bar­dziej za­gad­ko­wej stro­ny na­szej psy­chi­ki, za­chę­ca­jąc na przy­kład do tego, żeby zmie­rzyć siłę wła­snej in­tu­icji, oce­nić, jak bar­dzo je­ste­ście po­dat­ni na su­ge­stię, i od­kryć, czy ma­cie wro­dzo­ną skłon­ność do kłam­stwa.

Za chwi­lę wy­ru­sza­my. Przy­go­tuj­cie się na spo­tka­nie ze świa­tem, w któ­rym wszyst­ko wy­da­je się moż­li­we, a jed­no­cze­śnie nic nie jest tym, czym się wy­da­je. Świa­tem, w któ­rym praw­da rze­czy­wi­ście jest dziw­niej­sza niż fik­cja. Świa­tem, któ­ry od dwu­dzie­stu lat mam przy­jem­ność na­zy­wać moim do­mem.

A te­raz szyb­ko, zbie­ra się na bu­rzę. Za­czy­na­my na­szą po­dróż do świa­ta bar­dziej zdu­mie­wa­ją­ce­go niż kra­ina Oz...Rozdział 1 WRÓŻENIE

W któ­rym po­zna­my ta­jem­ni­cze­go Pana D., od­wie­dzi­my nie­ist­nie­ją­ce mia­sto Lake Wo­be­gon, na­uczy­my się, jak prze­ko­nać nie­zna­jo­mych, że wie­my o nich wszyst­ko, oraz od­kry­je­my, kim je­ste­śmy na­praw­dę.

Ze wzglę­dów, któ­re wkrót­ce oka­żą się oczy­wi­ste, uczci­wie bę­dzie, je­śli za­cho­wa­my praw­dzi­we na­zwi­sko Pana D. w ta­jem­ni­cy. Ten nie­zwy­kły czło­wiek uro­dził się w 1934 roku w pół­noc­nej An­glii i przez więk­szą część ży­cia za­ra­biał na utrzy­ma­nie jako za­wo­do­wy wróż­bi­ta. Bar­dzo szyb­ko zy­skał spo­ry roz­głos z po­wo­du swo­ich nie­zwy­kle traf­nych prze­po­wied­ni. Kie­dy stu­dio­wa­łem na Uni­wer­sy­te­cie Edyn­bur­skim, Pan D. skon­tak­to­wał się ze mną i za­py­tał, czy nie miał­bym ocho­ty po­ob­ser­wo­wać go pod­czas kil­ku spo­tkań z klien­ta­mi. Na­tych­miast przy­ją­łem tę uprzej­mą pro­po­zy­cję i za­pro­si­łem Pana D. na uni­wer­sy­tet, abym mógł sfil­mo­wać go przy pra­cy. Kil­ka ty­go­dni póź­niej spo­tka­li­śmy się w holu wy­dzia­łu psy­cho­lo­gii. Za­pro­wa­dzi­łem go do mo­je­go la­bo­ra­to­rium i wy­ja­śni­łem, że zgro­ma­dzi­łem kil­ku ochot­ni­ków, któ­rzy chęt­nie we­zmą udział w se­an­sie. Pan D. spo­koj­nie przy­go­to­wał swój stół, wy­jął ta­lię kart do ta­ro­ta oraz krysz­ta­ło­wą kulę i cze­kał na swo­je­go pierw­sze­go go­ścia. Chwi­lę póź­niej drzwi po­ko­ju otwo­rzy­ły się i do środ­ka we­szła czter­dzie­sto­trzy­let­nia bar­man­ka o imie­niu Lisa. Na­ci­sną­łem przy­cisk „za­pis” na mo­jej ka­me­rze wi­deo i usa­do­wi­łem się po dru­giej stro­nie lu­stra we­nec­kie­go.

Przed se­an­sem Pan D. nie wie­dział nic na te­mat Lisy. Na po­czą­tek po­pro­sił ją o wy­cią­gnię­cie przed sie­bie pra­wej ręki, wnę­trzem dło­ni do góry. Po sta­ran­nym obej­rze­niu jej dło­ni za po­mo­cą szkła po­więk­sza­ją­ce­go w ro­go­wej opra­wie Pan D. za­czął opi­sy­wać jej oso­bo­wość. Już po kil­ku se­kun­dach roz­pro­mie­nio­na Lisa ra­do­śnie ki­wa­ła gło­wą. Na­stęp­nie po­pro­sił ją, żeby po­ta­so­wa­ła ta­lię kart ta­ro­ta, po czym umie­ścił je na środ­ku sto­łu. Po­tem od­wra­cał ko­lej­ne kar­ty i wy­ja­śniał, co ozna­cza­ją. Po kil­ku mi­nu­tach po­wie­dział Li­sie, że ma ona bra­ta, i szcze­gó­ło­wo opi­sał jego ka­rie­rę za­wo­do­wą. Chwi­lę póź­niej Pan D. oznaj­mił, że jego zda­niem Lisa nie­daw­no ze­rwa­ła dłu­go­trwa­ły zwią­zek uczu­cio­wy.

Se­ans z udzia­łem Lisy trwał oko­ło dzie­się­ciu mi­nut. Kie­dy opu­ści­ła la­bo­ra­to­rium, spy­ta­łem, co są­dzi o spo­tka­niu z Pa­nem D. Lisa była pod wiel­kim wra­że­niem wróż­bi­ty i po­wie­dzia­ła, że traf­nie opi­sał jej oso­bo­wość, nie­daw­ne pro­ble­my w związ­ku i ka­rie­rę jej bra­ta. Kie­dy po­pro­si­łem, aby oce­ni­ła prze­po­wied­nie, uzna­ła je za bar­dzo traf­ne.

Rów­nież kil­ku ko­lej­nych uczest­ni­ków eks­pe­ry­men­tu po wyj­ściu ze spo­tka­nia z Pa­nem D. wy­ra­zi­ło głę­bo­kie prze­ko­na­nie, że wróż­bi­ta po­sia­da nie­zwy­kłe zdol­no­ści pa­rap­sy­chicz­ne. Po krót­kim lun­chu Pan D. obej­rzał ze mną za­pis swo­ich se­an­sów i bar­dziej szcze­gó­ło­wo opo­wie­dział o swo­ich umie­jęt­no­ściach. Było to fa­scy­nu­ją­ce i nie­zwy­kle dla mnie od­kryw­cze do­świad­cze­nie. W cią­gu kil­ku go­dzin Pan D. nie tyl­ko umoż­li­wił mi rzad­ki wgląd w pra­cę za­wo­do­we­go wróż­bi­ty, ale tak­że po­ka­zał, w jaki spo­sób nie­mal każ­dy może opa­no­wać taką umie­jęt­ność. Pod ko­niec dnia Pan D. spa­ko­wał swo­je kar­ty ta­ro­ta i po­że­gnał się ze mną. Nie­ste­ty nig­dy wię­cej go nie spo­tka­łem, po­nie­waż kil­ka lat póź­niej zmarł na­gle na atak ser­ca. Jed­nak do dziś za­cho­wa­łem w pa­mię­ci dzień, któ­ry spę­dzi­łem w jego to­wa­rzy­stwie. W dal­szej czę­ści roz­dzia­łu wró­ci­my do se­kre­tów kry­ją­cych się za tym na po­zór ma­gicz­nym da­rem, jaki po­sia­dał Pan D.

Film po­ka­zu­ją­cy Pana D. przy pra­cy www.ri­char­dwi­se­man.com/pa­ra­nor­ma­li­ty/MrD.html

Każ­de­go roku mi­lio­ny lu­dzi od­wie­dza­ją róż­ne­go ro­dza­ju wróż­bi­tów i wy­cho­dzą od nich cał­ko­wi­cie prze­ko­na­ne, że są to oso­by, któ­re po­tra­fią wej­rzeć w głąb ich du­szy. Czy lu­dzie ci zwo­dzą sa­mych sie­bie, pa­da­jąc ofia­rą wy­ra­fi­no­wa­ne­go oszu­stwa, czy też na­praw­dę dzie­je się tu coś nie­zwy­kłe­go? Aby zna­leźć od­po­wiedź na to py­ta­nie, nie­wiel­kie gro­no ba­da­czy pod­da­ło rze­ko­me pa­rap­sy­chicz­ne zdol­no­ści wróż­bi­tów, ja­sno­wi­dzów i me­diów sta­ran­nym ba­da­niom. Naj­bar­dziej zna­nym z tych ba­da­czy jest ilu­zjo­ni­sta i nie­wzru­szo­ny scep­tyk Ja­mes Ran­di.Seans w ciepłe środowe popołudnie

Ran­dall Ja­mes Ha­mil­ton Zwin­ge uro­dził się w 1928 roku w To­ron­to.⁴ Kie­dy miał dwa­na­ście lat, pew­ne­go po­po­łu­dnia tra­fił przy­pad­kiem na wy­stęp sław­ne­go ame­ry­kań­skie­go ilu­zjo­ni­sty, zna­ne­go jako Har­ry Black­sto­ne Sr. Przed­sta­wie­nie wy­war­ło na nim tak wiel­kie wra­że­nie, że od tej chwi­li sta­rał się do­wie­dzieć moż­li­wie jak naj­wię­cej na te­mat ta­jem­ni­cze­go świa­ta ma­gii i w koń­cu sam za­czął re­gu­lar­nie wy­stę­po­wać na sce­nie.

Po­dob­nie jak wie­lu ilu­zjo­ni­stów, Zwin­ge nie­zwy­kle scep­tycz­nie od­no­sił się do ist­nie­nia zja­wisk pa­ra­nor­mal­nych. Kie­dy miał pięt­na­ście lat, wy­brał się do miej­sco­we­go ko­ścio­ła spi­ry­tu­ali­stycz­ne­go i z nie­sma­kiem ob­ser­wo­wał to, co się tam od­by­wa­ło. Człon­ko­wie kon­gre­ga­cji, za­chę­ca­ni przez du­chow­nych, przy­no­si­li za­pie­czę­to­wa­ne ko­per­ty, w któ­rych znaj­do­wa­ły się py­ta­nia skie­ro­wa­ne do ich bli­skich zmar­łych. Du­chow­ni po kry­jo­mu otwie­ra­li ko­per­ty, od­czy­ty­wa­li py­ta­nia i fa­bry­ko­wa­li rze­ko­me od­po­wie­dzi od zmar­łych. Zwin­ge usi­ło­wał zde­ma­sko­wać oszu­stwo, ale po­iry­to­wa­ni du­chow­ni we­zwa­li po­li­cję i wy­lą­do­wał na ko­mi­sa­ria­cie.

Idąc za swo­im po­wo­ła­niem, z cza­sem zmie­nił na­zwi­sko na Ja­mes „Zdu­mie­wa­ją­cy” Ran­di i roz­po­czął dłu­gą i barw­ną ka­rie­rę za­wo­do­we­go ilu­zjo­ni­sty. Za­pu­ścił też ko­zią bród­kę. Spe­cja­li­zo­wał się w nie­zwy­kłych po­pi­sach w sty­lu Ho­udi­nie­go. Wie­le spo­śród jego licz­nych przed­się­wzięć zna­la­zło się na czo­łów­kach ga­zet, w tym nie­sa­mo­wi­ty wy­czyn po­le­ga­ją­cy na spę­dze­niu 104 mi­nut w za­pie­czę­to­wa­nej trum­nie (po­bił re­kord Ho­udi­nie­go o nie­co po­nad dzie­sięć mi­nut). Dwa­dzie­ścia dwa razy wy­stą­pił w pro­gra­mie John­ny’ego Car­so­na The To­ni­ght Show, po­ja­wił się tak­że w jed­nym z od­cin­ków Hap­py Days, uwol­nił się z ka­fta­na bez­pie­czeń­stwa, wi­sząc gło­wą w dół nad wo­do­spa­dem Nia­ga­ra, i co wie­czór wy­ko­ny­wał nu­mer po­le­ga­ją­cy na po­zor­nym ści­na­niu gło­wy le­gen­dar­ne­mu rock­ma­no­wi Ali­ce’a Co­ope­ra.

Rów­no­le­gle do swo­jej ka­rie­ry ilu­zjo­ni­sty Ran­di kon­ty­nu­ował kru­cja­tę prze­ciw­ko oszu­stwom, ja­kich do­pusz­cza­ją się oso­by przy­pi­su­ją­ce so­bie zdol­no­ści pa­rap­sy­chicz­ne. Jego dzia­ła­nia na­bra­ły ta­kie­go roz­pę­du i zdo­by­ły taki roz­głos, że w 1996 roku po­wo­łał do ży­cia Ja­mes Ran­di Edu­ca­tio­nal Fo­un­da­tion. In­ter­ne­to­wa stro­na fun­da­cji re­kla­mu­je ją jako „przed­się­wzię­cie edu­ka­cyj­ne po­świę­co­ne zja­wi­skom pa­ra­nor­mal­nym, pseu­do­nau­ko­wym i nad­przy­ro­dzo­nym”. Fun­da­cja rzu­ca tak­że śmia­łe wy­zwa­nie rze­ko­mym adep­tom wie­dzy ta­jem­nej i oso­bom, któ­re twier­dzą, że po­sia­da­ją nad­przy­ro­dzo­ne zdol­no­ści. Krót­ko mó­wiąc, cho­dzi o na­gro­dę w wy­so­ko­ści mi­lio­na do­la­rów.

Pod ko­niec lat sześć­dzie­sią­tych w jed­nej z au­dy­cji ra­dio­wych Ran­di wy­ja­śniał, dla­cze­go uwa­ża, że lu­dzie przy­pi­su­ją­cy so­bie zdol­no­ści pa­ra­nor­mal­ne okła­mu­ją sa­mych sie­bie albo oszu­ku­ją in­nych. Je­den z uczest­ni­ków dys­ku­sji, zaj­mu­ją­cy się pa­rap­sy­cho­lo­gią, za­pro­po­no­wał wte­dy, żeby Ran­di po­parł swo­je de­kla­ra­cje kon­kre­tem i za­pro­po­no­wał na­gro­dę w go­tów­ce dla każ­de­go, kto po­tra­fi do­wieść, że po­sia­da au­ten­tycz­ne zdol­no­ści pa­rap­sy­chicz­ne. Ran­di pod­jął wy­zwa­nie i usta­no­wił na­gro­dę w wy­so­ko­ści ty­sią­ca do­la­rów. Z cza­sem pod­wyż­szył na­gro­dę do stu ty­się­cy do­la­rów, a pod ko­niec lat dzie­więć­dzie­sią­tych pe­wien za­moż­ny spon­sor jego fun­da­cji pod­niósł wy­so­kość na­gro­dy do mi­lio­na do­la­rów. Mia­ła ona przy­paść każ­de­mu, kto po­tra­fi za­de­mon­stro­wać ist­nie­nie zdol­no­ści pa­ra­nor­mal­nych, pod­da­jąc się osą­do­wi nie­za­leż­ne­go pa­ne­lu na­ukow­ców. Jak do­tąd ni­ko­mu się to nie uda­ło, ale przez po­nad dzie­sięć lat szan­sa bły­ska­wicz­ne­go wzbo­ga­ce­nia się o mi­lion do­la­rów sku­si­ła wie­lu chęt­nych. Byli wśród nich ja­sno­wi­dze prze­ko­na­ni, że po­tra­fią od­gad­nąć po­rzą­dek kart w po­ta­so­wa­nej ta­lii, ra­die­ste­ci, któ­rzy twier­dzą, że umie­ją za po­mo­cą po­wy­gi­na­nych wie­sza­ków i roz­wi­dlo­nych pa­ty­ków od­kryć pod­ziem­ne źró­dła wody, a na­wet pew­na ko­bie­ta, któ­ra pró­bo­wa­ła siłą swo­je­go umy­słu zmu­sić nie­zna­jo­mych do od­da­wa­nia mo­czu. Ta pró­ba tak­że za­koń­czy­ła się nie­po­wo­dze­niem...

W 2008 roku po mi­lio­no­wą na­gro­dę Ran­die­go po­sta­no­wi­ła się­gnąć Pa­tri­cia Putt, Bry­tyj­ka ob­da­rzo­na po­noć zdol­no­ścia­mi me­diu­micz­ny­mi. Putt była prze­ko­na­na, że po­tra­fi zdo­by­wać in­for­ma­cje na te­mat osób ży­ją­cych, roz­ma­wia­jąc z ich zmar­ły­mi krew­ny­mi i przy­ja­ciół­mi. Ran­di po­pro­sił mnie oraz Chri­sa Fren­cha, pro­fe­so­ra psy­cho­lo­gii w Gold­smith Col­le­ge w Lon­dy­nie, o prze­te­sto­wa­nie zdol­no­ści Putt.⁵

Putt miesz­ka w Es­sex i jest do­świad­czo­nym me­dium. Przez kil­ka lat ofe­ro­wa­ła swo­je usłu­gi w cza­sie licz­nych se­an­sów, w któ­rych uczest­ni­czy­ły za­rów­no po­je­dyn­cze oso­by, jak i całe gru­py. We­dług in­for­ma­cji za­miesz­czo­nych na jej stro­nie in­ter­ne­to­wej pod­czas więk­szo­ści z nich ko­rzy­sta­ła z nie­oce­nio­nej po­mo­cy swo­je­go egip­skie­go du­cho­we­go prze­wod­ni­ka o imie­niu An­kha­ra, któ­re­go spo­tka­ła po raz pierw­szy, gdy zna­la­zła się w sta­nie re­gre­sji pod­czas se­sji hip­no­te­ra­pii. Stro­na in­ter­ne­to­wa Putt opi­su­je tak­że wie­le przy­pad­ków, w któ­rych rze­ko­mo przed­sta­wi­ła nie­pod­wa­żal­ny do­wód na ist­nie­nie świa­ta du­chów, oraz wy­mie­nia kil­ka pro­gra­mów ra­dio­wych i te­le­wi­zyj­nych, w któ­rych wy­stę­po­wa­ła.

Po wie­lu roz­mo­wach z Putt usta­li­li­śmy z Fren­chem szcze­gó­ły na­sze­go te­stu. Miał się od­być w cią­gu jed­ne­go dnia i mia­ło w nim uczest­ni­czyć dzie­się­cio­ro ochot­ni­ków. Putt nie zna­ła wcze­śniej żad­nej z tych osób, jej za­da­niem mia­ło być na­wią­za­nie kon­tak­tu z któ­rymś ze zmar­łych przy­ja­ciół albo krew­nych każ­de­go z ochot­ni­ków, a na­stęp­nie zdo­by­cie z po­mo­cą tego du­cha in­for­ma­cji na te­mat oso­bo­wo­ści i ży­cia oso­by uczest­ni­czą­cej w eks­pe­ry­men­cie.

Nad­szedł wiel­ki dzień. Po­pro­si­li­śmy każ­de­go z ochot­ni­ków, żeby zja­wił się w pra­cow­ni Fren­cha o in­nej po­rze dnia. Aby zmi­ni­ma­li­zo­wać praw­do­po­do­bień­stwo tego, że Putt wy­cią­gnie ja­kieś wnio­ski na te­mat uczest­ni­ków eks­pe­ry­men­tu na pod­sta­wie ich ubio­ru albo wy­glą­du, French po­pro­sił ich, aby zdję­li ze­gar­ki i bi­żu­te­rię, za­ło­ży­li dłu­gie pe­le­ry­ny się­ga­ją­ce do zie­mi i wło­ży­li na gło­wy czar­ne ko­mi­niar­ki.

Każ­de­go uczest­ni­ka wpro­wa­dza­no do po­ko­ju, w któ­rym od­by­wał się eks­pe­ry­ment, i pro­szo­no, aby usiadł na krze­śle twa­rzą do ścia­ny. Na­stęp­nie do po­ko­ju wcho­dzi­ła Putt, sia­da­ła przy biur­ku sto­ją­cym po dru­giej stro­nie po­ko­ju i usi­ło­wa­ła na­wią­zać kon­takt z za­świa­ta­mi. Kie­dy do­cho­dzi­ła do prze­ko­na­nia, że uchwy­ci­ła bez­po­śred­ni kon­takt ze zmar­ły­mi, lo­ka­li­zo­wa­ła du­cha, któ­ry znał daną oso­bę, po czym bez sło­wa spi­sy­wa­ła in­for­ma­cje na te­mat oso­by uczest­ni­czą­cej w se­an­sie. Moja rola w tym eks­pe­ry­men­cie po­le­ga­ła na przy­pro­wa­dza­niu i wy­pro­wa­dza­niu Putt z po­ko­ju, ob­ser­wo­wa­niu jej pod­czas prób na­wią­zy­wa­nia kon­tak­tu z du­cha­mi oraz do­trzy­my­wa­niu jej to­wa­rzy­stwa przez cały dzień. Więk­szość cza­su mię­dzy se­an­sa­mi spę­dzi­li­śmy na przy­ja­znej po­ga­węd­ce. W pew­nym mo­men­cie spy­ta­łem ją, czy ist­nie­ją ja­kieś ne­ga­tyw­ne stro­ny pra­cy za­wo­do­we­go me­dium, na co bez cie­nia iro­nii od­po­wie­dzia­ła, że bar­dzo iry­tu­ją ją lu­dzie, któ­rzy uma­wia­ją się na se­sje, a na­stęp­nie nie przy­cho­dzą.

Ochot­nik uczest­ni­czą­cy w te­ście Pa­tri­cii Putt

Po za­koń­cze­niu wszyst­kich dzie­się­ciu se­sji po­pro­szo­no uczest­ni­ków eks­pe­ry­men­tu o po­now­ne przyj­ście do po­miesz­cze­nia, w któ­rym się od­by­wał. Ochot­ni­cy otrzy­ma­li do wglą­du za­pis in­for­ma­cji, ja­kie Putt zdo­by­ła tego dnia, kon­tak­tu­jąc się z du­cha­mi, po czym po­pro­szo­no ich o to, aby się im przyj­rze­li i wska­za­li ten ze­staw, któ­ry ich zda­niem od­no­sił się do nich sa­mych. Gdy­by Putt rze­czy­wi­ście po­sia­da­ła zdol­no­ści, ja­kie so­bie przy­pi­su­je, ochot­ni­cy po­win­ni bez tru­du wska­zać od­po­wied­nie za­pi­sy. Wy­obraź­my so­bie na przy­kład, że jed­na z tych osób wy­cho­wa­ła się na wsi, spę­dzi­ła wie­le cza­su, po­dró­żu­jąc po Fran­cji, i nie­daw­no po­ślu­bi­ła ak­to­ra. Gdy­by Putt rze­czy­wi­ście po­tra­fi­ła bez­po­śred­nio kon­tak­to­wać się z du­cha­mi, mo­gła­by wspo­mnieć o dzie­ciń­stwie wśród zie­le­ni, wy­czuć sil­ny za­pach sera brie albo usły­szeć zda­nie: „Ko­cha­nie, to był wspa­nia­ły wy­stęp!”. Uczest­nik eks­pe­ry­men­tu na wi­dok tych ko­men­ta­rzy od razu wie­dział­by, że od­no­szą się do nie­go, i bez pro­ble­mu wy­brał­by wła­śnie ten ze­staw. Usta­li­li­śmy wcze­śniej, że uzna­my test za za­li­czo­ny, je­śli co naj­mniej pięć osób traf­nie zi­den­ty­fi­ku­je od­no­szą­ce się do nich in­for­ma­cje.

Każ­dy z uczest­ni­ków eks­pe­ry­men­tu sta­ran­nie prze­ana­li­zo­wał in­for­ma­cje po­da­ne przez Putt i wy­brał ze­staw, któ­ry wy­dał mu się naj­bar­dziej traf­ny. Na­stęp­nie wszy­scy ze­bra­li­śmy się w ga­bi­ne­cie Fren­cha, żeby zo­ba­czyć, jak Putt wy­pa­dła w na­szym te­ście. Uczest­nik pierw­szy wy­brał ze­staw, któ­ry miał od­no­sić się do uczest­ni­ka nu­mer sie­dem. Ze­staw wy­bra­ny przez uczest­ni­ka nu­mer dwa w rze­czy­wi­sto­ści po­wstał, gdy przed Putt za­sia­dał uczest­nik nu­mer sześć. I tak da­lej. Praw­dę mó­wiąc, ża­den z uczest­ni­ków nie wy­brał ze­sta­wu in­for­ma­cji, któ­ry miał od­no­sić się wła­śnie do nie­go. Putt była zdu­mio­na, ale przy­się­gła, że jest go­to­wa jesz­cze raz pod­dać swo­je zdol­no­ści pró­bie.⁶

Wy­wiad z pro­fe­so­rem Chri­sem Fren­chem

www.ri­char­dwi­se­man.com/pa­ra­nor­ma­li­ty/Chris­French.html

Oczy­wi­ście moż­na do­wo­dzić, że Putt po­nio­sła po­raż­kę, po­nie­waż zgo­dzi­ła się pra­co­wać w sztucz­nych oko­licz­no­ściach. W koń­cu, o ile nie za­an­ga­żo­wa­ła się do wy­stę­pu na zjeź­dzie in­tro­wer­tycz­nych so­bo­wtó­rów Bat­ma­na, ra­czej nie mia­ła oka­zji spraw­dzać swo­ich umie­jęt­no­ści w obec­no­ści osób ubra­nych w czar­ną pe­le­ry­nę i czar­ną ko­mi­niar­kę, do tego sie­dzą­cych do niej ple­ca­mi. Pro­blem po­le­ga jed­nak na tym, że inne eks­pe­ry­men­ty, prze­pro­wa­dza­ne w bar­dziej na­tu­ral­nych wa­run­kach, przy­no­si­ły te same re­zul­ta­ty.

Na po­cząt­ku lat osiem­dzie­sią­tych psy­cho­lo­go­wie Hen­drik Bo­eren­kamp i Sybo Scho­uten z uni­wer­sy­te­tu w Utrech­cie przez pięć lat ba­da­li rze­ko­me zdol­no­ści pa­rap­sy­chicz­ne dwu­na­stu zna­nych ho­len­der­skich wróż­bi­tów.⁷

Ba­da­cze kil­ka razy w roku od­wie­dza­li każ­de­go wróż­bi­tę w jego domu („Są pań­stwo umó­wie­ni?”), po­ka­zy­wa­li mu fo­to­gra­fie ja­kiejś oso­by, któ­rej nig­dy wcze­śniej nie wi­dział, i pro­si­li o prze­ka­za­nie im ja­kichś in­for­ma­cji na te­mat tej oso­by. Do­kład­nie ta­kiej sa­mej pro­ce­du­rze pod­da­wa­li człon­ków gru­py kon­tro­l­nej, zło­żo­nej z lo­so­wo wy­bra­nych osób, któ­re nie twier­dzi­ły, że po­sia­da­ją zdol­no­ści pa­ra­nor­mal­ne. Po prze­czy­ta­niu i prze­ana­li­zo­wa­niu po­nad dzie­się­ciu ty­się­cy wy­po­wie­dzi ba­da­cze do­szli do wnio­sku, że od­po­wie­dzi for­mu­ło­wa­ne przez wróż­bi­tów na pod­sta­wie ich rze­ko­mych zdol­no­ści pa­ra­nor­mal­nych nie są bar­dziej traf­ne niż czy­nio­ne na chy­bił tra­fił do­my­sły człon­ków gru­py kon­tro­l­nej oraz że żad­na z tych grup nie mo­gła się po­chwa­lić ja­kąś zna­czą­cą traf­no­ścią swo­ich prze­wi­dy­wań.

Tego ro­dza­ju ne­ga­tyw­ne wy­ni­ki ba­dań nie są wy­jąt­kiem, ale nor­mą.⁸

Przez po­nad sto lat ba­da­cze spraw­dza­li wia­ry­god­ność me­diów oraz ja­sno­wi­dzów i do­cho­dzi­li do wnio­sku, że za ich wy­po­wie­dzia­mi nie kry­je się żad­na ta­jem­na wie­dza. Praw­dę mó­wiąc, po prze­ana­li­zo­wa­niu ogrom­nej ilo­ści ma­te­ria­łu Sybo Scho­uten za­uwa­żył, że sy­tu­acje, w któ­rych ich prze­po­wied­nie oka­zy­wa­ły się traf­ne, nie były wca­le częst­sze, niż wy­ni­ka­ło­by to z czy­ste­go przy­pad­ku. Wy­da­je się za­tem, że je­śli cho­dzi o wróż­bi­tów i oso­by ob­da­rzo­ne zdol­no­ścia­mi me­diu­micz­ny­mi, mi­lio­no­wa na­gro­da Fun­da­cji Ran­die­go może spo­koj­nie spo­czy­wać w sej­fie.

Praw­dzi­wy pro­blem po­le­ga jed­nak na tym, że we­dług wszel­kich ba­dań mniej wię­cej jed­na oso­ba na sześć wy­cho­dzi ze spo­tka­nia z rze­ko­mym wróż­bi­tą prze­ko­na­na, że otrzy­ma­ła traf­ne od­po­wie­dzi na swo­je py­ta­nia.⁹

Aby roz­wią­zać tę za­gad­kę, mu­si­my bli­żej po­znać se­kre­ty wróż­bi­tów. Moż­na to zro­bić na kil­ka spo­so­bów. Mo­że­cie na przy­kład przez kil­ka ty­go­dni uczest­ni­czyć w pro­gra­mie roz­wi­ja­nia zdol­no­ści ja­sno­wi­dze­nia, sta­ra­jąc się otwo­rzyć swo­je we­wnętrz­ne oko. Albo mo­że­cie za­pi­sać się na mie­sięcz­ny kurs w szko­le dla me­diów i spró­bo­wać kon­tak­to­wać się ze zmar­ły­mi. Mo­że­cie jed­nak tak­że oszczę­dzić mnó­stwo cza­su i wy­sił­ku i dać so­bie z tym wszyst­kim spo­kój. Al­bo­wiem praw­da jest taka, że świa­do­mie lub nie­świa­do­mie więk­szość me­diów i wróż­bi­tów po­słu­gu­je się pew­nym ze­sta­wem fa­scy­nu­ją­cych tech­nik psy­cho­lo­gicz­nych, któ­re mają stwo­rzyć wra­że­nie, że na­praw­dę po­tra­fią oni w ma­gicz­ny spo­sób wej­rzeć w na­szą prze­szłość, te­raź­niej­szość i przy­szłość. Wspo­mnia­ne tech­ni­ki, zwa­ne zim­nym od­czy­tem, mogą sta­no­wić źró­dło cen­nej wie­dzy na te­mat na­tu­ry na­szych co­dzien­nych kon­tak­tów mię­dzy­ludz­kich. Aby się z nimi bli­żej za­po­znać, mu­si­my spę­dzić nie­co wię­cej cza­su z jed­nym z na­szych zna­jo­mych wspo­mnia­nych w tym roz­dzia­le.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: