Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pejzaż bez kolców. Meksyk słońcem malowany - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 października 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Pejzaż bez kolców. Meksyk słońcem malowany - ebook

Nie jest to kolejna książka podejmująca  temat narkotyków, chociaż temat ten nie jest pominięty. Meksyk ma przecież znacznie więcej nam do zaoferowania. Majowie uważają, że poza wzrokiem, słuchem, węchem,  dotykiem i smakiem naszym szóstym zmysłem jest serce, uczucia, intuicja. Dlatego warto się w Meksyku zgubić, iść na spacer bez wyraźnego celu, pobyć na targu, porozmawiać z ludźmi, pozwolić chwili trwać i cieszyć się nią. Dokładnie tak, jak robią to Meksykanie.

Autorka zakochana w Meksyku, mieszkająca w tym kraju od kilku lat,  przybliża nam jego kulturę oraz mieszkańców. A jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów tradycji tego kraju jest kuchnia. Poznając niektóre potrawy, czujemy zapach wonnych przypraw, papryki czy limonki.  Drugie imię Meksyku to religia i święta. Można odnieść wrażenie, że tu fiesta nigdy się nie kończy. Autorkę fascynuje też sztuka ludowa kraju, która jest  jednym z jego  bogactw. W Meksyku mieszka około 60 grup etnicznych i każda z nich specjalizuje się w innym typie wyrobów. Poznajemy więc sztukę  żywiołową i pełną kolorów oraz najbardziej znanych artystów meksykańskich.   

O wyjątkowości tego kraju stanowią na pewno zjawiska, na które się natkniemy, m.in.: lucha libre (meksykańska wersja wrestlingu), charreria (styl jazdy konnej), mariachis (elegancki pan z gitarą), danzon (taniec), temazcal (zagłębiona w ziemi łaźnia parowa) czy rotulos (malowane reklamy).


Jest też opis meksykańskiej stolicy, jej atrakcji, transportu i tempa życia. Nie zabrakło też wątku polskiego, o współczesnej Polonii meksykańskiej.

Książka jest radosnym portretem królestwa słońca.
Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0390-2
Rozmiar pliku: 7,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zamiast wstępu

Meksyk to nie tylko kraj, z którego można przywieźć bagaż niezwykłych wspomnień, to także kraj, który zadziwia. Niektóre ze wspomnień będą miały tak wiele uroku i będą na tyle nieoczywiste, że mają szansę pozostać migotliwymi pamiątkami dawnych przeżyć. Zwyczajne życie, niebędące tematem z pierwszych stron gazet, może być dużym zaskoczeniem i okazać się niewyczerpanym źródłem inspiracji. Dlatego warto się w Meksyku zgubić, iść na spacer bez wyraźnego celu, pobyć na targu, porozmawiać z ludźmi, pozwolić chwili trwać i cieszyć się nią. Dokładnie tak jak Meksykanie. Popróbować egzotycznych i soczystych owoców, wziąć udział w sobotniej potańcówce danzón. Pobyć z Meksykanami, a nie tylko w samym Meksyku. Zobaczyć, jaki jest ich stosunek zarówno do życia, jak i do śmierci. W ten sposób wywieziemy znacznie więcej wspomnień, niż poruszając się po utartych szlakach opisanych w przewodnikach.

Na każdym kroku będziemy się przekonywać o magnetyzmie Meksyku, magii miejsc, ludzi i zdarzeń, spojrzeń, spotykanych znacznie częściej niż w innych częściach świata. Uśmiechy, które są rozdawane, pojawiają się znienacka i otwierają drzwi do ludzkich domów i serc. Warto i tak spojrzeć na Meksyk i pozwolić sobie na małe osobiste odkrycia, które będą tylko i wyłącznie naszym udziałem. W tym kraju może zdarzyć się wszystko. A skoro tak, to warto mieć oczy i uszy szeroko otwarte i chłonąć możliwie jak najwięcej.

Jak pisze Jean-Marie Gustave Le Clézio, „Meksyk jest ziemią snów, (…) Ziemią innej prawdy, innej rzeczywistości. Kraina ostrego światła, skrajnej gwałtowności, gdzie – jak w niektórych legendarnych krajach: Persji, Egipcie, Chinach – namiętności uwidaczniają się bardziej, mocniej czuć ślad prastarej historii człowieka”.

Meksyk ma nam do zaoferowania znacznie więcej ciekawych wrażeń, niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić, zanim wyruszymy w podróż. Pamiętam, jak przed laty mój meksykański przyjaciel Chack tłumaczył mi, dlaczego tak ważne jest pytanie o to, „jak się czuje twoje serce”. Majowie uważają, że poza wzrokiem, słuchem, węchem, dotykiem i smakiem naszym szóstym zmysłem jest właśnie serce, uczucia, intuicja. Dlatego to niezwykle istotne, by poza racjonalnym odczuwaniem mieć kontakt z emocjami, naszym sercem. I czasami pytać siebie nawzajem o to, jak się emocjonalnie czujemy i co można zrobić, by odzyskać siły również w tym wymiarze.

Jest to jedna z nauk, którą możemy odebrać od ludzi zamieszkujących ten przebogaty kraj. Warto nie tylko patrzeć, ale też pytać i słuchać. Poznawać zwyczajnych ludzi i ich Meksyk. I wrócić z kawałkiem tego świata do domu. Jedno jest pewne – nic już nigdy nie będzie takie samo. Właśnie tego każdemu czytelnikowi tej książki życzę – poznania Meksyku i zakochania się w nim. I powrotów, kolejnych odkryć, nowych zaskoczeń. Bo Meksyk to również stan umysłu – spróbujcie sami.

Bądźcie słoneczni i miłej lektury,

Sylwia MrózPrzeszłość i teraźniejszość

Meksyk jest krajem, w którym doszło do zderzenia kultury europejskiej rodem z Hiszpanii z rdzenną cywilizacją amerykańskich Indian. Od momentu pokonania Azteków przez Hernana Cortesa w 1521 roku, zwyczaje dawnych mieszkańców tych ziem zaczęły mieszać się z wiarą katolicką i tradycjami przywiezionymi przez konkwistadorów. Kilka wieków kolonializmu pozostawiło trwałe ślady w sposobie życia, funkcjonowania i mentalności potomków Majów i Azteków. Między innymi wojowniczy duch minionych pokoleń sprawił, że Meksyk był jednym z pierwszych krajów, które wywalczyły swoją niepodległość w Ameryce Łacińskiej w XIX wieku. Do dziś trwa proces autoidentyfikacji, powrotu do tradycji prekolumbijskich i budowania tożsamości narodowej na spuściźnie minionych pokoleń.

Na drodze do budowania państwowości Meksyk napotkał wiele przeszkód. Nie bez powodu dyktator i wielokrotny prezydent tego kraju, Porfirio Díaz, powiedział: „Biedny Meksyk, tak daleko od Boga i tak blisko Stanów Zjednoczonych”. Północny sąsiad od zawsze rzucał cień na rozwój tego państwa. W XIX wieku w wyniku wojny ze Stanami Zjednoczonymi Meksyk utracił połowę terytorium, położonego na północy kraju. Dziś, w obliczu ogromnych problemów społecznych, wojny narkotykowej i fali imigracji, stosunki z północnym sąsiadem nie należą do najłatwiejszych, co doskonale symbolizuje przebiegający wzdłuż granicy obu państw mur.

Pierwsi władcy Meksyku

Gdy myślimy o Meksyku, pierwszymi powszechnymi skojarzeniami są cywilizacje Majów i Azteków. To słuszne asocjacje, ale nie wyczerpują bogactwa kulturowego prekolumbijskiej Ameryki. Olmekowie, Toltekowie, Zapotekowie, mieszkańcy Teotihuacan – istniało wiele cywilizacji, których okres rozwoju dzielony jest przez historyków na trzy główne części: preklasyczny (2500 p.n.e. – 200 n.e.), klasyczny (200 n.e. – 900 n.e.) i postklasyczny (900 n.e. – 1521 n.e.). W epoce preklasycznej rozwijali swoją kulturę Olmekowie, w klasycznej Teotihuacan (w jej wczesnym etapie), kultura Monte Alban w stanie Oaxaca (również w jej wczesnym etapie), Majowie (w późnym etapie) oraz w postklasycznej Toltekowie (na jej początku), Majowie z półwyspu Jukatan oraz Aztekowie (w późnym etapie).

Brak jednoznacznych świadectw uniemożliwia definitywne ustalenie, w jaki sposób pierwsi ludzie dotarli na kontynent Ameryki, jednak przyjmuje się, że około 70–30 tysięcy lat temu mieszkańcy Azji przeszli przez istniejący w okresie zlodowaceń pas mostu lądowego Beringa, tzw. Beringię, położoną w miejscu dzisiejszej Cieśniny Beringa. Odkrycia archeologiczne wskazują jednak na to, że kontynent Ameryki Północnej i Południowej był zamieszkany przez ludzi również wcześniej. W czasie wędrówek ludów, trwających tysiące lat, około 22–12,5 tysiąca lat temu osadnicy dotarli na teren dzisiejszego Meksyku i zamieszkali w jaskiniach Doliny Meksyku.

Olmekowie

Pierwszą ważną kulturą, która przeszła z koczowniczego na osiadły tryb życia i pozostawiła po sobie trwały ślad, byli Olmekowie, zamieszkujący gorące i wilgotne wybrzeże Zatoki Meksykańskiej w dzisiejszych stanach Veracruz i Tabasco. Ze względu na jej znaczenie dla innych kultur prekolumbijskiej Ameryki, dawniej nazywano ją cultura madre, czyli „kulturą matką”. Dziś wiemy, że w owym czasie tak samo ważni byli m.in. Zapotekowie czy Majowie i w równym stopniu wywierali na siebie wpływ. Z tego właśnie powodu nie sposób wyróżnić jednej z nich jako najważniejszej czy promieniującej na pozostałe.

Pierwsze osady Olmeków zaczęły powstawać około 1200–1150 lat przed naszą erą. Nie byli oni budowniczymi miast, a skupiali się na rozwoju centrów ceremonialno-kultowych. Charakterystycznymi wytworami tej kultury są gigantyczne rzeźbione olmeckie głowy o wielkich wargach, szerokich spłaszczonych nosach i delikatnie skośnych oczach. Twarze te, wyjątkowo szerokie i płaskie, zgodnie z najnowszymi badaniami przedstawiają najprawdopodobniej władców olmeckich. Do ich wykucia używano ważących do 20 ton bazaltowych bloków, które były spławiane rzeką na duże odległości.

Ośrodkami ich kultury, w których do dziś znajdują się stanowiska archeologiczne, są La Venta i San Lorenzo. Obecność monumentalnych piramid, jak ta z La Venty, wznosząca się na wysokość ponad 30 metrów, prostokątnych dużych placów, otoczonych budowlami, monolitycznych rzeźb, przedstawiających władców i innych oznak hierarchizacji społecznej świadczy o centralnym charakterze tych miast, sprawujących polityczne, gospodarcze, kulturowe i religijne zwierzchnictwo nad regionem. Olmekowie trudnili się rolnic­twem, rybołówstwem, zbieractwem i myślistwem. Wpływ tej kultury na pozostałe związany jest m.in. z wymianą handlową, zaopatrzeniem w surowce i różnego rodzaju dobra. W ramach intensywnej interakcji i ciągłych kontaktów pomiędzy zróżnicowanymi etnicznie ośrodkami wytworzył się system symboliczny, odnoszący się do świata wierzeń. Koniec tej cywilizacji datowany jest na 400 rok p.n.e., gdy zniszczono La Ventę. Nie są znane przyczyny upadku Olmeków, jednak podejrzewa się, podobnie jak w przypadku innych cywilizacji Mezoameryki, m.in. Teotihuacan czy Tolteków, że przyczyniły się do tego: zmiana klimatu, klęski żywiołowe, epidemie, zmiany biegu rzek, stanowiących szlaki handlowe bądź inwazje innych plemion.

Majowie

Na południu dzisiejszego Meksyku i w Gwatemali w okresie przedklasycznym zaczęły powstawać pierwsze osady Majów. Historycy podzielili czas rozkwitu tej cywilizacji na dwa okresy: klasyczny (200 n.e. – 900 n.e.) czy Starego Imperium Majów oraz postklasyczny (900 n.e. – 1521 n.e.), Nowego Imperium Majów. W epoce klasycznej rozwijały się miasta, położone wysoko w górach, w gęstych wilgotnych lasach, na dzisiejszym południu Meksyku, w Gwatemali oraz Hondurasie: Palenque, Copán, Tikal, Yaxchilán. Później nastąpił niewytłumaczalny upadek cywilizacji, bę­dącej jedną z największych zagadek historii, i po 900 n.e. aż do czasu przybycia Hiszpanów, w epoce postklasycznej rozwijały się miasta na półwyspie Jukatan. To wówczas, czyli w późniejszym etapie rozwoju cywilizacji, powstały często odwiedzane przez turystów Chichén Itzá, Uxmal czy Tulum. Majowie budowali państwa-miasta, w których centrum znaj­dowały się świątynie i pałace dla elity, otoczone zamieszkanymi dzielnicami i polami uprawnymi. Nigdy nie stworzyli oni państwa z jedną stolicą i wspólnym władcą. Każde z państw-miast rządziło się samo i miało własnego króla.

Niektórzy dokonują porównania pomiędzy Majami i Aztekami, odwołując się do bliskiego nam przykładu Rzymian i Greków. Zgodnie z tą koncepcją „żądni krwi” Aztekowie przypominają starożytnych Rzymian, zaś pokojowo nastawieni do świata Majowie, ze swoją rozwiniętą kulturą, obrzędowością i subtelną sztuką, mieliby być Grekami Nowego Świata. W rzeczywistości Majowie również prowadzili kampanie wojenne, składali ofiary z ludzi, toczyli bezlitosne walki ze swoimi przeciwnikami politycznymi i wchodzili w sojusze, gwarantujące im przedłużenie linii dynastycznej oraz panowanie nad większymi terytoriami. Świadczą o tym m.in. malowidła ścienne świątyni na stanowisku archeologicznym w Bonampak oraz hieroglify na rzeźbionych kamiennych obeliskach w Palenque czy Yaxchilán.

Szczytowy okres rozwoju Majów przypada na lata 600–900 naszej ery. Do największych osiągnięć tej cywilizacji zaliczana jest matematyka, astronomia, rolnictwo. Bez pomocy lunet czy innych przyrządów optycznych potrafili przewidzieć fazy Księżyca oraz dokonywać obserwacji ciał niebieskich i wysnuwać z nich imponujące wnioski. Na podstawie precyzyjnych obliczeń stworzyli tzw. długą rachubę czasu, rodzaj kalendarza. Choć przyjmuje się, że znajdujący się w Chichén Itzá okrągły budynek El Caracol (ślimak), nazywany również El Observatorio (obser­watorium), miał być pomocny w badaniu ciał niebieskich, to nie jest pewne, jakie było jego prawdziwe przeznaczenie i wielu naukowców kwestionuje hi­potezę, jakoby miał on służyć właśnie obserwacji nieba.

Jedna z najpotężniejszych cywilizacji rozwinęła również, na niespotykaną w Mezoameryce skalę, skomplikowany system pisma hieroglificznego, składającego się z około 800 znaków. Hieroglif mógł opisywać słowa i pojęcia na zasadzie ideogramów bądź stanowić znaki fonetyczne, będące zapisem sylab danego wyrazu. Każdej sylabie odpowiadał znak, bowiem ich pismo było logosylabiczne. Majowie stosowali dwudziestkowy system liczenia, przy czym przyjęli po­zycyjny porządek zapisu cyfr, na który składały się kreski i kropki, używali też pojęcia zera. Rysunek spłaszczonej skorupy ślimaka, spirali czy, jak wolą niektórzy, półotwartego oka oznaczał właśnie zero. Kropki były u Majów oznaczeniem jedynek, zaś kreski piątek. By zatem zapisać liczbę 13, rysowano dwie równoległe kreski, zaś nad nimi pojawiały się trzy kropki.

Na podstawie precyzyjnych obliczeń udało im się przewidzieć kolejne zaćmienia słońca i poznać okres synodyczny planety Wenus. Informacje te zapisali w tabelach astronomicznych Kodeksu Drezdeńskiego datowanego na XIII wiek.

Do dziś imponujące wrażenie robią budowle pozostawione przez Majów w takich miastach, jak Palenque, Chichén Itzá – zwana żartobliwie przez Amerykanów „Chicken Pizza” – usytuowany nad brzegiem lazurowego Morza Karaibskiego Tulum, Uxmal czy wznoszący się wysoko ponad korony najwyższych drzew efektowny Tikal. Warto przy okazji dodać, iż miasto Chichén Itzá poza tym, że jest na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, w 2007 roku zostało wybrane na jedno z siedmiu nowych cudów świata ze względu na „pracowitość i wiedzę”. Ta decyzja nie dziwi, zważywszy fakt, że do obróbki kamienia Majowie używali narzędzi m.in. z krzemienia i obsydianu, bo nie znali tych z metalu. Majańscy mistrzowie kamieniarstwa obkuwali materiał z godną podziwu precyzją, dzięki czemu po dziś dzień kamienie, składające się na piramidy, świątynie, obserwatoria i pałace, przylegają do siebie w doskonały sposób.

Upadek ośrodków klasycznej cywilizacji Majów jest datowany na około 900 rok, choć 13 marca 1697 roku Hiszpanie zdobyli ostatnie niepodległe państwo-miasto na wyspie Ta­yasal na jeziorze Petén Itzá, znane dziś jako Flores w Gwatemali, jednak jej spuścizna kulturowa trwa po dziś dzień. Pomimo zniszczenia największych ośrodków i ich opuszczenia Majowie jako grupa etniczna i cywilizacja przetrwali zarówno na południu Meksyku, jak i w Gwatemali. Hiszpanom udało się ich podbić, ale nie pokonać i zniszczyć. Na Jukatanie, w stanach Tabasco czy Chiapas można do dziś spotkać potomków Majów, Indian kultywujących tradycje przodków, mówiących w językach majańskich oraz żyjących w rytmie wyznaczanym przez naturę i pradawne wierzenia.

Teotihuacan

„Miejsce, w którym ludzie stają się bogami”, czyli Teotihuacan, zaczęło nabierać znaczenia 200 lat przed naszą erą. Położone w malowniczej dolinie na północ od dzisiejszej stolicy kraju, czas rozkwitu osiągnęło w V–VI wieku. Pomimo faktu, że nazwa miasta pochodzi z języka náhuatl, którym posługiwali się Aztekowie, mieszkańcami Teotihuacan był inny lud. Zwracam na to uwagę, bo wielokrotnie zdarzyło mi się słyszeć, że było to miasto Azteków czy Majów, podczas gdy byli to po prostu mieszkańcy czy cywilizacja Teotihuacan. Wpływy tego imperium były niezwykle rozległe i sięgały na południe kraju aż po obszary za­mieszkiwane przez Majów. W szczytowym okresie rozwoju liczba mieszkańców była szacowana na ponad 100 tysięcy osób. To, co dziś możemy oglądać na tym stanowisku archeologicznym, to dziesiąta część dawnego miasta. Z tego powodu Teotihuacan bywa porównywany ze starożytnym Rzymem. Jerzy Rajman w Encyklopedii Średniowiecza podaje, że w VI wieku Konstantynopol liczył około 300–500 tysięcy mieszkańców, zaś Rzym, Mediolan i Jerozolima około 100 tysięcy. W Krakowie w XVI wieku mieszkało około 10 tysięcy osób. Gdańsk, który w kolejnym stuleciu był największym z miast w obecnych granicach Polski, liczył około 30 tysięcy mieszkańców. Biorąc pod uwagę skalę ówczesnych miast, Teotihuacan był dużym ośrodkiem miejskim.

Święte miasto Teotihuacan po upadku stało się celem licznych pielgrzymek ludów Mezoameryki. Mitologia aztecka, która powstała kilka wieków później, mówiła o tym, że tutaj dokonało się oddzielenie światła od ciemności i powstały Słońce oraz Księżyc. Z tego też powodu głównymi obiektami na tym stanowisku archeologicznym są dziś Piramida Słońca i Piramida Księżyca oraz Świątynia jednego z największych bogów Mezoameryki Quetzalcóatla (Pierzastego Węża). Zdaniem uczonych to w Teotihuacan powstał system religijny i polityczny, który następnie przejęły inne kultury dawnego Meksyku.

Do ruiny miasta doprowadził pożar oraz atak ludów koczowniczych z północy, do którego doszło około 650 roku. W jego wyniku mieszkańcy zaczęli opuszczać Teotihuacan, który nigdy już nie powrócił do dawnej świetności. Na upadek imperium miały wpływ również inne czynniki, jak m.in. zmiana klimatu, brak drewna opałowego (drzewa wycinano do wypalania wapna, stosowanego do budowy miasta oraz przede wszystkim do gotowania), załamanie produkcji rolnej, bunt niezadowolonych mieszkańców, blokada szlaków handlowych. Wśród spadkobierców tej kultury wymieniani są Toltekowie oraz Aztekowie. Upadek potężnego Teotihuacan wstrząsnął ówczesnym Meksykiem.

Warto pamiętać, że meksykańskie piramidy nie są najwyższymi budowlami tego typu na świecie. Egipskie piramidy z Gizy, m.in. Cheopsa, która pierwotnie wynosiła ponad 145 metrów, czy mierząca 136 metrów piramida Chefrena są od nich znacznie wyższe. Dla porównania, Piramida Słońca w Teotihuacan ma około 65 metrów wysokości. Zbliżoną wysokość, wahającą się pomiędzy 50 a 60 metrami, mają podobne budowle w Meksyku. Najwyższa z piramid na stanowisku archeologicznym Tikal w Gwatemali ma około 70 metrów. Naukowcy dzielą piramidy w zależności od ich wysokości i objętości. W obu przypadkach meksykańskie piramidy nie dominują nad pozostałymi, choć są w ścisłej światowej czołówce. Co ciekawe, meksykańskie piramidy są efektem nawarstwiania się prac budowlanych. Zwykle pod widoczną konstrukcją skrywają się jej wcześniejsze wersje, na kształt kompozycji szkatułkowej.

Inne były też funkcje tych budowli. Podczas gdy w Egipcie stanowiły one grobowce królewskie, w Meksyku na ich szczytach budowano świątynie i były przede wszystkim miejscem kultu religijnego. Oczywiście są wyjątki od tej reguły. Mauzoleum była m.in. schodkowa piramida, znana pod nazwą Świątyni Inskrypcji w Palenque w stanie Chiapas na południu kraju. To w niej został pochowany majański król Pakal.

Toltekowie

Po latach świetności Teotihuacanu, tereny środkowego Meksyku weszły w okres chaosu, który został przerwany przez Tolteków. Ich stolicą była oddalona o 80 km na północ od dzisiejszej stolicy kraju Tollan, znana obecnie jako Tula. Czasy świetności tej kultury przypadły na lata 900–1150. Tula była stolicą Quetzalcoatla (Pierzastego Węża) pokojowo nastawionego boga, który według zachowanych źródeł był przeciwnikiem wojen, składania ofiar z ludzi i przez wiele kultur mezoamerykańskich uważany był za jedno z głównych bóstw.

W okresie największego rozkwitu Tula liczyła około 18–55 tysięcy ludności. Jej mieszkańcy mieli sławę dobrych kupców i znakomitych rzemieślników. Toltekowie ściągali daniny z podbitych przez siebie ludów oraz rozwinęli sztukę wojenną. O wojowniczości społeczności Tuli świadczą ponadczterometrowe figury atlantów, rzeźbione ściany czaszek tzompantli, wężowe mury coatepantli oraz fryzy z brutalnymi przedstawieniami starć i składanych ofiar. Na szczycie piramidy Tlahuizcalpantecuhtli (Gwiazdy Porannej) znajdują się rzeźby wojowników, atlantów, którzy dawniej podtrzymywali dach budowli. Są oni uzbrojeni w miotacze oszczepów, a na piersi mają znak motyla, który był charakterystyczny dla tolteckich żołnierzy.

Istnieją uderzające podobieństwa w elementach architektonicznych oraz sztuce pomiędzy współczesnymi sobie mocarstwami Tolteków i Majów, czyli ośrodkami w Tuli i Chichén Itzá, co potwierdza teorie dotyczące oddziaływania tych kultur na siebie. Należą do nich: rzeźba chacmoola, stanowiąca typ ołtarza, boisko do gry w piłkę pelota oraz wypełniony kolumnami Spa­lony Pałac (Palacio Quemado). Uczeni przyjmują, że w owym okresie w Mezoameryce szerzyła się militaryzacja i istniał powszechny kult Quetzalcoatla, na Jukatanie znanego jako Kukulcan, zaś w Gwatemali jako Gucumatz. Jeden z mitów głosi, że toltecki kapłan-król Quetzalcoatl po wygnaniu z Tuli udał się na Jukatan, gdzie miał mieć decydujący wpływ na odrodzenie kulturalne ośrodka Majów w Chichén Itzá. Inna opowieść mówi o tym, że Quetzalcoatl upił się i popełnił grzech, w wyniku czego musiał opuścić Tulę. Oddalił się w kierunku wschodnim, dotarł nad brzeg Atlantyku, wsiadł na łódź i odpłynął na wschód, gdzie miał dokonać samospalenia. Dokumentaliści, bazując na źródłach historycznych i badaniach archeologicznych, twierdzą, że pomiędzy Majami a Toltekami zachodziła aktywna interakcja i wpływ tych kultur na siebie był wzajemny.

Toltekowie opuścili Tulę najprawdopodobniej w wyniku konfliktów wewnętrznych, najazdów bądź po­żarów.

Aztekowie

Aztekowie, zwani również Mexikami, stworzyli ostatnie wielkie imperium przed najazdem Hiszpanów na Meksyk. Zgodnie ze znakiem od boga nazywanego Huitzilopochtli stolicę mieli założyć tam, gdzie ujrzą orła siedzącego na opuncji i pożerającego węża. Taki właśnie obraz ukazał się ich oczom w Dolinie Meksyku na jednej z wysp jeziora Texcoco, gdzie założyli Tenochtitlan, czyli Miejsce Pomiędzy Figą Kaktusową lub Miejsce Pośród Opuncji. Sugestywne przedstawienie orła na opuncji z wężem w dziobie do dziś znajduje się na fladze Meksyku.

Do założenia miasta, które później dało nazwę krajowi, miało dojść w 1325 roku, co zostało przedstawione obrazkowo w Kodeksie Mendozy. Aztekowie ogłosili siebie narodem wybranym przez Słońce do zachowania przy życiu wszechświata, zaś Tenochtitlan miało być „fundamentem nieba”. Członkowie wędrownego plemienia, którzy przybyli z północy i pracowali jako najemnicy i służba, rozpoczęli z chwilą założenia miasta nowy rozdział w historii dawnego Meksyku. Nie bez powodu Aztekowie byli uznawani za najbardziej krwawy lud w Ameryce. Przekonani o swojej predestynacji do sprawowania władzy podbijali okoliczne ludy, co sprawiło, że granice ich imperium sięgały daleko na południe dzisiejszego Meksyku. Na skutek nieustannie prowadzonych wojen brali wielu jeńców, których składali w ofierze bogom. Byli przekonani o tym, że bijące ludzkie serce złożone w darze bóstwom uratuje świat przed zagładą. Karmieni w ten sposób bogowie mieli w drodze wy­miany zsyłać deszcz i zapewniać udane plony.

Szczególnie krwawym przykładem ich polityki miało być to, że w 1487 roku w czasie inauguracji przebudowanej Wielkiej Świątyni (Templo Mayor) zabito 20000 jeńców, a z piramidy, wedle podań świadków, spływała rzeka ludzkiej krwi. Między historykami nie ma zgody co do liczby zabitych wówczas ofiar. W Rocznikach z Cuauhtitlan, anonimowym manuskrypcie z 1570 roku, czytamy, że zabito 80 tysięcy 400 osób. Brat Juan de Torquemada zaś pisze o 60 tysiącach. Podawanie tak dużej liczby ofiar dla samych potomków Azteków było częścią mitologizacji własnej przeszłości. Liczby podane w tekstach źródłowych zdaniem specjalistów są przesadzone. Ofiary składano przez cztery dni, co, zakładając, że zabijano je przez 24 godziny na dobę w 20 miejscach jednocześnie, oznaczałoby, iż w ciągu godziny (w każdym z tych miejsc) umierało ponad 40 osób. Według etnolog Yolotl González Torres to znacznie zawyżone kalkulacje. Według niej bardziej prawdopodobna wersja została zawarta w Kodeksie Telleriano-Remensis, mówiącym o 20 tysiącach, choć zdaniem antropolog liczba ta nadal wydaje się wyolbrzymiona w stosunku do rzeczywistości. Archeolog Leonardo López Luján, prowadzący wykopaliska na terenie Templo Mayor w stolicy Meksyku, opowiadał w jednym z wywiadów, że zgromadzone przez lata pracy znaleziska wskazują na dużą rozbieżność z materiałami źródłowymi. Jako przykład podał inaugurację Templo Mayor w 1487 roku, w czasie której miało zginąć ponad 80 tysięcy ofiar, o czym mowa w dwóch źródłach. Archeolog podkreślał, że w ciągu 37 lat pracy udało mu się odnaleźć około 200 szkieletów i choć na pewno znajdzie ich więcej, to liczba ta znacznie odbiega od tej przedstawionej przez Europej­czyków.

Nie ma wątpliwości, że Hiszpanie w składanych koronie hiszpańskiej sprawozdaniach podawali znacznie wyższe liczby ofiar ludzkich. W ten sposób chcieli podkreślić rangę misji ewangelizacyjnej, jaką miała być konkwista. Antropologowie i etnolodzy są zgodni, że tak wysokie liczby ofiar nie były prawdopodobne, choć dziś trudno je zweryfikować. Miały one natomiast, wraz z przywiezionym z nowego kontynentu złotem, przekonać królów Hiszpanii o konieczności wytępienia barbarzyńskich zwyczajów u ludów Ameryki i jak wiemy z historii, podziałało to na wyobraźnię europejskich władców.

Co ciekawe, w zależności od tego, do jakiego bóstwa zwracano się z prośbami, rodzaj ofiary był inny. Bardzo często składano dary z żywności, kwiatów i roślin. Dotyczyło to cywilizacji Majów i mieszkańców Doliny Meksyku. I tak Aztekowie bogowi deszczu Tlalocowi składali w ofierze dzieci, bogowi słońca Huitzilopochtliemu jeńców wojennych, zaś bogini kukurydzy – młode kobiety. Majowie również składali ofiary ludzkie, jednak czynili to rzadziej niż Aztekowie. O ile ci ostatni poświęcali je Słońcu, to Majowie częściej składali je bogowi deszczu, który miał zagwarantować udane plony.

Poza byciem dobrymi strategami i wojownikami, Aztekowie rozwinęli rolnictwo, budując chinampas, rodzaj pływających ogrodów, które dawały plony nawet cztery razy do roku. Na przygotowanych z mułu i sitowia platformach uprawiano owoce, warzywa oraz kwiaty. Podstawę chinampas stanowiła pleciona forma z gałęzi i konarów. Przykrywano ją warstwą piasku bądź żwiru, a następnie kładziono muł z dna jeziora. Zrobioną platformę obsadzano dookoła drzewami, by przymocować ją w ten sposób do dnia jeziora. Do dziś na południu Doliny Meksyku możemy podziwiać tego typu sztuczne wyspy. Ich rozmiary znacznie różnią się od siebie i mogą mieć pięć na trzy metry albo liczyć dziewięćset metrów długości przy sześciu metrach szerokości. Chinampas stały się dla Azteków jednym z podstawowych źródeł pożywienia. Był to również sposób na przetrwanie stolicy imperium, która znajdowała się na wyspie położonej na środku jeziora.

W czasie pobytu w meksykańskiej stolicy warto udać się na spacer do lasu Chapultepec. Właśnie tam, od drugiej połowy XV wieku meksykańscy władcy mieli symboliczną nekropolię. Nie zostały po niej żadne widoczne ślady, ale warto o tym pamiętać w czasie wycieczki. Wzgórze Chapultepec, oznaczające Górę Świerszcza, było dla mieszkańców Teotihuacanu ważnym miejscem kultu boga wojny i słońca w zenicie Huitzilopochtli, jednego z najważniejszych bóstw Azteków.

Imperium Azteków przechodziło przez różne etapy rozwoju: od założenia dynastii, zawarcia trójprzymierza Tenochtitlan – Texcoco – Tlacopán, budowania potęgi, wchodzenia w przymierza z innymi miastami-państwami, po dominację. Podbite przez nich ludy musiały płacić daniny, jednak zachowały lokalną administrację. Stworzone przez Azteków państwo nie było zatem scentralizowane na wzór europejski. Opierało się na ścisłej hierarchii z władcą absolutnym na czele. Tlatoani, jak nazywano przywódcę Azteków, nie był odpowiednikiem europejskiego króla, a pełnił funkcję wodza armii i najwyższego kapłana w czasie wojny. Rządami w okresie pokoju zajmowała się zaś arystokracja. W związku ze wzrostem siły imperium oraz przedłużającymi się konfliktami zbrojnymi, rola tlatoani wzrosła, by ostatecznie stać się władcą absolutnym. Jak się szacuje, w Tenochtitlan przed najazdem Hiszpanów mieszkało około 200–300 tysięcy osób i było to wówczas jedno z największych skupisk miejskich na świecie. Ryszard Tomicki podaje, że w przededniu konkwisty w granicach imperium Azteków żyło około 11 milionów ludzi, zaś w samej Dolinie Meksyku około 2 milionów.

Warto przy okazji dodać, że gdyby chcieć czerpać wiedzę o dawnych mieszkańcach Meksyku, Aztekach i Majach z filmu Apocalypto z 2006 roku w reżyserii Mela Gibsona, można by dojść do wielu mylnych wniosków. Pomimo że obraz był oparty na świętej księdze Majów Popol Vuh oraz przekazach pierwszych misjonarzy, popełniono w nim wiele błędów merytorycznych. Wymieszano charakterystyczne dla Majów tradycje z azteckimi, choć teoretycznie ekranizacja opowiada o pierwszej z wymienionych cywilizacji. Nie ma zgodności co do użytego języka ani pokazanych w tle piramid. Słowem – choć akcja filmu wciąga, to nie warto przywiązywać większej wagi do szczegółów, bo bardzo odbiegają one od wiedzy historycznej i są częścią fikcji w równym stopniu, jak opowiedziana przez Gibsona historia.

Konkwista

Pierwsze wyprawy Hiszpanów do wybrzeży dzisiejszego Meksyku odbyły się na początku XVI wieku. Przewodzący konkwiście Hernán Cortés wykazał się sprytem, ale miał również dużo szczęścia. Na upadek państwa Azteków złożyło się wiele czynników, które pomogły Hiszpanom przejąć władzę w Mezoameryce. Bunt podległych Aztekom ludów, konflikty wewnętrzne imperium, przewaga uzbrojenia Hiszpanów oraz azteckie proroctwo związane z zapowiedzią powrotu boga Quetzalcoatla sprawiły, że Hiszpan został początkowo wzięty za długo oczekiwane azteckie bóstwo. W konkwiście miały też pomóc nieznane na kontynencie amerykańskim konie, choć część historyków podważa znaczenie samych zwierząt w podboju Meksyku.

Niemałą rolę dla Hernana Cortesa odegrała pomoc Indianki Malintzin, Malinche czy doñii Mariny (więcej na jej temat w rozdziale „Meksykańska tożsamość”) oraz hiszpańskiego zakonnika Jerónimo de Aguilara, który spędził kilka lat wśród Majów. Aguilar tłu­maczył Cortesowi z hiszpańskiego na majański, zaś Malinche z majańskiego na język Azteków náhuatl. Z czasem Malintzin nauczyła się hiszpańskiego, stała się kochanką Cortesa i pełniła u jego boku funkcję tłumaczki. Autor Prawdziwej historii podboju Nowej Hiszpanii Bernal Díaz del Castillo w swym pamiętniku, będącym najlepszym źródłem na temat podboju Meksyku, nazywał ją „naszym językiem”. Należała do plemienia podbi­tego przez mieszkańców Doliny Meksyku i uosabiała chęć odwetu na Aztekach, którą pałały zdobyte ludy.

Podbicie Tenochtitlan trwało kilka lat i składało się z misternie tkanych intryg i potyczek politycznych. Obejmowały je m.in. gościna u Moctezumy, sprawdzanie reakcji Hiszpanów na prezenty, uczynienie z władcy Azteków więźnia domowego, bunt arystokracji w mieście, podróż konkwistadorów na wybrzeże i dopiero w ostatniej fazie wykańczająca walka o Tenochtitlan. W obliczu dezercji części żołnierzy i w obawie przed rebelią Cortés w 1519 roku postanowił, jak głosi legenda, spalić, a jak wolą historycy, zatopić statki, by nie było żadnej drogi odwrotu poza marszem na stolicę. Do dziś mówi się w Meksyku: que­mar las naves, czyli „spalić statki”, co oznacza podjąć nieodwołalną decyzję. Kluczową rolę w zdobyciu położonego na jeziorze Texcoco miasta odegrało zajęcie wszystkich grobli, łączących wyspę ze stałym lądem, przez które zaopatrywano stolicę Azteków. Zmasowany atak ze wszystkich stron, zdobywanie metropolii ulica po ulicy i w ostatniej fazie krwawa rzeź kilkudziesięciu tysięcy Indian przesądziły o zdecydowanym zwycięstwie Hiszpanów. Straty wynosiły ponad 20 tysięcy ofiar po stronie hiszpańskiej oraz dziesięciokrotnie więcej po stronie imperium Azteków. Oddział liczący około 500 hiszpańskich żołnierzy wraz z tysiącami sprzymierzeńców z licznych plemion skłóconych z władcami Tenochtitlan, pokonali Tenochtitlan i podstępem zabili jego ostatnich przywódców. Do ostatecznego upadku stolicy Azteków doszło 13 sierpnia 1521 roku.

Przywódca konkwisty, Hernán Cortés, nie zaznał spokoju po śmierci. Był wielokrotnie ekshumowany, a jego zwłoki po wielokroć przenoszono. Związane to było m.in. ze zmianami w jego testamencie, dotyczącymi miejsca, w którym pragnie on być pochowany. Ostatecznie po dziewięciu pogrzebach i ekshumacjach jego szczątki złożono w kościele Jezusa Nazareńskiego w centrum miasta Meksyk, wyznaczonym pierwotnie na miejsce spoczynku. Jest to zapomniany punkt i od­nalezienie w nim tablicy z brązu z wygrawerowanym nazwiskiem konkwistadora nie jest łatwym zadaniem. Znakomicie pokazuje to dzisiejszy stosunek Meksy­kanów do jego postaci. Na próżno szukać w tym kraju majestatycznych pomników Cortesa – znajdują się one z dala od szlaków turystycznych i w czasie ich powstania wywołały falę kontrowersji.

Co ciekawe, dawniej szkolne podręczniki historii rozpoczynały się właśnie od konkwisty i pojawienia się Hernana Cortesa w Ameryce. Dzieje wcześniejsze nie były brane pod uwagę. Zmieniło się to w miarę upływu czasu wraz z nabywaniem coraz większej świadomości narodowej. Dziś jest nie do pomyślenia, by Meksykanie nie posiadali choćby podstawowej wiedzy na temat Majów, Azteków czy Tolteków.

Wróćmy jednak do pierwszych chwil europejskich podróżników na meksykańskiej ziemi. Zapierający dech w piersi jest opis stolicy, do której przybyli Hiszpanie. Ich oczom ukazał się widok, zaskakujący nawet tych, którzy odwiedzili Konstantynopol czy Rzym. „Oto jedna z najbardziej wzruszających chwil Prawdziwej historii Bernala Diaza del Castillo: przemarsz żołnierzy hiszpańskich na czele z kawalerzystami długą groblą, prowadzącą przez jezioro do wielkiego miasta México-Tenochtitlan. W pamięci Bernala Diaza obraz jest czysty i olśniewający jak sen – wszystkim wydaje się, że śnią, jakby zobaczyli czarodziejski krajobraz z księgi Amadis z Galii: »niektórzy żołnierze nasi pytali, czy to, co widzimy, nie jest snem. Nie dziwota, że tak się o tym rozpisuję, wiele rzeczy nawet pomniejszając, gdyż nie wiem, jak je wyrazić: widzieliśmy bowiem rzeczy, jakich nigdy nie widziano ani o jakich nigdy nie słyszano«.

Wokół nich na błękitnym jeziorze rozciągają się, jak okiem sięgnąć, białe miasta, pałace z kamienia, pływające ogrody, ocienione drzewami dziedzińce, nad którymi wznoszą się wysokie sylwetki piramid. Hiszpańscy konkwistadorzy idą powoli po długiej grobli przecinającej jezioro, z miasta Ixtapalapa do Tenochtitlanu, zmierzch zaciera kształty wulkanów i wydobywa, jak z mgły, widniejące w oddali magiczne cienie wy­sokich świątyń Tlatelolco oraz pałaców Moctezumy (Montezuma II, Motecuhzoma Xocoyotzin). Idą w milczeniu, patrząc na cuda, witani przez wielkich książąt Anahuacu, tłum wojowników i meksykański lud. Odczuwają z pewnością dreszcz wielkości, wzruszenie przeżywania legendarnej historycznej chwili. Oni, posłańcy zniszczenia, zwiastunowie śmierci, których los zależy w całości od tego spotkania z potęgą México-Tenochtitlanu”. Skoro stolica dawnych mieszkańców Meksyku była tak piękna, a wynika to z wielu relacji, to wielka szkoda, że Hiszpanie doszczętnie ją zniszczyli, nie pozostawiając nawet wspomnienia jej dawnego blasku.

Co do samych powodów podboju Meksyku, nie­zrozumiały z punktu widzenia Indian był europejski głód złota. Głównym środkiem wymiany dóbr w prekolumbijskim Meksyku było ziarno kakaowca, które nie jest stabilną formą płatniczą, bo swoje właściwości zachowuje tylko przez określony czas. Konkwistadorzy tłumaczyli, że potrzeba gromadzenia złota jest związana z rzadką chorobą, na którą cierpi ich król. Jak twierdzili, jedynym lekarstwem na nią jest żółty metal. Moctezuma zapytany przez Cortesa, dlaczego nie robi użytku z cennego kruszcu, miał odpowiedzieć „Nie składa się w ofierze ptaka, który nas raduje swoim śpiewem”.

Według monarchii hiszpańskiej, finansującej wyprawę konkwistadora, celem konkwisty było szerzenie wiary katolickiej. Łączyło się to z ambicją odkrywców do bycia zapisanymi na kartach historii, chęcią posiadania władzy i wzbogacenia się. Była to również łatwa droga do awansu społecznego, zdobycia nobilitacji i tytułów. Najskuteczniejszą bronią w podboju Ameryki okazały się przywiezione z Europy choroby. Odra i ospa zdziesiątkowały miejscową ludność w znacznie większym stopniu niż prowadzone w owym czasie działania militarne. Przyczyniły się do tego nadmierna eksploatacja podbitej ludności, niewolnic­two, okrucieństwo i zmiana sposobu odżywiania. Trudno dziś o wiarygodne i miarodajne źródła w kwestii liczby ludności przed i po konkwiście, choć większość historyków przyznaje, że z całą pewnością można przyjąć, iż w Dolinie Meksyku oraz w stanie Michoacán w XVI i w pierwszej połowie XVII wieku zmarło trzy czwarte Indian.

Po przejęciu władzy Hiszpanie przystąpili do niszczenia azteckiej stolicy. W bardzo krótkim czasie ze wspaniałych piramid i świątyń pozostały jedynie zwały gruzu, na których zbudowano obecne miasto Meksyk. Serce metropolii z placem Zócalo, przypominającym nasz rynek, zostało usytuowane w miejscu, gdzie mieściła się najważniejsza budowla sakralna Azteków, jaką była świątynia Templo Mayor. Katedra metropolitalna została wybudowana niczym uzurpator tuż obok zburzonej piramidy, za czasów świetności Azteków mierzącej około 60 metrów. W gruzach legły nie tylko świątynie i majestatyczne budowle, ale również cała cywilizacja Mezoameryki, bowiem Hiszpanie od początku niszczyli świadectwa tej kultury i sztuki. Również miejscowa ludność w wyniku najazdu Hiszpanów została zredukowana do roli wasali i niewolników.

Hiszpanie, ze względu na wyniosłe podejście do Indian, brak chęci zapuszczenia korzeni i tęsknotę za swoim krajem, byli pogardliwie nazywani gachupines. Jest to określenie stosowane w odniesieniu do mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego do dziś. Gachupines pragnęli zdobyć fortunę, sławę i wrócić do Hiszpanii. Rdzenni mieszkańcy Meksyku byli dla nich zgrają niewdzięczników, buntujących się przeciwko koronie hiszpańskiej.

O skutkach hiszpańskiego podboju pisze m.in. nob­lista w dziedzinie literatury, francuski pisarz Jean-Marie Gustave Le Clézio w Meksykańskim śnie. Powołuje się na świadectwo hiszpańskiego franciszkanina Sahagúna, obwiniającego Hiszpanów za moralny upadek Indian, który nastąpił po podboju Meksyku. Zdaniem francuskiego intelektualisty konsekwencje katastrofy, jaką była konkwista, widoczne są do dziś. „Jeśli uznać, że szok podboju przyniósł cztery wieki biedy i społecznego chaosu na kwitnącej niegdyś ziemi aztec­kiego imperium oraz ów «kompleks klęski» (według Normana Martina) stworzony przez kolonialną potęgę Zachodu, który nazywamy dziś «zacofaniem», łatwiej jest dostrzec historyczną i filozoficzną wagę tego indiańskiego kompendium. Pamięć zawarta w tej książce powstałej na styku epok, w okresie gdy załamał się stary świat, anonsując nowoczesną erę Meksyku, nie jest jedynie naukowym świadectwem, ale również głosem ludu, który pragnie przeżyć”. Klęska Tenochtitlanu i czasy hiszpańskiej kolonizacji to czas fuzji dwóch światów, w wyniku której rozpoczął się proces powstawania nowego narodu i kraju, będącego skrzyżowaniem ras, obyczajów i odległych sobie kultur.

Okres kolonialny

Czasy sprawowania władzy po zwycięstwie nad Aztekami rozpoczęły się od nadania krajowi nazwy Nowa Hiszpania oraz stworzenia administracji z wicekrólem na czele. W czasach kolonialnych zwierzchnictwo nad mieszkańcami Mezoameryki przejęli encomenderos, którzy w imieniu korony hiszpańskiej mieli bronić oraz nawracać mieszkańców, ci zaś płacili nowym zwierzchnikom daninę. Ewangelizacja, z której uczyniono najważniejszą przyczynę konkwisty, sprawiła, że już od 1524 roku do Nowej Hiszpanii przyjeżdżali misjonarze: franciszkanie, a później dominikanie, augustianie, zaś pod koniec XVI wieku jezuici. Na prośbę Hernana Cortesa do Meksyku przybyły misje zakonów żebraczych, które miały przekształcić Indian w idealną wspólnotę chrześcijańską, żyjącą w stanie prostoty i czystości. By skuteczniej dotrzeć do miejscowej ludności, duchowni uczyli się lokalnych języków oraz poznawali prekolumbijskie zwyczaje i wierzenia.

Misjonarzami, którzy szczególnie zapisali się na kartach historii, byli m.in. Bernardino de Sahagún, Vasco de Quiroga czy Bartolomé de las Casas. Duchowni o wszechstronnym wykształceniu nie skupiali się wyłącznie na misji ewangelizacyjnej, ale również zaznajomili się z religią, kulturą, językami podbitych ludów i opisali świat, który wraz z przybyciem Hiszpanów zaczął odchodzić w zapomnienie. Bartolomé de las Casas, zwany apostołem Indian, był biskupem w stanie Chiapas na południu kraju. Był głęboko poruszony wyzyskiem Indian i walczył o przyznanie im większych praw. Dziś jedno z najbardziej malowniczych miast Meksyku – San Cristóbal de las Casas nosi nazwę na cześć tego właśnie misjonarza.

W Nowej Hiszpanii to bracia zakonni i misjonarze utrzymywali pokój oraz sprawowali władzę. W małych miastach księża byli sędziami, nauczycielami oraz pośrednikami pomiędzy Hiszpanią a lokalną ludnością. W większych ośrodkach zaś duchowni pomagali m.in. w szpitalach i instytucjach edukacyjnych. Zajmowali się rozplanowaniem urbanistycznym oraz organizacją życia kulturalnego i artystycznego.

Wraz z duchowym podbojem trwała ekspansja terytorialna. Hiszpanie, w nadziei na znalezienie rozpalających wyobraźnię złotych miast, zapuszczali się coraz dalej na północ, po stany Kalifornia, Kolorado i Oklahoma w obecnych Stanach Zjednoczonych. Na południe ich ekspedycje sięgały granic dzisiejszego Hondurasu. Po odkryciu kopalni srebra na północ od stolicy kraju w Guanajuato oraz Zacatecas wzrosła gorączka złota i apetyt na nowe lukratywne odkrycia.

Społeczeństwo Nowej Hiszpanii pod pewnymi względami przypominało to prekolumbijskie. Trybuty oraz daniny, które poddane ludy dawniej płaciły Aztekom, obecnie musiały dostarczać hiszpańskim zwierzchnikom, przedstawicielom korony oraz duchownym. Miejscowa ludność często padała ofiarą nadużyć i okrucieństwa ze strony najeźdźców. Wyzysk materialny łączył się z duchowym i cywilizacyjnym. Niszczono stare księgi ludów prekolumbijskich i figury dawnych bogów. Dotychczasowe święta oraz zwyczaje przekształcano zgodnie z nauką Kościoła katolic­kiego. W ciągu 40 lat od zdobycia imperium Azteków mentalnej transformacji uległa znakomita część ludności. Efektem ewangelizacji stał się synkretyzm religijny, zespalający katolickich świętych z czczonymi przez Indian bogami. Modląc się do nowych patronów, w rzeczywistości oddawali cześć dawnym opiekunom. Właśnie ten element czyni meksykańską religię, wiarę na styku dwóch światów jednym z ciekawszych tematów po dziś dzień. Pomimo wysiłków nigdy nie udało się przeprowadzić pełnej ewangelizacji kraju. Co do zakonników i misjonarzy, to oni kontrolowali strukturę finansową oraz bankową kolonii. Duchowni byli właścicielami najbardziej produktywnych hacjend, czyli majątków ziemskich, a w ciągu kilku dziesięcioleci posiedli połowę ziemi uprawnej, domów i budynków w całym kraju.

Wraz z upływem czasu wykształcały się coraz wyraźniejsze warstwy społeczne. Na szczycie drabiny społecznej stali urodzeni w Hiszpanii osadnicy, następnie Kreole, czyli biała ludność, która przyszła na świat w Meksyku, grupa Metysów, czyli potomkowie Indian oraz Hiszpanów, zaś na samym jej dole znaleźli się Indianie. Sami Aztekowie zostali zredukowani do roli niewolników, a ich dobra skonfiskowano. Pomimo faktu, że niewolnictwo wobec Indian zostało najpierw zakazane przez papieża Pawła III w 1537 roku, a następnie przez hiszpańską monarchię w 1542 roku, wyegzekwowanie tego prawa zajęło dziesięciolecia i stosunek pracy przez długi czas nie ulegał zmianie. W owym czasie społeczeństwo Nowej Hiszpanii uległo fuzji zarówno na poziomie biologicznym, jak i kulturowym. Mieszały się i wpływały na siebie idee europejskie, prekolumbijskie oraz afrykańskie. W ciągu trzech wieków od powstania Nowej Hiszpanii do portu w Veracruz przypłynęło około 250 tysięcy Afrykanów. Dziedzictwo afrykańskie w Meksyku do dziś widoczne jest w stanach Guerrero czy Veracruz w takich elementach, jak: cechy wyglądu fizycznego ludzi, gastronomia, okrągły kształt domostw, zwyczaj dźwigania ciężkich przedmiotów na głowie, noszenie dzieci w chustach przewiązanych u pasa oraz charakter muzyki z wybrzeża, zawierającej wyraźną afrykańską nutę.

Przemysł wydobywczy, bogacenie się białej elity oraz coraz większe aspiracje mieszkańców Nowej Hiszpanii miały wpływ na kulturę i sztukę. Pomimo wysyłania dużej ilości kruszców do Europy i ciągłego zwierzchnic­twa Hiszpanii, kolonia cieszyła się dużą niezależnością. W stolicy w 1551 roku założono pierwszy uniwersytet na kontynencie Królewski i Papieski Uniwersytet Meksyku (Real y Pontificia Universidad de México). Jego spadkobiercą jest UNAM, Narodowy Uniwersytet Autonomiczny Meksyku, będący obecnie największym uniwersytetem w Ameryce Łacińskiej.

Połowa XVI wieku to w Nowej Hiszpanii również czas, gdy zaczyna szerzyć się korupcja. Wówczas to monarchia hiszpańska rozpoczęła sprzedaż stanowisk państwowych. Najbardziej lukratywne posady sprzedawano w Hiszpanii. Można je było nabyć na określony czas, do końca życia albo dla danej rodziny. Podobnie jak w przypadku innych własności, można też było sprzedawać, wynajmować, dziedziczyć i zastawiać. Im więcej stanowisk udało się sprzedać, tym więcej zarabiała na tym hiszpańska monarchia. Urzędnicy państwowi i notariusze nie otrzymywali pensji, a żyli z wymuszeń i innych opłat, które narzucali za załatwienie sprawy urzędowej czy przypieczętowanie dokumentów.

* * *

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersjiJean-Marie Gustave Le Clézio, Meksykański sen albo przerwana myśl indiańskiej Ameryki, PIW, Warszawa 2010, s. 129.

Kwestia pojawienia się pierwszych ludzi w Ameryce jest sporna, w źródłach pojawiają się duże rozbieżności. Podaję za książką: Historia Antigua de México, Vol. I. El México antiguo, sus áreas culturales, los origanes y el horizonte Pre­clásico, ed.: Linda Manzanilla i Leonardo López Luján, Editorial Miguel Ángel Porrua, México 2000.

Zobacz: Ivan Šprajc i Pedro Francisco Sánchez Nava, Astonomía en la arquitectura de Chichén Itzá: una reevaluación, „Estudios de Cultura Maya”, t. XLI, 2013, s. 50–51.

Za: Arqueología Mexicana, t. XVIII – nr 107, styczeń–luty 2011, Editorial Raíces / Instituto Nacional de Antropología e Historia, s. 41.

Nazwa Świątyni Pierzastego Węża została ukuta przez archeologów, a nie Azteków, jak w przypadku Piramidy Słońca i Księżyca.

Nopal (w języku náhuatl – nohpalli) to nazwa kaktusów, będących rośliną narodową Meksyku, z rodzaju opuncja (Opuntia) oraz ich zielonych płaskich członów. W języku náhuatl jego nazwa brzmi nohpalli. W Meksyku te zielone płaskie pędy, po obraniu z kolców i obróbce termicznej, zjada się jak zwyczajne warzywo. Jadalne są także owoce opuncji – tuna. Najczęściej używanym gatunkiem jest Opuntia ficus-indica. W Polsce uprawia się opuncje na parapetach wielu domów, nie wiedząc, że inny jej rodzaj to kulinarny rarytas.

Dokument, sporządzony w formie rysunkowej z komentarzami w języku náhuatl przez anonimowego hiszpańskiego zakonnika w XVI wieku. Przedstawiono w nim historię pierwszych władców, życie codzienne, kulturę, sztukę, handel oraz tradycje Azteków. To jedno z najcenniejszych źródeł informacji na temat tej cywilizacji. Obecnie znajduje się w Bibliotece Oksfordzkiej.

Susana Osorio-Mrożek, Meksyk od kuchni. Książka niekucharska, przeł. Maria Raczkiewicz, Wyd. Universitas, Kraków 2004, s. 34.

Yolotl González Torres, El sacrificio humano entre los mexicas, Fondo de Cultura Económica, Instituto Nacional de Antropología e Historia, México 2006, s. 252.

Ryszard Tomicki, Ludzie i bogowie. Indianie meksykańscy wobec Hiszpanów we wczesnej fazie konkwisty, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław 1990, s. 18.

Jean-Marie Gustave Le Clézio, Meksykański sen albo przerwana myśl indiańskiej Ameryki, op. cit., s. 13.

Siły hiszpańskie były stosunkowo skromne. Jak podaje Ryszard Tomicki, autor książki Tenochtitlan 1521, składało się na nią: 16 jeźdźców, 32 kuszników, 13 akrebuzerów, 500 żołnierzy uzbrojonych w szpady i tarcze, 10 dużych armat z brązu oraz cztery falkonety.

Jean-Marie Gustave Le Clézio, Meksykański sen albo przerwana myśl indiańskiej Ameryki, op. cit., s. 22–23.

To zdanie może mieć apokryficzny charakter. Tę historię przywołał Paul Westheim w książce Arte, religión y sociedad, Fondo de Cultura Económica, México 2006, s. 76.

W dzisiejszej historiografii naukowcy są powściągliwi w podawaniu liczb na ten temat. Najczęściej piszą, że nie ma najmniejszych wątpliwości, iż konkwista odbiła się rykoszetem na populacji Indian, która została zdziesiątkowana. Takie informacje znajdziemy m.in. w książce Historia Antigua de México. Vol. III: El horizonte Posclásico, ed. Linda Manzanilla i Leonardo López Luján z 2001 roku. Susana Osorio-Mrożek w Meksyku od kuchni pisze, że zdaniem Florescana i Martíneza najbardziej wiarygodne informacje podają Lesley B. Simpson, Sherbourne F. Cook i Woodrow Borah. Liczba ludności w środkowej części Meksyku miała się zmniejszyć z 25200000 mieszkańców w 1519 roku do 16871408 osób w 1532 roku, a następnie 702929 w 1646 roku. Liczby te są w świecie nauki powszechnie kwestionowane, ale nawet jeśli zmniejszymy dane z 1519 roku i podwoimy te z 1646 roku, jak sugerują niektórzy autorzy, pozostaje faktem, że populacja zmniejszyła się o ponad 80%, co zgadza się z przypuszczeniami pierwszego z podanych wyżej źródeł. Badania przeprowadzone w Ameryce Środkowej i Peru potwierdzają rozmiary katastrofy.

Odniesienie do książki Rzecz z dziejów Nowej Hiszpanii Bernardina de Sahagúna, przeł. Kamila Baraniecka i Marta Leszczyńska, Wydawnictwo Antyk Marek Derewiecki, Kęty 2006.

Jean-Marie Gustave Le Clézio, Meksykański sen albo przerwana myśl indiańskiej Ameryki, op. cit., s. 39.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: