Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pielgrzymki do nieświętych krain - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Pielgrzymki do nieświętych krain - ebook

Pielgrzymki do nieświętych krain. Życie w rytmie latino jest osobistą reflek­sją o życiu, w którym nie ma miejsca na nudę i bardziej niż korporacyjny szablon liczą się muzyka, miłość i uśmiech. Jest to historia ludzi potrafią­cych ze sobą rozmawiać, żartować i każdy dzień traktować jak kolejną okazję do świętowania. O miejscu, gdzie wszystko musi być naj. Dlatego jest to opowieść o najbardziej urokliwych wyspach – panamskim San Blas, o najpiękniejszych kobietach świata – Kolumbijkach i o Republice Dominika­ny – kraju, który sam siebie określa jako maravilloso, to znaczy „cudowny”. Tam, gdzie piękno jest perfekcyjne, a zło jeszcze doskonalsze. Gdzie panują – wszechobecna przemoc, korupcja, pedofilia i kartele narkotykowe najnowszej generacji, a wszystko to wokół bajkowych plaż, cudownej muzyki i seksu.
Ta książka to idealny poradnik na spokojne życie w raju, przewodnik podróż­nika. Dowód na to, że słyn­ne latynoskie manana może być już dziś, jeśli tylko bardzo tego pragniemy.
Autor – Michał Ostojski, rocznik 1974, absolwent Uniwersy­tetu Łódzkiego, od dwudziestu lat związany z Ame­ryką Łacińską. Doktor historii sztuki prekolumbijskiej Universidad de Oriente na Kubie. Wykładowca języka angielskiego, archeologii i historii na uniwersytetach wielu krajów latynoskich.
Prywatnie baczny obserwator ciekawych, choć nie zawsze godnych polecenia aspektów życia. Brak stałego miejsca zamieszkania. Przy wyborze tematu pracy doktorskiej kierował się dostępem do tropikalnych plaż, cenami piwa, muzyką i urodą kobiet.

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-945505-1-6
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Co my tu mamy? Pięćdziesiąt procent zniżki do kin, teatrów, na koncerty i imprezy sportowe. Od poniedziałku do czwartku hotele za pół ceny. Transport publiczny trzydzieści procent taniej. Bilety lotnicze potaniały o jedną czwartą, tak samo energia, woda i rachunki za telefon. Także w restauracjach ceny skurczyły się o dwadzieścia pięć procent. Lekarze dadzą dwadzieścia procent zniżki, w szpitalach i prywatnych klinikach zapłacimy piętnaście procent mniej. Jeżeli coś się popsuje w domu, żaden problem. Hydraulik, elektryk, ślusarz... każdy fachowiec ma obowiązek udzielenia dwudziestoprocentowej zniżki.

Chwilowa promocja? Nie, to część zalet bycia emerytem zagranicznym w Panamie. Aby zostać nim w tym środkowoamerykańskim kraju, wcale nie trzeba oglądać się na wiek emerytalny. Wystarczy jedynie być pełnoletnim. Czyli emerytura po skończonej osiemnastce jest jak najbardziej możliwa. Emerytem w Panamie może być każdy, kto ma udokumentowane tysiąc dolarów miesięcznego dochodu. Za dużo? No dobrze, niech będzie tysiąc na dwie osoby. Przez lata Panama zajmowała pierwsze miejsce na przeróżnych listach rankingów jako najlepszy kraj na emeryturę.

Jeżeli ktoś obawia się, że sam sobie nie poradzi w nowym kraju z formalnościami, ubezpieczeniem, podatkami, nie ma problemu, gdyż o wszystko zadba Mossack Fonseca — najprawdopodobniej jedna z najlepszych firm prawniczych świata.

Tłoku tu nie ma, zaledwie cztery miliony mieszkańców, plus dwa miliony turystów i jakieś trzydzieści tysięcy emerytów, głównie amerykańskich. Dlaczego tak mało turystów odwiedza Panamę? Większość osób bowiem kojarzy ten kraj jedynie z kanałem łączącym Atlantyk z Pacyfikiem. Ten cud inżynierii świętujący w 2014 roku stulecie istnienia skraca drogę statków o ładnych kilka tysięcy kilometrów.

Panama stanowi naturalny pomost pomiędzy Ameryką Północną a Południową. Leżąca między dwoma oceanami ma tysiąc sto sześćdziesiąt kilometrów wybrzeża Morza Karaibskiego, plaże nad Pacyfikiem ciągną się na tysiąc sześćset dziewięćdziesiąt kilometrów. Do tego archipelagi wysp Bocas del Torro, Las Perlas i Guna Yala (San Blas). Ten ostatni to trzysta siedemdziesiąt osiem wysepek przy północnych wybrzeżach Panamy, dla mnie jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Gdy kogoś znudzą plaże, nurkowanie, homary i krewetki, może spróbować przygód w dżungli Darienu. Ze stolicy miasta Panama asfaltową drogą najdalej można przejechać dwieście osiemdziesiąt cztery kilometry do Yaviza, dwutysięcznej dziury nad rzeką Chucunaque. Tam kończy się północna część drogi panamerykańskiej i zaczyna się Darien.

Na mało znanym obszarze lądu pokrytym malaryczną dżunglą mieszka zaledwie pięćdziesiąt tysięcy osób. Dla większości Panamczyków ich kraj na wschodzie kończy się właśnie na kanale. Dalej już prawie nikt nie jeździ, może z wyjątkiem miłośników tropikalnych ptaków i orchidei, których rośnie tu tysiąc dwieście gatunków. Miłośnikom ornitologii powinno wystarczyć dziewięćset siedemdziesiąt sześć gatunków ptaków. Panamczycy mówią, że w sąsiedniej Kostaryce dwudziestu turystów ogląda jednego kwezala, w Panamie jeden turysta ogląda dwadzieścia kwezali (quetzali). Te multikolorowo upierzone ptaki z bajecznie długimi ogonami są uznawane za najpiękniejsze w obu Amerykach. Dla ludności kultur prekolumbijskich były symbolem piękna, miłości, płodności i talizmanem szczęścia. Ich hiszpańska nazwa quetzal wywodzi się od azteckiego terminu „quetzalli”, co oznacza wspaniały, cudowny. Ich bogate upierzenie obróciło się jednak przeciwko nim. Od najdawniejszych czasów ich pióra są bowiem przedmiotem pożądania. O ile Majowie dbali o kwezale, a zabicie nawet jednego karali śmiercią, o tyle dzisiaj kwezale są gatunkiem zagrożonym wyginięciem. Oprócz ptaków w tropikalnej dżungli gęsto pokrywającej liczne wzgórza i pagórki żyją jaguary, których tropy czasami można dostrzec na piaszczystych ścieżkach. Ponad dziesięć tysięcy gatunków roślin dopełnia piękna całości.

Dlaczego więc Darien wydaje się niemal zapomniany przez ludzi? Nie ma przecież drogi lądowej łączącej Panamę z Kolumbią. Jadąc samochodem z Alaski, nasza podróż lądowa kończy się w Yaviza. Powodów jest kilka. Pierwszym były malaria i żółta febra. Później doszły względy techniczne (czytaj finansowe) oraz polityczne. Według ostatniej oficjalnej wersji chodzi o względy ekologiczne i ochronę parków narodowych na granicy z Kolumbią. W Panamie utworzono dwadzieścia jeden parków narodowych, które zajmują dwadzieścia pięć procent powierzchni kraju.

Jest jednak grupa ludzi, którzy regularnie przemierzają Darien. Są to przemytnicy narkotyków, dla których trudne warunki naturalne są idealnym sprzymierzeńcem w przerzucie kokainy i heroiny z Kolumbii do Panamy. Dalej droga wiedzie do Stanów Zjednoczonych. Otwarcie stałego połączenia lądowego otworzyłoby jednocześnie bramy kolumbijskim kartelom narkotykowym. Kto miałby sprawnie kontrolować setki, a nawet tysiące ciężarówek codziennie przekraczających granicę z Kolumbią? Panamscy celnicy? Kilkaset dolarów łapówki wyjaśniłoby natychmiast każdy sporny transport. Codziennie łodziami, konno lub pieszo jest więc przenoszona koka przez granice. Jak pięćset lat temu hiszpańscy konkwistadorzy mułami przewozili złoto i srebro z kolumbijskich kopalń, tak teraz kolumbijscy przemytnicy wiozą białe złoto na północ. Niestety Darien to nie tylko przemytnicy narkotyków, ci na ogół zachowują się dyskretnie. Tropikalne lasy, góry i bagna to ulubione miejsce schronienia członków kolumbijskiej partyzantki i oddziałów paramilitarnych.

Jeszcze kilka lat temu, kiedy zaczynałem podróżować, nawet nie zastanawiałem się, czy dany region jest bezpieczny, czy nie. Po prostu jechałem tam. Był jednak początek 2001 roku i kolumbijska wojna domowa wchodziła w nowy etap. Postanowiłem dostać się do Kolumbii inną drogą, omijając Darien. Samolot oczywiście nie wchodził w rachubę.

Na pierwszy rzut oka stolica Panamy, miasto o tej samej nazwie, sprawia miłe wrażenie. Szczególnie gdy porówna się ją ze stolicami innych państw Ameryki Środkowej. Dobrze zaopatrzone sklepy, nowe samochody, wieżowce i co mnie niezwykle ucieszyło — sporo ciemnoskórych kobiet na ulicach. Najlepszym sposobem poznania nowego miejsca wcale nie jest udanie się do punktu informacji turystycznej po kolorowe foldery. Internet dużo zmienił, ale ja i tak wolę pozostać przy swoim sposobie zbierania informacji. Moim celem było znalezienie miłego baru z lokalnym kolorytem, czyli niskimi cenami i miejscową klientelą. Szukając takiego azylu, rozglądałem się dookoła. Przez moment wydało mi się, że jestem w Zurychu lub Genewie, a na pewno nie w Panamie. Nie miałem na myśli zegarków czy czekolady, ale siedziby banków. Na każdym kroku, w każdym wieżowcu bank. Wydawało mi się, że łatwo znaleźć wytłumaczenie takiej liczby banków w Panama City: kanał i cała struktura finansowa z tym związana. Na początku XXI wieku w Panamie swoje oddziały miało ponad sto dziesięć różnych banków. Dzisiaj ich liczba spadła do siedemdziesięciu siedmiu. Wszystkie pracują przy obsłudze kanału? Niezupełnie. Odpowiedź na to pytanie, co robi reszta, dostałem dopiero w Kolumbii.

Po stronie Pacyfiku nad kanałem leży miasto Balboa nazwane tak na cześć Vasco Nuneza Balboa, założyciela pierwszej stałej kolonii na kontynencie amerykańskim. Od strony Atlantyku znajduje się port Colon upamiętniający Krzysztofa Kolumba. W Colon powinienem dowiedzieć się, jak można dostać się morzem do Kolumbii. Autobusy do tego portu odchodziły co chwila, więc bez czekania wsiadłem do starego dodge’a i od razu się zakochałem. Na końcu autobusu wypatrzyłem śliczny, ciemny kolor skóry niemogący mieć więcej niż dwadzieścia lat.

Do Colon jest siedemdziesiąt kilometrów. Droga wspaniała. Dżungla, wzgórza, dużo zakrętów. Od czasu do czasu wyłaniał się Kanał Panamski. Idea jego przekopania przez wąski Przesmyk Panamski sięga jeszcze XVI wieku. Kolumb dotarł na te tereny w czasie swojej czwartej wyprawy w 1502 roku. W roku 1513 tereny te zostały dokładnie zbadane przez hiszpańskiego konkwistadora Vasco Nuneza Balboa. Zwrócił on uwagę na stosunkowo wąski przesmyk lądu pomiędzy dwoma oceanami. W 1821 roku na fali ruchów rewolucyjno-niepodległościowych w Ameryce Południowej Kolumbia ogłosiła niepodległość od Hiszpanii. Powstała Gran Colombia, której dzisiejsza Panama stanowiła północną część. W drugiej połowie XIX stulecia koncesję na budowę kanału dostali Francuzi. Budowa ruszyła w 1880 roku. Ambitne plany skończyły się śmiercią ponad dwudziestu dwóch tysięcy robotników i pięciuset obywateli Francji. Malaria i żółta febra wstrzymały projekt.

Położenie geograficzne Panamy sprawia, że rejon ten jest pod stałą obserwacją Stanów Zjednoczonych. W latach 1850-1900 Panama — właściwie północna część Kolumbii — doświadczyła trzynastu amerykańskich interwencji wojskowych. Wojna amerykańsko-hiszpańska w 1898 roku zakończyła okres wpływów Hiszpanii w Ameryce Środkowej i na Karaibach. Stany Zjednoczone zostały politycznym monopolistą w tym regionie.

Potrzeba zbudowania wodnego szlaku łączącego Atlantyk z Pacyfikiem stała się zadaniem priorytetowym dla ówczesnego prezydenta USA Theodore’a Roosevelta. Amerykanie złożyli rządowi Kolumbii propozycję wydzierżawienia terenu na Przesmyku Panamskim w zamian za dziesięć milionów dolarów plus dwieście pięćdziesiąt tysięcy uiszczanych rocznie. Oferta ta została odrzucona przez senat Kolumbii, który zażądał dwudziestu pięciu milionów. Amerykanie nie mieli zamiaru przepłacać, wykorzystali więc separatystyczne nastroje panujące w prowincji Panama. Separatyści byli gotowi zaakceptować warunki Stanów Zjednoczonych w zamian za pomoc w rebelii. Trzeciego listopada 1903 roku opozycja przeciwko rządom Bogoty ogłosiła secesję od Kolumbii. Dzień wcześniej do Panamy przybył amerykański okręt wojenny USS „Nashville” z marines na pokładzie. Łącznie dziesięć amerykańskich okrętów wojennych ustanowiło morski parasol ochronny dla secesjonistów. Stany Zjednoczone już następnego dnia po secesji uznały nowy kraj. Marionetkowy rząd Panamy za dziesięć milionów dolarów plus dwieście pięćdziesiąt tysięcy rocznie przekazał USA szeroki na dziesięć mil pas lądu pod budowę przyszłego kanału. Tak powstała The Zone. W 1904 roku ruszyły prace, piętnastego sierpnia 1914 roku SS „Ancon” jako pierwszy statek przepłynął kanał. Koszt budowy wyniósł trzysta pięćdziesiąt milionów dolarów i pochłonął pięć tysięcy sześćset ofiar.

Dzisiaj rocznie czternaście tysięcy statków handlowych skraca sobie drogę pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem. Zamiast płynąć dwa tygodnie dookoła kontynentu, są one przeprowadzane przez kanał w ciągu od ośmiu do dziesięciu godzin. Średni koszt ponoszony przez armatorów wynosi sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Ciekawostką jest to, że opłata musi być uiszczona w gotowce na czterdzieści osiem godzin przed przepłynięciem. Roczne obroty wynoszą ponad dwa miliardy dolarów. W kwietniu 2016 roku oddano do użytku nowy system śluz, który przeszło dwukrotnie zwiększa możliwości operacyjne kanału. Koszt rozbudowy wyniósł pięć miliardów dwieście milionów dolarów.

Amerykanie po otwarciu kanału nie tylko zostali w strefie, ale też praktycznie kontrolowali całą Panamę. Przymykali oczy na machlojki i korupcję kolejnych rządów, zyskiwali nowe przywileje, powiększając swój obszar wpływów. Sytuacja zmieniła się w latach osiemdziesiątych w związku z boomem kokainowym, który ogarnął Amerykę. Kres skandalicznym narkorządom generała Manuela Noriegi położyli dwudziestego grudnia 1989 roku amerykańscy marines. W The Zone mieszkało ponad trzydzieści tysięcy amerykańskich żołnierzy i cywilów. Ich życie było całkowicie podporządkowane Kompanii Kanału. De facto żyli w realnym socjalizmie. Dom, samochód, szkoła, szpital, sklep z subsydiowanymi produktami, bank z niskim kredytem, klub jachtowy, członkostwo w klubie golfowym — to prezenty od Kompanii. Każdy, nawet najmniejszy problem w rodzaju przepalonej żarówki czy pękniętej szyby natychmiast usuwał odpowiedni sztab pracowników. Kompania zapewniała luksusowe warunki nieprzystające do kraju, w którym przyszło im pracować.

Co na to zwykli Panamczycy? Być czy mieć? Pytanie retoryczne. Regularnie odbywały się antyamerykańskie demonstracje, nie obyło się bez palenia amerykańskich flag. Populistyczni politycy wzywali Amerykanów do opuszczenia Panamy, a jednocześnie brali dolary od CIA i innych instytucji rządowych. Na ścianach koszar i domów malowano hasła wysyłające Amerykanów do domu. Dużo mówiono o potrzebie samodzielności, przejęcia kanału. Amerykanów nazywano kolonizatorami, a Kompanię porównywano do Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Drugą stroną medalu była praca i dobre zarobki, którymi mogła się cieszyć rzesza zatrudnionych jako personel pomocniczy. Byli to głównie pracownicy nisko wykwalifikowani, gosposie domowe, kierowcy, ogrodnicy, pracownicy budowlani. W końcu stało się to, czego większość Panamczyków pragnęła. Prezydent USA Jimmy Carter siódmego września 1974 roku podpisał układ z ówczesnym prezydentem Panamy Omarem Torrijosem Herrerą. Stany Zjednoczone zobowiązały się w nim do końca 1999 roku przekazać pełną kontrolę nad Kanałem Panamskim rządowi Panamy. Strefa miała przestać istnieć, a kraj powinien zmierzać ku świetlanej przyszłości.

Koniec wersji demonstracyjnej.Pielgrzymki do nieświętych krain. Życie w rytmie latino jest osobistą refleksją o życiu, w którym nie ma miejsca na nudş i bardziej niż korporacyjny szablon liczą siş muzyka, miłość i uśmiech. Jest to historia ludzi potrafiących ze sobą rozmawiać, żartować i każdy dzień traktować jak kolejną okazję do świętowania. O miejscu, gdzie wszystko musi być naj. Dlatego jest to opowieść o najbardziej urokliwych wyspach — panamskim San Blas, o najpiękniejszych kobietach świata — Kolumbijkach i o Republice Dominikany — kraju, który sam siebie określa jako maravilloso, to znaczy „cudowny”. Tam, gdzie piękno jest perfekcyjne, a zło jeszcze doskonalsze. Gdzie panują — wszechobecna przemoc, korupcja, pedofilia i kartele narkotykowe najnowszej generacji, a wszystko to wokół bajkowych plaż, cudownej muzyki i seksu. Ta książka to idealny poradnik na spokojne życie w raju, przewodnik podróżnika, a także zbiór informacji dla miłośników kokainy. Dowód na to, że słynne latynoskie mariana może być już dziś, jeśli tylko bardzo tego pragniemy.

Michał Ostojski, rocznik 1974, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, od dwudziestu lat związany z Ameryką Łacińską. Doktor historii sztuki prekolumbijskiej Universidad de Oriente na Kubie. Wykładowca języka angielskiego, archeologii i historii na uniwersytetach wielu krajów latynoskich.

Prywatnie baczny obserwator ciekawych, choć nie zawsze godnych polecenia aspektów życia. Brak stałego miejsca zamieszkania. Przy wyborze tematu pracy doktorskiej kierował się dostępem do tropikalnych plaż, cenami piwa, muzyką i urodą kobiet.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: