Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pisma. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pisma. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 417 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I. TEO­RIĄ WY­MO­WY II. TEO­RIĄ PO­EZYI III. RO­SPRA­WĘ O SZTU­CE DO­BRE­GO PI­SA­NIA W IĘ­ZY­KU POL­SKIM IV. PRZE­STRO­GI WZGLĘ­DEM WPRA­WIA­NIA UCZNIÓW DO DO­BRE­GO W IĘ­ZY­KU POL­SKIM PI­SA­NIA

WIL­NO

Jó­zef Za­wadz­ki Wła­snym Na­kła­dem

1826.

O WY­MO­WIE.

HI­STO­RYA WY­MO­WY,

1. HI­STO­RYA WY­MO­WY U GRE­KÓW.

D żmii: ludz­kie nic zo­sta­wi­ły nam do­sko­nal­szych pa­mięt­ni­ków sta­ro­żyt­ney wy­mo­wy, Dad przy­kła­dy za­war­te w dzie­iach Gre­ków i Rzy­mian. Wiel­kie na­ro­dyj któ­re za­lud­nia­ły Asyą, i te, któ­re osia­dły na brze­gach Nilu, nie mia­ły za­pew­ne ani dość moc­nych po­bu­dek, ani spo­sob­no­ści do­sko­ualeu­ia tego szla­chet­ne­go ta­len­tu. Rząd na­try­ar­cha­luy, któ­re­mu za­wsze te kra­iny pod­le­głe były, czy­ni! mniey uży­tecz­na sztu­kę. Z tey przy­czy­ny ta sztu­ka tak miia i iak uży­tecz­na lu­dziom, ol­brzy­mim kru­kiem w Gre­cyi po­su­nę­ła sic… do swo­iey do­sko­na­ło­ści. W Ho­me­rze czy­ta­my, ie wy­mow­ny Fcnix po­szedł ua ob­lę­że­nie Troi, aby uczyi AciuJ­Je­sa przy­ia­cie­la swo­ie­go wy­mo­wy i sztu­ki wo­ien­ne'y. Ulis­ses umiał do­wo­dzić woy­sku i prze­ko­ny­wać stó­wy. Ne­stor iest zna­iom­szy w Ilia­dzie pod imie­niem mów­cy lłi|jy­czy­ków, ni­że­li pod imie­niem icb kró­la; a ry-mo­twor­ca, da­iąc wy­obra­że­nie wy­mo­wy te­gOi po­wia­da, że z ust iego sło­wa słod­sze pły­nę­ły od mio­du..Ie­że­li dnk­tad­no­se i moc ro­zu­mo­wań, ie­ze­li przy­zwo­itość my­śli i wy­ra­zów są ce­chy istot­ne wy­mo­wy, któz iey iJo­me­ro­wi nie przy­zna.' Kto me uwiel­bia mowy Ulis­se­sa do kró­lew­ny Na­usi­kai, albo po­słów Aga­mem­no­na do Achil­le­sa? Jaki po­rzą­dek, iaka siła, iak do­wo­dy są sto­sow­nie i zręcz­nie uszy­ko­wa­ne!

Lecz Lo iest mato uwa­zad tyl­ko mów­cę w Ho­me­rze; z nie­go to, iak mówi Kwi­nu­liian (i)f wszyst­kie czę­ści wy­mo­wy bio­rą swóy po­czą­tek, iak oce­an iest wspól­nym zY­zó­dłem rzek wszyst­kich. Ci Wszy­scy, doda ie ten roz­sąd­ny re­tor, któ­rzy w wy­mo­wie po­stą­pić* pra­gną, czy­ta­nia swo­ie od Ho­me­ra za­czy­nać po­win­ni, tak iak Ave wszyst­kich rze­czach od Jo­wi­sza po­czy­na­my.

W cza­sach p02'nie­vszvch, i na po­cząt­ku pię­dzie-sią­tey pierw­szey Olim­pia­dy, sztu­ka wzru­sza­nia i prze­ko­ny­wa­nia umy­słów uto­ro­wa­ła Pi­zy­stra­to­wi dro­gę do władz­twa, i zro­bi­ła Aten­czy­ków obo­ięt­ne­nii wzglę­dem wła­sney doli (3). Na­ród ten w szcze­gół-niey­szem miał po­sza­no­wa­niu wy­mo­wę*lecz… ta nig­dy w Ate­nach Ia­kim bla­skiem mc Ja­śnia­ła, iak W wie­ku Pe­ry­kle­sa. Wdzię­ki lek­kie, mówi Cy­ce­ro, spo­czy­wa­ły ua war­gach iego, a z ust mu wy­pa­da­ły po­ci­ski prze­ra­za­ią­ee i nie­od­par­te, któ­re prze­ni­ka­ły ser­ca. JNay­su­rows.e praw­dy, przez tego wiel­kie­go czło­wie­ka wy­sta­wio­ne, mi­ley od Aten­czy­ków przy­ię­te byty, ni­że­li nay­więk­sze po­chleb­stwa kra­so­mów­ców, ubie­ga­ią­cych się o ła­skę gmi­nu. Czę­sto zwy­cię­ski, cza­sem zwy­cię­żo­ny, ale i wten­czas na­wet mi­nut wmó­wić" w słu­cha­czów, prze­ciw­ko świa­dec­twu ich oczu i ro­zu­mu, iż on po­ko­nał nie­przy­ia­ciół swo­ich. Pcry­kles pierw­szy wpro­wa­dził do Aten chwa­leb­ny zwy­czay mó­wie­nia na po­chwa­łę tych, któ­rzy za oy­czy­zny na pla­cu boiu smierć po­nie­śli. Tu­cy­dy­des do­cho­wał nam ied­nę (i) 0'iiiit – Inst. Om… lib… lii… c… l. (a) Cit… ilo Orat… lib. 5.

7. tych mów po­grze­bo­wych, – yy któ­rey uwiel­bia** tra­eba wiel­kość* im – ii… grun­tow­ność rom­no­uan, i szla­chet­ną sty­lu pro­sto­tę 5). Moc, ży­wość i wiel­ka ści­słość były ce­chą Pe­ry­kle­sa wy­mo­wy. Na­śla­do­wa­li go Tu­cy­dyd i Al­cy­bia­des: w ich mo­wach wię­cey my­śli iak wy­ra­zów.

Ly­sy­an po nich na­stą­pił; dzie­dzi­czy! on moc i j;tun­to­wiiosć Pe­ry­kie­sa, nie za­trzy­maw­szy zwię­zło­ści iego. Daw­na wy­mo­wa za­czę­ła przy­iem­meyssf wdzie­wać po­sta­wę* wdzię­ki, ozdo­by, ia­kaś sło­dycz i tkl­twOSĆ, iiiu­ural­nosc, szla­chet­na pro­sto­ta, do­sko­na­łe ma­lo­wi­dła oby­cza­iów i na­mięt­no­ści, za­czę­ły ia czy­nić iesz­cze mil­szą ro­zu­mo­wi i ima­gi­na­cyi. Ti­zy­asz re­tor, był na­uczy­cie­lem Ly­zy­aasa. Pro-la­go­ras spół­e­ze­sny Ti­zy­asza, uro­dzo­ny w kbde­rze w Tra­cyi, mógł­by ta­kie Inii' umiesz­czo­ny w licz­bie do­brych mów­ców 5 gdy­by tego szla­chet­ne­go ta­len­tu pod­lą chci­wo­ścią zy­sku nic ze­szpe­cił; wada ha­nieb­na, któ­ra, wy­rzu­eaią ta­kie Prodt­ko­wi na­uczy­cie­lo­wi Te­ram­ciia i Izo­kiat.i.

tym­że cza­sie Gor­gias zdu­mie­wał kte­ńe­zy­kÓw fał­szy­wym bla­skiem my­śli, ob­ro­tów i po­sta­ci mowy, pe­ry­oda­mi sta­ran­nie, i ze tak po­wiem, potł – sznur cią­gnio­ne­mi, któr­joh czę­ści od­po­wia­da­ły so­bie wza­iem­nie, i prze­stan­kach wy­da­wa­ły, ied­na­ko­we, touv, wdzięcz­ne uszom do ta­kiey har­mo­nii nie przy­wy­kłym. Ten sław­ny so­li­sta cheł­pił się iesz­cze, ie o wszyst­kiem na­tych­miast roz­pra­wiać moie; dra­gi po­wab rów­nie zwod­ni­czy i zdol­ny, tep­suć zu­peł­nie wy…..wę, gdy­by So­kra­tes nie sta­rał się by] przy­tłu­mić ska­le­nie w sa­mym po­czą­tj­tu, wy­da­jąc na po­gar­dę po­wszech­ną Gor­glC na­śla­dow­ców iego.

3) Tii­cj1. XJe. IT. r. 5S-4B. wjA Cit, tua Dtnkns

Mo­dii irń(vvk, nii­jif prze­wa­gę nad umy­sła­mi, nie prze moc do­wo­dów swo­ich, ale przez śmią™ oc sty­lu. On pierw wy daj zły przy­kład zby­te-cstf­ft­go krzy­cze­nia na zgro­ma­dze­niach tiu­lu, i nie Wsty­dził sic, diri uczy­nie­nia więk­sze­go wra­że­nia, oży­wać po­ru­szeń cia­ła gwał­tow­nych, i uic­na­lu­ral-nyc­li pe­stgw.

Pla­ton w dziefcch swo­ich, a szcze­gól­niey w obro­nie So­kra­te­sa, ma si vi wy­bor­ny, my­śli wy­so­kie, wspar­te nay­mó­cu­ie'yze'rn ro­zu­mo­wa­niem*

Izo­kra­tes, uczeń Gor­gii i Pro­di­ka, po­pra­wił to, co pie­iw­szy miał na­gan­ne­go, On wy­do­sko­na­lił na­ukę o licz­bie kras orno wskiey, i w mo­wach swo­ich dal po­czuć tę dziel­na i słod­ką har­mo­nia, któ­ra po­ry­wa słu­cha­czów,

Zoil, uczeń mów­cy Po­li­kra­ta, na­śla­do­wał Li-zy­aaca i sa wzór De­mo­ste­ne­so­wi słu­żył. Ily­pei vd miał szcze­gó­hiiey­szy ta­lent, ma­lo­wać oby­cza­ie i wzru­szać ser­ta. Był on – współ­cze­snym £ obu­ia, Ary­sto­fo­na i Li­kur­ga..

By­strość dow­ci­pu, wiel­kość my­śli, i moc nie­po­ha­mo­wa­na wy­mo­wy, wy­nio­sły Dcmo­ste­ne­sa navi wszyst­kich in­nych mów­ców Gre­cyi. Łą­czył ou iesz­cze peł­ność sty­lu z oso­bliw­sze ści­sło­ścią. Nic I iego mów od­ciąć, nic przy­dać nic moż­na. W la­sciua ce­chą iego wy­mów y, iest gwał­tow­ność wzru­szeń, któ­re wzbu­dza, i ta siła, kto­rą, ze iak rze­kę, pu­sto­szy i uno­si wszyst­ko: icUy zas w ied­nem: sło­wie za­mknąć iego pct­chwa­łę, twier­dzić sona lo moż­na… ae mowa iego o ko­ro­nę od­po­wia­da wy­obra­że­niu do­sko­nat­cy wy­mo­wy, któ­re so­bie uczy­nić mo­że­my.

Prze­ciw­ni­kiem, owszem nie­przy­ja­cie­lem, iego uwia­cie­tł­zym był za­wsze, a szcze­gól­niey w tey pra­wie, mów­ca Ksch­mes. Wy­mo­wa iego mia­ła wię­cey sztu­ki i ozdób, ale da­le­ka była od tey zpar

"Wo­sci ob­ro­tów, od tey po­ry­wa­ią­cey wszyst­ko gwał­tow­no­ści, kló­rey tyl­ko w De­mo­ste­ne­sie zony* dzic­my przy­kła­dy.

Di­nar­chus i De­madcs żyli w tym­że cza­sie, po-* mew aż wiek De­mo­steu­esa był wie­kiem wy­mo­wy. I' dip, król Ma­ce­doń­ski, rów­nie był sław­nym ze SWO­iey po­li­ty­ki i po­tę­gi, iak wy­mo­wy – Swia­tl­ki­nu list, któ­ry pi­sał do Ateń­czy­ków, gdy Pe­nut i Bi­zan­cjum trzy­mał w ob­lę­że­niu. W tem pi­śmie, uwa­ża Rol­liu, pan­nie ta ży­wość wspa­nia­ła i prze – ko­ny­wa­ią­ca, la moc i grun­tow­ność ro­zu­mo­wań utrzy­ma­na aż do koń­ca, na­ko­niec ten stvl szla­chet­ny i zwię­zły, któ­ry tak do­brze gło­wom uko­ro­no­wa­nym przy­stoi.

Dcmo­stencs był na­uczy­cie­lem Cy­ne­asza, przy­ia­cie­la i pierw­sze­go mi­ni­stra Pyr­ru­sa il­tó­Ui r.pnu. Mo­nar­cha ten, któ­ry j;o w róż­nych po­sel­stwach uży­wał, zwykł był ma­wiać, że wy­mo­wa Cy­ne­asza wię­cey mu miast pod­bi­ta, ni­że­li oręż iego.

Cho­ciaż ci wszy­scy mów­cy nie­ied­na­ko­we mie­li spo­sob­no­ści i dow­ci­py, wszy­scy ied­nak idąc za prze­wod­nic­twem na­tu­ry, da­le­cy byli, po więk­szey czę­ści, od wszel­kie­go zbyt­ku i przy­sa­dy. Po ich zey­se­iu ia­kaś mięk­kość i znle­wie­scia­łosć, za­ię­ły miey­sce szla­ehet­ney pro­sto­ty i pięk­no­ści licz ubar­wie­nia. Styl ozdob­ny i kwie­ci­sty na­stą­pił po mę­skim, po­waż­nym i moc­nym. Nie umie­jąc po­ru­szać słu­cha­czów, chcia­no ich przy­naym­niey ba­wić. Dwór Ale­xan­dra W. byt na­peł­nio­ny so­li­sta­mi na-dętc­mi i upr.edzon­ci­ni, kto­rey na wzór Gbr­gii roz­pra­wia­li o wszyst­kiem, nie ma­iąc*#yobra­żeu­ia praw­dzi­wey wy­mo­wy. De­mo­cha­res byt pierw­szą złe­go przy­czy­ną, a De­me­try­us z Kal­cry po­szedł tąż samą dro­gą. Przy­kład tego ostat­nie­go był tem nie­hcz­pi­ce­zni­ćy­szym, iż on na pow'ecU­ną w wie­ku swo­im za­słu­żyw­szy chwa­łę. Wo­lał isdz ua cze­le no­wycfc swo­ich uczniów, a ni­że­li w daw­nych mi – st nov sia­dy wstę­po­wać. Wy­mo­wa iego nic mia­ła do­syć mocy; sło­dycz, wy­bor­ność, ozdoh­ki re­to­rycz­ne były ce­cha­mi pu­hii­czuych mów iego. Wie­cey miał zdol­no­ści po­do­bać sic, iak – wzru­szać. Po­dob­mey­szy­iM był do za­pa­śni­ka ukrze­pio­ne­go Wpo­śrzód spo­czyn­ku, ialt do żoł­nie­rza przy­wy­kłe­go do pra­cy przez ćwi­cze­nie się w sztu­ce wo­io­wau­ia. Prze­no­śnie swic­lue i śmia­łe pa­no­wa­ły Y mo­wach iego; malo Riy­aJi wy­so­kich, u mniey iesz­cze u – czu­cia.

Iło­wy szkol­ne, to­iest, te, któ­re oka­za­łość tyl­ko za ccl mia­ły, przy­ło­ży­ły się w owwn cza­sie do ze­psu­cia sma­ku w wy­mo­wie. Umysł ludz­ki iak zdol­ny do nad­uży­cia wszyst­kie­go, za­mie­nił wy­mo­wę, tę szla­chet­ną umy­słów pa­nią, av stra­szy­dło, ubra­ne w bły­skot­ki i nie­sto­sow­ne ozdo­by. Zły smak za­czął po­wszech­nie roz­cią­gać j – uio­wa­nic.swo­ie. Lec? złe, Sta­ło sic iesz­cze gor­sze­ni, kie­dy so­fi­ści opusz­cza­iąc Ate­ny, roz­la­li sic po Azyi, t całą swo­ię chwa­łę na okla­skach w szko­le Mi­ly­leń-skiey i Eie­skiey za­kła­da­li. Wy­mo­wa utra­ci­ła na­ów­czas istot­ne swo­ie ce­chy, tę praw­dę i te ści­słość, któ­ra od­rzu­ca­ła to wszyst­ko, eo zbyt­niem i ide­po-cy­tecz­nem było. Obłą­ka­na przez próż­ność i na-de­losć Azy­atyc­ką, zstą­piw­szy pier­wey ze stop­nia do­sko­na­ło­ści do po­mier­no­ści, z iey wpa­dła w nik-cze­ni­ność i po­grą­ży­ła sic w bar­ba­rzyń­stwie.

II. WY­MO­WA VJ RZY­MIAN,

Ta ko­ley wzro­stu, do­sko­na­ło­ści i upad­ku wy­mo­wy u Gre­ków, po­dob­nie w dzie­iach wy­mo­wy Kzym­skiey po­strze­gać się daie. Wi­dzi­my na­przód, w mo­wach pierw­sze­go Scy­pio­na Afry­kań­skie­go tę wiel­kość, kto­rą wzbu­dza­ła usza­no­wa­nie, i tę szla-be­lua pro­sto­tę, któ­ra mu uf­ność ied­na­ła. Zo­sta-a ił nam iego przy­kła­dy Liw-itus, iuz to w tem przy­ię­ciu po­sel­stwa na­ro­dów Hisz­pań­skich (i], iuż to w tey roz­mo­wie, kto­rą miał u Sy­fa­xa z As­dro-ba­lem (-2). Zdu­inie­wa­my sic nad mocą i po­wa­gą, z iaka ti­cy­pio mówi do zbun­to­wa­nych żoł­nie­rzy (5), albo upo­mi­na Mas­siu­is­sę w spra­Avie So­io­ni­zhy (4}. W V nio av a sto­sow­na za­wsze do spo­so­bu my­śle­nia i czu­cia mów­cy w dwóch od­mien­ne ua sie­bie przy­bie­ra­ła po­sta­ci; słod­ka av Ty­be­ry­uszu, gwał­tow­na wKa­ju, peł­na wdzię­ków i przy­iem­no­ści av pierw­szym, wy­bor­na i czy­sta av dru­gim, av tym strasz­li­wa, av tam­tym wzru­sza­ią­ca i czu­ła, wzbu­dza­ła li­tość, albo bo­iaźń, i dro­ga­mi prze­ciw­nem! do­stę­po­wa­ła te­goż sa­me­go celu, to­iest prze­ko­na­nia umy­słów (5). Spo­sób iu­Ó­A­vie­nia Ka­to­na bez ozdób i pióżn­cy okra­sy, był moc­ny, zwię­zły, a ied­nak po­cią­ga­ią­cy i miły (O').

W tych pierw­szych cza­sach Rzy­mia­nie bez po­mo­cy sztu­ki, szli ie­dy­nie za prze­wod­nic­twem gie­niu­szu i roz­sąd­ku; lecz po­źniey, prze­iąw­szy od Gre­ków na­uki, po­su­nę­li wkrót­ce wy­mo­wę do nay­wyż­sze­go do­sko­na­ło­ści stop­nia.

Klas­sus, An­to­nius, Ce­zar, oba­dwa Ka­tu­low ie, na­by­li wie­le av sztu­ce mó­wie­nia chwa­ły, i cho­ciaż od­mien­ne mie­li spo­so­by, ża­den z nich pra­wey nie opusz­czał dro­gi. Kras­sus był ob­fi­ty, czę­sto we­so­ły i żar­to­bli­wy. An­to­nius sław­ny szcze­gól­niey z tego, że mó­wiąc bez przy­go­to­wa­nia, mowy iego mia­ły ten po­rzą­dek, iaki wy­pra­co­wa­nie i dłu­ga roz­wa­ga nadać im mo­gły (1). Ka­tu­low ie, iak świad­czy Cy- (.) Liv… lib. XXXVI. c. 4g. (2) Liv… lib. XXVIII. c. 18.

(5) Liv… lib. XXVIII. c. 27. Liv… lib. XXX. c… ii.

(5) Plu­ur. w ży­ciu Gro­chów. Pliiiai… w iy­ciu Ka­ta­na Utyć.

Dzie­łu Sło­wac­kie­go 2 SI. 2

cero, tak czy­sto po ła­ci­nie mó­wi­li, iż się zda­wa­ło, że sami tyl­ko do­sko­na­le zna­li swóy ię­zyk. Ce­zar miał wię­cey przy­iem­no­ści i dow­ci­pu, nikt nie ii – mial zręcz­niey rzu­cić po­wa­bów żar­tu na rzecz uay-po­wa­zniey­szą, ani roz­lać wię­cey przy­iem­no­ści w ma-le­rye nay­siu­uiniey­sze.

Po­źniey Sul­pi­cy­usz i Ko­ira, rów­ni w ta­len­tach wy­żey wy­mie­nio­nym mów­com, dali sic po­znać ie – deo przez moc i ży­wość swo­iey wy­mo­wy, dru­gi prsea lek­kie wdzię­ki i kwia­ty, któ­re na nic sy­pał (2). Cy­re­ro w mło­do­ści swo­iey ob­rał so­bie za wzór wy­mo­wę Sul­pi­cy­usza. Wiel­ki dow­cip, wy­bor­ne wy­cho­wa­nie, i dłu­gie na­uki prze­po­wia­da­ły wcze­śnie, do ia­kie­go stop­nia do­sko­na­ło­ści ten mów­ca po­su­nie Rzym­ską wy­mo­wę. Do­świad­czył na­przód sił swo­ich w mó­wie za Ro­scy­uszem z Ame­ryi. Spra­ni była waż­na, a obro­na iey nie­bez­piecz­na. Ro-scy­usz ogo­ło­co­ny z tu­aiąt­ku, o oy­co­boy­si­wo był ob­wi­nio­nym. Wy­zwo­le­niec Syl­li, na­ów­czas Cana Rzy­mu, Chry­zo­gon był oskar­ży­cie­lem Ro­scyn­sza. Po – tęga i wzic­tość wy­zwo­leń­ca za­trwo­ży­ła mów­ców Rzym­skich, prócz Cy­ce­ro­na, któ­ry w '2rJ roku na­ów­czas ży­cia, w przed­się­wzię­ciu iey obro­ny dat do­wód nie­po­spo­li­tey od­wa­gi, a w unie­win­nie­niu Ho­scY­Usza, któ­ry wy­grał spra­wę, śy­y­iet­ney i rząd-kiry wy­mo­wy. Jed­nak­że rnow­ca Rzym­ski wi­dział się przy­mu­szo­nym od­da­lić do Gre­cyi. Wy­gna­nie te btłe kort­ft­tlM dla wy­mo­wy, al­bo­wiem mów­ca zwie­dziw­szy Gre­cy*, i Azyi zbo­ga­ciw­szy umysł wia­do­mo­ścia­mi, po­wró­cił, uży­wać ua obro­nę praw i słusz­no­ści wy­do­sko­na­lo­nych ta­len­tów. Mowy iego, za Mi­lo­nem, za Li­ga­ry­uszcm, za Pla­neyn­sze­iu i wie­le in­nych, są uwa­ża­ne iako naj­do­sko­nal­sze obro­ny, któ­re kie­dy uło­żył ro­zum ludz­ki, a ima- (1) cu… ile cla­ri* ora­tor, (a) Jlnlcm.

g ma­rya wszyst­kie­mi Ozdo­bi­ła wdzię­la­mi. Lecz ie­że­li Cy­ce­ro ce­lo­wał "w ob­pu­ie, umiał też po­tęż­nie iia­cie­ine. Któ­ryż czy­tel­nik prze­czy­taw­szy mowy prze­ciw­ko Wer­re­ta­cwi, nic po­tę­pi tego ida­tar­ce. Sy­cy­lii, tak, iak go po­tę­pi­li Kzvmia­nic, pnniii­no wy­mo­wę Iło­rien­sy­usza i z peł­ney ręki sy­pa­ne zło­to. Kto się nie ob­ru­sza prze­ciw­ko Ka­ty­lunc, kto w tvni staw­nym zu­chwal­cu Jmrzy­eic­la oy­czy­zny i nay­czar-uiey­sze­ga zbrod­nia­rza nic wi­dzi? Lecz Cy­ce­ro gro­ma­dził wszyst­kie swo­ie, i swo­iey sztu­ki siły w mo­wach prze­ciw­ko An­to­niu­szo­wi Trymn­who­wi, któ­re z nay w ięk­szem sta­ra­niem wy­pra­co­wał, i uaslad­mąc De­mo­ste­ne­sa, fffi­pi­ka­mi na­zwał.

We wszyst­kich dzie­łach Cy­ce­ro­na pan­nie roz­są­dek upięk­nio­ny po­wa­ba­mi sty­lu. On pierw­szy z Hzy­niian po­sia­dał w nay­wyż­szym stop­niu sztu­kę wy­bo­ru slów i ich us.ykoy­y­au­ia. Cy­ce­ro wy­mo­wę Rzym­ską, tak, iak De­mo­stcncs Grec­ką, po­su­nął do nay­wyż­sze­go do­sko­na­ło­ści stop­nia; i ci dway W icl­cy lu­dzie, cho­ciaż nie icd­nu­kow emi dro­ga­mi, zie­du­ali so­lue chwa­łę nie­śmier­tel­ną. Pierw­szy iest… zwię­zły i ści­sły, dru­gi ob­fi­ty i peł­ny; ten na­cie­ra zbli­ska na swo­ie­go prze­ciw­ni­ka, i ści­ska go mocą i ży­wo­ścią swo­ich ro­zu­mo­wań, tam­ten, aby go po­ko­nać, oszczę­dza sił swo­ich i o-gro­iu­eni do­wo­dów przy­wa­la nie­przy­ia­cie­la; nic me moż­na uiąć ied­ne­mu, nic przy­dać dru­gie­mu. De­mo­stcncs ma wię­cey sztu­ki, Cy­ce­ro wie­cey ge­niu­szu; ie­den za­dzi­wia.swo­ie­go słu­cha­cza, dru­gi go po­ru­sza; mu­si­my ustą­pić mocy pierw­sze­go, ro­bi­my pod­dać się dru­gie­mu-, i nic od­wa­ża­tąc się usta­no­wić stop­nia pierw­szeń­stwa mię­dzy miii dwo­ma mów­ca­mi, zda­ie się, że wyż­szość od nie­któ­rych pr.vziiay­vaua Cy­ce­ro­no­wi, za­sa­dza się na } wy­ra­że­nia..Mnó­stwo ma­łych wad, i po­my­łek zni­ka w szyb­ko­ści ust­ney mowy: lecz pi­sząc mamy dość cza­su do ich uni­ku­io­nia, i dla tego czy­ta­ją­cy nic po­wi­nien nam tyle po­bła­żać, ile po­bła­ża słu­chacz w zwyo.ay­ney roz­mo­wie. Ła­twość, i szla­chet­na pro­sto­ta są cclu­iey­sze sty­lu li­sto­we­go przy­mio­ty… iSie po­wi­nien on uig­dy da­le­ko od­stę­po­wać od spo­so­bu roz­ma­wia­nia łu­dzi oświe­co­nych i do­brze wy­cho­wa­nych; lecz może przyy-mo­wac ua sie­bie róż­ne po­sta­ci, po­dług sta­nu i oko­licz­no­sci osób roz­ma­wia­ją­cych.

Fi­lo­zo­fia, po­li­ty­ka, umie­ięt­no­ści i sztu­ki', roz­mi­nę po­wie­ści i opi­sy mogą bydź osu­ową li­stu: za­wsze ied­nak styl po­wi­nien bydź tłu­ma­czem pierw­sze­go wzru­sze­nia, mieć ce­chę ła­two­ści i szcze­ro­ści, iaka po­mię­dzy ludź­mi roz­ma wia­ią­ceu­ii miey­sce mieć zwykfn. „Qu­alis ser­mo meus es­set, si una se­de­ren­nis, aut… am­bu­ia­re­mus, il­la­bo­ra­tus et fa­ci­lis; ta­les esse epi­sto­las meas volo, rju­ae ni­hil hab­caut ac­cep­tum nec lic­tum.” Se­ne­ca.

Uwa­ża­iąc li­sty w sto­sun­ku do rze­czy, kto­rą w to­bie za­wie­ra­ią i do osób pi­szą­cych, moż­na ie dzie­lić na roz­ma­ite ro­dza­ie. Cza­sem za­wie­ra­ią tyl­ko do­nie­sie­nie o ia­kiem zda­rze­niu, cza­sem tłu­ma­czą ży­cze­nie, albo tro­ski, smu­tek, lub ra­dość; inne po­cie­sza­ia, do­ra­dza­li), albo uspra­wie­dli­wia­ją za­miar lub czyn­ność iaką; iunc zno­wu ogar­nia­ią ma­le­rye nauk lub SV,luk pięk­nych, i są czę­sto­kroć kształ­tem ca­łe­go dzie­ła: sło­wem, He iest oko­licz­no­ści i sto­sun­ków ludz­kich wży­ciu to­wa­rzy­skiem, tyle bydź może rndza­iów li­stów. Cała sztu­ka za­le­ży na­tem, aby za­wsze styl był sto­sow­ny do rze­czy i nic wy­mu­szo­ny.

AV Li­stach we­so­łych i żar­to­bli­wych, żart po­wi­nien bydź'na­tu­ral­ny i cią­gle utrzy­ma­ny; wszyst­kie my­śli po­win­ny bydź' od­da­ne z ią lek­ko­ścią i ży­wo­ścią, któ­re wzbu­dza­ją we­so­łość, któ­re z du­szy pi­szą­ce­go po­cltg­dzą, i któ­rych sztu­ka nadadź "i na­uczyć nie­mo­że, (idy żart iest ocię­ża­ły, nie­zgrab­ny i nie­sto­sow­ny, nic nie­masz nie­przy­iem­niey-tte­gO nad ten ro­dzay pi­sa­nia.

Co do po­rząd­ku li­stu, rzecz sama i czu­cie pi­szą­ce­go wska­zać p,o po­tra­fią… iVóż­nobv sztu­ka wy­si­la­ła się na prze­pi­sy i okre­śle­nia roz­ma­itych czę­ści wcho­dzą­cych w skład li­stu. Gdy się nad rze­czą na­szą do­sko­na­le za­sta­no­wi­my, gdy ia do­kład­nie po­zna­my, wstęp, wy­kład rze­czy, i skoń­cze­nie li sin sta­wia sic w umy­śle na­szym, i nie zbłą­dzi­my idąc za i j m prze­wod­ni­kiem.

Są iesz­cze pew­ne kształ­ty za­czę­cia i skoń­cze­nia li­stów dla uczcze­nia oso­by, do któ­rey pi­sze­my, któ­re grzecz­ność i zwy­czay upo­wszech­ni­ły, a któ­re ClC­StO do­bre­mu sma­ko­wi i na­tu­ral­ne­mu liu­nia­cze-liiu my­śli, sta­ią na prze­szko­dzie. Po­nu­ia­my ich… wy­szcze­gól­nie­nie, bo do­świad­cze­nie w krót­kim cza­sie i bez trud­no­ści na­uczyć każ­de­go zdo­ła. Spo­dzie­wać się tez na­le­ży, ze te wię­zy, znacz­nie iuż nad­we­rę­żo­ne, co­raz bar­dziey wol­nić będą, i że na wzór pro­sto­ty sta­ro­żyt­ney bę­dziem za­czy­nać i koń­czyć li­sty na­sze.

JNay­lep­szy­in, owszem ie­dy­nym spo­so­bem na­ucze­nia sic sty­lu li­sto­we­go iest czy­tać do­bre w tym ro­dza­iu wzo­ry. IN ie znay­dzie­iny do­sko­nal­szych nad Li­sty Cy­ce­ro­na, któ­re, w kil­ku xię­gach, na­szych cza­sów do­szły. W tym dro­gim za­byt­ku Li­te­ra­tu­ry Ła­ciń­ski ey wi­dzi­my roz­la­ną wszę­dzie du­szę wiel­kie­go czło­wie­ka… iN ie iest to iuż kra­so­mów­ca, któ­re­go uwiel­bia­my styl mile brzmią­cy i ob­fi­ty w wy­so­kie my­śli, nie iest to Fi­lo­zof roz­hie­ra­ią­cy ukła­dy mę­dr­ców Grec­kich; iest to Cy­ce­ro, iest to Oy­ciec, przy­ia­ciel, iest to Kon­sul stro­ska­ny, iest lo Oby­wa­tel, szu­ka­ią­cy iesz­cze środ­ków do po­dźwi­gnie­nia Oy­czy­zny. Wszę­dzie ła­twość i pro­sto­ta, wszę­dy pierw­sze Wzru­sze­nie i za­pęd my­śli tłu­ma­czy się w po­to­ku wy­ra­zów wła­ści­wych i szla­chet­nych. Tam uy­rzy­my te szczę­śli­we ob­ro­ty mowy, te gład­kie prze­cho­dze­nia, tę ży­wość nie­wy­mu­szo­ną wy­ra­żeń, ten ton po­ufa­ły i lek­ki, któ­ry iest istot­ną sty­lu li­sto­we­go ce­chą.

(jo­due są iesz­cze za­ię­ły, iak ze spo­so­bu pi­sa­nia, ia­ko­tez z Waż­no­ści ma­te­ryi li­sty Pli­niu­sza młod­sze­go i Se­ne­ki.

W Fran­cuz­kim ię­zy­ku ten ro­dzay Li­te­ra­tu­ry miii wi­ciu Pi­sa­riÓWj ale nay­sław­niey­sze są Us Pani Sey­igne do cór­ki swo­iey-, w któ­rych de­ii­ka to­ośó uczuć, lek­kość sty­la, moc wy­ra­żeń są tru due do na­śla­do­wa­nia.

Kie wie­le mamy wzo­rów w ię­zy­ku pol­skim iego ro­dza­iu pi­sa­nia, ale znaj­dzie­my lu i ów­dzie sza­cow­ne nrzc­kla­dy ży­wo­ści i ła­two­ści Myła, mia­no­wi­cie w dzie­łach Kra­sic­kie­go.

II. BO­ZJ­fO­WA ALBO DY­ALOG.

I. Jest to na­stęp­stwo mów czy­li za­py­tań i od­po­wie­dzi na prze­mia­ny.

2. Gdv roz­mo­wa za­le­ży na dzia­ła­niu, czy­li z dzia­ła­niem iest ści­śle złą­czo­na; na­le­ży do po­ezyi eVa­ma­tycz­ney: gdy zaś iest wy­kła­dem prawd, albo po­strze­żeu; iest ro­de­aie­ni pro­zy.

5. Ko­rzy­ści lego ro­dza­iu w roz­bio­rze ma­te­ryi fi­lo­zo­ficz­ney, w sa­ty­rycz­nym spo­so­bie, w opi­sach.

4. W pierw­szym po­trze­ba do­brze znad praw­dy, któ­re sic wy­kła­da­ią.

5. W dru­gim, czy­li gdzie idzie o ob­ra­zy łu­dzi i oby­cza­iów, po­trze­ba znać ser­ce ludz­kie, i ma­lo­wać cha­rak­te­ry, wpro­wa­dza­jąc ie ua sce­nę, aby sic In­dzie sami wswo­ieh mo­wach ma­lo­wa­li.

t). Wzo­ry sta­ro­żyt­ne są: Pla­to, Kschi­nes, Lu-cyan i Cy­ce­rO. Mamy w pol­skim ię­zy­ku pięk­ne roz­mo­wy Kra­sic­kie­go.

IlI. PI­SMA DO­GMA­TYCZ­NE CZY­LI NA­UKO­WE.

l. Ko­dza­ie­ni pi­sa­nia do­gma­tycz­nym na­zy­wa­my te pi­sma, gdzie sic szcze­gól­na iaka praw­da, albo wie­le ra­zem prawd w związ­ku bę­dą­cych, Wy­sta­wia­ła, ob­ja­śnia­ła i do­wo­dzą. Dzie­li sic na dwa ga­tun­ki; trak­ta­ty i xiąż­ki na­uko­we czy­li Na­uki.

2. Ja­sność wy­kła­du, zro­zu­mia­łość, po­rzą­dek, i ZAy­ię­zlosć, są celu iey szc­mi przy­mio­ta­mi lego sty­lu. Wie idzie tu o ba­wie­nie ima­gi­na­eyi, albo wzru­sze­nie ser­ca; ie bo­wiem spo­sób) wię­cey mogą bydź szko­dli­we niż po­moc­ne.

5. Przez Łnik­tat ro­zu­mie­my to pi­smo, w któ­rem sic szcze­gól­na iaka praw­da, teo­re­tycz­na lid) prak­tycz­na, bądź* z ii­lo­zo­lii wzię­ta, hądz za­ło­że­nie ia­kie z bi­sio­ry i, geo­gra­fii, ma­te­ma­ty­ki] fi­zy­ki lub in­ney na­uki za ccl ru­aią­ca, w ca­łem swo­iem świe­tle wy­kła­da, wy­świe­ca i do­wo­dzi.

4. Do lo­gi­ki i w ogól­no­ści do zdro­we­go roz­sąd­ku na­le­ży prze­pi­sać wy­bor, po­rzą­dek, i kształt do­wo­dów. Re­to­ry­ka prze­piau­te tyl­ko ze­wnętrz­ną ta­kich trak­ta­tów albo dys­se­ila­cyy for­mę* Po wstę-plb – ijo­so­wuym do rze­czy, ma uastę­po­wać za­ło­że­nie; zgro­ma­dza­ją się po­tem do­wo­dy, oka­zu­ją­ce praw­dy od na­sdo­wy­ia­śnie­nia przed­się­wzię­te; a w koń­cu zbie­ra­ią się nay­mo­cu­iey­sze do­wo­dy; obia­sma­ią wnio­ski, przy­kła­dy, po­wo­dy i w no­wem wy sta­wu – iemy ie świe­tle, oka­zu­ie­my ocze­wi­stosć za­ło­że­nia na­sze­go.

5. Gdy nic ied­na iaka szcze­gól­na praw­da ani ied­no za­ło­że­nie, ale – więk­sza ieli licz­ba, czy­li sys­te­mat ca­łey na­uki wy­kła­da się; wy­ni­ka stąd na­uka, czy­li xiii­ka na­uko­wa.

i). Za­le­ty sty­lu leż same bydź' po­win­ny: wszyst­kie za­sa­dy i praw­dy na­uki maią bd,' uło­żo­ne W ia­kim po­rząd­ku, aby ied­ne z dru­gich wy­ni­ka­ły i wspie­ra­ły sic wza­iem­nie, aby czy­tel­nik lub ten, któ­ry na­ucza dru­gich, z ta­kich xią­żek był Wsta­nia cala na­ukę obiąć, i do­sko­na­le w uim sic swo­im u – mie­ścić.

7. Co do me­to­dy, iey dwa są głów­niey­sze spo­so­by, ana­li­tycz­ny i syn­te­tycz­ny. Pierw­szy z po­strze-zcń szcze­gól­nych po­się­pu­ic do prawd ogól­nych' Dzie­ła Sło­wac­kie­go T. U. *

b6

dra­gi z za­sad po­wszech­nych do przy­sto­so­wań szcze­gól­nych; pierw­szy iest me­to­dą wy­na­le­zie­nia; dru­gi ła­twiey­szy i krót­szy w na­uce.

IV. OPO­WIA­DA­NIE DZIE­IÓW, CZY­LI HI­STO­RYA,

1. Hi­sto­rya iest ied­ne­mu z liay­y­y­ażu­iey­szych­pi­sni ro­dza­iów. IN ie może więc bydź' rze­czą obo­ięt­ną spo­sób iey pi­sa­nia. Re­to­ry­ka wzglę­dem tego po da­cia po­win­na prze­pi­sy.

2. Uwa­żać iu(* na­le­ży, czło­wie­ka, któ­ry się temu ro­dza­io­wi pi­sa­nia po­świę­ca; cze­go od nie­go wy­ma­gać mamy pra­wo: „sine ira et stu­dio, Qu­orum, cau­sas pro­cul ha­beo” (i). Wy­ma­ga­my tedy, aby dzie­io­pis był za­wsze wier­nym czci­cie­lem i o – gło­si­cie­lem praw­dy, szcze­ry, i bez­stron­ny: -"'fjfc miał dar zgłę­bia­nia rze­czy i da­le­kie­go wi­dze­nia: 3cie aby żad­na na­mięt­ność nie mie­sza­ią po­ko­iu iego du­szy, aby miał roz­są­dek gó­ru­ią­cy nad ima­gi-na­cyą: 4tc aby miał po­trzeb­ne wia­do­mo­ści i ma­ter­ja­ły, aby albo był ocze­wi­stym świad­kiem, albo zbie­rał i po­mna­żał z kry­ty­ką po­wie­ści i po­da­nia daw­ne.

5. Hi­sto­rya za­wie­ra po­spo­li­cie iuż­to opo­wia­da­nie szcze­gól­nych przy­pad­ków, oko­licz­no­ści i zda­rzeń; iuż­to wy­pro­wa­dza ie z ich źi­zo­deł i przy­czyn, tu­dzież bada skut­ków na­stęp­nych. Za­wie­rać iak­że może roz­mo­wy i mowy osoh uka­za­nych ua sce­nie, któ­re mia­ły lub mieć mo­gły; opi­sa­nie mieysc, kra­iów, i oko­lic; uwa­gi nad zbie­giem zda­rzeń, ich wpły­wem, oświe­ce­niem, i cha­rak­te­rem szcze­gól­nych osoh i ca­łych na­ro­dów: sło­wem to wszyst­ko, co może wy­sta­wić do­kład­ny ob­raz C2a­su i osoh, któ­rych dzie­ic pi­szy­my.

oko­licz­no­ści i smak do­bry upo­waż­nia (*).

(*1 Syl­la­gu­mu­ti in­ty­mi-ma, in­tłi­tr­tio, f.mjim. Sj-lle­gion ikła­di sit; ze trneh in­ło­Acn i… Piu­po­si­tia mi­tior, 2. pre­po­aitla iiiiiinr, j… chiu­Iumh… y Wy­mo­wie śe­gatg ta­cJio­ihS odi ni­mia, i tak: na­lr­ży ko­chać cno­tę, ho cno­ta las cmy­ni­stGtf-śi­tiiyt­ni; a obo­unę­i­kirm iett nat­tym ko­chaó to, co nam ttdf­fe­io upan­miot SLŁn­la sic Len­cie… więk­tu* Hi.liv ci­ftł­ci iiii ia trse­cłlj iuk, ló juu-ysci; Cy­ce­ro­na iwm u Al itu u liii.

Miey­sca Ogól­ne kra­so­mów­skie (loci com­muncs).

Daw­ni na­uczy­cie­le wy­mo­wy, któ­rzy wszyst­ko chcie­li pod­cią­gnąć pod pra­wi­dła sztu­ki, pod­da­li tak­że pod nie wy­na­le­zie­nie kra­so­mów­skie. Ukła­da­jąc w pew­ny po­rą­dek wszyst­kie oko­licz­no­ści i wzglę­dy, iak we­wnętrz­ne iako i ze­wnętrz­ne ia­kiey-koł­wies spra­wy, chcie­li dow­ci­po­wi sa­me­mu po­da­wać rękę prze­wod­ni­czą, i oka­zać ozu, za ied­nym rzu­tem oka, wszyst­kie do­wo­dy, któ­rych po­trze­bo­wać może. Miey­sca ogól­ne kra­so­mów­skie* są to, że tak po­wiem, za­pa­sy i skła­dy my­śli, z któ­rych mo­wea sto­sow­ne do – swo­iey rze­czy czer­pa. Po­moc ta cza­sem po­ży­tecz­ną bydź może, ubcz­pie­cza­iąc pa­mięć na­sze od prze­mil­cze­nia my­śli waż­nych i moc­nych do­wo­dów.

i Pierw­szem W tym rzę­dzie iest okre­śle­nie czy­li de­ji­ni­cya; przez nic mów­ca znay­du­ie w na­tu­rze rze­czy, o któ­rey mówi, do­wo­dy, do prze­ko­na­nia o praw­dzie tego, co twier­dzi. Ple­chicr wpoc­bwa­le po­grze­bow­rey Tu­re­niu­sza. „ Cóż to iest

A. '..-: aru­it a na Mi­la­na; tu pro­po­si­to ten bo­wiem, ie cty­ni, tomu na cu­dze) śmier­ci miel* za­le­ży: itwiel*dz i prfu­dau KiMjt­tłM. Uatey aału­ie­aic mi­nor „ Ałot­ty u.zmvi wie­le za­le­ża­ło ua śmier­ci Mi­la­na: twier­dza ie U'ni, ie pu mii Hi­lou Ko­lo­dru­łi bj niit kon­su­lów pu iwo­iej myAi. En­ty­ine­iua ie*t, p iiy; llo­giun ikla­da itf mnie} iak zt trzech ltt**l nyTi gd lq pro­po­tU­rO ma­ior, albo mi­nor oputBM. Jak up… w Btl­lt­ta­friU­iB. C';j mozr.sz tpo­dzin­pac itf wier­no­ści ud ob­cych, (idy.two­ich prł­fu­nych bę­dzicz nie­przy-ia­cie­lem. IJiiĘ­ur. c. io.) Syl­lygtMŁ był­by taki. Nty­po­wu­ioy i1iiL'liuw­tiią imm wia­ry przy­ia­cie­lu i krew­ni: gdy więc tych Iii;-, Iiiw. nie­przy­ia­ciel?!!!; jue na­oSMS ic – ipnc­nu­ewao wie­ro*oi od..li… ł – ii.

In­du­efio ifst mu­OHh przez po­do­biC­Ba­tWO. Jako dum przez roł-la­iln­fjn spi.iwiiw.iny tO­ipódw*| ptwn­lay­aay itrst po­Aji­la­aaaii iaku wołk'i pid do­brym wo­diem po­wniey­au zwj­cii*iw, i Int tto­oti­li­wey pod­ró­ły pod bie­głym tttr­ni­kie­ra; tAną-drOK kni­la ur*cu ludo w i two­ie­mu po­kóy i swo­bo­dy.

Erem­tłum, (uifz przy­kład. Tak Cy­ce­ro… v.%* nrnkts­du ze Na­ty­ka labH Ty­be­ry­iu­ta Grar­ha, do­wo­du, la f BCiea mogł dhn­ńi miti fcln­Sy­SWM (pr. Mi­los, c. 3.).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: