Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Podział ostateczny - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
7 kwietnia 2005
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
24,00

Podział ostateczny - ebook

C. S. Lewis, znany przede wszystkim z siedmiotomowego cyklu „Opowieści z Narnii”, tym razem przedstawia się z innej strony. W „Podziale ostatecznym” snuje alegoryczną opowieść o dobru i złu.

„Podział ostateczny” to literacka, alegoryczna opowieść, która pozwala zrozumieć, czym jest zło. Ta podróż z piekła do nieba, przypominająca nieco „Boską komedię”, skłania do zastanowienia się nad życiem doczesnym, którego jakość decyduje, w jakim kierunku złapiemy pośmiertny autobus. Lewis zastanawia się, czy nie jesteśmy zbyt przyzwyczajeni do naszego cielesnej egzystencji, by odjechać kiedyś we właściwą stronę.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7278-784-2
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Zdawało mi się, że stoję w kolejce na przystanku autobusowym. Nad długą, nędzną ulicą zapadał zmierzch. Padało. Już od kilku godzin włóczyłem się podobnymi ulicami w mokrym, wieczornym półmroku. Czas jakby się zatrzymał w tej nieprzyjemnej chwili, kiedy światła sklepów dopiero się zapalają, ale nie jest jeszcze dość ciemno, by ich widok rozweselał przechodniów. Czas płynął, a wieczór nie zmieniał się w noc i mijane przeze mnie dzielnice wciąż wyglądały tak samo. Wszędzie widziałem tylko odrapane kamienice, nieduże trafiki, tablice ogłoszeniowe ze strzępami plakatów, pozbawione okien magazyny, stacje towarowe bez pociągów i księgarnie wystawiające na sprzedaż Dzieła Arystotelesa. Nie spotkałem nikogo. Jeśli nie liczyć gromadki ludzi na przystanku, miasto zdawało się zupełnie wymarłe. Chyba właśnie dlatego przyłączyłem się do kolejki.

Od razu mi się poszczęściło. Gdy tylko zająłem miejsce, stojąca przede mną mała, zła jak osa kobieta naskoczyła na towarzyszącego jej mężczyznę:

– A więc dobrze! Mogę wcale nie jechać. Proszę bardzo. – Z tymi słowami opuściła kolejkę.

– Nie wyobrażaj sobie, proszę – odparł mężczyzna dystyngowanym głosem – że zależy mi choć trochę na tym wyjeździe. Starałem się tylko dla świętego spokoju spełnić twoje zachcianki. Moje odczucia nie mają oczywiście najmniejszego znaczenia. Przynajmniej to jedno jest zupełnie jasne. – I aby pokazać, że nie rzuca słów na wiatr, on także odszedł z kolejki.

Nieźle, pomyślałem, o dwa miejsca do przodu. Znalazłem się teraz za małym człowieczkiem o gniewnym spojrzeniu, który przyjrzał mi się nad wyraz nieżyczliwie i odezwał, trochę za głośno, do dużego, muskularnego mężczyzny stojącego przed nim:

– W tej sytuacji nie wiadomo, czy w ogóle warto jechać.

– W jakiej sytuacji? – odburknął tamten.

– No, prawdę mówiąc, nie jestem przyzwyczajony do tego rodzaju towarzystwa – odparł Człowieczek.

– Aha! – powiedział Osiłek i patrząc w moją stronę, dodał: – Nie pozwól pan sobie tak ubliżać. Co, strach pana obleciał? – Doszedłszy jednak do wniosku, że nie zamierzam zareagować, napadł nagle na Człowieczka: – Nie podobamy ci się, co? A mnie się nie podoba, jak pyskujesz! – I wymierzył mu taki cios w szczękę, że tamten wylądował w rynsztoku.

– Zostawcie go, niech sobie poleży – kontynuował Osiłek; tym razem nie zwracał się do nikogo konkretnego. – Prosty chłop ze mnie, ale mam swoje prawa jak każdy, nie?

Ponieważ Człowieczek nie okazywał chęci powrotu na swoje miejsce i po chwili kulejąc, oddalił się, postąpiłem ostrożnie w stronę Osiłka i pogratulowałem sobie kolejnego kroku naprzód. Niedługo potem dwoje rozchichotanych młodych ludzi stojących przed nami odeszło, trzymając się pod rękę. Nie mogłem odróżnić ich płci, oboje bowiem byli szczupli, ubrani w spodnie i rozmawiali falsetem, jednak niewątpliwie w tej chwili bardziej interesowali się sobą niż możliwością zajęcia miejsc w autobusie.

– Wszyscy na pewno się nie zmieścimy – odezwała się płaczliwym głosem kobieta stojąca cztery osoby przede mną.

– Ustąpię pani miejsca za pięć szylingów – odparł ktoś inny.

Usłyszałem brzęk monet, a potem wrzaskliwy kobiecy głos zmieszany z wybuchami śmiechu czekających. Oszukana kobieta wyskoczyła z kolejki, żeby rzucić się na nieuczciwego sąsiada, ale inni natychmiast zwarli szereg i w ten sposób straciła miejsce... Tak oto zanim nadjechał autobus, kolejka znacznie zmalała.

Był to cudowny, lśniący złociście pojazd o heraldycznych barwach. Wydawało się, że nawet Kierowca promieniuje światłem. Do prowadzenia autobusu używał tylko jednej ręki, drugą natomiast wymachiwał przed sobą, jakby chciał rozpędzić lepkie opary deszczu. Na jego widok kolejka wydała gniewny pomruk:

– Wygląda na to, że przynajmniej o n się dobrze bawi, co?...

– Cholernie zadowolony z siebie...

– O, Boże! Czy ten facet nie mógłby zachowywać się n o r m a l n i e?

– Nawet nie raczy na nas spojrzeć... Za kogo on się uważa?... I jeszcze te złocenia i fiolety, według mnie to karygodne marnotrawstwo. Dlaczego nie dadzą chociaż części tych pieniędzy na potrzeby miasta?...

– Aż się prosi, żeby mu przyłożyć!

W twarzy Kierowcy nie dostrzegłem niczego, co mogłoby usprawiedliwiać wszystkie te uwagi, chyba że spowodował je majestatyczny i skupiony jej wyraz.

Moi współpasażerowie przepychali się do drzwi jak stado kur, chociaż miejsca było dla wszystkich pod dostatkiem. Wsiadłem ostatni. Tylko połowa miejsc w autobusie była zajęta; usiadłem na końcu, z dala od innych. Natychmiast jednak przysiadł się do mnie jakiś rozczochrany młodzieniec. Ruszyliśmy.

– Pomyślałem sobie, że nie będzie pan miał nic przeciwko temu, jeśli się do pana przyłączę – powiedział. – Ma pan chyba do tego towarzystwa taki sam stosunek jak ja. Po co, u licha, jadą, nie mogę tego pojąć. Nie spodoba im się tam i na pewno byłoby im o wiele wygodniej w domu. Pan i ja to co innego.

– Czy im się p o d o b a w tym mieście? – zapytałem.

– Jeżeli w ogóle może im się coś podobać – odparł. – Mają tu kina i bary z frytkami, i reklamy, i wszystko, czego chcą. Przerażający brak życia intelektualnego i m w ogóle nie przeszkadza. Jak tylko się tu dostałem, zrozumiałem, że zaszła jakaś pomyłka. Powinienem wyjechać od razu pierwszym autobusem, ale zamarudziłem trochę, bo starałem się jakoś obudzić tych ludzi. Odnalazłem kilku starych znajomych, żeby stworzyć coś w rodzaju klubu, ale oni wszyscy zniżyli się już do poziomu otoczenia. Nawet zanim się tu znalazłem, miałem pewne wątpliwości co do takich ludzi jak Cyril Blellow. Zawsze mi się wydawało, że używa niewłaściwych środków wyrazu. No, ale był przynajmniej inteligentny; można było od niego usłyszeć cenne uwagi, mimo że jego twórczość pozostawiała wiele do życzenia. Ale teraz nie zostało z niego nic oprócz zarozumiałości. Ostatnim razem, kiedy próbowałem przeczytać mu coś swojego... ale chwileczkę, chciałbym, żeby rzucił pan na to okiem.

Wzdrygnąłem się na widok grubego maszynopisu, który młodzieniec właśnie wyciągał z kieszeni. Wykrztusiłem coś o braku okularów i wykrzyknąłem:

– A to ci dopiero! Lecimy!

I tak było rzeczywiście. Sto czy dwieście metrów pod nami, na wpół ukryte za mgłą i strugami deszczu, ciągnęły się jak okiem sięgnąć dachy domów.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: