Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polki, które zadziwiły świat - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 października 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Polki, które zadziwiły świat - ebook

Żyły intensywnie, twórczo i pracowicie. W burzliwych czasach przejmowały odpowiedzialność za rodzinę. Na nich wielokrotnie spoczywał obowiązek wychowywania dzieci i zapewnienia rodzinie bytu, albo bezpośrednio towarzyszyły mężczyznom w walce, nie raz zadziwiając swoim męstwem. Wiele z nich przeszło piekło aresztowań i więzień.

Odznaczały się renesansową wprost wszechstronnością, przy tym piękne, utalentowane, eleganckie, dzielne patriotki. Były kontynuatorkami chlubnych tradycji walki o niepodległość.

Spełniając swoje marzenia, zapisały jednocześnie piękne karty w historii naszego kraju. 

Poznajemy trzynaście niezwykłych Polek. Wymieńmy choć kilka. Izabela Czartoryska, wielka dama epoki rokoka i oświecenia podbiła salony całej Europy, a z jej zamiłowań kolekcjonerskich powstało pierwsze w Polsce muzeum. Regina Pilsztyn była pierwszą w Polce kobietą, która oficjalnie utrzymywała się z wykonywania zawodu lekarza, swoją praktykę prowadziła głównie w Stambule. Alicja Dorabialska, fizykochemik, rozwinęła badania w dziedzinie energetyki przemian jądrowych, jakiś czas pracowała w paryskim laboratorium Marii Skłodowskiej-Curie. Janina Lewandowska była śpiewaczką, ale poświęciła się swojej drugiej pasji, lotnictwu. Została pilotem szybowcowym i samolotowym. Jako pierwsza kobieta w Europie skoczyła ze spadochronem z wysokości 5000 metrów. Halina Konopacka na Olimpiadzie w Amsterdamie, pierwszej z udziałem kobiet, zdobyła złoty medal w rzucie dyskiem. Startowała w kilku konkurencjach. Zachwycała publiczność nie tylko formą, ale też urodą i wdziękiem. Maria Anto, malarka, laureatka wielu nagród i wyróżnień. W latach 70. XX wieku związana była z galerią Cortina w Mediolanie.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0386-5
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od Autorki

Choćbyś się też i nie żenił, chciał użyć świata,
Nie czyń tego bez białychgłów, proszę jak brata

Jan z Kijan, Co to za krotofila bez białychgłów

(Polska fraszka mieszczańska, oprac. K. Badecki, Kraków 1948, s. 180–181.)

Tak brzmi puenta sowizdrzalskiego wiersza z 1614 roku, którego autor głosi wielką pochwałę kobiet jako miłych żon, mądrych i oszczędnych towarzyszek życia. „W złoto by ją oprawiwszy na szyi nosić,/ By raz na dzień pocałować, byłoby dosyć” – twierdzi autor o płci pięknej. Prawnie kobiety stały wtedy na gorszej pozycji, ale dyskryminacja prawna nie oznaczała dyskryminacji obyczajowej. Już w szesnastym wieku Andrzej Glaber w Gadkach o skłonnościach członków człowieczych wygłosił tezę, że niewiasty wręcz przewyższają mężczyzn zdolnościami, a to, że nie mają takiego samego dostępu do nauki jak mężczyźni, tłumaczył zazdrością tych ostatnich.

Co nie znaczy, że i u nas, i w Europie z podejściem do płci pięknej nie bywało różnie. Jeszcze w 1690 roku ukazała się we Frankfurcie książka łacińska Kobieta nie jest człowiekiem, a w 1753 roku w Lipsku Dowód, że kobiety nie przynależą do rodzaju ludzkiego. W czasach oświecenia w angielskich statutach masońskich wyraźnie stwierdzano, że kobiety nie mogą być członkami lóż.

W Polsce prawa wyborcze panie zdobyły bardzo wcześnie, bo zaraz po odzyskaniu niepodległości – 28 listopada 1918 roku. W tym samym roku przyznano je kobietom w Wielkiej Brytanii (jednak tam w pełni dopiero w roku 1928). Nie było więc z nami tak źle. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych kobiety mogły głosować od 1920 roku, w Hiszpanii i Portugalii od 1931, we Francji od 1944, we Włoszech od 1945, a w Szwajcarii – tej ostoi demokracji bezpośredniej – dopiero od 1971 roku. Zatem społeczeństwo polskie dość szybko równouprawniło kobiety politycznie.

Charakterystycznym rysem kultury polskiej jest udział kobiet w różnych dziedzinach życia i twórczości, takich jak oświata, sztuka, nauka, życie społeczne i gospodarcze, a nawet walka zbrojna. Liczne wybitne panie położyły wielkie zasługi dla zachowania polskości na ziemiach zagrożonych wynarodowieniem. Wiele, nieznanych z imienia i nazwiska, w czasie drugiej wojny zginęło w obronie polskich wartości narodowych.

Polska historia, obfitująca w wojny i powstania, wymuszała na kobietach to, że w burzliwych czasach one przejmowały odpowiedzialność za rodzinę, gdy mężczyźni szli walczyć. Na nich spoczywał nie tylko obowiązek wychowania dzieci, ale nieraz też zapewnienia rodzinie bytu. Aby przetrwać i nie dać się. Trafiały się też niewiasty, które w takich chwilach wychodziły poza zakres damskich obowiązków. W wiekach dawniejszych damy bojowego usposobienia, prototypy Sienkiewiczowskiego Hajduczka, jak obrończyni Trembowli Anna Dorota Chrzanowska czy Anna Henryka Pustowójtówna, bezpośrednio towarzyszyły mężczyznom w walce, nieraz – jak pani Chrzanowska – zawstydzając panów męstwem. W czasach współczesnych, walczących po męsku kobiet było dużo więcej, czego przykładem są dwie inne bohaterki, Wanda Ossowska i Cezaria Iljin „Kaja”.

Kobiety mają lepsze zdolności adaptacyjne niż mężczyźni i w związku z tym, jeśli tylko zechcą, dobrze potrafią wykorzystać sprzyjające warunki. Jak żyjąca w czasach saskich Salomea Regina Pilsztynowa, która wyuczywszy się w Stambule od męża „sztuki doktorskiej”, całkiem nieźle potem zarabiała leczeniem, uprawiając zawód wówczas zdecydowanie męski, i to w niespecjalnie „równouprawnionej” Turcji. Do tego jeszcze sięgnęła po pióro i w swoich wspomnieniach zostawiła potomnym bezcenny wgląd z pierwszej ręki w egzotykę osmańskiego imperium.

Rola kobiet staropolskich wcale nie była bierna. Zdobywały się na oryginalne, śmiałe postawy i nonkonformizm, brały aktywny udział w życiu towarzyskim, twórczo uczestniczyły w kulturalnym. Wielce tu się zasłużyły bogate arystokratyczne mecenaski, Izabela Czartoryska i Maria Amalia Mniszchowa, które poświęciły niemałe środki na sfinansowanie wybitnych dzieł sztuki i architektury. Panie te nie tylko narzucały ton w kwestiach mody w sztuce, lecz także na potęgę i skutecznie mieszały się do wielkiej polityki. Liczono się z nimi, choć to mężczyźni odgrywali rolę dominującą w życiu społecznym.

Wiek dziewiętnasty upłynął pod znakiem nawracających regularnie walk o niepodległość. Program działania Polki patriotki w sposób konkretny realizowały Helena Kirkorowa, ukrywająca Romualda Traugutta, i Anna Henryka Pustowójtówna, adiutant dwóch dowódców powstania styczniowego, bez taryfy ulgowej znosząca dzielnie wraz z mężczyznami trudy wojaczki.

Później, już w dwudziestym wieku, chemiczka Alicja Dorabialska, mimo oporów otoczenia, niechętnego robieniu kariery zawodowej przez kobiety, wybiła się w świecie nauki i wiele w nim osiągnęła. Nic jej dokonaniom nie ujmuje fakt, że nie była pierwsza, bo przed nią w tej samej dziedzinie przetarła szlaki Maria Skłodowska-Curie.

W latach trzydziestych Janina Lewandowska, mimo oporów ojca generała, została pilotem i pierwszą kobietą, która wykonała skok spadochronowy z wysokości pięciu tysięcy metrów. W udziale przypadł jej potem tragiczny los jedynej kobiety zamordowanej w Katyniu.

Halina Konopacka osiągnęła spektakularny sukces w sporcie dzięki wytężonej pracy i systematycznemu rozwijaniu wrodzonych talentów. W jej bogatej karierze, nie tylko sportowej, do rangi symbolu urasta fakt, że zdobyła złoty medal na pierwszych igrzyskach olimpijskich, do których dopuszczono kobiety.

Oryginalnego talentu nie zmarnowały ani malarka Maria Anto, na co dzień borykająca się z „urokami” życia w PRL-u, ani lwowska poetka i aktorka Beata Obertyńska, aresztowana przez NKWD i zesłana do łagru. Obie pozostały wierne sobie i wartościom, w których je wychowano. Poznawanie historii takich Polek dowartościowuje. Mamy z kogo być dumni.

Najserdeczniej dziękuję Doktor Aleksandrze Ziółkowskiej-Boehm, autorce książek Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego krzyża i Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon, za inspirację oraz za udostępnienie zdjęć do opowieści o Cezarii Iljin „Kai” oraz o Wandzie Ossowskiej. A także za ciepłe słowa wsparcia.

Doktor Ninie Taylor-Terleckiej z Oksfordu zawdzięczam rozmowy o Beacie Obertyńskiej i mój zachwyt tą postacią, który zaowocował rozdziałem w tej książce.

Profesor Krystynie Stasiewicz z Olsztyna dziękuję za Salomeę Pilsztynową, malowniczą postać epoki polskiego baroku.

Pani Małgorzacie Czarzasty z wydawnictwa MUZA wdzięczna jestem za sugestie co do postaci „Kai” oraz Marii Anto.

Pani Urszuli Lewandowskiej z wydawnictwa MUZA należą się moje wielkie wyrazy wdzięczności za serce włożone w wyszukiwanie zdjęć i za – jak zawsze – miłą współpracę i życzliwość.

A zatem, powtarzając za Kazimierzem Wierzyńskim, który przed wojną uhonorował kobiety w nagrodzonym olimpijskim złotym medalem zbiorku wierszy o tematyce sportowej – panie na start!Już na Wały nasi lecą

Turczyn jest już pod Fortecą:

Słychać szelest tętent koni,

Gwar Żołnierzy, szczęk od broni.

S. Kublicki, Obrona Trembowli czyli męstwo Chrzanowskiej

O bohaterskiej pani komendantowej Anna Dorota Chrzanowska, wsławiła się podczas obrony Trembowli przed Turkami

Ciekawe, że żadne ze źródeł współczesnych nie podaje, jak miała na imię. Do potomności przeszła najpierw jako Zofia i tak ją nazywano w licznych opowiadaniach i wierszach. W libretcie Stanisława Kublickiego dzielna pani komendantowa trembowelska nosi słowiańskie imię Dobrosławy, a w operze Józefa Wybickiego imię pominięto w ogóle i otrzymała nazwisko Kazanowska (autorowi wszystko wolno). Najbardziej jednak utrwaliła się jako Zofia i na cześć Zofii Chrzanowskiej w Trembowli wzniesiono pomnik, a we Lwowie nazwano ulicę.Najprawdopodobniej faktycznie nazywała się Anna Dorota i pod tym imieniem figuruje w nowszych opracowaniach. Sam komendant Jan Samuel Chrzanowski w testamencie swoim, sporządzonym krótko przed śmiercią w 1688 roku, wspomina o pozostałej żonie Annie Dorocie z domu von Frezen i najstarszym synu Zygmuncie z pierwszego małżeństwa. Z innych dokumentów wynika, że pierwszą żoną (matką Zygmunta) była Barbara Wierzbowska, drugą zaś małżonką Anna Dorota von Frezen, która urodziła się w Kurlandii. I to pewnie chodzi o nią, bo podobno odważna pani komendantowa z pochodzenia była Niemką.

Dziadowskie pieśni tego czasu roznosiły po wsiach i miasteczkach wieści o okrucieństwach dokonywanych przez Turków w zdobytym Kamieńcu.

Turek zdrajca przestępuje, Sambory już wzięto,

Na pięćdziesiąt zakonników przed klasztorem ścięto.

Cała Europa z niepokojem patrzyła na Podole zajęte przez Turcję. Zwycięstwo Sobieskiego pod Chocimiem w 1673 roku pozwoliło odzyskać część ziem, ale Rzeczpospolita nadal była nękana najazdami. Po porażkach odniesionych w walkach z Polską, Wielka Porta zwróciła się w stronę Austrii, co oznaczało poważne zagrożenie dla cywilizacji łacińskiej ze strony świata islamu. Wtedy właśnie sławna stała się pani Chrzanowska, dzielna żona komendanta Trembowli. Historia obrony twierdzy na tyle obrosła legendą i powstało na jej temat tak wiele opowiadań, powiastek, dramatów, pieśni i rycin, że dziś trudno czasem oddzielić rzeczywistość od wymysłów i legendarnych zabarwień. A było tak.

Na czele armii tureckiej, która w 1675 roku ruszyła na podbój Polski, stał sułtański zięć Ibrahim Szyszman, zwany Tłuściochem. Jako pierwsza padła twierdza w Pomorzanach, której czterdziestoosobowa załoga wraz z ludnością uciekła pod osłoną nocy. Turcy zajęli opuszczony zamek i spalili go wraz z miastem. Dużo gorszy los spotkał Podhajce, gdzie znalazło schronienie kilka tysięcy ludzi. Już po pierwszych szturmach zaczęto negocjacje i Ibrahim obiecał, że zarówno żołnierze, jak ludność cywilna wyjdą cało. Polacy uwierzyli tym zapewnieniom i 11 września zamek i miasto skapitulowały. Dalsze wypadki pokazały, jak nierozważny był to krok. Wbrew wcześniejszym obietnicom Ibrahim młodszych mężczyzn wziął w jasyr, a starszych kazał ściąć. Miasto złupiono doszczętnie, nawet groby uległy dewastacji, a na koniec Turcy wszystko puścili z dymem. Podobny los spotkał położony niedaleko zamek w Zawałowie. Jego właściciel, Piotr Makowiecki, miecznik przemyski, zdał się na łaskę najeźdźców i trafił do niewoli wraz z żoną, dziećmi, szlachtą i ludnością szukającą schronienia w murach zamkowych. W Buczaczu zamek się wprawdzie obronił, ale miasto zostało przez Turków spalone.

W tym czasie armia polska z królem na czele stała pod Lwowem, aby bronić miasta i nie wpuścić wojsk sułtańskich w głąb kraju, gdyby nie udało się ich zatrzymać wcześniej. Czternastego września Sobieski otrzymał wiadomość o poddaniu się Podhajec, warowni uchodzącej za jeden z ważniejszych punktów obrony. Sytuacja stawała się coraz groźniejsza.

Główny impet najeźdźców skierował się teraz na Trembowlę, która ze względu na strategiczne położenie od dawna stanowiła jedno z głównych ogniw systemu obrony przed stale grożącymi najazdami tatarskimi. W siedemnastym wieku tutejszy starosta Aleksander Bałaban w miejsce drewnianego, podniszczonego zamku, wzniósł nowy, obszerniejszy i murowany. Budowę ukończono w 1631 roku. Tegoż roku sejm wyznaczył rewizorów, którzy dokonali lustracji zakresu prac oraz zatwierdzili poniesione nakłady, wyrażając przy tym uznanie staroście. Po raz kolejny mury obronne odnowiono w 1674 roku, kiedy już wiadomo było, że fortecy przyjdzie się zmierzyć z wojskami sułtana żądnymi odwetu za Chocim. Zainstalowane zostały nowe działa i uzupełnione składy amunicji.

Dzięki korzystnemu ukształtowaniu terenu i starannie przemyślanej architekturze militaris warownia obronnością ustępowała jedynie Kamieńcowi. Już samo spektakularne położenie zamku budziło respekt. Stał on na wąskim cyplu wysokiego wzgórza, od wschodu i południa opływanego przez rzeczkę Gnieznę. U stóp ściany zachodniej głębokim jarem płynął niewielki potok Peczenija. Od wschodu do podnóża góry tuliło się miasto Stara Trembowla, też okolone korytem Gniezny. Z miasta do twierdzy wiodła stroma droga. Zamek miał plan nieregularnego, wydłużonego pięcioboku, którego wierzchołek na cyplu góry zamykał wielki, owalny bastion. Naprzeciw bastionu, czyli od strony potoku i miasta, stały dwie wieloboczne baszty połączone wysokimi ścianami, które schodząc się pod kątem prostym, tworzyły wysunięty do przodu narożnik. Najdłuższy bok umocnień liczył sto siedem metrów długości, w najszerszym miejscu zamek miał metrów trzydzieści osiem. Może nie był duży, ale za to skutecznie mógł stawiać opór. Grubość murów obwodowych i baszt dochodziła do czterech metrów. Strzelnice rozmieszczono w dwóch, a miejscami w trzech kondygnacjach. Ciąg komunikacyjny dający dostęp do stanowisk strzeleckich stanowiły krużganki biegnące po wewnętrznej stronie murów. Szczyty ścian wieńczyły blanki. Na lewo od wejścia, bliżej ściany wschodniej, wznosił się piętrowy pałac z ciosów kamiennych kryty gontem. Pod nim daleko w głąb zamku sięgało aż siedem lochów. Na środku dziedzińca znajdowała się cembrowana, bardzo głęboka studnia, utrzymywana w wielkim porządku i czystości. Obok niej stała okrągła wieża, zwana Szlachecką, a po przeciwnej stronie, w pobliżu wysuniętego narożnika – drewniany budynek przeznaczony dla służby, hajduków i załogi zamkowej. Niewielką czworoboczną przestrzeń przed bramą otaczał mur niższy od zamkowego, ale też przepruty strzelnicami. Był to tak zwany przygródek, czyli umocnienie z przodu, mające bronić dostępu.

Znaczenie Trembowli dla obronności państwa jeszcze bardziej wzrosło po utracie Kamieńca, najpotężniejszej podolskiej twierdzy, której dramatyczne oblężenie stanowi ważny wątek i poruszający bohaterstwem obrońców finał Pana Wołodyjowskiego. Gdy po zwycięstwie chocimskim obawiano się realnie grożącego tureckiego odwetu, sejm w 1674 roku uchwalił odrestaurowanie trembowelskiego zamku, zniszczonego wcześniejszymi walkami, i zaopatrzenie go w załogę. Zajął się tym ówczesny starosta, Rafał Kazimierz Makowiecki, i nie żałując własnych nakładów, podniósł zamek do pełnego stanu gotowości obronnej, zaopatrzył w działa, hakownice i amunicję. Na załogę wyznaczono regiment pieszy dragonów, formacji walczącej zarówno konno, jak i pieszo. Tak przygotowana Trembowla we wrześniu 1675 roku znalazła się w centrum wydarzeń wojennych, gdy nadciągnął Ibrahim Szyszman ze swoimi wojskami.

***

Wsie, miasta, ziemie zniszczone gorzały,

Chwiały się mury wysokiego Lwowa:

Jednego zamku trembowelskiej skały

Bronił niezłomny Samuel z Chrzanowa.

Tymon Zaborowski, Dumy podolskie.

Osiemnastego września król zdecydował się wyruszyć spod Lwowa z odsieczą. Połączone wojska koronne i litewskie liczyły razem trzydzieści tysięcy jazdy, przeszło dwa tysiące piechoty i trzydzieści dział, a dochodziła do tego jeszcze czeladź obozowa.

Turcy tymczasem po dwudniowym oblężeniu odstąpili od Buczacza. Przed odejściem spalili większą część miasta i pod furtką zamkową na oczach bezsilnie patrzących z murów giaurów pościnali wielu żydów. Następnie ruszyli pod Trembowlę.

Już na początku lipca 1675 roku w trembowelskich murach chronili się okoliczni mieszkańcy, a w sierpniu zamek szczelnie napełnił się uchodźcami. Szlachta, mieszczanie, chłopi i żydzi, księża, zakonnicy, kler prawosławny – kto żyw, garnął się w obręb warownych murów. W sumie przebywało tam około tysiąca osób. Komendantem twierdzy został służący w dragonach Jan Samuel Chrzanowski, żołnierz doświadczony, który walczył pod Chocimiem. Nie był to szlachcic, lecz plebejusz. Stanowisko objął 16 lub 17 sierpnia. Miał pod sobą około stu ludzi, tyle samo pocztów szlacheckich oraz dwustu mieszczan, chłopów i hajduków, których uzbrojenie stanowiły rusznice i samopały, a także kosy i dzidy. Zamknięci w zamku cywile, przerażeni losem innych twierdz, z radością i nadzieją przyjęli nieliczną, lecz fachową pomoc żołnierzy. Chrzanowski zaprowadził ściśle wojskowy rygor i krótko trzymał niesforny tłum. Oporu nie znosił, nadużyć zabraniał, szczególną wagę przykładał do porządku i czujności.

Ibrahim Pasza, znacząc drogę łunami palonych osiedli, dotarł pod Trembowlę 21 września. Miasto miało wprawdzie wały, palisady i trzy bramy, lecz nie zdołałoby się obronić i zostawiono je na łaskę losu wraz z obronnym klasztorem Karmelitów, którego zakonnicy z przeorem Raczkowskim przenieśli się do zamku.

Wielki wezyr zamierzał szybko zdobyć twierdzę i uzyskać ważny punkt oparcia do następnych wypraw. Oblężenie zacisnęło się wokół żelaznym pierścieniem. Z zamku jak na dłoni widać było setki namiotów pokrywających okoliczne wzgórza i doliny oraz dobrze dawało się obserwować wszystkie ruchy nieprzyjaciela. Wobec liczebności Turków dłuższy opór wydawał się niemożliwy. Ibrahim, widząc zamek przygotowany do obrony, nie od razu uderzył, lecz otoczywszy go z trzech stron, próbował pertraktować. W tym celu rozkazał wziętemu wcześniej do niewoli Piotrowi Makowieckiemu napisać do komendanta list z przyjacielską radą, by się poddał, argumentując, że w ten sposób zyska łaskę wielkiego wezyra, a przecież Trembowla i tak nie zdoła długo się opierać znacznie potężniejszym siłom. Zdobyta zaś zbrojnie, nie ma co liczyć na litość. Makowiecki ów był bratem starosty trembowelskiego, więc Ibrahim liczył, że przez to pokrewieństwo apel będzie skuteczniejszy. I tu srodze się zawiódł. Chrzanowski, nie pytając nikogo o radę, napisał w odpowiedzi dwa listy. Jeden do Makowieckiego, pełen wyrzutów, szydząc, że niewola zawałowskiego dziedzica najlepiej świadczy o bisurmańskiej łaskawości i dla oblężonych powinna być przestrogą, by uniknąć podobnego losu. Drugi list komendant skierował do samego Ibrahima. W hardym tonie oznajmił, że ani myśli się poddać, a potęga turecka mu niestraszna.

Zuchwalstwo takie dotknęło wezyra do żywego. Za wszelką cenę postanowił zamek zdobyć, choćby po to, by obrócić go w perzynę, a śmiałka ukarać. Ledwo jednak Turcy podeszli bliżej murów, huknęły działa, strzelnice zionęły ogniem i deszcz kul spadł na szeregi atakujących. Z zamku widziano dokładnie efekty każdego strzału, z których większość była skuteczna. Janczarzy musieli się wycofać i postanowili podciągnąć artylerię bliżej murów. Jednakże gdy tylko pierwsze działo wjechało na most, łączący stare miasto z nowym, pocisk z zamku most uszkodził i działo wpadło w nurt Gniezny. Nim zbudowano nową przeprawę, zapadła noc, toteż Ibrahim kazał podpalić zabudowania miasteczka i w blasku pożogi dalej prowadzić prace. Janczarzy całą noc uwijali się przy umocnieniach. O wschodzie słońca obrońcy ujrzeli potężny wał usypany z ziemi, na którym osadzono osiem armat. Wkrótce poczęły one bić w mury zamkowe i rozpoczęło się regularne oblężenie. Ostrzał szedł z trzech stron, głównie od północy. Bardzo dużo szkód wyrządzały granaty, które równocześnie wrzucano do zamku. Już pierwszego dnia spłonęły od nich dachy, padło kilkanaście sztuk bydła zgromadzonego na dziedzińcu i uszkodzone zostało koło wodociągu, tak że najwyżej jedną beczkę dziennie dawało się wyciągnąć. Oblężeni szybko nauczyli się granaty unieszkodliwiać, zalewając tlące się lonty. Kanonada trwała dzień i noc, bez jednej godziny spokoju. Janczarzy chcieli koniecznie zrobić wyłom w murach, które przy czterech metrach grubości skutecznie opierały się pociskom artylerii. Szykowali się do wiercenia otworów w skale wzgórza, aby wysadzić umocnienia za pomocą ładunków wybuchowych.

Silny ostrzał turecki poczynił wiele szkód. Zrujnowane zostały wszystkie blanki. Do obrońców Turcy szyli z łuków zatrutymi strzałami. Zabili czterdziestu ośmiu dragonów, czyli prawie połowę regularnego wojska, oraz dziesiątki chłopów i mieszczan. Rozkładające się ciała zatruwały powietrze. Zaczęło brakować jedzenia, wodę racjonowano łyżkami.

Już tylko w człeka czterdziestu się strzelał

mężny komendant, już z zburzonej studni

łyżką żołnierzom kęs wody rozdzielał.

Żołnierze Chrzanowskiego nie oszczędzali się, on sam był wszędzie, wszystkiego doglądał, zachęcał do walki. Dbał o dyscyplinę i porządek, osobiście rozdzielał wodę, sobie biorąc tyle samo co innym. Gdy zabrakło kul, obrońcy używali tureckich niewybuchów. Padali ze znużenia, ale na zamku wciąż powiewała polska chorągiew. Nawet przygródek stał cały.

Dzięki wysiłkom oblężonych zabiegi Turków okazały się daremne. Cała przyległa od północy równina wyglądała jak jedno wielkie kretowisko, tyle było tu wałów, podkopów i aproszy, czyli przykopów, biegnących w różnych kierunkach. Zamek trwał dzielnie, choć z każdym dniem ubywało obrońców. Po dwóch tygodniach warownia podobna była do kupy gruzów. Niepochowane zwłoki cuchnęły coraz silniej, zapasy żywności kończyły się, jedynie nadzieja odsieczy pozwalała wytrzymywać jakoś to piekło.

Zniecierpliwiony wezyr kazał porobić kolejne aprosze i podkopy i pozakładać miny, żeby zrobić wyłom w murze. Osobiście nadzorował roboty. Obrońcy odrzucali w stronę pracujących granaty niewybuchy, kobiety z murów ciskały w Turków kamieniami. W nocnych wycieczkach Polacy docierali do aproszów i niszczyli, co się dało. Mimo wszystkich wysiłków i starań podkop w końcu sięgnął murów zamkowych i wtedy załogę ogarnęło przerażenie. Komendant doskonale zdawał sobie sprawę z grozy sytuacji i tylko czekał, aż otworzy się wyłom, żeby z dobranymi żołnierzami rzucić się do jego obrony.

Ale zaraz (jak mówią) Tatar o sto kroków,

Już tylko jest od murów, a więc z wszystkich boków

Trzeba, by znalazł odpór, bo gdzie otwór zoczy,

Tam wszystek hurmem natrze i przez mur przeskoczy.

Co broń Boże! by na nas los dopuścił smutny,

Pławiłby się w krwi naszej Bisurman okrutny!

I wszystko w łupie poniósł…

W polskie szeregi wkradła się panika. Około trzydziestu szlachciców zeszło z posterunków na murach i poczęło się naradzać. Ze strachu o własną skórę postanowili wydać Turkom zamek, bo zdawało im się, że tą drogą ocalą życie. Chrzanowski nic nie wiedział, że za jego plecami szykuje się zdrada.

I wtedy do akcji wkroczyła nasza bohaterka. Pani Chrzanowska była osobą energiczną, śmiałą i przedsiębiorczą, niejednokrotnie wykazywała się dzielnością większą niż mężczyźni, nie wahała się brać czynnego udziału w walce i skutecznie zagrzewała obrońców do boju. „Polaku, milsza śmierć jest jak niewola podła” – tymi słowami zwraca się do walczących na murach mężczyzn w operze Józefa Wybickiego Polka. To ona się zorientowała, że zanosi się na bunt. Pod silnym ostrzałem – co było dowodem znacznego nie tylko jak na białogłowę męstwa – pobiegła do walczącego na szańcach męża i powiadomiła go o wszystkim.

Komendant zadziałał natychmiast. Śpiesznie zszedł z murów, spiskowców złajał, co oporniejszych wypłazował. Płazowanie, czyli uderzenie szablą nie ostrzem, lecz na płask, w pojedynkach było zniewagą dla przeciwnika, któremu dawało się w ten sposób do zrozumienia, że nie jest godny walczyć poważnie, albo że wręcz walczyć nie potrafi, więc dostaje cięgi „ulgowo”, tak żeby nie zrobiły mu krzywdy. Podczas zamieszek i innych konfliktów szlachta płazowała szablami mieszczan i chłopów, jako niemających zdolności bitewnej. W Trembowli stało się odwrotnie, to plebejusz potraktował szlachciców z góry, płazowaniem dając lekcje patriotyzmu. Wybił tym z głowy pomysły o paktowaniu z wrogiem i w ten sposób bunt został stłumiony w zarzewiu. Zagroził swoimi dragonami, jeśli panowie szlachta natychmiast nie wrócą na stanowiska walki. Na wszelki wypadek kategorycznie zakazał na przyszłość spotkań i zebrań.

Interwencja komendanta zapobiegła nieszczęściu, a w dodatku wybuch miny, którego tak się obawiano, nie dał spodziewanych rezultatów, bo pokład skalny, na którym wznosił się zamek, utrudniał należyte założenie ładunku. Ten kryzys udało się zatem zażegnać, do czego przyczyniła się czujność i odwaga komendantowej. Niestety, niepowodzenie nie zniechęciło Turków. Już wkrótce janczarzy ryli następne podkopy i jeszcze dwukrotnie zakładali miny. Opatrzność jednak sprawiła, że ładunki te, wybuchając, największe szkody wyrządzały samym oblegającym, a zamek wciąż pozostawał niezdobyty.

***

Ze względu na to, że Turcy poniszczyli mosty, król prowadził odsiecz okrężną drogą i dalszy los Trembowli zależał od tego, czy załoga wytrzyma jeszcze kilka ciężkich dni. Pierwszego października pewien chłop za sowitą nagrodą podjął się przekraść do oblężonych z listem królewskim, zawiadamiającym o bliskiej odsieczy. Liczono, że wiadomość doda załodze ducha. List ten wprawdzie nie dotarł do adresatów, ale mimo to, jak się okazało później, swoje zadanie spełnił.

Na 4 października Turcy zaplanowali sobie, że wreszcie położą kres oporowi zamku. Janczarzy podłożyli czwartą z rzędu minę, tym razem pod narożnik między basztami. Ibrahim był niemal pewien sukcesu, a obrońców zamku znów zaczęło ogarniać zwątpienie. Stało się jednak tak, że eksplozja oderwała jedynie kawałek muru. Rozgniewany wódz tureckich wojsk kazał ściąć nieszczęsnych minerów, a potem pod osłoną nocy zaczął się wielki odwrót. Rano obrońcy ujrzeli opuszczone obozowisko zasłane trupami. W pierwszej chwili nie wiedzieli, co mają o tym sądzić, lecz rzecz się wyjaśniła, gdy ukazały się oddziały kozaków zwiastujące odsiecz. Ibrahim wiedział o niej wcześniej z listu przejętego od chłopa, a że raczej wolał się nie spotykać z polskim królem, bo samo imię Sobieskiego budziło wśród pohańców grozę, więc gdy czwarty wybuch nie dał oczekiwanych rezultatów, wezyr kazał w nocy zwinąć obóz i cała armia turecko-tatarska oddaliła się w kierunku Kamieńca. Było to 5 października, po dwóch tygodniach oblężenia.

Zagrzmiało wielkie Sobieskiego imię,

Kto go nie słyszał, kto z poganów nie zna?

Dumny uchodzisz przed nim Ibrahimie

Jak ta spod skały trembowelskiej Gniezna!

Radość nieopisana ogarnęła wszystkich. Żołnierze, znużeni trudami oblężenia, rzucili się do piwnic i schowków, atakując wina i miody, na co później właściciele składów alkoholowych skarżyli się w sądach. Nie przyćmiło to jednak zasług kresowych rycerzy. Obrona Trembowli należy do najzaciętszych w naszych dziejach, a zawziętość ludzi komendanta Chrzanowskiego porównywalna jest z postawą obrońców Zbaraża, które to oblężenie z 1649 roku Sienkiewicz przedstawił w Ogniem i mieczem. Przez dwa tygodnie, nie mając godziny odpoczynku od pełnych furii ataków, trzystu obrońców stawiało opór nieprzyjacielowi, który przy swojej liczebności mógł zająć pół Polski. Turcy stracili pod Trembowlą przeszło dwa tysiące ludzi. Różnych próbowali sztuczek. Podkładali miny, przypuszczali zażarte szturmy, wrzucali do zamku granaty, ostrzeliwali mury z dział i broni ręcznej. Ich klęska sprawiła, że wraz z ustąpieniem Ibrahima spod Trembowli wojna się skończyła. Armia turecka wróciła za Dniestr. Król wysłał za nią w pogoń kilka chorągwi, a sam poszedł na Kamieniec, chcąc go odebrać dla Rzeczpospolitej. Nie udało się. Pora roku była już zbyt późna, a i dział oblężniczych brakowało. Tyle że oczyszczono Podole z czambułów tatarskich.

I piękna sława Chrzanowskich jaśnieje,

I już Trembowli oblężonej dzieje

Na ziemi naszej są wyryte krwawo.

Trzeba przyznać, że państwo Chrzanowscy stanowili dobraną parę. Dziwnie przypominają pewne małżeństwo dobrze znane z literatury, a mianowicie pana Wołodyjowskiego i jego Baśkę, dla swej iście kawalerskiej fantazji zwaną przez Zagłobę Hajduczkiem.

Pani komendantowa tak jak Basia Wołodyjowska osobiście brała udział w zbrojnych akcjach przeciwko pohańcom i z szablą w dłoni prowadziła wycieczki z twierdzy. Nie bała się stanąć oko w oko z wrogiem i wolała zginąć niż iść w jasyr, czyli – co groziło w przypadku młodszych kobiet – do haremu. A że podobno była pięknością, tym bardziej by się jakiś pasza na nią połaszczył. W cytowanej na początku operze Stanisław Kublicki wkłada w jej usta następujące, pełne słusznych obaw słowa:

I myż to wolne Polki! w tym wolności Kraju,

Przeznaczone będziemy Turkom do seraju.

Jak podaje narosła później legenda, podobno sam komendant w którymś momencie zwątpił w celowość dalszej walki. Wtedy niezłomna pani Chrzanowska wzięła dwa noże i w obecności wielu świadków zapowiedziała małżonkowi, że jeśli dojdzie do kapitulacji, to ona jednym nożem przebije jego, a drugim siebie. Z taką mocą wymówiła te słowa, że nikt nie wątpił, iż tak zrobi naprawdę.

Mężu w twych piersiach najprzód to żelazo złamię,

Po tym jego ułamku ostrze – zwrócę na mię.

Swoją odwagą i determinacją porwała innych do walki. Na wszelki zaś wypadek, aby wybić z głowy jakiekolwiek pomysły ugody z bisurmanami, zagroziła, że wówczas podpali składy prochu i wysadzi zamek w powietrze razem ze wszystkimi. Na potwierdzenie swoich słów wybrała najbardziej zaufanych i najdzielniejszych ludzi do pilnowania magazynów amunicji. Sama w ostatniej fazie walk udzielała się niemal wszędzie. Opowieści o tych czynach dały podstawę do wyniesienia pani Chrzanowskiej do ideału polskiej bohaterki.

Jan Samuel Chrzanowski, mało dotąd znany, po Trembowli stał się sławny w całej Rzeczpospolitej. Król, doceniając jego umiejętności militarne i przywódcze, mianował go podpułkownikiem. W 1676 roku za zasługi dla ojczyzny sejm przyznał mu tytuł szlachecki i herb Poraj. Chrzanowski najpierw został komendantem Lwowa, a w 1682 roku podstolim mielnickim. Wprawdzie w roku 1687 Turcy w końcu zdobyli i zniszczyli zamek trembowelski, ale pamięć o żonie komendanta przetrwała pokolenia. Sława obrony Trembowli nie gasła. Pisał o niej Wacław Potocki w Muzie polskiej, Tymon Zaborowski w Dumach podolskich. Józef Wybicki i Stanisław Kublicki uczynili z pani Chrzanowskiej bohaterkę swoich operowych librett. Franciszek Smuglewicz namalował Obronę Trembowli w cyklu Obrazy historii polskiej. Temat w malarstwie podjęli też Aleksander Lesser i Leopold Löffler, a w literaturze Zofia Kossak-Szczucka i Maria Krüger.

W osiemnastym wieku forteca całkowicie straciła swoje militarne znaczenie, natomiast mieszkańcy Trembowli nie zapomnieli o swej dzielnej obrończyni. Na wschodnim stoku zamku już wtedy wzniesiono pierwszy pomnik ku czci bohaterskiej i powszechnie podziwianej żony komendanta. Szkoda, że nie wiadomo, jak on wyglądał. Na późniejszych monumentach przedstawiano ją z dwoma nożami, zdeterminowaną, by walczyć honorowo do końca. Ostatni pochodzi z 2012 roku. Do czynów dzielnej Anny Doroty nawiązywano wielokrotnie w dobie porozbiorowej. Takie kobiety inspirowały pisarzy historycznych i stawiane za wzór młodzieży, pomagały kształtować patriotyczne postawy. Dwa tygodnie obrony twierdzy dały pani Chrzanowskiej sławę wojenną, jakiej przed nią nie miała żadna Polka. Według legendy została pochowana pod twierdzą, by po śmierci dalej sprawować nad nią pieczę.Mimo zwycięstwa Sobieskiego pod Chocimiem w 1673 roku, Rzeczpospolita ciągle znajdowała się pod naporem Turków. Obraz Franciszka Smuglewicza. Fot. Wikimedia Commons (Muzeum Narodowe w Krakowie)

Król Jan III Sobieski. Obraz Daniela Schultza. Fot. Wikimedia Commons (Muzeum Narodowe w Warszawie)

Wśród zniszczonych przez Turków miast znalazł się m.in. Buczacz, poddawały się kolejne. Fot. Fotopolska

Plan zamku w Trembowli z 1551 roku zrekonstruowany na podstawie współczesnego inwentarza, rycina. Zbiory Biblioteki Narodowej

Najeźdźcy kierowali się na Trembowlę. Zbiory Biblioteki Narodowej

Zamek w Trembowli. Zbiory Biblioteki Narodowej

Zamek w Trembowli był usytuowany na wąskim cyplu wysokiego wzgórza. Ryc. Leonarda Chodźki. Wikimedia Commons

Fragment pozostałości po baszcie zamku w Trembowli. Widok od strony zachodniej. Fot. NAC

Oblężenie Trembowli. Ryc. Romeyn de Hooghe. Wikimedia Commons

Chrzanowska zachęca męża do obrony Trembowli, Franciszek Smuglewicz. Zbiory Biblioteki Narodowej

Nieistniejący już pomnik Chrzanowskiej w Trembowli. Fot. NAC

Obecny pomnik bohaterskiej komendantowej w Trembowli. Fot. Ggolob, Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0

Libretto opery o obronie Trembowli, wydane w Warszawie w 1789 roku. Zbiory Biblioteki Narodowej

* * *

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: