Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Polska aż do pierwszej połowy XVII wieku pod względem obyczajów i zwyczajów w czterech częściach opisana. Tom 4 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polska aż do pierwszej połowy XVII wieku pod względem obyczajów i zwyczajów w czterech częściach opisana. Tom 4 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 448 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁA­BO­ŚCI CIA­ŁA I SKUT­KI TEGO. I. CHO­RO­BY

1. ZWY­CZAJ­NE CHO­RO­BY I SŁA­BO­ŚCI, LE­KAR­STWA NA NIE

Głów­ną przy­czy­ną sła­bo­ści a stąd cho­ro­by, była nie­spraw­ność, któ­rey ła­two na­ba­wia­li się Po­la­cy na su­tych bie­sia­dach. Nie ie­den po­wró­ciw­szy Z uczty char­lał, char­lał ażci po­szedł, ie­że­li nie za­ra­dzi­ła złe­mu żona, sta­ra baba, bal­wierz, a na ko­niec Dok­tór uczo­ny. Naj­przód uda­wa­no się do le­ków do­mo­wych. Bo­gat­si mie­li bal­sam tu­rec­ki od bólu gło­wy: praw­dzi­wy po­sia­dał Król Zyg­munt Aug… ma­jąc go so­bie przy­sła­nym w da­rze od Ce­sa­rza Tu­rec­kie­go (1). Je­że­li się kto ob­jadł grzy­bów, a stąd róż­nych na­ba­wił cho­rób, ie­że­li cier­piał na krwaw­ni­ce ( he­mor­ho­ides) lub na in­sze sła­bo­ści mniej­sze, uży­wa­no szcze­gól­niey róży, o któ­rey wie­lo­licz­nych skut­kach mia­no wy­so­kie mnie­ma­nie. Wie­rzo­no w to że róża za­pa­chem swo­im ja­do­wi­te­go niedź­wiad­ka za­bi­ja, gło­wę czy­ni – (1) Oczko przym… str. 333.

wol­ną od ka­ta­rów i de­sen­sów (cięż­kich chu­mo­rów), krew za­sta­na­wia, oczy czy­ści (1) Na guzy, któ­rych się na­ba­wia­li w karcz­mie, le­czy­li się chło­pi sza­ra ma­ścią, lub przy­kła­da­li dry­akiew albo szpik ko­by­li. Je­że­li było rana w cie­le, chłop za­le­wał ią ma­zią wo­zo­wą. (2) Na Rusi głów­nie cho­ro­wa­no na fe­brę. Na­zy­wa­li ią Ru­si­ni ciot­ką, i gdy się moc­no za­gę­ści­ła w kra­ju, ma­wia­li o niej że ciot­ka w zie­mię (do kra­ju) przy­pa­dła (3). Niem­ców przy­ro­dzo­na nie­moc była czer­won­ka czy­li krwa­wa dys­sen­te­rya (4) , na któ­rą nie­kie­dy i Po­la­cy za­pa­da­li.

–- (1) Ró­życ­ki, w ka­za­niu na po­grze­bie Se­ra­fi­na Gtę­boc­kie­go, Wi­tuń­ski w ka­za­niu róża. Oczko przym… str. 557. Mar­cin z Urzę­do­wa str. 149.

(2) do­słow­nie z bro­szu­ry seym pie­kiel­ny.

(3) Her­best w wy­pi­sa­niu dro­gi.

(4) Biel­ski kron… str. 763.

Żona tro­skli­wa mia­ła peł­no le­ków w do­mo­wej ap­tecz­ce. Gdy za­cho­ro­wał mąż wnet wa­rzy­ła ko­pyt­nik z szał­wi­ją i z po­dróż­ni­kiem, na­pa­rza­ła go cheb­dem, zło­tą wierz­bą i czem mo­gła le­czy­ła. Ocią­ga­ła (ob­wię­zy­wa­ła) mu gło­wę grzan­ka­mi i chust­ką, da­wa­ła sy­rop­ki i ru­mian­ku, ob­wi­ja­ła pul­sy. Je­że­li się chró­sty wy­sy­pa­ły na cia­ło, go­rzał­ką i wód­ką le­wan­do­wą sma­ro­wa­ła ie. Gdy mąż upadł i po­tłukł so­bie go­le­nie, szu­ka­ła ło­pia­nu: gdy mu na pi­ja­ty­ce po­tłu­czo­no gło­wę, świę­co­ną by­li­cę przy­kła­da­ła (1)

–- (1) Rey wiz. 61 42 66. żyw. 60. Za­par­to­wic, w Sy­nie Pio­trze Ab­ga­rze, roz­mo­wa 2. z r. 1553. Cho­ryń­ski w ka­za­niu wiecz­ność sta­wy. Stąd uży­wa­nie by­li­cy przy ob­chu­dzie gubn­tek, pie­śni ludu pol­skie­go P. Że­go­ty Paul i str. 25.

Sła­bi od pra­cy uzdra­wia­li się ła­two, szli do łaź­ni aże­by się wy­po­cić, po­cie­ra­li so­bie grzbiet go­rza­łecz­ka, i oliw­ką i my­dłem bar­skiem na szwank (ec­lip­sis) w no­dze tu­dzież na ból­brzu­cha po­trze­ba było le­ka­rza, aże­by dał maść bia­łą lub pi­guł­ki, któ­re wszak­że bez szko­dy rzad­ko przez je­li­ta prze­cho­dzi­ły (1). Ja­dąc w dro­gę bra­no le­kar­stwa, aże­by so­bie po­ra­dzić w po­trze­bie. Za­opa­try­wa­no się w ole­jek z bursz­ty­nu, zwa­ny olej­kiem Phi­lo­so­po­rum, w dry­akiew, w pi­guł­ki: a dla na­po­ju bra­no kwa­śną wodę, aże­by po­mie­szaw­szy ią z wodą słod­ką uży­wać za na­pi­tek, zwłasz­cza ie­że­li wy­pa­da­ło ie­chać w stro­ny, gdzie po go­spo – (1) Rey wiz. 15. żyw. 161. Biel­ski seym. 20 go­spo­dar­stwo jezd.

dach rzad­ko było do­stać piwa do­bre­go. (1)

2. NAD­ZWY­CZAJ­NE CHO­RO­BY I LE­KAR­STWA NA NIE.

Od­kąd za­czę­to pil­niej uczęsz­czać za gra­ni­cę, przy­no­szo­no do kra­ju nie­zna­ne przed­tem cho­ro­by, iako to: kan­kry, kar­bun­ku­łu­sy, cy­ra­gry (chi­ra­gry), fran­cu­zy (we­ne­rya), scy­aty­ki, pleu­ry i tym po­dob­ne. Te zro­dzi­ły licz­ne po­tom­stwo cho­rób no­wych, iako to, fluk­sy, pe­do­gry krzy­kli­we, pa­ra­li­że trwa­łe, obrzy­dli­we chrap­ki, su­cho­ty i cięż­ko­ści w pier­siach. Do­da­wa­ne im przy­dom­ki do­kład­nie ozna­cza­ją ro­dzay– (1) Za­par­to­wic tam­że.

sła­bo­ści i cier­pie­nia któ­re one spro­wa­dza­ły (1).

a. WE­NE­RYA.

Z cho­rób tych szcze­gól­niey we­ne­rya za­słu­gu­je na uwa­gę, to jest fran­ca, iak ią po­spo­li­cie na­zy­wa­no, z przy­czy­ny że z Fran­cyi do Włoch, a stam­tąd do nas się do­sta­ła. Pew­na Kra­ko­wian­ka udaw­szy się na od­pust do Rzy­mu r. 1493. przy­nio­sła ią z sobą. W lat pięć póź­niey do­sta­ła się na Li­twę, a nie­za­ba­wem przy­szła i do ru­skich ziem (2). Szcze­gó­ły po­da­li o niey le­ka­rze nasi na­stę­pu­ją­ce:

–- (1) Rey, wiz. 61. 90. Wit­kowsk… po­bud­ka.

(2) Biel­ski kron… str. 481. Stryk. 676.

Przy­miot, albo dwor­ska nie­moc, (1) nic in­sze­go nie iest, ied­no zby­tek ia­do­wi­ty w czło­wie­cze, wą­tro­bę i krew psu­ją­cy: skąd cia­ło od po­rząd­ku i po­sta­no­wie­nia swe­go przy­ro­dzo­ne­go od­pa­da, i za roz­krze­wie­niem iego za­raź­li­wie nisz­cze­je, ży­wot nędz­ny z przy­pad­ków dziw­nych od­no­sząc. Z Włoch ( iak się wy­żey rze­kło) przy­byw­szy ta cho­ro­ba do Kra­ko­wa, roz­po­star­ła się na Po­ku­ciu po­mię­dzy wiej­skim lu­dem, przez woy­ska, iak ro­zu­miem, któ­re głow­nie za­le­ga­ło te stro­ny, z Wo­ło­szą i Tur­ka­mi usta­wicz­nie wo­ju­jąc.

–-

(1) mówi Woy­ciech Oczko na po­cząt­ku księ­gi pierw­szey o przy­mio­cie.

b. GO­ŚCIEC CZY­LI KOŁ­TUN.

We­ne­rya głów­nie tra­pi­ła wyż­sze sta­ny, dla tego też sto­sow­nie na­zwa­no ią cho­ro­bą dwor­ską. Po­mię­dzy gmi­nem chwi­lo­wo ra­czey niż cią­gle ba­wiąc, (sto­sow­nie iak z nad­cho­dzą­cym lub ustę­pu­ją­cym stąd żoł­nie­rzem przy­by­wa­ła lub ustę­po­wa­ła ta za­ra­za), zro­dzi­ła sła­bość inną (iak nasi le­ka­rze utrzy­my­wa­li), do­tąd nie wi­dzia­ną w Pol­sce. (1) Któ­rą, po­nie­waż w go­ści­nę do­sta­ła się do nas, w kra­jach ru­skich przy Bie­sia­dach le­ży­sko swo­je pier­wot­ne za­ło­żyw­szy, prze­to traf­nie – (1) Oprócz świa­dec­twa przez Woy­cie­cha Oczko przy­to­czo­ne­go na to, przy­wiódł inne P. Gą­sio­row­ski I, str. 154, na­stępn… lecz P. Mi­chał Ocza­pow­ski, kry­tycz­ny wy­kład cho­rób koł­tu­no­wych, w War­sza­wie 1839. in­sze­go jest zda­nia.

na­zwał ią lud ru­ski gość­cem (goż­dziec, gwoz­dziec). Na po­cząt­ku XVII. wie­ku cho­ro­ba ta prze­szedł­szy Lwów, sze­ro­ko swo­je roz­po­ście­ra­ła pa­no­wa­nie, głów­nie wszak­że trzy­ma­jąc się na Pod­gó­rzu tu­dzież w osa­dach ru­skich nad Bu­giem i na Li­twie. Bę­dąc zgni­łą, tłu­stą, włocz­ko­wa­tą i ia­do­wi­tą wil­got­no­ścią, w nie­szczę­snym spad­ku po ro­dzi­cach prze­cho­dzi­ła na dzie­ci, ma­jąc za gniaz­do nie­czy­sto­ści w ży­łach ludz­kich zło­żo­ne. Go­rą­cość we­wnętrz­na czło­wie­ka, ia­ko­by przy­sma­żyw­szy te kały, i do wrze­nia tu­dzież pie­nie­nia się przy­pro­wa­dziw­szy ie, wcho­dzi­ła głow­nie we wło­sy, wiła ie i kur­czy­ła w kę­dzio­ry, ia­ko­by gwoź­dzie po­gło­wie cho­re­go wie­sza­jąc, i w koł­ki ( splo­ty) skrę­caj­cie ie, skąd też gmin kot­kiem czy­li koł­tu­nem cho­ro­bę tę na­zy­wał tak­że, po­rów­ny­wa­jąc iey po­stać do po­czwa­rek pod­ziem­nych, czy­li do du­chów koł­ka­mi po­spo­li­cie na­zy­wa­nych od gmi­nu. Ra­to­wał się lud pro­sty, umniey­sza­jąc so­bie stąd po­cho­dzą­ce­go bólu, a to sma­ru­jąc gło­we róż­ną tłu­sto­ścią i wszel­ki­mi śli­sko­ścia­mi, my­jąc ją barsz­czem, sie­mie­niem ko­nop­nym, bo­bem, śla­zem, prze­stę­pem, ko­mu­ni­cą, ole­sni­kiem, sło­necz­ni­kiem, ce­bu­lą mor­ską, ko­sza­czem, bo­żym drzew­kiem. Je­że­li to nie po­mo­gło uda­wał się do cza­rów. Mia­no­wi­cie też sta­re baby, za mło­du z dwor­ską cho­ro­bą obznay­mio­ne bę­dąc, gdy na sta­rość iuż nie­mógł pła­tać nie­cnot, trud­ni­ły się le­cze­niem gość­cia, szep­tów dia­bel­skich uży­wa­jąc do tego.

–-

(1) Oczko przy­miot str. 10. Erazm Sykst str. 190. i na­stępn. Jan Jnno­cen. Pe­try­cy o wo­dach w Druż­bą­ku i Łęc­ko… str. 21. 28

c. CIE­PLI­CE LE­CZĄ IE.

We­ne­ryą i go­ściec le­czo­no przez Cie­pli­ce, na­der sku­tecz­nie. Cie­pli­ce ię­zy­kiem na­szym prze­to są na­zwa­ne, iż z me­atów ziem­nych idąc, parę cie­płą z sie­bie wy­pusz­cza­ją, i iako stam­tąd pły­nąc cie­płe­mi się być po­ka­zu­ją, tak to coby w nic wpusz­czo­no za­grze­wać a ocie­plać są po­win­ne. (1) Cie­pli­ca­mi za­rów­no wody go­rą­ce iak i zim­ne na­zy­wa­no dla tego, że i te któ­re były zim­ne w do­tknie­niu mia­ły moc cie­płą, i po­ży­tecz­ne były na zim­ne cho­ro­by. (2) Róż­ne, z róż­ną rudą po­mię­sza­ne, wody były w gó­rzy­stych czę­ściach pol­skich i ru­skich– (1) mówi Oczko o Cie­pli­cach na str. 1.

(2) Erazm Sykst, w prze­mo­wie do czy­tel­ni­ka o cie­pli­cach we Skle.

kra­jów. Ha­łu­no­weu Mi­la­ty­czu i Dro­ho­by­czy wi­tre­olo­we u Bie­cza, cie­pło siar­cza­ne w Druż­ba­ku i Łęc­ko­wie w hrab­stwie spi­skiem, zim­no siar­cza­ne u Ja­wo­ro­wa we Skle, u Grod­ka, u Kro­sna w Mi­kol­ni­cach przy Trę­bow­li, w Swo­szo­wi­cach przy Kra­ko­wie. Z tych wszyst­kich nay­uży­wań­sze były Cie­pli­ce w Ja­wo­ro­wie, zna­ne iuż za Zyg­mun­ta Aug. Za Ste­fa­na Ba­to­re­go uży­wał ich 1576. sław­ny ze swey po­dró­ży pa­le­styń­skiey Ksią­że Mi­ko­łay Krzysz­tof Ra­dzi­wił (1). Na Spi­żu była woda, któ­rey smród za­bi­jał ptac­two tu­dzież by­dlę­ta, ie­że­li się iey na­pi­ły. (2) Wody mi­ne­ral­ne któ­re (3).



–-

(1) Fr. Siar­czyń­ski, w Cza­so­pi­sie 1828. po­szyt 4. str. 99.

(2) Oczko tam­że, str. 9. 25. 26.

(3) mówi Oczko, w przy­pi­sa­niu tam­że.

iako skarb nie­osza­co­wa­ny lu­dziom do zdro­wia dał, cho­wa­no u nas nie­ostróż­nie ( nie­po­rząd­nie u trzy­my­wa­nio ie): zwy­kle cie­plicz­na woda była to ka­łu­ża, we­wnątrz i oko­ło peł­na bło­ta.

d. MO­RO­WE PO­WIE­TRZE, SZPI­TA­LE.

Mo­ro­we po­wie­trze od stro­ny Tur­cyi i Azyi wkra­da­ło się do Pol­ski (1). Po­zna­wa­no ze zna­ków pew­nych aża­li się zbli­ża, i iak da­le­ko iest iesz­cze opo­dal nas. Al­bo­wiem w je­sie­ni po­ka­zy­wa­ły się ognie na po­wie­trzu, a - (1) Za­par­to­wic, w Sy­nie Pio­trze Ab­ga­rze. Dzie­je mo­ro­wych za­raz, le­karstw na nie i szpi­tal­nych za­kła­dow, ro­ze­brał P. Ludw. Gą­sio­row­ski I. str. 30. na­stępn.

po nich za­raz mgła gę­sta wy­stę­po­wa­ła: co się zda­rza­ło za­wsze ile­kroć moc­ne wia­try od po­łu­dnia i od wscho­du wia­ły. Dru­gą ozna­ką tey za­ra­zy było, ie­że­li po ie­sie­ni i zi­mie mało dżdżu z zim­nem pa­da­ło na wio­snę, a mimo to kwia­ty prę­dzey ani­że­li w cza­sie przy­jem­nym wscho­dzi­ły. Wte­dy zwy­kle, sko­ro tyl­ko na­stą­pi­ło lato, opa­no­wy­wa­ła łu­dzi nie­wia­do­ma im trwo­ga, by­wa­li oni nie­spo­koy­ni, na­wet i w dniach chłod­ne­go lata. Zwy­kle w tedy kil­ka razy od­mie­nia­ło się na dzień kli­ma, raz było zim­no to zno­wu go­rą­co, raz ja­sno dru­gi raz cie­mo, słoń­ce wscho­dzi­ło ja­sno a za­cho­dzi­ło po­chmur­no. Wnet cia­ła ludz­kie ob­sy­py­wa­ły róż­ney po­sta­ci wy­rzu­ty, mnó­stwo żab ła­zi­ło po zie­mi, wiatr wiał wil­go­cią prze­sy­co­ny. Chcąc się prze­ko­nać o tem, aża­li iuż istot­nie na­de­szło po­wie­trze, zbie­ra­no rosę w na­czy­nia i da­wa­no do wy­pi­cia psu pra­gną­ce­mu: ie­że­li ten za­raz po wy­pi­ciu zdy­chał, było nie­za­wod­nym zna­kiem spusz­czo­ney iuż na lu­dzi tey klę­ski. Tym koń­cem przed­się­bra­no środ­ki.

Osa­dy ied­ne prze­dzie­la­ły się od dru­gich kor­do­nem zdro­wia, któ­ry ie­że­li kto prze­kro­czyć chciał, strze­la­no do nie­go. Po mia­stach za­my­ka­no za­mtu­zy (1). i wszy­stek nie­rząd­ny frau­cy­mer wy­pę­dza­no za mury: za­my­ka­no ła­znie pu­blicz­ne i karcz­my, aże­by się ra­zem nic gro­ma­dzi­li lu­dzie. Po do­mach zbie­ra­li go­spo­da­rze cze­lad­kę i po­boż­ne z nią od­ma­wia­li mo­dli­twy, prze­strze­ga­jąc pil­nie aże­by – (1) wy­raz nie­miec­ki ze­psu­ty, zna­czy nie­rząd­ne domy.

do­ro­śli uczęsz­cza­li do spo­wie­dzi i bra­li sa­kra­ment ś., bo nie­pew­ny był nikt go­dzi­ny śmier­ci. Wten­czas z nie­zboż­nych sta­wa­li się po­boż­ne­mi lu­dzie, i każ­dy mile wi­dział u sie­bie Księ­dza. Wte­dy każ­dy brał się chęt­nie i do czy­ta­nia, prze­wra­ca­jąc me­dycz­ne dzie­ła: gdzie wy­czy­ty­wa­no o le­kar­stwach na za­ra­zę, prze­pi­sa­ne dla bo­ga­tych i uboż­szych. Za­prze­sta­wa­no na­po­jów go­rą­cych, a bra­no się do zió­łek. Gmin za­ży­wał wy­wa­rzo­ne­go se­ne­su z kwie­ciem bu­ra­ko­wym i z kmi­nem. Wa­rzył bzo­we i kru­szy­no­we skór­ki, a prze­ce­dziw­szy po­pi­jał ie. Ruś te y ostroż­no­ści nie po­trze­bo­wa­ła, bo u niey był zwy­czay nie pić su­ro­wej wody, lecz na­le­wa­ney na owo­ce. Tu tak­że mia­sto wody zwy­kle spi­ja­no dzież­ne kwa­sy, co wie­le po­ma­ga­ło do zdro­wia.

Wy­mia­ta­no izby, i utrzy­my­wa­no ie ochę­doż­niey niż kie­dy. Bo­gat­si skra­pia­li miesz­ka­nia swo­je wód­ką ró­ża­ną po­mie­sza­ną z octem, tu­dzież wód­ką kwia­tu grzy­bio­nio­we­go, albo szcza­wio­wą.

Gdy się zna­ki po­ka­za­ły cho­ro­by, to iest wrzo­dy pod pa­chą, w kro­ku, albo za usza­mi, od­sy­ła­no cho­re­go do szpi­ta­la za mia­stem, umyśl­nie na ten cel wy­sta­wio­ne­go. Gdzie nie było szpi­ta­li, cho­rzy le­czy­li się w miesz­ka­niach wła­snych. Urząd miey­ski za­zna­czał dom taki, i wszel­kie z nim prze­ry­wać ka­zał sto­sun­ki, a ob­raw­szy w sa­mym domu izbę ied­nę na szpi­tal, tam skła­dać roz­ka­zy­wał cho­rych, od­dzie­la­jąc ich od zdro­wych. Oko­ło tych do­mów, nę­dzy i spu­sto­sze­nia, rey wo­dzi­li gra­ba­rze, wy­wło­cząc i ko­piąc tru­pów w ogrom­nych lo­chach. Nie­bo­żąt­ka czę­sto na­wet nie po­do­ła­li tyle wy­ko­pać lo­chów, ile było po­trze­ba: dla tego ro­bi­li zwy­kle dół ie­den ogrom­ny, i weń wrzu­ca­li tru­pów, na­kry­wa­li go de­ska* mi do­pó­ki się rów nie za­peł­nił, a tym cza­sem z sa­mych tych lo­chów za­ra­zli­we wy­cho­dząc po­wie­trze roz­no­si­ło w oko­ło spu­sto­sze­nie. Czę­sto­kroć na­wet gra­ba­rzy nie sta­ło. W tedy krew­ni i po­wi­no­wa­ci, ob­wi­nąw­szy tru­pa w płach­tę, grze­ba­li go gdzie w polu. (1)

e. CHO­RO­BY BRZE­MIEN­NYCH..

Brze­mien­nych nie­wiast oso­bliw­szą sła­bo­ścią była chci­wość ie­dze­nia, – (1) do­słow­nie z Za­par­to­wi­ca, Umia­stow­skie­go o mo­ro­wem po­wie­trzu, Mar­ci­na z Klec­ka pre­ser­wa­ty­wy prze­ciw­ko mu­ro­we­mu po­wie­trzu, Se­ba­sty­ana Pe­try­ce­go in­struc­tia.

Cże­mu to­wa­rzy­szy­ły roż­ne dzi­wac­twa. Jed­na dwu­na­sty mo­stek cie­lę­cy ziadł­szy, do­pie­ro podia­dła so­bie nie­co (1): dru­ga dwa­dzie­ścia fun­tów pie­przu zia­dła. Jnsza gry­zła lod za­miast cu­kru, ta pra­gnę­ła ugryść szyi czło­wie­czey, tam­ta nie­chcia­ła uży­wać po­kar­mów tyl­ko uką­sić ka­wał ludz­kie­go cia­ła. Tra­fi­ło się raz że brze­mien­na ko­bie­ta na­par­ła się ugryść w ra­mię pie­ka­rza, któ­re­go uy­rza­ła. Mąż nie­bo­rak rad nie­rad upro­sił i star­go­wał u nie­go, że się po­zwo­lił uką­sić: lecz gdy ów dla bólu nie mógł znieść trze­cie­go uką­sze­nia, brze­mien­na po­pa­dła we szwank. Bo gdy przy­szedł czas po­ro­dze­nia, uro­dzi­ła tro­je bliź­niąt, dwo­je ży – (1) Cza­row­ni­ca po­wo­ła­na str. 45.

wych a trze­cie mar­twe. Jnsza nie­wia­sta wy­cho­dząc z łaź­ni milcz­kiem uką­si­ła w pię­tę prze­cho­dzą­ce­go chłop­ca, i ugry­zła mu iej ka­wał (1) Z resz­tą trzy­ma­ły się krzep­ko nie­wia­sty cię­żar­ne. Nie ied­na bę­dąc na zle­gnie­niu tań­czy­ła poza pół­noc, a rano po­wi­ła po­tom­ka. (2)

3. LE­KAR­STWA ZA­GRA­NICZ­NE I LE­KA­RZE

Pro­ste cho­ro­by, na któ­re szwan­ko­wał na­ród, le­czył każ­dy, kto się znał na zio­łach, lub przy­pi­sy­wał so­bie ja­ko­wą zna­jo­mość ta­jem­nic przy­ro­dy.

–- (1) o tych przy­pad­kach na­ocz­nie prze­ko­nał się brze­mien­nych bia­łych­głów le­karz Czia­chow­ski, i opi­sał ie udzie­le swem.

(2) Ma­skie­wi­cza pa­miętn… str 96.

Ka­zi­mi­rza Ja­gie­loń­czy­ka le­czył Ber­nar­dyn Ksiądz gru­bym chle­bem i pie­czo­ne­mi grusz­ka­mi, utrzy­mu­jąc że to iest naj­wła­ściw­sze le­kar­stwo na czer­won­kę. (1) Nie wy­le­czył go wszak­że: Król za­czął puch­nąc i za­koń­czył ży­cie. Zwy­kle trud­ni­ły się le­ka­mi sta­re baby, zna­jąc do­sko­na­le przy­ro­dę ziół, któ­re, iak ' mówi sta­ry le­karz, (2) we­dle fan­ta­zyi swey prze­zy­wa­ły, ro­dzin­ne, wca­le in­sze iak le­ka­rze ucze­ni, na­da­jąc im na­zwy. Zna­ko­mi­ci pol­scy pa­no­wie i pa­nie mia­ły upodo­ba­nie w sztu­ce le­kar­skiey: przy­pra­wia­ły le­kar­stwa same i le­czy­ły cho­rych. Wła­dy­sław Ksią­że opol­skie, ten sam któ­ry ob­raz – (1) Biel­ski kron… str. 478.

(2) Ma­re­in Sien­nik w przy­pi­sie do re­je­stru rze­czy her­ba­rza swe­go.

mat­ki bo­skiey do Czę­sto­cho­wy spro­wa­dził z Rusi r. 1396. tak był w sztu­ce le­kar­skiej bie­gły, że spoy­rzaw­szy na cho­re­go za­raz wy­rzekł, czy umrze lub bę­dzie żyw. Do­ro­ta z Oy­rza­no­wa Ba­rzy­na. Wo­je­wo­dzi­na kra­kow­ska, sama przy­pra­wia­ła wodę na oczy, i ubo­gim ią roz­da­wa­ła (1). Za do­brych le­ka­rzy ucho­dzi­li u gmi­nu Cy­ru­li­cy, Al­chi­mi­ści i Ap­te­ka­rze, bo i nie kosz­tow­ne­mi le­czy­li le­kar­stwa­mi, i dla oboy­ga płci mie­li na po­do­rę­dziu leki do­god­ne. Oni nay­le­piey wie­dzie­li do­ra­dzać pa­niom iak­by lice uczy­nić cud­ne, oni też umie­li ro­bić won­ne my­dła, któ­re­mi­by twarz bie­lić i gła­dzić moż­na nay­le­piey, aże­by płeć od­młod­nia-

–-

(1) Pa­proc­kie­go her­by ser. 462. Ka­za­nie na… po­grze­bie Do­ro­ty s Oy­rza­no­wa Bo­rzy­néy.

ia i za­wsze była ru­mia­ną. (1) Kra­jo­wych uży­wa­li oni le­karstw, nie wie­rząc w za­mor­skie, i ma­jąc o nich prze­ko­na­nie to, że kosz­tu­ją wie­le a nic nie po­ma­ga­ją. Nay­wię­cey uży­wa­li ma­ści, ied­nąż le­cząc małe chło­pię­ta, do­ro­słych męz­czyzn, star­ców, żoł­nie­rzy i nie­wia­sty. (2)

Na­ród pro­sty wie­rzył w to, że Cy­ru­li­cy le­piey zna­ją sztu­ki her­me­zy­iskie. (ta­jem­ni­ce przy­ro­dy) niż ucze­ni Ga­le­ni­sto­wie (Dok­to­rzy) (3): ale u pa­nów po­pła­ca­li tyl­ko ucze­ni le­ka­rze, a ta­kie­mi byli ci któ­rzy zręcz­nie ma­ta­li (fan­fa­ro­no­wa­li); i dro­go bra­li za da­wa­ne ra- – (1) Mar­cin Sien­nik, str. 302.

(2) Oczko przy­miot, str. 9. Mar­ci­na Urzę­do­wa str. 264

(3) Czia­chow­ski o cho­ro­bach ich brze­mien­nych bia­ly­chłgł.

dy, któ­rzy nie byli Po­la­ka­mi z rodu lecz cu­dzo­ziem­ca­mi. U ta­ko­wych tyl­ko, po­dług po­wszech­ne­go pa­nów mnie­ma­nia, był ro­zum w gło­wie. Oszu­ści bra­li się więc na spo­so­by, za­pie­ra­jąc się po­cho­dze­nia swe­go, aże­by tem wię­cey ma­mić mo­gli. Ba­liń­ski, sław­ny ma­tacz, cho­ciaż był Po­lak ro­dem, uda­wał się za Gre­ka, z daw­ney fa­mi­lii La­ska­rich po­czą­tek swoy wy­wo­dząc: a że od bo­ga­tych nie brał mniey za radę iak sto czer­wo­nych zło­tych (dla cze­go le­ka­rze kra­kow­scy na­zy­wa­li go Set­ni­kiem), ta­jem­ni­cze wiodł ży­cie, z żona w klasz­to­rze na Zwie­rzyń­cu miesz­ka­jąc i tam­że trud­niąc się al­chi­mi­ją, do ta­kiej prze­to do­szedł wzię­to­ści, że sam Król Alek­san­der, usu­nąw­szy in­nych le­ka­rzy, iego się ra­dził, i dro­go opła­cał (1). Za zwy­czay Włoch by­wał w Pol­sce Dok­to­rem. W ru­skich zie­miach Ży­dzi le­czy­li szcze­gól­niey. Mia­no­wi­cie też Ukra­inę opa­no­wa­li oni. Za cza­sów Zyg­mun­ta Au­gu­sta była tam ob­fi­tość wiel­ka le­ka­rzy ży­dow­skich. (2)

W sze­ro­kim czam­le­cie, z pier­ście­niem na pal­cu, w bi­re­cie ro­ga­tym, cho­dził le­karz uczo­ny, peł­no ma­jąc na ję­zy­ku wy­ra­zów dla na­zy­wa­nia zwy­czay­nych pol­skich ro­ślin któ­re zresz­tą ce­nił lek­ko, cho­ciaż ich z nay­lep­szym skut­kiem uży­wa­ły na leki baby wiey­skie. Prze­chrzcił ie po ła­ci­nie, ma­jąc w tem wi­do­ki pew­ne: ru­mia­nek, dzię­giel, po­dróż­nik na­zwał bu­glos­sa, cen-– (1) Biel­ski kron… str. 501 (2) J. Chr. Ar­nold w VII. to­mie rocz­ni­ków to­wa­rzy­stwa.

tau­rea, che­li­do­nia: a dla tego ż e ie­tak dziw­nie prze­zwał, mia­no więk­sze do tych ziół za­ufa­nie, i dro­go pła­co­no le­ka­rzo­wi za sło­jek spo­rzą­dzo­ne­go z nich sy­ro­pu. Na kan­kry, kar­bun­ku­ły, an­trak­sy, fran­cu­zy, da­wał le­kar­stwa zwa­ne bo­lus ar­me­nus, ira pi­gra, ter­ra si­gil­la­ta, reu­bar­ba­rum, reu­pon­ti­cum, her­mo­dac­ti­lo­rum, al­ci­bin­go­rum. Lecz nie za po­mo­cą tyl­ko pu­szek i słoy­ków ap­tecz­nych wy­wa­biał stol­cem cho­ro­by, ale po­sy­łał cho­rych do wod­nych i pa­ro­wych łaź­ni, gdzie przez poty wy­ku­rzał im z cia­ła zia­dli­we cho­ro­by, lub na­rzę­dzia­mi wy­kra­wał ie i wy­pę­dzał (1). Gdzie wi­dział ie moie le­guch­nem le­kar­stwem za­go­ić, nie siekł, nie pa­lił, ani przy­kry­mi nie za­sy­py- – (1) po­sel­stwo z dzi­kich pól.

wał prosz­ka­mi: prze­ciw­nie moc­no aga­ry­ku do­kła­dał, i kor­ro­zy­wa­mi gry­zą­ce­mi le­kar­stwa­mi) za­sy­py­wał rany. Cho­dził i le­czył, za dwie wi­zy­ty czer­wo­ne­go zło­te­go do­sta­jąc, zwłasz­cza gdy le­czył bo­ga­tych miesz­czan kra­kow­skich; od bied­niey­szych brał co mu dano, a gdy ci wy­trzą­snąw­szy wo­rek, nie mie­li czem pła­cić, ani po­stał u nich wię­cey. Na­cho­dziw­szy się dłu­go i na­braw­szy pie­nię­dzy, ie­że­li umarł cho­ry, tło­ma­czył się tem le­karz, że nie iest Pa­nem Bo­giem, i iuż na nie­bio­sa nie­szczę­ście to skła­dał, iuż na cho­re­go, ie nie chciał pić gorz­kich le­ków, któ­re mu prze­pi­sa­no; albo za­wi­nę cho-– (1) Rey Wiz. – 15. 61. żyw. 44. 60. 17. Wła­dy­sła­wiusz w ra­dzie ży­dow­skiey, Za­par­to­wie w Sy­nie Pio­trze Ab­ga­rze.

remu da­wał że się nad­to skru­pu­ła­mi uwo­dził. An­drze­jo­wi Bo­ra­tyń­skie­mu, gdy żył zda­le­ka od żony, oświad­czy­li le­ka­rze, że bę­dzie zdrów ie­że­li wia­rę mał­żon­ce zła­mie: on tego nie uczy­nił, umrzeć wo­lał

4. NA­RA­DY LE­KAR­SKIE, PRZE­PI­SY DA­WA­NE CHO­RE­MU.

Bo­ga­ty cho­ry nie ob­szedł się ied­nym Dok­to­rem, od­wie­dza­ło go kil­ku, pil­nie ra­dząc z sobą, iak­by usu­nąć nie­moc i zdro­wie przy­wró­cić. Pol­scy Dok­to­rzy za­czy­na­li roz­mo­wę po pol­sku, a pro­wa­dzi­li ią da­lej po ła­ci­nie, ci­cho szep­cząc, szcze­gol­niey też gdy ukła­da­li re­cep­tę, aże­by cho­ry nie sły-

–-

(1) Biel­ski kron… str. 538.

szał co mo­wią. Za­czy­nał ie­den roz­mo­wę temi sło­wy: "Pan ten Je­go­mość" i ucze­nie roz­wo­dził się nad sta­nem cho­re­go, uwa­gę czy­niąc, że może też dla tego nie skut­ku­ją le­kar­stwa, że są za sta­re. Wte­dy czy­ni­li so­bie wy­rzu­ty le­ka­rze, że nie pil­nu­ją, swe­go obo­wiąz­ku, że co rok, jak pra­wa kra­jo­we prze­pi­su­ją, nie re­wi­du­ją ap­tek, nie do­glą­da­ią ap­te­ka­rzy, w moc po­sta­no­wie­nia sey­mu z r. 1522. i nie prze­strze­ga­ją tego aże­by za­wsze świe­że wa­rzo­no le­kar­stwa w kuch­niach ła­ciń­skich. In­szy le­karz, zna­ją­cy do­brze lek­ko­myśl­ność nie­wiast, a szcze­gól­niey też miesz­czek bo­ga­tych, miał oba­wę, czy też cho­ra pil­nie prze­strze­ga prze­pi­sa­ney so­bie die­ty, zwłasz­cza gdy wie­dzia­no o tem, że czę­sto nie­wia­sty sła­be za­miast brać le­kar­stwa wo­la­ły za­ja­dać ja­jecz­ni­cę ze sło­ni­ną, w na­dziei że ią ta prę­dzey uzdro­wi niż dok­tor­skie leki. (1) Przy­tom­ne­mu więc do­glą­da­czo­wi cho­re­go przy­ka­zy­wa­li su­ro­wo mę­żo­wie ucze­ni, aże­by prze­pi­sa­na od nich die­ta za­cho­wa­ną była pil­nie.

Bez­i­mien­ny le­karz pol­ski, z po­cząt­ku XV. wie­ku, taki spo­sób ży­cia prze­pi­sał tym, któ­rzy pra­gną do­cze­kać się lat sę­dzi­wych (2): miesz­kaj w domu na zdro­wej po­sta­wio­nym zie­mi, to iest na ta­kiey gdzie się zbo­że dłu­go prze­cho­wu­je, gdzie żyje wie­le lu­dzi sta­rych a by­dło iest zdro­we. Je­że­li iest miesz­ka­nie na go­rą­cym miey­scu ogródź ie wierz­bi­ną, grzy­bie­niem, dom różą – (1) Oczko przym… str. 294. Biel­ski kron… str. 551.

(2) Bi­blio­te­ka pol­ska r. 1825. tom IV. str. 159. i na­stępn po­trzą­say i octem po­kra­piaj. Je­że­li iest miey­sce ba­gni­ste uczyń sie­dze­nie… na gó­rze (miesz­kaj na pię­trze), a kadź ie czę­sto le­biod­ką, mięt­ką, mir­rą, ja­łow­cem, ży­wi­cą: ogień w ko­mi­nie miey z drew czy­stych, mo­że­li być so­sno­wych. Jedz dwa­kroć wię­cey niź­li pij, chle­ba pół­trze­cia kroć wię­cey z mię­sem, czte­ry­kroć wię­cey z ry­ba­mi, z grzy­ba­mi, z ka­pu­stą i z owo­cem wszel­kim. Nie po­czy­nay ie­dze­nia od pi­cia. Gdy się naj­esz chcesz ła­twie stra­wić, wody się zim­ney na­piy, a nie­co po­cho­dziw­szy spo­cznij. Ży­cie prze­dłu­ża mięk­kie łoże, bez­piecz­ność od wsze­la­kich trosk, słod­kie pi­cie, tłu­ste kar­mie, ie­dze­nie czę­ste a ob­fi­te, prze­to iedz co ieno mo­żesz stra­wić Mier­nie uży­way mle­ka i ryba oboy­ga z mio­dem, naj­mniey grzy­bów. Któ­re rze­czy wil­got­ne i tłu­ste są , kwa­śno ie i z zie­lem przy­pra­wiay. Do­bre iest mię­so z cie­lę­cia, ia­gnię­cia, koź­lę­cia do­pó­ki ssie, pro­sie nie do­bre. Ośm go­dzin spij, ośm pra­cuy, ośm na służ­bę bożą ob­róć. W cza­sie moru wód­kę ró­ża­ną z octem mię­szay, i nią lice i ręce na­ma­zuy. Wo­nią róży, fi­joł­ków w le­cie, a w zi­mie mięt­ki, pio­łu­nu, bo­że­go drzew­ka,. mir­ry, czar­nuch­ny i in­nych won­nych ziół, po­ma­ga zdro­wia.

II PO­GRZE­BY.

a. PO­GRZE­BY KRÓ­LEW­SKIE I ŻA­ŁO­BA.

Po cho­ro­bie czę­sto na­stę­po­wa­ła śmierć, a ta po­cią­ga­ła za sobą ob­chód po­grze­bo­wy. Zo­ba­cze­my jak się on te­raz od­by­wał. Ala my szcze­gó­ło­we opi­sy po­grze­bu trzech Mo­nar­chów na­szych, Ka­zi­mi­rza Wiel­kie­go, Zyg­mun­ta I. Zyg­mun­ta Au­gu­sta: wno­sić na – leży, że tym po­rząd­kiem wszyst­kich Kró­lów na­szych ob­cho­do­we od­by­wa­ły się po­grze­by.

Po­grzeb Ka­zi­mi­rza W. tak opi­sał Ar­chi­dy­akon Gnieź­nień­ski. (1) Po od­by­tem na­bo­żeń­stwie za­dusz­nem, szedł ob­chód ża­łob­ny ob­cho­dząc mia­sto Kra­ków i iego ko­ścio­ły zna­ko­mit­sze, iako to ś. Fran­cisz­ka, Pan­ny Ma­ryi i ś. Tró­y­ce. Szły na­przód czte­ry wozy po­czwór­ne: cią­gnio­ny był każ­dy przez czte­ry ko­nie czar­nem po­kry­te suk­nem, i w ta­kież odzia­ni byli woź­ni­ce. Na­stę­po­wa­ło czer­dzie­stu ry­ce­rzów zbroy­nych na ko­niach przy­odzia­nych suk­nem pur­pu­ro­wem, z któ­rych ie­de­na­stu nio­sło ie­de­na­ście cho­rą­gwi z her­ba­mi ty­luż – (1) u Som­mersb. 11 str. 105.

ziem, a dwu­na­sty niósł cho­rą­giew kró­le­stwa pol­skie­go. Za nie­mi ie­chał ry­cerz na dziel­nym stę­pa­ku, wzię­tym ze staj­ni zmar­łe­go Kró­la i okry­tym szkar­ła­tem, wy­obra­ża­jąc oso­bę zmar­łe­go Mo­nar­chy. Za nim pa­ra­mi sze­ściu­set lu­dzi ze świe­ca­mi, z któ­rych każ­da wa­ży­ła pół ka­mie­nia. Za tymi róż­ne zgro­ma­dze­nia za­kon­ne, śpie­wa­jąc psal­my: po nich du­cho­wień­stwo świec­kie, a za­tem szły kró­lew­skie mary peł­ne róż­nych ie­dwab­nych ma­te­ryi i su­kien, dla roz­da­nia ich po ko­ścio­łach. Da­ley Dwo­rza­nie i do­mow­ni­cy nie­bosz­czy­ka, w licz­bie trzech­set osób przy­bra­ni w kiry: ci z wiel­kim pła­czem i na­rze­ka­niem smut­no po­stę­po­wa­li. W koń­cu szedł Król nowy z Ar­cy­bi­sku­pem, Ksią­że­ta­mi i pierw­szy­mi kra­ju oby­wa­te­la­mi, Wstę­po­wał or­szak do czel­niey­szych, iak się rze­kło, ko­ścio­łów w mie­ście, do P. Mar­ji, Księ­ży Fran­cisz­ka­nów i Do­mi­ni­ka­nów, gdzie zło­żo­no w da­rze dwa ka­wa­ły suk­na szkar­łat­ne­go i bruk­sel­skie­go, każ­dy po szes­na­ście łok­ci dłu­gi, tu­dzież pie­nię­dzy i świec wie­le. Przed ma­ra­mi idą­cy czło­wiek mio­tał na stro­nę dla ubo­gie­go ludu gro­sze, da­wać z nich każ­de­mu kto nad­sta­wił ręki nie omiesz­kał, byle nie za­wa­dza­no na dro­dze, i mo­dlo­no się za du­szę zmar­łe­go Mo­nar­chy. Obok nie­go szli dway la­dzie z wo­ra­mi gro­szów, wy­sy­py­wa­li ie na mis­sy srebr­ne, skąd brał ów co pie­nią­dze mio­tał. Gdy mis­sy wy­próż­nio­no, zno­wu ie na­peł­nia­no. Tak po­stę­pu­jąc or­szak wszedł do ko­ścio­ła ka­te­dral­ne­go. Tu Bi­skup kra­kow­ski miał ża­łob­ne na­bo­żeń­stwo, przy czem ro­bio­no ofia­ry za du­sze zmar­łe­go. Je­den z Ka­pła­nów, oto­czo­ny słu­ga­mi kró­lew­skie­mi, ob­cho­dził oł­ta­rze z mis­są srebr­ną gro­sza­mi na­peł­nio­ną. Ile mógł gar­ścią ująć brał z mis­sy i kładł na oł­tarz. Przed wiel­kim oł­ta­rzem więk­sze iesz­cze zło­żo­no dary, to iest suk­na w ta­kiey­źe ilo­ści co w owych ko­ścio­łach w cza­sie ob­cho­du: nad­to czte­ry nay­czel­niey­si kró­lew­scy Dwo­rza­nie po­ło­ży­li na oł­ta­rza na­czy­nia, któ­re­mi za ży­cia iego usłu­gi­wa­li Mo­nar­sze. Jako to: Ko­mor­nik i Pod­skar­bi zło­ży­li mied­ni­ce srebr­ne z ob­ru­sa­mi i ręcz­ni­ka­mi, Stol­nik z Pod­sto­lim czte­ry wiel­kie srebr­ne mis­sy, Cze­śnik z Pod­cza­szym na­czy­nia do pi­cia a szcze­gól­niey też pu­cha­ry srebr­ne Pod­ko­mo­rzy czy­li Mar­sza­łek ofia­ro­wał nay­dziel­niey­sze­go ko­nia ze staj­ni kró­lew­skiey, Pod­ko­niu­szy ry­ce­rza uzbro­jo­ne­go a w sza­ty kró­lew­skie przy­bra­ne­go, tu­dzież cho­rą­gwie przez Cho­rą­żych nie­sio­ne. Po czem, we­dług oby­cza­ju, po­ła­ma­no owe cho­rą­gwie czy­li ich drzew­ca., wśród ogrom­ne­go ięku, i łka­nia licz­nie zgro­ma­dzo­ne­go ludu. Na po­grze­bie Wła­dy­sła­wa Ja­gieł­ły, któ­ry snadź tym­że sa­mym od­by­wał się po­rząd­kiem, dano w ofie­rze za du­szę zmar­łe­go Kró­la, wie­le ru­ma­ków na­der oka­za­łych, szkar­ła­tem przy­bra­nych, pro­wa­dzo­nych przez ry­ce­rzy, z któ­rych ie­den niósł cho­rą­giew z bia­łym or­łem, za­wie­szo­ną na wy­so­kim pro­por­cu. Nad­to zło­żo­no misy zło­te i srebr­ne, któ­re Mo­nar­cha nay­wię­cey lu­bił za ży­cia, na­peł­niw­szy ie pie­niędz­mi. Wo­sko­we świe­ce nad­zwy­czay­ney wiel­ko­ści pa­li­ły się w ko­ście­le, a mia­no­wi­cie oko­ło ka­ta­fal­ku ak­sa­mi­tem i szkar­ła­tem okry­te­go. (1) Po­grzeb Zyg­mun­ta I. tak opi­sał Biel­ski. (2) Gdy się ża­łob­ne na­bo­żeń­stwo skoń­czy­ło, szło w ob­cho­dzie trzy­dzie­ści mar ża­łob­nych, pod przy­kry­ciem róż­nych farb zło­to­gło­wych, a za nie­mi ty­leż koni kró­lew­skich, pod przy­kry­ciem ki­ta­jek róż­ney far­by, z her­ba­mi mo­nar­sze­mi. Przod­ko­wał im Cho­rą­ży na­dwor­ny, z or­łem ko­ron­nym, na bia­łym ko­niu sie­dząc, a miecz goły ku so­bie ob­ró­co­ny nio­sąc. Przed ma­ra­mi, na któ­rych cia­ło zmar­łe­go le­ża­ło Kró­la, ie­chał Jan Tar­ło w ki­ry­sie zu­peł­nym, da­ro­wa­nym nie­gdyś w Wied­niu zmar­łe­mu Mo­nar­sze przez– (1) Dłu­gosz. I. B. str. 654.

(2) Biel­ski kron… str. 587. i na­stęp.

Mak­sy­mil­ja­na Ce­sa­rza: miecz miał goły, a ta­kiż niósł i chło­piec idą­cy za nim z drzew­cem. Przed ma­ra­mi szli po­sło­wie ziem­scy i nie­sio­no ozna­ki kró­lew­skie, miecz, jabł­ko, ber­ło, ko­ro­nę. Cia­ło nie­śli Dwo­rza­nie, wiel­kie świe­ce lane dzier­żąc w ręku. Za cia­łem szedł Król nowy, pro­wa­dzo­ny przez po­sły Ce­sa­rza i Kró­la rzym­skie­go, a za­nim zmar­łe­go wdo­wa, pro­wa­dzo­na przez Księ­cia pru­skie­go i Mar­gra­bi­cza bran­de­bur­skie­go. Gdy cia­ło wpro­wa­dzo­no do ka­pli­cy na zam­ku kra­kow­skim, i ozna­ki kró­lew­skie zło­żo­no na ma­rach, wy­stą­pił ze mszą Ar­cy­bi­skup gnieź­nień­ski, przy któ­rey słu­ży­li mu Bi­sku­pi wszy­scy. Po ewan­ge­lij miał dłu­gą a uczo­ną mowę Sa­mu­el Ma­cie­jow­ski Bi­skup kra­kow­ski, a gdy ią skoń­czył i za­czę­to spie­wać pa­cierz ( mo­dli­twy), ów Jan Tar­ło wraz ze swo­im Gierm­kiem wje­chał do ko­ścio­ła, ma­jąc oko­ło zbroi i heł­mu za­pa­lo­ne świecz­ki. Gdy śpie­wa­no Agnus Dei pa­no­wie… co w ob­cho­dzie nie­śli zna­ki kró­lew­skie, zdjąw­szy ie te­raz z mar po­ło­ży­li na oł­ta­rzu. Przy­stą­pi­li do nich Król i Ksią­żę­ta; i (mówi Ka­zi­mirz Sar­biew­ski), (1) na pa­miąt­kę uży­wa­ne­go w ko­ście­le ka­to­lic­kim zwy­cza­ju ła­ma­nia la­sek we wiel­ką śro­dę, ude­rzy­li ie o zie­mię. Król ude­rzył przed wiel­kim oł­ta­rzem cheł­mem, Ksią­że pru­skie tar­czą, Mar­gra­bicz mie­czem, Ksią­że cie­szyń­skie drzew­cem, tak moc­no że się zła­ma­ły. Wte­dy ki­ry­śnik spadł z ko­nia przy ma­rach, Kanc­lerz i Pod­skar­bi po­tłu­kli swo­ję pie­czę­cie

–-

(1) w Ka­za­niu la­ska mar­szał­kow­ska.

a inne do­sta­li, i na­stęp­nie wy­si­li wszy­scy z ko­ścio­ła.

Rę­ko­pis współ­cze­sny tak opi­sał ob­rzą­dek, za­cho­wa­ny przy prze­pro­wa­dze­niu do po­grze­bu cia­ła Kro­la Zyg­mun­ta Au­gu­sta, z Ty­ko­ci­na do Kra­ko­wa. (1) Po od­pra­wio­nej mszy ża­łob­ney w ka­pli­cy zam­ku ty­ko­ciń­skie­go dwu­dzie­sta czte­rech Dwo­rzan kró­lew­skich w kap­tu­ry ubra­nych, z la­ne­mi świe­ca­mi w ręku któ­rych im udzie­lo­no ze skar­bu, tu­dzież ubo­dzy w ka­pach i ze świe­ca­mi, wy­pro­wa­dzi­li cia­ło. Wio­zły ie ko­nie czar­nem po­kry­te suk­nem, na wo­zie ta­kim­że suk­nem okry­tym. Po­stę­po­wa­ła pro­ces­sya ze– (1) w pa­mięt­ni­ku san­do­mir­skim w to­mie II. str. 441. i na­stepn… po­dob­nyż lubo nie­co od­mien­ny opis iest w Pani. Niemc. I. str. 171. i stu ubo­gich zło­żo­na ze świe­ca­mi za­pa­lo­ne­mi w ręku, za nimi Księ­ża i Ka­pe­la­ni kró­lew­scy, a za tymi P. Cho­rą­ży na ko­niu czar­no ubra­nym. Za tym koń czar­ny po­stę­po­wał uno­sząc na so­bie her­by kró­lew­skie, w oko­ło nie­go szli pie­szo lo­ka­je, za któ­ry­mi dwo­je pa­cho­ląt na ko­niach z sze­fe­li­na­mi i ro­de­la­mi (pu­kle­rza­mi). Ne­stęp­nie szedł wóz z kró­lew­skim cia­łem, po któ­rym pa­no­wie rad­ni na* stę­po­wa­li, z pocz­ty swo­imi. Przyj­mo­wa­no ten kon­woy uro­czy­ście strze­la­niem z dział i z ręcz­ney bro­ni w miey­scach przez któ­re prze­cho­dził; a gdzie się za­trzy­my­wał na noc, tam pil­no­wa­ło ie dwóch Ko­mor­ni­ków kró­lew­skich, ośmiu Dra­ban­tów, dwóch Dwo­rzan, dwóch Jur­gielt­ni­ków. W War­sza­wie oka­za­lej przy­imo­wa­no cia­ło: tam bo­wiem wy­stą­pi­ło dwu­stu ubo­gich, i sześć­dzie­siąt Dwo­rzan że świe­ca­mi. Za­miast suk­na ak­sa­mi­tem czar­nym przy­kry­to wóz ża­łob­ny, i ce­chy wszyst­kie wy­stą­pi­ły ze świe­ca­mi, nio­sąc dzie­sięć mar zło­to­gło­wiem i ak­sa­mi­tem bo­ga­to ustro­jo­nych. Wpro­wa­dza­li cia­ło Bi­sku­pi i Opa­ci w ubio­rze oka­za­łym. Wcho­dząc do ko­ścio­ła ozdo­by tro­nu nie­sio­no przed cia­łem, a po­sta­wiw­szy obok nie­go cho­rą­giew na­dwor­na, śpie­wa­no kon­dukt. Obok cia­ła sta­ły i pie­nią­dze na mi­sach, któ­re roz­bie­rał lud ubo­gi jako jał­muż­nę. Po czte­rech ka­za­niach skoń­czy­ło się na­bo­żeń­stwo, a na­stą­pi­ło pil­no­wa­nie cia­ła w ko­ście­le.

Do Kra­ko­wa gdy przy­by­ło, cze­ka­li na cia­ło kró­lew­skie u bra­my flo­ry­ań­skiey: po­sło­wie dwo­rów za­gra­nicz­nych, Bi­sku­pi i Opa­ci, tu­dzież ce­chy, ma­jąc trzy­dzie­ści mar zło­to­gło­wem po – kry­tych. Tam­że sta­ło koni trzy­dzie­ści pod przy­kry­ciem ie­dwab­nem, i Cho­rą­żów ziem­skich po­czet wiel­ki we zbro­jach czar­nem po­kry­tych suk­nom, na­ko­niec ubo­dzy w ka­pach, i resz­ta pro­ces­syi. Na­stęp­nie uszy­ko­wał się po­chód cały, i szli: na­przód żacy szkol­ni, po nich du­cho­wień­stwo klasz­tor­ne i świec­kie, ubo­dzy w ka­pach w licz­bie sze­ściu­set. Cho­rą­żo­wie ziem­scy Szli zaś po­dług star­szeń­stwa. Za­czy­na­ły po­chód młod­sze zie­mie, to iest – nie­daw­no z ko­ro­ną po­łą­czo­ne, koń­czy­ły go zie­mie daw­niej­sze, a za­koń­czy­ła cho­rą­giew zie­mi sto­łecz­nej. Po­chód więc od­był się tym po­rząd­kiem szła cho­rą­giew za­tor­ska, oświe­cim­ska, chełm­ska sa­noc­ka, ha­lic­ka, prze­my­śl­ska do­brzyń­ska, wie­luń­ska, raw­ska, ma­zo­wiec­ka, płoc­ka, beł­ska, lu­bel­ska, po­dol­ska, lwow­ska, ku­jaw­ska, łę­czyc­ka, sie­radz­ka, ka­li­ska, san­do­mir­ska, po­znań­ska, kra­kow­ska. Za nie­mi cho­rą­gwie ziem len­nych: pru­ska, po­mor­ska, wo­ło­ska, inf­lant­ska i kur­land­ska, cho­rą­giew na­dwor­na wiel­kie­go księ­stwa li­tew­skie­go i kró­le­stwa pol­skie­go. Po cho­rą­gwiach pro­wa­dzo­no trzy­dzie­ści koni pod przy­kry­ciem ie­dwab­nem, a ied­ne­go wie­dzio­no pod czar­nym ak­sa­mi­tem: za koń­mi pro­wa­dzo­no trzy­dzie­ści mar kro­lew­skich, po tych ie­chał mąż w ki­ry­sie na ko­niu czar­no u ubra­nym, nio­sąc miecz goły w ręce, ob­ró­co­ny ostrzem ku zie­mi; za nim ie­cha­ło pa­cho­le we zbroi całe z tar­czą, z drzew­cem i pro­por­cem ku zie­mi: na któ­rym stał z ied­ney stro­ny orzeł a z dru­giey po­go­nia wy­ma­lo­wa­na. Za tymi ie­chał mąż w sza­cie kró­lew­skiey ubra­ny, a za tym pa­no­wie rad­ni ozdo­by tro­nu nio­sąc, oko­ło któ­rych było sze­ściu­dzie – siąt Dwo­rzan ze świe­ca­mi za­pa­lo­ne­mi. N a ko­niec sio­stra kró­lew­ska z frau­cy­me­rem, pro­wa­dzo­na przez po­słów od za­gra­nicz­nych dwo­rów, a za nią rada mia­sta Kra­ko­wa po­stę­po­wa­ła. Gdy do­szła pro­ces­sya do zam­ku kra­kow­skie­go, po­mo­dliw­szy się ro­ze­szła się do domu. Na­za­jutrz był po­dob­ny ob­chód po mie­ście, z tą róż­ni­cą że cia­ła kró­lew­skie­go iuż ni'; ob­wo­żo­no, ale tyl­ko mary. Pro­ces­sya wstę­po­wa­ła do ko­ścio­łów ś. Fran­cisz­ka do ś. Anny do ś Szcze­pa­na, ś. Troy­ce i po­wró­ci­ła do Zam­ku. W każ­dym z tych ko­ścio­łów po­sta­wio­ne były in­sze mary kró­lew­skie, u gło­wy ich i u nóg sta­ły dwie misy pie­nię­dzy dla ro­ze­bra­nia ich przez lud na ofia­rę idą­cy, resz­tę co zo­sta­ło wy­sy­pa­li na oł­tarz pa­no­wie rad­ni sto­ją­cy przy ma­rach. Dnia trze­cie­go, w tym­że po­rząd­ku sta­nę­li wszy­scy na zam­ku kró­lew­skim na na­bo­żeń­stwo. We wszyst­kich ko­ścio­łach bito we dzwo­ny, aż do ka­za­nia przez księ­dza Bi­sku­pa od­pra­wio­ne­go. Po ka­za­niu też same dzwo­ny za­czę­ły dzwo­nić na nowo, po­czem przy­tom­ni w ko­ście­le po­szli na ofia­rę. Pod czas śpie­wa­nia Pa­ter­no­ster, mąż we zbroi wie­chał do ko­ścio­ła z drzew­cem, a za nim Gier­mek. Wte­dy to od­był się zwy­czay­ny ob­rzęd, spad­nie­nia z ko­nia i ła­ma­nia pie­czę­ci.

Jest tak­że god­ne uwa­gi ubra­nie po­śmiert­ne cia­ła kro­lew­skie­go. W tey mie­rze ie­den tyl­ko znam opis, po­da­ją­cy szcze­gó­ły za­cho­wa­ne przy wło­że­niu cia­ła Kro­la Zyg­mun­ta Au­gu­sta do trum­ny. Po­da­ję go z rę­ko­pi­su owcze­sne­go (1). od­mie­niw­szy pi­sow­nię da- – (1) kto­ry ogło­sił diu­kiem A. Gra­bow­ski w sta­ro­żytn… polsk. 1. str. 56. 57.

wną. Cia­ło wszyst­ko (po­wie­dzia­no w tym opi­sie) ob­wi­nio­no ce­ra­tą czy­li płót­nem wo­sko­wem, i wło­żo­no na nie ko­szu­lę fla­mandz­ką (z płot­na fla­manz­kie­go). Na ko­szu­lę gier­mak na kształt re­we­ren­dy z ada­masz­ku czer­wo­ne­go; spi­nał suk­nię sznur zło­ty, opa­sa­jąc cia­ło. Na to wdzia­no albę z bia­łey ki­tay­ki, a na tę dal­ma­ty­kę zło­to­gło­wą. Na wierzch tego wszyst­kie­go ubio­ru wło­żo­no płaszcz z al­tem­ba­su do­bre­go. Za­wie­szo­no u szyi cia­ła łań­cuch war­to­ści dwoch set czer­wo­nych zło­tych, przy kto­rym wi­siał krzyż dy­amen­ta­mi i ru­bi­na­mi osa­dzo­ny. Na pal­ce wło­żo­no dwa wiel­kie pier­ście­nie, szma­rag­do­wy i sza­fi­ro­wy. Ręce tak przy­stro­jo­ne ozdo­bio­no iesz­cze ie­dwab­ne­mi rę­ka­wicz­ka­mi, na któ­re wło­żo­no bla­chow­ni­ce że­la­zne. Nogi ubra­no w buty zło­to­gło­we, przy któ­rych by-

ły ostro­gi po­zło­ci­ste. Wi­siał miecz U boku w srebr­ney po­chwie. Le­ża­ło obok cia­ła ber­ło i iabł­ko. Gło­wa u bra­na była w cza­pecz­kę atła­su czer­wo­ne­go, a na niey osa­dzo­no ko­ro­nę. Trum­nę we­wnętrz obi­to ak­sa­mi­tem czar­nym. Na pier­siach cia­ła umiesz­czo­no ta­blicz­kę srebr­ną, po­zła­ca­ną, Z na­pi­sem w ię­zy­ku ła­ciń­skim, wy­ra­ża­ją­cym co to był za czło­wiek kto­re­go cia­ło tak kosz­tow­nie ubra­ne po­cho­wa­no.

Ża­ło­bę po Zyg­mun­cie I. po­dob­nie opi­sał Biel­ski (1) iak ią nie­gdys (2) miał ob­cho­dzić na­ród, zgon Bo­le­sła­wa Chro­bre­go opła­ku­jąc. Wno­szę stąd że od naj­daw­niej­szych cza­sów ied­na­ko- – (1) kron… str. 587.

(2) po­dług Ga­lia str. 80.

waż była u nas ża­ło­ba po śmier­ci Mo­nar­chy. Po­wia­da Biel­ski ie przez cały rok ża­ło­bę no­szo­no: że sro­mo­ta było i pro­ste­mu człe­ku wyjść z domu bez czar­ney suk­nie; że na pan­nach nie uy­rza­łeś ani wien­ca ani gra­nia i mu­zy­ki; ie bie­siad ani tań­ców przez cały rok nie było. Po­dob­nież opła­ki­wa­no i śmierć Kro­lo­wey: na­wet na we­se­lach nie gra­ła mu­zy­ka: na ra­tu­szu miey­skim w Kra­ko­wie ścia­ny i sto­ły w izbach rad­nych czar­nem były po­kry­te suk­nem. Wszak­że ża­ło­bę po Kro­lo­wey czy­nio­no ra­czey z do­brey woli, bo z obo­wiąz­ku sa­me­go tyl­ko snadź opła­ki­wa­no Mo­nar­chę. Po Gra­now­skiey trze­ciey żo­nie Wła­dy­sła­wa Ja­gieł­ły, nikt nie cho­dził w ża­ło­bie ieno Król sam,– (1) mowi Biel­ski kron… str. 319.

bo iey nikt nie ża­ło­wał. No­szo­no w cza­sie ża­ło­by osob­ne­go kro­ju suk­nie, któ­re ża­łob­nym ubio­rem, tu­dzież ża­ło­bą na­zy­wa­no. Od­zna­cza­ły się suk­nie te dłu­gie­mi koł­nie­rza­mi i dłu­gie­mi rę­ka­wa­mi. (1) Na po­grze­bie swe­go oyca Zyg­munt III Król pol­ski, Kró­le­wi­czo­wie i Se­na­to­ro­wie mie­li kapy z suk­na czar­ne­go iak za­kon­ni­cy z ka­pi­ca­mi na gło­wach, któ­re się po trzy lub czte­ry łok­cie wło­czy­ły po zie­mi. (2)

b. PO­GRZE­BY PAŃ­SKIE.

Od nie­pa­mięt­nych cza­sów pro­wa­dzo­no na po­grze­bie pa­nów świec­kich ko­nie pod zbro­ją, czy­li, iak mowi Dłu- – (1) Ol­szew­ski w ka­za­niu na po­grze­bie Kon­stan­cyi Kró­lo­wey.

(2) roz­ma­it… kra­kowsk. I. str. 146.

gosz, pod bła­wat­ne­mi przy­kry­cia­mi ko­lo­ru szkar­łat­ne­go, któ­re trum­nę to iest mary po­prze­dza­ły. Taki po­grzeb spra­wił sy­no­wi swe­mu Za­wi­szy z Ku­ro­zwąk Bi­sku­po­wi kra­kow­skie­mu oy­ciec iego Do­bek Kasz­te­lan kra­kow­ski, za to że za ży­cia nie­cno­tli­we pro­wa­dził ży­cie; prze­to świec­kim a nie du­chow­nym po­grze­bał go oby­cza­jem. Póź­niey grze­ba­li się pa­no­wie tym­że zwy­cza­jem co i Kró­lo­wie. Ja­no­wi Tar­now­skie­mu, zmar­łe­mu 1563. ta­kiż sani spra­wio­no ob­chód po­grze­bo­wy w Tar­no­wie, jaki miał Król Zyg­munt Au­gust. Po­boż­ni grze­ba­li się oby­cza­jem ży­wo­ta kto­ry nay­mi­ley wio­dli za ży­cia. Mi- – (1) Biel­ski kron… str. 254. Dłu­gosz I. B. str. 85

(2) Orzc­chow­ski w dy­alo­gu rozm. II. i… ży­ciu

Jana Tar­now­skie­go str. 114. i ko­łay Krzysz­tof Ksią­że Ra­dzi­wił, któ­ry od­był piel­grzym­kę do zie­mi świę­tey, ka­zał się ubrać do trum­ny w su­ta­nę pod­łą, płaszcz gru­by i ka­pe­lusz piel­grzym­ski, (1) a po­grze­bać się ka­zał bez żad­ney oka­za­ło­ści, po­le­ciw­szy aże­by trum­ny ni­czem nie na­kry­wa­no, aże­by ubo­dzy któ­rych on bra­cią na­zy­wał swo­ją do gro­bu go nie­śli, aże­by żad­nych ka­ta­fal­ków nie stro­jo­no, mar na po­grze­bie nie no­szo­no, koni nie wo­dzo­no, ko­pij nic kru­szo­no. (2)

c. PO­GRZE­BY GMIN­NE.

Nie­wia­do­me są zwy­cza­je po­grze­bo­we pol­skie­go i ru­skie­go ludu: to

–-

(1) Wi­dze­wicz w ka­za­niu na po­grze­bie Mi­kot Krzysz­tof. Ra­dzi­wi­ła.

(2) Pa­mięt­ni­ki Muś­kie­wi­cza str. 98.

tyl­ko po­da­no że ob­my­wa­no tru­pa, i za temi któ­rzy go wy­no­si­li z domu wy­le­wa­no tę wodę w któ­rej go ob­my­to.

Po nad bał­tyc­kicm mo­rzem miesz­ka­ją­ce na­ro­dy za­cho­wa­ły na­stę­pu­ją­cy zwy­czay przy po­grze­bach. Kto się czuł być bli­ski śmier­ci, za­pra­szał całe sio­ło w któ­rem miesz­kał na po­że­gna­nie osta­tecz­ne. Wte­dy wy­sta­wia­no po­dług moż­no­ści na­czy­nie na­pit­ka, go­ście spi­ja­li a cho­ry prze­pra­szał ich, ie­że­li kie­dy któ­re­mu w czem uchy­bił, i że­gnał się z nimi. (idy sko­nał, za­pro­sze­ni go­ście umy­wa­li w łaź­ni cia­ło, i w bia­łą ubie­ra­li ie ko­szu­lę, sa­dza­li ie na stoł­ku, a nay­bliż­si przy­ja­cie­le pili do nie­go, prze­mo­wa do cza­row­ni­cy po­wo­łan.

–- (1) prze­mo­wa do cza­row­ni­cy po­wo­łan mó­wiąc ża­ło­śnie: "dla cze­go­żeś ty umarł dro­gi przy­ja­cie­lu, a wszak­że masz miłą mał­żon­kę, dziat­ki, by­deł­ko i wszyst­kie­go do­sta­tek. » Po czem pili do nie­go po raz dru­gi, na do­bra­noc, i pro­si­li go, aże­by po­zdro­wił na tam­tym świe­cie ich przy­ja­ciół, i aże­by stę tam z nimi rów­nież ob­cho­dził do­brze, iak oni tu z nim za ży­cia. Wte­dy wy­pra­wia­li zmar­łe­go przy­ja­cie­la w po­dróż, ubraw­szy go sto­sow­nie. Męż­czy­znie przy­pa­sy­wa­no do boku kord lub sie­kie­rę, oko­ło szyi ob­wię­zy­wa­no mu ręcz­nik, kil­ka w nie­go gro­szy we­dług moż­no­ści za­wię­zu­jąc mu na stra­wę, a w grób wsia­wia­no z nim chle­ba z solą i ko­new piwa. Nie­wie­ście da­wa­li igłę i nici, aże­by przy­byw­szy na dru­gi świat na­pra­wić so­bie mo­gła suk­nie swo­je, któ­re­by się iey w cza­sie po­dró­ży po – dar­ły. Na­stęp­nie wy­wo­żo­no cia­ło do gro­bu, w pro­ces­syi za niem idąc, noże w górę rzu­ca­jąc i tak szer­mu­jąc nimi, a do tego wo­ła­jąc, u ucie­kaj­cie, ucie­kaj­cie, bie­gaj­cie precz od tego cia­ła dia­bli. "

W inf­lantc­kiey zie­mi zwy­kle przy po­grze­bach w trą­by gry­wa­no, śpie­wa­jąc ża­ło­śnie: "idź nie­bo­żę z tego nędz­ne­go świa­ta na wiecz­ne we­se­le, tani, gdzie cię ani har­dy Nie­miec, ani dra­pież­ny Le­isysz (Li­twin, Po­lak) ani Mo­skwi­cin nie bę­dzie mógł krzyw­dzić. "

Po ob­rzę­dzie po­grze­bo­wym na­stę­po­wa­ła sty­pa. W kra­inach po nad Bał­ty­kiem po­ło­żo­nych, pro­sto z po­grze­bu uda­wa­li się do karcz­my na war piwa. Do na­pit­ku przy­no­si­ły żony swym mę­żom na za­ką­skę ryb su­szo­nych, i ie­dzą­cym i pi­ją­cym usłu­gi­wa­ły. Nie no-

Ino było ie­dząc uży­wać no­żów. Bio­rąc w pal­ce kęs po­tra­wy i ku­fel piwa, kęs z niey odła­mać i pod stół rzu­cić na cześć zmar­łe­go na­le­ża­ło, wy­law­szy oraz ku­fel piwa na zie­mię. W Li­twie i na Żmu­dzi sty­pa pod wie­czór od­by­wa­ła się w do­mach z wiel­kim do­stat­kiem. Przed za­czę­ciem uczty nay­star­szy go­spo­darz ze zgro­ma­dze­nia ka­dzi­dłem uczcić mu­siał zmar­łe­go cie­nie, bio­rąc na łyż­kę mąki i róż­ne­go zbo­ża, a przy­tem sto­sow­ną od­ma­wia­jąc mo­dli­twę. Po czem ra­czo­no się ja­dłem i na­po­jem, śpie­wa­jąc sta­ro­daw­ne na­ro­do­we pie­śni.

Do zu­peł­ne­go na­bo­żeń­stwa za umar­łych na­le­ża­ło tak­że czcze­nie ich pa­miąt­ki, w pew­nych cza­sach. W inf­lantc­kiey zie­mi pa­miąt­kę tę ob­cho­dzo­no w mie­sią­cu Paź­dzier­ni­ku, uda­jąc się na mo­gi­ły zmar­łych, i tam la­men­tli­wie śpie­wa­jąc, cno­ty nie­bosz­czy­ków wy­sta­wia­no. Żony szcze­gól­niey od­zna­cza­ły się w tym wzglę­dzie, dziel­ność i go­spo­dar­skie pra­ce zmar­łych swo­ich mę­żów gło­sząc z po­chwa­łą. Na Żmu­dzi ob­cho­dzo­no w tym­że sa­mym celu świę­to Jgły, oko­ło cza­su wszyst­kich świę­tych. Uczcze­nie umar­łe­go za­sa­dza­ło się na­tem, że go­ście ze­bra­ni do­do­ma oso­by, któ­ra ucztą pa­miąt­kę zmar­łe­go ob­cho­dzi­ła, spi­ja­li przez kil­ka ty­go­dni piwo, wspo­mi­na­jąc nie­bosz­czy­ka cno­ty (1)

SŁA­BO­ŚCI DU­SZY ZWIER­CIA­DŁEM SER­CA .

I. ŚWIA­TŁO I CIEŃ.

Jaka zie­mia tacy byli i lu­dzie, a jacy lu­dzie ta­kie ich ży­cie. Jch za­le­ty i wa-– (1) Trzty­prz­tyc­ki.

świa­ta, piel­grzym­ki do miejsc świę­tych od­by­wa­ły. Z ki­jem w ręku iako ubo­gi że­brak, Kasz­te­la­nic Sta­ni­sław Kost­ka, zwie­dził nie­miec­ką i wio­ską zie­mię. (1) Ta­kież piel­grzym­ki od­by­wa­li insi pol­scy i ru­scy pa­no­wie, o czem ni­żey bę­dzie. Ro­dzi­ce zo­sta­wia­li dzie­ciom na­boż­ne księ­gi, jako nay­kosz­tow­niey­szą część dzie­dzic­twa. Sy­me­on Sa­mu­el Lu­bar­to­wicz Sa­pie­ha, na książ­ce par­ga­mi­no­wey, w Pa­ry­żu r. 1505. wy­da­ney, wie­le na­boż­nych mo­dlitw po­pi­sał wła­sną ręką, i te­sta­men­tem od­ka­żał ią sy­no­wi naj­star­sze­mu, z tem upo­mnie­niem, aże­by on zno­wu swe­mu zo­sta­wił ią sy­no­wi. (2)

–-

(1) Skar­ga w ży­ciu ś. Sta­ni­sła­wa Kost­ki, (2) Mo­kr­ski w ka­za­niu na po­grze­bie Sym. Sam. Lu­bart. Sa­pie­hi.

Gmin wiej­ski ni­czem się od­wieść nie da­wał od służ­by bo­źey. Nie raz o milę mu­siał chło­pek cho­dzić do ko­ścio­ła, a prze­cież w żad­ne świę­to nie opu­ścił słu­chać mszy świę­tey. (1) Pil­nie prze­strze­gał tego aże­by we wi­gi­lią Bo­że­go na­ro­dze­nia nic nie po­ży­wać, aż po okry­cia nie­ba gwiaz­da­mi. (2) Kie­dy in­dziej po­ścił, iuż-to po­dług przy­ka­zu ko­ścio­ła, iuż­to po­dług wła­sney woli: od­da­jąc się w opie­kę świę­tych pań­skich, dla unik­nie­nia tra­pią­cych go do­le­gli­wo­ści. Oba­wia­jąc się aże­by mu wilk nie po­żarł koz, po­ścił i mo­dlił się do ś. Mi­ko­ła­ja (3). Od­da­wał się w opie­kę śś. Pa­tro­nów Rusi i Ma- – (1) Rey w Żyw. 15.

(2) Rey w Żyw. 159.

(3) Reja Apo­ka­lips. 154..

ło­pol­ski śś. Jac­ka i Sta­ni­sła­wa (1) któ­rzy licz­ne po… kra­ju mie­li ka­pli­ce. (2) Je­że­li mu do­ku­cza­ły wrzo­dy, mo­dlił się do ś. Ro­cha, ie­że­li go bo­la­ły zęby, oczy, mo­dlił się do ś. Apo­lo­nii i ś. Oty­lii. Od po­wie­trza lub dla po­go­dy za­sy­łał mo­dły do ś. Se­ba­sty­ana i do ś. Aga­ty. Lu­dzie i trzo­dy mia­ły świę­tych swo­ich pa­tro­nów: ubo­dzy Jana Jał­muż­ni­ka. Ś. Le­nart opie­ko­wał się koń­mi, ś. An­to­ni trzo­dą chlew­ną, a wszel­kim by­dłem Mie­ko­łay ś.

Ofia­ro­wa­no się ( obie­co­wa­no) i do ob­ra­zów, sta­wio­no przed nimi świe­ce, ka­dzo­no ie, kro­pio­no. Mo­dlo­no się za­stę­ka­ją­ce i po­ku­tu­ją­ce du­sze; z po­ko­rą i skru­chą ser­ca uczęsz­cza­no do licz­nych ka­plic, i tam po­dzi­wia­no na o- – (1) Za­par­to­wi­ca Syn Piotr Ab­gar.

(2) Reja Apo­ka­lips. 113.

bra­zach wy­ma­lo­wa­ne cuda. Bia­da temu, kto w to wszyst­ko nie wie­rzył: gdy się po­ka­zał w ko­ście­le dzwo­nio­no nań iak na złe­go du­cha, ga­szo­no świe­ce na oł­ta­rzu i prze­sta­wa­no na­bo­żeń­stwa. Grzech miał kto spo­tkaw­szy nie­do­wiar­ka po­zdro­wił go, lub z nim iadł albo pił. (1)

2. NA RUSI

Daw­ne zwy­cza­je pie­lę­gnu­jąc Ruś nie grze­ba­ła za­raz po ich śmier­ci zmar­łe oso­by, lecz krew­ni cho­wa­li tru­pa w domu przez rok cały, w skle­pach pod­ziem­nych trzy­ma­jąc cia­ło, aże­by się nie psu­ło. Tam co­dzień przy­cho­dzi­ła ro­dzi­na zmar­łe­go, i od­pra­wo­wa­ła mo­dły. Uda­jąc się w po­dróż – (1) Rey Apo­kal. 116.

Ru­sin, na­wie­szał oko­ło sie­bie ob­ra­zów świę­tych, i z nie­mi po­dró­żo­wał. Wiel­ką im cześć wy­rzą­dzał. Czy­ty­wa­niem pi­sma ś… za­ba­wiać się lu­bił, i z nie­go przy­ta­czał wy­jąt­ki, pi­su­jąc li­sty do róż­nych osób. (1) Ze świę­tych pań­skich nay­więk­sze miał na­bo­żeń­stwo do ś. Mi­ko­ła­ja. (2) Wszel­kie urzę­do­we, a szcze­gól­niey też są­do­we za­trud­nie­nia usta­wa­ły w mia­stach ru­skich, gdy za­dzwo­nio­no do cer­kwi na wiel­ką mszą. (3) Wsta­wa­no za­raz, i u da­wa­no się do ko­ścio­ła. (4)

–-

(1) Biel­ski kron… str. 65. 772. 789.

(2) Pa­mięt­ni­ki Maś­kie­wi­cza str. 16.

(3) Obied­nią.

(4) tam­że str. 41.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: